środa, 26 kwietnia 2017

19. Rywalka.




Szkoła zaczęła się na nowo po przerwie świątecznej, wiadomość o indywidulanym toku nauczania Hao i to na dodatek w jego rodzinnej miejscowości nie spodobała się większości żeńskiej populacji szkoły. Jedynie garstka uczniów znała prawdę. Rodzeństwo Tao po powrocie z Chin zdążyło już nadrobić zaległości powstałe w wyniku ich nieobecności i nie potrafili ukryć, że po części się cieszą, że na jakiś czas Hao zniknie z ich życia, co prawda wiadomość o sposobie zdobycia informacji nie przypadł im do gustu, jednak cała sytuacja wychodziła na plus. Rana na barku Anny goiła się dosyć szybko, jednak nadal odczuwała dyskomfort przy podnoszeniu ręki do góry, z czego często korzystał Yoh. Najbardziej wtedy gdy blondynka podczas brania prysznica chciała również umyć włosy. Początkowo zapewniała, że jest w pełni zdolna zrobić to za pomocą jednej ręki, ale za każdym razem szatyn udowadniał jej, że jednak nie i z ogromną chęcią wyręczał w tym swoją narzeczoną.
Niestety związek Horokeu i Usagi stanął w miejscu po dwóch randkach i sami nie wiedzieli czyja to wina. Usagi skupiła się na nauce, zawsze dobrze wypadała w egzaminach końcowych więc i tym razem nie chciała zawieść, poza tym zaczęła mieć wątpliwości czy związek w jednej klasie jest dobrym pomysłem. Jeśli coś by nie wyszło to nie chciała się męczyć przez kolejne dwa lata, dlatego stwierdziła że poczeka na rozwój wydarzeń. Natomiast Horo Horo był zbyt niedomyślny by zauważyć oziębienie ich stosunków. Zwykła pogawędka od czasu do czasu mu wystarczyła i jakoś nie kwapił się do zaproszenia gdzieś białowłosej, poza tym jego myśli zaprzątała masa innych rzeczy nie koniecznie związanych z dziewczynami. Konsola do gry i codzienne miniturnieje z Tao wypełniały jego popołudnia w sposób zadowalający.
W klasie jak zwykle panował harmider przed rozpoczęciem lekcji. Gdy tylko weszli do klasy, Yoh został otoczony przez wianuszek dziewczyn. Każda stała przed nim z malutkim pudełkiem i przekrzykiwały się nawzajem.
- Przyjmij moje czekoladki!
- Nie, moje ciasteczka!
- Mogę być Twoją walentynką Yoh?- zapytała się najwyższa z nich. Doszła do ich klasy dwa tygodnie temu. Z pochodzenia Francuzka. Medium znacząco odchrząknęła i wzrok żeńskiej części przeniósł się na nią. Przeraziły się widząc wściekłą Kyoyame. Każdy zdążył już poznać co to znaczy zdenerwować Annę, więc były na tyle mądre aby odpuścić sobie szatyna. Oprócz jednej. Europejka stała, równie pewna siebie i mierzyła Itako nienawistnym spojrzeniem. Natomiast Asakura zakłopotany wycofywał się powoli, obawiając się najgorszego. Chociaż, gdzieś tam w sercu delikatnie się uśmiechał na widok zazdrosnej blondynki.
- Yoh, chyba Twoja mała przyjaciółka mnie nie lubi. Powiedz jej coś!- zaszczebiotała Francuzka, czepiając się ramienia szamana. Cisza zapanowała w klasie, bowiem tak wściekłej Anny jeszcze nie widzieli. Manta schował się gdzieś, obawiając się że zaraz zostanie użyty jako przedmiot do rzucenia w kierunku Roxane. Itako chwyciła za korale, uśmiechając się przebiegle i już po chwili lewitował obok niej uwięziony Amidamaru.
- Nieee!- zapłakał szatyn widząc jak jego narzeczona odchodzi wraz z samurajem. Wszyscy patrzyli się na tą scenę nie rozumiejąc nic, oprócz tego że bardzo współczują nowej koleżance.
Podczas lekcji wzrok szatyna co chwila spoczywał na siedzącej kilka ławek dalej Annie. Przyłapał się na tym kilkakrotnie, że nie może się na niczym skupić tylko na tym co miało miejsce na początku dnia. Nie rozumiał zachowania dziewczyny, przecież nic złego nie zrobił. Chociaż lepiej że na mnie się wyżyła niż na Roxane.- przemknęło mu przez myśli i na chwile zerknął na Francuzkę. Uśmiechała się zalotnie do niego. Niedobrze… Yoh znał na tyle Kyoyame, że obawiał złego zakończenia się tej sytuacji. Jednak zaraz dotarło do niego, że zamartwianie się nic nie da i postanowił sprawić by Anna była zadowolona z dnia. Gdy tylko zaczęła się przerwa obiadowa, szybko znalazł się przy narzeczonej i próbował ją jakoś udobruchać. Jednak gdy nic nie działało, a przed drzwiami zaczęły gromadzić się również dziewczyny z innych klas, szatyn wyciągnął najcięższą broń.
- Obiecałaś mi randkę. – rzekł z ogromnymi rumieńcami. Na te słowa Kasumi otwarła oczy ze zdziwienia, Daisuke zakrztusił się sokiem, Roxane upuściła swoją torbę, a Manta wraz z Horo Horo i Ren`em szybko obstawili między sobą czy medium na forum klasy przyzna mu rację. Sekundy mijały, a uczniowie z napięciem wyczekiwali odpowiedzi. Anna wstała i spojrzała prosto w oczy Yoh, który nieco zląkł się takiego zachowania.
Jemu też da kosza? Może jednak zmieni zdanie i umówi się ze mną.
Jak to randka?! Co on w niej widzi?!
- Chcę iść na gorącą czekoladę.- niespodziewanie powiedziała blondynka.
- Dobrze.- odparł Asakura z miną pełną zdeterminowania.
Tao z tryumfującą miną pozbierał pieniądze od przyjaciół, przekonany o tym że urodził się po ty by je zarabiać, a prowadzenie firmy to jego przeznaczenie. Usui machnął ręką niezadowolony, lecz zaraz do jego nozdrzy dotarł cudowny zapach, jedyny w swoim rodzaju. Spojrzał w bok i ujrzał Usagi zajadającą w najlepsze czekoladki. Cudownie wyglądające, przepysznie pachnące, w kształcie serca i chyba jeszcze nadziane konfiturą…
- Zapomnij.- prychnęła na niego.
- Nie znajdzie się żadna dla mnie?- zapytał z nadzieją.
- Nie zasłużyłeś.- odparła z tryumfującą miną.
- Niby czemu?- zapytał się zbulwersowany.
- Bo nie masz na tyle odwagi by mnie gdziekolwiek zaprosić.- odpowiedziała, po czym bezczelnie wyjęła z woreczka ostatnią czekoladkę i ostentacyjnie włożyła ją do ust wychwalając przy tym jej cudowny, rozpływający się w ustach smak.
- Tak właściwie to skąd je masz?- zapytał się zaciekawiony Manta. Raczej powinna je komuś dać, a nie sama dostać.
- Pomagałam im piec i zostało trochę.- wskazała na swoje koleżanki, które rozmawiały o czymś zawzięcie.-  Pewnie nie powinnam tego mówić, ale dostaniesz trochę.- zwróciła się do Ren`a.- Więc jak się dowiem, że wyrzuciłeś MOJE czekoladki to się pogniewamy.- dodała złowrogo, lecz na jej ustach majaczył uśmieszek. W odpowiedzi Tao jedynie wywrócił oczami nie chcąc wnikać w ten temat. Ten dzień i tak był dla niego zbyt trudny do przetrwania, na dodatek nie mógł wrócić od razu po lekcjach do domu, bo obiecał swojej siostrze że zaprosi, jakąś zainteresowaną nim dziewczynę na randkę. Tym sposobem pewnie znowu skończy w Inn En przed konsolą i to z Horo Horo. Chociaż może Manta też by dał się namówić… Mimo to dziwnie się poczuł ze świadomością, że walentynki spędzi z facetami.
Lekcje dobiegły końca, więc klasa opustoszała. Również przed pomieszczeniem nie było już ani jednej dziewczyny, która chciała wręczyć coś jakiemuś chłopakowi. Anna nawet nie zauważyła kiedy jej narzeczony stał się tak popularny wśród płci pięknej, to znaczy wiedziała, że był ale odkąd Hao zniknął wszystkie fanki z fanklubu bliźniaków przerzuciły się właśnie na Yoh. A przynajmniej takie miała wrażenie.
- Gotowa?- usłyszała jego głos. Zerknęła na niego, wydawał się być nieco zakłopotany. Uśmiechnęła się delikatnie i poszli na ich walentynkową randkę. Chciał by była szczęśliwa przy nim, aby się uśmiechała i nigdy nie czuła samotnie. Zawdzięczał jej tak wiele, widział na własne oczy jak się dla niego poświęcała i że sporo zdrowia ją to kosztowało.
- Śledzą nas.- oznajmiła niespodziewanie blondynka. Yoh odwrócił się za siebie jednak nikogo nie widział.- Roxane i Daisuke.
- Naprawdę?- zdziwił się.
- Tak. Chowają się za tą dużą reklamą.- rzeczywiście można było zauważyć dwie pary nóg wystające spod baneru. Asakura ciężko westchnął.
- Mam nadzieje, że sobie odpuszczą.
Skręcili w wąską uliczkę, gdzie znajdowała się bardzo przytulna kawiarnia. Wnętrze wystrojone w serca i amorki oddawało idealnie klimat walentynek. Malutkie świeczki gościły na każdym stoliku. W rogu jakaś para szeptała do siebie, chichocząc co chwila. Kilka miejsc dalej chłopak czule trzymał za rękę swoją towarzyszkę, wpatrując się w jej oczy. Usiedli w kącie by mieć trochę prywatności, a po kilkunastu minutach kelnerka przyniosła zamówione przez parę czekolady, przerywając im rozmowę.
- Oishii!!!- zachwycał się Asakura. Anna ucieszyła się na ten widok. Ostatnie półtorej miesiąca było spokojne i szczęśliwe. Chciałaby wieść takie życie już do końca. Turniej kosztował ją wiele nerwów, tak jak i wydarzenia które miały miejsce później. Jednak to wszystko co się działo teraz było jak obrót o 180 stopni. Każdy napotkany problem szkolny był zgrabnie rozwiązywany, każda przeszkoda omijana.
Oprócz dwóch, które były uparte i nie chciały odpuścić.
Dzwoneczek przy drzwiach poruszył się wydając dźwięk. Weszła para, która usiadła w pierwszym wolnym miejscu.
- A było tak miło.- szepnęła medium. Yoh również odczuwał pewien dyskomfort. Chociaż z drugiej strony cała sytuacja wydawała się dość komiczna. Zerknął na siedzącą obok Annę i posłał jej ciepły uśmiech.
- Jest tylne wyjście. – rzekł poważnie, choć w oczach dało się zauważyć radosne iskierki, które zdradzały podejście szatyna. Kyoyama również nie mogła się powstrzymać i cichutko się zaśmiała, widząc minę narzeczonego. Okoliczności w jakich się znaleźli były jak wyjęte z jakiegoś romansidła, które blondynka tak często oglądała. Pokręciła głową z niedowierzaniem, że właśnie ona uczestniczy w czymś takim. Dopiła resztkę czekolady, delektując się prawdziwym belgijskim smakiem. Przez chwilę propozycja uniknięcia konfrontacji z Roxane i Daisuke była kusząca, lecz nie byłaby sobą nie pokazując kto tu rządzi. Tak więc, bez najmniejszych skrupułów przeszła obok pary przelotnie przysłuchując się ich rozmowie. Tak jak myślała byli wściekli i zazdrośni.
Gdy wyszli na zewnątrz było już ciemno, jednak zaspy śniegu rozjaśniały noc.
- To co teraz?- zapytał się szatyn. Anna oderwała wzrok od nieba i przeniosła go na szamana.
- To ty zaproponowałeś randkę.
Chłopak przez chwilę się zastanawiał, ale jakoś jego myśli krążyły na temat rzeczy, które wolałby robić ze swoją narzeczoną w domu.
- Możemy iść do świątyni.- wypalił nagle.- W końcu nie byliśmy tam na Nowy Rok.
Szli w milczeniu idąc obok siebie, jednak bardzo blisko. Pojedyncze spojrzenia rzucane w stronę drugiej osoby, dłonie które co chwila stykały się ze sobą i chęć chwycenia ich, ale jednocześnie brak reakcji. Nigdy nie byli związkiem na pokaz. Upublicznianie ich uczuć stanowiło dla niech pewną barierę, którą nie chcieli przekroczyć, co powodowało wiele niedomówień. Jednak było coś jeszcze co wywoływało przyjemny ścisk w brzuchu. Każde dotknięcie bardziej lub mniej romantyczne odkrywało w nich pokłady namiętności. Tak jak wtedy po powrocie do domu z turnieju, w metrze gdy panował ścisk, w kuchni podczas podawania kubka. Yoh uwielbiał to uczucie gdy chłodne palce prześlizgiwały się po jego własnych, spojrzenia krzyżowały się ze sobą i widział w jej oczach determinacje i iskierki rozbawienia. Minimalnie podniesiony kącik ust. Te niepozorne znaki były dla niego aż nadto wyraźne.
- Nie musze umieć czytać w myślach żeby wiedzieć o czym myślisz.- ciszę przerwała Anna.
- Po prostu dobrze mnie znasz.
- Albo nie potrafisz przestać się szczerzyć. Wyglądasz jakbyś dostał nielimitowany karnet na pomarańcze, mandarynki i resztę tych kwaśnych rzeczy.
- To by było coś. – szatyn się zamyślił.
Świątynia o tej porze dnia świeciła pustkami, nie żeby była dobrym miejscem na randkę w walentynki, jednak mimo to cisza była aż zbyt wyraźna. Kilka niepozornych duchów zwróciło na nich swoją uwagę, jednak zaraz potem wróciły do swoich zajęć. Yoh dziwnie się poczuł prosząc o opiekę nad Hao, uświadamiając sobie że jego brat jest swego rodzaju Bogiem, mimo to miał nadzieje że życzenie się spełni. Anna z kolei jak zwykle pomyślała o zdrowiu, lecz tym razem nie ograniczała się tylko do narzeczonego.
- Podobało Ci się?- zapytał znienacka. Kyoyama nieco zaskoczona nie odwróciła się do chłopaka. Powiedziała jedynie ciche tak, ale czuła że rumieńce wykwitły na jej twarzy. Zdała sobie sprawę, że właśnie była na prawdziwej randce z Yoh… co więcej chciała iść na kolejne.

