sobota, 16 lutego 2019

47. Pierwszy cios.





Miejsce od którego zaczęła było całkiem oczywiste - Aomori. Mimo że w Tokio powoli przebijało się wiosenne słońce tutaj nadal panowała zima. Rozejrzała się po dworcu, który wyglądał niezmiennie tak samo od kilku lat. Znała drogę na pamięć do swojego poprzedniego miejsca zamieszkania mimo to czasem miała wrażenie, że zgubiła się w tym gąszczu uliczek. W końcu stanęła pod drzwiami i zawahała się czy zapukać, czy wejść od razu. Wybrała pierwszą opcję i już po chwili Kino przywitała młodą medium półuśmiechem.

Wyczuwam u Ciebie zmianę.- rzekła gdy siedziały razem w pokoju. Medium położyła na stole bransoletkę z nowym nabytkiem wiedząc że to wyjaśni wiele.- Rozumiem że widziałaś się z Konohanasakuya-hime.

- Tak. I mam problem z opanowaniem klejnotu.

- Bo jest tylko jeden.- wyjaśniła pokrótce.- Potrzebujesz drugiego do utrzymania równowagi. Stanowi jego dopełnienie, jak yin i yang.- niestety ale medium spodziewała się że to nie będzie takie proste jak na pierwszy rzut oka wyglądało. Nie dość, że musiała znaleźć drugi to jeszcze klejnoty musiały być wykute z tego samego kamienia. - Lepiej go schowaj, przynajmniej dopóki nie znajdziesz drugiego. - dodała Kino przesuwając kamień w jej stronę.

Anna miała jeszcze kilka pytań, lecz wówczas kobieta ją ubiegła oznajmiając, że to był długi dzień i należałoby odpocząć. Kolacje zjadły w towarzystwie telewizora i dziwnego teleturnieju, w którym prowadzący do złudzenia przypominał Lyserga. Myśl o angliku uświadomiła ją, że zarówno on jak i Jeannie opuszczą ich szkołę niebawem, a ona jako przewodnicząca powinna wygłosić odpowiednią przemowę podczas zakończenia roku szkolnego. Jednak pobyt w Aomori był zbyt kuszący dla niej, od razu jak się tu zjawiła jej dusza jak i umysł odzyskały równowagę, której teraz tak bardzo potrzebowała.

Niedziela minęła jej na samotnych spacerach po mieście, a na poniedziałek zostawiła wycieczkę na górę Osore. Majestatyczna, jak zwykle przyprawiała o ciarki. Będąc dzieckiem nie dostrzegała tych wszystkich szczegółów, które teraz były dla niej wręcz rażące. Kopczyki z kamieni i wypłowiałe z kolorów wiatraki, które symbolizowały to miejsce nadawały mu jednocześnie unikatowej atmosfery. Spoglądając na ludzi, którzy z trudem pokonywali kamienistą drogę widziała ich strach i respekt przed tym miejscem. Byli przygnębieni po stracie bliskiej osoby i jednocześnie tak bardzo zdesperowani by uwierzyć, że ktoś będzie im w stanie pomóc. Będąc dzieckiem nie zwracała tak dużej uwagi na innych, zbyt skupiona na sobie, starała się unikać interakcji szczególnie z jej umiejętnością reishii. Jednak teraz widząc te piesze pielgrzymki do Itako i ludzi pogrążonych w smutku, zrozumiała jak wielki krok na przód zrobiła.

Wciągnęła głęboko powietrze chcąc zapamiętać ten spokój jaki jej tu towarzyszył. Być może to było dziwne, że dobrze się czuła w miejscu pełnym ekshalacji wulkanicznych i pachnącym siarką, ale ta brama piekieł sprawiała że jedyne co odczuwała to nie dusze błądzących umarłych, nie yokai, lecz harmonię. Wszystko tu miało swój porządek, ład i kolejność, a ona chciała je odzyskać w swoim życiu. Ostatnie wydarzenia wytrąciły ją z równowagi, nigdy nie była cierpliwa ale nie można powiedzieć że była porywcza i lekkomyślna. Jej tajemnica niemalże wyszła na jaw, a Hao był ostatnią osobą która powinna mieć takie informacje. W dodatku ten przeklęty sen nie chciał odpuścić, za każdym razem czuła jak rośnie jej gula w gardle. Zdawała sobie sprawę, że to było tylko jej wyobraźnia i to mocno podkolorowana, lecz niepokój pozostał.

