niedziela, 17 września 2017

27. Zwycięstwo.



Następny dzień nie przyniósł wiele dobrego. Gdy tylko blondynka przekroczyła próg szkoły spotkała się z wieloma nieprzychylnymi spojrzeniami. Była dzisiaj wcześniej by uniknąć konfrontacji z Yoh w domu. Wczorajsze wydarzenia spowodowały, że czuła się dzisiaj rozdrażniona, a co do samego szatyna nie wiedziała czemu tak bardzo ją zabolało jak się zachował wczoraj. Nie powinna go obwiniać, bo nie zrobił nic złego mimo to była na niego wściekła. Właściwie była zła na cały świat, co mogło się źle skończyć dla kogoś kto stanął by jej dzisiaj na drodze. Gdy weszła do klasy rozmowy ucichły. Wzrok wszystkich przez chwile spoczął na niej, ale po chwili jakby każdy wrócił do wykonywanej wcześniej czynności. Usiadła w swojej ławce jak gdyby nigdy nic i wyciągnęła zeszyt, aby powtórzyć materiał z ostatniej lekcji, lecz komentarze zgromadzonych w klasie nastolatków były jak uporczywe muchy, których za nic nie da się pozbyć. Brzęczą tylko i denerwują. Podniosła wzrok znad swoich notatek. Wcześniej nie zauważyła, że Barthez jest już w pomieszczeniu, była zasłonięta przez kilka innych dziewczyn, które stały dookoła. Intuicja jej podpowiadała, że to ona stała za tymi licznymi spojrzeniami, ale mimo to postanowiła odpuścić. Chociaż im więcej ludzi przychodziło, tym gorzej blondynka się czuła. Zadziwiająca szybkość plotek.
- Od zawsze się rządziła, ale tym razem już przesadziła!- usłyszała jak jedna z dziewczyn zaciska pięści ze złości, natomiast pozostałe próbują ją uciszyć i uspokoić.
- Roxi-chan… Tak mi przykro. W ogóle co ona u niego robiła o tej porze?!- powiedziała jedna z nich i przytuliła Francuzkę.
- To okrutne!- poparła ją druga. Jednak szatynka w cale nie czuła się smutna, była wściekła na Annę za jej zachowanie. Wiedziała, że siedzi kilka ławek dalej i wystarczy podejść by wygarnąć jej wszystko, czego nie była w stanie powiedzieć wczoraj. Nakręcała się co raz bardziej, wszystkie jej koleżanki przyznały racje gdy opowiedziała im co zaszło wieczorem. Nagle usłyszała jakieś wrzaski, okazało się że jej młodsza siostra wyprzedziła ją w poczynaniach. To już nie była wściekłość tylko istna furia, a Nicole nie hamowała się w słownictwie i zaczęła wyzywać Kyoyame od najgorszych. Blondynka wstała z krzesła trzęsąc się ze złości, spojrzała w stronę szatynki, a w jej oczach pojawiły się ogniki.
Tym razem szatyn nie miał ochoty na rozmowę z Horokeu podczas drogi do szkoły. Nawet nie wiedział co miałby mu powiedzieć, ponownie tego ranka westchnął. Usui martwił się o swojego przyjaciela, dawno nie widział go tak przybitego i tak cichego, nie sądził by ta cała sprawa z Roxane aż tak na niego wpłynęła, ale najwyraźniej chłopak się przejął bardziej niż powinien. Szatyn wciąż miał przed oczami obrazy z wczoraj. Źle to się potoczyło… Pokręcił głową. Szli korytarzem gdy nagle natknęli się na wystraszonego Daisuke. Pociągnął ich za sobą do klasy, skąd dobiegały krzyki.
