środa, 20 kwietnia 2016

5. Morze drzew.

Witam wszystkich :) 
Na wstępie chciałam tylko powiedzieć, że zainspirował mnie do tej jak i następnej części opowiadania film "Las Samobójców", więc możecie spodziewać się trochę akcji ;) A teraz zapraszam do czytania:







Był koniec maja, gdy na godzinie wychowawczej Miyamoto-sensei ogłosiła, że w przyszłym tygodniu wszystkie pierwsze klasy w ramach integracji miały odbyć wycieczkę do jeziora Sai, leżącego u podnóża świętej góry Fuji. Na miejscu miały odbyć się gry i zabawy oraz krótkie prezentacje wszystkich klas.
- Więc proszę was, przygotujcie coś, jakaś piosenka czy krótki wierszyk! Ren liczę na Ciebie, że dopilnujesz tego.- spojrzała na Tao i puściła mu oczko.- Niestety, co bardzo mi się nie podoba, ale starszyzna wydała takie polecenie i nic na to nie poradzę…- te kilka słów wypowiedziała bardziej do siebie niż do klasy.- Tak więc rada pedagogiczna na czele z szanownym dyrektorem ustaliła trasę biegnącą przez jakże piękny i cudowny las
Aokigahara.- wszystko wręcz ociekało sarkazmem. Otóż Miyamoto była bardzo młodą i pełną werwy panną, której często nie podobało się że nie ma szacunku wśród swoich kolegów z pracy- stąd też wzięło się stwierdzenie starszyzna. Za każdym razem gdy nie podobał jej się któryś z pomysłów rady pedagogicznej, albo któryś ze starszych nauczycieli, bądź też sam dyrektor zalazł jej za skórę, tak ich nazywała. Zdarzało jej się również używać słów „staroświeckie”, „zacofane”, „przestarzałe”, „antyczne” , jednak to były ekstremalne wyjątki. Zawsze po takim stwierdzeniu nakładała na twarz sztuczny uśmiech i z ironią opowiadała co też inni nauczyciele wymyślili.
- Sensei przecież ten las to…
- Wiem co to za las i wierzcie wcale mi się nie uśmiecha tam wchodzić. W każdym razie będziecie mieć pogadankę na ten temat
z przewodnikiem. A teraz puki macie czas zacznijcie myśleć nad prezentacją.- dodała sfrustrowana. Niestety nikt jej nie słuchał i wszyscy zajęli się rozmową o niesławnym lesie. Jedynie kilka osób milczało na ten temat i patrzyli się na siebie nie pewnie.
- Yoh a ty co o tym myślisz?- zapytał się Manta.- Skoro nazywają go lasem samobójców, nie będzie tam czasem duchów?- dodał nieco przyciszonym głosem.
- Nawet jeśli to i tak dołączą do kółka ‘Yoh-mi-pomógł-więc-zostanę-jego-przyjacielem’- zaśmiał się Horokeu.
- Pewnie masz rację.- przytaknął Oyamada.
- Myślę że wszyscy przesadzają. Przecież to nie tak, że na każdym drzewie będzie wisiał jakiś trup. Z tego co wiem ludzie idą w głąb lasu, a nie stwierdzają na środku ścieżki że to dobre miejsce by odebrać sobie życie. – powiedziała Umi nieco zirytowana widząc jak chłopcy straszą dziewczyny różnymi opowieściami. – Tao- san, co z tym wierszykiem? Zabierzmy się za to może?
Ren zdołał w ciągu dwóch miesięcy zyskać szacunek wśród swoich kolegów i koleżanek z klasy i w cale nie miało z tym nic wspólnego Guan Dao, więc kiedy wstał wszelkie rozmowy ucichły.
- Jakieś pomysły?- cisza.- Tak jak myślałem… W takim razie Hiroshi, Ichiro i Reji wiem że umiecie grać na jakiś instrumentach, zajmiecie się oprawą muzyczną. Z kolei Alkemi i Yoko wymyślcie jakieś słowa, wystarczy kilka linijek, ważne żeby się rymowało.
