sobota, 25 sierpnia 2018

41. Starcie.




Cała sytuacja przypominała mu domek z kart, który właśnie został zburzony przez oddech demona. Pojedyncze kawałki papieru spadały na stół i tylko Joker szczerzył do niego swój parszywy uśmiech, jakby próbując mu powiedzieć jak żenującym szamanem się stał.

Demon niczym myśliwy na polowaniu odstrzeliwał po kolei zwierzynę. Ichiro, Kasumi, Tamao i Opacho. Zacisnął pięści ze zdenerwowania, a jego foryoku stało się widzialne tworząc wokół niego poświatę. Dawno nie odczuwał takiej wściekłości jak w tym momencie i każdy wiedział że nie należy zaczepiać długowłosego.

Gdy zniknął, Anna odetchnęła. Korale całe się trzęsły i jarzyły od energii jaką wydzielił długowłosy, i dopiero po jego wyjściu zaczęły gasnąć. Od długiego czasu nie czuła strachu wobec Hao, ale wściekłość która malowała się na jego twarzy sprawiła że znów stała się niepewna. Jednak nie było teraz czasu na roztrząsanie tego.

- Musimy znaleźć Kasumi.- powiedziała na głos, ale druga część zdania została w jej głowie. Zanim Hao to zrobi.

Brunetka nie stanowiła w tym momencie żadnej przeszkody, jeśli Opacho w jakikolwiek sposób została skrzywdzona to Król nie będzie się już powstrzymywał w zabijaniu. Sumienie uciszy tak jak zawsze i dojdzie po trupach do celu. Ale jeśli… jeśli uda im się w jakiś sposób rozwiązać ten problem bez ofiar to może odzyskają kolejną cząstkę człowieczeństwa jakie długowłosy pogrzebał wieki temu.

Poczuła jak ktoś ściska jej dłoń. Ten dotyk rozpoznałaby wszędzie, ale bała się spojrzeć w te czekoladowe oczy. Nie mogła mu obiecać że to się uda, że ich plan się powiedzie. Co innego oszukać szamana, a co innego ich Króla. Nigdy nie meli szans zwyciężyć z Hao, ale teraz, bardziej niż kiedykolwiek oscylowały wokół zera.

- Anna.- wypowiedział jej imię tak gładko, jak tylko potrafił.

Gdy w końcu odważyła się na niego spojrzeć całe jej ciało wypełnił spokój, pozorny, ale pozwolił na chwilę ulgi. Wiedziała, że na jej twarzy jest wszystko wymalowane, zresztą nawet jakby zachowała swoją maskę Yoh i tak by ją przejrzał. Bała się że go zawiedzie, że będzie musiała wybrać między tym co dobre a tym co słuszne… i że jeśli wybierze drugą opcję to straci go na zawsze.

- Wszystko będzie dobrze. – dodał i posłał jej swój standardowy uśmiech, a gdy miała odpowiedzieć żeby darował sobie tą głupią gadkę, najzwyczajniej w świecie ją pocałował. – Wszystko. Będzie. Dobrze.- powtórzył, akcentując przy tym każde słowo osobno.

Po raz ostatni pozwoliła sobie na wątpliwości po czym oznajmiła swoim oschłym tonem -  Do roboty Asakura.

Wysłała ducha z wiadomością do rodzeństwa Tao, lecz kiedy po kilku godzinach nadal nie nadeszła odpowiedź utwierdziła się w przekonaniu, że oboje musieli wyruszyć na Hokkaido. Zawiadomili również Jeanne i Lyserga; umiejętności zielonowłosego okazały się nieocenione w poszukiwaniu Kasumi, trop złapali niemal od razu, ale demon ewidentnie się z nimi bawił. Kluczenie ciasnymi uliczkami, nieprzyjemne zaułki i niebezpieczne dzielnice – taki prezent dostali na święta. Apogeum zirytowania osiągnęli wówczas gdy znaleźli się dokładnie w miejscu, w którym zaczęli. Przemarznięci wrócili co Inn En by nieco odpocząć i zastanowić się nad innymi pomysłami. Stracili większość dnia na bezowocnych poszukiwaniach, nabawiając się przy tym kataru gdyż pogoda nie rozpieszczała. Koniec roku przyniósł ze sobą duże opady śniegu wraz z niskimi temperaturami. Zapowiadały się istnie bajeczne widoki na święta jak i sylwestra.

