poniedziałek, 22 sierpnia 2016

One-shot #1

Witam wszystkich :) Jak widać w tytule jest to one shot, który tak właściwie mi się przyśnił :) Podreperowałam go trochę i wyszło takie cudeńko, który znajduje się pod dołem. Z góry ostrzegam, że niestety nie ma w nim szamaństwa, można by rzec że jest to alternatywna rzeczywistość. Ponad to z tego co mi się kojarzy to dzisiaj są urodziny Anny (mam nadzieje że się nie mylę bo byłby wstyd) więc wszystkiego najlepszego ! :)
Kolejna część opowiadania myślę że pojawi się początkiem września :)
***

- Powodzenia!
- Tylko żeby nie było z tego dzieci!
- Hej! To moja siostra!
Poranek w pracy wyglądał jak co dzień. Rozległy się chichoty na ostatni komentarz, jedynie Tamao się zawstydziła co potwierdził jej wielki rumieniec. Po chwili wszystko wróciło do normy, a telefony i komputery poszły w ruch. Dzisiejszy dyżur, tak jak w większość dni, mieli Pirika i Hao. Nie bez powodu to ich wysyłano w teren do nabywania nowych klientów. Panna Usui miała idealne proporcje ciała, a długie włosy dodawały jej uroku - mężczyźni jedli jej z ręki. Taką samą strategie przyjął Hao Asakura- dobrze zbudowany szatyn, również z długimi włosami, jednak jego atutem był uśmieszek, który powodował że Panią miękły kolana.  Oboje prezentowali się świetnie w formalnych ubraniach i oboje potrafili być przekonujący, a więc z góry było przesądzone, że to im przypadnie stanowisko doradcy klienta. W biurze były jeszcze dwie inne dziewczyny, różowowłosa Tamao, najmłodsza z nich wszystkich, która dopiero niedawno weszła w świat pracy, więc jeszcze nie potrafiła się odnaleźć. Drugą była Anna, nie mówiła za wiele, nie udzielała się, była nastawiona na prace i pieniądze, których potrzebowała. Po pewnym incydencie ich przełożony, którym był Ren Tao, ustanowił ją za swojego zastępce. Bowiem nie było drugiej osoby, która tak doskonale rozwiązywała problemy z klientami. Nawet gdy była to zwykła rozmowa telefoniczna jej ton był na tyle stanowczy, że po kilku minutach nieporozumienie znikało. W ten sposób uratowała już kilkukrotnie podupadający wówczas dział finansowy. Bywały gorsze i lepsze okresy, ale tamten należał do najgorszych i to na jej barkach spoczęła odpowiedzialność. Jednak wolała pracę za biurkiem, a nie bezpośrednio z ludźmi. Niestety wiązało się to z tym, że nie miała bliskich przyjaciół, wszyscy tytułowali ją bardzo formalnie, gdy tymczasem między sobą zwracali się po imieniu. W zespole byli jeszcze Horokeu Usui- brat Piriki oraz Lyserg i Chocolove, którzy przybyli z Wielkiej Brytanii i USA w ramach wymiany partnerskiej.
W czasie przerwy do biurka blondynki podeszła Tamamura. Anna westchnęła w myślach, wiedząc, że zanim dziewczyna coś z siebie wyduka to minie dobrych kilka minut. Kątem oka zauważyła jak HoroHoro i Choco pokazują kciukami, że wszystko jest dobrze, jednocześnie zaśmiewając się pod nosem. Biedne naiwne dziewczę...
- Um... Kyoyama-san.- zaczęła nieśmiało. Czarnooka podniosła wzrok znad swojej porcji lunchu, co było równoznaczne z tym, że zanotowała jej obecność.- Idziemy dzisiaj... to znaczy... jest sobota i ma być impreza... Chcemy iść wszyscy... to znaczy jeśli nie chcesz to nie musisz...- widać było, że się męczy. W przypływie miłosierdzia Anna postanowiła skrócić jej cierpienia i wynagrodzić trud jaki włożyła w podejście do niej.
- Będę.- oznajmiła spokojnie.- Gdzie?
- HanaClub.
Umówili się na 22 przed wejściem, mieli zarezerwowaną lożę na 9 osób, co oznaczało że będzie ktoś spoza zespołu. Jako że było upalne lato, a w klubach bywało duszno, pozwoliła sobie na strój odkrywający co nieco. Krótkie białe spodenki i zwiewna, półprzezroczta, czerwona bluzka pasowały do siebie idealnie. Wyznawała zasadę - albo dekolt albo nogi, a że z tych dwóch rzeczy wolała te drugie to nie miała problemu z wyborem ubrania. Całość dopełniały białe koturny na słomianej podeszwie oraz pofalowane włosy. Raz na jakiś czas miło było się wystroić.
Usłyszała wybuch śmiechu i już wiedziała, że nie będzie czekać sama. Gdy dołączyła do grupy Pirika pierwsza odważyła się skomentować jej strój.
- Świetnie wyglądasz Anna-san.
