sobota, 23 grudnia 2017

One-shot #4

Witam w ten przedświąteczny dzień :) Mam nadzieje że znajdziecie chwilkę czasu podczas pieczenia ciast, zawijania krokietów, gotowania/smażenia/siekania/mieszania i najlepsze -smakowania, by zajrzeć tu na chwilkę :) 

Przygotowałam świąteczne opowiadanie, dosyć krótkie bo tylko 1,5 strony w Wordzie, ale za to myślę że jest całkiem przyjemny :) Poza tym jestem z siebie dumna bo nie użyłam w nim ani jednego imienia! Ha! 

Zastanawiałam się czy dopisać jakieś słowo wprowadzenia, ale to chyba zepsuje cały klimat opowiadania ^^, poza tym mam mądrych czytelników więc poradzicie sobie :P

Inspiracja? Śnieżek sypał tak uroczo, że jakoś tak mnie to nastroiło... 

Oczywiście chciałam Wam również życzyć radosnych świąt Bożego Narodzenia, spędzonych w rodzinnym gronie, rozciągliwego żołądka, karpia bez ości i wymarzonych prezentów :) A na ten Nowy 2018 rok to spełnienia marzeń, wytrwałości i mnóstwo szczęścia! 

Bez przedłużania bo zaraz wyjdzie, że dłużej się rozpisuje na wstępie niż w opowiadaniu...

ZAPRASZAM!!!

