Dedykacja dla Kenami :) Taki prezencik na urodziny bloga :D
Życzę kolejnych rocznic,
więcej czytelników,
wiecznej chęci do pisania,
oraz wielu wspaniałych pomysłów ;*
Horokeu usiadł na
brzegu niewielkiego jeziora, które znajdowało się na terenie posiadłości.
Ciężko oddychał, a ręce mu drżały z nerwów. Jednym, zdecydowanym ruchem
zamroził pół stawu. Po raz kolejny tego popołudnia nie miał ani grama foryoku.
Lód równie szybko zniknął, jak się pojawił.
- Ulżyło Ci już?-
głos, który niebiesko-włosy zapamięta do końca życia dochodził dokładnie zza
jego pleców. Ujrzał w wodzie jego odbicie i natychmiast się odwrócił, lecz nie
ujrzał nikogo. Pokiwał głową, stwierdzając że ma już urojenia od tej
wściekłości.
- Bezpodstawnej
wściekłości, Horokeu.- usłyszał ponownie.
- Gdzie jesteś?!-
powiedział głośno rozglądając się wszędzie.
- To nie jest istotne,
widzę że mój widok wzbudza wściekłość, wiec porozmawiajmy tylko.
- Chcesz rozmawiać?!-
krzyknął nie dowierzając.
- Po co te nerwy?-
pytanie przesiąkało wręcz cynizmem.
Bezsilność to jedno z
najgorszych uczuć jakie może doświadczyć człowiek.
U niebiesko-włosego było to spowodowane brakiem siły po wcześniejszej walce, więc postanowił nieco spokojniej się zapytać:
- Czego chcesz?
U niebiesko-włosego było to spowodowane brakiem siły po wcześniejszej walce, więc postanowił nieco spokojniej się zapytać:
- Czego chcesz?
- Rozmawiać. Mikhisa
mnie już nieco ubiegł w tym co chciałem
Ci przekazać, lecz myślę że moje słowa bardziej Ci się spodobają.- powiedział
szatyn pojawiając się obok chłopaka.- Widzisz Twój duch stróż daje Ci więcej
niż myślisz, nie wykorzystujesz tego. Pochodzisz z północy wiec przybrałeś za
swoje medium lód, ale nie zapominaj że to inna forma wody- jednego z żywiołów.
Zapadła cisza.
Pomiędzy wściekłość wciskała się na twarz Treya ciekawość, lecz starał się nie
dać po sobie tego poznać. Nienawidził go, najchętniej zabiłby go. Jednak nawet
gdyby odzyskał siły to nie mógłby tego zrobić- to z kolei napawało go gniewem.
- Potrafię władać
wodą?- zapytał.
- Oczywiście, ale
pamiętasz jak to było ze śniegiem? Ile czasu zajęło Ci opanowanie podstawowych
ciosów? Tyle samo będziesz musiał poświęcić wodzie.
- Dlaczego mi to
mówisz? Dlaczego mi pomagasz?!- Usui wstał i odskoczył od szamana.
W odpowiedzi
uzyskał ironiczny uśmiech i słowa które
dziwnie zapadły mu w pamięć- Spokój, najważniejszy jest spokój.
Dotknął wody, która po
deszczu wydawała się cieplejsza, nigdy nie patrzył na to od tej strony, lecz
musiał szatynowi przyznać racje. Lód jest wodą, wiec powinien tez umieć nią
walczyć. To da mu przewagę. Niewidoczny uśmiech pojawił się na twarzy szamana,
stanie się silniejszy i bez problemu pokona Ren`a. Obok niego pojawiła się
Cori, z zatroskanym wyrazem twarzy.
- Masz racje, powinienem
to zrobić dla siebie, a nie aby go pokonać.- spojrzał na drobiażdżka. Wstał szybko i
zaczął ściągać z siebie ubrania, po czym
wskoczył do wody. Na początku szkolenia spędzał
całe dnie w śniegu, aby oswoić
się z konsystencją, temperaturą czy tez ciężkością. Potem zaczął prawdziwy
trening i tak też zamierzał zrobić teraz.
Ciche pukanie do drzwi
przebudziło dziewczynę z zamyślenia. Bała się tego co będzie, ale jednocześnie
chciała aby w końcu sobie wyjaśnili wszystko.
- Nie przeszkadzam?-
zapytał złotooki.
- Nie, wejdź proszę.-
dziewczyna zapaliła lampkę nocną i dopiero wtedy ujrzała że chłopak jest lekko
poturbowany.- Co się stało?!
