niedziela, 22 września 2019

54. Śmierć.



Przeczucie nie zawiodło Anny. Od rana czuła podświadomie że coś się wydarzy i chociaż dzień w szkole minął bez większych afer to dziwny ścisk w żołądku nie ustępował. Nie była pewna co też jej 6 zmysł chciał podpowiedzieć, kompletnie nie wiedziała na jaki rodzaj niespodzianki powinna się nastawić. Pozwoliła sobie na chwilę odetchnąć dopiero gdy zamknęły się za nią drzwi do domu. Wówczas zdała sobie sprawę jak bardzo jej mięśnie były napięte a ona sama zachowywała się niczym zaniepokojona zwierzyna. Cisza w domu zdawała się być złowieszcza a nie kojąca jak zazwyczaj. 

Cudem uniknęła skrócenia o głowę, jednak jej włosy nieco utraciły na swojej długości. Kolejny atak zablokowała już o wiele pewniej, sprawiając że napastnika zamroczyło. To była ta chwila kiedy mogła mu się przyjrzeć i ze zdumieniem odkryła że w kuchni stoi demon. Od razu rozpoznała talizman jaki miał przyczepiony do czoła, a przez myśl przeszło jej że skoro Hao tak bardzo chciał sprawdzić jej umiejętności to mógł przy tym nie demolować domu w którym mieszkali. Kilkoma atakami wygoniła demona do ogródka, a widok jaki zastała spowodował że żałowała swoich poprzednich myśli. Oni, który znalazł się w kuchni miał ją tylko zwabić, tymczasem prawdziwa walka miała się odbyć z tuzinem demonów jakie czekały na nią z tyłu domu. Hao posłał jej uśmieszek, kiedy zauważyła jego obecność.

- Ładna fryzura.- rzucił zaczepnie.

- Nadal lepsza od Twojej.- warknęła zła. Ten facet nie znał granic, naprawdę mógł to rozegrać w bardziej cywilizowany sposób.  

- Nie zabij żadnego, mam do nich sentyment.- powiedział, porzucając temat włosów po czym spojrzał na stwory, które czekały na znak.- Miłego.

Mając jakąkolwiek nadzieję na to że osiągnęła jako taki consensus z klejnotem szybko zrozumiała że była w błędzie. To że przywykła do niego i delikatnego mrowienie na nadgarstku okazało się tak złudne że aż się sama z siebie chciała śmiać. Klejnot gdy tylko poczuł że medium przygotowuje się do ataku całkowicie objął ją swoją mocą i wykorzystał jako narzędzie. Jakby przez ten cały czas kiedy pozostawał w uśpieniu i gromadził moc by w końcu sobie ulżyć. Trzy demony które stały w pierwszym rzędzie zniknęły niemal natychmiast. Reszta z początku była zaskoczona tak brutalną sytuacją ale zaraz ruszyła na Annę nie oszczędzając w środkach. Dużym plusem posiadania klejnotu był to że z taką samą zaciekłością bronił jak i atakował, więc medium włos z głowy już nie spadł. Tym co musiała opanować to siła ataku, a dziewięć Oni stanowiły do tego niezły trening. Dzięki temu, że nie musiała skupić się na obronie mogła całą uwagę przelać na obniżenie jakości ciosów, a przez to i ich sile. Gdy czuła że klejnot próbuje uderzyć mocniej specjalnie zmieniała kierunek ciosu. Jednak wiedziała że musi odesłać demony, a samo atakowanie nie przynosiło wystarczających efektów. Jedyny plan jaki miała to narzucić klejnotowi ochronę podczas gdy ona sama powinna zająć się inkantacją. Musiała zaryzykować i opuścić gardę. Sprawdziła czy jak przestanie atakować, co też nie było łatwe ze względu na preferencje jakie miała jej nowa biżuteria, czy wówczas może się nie obawiać o swoje życie. 

Nie wszystko poszło zgodnie z jej planem. Potrzebowała kilku sekund po tym jak dostała najpierw w ramię a potem w tył głowy. Zadzwoniło jej w uszach, a w płucach zabrakło powietrza, ale starała się zachować równowagę. 