***
Mecz już się kończył i nie wyglądało na to by udało się jego drużynie wbić dwie bramki aby wygrać. Zegar wybił 89 minutę zdecydowanie za szybko by mogli coś jeszcze zrobić, jednak na szczęście nie były to zawody bo inaczej trener na pewno by odebrał mu odznakę kapitana. Grali dobrze, a przynajmniej tak uważał, ale przede wszystkim charytatywnie. To miała być dobra zabawa bez względu na wynik i patrząc na miny jego kolegów z drużyny tak właśnie było. Gdy sędzia oznajmił koniec meczu wymienili serdeczne uściski z przeciwnikami, a największe gwiazdy meczu nawet koszulkami. Zerkając na publiczność nie dało się ukryć, że zdecydowaną większość stanowiły dziewczyny i to nie tylko z jego szkoły.
W szatni analizowali grę jak to mieli w zwyczaju po każdym meczu. Mimo braku zwycięstwa każdy z nich był zadowolony i nawzajem próbowali siebie przekonać że grali na najwyższym poziomie.
- Jeśli to wszystko na co cię stać to dobrze że wróciłam.- ostry głos przerwał ich dyskusję. Każdy z drużyny zwrócił się w stronę wejścia do szatni gdzie o framugę drzwi opierała się młoda kobieta. Przyzwyczajeni do fanek i ich dziwnych podchodów już mieli zacząć prężyć swe mięśnie, lecz wówczas ich kapitan wypowiedział jej imię w sposób w jaki nigdy dotąd nie słyszeli. Po raz pierwszy od dawna poczuł że może odetchnąć pełną piersią, że wreszcie będzie kompletny i ta pustka jaka się w nim pojawiła właśnie została wypełniona ciepłem. Wiedziony emocjami ruszył w jej stronę sam nie wiedząc czy chcą ją uściskać, pocałować czy zwyczajnie przywitać. Jednak zanim zdołał podejść bliżej, wbiła mu wskazujący palec prosto w mostek i oznajmiła żeby się ubrał.
- Czekam na zewnątrz.- dodała jeszcze. Odprowadził ją wzrokiem, po czym szybko złapał koszulkę i naciągnął na siebie. Cała drużyna patrzyła na niego w oczekiwaniu na kilka słów wyjaśnienia, w końcu to był pierwszy raz gdy ich kapitan zwrócił uwagę na inną dziewczynę. Zawsze był wobec nich uprzejmy, ale od razu dawał znać że nie jest zainteresowany nią w romantyczny sposób. A teraz znikąd zjawia się ona i chłopak zachowuje się jakby dostał najwspanialszy prezent na gwiazdkę.
- Więc?- ponaglił go kolega oczekując wyjaśnień.- Kto to?- dodał jeszcze widząc że kapitan zamierza opuścić szatnie.
- Moja narzeczona.- odpowiedział jeszcze zostawiając wszystkich w osłupieniu.
Od razu ją zauważył wśród tłumu, to tak jakby jakiś wewnętrzny radar kierował jego ciałem. Zatrzymał się kilka metrów przed nią chcąc przyjrzeć się lepiej. Cała sceneria wydawała mu się jakby magiczna, śnieg sypał uroczo, drzewa były przyozdobione kolorowymi lampkami, z głośników stadionu wydobywała się świąteczna muzyka i pośrodku tego wszystkiego stała ona.
Podszedł wiedząc już co powinien zrobić.
Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to fakt, że przewyższał ją o głowę. Nadal miał dłuższe włosy teraz związane z tyłu, tak jak lubiła najbardziej, ale najważniejsze były oczy. Niezmiennie czekoladowe, ciepłe i teraz wypełnione czymś o czym od zawsze marzyła.
Delikatnie złapał jej twarz w ręce, które przyjemnie ogrzały zmarznięte policzki po czym schylił się by złożyć na jej ustach pocałunek. To była jedyna forma przywitania jaką mógł zaakceptować po takim czasie i wyglądało na to że ona również. Nie chciał nawet na chwilę pozwolić jej się odsunąć, wdychał ten słodki zapach perfum dziękując w duchu że ich nie zmieniła i chłonął jej obecność powoli delektując się tym uczuciem.
- Chodźmy do domu.- powiedziała w końcu, a jemu bardzo spodobał się sposób w jaki wymówiła tak proste słowo jak dom. A może to dlatego że mieli iść tam oboje?- Ktoś na Ciebie czeka.- dodała i posłała mu delikatny uśmiech. Spojrzał zaciekawiony na dziewczynę po czym złapał za jej rękę i ruszyli we dwoje w drogę. Spacer wydał im się całkiem rozsądnym wyjściem, chciał się zapytać o wiele rzeczy, co robiła, gdzie była, po co wyjechała i najważniejsze czy już zostanie. Ale jakoś nagle mając ją obok uznał że nie potrzebuje tych informacji, że sama obecność wystarczy.
Hałas jaki usłyszał już w progu domu mógł świadczyć tylko o jednym.
- Stary! No nareszcie!
Lawina powitań mniej lub bardziej emocjonujących zalała chłopaka, który stał oniemiały w wejściu. Wszyscy jego przyjaciele stali przed nim tak samo jak te dwa lata temu. Zaśmiał się widząc że nic a nic się nie zmienili, standardowe kłótnie, przekomarzania i żarty.
- To twoja sprawka?- zapytał się stojącej obok niej dziewczyny.
- Może…- odparła jakby zaczepnie. Zatrzymał jej spojrzenie na dłużej chcąc tym sposobem przekazać to wszystko czego nie umiał powiedzieć.
Zapowiadały się najlepsze święta w jego życiu.


środa, 6 grudnia 2017

31. Propozycja.



Nastał drugi dzień tygodniowego rejsu. Większość przyszła na śniadanie w późniejszych godzinach niż normalnie ze względu na późną porę powrotu z bankietu. Tak jak podczas wczorajszego posiłku i tym razem Yoh wraz z narzeczoną musieli usiąść z rodziną przez co szatyn ponownie się spiął. Miał szczerą nadzieję że tym razem nikt się go o nic nie będzie czepiać, ale nie zdążył usiąść a już jego kochana babcia go zganiła za nie odsunięcie krzesła Annie. Yoh nie przypominał sobie zajęć z savoir-vivre, raczej jak uniknąć ataku ze strony duszków jego dziadka, ale przemilczał tą uwagę.