- Hai Ren- kun!- zawołały ochoczo dziewczyny. Oczywiście złootoki wiedział co robi, wybierając akurat je. Nie dość że były w jego fanklubie to jeszcze całkiem nieźle radziły sobie na japońskim.
- Ja mogę grać na flecie.- dodał swoje Hao.
- Nie, nie możesz.- odparł przewodniczący i zanim ktoś zdążył zapytać dlaczego, dodał.- Nie ufam Ci na tyle, by oddać w Twoje ręce reprezentację klasy.
- To tylko flet, co ja nim mogę zrobić?- zadał pytanie długowłosy, nie przestając się uśmiechać.
- A bo ja wiem, może wbić komuś w serce?
- Przecież ja bym nawet muchy nie skrzywdził!
- Pewnie że nie, przecież na jednej byś nie poprzestał!
- Ranisz mnie.
- I dobrze!
- Przestańcie się wydurniać. – spór jak zwykle zakończyła Anna. Bądź co bądź jej słowa były jak zwykle najważniejsze. Reszta czasu upłynęła na tworzeniu piosenki, a w następnych dnia ćwiczeniu jej z całą klasą. I tak oto tydzień minął i stali pod szkołą o 8 czekając na autokary. Przewodnik opowiedział im nieco o górze, a potem zaczął mówić o lesie oraz pouczył, że nie nigdy nie warto odbierać sobie życia. Oczywiście ku przestrodze zabronił opuszczania ścieżki i samodzielnego wybierania się w las. Mimo to młodzież wydawała się być podekscytowana, a męska część dwoiła i troiła się by tylko wychodzić na bohaterów, którzy obronią damy w opałach, nawet jeśli będzie nimi duch.
- Są tacy głośni! Jak nie przestaną to im pokażę prawdziwego ducha.- jak zwykle denerwował się Ren.
- Stary wyluzuj! Jak coś to wszystkie panny na nas polecą…- powiedział Usui, nagle obórcił się do Hao, który siedział za nim i wrzasnął.- TY! Nie próbuj żadnych sztuczek.
- Uwierz mi nie będą potrzebne.- powiedział poważnie i spojrzał na swojego brata. Yoh z kolei miał niepewny wyraz twarzy, spoglądał co chwila na Annę z obawą, że zaraz coś się stanie.
- Możesz przestać?- zapytała się nie odrywając wzroku od czasopisma, które trzymała w ręce.
- Ale
- Żadnych ale! Nic mi nie jest, czuje się dobrze.- oznajmiła spokojnie. Po czym westchnęła i dodała.- A jak tak bardzo się martwisz to mogę go wziąć.
Tuż obok blondynki pojawił się Amidamaru w małej wersji. – Lepiej?- zapytała.
- Hai.- odpowiedział, jednak nadal był nie pewny. To wszystko w cale mu się nie podobało. I na dodatek miał złe przeczucia. Tymczasem Umi, która siedziała obok medium spojrzała na nią pytająco.
- Nic takiego, Yoh coś sobie ubzdurał i tyle. – odpowiedziała wymijająco i wróciła do lektury.
Jednak nie do końca to był prawda. Wieczorem, schodząc do kuchni szatyn usłyszał rozmowę i mimo że nie wypada podsłuchiwać, koniecznie chciał się dowiedzieć o czym dyskutują jego narzeczona i brat.


- Co zamierzasz zrobić?- zapytał się długowłosy. W jego głosie dało się wyczuć niepokój, co było rzadkością, chyba że chodziło o kogoś mu bliskiego.
- Nic.- odparła dziewczyna. Yoh nieco zaniepokoiło to, że Hao martwi się właśnie o nią. Wiedział że ją podziwia ponad to że jest piękna, a do tego dochodziła część z turnieju kiedy chciał ją dla siebie. – Dobrze wiesz, że nie mam już tej umiejętności.
- Chcesz mi powiedzieć, że już nic a nic nie odczuwasz? – wydawał się ją prowokować.