Chwyciła korale w jednej ręce a drugą trzymała przed sobą by bronić się przed atakami. Rozpoczęła wypowiadać słowa inkantacji ale ponownie poczuła uderzenie i całe skupienie wyparowało. 

Wiedziała, że Hao wszystko ustawił tak by to za pomocą klejnotu odesłała demony, ale chyba po raz pierwszy od dawna wydawało jej się to nie do opanowania. Do tej pory używała korali, które były jej posłuszne, gdy tymczasem klejnot stanowił zupełne przeciwieństwo. Jak miała sprawić by jej słuchał? Pamiętała jak Hao wspominał o symbiozie i fakt że chciała zmusić ten kawałek skały do czegoś był czymś odwrotnym, ale klejnot również ją zmuszał. Również narzucał jej swoją wolę i wykorzystywał. Co miała zrobić by doszli do porozumienia?

- Jak Ci idzie?- jak na zawołanie pojawił się Hao. Prychnęła tylko i to wystarczyło by utwierdził się w przekonaniu że źle. Spojrzał na 9 pozostałych demonów, które teraz czekały na znak od swojego Pana. Domyślił się że pierwsza trójka niestety zniknęła. Zawahał się, być może za wiele wymagał na sam początek, ale Anna też nie stanowiła przeciętnej uczennicy. - Spróbujemy ponownie za jakiś czas.- powiedział, a Oni zniknęły. Długowłosy przez chwilę się zastanawiał czy nie zapytać się o samopoczucie, ale uznał - i to całkiem słusznie - że rozjuszy tym bardziej Itako. 

Spoglądając po raz kolejny w lustro pogodziła się z faktem, że czeka ją wizyta u fryzjera. Chcąc zająć myśli czymś innym uznała że skupi się na szkolnych sprawach, w tym kwestią związaną z festynem. Pomysł przedstawienia nie był zły, ale Romeo i Julia była wymagającą sztuką, a z tego co widziała klasa niekoniecznie miała zacięcie teatralne. Aczkolwiek gdyby tak zupełnym przypadkiem przerzucić tą część obowiązków na Roxanne, miałaby więcej czasu na inne sprawy, a wiedziała że wraz z przerwą wakacyjną czeka ją uzupełnianie kilku kwestii poza tym we wrześniu szykowała się wycieczka do Kioto dla wszystkich 3 klas i najwyższa pora by zacząć ją organizować. Uśmiechnęła się do swoich myśli, ciesząc że ten ciężar zrzuciła ze swoich barków. 

Pirika nadal była pod wrażeniem Lee Yu i coraz częściej się przyłapywała na tym, że jej myśli odpływają w kierunku jego stalowych oczu. Był miły, szarmancki, inteligentny a do tego jego poczucie humoru było cudowne. Niczym chodzący ideał zapraszał ją na różne randki, a czasem na zwykły spacer po parku. Uczucie w jej sercu rosło i rosło, i można by powiedzieć to samo o Ren`ie jednak w jego przypadku był to niepokój. Ośmielił się nawet podzielić swoimi obawami z Jun, ale ta zbeształa go za podobne insynuacje. Za wszelką cenę chciała jak najlepiej dla Piriki i nie dostrzegała żadnych niepokojących znaków. Za to złotooki widział je aż nazbyt, nie żeby chodził za nimi krok w krok, po prostu zupełnym przypadkiem znajdował się w tych samych miejscach co oni. 

Jednak wydarzyło się coś co sprawiło że zapomniał o Lee Yu. Poranny telefon z rezydencji Tao w Chinach nie przyniósł dobrych wieści. Jun spokojnych tonem oznajmiła że Ojii-san czuje się co raz gorzej i lepiej żeby Ren przyjechał. Nie spodziewali się że tym razem z tego wyjdzie, tak więc nie mając wyjścia złotooki w czwartek po południu czekał spakowany w holu na windę.

- Pozdrów wszystkich.- powiedziała nieśmiało Pirika. Jako bardzo empatyczna osoba czuła wewnętrzną potrzebę by go pocieszyć, ale przecież to jest Ren. Ten sam Ren, który non stop jej dogaduje i irytuje, ten sam który w kółko powtarza że ma serce z kamienia. Mimo wszystko zrozumiał jej przekaz, dwa słowa zupełnie nie związane z tym co naprawdę chciała powiedzieć, ale on wiedział.