Romantyczny nastrój jednak szybko prysł, gdyż już u progu domu dało się słyszeć krzyki dochodzące z sąsiedniego pokoju. Standardowe wyzwiska przeszły już do historii i Horokeu i Ren pięli się wzwyż tej hierarchii, jednocześnie zgłębiając tajniki nauki przezwisk. Była tylko jedna gra, która wyzwalała w nich taką kreatywność – Need For Speed. Wszystkie inne były jeszcze do zdzierżenia i potrafili się w nich hamować, nawet czasem grali w jednej drużynie. Ale jakimś cudem te komputerowe bestie na czterech kółkach potrafiły wyzwolić prawdziwe zło jakie w nich drzemało. Dlatego też tą grę zostawiali na koniec, żeby od razu nie popsuć sobie zabawy. Zabawa się również psuła gdy do pada dorwała się Anna. Dalej nikt nie pobił jej rekordu sprzed dwóch tygodni.
Do końca roku szkolnego pozostało półtora miesiąca. W szkole panował popłoch związany z egzaminami końcowymi, również Anna dała się ponieść i codziennie do późnych godzin wieczornych uczyła się. Kryło się za tym również to, że chciała znaleźć się na tablicy setki najlepszych uczniów i to w cale nie na ostatnim miejscu. Ponad to obrała sobie za cel bycie przewodniczącą szkoły, tak więc Yoh miał nieco luźniej w domu, sporo czasu poświęcał na treningi wraz z Amidamaru podczas, których towarzyszył mu Manta. Oyamada wiedząc, że jego przyjaciel z własnej woli nie zasiądzie do książek, wykorzystywał każdą możliwą okazje do powtarzania materiału. Próbował również podobnych sztuczek z Horokeu, ale on niestety był niereformowalny pod tym względem.
Doszło nawet do tego, że Anna nie budziła swojego narzeczonego, więc zdarzało się że chłopak spóźniał się na lekcje. Tak jak i tego ranka. Szaman szybko pobiegł na górę po mundurek i zahaczył jeszcze o łazienkę w celu umycia zębów. W międzyczasie Oyamada zdążył powycierać naczynia i pochować je w odpowiednie miejsca. Oboje ruszyli po drodze omawiając wczorajsze zagadnienia. Szatyn za nic nie mógł pojąć chemii, co było jego jedynym zmartwieniem. Na szczęście reszta przedmiotów jakoś szła mu lepiej. W końcu doszli do budynku. Sporo osób witało się z Asakurą, co nie umknęło Mancie.
- Stałeś się bardzo popularny Yoh-kun.
- Im więcej przyjaciół tym lepiej.- to było w stylu szatyna. Właściwie blondyn nie spodziewał się innej odpowiedzi. Weszli po schodach na drugie piętro i zauważyli spore zbiorowisko przed drzwiami.
- Co się dzieje?
Któryś z chłopaków zachichotał na widok przybyłej dwójki. – Kłócą się. Lepiej tam nie wchodź.
Z klasy dochodził krzyki, z których szatyn rozróżnił głos Anny i drugi o dość niecodziennym akcencie. Roxane? Myślałem że już sobie darowała…Westchnął i przepchał się do środka. Blondynka siedziała w swojej ławce, a nad nią stała Francuzka i przejęcie o czymś mówiła.
- Jesteś jak mały wkurzający pudelek który potrafi tylko szczekać. A teraz odejdź zanim naprawdę się zdenerwuję.– słowa zostały wypowiedziane tym najbardziej pogardliwym tonem jaki u Kyoyamy występował. Aż ciarki przechodziły. Pomyśleć, że kiedyś i do mnie tak mówiła…- Asakura wspomniał wydarzenia, które miały miejsce kilka lat temu.
- Yoh-kun, zróbmy coś lepiej.
- Cóż obawiam się że Anna nadal ma Shikigami, a w starciu z nimi nie wiele możemy.
- Załatw to Asakura. W końcu to Twoja dziewczyna.- Tao popchnął szatyna w kierunku kłócących się.
- Dobrze, że jesteś! Zrób coś z nią bo nie wytrzymam.- Roxane doskoczyła szybko do chłopaka.
- O co chodzi?- zapytał się nie wiedząc od czego w ogóle zacząć. Szatynka od razu szybko zaczęła tłumaczyć, że na festiwal przed wakacjami powinni zrobić typowo francuską kawiarnie, że przecież ma dostęp do wszystkich potrzebnych rzeczy i chciała sama to zorganizować w ramach podziękowania za ciepłe przyjęcie w klasie. Tymczasem Anna chciała pójść bardziej w klasykę i stworzyć dom strachu. Nawet szamanom przebiegły ciarki po plecach na myśl co też medium mogłaby stworzyć.
- Zróbmy po prostu głosowanie. – szatyn zwrócił się do reszty klasy z pytaniem, którą opcję woleli by bardziej. Jednogłośnie wszyscy odparli że dom strachu, z wiadomych przyczyn. – I po kłopocie.
Długowłosa stała z otworzonymi ustami, patrząc na Kyoyame. Następie zawstydzona usiadła do swojej ławki, nie wierząc że jej urok osobisty nie wystarczył. Chyba po raz pierwszy ktoś jej czegoś odmówił. Nie chciała nawet patrzeć na swoją rywalkę, wręcz czuła ten uśmiech satysfakcji jaki gościł na jej twarzy. Przez tłum ledwo przepchał się nauczyciel, jako że był dość niski i stary ciężko mu było zapanować nad klasą, ale gdy w końcu każdy zajął swoje miejsce mógł zacząć prowadzić lekcję.
Nastał wieczór. Yoh właśnie skończył sprzątać w kuchni po kolacji. Anna przed chwilą poszła do siebie pouczyć się jeszcze angielskiego przed snem. Szatyn odłożył ostatni kubek do szafki i również udał się na piętro. Drzwi od pokoju Kyoyamy nie były do końca zamknięte, więc chłopak zerknął przez szparę.
- Przestań podglądać.- skarciła go. Asakura stanął za nią i przez ramię spojrzał na jej schludne notatki.
- Angielski?- zapytał, lecz do Anny dotarło tylko to że czuła go kilka centymetrów od swojego policzka.
- Nie rób tego.- od razu go ostrzegła.
- Ale czego?- zapytał zadowolony z siebie.
- Wiesz o czym mówię. Chce to skoń…czyć.- poczuła jak odgarnia jej włosy na drugą stronę jednocześnie przejeżdżając kciukiem po jej karku.
- W takim razie Ci pomogę.-oznajmił. Położył dłonie na jej barkach, po czym zaczął delikatnie masować. Blondynka zamiast się rozluźnić to bardziej się spięła. Mimo to oddała się przyjemności i odłożyła książki na bok. Jednak zaraz otrzeźwiała i wstała odwracając się przodem do chłopaka z zamiarem klarownego wyjaśnienia gdzie są drzwi i że powinien się znaleźć za nimi. Niestety nie zdążyła wyrazić swojego zdania, gdy szatyn ją ubiegł i pochylił się by w końcu ją pocałować.
- Mogę pożyczyć Twoje notatki z bio… - Usui sądząc, że skoro drzwi są otwarte to raczej w niczym nie przeszkodzi, wparadował do pokoju bez uprzedzenia.
- Wypad! Oboje!- krzyknęła medium.
- Sorry stary.- powiedział Horokeu, gdy znaleźli się już na korytarzu. Szatyn nadal nieco zawstydzony machnął tylko ręką, po czym się przeciągnął i pożyczył dobrej nocy przyjacielowi.
- Nie uczysz się?- zdziwił się niebieskowłosy.
- Nieee… Amidamaru mi zawsze pomaga.- wyjawił swój sekret. Na te słowa Usui zaświeciły się oczy i popatrzył z nadzieją na Kororo, ale ta tylko pokręciła głową oznajmiając tym samym by wybił sobie ten pomysł z głowy. Jednak chłopak nie poddawał się i tym razem wzrok pełen nadziei skierował na swojego przyjaciela i jego ducha stróża. Tu już otrzymał aprobatę i pełne zrozumienie, dlatego też nie bacząc na protesty Kororo, pełen szczęścia i uczucia ulgi poszedł w ślady Yoh i również postanowił się wyspać przed jutrzejszym dniem.
