czwartek, 6 kwietnia 2017

18. Powitania i pożegnania.




Miłość to powitania

i pożegnania...

To delikatny twór.


Yoh właśnie odłożył słuchawkę od telefonu po kilkunastominutowej rozmowie z Izumo. Sylwester to rodzinne święto w Japonii dlatego też spodziewał się prędzej czy później usłyszeć od dziadka. Redseb też dołączył się do życzeń, a jego głosie słychać było wesołą nutę. Pewnie dzieciaki świetnie się bawią, przemknęło mu przez myśl. Ten dzień zawsze był dziwny, tyle wspomnień kotłowało się w jego głowie. I co roku miał to samo życzenie, chciał ponownie zobaczyć Matamune. Usłyszeć ten jego pewny lecz uprzejmy głos i jak wypowiada ten śmieszny zwrot Mości Yoh.

- Znowu myślisz o tym kocie?- spojrzał na swoją narzeczoną z nieukrywanym zaciekawieniem.- Zawsze robisz tą minę jakbyś miał jednocześnie się popłakać i śmiać. Poza tym to ten dzień. – wróciła do listy zakupów i szatyn skrzywił się widząc, że przeszła na drugą stronę karteczki.

Jun namówiła brata na kilkudniowy pobyt w Chinach, co nie było łatwym zadaniem. W końcu argument o złym samopoczuciu dziadka nakłonił go do odwiedzin rodu. Horokeu również postanowił skorzystać z telefonu i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć Pirika zadała milion pytań o jego dziewczynę. W końcu musiał odpowiedzieć na każde z nich co miał wrażenie że trwało dobrą godzinę. Jednak jego siostra wiedziała jak go udobruchać i delikatnie napomknęła, że może teraz przechwalać się przed Ren`em.

- Idziecie dzisiaj do świątyni?- zapytał się przyjaciół.

- Tak. A ty idziesz do sklepu.- odparła mu Anna jak zwykle rzeczowo.

Nie mając wyjścia Yoh i Horo musieli zrobić zakupy z listy, która wyglądała i na długą i na ciężką. Mimo to Usui wyglądał na szczęśliwego, zupełnie nie przejmując się wizją dźwigania tony artykułów spożywczych. A jego uśmiech przybrał na sile gdy między półkami mignęła mu biała czupryna.

- Myślisz że lepiej wziąć ten czy ten?- zapytał się Yoh trzymając w ręce dwie paczki ryżu, lecz niestety nie uzyskał odpowiedzi, a ludzie patrzyli się na niego krzywo. Rozejrzał się wokół za swoim przyjacielem, lecz niestety nigdzie nie było go widać. Przeszedł między półkami i w końcu go zobaczył w towarzystwie Usagi i jakieś kobiety. Dziewczyna pomachała do niego po czym wróciła do zakupów, natomiast Horokeu, bledszy niż zwykle, podszedł do szatyna.

- Właśnie poznałem jej mamę… To chyba trochę za wcześnie na takie oficjalne rzeczy.- powiedział zdenerwowany.

- Cóz… - Yoh nie zdobył się na nic więcej, sam nie znał się na tych sprawach i chociaż chciał nie wiedział jak usłużyć przyjacielowi dobrą radą. Nie był dobrym przykładem jeśli chodziło o normalne związki. Lepiej było wrócić do powierzonego im zadania, jeśli chcieli zdążyć na czas z obiadem. Szczególnie, że Anna podesłała jeszcze do nich Amidamaru z kilkoma dodatkowymi produktami, których zapomniała dopisać do listy. Zaaferowani tym, że lista co raz bardziej się powiększa nie zauważyli jak para zielonych oczu przygląda im się podczas rozmowy z duchem.

- Jesteście spóźnieni!- przywitała ich zirytowana Anna, gdy godzinę później pojawili się w wejściu domu. I chociaż oboje chcieli wyjaśnić, że specjalnie szli po jej ciasteczka do cukierni, to lepiej było milczeć. Z doświadczenia wiedzieli, że każde tłumaczenie się tylko pogarszało sprawę, a medium potrafiła obrócić ich argumenty przeciwko nim. Pozostało im tylko zabrać się za robienie obiadu.

- Serio Yoh, następnym razem to Hao gotuje, mam serdecznie dość robienia wszystkiego za tego idiotę!- gorączkował się  niebieskowłosy.

- Widzę, że się za mną stęskniłeś.

W kuchni stał Hao, a przynajmniej tego się domyślali gdyż był zasłonięty przez niezliczoną ilość paczek i słoików.

- Twoja mama doszła do wniosku że nie odżywiasz się tak jak przystało na Twój wiek i cóż… - wyjaśnił kładąc poszczególne rzeczy na stolik.

- Oka-san?- zapytał się Yoh nie bardzo nadążając co się właściwie dzieje.

- Tak Yoh, oka-san. Długie ciemne włosy, ma na imię Keiko, a jej mąż głupio wygląda.

- Była tu?- długowłosy westchnął nieco zirytowany na poziom inteligencji swojego bliźniaka.

- JA byłem w Izumo.

- Stęskniłeś się za rodzinką?- naśmiewał się Usui.

- Porównywanie Cię do kostki mydła jest nietrafione.- mruknął pod nosem po czym pokręcił głową stwierdzając, że tłumaczenie tym dwóm czegokolwiek jest daremne.

- Co robiłeś w Izumo? – padło w końcu pytanie.

- Jeśli musisz wiedzieć to odwiedzałem Opacho. – na tę odpowiedź Horokeu parsknął śmiechem, co spotkało się z nieprzychylnym spojrzeniem ze strony Hao.

