niedziela, 13 listopada 2016

12. Powiew nostalgii.


Witam wszystkich i zapraszam na kolejną część opowiadania :)
Jednak pragnę uprzedzić (ze względu na to że może nie wszyscy przepadają za takimi fragmentami), że na końcu umieściłam scenę sam na sam między Anną, a Yoh. Nie nazwałabym tego "dozwolone od lat 18", ani też "nie dla dzieci". 

Zostało zaledwie kilka dni do ponownego pójścia do szkoły, jednak miało to swoje plusy. Do Funbari Inn wrócił Horokeu wraz ze swoją siostrą, Tamao, Ryu z Beznadziejnyni oraz Jun ze swoim młodszym bratem. Co prawda rodzeństwo Tao nadal posiadało do dyspozycji swój wieżowiec, ale spędzenie niecałego tygodnia w tradycyjnym japońskim zajeździe brzmiało dla Jun zbyt zachęcająco by mogła odmówić. Miała sporą słabość do gorących źródeł jak i do Piriki.
- To pewnie Manta, pójdę otworzyć.­- oznajmił Yoh zaraz po tym jak rozległ się dzwonek do drzwi.
- On już tu prawie mieszka, mógłby dorobić sobie klucze.-­ westchnęła medium.
- A nie pomyślałaś, że nie chce wchodzić bez pukania?­ - zapytał się długowłosy, w odpowiedzi uzyskał zaciekawienie w oczach dziewczyny.­ - Być może o tym nie wiesz, ale Manta nakrył was na małym co nie co i od tamtej pory woli nie wchodzić od tak.
Nie dała po sobie poznać zażenowania, chociaż odwrócony wzrok mówił sam za siebie.
- Oh no dalej, nie ma się czego wstydzić. Jesteście narzeczonymi, całowanie i takie tam są przecież dozwolone.
- Urusai.­ - warknęła, na co on się zaśmiał.
- No cóż nawet jeśli jesteś dla mnie taka nie miła Anno myślę, że Ci się spodoba niespodzianka.- dodał jeszcze i nim blondynka zdążyła się zapytać o co chodzi do salonu wraz z szatynem i jego przyjacielem weszli Kasumi i Daisuke.
- Ohayo Mina!- zawołała wesoło brunetka. Oczywiście Ryu widząc płeć przeciwną zdążył poprawić swój zabójczy fryz lecz nie dobiegł do wybranki z powodu dwóch osób. Ren`a, który zupełnie przypadkowo wyciągnął nogę by Umemiya przez nią przepadł oraz Tanaki, który miał minę jakby chciał rozszarpać mężczyznę.
- Ryu przestań leżeć na ziemi! Mówiłam, że chcę herbatę, Jun-san poprosiła o coś zimnego a Tamao miała wystarczająco dużo ostatnio na głowie.- zarządziła Itako.
- Właśnie! Tamao-chan jak się miewają dzieci? - zapytała się niebieskowłosa, a reszta ekipy ponownie zajęła się sobą.
- Dużo was...- wtrącił blondyn omiatając towarzystwo wzrokiem.
- Yoh-kun ma wiele przyjaciół.- odparł Oyamada z uśmiechem na ustach.
- Kasumi-chan!- zawołała panna Tao z błyskiem w oku.- Masz może coś dla mnie?
Brunetka nieco się przeraziła na wspomnienie o jej pracach, lecz mimo to wyciągnęła z torby duży zeszyt z rysunkami i wystającymi skrawkami materiałów.
- Więc to ty musisz być Hashimoto-senpai.- zagadnęła ją Usui.- Jun-neesan mi wspomniała przez telefon o Tobie. Ja jestem Pirika, młodsza siostra Horokeu.
- Hashimoto Kasumi.- obie się delikatnie pokłoniły.
- Tanaka Daisuke.- wtrącił się blondyn.- Nie mogę uwierzyć że Usui chował przed światem taką piękność.
- Stary nawet nie próbuj jej podrywać!
- Nie podrywam tylko komplementuje.
