sobota, 18 marca 2017

17. Świąteczna słodycz.



Yoh obudził się z przeczuciem, że ten dzień przyniesie mu coś nieoczekiwanego. Odkrył kołdrę wzdrygając się, gdy tylko mroźne powietrze dotarło do niego. Mimo to czuł się zupełnie wypoczęty i pełen energii co nie zdarzało się często, przy wczesnych pobudkach, a już szczególnie w zimie. Wychodząc na korytarz dopadła go idealna cisza jaka panowała w domu. Zero odgłosów kłótni, chrapania, telewizora po prostu niczym nie zmącony spokój. Musiał przyznać, że dawno w tym domu nie panował taki nastrój. Wychodząc z łazienki po porannej toalecie jego uwagę przykuł zegar stojący na korytarzu, a właściwie godzinę którą wskazywał – 10.15. Zszedł na dół do kuchni cały czas zastanawiając się gdzie się wszyscy podziali. Do lodówki była przyczepiona karteczka z wiadomością.

Wyszedłem kupić prezent Usagi, nie wiem o której wrócę. ~HoroHoro.

To by wyjaśniało brak chrapania niosącego się po domu, ale odgłos telewizji i kłócących się Anny i Hao nadal pozostawał zagadką. Mimo to postanowił przygotować śniadanie. Nie spiesząc się i nucąc pod nosem jedną z piosenek Bob Love zajął się przygotowywaniem poszczególnych składników. Czekając, aż się zagotuje woda na herbatę wyjrzał przez okno. W nocy napadało sporo śniegu i teraz cały świat był przykryty białym puchem. Może Anna odpuści mi dzisiaj trening? Łudził się, ale wówczas jego wzrok padł na termometr, który wskazywał -17 °C. Naprawdę nie uśmiechało mu się biegać przy takiej temperaturze. Wówczas do jego głowy wpadł pewien pomysł jak mógłby przekonać swoją narzeczoną do leniwego dnia. Nałożył przygotowany wcześniej posiłek na tackę, następnie ruszył do jej pokoju modląc się by nie wszedł nie w porę o ile dziewczyna w ogóle tam była. Zasłonięte okna i rozłożony futon nieco wprawiły go w osłupienie. Anna była rannym ptaszkiem o czym przekonał się boleśnie w ciągu minionych lat. Przysiadł obok niej i przez chwilę obserwował jak śpi zwinięta w kłębek i niemal całkiem zakryta kołdrą. Oby nie była chora. Przemknęło mu przez myśl, lecz zaraz odgonił ten pomysł. Nachylił się nad nią i pocałował w głowę, lecz gdy to nie pomogło postanowił skorzystać z okazji i położył się przy niej.

- Zimno…- usłyszał jej cichy głos. Lubił jak się zachowywała zaraz po przebudzeniu. Jeszcze nie zupełnie świadoma, ale za to całkiem swobodna pokazywała mu siebie. Odgarnął kołdrę słysząc pomruk niezadowolenia i szybko wszedł pod nią wyczuwając ciało blondynki. Ona jakby z automaty wtuliła się w niego wyczuwając jak ciepły jest. Nawet się nie zawahała gdy wsuwała ręce pod bluzę.

-Zrobiłem Ci śniadanie.- wyszeptał, a w odpowiedzi usłyszał tylko rozespane ‘mhmmm’. – I herbatę jaśminową, Twoją ulubioną. – na te słowa Anna otworzyła oczy. Prawda była taka, że uwielbiała zieloną, ale za jaśminową była w stanie zabić.

- Która godzina?- zapytała się już w miarę przytomna.

- Dosyć późno. – odpowiedział cały czas się uśmiechając do niej. Owinięta w kołdrę sięgnęła po jedzenie oraz napój, który na szczęście był jeszcze ciepły. Czekał cierpliwie aż zje do końca, a gdy zauważył że chce wstać chwycił ją szybko i przyciągnął do siebie. Zakrywając ich kołdrą i śmiejąc się z jej miny mocniej ją przytulił.

- Yoh!- krzyknęła oburzona.

- Tam jest naprawdę zimno.- zaczął.

