sobota, 7 stycznia 2017

14. Zwiastun problemów.



Upalne dni zamieniły się w paskudne pełne deszczu i wiatru w mgnieniu oka. Inn En wbrew nazwie nie była zbyt ciepła, a to za sprawką zepsutego pieca. Katar dopadł każdego domownika więc nie namyślając się wiele postanowili zadzwonić po serwis, niestety jak to w życiu bywa nieszczęścia chodzą parami i po wstępnych oględzinach okazało się że z pieca się już nic nie wykrzesa. Pojawił się kolejny wydatek, lecz tym razem postanowili coś zmienić i tym sposobem zamienili swój system ogrzewania na bardziej ekologiczny co wiązało się z ogólnym remontem. Po 3 tygodniach pełnych kurzu, hałasu i obcych ludzi krzątających się po domu mieli nowoczesny system grzewczy i do tego bardzo ekologiczny, więc każdy był zadowolony. Oprócz rzecz jasna Yoh-mei, który musiał wyłożyć na ten remont co nieco uszczupliło ich bogactwa rodzinne. Na dodatek Anna wspomniała coś o kolejnym remoncie na wiosnę…

- Co się dzieje?- zapytał się Yoh podczas ich co miesięcznej uczty hamburgerowej. Właśnie spędzali swój wspólny dzień. Oboje doszli do wniosku, że raz w miesiącu gdzieś razem wyskoczą, tak w ramach rozwoju braterstwa. Jednak tym razem nie był to zbyt udany wypad, gdyż Hao miał dosyć zbolałą minę.- Wyglądasz jakby Cię ząb bolał. – dodał jeszcze krótkowłosy.
- W przyszłym tygodniu jest to całe Halloween.- wyrzucił w końcu z siebie. Yoh się cały spiął na wspomnienie o tym dniu. Co roku Anna szykowała coś dla niego i zawsze choćby nie wiadomo jak się starał dawał się nastraszyć. A ona czerpała z tego dziwną satysfakcje…
- I?- wydukał.
- I ten dzień zawsze przysparza najwięcej problemów. Ludzie igrają z siłami, o których nie mają pojęcia. 
- Cóż… w piekle nie ma tak źle.- wspomniał Yoh.
- Yoh… byliście tylko na jednym poziomie. – wyjaśnił mu brat patrząc na niego z politowaniem.- Naprawdę myślisz, że walka to najgorsze co może Cię tam spotkać? Wyobraź sobie Mante w starciu z Oni.- wyjaśnił, przez co młodszemu z bliźniaków zrzedła mina. 
- Król Duchów jest niespokojny, daje mi jakieś niewyraźne znaki i sam nie wiem jak mam je odczytać.
- Nie uratujesz wszystkich.- wyszeptał ze smutkiem Yoh. – Ale nie jesteś sam. W końcu nasi przyjaciele są rozsiani po całym świecie – dodał.- Wystarczy, że jako Król…
- Yoh to nie jest wyjście z problemu.- przerwał mu.- Ten kto ma zginąć tamtego dnia i tak zginie, tu chodzi o coś innego. Po prostu… jeszcze nie wiem o co. – przyznał, choć nie był rad że te słowa wyszły na światło dziennie. W końcu kto jak kto ale on nie powinien mówić, że czegoś nie wie.
- Może musisz poczekać.
- Może…- odparł jednak w głębi wiedział, że tak nie jest, że powinien już dawno odkryć jaki jest problem, a jedyne co miał to kilka niespójnych wskazówek: Pentagram narysowany na betonowej podłodze, znak drogowy szpitala, migające zielone światełko oraz rozmazany obraz jak ktoś biegnie. Prezentowało się to jak jeden z filmów grozy. Gdy wyjawił te sceny jego brat zamyślił się również próbując dopasować to do siebie nawzajem i niestety ale również uznał to za pseudo horror.
- A skąd pewność że akurat Halloween?
Tak to było dobre pytanie, na które zdobył się Yoh. W końcu zasugerował się tym że ten dzień ma wiele powiązań z siłami nadnaturalnymi, ale przecież nie musi się to koniecznie wówczas stać.
- W dodatku pentagram nie koniecznie musi oznaczać przywołanie demona.- zasugerował rysunek powiązany z funkcjonowaniem podstawowych elementów.- Może… Ta gwiazda sugeruje Ciebie… Może trafisz do szpitala bo ktoś Cię będzie gonić!- krzyknął Yoh ciesząc się jak dziecko które rozwiązało rebus.
- Źle mi życzysz.- skomentował ten pomysł Hao z drwiącym uśmieszkiem. To że był to pentagram przywołujący demony było pewne, zbyt często sam go używał żeby nie rozpoznać tego symbolu. Jednak to co go intrygowało to pozostałe urywki.