- Nie obchodzi mnie jak to nazwiesz! Metr odstępu między wami!- dalej krzyczał, po czym stanął między nimi na udowodnienie swoich słów.
- Onii-san! Nie możesz decydować z kim i jak blisko będę stać!
- A właśnie, że mogę! Jestem Twoim starszym bratem!
- To tak nie działa!
- Pirika-chan musisz zobaczyć tą sukienkę!- zawołała zielonowłosa. - Gdyby dodać kilka falbanek tutaj... o a tu koronkę... Twoja suknia ślubna była by jak ze snu!
- Masz rację! Tutaj zostawić tą granatową wstawkę i pasowało by do wystroju sali...
- Ile ty masz lat żeby planować już swój ślub?- zapytał ją z przekąsem Ren.
- Najwyraźniej więcej od ciebie... przynajmniej mentalnie.- odparła Usui z wrednym uśmiechem.
- Moja krew!- zawołał dumny Horo.- Ale żadnych chłopaków przed szesnastką! Jesteś za młoda, a oni są niewyżyci...
- Przestań ją straszyć! Nie każdy jest taki jak Asakura.- mimo zaczepki długowłosy nie zareagował gdyż był pochłonięty swoją małą, prywatną wojną z blondwłosą medium. Tym razem po ich spojrzeniach można było wywnioskować, że to Anna jest górą. Mając do dyspozycji duszki liści oraz swoje umiejętności ich kłótnia weszła na nowy wymiar. Po zupełnie niepotrzebnym komentarzu ze strony Króla o intymnych przeżyciach jego brata i przyszłej bratowej, dziewczynie puściły nerwy. Nie myśląc długo za pomocą swoich małych przyjaciół i nożyczek pozbyła się również zupełnie niepotrzebnego kosmka włosów z głowy szamana.
- Nie kuś żebym następnym razem użyła maszynki.
- Skusić to...
- Nie chce tego słuchać.
- Wiesz... ostatnio narzekałaś że w nocy Ci gorąco, co prawda nie wiem czy to za sprawą Yoh czy też wysokich temperatur, ale mam dla ciebie rozwiązanie tego problemu.
- Nie będę spała naga.- wysyczała.
- Cieszę się, że to ty wyszłaś z tą propozycją, ale miałem na myśli tą cudowną koszulę nocną, którą tak chowasz w szufladzie.
- Skąd...
- O! Czy to nie Twoja yukata wisi tam na drzewie?- przerwał pokazując palem przez okno.- Oh... odfrunęła.- dodał z wrednym uśmiechem.
- Słuchaj Asakura.- chwyciła go za koszulkę i przybliżyła.- Nie każ mi żałować że odnalazłam Asanohe!
Oboje ciskali w siebie groźnymi spojrzeniami, aż w końcu przerwał im Ren.
- O rany zabijcie się w końcu i będzie spokój na chwilę.
- Uważam że powinniśmy wyjść się zabawić. ­- powiedziała Kasumi dla rozluźnienia, po czym wstała poganiając każdego. W końcu po kilkunastu minutach błagań, szantażowania i przeszkadzania w inny sposób Itako, wyszli do miasta. Jak to w wakacje bywa ulice były wypełnione przez młodzież i turystów, tak samo wszystkie kluby karaoke i salony gier. Tłumy ludzi bawili się wspólnie, więc ciężko było znaleźć coś wolnego, na szczęście z pomocą przyszedł Tanaka, którego wujek prowadził takie miejsce. Umi dawała czadu na karaoke i wkrótce, zaraz po tym gdy Yoh palnął że chciał zostać gwiazdą rocka, zagoniła go do śpiewania. Anna uniosła brew widząc swojego narzeczonego z mikrofonem w dłoni. Tak, to mogło być ciekawe więc rozsiadła się wygodnie w fotelu, bacznie obserwując poczynania szatyna. A owe poczynania były godne podziwu. Nie wiedziała że ma taki głos, śpiewał jakąś amerykańską balladę, którą kojarzyła tylko z filmu, ale mimo to oczu nie mogła oderwać. Właściwie to pozostała część grupy również zaniemówiła by skupić się na występie. Gdy skończył Umi oznajmiła, że miałby ogromne szanse spełnić swoje dziecięce marzenie, gdyby się nieco podszkolił ze śpiewu. Na ustach Hao majaczył uśmiech tryumfu, z którego można było wyczytać dumę, jakby to po nim odziedziczył talent. Zarówno Manta jak i Anna się zastanawiali jak to się stało, że nie wiedzieli o tej ukrytej zalecie, znając go już tyle lat.