Szaman nie chciał
wyjawić dziewczynie zajścia które miało miejsce przed kilkoma minutami.
- Powiedzmy że
dostałem nauczkę.- odparł z przekąsem.
- Poczekaj na chwile,
zaraz temu zaradzimy.- odpowiedziała z uśmiechem i szybko wyszła po
opatrunki. Ren miał chwile aby rozejrzeć się po pokoju dziewczyny.
Pomieszczenie wyglądało jak każde inne w domu. Jednak było w nim coś co
powodowało, że chłopak czuł się podenerwowany. Wciągnął powietrze nosem i
ponownie poczuł zapach jej włosów- jaśmin. Zauważył na szafce niewielki
woreczek z wysuszoną rośliną, zaraz obok znajdowała się ramka ze zdjęciem
przedstawiającym ją wraz z Trey`em.
Ciekawe
czy Jun ma jakieś nasze zdjęcia?-
przemknęło mu przez myśl.
- Już jestem.-
usłyszał i zobaczył że dziewczyna niesie wodę utlenioną wraz z plastrami.
- Pirka to się samo
zagoi, niepotrzebnie się fatygowałaś.
- Powiedzmy że Ci się
odwdzięczam.- uśmiechnęła się.- A teraz jakbyś mógł usiądź bliżej światła.-
chłopak posłusznie przesunął się w stronę lampki.
- Opowiesz mi co się stało?- zapytała z nadzieją.
- Opowiesz mi co się stało?- zapytała z nadzieją.
- Nie ma co mówić.-
uciął szybko.
- Więc... skoro nie
przyszedłeś tu po to żebym Cie opatrzyła i nie chcesz mi powiedzieć co się
stało to po co tak właściwie tu jesteś?- Pirika starała się aby to pytanie
zabrzmiało jak najbardziej naturalnie i przyjaźnie. Nie chciała odstraszyć szamana,
wręcz odwrotnie. Chłopak lekko się zarumienił, kątem oka zauważył, że niebiesko-włosa
również ma wypieki na twarzy.
- Strasznie tu gorąco,
prawda?- w odpowiedzi usłyszał ciche ”mhm”.
- Gotowe, masz
szczęście że rana była płytka, może nawet nie będzie śladu.
- Dzięki.- powiedział
cicho. Dziewczyna usiadła obok na łóżku i patrzyła z wyczekiwaniem na Tao. Po
długiej ciszy, wiedząc że szaman nie zacznie rozmowy, dziewczyna zebrała się w
sobie.
- Ren... widzę że coś
Cie trapi.- milczał. Tykanie wskazówek zegarka brzmiało tak głośno jak czyjeś
kroki. Zrezygnowana szepnęła- Nic nie powiesz?
- Nie mam Ci nic do powiedzenia.- wyszedł zdenerwowany. Usui przygryzła wargi i zacisnęła mocno
oczy. Jednak nic nie jest w stanie powstrzymać łez zranionej dziewczyny.
Mimo pięknego zapachu
i wesołego krzyku Ryo na kolacje zeszła garstka osób. Brakowało Trey`a, który
wyczerpany treningiem nad jeziorem zasnął na łóżku w tym samym momencie gdy
jego głowa dotknęła poduszki.
Jego siostry, która
równie zmęczona, nie miała najmniejszej ochoty na jedzenie, wstała tylko by
zamknąć drzwi, a następnie schowała się ponownie pod kołdrę. Obok jej łóżka leżała
sterta chusteczek, a obecnie zaczynała już drugą paczkę. Na półce nadal leżał
bandaż i woda utleniona z zakrwawionym wacikiem. Spojrzała po raz setny na owe
rzeczy i wściekła zrzuciła je na podłogę. Chciała go znienawidzić.
Anny oraz Yoh którzy
ostatnio mieli trudny okres. W niczym się nie rozumieli, nie zgadzali.
Przechodziło to zarówno na rzeczy związane z problemem, jaki mieli do
rozwiązania jak i na zwykle codzienne czynności. Ciężko im się ze sobą
przebywało, zwykła rozmowa zawsze kończyła się kłótnią, a to z kolei nie wróżyło
im szczęśliwej przyszłości.
Blondynka kolejny
dzień z rzędu zamierzała zbadać pieczęć, którą niedawno pochłonęła za pomocą
swoich korali. Rozłożyła je w idealnym okręgu i sama usiadła na środku, złożyła
ręce do medytacji, gdy drzwi się otwarły. Ujrzała szatyna.
- Jeśli znowu masz zamiar
mieć do mnie pretensje to lepiej będzie jak wyjdziesz.- powiedziała na wejściu.
