niedziela, 30 marca 2014

13. Uczuciami podbijesz świat.



Yoh po kolacji postanowił zajrzeć do swojego bliźniaka i sprawdzić jak się czuje. Mimo jeszcze wczesnej pory Hao spał, uwagę szatyna przykuło jednak coś innego. Obok tatami znajdowała się niewielka książka. Podniósł ją z naiwną nadzieją, że okaże się to Księgą Przeznaczenia. Niestety na okładce brakowało symbolu. Z lekką obawą otworzył na przypadkowej stronie i przeczytał kilka zdań.

Nie chciałam takiego życia dla mojej córki. Musiałam ją ochronić przed rodziną. Wiem, że byłaby silna. Czuję to mimo, że jeszcze nie ma jej na świecie. Jednak nie pozwolę, aby musiała przechodzić przez to wszystko. Możliwe nawet, że wbrew jej woli. Obiecuje, że Cię ochronie.

Szatyn spojrzał zdziwiony na swojego brata z nieukrytym rozbawieniem, że zabrał się za czytanie jakiś wyznań kobiety wyzwolonej. Przerzucił kilka kartek, aż rzucił mu się w oczy jeden wyraz.

Moja Ania. Jest taka śliczna i tak szybko rośnie. Jeszcze nie umie mówić, ale ja widzę jak patrzy na duchy. Nawet czasem próbuje je złapać. Wiem, że muszę ją zostawić, ale tylko tak ochronie ją przed przeznaczeniem. Nawet jeśli ceną będzie to, że mnie znienawidzi.

Yoh zrzedła mina. Chciał przeczytać coś jeszcze, lecz reszta książki okazała się niezapisana. To był jeden raz, gdy użyto tego imienia. Spojrzał na okładkę z samego tyłu. Widniał na niej niewielki napis. Amitsu Kyoyama. Nie miał pojęcia skąd Hao to wziął i delikatnie go to zaniepokoiło. Jednak postanowił nie budzić swojego brata i opuścił pomieszczenie zamyślony. Kilka drzwi dalej znajdował się pokój Anny. Nie wiedział czy to dobry moment na rozmowę. Ostatnio jak o tym wspomniał, dziewczyna nie była skora do zwierzeń. Nie chciał również czytać owego pamiętnika, z drugiej strony wyglądało jakby Hao miał do niego pełny dostęp. Zagubiony stanął przed drzwiami. Przesunął delikatnie i ujrzał śpiącą Annę. Wszedł do środka i ukląkł zaraz przy niej. Wyciągnął rękę aby ją pogłaskać po głowie. Nadal krępował go każdy dotyk. To było coś zupełnie nowego i ciągle zawstydzającego. Już nie był taki pewny siebie jak przedwczoraj. Złapał za dłoń, a w drugiej nadal trzymał książkę. Niespodziewanie zawiał silny wiatr powodując zatrzaśnięcie okna w pokoju. Anna się przebudziła wystraszona hałasem.
- Śpij.- usłyszała ciepły głos Yoh. Zaskoczona obecnością szatyna w pokoju usiadła naprzeciwko niego. – Przyszedłem tylko zobaczyć czy śpisz.- wytłumaczył się Asakura. Wzrok blondynki skierował się na trzymany przez chłopaka przedmiot. Ponowny podmuch wiatru otworzył tym razem okno wpuszczając do pokoju przyjemnie chłodne powietrze.
- Jak się czuje Hao?- odezwała się w końcu.
- Wydaje mi się, że dobrze. Spał. A to chyba Twoje.- powiedział z uśmiechem podając książkę.  Anna spojrzała na pamiętnik, po czym jej wzrok skierował się na Yoh.
- Hao mi powiedział kto ma Księgę Przeznaczenia. – oznajmiła. Zacisnęła dłonie na kołdrze ze zdenerwowania. – Amitsu Kyoyama.
Yoh oniemiał.
- Ona jest Twoją matką tak?- zapytał cicho. Anna tylko przytaknęła.
- Zostawiła mnie bo nie chciała, abym była Itako. – powiedziała to swym oschłym tonem. Jednak szatyn wiedział doskonale, że dziewczynie to przychodzi to z trudem. Mimo wszystko chyba lepiej było nie dowiedzieć się o Amitsu.
- A oba-san wiedziała?
- Cała Twoja rodzina wiedziała o tym. Jednak bali się, że mogę chcieć ją odnaleźć zamiast trenować Ciebie, dlatego nic mi nie mówili. Hao mi ją dał.
- Będziesz miała okazje poznać swoją matkę.- powiedział radośnie Yoh, uśmiechając się szeroko. Zdawał sobie sprawę, że Anna nie podzieli jego entuzjazmu.- Nie ma sensu przejmować się rzeczami, na które nie mamy wpływu. Śpij, jutro się tym zajmiemy. – dodał jeszcze i wyszedł.