- Nie zapraszaj nikogo pod moją nieobecność.- odpowiedział. W pierwszym momencie nibieskowłosa się zirytowała. Znała zdanie Ren`a na temat Lee Yu i domyśliła się że to jego ma na myśli, ale potem zdała sobie sprawę że to nie jej dom i powinna uszanować decyzję właściciela. Przytaknęła tylko po czym pomachała mu na pożegnanie gdy tylko drzwi w windzie się zamykały.

Cisza w apartamencie jej tak nie przeszkadzała jak brak towarzystwa, szczególnie w sobotę. Jednak humor poprawiała jej myśl o niedzielnej randce. Postanowiła zawczasu przejrzeć szafę, bo na nauce i tak się nie mogła skupić. Jednak przyjemnie popołudnie przerwał jej telefon. Podniosła słuchawkę widząc na wyświetlaczu numer Jun. Zielonowłosa smutnym tonem oznajmiła że nad ranem Ji-san odszedł. Pogrzeb miał się odbyć za 4 dni, poprosiła również by przekazała tą wiadomość pozostałym przyjaciołom.

Zjawili się w Chinach w wtorek wieczorem. Tłum gości który również postanowił pożegnać szanowanego członka rodu Tao przewijał się przez rezydencję w ogromnych ilościach. Nie spodziewali się że Ojii-s an znał tyle ludzi. Jednak z wyjaśnieniami przyspieszył im Ren, który przyglądał się obcym twarzom nieprzychylnym wzrokiem. 

- Nie przyszli tutaj by się pożegnać. To dla nich szansa by zmienić warunki umowy z nami, myślą że jesteśmy osłabieni przez śmierć Ojii-san.- rzucił tak lekko jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Jednak przyjaciele popatrzyli po sobie i każdy z nich wiedział że Ren jest zły. 

- Ohayo Tao-san - do towarzystwa dołączyła srebrnowłosa. Okazało się że Jeannie pojawiła się tutaj już w niedzielny poranek, gdy tylko usłyszała o przykrej wiadomości wsiadła w samolot by pojawić się w Chinach jak najszybciej. Twarz Ren`a od razu się wygładziła, sam to zauważył już podczas jej pobytu w Japonii. Nie wiedział jak to działało ale w jej towarzystwie odczuwał spokój. Jednak wszystko wskazywało na to że był jedyną osobą, której obecność Iron Maiden była taka zbawienna. Z początku spokojne szepty między Anną, a Hao przeradzały się w zażartą dyskusję. Dopiero pojawienie się Kino sprawiło że oboje zamilkli. 

- Sporo tu szamanów.- odezwała się, po czym dodała - Lepiej uważaj na klejnot.- nie było w tym zdaniu żadnych emocji, jednak medium wiedziała że Kino nie zgadzała się z decyzją jaką podjęła Anna. Będąc w Osorezan poleciła jej nie używanie klejnotu dopóki nie znajdzie drugiego, który zrównoważy moc. Medium uznała że najlepszym wyjściem będzie milczenie z jednoczesnym wykonaniem rady jaką jej dała mentorka. 