Właśnie dyskutowali o tym by może jednak wysłać duchy na patrole, gdy ktoś zapukał do drzwi. Gościem okazał się Daisuke, który z nadzieją w oczach patrzył na Yoh. Szatyn zaprosił kolegę do środka wyjaśniając, że właśnie wrócili z poszukiwań, ale nie widzieli jej. Lyserg miał rozłożoną przed sobą mapę Tokio, która zajmowała prawie cały stolik i krążył nad nią wahadełkiem, lecz gdy zauważył jak blondyn wchodzi do pokoju, schował szybko osprzęt i zaczął zakreślać miejsca gdzie już sprawdzili. Tanaka przez chwilę przyglądał się nerwowemu zachowaniu znajomego z Anglii, lecz później wskazał jeszcze kilka miejsc, które też już były przeszukane. Mimo, że w nogach mieli dzisiaj wiele kilometrów to i tak patrząc na mapę wydawało się to kroplą w morzu.

Nikt specjalnie nie próbował zagaić rozmowy, atmosfera była dosyć przygnębiająca, lecz starali zachować się pozory. Anna przyniosła jeszcze jeden kubek z herbatą imbirową, Tanaka zapytał się gdzie pozostali na co nie uzyskał jednej sensownej odpowiedzi, ale nie miał siły wnikać w to głębiej.

Ciszę przerwało skrzypienie drzwi i wkrótce ujrzeli Mante wraz z Ryu oraz siostry Barthez. Wszyscy byli bardzo pobudzeni, co prawdopodobnie spowodowała kawa z pobliskiej stacji paliw. Szatynki mówiły jedna przez drugą, a Manta próbował je nieco uspokoić wiedząc jak bardzo Anna nie znosi hałasu, z kolei Ryu zdążył już podbiec do Lyserga i wylewnie go przywitać. Tym razem medium nie miała zamiaru zaparzać napoi widząc jak uradowana Roxane siada między Yoh, a Ryu i rozgląda się zapewne za Hao. Naturalnie obowiązek ten spadł na Mante, któremu nawet nie trzeba było nic mówić. Jedyny plus z tej wizyty był taki, że na mapie pojawiły się nowe okręgi, które już zostały sprawdzone.

Towarzystwo się nieco rozluźniło i rozpoczęli planowanie gdzie będą szukać jutro. Tanaka jako że miał informację z pierwszej ręki postanowił przekazać to co już ustaliła policja i jakie mieli plany na następne dni.

Akcja poszukiwawcza trwała już kolejny dzień z rzędu. Spora część uczniów również się w nią zaangażowała, ale ślad po Kasumi zaginął całkowicie. Przynajmniej taka była oficjalna informacja. Jednak Lyserg przez cały czas wyczuwał energię dziewczyny, czego potwierdzeniem były delikatne drgania korali Anny. Patrząc na mapę widać było idealną spiralę, pozostawało pytanie w którym miejscu się urwie. W dodatku nie mieli żadnych informacji od Hao ani od Horo. Przez to wszystko Yoh stał się wybitnie markotny, mimo że ufał zarówno bratu jak i przyjaciołom nie potrafił usiedzieć w miejscu. Najchętniej zaraz po poszukiwaniach przeniósł się do Izumo by sprawdzić czy z Tamao i Hao wszystko w porządku i jednocześnie na Hokkaido by odetchnąć z ulgą na widok bezpiecznych Piriki i Horokeu. Ale teleportacja nie była możliwa, więc nie pozostawało mu nic innego jak zostać w Tokio, tym bardziej że wiedział iż jego dziadkowi nic się nie stało a i Munzerowie mają się dobrze. Anna z kolei uważała że brak wiadomości to też jakaś wiadomość i że jeśli by potrzebowali pomocy na pewno dali by jakiś znak.

Dokładnie 30 grudnia droga jaką obrał demon urwała się, ale dokąd prowadzi wiedzieli już od wczorajszego wieczoru. Powinni skojarzyć fakty, rozwiązanie było tuż pod ich nosem, błądziło gdzieś z tyłu głowy nie mogąc się przedrzeć do świadomości.

Las Aokigahara.

Takie proste i logiczne, a mimo to nikt na to nie wpadł.

Po to Król Duchów chciał by Hao zrobił porządek z tym lasem, a teraz demon miał niemalże nieograniczone źródło pożywienia. Nie trudno było znaleźć zwłoki Ichiro, jednak i tak ich widok wstrząsnął każdym, co gorsze jego dusza została wchłonięta przez Oni tak jak część pozostałych yurei. Las został przerzedzony, nikt ich nie atakował, duchy bały się. Bo kto by przypuszczał, że taka mała niepozorna brunetka wyrządzi taką wielką szkodę?

Jeśli demon nie chciał zostać złapany to nie mieli szans go wytropić, ale jeśli istniała szansa, że miał dość tej zabawy to musieli zaryzykować i wgłębić się w las. To był ten moment kiedy przydało by się wsparcie, ale los postanowił inaczej. Wiedząc już na co się szykują musieli trzymać pozostałych jak najdalej od lasu. Podejrzenia, że to tam udała się Kasumi już padła, i choć jej rodzice nie chcieli temu wierzyć, policja musiała rozpatrzyć każdą opcję. Niestety władze uznały że i tak ten obszar musi zostać obstawiony ze względu na wypadki jakie się tam systematycznie zdarzają w Sylwestra. Naturalnym było że oni jako dzieci zostali odstawieniu na bok w tym dniu, chociaż opcja szukania gdzie indziej nadal istniała.

