niedziela, 6 grudnia 2020

63. Błędy.


 


Małżeństwo.

Anna nie potrafiła wyzbyć się tego słowa z głowy i wszystkiego co było powiązane z nim. Włączając w to swojego narzeczonego i jego rodzinę.

To nie tak, że nie chciała tego małżeństwa, w końcu kochała Yoh, ale fakt że to nie ona wybrała dla siebie ścieżkę sprawił że poczuła się jakby ją pozbawiono możliwości decydowania.

Z drugiej strony wszystkie znaki na niebie i na ziemi mówiły że to Yoh jest jej przeznaczony, a już najgłośniej krzyczało jej serce.

- Tu jesteś.- usłyszała za swoimi plecami. Schowała się w swoim pokoju zaraz po powrocie i siedziała w nim już dobre kilka godzin.- Pomyślałem, że to poprawi Ci humor.- dodał i wówczas ujrzała że trzymał kubek z jej ulubioną herbatą i talerzyk z ciasteczkami. Tak właściwie to wiedział przez cały czas gdzie też Anna się znajduje, ale sam też potrzebował chwili by przetrawić usłyszane informacje. 

- Nie jestem smutna.- odezwała się po raz pierwszy, nie wiedząc co powinna zrozumieć przez “poprawę humoru”. Nie chciała żeby Yoh odebrał jej zachowanie jako wahanie przed związkiem z nim. 

- Wiem. Po prostu…- nie wiedział jak powiedzieć to do czego doszedł, przez ten czas kiedy się nie widzieli.

- Arigato. - powiedziała upijając łyk herbaty. - Jeśli masz ochotę…- wskazała na ciasteczka, ale Yoh pokręcił głową i wówczas uświadomiła sobie że przecież szatyn ich nie lubi.- Rzeczywiście jesteśmy przeciwieństwami. 

- Bo nie lubimy tych samych ciasteczek?

- Bo nie mamy nic wspólnego.- dziwnie ją ta świadomość przygasiła.

- To nieprawda. - zaprzeczył od razu.- Mamy całkiem sporo wspólnego, dobre kilka lat. I kolor oczu. - dodał na co ona się uśmiechnęła.- Jestem pewien, że jeszcze kilka rzeczy by się znalazło.

- Wiesz o co mi chodzi. Nie przytłacza Cię to? Ktoś lub coś zaplanowało całe Twoje życie, nie ważne co zrobisz skończysz tak jak zostało zapisane.

- Chyba przywykłem. - wzruszył ramionami. - Wiesz skoro nie mam na to wpływu…

- A ty znowu z tym swoim mottem.- przerwała mu, wywracając oczami. - Nie chciałbyś mieć wpływu? Sam zdecydować kim zostaniesz, z kim spędzisz życie. Nie irytowało Cię to że zawsze mówili Ci co masz robić i jak?- wypowiadając te słowa na głos zrozumiała, że również wliczała się w grono tych osób.

- Jeśli chcesz wiedzieć to nie potrafiłem przekonać dziadka, że czeka mnie kariera rockmena, a jak dowiedziałem się że jadę na ferie do Osorezan by poznać moją narzeczoną to chciałem się spóźnić na pociąg. No i ty też wtedy nie byłaś… miła. - parsknęła na jego słowa. Nie bycie miłą było chyba największym niedopowiedzeniem jakie usłyszała. - Ale tak się potoczyło i nawet jeśli mogłoby być inaczej… jest idealnie. Nie wyobrażam sobie, że poznaję Cię dopiero w liceum i że nie pomagasz mi w Turnieju. Zresztą pewnie nawet nie zwróciłabyś na mnie uwagi mając tyyyle adoratorów.

- Odezwał się ten co ma fanklub wielbicielek.

- Zawsze możemy ukrócić ich męki.- dostrzegła błysk w jego oku.

- No nie wiem… to nawet zabawne jak stajemy się tematem numer jeden.- odłożyła pusty kubek na biurko. - Yoh…- zaczęła poważnym tonem.

- Przestań o tym myśleć. Nie jesteśmy niczym ograniczeni. Jeśli uznasz nagle, że rzucasz bycie Itako to świat się nie skończy. - jednak widząc ją nadal nie przekonaną uznał że same słowa nie wystarczą. Przybliżył się i przytulił od tyłu, a dłonie splótł razem.- Jest coś co byś chciała zmienić?

- Miło by było mieć normalną rodzinę.

- Będziesz mieć. Poza tym to kolejna rzecz, która nas łączy. 

- Nienawidzę kiedy mnie pocieszasz.- westchnęła, czując się w jego ramionach jak mała dziewczynka, na co Yoh zachichotał. 

- Mnie się nawet podoba.- powiedział i pocałował ją tuż za uchem, co spowodowało że przez jej ciało przebiegł dreszcz. Wówczas puścił ją, ale tylko na chwile by obrócić przodem do siebie.- To ty mi powiedziałaś, że znajdujemy się we właściwym miejscu i czasie i wiesz co? Miałaś racje. 

- Więc czasem mnie słuchasz.- przybliżyła swoją twarz wiedząc co się zaraz stanie. Odgarnął jej włosy za ucho i rzucił nonszalancko “czasem” na co ona wywróciła oczami i wówczas, gdy się najmniej tego spodziewała, złączył ich usta. 

- Czy to Cię przytłacza?

- Wiesz, że nie. 

- Więc po prostu zaakceptuj, że tak miało być.- ponownie wpił się w jej usta i to zdecydowanie mocniej niż wcześniej. Zrobiła krok do tyłu pod wpływem nacisku i oparła się o biurko, wplatając przy tym dłonie w jego włosy. Yoh złapał ją za uda i uniósł by usiadła, pilnując by tym razem niczego nie strącić. Oboje poczuli jak przechodzi przez nich fala gromadzących się uczuć, jakby przez chwilę mogli się ze sobą połączyć na płaszczyźnie duchowej. Jakby wymienili ze sobą myśli. I to było najbardziej intymne w całej tej sytuacji. Klejnoty wyczuły pobudzenie i swoją bliskość, pulsowały jasnym światłem, potęgując uczucia Yoh i Anny. 

-- Uwielbiam Twoje sukienki. - powiedział w przerwie między pocałunkami, gdy jego ręce błądząc po udach, wyczuły koronkowy materiał bielizny. 

- Chyba jak leżą obok mnie. - odparła, oplatając go silniej nogami.

Jednak oboje nie przewidzieli jednej rzeczy. Otóż biurko Anny znajdowało się tuż przy otwartym na oścież oknie, które wychodziło na drogę i chociaż lampka dawała niewiele światła w jej pokoju to wyraźnie było widać zarys ich sylwetek, oraz tego co robili. 

Daisuke, który od czas powrotu z wyjazdu nie mógł się pogodzić z losem, dzisiaj nie wytrzymał i po prostu wyszedł z domu, a nogi same go poniosły. 

Czy żałował że zobaczył ich w takiej sytuacji? Chyba tak, bo czuł się ponownie upokorzony. Jednak prawdopodobnie skończyłoby się to tylko na przygnębieniu, gdyby nie pewna osoba.

- A nie mówiłem żebyś sobie odpuścił?- znikąd pojawił się Hao.- A teraz nie przeszkadzaj mojemu bratu i przyszłej szwagierce. - głową wskazał by wrócił tam skąd przyszedł. Cała ta sytuacja i kpiący uśmieszek długowłosego sprawiły że emocje wzięły górę nad blondynem, który najzwyczajniej w świecie postanowił uderzyć Hao w twarz. Niestety nie przewidział jednego - Asakura nie był zwykłym człowiekiem i jak się wkrótce okazało nie stanowił dla niego żadnego wyzwania. Co gorsza niesamowicie rozjuszył samego Króla Szamanów, który bez żadnych skrupułów kopnął go w brzuch a następnie dobił do ziemi zgrabnym ciosem w plecy. Tanaka ledwo mógł złapać oddech i miał wrażenie że wnętrzności zmieniły swoje miejsce. Wówczas Hao złapał go za szczękę i wymówił pogardliwym tonem.- Jestem najpotężniejszą istotą na Ziemi, a ty chciałeś mnie uderzyć? Prawie mi zaimponowałeś.

- Odwal się! - krzyknął blondyn usiłując wstać. Hao pokiwał głową na boki i zacmokał niezadowolony z zachowania Tanaki.

- Nie lubię się powtarzać.- oznajmił a na jego usta wpełzł złowieszczy uśmiech. Już od jakiegoś czasu irytował go Daisuke i najwyraźniej w końcu nadszedł czas uświadomić go jak żałosny jest.


Po raz kolejny głośne westchnięcie wydobyło się z ust medium. Czuła się dzisiaj o wiele bardziej wrażliwa na pieszczoty niż zazwyczaj, a pocałunki były jakby bardziej namiętne. Yoh wiedział co robić i jak, by się czuła tak jak teraz. Jakby czuł jej ciało tak jak ona… i wówczas to do niej dotarło. Do tej pory nie zauważyła że klejnoty świecą na czerwono odzwierciedlając ich nastrój.

- Czekaj…- powiedziała a szatyn niechętnie przerwał wędrówkę swoich ust. Podniosła rękę i wpatrywała się w swoją błyskotkę porównując ją z Klejnotem zawieszonym na szyi Yoh. 

- Coś nie tak?- zapytał a jego głos był wyraźnie zachrypnięty.

- Wręcz przeciwnie.- odpowiedziała wywołując tym samym jeszcze większe niezrozumienie u Asakury.- Wydaje mi się… - zaczęła ale wówczas usłyszeli krzyk pod oknem, a następnie głos Króla Szamanów. Oboje spojrzeli przez okno na drogę i widok jaki zastali szybko sprawił że ich nastrój zmienił się o 180 stopni. 

- Hao!- wrzasnęła Anna zaniepokojona leżącą na ziemi sylwetką. Yoh zdążył już wybiec z jej pokoju i po chwili usłyszała trzask drzwi frontowych. Nie myśląc wiele sama również udała się przed dom. Wówczas dopiero zauważyła roztrzaskany nos Tanaki, a fakt że kurczowo trzymał się za żebra nie było również dobrym znakiem. Spojrzała z furią na długowłosego a powietrze wokół niej wydawało się być naelektryzowane. Delikatne wzory zaczęły pojawiać się na jej dłoniach i pięły się w górę po przedramionach i dalej świadcząc o tym że po raz kolejny jej moc szuka ujścia. Cios skierowany w Asakure został sparowany, jednak nie przejęła się tym. Nadal szukała luki w jego obronie, jednak bardziej wyglądało to jak walka na oślep.

- O co chodzi Anna? Czemu się tak nim przejmujesz?- Hao wcale nie zamierzał odpuścić.- Czyżby zależało Ci na nim?- tym pytaniem sprawił że medium się zatrzymała, a znaki zniknęły. 

- Ja…- nie rozumiała co się stało. Czemu wpadła w taki szał z powodu tego że blondyn był lekko poobijany, przecież Yoh wielokrotnie kończył walki w gorszym stanie, a nie miała ochoty wydrapać oczu przeciwnikowi. 

- Spodziewałem się że energie zużyjesz dzisiaj w inny sposób.- rzucił jeszcze długowłosy, na co medium przewróciła oczami. Jednak potem zrozumiała sens jego słów i chociaż głupio się było przyznać to wcześniejsze sam na sam z Yoh wyzwoliły w niej coś co szukało teraz ujścia i niestety poniekąd znalazło. 

- Yoh…- zwróciła się do swojego narzeczonego jednak nie mogła nic wyczytać z jego twarzy. Nie zdarzało się to za często i niestety nie wróżyło nic dobrego. 