- Nie.- szepnął. Zasunął szczelnie drzwi, co zaskoczyło dziewczynę, po czym skierował swe kroki ku niej.
Usiadł na przeciwko dziewczyny i odważnie spojrzał jej w oczy.- Kłótnią nic nie
zdziałamy, a Gwiazda Zniszczenia jest co raz bliżej. Musimy zacząć
współpracować Anno. Proszę Cię abyś mówiła mi o wszystkim dobrze?- dziewczyna
przytaknęła. Miał racje, zdecydowanie musieli zacząć coś robić.
- Jak się czuje
Lyserg?
- Co raz lepiej, ale
jeszcze musi zostać kilka dni w szpitalu. Więc co robisz?- zapytał, rozglądając
się po pokoju.
- Pamiętasz tą
pieczęć, która jest na półce ze zwojami? Chce się czegoś o niej dowiedzieć.
- Ale po co?- Yoh nie
rozumiał, czemu dziewczyna zajmuje się tą sprawą.
- Szukam
jakiegokolwiek punktu zaczepienia- krótka, aczkolwiek treściwa odpowiedź
zaskoczyła chłopaka.
- Mogę Ci jakoś
pomóc?- zaoferował się szatyn.
- Myślę że trening Ci
dobrze zrobi.- odpowiedziała dziewczyna z przekąsem.
- Nadal jesteś zła?-
zapytał wprost. Medium wstała i odwróciła się plecami do rozmówcy. Ciężkie
westchnienie wydobyło się z jej ust, trudno było przyznać że coś mogło ją
zaboleć. Złożyła ręce pod piersiami i spuściła głowę.- Anno?
- Za dużo powiedziałeś
Yoh. Obwiniasz mnie o wszystko.
- Bo mi nic nie
mówisz! Jakbyś mi znowu nie ufała, odpychała od siebie. Pamiętam co Ci
obiecałem.
- To już nie ważne.
- Ale ciągle Ci
zależy. Sama siebie ranisz odcinając się od wszystkich. Przecież wiesz że
możesz na nas polegać. Zaufaj nam. Nie chcesz by znów pojawiły się Oni.- szatyn
położył jej rękę na ramieniu i odwrócił twarzą do siebie.- Obiecałem że Cie od
nich uwolnię, że gdy będę mieć taką moc pozbędę się ich. I wiem teraz o czym
mówił Matamune, tu nie chodzi o moc Króla Szamanów. Nie zmarnuje jego ofiary,
postaram się lepiej abyśmy przetrwali, ale czy ty tego chcesz?
Blondynka nie wiedziała
co powiedzieć. Nie o tyle była zdziwiona słowami szatyna, co jego przejęciem.
Nagłym i niespodziewanym. Miała wątpliwości co do ich przyszłości. Z przyjaźni
nie stworzą rodziny, a tego od nich oczekiwano- wydłużenia klanu Asakura.
Przytaknęła w końcu.
Szaman doskonale
zdawał sobie sprawę czemu dziewczyna ma wątpliwości. On też nad tym myślał w
ciągu ostatnich kilku dni.
Ren zaskoczony siłą z
jaką Horokeu go zaatakował postanowił wzmocnić swój trening. Zawsze uważał się
za lepszego wojownika, pod każdym względem. Mimo że go pokonał to Usui nie
powinien go nawet drasnąć. Rana była głębsza na dumie niż na skórze w dodatku
dziwnie paliła, mobilizując do ćwiczeń. Trening w postaci brzuszków i biegania
zostawił na później, teraz musiał się zająć swoją szybkością i zwinnością, a
nikt się lepiej na tym nie zna niż Mikihisa. Złotooki czekał na niego w wyznaczonym
miejscu. W ręku trzymał Guan-Dao, nie był pewien czy Asakura na dobry początek
go nie zaatakuje. Po chwili kilka ostrych piór pomknęło w jego stronę. Z
łatwością je przeciął jednym ruchem. Poczuł czyjąś obecność za plecami wiec
wyciągnął nogę w celu zablokowania ataku, a następnie obrócił się całym ciałem
z zamiarem uderzenia halabardą. Przeciwnik był już z drugiej strony. Ren
wykonał unik, następnie podskoczył, aby zaatakować z góry. Jednak poczuł tylko
jak ktoś odpycha się nogą od jego Guan-Dao naskakując jeszcze wyżej. Ujrzał
Mikihise na czubku drzewa. Zdecydowanym ruchem wybił się kierując ostrze broni
na mężczyznę. Jednak uderzenie go nie było w cale takie proste. Asakura był
nadzwyczaj zwinny i poruszał się po
drzewach niczym wiewiórka - cicho i szybko. Dla Tao było to coś nowego,
jednak przypomniał sobie poprzedni
trening i szybko pojął na czym polega tajemnica. Brakowała mu tej zwinności,
jednak najważniejsza była równowaga, z którą bynajmniej nie miał problemów.