- Wygląda na to, że sylwester nie jest naszym dniem.- westchnął Yoh nieświadomie powtarzając swoje słowa sprzed roku. Anna podniosła lewą brew, ale nie skomentowała tego. Od kilku tygodni oszczędzała się i magazynowała foryoku nie zapominając o codziennej medytacji i kilku innych czynnościach, które jej pomagały w osiągnięciu większej mocy.

- Jakieś pomysły jak się dostaniemy do lasu? – zapytał Manta.

- My tak, ty nie.- oznajmiła chłodno Anna, na co blondyn natychmiast zaprotestował. Jednak kiedy nikt nie stanął po jego stronie usiadł z założonymi rękoma naburmuszony. Jeanne podeszła do niego i tylko dzięki jej spokojnemu tonowi i łagodnemu uśmiechu zgodził się na zadanie jakie mu powierzyli. Musiał przekonać siostry Barthez i Daisuke że wymykanie się do lasu nie jest odpowiedzialnym wyjściem i że tym razem powinni oddać sprawę w ręce policji… a do pomocy miał Ryu, który bardzo się ucieszył na możliwość spędzenia czasu z Roxanne. Zadanie było o tyle trudne, że ciężko przekonać kogoś do czegoś jeśli samemu się w to nie wierzy, a dokładnie tak było w tym przypadku. Przecież uczestniczył w tak wielu walkach, był przy nich wszędzie, więc dlaczego nie chcieli go tym razem?

 - Nie będziemy w stanie Cię obronić Manta-kun. Jesteśmy gotowi poświęcić Kasumi, ale tylko w drodze wyjątku i tylko ją. Utrata kogoś tak bliskiego jak ty, zabrałaby nam cząstkę nas samych na zawsze, więc proszę Cię... Nie wchodź dzisiaj do lasu.

Tak… Jeannie miała dar przekonywania, ale przecież nie powie Roxanne że jak tam wejdą to może ich coś opętać. Ryu uznał żeby nawet im nie wspominać o takiej możliwości tylko oznajmić że dzisiaj przypadł im rejon w pobliżu parku Shimizuzaka. Jednak widząc obecność Usagi całkowicie wypadło mu z głowy co ma powiedzieć.

- Dowiedziałam się dopiero dzisiaj o Umi-chan.- powiedziała zawstydzona. Prawdą było że od rozstania nie wychodziła z domu i nie miała ochoty na żadne odwiedziny, a jej mama nie przekazała jej smutnych wieści nie chcąc jej bardziej dołować. Dopiero dzisiaj odważyła się włączyć komórkę i lawina powiadomień spłynęła na nią znienacka. Nawet jeśli wiadomość była tragiczna to pozwoliła jej chociaż na chwilę przestać myśleć o niebieskowłosym.

- Masz jakieś wieści od Horo?- zapytał Manta. Usagi drgnęła na dźwięk jego imienia, a w jej oczach pojawiły się łzy. Pokręciła tylko przecząco głową, po czym odchrząknęła by się nieco uspokoić.

- Czekaj… To znaczy, że wy też nic nie wiecie?

- Tylko tyle, że musiał wrócić do domu. Na Hokkaido

To dało białowłosej do myślenia. Być może nie miał jej dość, tylko stało się coś innego? Nagle wszystkie czarne myśli zastąpione zostały przez jedną – musiała się dowiedzieć prawdy. Zasługiwała przecież na to, a jedno głupie „przepraszam” było niczym!

- Skoro już to sobie wyjaśniliśmy to może zacznijmy poszukiwania?- zapytała zirytowana Nicole. Była już zmęczona tymi wędrówkami, a na dodatek dzisiaj był Sylwester i naprawdę chciała go spędzić na dobrej zabawie. Oczywiście że sprawa Kasumi ją również dotknęła, ale przecież to obowiązkiem policji jest ją znaleźć, a nie ich. Obiecała sobie że do 18 daje im czas później wraca do domu by się przygotować na zabawę.

