Miłość to powitania
i pożegnania...
To delikatny twór.
Yoh właśnie odłożył
słuchawkę od telefonu po kilkunastominutowej rozmowie z Izumo. Sylwester to
rodzinne święto w Japonii dlatego też spodziewał się prędzej czy później
usłyszeć od dziadka. Redseb też dołączył się do życzeń, a jego głosie słychać
było wesołą nutę. Pewnie
dzieciaki świetnie się bawią, przemknęło mu przez myśl. Ten dzień zawsze
był dziwny, tyle wspomnień kotłowało się w jego głowie. I co roku miał to samo
życzenie, chciał ponownie zobaczyć Matamune. Usłyszeć ten jego pewny lecz
uprzejmy głos i jak wypowiada ten śmieszny zwrot Mości Yoh.
- Znowu myślisz o tym
kocie?- spojrzał na swoją narzeczoną z nieukrywanym zaciekawieniem.- Zawsze
robisz tą minę jakbyś miał jednocześnie się popłakać i śmiać. Poza tym to ten
dzień. – wróciła do listy zakupów i szatyn skrzywił się widząc, że przeszła na
drugą stronę karteczki.
Jun namówiła brata na
kilkudniowy pobyt w Chinach, co nie było łatwym zadaniem. W końcu argument o
złym samopoczuciu dziadka nakłonił go do odwiedzin rodu. Horokeu również
postanowił skorzystać z telefonu i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć Pirika
zadała milion pytań o jego dziewczynę. W końcu musiał odpowiedzieć na każde z
nich co miał wrażenie że trwało dobrą godzinę. Jednak jego siostra wiedziała
jak go udobruchać i delikatnie napomknęła, że może teraz przechwalać się przed
Ren`em.
- Idziecie dzisiaj do
świątyni?- zapytał się przyjaciół.
- Tak. A ty idziesz
do sklepu.- odparła mu Anna jak zwykle rzeczowo.
Nie mając wyjścia Yoh
i Horo musieli zrobić zakupy z listy, która wyglądała i na długą i na ciężką.
Mimo to Usui wyglądał na szczęśliwego, zupełnie nie przejmując się wizją
dźwigania tony artykułów spożywczych. A jego uśmiech przybrał na sile gdy
między półkami mignęła mu biała czupryna.
- Myślisz że lepiej
wziąć ten czy ten?- zapytał się Yoh trzymając w ręce dwie paczki ryżu, lecz
niestety nie uzyskał odpowiedzi, a ludzie patrzyli się na niego krzywo.
Rozejrzał się wokół za swoim przyjacielem, lecz niestety nigdzie nie było go
widać. Przeszedł między półkami i w końcu go zobaczył w towarzystwie Usagi i
jakieś kobiety. Dziewczyna pomachała do niego po czym wróciła do zakupów,
natomiast Horokeu, bledszy niż zwykle, podszedł do szatyna.
- Właśnie poznałem
jej mamę… To chyba trochę za wcześnie na takie oficjalne rzeczy.- powiedział
zdenerwowany.
- Cóz… - Yoh nie
zdobył się na nic więcej, sam nie znał się na tych sprawach i chociaż chciał
nie wiedział jak usłużyć przyjacielowi dobrą radą. Nie był dobrym przykładem
jeśli chodziło o normalne związki. Lepiej było wrócić do powierzonego im
zadania, jeśli chcieli zdążyć na czas z obiadem. Szczególnie, że Anna podesłała
jeszcze do nich Amidamaru z kilkoma dodatkowymi produktami, których zapomniała
dopisać do listy. Zaaferowani tym, że lista co raz bardziej się powiększa nie
zauważyli jak para zielonych oczu przygląda im się podczas rozmowy z duchem.
- Jesteście
spóźnieni!- przywitała ich zirytowana Anna, gdy godzinę później pojawili się w
wejściu domu. I chociaż oboje chcieli wyjaśnić, że specjalnie szli po jej
ciasteczka do cukierni, to lepiej było milczeć. Z doświadczenia wiedzieli, że
każde tłumaczenie się tylko pogarszało sprawę, a medium potrafiła obrócić ich
argumenty przeciwko nim. Pozostało im tylko zabrać się za robienie obiadu.
- Serio Yoh,
następnym razem to Hao gotuje, mam serdecznie dość robienia wszystkiego za tego
idiotę!- gorączkował się niebieskowłosy.
- Widzę, że się za
mną stęskniłeś.
W kuchni stał Hao, a
przynajmniej tego się domyślali gdyż był zasłonięty przez niezliczoną ilość
paczek i słoików.
- Twoja mama doszła
do wniosku że nie odżywiasz się tak jak przystało na Twój wiek i cóż… -
wyjaśnił kładąc poszczególne rzeczy na stolik.
- Oka-san?- zapytał
się Yoh nie bardzo nadążając co się właściwie dzieje.
- Tak Yoh, oka-san.
Długie ciemne włosy, ma na imię Keiko, a jej mąż głupio wygląda.
- Była tu?-
długowłosy westchnął nieco zirytowany na poziom inteligencji swojego bliźniaka.
- JA byłem w Izumo.
- Stęskniłeś się za
rodzinką?- naśmiewał się Usui.
- Porównywanie Cię do
kostki mydła jest nietrafione.- mruknął pod nosem po czym pokręcił głową
stwierdzając, że tłumaczenie tym dwóm czegokolwiek jest daremne.
- Co robiłeś w Izumo?
– padło w końcu pytanie.
- Jeśli musisz
wiedzieć to odwiedzałem Opacho. – na tę odpowiedź Horokeu parsknął śmiechem, co
spotkało się z nieprzychylnym spojrzeniem ze strony Hao.