- Jestem Itako i wiesz z czym to się wiąże.- odparła twardo.
- Nie podważam Twoich umiejętności. Nawet mogę śmiało stwierdzić, że jesteś jedną z najlepszych Itako na świecie, w końcu udało Ci się znaleźć moją matkę, czego nawet ja nie potrafiłem.
- Może szukałeś nie tam gdzie trzeba?
- Może.- odpowiedź nadeszła po długim milczeniu.- Przynajmniej wole w to wierzyć, niż że nie chciała bym jej odnalazł. Jednak wracając do tematu uważam, że nie powinnaś tam jechać.
- Dlaczego?- pozwoliła mu powiedzieć co ma na myśli. Wiedziała że jej nie ignoruje, a i może czasem warto posłuchać co ma do powiedzenia najsilniejszy szaman?
- To nie są zwykłe duchy. One nie zaznały spokoju po śmierci, są złe i przesączone chęcią zabijania. Wyczują w Twoim sercu negatywne emocję, a ty nosisz ich zbyt wiele, żeby zostać niezauważoną. One mogą sprawić, że będziesz widzieć dziwne rzeczy, że będziesz chciała zrobić dziwne rzeczy. Zwykli ludzie zostają tam opętani, a kiedy wyczują, że je widzisz nie dadzą Ci spokoju.
- Chyba o czymś zapominasz.- blondynka widziała jak długowłosy się nakręca, więc postanowiła przypomnieć mu o istotnym fakcie.- Osorezan w cale nie jest przyjemnym miejscem. Miałam już do czynienia z nieprzyjemnymi duchami, umiem sobie z nimi radzić.
- Osorezan jest przejściem na drugi świat, duchy które stamtąd przybywają nie są złe, mogą być uparte, mogą nie odpuszczać, ale te tutaj… zaufaj mi nie spotkałaś jeszcze czegoś takiego.
- Stworzyłam Oh-Oni. Nie wierze, że może być coś gorszego. Poza tym zapanowałam nad Twoimi Shikigmi, w małym palcu mam
Chō-Senjiryakketsu i na własnej skórze się przekonałeś jak moje korale potrafią skrzywdzić. Nie jestem słaba psychicznie, żeby się omamić jakimś upierdliwym duchom. – powiedziała zawzięcie.- I jeszcze jedno… wy tam będziecie. Najsilniejsi szamani. Naprawdę uważasz, że cokolwiek złego może się przytrafić?!- tymi słowami pożegnała długowłosego i ruszyła do swojego pokoju. Hao westchnął ciężko, po czym spojrzał na swojego bliźniaka, który wyszedł z ukrycia.
- Może mówić co chce, ale nie pogodziła się z przeszłością. – powiedział starszy z braci.
- Być może, ale ona jest silna i najbardziej rozsądna z nas wszystkich. Wie co robi. – u Yoh rzadko można było spotkać poważny wyraz twarzy, jednak gdy chodziło o bezpieczeństwo jego przyjaciół zawsze przybierał taką minę.
- Ale i tak będziesz się o nią martwił, prawda?- odparł król szamanów, a lewy kącik jego ust uniósł się w pół uśmiechu.
- Tak samo jak ty Oni-san…

Kasumi jednak nie odpuściła, wypytała się  nieco Miko w świątyni, o ten las i legendy mu towarzyszące i to co usłyszała w cale jej się nie podobało.
- Wiesz… ja  się trochę dowiedziałam o tym lesie…- zaczęła nie pewnie. Blondynka odłożyła w końcu gazetę i spojrzała z uwagą na swoją koleżankę.- Dawniej wywożono tam starszych i schorowanych, żeby odciążyć rodzinę, porzucano ich na pastwę dzikich zwierząt. Umierali tam z głodu i wycieńczenia. Ich duszę nie zaznały spokoju, stali się yurei. – jednak nie widząc żadnej reakcji u Kyoyamy, wyciągnęła kartkę.- Przeczytaj to.