Następnego dnia okazało się, że słowa Kino były prorocze. W pokoju, w którym goszczono Annę znajdowało się duże okrągłe okno, typowo chińskie,  a ze względu na mikroklimat było pozbawione szyby. Słońce nie zdążyło jeszcze wzejść, ale jego jaśniejące promienie powoli już oświetlały pokój, w którym spała. Bezszelestny cień poruszył się tuż przy krawędzi okna by zajrzeć czy ofiara znajdowała się na swoim miejscu. Miarowy oddech potwierdzał, że nadal znajdowała się w krainie Morfeusza, a to co go tak interesowało leżało bezpiecznie na nadgarstku. Nie mógł pojąć dlaczego to ona dostała ów klejnot, skoro to on był godny. Na pewno o wiele bardziej niż porzucona dziewczyna. Liczył że demon którego wcześniej wysłał rozwiąże tą sprawę, ale najwyraźniej plotki o jej mocy były prawdziwe. Jednak obserwacja jej przez ostatnie tygodnie potwierdziła, że nie umiała sobie poradzić z Klejnotem, a szczególnie ta beznadziejna walka w ogródku za domem na której wspomnienia chciało mu się śmiać. Była żałosna w całej swej okazałości, mimo iż posiadała w sobie cząstkę pradawnej bogini. Zabicie jej we śnie byłoby najprostszym rozwiązaniem, ale chciał by widziała jego twarz przed śmiercią. Chciał żeby wiedziała kto to zrobił, poza tym klejnot musi być odebrany siłą a nie podstępem, mimo to osłabienie jej przecież wchodziło w grę. Wyjął nóż typu Tanto i przyjrzał mu się uważnie, jakby podziwiając dobrze wykonaną robotę. W końcu był to jego najnowszy nabytek, kanciaste zakończenie przypominało tradycyjne noże japońskie i chociaż był niepraktyczny w codziennych zastosowaniach, tak do zadawania ciężkich obrażeń nadawał się w sam raz. Wziął zamach by wykonać cios, lecz wówczas pierwsze promienie słońca padły wprost na nóż odbijając je tak, że padły na twarz Anny. Przebudziła się, ale jej umysł nadal pozostał zamroczony niedawnym snem. Jednak jej ciało zareagowało automatycznie, dokładnie tak jak podczas walki z demonami. Klejnot miał jej bronić i tak też zrobił. Nie straciła życia ale nóż przeciął jej rękę tuż nad łokciem. Napastnik zamachnął się ponownie i ponownie została tylko draśnięta dzięki obronie Yasakani-no-magatama. Jednak to wystarczyło by się rozbudziła i zrozumiała że napastnik tak łatwo się nie podda. Pamiętając jak łatwo przyszło jej unieszkodliwienie demonów za pomocą Klejnotu, postanowiła się mu poddać. Tym razem napastnik postanowił zaatakować od dołu i zamiast odepchnąć go tak jak to działo się podczas walki w ogródku, jedynie udało jej się zablokować cios. Nie rozumiała czemu ale Klejnot nie chciał atakować. Jedynie jej bronił, i to też nie do końca umiejętnie. Podniosła się unikając kolejnego ciosu, a następnie sięgnęła po korale wiedząc, że na tym etapie Yasakani-no-magatama może wyrządzić więcej szkód niż pożytku. Poza tym podświadomie czuła że tym razem to nie dziwny test Hao, ale prawdziwy przeciwnik. Na dodatek był bardzo dobrze wyszkolony i nie zamierzał grać czysto o czym zdążyła się już przekonać. Ponownie zaciął ją na zgięciu kolana, co nie tylko zabolało ale i mocno ją rozjuszyło. Wezwała Zenki i Koki, które wyrosły przed nią zajmując się napastnikiem, gdy tymczasem ona miała czas na ucieczkę. Usiłowała biec lecz krwawiąca noga nie ułatwiała jej tego zadania w żaden sposób. Korytarz był jeszcze spowity w półmroku, a ona zdecydowanie potrzebowała pomocy. Wpadła do pierwszego lepszego pokoju nie zastanawiając do kogo należał. Musiała po prostu mieć kilka sekund dla siebie by ochłonąć i przygotować się do walki. Jednak hałas zbudził Jeannie, która z początku nieco się zlękła obcej osoby, jednak zaraz obok niej pojawił się Shamash, a chwilę później rozpoznała Kyoyame.

- Co się dzieje? - zapytała jeszcze zaspanym głosem. - Krwawisz? - dodała już bardziej przytomna. 

- To nic poważnego. - odpowiedziała chociaż obie rany nie były zbyt płytkie. Iron Maiden jednak nie wyglądała na przekonaną, bowiem cała ręka jak i noga były pokryte szkarłatną cieczą. Medium nie przejęła się niepokojem jaki wywołała u dziewczyny tylko stała gotowa na kolejny atak, wpatrywała się uparcie w drzwi oczekując że zaraz pojawi się w nich napastnik. Jednak nic się nie działo, a Anna coraz dotkliwiej odczuwała skutki minionych wydarzeń.

- Anna? - poczuła rękę na ramieniu i dopiero wówczas się rozluźniła. - Musimy Cię opatrzyć. 