- Miękniesz stary…
miękniesz. – dodał Usui mierząc w stronę Króla trzymanym w ręce nożem. Po
chwili przedmiot z niewiadomych powodów zaczął robić się co raz cieplejszy, aż
w końcu zaczął parzyć chłopaka. Hao z uśmiechem na ustach wyszedł z kuchni,
zostawiając dwójkę przyjaciół by dokończyli posiłek. Miał jeszcze jedną sprawę
do załatwienia, a wiązała się ona z Itako. Liczył, że znajdzie ją jak zwykle
przed telewizorem, jednak pokój był pusty.
- Więc jednak coś
znalazłeś.- zaszła go od tyłu, a w ręce trzymała książkę, główny argument
wizyty w Izumo.
- Wydaj mi się, że
zostawiłem to w MOIM pokoju.- nie krył złości, co zupełnie zignorowała
blondynka. Usiedli pochylając się nad książką, czytając zaznaczone przez
długowłosego fragmenty.
Horokeu właśnie
wszedł do pokoju, gdy zobaczył jak Anna i Hao siedzą, nie kłócąc się przy tym.
Coś go tknęło i usłyszał w głowie głosik Usagi wspominający o tej dwójce. Nie
dało się zaprzeczyć, że zupełnie obca osoba, nie znająca całej historii mogła
by pomyśleć, że mają się ku sobie. Zaczynając od wyglądu mimo, iż Yoh był
bliźniakiem to Hao miał tą iskrę w oku, która sprawiała, że kobietom
przyspieszało bicie serca, dodatkowo był bardziej umięśniony, chociaż żadnemu z
braci nie można ująć jeśli chodzi o rzeźbę ich mięśni. A Anna… no cóż nie dało
się ukryć, że wyrosła i miała idealne proporcje ciała, chociaż wyraz jej twarzy
każdego odstraszał to wystarczyło jednosekundowe spojrzenie gdy się
uśmiechnęła, żeby sprawić czyjś dzień lepszym. Do tego dochodził poziom ich
umiejętności, Hao jako najsilniejszy szaman na świecie i Anna jako Itako, która
również mogła zasłużyć na miano mistrza w swoim fachu. Do tego łączyła ich
umiejętność reishi, więc całość sprawiała wrażenie, że byli bardzo do siebie
podobni, a chemia wisiała w powietrzu pomiędzy nimi. Zdecydowanie ta dwójka
mogła by być razem. W jakiś pokręcony sposób pasowali do siebie.
- Co robisz? – z
zamyślenia wyrwał go głos Yoh
- Nic!- czuł się jak
przyłapany na gorącym uczynku.– Chodźcie na obiad!- zawołał w kierunku obiektów
jego rozmyślań. Ukradkowe spojrzenia posyłane między Hao i Anną nie uszyły
uwadze pozostałej dwójce domowników.
- Ok… co się dzieje?-
zapytał się Usui.- Bo to co robicie jest dziwne.- oboje odwrócili wzrok i nadal
milczeli.- I robi się co raz dziwniej…
W końcu Hao zawiesił
głowę i westchnął ciężko, potem ponownie zerkając ukradkiem na Annę zaczął mówić.
- Myśleliśmy nad
otwarciem portalu.
- Super. – nadeszła
odpowiedź dokładnie taka jakiej się spodziewał. – Ale po co?
- Znalazłem coś co
może nas naprowadzić na nowy trop w związku z demonem. – po chwili milczenia
Horokeu ponownie się odezwał marudząc, że nadal nie rozumie o co chodzi.
Starszy z braci wyjaśnił, że znalazł w Izumo księgę, która zawiera opisy
różnych demonów, nie tylko z japońskiej kultury i że znalazł w niej kilka
powiązań do Fukou.
- Ale dlaczego
chcecie otwierać portal?
- Jest szansa, że
wtedy dowiemy się więcej. Zobaczymy skąd autor wziął wiedzę na ten temat, a
wiem że w większości były to bliskie spotkania, i może zobaczymy coś co jemu
umknęło.
- Wiesz? To Twoja
księga?
- Nie Yoh. Anna
wezwała ducha autorki i zadała kilka pytań. – wzrok krótkowłosego przeniósł się
na narzeczoną, która teraz bawiła się swoją bransoletką, a korale miały
bardziej wypłowiały kolor na znak utraconego foryoku.
- Więc jaki jest
haczyk?
- Gdy otworzymy
księgę nie będziemy mogli kontrolować tych demonów. Są w niej zamknięte i będą
chciały się wydostać na zewnątrz. – odezwała się po raz pierwszy Anna.
- Przecież możemy z
nimi walczyć.
- Nie możecie. –
padła krótka odpowiedź ze strony medium. – Nie przeszliście treningu z tego
typu walki.
Dla Yoh było już
jasne, że doświadczenie w tego typu sprawach ma Hao jako Onmyouji i Anna jako
Itako. Ktoś otwierał portal i ktoś wchodził do środka, brakowało kogoś kto
mógłby walczyć.
- Co z 5 duchami?-
wpadł mu do głowy pomysł.- Walczyłem z Matamune i pokonaliśmy Oh-Oni.
- Tak, a teraz
Matamune jest w piekle. Nie mam zamiaru posyłać tam 5 podstawowych duchów.
- Mimo to walczyłem z
demonem.- Hao pokręcił głową tłumacząc, że to co innego. Oh-oni był silny, lecz
to co tkwi w księdze ma tysiące lat i demony wyższej kasty wypędza się nie
usuwa, a do tego trzeba znać formuły, które zajmują trochę czasu na trening.
- Mimo to jest
sposób.- na słowa blondynki Hao od razu posłał jej wściekłe spojrzenie.
- NIE MA.- mocno
zaakcentował swój sprzeciw nie spuszczając wzroku z Anny, wyglądało jakby
prowadzili niemą wojnę.