Sama miała czarną, obcisłą i dosyć krótką sukienkę oraz niebotycznie wysokie, czerwone szpilki. Wzrostem niemalże dorównywała swojemu bratu i Ren`owi co było sporym wyczynem. Z kolei Tamao zdecydowała się na czarny T-shirt z odsłoniętymi plecami oraz spodnie a`la alladynki i buty na wysokim obcasie. Męska część była naturalnie pod wrażeniem każdej z Pań. Ubrani w koszulę i jeansy- prawie wszyscy bo zarówno Choco jak i Horokeu postawili na T-shirty, wyglądali równie szykownie. Czekali tylko na Hao oraz jedną dodatkową osobę.
- Idą!
Blondynka odwróciła się i ujrzała dwóch mężczyzn. Od razu rozpoznała Asakurę, lecz nie wiedziała kto był tą drugą osobą. Włosy związane w luźną kitkę, z przodu kilka pasemek włosów wisiało luźnie.
- Yoh!- usłyszała jak niebiesko-włosy pierwszy rwie się do przywitania.- Znowu spałeś?- zaśmiał się na widok chłopaka. Potrwało to kilka minut zanim i ona mogła go ujrzeć w pełni. Ubrany w zwykły jasny podkoszulek oraz luźne ciemnoezielone spodnie, a do tego trampki powodowały, że odstawał od reszty. Jednak gdy spojrzała na jego wyraz twarzy, taki beztroski i jakby rozespany nie mogła go sobie wyobrazić w niczym innym.
- A to jest Kyoyama-san.- oznajmił w końcu Hao.
- Jestem Asakura Yoh.- powiedział i się uśmiechnął. Annie zabiło mocniej serce.
- Asakura?- powtórzyła i aż nie rozpoznała swojego głosu. Był wyższy i zachrypnięty, aż musiała odchrząknąć.
- Brat bliźniak.- wyjaśnił w skrócie. Dopiero teraz zrozumiała dlaczego wydawał jej się znajomy. W istocie byli do siebie podobni, ale tylko z twarzy. Hao stał wyprostowany, z wypiętą piersią do przodu i wydawał się wyższy o kilka centymetrów, a Yoh lekko zgarbiony i wychudzony w porównaniu ze swoim sobowtórem, ale biła od niego szczerość. Nie prowadził, żadnych gierek słownych z rozmówcą, był prosty, a przy tym radosny. - Ten młodszy.
Przytaknęła, taka ilość informacji jej wystarczyła, a przynajmniej tak sobie wmawiała. Gdy tylko zobaczyła jak różowowłosa z wręcz uwielbieniem wpatruje się w szatyna i oboje zachowują się jakby byli przyjaciółmi z dzieciństwa, zdziwiła się. Właściwie lekko zirytowała, ale nie chciała tego przed sobą przyznać.
- Stara miłość nie rdzewieje.- usłyszała za sobą. Hao uchwycił jej pytające spojrzenie, więc zaczął wyjaśniać jednocześnie za pomocą dłoni kierując ją do wejścia klubu. Przez cienki materiał bluzki czuła gorącą rękę na swojej kibici, i w cale jej się to nie podobało. Odsunęła się gdy tylko mogła.- Poznali się jako dzieci, Tamao była nim zakochana wręcz do szaleństwa i trwało do kilka lat, dopóki nie wyjechała, ale gdy na ostatniej imprezie znowu go zobaczyła... Wydaje się, że stare uczucia wróciły.
- I mówisz mi to bo...?- jak zwykle wylała na niego kubeł zimnej wody. Nie interesowała ją Tamao, ani jej życie prywatne, a tym bardziej jakieś dziecinne miłości.
- Ponieważ chciałaś to wiedzieć i nie zaprzeczaj, że tak nie było.
- A ty jak zwykle masz przygotowaną odpowiedź.
Podniósł lewy kącik ust jak to miał w zwyczaju, po czym bez słowa usiadł na kanapie. Każda z lóż była innego koloru i wisiał nad nią żyrandol w kształcie kwiatu, dodatkowo siedzenia były wyszywane wzorami kwiatowymi. O dziwo nie było tu dziewczęco, różnorodność kolorów sprawiła, że człowiek czuł się jak w ogrodzie pełnym dzikich kwiatów i pnączy. Królował ciemnozielony imitujący trawę i liście. Parkiet był wyłożony kwadratowymi kostkami podświetlanymi o różnych kolorach, a wokół niego znajdowały się schody, które prowadziły do lóż. Nie wielki klub, lecz bardzo klimatyczny, obok znajdowała się sala z dużym barem i kilkoma kanapami, stolikami i krzesłami, gdzie muzyka była o wiele cichsza niż na głównej sali.
- Ja stawiam pierwszą kolejkę.- oznajmił Ren.- Co kto chce?- męska część zgodnie oznajmiła, że piwo, natomiast każda z dziewczyn wzięła po drinku.
Kilka osób pląsało już na parkiecie, lecz oni nadal siedzieli i rozmawiali. Druga pusta szklanka mohito wylądowała przed Anną -  była znudzona. Rozejrzała się po znajomych - Tamao rozmawiała z Yoh, a właściwie na odwrót, raczej to on mówił, Pirika zatopiła pazury w Ren`a, co ją zdziwiło, gdyż nigdy w pracy nie widziała by mieli bliskie kontakty. Horokeu próbował ich jakoś rozdzielić lub też wtrącić się do rozmowy, a pozostała trójka postanowiła że poduczą Hao angielskieo, gdyż doszedł do wniosku, że może po alkoholu lepiej zrozumie ten język. Nie zwlekając wstała, co było błędem gdyż natychmiast poczuła jak jej się kręci w głowie, więc musiała przytrzymać się stołu. Wszyscy na nią spojrzeli.