Zaczęła się przerwa obiadowa. Jako że był bardzo ciepły dzień blondynka postanowiła spędzić wolny czas na zewnątrz, a mianowicie na dachu. Po chwili dołączyli również do niej Yoh i Manta, przynosząc ze sobą coś do picia.
- W przyszłym tygodniu są egzaminy.
- Chyba się nie martwisz co Manta?- Oyamada się tylko uśmiechnął w odpowiedzi, po czym zaczął jeść swoje obento.
- Za to ty powinieneś.- Kyoyama wskazała na szatyna, który aktualnie nie mógł odpowiedzieć, gdyż miał pełną buzię. Nagle drzwi się otwarły i ujrzeli małą brunetkę z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Tu się schowaliście!- krzyknęła radośnie i dosiadła się do grupy. – Też się martwicie egzaminami? Ja z nerwów nie mam ochoty nawet jeść, że już nie wspomnę o spaniu. Nie ważne co bym nie robiła matematyka jest dla mnie niezrozumiała!
- Przesadzasz. Wystarczy przeanalizować przykłady z książki i samemu je rozwiązać, a zrozumiesz.
- Chyba nie mam zbyt ścisłego umysłu.
- Ja kompletnie nie mogę zapamiętać tych dziwnych regułek z chemii. – do rozmowy włączył się Yoh.
- Mam pomysł!- krzyknęła radośnie Hashimoto.- Może pouczymy się razem?
- Super!- ucieszył się Yoh, lecz zaraz przeszły go ciarki bo Anna patrzyła się na niego bardzo nieprzychylnie.
- U mnie jest niestety remont, więc odpada. – zasmuciła się brunetka i spojrzała wyczekująco na resztę. W końcu Kyoyama zlitowała się i oznajmiła:
- Yoh?
- Myślę, że się pomieścimy.- odpowiedział.
- W takim razie umówmy się na sobotę i niedzielę. Manta- zwróciła się do blondyna.- Wyjdziesz po Umi i razem dojdziecie.
Gdy nadeszła sobota Anna wczuła się w dawną siebie. Goniła Yoh i Horo do porządków w każdym miejscu w domu, nawet tym najrzadziej odwiedzanym, wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Tao jako ten inteligentny wiedział, że najlepiej przyjść na gotowe więc był tuż przed umówioną godziną. Chociaż nie wiedział po co przyszedł, nie miał z niczym problemów, ale Jun namówiła go mówiąc że może komuś innemu pomóc, a to przecież dobry uczynek, a dobre uczynki do nas wracają. W końcu nadszedł czas i usłyszeli rozmowy dobiegające z przedpokoju. Manta w końcu nauczył się wchodzić bez pukania, co poniekąd było wszystkim na rękę bo nikt nie musiał biec by otworzyć mu drzwi. Ku zdziwieniu domowników razem z brunetką na przystanku stali również Roxane i Daisuke.
- To Twój dom Yoh-kun?- zapytała się szatynka.
- Tak.- odparł troszkę zakłopotany.- Komu herbaty?- jako, że wszyscy się zgłosili szamanowi zajęło to trochę i zanim wrócił z tacką, zeszyty i książki były już rozłożone. Zajmowali się matematyką. Manta i Anna byli w swoim żywiole. Asakura rozdał każdemu po kubku i sam przysiadł się do kółka. Sporo im zajęło wytłumaczenie kilku zadań, jednak zaczęli od tych trudniejszych, ale już po 3 godzinach funkcje nie wyglądały tak groźnie jak na początku.
- Pora na przerwę!- oznajmiła Umi, której już cyferki się mieszały. Odepchnęła daleko swój zeszyt, żeby go już nie oglądać. Zabrali się za przygotowane wcześniej przekąski.
- Spory dom, wygląda trochę jak zajazd.- zagadnęła Roxane.
- Bo nim był. – zaśmiał się Yoh.
- I za kilka lat będzie. Manta jak tam dofinansowanie?- dodała swoje Anna.
- Naprawdę będzie tu zajazd?- zdziwiła się Hashimoto.
- Tak, z tyłu domu są gorące źródła. Przydają się po treningu.- rozmarzył się Asakura.
- Pff mi takie rzeczy nie są potrzebne.- obruszył się blondyn.
- Nigdy nie miałeś treningu Anny.- wyszeptał szaman, a z jego oczu pociekły potoki łez na wspomnienie tych bolących mięśni. Tanaka odsunął się zdziwiony zachowaniem kolegi. Po półgodzinnej przerwie grupa zajęła się dla odmiany japońskim. Roxane miała duże problemy z językiem, chociaż mówiła dość płynnie. Tym sposobem minęło im całe popołudnie i nastał wieczór. 
- Do jutra!- krzyknęła Umi zabierając ze sobą pozostałą dwójkę gości. Gdy drzwi się zamknęły, Anna zerknęła na Mantę. On jakby wiedząc co chce powiedzieć, uprzedził ją i zaczął zbierać naczynia z pokoju i dawał je do zlewu, gdzie zajmował się nimi Yoh. Z kolei Usui wycierał i podawał Ren`owi, który miał chować je po szafkach, ale zamiast tego odkładał je na blat.
- Nauka może być bardziej wykańczająca niż sądziłem.- powiedział, na co blondyn się uśmiechnął.
- Masz racje, w dodatku bywa taka nudna. – dodał swoje Horokeu.
- A ja uważam, że powinniście korzystać z tego daru. Mi niestety nie było to dane.- obok przyjaciół pojawił się Amidamaru oraz Bason, który mu zawtórował.
- Może i tak. Ja bym tam mógł mieć tylko przerwy.- stwierdził szatyn.
- Biologia wydaje się być bardzo ciekawym przedmiotem.- rzekł duch.
- Ale przy tych nazwach można sobie język połamać, zresztą tak jak na chemii.- westchnął Asakura.
- Za to na wf wszystko inne można sobie połamać.- żachnął się Oyamada, przypominając sobie ostatnią lekcję gimnastyki.
Następnego dnia rano Anna postanowiła wstać wcześniej i zrobić obfite śniadanie, a przy okazji dorobić nieco przekąsek na popołudnie. Po niecałej godzinie wszystko wydawało się już być gotowe, więc nie czekając na nikogo zjadła śniadanie w samotności, przy okazji układając listę zakupów w głowie, gdy do pomieszczenia wszedł zaspany szatyn. Uśmiechnął się nieśmiało do narzeczonej, po czym zaczął jeść letnie już śniadanie.
Pierwszy ponownie pojawił się Manta, tym razem bez towarzystwa i jak zwykle zaczął się rozglądać za swoim przyjacielem. Pomogła mu w tym jak zwykle blondynka.
- Jest w ogrodzie. – blondyn posłusznie udał się za dom i ujrzał szamana robiącego pompki.
- Poranny trening co?- zaśmiał się Oyamada. Poczekał aż szaman skończy i oboje weszli do domu, gdzie Itako już na nich czekała z listą zadań do wykonania. Na szczęście nie było tego tyle ile wczoraj, ale wypadało by zachować porządek. W końcu okruszki same się nie zmiotą, a stół sam się nie przetrze, tak jak i napoje same się nie kupią. Kiedy wyszli blondynka miała chwilę dla siebie. Zerknęła w duże lustro w łazience. Poprawiła przedziałek i rozczesała włosy. Niejednokrotnie słyszała od dziewczyn, że zazdroszczą jej długich rzęs, ale jakoś nigdy nie zwracała na to uwagi. To nie było w jej stylu, żeby się malować, jednak widząc efekt nałożenia pomadki na usta, tuszu na owe długie rzęsy była zdziwiona. Wyglądała doroślej. Słysząc hałasy dobiegające zza drzwi, domyśliła się że przyszli ich goście. Westchnęła ciężko na myśl o całym dniu nauki, jednak zaraz potem wybuch śmiechu jej przyjaciół sprawił, że zrobiło jej się trochę lżej na duchu. 
Może w cale nie będzie tak źle?
***
Hej :) wracamy do codzienności i zwykłych zajęć jak pewnie już zauważyliście. Rozdział można powiedzieć, że o niczym jednak postać Roxane Barthez namiesza w najbliższym czasie ^^  (obrazek na górze oczywiście ją przedstawia)
Pozdrawiam ;)