- Co to było?- wychrypiał blondyn, sprawiając że uwaga zebranych ponownie skierowała się na niego. Twarz miał całą umorusaną krwią tak samo jak podkoszulek z logiem jakiegoś zespołu, którego nie kojarzyli. - Ty świeciłaś i te znaki! - fakt że Tanaka był w stanie dostrzec pnącza na ciele Anny świadczył tylko o tym jak wiele energii się skumulowało.

- Nie Twoja sprawa. Musimy Cię opatrzyć zanim uświnisz mi cały chodnik przed domem. Nie mam ochoty odpowiadać na dziwne pytania sąsiadów. - odetchnęła z ulgą na dźwięk swojego oschłego tonu. - A ty przestań w końcu walczyć z naszymi przyjaciółmi!

- Nie mogę się oprzeć tej pokusie. Sami się proszą. - odparł Asakura, dumny z siebie że wyprowadził z równowagi zarówno Annę jak i Yoh. Widział po swoim bracie że zdziwił się na wybuch swojej narzeczonej i po prostu postanowił dolać oliwy do ognia. Koniecznie będzie musiał podsłuchać jak medium będzie się tłumaczyć.- Wiedziałaś na przykład że ten oto tu osobnik podglądał Was?- zapytał a potem wskazał na okno pokoju gdzie nadal świeciła się lampka. - Swoją drogą… biurko? Jakie jeszcze meble zaliczyliście?

- Blat w kuchni, onsen, prysznic…- zaczęła wymieniać wiedząc że tego Hao się nie będzie spodziewał. - Zacznij żyć własnym życiem, a nie naszym Asakura.- warknęła jeszcze w jego stronę starając się wyjść na wredną, jednak mina długowłosego była tak komiczna, że nie była pewna czy jej to wyszło. 

- Widzę że prace nad potomkiem idą pełną parą. - rzucił wreszcie jedyną ripostę, która przyszła mu do głowy.

- To nie Twoja sprawa!

- Ej!- kłótnie przerwał im Yoh, jednak nie z tego powodu jaki można się spodziewać. - Stracił przytomność.- oznajmił, dźwigając bezwładne ciało Daisuke. 

- Nic mu nie będzie. Wystarczy że...

- Ty dzisiaj zrobiłeś już wystarczająco dużo!- warknął w stronę swojego brata. 

Hao oniemiał na jego słowa i tego w jaki sposób jego twarz przypominała jego samego gdy się wściekał. Anna również zaniemówiła, wiedząc że Yoh sam musi dojść do siebie. Nie dało się nie zauważyć tego jak klejnot pulsuje światłem na piersi szatyna potęgując tym samym jego obecne odczucia. Podchwyciła Tanake pod drugie ramię i ruszyli w stronę domu, zostawiając starszego z braci przed domem ze swoimi myślami.


***

Cześć wszystkim :)

To już 5 rocznica tego opowiadania!

Nie sądziłam że po tylu latach nadal będę to ciągnąć, ale widać moja druga połowa mózgu potrzebuje jakiejś formy odreagowania ;)

Nie chcę zakończać tego w taki sposób, nie chce urywać opowiadania, ale nie ukrywam że nie mam ani wystarczającej ilości czasu by pisać, a ostatnio nawet chęci. Stąd też co raz dłuższe przerwy w publikacji, zawsze miałam opowiadanie napisane do przodu, a to co widzicie powyżej jest przedostatnią częścią jaką miałam przygotowaną. 

Nie chce używać słowa "zawieszenie", po prostu nie wiem kiedy znowu coś wstawię. Na początku starałam się co dwa tygodnie, potem co miesiąc, ale sama wiem jak to jest czytać taki "miesięcznik" - człowiek nie pamięta już co się działo wcześniej. 

Być może gdybym zaczęła pisać coś całkiem własnego a nie swego rodzaju spin-off, miałabym większe chęci. Niestety nawet nie mam pomysłu.

Liczę, że skoro w kwietniu Shaman King ma zostać ponownie wyemitowany, a historia podobno ma być bardziej zbliżona do mangi to ponownie poczuje te postacie i chęci mi powrócą.

Nie wiem czy coś jeszcze w tym roku wstawię, więc wyprzedzająco życzę wszystkim Wesołych Świąt i dużo zdrówka! 

Ten rok był dla mnie ciężki, więc i sobie i Wam życzę by kolejny był o wiele lepszy!

Pozdrawiam ;*




piątek, 2 października 2020

62. Kolejny poziom.





Posiadłość jego rodziny była równie majestatyczna co w Izumo. Ne zaskoczył go fakt iż został ku niemu wysłany komitet powitalny, najwyraźniej Yoh-mei musiał się z nimi skontaktować. Ugościli go należycie, wymienili grzeczności jednak Hao nie miał zamiaru zostać na długo. Przybył tu po drugą część klejnotu, a nie na poznawanie dalszej rodziny. Niestety jak się można było spodziewać nie wszystko poszło zgodnie z planem. I o dziwo nie było to spowodowane żadną zasadzką.

- Przybyłem po Yasakani-no-magatama.- oznajmił wreszcie, na co starszy mężczyzna skinął głową, jakby się tego spodziewają. Ruszyli powoli wzdłuż murów, słysząc jak za ścianą trenują inni uczniowie.

- Wybacz, że nie prowadzę Cię przez dziedziniec, lecz nasi adepci muszą być skupieni na treningu. - szatyn wcale nie miał za złe, że nie stał się główną atrakcją dnia, więc przytaknął jedynie i pozwolił prowadzić się dalej. W końcu dotarli do wyrzeźbionego w skałach ołtarzu. Oboje musieli się pochylić gdy wchodzili w głąb szczeliny i wówczas dotarli do celu. Naturalnie miejsca strzegły Oni, lecz nie było to jedyne zabezpieczenie. Obok demonów w podobnej pozycji stali mężczyzna wraz z kobietą, wyraźnie było widać że zmęczenie odcisnęło na nich swoje piętno. Pierwszą myślą Hao było to że przygotowali na niego zasadzkę, lecz szybko się jej pozbył. Mimo to nie mógł zaprzeczyć, że jego zmysł szamana wyczuwa, że coś jest nie tak. Nie pozostało mu nic innego jak zrobić krok w stronę Klejnotu i czekać czy coś się wydarzy. Kiedy miał już ręką po niego sięgnąć wówczas, chowająca się do tej pory za skałą dziewczynka wybiegła z głośnym krzykiem by natychmiast przestał.

- Ruka!- krzyknął senior. 

- Dziadku on nie może! Mama z tatą…- zaniosła się szlochem. Wówczas wzrok długowłosego przeniósł się na potencjalnych rodziców. Wyraźnie widać było ból w ich oczach, mimo to nie ruszyli się ze swoich miejsc. 

- Mama z tatą co?- Król oczekiwał odpowiedzi. Natychmiast.

- Czcigodny Onmyouji, mój syn wraz z żoną pilnują dostępu do Klejnotu, który jednocześnie daje im wielką moc, ale i odbiera energię życia. Jeśli by przestali to Yasakani-no-magatama stanie się zwykłym kamieniem. 

- Więc w czym tkwi problem?

- Przez stulecia, odkąd naszym przodkom została powierzona ochrona nad Klejnotem, każde pokolenie pilnuje by nie stracił swej mocy. Utworzyła się więź między rodem Asakura, a Klejnotem. On jest przeładowany naszym rodowym Furyoku, a my jego. Zabranie go sprawi, że odetniesz nas od źródła mocy, co niestety źle wpływa na nas jako ludzi. Moja żona umarła niespełna rok po tym jak zaprzestaliśmy naszej warty, ja również czuje że mój czas się zbliża. - nie trzeba było zadawać oczywistych pytań. Hao rozumiał do czego zmierza jego krewny. Zabierając klejnot pozbawi rodziców życia, a młoda Ruka zostanie sierotą. Oczywiście że druga część rodziny na pewno by się nią zajęła, ale znał ból po stracie matki, widział również jak na Opacho wpłynęła utrata bliskich osób i bynajmniej nie miał zamiaru stawać się jedną z tych osób, których nienawidzi.

- Przygotuj mi pokój, wygląda na to że zostanę tu na chwilę. - tak jak powiedział, tak też zrobił. 

Jedząc następnego ranka śniadanie ze wszystkimi, nawet nie zdawał sobie sprawy, że zostało mu odstąpione zaszczytne miejsce seniora rodu, czyli najważniejszej osoby. Nie zauważył również mnóstwa spojrzeń, które oczekiwały wyjaśnień. Jego myśli od wczorajszego dnia były wyraźnie pochłonięte przez Klejnot i rodziców małej Ruki. Skoro Klejnot od pokoleń trwał w rodzie Asakura oznaczałoby, że musi w nim pozostać nadal, co z kolei nasuwało mu myśl że powinien się znaleźć w jego rękach lub Yoh. Pozostawała jednak kwestia jak Klejnot się zachowa przy drugim, czy również będzie pobierał energię życiową od właściciela, oraz jak rodzice Ruki zareagują. 

Gdy ponownie znaleźli się w sanktuarium Hao wyjaśnił Ruce co zamierza zrobić, jak się można było spodziewać zależało mu na jej opinii, nie chciał skrzywdzić dziecka, a już szczególnie z własnego rodu. Dlatego spokojnym głosem wytłumaczył jej krok po kroku jak przebiegnie cała operacja odcięcia ich od Klejnotu i zastąpienia go substytutem w postaci Duchów Stróżów. W dodatku utrzymywanie dodatkowego zabezpieczenia w postaci demonów również pochłaniało ich energię. 

- Duchów Stróżów? - zapytała młoda dziewczynka. Wiedziała co to, ale nawet jej dziadek wątpił by to było wystarczające.

- Tak, jednak nie byle jakich. Obiecuję, że znajdę na tyle silnych by ich moc wystarczyła do zastąpienia Klejnotu.

- Na prawdę nie sądzę, że to będzie wystarczające.- rzekł starzec. Miał inny pomysł, jednak obawiał się wypowiadać go na głos.- Już próbowaliśmy pomysłu z Duchami, rzeczywiście jest to pewne rozwiązanie ale tylko tymczasowe. Wówczas Reiryoku jest pobierane i Duch znika. 

- Dlatego chcę im dać potężne Duchy, które wystarczą na długo.- staruszek milczał, a Hao wyczuwał że chce coś powiedzieć, ale ma pewne obawy.- Jaki jest Twój pomysł?- powiedział zachęcająco.

- Talizman naładowany Furyoku na pewno byłby zabezpieczeniem w razie gdyby Duchy nie były wystarczające.

- Chcesz żebym naładował swoją mocą talizman i dał im?- powtórzył długowłosy, rozumiejąc skąd obawy seniora rodu o jego reakcje. W końcu w nieodpowiednich rękach byłaby to potężna broń.

- Duchy w zupełności wystarczą.- wtrącił się ojciec Ruki. Jeśli istnieje jakakolwiek szansa na to by wieść normalne życie był w stanie zaryzykować.

- Podsumujmy… Klejnot musi trafić w ręce kogoś z rodu Asakura, a rodzice Ruki muszą otrzymać jego substytut, który utrzyma ich przy życiu.- rzekł Hao, a głowa rodu przytaknęła.- W takim razie zaczynamy.- dodał jeszcze po czym spojrzał na małżeństwo które również wyrażało gotowość.

***

Gdy Hao skończył opowiadać, Roxanne wpatrywała się w niego z uwielbieniem. Spijała z jego ust każde słowo i wręcz nie mogła wyjść z podziwu jakie pokłady empatii posiadał długowłosy. Szatyn w tym momencie całkiem przesłonił jej obraz świata, a serce zabiło trochę mocniej i niestety nie była to dobra wiadomość dla Ryu. 