Wchodząc do pomieszczenia ujrzeli ogromny chaos. Kilka stolików było poprzesuwanych, a zeszyty i książki leżały na ziemi. Pośrodku tego stał Ren, który powstrzymywał Nicole przed skoczeniem na Annę. Na policzku Barthez widniał czerwony ślad po dłoni. Mimo wszystko Yoh odetchnął, że wszyscy są żywi i że to tylko uderzenie. Zerknął na Itako i ucieszył się, że nic jej nie jest. Manta spojrzał na Tanake, nie wiedział za bardzo czym się tak blondyn przejął. W końcu Roxane podeszła do swojej siostry i pokazała Ren`owi żeby ją puścił. Nicole otrzepała się i poprawiła swój mundurek. Zapanowała zupełna cisza, nikt nie kwapił się by powiedzieć Yoh co się stało. Jednak szatyn był cierpliwy i wiedział, że jak nadejdzie czas to wszystko się wyjaśni. Poprawił stoliki pozbierał kartki z ziemi i usiadł na swoje miejsce. Każdy obserwował jego ruch nie mogąc wyjść z podziwu, że nic nie mówi i nie próbuje rozwiązać tej sprawy, ale dla niego wszystko było jasne. Znał Annę, na tyle by wiedzieć że nie zrobi nikomu krzywdy bez powodu, przynajmniej nikomu obcemu. Więc na pewno musiał być jakiś powód i za pewne nie byle jaki, sądząc po odcisku na twarzy szatynki.
Zaczęły się lekcje. Yoh ani razu nie spojrzał na swoją narzeczoną, nie odwrócił się również by zerknąć na Roxanne. Szatynka nie mogła znieść tej bezczynności i zignorowania, nie rozumiała jakim cudem Kyoyama jest też taka spokojna. Jakby to wszystko co usłyszała było niczym. Złamała ołówek ze zdenerwowania. Schowała twarz w dłoniach próbując się choć trochę uspokoić. Nagle ją olśniło- Manta! On zawsze wszędzie chodził z Asakurą, był jego przyjacielem, na pewno będzie wiedziałAle co? O co ja się go tak właściwie zapytam?  Zadzwonił dzwonek na przerwę obiadową. Szatynka wstała i pobiegła do niskiego kolegi z klasy i porwała go na korytarz zanim ktoś zdążył zareagować. Prawdę mówiąc Manta miał już dość na dzisiaj takiego nagłego biegania za innymi, choć z drugiej strony przypominało mu to czasu sprzed Turnieju.
- Manta-kun…- zaczęła z pięknym uśmiechem na twarzy.- Co jest między Anną, a Yoh? Dlaczego on tak bardzo
- Anna jest moją narzeczoną.- odpowiedział trzeci głos. Barthez obróciła się i ujrzała Asakure, któremu nie spodobało się porywanie jego przyjaciela. Odpowiedź zaskoczyła ją bardziej niż się spodziewała. Oyamada przewrócił oczami… Teraz to się dopiero zacznie. Już widział co się będzie działo przez najbliższe dni- szkoła będzie tętnić tą plotką bardziej niż czymkolwiek innym. A jak się jeszcze dowiedzą, że mieszkają razem to już w ogóle.
- Narzeczoną?- nie mogła uwierzyć w to co usłyszała.- Wpadliście?- to było jedyne sensowne rozwiązanie tej sytuacji według francuski. Na twarzy Yoh pojawiły się rumieńce i wyszeptał ciche nie.
- Czyli, że najzwyczajniej w świecie oświadczyłeś jej się?!- zdziwiła się.
- W sumie to nie…- odparł po dłuższym zastanowieniu. Roxane już nic nie wiedziała, ale postanowiła działać. Zrobiła kilka kroków i złapała za dłoń szatyna.
- Yoh… może jednak spróbujemy?- zapytała ciepłym głosem, ale on był już myślami gdzieś indziej. Czy ja powinienem jej się oświadczyć? Chyba tak… tylko kiedy? W końcu to nie była nasza decyzja. Czy Anna w ogóle by chciała? Pewnie by ją to zawstydziło…
Nie widząc reakcji u chłopaka puściła jego rękę.
- Gomenasai.- wyszeptała, co w końcu dotarło do szamana. – Nie chcę zepsuć przyjaźni z wami.
- To nie takie proste.- zaśmiał się Manta.- Yoh z każdego potrafi zrobić swojego przyjaciela.- szatyn zaśmiał się zakłopotany i podrapał z tylu głowy.