czwartek, 6 kwietnia 2017

18. Powitania i pożegnania.




Miłość to powitania

i pożegnania...

To delikatny twór.


Yoh właśnie odłożył słuchawkę od telefonu po kilkunastominutowej rozmowie z Izumo. Sylwester to rodzinne święto w Japonii dlatego też spodziewał się prędzej czy później usłyszeć od dziadka. Redseb też dołączył się do życzeń, a jego głosie słychać było wesołą nutę. Pewnie dzieciaki świetnie się bawią, przemknęło mu przez myśl. Ten dzień zawsze był dziwny, tyle wspomnień kotłowało się w jego głowie. I co roku miał to samo życzenie, chciał ponownie zobaczyć Matamune. Usłyszeć ten jego pewny lecz uprzejmy głos i jak wypowiada ten śmieszny zwrot Mości Yoh.

- Znowu myślisz o tym kocie?- spojrzał na swoją narzeczoną z nieukrywanym zaciekawieniem.- Zawsze robisz tą minę jakbyś miał jednocześnie się popłakać i śmiać. Poza tym to ten dzień. – wróciła do listy zakupów i szatyn skrzywił się widząc, że przeszła na drugą stronę karteczki.

Jun namówiła brata na kilkudniowy pobyt w Chinach, co nie było łatwym zadaniem. W końcu argument o złym samopoczuciu dziadka nakłonił go do odwiedzin rodu. Horokeu również postanowił skorzystać z telefonu i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć Pirika zadała milion pytań o jego dziewczynę. W końcu musiał odpowiedzieć na każde z nich co miał wrażenie że trwało dobrą godzinę. Jednak jego siostra wiedziała jak go udobruchać i delikatnie napomknęła, że może teraz przechwalać się przed Ren`em.

- Idziecie dzisiaj do świątyni?- zapytał się przyjaciół.

- Tak. A ty idziesz do sklepu.- odparła mu Anna jak zwykle rzeczowo.

Nie mając wyjścia Yoh i Horo musieli zrobić zakupy z listy, która wyglądała i na długą i na ciężką. Mimo to Usui wyglądał na szczęśliwego, zupełnie nie przejmując się wizją dźwigania tony artykułów spożywczych. A jego uśmiech przybrał na sile gdy między półkami mignęła mu biała czupryna.

- Myślisz że lepiej wziąć ten czy ten?- zapytał się Yoh trzymając w ręce dwie paczki ryżu, lecz niestety nie uzyskał odpowiedzi, a ludzie patrzyli się na niego krzywo. Rozejrzał się wokół za swoim przyjacielem, lecz niestety nigdzie nie było go widać. Przeszedł między półkami i w końcu go zobaczył w towarzystwie Usagi i jakieś kobiety. Dziewczyna pomachała do niego po czym wróciła do zakupów, natomiast Horokeu, bledszy niż zwykle, podszedł do szatyna.

- Właśnie poznałem jej mamę… To chyba trochę za wcześnie na takie oficjalne rzeczy.- powiedział zdenerwowany.

- Cóz… - Yoh nie zdobył się na nic więcej, sam nie znał się na tych sprawach i chociaż chciał nie wiedział jak usłużyć przyjacielowi dobrą radą. Nie był dobrym przykładem jeśli chodziło o normalne związki. Lepiej było wrócić do powierzonego im zadania, jeśli chcieli zdążyć na czas z obiadem. Szczególnie, że Anna podesłała jeszcze do nich Amidamaru z kilkoma dodatkowymi produktami, których zapomniała dopisać do listy. Zaaferowani tym, że lista co raz bardziej się powiększa nie zauważyli jak para zielonych oczu przygląda im się podczas rozmowy z duchem.

- Jesteście spóźnieni!- przywitała ich zirytowana Anna, gdy godzinę później pojawili się w wejściu domu. I chociaż oboje chcieli wyjaśnić, że specjalnie szli po jej ciasteczka do cukierni, to lepiej było milczeć. Z doświadczenia wiedzieli, że każde tłumaczenie się tylko pogarszało sprawę, a medium potrafiła obrócić ich argumenty przeciwko nim. Pozostało im tylko zabrać się za robienie obiadu.

- Serio Yoh, następnym razem to Hao gotuje, mam serdecznie dość robienia wszystkiego za tego idiotę!- gorączkował się  niebieskowłosy.

- Widzę, że się za mną stęskniłeś.

W kuchni stał Hao, a przynajmniej tego się domyślali gdyż był zasłonięty przez niezliczoną ilość paczek i słoików.

- Twoja mama doszła do wniosku że nie odżywiasz się tak jak przystało na Twój wiek i cóż… - wyjaśnił kładąc poszczególne rzeczy na stolik.

- Oka-san?- zapytał się Yoh nie bardzo nadążając co się właściwie dzieje.

- Tak Yoh, oka-san. Długie ciemne włosy, ma na imię Keiko, a jej mąż głupio wygląda.

- Była tu?- długowłosy westchnął nieco zirytowany na poziom inteligencji swojego bliźniaka.

- JA byłem w Izumo.