- Czyżby panna doskonała, za dużo wypiła?- zażartował ośmielony 3 piwem HoroHoro. Rzuciła mu tylko ostre spojrzenie, po czym opuściła grupę. Była zła na to, że dała się wciągnąć w tą błazenadę. Tuż przy toaletach była palarnia i przez chwilę poczuła chęć zapalenia. Zawsze tak było, ilekroć wypiła nachodziła ją ochota na papierosa, lecz wiedziała że źle się to dla niej kończyło. Jednak była jeszcze wystarczająco trzeźwa na to aby oprzeć się pokusie. Poprawiła swój wygląd, korzystając z dużej kolejki do toalety, po czym nieco odświeżona mogła znowu wrócić do stolika. Dała sobie pół godziny, po czym pójdzie do domu. Przynajmniej się wyśpi.
Gdy przechodziła przez sale barową spostrzegła Yoh siedzącego na barowym stołku i rozmawiającego z barmanem. Nie wiedziała czy to alkohol, czy też coś innego ją popchnęło, ale podeszła. Zdziwiła się na widok soku pomarańczowego, ale nie skomentowała.
- Mam słabość do pomarańczy.- wyznał niespodziewanie. Dosiadła się. Intrygował ją, był tak inny od reszty mężczyzn, że musiała go poznać bliżej, inaczej by sobie nie wybaczyła.
- Co podać?- zapytał się barman. Ciemnowłosy mężczyzna, z dziwną fryzurą a`la Elvis pasował do tego miejsca idealnie.
- Malibu z mlekiem.- może słodki kokos doda jej trochę energii. Wyciągała portfel, lecz podróbka Presleya ją wyprzedziła.
- Przyjaciele Yoh piją na koszt.- zdziwiły ją te słowa, lecz nie powstrzymały.
- Nie jesteśmy przyjaciółmi.- wyłożyła pieniądze na blat.
Barman nie ukrywał zaskoczenia, lecz nie szedł w zaparte .
- Więc Kyoyama-san, dobrze się bawisz?- zapytał choć sam nie był przekonany czy dobrze zrobił.
- Żartujesz prawda?- zapytała z kpiną. Zachichotał na jej słowa.
- Chciałem być uprzejmy.- wyjaśnił.
- To się ceni.
Na chwilę zapanowała cisza, Oboje byli skrępowani zaistniałą sytuacją i nie wiedzieli jak kontynuować rozmowę. Jedyną rzeczą jaka ich łączyła to znajomość Hao.
- Więc... Jak ci się pracuje z moim bratem?- po raz kolejny to on zaczął. Wiedział, że jego brat ma na nią chrapkę, w głowie nadal mu huczało jak nadawał nakręcony o tym, że dzisiaj ją zdobędzie jak tylko zobaczy, jakim wspaniałym tancerzem jest. Jednak mimo tej dwugodzinnej znajomości potrafił stwierdzić, że ją nie interesują takie rzeczy. Chociaż nie wątpił w jej umiejętności taneczne, z takimi nogami, a właściwie z taką figurą... i te piękne włosy. Odchrząknął by wrócić na ziemie. Taka kobieta mogła mieć każdego, okręcić go wokół palca tak by był na jej każde skinienie.
- Wolałabym nie mówić o Twoim bracie.
- Aż tak?
- Jest irytująco pewny siebie.
- Ah tak... coś w tym jest.
- Jesteśmy tu od jakiś...- zerknął na nadgarstek, przystawił do niego palec  i udawał, że odczytuje godzinę za pomocą zegara słonecznego.-... 2 godzin, a już mam dość. - dokończył. Parsknęła i przez moment na jej ustach widniał uśmiech. Jednak moment wystarczył by zabiło mu szybciej serce, poczuł jak się rumieni. Była taka słodka i mimo że trwało to przez sekundę, wiedział że zapamięta tą twarz już na zawsze. - Może zatańczymy?- przemógł się.
- Podobno miałeś dość?- zapytała posyłając mu wredny uśmieszek.
- A cóż innego można tu robić?- nachylił się gdyż muzyka zrobiła się głośniejsza niż na początku rozmowy. Anna również musiała się przybliżyć by odpowiedzieć. Poczuła zapach jego perfum i przebiegł ją dreszcz. Chciała go, tak bardzo go chciała. Chociaż dotknąć na chwilę.
- Więc chodźmy tańczyć.- zeszła z gracją z krzesełka po czym dopiła szybko drinka. Yoh złapał ją za rękę by nie zgubić się w tłumie i już nie puścił. Znaleźli gdzieś z boku parkietu więcej miejsca i rozpoczęli zabawę. Z tańca na taniec znajdowali się bliżej, Annie zaczął buzować alkohol we krwi i co chwila się śmiała z byle głupoty. Yoh może i nie był dobrym tancerzem, ale nadrabiał poczuciem humoru. Więcej było w tym wygłupów niż tańca, lecz oboje świetnie się bawili. W końcu Annie wykrzywiła się noga i wpadła wprost w ramiona szatyna. Znowu była tak blisko że mogła poczuć jego perfumy.