Gdy wrócili do domu Anna jak zwykle leżała przed telewizorem, lecz tym razem towarzyszył jej Usui. Oboje wyglądali dosyć wciągnięci w film, więc bliźniacy zerknęli co też przykuło ich uwagę. Kadr właśnie pokazywał ciemny i długi korytarz z jedną mrugającą żarówką w oddali. Kamera najechała na ścianę gdzie stała jedna z aktorek opierając się i dysząc jak po ucieczce. 
- Nigdy nie powinniśmy tu wchodzić!- krzyczała na jakiegoś mężczyznę, który również wyglądał na przerażonego. 
- Gdzie oni są?- wyrwało się Yoh.
- W szpitalu psychiatrycznym. – odpowiedziała Anna. 
I tyle wystarczyło Królowi Szamanów by zrozumieć swoją wizję i najwyraźniej jego bliźniak również załapał bo gapił się na niego z miną.


Pentagram służył przywoływaniu demonom, ale był również symbolem najgorszego z nich wszystkich, a przecież 31 października jest uważany za niemalże dzień władcy piekieł. Owszem był jeszcze 30 kwietnia, czyli Noc Walpuri, ale Halloween był bardziej popularne. 
Niespodziewanie Hao zaklął. Horokeu zaczął się śmiać, gdyż z boku wyglądało to komicznie, Anna miała niezadowoloną minę, a Yoh zatroskaną. Jednak długowłosy się tym nie przejmował, gdyż zrozumiał całą układankę. Wizje były rozmazane, gdyż sam Król Duchów obawiał tego, który miał powstać.


W nocy gdy wizje najczęściej nawiedzały długowłosego starał się wyłapać jak najwięcej szczegółów, które mogły mu pomóc w zlokalizowaniu miejsca gdzie wydarzenie ma się odbyć.  Nie było tego za wiele, a nie mieli też czasu na przyglądanie się każdemu z opuszczonych budynków i szukanie poszlaki. Może gdyby wcześniej porozmawiał o tym z Yoh…
Głównym znakiem rozpoznawczym było drzewo przy wejściu, które było charakterystycznie wygięte. Przeglądanie obrazków w Internecie zaczynało im brzydnąć, lecz  nie mieli wyjścia. 
- Kto ma zostać przywołany?- zapytała się wprost Anna. Widziała jak Hao krąży wokół tej jednej informacji unikając zdradzenia.
- Nie wiem.- odparł uznając, że to będzie najwygodniejsze.
- Hao...- zaczęła rzeczowo.- Wiem, że to będzie ktoś silny, ale nie wierzę że sam Władca Piekła. Jestem pewna, że dało by się zauważyć jakieś znaki na ziemi.
- Może to cisza przed burzą?
- Próbujesz przekonać mnie czy siebie? – spojrzała na niego sceptycznie, po czym powiedziała to co chodziło po jej głowie już od jakiegoś czasu.- Może nie chodzi o samo przywołanie demona, ale o osobę którą masz uratować.


Hao gdy tylko ustalili jaki to szpital zniknął i mimo że wszyscy chcieli pomóc Król zastrzegł że sam to załatwi. Yoh nie był z tego faktu zadowolony i nie kryjąc się z tym zamierzał dołączyć do brata wykorzystując w tym celu Ren`a. 10 godzinny lot za sprawą odrzutowca nie minął im zbyt szybko. Była 17 gdy wylądowali, a pozostawało im jeszcze dostać się na miejsce.