- Może spróbujesz jeszcze raz?­ - zapytał się wujek Daisuke i mrugnął porozumiewawczo do swojego bratanka. To nieco zaniepokoiło towarzystwo, lecz nie Yoh. Z chęcią podjął się ponownego zaśpiewania, lecz z każdym wersem szło mu co raz gorzej, aż w końcu każdy kategorycznie zażądał wyłączenia sprzętu. Tanaka chichotał w najlepsze, starając się stłumić wybuch śmiechu, lecz po kilku minutach mu nie wyszło.
- Co to było?­ - zapytała pierwsza Kasumi odtykając swoje uszy.
-  To ja.­ - wujek pomachał, skierowując wzrok wszystkich na siebie.­ - A właściwie moje nowego cudeńko.­ – powiedział, pokazując na sprzęt, który znajdował się pod jego rękami.
- Syntezator mowy?
- Coś o wiele lepszego, ale dla uproszczenia możecie go tak nazywać. Niestety muszę was zmartwić – Yoh nie śpiewa ani tak dobrze jak za pierwszym razem, ani tak źle jak za drugim.
Nie wiedząc czy się cieszyć czy płakać szatyn zrobił jedną rzecz, którą przychodziło mu naturalnie – uśmiechnął się. Po tym występie każdy chętniej próbował swoich sił na karaoke przez co wujek Tanaki musiał zamknąć później lokal. Przed wejściem grupka zaczęła się żegnać, każdy jutro wracał do swoich obowiązków, a w przypadku Piriki do rodzinnej wioski. Jun w końcu przekonała swoją przyjaciółkę, że podróż jej prywatnym odrzutowcem nie stanowi żadnego problemu, więc niebieskowłosa wróciła na tę ostatnią noc w Tokio do wieżowca rodzeństwa Tao. Horokeu nie był tym faktem zadowolony, więc również postanowił zanocować tam gdzie jego siostra. Pirika oczywiście podziękowała Annie i Yoh za możliwość pobytu u nich po czym zniknęła za drzwiami limuzyny.
- Anna- san…- zagadnęła cichutko Kasumi.- Mam nadzieje że nie masz nam za złe naszego ostatniego rozstania… Nie powinniśmy Cię tak ostro oceniać, ani mieszać się gdzie i z kim mieszkasz. Znam Cię już trochę i wiem że nie dasz się wykorzystywać w żaden sposób.
Kyoyama była zaskoczona słowami swojej koleżanki, nie spodziewała się aż takiej przemowy, jednak ulżyło jej że między nimi znowu było w porządku.
- To dobrze że w końcu to zrozumiałaś.- odparła medium.
- Idziesz Anna? Spóźnimy się na metro!- zawołał szatyn.
- Do zobaczenia w szkole.- dodała jeszcze, po czym ruszyła w stronę narzeczonego.
- To gdzie pozostali?- zapytała się gdy podeszła do niego.
- Cóż… Ryu postanowił pojechać na południe by przedłużyć swoje wakacje, a Hao zniknął gdzieś zaraz gdy wyszliśmy z budynku.
- Pewnie jest już w domu.