- Może odpoczniemy chwilkę?- poczuła jego oddech przy uchu. Nie wiedziała co się z nią dzieje, ale rollercoster w brzuchu mówił sam za siebie. Jednak wtedy nie była pewna czy to nie przez drinki. Ponownie złapał ją za rękę i zaprowadził do loży. W momencie, w którym ich dłonie się rozłączyły, poczuła jakby dziwna więź zniknęła, jakby przerwano jakieś połączenie. Wpuścił ją pierwszą, i dosiadł się zaraz obok. Wymacał pod stołem jej dłoń i delikatnie wodził po niej, bawiąc się przy tym palcami. Była szczęśliwa, od dawna nie czuła się lepiej.
- Odpoczywaj bo zaraz ja Cię porywam.- powiedział Hao w jej stronę ze swoim słynnym uśmieszkiem.
- Chyba mam na dzisiaj dosyć.- oznajmiła oschle. Ten facet irytował ją najbardziej ze wszystkich ludzi na ziemi. Jakim cudem mógł być bliźniakiem Yoh. Nie pojmowała skąd w niej tyle złości.
- Daj spokój Anna, na chwilę. Przecież nie mam zamiaru Cię wykończyć. Jeszcze.- ostatnie słowo powiedział na tyle cicho, że tylko ona usłyszała i tylko ona wiedziała, że było to jednoznaczne. Od początku współpracy chodził za nią i próbował wyciągnąć na randkę. Ale ona nie ufała takim jak on, myślał że z takim wyglądem może się panoszyć niczym Bóg, przez co pozwalał sobie na więcej. Nienawidziła jego gierek, uśmieszków, komentowania krótkich spódnic i zaglądania w dekolt. Dla niej był niewyżytym karaluchem, którego chciała zdeptać.
Wstała i uderzyła go w twarz tak, że aż usiadł. - Nie mów do mnie nigdy więcej!- wrzasnęła, po czym wzięła swoją torebkę i ruszyła do wyjścia. Świeże powietrze i cisza od razu sprawiły, że poczuła się lepiej. Już od dawna miała ochotę to zrobić i ulżyło jej niesamowicie. Zbyt długo tolerowała takie zachowanie i to nie tylko wobec niej. Wsiadła do pierwszej taxówki i podała adres. Wiedziała, że zapłaci horrendalną cenę, ale nogi już bolały ją od butów, a w głowie nadal się kręciło.
Weszła po cichu do klatki schodowej. Tuż obok jej pokoju znajdował się pokój właścicielki całego domu. Razem z nią mieszkali jeszcze dwaj gajdzini. Były dwie toalety na cały dom, a łaźnia publiczna znajdowała się tylko 100 m drogi. Nie było tak źle, nie miała dużego wyboru, tylko na to pozwalała jej pensja. Mimo, że nie była mała to nadal brakowało jej na wynajem mieszkania o lepszym standardzie, więc musiała dalej odkładać. Szybko rozebrała się zostawiając rozrzucone ubrania po pokoju i wskoczyła w luźną bluzkę na ramiączkach oraz zwykłe dresowe krótkie spodenki. Okno otworzyła na oścież i przeniosła futon bezpośrednio pod nie. Liczyła, że świeże powietrze pomoże jej ochłonąć oraz uspokoi żołądek. Nerwy z alkoholem nigdy nie były dobrym połączeniem.
Zrobiło jej się gorąco i wiedziała, że to oznacza jedno- słońce właśnie znajdowało się w takim miejscu na nieboskłonie, że jego promienie zalewały prawie cały pokój. Prawie bo zostawał jeden mały kawałeczek, na którym przeważnie spała. Nieco zirytowana przeniosła się z futonem do zacienionego miejsca i mogła znowu spać.
Tym razem obudził ją hałas z zewnątrz i wiedziała, że już nie zaśnie. Na szczęście nie bolała ją głowa, jedynie miała sucho w ustach. Nie było wyjścia musiała wstać. Doczołgała się do wnęki z aneksem kuchennym i wyjęła wodę z lodówki. Od razu się orzeźwiła. Wracając z łaźni będzie musiała wstąpić do sklepu, gdyż oprócz drogocennego napoju nic więcej nie znajdowało się w lodówce. Szukając portfela w torebce zetknęła się z komórką, na wyświetlaczu widniały 2 nieodebrane połączenia i 2 wiadomości. Wszystko od Hao. Wydarzenia z minionego wieczoru wróciły do niej. Zażenowanie i wstyd ot co poczuła. Zachowywała się jak jakaś głupia nastolatka, która próbowała uwieść faceta i to wybitnie nie umiejętnie. A gdy nawiedził ją obraz w głowie jak wpada na niego to miała ochotę zapaść się pod ziemię. Co prawda wyjście miała wielkie, ale i tak czuła że pozostawiła po sobie zły posmak... a nie lubiła tego. Miała ochotę zadzwonić w tym momencie i wyjaśnić Yoh, że to nie tak miało być i że przemawiał przez nią wypity alkohol. Nie, nie może zwalić winy na alkohol, musi wsiąść odpowiedzialność za swoje czyny! Jęknęła w akcie niemocy. Zerknęła jeszcze raz na telefon i postanowiła przeczytać sms.
