niedziela, 27 maja 2018

38. Niejasności.




Roxanne stała pewna siebie naprzeciwko całego gangu i ani myślała ustępować. Zmarnowała już tyle czasu, nie mogła więc wrócić z niczym. Zebrani popatrzyli po sobie nie wiedząc co myśleć w końcu wzrok każdego spoczął na przywódcy.

- To nie tak, że nie chcę Ci powiedzieć, ale cała sprawa nie dotyczy tylko mnie. – wyznał w końcu starając się jakoś wybrnąć z tej sytuacji.

- Wiem o narzeczeństwie Yoh i Anny. – postanowiła wyciągnąć asa z rękawa, lecz niestety wiele się nie zdziałał.

- Wszyscy wiedzą.

- To tak jakby „narzeczona Yoh” było jej nazwiskiem.

- Dokładnie! Stary widzisz laskę pierwszy raz a ona od razu ci wyskakuje że narzeczony to, tamto.

- Taak… Anna-sama lubi się tym chwalić.

Ryu spojrzał po swoich przyjaciołach z delikatnym uśmiechem. Widząc jak bardzo się zaangażowali w rozmowę postanowił wykorzystać moment i porozmawiać z szatynką. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów uprzejmie się pytając czy nie będzie jej to przeszkadzać. Pokręciła głową przyzwyczajona do tego zapachu przez swojego ojca, jednocześnie przyglądając się brunetowi. Niby to co robił widziała już wiele razy, ale było w tych gestach coś co ją pociągało. Po raz pierwszy miała ochotę spróbować zapalić, jednak szybko się otrząsnęła z tych dziwnych myśli. Wypytał ją co już wie i jakie są jej domysły, czy zauważyła coś dziwnego w zachowaniu kogokolwiek z ich grupy i przede wszystkim dlaczego chce wiedzieć. Gdy na ostatnie pytanie nie znalazła odpowiedzi, brunet westchnął po czym oznajmił że odwiezie ją do domu.

- Nie ma mowy że wsiądę z tobą do samochodu! Nawe Cię nie znam!- już wyciągnęła komórkę by zadzwonić po rodziców, gdy padło magiczne słowo.

- Mam motor.

Otóż była to jej słabość. Mężczyźni na motorach, a jeśli mówił tym cudzie, który stał przed cmentarzem to była jego. Przełknęła jakoś swoją dumę i wsiadła na maszynę. To był jej pierwszy raz, czuła podekscytowanie i niepewność. Jednak gdy nałożyła kask i poczuła jak motor pod nią drży nie mogła się powstrzymać od uśmiechu. Może ten dzień w całe nie był taki zły?

Oczywiście, że poniekąd była zawiedziona, lecz stwierdziła że wyciągnie coś z któregoś z przyjaciół nazajutrz. Pierwszy wybór padł na Kyoyame. Blondynka właśnie wychodziła z klasy, a Barthez ruszyła za nią od razu.

- Czy ty zawsze musisz mnie zaczepiać w łazience?- westchnęła medium przeczuwając, że szatynka coś od niej chce.

- Tylko tutaj mamy trochę prywatności.- odparła niewzruszona. – Dlaczego wszystko utrzymujecie w sekrecie?- zapytała z wyrzutami. Anna widząc zawziętość w jej oczach postanowiła nieco ją podpuścić.

- Niby co?

- Narzeczeństwo, ale nie o to mi chodzi. – przez chwilę świdrowała ją wzrokiem, po czym dodała.- Co jeszcze ukrywacie?

- Kto wie?- odarła po czym posłała jej kpiący uśmieszek co bardziej zdenerwowało Francuzkę.

- Wiesz co?! Mam dość płaszczenia się przed Tobą! Na pewno Yoh albo Hao mi powiedzą!

- Cóż, Yoh już raz się nabrał na Twoje sztuczki. Co do Hao… próbuj.- wredny uśmiech nie schodził z twarzy medium, przez co wydźwięk wypowiadanego zdania był równoznaczny z „nie masz szans”. Szatynka zirytowana jeszcze bardziej wyszła z toalety trzaskając drzwiami i zamaszystym krokiem wróciła do klasy. Musiał istnieć jakiś sposób by to z nich wyciągnąć, Manta powiedział już o parę słów za dużo, ale nie było to nic co by jej pomogło. Musiała to wszystko jeszcze raz na spokojnie przeanalizować i najwyraźniej uzbroić się w cierpliwość.

Tymczasem Itako została sama w pomieszczeniu zadowolona z przebiegu tej rozmowy. Mimo iż wiedziała że Roxanne nie jest już zainteresowana jej narzeczonym to nie da się ukryć, że zalazła jej za skórę. Tak więc nie miała najmniejszego zamiaru jej pomagać, wręcz z przyjemnością utrudni jej wiele spraw. Chociaż poniekąd było jej żal szatynki, że znowu ulokowała swoje uczucia w tak niepewnej osobie jaką jest Hao.

Gdy już miała wychodzić poczuła się dziwnie. Tak jakby cała radość z życia została jej odebrana, jakby nieszczęście skumulowało się i uderzyło w nią obsypując bólem, cierpieniem, wręcz agonią i głębokim smutkiem. Zrozumiała co się dzieje dopiero wówczas gdy poczuła jak jej bransoletka drży, a korale delikatnie zabarwiają się na granatowo. Wypadła na korytarz i rozejrzała się dokoła, ale ilość uczniów spędzających przerwę poza klasami w cale nie ułatwiła jej zadania zidentyfikowania demona. Za to jej uwagę przykuły dwie inne rzeczy, pierwsza z nich to Kasumi która stała przy oknie i rozmawiała z chłopakiem ze starszej klasy. Naprawdę życzyła koleżance wszystkiego co najlepsze więc w duchu się cieszyła z jej szczęścia. Rozpoznała w koledze ich sąsiada, który kiedyś ją odprowadził gdy zapomniała parasola. Natomiast drugą sprawą była wybiegająca Jeannie z ich klasy a tuż za nią Ren. Spodziewała się raczej Lyserga, który chodził wszędzie za swoją Panią niczym cień, a nie dziedzica Tao. Spojrzała na korale, które nadal zmieniały swoją barwę, a to znaczyło że demon przebywa gdzieś blisko niej. Poniekąd była zadowolona, że w końcu postanowił się ujawnić, ale fakt że zaatakował któregoś z uczniów, lub pracowników szkoły nie był pocieszający.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Gdy tylko zaczęła się długa przerwa Yoh zauważył jak Roxanne wybiega za jego narzeczoną z klasy. Domyślał się w jakim celu, dlatego też zamierzał za nimi ruszyć, lecz wówczas stało się coś nadzwyczajnego. Jeannie, która się dzisiaj spóźniła na lekcję i była w wyjątkowo podłym nastroju, stanęła nad Hao. Chłopak spożywał spokojnie posiłek przyrządzony przez jego prywatną kucharkę, którą ustanowił jedną z członkiń fanklubu bliźniaków, natomiast dwie inne młode piękności zabawiały go swoim towarzystwem. Niestety ta idylla została brutalnie przerwana przez srebrnowłosą. 