Wieczorem ponownie zaczęła rozmowę z Kino, bowiem było kilka rzeczy które musiała wiedzieć.

Kino-sama…

- Z pewnością masz wiele pytań, ale wszystko Ci już powiedziałam.- oznajmiła staruszka. Medium spochmurniała na te wiadomości, liczyła na jakąkolwiek wskazówkę, może nawet w zbiorach ksiąg Asakurów znalazłaby jakąś wzmiankę. - Nie wiem gdzie możesz znaleźć drugi, ani nie znam nikogo kto by wiedział.- niestety Annie przychodził ktoś do głowy i nie była zadowolona z tego pomysłu. Jednak wówczas ją olśniło. Była Itako mogła przywołać dowolnego ducha, więc czemu by nie spotkać się z twórcą tej biżuterii. Kroniki cesarskie znajdowały się w muzeum w Tokio, co było równoznaczne z tym, że pobyt w Aomori dobiegł końca.

Yoh nie mając lepszego zajęcia uznał że pomoc Tamao z zakupami będzie odpowiednia. Różowowłosa zdążyła zauważyć, że między narzeczeństwem coś się stało, jednak starała się nie wdawać w dyskusje mimo że Hao usilnie ją prowokował. Obecność długowłosego ją onieśmielała, nie tylko chodziło o jego moc, tylko to w jaki sposób patrzył na człowieka, jak przewiercał wzrokiem na wskroś. Czuła wówczas że zna każdą jej myśl i sekret, a najgorsze w tym było to iż mogła mieć rację. Te chwile wytchnienia jakie miała gdy nie było go w domu, albo była poza nim sprawiały że mogła przestać chociaż na chwile się zamartwiać, tak jakby wreszcie ktoś pozwolił jej się wyprostować po całym dniu schylania.

Jednak i tym razem nie było jej dane odetchnąć, gdyż towarzyszył jej Yoh. Znali się od tylu lat i zawsze był dla niej taki miły, że nie sposób było go nie lubić. Problem polegał na tym, że uczucia jakie posiadała w stosunku do niego znacznie przekraczały pojęcie koleżeństwa, a nawet przyjaźni. Wiedziała że nie powinna pozwalać swoim myślom na swobodne galopowanie, ale serce nie sługa i nie była w stanie się powstrzymać.

Tak więc szli obok siebie, a Tamao nieco zdenerwowana wydawała się bardziej płochliwa niż zwykle. Nie wiedziała czy Yoh wie o jej tajemnicy, starała się zachowywać fair wobec Anny i nie wykorzystać tej sytuacji, ani jej nieobecności, tylko że z każdym uśmiechem chłopaka jej serce biło mocniej. Spędziła sporo czasu nie widując się z nim mimo to uczucia nie chciały wyblaknąć. Była naiwna sądząc, że wyleczy się z tego zauroczenia.

Tymczasem Pirika kolejny dzień z rzędu nie wychodziła z domu. Jun opiekowała się nią niemalże codziennie i starała przekonać do jakichkolwiek interakcji z ludźmi, lecz Usui stanowczo odmawiała. Niestety panna Tao musiała na kilka dni wyjechać, więc ten obowiązek spadł na Ren`a. Niebieskowłosa raz po raz słyszała jak z pokoju chłopaka dobiegają przekleństwa, ale starała się go ignorować. Mimo że już trochę z nimi mieszkała, nadal nie czuła się w pełni swobodnie, szczególnie teraz gdy byli tu tylko we dwoje. W końcu uznała, że jeśli zapyta Tao co się dzieje to może nieco zelży z tonu. Zapukała po czym weszła i z rękami założonymi na biodrach czekała na wyjaśnienia.

