poniedziałek, 6 grudnia 2021

One-shot #9





Trzecie piętro odznaczało się dwoma kwestiami - salą dla samorządu szkolnego oraz makietą szkoły za którą była rozpostarta kotara z pięknym widokiem. Widok ten oczywiście nie miał nic wspólnego z rzeczywistym położeniem szkoły, a wręcz został tam postawiony by zasłonić to co prezentowało się za oknami. 

Trzecie piętro charakteryzowało się również tym, że przebywało na nim mało osób, w wyniku czego miejsce to upodobały sobie pary. Dużo zakątków, często nieoświetlonych, sprawiało że atmosfera robiła się wręcz intymna, a już w szczególności przestrzeń pomiędzy kotarą a oknami.

Anna jak co wtorek zmierzała do sali, w której z pozostałymi z samorządu omawiali najważniejsze kwestie. Skoncentrowana na swoich myślach, usłyszała rozmowę a jej wzrok od razu padł na zasłonę. Nie raz nakryła tam uczniów, chociaż po ostatnim widoku jaki zastała, wolała ignorować dźwięki dochodzące z korytarzy lub innych zakamarków trzeciego piętra. 

Niestety nie mogła tego zrobić tym razem. Serce jej przyspieszyło gdy wychwyciła imię swojego narzeczonego, w ustach zrobiło sucho jak zrozumiała że ktoś wyznaje mu swoje uczucia, a w żołądku zawiązał supeł gdy wreszcie usłyszała jego głos.

Czuła że wrosła w ziemię, jednocześnie chciała uciec jak i wparować tam by przerwać tą sytuacje. Stała tak długo, aż para postanowiła w końcu wyłonić się. Jej myśli pędziły w szaleńczym tempie analizując to co się przed chwilą wydarzyło, a wyobraźnia podpowiadała obrazy których nie chciała widzieć. 

Zupełnie nie zwróciła uwagi na dziewczynę, która ewidentnie nie była zadowolona. Zamiast tego po prostu wpatrywała się w szatyna. Tym razem nie umiała przybrać pokerowej twarzy, nie potrafiła stać się Królową Lodu, jak na nią czasem mawiano. Wiedziała, że wszystko po niej widać, każdą emocję która nią targała, uczucia które starała się skrywać, a już z pewnością przejęcie że to właśnie on tam stał. 

W końcu zmusiła się by przenieść wzrok na drugą osobę, którą okazała się być jej zastępczyni. Nie przyjaźniła się z nią, ale ceniła za dobre zorganizowanie. Nigdy właściwie nie zwróciła uwagi dlaczego często z taką łatwością dziewczyna załatwia sprawy, które jej sprawiały problem, ale teraz do niej dotarło że mogło mieć to coś wspólnego z jej ponadprzeciętną urodą. Młodsza koleżanka była naprawdę piękna, a Anna nagle poczuła się jako ta gorsza. 

Nie chcąc dłużej być trzecim kołem ruszyła do salki gdzie miało odbyć się spotkanie. Naprawdę starała się skupić na tym co mówi, poruszyć te kwestie które zaplanowała, ale była tak bardzo przejęta, że po prostu oddała pałeczkę komuś innemu. Unikała spoglądania na swoją zastępczynię, ale mogłaby przysiąc, że ta wpatruje się w nią z satysfakcją.

Ociągała się jak mogła ze spakowaniem jednej teczki, tak by wyjść ostatnia. Gdy w końcu wszyscy opuścili pomieszczenie usiadła z powrotem na krześle i schowała twarz w dłonie. Nie chciała wracać do domu, musiała to przemyśleć i jakoś sobie poukładać, a na razie w jej głowie panował istny chaos. 

Yoh jednak miał inne plany. Wszedł do środka, ale w tym miejscu jego odwaga się skończyła. Jak zawsze zresztą gdy chodziło o jego narzeczoną. Oboje nie byli dobrzy w okazywaniu sobie uczuć, Anna świetnie je skrywała a Asakura próbował ignorować. Trzymanie się na dystans było po prostu bezpieczną opcją, w końcu nigdy nie wiadomo kiedy sytuacja zrobi się na tyle nieprzyjemna że w ruch pójdzie sierpowy. 

- Przyszedłem wyjaśnić… tamto. - w zasadzie nawet nie wiedział jak to nazwać. 

- Nie ma co wyjaśniać. - rzuciła oschle medium, zupełnie nie gotowa by rozmawiać o sytuacji sprzed pół godziny. 

- Wydajesz się przejęta.- Yoh czuł, że nie ważne co odpowie dziewczyna, musi się usprawiedliwić.

- Byłam po prostu zaskoczona. - odparła licząc, że to zamknie temat. Jednak Asakura również był zdziwiony, gdy młodsza koleżanka poprosiła go o pójście za nią, a gdy tak szli we dwoje nagle zrozumiał że zmierzają na trzecie piętro. Nie był zbyt ochoczy by schować się za kotarę, wiedział co się dzieje na trzecim piętrze, nie raz słyszał historię jego kolegów o podbojach miłosnych. Mimo to pozwolił jej na to, ciągle się łudząc że chodzi o coś innego. Niestety nie chodziło. 

- Wiem ja to wyglądało, ale…

- Nie musisz się tłumaczyć, - przerwała medium. Bała się tego co usłyszy za chwilę, tych argumentów które przemawiają za tym że chce być z inną. Udało jej się jednak dojść do jednego wniosku przez ten czas, ale nie wiedziała jeszcze jak mu to przekazać. 

To czego Yoh nauczył się mieszkając z Anną przez te kilka lat, było to że nie zawsze to co mówiła szło w parze z tym co czuła. Wolała się wycofać gdy sytuacja robiła się dla niej niekomfortowa, a ta właśnie taka była. Jednak tym razem chciał za wszelką cenę dopiąć swego, czuł wyrzuty sumienia, które zaczynały go palić od wewnątrz. 

- To w takim razie wracamy do domu. - oznajmił. Tym razem rozegra to na własnych zasadach. Wiedział, że to co zobaczył na jej twarzy gdy wyszedł zza kotary nie było tylko szokiem. 

Ta rozkazująca nuta w jego głowie sprawiła, że Anna z rozdygotanej zmieniła się we wściekłą. Zmierzyła go nienawistnym spojrzeniem i warknęła w jego stronę coś co brzmiało jak “Dobra!”. Te 15 minut marszu wcale jej nie uspokoiło, nakręcala się, tworząc scenariusze tego co mu wygarnie gdy w końcu znajdą się w domu. Jednak gdy przekroczyli próg Inn En, całe to negatywne uczucie wyparowało z niej. 

- Czy teraz możemy porozmawiać?- zapytał się Yoh, licząc że ten krótki spacer nieco ją uspokoił.

- Nie.- odpowiedziała. Mimo złości, nadal nie chciała wracać do tego co widziała. Ruszyła do swojego pokoju, jednak słowa Yoh ją powstrzymały. 

- Jak chcesz, ale ja i tak będę mówić. Czy to będzie przez drzwi czy twarzą w twarz nie robi mi różnicy. 

- Miejmy to w takim razie za sobą. - zebrała całą odwagę by oderwać ten plaster. Zeszła te kilka stopni ze schodów, tak by stanąć na przeciwko niego. Yoh odetchnął z ulgą, chociaż po chwili ponownie zaczął się stresować gdyż czekała go ta trudniejsza część.

- Chciałem Cię przeprosić. - zaczął.- Nie zamierzałem sprawić Ci przykrości. Anna znam Cię, jak nikt inny i umiem rozróżnić kiedy jesteś zaskoczona, a kiedy smutna. Naprawdę nie chciałem żebyś to zobaczyła…

- Przestań!- wrzasnęła nie powstrzymując już swoich emocji. - Przygotowałeś jakieś cholerne przemówienie żeby się usprawiedliwić! Nie chciałeś żebym to widziała, żebyście mogli się po cichu spotykać?! Szacunek Yoh! Tyle od Ciebie wymagałam, żebyś po prostu mnie szanował, a nie chował po kątach z inną! Wygląda na to że mieliście szczęście bo teraz możesz się wreszcie uwolnić ode mnie oficjalnie! No dalej zadzwoń do Izumo, pochwal się że kończysz to narzeczeństwo! - Chwyciła za słuchawkę od telefonu. - A może mam za Ciebie wybrać numer?!

Yoh był w tak ogromnym szoku jej wybuchu że po prostu stał w miejscu wpatrując się w Itako. To była furia jakiej u niej jeszcze nie widział, nie sądził że zamiast się wytłumaczyć to pogrąży się jeszcze bardziej. Dopiero kiedy pierwsza łza spłynęła po jej policzku otrząsnął się żeby coś powiedzieć.

- Szanuje Cię. - wydukał pierwszą rzecz jaka mu przyszła na myśl. - I nie zamierzałem chować się po kątach z nikim, a już na pewno nie będę dzwonić do Izumo o końcu narzeczeństwa.- podszedł bliżej, by wyciągnąć z jej dłoni słuchawkę. - Chyba że ty będziesz tego chciała. - dokończył nadal nie puszczając jej ręki. Widząc, że niewiele zdziałał postanowił raz jeszcze wyjaśnić.- Nie chciałem żebyś to widziała, bo wiedziałem że się zdenerwujesz, a nie dlatego że chciałem wdać się w jakiś romans w tajemnicy przed Tobą. - wyrzucił na jednym wdechu. - Nie spodziewałem się, że wyzna mi swoje uczucia! 

- Nie kłam! Zaciągnęła Cię na to trzecie piętro, które jest jakimś przytułkiem dla napalonych nastolatków. 

- Ok, ok! Domyślałem się o co może chodzić. Ale nie mam wpływu na to co do mnie czuje! Poza tym Anna przecież jej odmówiłem! 

Zaniemówiła. 

Była tak bardzo zaaferowana tym że nakryła go w takim miejscu z inną dziewczyną, że z góry założyła że chce ją dla niej zostawić. Gdy tylko usłyszała jak Yoh wypowiada “Dziękuje że mi to powiedziałaś…” wyłączyła się zupełnie. 

Yoh poczuł przyjemnie ciepło rozlewające się wewnątrz niego, z całej tej sytuacji było jasne że Annie na nim zależało, że tak właściwie to była o niego zazdrosna. Posłał jej ciepły uśmiech, a następnie zrobił rzecz na którą zapewne by się nie odważył gdyby nie szok jaki wywołał u blondynki. Przytulił ją do siebie, opierając głowę na jej własnej. 

W pierwszej chwili zesztywniała, ale nie zajęło jej długo by się zrelaksować. Westchnęła w jego klatkę piersiową i opuściła ramiona w geście ulgi, aż w końcu oplotła go rękami. Stali tak przez chwilę, aż w końcu Yoh lekko się odchylił.

- Będzie nam wygodniej na fotelu.- powiedział nadal się uśmiechając. Usiadł na wygodnym meblu ciągnąc Itako za sobą, tak że znalazła się na jego kolanach. Bez chwili zastanowienia przytulił ją jedną ręką, w ten sposób że jej głowa spoczęła w zagłębieniu szyi, a druga dłoń przytrzymywała za łydki. 