- Chyba będziemy musieli poważnie porozmawiać.- oznajmił Yohmei wywołując jeszcze większy niepokój u swojego wnuka. W istocie zaraz po śniadaniu starzec zażądał by szatyn za nim podążył co było mu wyraźne nie w smak, a kiedy zaczął słuchać wykładu na temat ogłady, dobrego traktowania kobiet i jak należy z nimi postępować błagał by udało mu się zdrzemnąć tak jak to miał zwyczaj w dzieciństwie podczas monologów swojego przodka.

Mógł się połączyć bólem razem z Ren`em, który również został zaatakowany i zbesztany za ignorowanie na wczorajszym bankiecie swojej 'dziewczyny'. Pod przymusem zatańczył z nią tylko raz i to na dodatek tak sztywno jakby został sparaliżowany.

Natomiast dwójka staruszków miała niezły ubaw z męczenia młodzieży i patrzenia jak z każdą chwilą ich twarz się zmienia ze zestresowanej na znudzoną bądź zawstydzoną. Opowieści o ich podbojach miłośnych za czasów młodości, chociaż podkolorowane, to nie budziły sympatii raczej chęć ucieczki. I to ciągłe krytykowanie co robią źle albo nie robią. Ren po raz pierwszy pomyślał że woli spędzić resztę życia w samotności i olać sprawę z przekazaniem wiedzy potomkowi, bo to co się dowiedział w ciągu zeszłej godziny sprawiło że chciał sobie obciąć uszy. 

Kino i tym razem złapała Lyserga który służył jej za towarzystwo i pomoc jednocześnie. Jednak nie mógł się całkowicie skupić na tym co robi ze względu na Jeannie. Już od wczorajszego wieczoru cały czas spędzała z Ran, która nie kryła zachwytu nad jej umiejętnościami, mocą, skromnością i sprytem. Diethel miał dziwne wrażenie, że kryje się za tym coś więcej niż zwykłe zainteresowanie dziewczyną, która uratowała jej syna.

Anna spędzała czas z Tamao oraz dziećmi wiedząc, że to najlepszy pomysł by uniknąć dziwnych wykładów z Asakurami o związku z Yoh. Stała teraz w basenie w swoim granatowym bikini do połowy zanurzona w wodzie, trzymając za ręce Seyram która pływała w dmuchanym kółku i miała nietęgą miną. Obok nich różowowłosa odbijała piłką wraz z Redseb`em, który chlapał wodą na lewo i prawo. W końcu nie mogąc dłużej wytrzymać na leżaku Horokru opuścił swoją dziewczynę, która kochała się opalać, i dołączył do zabawy. Taplanie się w basenie to zdecydowanie lepsze zajęcie niż rozpuszczanie na słońcu. Jednak Usagi nie narzekała na brak towarzystwa ze względu na siostry Barthez, które również postanowiły zażyć nieco kąpieli słonecznych. Wkrótce po omówieniu najlepszych kosmetyków do pielęgnacji opalenizny temat zszedł na to co je bardziej interesowało, a mianowicie jak tam się miewa związek z Horo Horo i innych babskich rzeczy. W tym momencie nie wiadomo skąd wyłoniła się Pirika, która chciała znać jak najwięcej szczegółów mimo że wczoraj białowłosa wszystko jej opowiedziała. Młodsza z rodzeństwa Usui ponownie się ekscytowała niczym dziecko, które ma gwiazdkę drugi dzień z rzędu, a jej piskom zachwytu nie było końca. Do grona dziewczyn dołączył Ren, który był bardzo zmęczony i zirytowany rozmową ze swoim dziadkiem i chciał najzwyczajniej w świecie odpocząć, lecz te ciągłe chichoty, kwiki i głośne zachowanie stanowiło iskrę do wybuchu. Nie wiedział czemu akurat padło na Pirkę, ale słowa krytyki same z niego wypływały dopóki nie poczuł się lepiej. W obronie stanęła Usagi, która widziała jak niebiesłowłosa robi się czerwona ze wstydu.