- Stęskniłeś się za rodzinką?- naśmiewał się Usui.

- Porównywanie Cię do kostki mydła jest nietrafione.- mruknął pod nosem po czym pokręcił głową stwierdzając, że tłumaczenie tym dwóm czegokolwiek jest daremne.

- Co robiłeś w Izumo? – padło w końcu pytanie.

- Jeśli musisz wiedzieć to odwiedzałem Opacho. – na tę odpowiedź Horokeu parsknął śmiechem, co spotkało się z nieprzychylnym spojrzeniem ze strony Hao.

- Miękniesz stary… miękniesz. – dodał Usui mierząc w stronę Króla trzymanym w ręce nożem. Po chwili przedmiot z niewiadomych powodów zaczął robić się co raz cieplejszy, aż w końcu zaczął parzyć chłopaka. Hao z uśmiechem na ustach wyszedł z kuchni, zostawiając dwójkę przyjaciół by dokończyli posiłek. Miał jeszcze jedną sprawę do załatwienia, a wiązała się ona z Itako. Liczył, że znajdzie ją jak zwykle przed telewizorem, jednak pokój był pusty.

- Więc jednak coś znalazłeś.- zaszła go od tyłu, a w ręce trzymała książkę, główny argument wizyty w Izumo.

- Wydaj mi się, że zostawiłem to w MOIM pokoju.- nie krył złości, co zupełnie zignorowała blondynka. Usiedli pochylając się nad książką, czytając zaznaczone przez długowłosego fragmenty.

Horokeu właśnie wszedł do pokoju, gdy zobaczył jak Anna i Hao siedzą, nie kłócąc się przy tym. Coś go tknęło i usłyszał w głowie głosik Usagi wspominający o tej dwójce. Nie dało się zaprzeczyć, że zupełnie obca osoba, nie znająca całej historii mogła by pomyśleć, że mają się ku sobie. Zaczynając od wyglądu mimo, iż Yoh był bliźniakiem to Hao miał tą iskrę w oku, która sprawiała, że kobietom przyspieszało bicie serca, dodatkowo był bardziej umięśniony, chociaż żadnemu z braci nie można ująć jeśli chodzi o rzeźbę ich mięśni. A Anna… no cóż nie dało się ukryć, że wyrosła i miała idealne proporcje ciała, chociaż wyraz jej twarzy każdego odstraszał to wystarczyło jednosekundowe spojrzenie gdy się uśmiechnęła, żeby sprawić czyjś dzień lepszym. Do tego dochodził poziom ich umiejętności, Hao jako najsilniejszy szaman na świecie i Anna jako Itako, która również mogła zasłużyć na miano mistrza w swoim fachu. Do tego łączyła ich umiejętność reishi, więc całość sprawiała wrażenie, że byli bardzo do siebie podobni, a chemia wisiała w powietrzu pomiędzy nimi. Zdecydowanie ta dwójka mogła by być razem. W jakiś pokręcony sposób pasowali do siebie.

- Co robisz? – z zamyślenia wyrwał go głos Yoh

- Nic!- czuł się jak przyłapany na gorącym uczynku.– Chodźcie na obiad!- zawołał w kierunku obiektów jego rozmyślań. Ukradkowe spojrzenia posyłane między Hao i Anną nie uszyły uwadze pozostałej dwójce domowników.

- Ok… co się dzieje?- zapytał się Usui.- Bo to co robicie jest dziwne.- oboje odwrócili wzrok i nadal milczeli.- I robi się co raz dziwniej…

W końcu Hao zawiesił głowę i westchnął ciężko, potem ponownie zerkając ukradkiem na Annę zaczął mówić.

- Myśleliśmy nad otwarciem portalu.

- Super. – nadeszła odpowiedź dokładnie taka jakiej się spodziewał. – Ale po co?

- Znalazłem coś co może nas naprowadzić na nowy trop w związku z demonem. – po chwili milczenia Horokeu ponownie się odezwał marudząc, że nadal nie rozumie o co chodzi. Starszy z braci wyjaśnił, że znalazł w Izumo księgę, która zawiera opisy różnych demonów, nie tylko z japońskiej kultury i że znalazł w niej kilka powiązań do Fukou.

- Ale dlaczego chcecie otwierać portal?

- Jest szansa, że wtedy dowiemy się więcej. Zobaczymy skąd autor wziął wiedzę na ten temat, a wiem że w większości były to bliskie spotkania, i może zobaczymy coś co jemu umknęło.

- Wiesz? To Twoja księga?

- Nie Yoh. Anna wezwała ducha autorki i zadała kilka pytań. – wzrok krótkowłosego przeniósł się na narzeczoną, która teraz bawiła się swoją bransoletką, a korale miały bardziej wypłowiały kolor na znak utraconego foryoku.

- Więc jaki jest haczyk?

- Gdy otworzymy księgę nie będziemy mogli kontrolować tych demonów. Są w niej zamknięte i będą chciały się wydostać na zewnątrz. – odezwała się po raz pierwszy Anna.

- Przecież możemy z nimi walczyć.

- Nie możecie. – padła krótka odpowiedź ze strony medium. – Nie przeszliście treningu z tego typu walki.

Dla Yoh było już jasne, że doświadczenie w tego typu sprawach ma Hao jako Onmyouji i Anna jako Itako. Ktoś otwierał portal i ktoś wchodził do środka, brakowało kogoś kto mógłby walczyć.

- Co z 5 duchami?- wpadł mu do głowy pomysł.- Walczyłem z Matamune i pokonaliśmy Oh-Oni.

- Tak, a teraz Matamune jest w piekle. Nie mam zamiaru posyłać tam 5 podstawowych duchów.

- Mimo to walczyłem z demonem.- Hao pokręcił głową tłumacząc, że to co innego. Oh-oni był silny, lecz to co tkwi w księdze ma tysiące lat i demony wyższej kasty wypędza się nie usuwa, a do tego trzeba znać formuły, które zajmują trochę czasu na trening.

- Mimo to jest sposób.- na słowa blondynki Hao od razu posłał jej wściekłe spojrzenie.

- NIE MA.- mocno zaakcentował swój sprzeciw nie spuszczając wzroku z Anny, wyglądało jakby prowadzili niemą wojnę.

- Znowu to robicie. – westchnął Horo i spojrzał na Yoh, który miał podobny wyraz twarzy do pozostałej dwójki, przez co niebieskowłosy zaczął panikować że zarazili jego kumpla tym dziwnym czymś, potem że wykluczają go z dyskusji mimo iż nie padło żadne słowo i kiedy już miał zacząć krzyczeć odezwała się Kyoyama.

- Nie wiecie gdzie byłam i kogo spotkałam przy szukaniu Asanohy, a miałam do pomocy tylko Amidamaru.

- Anna uważa, że mam na tyle mocy by jednocześnie utrzymać portal i walczyć z demonami, gdy ona będzie w środku. – wyjaśnił Hao wiedząc, że Usui zaraz wybuchnie z niewiedzy. Potem nieco zmienił ton, który kipiał złością, na cichszy, bardziej delikatny i jakby zatroskany.- Do takiej księgi nie wchodzi się samemu.

- Ja mogę wejść. – od razu zgłosił się Yoh. Właściwie zrobił by wszystko by jego narzeczona nie brała w tym udziału, lecz obawiał się to nie jest takie proste. Jakby na potwierdzenie jego słów Hao wyjaśnił, że w środku też jest potrzebna osoba, która potrafi walczyć z demonami.

- Nie mamy wyjścia. Idę po korale.- medium wstała od stołu, a pozostała trójka siedziała zasępiona. Yoh czuł się fatalnie, zawsze to on rzucał się w wir walki, a teraz jest bezużyteczny, jak kula u nogi. Nie ma żadnej szansy by pomóc.

- Nie podoba mi się to.- powiedział Yoh stojąc naprzeciwko narzeczonej, gdy już wróciła ze swojego pokoju.

- Asakura czy ty we mnie wątpisz?!- była zła, lecz o dziwo szatyn jeszcze nie oberwał.

- Martwię się. – miała ochotę mu wykrzyczeć prosto w twarz, że nie wie co to znaczy martwić się. Przecież ona była wręcz przerażona gdy walczył ze świrniętym ojcem Ren`a zupełnie na to nie gotowy, prawie zginął w czasie walki z Faustem, nie wspominając o walkach z samym Tao! Potem ten cały tunel, i jeszcze wyjazd do Ameryki a nie było pewne czy wróci żywy.

- Myślałam, że bardziej we mnie wierzysz.- powiedziała z pretensjami.

- Tu nie chodzi o wiarę, ale o to że to czysta głupota.- dołączył się Hao, słysząc to co się działo w głowie Anny.

- Nie pytam się o wasze przyzwolenie.- dodała jeszcze. Nie mieli z nią szans, jak zawsze tak i tym razem Anna postawiła na swoje. Nie mając do dyspozycji jaskini wykorzystali onsen jako portal. Yoh po raz ostatni posłał w jej stronę zaniepokojone spojrzenie, lecz blondynka nadal wchodziła do czarnej wody jaka powstała po uruchomieniu korali oplatających basen.