Wkrótce potem medium znalazła się pod ostrzałem pytających spojrzeń, opatrunki bowiem zwracały uwagę i tylko nieliczni zostali powiadomieni o wydarzeniach z rana. Każdy z rodziny Tao, oprócz rzecz jasna Ren`a, przeprosił Annę za niedogodności z jakimi się spotkała. Mimo wszystko czuli się w pewien sposób odpowiedzialni, chociaż nikt nie wiedział kto ją zaatakował. W rezydencji przebywało dużo obcych osób, którzy przybyli w związku z pogrzebem i tak właściwie każdy mógł się okazać napastnikiem. 

Anna starała się być cierpliwa i czekała na moment aż wreszcie będzie mogła spokojnie porozmawiać z jedyną osobą, z którą chciała ten temat przedyskutować. Hao oczywiście zdawał sobie z tego sprawę, sam zresztą wiedział że na pewno medium powie mu więcej niż pozostałym. Zresztą zdawkowe “zostałam zaatakowana nad ranem, nic mi nie jest i nie wiem kto to był” nie było zbyt wyczerpujące. Wiedział że liczą się szczegóły i to na nie liczył najbardziej. Złapał ją wreszcie w pokoju, do którego i tak chciał się udać. Czekała aż skończy oględziny, ale po napastniku nie było ani śladu. Opowiedziała mu po kolei co się działo nie szczędząc o tym, jak się zachowywał Klejnot. 

- Wiesz, czemu nie chciał się słuchać?- brak odpowiedzi oznaczał tyle, że nie miał pojęcia. Dla niego również to wszystko było nowe i niejasne. 

- Przynajmniej nadal Cię bronił. - powiedział, patrząc wymownie na jej bandaże. 

- Podczas walki z Twoimi demonami był bardziej aktywny. 

- Jest bronią na demony, więc nie dziwię się. 

- Podczas walki z Tobą…

- To było coś innego.- przerwał jej wiedząc, że tamte wydarzenia miały zupełnie inne okoliczności niż dzisiejsze.- Byłaś zła a wtedy Klejnot inaczej odbiera Twoje reakcje. Dzisiaj stoczyłaś prawdziwą walkę i myślę że to w tym leży problem. Wcześniej wiedziałaś że nie zginiesz, albo chociaż miałaś nadzieje że po wszystkim Cie wskrzeszę. - powiedział analizując poprzednie walki i gdzieś tam Anna zaczynała rozumieć do czego zmierza. - Gdybyś się nie obudziła Klejnot mógłby Cię nie obronić, i jeśli napastnik przyszedł tu z zamiarem zabicia Cię, mogłoby być za późno zanim ktoś by Cię znalazł. - wyjaśnił i chociaż starał się nie dać po sobie poznać to wstrząsnęło nim to. Nie zadrżał mu głos, stał dalej twardo spoglądając w okno bo wiedział że wszystko co czuł odbijały jego oczy. 

Tymczasem Yoh również przejął się stanem zdrowia swojej narzeczonej jak i w ogóle faktem, że ktoś odważył się podnieść na nią rękę. Dodatkowo przerażał go fakt, że podczas gdy Anna walczyła on spał wręcz kamiennym snem. Nawet 6 zmysł nie zadziałał. Amidamaru również był zawiedziony swoim brakiem reakcji, jednak ilość duchów jaka się zgromadziła w domu Tao skutecznie go rozpraszała. Zresztą odkąd Hao na bieżąco uczestniczył w ich życiu ciężko było w ogóle cokolwiek wyczuć gdyż jego foryoku mocno tłumiło inne.

Szatyn uznał że bez rozmowy nie pozbędzie ciążących wyrzutów sumienia. Jednak posiadłość Tao była całkiem duża i ciężko było znaleźć dziewczynę. Kilkukrotnie został zaczepiony przez osoby, których nie znał, a które ku jego zdziwieniu znały jego dziadka lub brata. Koniec końców nieco zniechęcony uznał że jedyne miejsce jakie zostało mu do sprawdzenia to pokój medium. Nie bardzo kojarzył które to drzwi, wszystkie na korytarzu wyglądały tak samo, ale postanowił zaryzykować i stanął pod tymi, które mu się wydawały właściwe. Upewnił się w swoim przekonaniu w momencie gdy usłyszał jej głos, a zaraz potem odezwał się Hao. I nie spodobały mu się jego słowa, a wręcz go przeraziły. Oczywiście że umieranie nie należało do przyjemnych, ale techniki które udało im się opanować podczas Turnieju Szamanów pozwalały na nagięcie kwestii życia i śmierci. Wiedział, że na każdego nadchodzi czas, ale gdy pomyślał nad tym co powiedział Hao czuł że go wręcz zmroziło. 