- O co Ci chodzi?- zapytała zdenerwowana.

- Nie martw się Usagi-san. Ren tak ma że jak zazdrości to się wyżywa na wszystkich. – odpowiedziała Usui po czym odeszła w kierunku barku. Czekoladowy shake był czymś co powinno jej poprawić humor.

- Co to miało być?!- zbeształa go Usagi niczym Jun. Jednak on postanowił ją zignorować i obrócił się żeby zniknąć gdzieś przed kolejnymi pretensjami.- Nie odwracaj się jak do ciebie mówię.- słowa choć wypowiedziane bez podniesionego głosu, to napawały dziwnym lękiem, że jeśli nie posłucha to pożałuje. Spojrzał w dół by spotkać się wzrokiem z białowłosą.- Nie obchodzi mnie o co się wkurzasz, ale dobrze wiesz że Pirika nie jest niczemu winna. Tym bardziej nie jest Horo, na którym się zawsze wyżywasz. A jak nie potrafisz kontrolować swoich wybuchów to proponuje ci kilka minut w sypialni z Nicole, chyba że tchórzysz. – tym razem to była kolej Ren`a by się zaczerwienić. 

Roxane dawała znaki swojej siostrze, że powinna pójść za swoim chłopakiem i okazać tym sposobem wsparcie, ale szatynka nadal była w szoku, że Tao potrafił od tak sobie kogoś zmieszać błotem i naprawdę nie chciała usłyszeć takich słów od niego. Dlatego wolała zostać na leżaku i porozmawiać z nim później jak już ochłonie.

- Ren?- wzrok wszystkich powędrował w stronę Jeanne, która podeszła do grupy wraz z Panią Tao. Uśmiechnęła się do niego miło ignorując każdego wokół.- Mogę Cię prosić na chwilę?

Złotooki posłusznie poszedł za Iron Maiden, tak właściwie to kto by się oparł prośbie takiej anielicy? Ran Tao spojrzała na każdą z dziewczyn, zatrzymując się dłużej na Nicole. Posłała jej uśmiech jednak szatynka widziała że ta radość nie sięga jej oczu, za to kryło się w nich coś innego. Jakby… litość?

Tymczasem Jeannie bez słowa szła przed siebie nie racząc nawet spojrzeniem swojego towarzysza. Wchodząc pod podkład odetchnęła z ulgą czując klimatyzacje, zdjęła kapelusz który zakrywał jej głowę, a dla Ren`a i twarz. Związane włosy w taki upał to było jedyne wyjście, więc jego oczom ukazała się Jeannie jakiej jeszcze nie widział. Piękne sploty warkoczy, letnia sukienka, bez tej całej swojej boskości wyglądała naprawdę uroczo.

- Czy jest tu jakaś sala odporna na foryoku?- zapytała w końcu. I nie było to coś co spodziewał się usłyszeć. Przytaknął jedynie i tym razem on pokierował ich małą wycieczkę. Przeszli przez niewielką siłownie, która straszyła pustkami oprócz recepcjonistki, która ukłoniła się na widok Tao. Na końcu pomieszczenia znajdowały się drzwi bez klamki za to z małym ekranem i przyciskami z nadrukowanymi cyframi. Wklepał odpowiednią kombinację, którą srebrnowłosa zapamiętale powtarzała w głowie. Ich oczom ukazał się pokój rozmiarów sali gimnastycznej, bez okien, sztucznie oświetlany. – Powinno się nadać. – powiedziała bardziej do siebie niż do niego. Obeszła pomieszczenie dookoła, gdzieś w połowie obok niej pojawił się Shamash. Bason wyczuwając tą dziwną atmosferę, również się postanowił ujawnić, jednak ku jego zaskoczeniu Iron Maidem pokiwała przecząco głową.- Tym razem chce żebyś wykorzystał swojego drugiego ducha. – patrzyła mu prosto w oczy widząc jak duże zaskoczenie wywołała tym prostym zdaniem. – Chyba, że tchórzysz.- powtórzyła słowa Usagi posyłając mu przebiegły uśmieszek, który nikt wcześniej nie widział. Ta strona Iron Maiden była zagadką, a on powoli ją odkrywał. Nie zwlekał z atakiem, i chociaż był przywiązany do Bason`a to duch elektryczności sprawiał że przez jego ciało przepływały fale energii dające mu tyle przyjemności.