To było dla nich kojące uczucie, za którym nawet nie wiedzieli że tęsknią. Nie była to już tylko kwestia bliskości drugiej osoby, ale po prostu tego jak bardzo zaniedbali ich relację. Oboje nie pamiętali kiedy ostatnio spędzali czas we dwoje. 

Medium była pewna, że będzie odczuwać pewien rodzaj skrępowania przy tak bliskim kontakcie, ale nigdy w swoich snach nie przypuszczała by że będzie się tak bardzo mylić. To tak jakby byli dopasowani niczym puzzle, zupełnie bez żadnego analizowania czy powinna, czy tak wypada, zaczęła się po prostu bawić guzikiem jego koszuli. Yoh tymczasem gładził jej łydkę sunąc palcami w górę i w dół, niczym w pocieszającym geście. 

- Czujesz się już lepiej?- zapytał po jakimś czasie.

- Czuję się głupio. - odparła zgodnie z prawdą. 

- Ja też zrobiłem coś głupiego. - przyznał się po kilku sekundach ciszy.- Chociaż nie mogę powiedzieć, że żałuje. - uśmiechnął się sam do siebie. 

- Chciałam powiedzieć, że nie raz zrobiłeś coś głupiego, ale chyba masz na myśli konkretną sytuację.- skomentowała uszczypliwie.

- Ah… jest i prawdziwa Anna. Teraz jestem już pewien, że wracasz do siebie. - odpowiedział z wyczuwanym zadowoleniem. - Ale tak masz rację. Powiedzmy, że Yosuke miał ciężki trening ostatnio.

- Mam nadzieję, że nie tylko trening…- powiedziała bardziej do siebie niż do szatyna. Nie cierpiała tego faceta. Był zarozumiały i wulgarny, czym imponował swoim kolegom, a płeć piękna jadła mu z ręki ze względu na bardzo przystojną twarz i dobrze zbudowane ciało, które zdecydowanie odznaczało się pod mundurkiem.

- Chyba zalazłaś mu za skórę. Już w szatni strasznie się na Ciebie wściekał.

- Zepsułam mu plany na długą przerwę. - wyjaśniła. - Co mówił? Może zbyt lekko go potraktowałam.- dopytywała. 

- Dostał od Ciebie, a potem jeszcze ode mnie. Przypomniało mi się kilka sztuczek, które kiedyś mi Amidamaru pokazał i Yosuke nie był zachwycony nimi tak jak sensei.

- Unikasz odpowiedzi.- oznajmiła, w jej głosie dało się usłyszeć nuty bezwzględności. 

- Anna to naprawdę nie jest ważne. Dostał za swoje.

- Powiedziałeś, że też zachowałeś się głupio, więc? O co chodzi?

- Żałuje że o tym wspomniałem.- westchnął. - Po prostu obiecaj, że się nie wściekniesz… a przynajmniej nie na mnie. - gdy Anna w końcu przytaknęła, wziął głęboki wdech i patrząc gdzieś w bok wydukał. - Powiedział, że ktoś powinien Cię w końcu przelecieć bo chodzisz spięta.- przez chwilę wydawało się, że spłynie to po Itako, ale potem przez kolejne kilka minut złorzeczyła na Yosuke barwnymi epitetami, chyba nawet rzucając na niego klątwę gdzieś między przekleństwami i opisem mordu.

- Ta mała gnida powiedziała tak tylko dlatego, że przerwałam mu spotkanie z jakąś dziewczyną!- warknęła nadal zła. 

- Poważnie natknęłaś się na nich jak…oni… no wiesz?

- Jeśli koniecznie chcesz znać szczegóły to byli na zaawansowanym etapie gry wstępnej.- zmrużyła oczy, wiedząc że rumieńce wykwitły nie tylko na twarzy Yoh. - Pieprzona kotara, przysięgam że ją spalę! - dodała, nieświadomie sprawiając że Yoh poczuł się źle ze świadomością, że sam tam dzisiaj przebywał. Jednak teraz dopiero zaczął rozumieć ten wcześniejszy wybuch Anny.

- Naprawdę Cię przepraszam. - powiedział poważnie wpatrując się w nią zupełnie innym spojrzeniem niż jeszcze przed chwilą. 

Cała atmosfera uległa nagłej zmianie. Wyjaśnienia, bliskość, ton głosu, wzrok i dłoń która nie wiadomo kiedy z łydki zawędrowała na kolano. 

Poczuła to.

Poczuła tą chęć.

Pragnęła go, dotyku jego ust na własnych. 

Nie była sama w swoich odczuciach, Yoh również pożądał smaku jej warg i nie zamierzał się wycofać. Nie, gdy to naprawdę mogło się wreszcie udać. Nie musiał się wiele pochylać, już wcześniej niemal stykali się nosami, resztę drogi pokonała Anna wyciągając lekko szyje w jego stronę. Zetknięcie się ich ust było niczym dotyk motyla, delikatne i niepewne, ale stanowiło tylko iskrę do zapłonu. Gdy tylko medium poczuła na swoich wargach język, poczuła jakby prąd przez nią przebiegł. Dreszcz był na tyle mocny, że szatyn odebrał to jako drżenie i natarł na nią mocniej, a Itako z równą pasją oddawała pocałunki.  Palce które do tej pory bawiły się guzikiem, zacisnęły na koszuli by przyciągnąć go jeszcze bliżej. Tymczasem dłoń zjechała z kolana na udo i zacisnęła tuż pod pośladkiem wywołując jęk Anny wprost w usta narzeczonego. 

Namiętność kumulowała się w nich od miesięcy, a teraz gdy wreszcie posmakowała wolności za nic nie chciała wrócić. 

Nie potrafili się powstrzymać i w cale nie chcieli przestać. 

By zaczerpnąć powietrza Anna odchyliła głowę na bok, prezentując swoją smukła szyję a Yoh odebrał to jako zachętę. Zjechał pocałunkami po żuchwie, by następnie muskać skórę tuż poniżej uszu. Sam nie wiedział czy to wyobraźnia czy jego narzeczona rzeczywiście mruczała, ale pewne było że jest to dla niej wybitnie przyjemne. Odchyliła się jeszcze bardziej, wypinając pierś do przodu, a dłoń wplotła we włosy nieświadomie za nie ciągnąc. Czuła jak język Yoh zjeżdża coraz niżej, jak zahacza o krawędź mundurka, który zaczął jej ciążyć. Niespodziewanie wróciła głową do pierwotnej pozycji by znów połączyć ich usta, ale zapragnęła również zmienić sposób siedzenia na nieco bliższy. Szatyn pomógł jej z planem nie przestając całować i już po chwili Anna siedziała przodem do niego, a jej nogi znajdowały się po jego bokach. Spódniczka od mundurka podwinęła się na wysokość żeber, a Yoh nie miał żadnych skrupułów z tego skorzystać. Dłonie zacisnęły się na pośladkach, wyczuwając koronkę, na co Anna wbiła mu paznokcie w barki i syknęła, przerywając pocałunki. Asakura uznał że to doskonała okazja by poznać druga stronę szyi i ponownie zamierzał to zrobić językiem. Gdy biały materiał z mundurka zagrodził mu drogę na skosztowanie niższych regionów, po raz pierwszy spojrzał Annie w oczy. Wyczuła jego niepewność i nieme pytanie czy może odpiąć guziki, więc sama postanowiła to uczynić. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, odchylała koszulę coraz bardziej aż w końcu mogła ją z siebie ściągnąć. Zmysłowość jaka temu towarzyszyła, pobudziła szatyna do tego stopnia że nie miał najmniejszej ochoty ukrywać się ze swoimi zamiarami. 

- Moja czy Twoja sypialnia? 

- Twoja. 

***

Oto i obiecany drugi one-shot :) 

Mam nadzieje, że Wasze Mikołajki były udane.

Nie miejcie mi za złe, że skończyłam w takim momencie, po prostu dajmy im nieco prywatności.

Dajcie znać co myślicie!


Pozdrawiam ciepło!


Źródło obrazka https://www.fanpop.com/clubs/shaman-king/images/1338481/title/anna-yoh-sittin-icon

One-shot #8



Medium słuchała bruneta bardzo powierzchownie. Właściwie jedyne co rejestrowała to fakt  że mówi, ale ogólny sens jego wypowiedzi był zupełnie nieznany. Była zmęczona popołudniowymi wydarzeniami, a on się uparł że ją odprowadzi. Nie przemyślała jedynie, że natknie się na swojego narzeczonego właśnie pod domem.

- Anna? Azuhiro-kun?- niezręczna cisza została przerwana przez wspomnianego bruneta.

- Asakura-kun?- cała trójka chodziła do jednej klasy, jednak szatyn kojarzył go głównie z faktu, że w ostatnim czasie dosyć często widywał go z Anną. - To ja już…- powiedział i pokazał ręką drogę powrotną. 

Nie dało się nie zauważyć jak wzrok Yoh przeskakuje pomiędzy nimi, a on na prawdę nie chciał sprawiać nikomu problemu. Medium mruknęła coś niewyraźnie i ruszyła do domu, ignorując oboje. Szatyn wpatrywał się jeszcze przez chwilę w plecy kolegi, aż w końcu sam ruszył do środka Inn En. Odnalazł swoją narzeczoną w kuchni, usilnie próbowała sięgnąć po puszkę z herbatą, która znajdowała się na najwyższej półce. Nie mógł się powstrzymać by nie spojrzeć jak spódniczka z mundurka podwija się coraz wyżej, lecz po chwili po prostu podszedł, by podać jej naczynie.

- Arigato.- powiedziała zupełnie bez życia. Nie wiedziała jak i czy w ogóle Yoh skomentuje to co widział, ale czuła się jak przyłapana. Wolała więc nic nie mówić, zalała zioła w kubku i czekała aż się zaparzą.

- Nie pachnie to zachęcająco…- szatyn zmarszczył nos, na zapach który się wydobywa z kubka. 

- I nie smakuje zachęcająco.- westchnęła na myśl, że ma wypić tą miksturę.

- Oba-san chyba też to piła.- powiedział Yoh, zastanawiając się skąd kojarzy ten intensywnie zabójczy aromat.

- To są zioła oczyszczające.- wyjaśniła blondynka. - Pije się je po rytualne wypędzania ducha. - chciała wyjaśnić dlaczego była razem z Kenji, ale jednocześnie zależało jej żeby to wyszło bardzo naturalnie.

- Pracowite popołudnie?- bardziej stwierdził niż zapytał, w odpowiedzi otrzymał jedyne przytaknięcie, gdyż medium brała właśnie pierwszy łyk napoju. Jednak wzrok Yoh wyrażał zainteresowanie, więc medium kontynuowała.

- Yurei zamieszkał jedną ze świątyń, którymi opiekuje się rodzina Azuhiro. Wyjątkowo zawzięty.

- Nie wiedziałem, że Azuhiro jest szamanem.