Według lokalnych wierzeń Aokigahara pełni funkcję swego rodzaju czyśćca dla niespokojnych duchów (yurei), które zostały uwolnione z ludzkiego ciała w wyniku nagłej, brutalnej i tragicznej śmierci z zemsty, zazdrości czy nienawiści. Ich dusze drzemią zaklęte w drzewach, a wiatr niesie ich cierpienia. To yurei ostatecznie nakłaniają do samobójstwa kolejne osoby przybywające do lasu. Yūrei będzie straszyć osobę albo miejsce tak długo dopóki jego cel nie będzie spełniony i będzie mógł przejśc do życia pozagrobowego. Jednakże niektóre, szczególne silne Yūrei - Onryō będą straszyć długo po tym jak osobę winną ich śmierci dopadnie sprawiedliwość.   

- Kasumi-san naprawdę uważasz, że brali by bandę nastolatków do miejsca, gdzie straszy? My tylko przejdziemy przez las, będziemy szli ścieżką dla turystów.
- Uczę się na Miko, więc to nie tak że daje się ponieść chwili, uwierz mi to nie jest dobre miejsce na wycieczkę.
- Zgadzam się z Tobą, to nie jest dobre miejsce, ale nic już z tym nie zrobisz prawda?
Brunetka chcąc nie chcąc musiała się zgodzić. Przez resztę drogi milczała, jednak dochodziły do niej strzępki rozmów innych uczniów, które w cale nie poprawiły jej nastroju.
- Posłuchajcie tego!- ktoś powiedział, trzymając w ręce komórkę i czytając na głos:
Las Aokigahara zwany także "Morzem Drzew" słynie jako jedno z najbardziej mrocznych i przerażających miejsc. Nawet gdyby desperat w ostatniej chwili chciał zmienić decyzję i potrzebowałby ratunku, żadne krzyki i wzywanie pomocy mu nie pomogą. Gęstość lasu i potężne konary tworzą naturalną barierę dźwiękową, dzięki czemu wszelkie hałasy z zewnątrz są wygłuszone.
Przed wejściem do lasu znajduje się mapa z wyznaczonymi szlakami, którymi wolno się poruszać. Wystarczy jednak zboczyć z głównej ścieżki, i po kilkuset metrach znaleźć się w zupełnie innym świecie - w ciemnej i jak się uważa nawiedzonej przez demony głuszy, w której łatwo się zgubić. Do tego stopnia łatwo, że nawet kompas ani GPS nie pomoże z niej wyjść. Podłożem lasu jest bowiem zastygła po wybuchu Fuji w 864 roku magma bogata w żelazo, które neutralizuje wskaźniki i zakłóca zasięg.
Turyści odwiedzający Aokigaharę posługują się kompasem, by później trafić do wyjścia. Jednak kompasy szaleją, a oni nie mają szans na powrót. 
Cały las usłany jest krzyżującymi się i splątanymi tasiemkami. Wiązane są niczym nić Ariadny przez samobójców, którzy wahają się do końca z podjęciem decyzji, na wypadek, gdyby chcieli jednak wrócić
- Założę się, że nie wyjdziesz poza ścieżkę!
- Przyjmuje zakład!
Takie i inne rozmowy dało się słyszeć w całym autokarze. Miyamoto-sensei zgrzytała zębami słysząc na jakie pomysły wpadają jej podopieczni oraz przeklinając w duchu pozostałych nauczycieli za wybranie takiej trasy.
Grupa szamanów szła na samym końcu. Wszyscy przed nimi śmiali się i żartowali z duchów, jednak nie oni. Przekraczając barierę lasu poczuli to. Wszechobecna cisza i przygnębiająca atmosfera, mimo piękna przyrody. Pierwszy wziął się w garść Tao, który szybkim krokiem ruszył przed siebie. Zaraz za nim z miną męczennika ruszyli Horokeu i Manta, natomiast pozostała trójka stała jakby czekając na jakiś znak.
- Tu nigdy nie chodziło o mnie prawda?- zadała pytanie Anna.