- Za 20 minut mamy pociąg, więc lepiej się pospieszmy. – oznajmiła Roxanne. Jednak jak się okazało szatynka również miała plan, lecz nieco różniący się od ich. Usłyszała jak policjanci rozmawiają o lesie Aokigahara i o kilku tropach tam prowadzących. Zirytowała się tym że każą im szukać w Tokio, kiedy prawdopodobieństwo znalezienia ich przyjaciółki właśnie w tym lesie jest znacznie większe, kupiła bilety nikogo nie pytając nawet o zdanie i dopiero przy 3 stacji Manta zrozumiał jak łatwo dał się podejść. Chociaż nie przypuszczał żeby szatynka w ogóle to planowała, po prostu Ryu jadł jej z ręki a on sam był przekonany że słowa pociąg i park dotyczą Shimizuzaka. W dodatku Usagi przez cały ten czas próbowała coś z niego wyciągnąć odnośnie Horokeu w 100% zajmując jego uwagę.

- Nie możemy tam jechać! Policja kazała nam przeszukać park Shimizuzaka! Przecież oni mają jakiś system!

- Przestań krzyczeć!- zwróciła mu uwagę Roxanne.- Podsłuchałam ich rozmowę i wszystkie tropy prowadzą do tego lasu. Miejmy tylko nadzieje że nic głupiego nie strzeliło jej do głowy.

Manta popatrzył na każdego i każdy oprócz Ryu zgadzał się ze starszą z sióstr. Natomiast Tanaka niemalże zlewał się z białym kolorem przedziału. Pamiętał tę nieszczęsną wycieczkę do lasu i na prawdę nie chciał się tam znowu znaleźć. Poza tym po co Kasumi miała tam iść? Nie miało to dla niego sensu.

- Daisuke-kun dobrze się czujesz?- to było ostatnie co usłyszał zanim stracił przytomność.

Ocuciło go dopiero mroźne powietrze. Leżał na ławce a nad nim pochylała się starsza Pani. Naprawdę mieli szczęście, że w tym samym przedziale jechała z nimi była pielęgniarka szkolna. Ryu pomógł wynieść chłopaka z pociągu na najbliższej stacji, i zgodnie z poleceniem położył na ławce, po czym tak jak ustalili wskoczył z powrotem do pociągu i pojechał dalej z Roxanne i Usagi, które się uparły żeby dotrzeć na miejsce. Zapewnił jeszcze Mante, że ma plan jak je stamtąd zabrać i żeby o nic się nie martwił. Natomiast z Tanaką został Manta i Nicole, której było na rękę wcześniejsze wrócenie do domu.

Po kilku zapewnieniach, że czuje się dobrze i puszcze słodkiej herbaty wreszcie stanął na nogi. Czuł się osłabiony i nieco otępiały, ale nie było się czemu dziwić. Słabo sypiał, dużo chodził i to do tego w taki ziąb. Jak nic miał wysoką temperaturę.

Wsiedli do pierwszego pociągu jaki nadjeżdżał i odprowadzili go pod sam dom. Następnie pożegnał się z Nicole i ruszył w stronę Inn En. Zawsze istniała szansa, że Hao lub ktoś inny wróci, poza tym gdzie indziej mieli by się spotkać jeśli nie w pensjonacie. Przygotował sobie coś do jedzenia, włączył telewizje i postanowił czekać. Nic innego mu nie pozostało.

Lecieli na Wielkiej Kontroli Ducha, a pod nimi rozciągały się przepiękne widoki. Morze drzew przykryte białym puchem zapierało dech w piersiach, lecz niestety nie mogli skupić się na podziwianiu tego krajobrazu jaki zgotowała zima. Wahadełko Lyserga wyznaczało im kierunek, a oni sami skupiali się przed walką. Nagle Anna wyprostowała się zaskoczona tym co wyczuła.


- Co oni do diabła wyprawiają!- żachnęła się.

- Ryu?- szatyn zdziwił się rozpoznając energię przyjaciela. Patrząc po minach pozostałych również musieli ją poczuć.

- Yoh, zbliżamy się.- oznajmił Diethel zwracając na siebie uwagę. Każdy na powrót skupił się na zadaniu jakie mieli wykonać. Wylądowali, a kryształ z Morphine poleciał z niesamowitą prędkością by otoczyć Kasumi. Widać było że linka wżyna się w jej ciało, które narażone na tak niską temperaturę zdawało się być zabarwione na błękit. Jednak panna Hashimoto zdawała się nie dostrzegać ani ran, ani tym bardziej problemu. Zaczęła napierać na żyłkę nie zważając na to, że ta wcina się w jej skórę. Na szczęście Jeanne zdążyła stworzyć klatkę, w której zamknęła brunetkę, zanim jej ciało zostało mocniej zranione.

Anna starała się nie zważać na to jak jej przyjaciółka wygląda, ale ciężko było nie zauważyć jak bardzo była wyniszczona. Na szczęście obecność duszy Umi dawała jej nadzieje że nie wszystko stracone.

- Jesteś pewna, że dasz radę?- zapytał znienacka Yoh. Ich plan zakładał obecność zarówno Anny jak i Hao, którzy mieli wspólnie zająć się pokonaniem demona.