- Miękniesz stary… miękniesz. – dodał Usui mierząc w stronę Króla trzymanym w ręce nożem. Po chwili przedmiot z niewiadomych powodów zaczął robić się co raz cieplejszy, aż w końcu zaczął parzyć chłopaka. Hao z uśmiechem na ustach wyszedł z kuchni, zostawiając dwójkę przyjaciół by dokończyli posiłek. Miał jeszcze jedną sprawę do załatwienia, a wiązała się ona z Itako. Liczył, że znajdzie ją jak zwykle przed telewizorem, jednak pokój był pusty.

- Więc jednak coś znalazłeś.- zaszła go od tyłu, a w ręce trzymała książkę, główny argument wizyty w Izumo.

- Wydaj mi się, że zostawiłem to w MOIM pokoju.- nie krył złości, co zupełnie zignorowała blondynka. Usiedli pochylając się nad książką, czytając zaznaczone przez długowłosego fragmenty.

Horokeu właśnie wszedł do pokoju, gdy zobaczył jak Anna i Hao siedzą, nie kłócąc się przy tym. Coś go tknęło i usłyszał w głowie głosik Usagi wspominający o tej dwójce. Nie dało się zaprzeczyć, że zupełnie obca osoba, nie znająca całej historii mogła by pomyśleć, że mają się ku sobie. Zaczynając od wyglądu mimo, iż Yoh był bliźniakiem to Hao miał tą iskrę w oku, która sprawiała, że kobietom przyspieszało bicie serca, dodatkowo był bardziej umięśniony, chociaż żadnemu z braci nie można ująć jeśli chodzi o rzeźbę ich mięśni. A Anna… no cóż nie dało się ukryć, że wyrosła i miała idealne proporcje ciała, chociaż wyraz jej twarzy każdego odstraszał to wystarczyło jednosekundowe spojrzenie gdy się uśmiechnęła, żeby sprawić czyjś dzień lepszym. Do tego dochodził poziom ich umiejętności, Hao jako najsilniejszy szaman na świecie i Anna jako Itako, która również mogła zasłużyć na miano mistrza w swoim fachu. Do tego łączyła ich umiejętność reishi, więc całość sprawiała wrażenie, że byli bardzo do siebie podobni, a chemia wisiała w powietrzu pomiędzy nimi. Zdecydowanie ta dwójka mogła by być razem. W jakiś pokręcony sposób pasowali do siebie.

- Co robisz? – z zamyślenia wyrwał go głos Yoh

- Nic!- czuł się jak przyłapany na gorącym uczynku.– Chodźcie na obiad!- zawołał w kierunku obiektów jego rozmyślań. Ukradkowe spojrzenia posyłane między Hao i Anną nie uszyły uwadze pozostałej dwójce domowników.

- Ok… co się dzieje?- zapytał się Usui.- Bo to co robicie jest dziwne.- oboje odwrócili wzrok i nadal milczeli.- I robi się co raz dziwniej…

W końcu Hao zawiesił głowę i westchnął ciężko, potem ponownie zerkając ukradkiem na Annę zaczął mówić.

- Myśleliśmy nad otwarciem portalu.

- Super. – nadeszła odpowiedź dokładnie taka jakiej się spodziewał. – Ale po co?

- Znalazłem coś co może nas naprowadzić na nowy trop w związku z demonem. – po chwili milczenia Horokeu ponownie się odezwał marudząc, że nadal nie rozumie o co chodzi. Starszy z braci wyjaśnił, że znalazł w Izumo księgę, która zawiera opisy różnych demonów, nie tylko z japońskiej kultury i że znalazł w niej kilka powiązań do Fukou.

- Ale dlaczego chcecie otwierać portal?

- Jest szansa, że wtedy dowiemy się więcej. Zobaczymy skąd autor wziął wiedzę na ten temat, a wiem że w większości były to bliskie spotkania, i może zobaczymy coś co jemu umknęło.

- Wiesz? To Twoja księga?

- Nie Yoh. Anna wezwała ducha autorki i zadała kilka pytań. – wzrok krótkowłosego przeniósł się na narzeczoną, która teraz bawiła się swoją bransoletką, a korale miały bardziej wypłowiały kolor na znak utraconego foryoku.

- Więc jaki jest haczyk?

- Gdy otworzymy księgę nie będziemy mogli kontrolować tych demonów. Są w niej zamknięte i będą chciały się wydostać na zewnątrz. – odezwała się po raz pierwszy Anna.

- Przecież możemy z nimi walczyć.

- Nie możecie. – padła krótka odpowiedź ze strony medium. – Nie przeszliście treningu z tego typu walki.

Dla Yoh było już jasne, że doświadczenie w tego typu sprawach ma Hao jako Onmyouji i Anna jako Itako. Ktoś otwierał portal i ktoś wchodził do środka, brakowało kogoś kto mógłby walczyć.

- Co z 5 duchami?- wpadł mu do głowy pomysł.- Walczyłem z Matamune i pokonaliśmy Oh-Oni.

- Tak, a teraz Matamune jest w piekle. Nie mam zamiaru posyłać tam 5 podstawowych duchów.

- Mimo to walczyłem z demonem.- Hao pokręcił głową tłumacząc, że to co innego. Oh-oni był silny, lecz to co tkwi w księdze ma tysiące lat i demony wyższej kasty wypędza się nie usuwa, a do tego trzeba znać formuły, które zajmują trochę czasu na trening.

- Mimo to jest sposób.- na słowa blondynki Hao od razu posłał jej wściekłe spojrzenie.

- NIE MA.- mocno zaakcentował swój sprzeciw nie spuszczając wzroku z Anny, wyglądało jakby prowadzili niemą wojnę.