- Nie jest. Widzi duchy, ale nie potrafi z nimi nawiązać kontaktu.  

- Więc to dlatego tak często rozmawialiście… - powiedział bez zastanowienia, ale dało się usłyszeć ulgę w jego głosie.

- A to co niby miało znaczyć? - ton medium od razu przybrał ostrą barwę. 

- Nic! - odparł odruchowo. Miał zakodowane że słysząc zirytowaną medium ma robić wszystko by nie oberwać. 

- Nie wierzysz że ktoś chciałby ze mną spędzać czas bezinteresownie? - warknęła wściekła. Fakt że Anna szybko się irytowała był ogólnie znany, jednak nigdy nie była przewrażliwiona na swoim punkcie i takie zachowanie po prostu nie było do niej podobne. 

- Nic takiego nie powiedziałem! - bronił się szatyn. Nie sądził że jego wypowiedź może zostać odebrana w taki sposób. 

- Ale pomyślałeś! - wytknęła mu. - I co Cię w ogóle nagle zaczęło obchodzić kto ze mną rozmawia?! 

- Oczywiście że mnie to obchodzi! - szatyn sam się zdziwił podnosząc głos. To był chyba pierwszy raz gdy krzyknął na swoją narzeczoną i prawdopodobnie jego pierwotnym odruchem powinno być przygotowanie się na uderzenie w twarz, lecz ta wymiana zdań wytrąciła go z równowagi na tyle mocno że zignorował ten fakt. Tymczasem Anna prychnęła na jego słowa, a na jej twarzy pojawił się prześmiewczy grymas. 

- Nie bądź śmieszny. Zwróciłeś uwagę na Azuhito bo liczysz że to całe “narzeczeństwo” skończy się z mojej winy i będziesz spokojnie mógł ćwierkać z tą swoją Hanae! - wygarnęła mu wszystko co leżało jej na sercu, a potem gdy dotarło do niej co zrobiła po prostu ruszyła do swojego pokoju licząc że zostawi ją samą. 

Co też uczynił. 

Nazajutrz oboje minęli się w domu, uważnie pilnując by się nie natknąć na siebie. Medium czuła dosyć sprzeczne uczucia, z jednej strony było jej głupio za to jak się zachowała, ale z drugiej wreszcie powiedziała to co jej tak bardzo przeszkadzało i czego poniekąd się obawiała. Tymczasem Yoh również wiele myślał, nie tylko nad tym co usłyszał, ale nad samym zachowaniem jego “jeszcze” narzeczonej. I doszedł do kilku wniosków, przede wszystkim że nawet jeśli rzeczywiście ostatnio między nimi nie było dobrze, to tak bardzo przywykł do świadomości Anny jako osoby z którą będzie dzielił życie że nie potrafił sobie wyobrazić by był to ktokolwiek inny. Wiedział że to co poczuł w wieku 10 lat, nie uległo zmianie. A to z kolei sprowadzało się do drugiego wniosku, a mianowicie postrzegania ich jako pary w romantycznym sensie. Nie starali się by ich “związek” stał się publiczny, nawet w domu nie okazywali sobie żadnych uczuć, chociaż musiał przyznać że wykańczała go tymi krótkimi sukienkami i spódniczkami… Wiedział też że nie pozostawał jej obojętny, skoro z taką zawiścią wspomniała o Hanae… co na swój sposób było nawet słodkie. Jednak najważniejszy, a zarazem ostatni wniosek to fakt że musiał się dowiedzieć co się wydarzyło, i co tak bardzo wyprowadziło ją z równowagi. 

- Azuhito-kun!- a kto inny mógł mu coś powiedzieć jak nie osoba, która brała udział we wczorajszym rytuale. Brunet zdziwił się, gdyż Yoh nigdy z nim nie rozmawiał, nie wiedział nawet jak się zachować, szczególnie po tym jak wczoraj niemal sztyletował go wzrokiem. - Anna wspomniała wczoraj o tym że mieliście kłopot w świątyni, wszystko już ok? 

- T-tak… dzięki że pytasz. - odpowiedział, zdziwiony swobodą z jaką Asakura zadał mu pytanie o ducha. - Ty też je widzisz? - zapytał ściszonym głosem. 

- Widzę, rozmawiam i inne takie. - odpowiedział z uśmiechem. 

- Też zajmujesz się wypędzaniem?

- Nie, Anna jest w tym mistrzynią i lepiej jej zostawić te sprawy. Ale skoro już o niej mowa, wydawała się wczoraj zdenerwowana… Coś się wydarzyło podczas rytuału? 

- Nie wiem… w sensie nie wiem jak powinien wyglądać, więc ciężko mi powiedzieć czy wydarzyło się coś nieoczekiwanego. 

- Po prostu mi powiedz co widziałeś. - I wyjawił , a to dało już jasny wgląd w zachowanie medium. 

Yoh wypełniony wiedzą jaka zyskał i wnioskami do jakich doszedł miał dosyć prosty plan, który mógł spowodować uszczerbek na zdrowiu. Jednak musiał poczekać z nim do końca lekcji.

Szafka z butami Anny znajdowała się idealnie na wysokości jej głowy, dlatego też nie zauważyła szatyna który opierał się o pozostałe półki. Niemal podskoczyła, gdy jego twarz wyłoniła się zza zamkniętych drzwiczek, ale nie miała szans zareagować bo chwycił ją za rękę i pociągnął w kierunku wyjścia ze szkoły. Dopiero przy drugim zakręcie odzyskała swój rezon i krzyknęła by przestał ciągnąć. 

- Wybacz, ale nie. - zachichotał i nadal utrzymując szybkie tempo, weszli do najbliższej kawiarni. Wówczas dopiero puścił jej dłoń i korzystając z faktu że medium łapała oddech, usiadł przy najbliższym wolnym stoliku. Większość klientów patrzyła się na nich, dlatego też Anna nie chcąc robić scen usiadła na przeciwko szatyna z mordem wypisanym w oczach. 

- Co podać? 

- Dwa razy cappuccino, jedno z cukrem i do tego po kawałku jabłecznika. - powiedział szatyn nawet nie spoglądając w menu. 

- Zapłacisz za to Asakura - warknęła. 

- Wiem, w końcu to ja Ciebie tu przyprowadziłem. - wyszczerzył się do niej zadowolony ze swojego żarciku. Był również dumny z siebie ze sposobu w jaki to rozegrał, gdyż wiedział że Anna nie odmówi sobie swojego ulubionego ciasta, a więc będzie musiała zostać i go wysłuchać. Po chwili jednak jego uśmiech nieco zbladł, a oczy uniosły tak by być na równi z jej. Intensywność tego spojrzenia onieśmieliła medium, która już miała zacząć swoją tyradę, lecz zamknęła usta. Poczuła jak włoski na karku się jeżą, i miała dziwne wrażenie że tym razem to on ją zbeszta. 

- Wiem co się wczoraj wydarzyło. - powiedział w końcu. Anna miała chwilę by zaakceptować usłyszane słowa, gdyż ten właśnie moment wybrała kelnerka na przyniesienie zamówienia. - Ale wiesz przecież, że nic co usłyszałaś lub zobaczyłaś nie było prawdą.

Gdy Azuhito z ogromną dokładnością krok po kroku opowiedział mu co widział, Yoh zrozumiał co stało. Anna może i była świetna w tym co robiła, szybko się uczyła, miała opanowanych wiele technik, ale posiadała również słabe punkty. Yurei za wszelką cenę chce zostać na tym świecie, więc pojawienie się medium musiało mu być wybitnie nie w smak, szczególnie tak silnego. W akcie desperacji próbował ją opętać ale jedyne co mu się udało osiągnąć to złapanie jej za ramię, a to niestety wystarczyło by fala wszelkich negatywnych uczuć ją zalała. Tak niestety działały, wyolbrzymiały wszelkie wątpliwości i lęki jakie człowiek w sobie nosił, a ona nigdy ich mało nie miała. Była doskonałą ofiarą i musiało to zająć dłużej niż powinno by się go wreszcie pozbyła, najpierw z głowy a później z tego świata. 

To czego jednak Yoh nie wiedział były obrazy które zalały wręcz Annę. Zobaczyła to czego bała się najbardziej - samotności. Widziała jak Asakura odchodzi z inną kobieta, zupełnym przeciwieństwem jej samej, racząc ją niewybrednym komentarzem że nikt z taką Królowa Lodu nie chciałby żyć, potem widziała jak każdy kogo zna się od niej odwraca, a ona sama ląduje na ulicy, znowu porzucona przez tych na którym jej zależy. 

Oczywiście że obawiała się też innych rzeczy, ale samotność była czymś co ją od zawsze paraliżowało i była wdzięczna za to że Asakurowie się nią zajęli, a fakt że mieli by ją wręcz wyrzucić na bruk była dla niej nie do pomyślenia. Nawet teraz gdy przypomniała sobie o tym wszystkim co wczoraj zobaczyła i usłyszała skóra jej ścierpła. 

- Zjedz ciasto, działa lepiej niż te ziółka. - Yoh przerwał w końcu milczenie, za co była mu wdzięczna. 

Jego ciepły uśmiech, ten który znała od zawsze, poprawił jej humor bardziej niż jabłecznik. Tęskniła za nim, od kiedy Turniej się skończył, nie spędzali ze sobą tyle czasu ile wcześniej, w szkole rzadko rozmawiali, a w domu ich wymiana zdań ograniczała się głównie do zakupów i innych podobnych obowiązków. Tak więc chłonęła ta chwile przyjemności z rozkoszą, delektując się nie tylko smakiem pysznych jabłek ale i towarzystwem. 

- Lepiej? - zapytał gdy zjadła cały kawałek ciasta. - To chodźmy na spacer. - oznajmił gdy oboje dopili resztki swoich kaw. 

Park nie znajdował się daleko, i nie był duży, ale liczne ozdobne krzewy i oczko wodne sprawiało że wyglądał na bardzo zadbany i przyjemny do spędzenia kilku chwil na świeżym powietrzu. Okrążyli w ciszy wodę, aż w końcu znaleźli się na pomoście z ławkami, gdzie wiele par również postanowiło spocząć. Było miło mimo że nie rozmawiali wiele, po prostu chłonęli swoje towarzystwo. 

- Yoh-kun? - damski głos przerwał szatynowi opowieść o ostatnim treningu kendo. Medium spochmurniała na widok swojej potencjalnej rywalki. Hanae była zupełnym przeciwieństwem jej samej, zawsze wesoła, uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona do świata, niczym damski odpowiednik Yoh. Widywała ich czasem jak rozmawiali na przerwie i zawsze niemal skręcało ja żeby przerwać im te małe flirciki. - Czyżby randka? - zagadnęła, tak by wprawić ich w zakłopotanie.

- Nie wiem, jak myślisz Anna? - odpowiedział równie wesoło szatyn. Nieco ja to zbiło z tropu, ale nie mogła sobie pozwolić by ktokolwiek to widział.

