piątek, 26 lutego 2016

4. Życzenie.



W pewien czwartkowy poranek Horo Horo obudził się z przekonaniem, że zapomniał o czymś istotnym. Jednak zaraz to uczucie zostało zignorowane na rzecz czegoś istotniejszego, a mianowicie odczuwania głodu po długim spaniu. Zupełnie zignorował Tamao w kuchni i dopiero, gdy najadł się do syta zrozumiał, że wizjonerka nie mieszka z nimi.
- Co tu robisz?
- Ohayo Usui-san.- uśmiechnęła się nieco zarumieniona.- Przygotowuje tort dla Yoh-sama i Hao-sama.
- Hę? Tort?- to była jedyna wartościowa informacja jaką zakodował niebieskooki.
- Zapomniałeś? Dzisiaj jest 12 maja, urodziny
- O nie!- przerwał jej.
- Co to za krzyki od rana?- do kuchni weszła Anna.- Tamao możesz spokojnie zająć się tortem, bliźniaki mają zakaz wstępu do kuchni.
- Hai!- ucieszyła się różowowłosa.
- Jesteś pewna, że nie będziesz miała problemów w szkole z nieobecnością?
- Nie, wszystko jest już ustalone.
Tamao została  w Izumo by kontynuować naukę u Asakurów, jednocześnie uczęszczała tam do gimnazjum. Wkrótce wszyscy doprowadzili się do stanu używalności i wyszli na zajęcia. Oczywiście fanklub bliźniaków czekał z ogromnym transparentem na dziedzińcu szkoły, po czym gdy tylko zobaczyły bliźniaków zaczęły śpiewać donośnym chórem „Sto lat” a na koniec wręczyły im po małej tarcie z owocami z wbitą świeczką. Patrząc na to wszystko Horokeu stawał się co raz bardziej załamany, że zapomniał o tym dniu. Jakby nie patrząc byli dobrymi przyjaciółmi już od kilku lat, ponad to mieszkał u nich.

- Więc moja droga Anno, przygotowałaś dla nas coś równie spektakularnego?- zapytał się nie kto inny jak Hao. Itako dała już sobie spokój z besztaniem go za „moja droga”, gdyż szatyn czerpał z tego satysfakcje, a tego nie chciała mu dawać.
- Niestety muszę Cię zmartwić, nie będę stała z plakatem i robiła z siebie idiotkę.
- Jesteś taka nie miła.- odparł z wrednym uśmiechem.
- Hao.- zaczęła poważnie.- Są to wasze pierwsze wspólne urodziny i Yoh bardzo z tego powodu się cieszy. Myślę, że doskonale zdajesz sobie sprawę jak bardzo mu zależy na Tobie, więc przysięgam jeśli zrobisz coś nie tak, sprawię by Twoje życie stało się piekłem. – tym pozytywnym akcentem medium zakończyła rozmowę i udała się do klasy. Tymczasem szatyn odprowadził ją wzorkiem, analizując jednocześnie to co powiedziała.