Długowłosy cały dzień obserwował szpital. Nie było w nim nic podejrzanego, przeszedł przez korytarze i nie napotkał nawet jednego ducha, co dziwne budynek nie miał nawet piwnicy, gdzie przeważnie znajduje się prosektorium. Jakby tu nigdy nie istniał szpital. Niechętnie, ale postanowił zaczerpnąć informacji u miejscowych. Oczywiście nie sam.
- Więc?- zapytał gdy ruda dziewczyna stanęła obok niego. 
- Szpital działał tylko przez 3 lata. Druga część budynku runęła i wówczas okazało się, że ktoś tam źle obliczył kilka rzeczy, więc postanowili zamknąć całość nie chcąc ryzykować. – odpowiedziała swoim ochrypłym głosem. 
- Druga część?
- Właśnie na niej stoimy.- odparła Kanna, która próbowała zapalić kolejnego papierosa, jednak zapalniczka odmówiła jej posłuszeństwa. Hao uśmiechnął się na znajmy dźwięk jaki wydawało urządzenie podczas wywoływania iskry. Niemka co raz bardziej zirytowana westchnęła ciężko i już miała odłożyć papierosa do paczki, gdy ten niespodziewanie sam się zapalił. Podniosła wzrok na swojego mistrza i kiwnęła niezauważalnie głową. Zerknął jeszcze na blondynkę, lecz ta stała jak zwykle wycofana i milcząca. 
- Ktoś się zbliża.- oznajmiła Marion nie zmieniając swojej pozycji. Szatyn podążył za jej wzrokiem i ujrzał jasnowłosą dziewczynę wbiegającą do szpitala. Nie czekając na nic podążył jej śladem poruszając się niemal bezszelestnie. Jej kroki były ciężkie i odbijały się echem po korytarzach, pierwsze co przyszło mu na myśl to fakt że dziewczyna była zdenerwowana a nawet przerażona, jednocześnie niesamowicie zdeterminowana. Gdy ją zobaczył zrozumiał, że nie uciekała. Skrobała zawzięcie na podłodze odpowiednie znaki niczym w transie. Już postanowił wyjść z ukrycia gdy poczuł w okolicy kogoś z silnym foryoku. Sekundę później rozpoznał, że to jego bliźniak wraz z przyjaciółmi zjawili się na miejscu. Zaklął w myślach. Nie chciał ich tutaj. Właściwie nie chciał ich nigdzie, irytowali go, byli hałaśliwi i nieznośni.  Dlatego chciał załatwić tą sprawę sam, odpocząć od nich, zrobić zwykłą przerwę. Jego matka może i chciała dla niego jak najlepiej, rodzina i przyjaciele brzmi cudownie, lecz on przez ten czas, który dane mu było spędzić na ziemi nauczył się żyć sam. Czuł się przytłoczony nimi.
- Czy ja nie mówiłem, że załatwię to sam?- warknął na czwórkę przybyszów, materializując się przed nimi.
- Cóż…- zaczął Yoh drapiąc się po policzku, tak jak miał to w zwyczaju gdy się zastanawiał nad odpowiedzią.
- Jak zwykle Asakura Twoje wypowiedzi powalają.- westchnął zirytowany Ren. 
- Skoro już tu jesteśmy to możemy pomóc.- oznajmij szatyn. 
- Nie potrzebuje pomocy. Równie dobrze możecie wrócić do domu. – spojrzał na nich wrogo, żądając natychmiastowego skutku. Tak jakby potrafili znikać jak on.
- Ale
- Nie!- krzyknął po raz ostatni by potem rozpłynąć się w powietrzu. Ponownie pojawił się za jedną z kolumn w pomieszczeniu gdzie ostatnio spotkał dziewczynę. Skończyła rysować pentagram, świece paliły się ustawione w odpowiednich miejscach, a ona sama krążyła wokół swojego dzieła i kolejno cięła się po dłoniach. Krew skapywała w ramiona gwiazdy uzupełniając brakujący element. Potem na chwilę przestała przyglądając się swojemu dziełu. Hao mógł wówczas zobaczyć ją w pełnej okazałości. Krótkie platynowe włosy były postrzępione, tak jak ubrania które miała na sobie. Wychudzona i pełna lęku, poruszała się dziwnie tak nienaturalnie. Przypominała zdziczałego człowieka.

Nie miał planu. Ruszył przed siebie by ją po prostu zatrzymać. Nie zabić, nie spopielić, nie unicestwić. Zwyczajnie powstrzymać.
Zupełnie nie zareagowała na jego obecność. Mamrotała pod nosem słowa mantry. Zapewne ją znał, ale w innym języku. O ile sam jej nie stworzył. Jednym ruchem ręki poderwał ją do góry przygniatając do sufitu, jednak ona nie przestawała. Była w transie i nie wyglądała jakby dopiero przed chwilą weszła w ten stan.
- Jesteś opętana…- powiedział do siebie przyglądając jej się badawczo. Poruszyła głową jakby odgarniając przeszkadzające jej włosy, lecz wykonała to z nienaturalnie dużą prędkością przez co wyglądało to jak tik nerwowy. Potem zaczęła krzyczeć i próbować wyrwać się. Długowłosy uśmiechnął się… Wreszcie jakaś normalna reakcja.