Widząc to, Mikihisa postanowił nieco utrudnić młodemu dziedzicowi zadanie.
Szybkość była jego kolejnym asem w rękawie. Na pierwszy rzut oka wydawało by
się że mężczyzna się teleportuje. Ren tym razem nie mógł nadążyć za odpieraniem
ataków, jednak udało mu się nie spaść. Jak on to robi? Przyjrzał się uważnie,
widział rozkołysane czubki drzew. Poczuł na spoconym karku zimny powiew. Wiatr
wiał z zachodu przynosząc kropelki wody znad rozległego stawu. WIATR! No przecież!- skarcił się w
myślach. Mikhisa korzysta z wiatru, to powoduje że jest taki szybki. Doskonale
wiedział z której strony nadejdzie atak. Obrócił się w idealnym momencie i
zablokował cios. Korzystając z sytuacji przystąpił do kontrataku i jednym
ruchem sprawił że Guan-Dao znalazło się milimetry od przeciwnika.
- To koniec.-
powiedział zdyszany. Oboje zeskoczyli na ziemie, Ren wsparty o swoją broń
dyszał ciężko.
- Ren, to zaszczyt móc
stoczyć z Tobą taką walkę jak ta. Jesteś druga osobą, która mnie pokonała.
Teraz tylko pozostaje Ci opanować tą sztukę do perfekcji, a będziesz równie szybki
i zwinny jak wiatr.
- Drugą?- zaciekawił
się szaman. Jednocześnie pochlebiały mu słowa wypowiedziana przez Asakure.
- Hao.- powiedział
mężczyzna.- Powodzenia.- dodał jeszcze i zniknął. Złotooki usiadł pod drzewem
zamknął oczy i wsłuchał się w szelest drzew. Wiatr przyjemnie ochładzał jego
ciało. Niestety nie dane mu było długo odpocząć. Usłyszał klaskanie, a
następnie znajomy głos.
- Imponujące.
Tao stal gotowy do
walki.- Czego chcesz?- warknął.
- Porozmawiać.-
uśmiechnął się cynicznie.- Mikihisa pokazał Ci już co nieco. Masz tu las więc
masz i wiatr, a co jeśli to będzie na przykład pole?
- Nic Ci do tego!
- Przekonajmy się.-
odpowiedział tajemniczo. Jednym ruchem znaleźli się w innym miejscu. Pole,
zupełnie puste, ciągnęło się kilometrami w każdą stronę. Nie ważne gdzie się
obrócić- przestrzeń. - Gorąco tu prawda? Przydałby się jakiś podmuch co?-
zapytał z sarkazmem.- No dalej pochwal się swoimi nowymi umiejętnościami?!
Tao tylko stał, z
każdą sekundą co raz bardziej miał ochotę ruszyć do ataku, zedrzeć mu ten
cyniczny uśmiech, pokazać że nie jest wszechwiedzący.
- Popełniasz błąd
Tao!- skarcił go.- Powinieneś wiedzieć że szaman nie potrafi kontrolować
foryoku w gniewie. Choć przyznam Tobie to całkiem nieźle wychodziło kiedyś.
- Po co mnie tu
ściągnąłeś?- Tao widział że szatyn nie chce walczyć, dawno pewnie już by go
zabił.
- Widzisz Ren, wiatr
to nic innego jak ruch powietrza, a powietrze masz wszędzie, więc...
- Wiatr mam wszędzie?-
dokończył zdanie mimowolnie.- Hao nie pogrywaj ze mną!
- Nie pogrywam, dobrze
wiesz że gdybym chciał to już byś nie żył.
- O doprawdy!? Może
się przekonamy!?-ruszył na niego. Jednak Asakura wytworzył tarcze z trawy,
która szybko wirowała, popędzana przez... wiatr.
- Rozumiesz już?-
zapytał spokojniej szatyn, widząc że powoli dociera.
- Jak...?
- Tak samo jak ze
wszystkim innym. Wystarczy pomachać chwile dłonią, aby wywołać lekki podmuch
prawda?- zapytał z kpiną. Tao stał i patrzył się na szamana.
- Czemu to robisz?-
zapytał. Jednak poczuł szarpnięcie i na powrót znalazł się pod drzewem, jednak
tym razem sam. Rozejrzał się jeszcze, lecz nie widząc nikogo w pobliżu,
skierował się do posiadłości.