Tak jak się spodziewała wcieliła się w postać autorki, z którą miała przyjemność uciąć krótką pogawędkę jakąś godzinę temu. Mimo to obecna postać znacznie różniła się od tej, którą już poznała. Była pełen ambicji i pasji, ciekawiło ją to co robiła i miała silną motywację, natomiast duch przypominał zniszczonego człowieka przez życie. Oczy mówiły, że widziały zbyt wiele rzeczy, które były zbyt okrutne by zwykły człowiek mógł je znieść. Wydawała się wystraszona, jakby w każdej chwili szpony któregoś z opisanych demonów miały ponownie po niego sięgnąć.

Początek był łagodny, poznawała niegroźne stworzenia, które płatają figle ludziom, pozwoliło to jej na przyzwyczajenie się do postaci i świata w jakim się znalazła. Kolejne scenerie kosztowały jej nieco więcej wysiłku, przełomowy moment pojawił się gdy przed nią pojawił się demon podobny do Oh-Oni. Nie o tyle z wyglądu co z mocy, na moment się zawahała, jednak pozwoliła sobą kierować i walka trwała krócej niż się spodziewała. Chociaż wiedziała, że to nie do końca ona, poczuła jak wielki krok zrobiła w rozwijaniu swoich umiejętności w ciągu tych kilku lat. Jej radość nie trwała długo, gdyż zaczęło robić się co raz ciężej, odnosiła takie rany jak kobieta, która walczyła z demonami. Chociaż wiedziała, że nie są prawdziwe to ból w jej głowie był nie do zniesienia. Wydała z siebie pierwszy krzyk. Próbowała się ponownie skupić na szczegółach, które mogły umknąć autorce podczas walk. I nie była by sobą jakby nie zauważyła czarnego dymu unoszącego się nad ciałami poległych demonów. To był ten moment, w którym musiała użyć swojej energii by oddzielić się od postaci i spróbować znaleźć coś na własną rękę. Gdy tylko dotknęła czarnego dymu demon leżący u jej stóp złapał ją za ramię i cisnął w dół. Poczuła jakby spadała, jednocześnie obawiając się upadku. Nagle stanęła pewnie na płaskim gruncie. Otaczała ją czerń jednak tylko przez krótką chwilę, gdyż zaraz przed nią pojawił się pojedynczy snop światła, zupełnie jak na scenie, tyle że nie było żadnego reflektora. Nasłuchiwała kroków, zbliżających się do niej, jakby ktoś obchodził ją wokół, aż w końcu stanął w świetle. Zmierzyła złowrogo osobę, która pojawiła się przed nią, lecz postanowiła milczeć.

- Przybrałem postać Króla Szamanów bo chyba najłatwiej tak będzie nam porozmawiać moja droga Anno.- powiedział idealnie naśladując Asakure. – Więc zauważyłaś mnie… A właściwie moje narodziny.

- Czym jesteś?- udało jej się odzyskać głos.

- Demony powstają z wielu rzeczy. Smutek, złość, kłamstwo, zazdrość, ból, zawiść, agonia, depresja.

- Śmierć. Powstajesz ze śmierci innych demonów. – dodała od siebie. Starała się, aby jej głos nie zadrżał, ale to co odkryła było przerażające. Bo w końcu jak zniszczyć coś co rodzi się z samej śmierci.

- Nie można mnie zabić. – oznajmił jej a jego twarz wykrzywił uśmiech do złudzenia przypominający Hannibala Lectera.

- Jak się wydostałeś?- padło kolejne pytanie.

- Coś za coś.- wiedziała, że prędzej czy później demon zażąda czegoś w zamian za informacje. – Muszę przyznać, że jesteś bardzo sławna i w świecie duchów jak i demonów. Tak między nami aktualnie jesteś numerem jeden.- mrugnął do niej porozumiewawczo. – Dlatego chce się dowiedzieć czegoś o Tobie. Zacznijmy od początku. Dlaczego na przykład tak bardzo zawiodłaś swoją mamę i uparcie powtarzałaś, że widzisz duchy zamiast dać spokój i odgrywać rolę grzecznej córeczki?

Popatrzyła na niego jak na idiotę. To pytanie nie miało najmniejszego sensu i oboje o tym wiedzieli.

- Myślałem że Cię sprowokuje. Bo widzisz krąży o Tobie wiele plotek, między innymi ta o Twoim braku cierpliwości, ale widzę że to nie do końca prawda. – demon wydał się Annie bardzo gadatliwy, dlatego nie przerwała mu. Wiedziała, że udzielanie informacji to stopniowe przyzwolenie na opętanie. – To może coś innego. Dlaczego pozwoliłaś by ktoś przez Ciebie zginął?- bezczelne nawiązanie do śmierci Matamune było celowe. – Yoh ma do tej pory wyrzuty sumienia.

- To była jego decyzja. – odparła jakby nie robiło to na niej żadnego wrażenia.

- Biedny kociak nie miał wyboru. Odwrócił się od swojego Pana by go zabić. Taka zdrada niszczy od wewnątrz, no ale w końcu uratował świat i takie tam. I jak mu podziękowano? Poświęcił się dla małej, zepsutej dziewczynki. – jego milczenie nadało większej dramaturgii tej chwili.- Więc nie mów że to była jego decyzja, bo tak naprawdę wiesz że Asakurowie tego od niego wymagali. Uratowania Ciebie. I tu wracamy do pierwszego pytania, gdybyś odegrała rolę grzecznej córeczki, NIKT by nie zginął. – Anna wiedziała, że demon chce jej namieszać w głowie, stara się wyciągnąć z niej te najgorsze rzeczy i sprawić by uwierzyła, że na każdym kroku źle postąpiła.

- Jak się wydostałeś?- zadała twardo poprzednie pytanie.

- A jak myślisz? Skoro już wiesz z czego powstaje to chyba potrafisz dodać dwa do dwóch.

- Ta dziewczyna…- jakoś wcześniej nie zwróciła na nią uwagi. Musiała zajmować się wypędzaniem i usuwaniem demonów.

- Posłałem sporą ich część na ziemie, a ona się tym zajęła.- wyjaśnił pokrótce. – Potem ją opętałem, by mogła mnie przywołać w silniejszej formie. W każdym razie moja kolej. Czego się boisz Anno?- przenikliwy wzrok demona, który miał teraz żółte oczy przypominające te u węża, mówił że odpowiedź ‘pająków’ go nie usatysfakcjonuje. – Czego też się boi wielka Anna Kyoyama. To pytanie naprawdę może spędzać sen z powiek.

- Samotności. – odrzekła, czując się jakby obdzierali ją z ubrań.

- Ale masz na myśli, że boisz się sama zostać w domu, czy że wszyscy się od Ciebie odwrócą?

- Jak Cię wypędzić?- główne pytanie. Anna liczyła, że ostatnie, lecz obawiała się że wydostanie się stąd nie będzie prostym zadaniem.

- Ta odpowiedź wymaga więcej niż myślisz. Ale nadal mnie ciekawi ta samotność.

- Druga opcja.

- Czyli boisz się, że przyjaciele Cię zostawią. Ale wiesz to nie ma sensu. Jesteś zbyt potężna by mogli to zrobić, wiedzą że możesz im się przydać. Jednak na siłę ich odpychasz bo wtedy będzie Cię mniej bolało prawda? Jednocześnie Twoje zachowanie sprawia, że jest duża szansa że będą mieli Cię dość. To błędne koło Anno…- demon rozmył się w świetle, jednak zaraz poczuła jak obchodzi ją dookoła. Zimny pot oblał jej ciało, a ręce drżały ze zdenerwowania.

- Jesteś wredna.- przed nią pojawiła się postać Piriki.

- Niewdzięczna.- kolejna była Jun.

- Złodziejka.- tym razem oskarżenie padło z ust Tamao.

- Nudna.- jedna osoba związana z rozrywką był Choco dlatego też to od niego usłyszała ten zarzut.

- Manipulatorka.- cichy głos należał do Lyserga.

- Egoistka.- czarne włosy i oryginalna fryzura świadczyły o tym, że kolejną osobą był Ryu.

- Słaba.- demon przerzucił się na męską część grupy, przypominając teraz Ren`a.

- Agresywna.- szpic z fryzury Tao nabrał niebieskiego koloru, a po chwili w całości postać przybrała wygląd Horokeu.

- Zimna.- na koniec demon zostawił sobie Yoh, który patrzył na nią z wyrzutem. – Oschła. Nie pozwalasz się dotknąć. Wiecznie niezadowolona. Na wszystko narzekasz.

Nagle ze wszystkich stron zaczęły ją dobiegać głosy należące do wszystkich osób jakie znała i każdy rzucał w nią ostry komentarz. Potem dźwięki zaczęły się jakby przemieszczać i słyszała je tylko w swojej głowie co do złudzeni przypominało reishi.