- Znowu to robicie. –
westchnął Horo i spojrzał na Yoh, który miał podobny wyraz twarzy do pozostałej
dwójki, przez co niebieskowłosy zaczął panikować że zarazili jego kumpla tym
dziwnym czymś, potem że wykluczają go z dyskusji mimo iż nie padło żadne słowo
i kiedy już miał zacząć krzyczeć odezwała się Kyoyama.
- Nie wiecie gdzie
byłam i kogo spotkałam przy szukaniu Asanohy, a miałam do pomocy tylko
Amidamaru.
- Anna uważa, że mam
na tyle mocy by jednocześnie utrzymać portal i walczyć z demonami, gdy ona
będzie w środku. – wyjaśnił Hao wiedząc, że Usui zaraz wybuchnie z niewiedzy.
Potem nieco zmienił ton, który kipiał złością, na cichszy, bardziej delikatny i
jakby zatroskany.- Do takiej księgi nie wchodzi się samemu.
- Ja mogę wejść. – od
razu zgłosił się Yoh. Właściwie zrobił by wszystko by jego narzeczona nie brała
w tym udziału, lecz obawiał się to nie jest takie proste. Jakby na
potwierdzenie jego słów Hao wyjaśnił, że w środku też jest potrzebna osoba,
która potrafi walczyć z demonami.
- Nie mamy wyjścia.
Idę po korale.- medium wstała od stołu, a pozostała trójka siedziała zasępiona.
Yoh czuł się fatalnie, zawsze to on rzucał się w wir walki, a teraz jest
bezużyteczny, jak kula u nogi. Nie ma żadnej szansy by pomóc.
- Nie podoba mi się
to.- powiedział Yoh stojąc naprzeciwko narzeczonej, gdy już wróciła ze swojego
pokoju.
- Asakura czy ty we
mnie wątpisz?!- była zła, lecz o dziwo szatyn jeszcze nie oberwał.
- Martwię się. –
miała ochotę mu wykrzyczeć prosto w twarz, że nie wie co to znaczy martwić się.
Przecież ona była wręcz przerażona gdy walczył ze świrniętym ojcem Ren`a
zupełnie na to nie gotowy, prawie zginął w czasie walki z Faustem, nie wspominając
o walkach z samym Tao! Potem ten cały tunel, i jeszcze wyjazd do Ameryki a nie
było pewne czy wróci żywy.
- Myślałam, że
bardziej we mnie wierzysz.- powiedziała z pretensjami.
- Tu nie chodzi o
wiarę, ale o to że to czysta głupota.- dołączył się Hao, słysząc to co się
działo w głowie Anny.
- Nie pytam się o
wasze przyzwolenie.- dodała jeszcze. Nie mieli z nią szans, jak zawsze tak i
tym razem Anna postawiła na swoje. Nie mając do dyspozycji jaskini wykorzystali
onsen jako portal. Yoh po raz ostatni posłał w jej stronę zaniepokojone
spojrzenie, lecz blondynka nadal wchodziła do czarnej wody jaka powstała po
uruchomieniu korali oplatających basen.
Tak jak się
spodziewała wcieliła się w postać autorki, z którą miała przyjemność uciąć
krótką pogawędkę jakąś godzinę temu. Mimo to obecna postać znacznie różniła się
od tej, którą już poznała. Była pełen ambicji i pasji, ciekawiło ją to co
robiła i miała silną motywację, natomiast duch przypominał zniszczonego
człowieka przez życie. Oczy mówiły, że widziały zbyt wiele rzeczy, które były
zbyt okrutne by zwykły człowiek mógł je znieść. Wydawała się wystraszona, jakby
w każdej chwili szpony któregoś z opisanych demonów miały ponownie po niego
sięgnąć.
Początek był łagodny,
poznawała niegroźne stworzenia, które płatają figle ludziom, pozwoliło to jej
na przyzwyczajenie się do postaci i świata w jakim się znalazła. Kolejne
scenerie kosztowały jej nieco więcej wysiłku, przełomowy moment pojawił się gdy
przed nią pojawił się demon podobny do Oh-Oni. Nie o tyle z wyglądu co z mocy,
na moment się zawahała, jednak pozwoliła sobą kierować i walka trwała krócej
niż się spodziewała. Chociaż wiedziała, że to nie do końca ona, poczuła jak
wielki krok zrobiła w rozwijaniu swoich umiejętności w ciągu tych kilku lat. Jej
radość nie trwała długo, gdyż zaczęło robić się co raz ciężej, odnosiła takie
rany jak kobieta, która walczyła z demonami. Chociaż wiedziała, że nie są
prawdziwe to ból w jej głowie był nie do zniesienia. Wydała z siebie pierwszy
krzyk. Próbowała się ponownie skupić na szczegółach, które mogły umknąć autorce
podczas walk. I nie była by sobą jakby nie zauważyła czarnego dymu unoszącego
się nad ciałami poległych demonów. To był ten moment, w którym musiała użyć
swojej energii by oddzielić się od postaci i spróbować znaleźć coś na własną
rękę. Gdy tylko dotknęła czarnego dymu demon leżący u jej stóp złapał ją za
ramię i cisnął w dół. Poczuła jakby spadała, jednocześnie obawiając się upadku.
Nagle stanęła pewnie na płaskim gruncie. Otaczała ją czerń jednak tylko przez
krótką chwilę, gdyż zaraz przed nią pojawił się pojedynczy snop światła,
zupełnie jak na scenie, tyle że nie było żadnego reflektora. Nasłuchiwała
kroków, zbliżających się do niej, jakby ktoś obchodził ją wokół, aż w końcu
stanął w świetle. Zmierzyła złowrogo osobę, która pojawiła się przed nią, lecz
postanowiła milczeć.
- Przybrałem postać
Króla Szamanów bo chyba najłatwiej tak będzie nam porozmawiać moja droga Anno.-
powiedział idealnie naśladując Asakure. – Więc zauważyłaś mnie… A właściwie
moje narodziny.