- Jakoś sobie poradzę.- usłyszał już lekko poirytowany głos.

- Zdecydowanie bezpieczniej będzie zostać tutaj. – nalegał wiedząc że igra z ogniem i kiedy miał już nastąpić wybuch przyciągnął ją bliżej do siebie i pocałował.

- Nienawidzę Cię.- wyznała patrząc na niego z wyrzutem, a on znowu zaśmiał się na jej słowa.

- Na zewnątrz jest -17°C, a w domu też nie ma za ciepło, przyniosłem Ci śniadanie do łóżka więc po co chcesz wstawać?

- Więc Twój plan polega na tym, żeby się lenić cały dzień i jeszcze mnie wciągasz do tego?- jej prawa brew podniosła się do góry.

- Niee… mój plan polega na tym, że chcę spędzić z tobą trochę czasu.

- Możemy go spędzić jak normalni ludzie. Na dole.

- Albo przyjemniej tutaj. – jego ręka powędrowała po nodze dziewczyny zatrzymując się na udzie i gładząc je po zewnętrznej stronie. Nie mówiła już nic tylko oddała się jego pieszczotom. Nie było powodu by ukrywać, że sprawiało jej to przyjemność. Czuła jak jego usta składają pocałunki na jej szyi i karku, a ręka delikatnie masuje po plecach. Przymknęła oczy, czekając co będzie dalej. W końcu jego wargi odnalazły właściwą drogą i już po chwili całowali się namiętnie, lecz bez pośpiechu. Siedziała na nim okrakiem jednocześnie wtulając się w ciepłe ciało chłopaka, gdy tymczasem on wsunął ręce pod yukate i gładził ją po plecach. Przygryzła płatek jego ucha czując jak przebiega ją dreszcz podniecenia gdy jedna z rąk przejechała po całej ich długości. W końcu Yoh postanowił nieco zmienić pozycję i oboje położyli się koło siebie, co nieco ostudziło atmosferę. Szatyn kreślił wzorki na jej brzuchu jednocześnie przypatrując się jej twarzy i temu jak zmienia się jej wyraz gdy zjeżdżał na bok.

- Cała się spinasz gdy tak robię.- powtórzył ponownie gest.

- Bo to łaskocze.- wyznała wiedząc, że może później tego żałować.

Plan Yoh zadziałał, a przeczucie zaraz po obudzeniu również się spełniło. To było całkiem nieoczekiwane, żeby leżeć z Anną pod kołdrą cały dzień bez ważnego powodu. Takie chwile jak te sprawiały, że nie mógł się już doczekać małżeństwa z nią. Spędzili kilka godzin na rozmowach przeplatanych wybuchami namiętności. Wszystko było tak perfekcyjne, że szatyn nie do końca w to wierzył. I za każdym razem kiedy nachodziły go wątpliwości że to sen Anna potrafiła go zapewnić że tak nie jest. Bardzo pomocne były w tym jej usta mimo ze nie wypowiadały ani słowa.

- Dochodzi 15 Yoh. – zauważyła. – Zaczynam być głodna.

- Ja też… Może zamówimy coś do jedzenia?

- Spaghetti…- rozmarzyła się blondynka.

- Mi pasuje!

Mimo, że bardzo nie chciał opuszczać swojej narzeczonej, szczególnie gdy leży obok niego a jej usta nie chcą się oderwać od jego, to telefon sam się nie wykona. Z bólem serca wstał i zszedł na dół zadzwonić do restauracji. Posprzątał trochę w kuchni i już miał wracać na górę do medium, gdy okazało się że go wyprzedziła. Pastelowo różowy golf i czarne legginsy sprawiały, że wyglądała jednocześnie słodko i pociągająco.

- Wiedziałem, że nie powinienem cię zostawiać.- westchnął. Kyoyama nic nie odpowiedziała tylko powoli przybliżała się do niego budując napięcie. W końcu gdy znajdowała się tuż przy nim, a Yoh wyciągał głowę by znowu ją pocałować, zmieniła nieco kierunek i gdy już się spodziewał poczuć jej delikatne wargi, dziewczyna odchyliła jego bluzę i wsadziła mu śnieżkę za kołnierz.