- Znowu to robicie. – westchnął Horo i spojrzał na Yoh, który miał podobny wyraz twarzy do pozostałej dwójki, przez co niebieskowłosy zaczął panikować że zarazili jego kumpla tym dziwnym czymś, potem że wykluczają go z dyskusji mimo iż nie padło żadne słowo i kiedy już miał zacząć krzyczeć odezwała się Kyoyama.

- Nie wiecie gdzie byłam i kogo spotkałam przy szukaniu Asanohy, a miałam do pomocy tylko Amidamaru.

- Anna uważa, że mam na tyle mocy by jednocześnie utrzymać portal i walczyć z demonami, gdy ona będzie w środku. – wyjaśnił Hao wiedząc, że Usui zaraz wybuchnie z niewiedzy. Potem nieco zmienił ton, który kipiał złością, na cichszy, bardziej delikatny i jakby zatroskany.- Do takiej księgi nie wchodzi się samemu.

- Ja mogę wejść. – od razu zgłosił się Yoh. Właściwie zrobił by wszystko by jego narzeczona nie brała w tym udziału, lecz obawiał się to nie jest takie proste. Jakby na potwierdzenie jego słów Hao wyjaśnił, że w środku też jest potrzebna osoba, która potrafi walczyć z demonami.

- Nie mamy wyjścia. Idę po korale.- medium wstała od stołu, a pozostała trójka siedziała zasępiona. Yoh czuł się fatalnie, zawsze to on rzucał się w wir walki, a teraz jest bezużyteczny, jak kula u nogi. Nie ma żadnej szansy by pomóc.

- Nie podoba mi się to.- powiedział Yoh stojąc naprzeciwko narzeczonej, gdy już wróciła ze swojego pokoju.

- Asakura czy ty we mnie wątpisz?!- była zła, lecz o dziwo szatyn jeszcze nie oberwał.

- Martwię się. – miała ochotę mu wykrzyczeć prosto w twarz, że nie wie co to znaczy martwić się. Przecież ona była wręcz przerażona gdy walczył ze świrniętym ojcem Ren`a zupełnie na to nie gotowy, prawie zginął w czasie walki z Faustem, nie wspominając o walkach z samym Tao! Potem ten cały tunel, i jeszcze wyjazd do Ameryki a nie było pewne czy wróci żywy.

- Myślałam, że bardziej we mnie wierzysz.- powiedziała z pretensjami.

- Tu nie chodzi o wiarę, ale o to że to czysta głupota.- dołączył się Hao, słysząc to co się działo w głowie Anny.

- Nie pytam się o wasze przyzwolenie.- dodała jeszcze. Nie mieli z nią szans, jak zawsze tak i tym razem Anna postawiła na swoje. Nie mając do dyspozycji jaskini wykorzystali onsen jako portal. Yoh po raz ostatni posłał w jej stronę zaniepokojone spojrzenie, lecz blondynka nadal wchodziła do czarnej wody jaka powstała po uruchomieniu korali oplatających basen.

Tak jak się spodziewała wcieliła się w postać autorki, z którą miała przyjemność uciąć krótką pogawędkę jakąś godzinę temu. Mimo to obecna postać znacznie różniła się od tej, którą już poznała. Była pełen ambicji i pasji, ciekawiło ją to co robiła i miała silną motywację, natomiast duch przypominał zniszczonego człowieka przez życie. Oczy mówiły, że widziały zbyt wiele rzeczy, które były zbyt okrutne by zwykły człowiek mógł je znieść. Wydawała się wystraszona, jakby w każdej chwili szpony któregoś z opisanych demonów miały ponownie po niego sięgnąć.

Początek był łagodny, poznawała niegroźne stworzenia, które płatają figle ludziom, pozwoliło to jej na przyzwyczajenie się do postaci i świata w jakim się znalazła. Kolejne scenerie kosztowały jej nieco więcej wysiłku, przełomowy moment pojawił się gdy przed nią pojawił się demon podobny do Oh-Oni. Nie o tyle z wyglądu co z mocy, na moment się zawahała, jednak pozwoliła sobą kierować i walka trwała krócej niż się spodziewała. Chociaż wiedziała, że to nie do końca ona, poczuła jak wielki krok zrobiła w rozwijaniu swoich umiejętności w ciągu tych kilku lat. Jej radość nie trwała długo, gdyż zaczęło robić się co raz ciężej, odnosiła takie rany jak kobieta, która walczyła z demonami. Chociaż wiedziała, że nie są prawdziwe to ból w jej głowie był nie do zniesienia. Wydała z siebie pierwszy krzyk. Próbowała się ponownie skupić na szczegółach, które mogły umknąć autorce podczas walk. I nie była by sobą jakby nie zauważyła czarnego dymu unoszącego się nad ciałami poległych demonów. To był ten moment, w którym musiała użyć swojej energii by oddzielić się od postaci i spróbować znaleźć coś na własną rękę. Gdy tylko dotknęła czarnego dymu demon leżący u jej stóp złapał ją za ramię i cisnął w dół. Poczuła jakby spadała, jednocześnie obawiając się upadku. Nagle stanęła pewnie na płaskim gruncie. Otaczała ją czerń jednak tylko przez krótką chwilę, gdyż zaraz przed nią pojawił się pojedynczy snop światła, zupełnie jak na scenie, tyle że nie było żadnego reflektora. Nasłuchiwała kroków, zbliżających się do niej, jakby ktoś obchodził ją wokół, aż w końcu stanął w świetle. Zmierzyła złowrogo osobę, która pojawiła się przed nią, lecz postanowiła milczeć.

- Przybrałem postać Króla Szamanów bo chyba najłatwiej tak będzie nam porozmawiać moja droga Anno.- powiedział idealnie naśladując Asakure. – Więc zauważyłaś mnie… A właściwie moje narodziny.