- Czym jesteś?- udało
jej się odzyskać głos.
- Demony powstają z
wielu rzeczy. Smutek, złość, kłamstwo, zazdrość, ból, zawiść, agonia, depresja.
- Śmierć. Powstajesz
ze śmierci innych demonów. – dodała od siebie. Starała się, aby jej głos nie
zadrżał, ale to co odkryła było przerażające. Bo w końcu jak zniszczyć coś co
rodzi się z samej śmierci.
- Nie można mnie
zabić. – oznajmił jej a jego twarz wykrzywił uśmiech do złudzenia
przypominający Hannibala Lectera.
- Jak się
wydostałeś?- padło kolejne pytanie.
- Coś za coś.-
wiedziała, że prędzej czy później demon zażąda czegoś w zamian za informacje. –
Muszę przyznać, że jesteś bardzo sławna i w świecie duchów jak i demonów. Tak
między nami aktualnie jesteś numerem jeden.- mrugnął do niej porozumiewawczo. –
Dlatego chce się dowiedzieć czegoś o Tobie. Zacznijmy od początku. Dlaczego na
przykład tak bardzo zawiodłaś swoją mamę i uparcie powtarzałaś, że widzisz
duchy zamiast dać spokój i odgrywać rolę grzecznej córeczki?
Popatrzyła na niego
jak na idiotę. To pytanie nie miało najmniejszego sensu i oboje o tym wiedzieli.
- Myślałem że Cię
sprowokuje. Bo widzisz krąży o Tobie wiele plotek, między innymi ta o Twoim
braku cierpliwości, ale widzę że to nie do końca prawda. – demon wydał się
Annie bardzo gadatliwy, dlatego nie przerwała mu. Wiedziała, że udzielanie
informacji to stopniowe przyzwolenie na opętanie. – To może coś innego.
Dlaczego pozwoliłaś by ktoś przez Ciebie zginął?- bezczelne nawiązanie do
śmierci Matamune było celowe. – Yoh ma do tej pory wyrzuty sumienia.
- To była jego
decyzja. – odparła jakby nie robiło to na niej żadnego wrażenia.
- Biedny kociak nie
miał wyboru. Odwrócił się od swojego Pana by go zabić. Taka zdrada niszczy od
wewnątrz, no ale w końcu uratował świat i takie tam. I jak mu podziękowano?
Poświęcił się dla małej, zepsutej dziewczynki. – jego milczenie nadało większej
dramaturgii tej chwili.- Więc nie mów że to była jego decyzja, bo tak naprawdę
wiesz że Asakurowie tego od niego wymagali. Uratowania Ciebie. I tu wracamy do
pierwszego pytania, gdybyś odegrała rolę grzecznej córeczki, NIKT by nie
zginął. – Anna wiedziała, że demon chce jej namieszać w głowie, stara się wyciągnąć
z niej te najgorsze rzeczy i sprawić by uwierzyła, że na każdym kroku źle
postąpiła.
- Jak się
wydostałeś?- zadała twardo poprzednie pytanie.
- A jak myślisz?
Skoro już wiesz z czego powstaje to chyba potrafisz dodać dwa do dwóch.
- Ta dziewczyna…-
jakoś wcześniej nie zwróciła na nią uwagi. Musiała zajmować się wypędzaniem i
usuwaniem demonów.
- Posłałem sporą ich
część na ziemie, a ona się tym zajęła.- wyjaśnił pokrótce. – Potem ją opętałem,
by mogła mnie przywołać w silniejszej formie. W każdym razie moja kolej. Czego
się boisz Anno?- przenikliwy wzrok demona, który miał teraz żółte oczy
przypominające te u węża, mówił że odpowiedź ‘pająków’ go nie usatysfakcjonuje.
– Czego też się boi wielka Anna Kyoyama. To pytanie naprawdę może spędzać sen z
powiek.
- Samotności. –
odrzekła, czując się jakby obdzierali ją z ubrań.
- Ale masz na myśli,
że boisz się sama zostać w domu, czy że wszyscy się od Ciebie odwrócą?
- Jak Cię wypędzić?-
główne pytanie. Anna liczyła, że ostatnie, lecz obawiała się że wydostanie się
stąd nie będzie prostym zadaniem.
- Ta odpowiedź wymaga
więcej niż myślisz. Ale nadal mnie ciekawi ta samotność.
- Druga opcja.
- Czyli boisz się, że
przyjaciele Cię zostawią. Ale wiesz to nie ma sensu. Jesteś zbyt potężna by
mogli to zrobić, wiedzą że możesz im się przydać. Jednak na siłę ich odpychasz
bo wtedy będzie Cię mniej bolało prawda? Jednocześnie Twoje zachowanie sprawia,
że jest duża szansa że będą mieli Cię dość. To błędne koło Anno…- demon rozmył
się w świetle, jednak zaraz poczuła jak obchodzi ją dookoła. Zimny pot oblał
jej ciało, a ręce drżały ze zdenerwowania.
- Jesteś wredna.-
przed nią pojawiła się postać Piriki.
- Niewdzięczna.- kolejna
była Jun.
- Złodziejka.- tym
razem oskarżenie padło z ust Tamao.
- Nudna.- jedna osoba
związana z rozrywką był Choco dlatego też to od niego usłyszała ten zarzut.
- Manipulatorka.-
cichy głos należał do Lyserga.
- Egoistka.- czarne
włosy i oryginalna fryzura świadczyły o tym, że kolejną osobą był Ryu.
- Słaba.- demon
przerzucił się na męską część grupy, przypominając teraz Ren`a.
- Agresywna.- szpic z
fryzury Tao nabrał niebieskiego koloru, a po chwili w całości postać przybrała
wygląd Horokeu.