- Wygląda tu trochę jak w Izumo…- skomentował Yoh wspominając wizytę w ukrytej świątyni Wielkiego. Manta przyznał mu rację i mimo że miał kilka zastrzeżeń, świece i pentagram przywoływały mu na myśl również tamto miejsce. 
- Czy ja nie wyraziłem się jasno? I gdzie Hana-gumi?
- Postanowiłem je nieco ochłodzić. – padło ze strony Usui. Oczywiście, że nie miały z nimi szans. Jednak nie bał się ich zostawić bo wiedział, że dobre serce Yoh nie da skrzywdzić nikogo.

Zapewne rozmowa potoczyła by się dalej gdyby nie to, że w miejscu środka gwiazdy podłoga zaczęła się rozpadać. Pierwsza pojawiła się dziwna łapa, wykrzywiona i czerwona. Potem wyszła reszta ciała. Stwór nie różnił się jakoś znacząco od tych, które szamani już spotkali na swojej drodze.

Hao wyciągnął drugą rękę i również uchwycił demona przygniatając swoje zdobycze bardziej do sufitu. Oni nie wydawał się być zadowolony z tej sytuacji, ale to co bardziej zwróciło uwagę zgromadzonych to fakt że wydawał się być zdziwiony. Jakby ktoś właśnie przerwał mu codzienną czynności w samym środku i przeniósł na powierzchnie Ziemi. Asakura zastanawiał się nad kilkoma pomysłami naraz, w kółko zadając pytanie o co tu właściwie chodzi. 
- Coś wyłazi.- odezwał się Oyamada zwracając uwagę wszystkich na portal. Tym razem postać nie miała żadnego sensownego kształtu. Przypominała zmorę, cień, była jakby rozmazana, bezkształtna, lecz nie na tyle by nie dało się od różnić góry od dołu. Nie miała ani rąk ani nóg, twarzy również mimo to człowiek wiedział kiedy na niego patrzyła. Każdy się wzdrygnął, czując przejmujące zimno a zaraz potem w ich głowach pojawiła się fala wspomnień, tych najgorszych, bolesnych przepełnionych smutkiem i goryczą. 
Nagle jak ręką odjął wszystko ustało, a stwór korzystając z chwili otumanienia szamanów wypełzł całkiem z dziury i uciekł bezszelestnie przez wyrwę w ścianie. Hao zaklął i ruszył w pogoń upuszczając kobietę i demona. Tylko refleks Ren`a uchronił ją przed roztrzaskaniem. Yoh z kolei natychmiast ruszył na Oni. 
Cała ta sytuacja rozegrała się w ciągu dwóch minut. Mimo to każdy miał wrażenie, jakby stali w tym zrujnowanym miejscu już od godziny. Yoh zawahał się czy również powinien ruszyć w pogoń za demonem i bratem, lecz wówczas zjawił się ktoś kogo nie spodziewali się ujrzeć. Pióra i ponczo dały im jasno do zrozumienia, że to jeden ze strażników plemienia Patch. Podszedł do nieprzytomnej kobiety i wziął ją na ręce, po czym spojrzał na nich i skinął głową. Nie wiedzieli czy to w ramach podziękowania czy też gest oznaczający przywitanie i pożegnanie jednocześnie. Wykonał kontrolę ducha i na jego plecach pojawiły się skrzydła. Podszedł do dziury w ścianie i ruszył w drogę powrotną zupełnie jak Król Szamanów. 
- Chyba… nic tu po nas. – odezwał się Usui. Pentagram był przedzielony na pół, świece zgasły podczas walki i teraz całe to pomieszczenie wyglądało jak zwykły opuszczony budynek, który daje schronienie bezdomnym, a nie jak miejsce narodzin monstra, z którym będą walczyć przez najbliższe lata. 
***
Witam w Nowym Roku :) Miałam wielkie plany dodać tą część na święta w ramach prezentu, potem z kolei w przerwie między świątecznej ale cały czas mi to umykało, aż w końcu przysiadłam dzisiaj i postanowiłam że już prawie miesiąc minął, więc najwyższa pora.
Postanowiłam wdrożyć trochę akcji, która się rozciągnie w opowiadaniu na długi okres czasu. Mam nadzieje że wam się podobało mimo że długością nie powala.
Pozdrawiam serdecznie i śle ciepełko bo u mnie to nie dość, że pełno śniegu (widok z okna na ośnieżone góry to jedyny plus zimy) to jeszcze przerażająco zimno :(