- Wyciągnąłeś mnie siłą ze szkoły, wwlokłeś niczym jakąś torbę przez trzy przecznice, a potem kazałeś jeść nawet nie pytając mnie o na co mam ochotę! - wyliczała swoim srogim tonem, który przypominał Yoh o ilości ćwiczeń które zawsze wymieniała. - A teraz zabrałeś mnie do parku, gdzie najwyraźniej umówiłeś się z kimś innym. - wskazała na Hanae, której mina zrzedła.- Naprawdę mam to uważać za randkę? - zapytała z przekąsem, patrząc na szatyna który nie przestawał się do niej uśmiechać. Wróciła jego Anna i to się liczyło. 

- Jak to to ujmujesz to lepiej nie. 

- To masz odpowiedź na swoje pytanie. 

- Ale co powiesz na to że jest to wstęp do zaproszenia Cię na randkę? - to była chyba najbardziej odważna rzecz jaką Yoh w swoim życiu zrobił, a przynajmniej tak czuł. Zapadła cisza i każdy spoglądał na Annę oczekując jej odpowiedzi. Jakby nie patrzeć ważyły się teraz losy męskiego ego szatyna i możliwości pocieszenia go przez Hanae, z których chętnie by skorzystała.

- Lubię margaretki.- odpowiedziała medium, po czym nie racząc nikogo spojrzeniem, ani zwykłym skinieniem głowy opuściła towarzystwo. 

- Wiem. - szepnął Yoh, ale mógłby przysiąc że Anna usłyszała a na jej twarzy zagościł uśmiech. 

Gdy została tak na chwilę sama, uświadomiła sobie jak bardzo ten dzień odbiegał od jej wyobrażenia. Jak wiele dobrych rzeczy się zdarzyło i mimo że żałowała poniekąd wczorajszego zachowania to w pokręcony sposób sprawiło ono że ruszyli z Yoh do przodu. Pewnie dała mu do myślenia, ale nie spodziewała się aż takiej reakcji i atencji z jego strony. 

- Tulipany tak? - usłyszała za sobą zdyszany głos szatyna, który najwyraźniej starał się ją dogonić. 

- Tak, niebieskie róże. - odpowiedziała podłapując jego żart. Zmotywowany jej dobrym humorem postanowił zaryzykować i złapał za jej dłoń, by spleść ze sobą palce. Trzymał ją mocno na wypadek gdyby jednak spanikowała i chciała go uderzyć ale najwyraźniej i dla niej było to przyjemne. Również odwzajemniła uścisk ale nie odważyła się na niego spojrzeć. Za to odważyła się powiedzieć coś co chciała jeszcze wyjaśnić. 

- Hanae nie była zawiedziona że ją zostawiłeś? 

- Pewnie była. Ale wiem że nie lubisz jak z nią rozmawiam, a nie chcę Cię denerwować. 

- To ja mam przestać spędzać czas z Azuhito? - odbiła piłeczkę. Chciała zrobić krok naprzód ale wówczas jej ręka szarpnęła i zauważyła że Yoh stanął w miejscu. 

- Jest pewien sposób żeby wyjaśnić tą sytuację przed nimi. - powiedział a następnie pociągnął medium do siebie. 

Wpadła w jego ramiona i nieco oszołomiona spojrzała na niego gniewnym wzrokiem. Jednak szybko do niej dotarło co Yoh miał na myśli. Pod wpływem bliskości i tego ciepła które biło od niego, złagodniała. Wpatrywała się w jego oczy widząc w nich niepewność, i jakby prośbę o pozwolenie. Wyciągnęła w jego kierunku szyję, widząc że szatyn zerka na jej usta. Czuła nie tylko swoje, przyspieszone bicie serca ale też i jego. Zrozumiała pojęcie stada motyli w brzuchu, pocenia się rąk, ale i spragnionych warg. W końcu nachylił się nad nią i było dokładnie tak jak mogła to sobie wyobrazić. Delikatnie, niespiesznie. To było dla nich nowe, do tej pory wiedzieli na czym polega ich rola, ale teraz mogło się wszystko zmienić na lepsze. 

Yoh delektował się miękkością jej warg i wiśniowym smakiem, skubał jej usta tak by nie spłoszyć, jednak okazało się że zupełnie nie miał się czego obawiać. Poczuł jak dłoń medium wplątuje się we włosy tuż nad jego karkiem, dociskając tym samym jego głowę do niej. Westchnął na to uczucie, a Anna postanowiła skorzystać i również rozwarła swoje usta. Już po chwili poczuł dotyk jej języka na swoim i to była dla nich niczym eksplozja. Tym razem bez żadnego zażenowania ani nieporadności całowali się na środku ścieżki w parku, czując jakby byli jedyni wokół. Gdy w końcu zabrakło im tchu, oderwali się od siebie, ale tylko na odległość nosa. Ich czoła się stykały, a pierś falowała od przyspieszonego oddechu. Jednak ani jedno ani drugie nie wiedziało co powiedzieć, ani jak skomentować to co zaszło. Yoh myślał tylko o tym by jak najszybciej powtórzyć tą niebywałą przyjemność, a Anna lekko zszokowana samą sobą analizowała swoje zuchwale zachowanie. W końcu podniosła na niego wzrok, licząc że zobaczy na jego twarzy cokolwiek co jej podpowie o czym chłopak myśli. Nie pomyliła się wiele, oczy mu jakby ściemniały ale pojawił się również ten specyficzny rodzaj głodu, który najwyraźniej dostrzegł też u niej, gdyż ponownie złożył na jej ustach pocałunek. Krótszy, ale musiał im wystarczyć na teraz, już i tak na wiele sobie pozwolili okazując uczucia w publicznym miejscu. W końcu Yoh posłał jej swój firmowy, ciepły uśmiech a Anna odruchowo go odwzajemniła. 

- Czy jutro po szkole da się Pani zaprosić na randkę? - powiedział jedyną rzecz jaką mu przyszła na myśl. 

- Myślę że znajdę czas. - odpowiedziała bez zawahania. 

***

Mamy i 6 rocznicę opowiadania!

Traktuję to trochę jak urodziny bloga, więc w pewnym sensie jest to dla mnie małe osobiste święto :)

Dlatego też postanowiłam dodać dzisiaj nie jednego, ale dwa one-shoty !
Drugi jest nieco pikantniejszy, więc wstawie go wieczorem ;)

Mam nadzieję, że przypadną Wam do gustu, a co do kolejnego rozdziału opowiadania to jest on prawie skończony, ale nie ukrywam że muszę go jeszcze doszlifować, a nie wiem kiedy znajdę czas.

Także, moim życzeniem na kolejny rok jest Wasza cierpliwość!


Źródło obrazka: https://pl.pinterest.com/pin/283163895303872906/

sobota, 25 września 2021

66. Uzależnienie.


Uznał, że rozmowa na neutralnym gruncie będzie lepsza niż wieczorne zakradanie się do jej pokoju. Zresztą koczowanie na korytarzu pod jej drzwiami mogło skończyć się dla niego boleśnie. Anna będąc zdenerwowaną wracała do starych, aczkolwiek niezawodnych praktyk okazywania swoich emocji, a już szczególnie złości, w sposób fizyczny. A Zenki i Goki tylko na to czekały…

Westchnął zerkając na drzwi od pokoju 207, za którymi jego narzeczona odbywała naradę z samorządem szkolnym. Nie miał zamiaru jej osaczać, ale zbywała go na każdym kroku i pod byle pretekstem, więc tak jakby nie pozostawiła mu wyboru. Przynajmniej tak wolał sobie to tłumaczyć i chociaż nie chciał w to uwierzyć to zobaczył to sekundowe przerażenie w jej oczach gdy go spostrzegła. Zaraz się jednak zreflektowała, zamrugała kilka razy i na powrót jej oczy stały się wyzbyte z emocji. Zanim jednak zdążyli się odezwać do akcji wkroczyła Mimi.

- Ohayo Yoh-kun! - zaczepiła go wesoło. Uśmiech rozlał się po jej twarzy, a na policzki wkradł delikatny rumieniec. Nie było to tajemnicą, że od czasu ich rozmowy po festiwalu w szkole, zainteresowała się młodszym Asakura.

- Ohayo.- odparł, nie dając po sobie znać że to nie jest najlepszy moment na pogawędki. Anna korzystając z okazji, skręciła za róg i wręcz zbiegła ze schodów, mimo iż ta droga do szatni było o wiele dłuższa. - Gomene Mimi-chan, ale nie mogę teraz rozmawiać. - powiedział i rzucił jej przepraszający uśmiech. Anna może i była sprytna, ale on był szybszy, więc nie czekając na odpowiedź pobiegł w stronę szatni, wybierając krótszą trasę. Gdy medium dotarła do swojej szafki, Yoh już tam na nią czekał nie dając po sobie poznać, że właśnie biegł jak szalony. - Pomyślałem, że się razem przejdziemy.- powiedział, udając że Itako wcale nie chciała mu uciec. 

Plac zabaw, na którym kiedyś już byli, został odrestaurowany i powiększony. Mimo to stara ławka z wyżłobionymi napisami nadal pozostała na swoim miejscu. Nie zamienili ze sobą słowa przez całą drogę, dopiero gdy usiedli Yoh postanowił zacząć temat który mu tak ciążył. 

- Przeczytałem tekst rytuału. - wyjawił wreszcie. Chciał zrozumieć jej obiekcje, a że jego rodzina przyjeżdżała jutro popołudniu uznał, że to najwyższa pora dojść do porozumienia.

- Żadne zapiski nie wspominają o odczuciach związanych z rytuałem, ale wszędzie jest wskazane że myśli i odczucia osób będą się przenikać.

- Tego się boisz? Że Twoje Reishii powróci?- zapytał.

Bała się zanurzyć w tym uczuciu, które zalewało ją falami gdy czuła jego dotyk, nawet tak niewinny jak trzymanie za rękę. Wiedziała, że będzie musiała się wyzbyć tego lęku i oddać siebie w całości, gdyż inaczej to całe przedsięwzięcie nie zadziała. 

- Nie.- odparła. Jeśli moc Klejnotu do tej pory nie wyzwoliła w niej tamtych umiejętności, wątpiła że kiedykolwiek powrócą.

- Więc… nie podoba Ci się perspektywa całkowitego otwarcia.- ponownie Anna milczała, jednak Yoh uznał to za potwierdzenie jego teorii.

- Wezwałam ducha poprzedniej właścicielki Klejnotu.- wyznała. Miała dość wątpliwośći, irytowały ją i dręczyły, a ona wolała pozbyć się problemu szybko, niż dusić go w sobie. A kto będzie wiedział lepiej, jak nie osoba która już to przeszła.

- To dlatego jesteś taka zmęczona. - powiedział pod nosem Yoh. Przywoływanie potężnych duchów absorbowało więcej energii, stąd też nie najlepsza forma medium.