- Nie uda Ci się!- jej własny głos przebił się przez tysiące innych. Powtarzała to jak mantrę pragnąc z całego serca uwierzyć w to co mówi. W końcu skupiła się tylko na nim starając uciszyć wszystkie pozostałe, a gdy poczuła się na siłach zaczęła wykonywać ruchy rękoma a jej usta samoistnie wypowiadały słowa formuły mającej na celu odpędzić demona. Czuła jak opuszcza ten okrutny świat, lecz zanim całkiem się z niego wydostała usłyszała ostatnie słowa demona, które brzmiały jak groźba.


- Dziękuje za miłą pogawędkę Anno…

Na szczęście, jak przystało na dobry onsen woda była gorąca, dzięki czemu Anna uniknęła przeziębienia. Gdy tylko zauważyli ruch w wodzie, momentalnie przygotowali się do walki, lecz gdy na powierzchni pojawiła się sylwetka medium Yoh rzucił się do narzeczonej chcąc jej pomóc.

- Stój!- zatrzymał go brat.-Może być opętana. Będziemy musieli odprawić rytuał

- To nie będzie konieczne.- przerwała im Anna i nadal ociekając z wody wyszła z basenu. Hao z niecierpliwością czekał aż medium weźmie do rąk jej korale. Gdyby była opętana, została by zraniona i chociaż od razu zwrócił uwagę na jej bransoletkę to wolał się upewnić, że to nadal ta sama dziewczyna.- Potrzebuje minuty.- rzuciła przez ramie skutecznie unikając ich wzroku. Czuła się podobnie jak podczas treningu na Itako. Wyzuta z wszelkich emocji, a na twarz przybrała swoją maskę obojętności. Nie mogła okazać słabości. To było dla niej trudne wrócić do tego zachowania, przywykła do większej swobody.
Odłożyła na biurko szkatułkę z koralami po czym oparła się na wpół na niego siadając. Zaczęła odliczać od 10 w dół, przy 6 zacisnęła ręce w pięści i wówczas poczuła piekący ból na barku, jakby ktoś szarpał za jej ścięgna w mięśniu. Zaklęła głośno widząc w lustrze trzy cięcia. Mokre jeansy ciążyły jej, tak samo jak i mokra bluzka, która nabierała koloru czerwieni. Piekło ją co raz bardziej jakby ktoś przykładał jej rozżarzony pręt do skóry. Krzywiąc się zeszła na dół, gdzie cała trójka oczekiwała na nią. Yoh coś wspominał o przeziębieniu się jeśli zostanie w mokrych ubraniach, Horo próbował odwrócić wzrok, ale był równie zmartwiony jej dziwnym zachowaniem. Domyślała się że przemoczoną białą bluzka może wywołać takie emocje, ale teraz jedyne o czym myślała to żeby przestało piec. Oddałaby wszystko za chwile bez bólu. Usiadła ciężko stękając przy tym, po czym odgarnęła włosy z ramienia. Pokaźna różowa plama przybierała na intensywności miejscami przekształcając się w czerwoną. Chłopcy stali jakby sparaliżowani, a po Annie widać było że jest co raz bliższa utraty przytomności. Pierwszy ocknął się Yoh, widząc jak z każdą chwilą jego narzeczona słabnie. Chwycił ją pod ramie i poprowadził do kuchni, w tym czasie Hao zdążył już znaleźć apteczkę i wykładał potrzebne rzeczy na stół. Rozciął nieszczęsną bluzkę by mieć dostęp do rany.

- Co tam się wydarzyło?- wycedził wściekły przez zęby, tłumiąc przekleństwo, choć miał wrażenie że i tak uciekło mu z ust.

- Musiał mnie dotknąć.- wyszeptała to co było oczywiste.

- Jakim cudem skoro byłaś… Chikusho!- tym razem nie wytrzymał gdy dotarło do niego co zrobiła.

- Co jest?!- Yoh zdenerwował się jeszcze bardziej widząc minę swojego bliźniaka.

- Musiała opuścić formę Kurenai. – jednak widząc pytające miny na twarzach pozostałej dwójki dodał jeszcze.- Autora… Autorki. – poprawił się prawie od razu. – Wtedy demony mogły ją bezpośrednio zranić. Dlaczego to zrobiłaś?- teraz pytanie padło bezpośrednio do medium. Nadal wściekły ton nieco ocucił blondynkę, a może był to zimny kompres przyłożony do jej czoła? Czuła że płonie, ale nie tak jak  jakby stanęła w ogniu. Żar trawił ją od środka, wydawało jej się że w żyłach krew zamieniła się na gorącą lawę.

- Znalazłam coś.- głos przybrał na twardości, miała im za złe że ją przepytują zamiast zacząć działać.- Po prostu to zrób!- warknęła w stronę długowłosego. Im dłużej zwlekali tym gorzej mogło się to dla niej skończyć. Rana musiała zostać oczyszczona jednak nie w zwykły sposób. Esencja z kilku ziół powinna zostać wsmarowana w miejsce rany, co nie należało do przyjemnych. Długowłosy doskonale pamiętał to uczucie, które z boku wyglądało jak tynkowanie ściany, a w rzeczywistości przypominało jakby ktoś wsadził w otwartą ranę dłuto z zamiarem żłobienia. Mimo to nadal pozostawał problem skąd wziąć potrzebne lekarstwo.

Anna jakby czytając mu w myślach rzuciła pudełko na stół.. Zaczynała mieć dreszcze z powodu przemoczonych ubrań, chciała się przykryć jakimś kocem, lecz jednocześnie bił od niej gorąc.

- Będziecie musieli ją przytrzymać. – Hao spojrzał na brata, zaczynając się obawiać że i on z nerwów zrobi coś głupiego.- Yoh chwyć ją za ręce.- polecił mu konkretnie co ma robić.

Pierwszy dotyk był kojący, czuła jakby chłód wdzierał się w źródło ognia, lecz zaraz potem poczuła szczypanie i wiedziała że najgorsze przed nią. Maść była niczym kwas i wyżerała wszelkie ślady pozostawione po energii demona. Czuła ją w sobie, jak krąży po jej ciele, wędruje wraz z krwioobiegiem. Niewielka cząstka demona tkwiła w niej, nie wiedziała tylko czy przypadkiem nie było tak od zawsze, a ten wypadek tylko wprawił ją w ruch.

Yoh oglądał tą scenę ze ściśniętym sercem i mimo iż Anna nie wyrywała się widział ile ją to kosztowało. Jedyną oznaką bólu były łzy spływające po policzkach i zaciśnięte dłonie na jego własnych. Odczuwając powolną ulgę medium odważyła się otworzyć oczy, zamazany obraz przez łzy i rażące światło nie wydał jej się przyjazny dopóki nie ujrzała znajomego spojrzenia. Mogła bez problemu rozróżnić poszczególne emocje, takie jak złość, smutek, niepewność, zmartwienie. Sama znała je na wylot, gdyż za każdym razem tak się czuła gdy to Yoh cierpiał w wyniku poniesionych ran w czasie walki. Wzięła głęboki oddech po raz pierwszy odkąd odkryła zadrapania. Hao nadal zajmował się jej obrażeniami, lecz była dziwnie znieczulona na jakikolwiek dotyk po wcześniejszych przeżyciach. Czuła że obmywa jej bark wodą utlenioną, potem dokładnie wyciera, aż w końcu przystępuje do szycia. Magiczna apteczka zawierała wszystko co mogło się przydać włączając w to igłę i nici, nawet kilkakrotnie próbowała sama coś zaszyć pod okiem Jun, a obiektem eksperymentów był jeden z kyonshi, lecz wychodziło jej to dosyć niechlujnie. Skubanie ustało i ostatnie co pozostało to przyklejenie opatrunku. Prowizoryczna robota została zakończona i każdy nagle poczuł jak całe napięcie z niego uchodzi.

- Chodź, musisz się przebrać.- zwrócił się do swojej narzeczonej Yoh pomagając jej wstać. Nie powiedział nic więcej, lecz nie musiał. Jego emocje niemalże stały się namacalne i Anna zdawała sobie sprawę jak wściekły jest teraz na nią. Mimo to końcowy rezultat był pozytywny ze względu na dodatkowe informacje jakie zdobyła.

Wszyscy podskoczyli na dźwięk dzwonka do drzwi. Jako że to Horokeu wyglądał na najbardziej wyjściowego postanowił otworzyć drzwi.

- Ohayo!- zawołała wesoła Kasumi. Usui miał wrażenie, że zapomniał jak się uśmiecha, dlatego tylko kiwnął głową tak jak często robił to Ren. Obok brunetki stał również Tanaka i Manta.- Idziemy do świątyni, pomyśleliśmy że może też się wybieracie?- końcówka zdania gdzieś zanikła. Umi widziała że coś jest nie tak, dlatego też jej entuzjazm nieco wygasł. – Czy wszystko w porządku? – zapytała się z troską.

- Tak, jasne. Po prostu… - Horo Horo się zaciął. Nie miał pojęcia co powiedzieć i jak się zachować.- No nie wybieramy się nigdzie.