- Przestań się gapić na niego jak sroka w gnat. Hao nic nie robi bezinteresownie.- powiedziała Anna, besztając szatynkę za nieodpowiednie zachowanie.

- Jestem głęboko zraniony Twymi słowami. Humor Ci się zmienia niczym w kalejdoskopie, jeszcze przed chwilą wylewnie mnie witałaś.- odbił piłeczkę.

- Czyli rodzice Ruki są wolni?- zainteresowała się Barthez, którą urzekła ta historia.

- Przekonamy się.

- Jakie duchy im dałeś?- zapytał Yoh.

- Tengu.- odparł. 

- Zawsze chciałem je zobaczyć.- młodszy z bliźniaków uśmiechnął się na wyobrażenie wielkich ptaków. Roxanne nieśmiało podniosła rękę, jednak medium ją ubiegła.

- Jest to duch uważany również za bóstwo. Wygląda jak sporych rozmiarów ptak.- jednak nie wyjawiła jednej informacji, która dla stanowiła pewien rodzaj wskazówki. Gdyby Turniej rozgrywano teraz, a ich druga część rodziny była w posiadaniu duchów podlegających pod Kami, stanowiliby grupę należącą do Boskiej klasy - tak jak Jeannie i X-laws. Więc albo Hao rzeczywiście cenił sobie życie tych przypadkowych ludzi, albo chciał by byli mu posłuszni w przyszłości, a to z kolei mogło oznaczać że Asakura się na coś szykuje. Nie podzieliła się jednak z nikim swoimi spostrzeżeniami, wolała pozbierać jeszcze trochę informacji.

- Sprawdźmy jak sobie poradzisz.- oznajmił Hao po chwili ciszy, podczas której każdy trawił usłyszane słowa. Otworzył pudełko z Yasakani-no-magatama i przesunął je w kierunku swojego bliźniaka.- Na początek weź go do ręki.

Nie brzmiało to jak wybitnie trudne zadanie, więc młodszy z bliźniaków nie ociągał się, choć wpatrzone w niego oczy każdego z zebranych mogły się wydać nieco krępujące. Na początku nie poczuł różnicy, oprócz tego że kamień był chłodny, jednak jak tylko wyjął go z pudełka, które hamowało jego moc poczuł fale energii przepływające przez jego dłoń, przedramię, a gdy doszło do tułowia to wiedział że jego Furyoku znacznie wzrosło.

Spojrzał znacząco na swojego brata, który zrozumiał iż Yoh z chęcią sprawdzi swoje nowe możliwości.

Rywalizacja między rodzeństwem jest zdrowym odruchem, bowiem stanowi pewną motywację do rozwoju. Jednak w przypadku tej dwójki wyścig po koronę Króla Duchów znacznie przekroczył ów pojęcie. Dlatego też Anna stojąc i wpatrując się w bliźniaków, którzy mierzą w siebie bronią czuła ścisk w żołądku. Oczywiście nie dała nic po sobie poznać i urządziła tyradę na temat tego, że nie będą się tarzać po ogródku i niszczyć pięknie wypielęgnowany trawnik. Na szczęście nieopodal znajdował się niezabudowany teren, gdzie mogli urządzić sobie walkę.

Roxanne stała podekscytowana możliwością zobaczenia w akcji bliźniaków, w końcu Ryu wspomniał jej co nieco o tym, że są oni najsilniejszymi szamanami jakich zna jak i to że jest szansa iż pod wpływem tak silnych zawirowań Furyoku jak i przebywania w ich towarzystwie może coś się w niej odblokuje, tak że będzie chociaż w stanie dostrzegać zarysy duchów. Więc wiernie towarzyszyła i czekała na ten moment aż wreszcie zrozumie ich świat. Nie żeby specjalnie jej przeszkadzało towarzystwo motocyklisty jak i samego Króla Szamanów. Sama nie wiedziała na którego ma większą chrapkę.

Tymczasem Yoh czuł ekscytację na myśl o nowych możliwościach, chociaż pierwszy problem pojawił się na początku.

- Mam zrobić Kontrolę Ducha z Klejnotem?- zadał pytanie zerkając na błyskotkę.

 - Tak w zasadzie to jest kilka możliwości.- wtrąciła się medium.- Możesz zrobić to co powiedziałeś, ale nie wiemy jak Amidamaru zareaguje na Klejnot, z kolei Duch Ziemi w połączeniu z Yasakani-no-magatama może stanowić za dużo jak na pierwszy raz. Druga opcja to podwójne medium, a Klejnot powinien stanowić wzmocnienie Twoich ataków. Trzecia i najbezpieczniejsza opcja to Jedność z Amidamaru i po prostu sprawdzimy czy poziom Twojego Furyoku jak i umiejętności się poprawił. 

- Zaczniemy w takim razie od Jedności Ducha.- powtórzył Yoh po wysłuchaniu słów narzeczonej. - Dawno tego nie robiłem. Amidamaru?- zagadnął, a wówczas jego Duch Stróż pojawił się obok w pełnej okazałości.- Gotowy?

- Zawsze Yoh-dono!- odparł Samruai, spoglądając na swojego przyjaciela ze zdeterminowaną miną. Sam był ciekawy czy jedno z Regalii Cesarskich w jakikolwiek sposób wpłynie na niego samego. Wiedział że odkąd zaczął przygodę z walkami szamańskimi jego moc wzrosła, i był za to wdzięczny młodemu Asakurze, ale gdzieś tam z tyłu głowy pewien cichy głosik podpowiadał że powoli osiąga swoje limity.

- O czym oni mówią? - zapytała Roxanne.

- Są różne formy walki, jedną z nich jest właśnie Jedność Ducha.- odpowiedział Ryu, jednak to Manta zrozumiał że dziewczyna oczekuje więcej szczegółów.

- Pozwalasz Duchowi wniknąć w swoje ciało. To trochę jak opętanie i w przypadku zwykłych ludzi tak to się kończy, jednak szaman ma zdolność zachowania władzy nad ciałem i umysłem. Przynajmniej przeważnie.- dodał blondyn, zerkając na swojego ciemnowłosego przyjaciela.

- Jak to przeważnie?!- zdziwiła się Barthez.

- Wszystko zależy od tego jak silny jest szaman. - po tych słowach Ryu zgromił wzrokiem Mante, gdyż nie chciał się przyznać przed Roxanne że jego początki były dosyć trudne. Jednak jego dziwne pomruki i tak zwróciły uwagę szatynki. Umemiya wdał się w dyskusje ze swoim Duchem Stróżem, który uznał że warto by powspominać dawne czasy kiedy to opętał swojego obecnego towarzysza. Manta wkrótce dołączył się do ich dyskusji i cała trójka zamiast oglądać nowe umiejętności Yoh to skupiła się na rozmowie o Tokageroh i jego złych manierach. 

- Uwaga!- krzyknęła Anna co sprawiło że ponownie zwrócili uwagę na bliźniaków. Roxanne wrzasnęła przerażona widząc jak leci w ich stronę Yoh, który został odepchnięty przez Hao z za dużą siłą. Ryu szybko wykonał Wielką Kontolę Ducha i złapał z pomocą Yamata no Orochi lecącego szatyna. 

Gdy Yoh stanął na ziemi słyszał jak jeszcze dzwoni mu w uszach od uderzenia. Miał jeden prosty cel - uderzyć Hao. Dokładnie tak jak podczas eliminacji do Turnieju, z tą różnicą że jego przeciwnikiem okazał się Król Szamanów, który przewidywał każdy jego ruch. Czuł się sfrustrowany, i nieco zawiedziony możliwościami jakie dawał mu Klejnot. Spodziewał się kilkukrotnie więcej mocy, ale podczas ataków nic się nie działo. 

- Myślę że wystarczy na dzisiaj.- oznajmił Hao. Zastanawiał się dlaczego u Anny, Klejnot zadziałała, a u jego brata nie. Zaczął ich porównywać i oprócz oczywistego faktu, że Anna ma w sobie cząstkę bogini to do głowy przychodziło mu jedynie to iż medium doczepiła Klejnot do korali.- Spróbuj na razie się z nim oswoić. Przyczep do naszyjnika czy coś, tak żeby miał cały czas kontakt z Tobą.

- Powinniśmy je połączyć.- rzuciła Anna oglądając swoją błyskotkę.

- Tak myślisz?.- odparł Hao i było wiadomo że wie coś o czym reszta już niekoniecznie.

- Wszędzie piszą o połączeniu Klejnotów. Są swoim dopełnieniem.- upierała się przy swoim medium. Hao westchnął zniecierpliwiony, że musi tłumaczyć swoje stanowisko.

- Sądziłem że ty akurat się domyślisz.- zaczął, a skoro musiał wyjaśnić to postanowił to zrobić w taki sposób że Itako zapamięta, Przywdział swój wredny uśmieszek i rozpoczął kwieciste przemówienie.- Owszem moja droga Anno masz rację, wszędzie gdzie znaleźliśmy wpis o Yasakani-no-magatama było również wspomniane o ich połączeniu, gdyż stanowią swoje dopełnienie niczym yin i yang. Aczkolwiek po przestudiowaniu życiorysu osób który były w posiadaniu Klejnotów nie koniecznie chodzi o ich fizyczne połączenie w takim sensie w jakim myślisz. Chodzi o osoby które są z nim połączone. Jeden jest przeznaczony dla kogoś ma w sobie boski pierwiastek, a drugi w związku z historią jaką przebył, dla kogoś z rodu Asakura. I tym oto sposobem mamy Anne, potomkini bogini, oraz Yoh. Natomiast samo połączenie może być rozumiane dwojako…

- Małżeństwo…- wyszeptała medium. To dlatego Kino naciskała na ich ślub. 

- Dokładnie tak. Od dnia Twojego poczęcia byłaś przeznaczona Asakurom. Los zdecydował w jaki sposób nas poznałaś, chociaż gdybym wiedział wcześniej zapewne to do mnie mówiła byś teraz kochanie.

- Oboje wiemy że nie. - dyskusje zapewne toczyła by się dalej gdyby nie to że Roxanne wyszła z szoku po usłyszanych rewelacjach.

- Że co takiego?!- krzyknęła na tyle głośno, że uwaga każdego zwróciła się na nią.- Jakim cudem możesz być córką Bogini?!  To przecież niemożliwe!

- Nawarzyłeś piwa to teraz proszę bardzo… do dna.- szepnęła Anna w stronę długowłosego. W końcu nie bez powodu nie chciała by ta informacja wyszła na światło dzienne. Jednak on tylko wzruszył ramionami, zupełnie nie przejmując się panną Barthez, a Kyoyama również nie była skora do zwierzeń. Tym sposobem szatynka została bez odpowiedzi co ją frustrowało do granic możliwości.

- Możecie mnie nie ignorować?

- Wiesz i tak więcej niż jesteś w stanie zrozumieć.- odparła oschle medium.

- Dlaczego jesteś taka niemiła? Przecież Roxanne tak zaciekle chce Ci pomóc w reklamie Twojego Onsenu a ty ją traktujesz podle.

- Oboje traktujecie mnie podle!- wybuchła zła po czym szybkim krokiem oddaliła się od towarzystwa. Yoh spojrzał na Annę i Hao karcącym wzrokiem, na co Itako wywróciła oczami, a Król Szamanów nadal uśmiechał się kpiąco. Widząc brak reakcji krótkowłosy szatyn pobiegł za swoją koleżanką zanim ktokolwiek o tym pomyślał. 