- Winny.- zaśmiał się długowłosy. Jednak ten chichot w żadnym wypadku nie przypominał wcześniejszego dźwięku. Król Szamanów był zdenerwowany, bał się co go tu spotka.
- Więc dlaczego tu jesteś?
- Obowiązki wzywają. – odparł. – Masz dobrych przyjaciół Yoh.- dodał po czym wykonał kontrole ducha.
Ren wymijał wszystkich jak najszybciej się dało. Niemalże biegł by dotrzeć na sam początek. Tak by nikt nie zauważył zszedł ze ścieżki, jakby nie patrzeć tłumaczenie przewodnikowi, że broni ich przed złymi duchami wymachując przy tym swoim Guan Dao, wydawało się zbędne. Musiał ich wyprzedzić na znaczną odległość, a już czuł na karku zimny oddech yurei. Były paskudne- czarne rozczochrane włosy, potargane ubrania, na wpół prześwitujące ciała. Musiał zachować trzeźwość umysłu, wiedział że potrafią sprawić by człowiek widział rzeczy, które tak naprawdę nie istnieją.
Niebieskowłosy  nie rozglądał się na boki, ściskał mocno w ręce Ikupasi, a Kokoro latała tuż koło niego. Wiedział, że Ren nie poradzi sobie ze wszystkimi na raz, dlatego czekał na pozostawione przez niego resztki, przy okazji pilnując by uczniom nic się nie stało. Manta szedł kilka metrów za nim, spoglądając co chwila za siebie. Mimo, że Mosuke również zjawił się na wezwanie, nie potrafił się uspokoić. Co jakiś czas wydawało mu się, że dostrzega coś między drzewami, ale zdawał sobie sprawę, że umysł może mu płatać figle.
Kasumi rozejrzała się wokół siebie i zauważyła brak Anny, nieco zaniepokojona, że pozostała część grupki również się gdzieś rozproszyła zwolniła nieco kroku.
- Umi-chan, tylko się nie zgub!- zawołała niska, niemalże białowłosa dziewczyna.
- Postaram się.- zaśmiała się nerwowo. Rozglądnęła się po raz kolejny za blondynką, po czym zrezygnowana westchnęła. Zrobiła krok do przodu i niemalże wpadła na kogoś.
- Asakura-san?
- Szukasz Anny?- zapytał i uśmiechnął się w typowym dla siebie sposobie.- Jest z Yoh.
- Coś się stało?- padło pytanie i oboje spojrzeli na wysokiego blondyna, który ciskał piorunami w Hao.
- Nic.- odpowiedziała szybko brunetka. Wiedziała, że jej przyjaciel nie znosi długowłosego, nasłuchała się o nim sporo podczas wspólnego wracania do domu. Z tego powodu wolała uniknąć niepotrzebnych kłótni.- Dlaczego z Yoh?- zadała jeszcze pytanie starszemu z bliźniaków.
- Ah…  zadaje sobie to pytanie odkąd ją poznałem.- powiedział z nieukrywanym rozczarowaniem. – No cóż… takie jest życie. A teraz pozwólcie, że zostawię was samych, gdyż widzę, że Megumi idzie sama. – podbiegł do innej dziewczyny, która cała rozpromieniała na jego widok. Pozostała dwójka spojrzała na siebie niepewnie, jednak ruszyli dalej nie chcąc oddalać się za bardzo od grupy.
Tymczasem walka trwała nadal i choć szamani radzili sobie świetnie, przeciwników nie ubywało. Jakby odradzali się na nowo, chociaż jakby nie patrząc pokonanie złego ducha nie należało do najłatwiejszych zadań.
~ Tak ich nie pokonamy.- powiedział do Amidamaru Yoh. Wiedział, że samym mieczem zyska jedynie na czasie. Co dziwne większość yurei lgnęła do Hao za wszelką cenę. Zerknął na swoją narzeczoną, która radziła sobie świetnie z koralami, po czym wrócił do walki. Myślał nad rozwiązaniem i przyczyną tego całego zamieszania, co gorsza będą wracać tą samą trasą i kto wie czy nad jeziorem coś się nie stanie.