Potrzebujesz czegoś?- zapytał nie rozumiejąc jej postawy.

- To ja powinnam się zapytać co się Tobie dzieje?- odparła, pokazując na niego palcem. Szaman już miał ją zbyć niewybrednym komentarzem, ale wówczas zrozumiał, że większe korzyści może mieć z łagodniejszego zachowania.

- Mam napisać mowę na pożegnanie uczniów z wymiany.- wyznał czekając na jej reakcję. Pirika wzięła kartkę do ręki i szybko przejrzała kilka skleconych zdań.

- Brzmi jak mowa pogrzebowa… - skwitowała z powagą.- Dlaczego ty?

- Bo księżniczka Kyoyama zrobiła sobie krótkie wakacje.- odpowiedział z przekąsem. Usui coś tam zaświtało, że medium jest przewodniczącą szkoły.

- Jesteś jej zastępcą?- zapytała, na co Tao się wielce oburzył.

- Ja nie jestem niczyim zastępcą! Po prostu zostałem do tego wyznaczony.- niebieskowłosa westchnęła. Zdecydowanie musi się nauczyć odpowiednio dobierać słowa. Tymczasem Ren czuł, że ta rozmowa zbiegła na inny tor niż planował, więc postanowił to naprawić.- I w ogóle co to za krytyka?! I tak to zrobię lepiej od Ciebie.- uznał, że postawi wszystko na jedną kartę. Pirika na początku się naburmuszyła na te słowa, lecz wówczas zrozumiała co też szamanowi chodzi po głowie.

- Czy ty naprawdę myślisz, że mnie sprowokujesz?!- powiedziała groźnie.- Zapamiętaj sobie jedną rzecz… Nie jestem moim bratem!- krzyknęła mu prosto w twarz, po czym wyszła trzaskając drzwiami. Złotooki zdumiony stał w miejscu jak słup soli zastanawiając się, co się właśnie stało. Niestety nie pozostało mu nic innego, jak ponownie wrócić do wykonywanego zadania.

Była środa, gdy wróciła do Tokio. Niestety na północy Japonii zima nie ustępowała, co wywołało problemy na trakcji, a przez to i opóźnienie pociągu. Zirytowana wyszła w końcu z dusznego przedziału, starając się uspokoić. Mniej więcej w połowie podróży dosiadła się do niej matka z dzieckiem, jednak ten pięcioletni chłopczyk był istnym złem wcielonym. Biegał, skakał, płakał, zawodził, krzyczał i za nic nie chciał się uspokoić. W dodatku pociąg pękał w szwach i nie było opcji na inne miejsca, więc warunki podróży miała okropne. Kilka razy nawet zastanawiała się czy może, zupełnie przypadkiem, nie uciszyć dziecka chociaż na 5 minut. Jednak stojąc teraz na peronie zwykły gwar uliczny był jak muzyka dla jej uszu, więc nerwy trochę zelżały. Wsiadając do metra nie spodziewała się jednej rzeczy, a mianowicie że ów mały diabełek również do niego wsiądzie, zapewne mieszkając gdzieś w okolicy. Po raz kolejny musiała wysłuchiwać tych krzyków, a matka w kółko powtarzała spokojnym tonem by się uspokoił. Patrzyła z nienawiścią na dziecko odliczając po raz trzeci z 10 w dół. Jakby tego było mało obok niej stał pokaźnej postury mężczyzna, który patrzył się na nią lubieżnie, raz po raz oblizując swoje usta, kawałek dalej starszy Pan wziął sobie za cel wygłaszanie mowy odnośnie kultury młodzieży w dzisiejszych czasach, bowiem wybitnie mu się nie podobały stroje nastolatków stojących opodal i fakt, że puszczali muzykę z radia… dosyć głośno. W pewnym momencie po prostu nie wytrzymała, to wszystko ją przytłoczyło, i nie potrafiła się już dłużej powstrzymywać.