- Zaczekaj!- krzyknął za nią, czując że należą jej się przeprosiny, nawet jeśli on sam nie zawinił.

- Czego chcesz?- warknęła zła, a w jej oczach można była zauważyć gromadzące się łzy.

- Pozwól mi coś wyjaśnić. 

- Po co?! Przecież i tak tego nie zrozumiem!- podniosła głos 

- Jestem pewny że akurat to co chce Ci powiedzieć wyjaśni wiele.- widząc że szatynka się waha postanowił kontynuować.- Domyślam się że ich zachowanie jest trudne, ale mają swoje powody. Anna ma… niecodzienny sposób na okazywanie troski. Czasem odpycha od siebie innych bo nie chce żeby ją zranili.

- Przecież nie mam zamiaru jej niczym zranić. Tamte wydarzenia między nami już dawno są dla mnie przeszłością i nie musi się bać że zacznę z Tobą flirtować!

- Boi się że jako zwykły człowiek nie jesteś z nami bezpieczna. Dlatego chcę Cię odsunąć, tak byś nie stała się celem. - na te słowa Roxanne jakby zupełnie zapomniała że wściekała się wcześniej na medium.- Zaprzyjaźniła się z Kasumi, a potem wiesz doskonale co się stało. Mimo że nie wygląda to za dobrze ją znam żeby nie wiedzieć, że się tym przejmuje. Umi nie robiła jej wyrzutów, ale każdy z nas wie że narażamy swoją obecnością was.

- To jest…

- To jest właśnie Anna. 

- Chciałam powiedzieć pokręcone.- zaśmiała się Barthez.- To wszystko co mówisz ma sens, ale jednocześnie jest strasznie głupie. Przecież pokonaliście tego demona, te całe kryształy was wzmacniają, naprawdę nie wydaje Ci się że to całe niebezpieczeństwo jest przesadzone?

- Nie.- odrzekł twardo. - Uwierz mi nie jest. 

- Ale…

- I nigdy nie będzie, dlatego nie bierz wszystkiego do siebie i nie wykorzystuj Ryu do wyciągania od niego informacji. 

- Ja wcale…- zaczęła jednak Yoh rzucił jej tak wymowne spojrzenie, że zamilkła. Przeniosła swój wzrok na grupę osób, która zmierzała w kierunku Inn En, a właściwie na bruneta, który  znacznie wszystkich przewyższał wzrostem i wyróżniał się na tle pozostałych. Chociaż na jego myśl czuła ciepło w okolicach serca to wiedziała, że nie będzie potrafiła pokochać go w taki sposób na jaki zasługuje. - Dobrze było Was zobaczyć. Przekaż Annie, że jeśli będzie potrzebować pomocy przy reklamie to… po prostu niech da znać. - powiedziała po czym pożegnała się skinieniem głowy.

Yoh jeszcze chwilę wpatrywał się w jej postać, pamiętając że jako dziecko łaknął każdego przejawu koleżeńskości. Tymczasem teraz sam poniekąd odpycha od siebie potencjalną przyjaciółkę i mimo że nie było to do końca zgodne z jego charakterem, to wiedział że narażanie Roxanne na ataki było by skrajnie nie odpowiedzialne. Szczególnie teraz gdy byli w posiadaniu obu Klejnotów.

***

Cześć!

Baaardzo chciałam zdążyć dodać cokolwiek jeszcze we wrześniu, ale dni mi uciekają zdecydowanie za szybko. Mam nadzieje że chociaż ten miesiąc będzie dla mnie pod tym względem łagodniejszy...

Mam nadzieje że długość jak i fabuła tej części chociaż w małym procencie Wam wynagrodzą czekanie, za które Was przepraszam.

Powyższą notkę chciałam zadedykować pewnej autorce, która również pisze aż DWA opowiadania w temacie Shaman King, a znajdziecie je pod poniższym linkiem :)

https://ourimperfectcreativity.blogspot.com/

Taaak, o Tobie mowa Rin :) Otóż zawsze miałam problem z zapamiętaniem słowa "Onmyouji" oraz jego pisownią... Wierzcie lub nie ale spędziłam teraz 20 minut szukając w internecie jak to się piszę, aż mnie olśniło że użyłaś tego sformułowania u siebie w opowiadaniu! Tak więc nieświadomie mi pomogłaś, za co serdecznie dziękuje ;)

Piszcie co uważacie, no i oczywiście zapraszam na bloga Rin!

Pozdrawiam cieplutko!!!


Źródło obrazka:https://pngimage.net/shaman-king-png-2/

niedziela, 16 sierpnia 2020

61. Podarunek.


Wakacje dla Manty nie były zbyt łaskawe tego roku. Jasne te kilka dni nad morzem było przyjemne, ale przez pozostałe dni musiał wkładać dużo wysiłku w to by zadowolić swojego ojca. Miał plan na przyszłość by rodzinna firma skierowała się również w świat szamanów, była to luka na rynku i on jako spadkobierca Oyamada company postanowił ją zapełnić. Niestety jego ojciec nie podzielał entuzjazmu, jednak pozwolił na przedstawienie planu jaki miał w głowie Manta. Po całej prezentacji stwierdzenie “mam mieszane uczucia, ale daje Ci wolną rękę” sprawiły że blondyn odetchnął z ulgą. Niestety wykończyło go to umysłowo i miał wrażenie, że w ogóle nie odpoczął przez wakacje. Na dodatek Yoh miał wrócić dopiero za dwa dni.

Jakie było jego zdziwienie gdy zupełnym przypadkiem natknął się na narzeczeństwo na dworcu. Na pytanie czemu wrócili wcześniej oboje ciężko odetchnęli po czym padło imię babci Yoh. Tyle wystarczyło by pojął iż dla nich również ten wyjazd okazał się męczący.

Dobrą wiadomością był fakt iż remont został ukończony i prezentowała się przed nimi powiększona Inn En. Postawiony przed wejściem szyld głosił że za dwa tygodnie miało się odbyć Wielkie Otwarcie. Unowocześniony zajazd zachował tradycyjny wygląd, nie był to 5 gwiazdkowy hotel, ale po prostu Gorące Źródła z możliwością noclegu. Dokładnie tak jak to sobie wyobrażała Kyoyama.

Po raz pierwszy od dawna czuła, że robi coś właściwego. I to w dodatku coś dla siebie. Nie udało jej się ukryć iskierek ekscytacji w oczach gdy widziała efekty remontu. Właśnie spełniło się jej marzenie, na które czekała kilka dobrych lat.

Yoh na widok tak uradowanej narzeczonej zachichotał, co z kolei zwróciło uwagę Manty. Szatyn głową wskazał na medium, a wzrok blondyna spoczął na uśmiechniętej młodej kobiecie. Takiego widoku Oyamada jeszcze nie widział. Zdawał sobie sprawę, że Itako jest ładna, ale ten szczery uśmiech sprawiał że wyglądała zupełnie inaczej, przyjaźniej i piękniej.

- Co się tak szczerzycie?!- ich miny zrzedły.- Do roboty!- w istocie czekało ich sporo pracy z doprowadzeniem do porządku domu. Naturalnie Tamao, Ryu i kilka dodatkowych par rąk znalazło się do pomocy. Niestety zakamarków było na tyle dużo, że zajęło im to więcej czasu niż można by się spodziewać, a niestety upał nigdy nie był pomocny przy zajęciach fizycznych. 

Anna właśnie myła ostatnie okno, gdy na podwórku ujrzała jak jej narzeczony kosi trawę. Zapewne odpuściłaby przypatrywanie się, gdyby nie fakt iż szatyn pracował bez koszulki, co w jej przypadku okazało się bardzo rozpraszające. Już miała krzyknąć by posmarował się kremem z filtrem, lecz wówczas usłyszała kobiecy głos, który krzyczy coś z mocno zagranicznym akcentem.

- Bonjour!- szatynka postanowiła przywitać się ze wszystkimi na raz. Widząc Yoh w ogródku pierwsze pobiegła w jego stronę, lecz zatrzymała się tuż przed nim widząc jak mocno spocony jest. Mimo to nie mogła się powstrzymać i spojrzała na mięśnie, które od wysiłku zarysowały się całkiem nieźle. Od jąkania się wybawił ją męski głos.

- Czy ja słyszałem piękną Roxanne?- zagadnął wesoło Ryu. Na widok bruneta Barthez nie mogła się już powstrzymać i podbiegła by przytulić się do stojącego nieopodal mężczyznę. Potem wycałowała go w oba policzki, a na koniec raz jeszcze przytuliła. Ryu stał jak słup, rozpływając się pod wpływem zachowania zagranicznej koleżanki, Yoh przypatrywał się temu wylewnemu przywitaniu zupełnie zapominając iż kosiarka jest włączona, a Anna z wrażenia upuściła myjkę do okna, która spadając na dół narobiła tyle rabanu, że wyrwała każdego z tego dziwnego letargu. 

- Anna-san!- krzyknęła szatynka i pomachała jej wesoło. Medium odwzajemniła sztywno gest, po czym po kilku chwilach uznała, że warto zejść na dół, bo nie dokończy swojej pracy bez narzędzia. Nie mogła uwierzyć, w to że Roxanne stała się taka bliska Ryu, czyżby Jeannie miała rację i ta dwójka coś do siebie czuła?

- Więc wielkie otwarcie, co?- zagadnęła Francuzka, gdy wszyscy siedzieli przy przekąskach w salonie.- Potrzebujesz może pomocy  z otwarciem?- zapytała, a błysk w jej oku świadczył iż z chęcią by przejęła tą imprezę.- Przywiozłam coś specjalnego na tą okazję!- rzuciła, po czym wyciągnęła ze swojej wielkiej torebki butelkę oryginalnego francuskiego szampana.- Składam na ręce gospodyni.- przekazała trunek Annie, która nie była pewna czy powinna trzymać alkohol w swoich rękach.

- Arigato. - odpowiedziała niepewnie.

- To co potrzebujesz? - Barthez nie wiadomo skąd wyciągnęła notesik z długopisem i z wyczekiwaniem wpatrywała się w medium. 

- Klientów.- rzekła.- Menu mam już ustalone z Ryu i Tamao. 

- Żeby przyciągnąć klientów, dobrze by im było na początek coś zaproponować, może jakąś zniżkę lub inną promocję. Poza tym szyld jest w porządku, ale przydałaby się reklama, która dotrze do większej liczby ludzi niż tylko przejeżdżających tą ulicą. - podpowiedziała Barthez, a Anne nagle jakby olśniło. 

- Reklama w telewizji wystarczy?- zagadnęła, a każdy był pod wrażeniem. Temat jak miała zamiar to zrobić pozostał tabu.

- Jak najbardziej.- przytaknęła niepewnie szatynka. - Jeśli chcesz można też powiesić kilka plakatów w szkole i mieście.

Wymiana zdań trwała jeszcze kilkanaście minut a głowy wszystkich przeskakiwali z Anna na Roxanne i na odwrót. Widać było, że obie są dobrze zorganizowane i wiedzą jak mogą sprawić by dzień otwarcia Inn En długo zapadł w  pamięci.

- A jak było nad morzem?- zapytała Bathez, gdy wszystko już miały ustalone. Lekkie spięcie pojawiło się na twarzach przyjaciół. 

- Lepiej opowiedz jak było w domu.- sytuację postanowił uratować Ryu, który nadal trzymał za rękę Francuzkę. Szatynka chyba zrozumiała aluzje i zaczęła mówić o swoich wakacjach. Ewidentnie pobyt w rodzimym mieście sprawił że odzyskała swoją energię i rezon. Oraz walizkę z nową kolekcją ubrań na sezon jesienno-zimowy.