Niebiesko-włosa dziewczyna biła się z myślami po raz kolejny. Nie była pewna czy dobrze postąpiła wtedy. Jednak była z siebie dumna, że się odważyła. Faceci…-westchnęła w myślach- I domyśl się tu czego on chce. Problem w tym, że Ren nie był takim zwykłym przeciętnym facetem. To jego słynne motto o sercu z kamienia, z którego wszyscy się tak śmiali, było chyba prawdziwe. Jedynie Jun miała dostęp do owego narządu. W ogóle jakikolwiek wpływ na niego. W dodatku Horokeu wszystko skomplikował. Baka Onii-san! Ze złości uderzyła pięściami o pościel. Wstała i odsunęła drzwi od pokoju. Chciała wyjść jednak przed nią stał Ren. Zarumieniła się i zamknęła z powrotem drzwi. Zatkała sobie usta ręką ze strachu co zrobiła.
- J-jaa…- usłyszała niepewny głos Tao.- Ja szedłem tylko do kuchni.
Miała straszną ochotę zapytać się dlaczego okrężną drogą. Jednak została tylko przy parsknięciu śmiechem. Przesunęła nieco drzwi aby zobaczyć swojego rozmówce.
- I jak Ci idzie?- zapytała powstrzymując się od śmiechu. Doskonale wiedziała, że nie przez przypadek Ren znalazł się pod jej drzwiami.
- Co?- zapytał zdezorientowany.
- Oboje wiemy, że nie szedłeś do kuchni.- oznajmiła z powagą i założyła ręce pod piersiami. Tao był zaskoczony zachowaniem Piriki. Nie znał jej od tej strony. Chociaż mógł się domyśleć, że jako młodsza siostra i to w dodatku Horo, musi być odważna i wygadana. Oparła się o framugę i czekała na słowa złotookiego.
- Średnio mi idzie.- przyznał z rozbrajającą szczerością.
- Więc skoro wcześniej kuchnia przyszła do Ciebie to teraz postanowiłeś przyjść do niej. Zapewne w jakimś celu, więc słucham.- tym razem to Ren parsknął śmiechem.
- Podoba mi się imię Pirika, więc pozwól, że nie będę się bawił w kuchenne metafory.
- Wejdź.- przerwała mu i odsunęła się od drzwi zapraszając tym samym do środka.- Słuchaj ja wiem, że to twoje serca jest z kamienia i tak dalej, pewnie jeszcze powiesz, że potrzebujesz czasu do namysłu, że nie jesteś pewien. Ale czy na prawdę myślisz, że mamy czas?
Ren stał bez słowa nie mogąc uwierzyć, że to ta sama dziewczyna. Zamknął oczy a jego usta wykrzywiły się w coś jakby drwiący uśmiech.
- Więc chcesz powiedzieć, że mnie lubisz trochę bardziej niż resztę? I że byłaś do tego stopnia zdesperowana, że aż musiałaś mi to pokazać w postaci pocałunku?- powiedział pewny siebie. Pirika nieco zbita z tropu, po chwili również się drwiąco uśmiechnęła.
- W końcu tego kwiatu pół światu.
- Czyli jak teraz wyjdę i powiem, że nic z tego nie będziesz znowu płakać?- odparł akcentując przed ostatni wyraz.
- Boisz się.- oskarżyła go.
- Ja się niczego nie boję!- powiedział jakby się tłumaczył.
- Czyżby? A może wielki Ren Tao obawia się, że nie poradzi sobie z dziewczyną? Ciekawe ile stałeś pod moimi drzwiami.
- To ty spanikowałaś jak mnie zobaczyłaś!- prawdopodobnie ta dyskusja trwała by dłużej, gdyby nie drugi gość.
- Przeszkadzam?- zapytał.
- Onii-san?- zdziwiła się Pirika. Widać było, że coś go gryzie.
- Dobrze, że jesteście tu oboje. Bardzo was przepraszam za moje zachowanie. Powinienem się cieszyć, że to mój kumpel stara się o Ciebie, a nie jakiś obcy koleś. – Horokeu spuścił wzrok, a pozostała dwójka zerknęła na siebie niepewnie.
- Cieszę się, że w końcu do tego doszedłeś niebieska czapko. Kostka mydła by szybciej to zrozumiała.
- Nie przesadzaj bufonie. Masz mi się nią opiekować. Jak zobaczę tylko że coś się dzieje to…
- Też mam siostrę- przerwał mu Ren. Oboje uśmiechnęli się do siebie.
- Więc jednak przyznajesz, że to ty się o mnie starasz?- zapytała Pirika.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo.- odparł Tao i zmierzwił jej włosy. Po czym wyszedł z pokoju. Niebiesko-włosa stała z nieco naburmuszoną miną.
- Widziały gały co brały.- dodał swoje trzy grosze Horo i wzruszył ramionami. Po chwili dziewczyna została sama w pomieszczeniu. Nie mogła uwierzyć, że była taka pewna siebie. Trochę jak Anna. Uśmiechnęła się sama do siebie i pokręciła głową nie dowierzając.