- Następnym razem nie rób mi malinki w widocznym miejscu.- odskoczył od niej jak poparzony zupełnie się tego nie spodziewając.

 - Anna!

Wiedział że się uśmiecha zadowolona ze swojego dzieła. Ryzykując wiele bo nie tylko swoje zdrowie ale i życie, wyciągnął resztki śniegu i rzucił w jej kierunku. Niestety jedynie spadło na nią kilka kropel.

- To było imponujące.-skomentowała nadal się wrednie uśmiechając.

- To co powiesz na bitwę na śnieżki? Przegrany sprząta po obiedzie.- oznajmił, wiedząc że musi ją czymś przekupić. Westchnęła ciężko, po czym go wyminęła.

- Pospiesz się! – usłyszał jak woła go z przedpokoju. Był zdziwiony, nie spodziewał się że dziewczyna na to przystanie, ale i był szczęśliwy. Bitwa na śnieżki kojarzyła mu się z czymś wesołym, z dzieciństwem i tymi krótkimi momentami normalności, którym obojgu brakowało.

Stanęli naprzeciwko siebie gotowi do walki. Wygrywał ten kto 3 razy trafi, jedna prosta zasada miała im wystarczyć. Mimo to Yoh miał mieszane przeczucia, w końcu Anna zawsze znajdowała jakiś sposób żeby wygrywać. Niekoniecznie był on uczciwy. Rzucił pierwszy, idealnie wymierzył i wszystko wskazywało na to że trafi, jednak kulka rozbiła się o Zenki. Pozostało więc pytanie gdzie jest Kouki… Nie zdążył dokończyć tej myśli a hałda śniegu spadła na niego, zaraz potem poczuł 3 precyzyjne trafienia.

- Wygrałaś! Poddaje się!- stał blisko jej nadal się zasłaniając. Odczekał kilka sekund, lecz nic już w jego stronę nie leciało. Otrzepał się z puchu, który miał wrażenie że był wszędzie i spojrzał z wyrzutem na dziewczynę.

- To nie na tym miało polegać.
- Nie marudź bo zrobię z Ciebie bałwana.- groźba była jak najbardziej do spełnienia.- Czy możemy już wrócić? – niecierpliwiła się medium. Mimo że w Osorezan w cale nie bywało cieplej zdecydowanie bardziej wolała spędzić czas pod kocem.

- Jest pięknie prawda?- zapytał, tym tonem który sprawiał że jej serce miękło. Niski i ciepły głos, a słowa wypowiadanie ciszej niż normalnie. Rozejrzała się po ogrodzie. Śnieg tworzył najpiękniejsze widoki jakie jej było oglądać, dokładnie tak jak teraz. Ot zwykły ogródek pomalowany na biało, ale sposób jak drzewo było przyozdobione płatkami śniegu, jak się układał na gałęziach przypominając rozkwitające jabłonie, zachodzące słońce dodające do tego trochę ciepła i wspaniale iskrzące się drobinki na ziemi, ułożone tak płasko jakby ktoś przykrył prześcieradłem… Wszystko to tworzyło przepiękny pejzaż.

- Dobrze Ci radzę odłóż tą śnieżkę.- powiedziała widząc kątem oka co jej narzeczony robi.

Te kilkanaście minut wystarczyło, by odczuć skutki niskiej temperatury w szczególności u Yoh. Jednak gorąca herbata potrafi zdziałać cuda i już po chwili siedzieli naprzeciwko siebie popijając zbawienny płyn. W końcu pojawił się dostawca z jedzeniem, przerywając im tym samym kolejną romantyczną chwilę. Sama już nie wiedziała, czy to kuchnia ich tak nastraja czy też to on tak na nią działa. Gdy skończyli posiłek, na zewnątrz było już całkiem ciemno, a wkrótce zaczynało się popołudniowe tournee seriali Anny. Pokój z telewizorem nabrał trochę bardziej europejskiego klimatu biorąc pod uwagę kanapę i trzy fotele, kotatsu został przesunięty trochę na bok chociaż nadal był często używany szczególnie podczas takich mrozów jak obecny. Czasami bywały takie dni że Yoh siedział przy Annie podczas gdy ona oglądała seriale i chociaż nie interesowały go perypetie bohaterów to taka forma wspólnego spędzania czasu mu odpowiadała. Zawsze znajdował sobie jakieś zajęcie i ukradkiem zerkał na narzeczoną wczuwającą się w dramaty odgrywające na ekranie. Nie miał pojęcia dlaczego tak bardzo to lubiła, mimo to nie odważył się jej zapytać. Prawdę mówiąc bał się co usłyszy. Te postacie miały normalne życie, ich problemy rozgrywały się wokół pieniędzy, rodziny i właściwych wyborów. Tymczasem oni walczyli z demonami tego świata wielokrotnie ocierając się o śmierć. Zwykle życie nie było czymś co potrafił jej ofiarować, a chciał dać jej wszystko o czym marzyła.

