Yoh po kolacji
postanowił zajrzeć do swojego bliźniaka i sprawdzić jak się czuje. Mimo jeszcze
wczesnej pory Hao spał, uwagę szatyna przykuło jednak coś innego. Obok tatami
znajdowała się niewielka książka. Podniósł ją z naiwną nadzieją, że okaże się to
Księgą Przeznaczenia. Niestety na
okładce brakowało symbolu. Z lekką obawą otworzył na przypadkowej stronie i
przeczytał kilka zdań.
Nie
chciałam takiego życia dla mojej córki. Musiałam ją ochronić przed rodziną.
Wiem, że byłaby silna. Czuję to mimo, że jeszcze nie ma jej na świecie. Jednak
nie pozwolę, aby musiała przechodzić przez to wszystko. Możliwe nawet, że wbrew
jej woli. Obiecuje, że Cię ochronie.
Szatyn spojrzał
zdziwiony na swojego brata z
nieukrytym rozbawieniem, że zabrał się za czytanie jakiś wyznań kobiety
wyzwolonej. Przerzucił kilka kartek, aż rzucił mu się w oczy jeden wyraz.
Moja
Ania. Jest taka śliczna i tak szybko rośnie. Jeszcze nie umie mówić, ale ja
widzę jak patrzy na duchy. Nawet czasem próbuje je złapać. Wiem, że muszę ją
zostawić, ale tylko tak ochronie ją przed przeznaczeniem. Nawet jeśli ceną
będzie to, że mnie znienawidzi.
Yoh zrzedła mina. Chciał
przeczytać coś jeszcze, lecz reszta książki okazała się niezapisana. To był
jeden raz, gdy użyto tego imienia. Spojrzał na okładkę z samego tyłu. Widniał
na niej niewielki napis. Amitsu Kyoyama.
Nie miał pojęcia skąd Hao to wziął i delikatnie go to zaniepokoiło. Jednak
postanowił nie budzić swojego brata i opuścił pomieszczenie zamyślony. Kilka
drzwi dalej znajdował się pokój Anny. Nie wiedział czy to dobry moment na
rozmowę. Ostatnio jak o tym wspomniał, dziewczyna nie była skora do zwierzeń.
Nie chciał również czytać owego pamiętnika, z drugiej strony wyglądało jakby
Hao miał do niego pełny dostęp. Zagubiony stanął przed drzwiami. Przesunął
delikatnie i ujrzał śpiącą Annę. Wszedł do środka i ukląkł zaraz przy niej.
Wyciągnął rękę aby ją pogłaskać po głowie. Nadal krępował go każdy dotyk. To
było coś zupełnie nowego i ciągle zawstydzającego. Już nie był taki pewny
siebie jak przedwczoraj. Złapał za dłoń, a w drugiej nadal trzymał książkę.
Niespodziewanie zawiał silny wiatr powodując zatrzaśnięcie okna w pokoju. Anna
się przebudziła wystraszona hałasem.
- Śpij.- usłyszała
ciepły głos Yoh. Zaskoczona obecnością szatyna w pokoju usiadła naprzeciwko
niego. – Przyszedłem tylko zobaczyć czy śpisz.- wytłumaczył się Asakura. Wzrok
blondynki skierował się na trzymany przez chłopaka przedmiot. Ponowny podmuch
wiatru otworzył tym razem okno wpuszczając do pokoju przyjemnie chłodne
powietrze.
- Jak się czuje Hao?-
odezwała się w końcu.
- Wydaje mi się, że
dobrze. Spał. A to chyba Twoje.- powiedział z uśmiechem podając książkę. Anna spojrzała na pamiętnik, po czym jej
wzrok skierował się na Yoh.
- Hao mi powiedział
kto ma Księgę Przeznaczenia. – oznajmiła. Zacisnęła dłonie na kołdrze ze
zdenerwowania. – Amitsu Kyoyama.
Yoh oniemiał.