- Więc… naprawdę jesteście narzeczonymi?- Roxane nie mogła uwierzyć. Przecież oni nawet nie zachowywali się jak normalna para. Nigdy nie widziała, żeby szli za rękę, żeby się całowali, przytulali do siebie. Asakura przytaknął.
- Aż tak ją kochasz, że chcesz z nią spędzić resztę życia?- nie dowierzała mu. Przecież ona okazywała mu to że go lubi, szanowała go, była bardziej atrakcyjna i nie wrzeszczała, nie rządziła się.
- Tak.- odpowiedział stanowczo. Oyamada zaczął się wycofywać, nie chciał słuchać o miłości, a w szczególności do Anny. Dla niego ten związek zawsze wydawał się dziwny, i często miał wrażenie że babcia jego przyjaciela pomyliła się. Ale to nie on się żenił, więc to nie był jego problem. On widywał Annę tylko gdy rozkazywała, krzyczała, albo straszyła, jednak zdarzały się momenty gdy go zadziwiała wiarą w swojego narzeczonego. Może gdyby tak bardzo go kochała, jak w niego wierzy to całe ich „małżeństwo” wyglądałoby inaczej, jakoś tak jak normalnie?
- Powinnam przeprosić Annę.- postanowiła Barthez. Weszli we trójkę do klasy, lecz blondynki tam nie było.
Nastał wieczór. Yoh miał dość wrażeń jak na dzisiejszy dzień i jedyne czego pragnął to relaksu. Jednak prawda była taka, że od kiedy zbliżył się do Anny to nic go bardziej nie odprężało jak spędzanie z nią czasu. Nawet gorąca kąpiel zeszła na drugie miejsce. Nie spodziewał się niczego innego jak oschłego tonu nakazującego mu wyjść z jej pokoju, ale postanowił chociaż spróbować. Drzwi były zasunięte, ale mała lampka się świeciła więc spodziewał się że dziewczyna nad czymś pracuje. Zerknął przez szparę. Blondynka leżała na futonie i spała. Wszedł po cichu i spojrzał na nią by się upewnić. Uśmiechnął się do siebie, po czym przykrył ją i zgasił światło. Pragnął położyć się obok niej, przytulić i zasnąć. Jedynie wizja kary za to go powstrzymywała, więc nie mając zbytniego wyboru poszedł spać do siebie. Był zmęczony po ostatniej nocy, gdyż długo myślał o wydarzeniach które miały miejsce wieczorem, był wręcz pobudzony od natłoku emocji i zasnął dopiero późno w nocy, co zaowocowało tym że dzisiaj od razu odszedł do krany Morfeusza.
Blondynka przebudziła się, spojrzała na budzik który wskazywał, że było po 4.  Domyśliła się, że to Yoh musiał ją przykryć. Pamiętała jak wchodził do jej pokoju, lecz nadal nie miała ochoty z nim rozmawiać więc doszła do wniosku, że najlepiej będzie udawać że śpi. Mimo późnej pory i chęci pójścia spać, konieczność napicia się wody wygrała. Zmieniła ubranie na yukate, która była zdecydowanie wygodniejsza i zeszła na dół. Nadzwyczajna cisza panowała w domu. Miała dziwne przeczucie, że coś się stanie. A może to z nerwów? Rzeczywiście ostatnio chodziła zdenerwowana, ale w końcu miała czym. Nie sądziła, że bycie przewodniczącą będzie ją kosztowało, aż tyle energii. Wyjęła szklankę z szafki i nalała wody. Podniosła rękę w celu napicia się i w tym samym momencie usłyszała głos szatyna. Z wrażenia upuściła naczynie, które na szczęście opadło na blat nie rozbijając się przy tym na drobne kawałki. Ujrzała go opartego o ścianę, właściwie poznała go tylko po konturze, gdyż w domu było za ciemno na dokładniejszy opis. Oboje milczeli. W końcu szatyn się poruszył zbliżając się do dziewczyny. Oczekiwała na jego kolejny krok i tak jak się spodziewała w końcu się odezwał.