- Masz dziwną minę.- jej słowa wytrąciły go z rozmyślań. Siedział na kanapie, gdy tymczasem ona z przyzwyczajenia już preferowała podłogę.

- Zamyśliłem się.- wyznał.

- To nigdy nie wychodzi Ci na dobre.-westchnęła.

- Chyba masz rację.- zaśmiał się nerwowo, lecz radość nie sięgnęła jego oczu, które nadal wpatrywały się w dziewczynę.

- Więc?- ponagliła go, a on zupełnie zdezorientowany nie wiedział co ma odpowiedzieć.- Co tym razem wymyśliłeś?- zaakcentowała ostatnie słowo.

- Jesteś szczęśliwa?

- Dlaczego miałabym nie być?- jego pytanie zupełnie zbiło ją z tropu.

- Miałem na myśli… My nigdy nie będziemy tacy jak oni.-wskazał ręką na telewizor, a ona podążyła wzrokiem w kierunku urządzenia. Przypatrywała się właśnie scenie knucia intrygi przeciwko jednej z bohaterek. W końcu odpowiedziała, nadal wpatrując się w ekran.

- Nie chciałabym mieć takiego życia jak oni. Nie bez powodu zajmujemy się tym czym się zajmujemy. Jestem pewna że znajdujemy się we właściwym miejscu, pozostaje tylko kwestia właściwego czasu. – jak zwykle w kilku sensownych zdaniach rozwiała jego wątpliwości.

-Więc jesteś…?- nie dokończył zdania, przez co ponownie się do niego odwróciła.

- Tak Yoh jestem zadowolona z naszego życia.- zabrzmiało to jak wyuczona regułka, lecz zaraz potem na jej twarzy pojawił się łagodny uśmiech, który tak uwielbiał.- Kto by nie był po takim dniu. – dodała jeszcze.

To były te momenty, które sprawiały że zakochiwał się w niej na nowo. Wiedział, że ją kocha, z każdym dniem mocniej, z każdym wspólnym porankiem bardziej, z każdym pocałunkiem namiętniej, i najważniejsze, że z wzajemnością.

- Tadaima!- usłyszeli głos przyjaciela, który wkrótce pojawił się w pokoju. Zmierzył ich podejrzanym wzorkiem, a potem na jego usta wkradł się uśmieszek.- Czyżbym wam coś przerwał?

- Nie, oglądamy telewizje.- odpowiedział szatyn ignorując zaczepkę.

- Więc chcesz mi powiedzieć, że siedzicie tu całkiem sami i nic nie robiliście?

- Tak dokładnie.- Asakura uśmiechnął do niebieskowłosego, jakby by dumny ze swojego osiągnięcie.

- Jakim cudem ty i Hao to bliźniacy?- przejechał ręką po twarzy.- Gdyby on był tu sam z dziewczyną...