~Nie mam Twojego numeru, więc pisze z komórki Hao. Daj znać jak będziesz w domu. Yoh.
~To mój numer 734589003. Proszę daj znać. Yoh.
Uśmiechnęła się w duchu i postanowiła odpisać krótkie aczkolwiek treściwe "Wszystko ok. Anna"
Zastanawiała się chwilę jak się podpisać. Dobrze się wczoraj bawili razem mimo wszystko, lecz chyba zbyt wcześnie na tytułowanie siebie tylko imieniem. Chociaż... chciałaby usłyszeć jak wymawia jej imię.
Gdy wróciła do domu z trudem powstrzymała się od zerknięcia na telefon. Udawała przed sobą, że nie interesuje ją co odpisał, czy w ogóle odpisał. Najdokładniej jak się dało poukładała zakupy, włączyła palnik i zabrała się za przyrządzanie śniadanio-obiadu. Jednak co chwila wydawało jej się, że słyszy dźwięk przychodzącej wiadomości. W końcu się poddała. Jej serce przyspieszyło, gdy okazało się, że dostała sms.
~Cieszę się. Martwiliśmy się o Ciebie.
~Nie było powodu. Przepraszam za wczoraj, to nie do końca byłam ja.
Kliknęła wyślij. Należały mu się przeprosiny, choćby ze zwykłej grzeczności za odstawienie szopki z Hao. Na pewno nie poczuł się komfortowo. Jednak jej duma krzyczała "Anna Kyoyama nie przeprasza!" A gdzie byłaś wczoraj?! Warknęła do niej skutecznie ją uciszając.
~A ja właśnie myślę, że to byłaś prawdziwa ty.
Poczuła jak się rumieni, a w brzuchu ponownie harcuje stado motyli.
- Dosyć!- powiedziała do siebie, po czym schowała telefon gdzieś głęboko w torebce, i wróciła do robienia obiadu. Jednak jej myśli nie opuściły Yoh przez cały dzień, a ilekroć przypominała sobie jego ciepły uśmiech i spokój w oczach, robiło jej się jakoś tak miło na sercu. W poniedziałek rano w pracy znalazła na swoim biurku małą paczuszkę z doczepioną karteczką z napisem "Gomenasai. Hao." Spojrzała na niego, ale on skutecznie ukrywał się przed jej wzrokiem.
- Co to jest?- zapytała się ostro.
- Prezent przeprosinowy.- lecz ona nadal się w niego wpatrywała.- Za sobotę. Za dużo wypiłem i za dużo powiedziałem- dodał.
- I?
- I co?- w końcu podniósł głowę, a ona mogła ujrzeć piękny ślad na jego policzku. Parsknęła, ale zaraz się opanowała, chociaż wredny uśmieszek błąkał się po jej ustach.
- I nie powtórzy się to więcej.- odpowiedziała.
- I nie powtórzy się to więcej. - wyrecytował i ponownie schował głowę w papierach. Zagryzła wargę, zawsze tak robiła gdy się nad czymś zastanawiała, postanowiła zaryzykować.
- Hao...- powiedziała, lecz nie swoim zimnym i ostrym tonem, a nieco cieplejszym. Jak na komendę spojrzał na nią.- Wybaczam. -dodała, a on już wiedział że wpadł w jej sidła. Nie sposób się jej oprzeć, gdy łagodnieje. Zamiast ją uwieść, sam został uwiedziony, lecz to co o tak na prawdę bolało to nie  opuchnięty policzek, lecz fakt, że zaprzepaścił sobie u niej szansę. Znał swojego brata już 22 lata i nigdy jeszcze nie widział by się tak zachowywał w towarzystwie innej dziewczyny. To za nim się uganiały, a Yoh nie raz stanowił tylko przystanek pośredni w drodze do niego. A gdy tymczasem on napotkał jedyną kobietę, którą mógłby obdarzyć większym uczuciem, to wolała jego brata. Westchnął, w końcu czego się nie robi dla bliźniaka. Rozejrzał się po biurze. Pirikę już dawno odpuścił, gdyż była oczkiem w głowie swojego brata jak i Ren`a, chociaż ten drugi chyba nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. Zerknął na różowowłosą. Chociaż Tamao też jest niczego sobie...
- Hao!- warknęła Anna.- To dotyczy WSZYSTKICH kobiet, nie tylko mnie!
Przez pozostałe kilka dni panował względny spokój. Hao został wykluczony z jeżdżenia do klientów z powodu śladu, Anna miała niemalże wyrzuty sumienia że naraża firmę na straty. Jednak szybko okazało się, że zupełnie niepotrzebnie gdyż, z Piriką jeździł Ren i najwyraźniej obojgu było to w smak. Dopiero w czwartek towarzystwo się nieco rozruszało i to za sprawką Horokeu.
- Wszyscy wiemy, że ostatnia impreza przeszła do historii, ale co powiecie na jeszcze jedną w tym tygodniu?
Wszyscy popatrzyli się na siebie zdziwieni, gdyż wybierali się gdzieś średnio raz na miesiąc.
- Kolejna?- w końcu ktoś zadał to pytanie.