- Jesteśmy narzeczonymi, prawda?
- Czemu pytasz?
- Bo nie wiem czy powinienem…
- Powinieneś co?- zapytała go z nutką niecierpliwości.
- Nie ważne. – pokręcił głową wiedząc już jaka jest prawidłowa odpowiedź.- Powiedziałem o tym Roxane. – wyznał prawdę, która i tak medium już wcześniej poznała. Podniosła głowę by spojrzeć mu w oczy, ale on pociągnął ją do siebie i przytulił mocno. Był taki ciepły i tak ładnie pachniał. Nie wiedziała czemu, ale miała wrażenie że nigdzie nie będzie jej lepiej jak w jego ramionach. Silnych, które dawały jej bezpieczeństwo i opiekuńczych, które pozwalały jej odetchnąć i nie martwić się niczym. Spojrzała na niego- uśmiechał się delikatnie, czuła że cieszy się z tego że ma ją tak blisko.
- Już wszystko będzie dobrze.- wyszeptał, nie chciał by kiedykolwiek Anna czuła się gorsza od innych. Dla niego to ona jest najładniejsza, najmądrzejsza i najlepsza. Zawsze osiąga wyznaczony cel, zawsze wie co robić i nigdy nie ugina się przed wyzwaniem. Jest po prostu silna. Delikatnie musnął jej usta. Już po chwili ich języki połączyły się w bardzo namiętnym pocałunku, który trwał kilka minut. Anna natarła na niego by cofnął się o kilka kroków, aż poczuł ścianę pod plecami. Blondynka odchyliła szyje, gdy tylko poczuła że usta Yoh chcą zmienić kierunek. Przejechała mu palcami po plecach, po czym mocniej przytuliła do siebie, chciała go poczuć bardziej niż do tej pory. Szaman błagał by mu nie kazała przestać. Pachniała migdałami, a jej skóra była taka gładka. Wdychał ten słodki zapach jakby zaraz miał się ulotnić. Znowu ją pocałował, długo i namiętnie. Pragnął jej jak jeszcze nigdy, a fakt że miała na sobie tylko yukate nie ułatwiał mu powstrzymania się od działania. Rozwiązał pas i oplótł ją swoimi rękoma, czując jej ciało. Westchnęła gdy jego ręce tylko jej dotknęły. Zamknęła oczy i delektowała się przyjemnością jaką zapewniał jej szatyn. Kilka razy wbiła mu paznokcie, czując jego dotyk w okolicach intymnych. Dłoń zjechała niżej, między piersiami po brzuchu, zaczepiając ją w najbardziej drażliwym miejscu. Jęknęła. Szaman chwycił ją za uda i posadził na blacie zapominając o szklance, która na szczęście wpadła do zlewu. Jednak narobiła przy tym tyle rabanu, że zmarłego by obudziło. Nasłuchiwali przez chwilę czy Horokeu nie zbiegnie po schodach, lecz jego chrapanie trwało nieustannie i niosło się po domu jak co noc.
- Robisz się w tym co raz lepszy.- szatyn poczuł się dumny z siebie słysząc te słowa, dopóki medium nie dokończyła swojej wypowiedzi.- Ostatnio się zbiła.- wskazała na przedmiot, wspominając ich poprzednią zabawę w tym miejscu.
Nadal siedziała na wpół rozebrana obejmując go ramionami. Westchnął ciężko przyznając jej rację, po czym ponownie zwrócił swoją uwagę na dziewczynę. Przyznanie się do narzeczeństwa przed inną kobietą, która się o niego stara, natchnęło go wieloma myślami i emocjami. Wypowiedzenie tego na głos sprawiło że naprawdę to pojął.
- Anna… ja…
Przerwała mu krótkim całusem w usta.- Wiem. Ja ciebie też.
***
Nieco krócej za to wiele się działo :) Wydaje mi się że będziecie zadowoleni z takiego rozwoju wydarzeń ;)
Zapraszam do komentowania ;)
Przesyłam gorące pozdrowienia bo u mnie zimnawo!