Po ponad godzinnych pogaduszkach Anna uznała, że pora na dokończenie dzisiejszych porządków. Roxanne serdecznie podziękowała za gościnę, po czym mrugnęła do Ryu co zapewne miało znaczyć, że liczy na to że jeszcze dzisiejszego wieczoru się zobaczą i już miała czmychnąć zanim Anna przydzieliłaby jej obowiązki, jednak wówczas każdy się dziwnie spiął. Szatynka uznała, że to może być warte jej uwagi i ponownie usiadła.

Gdy korale Anny znajomo zadrżały westchnęła ciężko, a na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Jednak sekundy mijały i nic się nie działo a każdy szaman w pomieszczeniu czuł jak potężna energia znajduje się coraz bliżej. Nawet Roxanne poruszyła się niespokojnie, a włoski na jej rękach aż się zjeżyły. Klejnot na ręce Anny pulsował jasnym światłem i nagle medium zrozumiała co się zmieniło.

- Znalazł go....- wyszeptała. Wówczas drzwi się otwarły i pojawił się w nich nie kto inny jak sam Król Szamanów.

- Ohayo!- rzucił wesoło Yoh na widok swojego brata. Ten jednak nie odpowiedział, tylko omiótł wszystkich spojrzeniem. Prześlizgnął się po każdym dłużej zatrzymując na Itako, a właściwie na jej nadgarstek. Klejnot wystrzelił w jego stronę z taką siłą, że uniósł rękę medium.

- Aż się rwiesz do mnie. - oznajmił mając ubaw na widok mocującej się z własną kończyną Kyoyamie.- No dalej Anna, nie wstydź się. Długo się nie widzieliśmy, to zrozumiałe że jesteś stęskniona. - droczył się.

- Przestań. - warknęła w jego stronę, mimo to ręka zmusiła ją do wstania. Zaparła się nogami jednak siła była tak duża, że nie dawała rady się jej przeciwstawić.

- Mój magnetyzm Cię przyciąga, przyznaj wreszcie. - powiedział po czym poruszył sugestywnie brwiami. Mimo że pozostała część patrzyła się na to wszystko ze zdumieniem to komentarze Hao wydały im się na tyle zabawne, że nie mogli powstrzymać chichotu. Wówczas medium nie wytrzymała i odpuściła przeciwstawianie się, co zaskutkowało tym że wpadła na nic nie spodziewającego się długowłosego. Jednak nie byłaby sobą gdyby jej dłoń nie zwinęła się w pięść i trafiła wprost na policzek, a kolano zupełnie niewinnie powędrowało do góry między nogi szatyna.

Po salwie śmiechu i długich minutach bólu ponownie zasiedli, tym razem by wysłuchać Hao. Długowłosy jednak zanim zaczął schował klejnot do pięknie zdobionego pudełka. Na jego dnie znajdował się talizman, który neutralizował moc kamienia, utrzymując go w ryzach.

- Najwyraźniej nie tylko Ojii-san trzyma dziwne przedmioty w domu.- powiedział Yoh, wspominając swój Antyk.

- To u Was rodzinne.- mruknął Ryu. Jedynie Anna wyrażała swoje zniecierpliwienie poprzez stukanie palcem o kolano. Fakt, faktem nie należała do osób, którym nie przeszkadza czekanie, jednak tym razem było to spowodowane drżeniem jej bransoletki, która wyczuwała swoją drugą połówkę.

- Masz może ochotę na rewanż?- zagadnął długowłosy, i jedyne co zdradziło medium to wyrywający się klejnot. Jej perfekcyjna maska nie wyrażała żadnych emocji, tak samo zresztą jak głos.

- Nie bardzo.- rzuciła krótko.- Więc ilu osób się pozbyłeś żeby go dostać?- na te słowa Roxanne zmarszczyła brwi, a pozostali się spięli. 

- Zero. Oddali mi go dobrowolnie. - odparł spokojnie, na co Anna prychnęła z powątpiewaniem.- Tamta część rodziny jest dumna, iż ktoś z takim samym nazwiskiem wygrał Turniej. Yohmei sporo traci wypierając się historii. W Kioto mają wielu chętnych do nauczania.

- Jestem pewna że Yohmei inwestuje w jakość, a nie ilość. - odparł zgryźliwie.- A teraz do rzeczy, nie mam całego dnia na słuchanie Ciebie. Ani ochoty.

- Zawsze psujesz zabawę.

- Połączycie klejnoty?- zapytał się Manta nie wytrzymując dłużej tej przekomarzanki. Wówczas starszy z braci z dość nieodgadnioną miną przeniósł wzrok na przyjaciela swojego bliźniaka. Blondyn zaskoczony natarczywością spojrzenia musiał aż odwrócić się, gdyż czuł jakby Król Szamanów prześwietlał jego myśli. Nie był gotowy na pełnie jego uwagi.

- Tak właściwie to jest on dla Yoh.- powiedział Hao wprawiając wszystkich w osłupienie, a najbardziej swoją młodszą wersję.

***

Cześć wszystkim!

Mam nadzieje, że lato nie mija Wam tak szybko jak mnie i potraficie się nacieszyć tymi długimi, ciepłymi dniami. Ja nawet nie wiem kiedy skończył się lipiec, ale na szczęście w sierpniu zdążyłam już trochę odpocząć :) 

Męczą mnie lekkie wyrzuty sumienia, że tyle czekaliście, a ta część nie jest taka by Wam wynagrodzić to czekanie. Nie wiele się tu dzieje, a i długość nie powala... Także przepraszam, że akurat tak wypadło i mam nadzieje że się podobało :)

Pozdrawiam i życzę udanych wakacji!

Źródło obrazka:https://www.deviantart.com/aonik/art/Manta-Oyamada-354125454

środa, 24 czerwca 2020

One-shot #7

Cześć!

W ramach zadośćuczynienia za długie czekanie wstawiam dosyć sporych rozmiarów oneshota (13 stron w Wordzie!).

Prawdę mówiąc ostatnie tygodnie są dla mnie dosyć ciężkie i wyczerpujące, przez co nie specjalnie miałam chęci na pisanie, jednak widząc jak bardzo chcecie coś przeczytać zrozumiałam, że nie siedzę w tym sama ^^. W końcu zaczęłam pisać bo mnie to odpręża, ale teraz mając za sobą taki kawał historii, kilka lat blogowania no i grono sympatyków mojego opowiadania, zrozumiałam że jest to pewna "odpowiedzialność" ^^ Więc przepraszam za ten czas zwłoki :) 

Co do samego one-shota trochę mi zajęło napisanie go i było to dla mnie męczące, szczególnie że efekt końcowy mnie nie zadowala, więc nie wykluczone że napisze jeszcze raz coś podobnego :)

W każdym razie zapraszam do czytania i komentowania!

***



Wystarczył miesiąc by jej serce zabiło mocniej. 
Poniekąd było to uczucie nieznane, ale jednocześnie wypatrywanie z utęsknieniem. 
Jakże życie było przewrotne, zakochała się w dawnym wrogu.

Dzień 1

Ostatni raz widziała go w Sanktuarium z mieczem wbitym w serce. I jak dla niej wyglądał na całkiem martwego w tamtym momencie, więc gdy zobaczyła go w progu Inn En o mało co nie wrzasnęła przerażona.

- Hao?- wykrztusiła.

- Anna. - odpowiedział jej ze swoim firmowym uśmieszkiem, który zapadł jej w pamięć odkąd pierwszy raz się zobaczyli.

- Jakim cudem…

- Żyję? - wszedł jej w zdanie, nie przejmując się tym że było to nieuprzejme. Wiedział że okazanie braku szacunku ją zirytuje, ale dla niego toczenie z nią potyczek było miłą rozrywką. - Może mnie wpuścisz?- zapytał, a gdy miała zaprzeczyć spojrzał na nią z politowaniem.- Wiesz że wejdę do środka bez Twojego pozwolenia. - westchnęła tylko w odpowiedzi wiedząc że ma racje. Ponad to gdyby zamierzał ich spalić nie siliłby się na grzeczności w postaci pukania do drzwi. Mimo to dawny lęk przed szamanem nie zniknął i zaciskała w ręce swoje korale. Po piekle jaki im zgotował miała wszelkie prawo nie bawić się w grzeczności dlatego też uznała że najbezpieczniej będzie po prostu stać w korytarzu i czekać aż chłopak sam zacznie mówić. 

- Perfekcyjną Panią domu to ty nie jesteś.- westchnął widząc jej wrogie zachowanie, na co ona jedynie podniosła brew do góry a jej mina mówiła wyraźnie jak głęboko ma maniery w tym momencie.- Mimo to czy łaskawie nalałabyś mi szklankę wody? Jestem po długiej podróży.

- Nie wątpię. Wydostanie się z piekła musiało Cię zmęczyć.- za grosz nie ufała jego dziwnemu zachowaniu. Spokój nigdy nie był właściwy gdy chodzi o maniakalnych zabójców.- Zacznij lepiej gadać zanim stracę cierpliwość!- podniosła głos, co niestety zaalarmowało pozostałych domowników. 

- Anna?- zza rogu wyłonił się Yoh. Zaspany wyraz twarzy zdradził że popołudniowa drzemka skończyła się za szybko, jednak na widok długowłosego szamana aż się cofnął sprawiając że Tamao wpadła na jego plecy. Mimo iż bardzo by chciała by pomógł jej wstać to chłopak stał niczym sparaliżowany.

- Witaj Yoh. 

Dzień 2

Usiłowali coś ustalić siedząc o poranku w kuchni. Szeptem by nie zbudzić gościa, chociaż nerwy nie raz brały górę i aż chciało się wykrzyczeć swoje racje. Właściwie jedyną osobą która miała ochotę podnieść głos był Yoh. 
Wczorajsze pojawienie się jego bliźniaka uznał za dar od losu. Odkąd zabił go w Sanktuarium 3 lata temu nie potrafił sobie wybaczyć, że nie usiłował dotrzeć do niego w inny sposób. Nocami nie raz snuł teorie co mógł zrobić inaczej, co raz bardziej zatracając się w przeszłości. Za każdym razem gdy był w świątyni modlił się o przywrócenie go do życia, żeby jakimś cudem reinkarnował się szybciej niż za kolejne 500 lat.
A teraz jego najżarliwsze życzenie się spełniło.

- Nie obchodzi mnie co myślisz!- warknęła w końcu Anna.- Musimy wiedzieć co on tu robi!- wczorajszego wieczoru nie udało się wyciągnąć ze starszego Asakury jakim cudem przeżył i czego chce. Medium miała wrażenie jakby była jedyną trzeźwo myślącą osobą w domu. Yoh był tak zapatrzony w swojego brata że skakał wokół niego dopóki nie poszli spać, a Tamao najwyraźniej zapomniała jak się odzywa, co znowu nie należało do rzadkości. Nieumiejętność wyrażania własnego zdania przez różowowłosą doprowadzała czasem Kyoyame do granic cierpliwości.

- Wydaje mi się czy mówicie o mnie?- oczywiście że w najmniej oczekiwanym momencie pojawił się główny sprawca tej sytuacji.

- Chcę wiedzieć co się dzieje. Natychmiast. - zażądała.

- Może najpierw zjemy śniadanie?- zaproponował pokazując siatki z zakupami.

- Co jest z Tobą nie tak?! Zjawiasz się po 3 latach odkąd Cię pokonaliśmy i myślisz że możesz od tak sobie zacząć układać życie?! Chciałeś nas zabić!!!- wybuchnęła.