- Powinieneś się wstydzić. - powiedziała tym tonem, którego dawniej używała do oceniania kogoś przy walce. - Ludzie giną bo jesteś niekompetentny. Wiedziałam że nie powinniśmy Ci ufać. 

- Nie zapominaj z kim rozmawiasz!- warknął szatyn wytrącony z równowagi. Jak ona śmiała tak się do niego zwracać! Był Królem Szamanów bo wygrał turniej, a ona zachowywała się ta jakby mu wydała na to zgodę!

Zawirowania energii w pokoju zaalarmowały szamanów. Wszyscy na raz wstali, woląc być w pogotowiu, szczególnie że Shamash lewitował tuż przy Iron Maiden gotowy do ataku.

- Masz tyle krwi na rękach bo przelałeś ją dla zabawy, a teraz kolejne osoby tracą życie a ty tu siedzisz i się zabawiasz!- niemalże ze łzami w oczach Jeannie wybiegła z klasy. Lyserg odruchowo ruszył za nią, lecz wyprzedził go Ren, który stał najbliżej wyjścia. Cisza jaka panowała między uczniami została przerwana przez medium, która zażądała natychmiastowych wyjaśnień. Jej korale niemalże wariowały od foryoku. Niestety nikt nie kwapił się jej wyjaśnić cokolwiek, nawet Yoh pokręcił tylko głową na boki. Mimo wszystko medium doszła do tego co się stało i w cale się nie dziwiła Jeannie takiej reakcji. Niestety srebrnowłosa nie wiedziała ile czasu Asakura poświęcał na znalezienie demona, jak bardzo wystawiał się by tylko napotkać jego wiązkę energii. Nie chodził do szkoły dla przyjemności, wiedział że tutaj najprędzej spotka Oni. Jego brat już wstawał by zapewne powiedzieć coś co miało go pocieszyć, lecz Kyoyama go wyprzedziła. Spojrzała niebezpiecznie na uczennice, które niechętnie opuściły Hao. Jednak gdy już miała wyznać co się stało zrozumiała że wszyscy się na nich patrzą i wspominanie teraz o demonie może nie być dobrym posunięciem. Oznajmiła więc że dzisiaj jego kolej robienia zakupów. Poniekąd wiedziała jak bardzo tego nie lubi i uważa za uwłaczające a okazja do dopieczenia mu tak jak dzisiaj nie zawsze się nadarzała, lecz pewna jej część wiedziała że chłopakowi dobrze zrobi jak pobędzie trochę sam bez osądzających spojrzeń i przykrych myśli.

Hao wszedł do domu z zakupami. Za pierwszym razem gdy dostał listę zakupów wyśmiał medium, co spotkało się z brakiem kolacji i obolałym policzkiem. Nie był przyzwyczajony do wykonywania tego typu prac, nie wspominając już o praniu, prasowaniu, myciu podłóg i całym sprzątaniu. Ale za każdym razem w jakiś sposób Asanoha pojawiała się przed nim, jakby wyczuwając te momenty zwątpienia, a on czuł jak na jej widok mięknie mu serce. Przeważnie miała dobre argumenty by przekonać go o słuszności tych rzeczy, a czasem tylko prosiła bądź spoglądała na niego z wyrzutem, jakby chciała go skarcić za niesubordynację. Nikomu nie mówił o tych spotkaniach, ale na zakończenie każdego z nich uświadamiał sobie że to dzięki Annie może ją widywać i cała złość na blondynkę ustępowała.

- Powinieneś dorobić własne klucze.- oznajmiła, gdy położył na stole zakupy wraz z jej breloczkiem.

- Kupiłaś go w Wiosce Strażników prawda?- spojrzał na nią zaciekawiony co też robiła w kuchni. Żadnej szklanki nie widział ani jedzenia, więc został mu tylko jeden pomysł.- Jeszcze pomyślę, że chcesz porozmawiać.- oznajmił, a ona spojrzała na niego niepewnie. Oboje wypakowali zakupy, po czym stanęli przy oknie. Patrząc na szkielet dowieszony do jej kluczy, sprawiła że wspomnienia popłynęły same. Przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie, wtedy na pustyni. Jednocześnie była pod wrażeniem jak i nieco przestraszona, ale nie dała po sobie nic poznać. Jako jedyny był w stanie zablokować jej cios i to nie raz, ale ona również jako jedyna była w stanie go uderzyć.

- Znalazłeś demona?- zapytała w końcu.

- Nie.-odparł, a na jego twarzy można było zauważyć jak maluje się złość. Z profilu wyglądał identycznie jak Yoh, nawet w ten sam sposób napinali mięśnie przy żuchwie gdy coś ich irytowało, a cała twarz wyglądała na gładką. – A ty? – nie spuszczał z niej wzroku, zastanawiając się skąd to dziwne zachowanie u niej. Gdy przytaknęła nie umiał się opanować i złapał ją za ramiona.

- Gdzie?!

- W szkole.- wyjaśniła.- Bransoletka zaczynała zmieniać kolor.- nie wspomniała o uczuciach jakie ją nawiedziły tuż przed tym. – Nie wiem kto to był.- dodała jeszcze, po czym zupełnie zmienionym głosem powiedziała.- Ale jeśli zaraz nie weźmiesz tych łapsk zrobi się nieprzyjemnie.