- To wy idźcie, ja zostanę.- wtrącił się Manta. Na kilometr było czuć, że wydarzyło się coś o czym powinien wiedzieć. Jego przyjaciel wyglądał jakby całe szczęście z niego uleciało, a był on najbardziej wesołą znaną mu osobą dlatego też musiał zostać. – Do zobaczenia w szkole. – blondyn przejął inicjatywę i wemknął się do domu, po czym pomachał na pożegnanie dwójce przyjaciół i zamknął im drzwi przed nosem. Spojrzał na niebieskowłosego, jednak ten nie wydawał się skory do wyjaśnień. Zza rogu wyłonił się Hao, nadal cały brudny.

- Masz minę jakbym wyrwał na Twoich oczach komuś serce. – odparł w cale nie kryjąc się z krwią na jego rękach.

- Stawiałbym raczej na kąpiel w krwi wrogów.- mruknął pod nosem Oyamada.

- Stare dobre czasy. – zaśmiał się na jego komentarz długowłosy. Manta tylko pokręcił głową, po czym postanowił wejść głębiej do domu licząc że może czegoś się tam dowie. Niestety widok kuchennego stołu narodził jeszcze więcej pytań.

Stanęła przed szafą wyciągając poszczególne ubrania. Zaczynało jej być zimno zarówno przez wilgoć jaką odczuwała jak i ze zmęczenia. Czuła jego obecność za sobą i jak wbijał ostry wzrok w jej plecy, na w pół odsłonięte. Nie mogła go obwiniać za to że był na nią zły, sama była by wściekła gdyby się tak zachował.

- Mam nadzieje, że to było tego warte. – oznajmił zimnym głosem. Znała go, ale nigdy nie używał go przeciwko niej, nienawidziła tego w jak łatwy sposób potrafił wywołać w niej wyrzuty sumienia. Jednak zaraz je uciszyła skupiając się na tym co zyskała. Poza tym wiedziała na ile może sobie pozwolić dlatego zrobiła dokładnie to co zrobiła.- I nie myśl, że w ciebie wątpię. Mogę sobie tylko wyobrazić jak silna jesteś, wszyscy to w kółko powtarzają, ale to było coś innego. Ten demon unicestwia dusze co oznacza, że nie moglibyśmy cię przywrócić.

Musiała mu przyznać rację. Sama by odchodziła od zmysłów gdyby nastąpiła zamiana miejsc.

- Chyba sylwester nie jest naszym dniem. – parsknęła na jego komentarz. Nie dało się ukryć, że bezpiecznie by było gdyby nie wychodzili poza swój pokój w ten dzień.

- Pomożesz mi z tym?- wskazała na bluzkę.

- Zawsze.- cień uśmiechu przemknął po jego twarzy.

Jako że nikt nie był na tyle odważny by przeszkodzić narzeczonym, postanowili włączyć telewizor na programie transmitującym imprezę sylwestrową z oddalonego o kilkanaście przecznic centrum Tokio. Jak zwykle występy były barwne i zaskakujące, lecz jakoś nie potrafili się na nich skupić wciąż nasłuchując skrzypnięć desek od podłogi. Gdy w końcu pojawili się w pokoju wzrok każdego powędrował na medium. Usiadła w fotelu i przez chwilę wpatrywała się w ekran oglądając występ, po czym gestem nakazała ściszyć urządzenie.

- Demon powstaje przy śmierci innych demonów.- padła pierwsza informacja.- Żywi się negatywnymi emocjami, które z nich ulatują przy unicestwieniu. Wywołuje je również u zwykłych ludzi bo liczy że któreś z nich zamieni się w yurei i będzie mógł się pożywić.

- To znaczy, że jeszcze nie osiągnął swojej pełnej formy skoro ciągle potrzebuje pożywienia.- wtrącił Hao. – Coś jeszcze?

- Zapytaj dziewczyny.- długowłosy zmarszczył brwi nie nadążając za jej tokiem rozumowania.

- Tej którą strażnik zabrał do Patch?- o dziwo tym razem Horokeu wykazał się szybkim łączeniem faktów. Itako przytaknęła po czym wbiła wzrok w długowłosego. Doskonale wiedziała co zamierzał zrobić, mógł przybierać pokerową minę, ale byli zbyt podobni do siebie by nie zdawała sobie sprawy co teraz nadejdzie. Dlatego też pod byle pretekstem posłała Mante i Horokeu do innego pokoju, sama zostawiając braci samych. Jednak medium nie była jedyną domyślną osobą w pokoju, Yoh również wiedział co należy zrobić.

- Kiedy chcesz wyjechać?- zapytał się krótkowłosy. Wycieczka do Patch była oczywista w tym momencie i krótkowłosy spodziewał się że tym razem minie więcej niż miesiąc zanim ponownie zobaczy swojego bliźniaka.

- Nad ranem.- odparł zgodnie z prawdą Król. Yoh kotłował się jeszcze z jednym pytaniem chodź znał na nie odpowiedź. – Sam. – dodał jeszcze Hao spoglądając na brata jak na dziecko, które się poucza. Widząc, że chłopak dalej o tym myśli postawił na taktykę zmiany tematu.- Jest niesamowita wiesz? – szaman już otwierał usta by mu odpowiedzieć, lecz długowłosy dalej kontynuował.- Za każdym razem gdy miałem się posmarować tą maścią dostawałem mdłości, 3 osoby mnie przytrzymywały.- uśmiechnął się do swoich wspomnień.- A ona?

- Wiem.- krótkowłosy również delikatnie się uśmiechnął. W takich momentach byli wręcz nie do odróżnienia.

Z telewizji dało się usłyszeć ostatnie odliczanie tego roku i wkrótce potem wystrzały fajerwerek zagłuszyły cokolwiek. Bracia wyszli do ogrodu tam gdzie stali pozostali przyjaciele. Manta rozdał każdemu po zimnym ogniu po czym próbował je zapalić za pomocą zapalniczki, lecz jego próby spełzły na niczym. W końcu Hao użył swoich sztuczek zirytowany bezradnością karzełka i mogli również wziąć udział w witaniu Nowego Roku.

- Arigato.- powiedziała blondynka, wpatrując się w niebo.- Wiem, że próbowałeś mi pomóc.- spojrzała na Horo Horo, który stał obok niej zdziwiony. Przytaknął tylko w odpowiedzi i również spojrzał w górę. Owszem próbował ją w jakimś stopniu ochłodzić, dlatego też użył pomocy Kororo i podczas wsmarowywania maści, starał się oziębić powietrze przy Annie, co dzięki jej mokrym ubraniom było dosyć łatwe. – I Ci się udało.- dodała jeszcze, po czym odwróciła się by wejść do domu. Usui spojrzał na wypalony drut jaki pozostał po zimnym ogniu i westchnął ciężko. Kiedy zobaczył jak Anna schodzi dosyć chwiejnym krokiem po schodach wiedział że coś jest nie tak. Potem gdy się obróciła czuł jak serce mu przyspiesza ze zdenerwowania. Był przekonany, że ta dziewczyna jest niezachwiana jak porządny filar w domu, a wtedy wydawała się taka inna. Widział ją już w różnych sytuacjach i żadna z nich nie sprawiła, żeby się ugięła, a to co się stało pół godziny temu było dla niego trudne do zrozumienia. Jednak najgorsze w tym wszystkim było to że nie wiedział co ma zrobić, jak pomóc. Przywykł już do widoku krwi i ran, w końcu sam pozbawił Ryu rąk podczas walki, ale Anna? Ta dziewczyna nie miała nawet zadrapań czy siniaków.

- Za dużo myślisz.- z zadumy wyrwał go głos Hao. – I to o narzeczonej Twojego przyjaciela. Nie ładnie.- pokiwał palcem jakby chciał go upomnieć.

- Mów co chcesz, ale w Ciebie też to uderzyło.

- Nie zaprzeczę.- odpowiedział, ale powód dlaczego tak się przejął był inny niż się mogło wydawać. Na swój sposób przejmował się Anną i tym, że została zraniona, ale to co go przeraziło to możliwość straty Yoh. Wiedział, że brat nie potrafiłby mu wybaczyć gdyby pozwolił na to by dusza medium została zniszczona. I jako ten wszystkowiedzący wiedział o tym od początku, do Yoh dotarło to później. Nie przyznał tego na głos, ale przywiązał się do brata w ciągu tych kilku miesięcy mieszkania razem. To było miłe uczucie… mieć brata. Nigdy go nie nienawidził, jakby nie patrzeć nie mógł nienawidzić samego siebie, a dokładnie tym Yoh był, cząstką niego.

***
Hej :) Tak jak obiecałam trochę akcji, i postanowiłam tym razem Annę posadzić w wirze tych wszystkich wydarzeń, bo prawdę mówiąc bardzo mi brakowało w mandze jakiś akcji z nią związanych :) Mogli by chociaż jakiś dodatkowy rozdział zrobić jak znalazła Asanohe czy coś w tym stylu ^^
Poza tym można powiedzieć że tak jakby pierwsza część opowiadania dobiegła końca. Coś jakby zakończyliśmy właśnie tom nr 1 :) Niestety żegnamy się z Hao na jakiś czas...
Czekam na wasze komentarze i ciesze się, że mimo dużej ilości słodyczy podobała wam się zeszła notka :)
Pozdrawiam ciepło ;*