- Nie mamy wyjścia.- oznajmiła, wiedząc jakie grożą jej konsekwencje. Zerknęła na Iron Maiden, która otworzyła drzwiczki w klatce by medium mogła wejść do środka. Pozostawało im tylko mieć nadzieje że Hao przybędzie na czas.

Ren jak zwykle siedział przy oknie, pozwalając sobie na chwilę relaksu. Minione 3 dni były dosyć męczące, ale wiedział że innego wyjścia nie było. Horokeu musiał sam udowodnić ludziom z jego wioski że to co się stało na turnieju jest niepodważalne. Zaraz po zakończeniu walk wrócił do rodzinnej miejscowości by zdać relację, która niestety nie przypadła starszyźnie do gustu. Nie chcąc się narażać uznał, że wyjazd na jakiś czas pozwoli ochłonąć wszystkim, a i on sam nie będzie drażnił swoją obecnością nikogo. Jednak nastroje w wiosce stawały się co raz gorsze i chociaż rodzina Usui starała się ze wszystkich sił, zostawali obwołani winowajcami braku korony Króla Duchów, jak i wszystkich innych nieszczęść. Pirika nie chciała mówić nic bratu, szczególnie gdy widziała go tak szczęśliwego w Tokio, ale niestety zasadzka przygotowana przez jej, teraz już byłych, znajomych z klasy przelała czarę goryczy. Pozwolili jej uwierzyć, że nie przejmują się tą czczą gadaniną staruszków z rady, że są jej przyjaciółmi, pozwolili jej się nawet zakochać, a potem jeden po drugim odcinali się od dziewczyny. Zmieszali ją z błotem i sprawili że uwierzyła  iż jest bezwartościowa. To szykanowanie nie trwało długo, Pirika była bardzo wrażliwą osobą i szybko udało im się osiągnąć cel. Wioska przestała żyć w zgodzie ze sobą, zabrakło harmonii, która pozwalała na egzystencję Koro Pokurru i tyle wystarczyło by zaalarmowany Horokeu pojawił się w domu. Z istną furią rozbroił każdego, kto próbował go pokonać, co dziwne wszystkie duchy stanęły po jego stronie.

- Ale… jak to możliwe? – dziwił się Matuyamoto, przewodniczący rady. Odkąd w ich wiosce zaczęło się źle dziać, duchy zaczęły znikać jeden po drugim za co też obwiniono rodzinę Usui. W końcu to ich potomek przegrał w walce, przez niego lud Koro Pokurru znika. Jednak prawda była zupełnie inna. Ten gatunek duchów jest pokojowy, kocha równowagę, a odkąd lud w wiosce się podzielił uznały że to przestało być ich należytym miejscem.

Horokeu oznajmił że jeśli ktokolwiek będzie w stanie go pokonać, może spróbować się mierzyć z obecnym Królem Szamanów, który już z pewnością rozwieje ich wątpliwości. I tym sposobem rozpętała się walka, która miała również na celu przywrócenie pozycji rodziny Usui w wiosce. Nie można powiedzieć, że było to łatwe zwycięstwo, tym bardziej że zasady fair play poszły w niepamięć. Żadnych, reguł, sędziów i ograniczeń. Jednak Horokeu uznał że zostawi Ducha Wody na koniec, jeśli będzie w podbramkowej sytuacji. Na szczęście taka nie nadeszła, mimo to postanowił zmiażdżyć ich do końca udowadniając swoją ogromną przewagę.

- Jestem jednym z pięciu wojowników. Moim Duchem Stróżem jest Duch Deszczu, ale nie zapomniałem skąd jestem dlatego walczyłem z pomocą Kororo.

Potem ledwo trzymając się na nogach poszedł w kierunku domu. Ren podbiegł by go przytrzymać, bo niewiele by brakowało a z epickiego odejścia z pola walki wyszła by klapa.

- Dzięki.

- Hmpf. Jestem tu bo Jun marudziła.

- Tak stary, a przecież wszyscy wiemy jak bardzo kochasz swoją siostrzyczkę.

- Zamknij się albo Cię wrzucę do rowu.

- To chyba twoja najgorsza groźba.- parsknął niebieskowłosy, ale było widać że kosztuje go to dużo wysiłku. Odpoczynek po walce zajął trochę czasu i Usui obudził się dopiero popołudniu następnego dnia. Wówczas usłyszał całą historię i było widać jak bardzo zabolało go to wszystko co przed nim ukrywali. Jednak najbardziej zaskoczyła go Pirika, to ona nalegała by nic nie mówić bratu, jej jedynym życzeniem było by wreszcie zaznał trochę normalności. Od dziecka go szkolili na wojownika, potem ten wypadek Damuko, turniej. Miał tylko 14 lat, a wysłali go na pewną śmierć.