Pasażerowie najpierw poczuli lekkie drgania pojazdu, a następnie elektryka zaczęła szwankować, światła migały a każdy patrzył się na siebie niepewnie co będzie dalej. Niespodziewanie metro ostro zahamowało, powodując że część się wywróciła, jednak Anna mimo że wreszcie miała upragnioną ciszę to i tak nie czuła się lepiej. Zirytowanie zostało zastąpione przez strach, gdyż ponownie poczuła jak przepływa przez nią energia z klejnotu, mimo że leżał schowany w torbie. Chwilowa awaria minęła i metro ruszyło do przodu, a każdy ochłonął po kilku minutach. Medium czuła jak jej serce mocno bije, a w głowie delikatnie wiruje, dłonie drżały od ilości foryoku jakie przez nie przepłynęło.

Nie bój się. - usłyszała koło siebie i aż ją cofnęło gdy ujrzała jak Pan, który ją rozbierał wzrokiem, blisko stoi. Odsunęła się o tyle o ile było to możliwe, jednak mężczyzna nie ustępował.- To się czasem zdarza. Pracowałem jako elektryk i kilka razy…

- Wysiadam. - oznajmiła oschle przerywając swojemu rozmówcy.

- Oh rozumiem… nie jestem w Twoim typie.- odparł a w jego oczach błysnęła złość. - Gardzisz mną prawda?

Itako wyminęła podejrzanego, starając się przecisnąć przez tłum wychodzący przez drzwi. Widziała, że podąża za nią, ale liczyła że zgubi go w gąszczu ludzi na stacji. Po raz kolejny odetchnęła z ulga czując w płucach zimne powietrze. Wysiadła przystanek wcześniej, uznając że spacer dobrze jej zrobi jednak torba ciążyła na ramieniu i nieprzyjemnie się wżynała. Przez chwilę nawet przeszło jej przez myśl by wysłać ducha po Yoh by wyszedł naprzeciw, lecz szybko odpuściła. Przystanęła by zmienić ramie i nagle ponownie usłyszała głos mężczyzny z metra.

Nie odpowiedziałaś mi na pytanie… Gardzisz mną?!- agresywne zachowanie nie wzbudziło lęku u medium, wręcz przeciwnie. Oto nadarzyła się idealna okazja by upuścić nieco emocji. Mężczyzna ruszył na nią z zamiarem zaciągnięcia w zaułek, jednak nie spodziewał się zrównania z ziemią. Głośny plask i piekący ślad na policzku tylko go pobudził.- Niegrzeczna z Ciebie pannica. - pokiwał palcem. - Nikt Cię nie nauczył szacunku do starszych?- warknął, a na ustach błąkał się uśmiech szaleńca.

- Nie masz pojęcia kim jestem. - odpowiedziała ze spokojem.

I Vice Versa…- odparł. Jego twarz przybrała demoniczny wyraz, a oczy zaszły białkami by następnie przybrać czarny odcień, z kolei głos zdecydowanie nie brzmiał jak z tego świata. 

Medium poczuła jak jej korale wibrują i jarzą się delikatnym światłem, wszystko wskazywało na to że demon przybrał postać zwykłego człowieka. Wiedziała że jest on niższej rangi niż poprzedni przeciwnik, ale zastanawiające było skąd się wziął.- Oddaj mi błyskotkę, a nic Ci nie zrobię.- zażądał.