- Jak tam zakupy z Jun?- Anna jak zwykle wiedziała gdzie uderzyć. Horokeu na dźwięk imienia siostry Ren`a i słowa zakupy dostał histerii i zaczął opowiadać jak to panna Tao ciągała go po sklepach. Naiwny dał się wrobić medium, która jak tylko usłyszała że nie wie co kupić Usagi odesłała go do przyjaciółki. Upiekła przy tym dwie pieczenie na jednym ogniu- Jun była wniebowzięta, a Usui załamany. W końcu Horokeu pokazał bransoletkę, którą wspólnie wybrali. Była srebrno-niebieska z doczepianymi ozdobami w zimowym stylu. Głośny trzask drzwi uświadomił im, że ostatni już współlokator jest w domu. Z kolei fakt, że jego sylwetka tylko im mignęła wskazywał na to, że nie ma dobrego humoru.  Yoh wahał się czy iść z nim porozmawiać czy też zostawić go w spokoju. W końcu pod pretekstem przyniesienia posiłku zdecydował się udać na górę.

- Hao?- zapytał nie wiedząc, czy zaraz nie będzie uciekał przed strumieniem ognia.

- Nie teraz Yoh!- usłyszał dokładnie tego czego się spodziewał.

- Przyniosłem Ci jedzenie. Spaghetti.- forma przekupstwa czasem działała na długowłosego, ale nie zapowiadało się by i tym razem ten pomysł był dobry. Krótkowłosy zebrał w sobie odwagę i wszedł do pokoju bliźniaka.

- Jesteś najbardziej upierdliwą osobą jaką znam Yoh.- Hao stał na środku pomieszczenia z założonymi rękami. Nerwowy śmiech zawisł w powietrzu. Nie wiedział co ma zrobić, jego brat nadal pozostawał dla niego zagadką i co raz częściej nachodziła go myśl czy kiedykolwiek ją rozwiąże.


- Smacznego.- postanowił nie naciskać. Zresztą i tak chyba wyczerpał limit szczęścia jak na jeden dzień. Postawił talerz z parującą potrawą na biurku po czym wyszedł. Król szamanów czy nie, każdy z pustym żołądkiem ma humorki.


Nie denerwował się, nie pocił, ręce mu się nie trzęsły, a włosy nawet chciały się układać. Elegancko, lecz bez przesady, jak powiedziała Jun, czyli koszula w kratę, biała podkoszulka i czarne spodnie. Nie wiedział dlaczego dziewczyny tak dużą uwagę przywiązują do wyglądu, jaka różnicę widzą między tym co ma na sobie a zwykłą bluzą. Zerknął z utęsknieniem na łóżko, gdzie spoczywał jego ulubiony ciuch i zawahał się czy może jednak powinien się przebrać. Potem jego wzrok spoczął na zegarze i doszedł do wniosku, że powinien się już zbierać jeśli chce zdążyć na metro. Umówili się przed kawiarnią, którą również wskazała mu siostra Ren`a. Na początku miał pewne obawy czy nie wybierze czegoś wykwintnego, ale okazało się że to zwykłe miejsce, takie jak każde inne. Chociaż napis głosił że tylko tam można było znaleźć jedyną belgijską czekoladę w okolicy. Jak dla niego nie ważne skąd, ważne że czekolada. Sprawdził jeszcze portfel czy ma wystarczająco pieniędzy na postawienie deseru. Pożegnał się ze swoimi oszczędnościami, po czym ruszył do wyjścia. W głowie ciągle tłukły mu się słowa panny Tao, pouczającej go co, kiedy i jak ma robić.

- Ohayo.- uśmiechnął się mając nadzieje że rumieńce nie pokrywają całej jego twarzy. Właśnie zaczął się denerwować.  I to wszystko przez nią. Jakim cudem ona wygląda tak słodko?

Weszli, usiedli, kelnerka podeszła podając im menu. Pamiętał żeby nie wybrać dużej porcji, bo źle wypadnie. 3 gałki lodów w polewie z gorącej czekolady wydawały się odpowiednie. Usagi zdecydowała się na gorzką czekoladę z syropem malinowym i piankami marshmallow. Teraz komplement… przypomniał sobie co powinien zrobić na początku spotkania.

- Wyglądasz…- zaczął, ale mu przerwała.

- Tylko nie mów że słodko.- spojrzała na niego przekornie.

- Uroczo?- dokończył licząc że takie słowo jej będzie odpowiadać. – Dlaczego nie słodko?- to go bardziej interesowało.

- Każdy to mówi. – odpowiedziała, lecz widząc jego minę zrozumiała że popełniła gafę. – Mam na myśli każdą osobę, sąsiad, sąsiadka, pani ze sklepu, dosłownie każdy mi mówi że wyglądam słodko. Nigdy ładnie.