Rozmowa między rodzeństwem była bardzo długa i wzruszająca, pełna wyznań, oskarżeń ale i szczerej miłości. Koniec końców ustalili, że Pirka musi wyjechać. Toksyczne środowisko w jakie zamieniła się wioska nie było dla niej dobre. Nowe otoczenie, nowi ludzie – to powinno sprawić że wróci do siebie.

- Jestem twoim starszym bratem, to ja mam dbać o Ciebie.- tymi słowami ją pożegnał, składając na czole pocałunek.

Tym sposobem wraz z Renem w samolocie znajdowała się również Jun jak i Pirika. Złotooki spojrzał przez okno i niemal nie dostał zawału widząc sylwetkę Hao na zewnątrz.

- Zwariowałeś?!- wrzasnął sprawiając że dziewczyny, aż podskoczyły.

- Ren?

- Głupi Asakura…- mamrotał pod nosem.

- Czy to jest…?!- zdziwiła się Pirika również wyglądając przez okno.

Po 15 minutach przyspieszonego lotu podchodzili do lądowania. Na płycie czekał już na nich długowłosy, któremu ewidentnie się spieszyło. Gdy zobaczył rodzeństwo Tao oznajmił, choć niechętnie że możliwe iż będzie potrzebował ich pomocy. Jeannie stanowiła dobre zabezpieczenie jeśli ktoś miał zginąć ale zawsze warto mieć plan B, który stanowiła również Jun, z kolei Ren był silnym szamanem, a ten las sprawiał że dokładnie takich potrzebował. Pirika w mig pojęła że stanowi dodatkowy balast, więc zapewniła, że poradzi sobie sama. W dodatku przed wejściem czekała na nią już limuzyna więc bez problemu trafi do Inn En.

- Więc co się dzieje?- zapytała Jun, gdy znaleźli się już na Wielkiej Kontroli Ducha.

- Znaleźliśmy demona. – odpowiedział zdawkowo Król.

- Gdzie?- Ren jakby się obudził. Taka informacja go zaciekawiła. Z chęcią w końcu ruszy do przodu z tą sprawą bo już zaczynała go męczyć. Hao jakby się wahał czy ujawnić informację, najpierw spojrzał na Jun, a potem przeniósł swój wzrok na Ren`a.

- Las Aokigahara.- padła odpowiedź. – Nie wiem jak silny teraz jest, ale wyczuwam obecność pozostałych więc chyba nie na tyle żeby ich zabić.

Tymczasem prawdziwa walka toczyła się między Anną a Oni. Stosowała na nim mantrę osłabiającą demony, ale niestety na niewiele się zdawała. Nagle każdy z nich poczuł przypływ olbrzymiej ilości foryoku.

- Skoro główny gość przybył to możemy rozpocząć zabawę. – oznajmiła Kasumi.

Niespodziewanie pojawiły się czarne macki wylatujące wprost z serca Hashimoto które bez problemu rozdarły klatkę na kilka części. Brunetka jakby nic się nie stało otrzepała się z kurzu i zademonstrowała im najbardziej przerażający uśmiech z możliwych.

- Witaj Hao.- pomachała mu zalotnie. – Co wy na to żeby przenieść imprezę w bardziej „żywe” miejsce?- dodała jeszcze po czym z nienaturalną zwinnością ruszyła w kierunku wyjścia z lasu.


Plan Ryu opierał się w dużej mierze na zwróceniu na siebie uwagi policji, wówczas cała trójka musiała by grzecznie wrócić do Tokio. Jednak w ciszy jaka panowała tuż po wyjściu ze stacji kolejowej było coś niepokojącego. Również Tokageroh wydawał się być niezadowolony z miejsca w jakim się znaleźli. Nawet nie chodziło o atmosferę lasu, którą tworzyły yurei, coś było na rzeczy a on pozwolił się wpakować w tak głupią sytuację.

- Co to jest?- zdziwiła się Usagi podnosząc z ziemi czapkę ze znaczkiem policja. Nie trzeba było daleko szukać właściciela. Obie dziewczyny pisnęły na widok ciała leżącego nieopodal. Właściwie kilku ciał. Naturalnie wyciągnęły telefony i kilkukrotne próbowały złapać sygnał sieci komórkowej, a Ryu podszedł sprawdzić czy ktokolwiek przeżył. Jednak chłód ciał i brak jakichkolwiek oznak utwierdził go w przekonaniu, że demon miał dzisiaj wybitną ucztę.

- Wracamy.- oznajmił wyciągając swój drewniany miecz. Czuł się za nie odpowiedzialny, więc uciął wszelkie dyskusje, dobitnie wskazując że teraz i tak już nikomu nie pomogą. Pobiegli z powrotem do pociągu po drodze ustalając że wezwą pomoc za pomocą telefonu awaryjnego na stacji.