- Raczej nie. Wspominał coś, że wróci za kilka dni. – powiedział nieco smutny tonem. Prawdopodobnie udał się by załatwić coś związanego z obowiązkami jako Król Szamanów i Yoh miał mu nieco za złe, że nie zabrał go ze sobą. Miał wrażenie, że ostatnio lepiej się dogadują, lecz zawsze potem wyskakiwało coś takiego co ich znowu rozdzielało. Ta zabawa w kotka i myszkę była męcząca, lecz szatyn chciał ją tym razem wygrać, więc nie pozostawało mu nic innego jak dostosować się do reguł jego brata. Był cierpliwy i wierzył, że w końcu dojdzie do celu. Delikatnie się uśmiechnął do swoich myśli.- Więc wygląda na to że jesteśmy sami.- na te słowa Anna podniosła lewą brew do góry, zastanawiając się co też miał na myśli.- I słyszałem, że nie masz w czym spać..- dodał jeszcze wywołując tym samym rumieńce na jej twarzy.
Wskoczyli do metra równo z sygnałem ostrzegawczym. Niestety panował ścisk, co było niemałym zaskoczeniem jak na porę o jakiej wracali. Najwyraźniej nie tylko oni postanowili pojechać wcześniej do domu. Niespodziewanie Yoh objął Annę w pasie jedną ręką, a drugą trzymał się za górny uchwyt.
- Oh no dalej Anna, przecież i tak nie masz się czego złapać.- skomentował jej mordercze spojrzenie. W odpowiedzi spuściła wzrok jednak ramie chłopaka przesłoniło jej niemalże cały świat. Westchnęła wprost na jego odsłoniętą szyję co nie pozostawiło po sobie żadnych konsekwencji. Yoh trochę się spiął czując gorący oddech na skórze, a w głowie mignął mu obraz pewnej wspólnej nocy. W dodatku odkąd tylko ją dotknął czuł pulsujące pożądanie by móc zrobić więcej niż przytrzymanie jej. Jego ręka zaczęła się pocić co również nie uszło uwadze blondynce. Niemalże parzyło ją miejsce gdzie trzymał dłoń. Zjechał trochę niżej powodując, że spojrzała na niego i wtedy bez wahania pochylił się by ją pocałować. Niestety nie dane im było długo cieszyć się tą chwilą gdyż metro akurat zahamowało wjeżdżając na kolejną stacje. Do końca podróży żadne z nich nie spojrzało na siebie.
- To chyba najgorętsza noc tego lata… - wyszeptała do siebie zirytowana medium. Albo… to przez ten pocałunek. Dopowiedział głosik w jej głowie. Skarciła się od razu za ten pomysł. Przecież nie pierwszy raz się całowali, więc to na pewno nie to. Mimo wszystko ta myśl rozwinęła się bardziej sugerując, że przecież jeden delikatny pocałunek nigdy im nie wystarczył. Jednak Yoh nie przyszedł do jej pokoju, a ona nie miała odwagi pokazać się w tym czym spała. Jednak pragnienie wzięło górę więc postanowiła zejść na dół się ochłodzić. Szklanka wody z trzema kostkami lodu nieco złagodziła jej cierpienie jednak tylko chwilowo. Siedziała na krześle kuchennym, nogami opierając się o zimny grzejnik znajdujący się tuż pod oknem. Przyłożyła zimną szklankę do karku i dopiero wtedy zauważyła że nie jest sama w kuchni.
- Widzę, że nie tylko mi jest gorąco.- powiedział dziwnie zachrypniętym głosem, w duszy dziękując, że światło jest zgaszone i nie widzi jego rumieńców. Nie licząc na żadną odpowiedź również nalał sobie wody dodając kostki lodu dla ochłody. Usiadł obok dziewczyny za wszelką cenę starając się nie pożerać jej wzrokiem. Napięcie między nimi rosło i osiągnęło szczyt gdy Anna cicho sapnęła kładąc zimną szklankę na swoje udo. Yoh mógł sobie wyobrazić jak kropelki wody zostawiają ścieżkę na gładkiej skórze. Wstał gwałtownie by nie zerwać z niej tej kusej koszuli nocnej.
- Yoh?- zagadnęła cicho. Odważył się spojrzeć na nią. 
Jesteś tak cholernie sexowna... 