W takiej oto pozycji znaleźli ich Yoh i Horo, którzy wrócili z treningu. Wysiłek jak zwykle powodował pragnienie a stąd już niedaleka droga do kuchni i dzbanka z wodą. Nie kryli swojego zdziwienia widokiem jaki zastali. W końcu niebieskowłosy powiedział pierwsze co mu przyszło na myśl.

- Zapomniałaś o serialu?

Już od jakiegoś czasu dało się zauważyć, że w Inn En telewizor przestał być okupywany przez pannę Kyoyame. Oczywiście, że szkoła i życie towarzyskie sprawiły że ma mniej czasu, ale w końcu ta godzina była świętością. Jednak prawda była taka że od tylu lat ciągle było to samo, zwykłe ludzkie dramaty z tą różnicą, że dochodzili nowi aktorzy. Typowy tasiemiec, do którego można było wrócić po tygodniu i nadal się wiedziało o co chodzi.

- Znudził mi się.- odpowiedziała szczerze, a Hao w końcu ją puścił. Każdy był zmieszany, ale najbardziej chyba panna Kyoyama. 

- Oglądałaś go odkąd tu mieszkamy.- stwierdził Yoh, na co dziewczyna przewróciła oczami. Robili z igły widły, i co z tego, że jeśli ktoś jej przerwał seans potrafiła brutalnie sprawić, że już nigdy więcej nie popełnił tego błędu. Tylko wówczas była to dla niej odskocznia, turniej przynosił wiele nerwów i miło było obejrzeć coś luźniejszego, gdzie wiadomo było że bohater nie zginie w walce. A teraz? Sama mogłaby przedstawić swoje życie w telewizji.

- Jak już mówiłam znudził mi się.- zmieniła ton na zniecierpliwiony. Oboje nie chcąc jej podpaść odpuścili ten temat, poza tym zapachy jakie się od nich ulatniały utwierdzały w przekonaniu, że pora na prysznic.

Gdy zostali ponownie sami spojrzała na niego z wyrzutem, wiedząc że specjalnie się tak zachował by zrobić jej na złość.

- Nigdy więcej tego nie rób.- ostrzegła go.- Porozmawiam jutro z Jeannie, a ty lepiej skup się na swoim zadaniu.- dodała jeszcze po czym go wyminęła.

Kiedy wreszcie znalazła się sama marzyła tylko o jednym – gorący prysznic. Potrzebowała chwili relaksu, który dałby odpocząć jej ciału jak i zmysłom. Odkąd poczuła tą pustkę w szkole nie umiała się odnaleźć, to uczucie było tak odlegle ale i jednocześnie tak dobrze znane. Tyle negatywnych uczuć zgromadzonych w jednym miejscu mogło spowodować wielkie zniszczenia.

To były te momenty za które dziękowała losowi że postanowili zamieszkać właśnie w tym domu. Onsen jak nic potrafił ją odprężyć. Pół godziny wystarczyło by doszła do siebie. Cóż to była jej słabość, przez to co się stało w dzieciństwie była bardziej podatna na działanie demonów.

- Wszystko ok?- zapytał Yoh gdy spotkali się na korytarzu przy ich pokojach.
- Tak. – odpowiedziała pewnie.

- Więc… o czym rozmawiałaś z Hao?- zadał pytanie niby z ciekawości, ale nie było sensu ukrywać przed nią że poczuł się nieswojo widząc ich razem. Posłała mu kpiący uśmieszek, uświadamiając go że dokładnie wie dlaczego się pyta.

- Oni się ujawnił.- wyznała w końcu.

- Gdzie?- jego reakcja była identyczna jak u bliźniaka. Medium podniosła brew co sprawiło, że zauważył iż w takich samej pozycji zastał swojego brata i Annę. Od razu poluźnił uścisk, a medium po raz kolejny wyjaśniła całą sytuację. Niestety tak jak przewidziała Yoh przejął się tym bardziej niż powinien. Nie było sensu go pocieszać, czy tłumaczyć że takie jest życie. On doskonale to wiedział, jednak nigdy nie był dobry z radzeniem sobie z niesprawiedliwością i za wszelką cenę chciał pomóc poszkodowanej osobie. Tylko że tym razem nie mógł nic zdziałać. Walczył z demonami wielokrotnie, ale ten był jakimś innym bytem i kto wie ile podobnych do niego czyhało w piekle.

- Więc jaki jest plan?

- Znaleźć tą osobę i pozbyć się demona.- nie chciała się wdawać w szczegóły. W końcu sama wielokrotnie myślała nad tym jak ominąć tą część z zabijaniem, ale nie dało się inaczej. Jednak szanse że zwykły człowiek będzie w stanie potem odżyć były znikome. I to ją najbardziej przerażało, że zaakceptowała fakt pozbawienia kogoś życia, że była w stanie się z tym pogodzić, w końcu ważniejszy był rezultat. Mogła wmawiać sobie, że robią to dla większego dobra, ale będzie miała krew na swoich rękach jeśli coś się nie powiedzie.

- Nie dramatyzuj.- do rozmowy wtrącił się trzeci głos. Długowłosy stał niedaleko pary opierając się nonszalancko o ścianę i spoglądając na medium. Nie było szans żeby reishi na nią działało więc skąd mógł wiedzieć o czym myślała?- Nie, nadal nie mogę cię wyczuć. Ale dosyć łatwo się domyślić o co chodzi. – wówczas spojrzał na swojego bliźniaka, który nieco zdezorientowany spoglądał to na niego to na dziewczynę  i oznajmił.- Demona można zabić wówczas gdy opęta czyjeś ciało, więc ta osoba również musi zginąć.

To nie było tak że Hao to przed nim ukrywał, a Yoh zawsze dobrze kojarzył fakty, ale słowa wypowiedziane na głos nabierają innego znaczenia. Nie uratują wszystkich, ten komu jest pisana śmierć umrze, tylko że… to było tak strasznie niesprawiedliwe. Asakura nienawidził tego uczucia i zarówno jego brat jak i narzeczona o tym wiedzieli. Szczególnie że w tym wypadku musiał stać z boku i jedynie przyglądać się tej walce.

Ale mieli Jeannie i Jun po swojej stronie, zresztą sam Hao mógł przywracać życie jako Król Szamanów. Pozostawała jedynie kwestia czy będzie jeszcze co ratować, czy dusza którą upatrzył sobie demon nie zostanie przez niego zniszczona.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Na długiej przerwie Anna zaciągnęła wszystkich szamanów do pokoju samorządu korzystając z nieobecności pozostałych jej członków. Hao wraz z blondynką wyjawili cały plan zebranym z naciskiem na konieczność uratowania niewinnej istoty jaką była opętana osoba. Ren już miał się zapytać czy ma w to mieszać jego siostrę, lecz widząc zaciętość na twarzy Jeannie wiedział już jaka byłaby odpowiedź. Starał się powstrzymać potok wspomnień napływający do niego z wczorajszego dnia by Hao nie mógł mieć wglądu w to jak bardzo Jeannie cierpiała. Jednak pojedyncze przebłyski rozmowy i tak wdarły się w jego umysł powodując, że nie umiał już się skupić na rozmowie.

Zerwał się z miejsca nie wiedząc właściwie czemu za nią biegnie. Pocieszanie nigdy mu nie wychodziło, a działka ochroniarza Panny Jeannie zawsze należała do Lyserga, jednak nogi same go poniosły. Czuł że jest jej dłużny za te wszystkie sytuacje, gdy to ona pojawiała się znikąd i go uspokajała, nie wspominając nawet o samym przywróceniu życia. Tak, zdecydowanie to co go w tym momencie mobilizowało to była chęć oddania długu.

Nawet nie specjalnie się zmęczył doganiając dziewczynę, i kiedy wreszcie stanęli patrzyła na niego wyczekująco. Jednak czerwień tych oczu go onieśmielał, wydawał się zbyt przytłaczający by mógł skupić się na czymś innym niż to jak bardzo jej spojrzenie było przenikliwe.

- Arigato Tao-san, ale chcę zostać sama. – oznajmiła odwracając wzrok. Jej oczy nadal były zaszklone od łez, a słowa zostały wypowiedziane zrezygnowanym tonem.

Złotooki już miał zaprzeczyć, ale słowa jakby uwięzły mu w gardle.

- Doceniam że za mną pobiegłeś. – dodała jeszcze.- To niesamowite jak wielki progres zrobiłeś od naszego pierwszego spotkania.- powiedziała już nieco cieplejszym głosem, a na końcu nawet zachichotała widząc jak chłopak się rumieni. – Gomene, nie chciałam Cię zawstydzić.

Ren ocknął się spoglądając na pozostałych, lecz najwyraźniej nikt nie zauważył jego chwilowego odpłynięcia. Po raz kolejny zerknął na Iron Maiden, która nie odzywała się od wczoraj do nikogo. Nawet Lyserg stał w pewnej odległości od niej, jakby dając tym samym znak, że powinna uporać się z tym sama. A cała sprawa, o jaką się rozchodziło wydarzyła się wczorajszego ranka podczas drogi do szkoły. Została zaczepiona przez kobietę, która wyszła nagle z zaułku prosząc ją o jedzenie. Oczywiście srebrnowłosa zaczęła szukać w swojej torbie przygotowanego obento, lecz wówczas zauważyła jak jej przyjaciel celuje swoim wahadełkiem w potrzebującą. Dopiero wtedy zauważyła czarne jak węgiel oczy i wykrzywioną twarz. Tak niespodziewanie jak demon się pojawił, również zniknął porzucając ciało niemalże na środku chodnika. 

- Czy wszyscy wszystko wiedzą?- zapytał się Hao, dla którego współpraca stanowiła zupełną nowość, a kiedy wszyscy zgodnie przytaknęli wyszedł z pomieszczenia jako pierwszy.

Każdy z nich był poddenerwowany wiedząc, że demon czai się blisko. Mimo to od tamtego dnia nie ujawnił swojej obecności. Ta gra zaprojektowana przez niego doprowadzała ich do szału, było przecież tyle możliwości a oni stali jakby na środku boiska nie wiedząc nawet gdzie jest piłka.

Horokeu postanowił skupić się na czymś bardziej pożytecznym niż wyczekiwanie na kolejny ruch Oni i zaczął pracę w sklepie ze sprzętem zimowym. Konkurencja na to stawisko nie miała szans z jego wiedzą odnośnie nart czy snowboardu. Perspektywa weekendu ze swoją dziewczyną stanowiła całkiem dobrą mobilizację dlatego też nie narzekał. Co innego sama Usagi dla której teraz niebieskowłosy nie miał w ogóle czasu, jednak nie miała innego wyjścia jak się z tym pogodzić. W końcu robił to dla niej.

Z kolei Roxanne jeszcze kilkukrotnie próbowała wydobyć od kogoś informację odnośnie Tokageroh bądź Amidamaru, lecz żaden z jej znajomych nie kwapił się z wyjaśnieniami. Nawet ponownie próbowała przymilać się do Yoh, wiedząc jaki jest łatwowierny, jednak nie wiadomo skąd pojawiła się Anna, która na szczęście ograniczyła się jedynie do piorunującego wzroku. Natomiast Hao to była odrębna sprawa, niesamowicie ją dziwiło jakim cudem bliźniacy mogą się aż tak różnić, jakby jedyne co mieli wspólne to wygląd, a charakter to zupełne przeciwności. Niestety od długowłosego też nie mogła się niczego dowiedzieć, chociaż wielokrotnie próbowała się do niego zbliżyć nic z tego nie wychodziło. Był odporny na jej urok i sztuczki i to nie tylko ze względu na umiejętność reishii, ale powoli zaczynała go irytować jej monotonność. Jednak szatynka była nieustępliwa w swych działaniach i Hao w końcu uległ, czego wynikiem było odprowadzenie jej do domu po szkole, o czym jakimś cudem dowiedziała się cała szkoła.

Gdy długowłosy wrócił do domu, jak się można było spodziewać został od razu zaatakowany przez szamana z północy, który nie mógł przegapić okazji by się ponabijać z Króla Szamanów.

- Już się nie mogę doczekać, aż jutro pójdą plotki o waszym romansie.

- Zazdrościsz bo o Tobie i Usagi nikt nie mówi. Chociaż nie… dzisiaj słyszałem jak ktoś się zastanawiał czy zerwaliście.

- Że co?! Kto to był?!

- Hmm… niech pomyślę… nie obchodzi mnie to.- odparł z wrednym uśmieszkiem, na co Usui chciał doskoczyć do Króla, lecz został złapany za kołnierz i rzucony przez wściekłą Annę.

- Powiedziałam że masz posprzątać ten chlew!- zwróciła mu delikatnie uwagę po raz trzeci.

- Czyżbyś martwiła się że Yoh jeszcze nie wrócił z treningu? Oh daj spokój nie ma być o co zazdrosnym, że jego walki podziwia grono fanek, podczas gdy ty… no cóż… Powiedzmy, nie masz powodzenia. Ale nie ma się co martwić, chętnie zaproponuje swoje towarzystwo.

Blondynka już miała odpowiedzieć gdy usłyszała jak jej narzeczony oznajmia że wrócił do domu. Wkrótce potem pojawił się w pokoju z siatką zakupów i mokrymi włosami od deszczu. Pogoda nie zachęcała do spaceru, lecz czego się nie robi dla ukochanej.

- Proszę ciasteczka o które prosiłaś i Twoja herbata.

- Skąd wiedziałeś?- zapytała zdumiona.

- Oooh serio?! Cały wieczór się darłaś, że chcesz ciasteczka i „kto wypił moją herbatę”?- przedrzeźniał ją Horokeu, wspominając ciężkie godziny chowania się przed wściekłą Itako. Yoh zaśmiał się nerwowo widząc u swojej narzeczonej chęć mordu na nie do końca niewinnych, dlatego też postanowił zainterweniować.

- Więc skoro już masz wszystko co potrzebne możesz iść na górę i zając się bardzo ważnymi rzeczami jakimi zajmuje się przewodnicząca szkoły.- oznajmił po czym podszedł do dziewczyny i położył na jej ramionach ręce, a po chwili pochylił się by dać całusa w czoło. Następnie odwrócił ją w stronę schodów i delikatnie popchnął sugerując, że to na prawdę dobry pomysł, żeby poszła do siebie. Z ciasteczkami. Pod miły kocyk. Może nawet się zdrzemnąć? - Zaraz przyniosę Ci herbatę!

Zarówno brat jak i przyjaciel patrzyli się na niego z nieukrywanym zdumieniem, a nawet coś jakby podziwem, lecz gdy tylko medium zniknęła na schodach uśmiech z twarzy młodszego bliźniaka został zastąpiony przez grymas. Następnie Yoh chwycił Horokeu za koszulę i gwałtownie nim potrząsnął.

- Chcesz umrzeć?! Cały dzień próbuje ją uspokoić a ty ją jeszcze denerwujesz!- mówił zrozpaczony.

- Wydaje mi się że BoroBoro załapał.- stwierdził długowłosy oglądając z przyjemnością tą szarpaninę.

- Rany… Yoh. Nigdy cię takiego nie widziałem.- wysapał Usui.

- Ah… Gomene. Troszeczkę się zestresowałem.

Horo Horo miał minę która mówiła że dla niego „troszeczkę” ma nieco inną definicję, lecz postanowił przemilczeć ten fakt. Wnikanie w powody dlaczego medium ma zły humor również nie miało sensu, bo mógłby się zagubić w tym gąszczu wyjaśnień, dlatego też postanowił skończyć to co wcześniej zaczął. Tymczasem Hao przyglądał się swojemu bliźniakowi z wrednym uśmieszkiem, lecz nie komentując niczego.

- Może ja zaniosę herbatę, a ty się przebierz.- oznajmił i choć Yoh z początku nie chciał się zgodzić to perspektywa chwilowego odpoczynku od usługiwania była całkiem miła.

Zapukał do jej pokoju a następnie odsunął drzwi nie czekając na zaproszenie. Siedziała przy biurku pracując nad czymś, a obok książki widniało opakowanie ciasteczek z którego część już ubyła.

- Yoh naprawdę musi Cię kochać.- usłyszała głos swojego szwagra, lecz to co ją zdziwiło to sens słów. Wiedziała co szatyn do niej czuje, ale słowo na ‘k’ padało bardzo, ale to bardzo rzadko. Spojrzała na niego czekając na ciąg dalszy wypowiedzi.- Zauważyłem że prawa strona jego twarzy jest nieco opuchnięta, więc jeśli dzisiaj też masz zamiar się na nim wyżywać za nie wiadomo co to może skup się na lewej. – medium nie skomentowała tego w żaden sposób, chociaż kilka obelg cisnęło jej się na usta, ale obiecała sobie że nauczy się nie reagować na jego prowokacje po ostatnim wystąpieniu w klasie i jak na razie trzymała się tego postanowienia. – Twoja herbata.- dodał jeszcze kładąc filiżankę na wolnej części biurka, po czym już bez słowa wyszedł z pokoju.

Nie trwało to długo zanim drugi z braci przyszedł w odwiedziny by sprawdzić czy wszystko u niej w porządku. Spojrzała na niego, a on od razu wyłapał ten wzrok u niej.

- Hej… przecież nic się nie stało. To nie tak że oberwałem od Ciebie pierwszy raz.- wiedział co ją gryzie i chociaż mogło to się wydawać dziwne że się za nią tłumaczy, taki właśnie był ich związek. – Lepiej się już czujesz?

Przytaknęła jedynie, nadal milcząc. Widząc że nadal zachowuje się nieswojo postanowił zaryzykować i upewnić swoją narzeczoną, że nie ma jej nic za złe. Usiadł na drugim krześle, które przeznaczone było dla niego gdy się razem uczyli i pokazał żeby usiadła mu na kolanach. Nieco się ociągając, wykonała jego prośbę i gdy tylko poczuła znajome ciepło i przejmujący zapach od razu cała frustracja się ulotniła. Położyła głowę na jego ramieniu, wtulając się w zagłębienie pod jego szyją by chłonąć to przyjemne uczucie dłużej. Objął ją obiema rękami, a na głowie złożył pocałunek również ciesząc się z tego ciepła, które rozchodziło się po jego ciele.

- Więc… nad czym pracujesz?- zapytał po chwili, domyślając się, że prędko stąd nie wyjdzie.

***
Cześć :) 
Nie sądziłam że wyrobię się w jeszcze w maju, ale znalazłam chwilkę :) 
Troszeczkę dłużej niż zwykle bo nie wiem kiedy będę mieć czas znowu coś wstawić.
W każdym razie myślę że będziecie zadowoleni, bo dla każdego się coś znajdzie :D
Czekam na Wasze komentarze!

Pozdrawiam ;*

Źródło obrazka: https://xdoremii.deviantart.com/art/ren-x-jeanne-123165605

niedziela, 6 maja 2018

37. Drugi puzzel.



Dla Usagi ten dzień stanowił istny przykład typowego piątku 13. Nie była przesądna, ale pasmo niepowodzeń jakie ją nawiedziło sprawiło że miała ochotę usiąść na środku korytarza i płakać z bezsilności. Poziom jej irytacji osiągnął apogeum gdy odkręcając butelkę wody wylała na biurko, zalewając podręcznik, zeszyt i siebie.

- Co z Tobą?- zapytał się Horokeu nie widząc jej jeszcze w takim stanie. Zaprezentowała mu piękną wiązankę, która w dobitny sposób opisywała jej nieudany dzień nie unikając przy tym łaciny kuchennej. Niebieskowłosy popatrzył po wszystkich przerażony tym obliczem jego słodkiej dziewczyny. Wbrew jej niewinnej urody, wyglądała teraz przerażająco. Spodziewał się raczej widoku zdenerwowanego dziecka, a nie drugiej Anny. Przełknął ślinę i spróbował tego co według niego działało na wszystkie kobiety.

- Chcesz coś słodkiego?- spojrzała na niego z istną furią w oczach i już wiedział że powinien uciec w stronę słońca, bo przecież zawsze istniała szansa że ją oślepi, a on zdoła się schować.

- A jak ma mi pomóc czekolada?!!!- wrzasnęła nie kryjąc się już ze swoim złym humorem. Wyszła z klasy zamaszystym krokiem, wiedząc że połączenie białej bluzki i wody wywołuje skrajne reakcje. Na szczęście szkoła była zaopatrzona w suszarki do rąk więc jakoś sobie poradziła. Przed łazienką już na nią czekał Usui, który został wygoniony z klasy przez Kasumi. Pomachał batonikiem z truskawkowym nadzieniem, wiedząc że mu się nie oprze. Wyrwała mu go z ręki i bez słowa odpakowała, po czym wzięła do buzi potężny kęs. I tu pomysły niebieskookiego się kończyły.

- Robimy coś w święta?- zapytała się pierwsza by przerwać tę męczącą ciszę. Chłopak westchnął, po czym położył głowę na ręce która opierała się na jego lewym udzie, a prawdą dłonią zaczął gładzić jej kolano. Niemalże odruchowo znalazł tam małą bliznę, którą się zawsze bawił.

- To już prawie rok.- powiedział zamyślony.- Ależ to zleciało.

Wzruszyła ramionami.- Czas leci zawsze tak samo.

- Możemy coś zrobić.- uśmiechnął się do niej łobuzersko, gładząc ją po kolanie. Podniosła prawą brew do góry, ale jej usta wykrzywiły się delikatnie do góry.

- Chciałabym gdzieś pojechać na 3 dni.- oznajmiła, na co on z chęcią przystał. Prywatność w ich wykonaniu ograniczała się do kilku chwil u niej w domu, więc spędzenie tych 3 dni we dwoje brzmiało naprawdę obiecująco. Jednak pozostawał mały problem. Otóż wyjazd jak każdy inny kosztował, w związku z czym trzeba było znaleźć pieniądze, a to równało się tylko z jednym – Horo musiał znaleźć pracę.

Dla Yoh ten dzień również nie był łaskawy, nigdy nie był orłem jeśli chodzi o nauki ścisłe, ale ten semestr był dla niego istną tragedią. W końcu wychowawczyni musiała wziąć go na rozmowę, oznajmiając że może mieć poważne problemy jeśli nie weźmie się do roboty. A to już nie wyglądało tak łatwo, nie chodziło nawet o to że nie miał czasu, ale najzwyczajniej w świecie chęci. Gnębiło go standardowe pytanie, na które każdy uczeń próbuje znaleźć odpowiedź – po co mi to?

Anna jednak nie miała czasu na takie bzdury i wyraziła się jasno, zaraz po tym jak nawrzeszczała na niego za oceny, że ma to zdać bo ją popamięta. Motywacja była niestety tylko chwilowa, bo później jak zwykle nie umiała mu się oprzeć gdy ją przepraszał za złe wyniki w nauce.

- Jesteś niemożliwy.- powiedziała, po kolejnym pocałunku. Krzesło w jej pokoju okazało się całkiem solidne, utrzymując dwie osoby. Na biurku leżały jej notatki i podręcznik wraz ze szklanką wody. Od mniej więcej 20 minut zajęci byli czym innym i chociaż próby protestu były, to i tak został stłumione.

- Od jutra masz korepetycje z Mantą.- oznajmiła w końcu rzeczowo Anna, gładząc swoją spódnice z mundurka, gdy już zeszła z Yoh.

- A nie mogłabyś wezwać ducha jakiegoś fizyka czy coś?

- Znowu chcesz oszukiwać?- zapytała groźnie.

Chłopak uśmiechnął się do niej tym uśmiechem, który najbardziej w nim kochała po czym w kilku zdaniach wyjaśnił że inaczej to nie ma sensu.- Anna nie zamierzam iść na studia. Tu jest nasza przyszłość, nasze Inn En, i naprawdę nie potrzebuje do tego fizyki.

Ciężko było przekonać siebie samą, a co dopiero jego że nie ma racji. Również nie podzielała entuzjazmu jakim niektórzy darzyli nauki ścisłe, ale oszustwo nie brzmiało dobrze.

- Po prostu się postaraj.- odpowiedziała bez większej chęci.

Wówczas oboje usłyszeli dzwonek do drzwi, więc zeszli na dół sprawdzić kto tym razem postanowił ich odwiedzić. W drzwiach stał nie kto inny jak Ryu, a za nimi Lyserg wraz z Jeannie. Widać było u chłopaka lekkie zażenowanie, zapewne wylewnym przywitaniem przez swojego przyjaciela. Wyraz twarzy u czarnowłosego uległ zmianie, gdy zobaczył że osobą która przytrzymuje drzwi jest sam Król Szamanów.

- Ryu!- krzyknął wyraźnie uradowany Yoh, by zaraz zbiec po schodach i przywitać się z dawno niewidzianym znajomym.

- Nie mówiłeś że planujesz zjazd przyjaciół.- powiedział Hao obserwując jak gromadka ludzi wchodzi do salonu.

- Bo nie planowałem.- odparł szczerze uśmiechnięty szatyn.

Gdy już zasiedli a herbata została podana dla wszystkich, Ryu zaczął opowiadać o swoich podróżach. Niestety nie znalazł swojej ukochanej, która chciała by dzielić z nim życie aż po grób, jednak cieszył się że wrócił do swojego ukochanego miejsca, który na zawsze pozostanie jego domem. Wypowiedź przeszkodziło mu pukanie do drzwi.

Szatynka kręciła się niespokojnie przy drzwiach, nie wspominała dobrze tego miejsca, ani tej felernej wizyty. Całą podróż czuła się zdenerwowana, chociaż wiedziała że jedzie jedynie w przyjemnym celu. Ale teraz gdy na horyzoncie pojawił się ktoś nowy liczyła że te smutne wspomnienia zastąpi nowymi, o wiele przyjemniejszymi.
- Otworzę.- usłyszała głos i już po chwili chłopak z jej marzeń stał przed nią posyłając zawadiacki uśmiech.
- Bonjour Hao!- odpowiedziała radośnie. – Mogę u was posiedzieć? Zapomniałam kluczy.- w końcu każdy pretekst jest dobry.

- Cóż właściwie mamy już jedną niezapowiedzianą wizytę. Dołączysz?- gestem zaprosił ją do salonu, gdzie całe towarzystwo na powrót gwarnie rozmawiało. Tym razem Ryu wręczał podarki dla każdego z nich jaki przywiózł ze swojej podróży. Wówczas w pokoju pojawiła się zagraniczna piękność i reszta stanowiła formalność.

- Bądź moją damą!- krzyknął brunet klękając przed nią z bukietem kwiatów.
- Oh!- Barthez nieco się zdziwiła, ale z grzecznością przyjęła podarunek.- Jakie piękne!- zachwycała się nad wiązanką.

Szok. Jednak najbardziej zaskoczony był właśnie Ryu, a nie pozostali. Nawet Anna oderwała się od pięknego zaparzacza do herbaty uważając że to jest ciekawsze.

- Nie…- zaczął Lyserg, a zaraz za nim był Yoh, który dopowiedział-… możliwe.

Umemya przełknął ślinę, po czym nadal klęcząc zapytał się cichutko- Zdradzisz o piękna swe imię?

- Roxane Barthez.- zaśmiała się kokieteryjnie. – A ty?

Wtem brunet wstał i przedstawił się pełną piersią nie zapominając o swym towarzyszu Tokageroh, który pojawił się tuż obok niego, jednak którego szatynka nie zdołała zobaczyć. Niestety pozostali nie zdążyli uprzedzić swego przyjaciela, więc zapanowała zupełna cisza, która przerwała medium.

- Nie masz własnego domu?- zapytała wrednie, jednocześnie chcąc uniknąć tłumaczenia o szamaństwie. Niestety szatynkę bardziej interesowało co innego.

- Tokageroh? – zapytała zdezorientowana, ale nikt nie chciał jej wyjaśnić, więc żeby nie wyjść na głupią postanowiła zmienić temat. - Hmm… Czy my się już czasem nie poznaliśmy?- zapytała, nie wiedząc że Ryu traktuje to jako formę flirtu.

- Zapamiętałbym taką śliczność.

Większość osób zachichotała gdy już wyszła z szoku, jednak medium wbiła wzrok w Tokageroh który lewitował tuż przed francuską próbując tym samym rozproszyć swojego towarzysza. Dla większości wyglądało to komicznie szczególnie że Ryu plątał się w swoich wypowiedziach, a zielony duch przyjmował co raz to bardziej odważne pozycje. W końcu medium westchnęła i machnęła na to ręką.

Barthez widząc że nowo poznany kolega zachowuje się dziwnie uznała że to dobry moment na zwrócenie jego uwagi na coś innego. Posłała mu jeszcze raz uśmiech licząc że tym się zadowoli, po czym przeniosła wzrok na blondynkę, która wyglądała na znudzoną.

- Mam swój dom, ale zapomniałam kluczy, a Nicole nie odbiera telefonów. - odpowiedziała na zadane wcześniej pytanie.

- I wróciłaś się aż tutaj? - dom szatynki znajdował się jeszcze dalej od szkoły od Inn En, stąd też pytanie medium wydawało się na miejscu, ale i tak każdy wiedział jaki był prawdziwy powód jej wizyty. Zmieszanie na twarzy dziewczyny było wystarczającą nagrodą dla Kyoyamy i chociaż miała w głowie jeszcze kilka innych zagrań, to postanowiła dać jej dzisiaj spokój.

- Nadal nie powiecie mi kto to Tokageroh? Jaszczurka?- uparcie dążyła do celu.

- Roxanne- san, masz może stały kontakt z kimś z Francji? Czuje się strasznie odcięta i jestem ciekawa co się dzieje w kraju.- na pomoc przyszła Jeannie. Oczywiście tym razem stało się jasne, że coś ukrywają przed nią i to w dodatku wszyscy, jednak postanowiła odłożyć to na później a teraz zając się pogawędką ze srebrnowłosą. Niestety jej wzrok cały czas uciekał w stronę długowłosego, który usiadł tuż przy Annie i jej zdaniem było to zdecydowanie za blisko. 

- Jesteś nieczuły.- oznajmiła cicho.

- Nie mniej niż ty. - odparł, patrząc na nią z politowaniem. - Widzisz ile mamy ze sobą wspólnego? Zostaw mojego brata i ucieknijmy razem.

Medium wywróciła oczami i zirytowana przesiadła się bliżej narzeczonego, co z kolei zadowoliło Barthez jak i Yoh. Dla francuski naturalnym by się wydawało że chłopak zaraz powinien złapać ją za dłoń, albo położyć rękę na kolanie, czy też objąć. Właściwie wyczekiwała tego i irytowało ją jak bardzo ta dwójka tworzy między sobą barierę. 

Po godzinie bezczynności i zupełnym zignorowaniu przez Hao uznała że nie będzie robić z siebie idiotki i uznała że to najwyższa pora udać się do domu. Jednak jadąc metrem i rozmyślając nad minionymi wydarzeniami uznała że nie było to aż tak bezowocne spotkanie. Teraz oprócz Hao miała jeszcze jeden cel - odkryć kolejną tajemnicę jej przyjaciół.

Tym razem Roxanne postanowiła zagadać do Manty od tak. Najpierw wspomniała coś o teście, który pisali przed wczoraj, krążąc powoli wokół tematu jaki chciała poruszyć.

- Jeszcze ten japoński. – westchnęła.- Gdyby nie Hao nie wiem jakbym sobie poradziła.

- Hao?!- zdziwił się.

- Tak. Wpadłam wczoraj do Inn En na korepetycje. -  Manta stał oniemiały dziwiąc się że ta dziewczyna jeszcze żyje, ale wraz z tym co mówiła jego zdziwienie rosło co raz bardziej. – I był też tam wasz znajomy Ryu. Przedstawił mi Tokageroh. Dziwny gość…

- Widziałaś Tokageoh?! Jakim cudem? – Mata szybko analizował realne pomysły. – Może przez to że przebywa z nami…- mruczał pod nosem, ale Roxannie nie za wiele to wyjaśniło.- Widziałaś tylko Tokageroh? Czy pozostałych też?

- Pozostałych?

- No Amidmaru, Basona, Kokoro?

- N-nie… tylko Tokageroh.- odpowiedziała niepewnie.- Um… wiesz co przypomniałam sobie o czymś. Muszę już iść.

Uciekła mu sprzed nosa, zanim zaczął zadawać pozostałe pytania. Miała 4 imiona i Internet w bibliotece do dyspozycji oraz 15 minut przerwy. Czuła że jest już blisko, mimo kilku nieudanych prób. Dopiero imię Amidamaru przyniosło jej jakieś wyniki, ale na pewno nie było to nic oczekiwanego.

- Wojownik cesarza?- powiedziała na głos.

To wszystko nie miało sensu, mimo to postanowiła odwiedzić muzeum zaraz po szkole. Z bólem serca zapłaciła za bilet i przewodnik po francusku. Nie interesowały jej tematy historyczne, ale to była jej ostatnia deska ratunku, ostatni możliwy zaułek. Westchnęła zrezygnowana, kiedy okazało się że nic nowego nie odkryła. Spojrzała na zdjęcie nagrobka Amidamaru wraz z podpisem gdzie się znajduje. Zawahała się czy aby to miało sens, ale skoro i tak straciła już tyle czasu to co jej szkodzi. Znalazła najbliższą stacje kolejową i odszukała na mapie gdzie powinna się udać. Ku jej zdziwieniu odkryła że nie tak daleko mieszka Yoh.

Wiedziała że w Japonii wierzą w duchy, że religia i zabobony są tu na porządku dziennym, szczególnie w mniejszych miastach i wioskach. Ale przecież to byli jej rówieśnicy, którzy wychowywali się na w takich samych warunkach co ona. Pokręciła głową ze zrezygnowaniem, ale mimo to postanowiła poczekać. Musiała tą sprawę doprowadzić do końca. W swoim notatniku miała zapisane wszystkie imiona i informacje jakie udało jej się znaleźć, czego niestety nie było za wiele. 

Błądziła między domami widząc w oddali wzgórze do którego zmierzała. Jednak labirynt płotów i ogródków był nie do przejścia. Robiło się ciemno, a ona na prawdę nie znała tej okolicy, a perspektywa powrotu na dworzec graniczyła z cudem. Wzięła kilka głębszych wdechów, które pozwoliły jej się uspokoić. Przecież zawsze mogła poprosić rodziców o to by po nią przyjechali.

Przekraczając bramę cmentarza usłyszała głośny gwar, który dobiegał z chatki stojącej przy wzgórzu. Przyznała że było to dziwne miejsce na spotkanie, i przecież zawsze mogła się wykręcić że odwiedza zmarłego krewnego, chociaż wymówka mogła się nic zdać, jeśli był to jakiś gang. Nie wiele się pomyliła.

- Chyba się jasno wyraziliśmy, że to nasze miejsce?!- krzyknął jeden z mężczyzn, celując w nią kijem, jednak zaraz potem szybko się zreflektował widząc że stoi przed nim dziewczyna.- Gomenasai!- ukłonił się nisko, a jej tętno powoli zwalniało.- Myślałem że jesteś z gangu Żelaznej Pięści.

- Hej B-Boy, kogo tam masz?-po chwili pojawiła się reszta grupy, a wraz z nimi Ryu.

- Piękna Roxanne. Co ty tu robisz o tej porze? Hao Cię tu zostawił? To by było w jego stylu, niech go dorwę!

- Sama tu przyszłam!- musiała podnieść głos, żeby ponownie zwrócił na nią uwagę. – Ale skoro Cię już widzę… kim jest Tokageoroh?

***
Da da dam! Cóż za zakończenie!

A tak poza tym to witam wszystkich :) Od razu chcę przeprosić za tą zwłokę w dodaniu nowej części, serce mi się krajało jak widziałam komentarze ponaglające mnie bo sama wiem jakie to beznadziejne uczucie gdy chcesz wiedzieć co dalej a tu brak odzewu. Na prawdę o niczym innym nie myślałam od 2 tygodniu jak tylko kiedy ja w końcu dodam nowy rozdział. Jednak kwiecień był dla mnie bardzo ciężkim miesiącem pod względem obowiązków i po raz pierwszy od dawna nie wiedziałam jak dobrze zorganizować czas. W każdym razie kosztem odespania nieprzespanej nocy wstawiłam rozdział :)
Co do komentarza Saki Mido: w pierwowzorze demon miał zaatakować Annę, ale potem im bardziej się nad tym zastanawiałam tym bardziej było to niekanoniczne. Ona jest za silna na to i najzwyczajniej w świecie nie przeszło by to. Było by to na siłę robienie z Anny głównego bohatera i poszkodowanej, a prawda jest taka że nie widzę jej w tej roli. 

Jak zwykle jestem ciekawa co sądzicie ;) Piszcie w komentarzach!
Przepraszam za błędy.

Pozdrawiam ;)

Źródło obrazka: https://myanimeshelf.com/character/71158_Umemiya_Ryunosuke