Ale urządzenie nie działało, tak jak i nie było nikogo w budynku. Roxanne doskoczyła do pociągu i ze zdenerwowania wciskała przycisk automatycznego otwierania drzwi tak mocno że złamała paznokieć.

- Dlaczego to ustrojstwo się nie otwiera!

Usagi spróbowała z innymi drzwiami, ale te również nie działały. W końcu Ryu postanowił zrobić pożytek ze swojego miecza i siłą wedrzeć się do środka. Gdy zawiasy w końcu ustąpiły, szatynka aż się cofnęła na widok postaci znajdującej się po drugiej stronie.

- Przykro mi, ale ten kurs zostaje odwołany.

- Kasumi?!- krzyknęła na jej widok szatynka.  

- Odsuńcie się. – wtrącił się Ryu kierując swój miecz na Kasumi. Jednak ona nic sobie z tego nie robiąc wyszła z przedziału, a następnie z szatańskim uśmiechem popchnęła całą trójkę do tyłu. Usagi uderzając z impetem o metalowy słup na stacji straciła przytomność, z kolei Roxanne wylądowała całkiem gładko i to tylko za sprawą bruneta.

- Musimy uciekać. – oznajmił, a ona machinalnie pokiwała mu głową. Nigdy się tak nie bała jak w tym momencie, jej serce waliło jak oszalałe, ale czuła też przypływ adrenaliny. Ryu wziął na ręce nieprzytomną białowłosą po czym pognał przed siebie. Musiał je gdzieś ukryć, a jedynym odpowiednim miejscem wydawała się stacja. Na pewno mieli jakiś pokój gdzie dziewczyny mogły zaczekać na pomoc. Jednak nadeszła ona z innej strony i była wielce niepocieszona z faktu, że cała trójka się tu znajdowała.

- Co Ci strzeliło do głowy?!- usłyszał krzyki Anny, zanim mógł zidentyfikować gdzie się w ogóle znajduje.

- Anna-okami. Gomene!- zaczął się kajać.

- To nie miejsce na to. – oceniła szybko sytuację i niechętnie przyznała, że muszą jak najszybciej stąd się wynieść. Ryu zrozumiał aluzję i oznajmił Roxanne, że ma się go mocno trzymać. Poczuła, że unosi się w powietrzu, a gdy zrozumiała że właśnie leci na wysokości kilku metrów na ziemi wrzasnęła z przerażenia i przywarła jeszcze mocniej do bruneta. Jednak wówczas stało się co jeszcze gorszego, najpierw poczuła szarpnięcie, a potem jak spada w dół. Najwyraźniej Kasumi nie chciała dać za wygraną i upatrzyła sobie że kolejną ofiarą będzie Barthez. Refleks Ryu jak zawsze był niezawodny i za pomocą Tokageroh uchronił ich od upadku. Schowali się za budynkiem by chwilę odetchnąć, lecz zaraz ruszyli dalej. Brunet kopniakiem wyważył tylne drzwi do stacji i tam rozglądając się na boki wybrał pierwsze pomieszczenie. Położył na ziemi Usagi, a Roxanne rozkazał się stąd nie ruszać. Jak tylko unieruchomią demona musi je zabrać jak najdalej od tego przeklętego miejsca.

Tymczasem walka z Kasumi trwała w najlepsze. Wszystko sprowadzało się do tego by ją unieruchomić, następnie wypędzić demona z jej ciała, przywołać Oh-Oni, który zajmie się sprowadzeniem go z powrotem do piekieł, oraz przywrócenie Kasumi życia. Plan był prosty, ale pierwszy punkt wydawał się być nie do przeskoczenia. Była niesamowicie szybka i zwinna, unikała wszystkich ataków wyginając się przy tym nienaturalnie i co gorsza atakując ich swoimi czarnymi mackami. Demon był przeciwnikiem niezwykle irytującym dla Hao, który już dawno stracił cierpliwość, dla niego liczyło się tylko by go złapać nie ważne jakim kosztem.

Zaatakował. Tym razem celniej, mocniej, bez ograniczeń.


- Hao nie!- krzyknął Yoh, widząc co brat robi, lecz ku zdziwieniu wszystkich atak został rozproszony.

To był pierwszy raz gdy byli świadkiem, jak ktoś jest w stanie przeciwstawić się Hao.
Królowi Szamanów, o nieskończonej mocy.
Najsilniejszy na Ziemi.

- Mamy umowę.- warknęła blondynka trzymając w rękach korale. Rzucił jej niechętne spojrzenie, ale wrócił do lżejszych ataków.