10 komentarzy:

  1. Szkoda, że Anna nie mogła użyć korali do posłania francuzek tam gdzie pieprz rośnie :) A co mnie bardzi cieszy to fakt, że Anna i Yoh na swój sposób się pogodzili *.*
    Rozdział oczywiście genialny i życzę mnóstwa weny i chęci do pisania <3
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To mi się podoba *-* nawet bardzo.
    Teraz Francuzka musi dac sobie spokój.
    Yoh bardzo dobrze zrobił że jej powiedział. Nicole.. ona powinna przecież wiedzieć że z blondynka się nie zaczyna, teraz obie mają nauczkę^^ jejku, Anna i yoh na prawdę są dla siebie stworzeni. Dobrze że horo się nie obudził bo miałby niezłą niespodziankę, i przerwał by takie chwilę. Genialna notka! Teraz tylko czekać na kolejna*-* pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie dziwię się ani Annie ani yoh że nie mieli humorow. Roxane sporo nnamieszala między nimi.
    Zdziwiła mnie głupota mlodszej francuski, zachowała się po prostu głupio naśladując na Annę. Dobrze że ta pokazała jej gdzie jej miejsce:)
    Brawo yoh, bardzo dobrze że w końcu to ktoś powiedział. Bez roxane będzie o wiele lepiej.
    I w koncu zakochani powiedzieli sobie co mieli powiedzieć, oni są cudowni^^ Anna może być najszczesliwsza na ziemi mając koło siebie yoh. Oj horo jakby wiedział co się dzieje to by nie spał tak spokojnie hahaha, tym razem nie ucierpiała żadna szklanka.
    Teraz czekamy na powrót hao i wyjaśnienia sprawy z demonem. Pisz jak najszybciej, bo codziennie sprawdzam czy może coś napisalas<3 buzka:* dz

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie się pochodzili i jest wiadomo na czym stoja*-* na to czekałam. Całą szkołą będzie tylko o nich gadała haha.
    Czekam na kolejny równie świetny rozdział, mam nadzieję że nie dlugo^^

    OdpowiedzUsuń
  5. No ba, że powinna. I to najlepiej publicznie, żeby naprawić te plotki, które rozpuściła. Bo ostatecznie wyszło na to, że to ona jest tą, któa próbowała rozbić związek innych. Mam nadzieję, że wreszcie Yoh i Anna będa mieć spokój, na który zasługują.
    Jeszcze tylko żeby ułożyło się między Kasumi i Daisuke (jestem niezmiernie ciekawa jego miny na wieść, że Yoh i Anna są zaręczeni xD) oraz żeby Hao uporał się z demonem i happy end gotowy. ^o^

    Rozdział się podobał:)
    Pozdrawiam i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu, w końcu, w końcu! Yoh przyznał się do narzeczeństwa z Anną! I chociaż bardzo chciałabym przeczytać jak się jej prawdziwie oświadcza to wiem że to do nich nie pasuje i nie czas na to.
    Ciekawe czy Roxane przeprosi Annę i skończy podrywac Yoh? Bo to by było najlepsze wyjście.
    Teraz tylko pozostało mi wyczekawac demona i Hao ;)
    Czekam z niecierpliwością na nowe rozdziały, więc pisz szybko ;)
    Pozdrawiam SM :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju jaki słodki rozdzial*-* w końcu roxane wie gdzie gdzie jej miejsca a yoh i Anna są tylko dla siebie.
    Nie mogę się doczekać następnej czesck:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow super rozdzial, teraz cala szkola pewnie bedzie gadala o jedynym :D czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  9. Troche pozno ale co tam^^ w koncu przejrzeli na oczy i wiedzą co i jak. Daisuke pewnie niezle sie zdziwi jak usłyszy ze sa narzeczonymi. Yoh i anna to naprawde świetna para. Rozdzial jak zawsze cudo. Czekam cierpliwie i zycze weny:*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy mozna sie spodziewać kolejnej czesci?^^

    OdpowiedzUsuń