- Jeszcze dwa kilometry.- powiedział Hao, pojawiając się tuż obok swojego brata.
- Nie damy rady przez cały dzień z nimi walczyć.
- W takim razie wracasz do treningów.- oznajmiła Anna, na co chłopak natychmiast odwołał swoje słowa.
- Mam plan, ale będziesz mi potrzebna. – powiedział długowłosy zwracając się do Itako.
- A jeszcze wczoraj mnie tu nie chciałeś.- powiedziała bardziej do siebie niż do przyszłego szwagra, lecz wiedziała że usłyszał. Niestety ta krótka wymiana zdań nieco ją rozproszyła i jeden z napastników zdołał złapać za rękę, co zaowocowało tym, że Anna była w stanie poczuć emocje yurei. Jej krzyk był dowodem na to, że nie było to nic pozytywnego, oboje z braci ruszyło w jej stronę by pomóc, lecz medium szybko sobie sama poradziła.
- Nie będziesz mieszał mi w głowie!- wrzasnęła, unicestwiając go całkowicie. Hao z Yoh spojrzeli na siebie wymieniając wzrok „I o co ja się martwię…”.
Na szczęście udało się wszystkim dotrzeć do punktu końcowego, jezioro Sai wyglądało przepięknie, w jego spokojnej tafli odbijała się góra Fuji, a brzegi obrośnięte gęstym lasem sprawiały, że panowała tu zupełna cisza.
- Cieszę się, że dotarliśmy tu bez żadnych niespodzianek.- oznajmiła Miyamoto-sensei spoglądając na swoją klasę. – Ale zaraz kogoś mi tu brakuje!- policzyła wszystkich raz jeszcze i wyszło jej, że dwóch osób brakuje.
- Nie ma Kyoyamy-san.- odezwała się Kasumi.
- I Hao…- westchnęła nauczycielka, obawiając się że jej podopieczny znowu dorwał się do jakieś dziewczyny. Właściwie nie wiedziała o kogo się bardziej martwić- Annę czy Hao. Jej wzrok padł na młodszego bliźniaka licząc na jakieś wyjaśnienie, lecz zanim zdążyła zadać pytanie przewodniczący klasy wyjaśnił nieobecność tej dwójki.
- Przygotowują rzeczy do występu.- wymyślił prędko Ren.
Tymczasem owa dwójka zabezpieczała teren, by żaden z niepożądanych gości się nie dostał do miejsca, gdzie uczniowie rozbili mały obóz. Hao wraz z Anną doszli do wniosku, że przywołają więcej Shikigami, które staną murem i będą ich chronić, następnie w drodze powrotnej pójdą w kondukcie z nimi.
Na czole Anny pojawiła się pierwsza kropla potu. Mimo, że była silną Itako sporo ją kosztowało przyzwanie pomocy, oczywiście Hao również się tym zajął, ale taka potężna ilość foryoku znacznie mu pomagała, jednak do niego należała inna część zadania, a mianowicie utrzymanie ich jak najdłużej.
- Myślę, że już wystarczy.- oznajmił widząc niemalże armię przed sobą. Anna bez słowa opuściła korale jednak musiała jedną ręką oprzeć się o drzewo.
- Stałaś się słaba.- powiedział z tym swoim uśmieszkiem na twarzy. Anna posłała mu spojrzenie bazyliszka, po czym odparła ostro.
- Nadal mogę Ci skopać tyłek.
- Nie wątpię.- westchnął ciężko i patrzył za nią jak odchodzi w stronę grupy. Tak… idealnie nadaje się na Asakure. Yoh do cholery nawet nie wiesz jakie masz szczęście. Pomyślał i również ruszył w kierunku swojej klasy.