Z początku medium nie zrozumiała o co chodzi, ale po chwili ją olśniło. Przytuliła mocniej torbę do siebie, drugą ręką wyciągając korale. Wezwała Zenki i Goki by zajęły się demonem a sama rozpoczęła mantrę wypędzania. Musiała kontrolować swoją moc, pamiętała co się stało w pokoju Kasumi, a tym razem chciała uzyskać informacje po co demonowi klejnot. Kiedy rytułał dobiegał końca, przeciwnik zaczął się szarpać i wyrywać co skutkowało wyłamaną ręką. Sięgnął do Anny łapiąc ją za gardło, tym samym wybudzając z transu i uniemożliwiło kontynuacje rytuału. Palce zaciskały się coraz mocniej, a blondynka ledwo łapała resztki powietrza, wówczas Zenki ponownie złapał swoją ofiarę, jednak najwyraźniej mężczyzna nie czuł bólu, a demon miał tylko za zadanie odzyskanie klejnotu wszelkimi środkami. Skupiła się na mocy Yasakani-no-magatama licząc że zadziało to tak jak w metrze i uda się przekierować jego moc w przeciwnika. Poczuła ciarki u dołu pleców, rozprzestrzeniające się do góry, aż w końcu ujrzała na jej dłoniach świecące pnącza. Skierowała ostatkiem siły ręce na mężczyznę, po czym zamknęła oczy wiedząc co się wydarzy. Poczuła jak ciepła ciecz ją ochlapuje, ale jednocześnie powietrze ponownie wypełnia jej płuca. Upadła na kolana kaszląc ciężko, czuła w ustach posmak brei demona, a przed nią leżało rozbite na kawałki ciało. Odwróciła wzrok, czując że  żołądek chce zwrócić swoją zawartość. Musiała się pozbyć zarówno ciała jak i mazi z siebie, i to jak najszybciej. W końcu lada moment ktoś mógł się tu pojawić, a wyjaśnienie czegokolwiek byłoby bardzo kłopotliwe.

Dzisiejszy trening szatyna przedłużył się o niemal godzinę. Najpierw trener wygłosił monolog o jego braku koncentracji i licznych błędach, a kiedy zauważył że szatyn nie reaguje na jego wypowiedź, uznał że bieganie przez pół godziny dobrze mu zrobi. Jednak nie bez powodu tak się właśnie zachowywał, kompletnie nie mógł się dzisiaj na niczym skupić a wszystko przez to dziwne uczucie niepokoju. Cały czas miał wrażenie, że coś się wydarzy aż się zastanawiał czy nie popadł w paranoję. Naturalnie jego starszy brat czując się w obowiązku wymyślał różne dziwne scenariusze przypominające apokalipsę. Po skończonych zajęciach włóczył się po mieście starając zagłuszyć tą niepewność, aż skończył w swoim ulubionym miejscu koło pomnika Amidamaru. Dopiero wówczas zaznał chwili spokoju i wyciszenia, jednak nie na długo. Przeszedł go dreszcz, a jego zmysł szamana podpowiadał że ktoś ma kłopoty.

Kiedy wszedł do domu zobaczył tuż pod drzwiami porzuconą torbę, która należała do jego narzeczonej. Anna nigdy nie była bałaganiarą, ale nie to wzbudziło zainteresowanie u Yoh. Ciemne plamy zarówno na materiale jak i na podłodze ciągnęły się przez korytarz, aż po schodach. Wówczas zauważył snop światła padający z przymkniętych drzwi od łazienki oraz szum wody.

Anna? - wyszeptał niepewnie, po czym zajrzał do pomieszczenia. Ujrzał ją przy umywalce gwałtownie ochlapującą swoją twarz, z której ściekała zabarwiona woda. - Co się stało?- zapytał zaniepokojony, co spowodowało że Itako obróciła się do chłopaka. Ruszył w jej stronę przerażony jej wyglądem, nigdy by nie pomyślał że zobaczy ją w takim wydaniu. Złapał twarz w dłonie by się upewnić, w jakim jest stanie.