- Ale słodko to znaczy ładnie!- oburzył się.

- Słodko wyglądają dzieci lub zwierzęta. I tak, wiem że moja uroda jest iście dziecinna, ale uwierz mi można mieć dość słuchając tego w kółko.- jakby na potwierdzenie swojej buntowniczej postawy skrzyżowała ręce pod piersiami. Horokeu nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem.

- Naprawdę wyglądasz jak dziecko kiedy tak robisz!- wskazał na nią palcem. Otworzyła szerzej oczy z niedowierzania, że mógł jej to wytknąć.

- Wychodzę!- wstała zirytowana, na co Usui zaczął panikować.

- Nie! Usagi-chan zostań!- również wstał na co zwrócił uwagę wszystkich w sali. Oboje się zarumienili i posłusznie usiedli z powrotem na miejsca. Niezręczność to zbyt lekkie słowo by opisać sytuacje w jakiej się znaleźli. 

- Proszę.- niebieskowłosy wręczył dziewczynie mały prostokątny pakunek. Liczył że może prezentem naprawi atmosferę. Nastolatka również wyjęła małe zawiniątko i położyła na stole.

- Odpakuj.- posłała mu uśmiech, wiedziała że będzie zachwycony kuponem do wybranej cukierni. 

Trochę dziwnie się czuła kupując to, gdyż miała wrażenie jakby robiła dla  niego zakupy w spożywczym, ale zaraz potem uświadomiła sobie że nic lepszego nie znajdzie, plus niektóre desery były dostępne tylko z tą kartą. Usui chciał niemalże skakać z radości wiedząc ile ten kawałek papieru daje mu możliwości. Już od dawna polował na niektóre słodycze, które kosztowały majątek, a teraz… wszystko stało przed nim otworem.

Natomiast Usagi nie spodziewała się niczego innego niż biżuterii. Bezpieczny prezent, na pewno się spodoba, poza tym co innego mógłby jej kupić skoro ledwo się znają. W jakiś sposób bransoletka przypominała jego samego -  może przez podobieństwo kolorów, ale było coś jeszcze. Do sznurka była przyczepiona zawieszka przedstawiająca białego królika. Wyraźnie się odznaczała, miała inny styl niż pozostałe ozdoby. Wyglądała na ręczną robotę.

- Ten królik…- zaczęła i spojrzała na niego.

- Podoba Ci się? Chciałem dodać coś od siebie. – tak właściwie to całą robotę odwaliła Pirika, ale obie wraz z Jun zastrzegły mu żeby nie mówił o tym.

- Tak… podoba. – nie powiedziała jak bardzo, ale chwycił ją za serce tym małym dodatkiem.

Wkrótce potem pojawił się kelner z ich zamówieniem. Czekolada była najlepsza jaką kiedykolwiek smakowali i na szczęście nie poskąpili jej w kuchni, więc oboje byli wręcz przesyceni słodkością.

- To…- wskazała na pustą szklankę po swojej porcji.- Jest jak pułapka na ser dla myszy. Wiesz, że cię zamuli ale i tak chcesz skosztować.

- Najlepiej by było teraz się zdrzemnąć.

- Dokładnie!- zaśmiała się.

- Słyszałem też, że można się poruszać, ale nigdy nie próbowałem. Zawsze wybierałem opcję z drzemką.

- Wygląda że twój czas wolny poświęcasz spaniu i jedzeniu.- rzekła przekornie.

- Co zrobić… nadal nie mogę się zdecydować kto jest moim najlepszym przyjacielem lodówka czy łóżko.

Pokręciła głową z politowaniem, ale na jej ustach krążył uśmiech. Oboje postanowili, że wypróbują opcję ze spacerem. Do centrum mieli pół godziny na nogach, więc akurat by nie zmarznąć, ale też by poczuć się lepiej. Na pierwszy rzut oka było widać, że Horo Horo uwielbia śnieg, czego nie można było powiedzieć o Usagi. Nie cierpiała zimy, nie ważne co na siebie założyła zawsze się trzęsła.