- Czym jesteś?- udało jej się odzyskać głos.

- Demony powstają z wielu rzeczy. Smutek, złość, kłamstwo, zazdrość, ból, zawiść, agonia, depresja.

- Śmierć. Powstajesz ze śmierci innych demonów. – dodała od siebie. Starała się, aby jej głos nie zadrżał, ale to co odkryła było przerażające. Bo w końcu jak zniszczyć coś co rodzi się z samej śmierci.

- Nie można mnie zabić. – oznajmił jej a jego twarz wykrzywił uśmiech do złudzenia przypominający Hannibala Lectera.

- Jak się wydostałeś?- padło kolejne pytanie.

- Coś za coś.- wiedziała, że prędzej czy później demon zażąda czegoś w zamian za informacje. – Muszę przyznać, że jesteś bardzo sławna i w świecie duchów jak i demonów. Tak między nami aktualnie jesteś numerem jeden.- mrugnął do niej porozumiewawczo. – Dlatego chce się dowiedzieć czegoś o Tobie. Zacznijmy od początku. Dlaczego na przykład tak bardzo zawiodłaś swoją mamę i uparcie powtarzałaś, że widzisz duchy zamiast dać spokój i odgrywać rolę grzecznej córeczki?

Popatrzyła na niego jak na idiotę. To pytanie nie miało najmniejszego sensu i oboje o tym wiedzieli.

- Myślałem że Cię sprowokuje. Bo widzisz krąży o Tobie wiele plotek, między innymi ta o Twoim braku cierpliwości, ale widzę że to nie do końca prawda. – demon wydał się Annie bardzo gadatliwy, dlatego nie przerwała mu. Wiedziała, że udzielanie informacji to stopniowe przyzwolenie na opętanie. – To może coś innego. Dlaczego pozwoliłaś by ktoś przez Ciebie zginął?- bezczelne nawiązanie do śmierci Matamune było celowe. – Yoh ma do tej pory wyrzuty sumienia.

- To była jego decyzja. – odparła jakby nie robiło to na niej żadnego wrażenia.

- Biedny kociak nie miał wyboru. Odwrócił się od swojego Pana by go zabić. Taka zdrada niszczy od wewnątrz, no ale w końcu uratował świat i takie tam. I jak mu podziękowano? Poświęcił się dla małej, zepsutej dziewczynki. – jego milczenie nadało większej dramaturgii tej chwili.- Więc nie mów że to była jego decyzja, bo tak naprawdę wiesz że Asakurowie tego od niego wymagali. Uratowania Ciebie. I tu wracamy do pierwszego pytania, gdybyś odegrała rolę grzecznej córeczki, NIKT by nie zginął. – Anna wiedziała, że demon chce jej namieszać w głowie, stara się wyciągnąć z niej te najgorsze rzeczy i sprawić by uwierzyła, że na każdym kroku źle postąpiła.

- Jak się wydostałeś?- zadała twardo poprzednie pytanie.

- A jak myślisz? Skoro już wiesz z czego powstaje to chyba potrafisz dodać dwa do dwóch.

- Ta dziewczyna…- jakoś wcześniej nie zwróciła na nią uwagi. Musiała zajmować się wypędzaniem i usuwaniem demonów.

- Posłałem sporą ich część na ziemie, a ona się tym zajęła.- wyjaśnił pokrótce. – Potem ją opętałem, by mogła mnie przywołać w silniejszej formie. W każdym razie moja kolej. Czego się boisz Anno?- przenikliwy wzrok demona, który miał teraz żółte oczy przypominające te u węża, mówił że odpowiedź ‘pająków’ go nie usatysfakcjonuje. – Czego też się boi wielka Anna Kyoyama. To pytanie naprawdę może spędzać sen z powiek.

- Samotności. – odrzekła, czując się jakby obdzierali ją z ubrań.

- Ale masz na myśli, że boisz się sama zostać w domu, czy że wszyscy się od Ciebie odwrócą?

- Jak Cię wypędzić?- główne pytanie. Anna liczyła, że ostatnie, lecz obawiała się że wydostanie się stąd nie będzie prostym zadaniem.

- Ta odpowiedź wymaga więcej niż myślisz. Ale nadal mnie ciekawi ta samotność.

- Druga opcja.

- Czyli boisz się, że przyjaciele Cię zostawią. Ale wiesz to nie ma sensu. Jesteś zbyt potężna by mogli to zrobić, wiedzą że możesz im się przydać. Jednak na siłę ich odpychasz bo wtedy będzie Cię mniej bolało prawda? Jednocześnie Twoje zachowanie sprawia, że jest duża szansa że będą mieli Cię dość. To błędne koło Anno…- demon rozmył się w świetle, jednak zaraz poczuła jak obchodzi ją dookoła. Zimny pot oblał jej ciało, a ręce drżały ze zdenerwowania.

- Jesteś wredna.- przed nią pojawiła się postać Piriki.

- Niewdzięczna.- kolejna była Jun.

- Złodziejka.- tym razem oskarżenie padło z ust Tamao.

- Nudna.- jedna osoba związana z rozrywką był Choco dlatego też to od niego usłyszała ten zarzut.

- Manipulatorka.- cichy głos należał do Lyserga.

- Egoistka.- czarne włosy i oryginalna fryzura świadczyły o tym, że kolejną osobą był Ryu.

- Słaba.- demon przerzucił się na męską część grupy, przypominając teraz Ren`a.

- Agresywna.- szpic z fryzury Tao nabrał niebieskiego koloru, a po chwili w całości postać przybrała wygląd Horokeu.