Brunetka wstała rano w dobrym humorze, wczorajszy bankiet nie był może spełnieniem jej marzeń, ale przetańczyła kilka piosenek z Daisuke, co gdy teraz sobie przypominała wywoływało uśmiech na jej twarzy. Nucąc cichutko pod nosem starała się nie obudzić Usagi, która od razu zapowiedziała że lubi spać do południa i była by wdzięczna za nie hałasowanie rano. Stanęła przed lustrem, które w łazience było na całą wysokość ściany i podziwiała swoje dzieło. Wyglądała dobrze w czerwono-czarnym bikini, klapkach na obcasie i pareo. Włosy spięła w małego koczka, a na ramie wsunęła torbę z ręcznikiem i kremami. Zapukała do pokoju naprzeciwko, czekając aż ktoś jej otworzy.

- Basen?- powiedziała jedno słowo starając się nie zarumienić na widok Daisuke owiniętego ręcznikiem. Jasne włosy przybrały kolor mlecznej czekolady, tak jak zawsze gdy były mokre. Przytaknął w odpowiedzi, po czym wpuścił ją do środka prosząc żeby chwilkę poczekała na niego. Nie kwapił się z ubraniem koszulki, a ona nie miała mu za złe że ograniczył się do szortów. Zajęli leżaki mając do wyboru wiele ze względu na to że większość uczestników rejsu znajdowała się jeszcze na śniadaniu. Zapachy dochodzące z kuchni sprawiły że sama poczuła iż zjedzenie czegokolwiek w cale nie sprawi że będzie gorzej wyglądać w tym stroju kąpielowym. Zaproponowała nawet że przyniesie im coś na talerzykach żeby zjedli przy basenie. Tanaka nie doszukując się w tym dziwnym zachowaniu, ani innym stroju drugiego dna, ochoczo przystał na jej propozycję. Spędzili naprawdę miłą godzinę rozmawiając i śmiejąc się tak jak mieli w zwyczaju nocą, gdy spali razem. Latem zawsze okno było otwarte na oścież by wpuścić trochę chłodnego powietrza chociaż o jakimkolwiek wietrzyku mogli zapomnieć ze względu na wąską zabudowę.

Niestety czar prysł. Blondyn w połowie zdania zaniemówił i mrugnął kilkakrotnie wpatrując się w jeden punkt. Kasumi również tam spojrzała i na jej twarzy pojawiła się kwaśna mina. Z basenu postanowiła również skorzystać Anna. Niosła na rękach małą dziewczynkę, a obok niej skakał chłopiec, który na widok pustego zbiornika wody postanowił wskoczyć z rozbiegu. Jednak uprzedziła go medium grożąc, że jeśli nie zdejmie plecaka w którym znajdowały się ich rzeczy to zrobi z niego dodatkowe koło ratunkowe. Tamao odetchnęła z ulgą, bo już widziała siebie jak biegnie za nim by go zatrzymać. Na szczęście dla Kasumi, Itako usadowiła się po przeciwnej stronie basenu, więc brunetka ponownie spróbowała swoich sił by zwrócić uwagę na siebie. Jednak Daisuke postanowił usiąść na brzegu i pomoczyć nogi w zimnej wodzie. Skwar jeszcze nie dawał się we znaki chociaż słońce już powoli grzało. Co raz więcej osób schodziło się na basen w tym siostry Barthez, które uznały że leżaki naprzeciwko wejścia do basenu będą najlepszym miejscem do obserwowania, plus każdy będzie je widział. Jednak nawet na nie Tanaka nie zwrócił uwagi czekając ciągle aż Anna postanowi zdjąć sukienkę. Widział jak spod materiały wystają wiązania jej stroju i miał nadzieje że ten granat nie pochodzi od szkolnego stroju. Na jego szczęście białe groszki potwierdziły jego tezę, jednak zanim to do niego dotarło musiał się najpierw powstrzymać od rzucenia się na blondynkę. Widząc tą dziwną reakcje i ciągłe westchnięcia brunetka poczuła jak wzbiera w niej złość, jednak nie dała za wygraną. Postanowiła go popchnąć tak by wpadł do wody i wszystko wyglądało by świetnie gdyby nie to, że Daisuke spojrzał na nią jakby popełniła największą zbrodnię na świecie.