- Jednak to wy mnie zabiliście.

- Najwyraźniej nie skoro tu stoisz!

- Nie musisz krzyczeć, stoję na tyle blisko że słyszę wyraźnie jak mówisz normalnym tonem.

- Więc zacznij wreszcie gadać o co tu chodzi. - powiedziała wpatrując się wprost w jego oczy. Zdumiewające było to że zapamiętała je inaczej, były ciemniejsze i bardziej złowrogie, a teraz wyglądały jak ich młodsza wersja.

- Zacznę szykować śniadanie.- po raz pierwszy odezwała się Tamao, zabierając ze stołu reklamówki. 

- Po tym jak Yoh zadał cios moja dusza powędrowała do Wielkiego Ducha. Byłem wściekły że przegrałem i wypełniał mnie żal przez co najpierw znalazłem się w piekle. Jak już wcześniej zauważyłaś…- spojrzał na Anne ze swoim uśmieszkiem.- Nie było łatwo się wydostać. Zostałem ukarany by przeżywać śmierć każdej zabitej przeze mnie osoby tak długo, aż nie zacznę żałować. Zapewne sprawi Ci to satysfakcję, że ten etap zajął mi najdłużej ze wszystkich.- ponownie spojrzał na Kyoyame, jednak tym razem jego słowa były sarkastyczne w sposób, który sprawił że Anna zastanowiła się nad nimi dwa razy.

- Nie powiesz mi że jesteś niewinny.

- Nikt nie jest. - przewiercił ją spojrzeniem w taki sposób, że musiała odwrócić wzrok.

- Śniadanie.- przerwała Tamamura. Mieli chwilę by przetrawić wypowiedziane słowa. Jeśli byłyby prawdziwe, to nikt po takich torturach nie byłby sobą. Nieskończone palenie żywcem musiało coś przestawić w głowie szamana. Pytanie tylko w którą stronę?

Hao wiedział co robił zaczynając od tej informacji. Oni potrzebowali usłyszeć, że został ukarany, że sprawiedliwość zwyciężyła i że nie pozostał bezkarny. Jednak wolał nie wdawać się w szczegóły, były zbyt upokarzające i brutalne by opowiadać je przy posiłku. Do tej pory ile razy zamykał oczy widział morze krwi którą przelał. 

- Więc… żałujesz?- zapytał nieśmiało Yoh nie wiedząc jak ponownie wrócić do historii.

- Tak mi się wydaje. - odpowiedział zdawkowo Hao, powstrzymując się przed natłokiem złych wspomnień.- Po pewnym czasie nie czuć już nic więcej niż ból, więc decyzja czy nauczyłem się żałować za grzechy należała do Wielkiego Ducha. Tak więc pierwszy etap miałem za sobą, kolejny był wymagający. Musiałem spotkać się z każdą osobą którą zabiłem.

- Niech zgadnę… I błagać o przebaczenie.- mruknęła Anna. Nie mogła uwierzyć, że pozostała dwójka daje się nabrać na tą ckliwą opowiastkę. 

- Właściwie to tak. Miałem odpracować swoje winy. 

- To wszystko brzmi naprawdę… wygodnie.- oznajmiła medium. Widziała jak Yoh wierzy we wszystko co tylko wypłynie z ust jego brata. Był tak bardzo zaślepiony radością, że nie umiał patrzeć na to wszystko obiektywnie. Jednak ona również była zaślepiona nienawiścią do Hao i wszędzie doszukiwała się podstępu. - Mam uwierzyć, że te wszystkie osoby, które pozbawiłeś życia nagle uznały że Ci odpuszczają? 

- Nie. - odpowiedź była szybka, ale Itako miała wrażenie że jednocześnie była pierwszą szczerze wypowiedzianą rzeczą dzisiaj.- Jednak będąc duchem nie jesteś tak ograniczona jak w ciele człowieka. Podstawą nie jest już zdobywanie pożywienia, rozumiesz więcej, widzisz więcej. To jest… zupełnie coś innego. Nie targają Tobą żadne uczucia, więc każdy z nich chciał mnie wysłuchać by zrozumieć i przebaczyć, a co za tym idzie - pójść krok naprzód. Oni mają wyznaczony cel i jest nim wędrówka do Króla Duchów, do jego serca. 

- Więc co tu robisz? Jakim cudem żyjesz?

- Król Duchów przywrócił mnie do życia, dlaczego sam nie wiem. Po prostu otworzyłem oczy i znalazłem się tutaj, przed waszymi drzwiami. 

- Cóż ja się cieszę że wróciłeś do nas. - oznajmił pewnie Yoh. Anna widząc rosnącą nadzieje w jego oczach na posiadanie brata, wiedziała że nic co zrobi albo powie nie zmieni jego decyzji. Czy jej się to podobało czy nie wszystko wskazywało na to że Hao z nimi zostanie.

Dzień 3

- Yoh! Naprawiłeś już ten zlew?!- zawołała medium zirytowana tym że wszystko wskazywało na to że kanalizacja wymaga wymiany. - Yoh!!!- krzyknęła głośniej nie uzyskując odpowiedzi.

- Nie znam nikogo kto krzyczy więcej i głośniej od Ciebie. - usłyszała Hao. Jak na razie uznała że ignorowanie go będzie bezpieczne, ale on uparcie jej na to nie pozwalał.

- Gomene Anna, jeszcze nie. Dopiero skończyłem czyścić Onsen.

- Pospiesz się. Nie mogę pozwolić żeby nasi goście musieli czekać aż woda łaskawie spłynie z umywalek.

Dzień 4

- Przecież mówiłam Ci, że zlew się zatyka! Dlaczego zająłeś się sprzątaniem pokoi, które nie są używane?

- Gomene Anna! Po prostu z rozpiski wynika że trzeba je odkurzyć. Zapomniałem o…

- Zapomnij więc o kolacji.

Dzień 5

- Anna! Jak mogłaś mi to zrobić! To nie chce zejść!

- Żebyś nie zapomniał.- uśmiechnęła się wrednie. Tamao nie mogła się powstrzymać i również parsknęła na widok szatyna, a właściwie napisu na jego czole - “zlew”.

- Twoje metody są z pewnością niecodzienne.- dodał od siebie Hao.

- Wahałam się jeszcze nad rysunkiem na policzkach.

- W takim razie niech Twa łaska trwa na wieki.

- Widzę że wreszcie nabierasz właściwych manier.

- Dla Ciebie wszystko.- mógłby przysiąc, że widział uśmiech na jej ustach, lecz zaraz potem zniknął jakby uświadomiła sobie z kim rozmawia. ROZMAWIA. Nie warczy, krzyczy czy obraża. Ta wymiana drobnych żarcików była na poziomie dobrych znajomych a nie nienawidzących się ludzi. Jednak każdy z obecnych to wyłapał i medium nie pozostawało nic innego jak po prostu wyjść. 

Dzień 6

- Przysięgam Yoh zabije Cię!

- Ale Anna nie wiem co jest!

- To każ Amidamaru sprawdzić te rury! Może to znowu duch byłego właściciela coś narobił. 

- Macie winowajcę.- Hao jak zwykle pojawił się znikąd. Tym razem jednak był cały umorusany, a zapach jaki przyniósł ze sobą wręcz powalał, ale to mała włochata kulka zwróciła ich uwagę.- Musiał utknąć. 

- Co to jest?

- Kot.

Dzień 7

Wpatrywała się w te zielone oczy, które jakimś dziwnym sposobem ją hipnotyzowały. Czarna kulka sierści okazała się być małym rudym kotem. Widać było że jest jeszcze wyczerpany, po przejściach w odpływie. Westchnęła po czym nalała wody do przygotowanej miseczki, jednak on zamiast zacząć pić, zaczął się ocierać o jej dłonie prosząc tym samym o pieszczoty.

Dzień 8

- Nie, nie, nie… - znalezienie z samego rana na środku korytarzu niespodzianki-pułapki nie stanowiło dobrego znaku.- Gdzie jest ten głupi kocur!

- Wstałaś lewą nogą, czy codziennie musisz tak sobie z rana pokrzyczeć?- Hao wyłonił się ze swojego pokoju jeszcze na wpół przytomny. Jakby nie patrzeć było przed 7, a tak jak jego bliźniak również cenił sobie dobry sen.

- Cóż właściwie to dobrze że Cię widzę.

- To nie wróży nic dobrego.

- Chodź.- rzuciła tylko przez ramię, a Hao nie mając wielkiego wyjścia ruszył za nią nadal nie kontaktując i ziewając przy tym przeciągle. Nie trzeba było długo czekać na jęk, gdy stanął gołą stopą w sam środek kociej, śmierdzącej miny.

Dzień 9 

- To nie jest jakieś schronisko dla bezdomnych! Najpierw ty, a potem ten kot! 

- Anna!

- Nie Yoh, ona ma rację. Skoro mam zamiar tu zostać, przynajmniej na jakiś czas, powinienem zacząć pracować.

Dzień 10

- Możecie zacząć od ogródka, przyda mu się nieco odświeżenia.- oznajmiła medium pokazując im katalog. - Tak to ma wyglądać.- wskazała na zdjęcie typowo japońskiego ogrodu. Bliźniacy spojrzeli na siebie z nie tęgimi minami. - Jakiś problem?

- Nie, nie!

- Tak myślałam.

Dzień 11

Tego dnia od samego rana termometr wskazywał zdecydowanie za dużo. Żar lał się z nieba, mimo to bliźniacy uznali, że nie warto podpadać Annie i zabrali się za ogród. Medium zadowolona, że wreszcie oboje robią coś pożytecznego mogła zająć się porządkiem w papierach. Po trzech godzinach zeszła na dół w celu nalania sobie zimnej lemoniady, wyciągając szklankę zawahała się na moment i dołożyła jeszcze dwie. Wychodząc z tacką nie spodziewała się jednak takiego widoku. Hao kopał w ziemi, zwykła czynność przy przerabianiu ogrodu, jednak najwyraźniej uznał że koszulka jest mu zbędna. Medium przełknęła ślinę i zamrugała kilkakrotnie, gdyż ciało jako posiadał szatyn było wyrzeźbione wręcz perfekcyjnie. Mięśnie od ciągłej pracy nadal pozostawały napięte i zarysowały się w taki sposób, że niejeden model mógłby mu pozazdrościć.

- Przyniosłam Wam coś do picia.- ponownie przełknęła ślinę gdyż jej głos brzmiał nienaturalnie. - Gdzie Yoh?- musiała się zmusić by odwrócić wzrok. 

- Pojechał po kilka rzeczy do sklepu.

- Nie wygląda to tak jak z katalogu.- zrobiła krok w lewo by chociaż odrobinę odsunąć się od Hao. 

- Wybrałaś wymagający projekt.- oznajmił rzucając jej swój uśmieszek, który nagle w takim wydaniu wydał jej się niesamowicie pociągający. Oblizała wargi, po czym uświadamiając sobie co zrobiła, obróciła się na pięcie by jak najszybciej odejść od niego.

Dzień 12

Wiedziała, że to co robiła było niewłaściwe, ale jednocześnie to dziwne uczucie było uzależniające. Obserwując z okna prace w ogródku jej wzrok cały czas uciekał w stronę starszego z braci. Czuła niemalże wyrzuty sumienia, że nigdy nie pomyślała o Yoh tak jak o Hao, a przecież byli bliźniakami. Wpatrywała się w nich przez okno, porównując i czekając aż poczuje cokolwiek do krótkowłosego. Bo przecież tak powinno być prawda?