Ren spojrzał na Yoh, który najwyraźniej był tak samo zdziwiony. Nie chodziło nawet o to jakim cudem Itako było zdolna do czegoś takiego, tylko skąd miała taką moc. Jednak wówczas obaj przypomnieli sobie podobną sytuację podczas Turnieju, medium była w stanie zablokować atak zarówno Chocolove jak i Golema bez problemu, więc czemu by nie miała szans przeciwstawić się również Królowi Szamanów?

Kim ona jest?

Lyserg jak i Jeannie mieli tak samo zdziwione wyrazy twarzy. Nikt nie wiedział jaka jest jej prawdziwa moc oprócz niej samej i Hao.

Wykorzystując moment zawahania Kasumi zdecydowała się zaatakować najważniejsze ogniwo w ich łańcuchu. Obrona Yoh została złamana a on sam brutalnie popchnięty do tyłu. Przebicie się przez kilka drzew było doskonałym dowodem na to jaką siłą dysponuje demon.
Roxanne cała dygotała z przerażenia mimo to odgłosy walki dobiegające z zewnątrz nie wystarczyły jej i koniecznie chciała zobaczyć co się dzieje. Instynkt nakazywał jej ucieczkę, ale wystarczyło jedno spojrzenie na nieprzytomną Usagi i wiedziała, że nie może jej tak zostawić.
Wychyliła się delikatnie chcąc sprawdzić co się dzieje i ze zgrozą obserwowała jak Yoh powala kilka drzew, po czym pada bez tchu na ziemię. Widząc to wszystko z okna nie mogła się powstrzymać i ruszyła w kierunku szatyna, zresztą znajdowała się najbliżej niego.

Kilkakrotnie próbowała znaleźć puls sama się gubiąc czy szukać go na szyi, czy na nadgarstku. Potem widząc powiększającą się kałuże krwi zamarła z przerażenia, że jej niedoszła miłość właśnie umiera na rękach a ona nic nie jest w stanie zrobić. Przeklęta góra blokowała sygnał z jej komórki, przez co nie mogła nawet wezwać pomocy. Łzy całkowicie rozmazały jej obraz i dopiero po chwili poczuła jak odciągają ją od ciała szatyna. Wiedziała że ten obraz na zawsze pozostanie w jej pamięci, do końca życia będzie jej się śnił. O ile w ogóle uda jej się przetrwać ten dzień.

- Roxanne musimy uciekać!- oznajmił Ryu, widząc że demon słabnie. Wyrywała się chcąc zostać przy Yoh i żadne zapewnienia że będzie dobrze do niej nie przemawiały. Dopiero gdy chłopak ocknął się szatynka przestała szlochać i z ogromnym szokiem patrzyła jak podnosi się z ziemi.

- Chyba pobiłeś rekord. Sześć.- oznajmił Ren spoglądając na powalone drzewa.

-Oh serio? W takim razie wisisz mi 6 cheeseburgerów.- odparł uśmiechnięty, po czym nieco się rozciągnął. – Co się dzieje? – spojrzał na Kasumi.

- Anna z Hao chyba mają jakiś własny plan. – powiedział zmieniając na bardziej poważny ton. Yoh podejrzewał to od jakiegoś czasu, a to że o nim nie wiedział mogło oznaczać tylko jedno – nie spodobałby mu się.

- Yoh…? Jak… ale…? Byłeś martwy!- wydukała szatynka co raz bardziej tracąc grunt pod nogami. Krew nadal widniała na ziemi, tak bardzo odznaczając się na białym śniegu. Przecież nie mogła sobie tego wyobrazić! Jun z litością patrzyła jak jej koleżanka miota się w swojej niepewności, ale wiedziała że to nie jest ani czas ani miejsce na takie rozmowy.

- Roxanne pójdziesz z Ryu. Spotkamy się w Inn En. – oznajmił swoim spokojnym głosem, po czym skierował swoje słowa do bruneta. -  Musisz je stąd zabrać, robi się niebezpiecznie.

Tym razem gdy Barthez wzleciała w powietrze nie panikowała, właściwie wydawało się jakby jej tam w ogóle nie było. Szok pourazowy sprawił że nie była w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku, jedyną oznaką, że jeszcze jest przytomna były łzy, które wraz z wiatrem zostawiały za nimi mokry ślad w powietrzu.


***
Witam wszystkich :)

Wybaczcie proszę, że trwało to tak długo. Nie ma sensu się tłumaczyć, aczkolwiek zaznaczę że było to spowodowane brakiem czasu, a nie niechęcią.

Jest mi niezmiernie miło, że z taką niecierpliwością wyczekiwaliście kolejnej części :)
Czekam na Waszą ocenę ;)

Pozdrawiam wszystkich i życzę powodzenia w nowym roku szkolnym !!!

Źródło obrazka: https://www.zerochan.net/1496304