- To tylko woda.- odpowiedziała na jego złowrogie spojrzenie.- Nie jesteś z cukru. – dodała jeszcze, jednak on ją zignorował i postanowił ponownie usiąść na brzegu. Wywróciła oczami po czym opadła na swój leżak w myślach wyzywając go od najgorszych. Smak bezsilności nie był jej obcy i zaczynała się do niego przyzwyczajać.

Tanaka siedział tak półtorej godziny wlepiając maślany wzrok w Annę, która cierpliwie oswajała Seyram z wodą i mniej cierpliwiej odnosiła się do Redseba, który chlapał wszystko i wszystkich wokół. Tamao korzystała z chwilowego odpoczynku od dzieci, które pochłaniały jej większość energii i czasu, jednak po godzinie bezczynnego leżenia postanowiła dołączyć i zając czymś blondyna żeby nie denerwował tak innych ludzi, którzy nie mogli spokojnie wejść do basenu. Wkrótce potem poczuł że obok niego ktoś siada i już miał zamiar zepchnąć tą osobę do wody będąc przekonanym że to Umi, lecz okazało się że osobnik jest bardziej umięśniony.

- Asakura?- zdziwił się widząc jak przygaszony jest chłopak. Zresztą kto by nie był po tych wszystkich historiach, jakie się nasłuchał od dziadka. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że Ren kłóci się z kimś kto nie był Horo Horo, ani nawet jak piłka uderzyła go w kolano. Dopiero mocny rzut Anny prosto w twarz ocucił chłopaka. Podniosła jedną brew do góry oczekując jakieś reakcji, która była do niego bardziej podobna niż siedzenie i gapienie się w wodę. Redseb dołączył do tego ataku ochlapując szatyna i z chęcią przystąpił do tego również Horo Horo. Niestety Tanaka również oberwał, co było mu nie w smak, jednak zaraz na jego twarzy pojawił się uśmiech widząc jak medium mu się przygląda.

- Jesteś w tym naprawdę niezła.- postanowił zaryzykować i odezwać się do Anny. – Robi postępy.- spojrzał na Seyram, która patrzyła się na niego nieprzychylnie.

- Lepsze to niż siedzenie i gapienie się na innych.- dokładnie poczuł co znaczy zostać przyłapanym na gorącym uczynku. – A teraz nadmuchaj to.- podała mu rękawki do pływania dla dzieci. Jakiś czas zajęło zanim Seyram zgodziła się w ogóle je założyć i to nie ze względu na to że się bała, ale nie chciała mieć na sobie czegoś co dotykał ten wysoki chłopak. Nie lubiła go i mimo swojego wieku dobrze wiedziała że Anna chodzi mu po głowie.

- Wystarczy na dziś. – oznajmiła Kyoyama widząc jak cała się pomarszczyła od siedzenia w wodzie. Jednak to nie przeszkadzało w wyglądaniu świetnie i zarówno Daisuke jak i Yoh patrzyli na nią z uwielbieniem gdy wychodziła z basenu. Z tą różnicą że to szatyn mógł jej później dotknąć a Tanaka co najwyżej pomarzyć.