Sam już nie wiedział czy wypowiedział to na głos czy też pozostawił w swojej głowie, chociaż mina Anny sugerowała mu pierwszą opcję.
- Oboje wiemy jak to się skończy więc przestań już gadać.
Oczywiście, że Yoh spełnił jej żądanie, zresztą jak zawsze. I oczywiście, że wiedział jak to się skończy już wtedy w metrze. Jedyne czego nie przewidział to zbitej szklanki zaraz po tym gdy podczas namiętnych pocałunków posadził Annę na blat kuchenny. Zimny kamień dawał przyjemne uczucie chłodu na udach i pośladkach. Objęła go nogami w pasie nie dając możliwości ucieczki, nie żeby szatyn planował przerwać. Tak rzadko mieli czas dla siebie i tyle prywatności jednocześnie. Niestety zbite szkło nie było zbyt bezpieczne szczególnie że oboje planowali wkrótce nie mieć na sobie nic. Podtrzymując ją przeszedł kilka metrów do salonu, gdzie dywanik zaraz przy wejściu na taras wydawał się być idealnym miejscem do położenia się. Nie przerywając pieszczot podwijał jej koszule co raz wyżej. Usiadła i wyciągnęła ręce do góry by ściągnął przeszkadzający kawałek materiału. Uwielbiał jej ciało, każdy pieprzyk, bliznę, znamię, a ona uwielbiała jak się na nią patrzył. Jakby była ósmym cudem świata, jak wtedy za pierwszym razem, zawsze ten sam zachwycony wyraz twarzy i miłość w oczach. Potrzebował kilka sekund by się ponownie nacieszyć jej widokiem zanim ponownie przystąpił do działania. Czując twarde uwypuklenie na udzie jęknęła.
- Jeszcze…- usłyszał gdzieś przy swoim uchu, jednocześnie czując paznokcie wbite w kark.
Kolejna kropelka potu spłynęła mu ze skroni, otarł ją wierzchem dłoni nie odrywając wzroku od Anny. Oddychała równie szybko co on i była równie spocona. Uwielbiał gdy mogli być tak blisko siebie i to nadzy.
Ostatni ruch sprawił że krzyknęła głośniej, ale dla niego była to niemalże melodia. Świadomość zadowolenia swojej kobiety i zaspokojenia siebie sprawiała, że czuł się najszczęśliwszy na Ziemi.
Wyciągnęła rękę by przesunąć drzwi i wpuścić trochę świeżego powietrza, które owinęło się wokół nich niczym dym. Podmuch nocnego wiatru chłodził ich rozpaloną skórę i pozwalał na uspokojenie szalejącego serca.
- Gdzie dałeś moją koszulę?
- Uh… nie wiem, chyba ją gdzieś rzuciłem. – w odpowiedzi usłyszał tylko westchnięcie. Siedziała między jego nogami opierając się o tors, a on przytulał ją jednocześnie gładząc po ciele, delektując się tymi chwilami. Przymknął oczy i wdychał jej zapach pomieszany z tym niesionym z pola. Wyciągnął jedną ręką pled zakupiony w Patch, który zdobił jeden z foteli i przykrył ich. Siedzieli tak do momentu gdy Annie głowa opadła na jego ramie a oczy zamykały się tak jak wtedy gdy zasypiała.
- Chodź spać.- wyszeptał. Niechętnie ale oboje wstali. Owinęła się drapiącym materiałem przytrzymując go z przodu po czym skierowała się na schody. Chwilę potem dołączył do niej Yoh ubrany w swoje spodenki, ciesząc się, że jego narzeczona nie ma takich pomysłów jak rzucanie ubrań. Rozdzielili się na korytarzu, lecz nie na długo. Szatyn przyniósł ze sobą swoje posłanie i tak jak zwykle ułożył się po jej prawej stronie. Itako leżała nadal owinięta w pled, więc Yoh starał się jak najdelikatniej wyplątać ją z niego, widząc że dziewczyna już prawie śpi. W końcu dopiął swego po czym przykrył ją cienką kołdrą.
- Oyasumi.- wyszeptał jeszcze.