- Nic!- wychrypiała, po czym powtórzyła to samo ale już ciszej i dużo spokojniej. Wpatrywał się w te duże orzechowe oczy, a strach powoli z niego uchodził. - Nic mi nie jest…- dodała jeszcze, chociaż czuła że to kłamstwo. Gardło bolało ją niemiłosiernie i wiedziała, że ślady po duszeniu będą się pięknie prezentować przez kilka dni. Jakby wyczuł niepewność w jej głosie i spojrzał na szyję. Na początku myślała, że będzie miał jej za złe, szczególnie że widziała jak zmienia się jego wyraz twarzy na wściekły, jednak jak zwykle ją zadziwił. Przytulił ją do siebie, i dopiero wówczas ta cała sytuacja do niej dotarła. Wcześniej działała instynktownie, wręcz automatycznie stanowczo odgradzając od siebie wszelkie uczucia.

- Będziesz brudny.- powiedziała w końcu. Yoh westchnął i odsunął się od narzeczonej, w istocie jego koszulka była poplamiona, a dłonie lepkie. Wyczekiwał na słowo wyjaśnienia, z jednej strony wiadomość, że Anna nie jest ranna była bardzo dobra, lecz jednocześnie chciał wiedzieć co się wydarzyło. Medium odchrząknęła czując drapanie w gardle, żachnęła się w myślach że kiedy mogła mówić to uparcie milczała, a teraz zapewne przez kilka dni ledwo będzie w stanie wypowiedzieć kilka słów.

- Przyniosę Ci czyste ubranie.- oznajmił Yoh, myjąc ręce.

Wchodząc do pokoju, uświadomił sobie jak dawno w nim był. Mimo jej nieobecności kwiatowy zapach perfum nadal unosił się w powietrzu, a książki leżały rozrzucone na biurku wraz z otwartym zeszytem. Chociaż już tyle czasu mieszkali ze sobą nie miał pojęcia gdzie Anna trzyma ubrania, więc zajęło mu to dłużej niż się spodziewał. Kiedy wrócił do łazienki medium przyglądała się w lustrze swojej szyi z dość niepewną miną. To naprawdę było dla niego trudne, powinien ją chronić, szczególnie że przeczuwał, że coś się wydarzy. Odłożył ubrania i wyszedł szybko czując, że narasta w nim frustracja. Musiał się na czymś skupić, by przestać myśleć o fakcie że jego narzeczona była duszona. Znalazł duży worek do którego włożył jej wybrudzony płaszcz, szalik i swoją koszulkę, umył podłogę a torbę zaniósł do pokoju. Był zniecierpliwiony czekaniem na nią, szczególnie że wsiąknęła już tam na dobre pół godziny. Wiedział, że nie powinien przeszkadzać, że prywatność powinna zostać zachowana jednak najzwyczajniej w świecie nie mógł spuścić ją z oczu. Po raz kolejny tego dnia przeczucie się sprawdziło.

Itako z ulgą poczuła jak jej włosy przestają się lepić i przyjemny zapach mydła niweluje ten drugi, przypominający siarkę. Niestety spokój ducha nie zawitał na długo gdyż jak tylko zamknęła oczy znów widziała jak demon rozpada się tuż przed nią. Widziała wiele w swoim krótkim życiu, i równie wiele przeszła, koniec końców była nawet w piekle jednak dzisiejsze wydarzenie to było po prostu za dużo. Najpierw poczuła ostry ból głowy, który sprawił że ją zamroczyło a później jak co raz bardziej odpływa.

***
Hej!
Przepraszam że kończę w takim momencie, ale jakoś trzeb przykuć uwagę ;)
Nawet nie wiecie ile mi radości sprawił ten rozdział, chociaż ta część o upierdliwym chłopczyku w metrze była oparta na faktach -.-'

Jestem ciekawa co myślicie o klejnocie i jakie są Wasze przypuszczenia co do jego przeznaczenia. 

Poza tym dziękuje serdecznie za te cudowne komentarze! Jesteście niesamowici i dajcie mi niezłego kopa za każdym razem gdy czytam, że podobają Wam się moje wypociny :D 

Bardzo bym chciała obiecać, że nie będziecie musieli długo czekać z nową częścią, ale po prostu nie wiem co będzie ^^ Postaram się długo nie zwlekać!

Pozdrawiam ;*