Tamao widziała tą całą sytuacje jak i te wcześniejsze i nie wiedziała czy powinna w ogóle poruszać ten temat, szczególnie przy dzieciach. Wybrała milczenie, chociaż naprawdę chciała wyjaśnić tą sprawę. Szczególnie widząc jak Seyram się zachowuje wobec chłopaka. To nie było normalne by kogoś nie lubiła, chociaż lepsza taka emocja niż żadna. Jednak nadal nie rozumiała skąd ta niechęć, brała pod uwagę to że nie może być zazdrosna o Annę bo dziewczynka przecież wiedziała o narzeczeństwie z Yoh, a jego lubiła. Pokręciła tylko głową mając nadzieje że to kolejny dziecięcy wymysł.

Na nieszczęście Tanaka nie odpuszczał i postanowił postawić na najtańszy z możliwych podrywów. Podszedł do leżaka Anny, na którym siedziała również Seyram owinięta w ręcznik i jadła przygotowane wcześniej jabłko. Ponownie obdarzyła go nieprzychylnym spojrzeniem, jednak blondyn nawet jej nie zauważył. Dla niego liczyła się tylko dziewczyna.

- Może nasmaruje Ci plecy?- zaproponował stając na nad nią i zasłaniając słońce.

- Leże na nich.- odpowiedziała nie racząc go nawet spojrzeniem.

- No tak…- próbował szybko wymyślić coś co miałoby więcej sensu.- Ale masz czerwone ramiona.- był dumny z siebie, że to zauważył.

- Do ramion sama dosięgnę. A teraz przesuń się bo zasłaniasz mi słońce.

Niestety po raz kolejny chłopak został spławiony, co bardzo ucieszyło Seyram. Uśmiechnęła się pod nosem zasłaniając twarz długimi włosami po czym kontynuowała swoje drugie śniadanie. To co przykuło uwagę medium to chichot, który jak już zdążyła zapamiętać należał do Roxane, poza tym najczęściej tak się śmiała w towarzystwie jej narzeczonego. I tym razem miała rację. Szatynka jak to miała w zwyczaju wieszała się na Yoh i zabawiała go rozmową jeśli nie flirtem.

- Mam dość na dzisiaj.- oznajmiła medium, co stanowiło tylko wymówkę i Tamao o tym doskonale wiedziała. Jednak zachowała pozory i przytaknęła swojej przyjaciółce obiecując, że zajmie się dziećmi. Blondynka wstała i ruszyła okrężną drogą do kajut przechodząc obok Yoh. Posłała mu krótkie spojrzenie, lecz zdążył je złapać, poza tym znał je dobrze i wiedział co się za nim kryło. Wstał niemalże od razu i ruszył za Anną zrównując się krokiem. Nie pytała się co go gryzie, a on jej się nie żalił, jedyne co miał w głowie to obraz jak rozwiązuje jeden supeł po drugim z jej stroju. Pozory udało im się zachować jedynie do schodów, gdzie chcąc najpierw przepuścić kogoś kto na nie wchodził, chwycił ją w pasie sugerując by delikatnie się przesunęła. Oboje poczuli jak iskra przeskakuje między nimi, a naga skóra którą się dotykali wręcz parzy. Delikatnie przejechał po jej plecach wywołując westchnięcie. Gdy w końcu udało im się dotrzeć do pokoju chłopaka nie rzucił się na nią tak jak można by się spodziewać. Usiadł na łóżku i zlustrował ją wzrokiem od stóp kończąc na oczach. Zrobiła ten krok do przodu by znaleźć się w zasięgu jego dłoni, które od razu powędrowały na uda. Przesuwał nimi w górę i w dół, a pocałunkami obdarował jej płaski brzuch.

- Smakujesz chlorem.- przerwał na chwilę.

- Chcesz wziąć prysznic?- zaproponowała. Jednak on ponownie wrócił do pocałunków schodząc co raz niżej tuż nad materiałem jej stroju.

- Nie.- odparł w końcu jednocześnie ciągnąc za sznureczki z obu stron jej bikini.