Dzień 13

Tym razem pod pretekstem pilnowania ich pracy, rozsiadła się wygodnie w cieniu drzewa z papierami i raz po raz zerkała w stronę pracujących bliźniaków. Nie mogła przestać ich porównywać, wiedziała że to co robi jest niewłaściwe, sama nie chciałaby być na ich miejscu. 
Nie zdawała sobie sprawy że leżąc w kusej czarnej sukience skutecznie rozprasza długowłosego szamana. 

Dzień 14

Tego dnia od rana padało co oznaczało, że praca w ogrodzie musi zostać przerwana. Zresztą bliźniacy wyglądali na wyczerpanych po wczorajszym dniu także i tak nie miałaby dzisiaj z nich pożytku. Yoh korzystając z dnia wolnego postanowił że to będzie dobry dzień by spędzić go z bratem. Na wszelki wypadek poza Inn En, gdyby Anna jednak znalazła im coś do roboty. 

Dzień 15

To było zadziwiające że dwa tygodnie wystarczyły by każdy z domowników przywyknął do obecności długowłosego. Tak jakby tu było jego właściwe miejsce, potrafił się tak wpasować w życie w Inn En że nie wiedzieli jak ich zajazd prosperował wcześniej bez jego pomocy. Jednak to co okazało się najważniejsze pozostawało niezauważone. 
Yoh wreszcie zaczął przypominać dawnego siebie, do jego oczu powrócił dawny spokój a na ustach coraz częściej gościł luzacki uśmiech.
Tamao zyskała na pewności siebie, dzięki wykonaniu kilku prostych czynności przy klientach. Do tej pory zajmowała się raczej kuchnią, jednak Hao poprosił ją kilka razy o pomoc i okazało się zna się na prowadzeniu zajazdu równie dobrze co medium.
Anna z kolei uzyskała jedną dodatkową osobę do pracy i jak się okazało był równie wszechstronny co Itako. Jednak dopiero teraz poczuła jak bardzo odciążył ją nie tylko pod względem ilości, ale również pewności że nie jest w tym sama. Zarówno Yoh jak i Tamao musieli mieć jasno wyznaczone zadania, a gdy je wykonali uznawali że mają wolne. Tymczasem w Inn En zawsze było coś do zrobienia i Hao to widział. Nie trzeba mu było wskazywać palcem tak jak pozostałej dwójce.

Dzień 16

- Czy ktoś się zajął klientami spod czwórki?- zapytała Anna rano przy śniadaniu. Czasem zdarzali się bardziej wymagający klienci, jak na przykład dwie młode dziewczyny, które zdaje się że liczyły na hotel pięciogwiazdkowy, a nie zwykłe gorące źródła.

- Można tak powiedzieć.- oznajmił Yoh szczerząc się w stronę brata, który z kolei udawał że tego nie dostrzega.

- Hao?- wskazała Anna przenosząc na niego swój wzrok.

- Tak Anno?- zapytał się nadal uparcie nie chcąc wyjawić co krótkowłosy miał na myśli.- Potrzebujesz czegoś? Dolać Ci herbaty? Czy może masz ochotę na kawę?

- Zadałam już pytanie.- rzuciła domagając się odpowiedzi. 

- Słyszałem.

- Więc?

- Można tak powiedzieć.- powtórzył słowa Yoh.

Sytuacja wyjaśniła się około południa, gdy ponownie bliźniacy pracowali w ogródku. Obie dziewczyny były wcześniej oburzone, że trwa “remont”, ale dziwnym trafem umilkły na widok długowłosego szamana bez koszulki. Medium miała tylko nadzieję że sama nie miała takiej miny gdy po raz pierwszy zobaczyła go w takim wydaniu. 

Dzień 17

- One są niewiarygodne!- warknęła medium opuszczając pokój swoich wybrednych klientek.

- Zaparzyć Ci ziółek?- zapytał Hao mając właśnie przerwę.

- To Twoja wina!

- Co takiego znowu zrobiłem? - powiedział, nie przejmując się zbyt złym humorem Anny. 

- Paniusie stwierdziły, że chcą zmienić pokój żeby mieć widok na Was jak pracujecie w ogrodzie. Jak to ujęły “po tamtej stronie jest na czym oko zawiesić”.- warknęła, odbierając z jego rąk kubek z parującym napojem. 

- Nie mogę się z nimi nie zgodzić.- uśmiechnął się. Słowa wypowiedziane przez medium mile połechtały jego ego. - W końcu zachód słońca jest przepiękny.- dodał, licząc że nieco ostudzi mordercze zapędy blondynki. Nie wiedząc czy to za sprawą uspokajającej mieszanki ziół czy też jednak jego drobnego żartu, rozluźniła się trochę a nawet kąciki jej ust powędrowały do góry. Hao widząc ją w nieco lepszym humorze postanowił dodać przysłowiową kropkę nad “i”.- Możesz im powiedzieć że z Twojego biura widać lepiej, prawda?

Kyoyama zamarła na te słowa nie wiedząc jak ma zareagować. Spojrzała na Asakure, który nie mógł się powstrzymać od wrednego uśmieszku.
Wiedział. 
Wiedział że patrzy na nich jak pracują. Pytanie czy zdawał sobie sprawę na kogo najczęściej.

- Daj spokój to nic złego zerkać na swojego narzeczonego.- mrugnął do niej, a ona odetchnęła z ulgą. Jej brudny sekret był bezpieczny. 

- Tak, jasne.- wydusiła w końcu z siebie. Ta mieszanka sprzecznych uczuć była okropna. Z jednej strony dziękowała w duchu, że Hao nie odkrył że to on zwraca jej uwagę, zaś z drugiej była ciekawa jak ta sytuacja mogłaby się rozwinąć.- Dzięki.- powiedziała jeszcze wskazując na kubek, po czym wyszła z kuchni by przygotować nowe pokoje dla wymagających klientek.

Dzień 18

Tego dnia miały zostać dostarczone sadzonki nowych drzew, które stanowiły zwieńczenie remontowania ogrodu. Było południe jak pojawił się samochód z dwiema dużymi donicami oraz przystojnym młodym mężczyzną, który odpowiadał w dniu dzisiejszym za dowóz roślin. Po wymienieniu uprzejmości i pokwitowaniu odbioru do Anny dotarło że nie ma kto zanieść drzew do ogrodu. Bliźniacy wyparowali gdzieś rano wspominając o zacieśnianiu braterskiej więzi, a zarówno ona jak i Tamao nie miały wystarczająco dużo siły.

- Więc to jest to sławne Inn En.- zaczął rozmowę podziwiając budynek. 

- Sławne?- Anna niemal zastrzygła uszami na to słowo. 

- Są to jedyne gorące źródła w okolicy prowadzone w tak tradycyjny sposób. - wyjaśnił, posyłając jej promienny uśmiech. - Klienci często opowiadają o tym miejscu i zdradzę że w samych superlatywach Kyoyama-san.- puścił jej oczko, uprzednio zerkając na formularz by sprawdzić nazwisko.

- Więc nie pozostaje nic innego jak samemu się przekonać. - odpowiedziała medium, zdając sobie sprawę że właśnie zdobyła kolejnego klienta.

- Zdecydowanie jeszcze tu wpadnę. - jego wzrok był dosyć jednoznaczny i Anna domyślała się że wcale nie zależy mu na skorzystaniu z Onsenu. Przeniosła wzrok na sadzonki, przypominając sobie że nadal nie ma kto ich zanieść, jednak widząc jak mężczyzna pożera ją wzrokiem wiedziała jak to rozegrać. Sięgnęła po donice z drzewkiem jakby miała ją podnieść, jednak wówczas brunet zatrzymał ją gestem.

- Zajmę się tym.

- Arigato!- odparła szczerze posyłając mu przepraszający uśmiech. Udawanie damy w opałach nie było jej na rękę, ale w tym momencie miała wrażenie że więcej ugra zgrywając słodką niż niezależną.

- Musi być ciężko samej to prowadzić.

- Mam kilka rąk do pomocy. - odparła wymijająco. Biorąc po uwagę że ewidentnie wpadła mu w oko i tylko z tego powodu zanosi jej sadzonki do ogrodu, wspomnienie o narzeczonym było by jak strzał w kolano. - Ale gdzieś się teraz zapodziały. - dodała na wszelki wypadek. Brunet dokończył swoją pracę nie wspominając o dodatkowej opłacie za wnoszenie donic, więc jedyne co Anna mogła zrobić to zaproponować mu coś zimnego do picia w ramach podziękowania.

- Na pewno nie pomóc z zasadzeniem? - zapytał z nadzieją, posyłając Annie flirciarski uśmiech. Medium jednak nie specjalnie była zainteresowana jego próbami zwrócenia uwagi na siebie.

- Ma od tego narzeczonego. - w drzwiach pojawił się Hao, a jego wzrok wyrażał pogardę dla pseudo ogrodnika. 

- W takim razie nic tu po mnie. - odpowiedział brunet rozumiejąc aluzje. Zarówno Anna jak i Hao mierzyli się wzrokiem, czekając aż pracownik sklepu ogrodniczego wyjdzie. 

- Co to miało być?!- warknęła medium w jego stronę.

- To chyba ja powinienem pytać się Ciebie! 

- Co się dzieje?- do pomieszczenia wszedł Yoh, obawiając się kłótni pomiędzy swoim bliźniakiem, a medium.

- Nic. - rzekła twardo.- Twój brat po prostu ma zbyt wybujałą wyobraźnie.

- Wybacz, że przeszkodziłem w Twoim małym flirciku.- Hao spędzając kilka godzin z Yoh, poczuł się w obowiązku stanąć po jego stronie i wyjawić co widział. Na początku chciał to załatwić po cichu, albo nawet nie mieszać się pomiędzy tą dwójkę. Jednak widząc jak tamten facet mierzył pożądliwym wzrokiem Annę, nie mógł nie zareagować.

- Zaproponował że wniesie drzewka do ogrodu. Bycie miłym nie jest równoznaczne z flirtem, ale co ty wiesz o empatii! - powiedziała oschłym tonem, po czym zostawiła braci samych ze sobą.

Dzień 19

Unikanie kogokolwiek przyszło jej z łatwością. Analizowała swoje wczorajsze zachowanie doszukując się niewłaściwego zachowania, ale cały czas jej myśli wracały do tego że to Hao był na nią zły a nie Yoh. Ich narzeczeństwo było aranżowane jak wiele w Japonii, ale czy było konieczne? Teraz gdy turniej nie miał zostać wznowiony, a Hao nie był już zagrożeniem być może lepiej było żeby to zakończyć. 

- Anna?- usłyszała głos Yoh za drzwiami. Podświadomie wyczuła że on również chce z nią porozmawiać i miała nadzieje że doszedł do podobnych wniosków.

Dzień 20

Po wczorajszej rozmowie poczuła ulgę, jakby ktoś wreszcie wypuścił ją z klatki, która była całkiem komfortowa, ale nadal pozostawała pewnego rodzaju więzieniem. Nikomu nie uszło uwadze, że wygląda na szczęśliwszą, a i Yoh zdawał się lżejszy. To był dobry krok by pozostać przyjaciółmi, bez wiszącego nad nimi małżeństwa. 

- Więc rozstaliście się?- zapytał się Hao uklepując ziemię wokół drzewa. Wysłuchał swojego młodszego brata z uwagą i był mile poruszony, że ten chce z nim rozmawiać o tak prywatnych sprawach. 

- Można tak powiedzieć. - odpowiedział szczerze. - Po prostu to nie miało sensu i oboje o tym wiedzieliśmy. - dodał, a wzrok długowłosego skierował się do okna gdzie medium miała swoje biuro. Stała w oknie, obserwując ich tak jak miała to w zwyczaju.