- Zimna.- na koniec demon zostawił sobie Yoh, który patrzył na nią z wyrzutem. – Oschła. Nie pozwalasz się dotknąć. Wiecznie niezadowolona. Na wszystko narzekasz.

Nagle ze wszystkich stron zaczęły ją dobiegać głosy należące do wszystkich osób jakie znała i każdy rzucał w nią ostry komentarz. Potem dźwięki zaczęły się jakby przemieszczać i słyszała je tylko w swojej głowie co do złudzeni przypominało reishi.

- Nie uda Ci się!- jej własny głos przebił się przez tysiące innych. Powtarzała to jak mantrę pragnąc z całego serca uwierzyć w to co mówi. W końcu skupiła się tylko na nim starając uciszyć wszystkie pozostałe, a gdy poczuła się na siłach zaczęła wykonywać ruchy rękoma a jej usta samoistnie wypowiadały słowa formuły mającej na celu odpędzić demona. Czuła jak opuszcza ten okrutny świat, lecz zanim całkiem się z niego wydostała usłyszała ostatnie słowa demona, które brzmiały jak groźba.


- Dziękuje za miłą pogawędkę Anno…

Na szczęście, jak przystało na dobry onsen woda była gorąca, dzięki czemu Anna uniknęła przeziębienia. Gdy tylko zauważyli ruch w wodzie, momentalnie przygotowali się do walki, lecz gdy na powierzchni pojawiła się sylwetka medium Yoh rzucił się do narzeczonej chcąc jej pomóc.

- Stój!- zatrzymał go brat.-Może być opętana. Będziemy musieli odprawić rytuał

- To nie będzie konieczne.- przerwała im Anna i nadal ociekając z wody wyszła z basenu. Hao z niecierpliwością czekał aż medium weźmie do rąk jej korale. Gdyby była opętana, została by zraniona i chociaż od razu zwrócił uwagę na jej bransoletkę to wolał się upewnić, że to nadal ta sama dziewczyna.- Potrzebuje minuty.- rzuciła przez ramie skutecznie unikając ich wzroku. Czuła się podobnie jak podczas treningu na Itako. Wyzuta z wszelkich emocji, a na twarz przybrała swoją maskę obojętności. Nie mogła okazać słabości. To było dla niej trudne wrócić do tego zachowania, przywykła do większej swobody.
Odłożyła na biurko szkatułkę z koralami po czym oparła się na wpół na niego siadając. Zaczęła odliczać od 10 w dół, przy 6 zacisnęła ręce w pięści i wówczas poczuła piekący ból na barku, jakby ktoś szarpał za jej ścięgna w mięśniu. Zaklęła głośno widząc w lustrze trzy cięcia. Mokre jeansy ciążyły jej, tak samo jak i mokra bluzka, która nabierała koloru czerwieni. Piekło ją co raz bardziej jakby ktoś przykładał jej rozżarzony pręt do skóry. Krzywiąc się zeszła na dół, gdzie cała trójka oczekiwała na nią. Yoh coś wspominał o przeziębieniu się jeśli zostanie w mokrych ubraniach, Horo próbował odwrócić wzrok, ale był równie zmartwiony jej dziwnym zachowaniem. Domyślała się że przemoczoną białą bluzka może wywołać takie emocje, ale teraz jedyne o czym myślała to żeby przestało piec. Oddałaby wszystko za chwile bez bólu. Usiadła ciężko stękając przy tym, po czym odgarnęła włosy z ramienia. Pokaźna różowa plama przybierała na intensywności miejscami przekształcając się w czerwoną. Chłopcy stali jakby sparaliżowani, a po Annie widać było że jest co raz bliższa utraty przytomności. Pierwszy ocknął się Yoh, widząc jak z każdą chwilą jego narzeczona słabnie. Chwycił ją pod ramie i poprowadził do kuchni, w tym czasie Hao zdążył już znaleźć apteczkę i wykładał potrzebne rzeczy na stół. Rozciął nieszczęsną bluzkę by mieć dostęp do rany.

- Co tam się wydarzyło?- wycedził wściekły przez zęby, tłumiąc przekleństwo, choć miał wrażenie że i tak uciekło mu z ust.

- Musiał mnie dotknąć.- wyszeptała to co było oczywiste.

- Jakim cudem skoro byłaś… Chikusho!- tym razem nie wytrzymał gdy dotarło do niego co zrobiła.

- Co jest?!- Yoh zdenerwował się jeszcze bardziej widząc minę swojego bliźniaka.

- Musiała opuścić formę Kurenai. – jednak widząc pytające miny na twarzach pozostałej dwójki dodał jeszcze.- Autora… Autorki. – poprawił się prawie od razu. – Wtedy demony mogły ją bezpośrednio zranić. Dlaczego to zrobiłaś?- teraz pytanie padło bezpośrednio do medium. Nadal wściekły ton nieco ocucił blondynkę, a może był to zimny kompres przyłożony do jej czoła? Czuła że płonie, ale nie tak jak  jakby stanęła w ogniu. Żar trawił ją od środka, wydawało jej się że w żyłach krew zamieniła się na gorącą lawę.

- Znalazłam coś.- głos przybrał na twardości, miała im za złe że ją przepytują zamiast zacząć działać.- Po prostu to zrób!- warknęła w stronę długowłosego. Im dłużej zwlekali tym gorzej mogło się to dla niej skończyć. Rana musiała zostać oczyszczona jednak nie w zwykły sposób. Esencja z kilku ziół powinna zostać wsmarowana w miejsce rany, co nie należało do przyjemnych. Długowłosy doskonale pamiętał to uczucie, które z boku wyglądało jak tynkowanie ściany, a w rzeczywistości przypominało jakby ktoś wsadził w otwartą ranę dłuto z zamiarem żłobienia. Mimo to nadal pozostawał problem skąd wziąć potrzebne lekarstwo.