- Zimna.- na koniec
demon zostawił sobie Yoh, który patrzył na nią z wyrzutem. – Oschła. Nie
pozwalasz się dotknąć. Wiecznie niezadowolona. Na wszystko narzekasz.
Nagle ze wszystkich
stron zaczęły ją dobiegać głosy należące do wszystkich osób jakie znała i każdy
rzucał w nią ostry komentarz. Potem dźwięki zaczęły się jakby przemieszczać i
słyszała je tylko w swojej głowie co do złudzeni przypominało reishi.
- Nie uda Ci się!-
jej własny głos przebił się przez tysiące innych. Powtarzała to jak mantrę
pragnąc z całego serca uwierzyć w to co mówi. W końcu skupiła się tylko na nim
starając uciszyć wszystkie pozostałe, a gdy poczuła się na siłach zaczęła
wykonywać ruchy rękoma a jej usta samoistnie wypowiadały słowa formuły mającej
na celu odpędzić demona. Czuła jak opuszcza ten okrutny świat, lecz zanim
całkiem się z niego wydostała usłyszała ostatnie słowa demona, które brzmiały
jak groźba.
- Dziękuje za miłą
pogawędkę Anno…
Na szczęście, jak
przystało na dobry onsen woda była gorąca, dzięki czemu Anna uniknęła
przeziębienia. Gdy tylko zauważyli ruch w wodzie, momentalnie przygotowali się
do walki, lecz gdy na powierzchni pojawiła się sylwetka medium Yoh rzucił się
do narzeczonej chcąc jej pomóc.
- Stój!- zatrzymał go
brat.-Może być opętana. Będziemy musieli odprawić rytuał
- To nie będzie
konieczne.- przerwała im Anna i nadal ociekając z wody wyszła z basenu. Hao z
niecierpliwością czekał aż medium weźmie do rąk jej korale. Gdyby była opętana,
została by zraniona i chociaż od razu zwrócił uwagę na jej bransoletkę to wolał
się upewnić, że to nadal ta sama dziewczyna.- Potrzebuje minuty.- rzuciła przez
ramie skutecznie unikając ich wzroku. Czuła się podobnie jak podczas treningu
na Itako. Wyzuta z wszelkich emocji, a na twarz przybrała swoją maskę
obojętności. Nie mogła okazać słabości. To było dla niej trudne wrócić do tego
zachowania, przywykła do większej swobody.
Odłożyła na biurko
szkatułkę z koralami po czym oparła się na wpół na niego siadając. Zaczęła
odliczać od 10 w dół, przy 6 zacisnęła ręce w pięści i wówczas poczuła piekący
ból na barku, jakby ktoś szarpał za jej ścięgna w mięśniu. Zaklęła głośno
widząc w lustrze trzy cięcia. Mokre jeansy ciążyły jej, tak samo jak i mokra
bluzka, która nabierała koloru czerwieni. Piekło ją co raz bardziej jakby ktoś
przykładał jej rozżarzony pręt do skóry. Krzywiąc się zeszła na dół, gdzie cała
trójka oczekiwała na nią. Yoh coś wspominał o przeziębieniu się jeśli zostanie
w mokrych ubraniach, Horo próbował odwrócić wzrok, ale był równie zmartwiony
jej dziwnym zachowaniem. Domyślała się że przemoczoną białą bluzka może wywołać
takie emocje, ale teraz jedyne o czym myślała to żeby przestało piec. Oddałaby
wszystko za chwile bez bólu. Usiadła ciężko stękając przy tym, po czym
odgarnęła włosy z ramienia. Pokaźna różowa plama przybierała na intensywności
miejscami przekształcając się w czerwoną. Chłopcy stali jakby sparaliżowani, a
po Annie widać było że jest co raz bliższa utraty przytomności. Pierwszy ocknął
się Yoh, widząc jak z każdą chwilą jego narzeczona słabnie. Chwycił ją pod
ramie i poprowadził do kuchni, w tym czasie Hao zdążył już znaleźć apteczkę i
wykładał potrzebne rzeczy na stół. Rozciął nieszczęsną bluzkę by mieć dostęp do
rany.
- Co tam się
wydarzyło?- wycedził wściekły przez zęby, tłumiąc przekleństwo, choć miał
wrażenie że i tak uciekło mu z ust.
- Musiał mnie
dotknąć.- wyszeptała to co było oczywiste.
- Jakim cudem skoro
byłaś… Chikusho!- tym razem nie wytrzymał gdy dotarło do niego co zrobiła.
- Co
jest?!- Yoh zdenerwował się jeszcze bardziej widząc minę swojego bliźniaka.
-
Musiała opuścić formę Kurenai. – jednak widząc pytające miny na twarzach
pozostałej dwójki dodał jeszcze.- Autora… Autorki. – poprawił się prawie od
razu. – Wtedy demony mogły ją bezpośrednio zranić. Dlaczego to zrobiłaś?- teraz
pytanie padło bezpośrednio do medium. Nadal wściekły ton nieco ocucił
blondynkę, a może był to zimny kompres przyłożony do jej czoła? Czuła że płonie,
ale nie tak jak jakby stanęła w ogniu. Żar trawił ją od środka, wydawało
jej się że w żyłach krew zamieniła się na gorącą lawę.
-
Znalazłam coś.- głos przybrał na twardości, miała im za złe że ją przepytują
zamiast zacząć działać.- Po prostu to zrób!- warknęła w stronę długowłosego. Im
dłużej zwlekali tym gorzej mogło się to dla niej skończyć. Rana musiała zostać
oczyszczona jednak nie w zwykły sposób. Esencja z kilku ziół powinna zostać
wsmarowana w miejsce rany, co nie należało do przyjemnych. Długowłosy doskonale
pamiętał to uczucie, które z boku wyglądało jak tynkowanie ściany, a w
rzeczywistości przypominało jakby ktoś wsadził w otwartą ranę dłuto z zamiarem
żłobienia. Mimo to nadal pozostawał problem skąd wziąć potrzebne lekarstwo.
Anna
jakby czytając mu w myślach rzuciła pudełko na stół.. Zaczynała mieć dreszcze z
powodu przemoczonych ubrań, chciała się przykryć jakimś kocem, lecz
jednocześnie bił od niej gorąc.
-
Będziecie musieli ją przytrzymać. – Hao spojrzał na brata, zaczynając się
obawiać że i on z nerwów zrobi coś głupiego.- Yoh chwyć ją za ręce.- polecił mu
konkretnie co ma robić.
Pierwszy
dotyk był kojący, czuła jakby chłód wdzierał się w źródło ognia, lecz zaraz
potem poczuła szczypanie i wiedziała że najgorsze przed nią. Maść była niczym
kwas i wyżerała wszelkie ślady pozostawione po energii demona. Czuła ją w
sobie, jak krąży po jej ciele, wędruje wraz z krwioobiegiem. Niewielka cząstka
demona tkwiła w niej, nie wiedziała tylko czy przypadkiem nie było tak od
zawsze, a ten wypadek tylko wprawił ją w ruch.
Yoh
oglądał tą scenę ze ściśniętym sercem i mimo iż Anna nie wyrywała się widział
ile ją to kosztowało. Jedyną oznaką bólu były łzy spływające po policzkach i
zaciśnięte dłonie na jego własnych. Odczuwając powolną ulgę medium odważyła się
otworzyć oczy, zamazany obraz przez łzy i rażące światło nie wydał jej się
przyjazny dopóki nie ujrzała znajomego spojrzenia. Mogła bez problemu rozróżnić
poszczególne emocje, takie jak złość, smutek, niepewność, zmartwienie. Sama
znała je na wylot, gdyż za każdym razem tak się czuła gdy to Yoh cierpiał w
wyniku poniesionych ran w czasie walki. Wzięła głęboki oddech po raz pierwszy
odkąd odkryła zadrapania. Hao nadal zajmował się jej obrażeniami, lecz była
dziwnie znieczulona na jakikolwiek dotyk po wcześniejszych przeżyciach. Czuła
że obmywa jej bark wodą utlenioną, potem dokładnie wyciera, aż w końcu
przystępuje do szycia. Magiczna apteczka zawierała wszystko co mogło się
przydać włączając w to igłę i nici, nawet kilkakrotnie próbowała sama coś
zaszyć pod okiem Jun, a obiektem eksperymentów był jeden z kyonshi, lecz
wychodziło jej to dosyć niechlujnie. Skubanie ustało i ostatnie co pozostało to
przyklejenie opatrunku. Prowizoryczna robota została zakończona i każdy nagle
poczuł jak całe napięcie z niego uchodzi.
-
Chodź, musisz się przebrać.- zwrócił się do swojej narzeczonej Yoh pomagając
jej wstać. Nie powiedział nic więcej, lecz nie musiał. Jego emocje niemalże stały
się namacalne i Anna zdawała sobie sprawę jak wściekły jest teraz na nią. Mimo
to końcowy rezultat był pozytywny ze względu na dodatkowe informacje jakie
zdobyła.
Wszyscy
podskoczyli na dźwięk dzwonka do drzwi. Jako że to Horokeu wyglądał na najbardziej
wyjściowego postanowił otworzyć drzwi.
-
Ohayo!- zawołała wesoła Kasumi. Usui miał wrażenie, że zapomniał jak się
uśmiecha, dlatego tylko kiwnął głową tak jak często robił to Ren. Obok brunetki
stał również Tanaka i Manta.- Idziemy do świątyni, pomyśleliśmy że może też się
wybieracie?- końcówka zdania gdzieś zanikła. Umi widziała że coś jest nie tak,
dlatego też jej entuzjazm nieco wygasł. – Czy wszystko w porządku? – zapytała
się z troską.
-
Tak, jasne. Po prostu… - Horo Horo się zaciął. Nie miał pojęcia co powiedzieć i
jak się zachować.- No nie wybieramy się nigdzie.
- To
wy idźcie, ja zostanę.- wtrącił się Manta. Na kilometr było czuć, że wydarzyło
się coś o czym powinien wiedzieć. Jego przyjaciel wyglądał jakby całe szczęście
z niego uleciało, a był on najbardziej wesołą znaną mu osobą dlatego też musiał
zostać. – Do zobaczenia w szkole. – blondyn przejął inicjatywę i wemknął się do
domu, po czym pomachał na pożegnanie dwójce przyjaciół i zamknął im drzwi przed
nosem. Spojrzał na niebieskowłosego, jednak ten nie wydawał się skory do
wyjaśnień. Zza rogu wyłonił się Hao, nadal cały brudny.
-
Masz minę jakbym wyrwał na Twoich oczach komuś serce. – odparł w cale nie
kryjąc się z krwią na jego rękach.
-
Stawiałbym raczej na kąpiel w krwi wrogów.- mruknął pod nosem Oyamada.
-
Stare dobre czasy. – zaśmiał się na jego komentarz długowłosy. Manta tylko
pokręcił głową, po czym postanowił wejść głębiej do domu licząc że może czegoś
się tam dowie. Niestety widok kuchennego stołu narodził jeszcze więcej pytań.
Stanęła
przed szafą wyciągając poszczególne ubrania. Zaczynało jej być zimno zarówno
przez wilgoć jaką odczuwała jak i ze zmęczenia. Czuła jego obecność za sobą i
jak wbijał ostry wzrok w jej plecy, na w pół odsłonięte. Nie mogła go obwiniać
za to że był na nią zły, sama była by wściekła gdyby się tak zachował.