Rozpoczęły się prezentacje klas, następnie konkursy i inne zabawy, na końcu czekał na wszystkich posiłek w postaci grilla. Przed 15 nauczyciele ogłosili, że pora wracać. Szamani zregenerowali swoje siły, dzięki pomocy Shikigami i zapewnili Hao, że mogą znów walczyć, by ten mógł chwilę odpocząć. Jednak długowłosy był nieugięty i nadal wysyłał swoje foryoku, chociaż odczuwał już pewne zmęczenie. To trwało już kilka godzin, a przed nimi jeszcze droga powrotna. Ponad to Wielki Duch chciał by król rozwiązał ten problem, pozbył się yurei a puki co nie miał na to, żadnego pomysłu. Oczywiście mógł je zniszczyć wystarczyło by je pochłonąć, ale… No właśnie pozostawało to jedno wielkie ale, że to nie na tym miało polegać jego zadanie. Ratowanie, a nie niszczenie. Wiedział, że będzie musiał tu wrócić i uporać się z tym problemem, wiedział również że nie jest z tym sam. Spojrzał przelotnie na swojego brata i jego przyjaciół. Anna kłóciła się z Yoh o to, że już się dobrze czuje, co wkrótce udowodniła zostawiając mu piękny odcisk dłoni na twarzy i tłumacząc, że nie będzie się powtarzać 10 razy, Horokeu i Ren szli ramię w ramię przyspieszając co krok, gdyż tym razem to Usui chciał być na początku, a ‘ten czub niech zbiera po mnie resztki, o ile jakieś zostaną’, Manta z kolei wyglądał jak zwykle na wystraszonego. Jednak to co go zaniepokoiło to Kasumi, jej blada twarz i zdenerwowany wzrok mówił sam za siebie, obok niej niczym wierny pies stał Daisuke próbując wyciągnąć od przyjaciółki co się stało.
- Widziałaś coś?- zagadnął długowłosy bez zbędnych ceregieli.
- Daj spokój Asakura.- warknął blondyn i spojrzał na dziewczynę, która wyglądała jakby zastanawiała się czy odpowiedzieć twierdząco, w końcu nieznacznie przytaknęła.
- Nie da się ukryć, że ten las jest pełen duchów.- kontynuował swoje, nie zważając na słowa kolegi z klasy.- Nie wychodź poza ścieżkę, a wszystko będzie dobrze.
- O czym ty mówisz?!- wściekał się Tanaka.
- Nie wierzysz?- Hao przeniósł wzrok na chłopaka i przeszył go nieprzychylnym spojrzeniem. – Te legendy o yurei nie są zmyślone, tak do końca. Więc jeśli chcesz się na coś przydać to miej ją na oku i tak jak mówiłem, NIE wychodźcie poza ścieżkę.

Król uznał tą rozmowę za zakończoną, po czym obrócił się i ruszył w kierunku wyjścia. Nie minęła chwila jak usłyszał wrzask brunetki, która tym razem z przerażeniem wpatrywała się przed siebie, po czym zaczęła się wycofywać w głąb lasu, jednak ku jej zdziwieniu po drugiej stronie alejki również coś stało. Zamknęła oczy i zaczęła biec w sobie tylko znanym kierunku. Szaman zaklął pod nosem widząc jak dziewczyna pędzi w głąb lasu.
- Idź po mojego brata!- rzucił w stronę oniemiałego blondyna, a sam pobiegł za Kasumi. Daisuke stał jeszcze chwilę w miejscu wahając się czy posłuchać czy też zrobić to co serce mu nakazuje. Wybrał drugą opcje i ruszył za pozostałą dwójką. 
***
Zapewniam, że w następnej części będzie się jeszcze więcej działo! Mam nadzieje, że się podoba :) Informacje o lesie Aokigahara wzięłam z kilku stron internetowych, ale nie każcie mi się bawić w przypisy i bibliografie, na co dzień mam tego już za dużo na studiach ^^
I mam gorącą prośbę:
czytasz = komentujesz
Pozdrawiam ciepło!!!
Edit: Wybaczcie za niedociągnięcia z czcionką, nie wiem czemu ale nie chce mi to zniknąć :(