Anna jakby czytając mu w myślach rzuciła pudełko na stół.. Zaczynała mieć dreszcze z powodu przemoczonych ubrań, chciała się przykryć jakimś kocem, lecz jednocześnie bił od niej gorąc.

- Będziecie musieli ją przytrzymać. – Hao spojrzał na brata, zaczynając się obawiać że i on z nerwów zrobi coś głupiego.- Yoh chwyć ją za ręce.- polecił mu konkretnie co ma robić.

Pierwszy dotyk był kojący, czuła jakby chłód wdzierał się w źródło ognia, lecz zaraz potem poczuła szczypanie i wiedziała że najgorsze przed nią. Maść była niczym kwas i wyżerała wszelkie ślady pozostawione po energii demona. Czuła ją w sobie, jak krąży po jej ciele, wędruje wraz z krwioobiegiem. Niewielka cząstka demona tkwiła w niej, nie wiedziała tylko czy przypadkiem nie było tak od zawsze, a ten wypadek tylko wprawił ją w ruch.

Yoh oglądał tą scenę ze ściśniętym sercem i mimo iż Anna nie wyrywała się widział ile ją to kosztowało. Jedyną oznaką bólu były łzy spływające po policzkach i zaciśnięte dłonie na jego własnych. Odczuwając powolną ulgę medium odważyła się otworzyć oczy, zamazany obraz przez łzy i rażące światło nie wydał jej się przyjazny dopóki nie ujrzała znajomego spojrzenia. Mogła bez problemu rozróżnić poszczególne emocje, takie jak złość, smutek, niepewność, zmartwienie. Sama znała je na wylot, gdyż za każdym razem tak się czuła gdy to Yoh cierpiał w wyniku poniesionych ran w czasie walki. Wzięła głęboki oddech po raz pierwszy odkąd odkryła zadrapania. Hao nadal zajmował się jej obrażeniami, lecz była dziwnie znieczulona na jakikolwiek dotyk po wcześniejszych przeżyciach. Czuła że obmywa jej bark wodą utlenioną, potem dokładnie wyciera, aż w końcu przystępuje do szycia. Magiczna apteczka zawierała wszystko co mogło się przydać włączając w to igłę i nici, nawet kilkakrotnie próbowała sama coś zaszyć pod okiem Jun, a obiektem eksperymentów był jeden z kyonshi, lecz wychodziło jej to dosyć niechlujnie. Skubanie ustało i ostatnie co pozostało to przyklejenie opatrunku. Prowizoryczna robota została zakończona i każdy nagle poczuł jak całe napięcie z niego uchodzi.

- Chodź, musisz się przebrać.- zwrócił się do swojej narzeczonej Yoh pomagając jej wstać. Nie powiedział nic więcej, lecz nie musiał. Jego emocje niemalże stały się namacalne i Anna zdawała sobie sprawę jak wściekły jest teraz na nią. Mimo to końcowy rezultat był pozytywny ze względu na dodatkowe informacje jakie zdobyła.

Wszyscy podskoczyli na dźwięk dzwonka do drzwi. Jako że to Horokeu wyglądał na najbardziej wyjściowego postanowił otworzyć drzwi.

- Ohayo!- zawołała wesoła Kasumi. Usui miał wrażenie, że zapomniał jak się uśmiecha, dlatego tylko kiwnął głową tak jak często robił to Ren. Obok brunetki stał również Tanaka i Manta.- Idziemy do świątyni, pomyśleliśmy że może też się wybieracie?- końcówka zdania gdzieś zanikła. Umi widziała że coś jest nie tak, dlatego też jej entuzjazm nieco wygasł. – Czy wszystko w porządku? – zapytała się z troską.

- Tak, jasne. Po prostu… - Horo Horo się zaciął. Nie miał pojęcia co powiedzieć i jak się zachować.- No nie wybieramy się nigdzie.

- To wy idźcie, ja zostanę.- wtrącił się Manta. Na kilometr było czuć, że wydarzyło się coś o czym powinien wiedzieć. Jego przyjaciel wyglądał jakby całe szczęście z niego uleciało, a był on najbardziej wesołą znaną mu osobą dlatego też musiał zostać. – Do zobaczenia w szkole. – blondyn przejął inicjatywę i wemknął się do domu, po czym pomachał na pożegnanie dwójce przyjaciół i zamknął im drzwi przed nosem. Spojrzał na niebieskowłosego, jednak ten nie wydawał się skory do wyjaśnień. Zza rogu wyłonił się Hao, nadal cały brudny.

- Masz minę jakbym wyrwał na Twoich oczach komuś serce. – odparł w cale nie kryjąc się z krwią na jego rękach.

- Stawiałbym raczej na kąpiel w krwi wrogów.- mruknął pod nosem Oyamada.

- Stare dobre czasy. – zaśmiał się na jego komentarz długowłosy. Manta tylko pokręcił głową, po czym postanowił wejść głębiej do domu licząc że może czegoś się tam dowie. Niestety widok kuchennego stołu narodził jeszcze więcej pytań.

Stanęła przed szafą wyciągając poszczególne ubrania. Zaczynało jej być zimno zarówno przez wilgoć jaką odczuwała jak i ze zmęczenia. Czuła jego obecność za sobą i jak wbijał ostry wzrok w jej plecy, na w pół odsłonięte. Nie mogła go obwiniać za to że był na nią zły, sama była by wściekła gdyby się tak zachował.