-
Mam nadzieje, że to było tego warte. – oznajmił zimnym głosem. Znała go, ale
nigdy nie używał go przeciwko niej, nienawidziła tego w jak łatwy sposób
potrafił wywołać w niej wyrzuty sumienia. Jednak zaraz je uciszyła skupiając
się na tym co zyskała. Poza tym wiedziała na ile może sobie pozwolić dlatego
zrobiła dokładnie to co zrobiła.- I nie myśl, że w ciebie wątpię. Mogę sobie
tylko wyobrazić jak silna jesteś, wszyscy to w kółko powtarzają, ale to było
coś innego. Ten demon unicestwia dusze co oznacza, że nie moglibyśmy cię
przywrócić.
Musiała
mu przyznać rację. Sama by odchodziła od zmysłów gdyby nastąpiła zamiana miejsc.
-
Chyba sylwester nie jest naszym dniem. – parsknęła na jego komentarz. Nie dało
się ukryć, że bezpiecznie by było gdyby nie wychodzili poza swój pokój w ten
dzień.
-
Pomożesz mi z tym?- wskazała na bluzkę.
-
Zawsze.- cień uśmiechu przemknął po jego twarzy.
Jako
że nikt nie był na tyle odważny by przeszkodzić narzeczonym, postanowili
włączyć telewizor na programie transmitującym imprezę sylwestrową z oddalonego
o kilkanaście przecznic centrum Tokio. Jak zwykle występy były barwne i
zaskakujące, lecz jakoś nie potrafili się na nich skupić wciąż nasłuchując
skrzypnięć desek od podłogi. Gdy w końcu pojawili się w pokoju wzrok każdego
powędrował na medium. Usiadła w fotelu i przez chwilę wpatrywała się w ekran
oglądając występ, po czym gestem nakazała ściszyć urządzenie.
-
Demon powstaje przy śmierci innych demonów.- padła pierwsza informacja.- Żywi
się negatywnymi emocjami, które z nich ulatują przy unicestwieniu. Wywołuje je
również u zwykłych ludzi bo liczy że któreś z nich zamieni się w yurei i będzie
mógł się pożywić.
- To
znaczy, że jeszcze nie osiągnął swojej pełnej formy skoro ciągle potrzebuje pożywienia.- wtrącił Hao. – Coś
jeszcze?
-
Zapytaj dziewczyny.- długowłosy zmarszczył brwi nie nadążając za jej tokiem
rozumowania.
-
Tej którą strażnik zabrał do Patch?- o dziwo tym razem Horokeu wykazał się
szybkim łączeniem faktów. Itako przytaknęła po czym wbiła wzrok w długowłosego.
Doskonale wiedziała co zamierzał zrobić, mógł przybierać pokerową minę, ale
byli zbyt podobni do siebie by nie zdawała sobie sprawy co teraz nadejdzie.
Dlatego też pod byle pretekstem posłała Mante i Horokeu do innego pokoju, sama
zostawiając braci samych. Jednak medium nie była jedyną domyślną osobą w
pokoju, Yoh również wiedział co należy zrobić.
-
Kiedy chcesz wyjechać?- zapytał się krótkowłosy. Wycieczka do Patch była
oczywista w tym momencie i krótkowłosy spodziewał się że tym razem minie więcej
niż miesiąc zanim ponownie zobaczy swojego bliźniaka.
-
Nad ranem.- odparł zgodnie z prawdą Król. Yoh kotłował się jeszcze z jednym
pytaniem chodź znał na nie odpowiedź. – Sam. – dodał jeszcze Hao spoglądając na
brata jak na dziecko, które się poucza. Widząc, że chłopak dalej o tym myśli
postawił na taktykę zmiany tematu.- Jest niesamowita wiesz? – szaman już
otwierał usta by mu odpowiedzieć, lecz długowłosy dalej kontynuował.- Za każdym
razem gdy miałem się posmarować tą maścią dostawałem mdłości, 3 osoby mnie
przytrzymywały.- uśmiechnął się do swoich wspomnień.- A ona?
-
Wiem.- krótkowłosy również delikatnie się uśmiechnął. W takich momentach byli
wręcz nie do odróżnienia.
Z
telewizji dało się usłyszeć ostatnie odliczanie tego roku i wkrótce potem
wystrzały fajerwerek zagłuszyły cokolwiek. Bracia wyszli do ogrodu tam gdzie
stali pozostali przyjaciele. Manta rozdał każdemu po zimnym ogniu po czym
próbował je zapalić za pomocą zapalniczki, lecz jego próby spełzły na niczym. W
końcu Hao użył swoich sztuczek zirytowany bezradnością karzełka i mogli również
wziąć udział w witaniu Nowego Roku.
-
Arigato.- powiedziała blondynka, wpatrując się w niebo.- Wiem, że próbowałeś mi
pomóc.- spojrzała na Horo Horo, który stał obok niej zdziwiony. Przytaknął
tylko w odpowiedzi i również spojrzał w górę. Owszem próbował ją w jakimś
stopniu ochłodzić, dlatego też użył pomocy Kororo i podczas wsmarowywania
maści, starał się oziębić powietrze przy Annie, co dzięki jej mokrym ubraniom
było dosyć łatwe. – I Ci się udało.- dodała jeszcze, po czym odwróciła się by
wejść do domu. Usui spojrzał na wypalony drut jaki pozostał po zimnym ogniu i westchnął
ciężko. Kiedy zobaczył jak Anna schodzi dosyć chwiejnym krokiem po schodach
wiedział że coś jest nie tak. Potem gdy się obróciła czuł jak serce mu
przyspiesza ze zdenerwowania. Był przekonany, że ta dziewczyna jest
niezachwiana jak porządny filar w domu, a wtedy wydawała się taka inna. Widział
ją już w różnych sytuacjach i żadna z nich nie sprawiła, żeby się ugięła, a to
co się stało pół godziny temu było dla niego trudne do zrozumienia. Jednak
najgorsze w tym wszystkim było to że nie wiedział co ma zrobić, jak pomóc.