Na przerwie śniadaniowej długowłosy zrobił coś czego jeszcze do tej pory nie widzieli uczniowie klasy 1b, a mianowicie przesunął swoją ławkę do stolika Yoh, po czym wyciągnął swoje obento. Młodszy z braci przyglądał się temu niecodziennemu widokowi z lekkim zdziwieniem, po czym w ciszy jadł posiłek zerkając tylko ukradkiem na swojego towarzysza.
- Więc Yoh… co byś chciał dostać?- zapytał w końcu Hao.
- Dostać?
- Masz dzisiaj urodziny.- odparł z lekkim zażenowaniem.
- Um… ty też masz.- odpowiedział inteligentnie,zaskoczony całą sytuacją.
- Tak, i wiem że masz dla mnie prezent z tej okazji, więc?- długowłosy starał się być cierpliwy, lecz po jego głosie dało się wyczuć nutkę zirytowania.
- Sam nie wiem… może dasz mi spisać zadanie z matmy?- zachichotał Yoh, jednak widać po nim było że jest spięty.
- Nie pomagasz mi… Poza tym Anna całkiem dobrze sobie radzi z matematyki, poproś ją.
- Ale ja naprawdę nie wiem.
- Słuchaj, możesz mi powiedzieć, albo dowiem się tego swoim sposobem.- rzekł już całkiem zniecierpliwiony.
- Uh… - krótkowłosy miał mieszane uczucia. W końcu jakby nie patrzeć siedział przed nim król szamanów, mógł go poprosić właściwie o wszystko, nawet jeśli dotyczyło by to kogoś kto nie żyje, a z kim chciał się zobaczyć już od dawna…
- Nie mam wpływu na Matamune.- powiedział twardo Hao i widać było że jemu też nie jest to na rękę. Do głowy Yoh zaczęły napływać wspomnienia związane z nekomantą, włącznie z historią jaką mu opowiedział o Wielkim Asakurze. Ciekawe jaki wtedy był? Jaki był jako dziecko?
-Yoh skup się.- westchnął długowłosy.
- Spędźmy razem jeden dzień jak rodzeństwo.
Nie wiadomo, kto był bardziej zdziwiony. Yoh, który najpierw powiedział, potem pomyślał, czy też Hao, który nigdy nie sądził że usłyszy coś takiego od swojego sobowtóra. Niespodziewanie król szamanów wybuchnął szczerym śmiechem.
- Dobrze niech będzie.- odparł nadal rozbawiony. Młodszemu bliźniakowi nie pozostało nic innego jak się cieszyć.

Dla Anny ten dzień nie był tak szczęśliwy jak dla jej narzeczonego. Nie dość, że poplamiła marynarkę, została zawalona robotą przez samorząd, musiała oglądać jak na każdym kroku Yoh dostaje jakieś drobiazgi od swoich wielbicielek to jeszcze wszystko wskazywało na to że po południu przyjdzie burza, a ona nie wzięła parasolki. Puki co nikt nie wszedł jej w drogę by się na nim wyżyła, lecz niewiele brakowało, a automat z kawą, który ją wcześniej poplamił, skończyłby na złomie (obecnie wisiała na nim karteczka ‘awaria’). Kątem oka zerkała jak kolejna dziewczyna wiesza się na długowłosym i proponuje mu wyjście po lekcjach do kawiarni. Oczywiście Hao z gracją odmawia, na co dziewczyna się focha, lecz zaraz jej to zostaje wynagrodzone obietnicą, pójścia do kina. Blondynka pokręciła głową z politowaniem, po czym zrobiła kilka kroków przed siebie i jakby miała deja vu. Tym razem to na szyi krótkowłosego bliźniaka uczepiła się jakaś rudowłosa małpa. Już miała ruszyć by ją zrzucić, jednak się zatrzymała. W końcu Yoh też powinien ją od siebie odepchnąć. Tymczasem szatyn zaśmiał się z jej żartu i nie robił sobie nic z tego, że stała tak blisko. Co gorsza wręczyła mu prezent… ten sam który miała dla niego Anna. Ta sama najnowsza płyta Boblove, którą kupiła już dwa tygodnie temu i którą tak skutecznie chowała w szafce z bluzkami. Była wściekła, niesamowicie wkurzona i sfrustrowana. Odkąd tylko wyszła ta płyta czekała na jego urodziny a tymczasem ta wredna, brzydka, głupia…
Odwróciła się na pięcie. Nie spojrzała za siebie. W tym momencie nie czuła się nawet zobowiązana do pojawienia się na przyjęciu. 
- Kyoyama-san!- usłyszała. Podbiegł do niej chłopak, z tego co kojarzyła to był z jej klasy. Wysoki blondyn z niebieskimi oczami i olśniewająco białymi zębami. Uśmiechnął się do niej ciepło, lecz gdy tylko spojrzał jak zdenerwowana jest, mina mu zrzedła.- Chyba przyszedłem nie w porę.- powiedział bardziej do siebie niż do Itako.
- Jak już mnie zatrzymałeś to powiedz co chcesz.- odpowiedziała szorstko.
- To nic ważnego, naprawdę.- pokręcił głową.- Ale wiesz co… zawsze jak jestem wściekły to biorę dwa głębokie oddechy i jem czekoladkę. Czekaj, czekaj chyba jakąś jedną mam przy sobie….- zaczął szukać po kieszeniach, tymczasem dziewczyna tylko wywróciła oczami i już miała odejść gdy przed jej nosem pojawiła się pralinka.- Powiedz AAAA….- zażartował.
- Nani?!- odparła zirytowana. I o dziwo w ciągu tego krótkiego słowa zdążył jej wepchnąć słodycz do ust, po czym jak gdyby nigdy nic pogłaskał ją po głowię i ponownie się szczerze uśmiechnął.- Widzisz, już Ci lepiej.- dodał jeszcze i poszedł w kierunku klasy. Całej sytuacji przypatrywały się 4 osoby. Bliźniaki z uwieszonymi na sobie dziewczynami, które całą uwagę skupiały na swoich wybrankach, oraz inne dwie panie, które ciskały teraz w Annę gromami z oczu.
- Nie dość że trzyma dla siebie bliźniaków to jeszcze Daisuke-kun!
- Na trzy fronty!
Miała tego serdecznie dość. Gdy miała chwile czasu załatwiała sprawy dla samorządu albo ewentualnie zamieniła dwa słowa z Kasumi. Już więcej rozmawiała z Ren`em niż ze swoim przyszłym mężem czy też szwagrem. Nawet z Mantą… Czuła że jeszcze chwilę, a eksploduje, zrobi komuś krzywkę albo coś zniszczy. Padło na Hao.
- Moja droga An…- nie dokończył. Precyzyjnie wymierzone uderzenie piekło go na lewym policzku.
- Powiedziałam nie nazywaj mnie „Moją drogą Anna”. Jesteś głuchy czy taki głupi, że tego nie rozumiesz?!- wrzasnęła. Na korytarzu zapanowała cisza. Nawet fanklub zamilkł i wpatrywał się z niepokojem w medium.
- A jak jeszcze raz usłyszę, że flirtuje z bliźniakami, albo działam na dwa czy tam trzy fronty to przysięgam… ZABIJĘ!- dodała jeszcze głośniej.

Tak jak przewidziała popołudniu się rozpadało na całego i nie wiedząc co zrobić stała przy wyjściu z budynku licząc na cud. Reszta chłopaków miała zajęcia z kenjutsu, a ona na szczęście zrobiła już robotę papierkową dla samorządu. Owym cudem okazał się starszy o rok chłopak. Czarne włosy sterczały mu na wszystkie strony, a jasne oczy niesamowicie kontrastowały z pojedynczymi pasmami zalegającymi na twarzy. Rozłożył przed nią parasolkę po czym melodyjnym głosem zapytał:
- Odprowadzić Cię?
Niesamowite uczucie napłynęło do Anny. Czuła jego wielki smutek i przygnębienie, których za nic nie umiał ukryć. Miała wrażenie, że jakby się tylko postarała to jego umysł stał przed nią otworem, tak bardzo był zobojętniały na wszystko. Więc dlaczego…
- Mieszkamy blisko siebie. – odparł jakby wiedząc skąd ta niepewność. Blondynka tylko przytaknęła i bez słowa szli ulicami pod jednym parasolem. Nie znała go, nawet nie kojarzyła, a jednak potrafiła mu zaufać. Jakimś cudem ten chłopak wydawał jej się bliski. Gdy dotarli pod bramę domu chłopak skinął tylko na nią po czym się oddalił bez słowa. Można było to nazwać zwykłą ludzką uprzejmością, lecz medium odczuwała coś poza tym.


Dwie godziny później zjawiła się cała ekipa. Tamao postarała się i cały stół był suto zastawiony różnymi daniami. Fakt faktem Ryu, który również wpadł w odwiedziny razem z Beznadziejnymi, nieco pomógł. Odśpiewano solenizantom sto lat i wręczono prezenty. Hao dostał odżywki od włosów, nowy dres, kubek z napisem „#1Hao”, zegarek oraz stary pergamin. Spojrzał na blondynkę zastanawiając się czy nie jest to aby jakieś zaklęcie, lecz ona popatrzyła się na niego krzywo i pokiwała głową z politowaniem. Rozwinął i ujrzał coś czego nie widział od ponad 1000 lat.
- Gdzie… ale…- zamilkł. Przed nim pojawił się Yoh oraz Asanoha.
- Nie było łatwo, ale udało nam się.- powiedział młodszy brat z ciepłym uśmiechem.
- Arigato.- wyszeptał długowłosy wpatrzony w obrazek. Był to portret jego matki, z pierwszego wcielenia. Hao był pewny, że zniszczył się wśród ruin domu, właściwie był pewny że wszystko uległo zniszczeniu więc nawet tam nie wracał. Z sentymentem w oczach i ogromną ostrożnością zwinął go z powrotem w rulon, i spojrzał z miłością na swoją matkę.
Yoh z kolei również dostał kubek, który właściwie stanowił dopełnienie do kubka Hao „#2Yoh”, bezprzewodowe słuchawki oczywiście pomarańczowe, radio budzik w postaci pomarańczy oraz płytę.
- Wiem, że już taką masz, ale nie będę kupować nowego prezentu bo jakaś ruda małpa też ci to dała.- odparła Anna nieco naburmuszona.
- Arigato Anna!- ucieszył się, nie zważając na to co powiedziała.
Ren z Mantą wykazali się dość drogim gestem w postaci x-box wraz z opcją kinect, ale tu spojrzenie na Annę, która stwierdziła ze to doskonały sposób na ćwiczenie w czasie deszczowych dni. Oczywiście w pakiecie dali kilka gier i tym sposobem reszta popołudnia minęła im na testowaniu owego prezentu. W końcu gdy na stole nie został już okruch, a medium zarządziła że dość tego siedzenia przed telewizorem, zdecydowali się na spacer. Cała grupa szła milcząc ulicami Tokio. Słońce już dawno zaszło, a na niebie próbowały przebijać się pojedyncze gwiazdy, lecz skutecznie je zasłaniała poświata od lamp. Mijali ludzi, którzy spieszyli się nie wiadomo dokąd, tłum ludzi który zważał tylko na siebie, nie przepraszali gdy kogoś potrącali, nie kwapili się by wyrzucić śmieć do kosza, mijali bez słowa ani nawet spojrzenia głodnych i bezdomnych. Hao nie musiał nic mówić, czuł że widzą to co on i że po części się z nim zgadzają, ale czuł też że było coś co ich blokowało przed całkowitym poparciem. Ren wspominał podróż do Chin i jakąś babcie w pociągu, Horokeu o niedźwiedziu, Anna o Kino, Tamao o Mikihsie. Każdy myślał o kimś, kto im w jakiś sposób pomógł. Jednak nie minęła chwila jak myśli każdego z obecnych dotyczyły krótkowłosego szatyna. To było niesamowite jak dzięki jego beztrosce i dobremu sercu każdy się zmienił. Był jak pozytywny magnes, przyciągał do siebie wszystkich… również Króla Szamanów.

***
I tymże łapiącym za serce fragmentem pragnę zakończyć 4 część.
Trochę patetycznie się nam zrobiło, co? No ale raz na jakiś czas można :D Mam nadzieje, że nie zraziłam was tym, gdyż każdy kto czytał manga, a nawet oglądał anime potrafił to zauważyć, a niektóre rzeczy lepiej pozostawić ukryte między wierszami, niż na siłę wywlekać.
W każdym razie małymi krokami nadchodzi wiosna (nie żeby bazie mi nie kwitły za oknem, albo przebiśniegi...) a więc i nowy semestr, niestety ferie się skończyły i pora wracać do zajęć :( mam nadzieje że wam to lepiej wychodzi niż mi ^^ Wszystkim życzę powodzenia!
Pozdrawiam :)