- Mam nadzieje, że to było tego warte. – oznajmił zimnym głosem. Znała go, ale nigdy nie używał go przeciwko niej, nienawidziła tego w jak łatwy sposób potrafił wywołać w niej wyrzuty sumienia. Jednak zaraz je uciszyła skupiając się na tym co zyskała. Poza tym wiedziała na ile może sobie pozwolić dlatego zrobiła dokładnie to co zrobiła.- I nie myśl, że w ciebie wątpię. Mogę sobie tylko wyobrazić jak silna jesteś, wszyscy to w kółko powtarzają, ale to było coś innego. Ten demon unicestwia dusze co oznacza, że nie moglibyśmy cię przywrócić.

Musiała mu przyznać rację. Sama by odchodziła od zmysłów gdyby nastąpiła zamiana miejsc.

- Chyba sylwester nie jest naszym dniem. – parsknęła na jego komentarz. Nie dało się ukryć, że bezpiecznie by było gdyby nie wychodzili poza swój pokój w ten dzień.

- Pomożesz mi z tym?- wskazała na bluzkę.

- Zawsze.- cień uśmiechu przemknął po jego twarzy.

Jako że nikt nie był na tyle odważny by przeszkodzić narzeczonym, postanowili włączyć telewizor na programie transmitującym imprezę sylwestrową z oddalonego o kilkanaście przecznic centrum Tokio. Jak zwykle występy były barwne i zaskakujące, lecz jakoś nie potrafili się na nich skupić wciąż nasłuchując skrzypnięć desek od podłogi. Gdy w końcu pojawili się w pokoju wzrok każdego powędrował na medium. Usiadła w fotelu i przez chwilę wpatrywała się w ekran oglądając występ, po czym gestem nakazała ściszyć urządzenie.

- Demon powstaje przy śmierci innych demonów.- padła pierwsza informacja.- Żywi się negatywnymi emocjami, które z nich ulatują przy unicestwieniu. Wywołuje je również u zwykłych ludzi bo liczy że któreś z nich zamieni się w yurei i będzie mógł się pożywić.

- To znaczy, że jeszcze nie osiągnął swojej pełnej formy skoro ciągle potrzebuje pożywienia.- wtrącił Hao. – Coś jeszcze?

- Zapytaj dziewczyny.- długowłosy zmarszczył brwi nie nadążając za jej tokiem rozumowania.

- Tej którą strażnik zabrał do Patch?- o dziwo tym razem Horokeu wykazał się szybkim łączeniem faktów. Itako przytaknęła po czym wbiła wzrok w długowłosego. Doskonale wiedziała co zamierzał zrobić, mógł przybierać pokerową minę, ale byli zbyt podobni do siebie by nie zdawała sobie sprawy co teraz nadejdzie. Dlatego też pod byle pretekstem posłała Mante i Horokeu do innego pokoju, sama zostawiając braci samych. Jednak medium nie była jedyną domyślną osobą w pokoju, Yoh również wiedział co należy zrobić.

- Kiedy chcesz wyjechać?- zapytał się krótkowłosy. Wycieczka do Patch była oczywista w tym momencie i krótkowłosy spodziewał się że tym razem minie więcej niż miesiąc zanim ponownie zobaczy swojego bliźniaka.

- Nad ranem.- odparł zgodnie z prawdą Król. Yoh kotłował się jeszcze z jednym pytaniem chodź znał na nie odpowiedź. – Sam. – dodał jeszcze Hao spoglądając na brata jak na dziecko, które się poucza. Widząc, że chłopak dalej o tym myśli postawił na taktykę zmiany tematu.- Jest niesamowita wiesz? – szaman już otwierał usta by mu odpowiedzieć, lecz długowłosy dalej kontynuował.- Za każdym razem gdy miałem się posmarować tą maścią dostawałem mdłości, 3 osoby mnie przytrzymywały.- uśmiechnął się do swoich wspomnień.- A ona?

- Wiem.- krótkowłosy również delikatnie się uśmiechnął. W takich momentach byli wręcz nie do odróżnienia.

Z telewizji dało się usłyszeć ostatnie odliczanie tego roku i wkrótce potem wystrzały fajerwerek zagłuszyły cokolwiek. Bracia wyszli do ogrodu tam gdzie stali pozostali przyjaciele. Manta rozdał każdemu po zimnym ogniu po czym próbował je zapalić za pomocą zapalniczki, lecz jego próby spełzły na niczym. W końcu Hao użył swoich sztuczek zirytowany bezradnością karzełka i mogli również wziąć udział w witaniu Nowego Roku.

- Arigato.- powiedziała blondynka, wpatrując się w niebo.- Wiem, że próbowałeś mi pomóc.- spojrzała na Horo Horo, który stał obok niej zdziwiony. Przytaknął tylko w odpowiedzi i również spojrzał w górę. Owszem próbował ją w jakimś stopniu ochłodzić, dlatego też użył pomocy Kororo i podczas wsmarowywania maści, starał się oziębić powietrze przy Annie, co dzięki jej mokrym ubraniom było dosyć łatwe. – I Ci się udało.- dodała jeszcze, po czym odwróciła się by wejść do domu. Usui spojrzał na wypalony drut jaki pozostał po zimnym ogniu i westchnął ciężko. Kiedy zobaczył jak Anna schodzi dosyć chwiejnym krokiem po schodach wiedział że coś jest nie tak. Potem gdy się obróciła czuł jak serce mu przyspiesza ze zdenerwowania. Był przekonany, że ta dziewczyna jest niezachwiana jak porządny filar w domu, a wtedy wydawała się taka inna. Widział ją już w różnych sytuacjach i żadna z nich nie sprawiła, żeby się ugięła, a to co się stało pół godziny temu było dla niego trudne do zrozumienia. Jednak najgorsze w tym wszystkim było to że nie wiedział co ma zrobić, jak pomóc. Przywykł już do widoku krwi i ran, w końcu sam pozbawił Ryu rąk podczas walki, ale Anna? Ta dziewczyna nie miała nawet zadrapań czy siniaków.