Przywykł już do widoku krwi i ran, w końcu sam pozbawił Ryu rąk podczas walki,
ale Anna? Ta dziewczyna nie miała nawet zadrapań czy siniaków.
- Za
dużo myślisz.- z zadumy wyrwał go głos Hao. – I to o narzeczonej Twojego
przyjaciela. Nie ładnie.- pokiwał palcem jakby chciał go upomnieć.
-
Mów co chcesz, ale w Ciebie też to uderzyło.
-
Nie zaprzeczę.- odpowiedział, ale powód dlaczego tak się przejął był inny niż
się mogło wydawać. Na swój sposób przejmował się Anną i tym, że została
zraniona, ale to co go przeraziło to możliwość straty Yoh. Wiedział, że brat
nie potrafiłby mu wybaczyć gdyby pozwolił na to by dusza medium została
zniszczona. I jako ten wszystkowiedzący wiedział o tym od początku, do Yoh
dotarło to później. Nie przyznał tego na głos, ale przywiązał się do brata w
ciągu tych kilku miesięcy mieszkania razem. To było miłe uczucie… mieć brata.
Nigdy go nie nienawidził, jakby nie patrzeć nie mógł nienawidzić samego siebie,
a dokładnie tym Yoh był, cząstką niego.
***
Hej
:) Tak jak obiecałam trochę akcji, i postanowiłam tym razem Annę posadzić w
wirze tych wszystkich wydarzeń, bo prawdę mówiąc bardzo mi brakowało w mandze
jakiś akcji z nią związanych :) Mogli by chociaż jakiś dodatkowy rozdział
zrobić jak znalazła Asanohe czy coś w tym stylu ^^
Poza
tym można powiedzieć że tak jakby pierwsza część opowiadania dobiegła końca. Coś
jakby zakończyliśmy właśnie tom nr 1 :) Niestety żegnamy się z Hao na jakiś
czas...
Czekam
na wasze komentarze i ciesze się, że mimo dużej ilości słodyczy podobała wam
się zeszła notka :)
Pozdrawiam
ciepło ;*
Tooo było boskie <3
OdpowiedzUsuńW sumie ja na miejscu Anny słysząc te wszystkie rzeczy bym nie wytrzymała :(
Życzę weny i czekam na next :)
Az brak mi słów poważne, no notka świetna. Sama miglam odczuc te emocje, bol blondynki i to jak wszyscy soe o nia martwią a szczególnie yoh.
OdpowiedzUsuńAnna jest naprawdę niesamowita, nie dziwne ze nie jednemu potrafi zawrócić w glowie, krótkowłosy asakura ma naprawdę szczęście. W tej notce jest wszystko, ciekawie rozwijającą sie akcja, naturalne zachiwania bohaterów, wszystko tak dobrze opisane, a i te uczucia miedzy narzeczonymi które widac ze sa szczere w takich momentach. Jestws geniuszem!
Nie moge sie doczekać kolejnej części, pisz jak najszybciej kochana:) dz
Jeden z lepszych rozdzialow jakie pisałaś *-* cudeńko
OdpowiedzUsuńTyle akcji i emocji ze musualam czytać kilka razy. Chce więcej twoich opowiadań, bo piszesz je doskonale. Jeszcze anna w tym centrum akcji pasuje idealnie.
Piss szybciutko;)
Bardzo dobry rozdział, fajnie ze co raz więcej jest o horo:)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Anny, musiala ti wszystko wytrzymac, slyszec takis rzeczy. Widac ze jest silna. I bardzo podobal mi sie ten ostatni fragmieci, o przywiazaniu hao do brata, w końcu^^
Trzymaj sie;)
I na to czekałam! :D bardzo ooooo mi się podobało. Fajny pomysł z Anną i nie zabrakło mojego Hao. Zaczyna robić się ciekawie i nie mogę doczekać się następnej tylko martwi mnie rozstanie z Hao ;/ ale mogę Ci to wybaczyć, za tak ciekawie wymyśloną akcję. Bardzo przyjemnie się czytało i czekam na następne
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie napisany rozdział, masz wielki talent;) super ze coraz bardziej się rozkręca akcja. Oby tak dalej;)
OdpowiedzUsuńHoho robi się poważnie, co Horo? xD Ale nie panikował jakoś mocno, więc chyba spotkanie z mamą Usagi przebiegło w porządku.
OdpowiedzUsuńOj Hao, przynawanie się do sentymentu i uczucia, jakim darzy małą Opacho, w niczym Ci nie ujmuje, wiesz? Chyba braciszek z przyjaciółmi dali mu wystarczający pokaz tego, jaką siłę dają dobre uczucia, prawda? :)
Annę naprawdę nie powinno dziwić to, że Yoh się o nią martwi. Sama na pewno zdaje sobie sprawdę, jak niebezpiecznego zadania się podejmuje, i gdyby to Yoh wchodził zamiast niej, to też by się o niego martwiła. Nikt oczywiście nie podważa tego, jak potężną jest itako, ale mimo to.
Ano właśnie. Jak tu się nie martwić, skoro Anna dobrowolnie sama naraża się jeszcze bardziej? Ja rozumiem, że potrzebują tych informacji, ale kto by je im przyniósł, gdyby Anna zginęła? Mam nadzieję, że naprawde było warto i te kilka faktów o demonie pozwolą im unicestwić go raz na zawsze.
Czyli... co teraz? Hao znowu wyjeżdża działać sam (oczywiście...), a oni siedzą w domu i czekają? Demon nie podejmie próby ataku? Czy na razie wciąż rośnie w siłę w ukryciu? Żeby tylko się potem nie okazało, że Hao przydałaby się pomoc, którą jakże genialnie sam odrzucił. Wspomni moje słowa, zobaczy.
Rozdział się podobał:) Lecę czytać dalej :)