- A bo mój drogi kolego z kraju rządzonego przez kobietę, mamy teraz ważny powód.- zwrócił się do Lyserga, który darował sobie wyjaśnienie koledze z pracy systemu politycznego Wielkiej Brytanii. - Nasza koleżanka ma w sobotę urodziny. A wiecie co to oznacza?
- O nie!- odezwała się Anna. W zwyczaju firmy było noszenie papierowej czapeczki urodzinowej w dniu swojego święta, co w cale jej się nie spodobało. Nie podobała jej się również perspektywa wydawania pieniędzy po raz kolejny, gdyż nadal mocno odczuwała ostatnią taxówkę.
- Masz urodziny?- zdziwił się dłuogowłosy.
- Jak każdy w ciągu roku.- wywróciła teatralnie oczami.
- Eh... wątrobo szykuj się na sobotę.- westchnął Choco.
- Tak jak tydzień temu?
- Pewnie świetnie się tam bawiłem!
- Może znowu przyjdzie Kasumi-chan...- rozmarzył się Usui.
Zostało postanowione i Anna nie miała nic do powiedzenia.
- Skąd wiedziałeś?- zapytała się niebieskowłosego. Jedyną osobą, która miała dostęp do prywatnych informacji był Ren.
- Powiedzmy, że zawarłem układ. - wyszczerzył się. Blondynka domyślała się, że ten układ polegał na "ty mi dajesz co ja chce, a ja pozwalam Ci się zadawać z moją siostrą", i chociaż bardzo by chciała dorwać Tao i nawymyślać mu, to jakoś nie mogła zrobić tego Pirice, której oczy się świeciły za każdym razem gdy złootoki znajdował się w pobliżu.
Gdy nadeszła sobota, a Anna wymusiła na innych, że nie ubierze czapeczki, pozostawała jedna rzecz która nie dawała jej spokoju. Chciała, żeby Yoh też przyszedł, ale wstydziła się do niego napisać, a tym bardziej poprosić o to Hao. Głowiła się nad tym od czwartku i nadal nie miała pomysłu. Wyglądało na to, że będzie musiała zapomnieć o tym pomyśle, jednak stało się coś nieoczekiwanego.
- Anna-san.- zwrócił się do niej Hao. Zaakceptowała ten sposób mówienia do niej, co wszystkim o dziwo przyszło z łatwością.- Cieszę się, że podoba Ci się łańcuszek.- zerknął na dekolt gdzie spoczywała zawieszka w kształcie gwiazdy- jego prezent przeprosinowy.- Ale głupio się przyznać... bo nie mam już kasy na prezent. To znaczy czekoladę dostaniesz, ale wiesz 22 urodziny obchodzi się raz w życiu...
- Hao... każde urodziny obchodzi się raz w życiu poza tym nie oczekuję, żadnych prezentów. Co najwyżej podwózki do domu.
- No tak. Racja.- już miał się odwrócić i odejść, gdy na jego ustach zakradł się uśmieszek.- A co powiesz na to, że w ramach prezentu przyprowadzę kogoś wyjątkowego?
- Znalazłeś nową dziewczynę?- prychnęła.
- Nie. Miałem na myśli mojego brata.
- Oh... Może przyjść.- próbowała brzmieć tak jakby ją to nic nie obchodziło.
- To do zobaczenia wieczorem.- oznajmił i wyszedł. Została tylko ona w biurze, z czego była bardzo zadowolona, gdyż czuła jak mimowolnie wkrada jej się szeroki uśmiech na usta. Zerknęła na zegar, który wskazywał, że było po 18. Skończyła pracę, a to oznaczało że miała 4 godziny dla siebie. Już wcześniej wybrała sukienkę, która była bardzo podobna do tej co Pirika miała na sobie ostatnio, tym razem postawiła na ulubioną parę czarnych szpilek i włosy spięte w luźnego koka, z którego luźno wypadało kilka kosmyków.
Gdy Hao opuścił pomieszczenie westchnął z zażenowania. Spodziewał się po niej czegoś więcej, jakichkolwiek działań, gdy tymczasem ona nie robiła nic. Widział, że się biła z myślami i nie wiedziała jak zaprosić Yoh, ale dał jej czas. Podpytywał swojego brata czasem o nią, lecz ten milczał. W końcu postanowił wsiąść sprawy w swoje ręce i chcąc nie chcąc trochę sobie ubliżyć. Oczywiście, że miał wcześniej przygotowany prezent dla niej, kupił go od razu w czwartek, ale coś trzeba było wymyślić.
Czuła jak z każdym krokiem cieszy się co raz bardziej, z trudem powstrzymywała się od tego by nie podbiec do znajomych. Tak bardzo chciała go znowu zobaczyć. Z wypiekami na twarzy podeszła pod wejścia, gdzie wszyscy już czekali. Łącznie z nim.
Usiedli w tym samym miejscu co tydzień temu i złożyli po kolei życzenia obdarowując Annę prezentami, w większości były to standardowo- biżuteria, ale znalazły się i kosmetyki oraz piękny czerwony szal. Na końcu został Yoh.
- Wszystkiego najlepszego.- powiedział i uśmiechnął się tak jak tylko on potrafi.- Dopiero dzisiaj się dowiedziałem, więc nie było za bardzo czasu, ale udało mi się coś wykombinować.- jak zwykle rozbrajał szczerością. Podarował jej małą torebeczkę z breloczkiem w środku oraz kilka ładnie zapakowanych czekoladek kokosowych.