- Za dużo myślisz.- z zadumy wyrwał go głos Hao. – I to o narzeczonej Twojego przyjaciela. Nie ładnie.- pokiwał palcem jakby chciał go upomnieć.

- Mów co chcesz, ale w Ciebie też to uderzyło.

- Nie zaprzeczę.- odpowiedział, ale powód dlaczego tak się przejął był inny niż się mogło wydawać. Na swój sposób przejmował się Anną i tym, że została zraniona, ale to co go przeraziło to możliwość straty Yoh. Wiedział, że brat nie potrafiłby mu wybaczyć gdyby pozwolił na to by dusza medium została zniszczona. I jako ten wszystkowiedzący wiedział o tym od początku, do Yoh dotarło to później. Nie przyznał tego na głos, ale przywiązał się do brata w ciągu tych kilku miesięcy mieszkania razem. To było miłe uczucie… mieć brata. Nigdy go nie nienawidził, jakby nie patrzeć nie mógł nienawidzić samego siebie, a dokładnie tym Yoh był, cząstką niego.

***
Hej :) Tak jak obiecałam trochę akcji, i postanowiłam tym razem Annę posadzić w wirze tych wszystkich wydarzeń, bo prawdę mówiąc bardzo mi brakowało w mandze jakiś akcji z nią związanych :) Mogli by chociaż jakiś dodatkowy rozdział zrobić jak znalazła Asanohe czy coś w tym stylu ^^
Poza tym można powiedzieć że tak jakby pierwsza część opowiadania dobiegła końca. Coś jakby zakończyliśmy właśnie tom nr 1 :) Niestety żegnamy się z Hao na jakiś czas...
Czekam na wasze komentarze i ciesze się, że mimo dużej ilości słodyczy podobała wam się zeszła notka :)
Pozdrawiam ciepło ;*

7 komentarzy:

  1. Tooo było boskie <3
    W sumie ja na miejscu Anny słysząc te wszystkie rzeczy bym nie wytrzymała :(
    Życzę weny i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Az brak mi słów poważne, no notka świetna. Sama miglam odczuc te emocje, bol blondynki i to jak wszyscy soe o nia martwią a szczególnie yoh.
    Anna jest naprawdę niesamowita, nie dziwne ze nie jednemu potrafi zawrócić w glowie, krótkowłosy asakura ma naprawdę szczęście. W tej notce jest wszystko, ciekawie rozwijającą sie akcja, naturalne zachiwania bohaterów, wszystko tak dobrze opisane, a i te uczucia miedzy narzeczonymi które widac ze sa szczere w takich momentach. Jestws geniuszem!
    Nie moge sie doczekać kolejnej części, pisz jak najszybciej kochana:) dz

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeden z lepszych rozdzialow jakie pisałaś *-* cudeńko
    Tyle akcji i emocji ze musualam czytać kilka razy. Chce więcej twoich opowiadań, bo piszesz je doskonale. Jeszcze anna w tym centrum akcji pasuje idealnie.
    Piss szybciutko;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobry rozdział, fajnie ze co raz więcej jest o horo:)
    Szkoda mi Anny, musiala ti wszystko wytrzymac, slyszec takis rzeczy. Widac ze jest silna. I bardzo podobal mi sie ten ostatni fragmieci, o przywiazaniu hao do brata, w końcu^^
    Trzymaj sie;)

    OdpowiedzUsuń
  5. I na to czekałam! :D bardzo ooooo mi się podobało. Fajny pomysł z Anną i nie zabrakło mojego Hao. Zaczyna robić się ciekawie i nie mogę doczekać się następnej tylko martwi mnie rozstanie z Hao ;/ ale mogę Ci to wybaczyć, za tak ciekawie wymyśloną akcję. Bardzo przyjemnie się czytało i czekam na następne

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę świetnie napisany rozdział, masz wielki talent;) super ze coraz bardziej się rozkręca akcja. Oby tak dalej;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hoho robi się poważnie, co Horo? xD Ale nie panikował jakoś mocno, więc chyba spotkanie z mamą Usagi przebiegło w porządku.
    Oj Hao, przynawanie się do sentymentu i uczucia, jakim darzy małą Opacho, w niczym Ci nie ujmuje, wiesz? Chyba braciszek z przyjaciółmi dali mu wystarczający pokaz tego, jaką siłę dają dobre uczucia, prawda? :)
    Annę naprawdę nie powinno dziwić to, że Yoh się o nią martwi. Sama na pewno zdaje sobie sprawdę, jak niebezpiecznego zadania się podejmuje, i gdyby to Yoh wchodził zamiast niej, to też by się o niego martwiła. Nikt oczywiście nie podważa tego, jak potężną jest itako, ale mimo to.
    Ano właśnie. Jak tu się nie martwić, skoro Anna dobrowolnie sama naraża się jeszcze bardziej? Ja rozumiem, że potrzebują tych informacji, ale kto by je im przyniósł, gdyby Anna zginęła? Mam nadzieję, że naprawde było warto i te kilka faktów o demonie pozwolą im unicestwić go raz na zawsze.
    Czyli... co teraz? Hao znowu wyjeżdża działać sam (oczywiście...), a oni siedzą w domu i czekają? Demon nie podejmie próby ataku? Czy na razie wciąż rośnie w siłę w ukryciu? Żeby tylko się potem nie okazało, że Hao przydałaby się pomoc, którą jakże genialnie sam odrzucił. Wspomni moje słowa, zobaczy.

    Rozdział się podobał:) Lecę czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń