środa, 4 września 2013

9. Nieoczekiwana pomoc cz. II

Dedykacja dla Kenami :) Taki prezencik na urodziny bloga :D
Życzę kolejnych rocznic,
więcej czytelników,
wiecznej chęci do pisania,
oraz wielu wspaniałych pomysłów ;*




Horokeu usiadł na brzegu niewielkiego jeziora, które znajdowało się na terenie posiadłości. Ciężko oddychał, a ręce mu drżały z nerwów. Jednym, zdecydowanym ruchem zamroził pół stawu. Po raz kolejny tego popołudnia nie miał ani grama foryoku. Lód równie szybko zniknął, jak się pojawił.
- Ulżyło Ci już?- głos, który niebiesko-włosy zapamięta do końca życia dochodził dokładnie zza jego pleców. Ujrzał w wodzie jego odbicie i natychmiast się odwrócił, lecz nie ujrzał nikogo. Pokiwał głową, stwierdzając że ma już urojenia od tej wściekłości.
- Bezpodstawnej wściekłości, Horokeu.- usłyszał ponownie.
- Gdzie jesteś?!- powiedział głośno rozglądając się wszędzie.
- To nie jest istotne, widzę że mój widok wzbudza wściekłość, wiec porozmawiajmy tylko.
- Chcesz rozmawiać?!- krzyknął nie dowierzając.
- Po co te nerwy?- pytanie przesiąkało wręcz cynizmem.
Bezsilność to jedno z najgorszych uczuć jakie może doświadczyć człowiek.
U niebiesko-włosego było to spowodowane brakiem siły po wcześniejszej walce, więc postanowił nieco spokojniej się zapytać:
- Czego chcesz?
- Rozmawiać. Mikhisa mnie już nieco ubiegł w tym co chciałem  Ci przekazać, lecz myślę że moje słowa bardziej Ci się spodobają.- powiedział szatyn pojawiając się obok chłopaka.- Widzisz Twój duch stróż daje Ci więcej niż myślisz, nie wykorzystujesz tego. Pochodzisz z północy wiec przybrałeś za swoje medium lód, ale nie zapominaj że to inna forma wody- jednego z żywiołów.
Zapadła cisza. Pomiędzy wściekłość wciskała się na twarz Treya ciekawość, lecz starał się nie dać po sobie tego poznać. Nienawidził go, najchętniej zabiłby go. Jednak nawet gdyby odzyskał siły to nie mógłby tego zrobić- to z kolei napawało go gniewem.
- Potrafię władać wodą?- zapytał.
- Oczywiście, ale pamiętasz jak to było ze śniegiem? Ile czasu zajęło Ci opanowanie podstawowych ciosów? Tyle samo będziesz musiał poświęcić wodzie.
- Dlaczego mi to mówisz? Dlaczego mi pomagasz?!- Usui wstał i odskoczył od szamana.
W odpowiedzi uzyskał  ironiczny uśmiech i słowa które dziwnie zapadły mu w pamięć- Spokój, najważniejszy jest spokój.
Dotknął wody, która po deszczu wydawała się cieplejsza, nigdy nie patrzył na to od tej strony, lecz musiał szatynowi przyznać racje. Lód jest wodą, wiec powinien tez umieć nią walczyć. To da mu przewagę. Niewidoczny uśmiech pojawił się na twarzy szamana, stanie się silniejszy i bez problemu pokona Ren`a. Obok niego pojawiła się Cori, z zatroskanym wyrazem twarzy.
- Masz racje, powinienem to zrobić dla siebie, a nie aby go pokonać.- spojrzał na drobiażdżka. Wstał szybko i zaczął  ściągać z siebie ubrania, po czym wskoczył do wody. Na początku szkolenia spędzał  całe dnie w śniegu,  aby oswoić się z konsystencją, temperaturą czy tez ciężkością. Potem zaczął prawdziwy trening i tak też zamierzał zrobić teraz.

Ciche pukanie do drzwi przebudziło dziewczynę z zamyślenia. Bała się tego co będzie, ale jednocześnie chciała aby w końcu sobie wyjaśnili wszystko.
- Nie przeszkadzam?- zapytał złotooki.
- Nie, wejdź proszę.- dziewczyna zapaliła lampkę nocną i dopiero wtedy ujrzała że chłopak jest lekko poturbowany.- Co się stało?!
Szaman nie chciał wyjawić dziewczynie zajścia które miało miejsce przed kilkoma minutami.
- Powiedzmy że dostałem nauczkę.- odparł z przekąsem.
- Poczekaj na chwile, zaraz temu zaradzimy.- odpowiedziała z uśmiechem i szybko wyszła po opatrunki. Ren miał chwile aby rozejrzeć się po pokoju dziewczyny. Pomieszczenie wyglądało jak każde inne w domu. Jednak było w nim coś co powodowało, że chłopak czuł się podenerwowany. Wciągnął powietrze nosem i ponownie poczuł zapach jej włosów- jaśmin. Zauważył na szafce niewielki woreczek z wysuszoną rośliną, zaraz obok znajdowała się ramka ze zdjęciem przedstawiającym ją wraz z Trey`em.
Ciekawe czy Jun ma jakieś nasze zdjęcia?- przemknęło mu przez myśl.
- Już jestem.- usłyszał i zobaczył że dziewczyna niesie wodę utlenioną wraz z plastrami.
- Pirka to się samo zagoi, niepotrzebnie się fatygowałaś.
- Powiedzmy że Ci się odwdzięczam.- uśmiechnęła się.- A teraz jakbyś mógł usiądź bliżej światła.- chłopak posłusznie przesunął się w stronę lampki.
- Opowiesz mi co się stało?- zapytała z nadzieją.
- Nie ma co mówić.- uciął szybko.
- Więc... skoro nie przyszedłeś tu po to żebym Cie opatrzyła i nie chcesz mi powiedzieć co się stało to po co tak właściwie tu jesteś?- Pirika starała się aby to pytanie zabrzmiało jak najbardziej naturalnie i przyjaźnie. Nie chciała odstraszyć szamana, wręcz odwrotnie. Chłopak lekko się zarumienił, kątem oka zauważył, że niebiesko-włosa również ma wypieki na twarzy.
- Strasznie tu gorąco, prawda?- w odpowiedzi usłyszał ciche ”mhm”.
- Gotowe, masz szczęście że rana była płytka, może nawet nie będzie śladu.
- Dzięki.- powiedział cicho. Dziewczyna usiadła obok na łóżku i patrzyła z wyczekiwaniem na Tao. Po długiej ciszy, wiedząc że szaman nie zacznie rozmowy, dziewczyna zebrała się w sobie.
- Ren... widzę że coś Cie trapi.- milczał. Tykanie wskazówek zegarka brzmiało tak głośno jak czyjeś kroki. Zrezygnowana szepnęła- Nic nie powiesz?
- Nie mam Ci nic do powiedzenia.- wyszedł zdenerwowany. Usui przygryzła wargi i zacisnęła mocno oczy. Jednak nic nie jest w stanie powstrzymać łez zranionej dziewczyny.

Mimo pięknego zapachu i wesołego krzyku Ryo na kolacje zeszła garstka osób. Brakowało Trey`a, który wyczerpany treningiem nad jeziorem zasnął na łóżku w tym samym momencie gdy jego głowa dotknęła poduszki.
Jego siostry, która równie zmęczona, nie miała najmniejszej ochoty na jedzenie, wstała tylko by zamknąć drzwi, a następnie schowała się ponownie pod kołdrę. Obok jej łóżka leżała sterta chusteczek, a obecnie zaczynała już drugą paczkę. Na półce nadal leżał bandaż i woda utleniona z zakrwawionym wacikiem. Spojrzała po raz setny na owe rzeczy i wściekła zrzuciła je na podłogę. Chciała go znienawidzić.

Anny oraz Yoh którzy ostatnio mieli trudny okres. W niczym się nie rozumieli, nie zgadzali. Przechodziło to zarówno na rzeczy związane z problemem, jaki mieli do rozwiązania jak i na zwykle codzienne czynności. Ciężko im się ze sobą przebywało, zwykła rozmowa zawsze kończyła się kłótnią, a to z kolei nie wróżyło im szczęśliwej przyszłości.

Blondynka kolejny dzień z rzędu zamierzała zbadać pieczęć, którą niedawno pochłonęła za pomocą swoich korali. Rozłożyła je w idealnym okręgu i sama usiadła na środku, złożyła ręce do medytacji, gdy drzwi się otwarły. Ujrzała szatyna.
- Jeśli znowu masz zamiar mieć do mnie pretensje to lepiej będzie jak wyjdziesz.- powiedziała na wejściu.
- Nie.- szepnął. Zasunął szczelnie drzwi, co zaskoczyło dziewczynę, po czym skierował swe kroki ku niej. Usiadł na przeciwko dziewczyny i odważnie spojrzał jej w oczy.- Kłótnią nic nie zdziałamy, a Gwiazda Zniszczenia jest co raz bliżej. Musimy zacząć współpracować Anno. Proszę Cię abyś mówiła mi o wszystkim dobrze?- dziewczyna przytaknęła. Miał racje, zdecydowanie musieli zacząć coś robić.
- Jak się czuje Lyserg?
- Co raz lepiej, ale jeszcze musi zostać kilka dni w szpitalu. Więc co robisz?- zapytał, rozglądając się po pokoju.
- Pamiętasz tą pieczęć, która jest na półce ze zwojami? Chce się czegoś o niej dowiedzieć.
- Ale po co?- Yoh nie rozumiał, czemu dziewczyna zajmuje się tą sprawą.
- Szukam jakiegokolwiek punktu zaczepienia- krótka, aczkolwiek treściwa odpowiedź zaskoczyła chłopaka.
- Mogę Ci jakoś pomóc?- zaoferował się szatyn.
- Myślę że trening Ci dobrze zrobi.- odpowiedziała dziewczyna z przekąsem.
- Nadal jesteś zła?- zapytał wprost. Medium wstała i odwróciła się plecami do rozmówcy. Ciężkie westchnienie wydobyło się z jej ust, trudno było przyznać że coś mogło ją zaboleć. Złożyła ręce pod piersiami i spuściła głowę.- Anno?
- Za dużo powiedziałeś Yoh. Obwiniasz mnie o wszystko.
- Bo mi nic nie mówisz! Jakbyś mi znowu nie ufała, odpychała od siebie. Pamiętam co Ci obiecałem.
- To już nie ważne.
- Ale ciągle Ci zależy. Sama siebie ranisz odcinając się od wszystkich. Przecież wiesz że możesz na nas polegać. Zaufaj nam. Nie chcesz by znów pojawiły się Oni.- szatyn położył jej rękę na ramieniu i odwrócił twarzą do siebie.- Obiecałem że Cie od nich uwolnię, że gdy będę mieć taką moc pozbędę się ich. I wiem teraz o czym mówił Matamune, tu nie chodzi o moc Króla Szamanów. Nie zmarnuje jego ofiary, postaram się lepiej abyśmy przetrwali, ale czy ty tego chcesz?
Blondynka nie wiedziała co powiedzieć. Nie o tyle była zdziwiona słowami szatyna, co jego przejęciem. Nagłym i niespodziewanym. Miała wątpliwości co do ich przyszłości. Z przyjaźni nie stworzą rodziny, a tego od nich oczekiwano- wydłużenia klanu Asakura. Przytaknęła w końcu.
Szaman doskonale zdawał sobie sprawę czemu dziewczyna ma wątpliwości. On też nad tym myślał w ciągu ostatnich kilku dni.

Ren zaskoczony siłą z jaką Horokeu go zaatakował postanowił wzmocnić swój trening. Zawsze uważał się za lepszego wojownika, pod każdym względem. Mimo że go pokonał to Usui nie powinien go nawet drasnąć. Rana była głębsza na dumie niż na skórze w dodatku dziwnie paliła, mobilizując do ćwiczeń. Trening w postaci brzuszków i biegania zostawił na później, teraz musiał się zająć swoją szybkością i zwinnością, a nikt się lepiej na tym nie zna niż Mikihisa. Złotooki czekał na niego w wyznaczonym miejscu. W ręku trzymał Guan-Dao, nie był pewien czy Asakura na dobry początek go nie zaatakuje. Po chwili kilka ostrych piór pomknęło w jego stronę. Z łatwością je przeciął jednym ruchem. Poczuł czyjąś obecność za plecami wiec wyciągnął nogę w celu zablokowania ataku, a następnie obrócił się całym ciałem z zamiarem uderzenia halabardą. Przeciwnik był już z drugiej strony. Ren wykonał unik, następnie podskoczył, aby zaatakować z góry. Jednak poczuł tylko jak ktoś odpycha się nogą od jego Guan-Dao naskakując jeszcze wyżej. Ujrzał Mikihise na czubku drzewa. Zdecydowanym ruchem wybił się kierując ostrze broni na mężczyznę. Jednak uderzenie go nie było w cale takie proste. Asakura był nadzwyczaj zwinny i poruszał się  po drzewach niczym wiewiórka - cicho i szybko. Dla Tao było to coś nowego, jednak  przypomniał sobie poprzedni trening i szybko pojął na czym polega tajemnica. Brakowała mu tej zwinności, jednak najważniejsza była równowaga, z którą bynajmniej nie miał problemów. Widząc to, Mikihisa postanowił nieco utrudnić młodemu dziedzicowi zadanie. Szybkość była jego kolejnym asem w rękawie. Na pierwszy rzut oka wydawało by się że mężczyzna się teleportuje. Ren tym razem nie mógł nadążyć za odpieraniem ataków, jednak udało mu się nie spaść. Jak on to robi? Przyjrzał się uważnie, widział rozkołysane czubki drzew. Poczuł na spoconym karku zimny powiew. Wiatr wiał z zachodu przynosząc kropelki wody znad rozległego stawu. WIATR! No przecież!- skarcił się w myślach. Mikhisa korzysta z wiatru, to powoduje że jest taki szybki. Doskonale wiedział z której strony nadejdzie atak. Obrócił się w idealnym momencie i zablokował cios. Korzystając z sytuacji przystąpił do kontrataku i jednym ruchem sprawił że Guan-Dao znalazło się milimetry od przeciwnika.
- To koniec.- powiedział zdyszany. Oboje zeskoczyli na ziemie, Ren wsparty o swoją broń dyszał ciężko.
- Ren, to zaszczyt móc stoczyć z Tobą taką walkę jak ta. Jesteś druga osobą, która mnie pokonała. Teraz tylko pozostaje Ci opanować tą sztukę do perfekcji, a będziesz równie szybki i zwinny jak wiatr.
- Drugą?- zaciekawił się szaman. Jednocześnie pochlebiały mu słowa wypowiedziana przez Asakure.
- Hao.- powiedział mężczyzna.- Powodzenia.- dodał jeszcze i zniknął. Złotooki usiadł pod drzewem zamknął oczy i wsłuchał się w szelest drzew. Wiatr przyjemnie ochładzał jego ciało. Niestety nie dane mu było długo odpocząć. Usłyszał klaskanie, a następnie znajomy głos.
- Imponujące.
Tao stal gotowy do walki.- Czego chcesz?- warknął.
- Porozmawiać.- uśmiechnął się cynicznie.- Mikihisa pokazał Ci już co nieco. Masz tu las więc masz i wiatr, a co jeśli to będzie na przykład pole?
- Nic Ci do tego!
- Przekonajmy się.- odpowiedział tajemniczo. Jednym ruchem znaleźli się w innym miejscu. Pole, zupełnie puste, ciągnęło się kilometrami w każdą stronę. Nie ważne gdzie się obrócić- przestrzeń. - Gorąco tu prawda? Przydałby się jakiś podmuch co?- zapytał z sarkazmem.- No dalej pochwal się swoimi nowymi umiejętnościami?!
Tao tylko stał, z każdą sekundą co raz bardziej miał ochotę ruszyć do ataku, zedrzeć mu ten cyniczny uśmiech, pokazać że nie jest wszechwiedzący.
- Popełniasz błąd Tao!- skarcił go.- Powinieneś wiedzieć że szaman nie potrafi kontrolować foryoku w gniewie. Choć przyznam Tobie to całkiem nieźle wychodziło kiedyś.
- Po co mnie tu ściągnąłeś?- Tao widział że szatyn nie chce walczyć, dawno pewnie już by go zabił.
- Widzisz Ren, wiatr to nic innego jak ruch powietrza, a powietrze masz wszędzie, więc...
- Wiatr mam wszędzie?- dokończył zdanie mimowolnie.- Hao nie pogrywaj ze mną!
- Nie pogrywam, dobrze wiesz że gdybym chciał to już byś nie żył.
- O doprawdy!? Może się przekonamy!?-ruszył na niego. Jednak Asakura wytworzył tarcze z trawy, która szybko wirowała, popędzana przez... wiatr.
- Rozumiesz już?- zapytał spokojniej szatyn, widząc że powoli dociera.
- Jak...?
- Tak samo jak ze wszystkim innym. Wystarczy pomachać chwile dłonią, aby wywołać lekki podmuch prawda?- zapytał z kpiną. Tao stał i patrzył się na szamana.
- Czemu to robisz?- zapytał. Jednak poczuł szarpnięcie i na powrót znalazł się pod drzewem, jednak tym razem sam. Rozejrzał się jeszcze, lecz nie widząc nikogo w pobliżu, skierował się do posiadłości.

***
Dziubaski wy moje kochane... Nie bójcie się Hao i Tamao (tak Kenami rymuje się ;P) nie będą razem ^^. Mam też nadzieję, że po tej notce nie pomyślicie, że Haoś zarywa do Horo lub Ren`a -.-
Nie wiem skąd wam się to wzięło. Może Hao troszkę się zbliżył do niej (w sensie że blisko stał) i był milszy i w ogóle inny, bo nie chciał zabić, ale oni mi do siebie no nie pasują. Tamara to taka sierotka, za którą osobiście nie przepadam ^^. 
Chyba tyle :) Zaskoczyliście mnie, nie powiem że nie. 

Powodzenia w szkole życzę ;) na sprawdzianach, egzaminach maturalnych i każdych innych :D Trzymajcie się :* paaaa ;*