- Na prawdę nie musiałeś. Znamy się zaledwie tydzień. Żadne z was nie musiało.- zwróciła się do wszystkich.
- Po prostu podziękuj i możemy się zacząć bawić! Mam nadzieje, że zamówiłaś tort!- przewróciła oczami na wzmiankę o jedzeniu, kto jak nie HoroHoro mógł o tym wspomnieć.
- Musisz się zadowolić tym.- położyła na stół czekolady i inne słodycze, które znajdowały się w prezentach. Powoli impreza się rozkręcała i bawiła się o niebo lepiej niż poprzednio, wszyscy razem siedzieli i rozmawiali, jakimś cudem przekrzykując muzykę. Kilka razy nawet się zaśmiała, ale tylko za sprawą Yoh. W końcu Ren wziął się w garść i zaprosił Pirikę do tańca, w ślad za nimi poszła Tamao, którą wybłagał Hao. Horo nie mógł znieść, że siedzi tu jak ostatni kołek więc poszedł również poszukać kogoś z kim mógłby przetańczyć noc. Lyserg gdy tylko wstał został otoczony przez wianuszek rozchichotanych japonek. Choco wzruszył ramionami i postanowił sączyć kolejne piwo nieco zazdroszcząc swoim kolegom. Gdy została ich tylko trójka i zrobiło się trochę miejsca Yoh nieznacznie odsunął się od Anny. Nie przeszkadzało jej wcześniej to, że stykali się ramionami, czuła się tak jakby się o niego opierała i było jej z tym dobrze, poza tym szatyn znowu bawił się jej palcami.
- Mam ochotę spróbować dzisiaj czegoś nowego.- oznajmiła biorąc do ręki kartę drinków. Jej uwagę przykuł truskawkowy drink, lecz nagle Yoh wyrwał jej kartę, po czym uśmiechając się oznajmił, że zaraz jej coś przyniesie. O dziwo nie przeszkadzało jej to że był tak zuchwały wobec niej, podobało jej się że potrafi wyczuć dokładnie kiedy może sobie pozwolić na więcej. Zapewne gdyby od razu wziął ją za rękę na początku zabawy zirytowała by się. Ale on wytrwale czekał, przybliżał się stopniowo i był delikatny.
- Chodźmy.- ponaglił. Weszli do drugiej sali i usiedli przy barze tak jak ostatnio. Złożyła ręce pod piersiami i podniosła brew do góry, gdy pojawiła się przed nią długa, ale wąska szklanką z powbijanymi wokół krawędzi kawałkami gruszki, wyciętymi w rozmaite kształty.
- Vuala.- oznajmił.- Specjalność zakładu.
Wzięła łyk przez słomkę i musiała przyznać, że był przepyszny.- Co to?
- Wódka gruszkowa z gazowanym napojem cytrynowym. - wyjaśnił.- Smakuje?
- Myślę, że zasłużył na miano najlepszego drinka jakiego piłam.
Był orzeźwiający, ale jednocześnie słodki. Yoh wziął kawałek owocu i zjadł z uśmieszkiem.
- Moja nagroda.- dodał.
- Myślałam, że wolisz pomarańczę.
- Bo tak jest. A jaki jest Twój ulubiony owoc?
I rozmowa ruszyła pełną parą. Siedzieli obok siebie i opowiadali o wszystkim, o tym co lubią, gdzie byli, skąd są, o wzlotach i upadkach. Gdy Anna skończyła mówić o swojej przeszłości, stało się jasne dlaczego jest taka twarda i nieustępliwa. Ciężki start w życiu zapewnili jej rodzice, porzucając gdy była dzieckiem. Dla Yoh rodzina była najważniejsza i nie wyobrażał sobie jak można być tak bezdusznym.
- Niczego Ci nie brakuje.- chciał ją pocieszyć i złapał za rękę, lecz to co ją interesowało to fakt, że potrafił ją tak przejrzeć. Jakimś cudem przebił się przez mur, który stworzyła wokół siebie i potrafił dostrzec co ją boli.- Anna Jesteś perfekcyjna. - dodał jakby na potwierdzenie, ale ją obchodziło to, że wreszcie usłyszała jak wypowiada jej imię. I brzmiało to zaskakująco dobrze. Chciała go pocałować.
- Słuchaj... ja wiem, że znamy się tylko chwilę, ale czuję że....- nie dokończył. Poczuł jej usta na swoich. Nie zwlekał z odwzajemnieniem pocałunku, wplótł dłoń we włosy by przylgnąć do niej mocniej. Niestety rzeczywistość brutalnie sprowadziła ich na ziemię, gdyż stołki barowe nie słyną ze swojej statyczności. Oboje zachwiali się, w wyniku czego musieli zaprzestać przyjemności. Anna zarumieniona wlepiła wzrok w pustą już szklankę, a Yoh również zawstydzony oglądał kieliszki za barem.
- To było coś.- odezwał się pierwszy.
- Co chciałeś powiedzieć zanim...- dziękowała w duchu, że było ciemno, gdyż była pewna że jej twarz przybrała nowy odcień purpury. Jednak... dopięła swego.