- Do jutra powinno już wszystko wrócić do normy.- odparła. - Zapytałam jej o to jak przebiega rytuał. - tak naprawdę to Anna miała mnóstwo pytań, jednak jak się okazało odpowiedzi były dość nijakie i nie zaspokoiły pragnienia wiedzy Itako. - Niestety nie wiele się dowiedziałam.- teraz było już jasne dla Yoh że jego narzeczona nie dość, że zużyła znaczną część foryoku, to jeszcze poszło to na marne. 

- Wiesz może wystarczy je tylko ze sobą połączyć, tak fizycznie jak puzzle?- zasugerował szatyn, i widząc jej pełne politowania spojrzenie zaczął wyjaśniać dalej.- Załóżmy że te klejnoty trafiają w ręce osoby która nie zna ich przeznaczenia i je ze sobą łączy. Przecież pasują do siebie. - wyciągnął w jej stronę swoja część Yasakani-no-magatama i oczekiwał na ruch medium. 

- Daj spokój i lepiej to schowaj. - sięgnęła ręką w stronę jego dłoni na której leżał zakrzywiony kamień, chcąc go odtrącić jednak stało się coś czego nie przewidziała. 

Jej klejnot przyczepiony do bransoletki wystartował do swojej drugiej połówki niczym magnes. Oba połączyły się ze sobą, dopasowując idealnie i wypełniając swoją krzywiznę. 

Czas się nie zatrzymał, a świat nagle nie wybuchnął ale mimo to dla nich ta chwila była wyjątkowa. Oboje poczuli się tak jak w pierwszy ciepły dzień po długiej i pochmurnej zimie. Tak jakby Słońce świeciło tylko na nich i ogrzewało przyjemnie ich twarze. Wypełnił ich spokój i dziwnego rodzaju siła, która pochodziła z pewności siebie. 

- To było… - zaczęła Anna gdy rozdzielili klejnoty.

- Miłe. - dokończył za nią Yoh wpatrując się w swój nowy nabytek.- Cóż jeśli tak ma to wyglądać to proponuje połączyć Klejnoty na Otwarciu Inn En. - zachichotał.

- To ma sens…- wyszeptała medium na co szaman się nieco zdziwił. Jeszcze przed chwilą wzbraniała się przed rytuałem rękami i nogami. - Nie połączenie, ale te uczucia. W końcu Yasakani-no-magatama symbolizują życzliwość i czynienie dobra.- szatyn przez chwilę analizował słowa swojej narzeczonej, po czym zapytał o coś co pojawiło się w jego myślach już jakiś czas temu.

- Myślisz, że pozostałe regalia też mają znaczenie?- odpowiedź nadeszła niemalże od razu, co mogło znaczyć tyle że Anna również już analizowała ten temat.

- To są starożytne przedmioty, na pewno mają moc. 

- Ale?

- Ale nie wiem po co Hao je chce. - wyrzuciła z siebie wątpliwości.- Nie wierzę że to Król Duchów mu kazał je zdobyć. Dlaczego akurat regalia cesarskie z Japonii?

Na to pytanie oboje nie znali odpowiedzi, co gorsze wiedzieli że Asakura nie wyjawi im swoich pobudek. Anna nie miała zamiaru brać udziału w tej grze, jeśli poprzez połączenie Klejnotów w jakikolwiek sposób mieli by mu pomóc w prywatnym celu. Nie była osobą, którą się manipuluje. Co innego Yoh, który nie wierzył że jego brat ma niewłaściwe pobudki. Przecież się zmienił, nie był już taki bezwzględny, nie zabijał z premedytacją, i przede wszystkim nie był już samotny.

- Może Matamune?- olśniło go. Kto jak kto ale Nekomanta powinien wiedzieć jak podejść swojego dawnego Pana by się dowiedzieć szczegółów.

- To mogłoby zadziałać.- mruknęła medium, bawiąc się bransoletką. Kusiło ją by spróbować ponownie połączyć Klejnoty i poczuć to zalewające uczucie spokoju. Mimo że udało im się tego dokonać na chwilę to czuła jakby już się od tego uzależniła, a przynajmniej zdążyła stęsknić. Zerknęła przelotnie na Klejnot, który mimo że był wykuty z kamienia to zdawał się mienić niczym obsypany brokatem. Nic jednak poza tym nie była w stanie zrobić. Nie odezwała się już słowem, a Yoh uznał to za koniec ich rozmowy. Mimo to nie chciał, nadal być ignorowany dlatego też stanął na nią z wyciągniętą ręką.

- Idziesz?

W ostatnich dniach czuła się wręcz miażdżona tym uczuciem braku jego obecności. Wiedziała że sama się na to skazała przez swoje wątpliwości, ale dzisiaj po połączeniu Klejnotów, ta tęsknota przybrała na sile. Uwielbiała jego obecność, sposób w jaki do niej mówił, jak na nią działał, ciepło ciała, zapach, uśmiech… Odkąd uratował ją od tej przeklętej mocy, wiedziała że zawsze będzie w jej sercu. Mimo zawirowań, tajemnic i przeszkód.  Nie była pewna czy to jej emocje, czy te które wywołał kamień na jej nadgarstku, ale zaczynała zdawać sobie sprawę jak bardzo uzależniła się od Yoh. 

Wyciągnęła swoją dłoń by złączyć ich palce razem, po czym wstała spoglądając wprost w oczy szatyna. Znali się zbyt dobrze by nie wiedzieć co ten gest oznaczał, jednak chociaż szatyn nie dał po sobie poznać, odetchnął z ulgą. Świadomość jak bardzo stali się sobie bliscy w ostatnich latach, nie raz sprawiała że aż zapierało dech w piersiach. Nie ważne czy byli pokłóceni, czy w fazie godzenia czy też na stabilnym gruncie, zawsze wodził za nią wzrokiem, myślał, dbał. Nawet nie wiedział kiedy zaczął stawiać ją przed innymi, kiedy zepchnęła, rodzinę i przyjaciół z piedestału i to z takim rozmachem, że spokojnie mogła się na nim rozgościć i to na długo. 

Uczucie splecionych dłoni nie było dla nich nowe, ale czuli się tak jak po raz pierwszy, Klejnoty delikatnie drgały jakby chciały wrócić do swojej połówki. Czuli się wypełnieni spokojem i harmonią, jakby dobroć świata otulała ich z każdej strony. Rozchodzące się ciepło z zakrzywionych kamieni, sprawiło że zaczęli pojmować z jaką mocą mają do czynienia. Do tej pory wszelkie artefakty jakie używali były stworzone do walki, do obrony czy zadawania fizycznych ciosów. Tymczasem Yasakani-no-magatama wpływały na nich duchowo, potęgowało emocje, tak jakby działały od wewnątrz. 

- Jeśli to zrobimy, nie będzie odwrotu.- szepnęła Anna, przerywając ciszę. Zgadzając się na połączenie, ich małżeństwo nie mogłoby zostać przerwane. Nie mogli się rozstać, nie było opcji rozwodu czy unieważnienia. Mieli trwać przy sobie, nie rozpadając się na dwie części. 


Jednak czuli, że to było uzależnienie warte wszystkiego i nie zamierzali z niego rezygnować. 

Chcieli się już zawsze w tym zatracać.

Po prostu musieli nie przestawać wierzyć.

***
Cześć wszystkim :)

Anna chyba się wreszcie pogodziła ze swoim losem ^^' Długo szlifowałam tę część więc wydaje mi się że oddałam wszystkie myśli i uczucia właściwie :) 
Mam też pomysł na kolejną notkę, ale nie chcę nic obiecywać w kwestii czasu jej publikacji.

Po raz kolejny przepraszam Was za długi za czas oczekiwania i dziękuję za motywujące komentarze :)

Pozdrawiam!

źródło obrazka:  https://animesher.com/entry/yoh-asakura-cute-smile-962041/

niedziela, 16 maja 2021

65. Wycofanie.




Roxanne wzięła sobie do serca pomoc w organizowaniu otwarcia gorących źródeł. Uwielbiała tego typu imprezy, a nie dało się ukryć że znała się na rzeczy. Tym sposobem to właśnie ona znalazła się wraz z Anną na popołudniowej kawie u Jun. Logicznym by się mogło wydawać, że skoro to ma być zajazd przyszłego państwa Asakura to zamiast panny Barthez na wygodnej, skórzanej kanapie powinien siedzieć Yoh. Mimo to zielonowłosa nie wnikała w wybór swojej przyjaciółki.

- Reklama w telewizji?- powtórzyła nieco zdziwiona. Wiedziała, że medium będzie chciała rozsławić swoje Inn En by mieć klientów, jednak nie tego się spodziewała gdy zadzwoniła z informacją o “interesach”.

- Sądząc po ogromnym plakacie, który muszę oglądać za każdym razem kiedy do Ciebie przyjeżdżam, wnoszę że masz jakieś powiązania z mediami.- odpowiedziała Anna wskazując na reklamę nowej letniej kolekcji, która była wyraźnie widoczna z okna salonu w którym się znajdowały. 

Roxanne również zerknęła w tamtą stronę i ujrzała swoją piękną siostrę ubraną w zwiewną sukienkę i słomiany kapelusz. Nicole dopięła swego i chociaż nie była to reklama bikini, na którą miała największą chrapkę, to i tak była wielce szczęśliwa.

- Ale masz już jakiś pomysł?- Jun zignorowała wzmiankę o wielkim banerze, tylko na powrót skupiła się na rozgłosie Inn En. 

- Tak. - odparła Itako, nie kłopocząc się z wyjawieniem swojej wizji. - Potrzebuję tylko kogoś kto będzie w stanie to nagrać, a potem pokazać w telewizji.- dodała jeszcze jasno wyrażając czego oczekuje. Jun przez chwilę wpatrywała się w Annę, jednak nie z powodu jej prośby czy może żądania. Panna Tao miała dziwne wrażenie, że jest coś jeszcze co męczy medium, a o czym nie chce mówić.

- Naturalnie, skontaktuje się z kim trzeba i zajmiemy się reklamą. Jednak nie wiem czy zdążymy na otwarcie.

- To nic. I tak musimy czekać aż Tamao wróci z Hokkaido, chcę żeby zaśpiewała podkład.

- Piosenka?- zdziwiła się Roxanne. Wyobrażała sobie tą reklamę zupełnie inaczej.

- Tak. To właściwie był pomysł Yoh. Wspominał coś o Fauście i Turnieju.- wyjaśnia medium, a Barthez zakodowała to imię by wypytać Ryu o więcej szczegółów.

- Czy coś jeszcze mogę dla Was zrobić?- zapytała Jun, bijąc się z myślami czy spróbować przekonać Annę do zwierzenia. Gdy padła negatywna odpowiedź i obie zbierały się do wyjścia, zielonowłosa uznała że nie ma nic do stracenia próbując pomóc medium z jeszcze jednym problemem.- Anno czy mogłabym Cię prosić, żebyś została jeszcze na chwilę?- Itako oczywiście przytaknęła, a Roxanne nie mając wyjścia weszła do windy sama.

Wzrok blondynki spoczął na doshi, która nie wyglądała na przekonaną odnośnie tego co chce zrobić. Jednak prawda była taka że jak na dłoni było widać, że medium coś trapi.

- Czy wszystko w porządku?- Jun zadała niegroźne pytanie, domyślając się odpowiedzi.

- Po to chciałaś żebym została?

- Nie zrozum mnie źle, ale wyglądasz… nie najlepiej. - brwi medium podjechały do góry i Jun wiedziała że trzeba było nic nie wspominać. Natychmiast zaczęła się tłumaczyć co miała na myśli, jednak poirytowanie medium rosło coraz bardziej. - Po prostu jeśli potrzebowałbyś porozmawiać, to wiesz gdzie mnie szukać. - dodała na zakończenie.

Medium wcale nie czuła potrzeby rozmowy, czuła za to nieprzemożoną chęć pozbycia się tego gniewu który się w niej skumulował. Wiedziała, że całe to uczucie jest wyolbrzymione przez Klejnot, rozumiała że Jun się martwi o nią, mimo to miała ochotę wyżyć się na pannie Tao. 

- Mam jeszcze herbatę jaśminową i chyba znajdą się Twoje ulubione ciasteczka.- dodała na wszelki wypadek doshi.

- Widzę, że sobie to zaplanowałaś.- rzekła Anna, tonem który nic nie zdradzał. Zapadła chwila ciszy i przez moment Jun kompletnie nie wiedziała czego się spodziewać, wybuchu złości czy może szczerej rozmowy.- Daj znać, jak uda Ci się coś załatwić w sprawie reklamy.- rzuciła jeszcze, zanim wyszła z apartamentu Tao.

Jadąc windą, odliczała pod nosem w dół nie spuszczając wzroku z wyświetlacza z cyframi pokazującymi piętra. Odkryła, że takie małe czynności przynoszą jej ukojenie, gdy była wytrącona z równowagi. Wystarczyła również sama obecność jej narzeczonego, a raczej drugiego Klejnotu. Nie mogła nie zauważyć zmian jakie wniósł do ich życia, owszem od zawsze miała słabość do Yoh i opuszczała swoją maskę przy nim, ale teraz stała się otwartą księgą. I to również ją denerwowało. Bała się stracić całkowicie swoją indywidualność, bała się tej zmiany jaką niosło ze sobą połączenie Klejnotów. Nie samego małżeństwa ale tego że gdy byli ze sobą miała wrażenie jakby Yoh wnikał w jej myśli. 

Była zmęczona natłokiem emocji jakie fundował jej Klejnot, więc doskonale wiedziała że pod słowami Jun, kryją się cienie pod oczami i szara cera. Dużo pracowała ostatnimi czasy, otwarcie Inn En mimo wszystko kosztowało ją zachodu, ale wiedziała że koniec końców się opłaci. Dodatkowo kwestia uczuć Daisuke nie dawała jej spokoju. Rozpracowała już tamtą sytuację na czynniki pierwsze i wiedziała, że tym razem dała się podejść Hao. To jednak co nadal pozostawało niewiadomą był fakt czy Yoh o tym wiedział. 

Podświadomie unikała swojego narzeczonego nie chcąc zostać z nim samej, jednak wiedziała że w końcu do takiej sytuacji musiało dojść.

To był zwykły dzień, aczkolwiek aura pogodowa była trudna do zdzierżenia. Było parno i duszno, a słońce grzało do tego niemiłosiernie. Jako że klasa znajdowała się od strony nasłonecznionej budynku, czuli się jak w szklarni i na nic się zdały pootwierane okna. Po kolejnej godzinie Roxanne miała dość, czuła jak nagle robi jej się słabo i niedobrze. Oczywiście natychmiast została zaniesiona do pielęgniarki, gdzie mogła odpocząć w spokoju, i co ważniejsze w chłodniejszym miejscu. Wychowawczyni powiadomiła rodziców o wypadku, lecz oboje byli aktualnie nieosiągalni i mogli się zjawić dopiero za dwie godziny. Na przerwie Anna została oddelegowana do sprawdzenia samopoczucia swojej koleżanki. Szatynka czuła już się lepiej, lecz nadal wyglądała blado i niepewnie. 

- Nie masz nikogo, kto mógłby po Ciebie przyjechać?- zapytała medium. W tym momencie telefon Roxanne zaczął wibrować. Odebrała i wraz z długością rozmowy jej twarz robiła się coraz bardziej zaskoczona i ucieszona. Niemalże od razu nabrała kolorów i z szerokim uśmiechem oznajmiła, że za 15 minut przyjedzie po nią brat.

- Brat?- powtórzyła zaskoczona Anna.

- Starszy brat, został we Francji by tam dalej studiować.- wyjaśniła pokrótce. Itako przytaknęła tylko i czekała, aż dziewczyna się zbierze, lecz gdy tylko wstała na nogi od razu się zachwiała i usiadła na łóżko. 

- Anna-san… mogę cię prosić, żebyś go tu przyprowadziła. Nadal mi słabo.- poprosiła Barthez. Kyoyama ciężko westchnęła.

- Jak wygląda?- zapytała jeszcze.

- Uwierz mi, poznasz go od razu. 

Wyszła przed szkołę i rozejrzała się dookoła. Poczekała kilka minut i wtedy usłyszała silnik samochodu, a dopiero potem ujrzała jak czerwone sportowe auto podjeżdża pod samą bramę. Oczywiście wokół zrobił się zamęt i natychmiast zbiorowisko męskiej populacji szkoły zgromadziło się przy zagranicznym samochodzie. Jednak gdy kierowca opuścił swój pojazd, pozostała, tym razem żeńska część pojawiła się by podziwiać urodę młodego chłopaka. 

Naturalnie był wysoki, dobrze zbudowany, szatyn z zielonymi oczami. Czarny t-shirt i jeansy leżały na nim tak dobrze, że było to wręcz niemożliwe. Westchnienia wydały się z ust licealistek i medium wiedziała że to właściwa osoba. Podeszła do nerwowo rozglądającego się chłopaka, co niestety nie wywołało pozytywnej reakcji u reszty dziewczyn.

- Trzeci pokój na lewo.- oznajmiła lodowatym tonem. 

- Możesz mnie zaprowadzić?- uśmiechnął się nieśmiało. Spojrzała na niego z politowaniem, że nie może sam trafić. Odwróciła się i zaczęła iść szybkim marszem, żeby pozbyć się niepotrzebnych problemów w postaci starszego brata. 

Wśród tłumu znaleźli się również bliźniacy wraz z Mantą i Ren`em.

- Chyba masz nowego rywala Yoh.- w końcu wydusił to z siebie starszy z bliźniaków. - Wysoki przystojny szatyn o zielonych oczach, bogaty…. Francuz. A powinieneś wiedzieć, że wszystkie kobiety mają pewną słabość do tego narodu. – dodał. – A ty Ren co tak stoisz? Czyżbyś też miał słabość do pewnej Francuski?- zagadnął z głupim uśmieszkiem do Tao, na co chińczyk prychnął. 

Yoh tylko bardziej się załamał po całej wymianie zdań, szczególnie że zauważył, że ów mężczyzna był pod wrażeniem Anny. Zresztą kto by nie był, gdyby stanęła przed nim blondynka o pięknych ciemnych oczach, zgrabna z długimi nogami. Zdecydowanie musi powiedzieć Annie żeby kupiła nową spódnicę, dłuższą od tej co ma i co z tą bluzką?! Czemu taka opięta się zrobiła i dlaczego Anna odpięła jej guziki przy dekolcie! 

Był sfrustrowany i nawet nie wiedząc kiedy, ruszył za parą która znikła w murach szkoły. W końcu nie na darmo słyszy się plotki o tym co się dzieje w pokoju pielęgniarki. Hao zaśmiał się na ten widok i również poszedł za swoim bratem. 

Zanim bliźniaki tam dotarły, Anna zdążyła już się ulotnić. Denerwował ją tajemniczy starszy brat, mimo że nic nie mówił to czuła jak wlepia w nią swój wzrok. 

- Anna!- zawołał niemalże zrozpaczony Yoh, jednak w pokoju zostało tylko rodzeństwo.

- Yoh-kun?- zdziwiła się szatynka. – Hao?- dodała widząc drugiego bliźniaka.

- A więc to są Ci bliźniacy, o których mi tyle opowiadacie z Nicole.- powiedział wysoki szatyn. 

- Pierr!- zwróciła uwagę swojemu bratu. 

No jasne! Jak inaczej może się nazywać idealny francuz jak nie Pierr!

Yoh był coraz bardziej zdenerwowany. To był drugi raz, gdy czuł się zazdrosny. Nienawidził tego uczucia, szczególnie że wiedział o uczuciach Anny, jednak nie potrafił ukryć swojej złości. Roxanne widziała po twarzy młodszego z braci, zdenerwowanie.

- Anna poszła chyba do klasy, albo do samorządu.

- Arigato!- zawołał wybiegając jednocześnie z pokoju. Właściwie sam do końca nie rozumiał swojego pośpiechu. Być może przeczucie… Zobaczył ją opierającą się o lodówkę z napojami. 

- Anna?- zapytał niepewnie. Nie wiedział czy jest zła, czy coś się stało. 

- Nani?- nawet na niego nie spojrzała.

- Wszystko ok?- upewnił się.

- Tak, oprócz tego że jest tak cholernie gorąco, a lodówka przyjmuje tylko drobne.- odpowiedziała zirytowana. Yoh sprawdził swoje kieszenie i podał jej wyciągnięte monety. Nie wiedział co się z nim dzieje, dawno nie czuł się tak niespokojny i rozkojarzony. Być może było to wynikiem tego upału jaki panował za oknem, ale czuł się dokładnie tak samo gdy zostawał ze swoją narzeczoną sam na sam. Zlustrował ją wzrokiem i chociaż w mundurku widywał ją już tyle lat dzisiaj wyglądała pociągająco. Szczególnie gdy przyłożyła zimną puszkę do swojej szyi by się ochłodzić. Kropla wody spłynęła po jej ciele w dół znikając za bluzką, a on nie krył się z tym że dokładnie śledził jej tor. 

- Gapisz się.- zwróciła mu uwagę, a on zawstydzony tym że został przyłapany na gorącym uczynku odwrócił wzrok i delikatnie się zarumienił. Obawiała się niewygodnych pytań, Yoh był dosyć prostolinijny i szczery, a ona tak samo jak wcześniej nie czuła się gotowa do bycia z nim sam na sam. Uznała że najlepiej będzie gdy po prostu wróci do klasy.

Na lekcji chociaż chciał nie mógł się na niczym skupić. Jego oczy wciąż wracały do niej wzrokiem i z każdym jej ruchem, poprawienia włosów, oparcia się na krześle, założenia nogi na nogę czuł jak to dziwne uczucie w nim wzrasta. Wiercił się nieustannie na krześle chcąc wyjść z tej dusznej sali licząc, że może wówczas mu się polepszy, ale nawet wtedy gdy znaleźli się już poza murami szkoły cały czas nie odrywał od niej wzroku.

- O co Ci chodzi?!- warknęła w końcu.

- Unikasz mnie.- powiedział to co bała się usłyszeć. 

- Jestem po prostu zajęta. W sobotę otwarcie, jest jeszcze dużo rzeczy do zorganizowania.- źle się czuła z tym, że go zbywa i okłamuje. Jednak najwyraźniej szatyn jej uwierzył, gdyż nie drążył dalej tematu.

Dzień mijał i chociaż próbował kilka razy zaczepić swoją narzeczoną, to ona w kółko go zasłaniała dużą ilością obowiązków. 

- Jesteś żałosny.- skwitował Hao zachowanie swojego bliźniaka. - Nie domyślasz się o co chodzi?

- Mam kilka teorii.- odrzekł młodszy z braci, jednak wiedział że Król i tak powie swoje.

- Jest przerażona zmianami. Boi się otworzyć całkowicie, a tego będzie wymagał rytuał połączenia Yasakani-no-magatama.- młodszy z braci milczał, analizując usłyszane słowa. Nie przejął się tym faktem tak jak Anna bo nie chował do siebie nic. Tymczasem ona miała to wręcz wpojone, więc co takiego skrywa że nie chce by on się o tym dowiedział?

- Znasz już jej największą tajemnicę.- odparł starszy z braci, domyślając się o czym jego kopia myśli. - Problem leży gdzie indziej. 

- Przestaniecie wreszcie plotkować lenie patentowne?! - usłyszeli jej krzyk, co mogło oznaczać jedno - Anna miała dla nich listę zadań do wykonania. 

Mimo to Yoh poczuł pewnego rodzaju ulgę, że nie wszystko się zmieniło. Nie mając wyjścia ruszył do swojej ukochanej, modląc się by lista kończyła się na kilku a nie kilkunastu pozycjach.

***

Cześć!

Bardzo chciałam dodać rozdział 12 maja, ale niestety lekko mi się poślizgnęło...

W każdym razie wszystkiego najlepszego dla bliźniaków!

Poza tym po tak długiej nieobecności chciałam dodać coś lepszego niż rozdział przejściowy, bo niestety ale tak bym właśnie określiła to co powyżej się prezentuje.

Doszłam ostatnio do wniosku, że chce nadal pisać. Potrzebuje po prostu motywacji, którą są oczywiście opowiadania o shaman king (tutaj ukłon w stronę Rin i Spokoyoh) jak i odnowione anime (nawet mi się podoba ta przyspieszona akcja...) no i rzecz jasna odzew po opublikowaniu od czytelników :)

Odkryłam również wspaniałą aplikację Wattpad, gdzie założyłam konto i chce dodawać rozdziały tego opowiadania, ale poprawione :) 

Link: https://www.wattpad.com/story/267545750-hoshi-no-seichi


Bardzo Wam dziękuje, za to że nadal chcecie czytać moje opowiadanie i w tajemnicy zdradzę że kolejna część jest już prawie skończona i jestem z niej bardzo zadowolona. Mam nadzieje, że nie dodam jej w takim odstępie czasowym jak tą :)

Trzymajcie się zdrowo!

wtorek, 5 stycznia 2021

64. Ciężar przeszłości.


Charakterystycznie niebieskie włosy opadały mu na twarz, wyraźnie było widać że w ostatnich tygodniach zupełnie nie miał czasu by nawet pomyśleć o skróceniu ich. Jednak teraz stojąc na peronie w oczekiwaniu na pociąg którym miała przyjechać Tamao doszedł do wniosku że powinien coś z nimi zrobić. Zerknął na swoją siostrę, która stała tuż obok zastanawiając się czy mogła by coś zaradzić.

Kiedy tylko o niej pomyślał czuł dumę. Cieszył się że ją zobaczył po takim czasie, ale fakt że to ona sama zdecydowała się przyjechać, nawet jeśli tylko na próbę, stanowił kolejny krok na przód.  

Wreszcie zauważył jak pociąg zbliża się do stacji i już wkrótce wśród ludzi wysiadających zauważył różowe włosy. Ruszył w kierunku przyjaciółki, jednak jego siostra go wyprzedziła rzucając się na Tamao. Nie wiedział że tak bardzo się do siebie zbliżyły, ale też w zasadzie nie było to coś dziwnego. Gdy przyszła kolej na to by przywitać się z Tamao, szaman nie wiedział co robić. Wiedział że jest dosyć nieśmiała i przytulanie się na dworcu mogło być źle odebrane więc powiedział po prostu cześć. Różowowlosa musiała się skupić całą sobą, żeby mu odpowiedzieć, a było to dla niej ciężkie ze względu na zmianę jaka zaszła w wyglądzie brata jej przyjaciółki. Przełknęła ślinę czując, że się rumieni, a takie wgapianie się w chłopaka było nie na miejscu.

- Urosłeś.- oznajmiła, przerywając tą skrępowaną ciszę i dziwne wpatrywanie się w siebie.

- A widzisz mówiłam Ci że wyglądasz… nie mogę uwierzyć że to mówię, ale doroślej.

- Wy też się zmieniłyście.- odpowiedział uprzednio wzruszając ramionami. Jednak prawda była taka że ciężka praca jaką musiał włożyć w pracę na polu jak i fakt że został niepisanym przywódcą i ludzie często zwracali się do niego zamiast do obecnego wodza wioski sprawił, że stał się bardziej odpowiedzialny. A to zdecydowanie odbiło się na jego postawie. 

- Chyba jesteś wyższy od Ren`a…- zastanowiła się panna Usui wiedząc co wywoła radość u swojego brata.

- Ha! Krótkomajtek jest niższy!- jednak starych przyzwyczajeń nie da się tak łatwo zmienić, na co obie dziewczyny odetchnęły z ulgą. Na szczęście całkiem nie zatracił swojego dzieciństwa. Po jeszcze kilku minutach pogawędki ruszyli w stronę autobusu, który miał ich zawieść bliżej wioski. 

- Co to było?- zaczepiła go siostra ze swoim uśmieszkiem, korzystając z chwili gdy Tamao oddaliła się nieco od nich.

- Ale że co?- zapytał, nie rozumiejąc swojej siostry.

- Brakowało tylko latających serduszek wokół was. Nie mogliście oderwać wzroku od siebie.

- Nie wiem o czym mówisz!- odparł nieco zdenerwowany, jednak delikatne rumieńce potwierdziły Pirice że jest dokładnie odwrotnie. Niestety nie mogła dalej męczyć swojego brata, gdyż pojawił się sam obiekt rozmowy. - A jak tam nasz miłosny trójkąt?- różowowłosa spojrzała na chłopaka zdziwiona, lecz zaraz zrozumiała o kim mowa.

- Bez zmian.- odpowiedziała na co cała trójka zaśmiała się.- Ale jesienią otwierają Inn En.

- Więc Anna wreszcie dopięła swego. Ciekawe czy Yoh miał w ogóle coś do powiedzenia.- zastanawiał się na głos niebieskowłosy.

- Myślę, że jemu też się ten pomysł podoba.- nieśmiałe słowa wizjonerki zdziwiły rodzeństwo.- Przynajmniej tak to wygląda z boku. - dodała próbując się jakoś usprawiedliwić. 

- Anna potrafi sprawić, że Yoh tańczy tak jak mu zagra. 

- Jesteś takim plotkarzem…- westchnęła Pirika.- Ale muszę zgodzić się z Tamao. Wydaje się że ostatnio dogadują się coraz lepiej. Chociaż plotki, które chodzą po szkole są całkiem zabawne, szczególnie kiedy znasz prawdę.- rodzeństwo wdało się w dyskusje na temat związku ich przyjaciół, na co Tamao odetchnęła z ulgą. Mieszkając z nimi widziała więcej niż powinna i co raz bardziej rozumiała że ta dwójka jest dla siebie stworzona mimo tak ogromnej różnicy charakteru. To jak bardzo wierzyli w siebie nawzajem i ufali bezgranicznie sprawiało że dziewczyna westchnęła ciężko. Sama chciała spotkać taką osobę na swojej drodze.

- Wszystko w porządku?- zapytała się Pirika, nie wiedząc jak interpretować zachowanie swojej przyjaciółki.

- Nadal podkochujesz się w Yoh?- zapytał się Horokeu z wrednym uśmieszkiem, chociaż gdzieś tam w głębi czuł że robi to z innego powodu niż drobna złośliwość.

- Co? Nie! Ja wcale…!- zaczęła zaprzeczać, ale mina rodzeństwa wyrażała to samo - niedowierzanie. 

- Jasne, jasne.- machnął ręką niebieskowłosy, co zdenerwowało różowowłosą.

- Nie kocham Yoh!- powiedziała nieco za głośno, sprawiając że inni pasażerowie popatrzyli się na nią krzywo.

- W porządku. - powiedział Usui, zdziwiony tym wybuchem u Tamao. Pamiętał ją raczej jako spokojną i cichą, być może zbyt długie przebywanie w towarzystwie Itako trochę wpłynęło na jej charakter.- Mieszkałem z nimi przez chwilę, więc wiem że ta dwójka jakimś dziwnym sposobem się dogaduje. Czasem myślę że to ingerencja sił wyższych i Kino wybierając Annę na narzeczoną dokonała jakiegoś paktu z demonami, żeby się nie pozabijali.

- Onii-san!- po raz kolejny Pirika zwróciła uwagę swojemu bratu.- Jesteś…

- Wysiadamy.- przerwał jej.

Ruszyli w stronę pól Fuki. Pirika chciała iść tam już pierwszego dnia, gdy przyjechała jednak Horokeu powiedział że jeszcze wszystko nie jest gotowe i żeby dała mu trochę czasu. Drogę mogłaby pokonać z zamkniętymi oczami, chociaż gdy ostatnio nią szła czuła się zupełnie inaczej. Teraz dało się wyczuć w powietrzu harmonię i spokój, co zapewne było sprawką tego że ów pola znacznie się powiększyły.

- Sam to zrobiłeś?- wyszeptała nie mogąc wyjść z podziwu. 

- Zwariowałaś?!- zaśmiał się. - Rozdzieliliśmy obowiązki między siebie i poszło dosyć sprawnie jak widać.- odpowiedział, a wówczas spod liści nieśmiało zaczęły zaglądać drobiażdżki. Pirika na widok jak duszki podchodzą bliżej nie mogła się powstrzymać i popłakała się ze wzruszenia. Nie pamiętała, żeby widziała ich kiedykolwiek aż tyle.- Nadal wychodzą tylko wtedy gdy ja tu jestem, ale… hej… ty płaczesz?!- przeraził się widząc łzy u swojej siostry.

- To takie piękne!- zaszlochała nie mogą się nacieszyć widokiem, po czym wtuliła w ramie brata. 

- Spodziewałem się raczej okrzyków radości…- powiedział bardziej do siebie, lecz wyłapał porozumiewawcze spojrzenie z Tamao, która również wydawała się być poruszona widokiem.- Mam jeszcze drugie ramię jak chcesz…- posłał jej rozbrajający uśmiech, co spowodowało pokaźne rumieńce u wizjonerki. Niestety jego komentarz nie został odebrany jako żart i Pirika zdzieliła go po głowie, ale nie puściła ramienia. 

- Dziękuje. - wyszeptała wpatrując się jak urzeczona w obrazek, który odkąd pamiętała miała w swojej wyobraźni. Tak powinno to wyglądać, po to Horokeu wziął udział w Turnieju a teraz zdołał dopiąć swego bez wygranej.- Bardziej dumna nie mogłabym z Ciebie być.- dodała po chwili łamiącym się głosem. Niebieskowłosy próbował zdusić rosnącą gule w gardle, ale nie dało się ukryć że to były słowa których wyczekiwał najbardziej. 

Tymczasem Tamao zaczęła się wycofywać, czując że ta chwila powinna być zarezerwowana tylko dla rodzeństwa. Horokeu rozegrał to nienajlepiej ciągnąc ją tutaj z nimi, ale też nigdy nie był taktowny więc nie mogła mieć mu tego za złe. No i sam widok robił wrażenie.

Przysiadła na pniu w cieniu rozłożystej wierzby, uznając że będzie to dobre miejsce by poczekać na przyjaciół. Rozglądając się po okolicy zauważyła, że za krzewami przygląda im się para zielonych oczu. Tuż przy niej pojawił się Conchi, co sprawiło że obserwator natychmiast podniósł się i ruszył w sobie tylko znanym kierunku. 

- Sprawdzę kto to. - powiedział duch po czym zniknął, a różowowłosa jedynie westchnęła. Nie chciała zwracać na siebie uwagi, przyjechała tutaj tylko dla Piriki by wspierać ją w razie nieprzyjemności. Jednak widząc jak bardzo Horokeu wydoroślał, śmiało mogła rzec że wyciągnął wnioski z ostatniej lekcji, przez co czuła się niepotrzebna. Mimo to miło było wyjechać na chwilę i odetchnąć świeżym powietrzem. Wystawiła twarz do słońca, czując przyjemne promienie na swoich policzkach. Niestety nie dane jej było długo delektować się ciepłem gdyż, poczuła jak pada na nią cień. Otworzyła oczy i zobaczyła dwie niebieskie tęczówki, które wpatrywały się w nią intensywnie. 

- Bu!- powiedział Horokeu na co Tamao gwałtownie podskoczyła. Na jej twarz wpełzł pokaźny rumieniec wywołany bliskością chłopaka jak i zawstydzeniem. Pirika wywróciła oczami na to dziecinne zachowanie swojego brata który śmiał się najlepsze z reakcji przyjaciółki.

- Chodźmy coś zjeść. - oznajmiła niebieskowłosa, przerywając tą dziwną sytuację.- Pogapicie się na siebie później. - dodała nie mogąc się powstrzymać od dogryzienia im.

- Wcale się nie gapię!

- Oczywiście Onii-san… Ty się tylko wpatrujesz w Tamao jak zaczarowany.

- O czym ty mówisz?!

- Ty już dobrze wiesz.- zachichotała Pirika po czym ruszyła pewnie przed siebie z uśmiechem na ustach.

Wieczór w wiosce był cichy i spokojny. Mimo to Tamao niepokoiła się, gdyż do tej pory Conchi nie pojawił się przy niej. Ponchi już kilkakrotnie wspomniał że może go poszukać, ale dziewczyna nie chciała zostawać bez obrony. Nie żeby się spodziewała ataku, jednak była nauczona żeby zawsze mieć coś w zanadrzu. W końcu podjęła decyzję by ruszyć na poszukiwania co Ponchi przyjął z ulgą. Nie był przyzwyczajony do takiej niepewności co się dzieje z jego kompanem. 

- Wychodzisz?- zapytała Pirika, widząc jak jej przyjaciółka ubiera buty.

- Tak. Conchi gdzieś zniknął i wolę przypilnować by nie sprawił kłopotów.

- W takim razie chodźmy. - oznajmiła Usui z uśmiechem. Po drodze Tamao wyjawiła przyjaciółce co się stało jak na nich czekała. Niebieskowłosa nie kryła zdziwienia, nie wiedziała kto mógł ich obserwować, chociaż przyszła jej jedna osoba na myśl. Mimo to nie wspomniała o niej na głos, gdyż to było ostatnie miejsce do którego chciała zawitać. Niestety poszukiwania nie przyniosły żadnych rezultatów i nie miały już wielkiego wyboru.

- Chodźmy w jeszcze jedno miejsce.- powiedziała Pirika nieco przygaszonym tonem, jednak Tamao uznała to za zmęczenie. Po kilku minutach spaceru stanęły pod drzwiami jednego z domów. Tuż po tym jak zapukały, usłyszały jak ktoś przekręca zamek i po chwili stanął przed nimi wysoki chłopak z zielonymi oczami. Takimi samymi jakie dzisiaj obserwowały różowowłosą zza liści. Tuż przy Tamao pojawił się Ponchi i nie bacząc na coś takiego jak dobre maniery wleciał do domu w poszukiwaniu swojego przyjaciela. 

- Pirika? - zdziwił się chłopak, jednak zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, usłyszały jak duch mówi zirytowany.

- To ja Cię szukam przez cały wieczór, a ty sobie urządzasz SPA?

- Daj spokój, ona jest niesamowita!

- Ohayo Kyonosuke.- przywitała się wreszcie Usui. - Twoja siostra zainteresowała się duchem stróżem mojej przyjaciółki.

- Ah rozumiem…- dodał posyłając jej uśmiech, po czym przepuścił je obie wskazując właściwe drzwi. Jak się okazało Conchi znalazł małego obserwatora, jednak młoda dziewczynka urzekła go swoim urokiem i cały dzień spędził w jej towarzystwie. Na początku zadawała mu milion pytań aż w końcu nie mogąc się dłużej powstrzymać pogłaskała go po futerku. I tym sposobem lis był najpierw myty, potem czesany a na koniec głaskany co spowodowało jego błogi nastrój. Ponchi był zły ale też i zazdrosny o to że nie jemu przypadła rola bycia zwierzątkiem domowym. Koniec końców oba duchy były udobruchane obietnicą jutrzejszego spędzenia czasu z siostrą znajomego Piriki.

- Arigato.- powiedziała Tamao zawstydzona zachowaniem jej duchów.

- Odprowadzę Was. - oznajmił chłopak, na co Pirika przystała chociaż niechętnie. Gdy znaleźli się pod domem rodziny Usui obie podziękowały zielonookiemu, po czym odwróciły się by wejść do środka. Jednak chłopak miał inny plan.

- Pirika, możemy porozmawiać?- zapytał z nadzieją. 

- Nie mamy o czym. - oznajmiła oschle. Tamao jeszcze nigdy nie słyszała by mówiła tak do kogokolwiek. Być może Usui nauczyła się tego od Anny, w końcu to ona była mistrzynią w ucinaniu niewygodnych tematów.

- Onegai.- powtórzył prośbę.

- Byle szybko.- powiedziała splatając ręce, co sprawiła że wyglądała na obrażoną. Tamao uznała że jest tu zbędna i weszła do domu, napotykając zdziwione spojrzenie Horokeu. W kilku zdaniach wyjaśniła co się stało i jak na początku uśmiechnął się na wieść iż młoda Junchiko zrobiła z duchów swoje lalki, tak na wieść iż jego siostra została sama z Kyonosuke ewidentnie się spiął. Podszedł do okna licząc, że zobaczy co się dzieje przed domem. 

- Niech tylko ją tknie.-warknął pod nosem. Jednak najwyraźniej chłopak nie miał takiego zamiaru, gdyż stał przed niebieskowłosą w bezpiecznej, przynajmniej w mniemaniu Horo Horo, odległości. Tymczasem na zewnątrz atmosfera również nie wydawała się sielankowa. Jak na dłoni było widać że panna Usui nie chce rozmawiać ze swoim byłym chłopakiem. 

- Gomenasai. - powiedział po czym się skłonił. Podniosła lewą brew do góry nadal mierząc go nieprzychylnym spojrzeniem.

- Myślisz że zwykłe przeprosiny wystarczą?

- Nie… wiem że nie. Ale odkąd zniknęłaś nie było dnia żebym o Tobie nie myślał. - prychnęła niczym rozjuszona kotka na jego słowa.

- Daruj sobie te brednie. Nic co powiesz nie sprawi że mogłabym Ci wybaczyć. Zaufałam Ci, nawet myślałam że Cię kocham a ty zmieszałeś mnie z błotem!

- Pirika wiem, jak to wyglądało i owszem na początku spotykałem się z Tobą dla zabawy, ale potem… zakochałem się w Tobie. 

- Kiedy Ci na kimś zależy nie odwracasz się od tej osoby! - krzyknęła, a zaraz po tym pierwszy piorun przeciął niebo. Nie wiedziała dlaczego ale przez sekundę w jej myślach stanęła twarz Ren`a. 

Tymczasem widać było że chłopak coraz bardziej traci nadzieje. Stał zgarbiony, a jego wzrok uciekał na boki. Jednak postanowił raz jeszcze spróbować wyjaśnić swoje zachowanie i kiedy brał oddech by powiedzieć coś jeszcze drzwi od domu się otworzyły.

- Pirika, okaa-san Cię szuka.- Horokeu chociaż zwracał się do swojej siostry, słowa wypowiedział tak zimnym tonem, że było jasne co tak naprawdę chciał osiągnąć. 

Niebieskowłosa bez słowa pożegnania weszła do domu, a zaraz za nią jej brat. Spojrzała na niego i lekko się uśmiechnęła, dziękując tym samym za to że zakończył tą niepotrzebną rozmowę. 

Odprowadzając ją wzrokiem zrozumiał, że powrót do dawnej siebie może trwać dłużej niż myślał.


***

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!!!

Mam nadzieje że dla każdego będzie szczęśliwy i lepszy od poprzedniego :)

Notka jest tak właściwie o niczym, bo nic ważnego się nie dzieje, po prostu poznajemy trochę bardziej wioskę i tego co się tam wydarzyło, ale wydaje mi się ż od czasu do czasu warto poświęcić więcej czasu innym postaciom niż Annie, Yoh i Hao :)

Fakt że Rin wróciła i to z takim rozmachem sprawił że na nowo poczułam mobilizację i napisałam kilku rozdziałów w przód. Jednak to nadal nie to co bym chciała. Właściwie to jak mam być szczera nigdy nie spodziewalam się że stworze tasiemca, a tu proszę... nawet nie mam pomysłu na zakończenie, a nawet bardziej skłaniałabym się ku dalszym losom już dorosłych postaci ;) No ale to odległa przeszłość na razie :)

Piszcie co myślicie,  czy przeszkadzają Wam takie rozdziały i lepiej skupić się na głównych postaciach, czy od czasu do czasu warto też nieco zboczyć z tory głównej historii?

Pozdrawiam !


Źródło obrazka: https://pl.pinterest.com/pin/428616089509563376/