Dzień 21

Tej nocy upał był wykańczający, a otwarte na oścież okno nie dawało wiele wytchnienia. Jednak gdy poczuł delikatny podmuch powietrza postanowił nieco odetchnąć i wychylił się przez nie, spoglądając przy okazji na drogę. 

- Nie możesz spać?- zapytała go medium, która jak się okazała stała dokładnie w takiej samej pozycji co on. Na początku gdy się u nich zjawił Anna oznajmiła, że chce mieć na niego oko dlatego też został mu przydzielono pokój obok jej.

- A ty?

- Za ciepło. - odpowiedziała i odwróciła głowę w stronę nadjeżdżającego auta. Przez chwilę było słychać tylko hałas jaki spowodował pojazd, mimo to i tak usłyszała pytanie Hao. - Naprawdę nie kochasz Yoh? - milczała zdziwiona jego zainteresowaniem. - Podczas Turnieju wydawałaś się zdeterminowana by z nim być, teraz prowadzicie razem Inn En, brakuje tylko gromadki dzieci.- prychnęła na jego podsumowanie, widocznie rozbawiona tym jak wszystko poddał analizie.

- Naprawdę nie kocham Yoh, i wątpię żebym kiedyś darzyła go głębszym uczuciem niż przyjaźń. Turniej to przeszłość, więc nie ma co wracać do wydarzeń z tamtych miesięcy, a prowadzimy razem Inn En bo jest to po prostu wygodne. Nie zmuszałam Yoh do tego by założył ze mną Onsen, więc tym bardziej nie mam zamiaru zmuszać go do dzieci.

- Całkiem sprawiedliwie.- mimo to Hao nadal nie był przekonany. Wydawało mu się że Anna darzy jego brata jakimś uczuciem, ale nie chcę nic narzucać dlatego zgodziła się na układ z przyjaźnią. - W takim razie chyba powinienem Cię przeprosić za tamtego faceta od drzewek.

- Właściwie to gdyby nie ty i ta cała sytuacja pewnie dalej byśmy tkwili w tym narzeczeństwie.- odpowiedziała i posłała mu ciepły uśmiech. Mimo iż było ciemno, to Asakura dostrzegł ten gest i chyba po części rozumiał już wspomnianego pracownika sklepu ogrodniczego. Widok był przepiękny.

Dzień 22

Z kuchni unosił się przepiękny zapach kolacji, lecz tym razem to nie Tamao a Anna stała ubrana w fartuch. Chciała przygotować coś specjalnego dla bliźniaków w ramach podziękowania za prace w ogrodzie, który teraz prezentował się zachwycająco.
Gdy Hao zjawił się u nich te trzy tygodnie temu nie spodziewała się że tak zmieni ich życie. Rozmyślania nad nim sprawiały, że mimochodem wstępował na jej twarz uśmiech. Lubiła z nim rozmawiać, mieli wiele podobnych poglądów na różne tematy, a jeśli nie to dyskusja z nim była naprawdę na wysokim poziomie. 
Gdy zasiedli do posiłku we 4 każdy był pod wrażeniem umiejętności kulinarnych Anny. Jednak po tylu latach przypatrywania się jak Tamao sobie dobrze radzi, nie miała innego wyjścia jak się również nauczyć dobrze gotować. Po prostu jej się nie chciało.
To był naprawdę miły wieczór, siedzieli do późna rozmawiając i wspominając minione lata, opowiadając Hao o tym co go minęło, a on również zdradził więcej o zadaniach jakie wyznaczył mu Król Duchów. 

- Potrzebujesz pomocy?- zapytała się różowowłosa, gdy kończyli już to mini spotkanie. W istocie naczyń do zmywania było całkiem sporo, jednak medium pokręciła tylko głową. Widziała jak Tamao jest zmęczona, dlatego też wysłała ją na odpoczynek. Yoh niemalże sam zasypiał na krześle, więc nawet nie zaproponował że pozmywa, tylko poszedł do swojego pokoju powolnym krokiem.

- Wygląda na to że zostaliśmy z tym sami.- powiedział Hao omiatając spojrzeniem pokryty garnkami i talerzami blat w kuchni.- Muszę przyznać że masz rozmach…

- Smakowało więc nie narzekaj.

- Gdzieżbym śmiał. - przez chwilę krzątali się w ciszy, jednak szatyn ewidentnie nie miał zamiaru by trwało to dłużej.- Jeśli masz zamiar serwować takie posiłki to ja jestem chętny na kolejny remont.

- Będziesz musiał obejść się smakiem, bo nie lubię gotować.

- To jest zła wiadomość. - medium wzruszyła tylko ramionami, dalej skupiona na wycieraniu talerza. - Myślałem nad tym co mówiłaś o Tobie i Yoh… i jest jedna rzecz która mnie zastanawia.

- Dlaczego? - wystrzeliła zanim Hao zdążył zadać pytanie. - Dlaczego Cię to interesuje? Drążysz ten temat, jakbyś to ty był w niego zamieszany. Tu naprawdę nie ma co więcej wyjaśniać.- była poddenerwowana. Będąc z nim w jednym pomieszczeniu czuła jak powietrze staje się naelektryzowane. Ciężko było jej się przed samą sobą przyznać że go pragnie.

- Jesteś pewna?- zapytał raz jeszcze podchodząc bliżej. Nie odrywał od niej wzroku, chcąc by skupiła się tylko na nim.

- Tak. - odpowiedziała, a jej spojrzenie na chwilę zjechało na jego usta.

- To dobrze - powiedział i pochylił się w jej kierunku z oczywistym zamiarem. Jednak wówczas usłyszeli chichot dwóch klientek, które najwyraźniej dopiero co wróciły z miasta. Odsunęli się od siebie z równie zawiedzionymi minami, nie dając jednak po sobie poznać że oboje tego chcieli.

Dzień 23

Posyłali do siebie uśmiechy za każdym razem gdy mijali się na korytarzu. Przypadkowe dotknięcia nabierały teraz zupełnie innego znaczenia, mimo że i wcześniej już sprawiały że ich serca biły szybciej. Delikatne rumieńce tylko zachęcały by spędzić ze sobą więcej czasu i to najlepiej sam na sam.

Dzień 24

Nie wiedziała czy ma prawo być o niego zazdrosna, dlatego też udawała że nie widzi jak dwie młode dziewczyny kręcą się wokół niego. Mimo to humoru nie miała dobrego, najchętniej zwróciłaby im uwagę żeby nie rozpraszały jej pracowników.
Natomiast Hao miał całkiem niezłą zabawę widząc zazdrosną medium. Coraz bardziej przekonywał się do tego że nie pozostaje jej obojętny, a to była wspaniała wiadomość. 

Dzień 25

Tym razem to był zły dzień dla Hao, gdyż do Inn En zawitał pracownik sklepu ogrodniczego. Oczywiście jako klient, i nie mógł zrozumieć dlaczego Anna dała mu zniżkę na usługi. Nie podobało mu się również to jak ją komplementował i skakał wokół niej niczym pies na widok swojego właściciela.
Natomiast obiekt jego westchnień czuł że taka zemsta smakuje całkiem nieźle. Przecież wczoraj to ona musiała oglądać to żenujące show.

Dzień 26

- Dzisiaj bez swojego wielbiciela?

- A ty bez swoich fanek?

To były pierwsze “uprzejmości” jakie wymienili między sobą z rana. Oboje mieli jednocześnie ochotę rzucić wszystko i zacząć się po prostu całować jak i na to by wytknąć drugiej osobie wszystko co im leżało na sercu. 

Dzień 27

Ostatniego wieczoru oglądała komedie romantyczną, która natchnęła ją pewną myślą. W filmie bohaterka zawsze czekała przynajmniej miesiąc po rozstaniu zanim znowu zaczęła się z kimś spotykać. Czy i ona powinna odczekać jakiś czas? Wiedziała że to co miała z Yoh była zupełnie inna sytuacja, ale czy nie byłoby to w dobrym guście?
Wątpliwości rozwiał jej sam Yoh. Postanowiła z nim o tym porozmawiać, w końcu to jego też dotyczyło. Najpierw spojrzał na nią zdziwiony, że w ogóle taki pomysł wpadł jej do głowy, ale widząc że mówi poważnie uznał że to musi być istotne dla Anny. Itako spodziewała się że nie miałby jej za złe gdyby zaczęła się z kimś spotykać, mimo to wolała się upewnić. 

- Mówisz o tym ogrodniku? - zapytał zanim wyszła z pokoju, jednak w odpowiedzi dostał tylko zabójcze spojrzenie.

Dzień 28

Napięcie między nimi rosło, oddech przyspieszał na widok drugiej osoby, a żołądek ściskał się dziwnie przyjemnie. Zagryzanie wargi, stało się dla Anny niemalże nawykiem gdy przypatrywała się jak pracował fizycznie. Natomiast Hao za każdym razem szukał jej w zasięgu wzroku, a już szczególnie gdy wchodziła po schodach. 

Kto by pomyślał że zwykłe sprzątanie Onsenu może przynieść tyle korzyści. Wszystko potoczyło się niczym w filmie, jakby los wręcz wyreżyserował ich zbliżenie.

Blondynka po raz kolejny zagapiła się na Hao, jak pracuje. Wiedziała że zachowuje się jak głupia nastolatka, ale nie mogła nic poradzić że podobał jej się ten widok. Szatyn wyczuwając jej wzrok na sobie odwrócił się, a Anna przyłapana na gorącym uczynku, udała że również sprząta. Niestety pośpiech nie był pomocny przy mokrej podłodze i wiadrze wody tuż za nią. Potknęła się robiąc krok w tył i czuła że traci równowagę. Hao chcąc ją złapać ruszył szybko, jednak sam się poślizgnął i zamiast ją podciągnąć to wpadł, popychając prosto w Onsen. Wynurzyli się jednocześnie, łapiąc oddech a następnie przez chwilę wpatrując w siebie. Na szczęście nie musiała długo czekać zanim ja wreszcie pocałował. Po prostu, bez żadnej niepewności, pochylił się by połączyć ich wargi. A ona bynajmniej nie miała mu tego za złe, wręcz przeciwnie, przyciągnęła go za koszulkę dając upust swoim skrywanym pragnieniom. 

- Zdecydowanie to było warte czekania. - powiedział Hao po tym jak się oderwali od siebie, a następnie posłał jej swój firmowy uśmieszek. Znowu poczuła jakby zmiękły jej kolana, a serce za nic nie chciało się uspokoić. 

Dzień 29

To było całkiem ciekawe doświadczenie tak się ukrywać przed wszystkimi. Hao nawet raz “przypadkowo” zamknął ich w jednym z pokoi by przypomnieć sobie smak jej ust. Nie mogła przestać myśleć o nim tak jak i on nie potrafił nie zerkać ukradkiem w jej stronę. Tak jakby nie potrafili trzymać rąk przy sobie. 

Dzień 30

- Wiesz że minął już miesiąc odkąd tutaj jesteś? - zagadnął Yoh przy śniadaniu, nie wiedząc że przed jego nosem rozgrywa się romans jego brata z medium. 

- Rzeczywiście… - odpowiedział Hao, po czym oderwał wzrok od blondynki przy przenieść go na kalendarz.

- Co wy na to żeby to uczcić i wybrać się na pizze? - zapytał się młodszy z braci, wiedząc że to Anna ma decydujący głos. 

- Tak właściwie to mam już plany na dzisiaj. - każdy spojrzał na niego zdziwiony, oczekując aż uchyli rąbka tajemnicy - Anno… Pójdziesz ze mną na randkę?