- Myślę, że rozwiałaś moje wątpliwości.- uśmiechnął się ciepło.- Zatańczymy?
Ruszyli na parkiet. Musiała przyznać, że to były jej najlepsze urodziny w życiu, poza tym chciała zachować wspomnienia z tej nocy już na zawsze.
- Nigdy nie wiedziałam by Anna-san się tyle uśmiechała.- oznajmiła Pirika. Wszyscy siedzieli w loży, a za źródło rozrywki robiła tańcząca dwójka.
- Wygląda na szczęśliwą.
- Najwyraźniej mój brat potrafi się nią dobrze zająć.
- Zakład, że się dzisiaj pocałują?- wypalił Horokeu.
- Przyjmuję!
- Ja też!
- W sumie co mi tam!- męska część zaczęła obstawiać, lecz panna Usiu ponownie się odezwała.
- A ja myślę, że już się całowali.- zachichotała.- Powiedzmy, że nie znałam Anny-san od tej strony.
- Co?!
- Jak wychodziłam z łazienki to ich widziałam.- wyjaśniła pokrótce. - Poza tym spójrzcie.- pokazała palcem na parę. Yoh zwolnił nieco tempo i powoli przybliżał się do swojej partnerki, jedną rękę położył na plecach, a drugą pogładził policzek. Ponownie ich usta zetknęły się razem, lecz tym razem spokojniej, aczkolwiek na dłużej niż poprzednim.
- Cóż... przykro mi to stwierdzić Tamao, ale chyba Yoh się zakochał. Jakbyś potrzebowała pocieszenia to wiesz gdzie mnie szukać.- rzucił swoje słynne spojrzenie nikt-mi-się-nie-oprze różowowłosej, która aż zakrztusiła się napojem.
- Dz-dziękuje.- wyszeptała.
Hao skarcił się w myślach, że nie potrzebnie się w ogóle odzywał. Niestety musiał się pogodzić z faktem, że to nie on zdobył Annę.
***

Weszła do domu z lekkim uśmiechem. Właśnie wróciła od lekarza, przez co musiała wyrwać się wcześniej z pracy. Jednak nie stanowiło to, żadnego problemu, gorzej bo miała do powiedzenia coś istotnego Yoh i wiedziała, że to wywróci ich życie do góry nogami. Na początku ich znajomości chłopak wspominał, że prowadzi Onsen, uwiódł ją myślami o łatwym życiu, które toczyło się w Inn En, jednak ona nie potrafiła całkowicie zrezygnować ze swojej wcześniejszej pracy. Chociaż jakby nie patrzeć była teraz współwłaścicielką zajazdu, o czym świadczył pierścionek na jej palcu.
Poprosiła dyskretnie Pirikę o adres jakiegoś dobrego lekarza, na co ta niemalże wykrzyczała to co już wcześniej sama podejrzewała. Po chwili wszyscy się niemalże, zlecieli i zaczęli wypytywać Annę czy to prawda, a ta zbyła ich że jeszcze nie wie. Jednak każdy już miał swoją teorię. Niebieskowłosa zrobiła przepraszającą minę, której nikt się nie oparł, po czym zapisała na kartce adres i numer telefonu. Wizyta była już na następny dzień, co było bardzo blondynce na rękę. A teraz stała w pokoju przyglądając się jak jej mąż drzemie w najlepsze.
- Yoh.- powiedziała na tyle głośno by się przebudził, lecz jak zwykle na nic się to zdało. Potrząsnęła nim i dopiero wtedy szatyn otworzył oczy.
- Anna.- powiedział rozespanym głosem i się uśmiechnął.- Naprawiłem zlew.- oznajmił dumnie. Niestety duży i stary dom miewał swoje humorki, które najczęściej objawiały się tym, że coś ciekło.
- Muszę Ci coś powiedzieć. - wręczyła mu czarno-białe pomazane zdjęcia. - Jestem w ciąży. Będziemy mieli dziecko.
Najpierw zbladł, ale potem obdarował ją najszczerszym uśmiechem.
- To cudownie! Zostanę tatą! Jak się czujesz? Wszystko dobrze?
- Tak Yoh wszystko dobrze. To jest nasze dziecko.- pokazała palcem na kropeczkę na zdjęciu.
- Takie małe...- zachwycał się.
- Yoh... myślałam już nad imieniem, które będzie pasować dla chłopca i dziewczynki.
- Hę? Jakie?
- Hana.- uśmiechnęła się wypowiadając to słowo.
- Tam gdzie się poznaliśmy?
- Nie tylko... To połączenie naszych imion... Poza tym termin porodu przypada na kwiecień.
- Podoba mi się. Niech zostanie Hana.
Podniósł ją i posadził sobie na kolana, kładąc jedną rękę na podbrzusze, a drugą na plecy. Oparł głowę o jej ramię i słuchał co jego żona i jednocześnie przyszła matka ich dziecka ma mu do powiedzenia w związku z zaistniałą sytuacją. Który pokój będzie dla dziecka, jak długo zamierza pracować, co potem...
Życie u boku Yoh rzeczywiście było łatwe, nie kłócili się za często, choć z charakterem Anny bywało różnie, jednak docierali się powoli. Była zadowolona z tego co ma i za nic by tego nie zmieniła.