W innej części posiadłości na werandzie siedział Manta. Wpatrywał się w gwiazdy rozmyślając nad wszystkim co się ostatnio wydarzyło i co widział. Tak wiele się zmieniło przez ten czas. Mimo, że tak bardzo się różnił od swoich przyjaciół, cieszył się że ich ma, że może z nimi to wszystko przeżywać. Wzloty i upadki.
- Manta?- usłyszał za sobą głos Yoh.- Co tu robisz?- szatyn przysiadł się.
- Jakoś nie mogę zasnąć.
- Rozumiem.- szaman uśmiechnął się charakterystycznie.
- Co teraz będzie?- zapytał się Oyamada.
- Nie wiem. Hao traci swoją moc i staje się coraz słabszy.
- A co z Księgą Przeznaczenia?- Yoh podrapał się zakłopotany po głowie.
- To jest kolejny problem. Wiemy tylko kto ją ma.
- To już coś.- maluch zaśmiał się nerwowo. Obok nich zmaterializował się Amidamaru. Miał nieco zamyślony wyraz twarzy.
- Coś się stało?
- Nie jestem pewien czy powinniśmy ufać Hao. – odpowiedział duch.
- Póki nie sprawdzimy nie dowiemy się.- powiedział Yoh.
- Sporo się ostatnio dzieje. – westchnął Manta na co szatyn się zaśmiał.
- Przynajmniej się nie nudzimy… i Anna nie każe mi tyle trenować, a oba-san jest zajęta Hao.
- Jedyne pozytywy.- stwierdził Morty odwzajemniając uśmiech.
- Nie przejmuj się Amidamaru, co ma być to będzie.- duch przytaknął w odpowiedzi.- Jestem wykończony. Myślę, że to dobra pora na pójście spać.- szatyn spojrzał jeszcze raz na niebo.- To do jutra.
- Do jutra Yoh.


Mimo wszystkich wydarzeń, jakie w ostatnim czasie miały miejsce każdy zasnął spokojnym snem. Może nie wszyscy z uśmiechem na twarzy i niekoniecznie w pełni szczęścia jednak wiedzieli, że mogą na siebie liczyć. Nowe problemy i nowe niewiadome wypełniały ich dni w całości. Wieczór zawsze bywał taką magiczną porą. Spokojną i pełną wrażeń jednocześnie. Nieoczekiwane zwroty akcji, wyznania, zmiany dokonywane pod gwiazdami nabierały nowy wymiar. Swój własny i nieopisany. 

***
Cześć :) Troszkę mi zajęło aby w końcu przysiąść i opublikować następną część... powody? Jest ich kilka, ale myślę że głównym to brak czasu. Sporo mam na głowie i szczerze to przyznaję, że już kilka razy nawet miałam zamiar w końcu coś dodać, ale zawsze jakoś umykało mi to pod koniec dnia ^^.
W każdym razie mam nadzieję, że się podobało :) Spodziewam się, że błędów jest masa, ale nie mam do tego głowy.
Pozdrawiam serdecznie i cieplusio ;***