Centrum handlowe było wręcz oblegane przez ludzi, część z nich robiła jeszcze zakupy świąteczne, a cześć przyszła oglądać pokazy związane ze świętami. Gwoździem programu było oczywiście zapalenie choinki, która w tym roku była wyższa o 3 metry niż w poprzednim.

- Co roku tu przychodzę. – oznajmiła, gdy znaleźli miejsce skąd chociaż częściowo było widać sztuczne drzewko.

- Ja jeszcze nigdy nie widziałem tego. – w tym momencie tuż przed Usagi stanął potężnych rozmiarów mężczyzna. Westchnęła zrezygnowana, za każdym razem miała miejsce taka sytuacja, więc nie pozostawało jej nic innego jak się przesunąć. Kilka razy próbowała wytłumaczyć takiej osobie, że jej zasłania, ale nigdy to się dobrze nie kończyło.

- Jak chcesz mogę Cię wziąć na barana. – zaproponował Usui.

- Jaaasne… daj mi jeszcze balona i będę wyglądać jak ona.- wskazała na kilkuletnią dziewczynkę, którą tata wziął na ręce by coś widziała.

- Skoro takie jest twoje świąteczne życzenie.

Szturchnęła go łokciem między żebra, w ramach odwetu.

- Dobra dobra dostaniesz dwa balony!- dodał z wrednym uśmiechem.

-Osz ty!- w tym momencie światła zostały przygaszone, żeby choinkę było lepiej widać. Usagi poczuła jak ktoś ją ciągnie w bok i spojrzała na chłopaka, który cofnął się trochę żeby zrobić dla niej miejsce. Uśmiechnęła się do niego w podzięce po czym oboje oglądali jak poszczególne piętra drzewka się zapalają. Lubiła ten widok, sama w pokoju miała takie świąteczne lampki, dawały przyjemne światło przy którym jej pokój wyglądał inaczej. Magicznie. Usui nadal trzymał ręce na jej ramionach i nie wiedziała, czy zapomniał czy też nie chciał ich ściągnąć, ale czuła się dobrze.

- Czyli masz siostrę?- padło pytanie, gdy przechadzali się po centrum jakiś czas później.

- Tak, ma na imię Pirika.

- Starsza czy młodsza?

- Młodsza. A ty masz rodzeństwo?

- Nie, jestem jedynaczką.

Na chwilę umilkli rozglądając się po wystawach sklepów i starannie omijając innych ludzi.

- Wydaje się że dobrze znasz bliźniaków.- ponownie zagaiła rozmowę.

- Tak, poznałem Yoh kilka lat temu. Pomógł mi gdy pierwszy raz przyjechałem do Tokio, potem poznałem Mante, Ren`a i Hao.

- Jest jeszcze Anna. Od początku się z wami trzyma.

- Taak…- jego głos mu trochę zadrżał.

- Co? Nie lubisz jej?- zdziwiła się białowłosa.

- Cóż Anna jest… Anną.- postanowił wybrnąć z tego tak jak zawsze robił to Yoh.- Może jeśli ją lepiej poznasz to zrozumiesz o co mi chodzi.

- Teraz mnie zaciekawiłeś. Opowiedz coś o niej.

- Nie ma mowy! Jak wrócę do domu spierze mnie na kwaśne jabłko!

- Więc to prawda, że mieszkacie tam.

- Tak, Inn En jest jak dom dla nas wszystkich. – uśmiechnął się ciepło na tę myśl.

- Zazdroszczę wam. Też bym tak chciała mieszkać ze znajomymi.

- Tak z pewnością jest ciekawie. Szczególnie przez Hao i Annę. Ta dwójka ciągle się kłóci, raz nawet zaczęli rzucać w siebie rzeczami. Głównie to Anna rzucała, ale…- machnął ręką. – Najgorzej gdy wejdziesz pomiędzy nich, wtedy zostaje Ci tylko paść na ziemię w pozycji obronnej. 

- Zawsze wiedziałam, że coś między nimi jest.

- Hę? Niby co?

- Oh daj spokój! Nie zauważyłeś jak się do siebie zwracają? Albo jak patrzą na siebie? Widać tą chemię miedzy nimi. – niebiesko włosy zaśmiał się na jej słowa.