Pogrzeb głowy rodziny Tao odbył się z przepychem i oczywiście z tradycjami. Wszyscy byli ubrani na biało, a drogą, którą szedł pochód za zmarłym była udekorowana licznymi lampionami oraz kadzidełkami. Do samego miejsca pochówku towarzyszyła urnie tylko najbliższa rodzina. Cicha muzyka skrzypiec została coraz bardziej zagłuszona przez bębny, aż w końcu wszystko umilkło. Wielki gong zabił siedem razy, następnie podpalono papierowe konstrukcje co miało pomóc duszy w przejściu duszy poprzez dziesięć sądów zaświata, a na samym końcu wystrzelono fajerwerki. Dopiero wówczas zakończono oficjalną część i przystąpiono do nieco bardziej luźnej, która przybrała formę zabawy. Ludzie jedli, pili, bawili się do późnych godzin nocnych.

- Anna.- zagadnął szatyn. Blondynka siedziała przy jednym ze stolików i pochłaniała kaczkę, która wybitnie jej smakowała.- Jak się czujesz?- zapytał, ale widząc jej apetyt był pewny że wszystko w porządku. Gdy usłyszał to samo co pomyślał, postanowił przyznać się o co tak naprawdę mu chodzi.  

- Słyszałem Twoją rozmowę z Hao. Myślisz że wróci?

- Był dosyć zdeterminowany by zdobyć Klejnot, więc myślę że tak.- odpowiedziała całkiem spokojnie, na co Yoh wypuścił ciężko powietrze i oparł się o krzesło zrezygnowany.- Wygląda na to że nie będziemy się nudzić.- dodała, na co on ponuro się uśmiechnął. 

- Wolę myśleć, że to ktoś z tutejszych gości…

- To nie ma znaczenia. W końcu demon pojawił się w drodze do domu. - szatyn zasępił się jeszcze bardziej o ile to było możliwe. Cała jego postawa wskazywała na to, jak bardzo nie podobało mu się to że Anna została narażona na niebezpieczeństwo. Mimo to wiedział że musi jakoś to zaakceptować. 

Przez całą drogę powrotną Yoh z Anna zawzięcie dyskutowali o obstawie dla blondynki, szatyn w końcu postawił na swoim. Amidamaru miał za zadanie pilnować medium jak i całego domostwa. Wiadomym jest, że Inn En i tak było otoczone przez duchy, jednak to samurajowi najbardziej ufał młody Asakura. Itako uważała to jednak za bezsensowne, gdyż wcale nie pchała się na drugą stronę i sama zajęła się swoją ochroną. W kilku miejscach w domu widać było zawieszone talizmany, które subtelnie miały dać znać potencjalnemu wrogowi o tym, że lepiej się tu nie zapuszczać. Jednak tak naprawdę wątpiła by ktoś miał ich atakować właśnie w domu. Mimo to Yoh był jej wdzięczny za to że wzięła na poważnie tą groźbę, która nad nimi wisiała. Gdy tylko wspomniał to co podsłuchał w Chinach pod jej drzwiami, czuł się tak jakby ktoś uderzył go prosto w przeponę a głowę włożył do wiadra pełnego z zimną wodą. 

Strach…

I teraz już wiedział, że to utrata kogoś było najgorszym co go mogło spotkać.

***

Cześć :)
Cóż myślę, że tytuł mógł nieco Was przerazić, ale starałam się opisać śmierć Ching Tao w sposób mało przygnębiający ^^. Poza tym dotyczył on również Anny i ataku na nią.
Jestem ciekawa co o tym wszystkim myślicie i jakie macie domysłu odnośnie tego kto był na tyle szalony, żeby zaatakować Itako ;)

Jako że zaczął się rok szkolny życzę wszystkim uczniom i studentom powodzenia! Nie dajcie się pokonać przez książki i sprawdziany :D