Lyserg zawsze był spostrzegawczy a dodatkowe zagadki jego ojca wzmocniły tą umiejętność. Łączenie faktów też nie było dla niego obce więc kiedy spotkał Jeannie wiedział dokładnie o co ją spytać, lecz nie mógł dać po sobie poznać jakie są jego przypuszczenia.

- Ciężko Cię złapać.- zaczął rozmowę. Iron Maiden jedynie na niego spojrzała i jakimś dziwnych sposobem, może było to przeczucie, wiedział że ona już wie. – Więc dlaczego Ran-san tak bardzo Cię… absorbuje?- przez chwilę szukał odpowiedniego słowa starając się nadal grać w to co sam zaczął.

- Zaproponowała mi ofertę i ja na nią przystałam.- chciał by wypowiedziała to na głos.

- Ofertę?

- Dokładnie.- przytaknęła mu.- Negocjujemy, stąd też wspólnie spędzony czas.- wyjaśniła mu.

Zapatrzył się jeszcze na nią przez chwilę. Jeanne zawsze wyglądała na młodszą, może to przez te ubrania, naturalność, sam nie wiedział, ale nigdy nie była infantylna. Nie mógł jej zarzucić dziecinnego zachowania, nieprzemyślenia wszystkich za i przeciw, podążania za emocjami nie za rozumem. Dlatego czuł że każdy jego argument nie miał sensu.

- Piękne prawda?- zapytała spokojnym głosem, wpatrując się w czarne niebo. – Nie widziałam jeszcze tylu gwiazd.

Diethyl podążył wzrokiem za nią. Otaczała ich ciemność, byli na pełnym morzu gdzie żadne światło nie zakłócało widoczności, a to sprawiło że droga mleczna widniała przed nimi jak na tacy. Można by rzec że ta cała otoczka napawała tą atmosferę jakimś rodzajem romantyczności.

- Mam ochotę pośpiewać.- oznajmiła znienacka.


- W takim razie zapraszam na 2 piętro. Z tego co widziałem dzisiaj odbędzie się karaoke.- wziął ją pod ramię i ruszyli razem w kierunku schodów. Ta rozmowa sprawiła że był jednocześnie spokojny i zaniepokojony. Wiedział że nie przekona Jeanne do zmiany podjętej decyzji, nawet jeśli był w pewnym stopniu przeciwny, co napawało go negatywnymi emocjami. Więc jedyne co mu pozostawało to być przy niej tak długo jak mu pozwoli. 


***

Mamy rocznicę! Yay :3 !!!
Wydaje mi się, że moje życzenie sprzed roku się spełniło odnośnie komentarzy jak i samych komentujących ^^ Na ten rok życzyłabym sobie po prostu więcej osób odwiedzających mój blog :)
Chciałam wam podziękować za wszystkie miłe słowa jakie się pojawiły w komentarzach, które tak bardzo mnie motywują i zachęcają do pisania dalszych części ;*
Zdaje sobie sprawę że wprowadzanie nowych postaci nie zawsze wychodzi na dobre, natomiast biorąc po uwagę jak często zdarzało się to w mandze uznałam, że nie będzie to stanowić problemu a mi na pewno pomoże. Po części chodzi mi o ubarwienie nastoletniego życia szamanów, które ja sama wspominam z nostalgią, ale nie tylko :) 
Przede wszystkim tego co się boje to że któreś z postaci wyjdzie poza charakter dlatego bardzo Was proszę o zwracanie na to uwagi i informowanie mnie w komentarzach, że może to było dziwne, że wyobrażacie to sobie inaczej :) Natomiast mogę was zapewnić że staram się jak mogę by utrzymywać charakter postaci, a wszelkie zachowania odstające tłumaczyć dojrzewaniem i faktem że przestali być dziećmi ;)
Myślę że tyle podsumowania wystarczy :)
Pozdrawiam Was wszystkich i jeszcze raz dziękuje że jesteście ze mną!!!