- Anna prędzej dała by się spalić żywcem niż być z Hao. Oni są po prostu do siebie podobni.

- Zakład, że będą ze sobą?- spojrzał na nią zdziwiony, i chociaż wiedział że to nie fair przytaknął.- Do końca pierwszej klasy będą ze sobą. Możemy się założyć o…

- Jak chcesz możemy się przekonać nawet teraz. Pójdziemy do Inn En i sama ich o wszystko wypytasz.

- Czemu mam wrażenie, że wiesz więcej niż mi się wydaje?- wzruszył ramionami dla niepoznaki.

Usagi zmierzyła go wzrokiem, ale wiedziała co zrobić by i tak wygrać.

- Jeśli ja wygram ty płacisz za kino, a jeśli jednak masz racje to ja stawiam.- wskazała na plakat filmu, który leciał w kinie. I tak chciała go obejrzeć, poza tym była by to ich druga randka a na nią najbardziej liczyła.

Ten zakład nadał ich randce nowego wymiaru. Usagi uwielbiała oryginalność a to była kwintesencja oryginalnej pierwszej randki. W dodatku nie mogła przestać się uśmiechać na myśl o mini szpiegowaniu, zapowiadało się na niezłą zabawę. Gdy wchodzili do domu Usui pokazał jej gestem by była cicho, po czym zaprowadził ją przed pokój gdzie Anna i Yoh siedzieli naprzeciwko siebie i grali w karty. Schowali się za ścianą i patrzyli licząc, że cokolwiek zobaczą. Jednak to było już 3 rozdanie, a oni nic innego nie robili. Usagi wcześniej nie zgodziła się na wypytywanie ich, więc jedyną opcją było zobaczenie co by potwierdziło stronę któregoś z nich. Jednak Hao nigdzie nie było widać, a tamta dwójka nie robiła nic innego poza tasowaniem kart.

- Wygląda na to, że musimy to przełożyć.

- Mam nadzieje że mówisz o zakładzie a nie o kinie, bo naprawdę chce zobaczyć ten film. – spojrzała na niego z wyrzutem.

- O-oczywiście…- zaśmiał się nerwowo.

- Będę się zbierać. Jak wrócę do domu to dam ci znać kiedy mam wolne to możemy się wybrać.

- Odprowadzę Cię. – dodał jeszcze i bez żadnych skrupułów wziął ją za rękę i wyszli na przystanek.

Blondynka uważnie przyglądała się jak jej narzeczony po kolei wykłada karty. Była o jedną wygraną do przodu i chciała aby ta przewaga się zwiększyła, lecz ku jej niezadowoleniu wszystko wskazywało na to że tym razem to szatyn wygra. Uwielbiała brać kąpiele i naprawdę miała na nią ochotę, ale jeśli Yoh wygra to będzie mu musiała odstąpić. Asakura też chciał się dzisiaj zrelaksować, a przynajmniej tak jej powiedział chociaż zaczynała wierzyć, że chodzi mu po głowie coś innego.

- Chyba już poszli.- zagadnął chłopak mając na myśli jego przyjaciela z dziewczyną.  – A skoro mamy remis…- prawa brew medium powędrowała do góry w oczekiwaniu na ciąg dalszy, lecz nie usłyszała go. Za to poczuła. Yoh był doskonały w przekazywaniu wiadomości za pomocą warg i dłoni. Szczególnie gdy dłonie znajdowały się na jej plecach, pod bluzką, albo wplątane w włosy, a usta na jej własnych, potem na szyi i schodziły niżej.

- Wydaje mi się, że wanna pomieści dwie osoby.- wyszeptała mu do ucha.

- Myślę, że powinniśmy to sprawdzić. Na wszelki…- poczuł jak blondynka delikatnie przygryza mu płatek ucha. -… wypadek.

***
Mimo że długa notka, to mam wrażenie, że nic się nie dzieje -.-
Takie to trochę cukierkowate, no ale w kolejnej części będzie akcja :) Więc im szybciej się pojawią komentarze, tym szybciej opublikuje kolejny rozdział :)