***
Dziubaski wy moje kochane... Nie bójcie się Hao i Tamao (tak Kenami rymuje się ;P) nie będą razem ^^. Mam też nadzieję, że po tej notce nie pomyślicie, że Haoś zarywa do Horo lub Ren`a -.-
Nie wiem skąd wam się to wzięło. Może Hao troszkę się zbliżył do niej (w sensie że blisko stał) i był milszy i w ogóle inny, bo nie chciał zabić, ale oni mi do siebie no nie pasują. Tamara to taka sierotka, za którą osobiście nie przepadam ^^.
Chyba tyle :) Zaskoczyliście mnie, nie powiem że nie.
Powodzenia w szkole życzę ;) na sprawdzianach, egzaminach maturalnych i każdych innych :D Trzymajcie się :* paaaa ;*
Nie będą? Uff, ulżyło mi :D I sorry, że tak od razu ich ze sobą swatamy, jednak ten parring pojawia się na niektórych blogach, a napisałaś tamten fragment w trochę dwuznaczny sposób :D I mam o Tamao podobną opinię, co Ty.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie pomoc ze strony Hao... Chce im wszystkim pomóc opanować jakiś żywioł? A braciszkowi pomoże? Przydałoby się zacząć odbudowywać więzi!
A propos więzi, dobrze, że Yoh i Anna w końcu zaczęli ze sobą szczerze rozmawiać. Nie powinni się kłócić, Yoh ma rację - Oni mogłoby się znowu pojawić, a ofiara Matamune nie może pójść na marne!
Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tej Gwiazdy Zniszczenia :) W sumie to pisząc o tym zupełnie nie myślałam o Twoim blogu. Jednak wydaje mi się, że każda z nas ma inny punkt widzenia i raczej nie powinno być problemu, nie? ^^
Pozdrawiam i czekam na next!
Bardzo się cieszę, że Hao nie będzie z Tamao. :) Lubię czytać Twoją opowieść, ponieważ jest pisana z lekkością i płynnością. Pozwalasz żyć swoim postaciom, nie wtrącając się w fabułę.Bardzo się cieszę, że nie wprowadzasz nowych postaci (nie mam tu na myśli postaci epizodycznych). Oby tak dalej! Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńValkarria.
Hao nie będzie z Tamao, jupii! Samą postać Tamao nawet lubię, ale nie umiem wyobrazić jej sobie z Hao (a w mojej głowie potrafią pojawić się naprawdę dziwne rzeczy).
OdpowiedzUsuńRen, ty idioto! Jak mogłeś tak potraktować biedną Pilikę? A żeby ci w czub poszło, żebyś przez żadne drzwi bez schylania się nie mógł wejść!
Hao jest bardzo pomocny, co on kombinuje? Musi mieć jakiś chytry plan, ten lis.
Yoh, Anna, nie kłóćcie się. Świat zmierza ku zagładzie, Hao jest uczynny, a wy się kłócicie. Wszystko poprzewracane do góry nogami.
Chcę wiedzieć, co wydarzy się dalej, bardzo chcę!
Ech, szkoda...
OdpowiedzUsuńHao naprawdę kombinuje coraz bardziej. Ale skoro każdemu tak pomaga, to może by pomógł i braciszkowi, co?;p Obojętnie w czym, byle by było asakurzaście:3
Nie da się ukryć, że w obliżu zbliżającego się niebezpieczeństwa przydałyby się osoby panujące nad żywiołami. Mam tylko nadzieję, że szanowni panowie ego-jak-z-Kęt-do-Izumo wykorzystają te zdolności do właściwych celów... No serio, Horo i Ren daliby sobie siana... A przy okazji, Ren chyba zapomniał ubrać mózgu, skoro rozmowa z Piriką potoczyła się w taki sposób== Nic tylko pogratulować. (ależ gdzie, jaki sarkazm?)
Dobrze, że chociaż Yoh i Anna zaczęli zmierzać we właściwym kierunku:) Jestem pewna, że współpraca przyniesie dobre efekty;) I że szybko przestaną mieć wątpliwości co do ich wspólnej przyszłości:3
rozdział się podobał:) buziaczki i czekam na next:)
nowy rozdział na http://asakura-twins.blog.onet.pl/ plus cosik na http://asakura-no-futago.blog.onet.pl/ :) zapraszam:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Yoh i Anna przestali się kłócić 😀 co Hao kombinuję, albo mi się już wydaje.
OdpowiedzUsuń