- Ona jest Twoją matką
tak?- zapytał cicho. Anna tylko przytaknęła.
- Zostawiła mnie bo
nie chciała, abym była Itako. – powiedziała to swym oschłym tonem. Jednak
szatyn wiedział doskonale, że dziewczynie to przychodzi to z trudem. Mimo
wszystko chyba lepiej było nie dowiedzieć się o Amitsu.
- A oba-san wiedziała?
- Cała Twoja rodzina
wiedziała o tym. Jednak bali się, że mogę chcieć ją odnaleźć zamiast trenować
Ciebie, dlatego nic mi nie mówili. Hao mi ją dał.
- Będziesz miała
okazje poznać swoją matkę.- powiedział radośnie Yoh, uśmiechając się szeroko.
Zdawał sobie sprawę, że Anna nie podzieli jego entuzjazmu.- Nie ma sensu
przejmować się rzeczami, na które nie mamy wpływu. Śpij, jutro się tym
zajmiemy. – dodał jeszcze i wyszedł.
Niebiesko-włosa
dziewczyna biła się z myślami po raz kolejny. Nie była pewna czy dobrze
postąpiła wtedy. Jednak była z siebie dumna, że się odważyła. Faceci…-westchnęła w myślach- I domyśl się tu czego on chce. Problem w
tym, że Ren nie był takim zwykłym przeciętnym facetem. To jego słynne motto o
sercu z kamienia, z którego wszyscy się tak śmiali, było chyba prawdziwe.
Jedynie Jun miała dostęp do owego narządu. W ogóle jakikolwiek wpływ na niego. W dodatku
Horokeu wszystko skomplikował. Baka
Onii-san! Ze złości uderzyła pięściami o pościel. Wstała i odsunęła drzwi
od pokoju. Chciała wyjść jednak przed nią stał Ren. Zarumieniła się i zamknęła z
powrotem drzwi. Zatkała sobie usta ręką ze strachu co zrobiła.
- J-jaa…- usłyszała
niepewny głos Tao.- Ja szedłem tylko do kuchni.
Miała straszną ochotę
zapytać się dlaczego okrężną drogą. Jednak została tylko przy parsknięciu
śmiechem. Przesunęła nieco drzwi aby zobaczyć swojego rozmówce.
- I jak Ci idzie?-
zapytała powstrzymując się od śmiechu. Doskonale wiedziała, że nie przez
przypadek Ren znalazł się pod jej drzwiami.
- Co?- zapytał
zdezorientowany.
- Oboje wiemy, że nie
szedłeś do kuchni.- oznajmiła z powagą i założyła ręce pod piersiami. Tao był
zaskoczony zachowaniem Piriki. Nie znał jej od tej strony. Chociaż mógł się
domyśleć, że jako młodsza siostra i to w dodatku Horo, musi być odważna i
wygadana. Oparła się o framugę i czekała na słowa złotookiego.
- Średnio mi idzie.-
przyznał z rozbrajającą szczerością.
- Więc skoro wcześniej
kuchnia przyszła do Ciebie to teraz postanowiłeś przyjść do niej. Zapewne w
jakimś celu, więc słucham.- tym razem to Ren parsknął śmiechem.
- Podoba mi się imię
Pirika, więc pozwól, że nie będę się bawił w kuchenne metafory.
- Wejdź.- przerwała mu
i odsunęła się od drzwi zapraszając tym samym do środka.- Słuchaj ja wiem, że
to twoje serca jest z kamienia i tak dalej, pewnie jeszcze powiesz, że
potrzebujesz czasu do namysłu, że nie jesteś pewien. Ale czy na prawdę myślisz,
że mamy czas?
Ren stał bez słowa nie mogąc uwierzyć, że to ta sama dziewczyna. Zamknął oczy a jego usta wykrzywiły się w coś jakby drwiący uśmiech.
Ren stał bez słowa nie mogąc uwierzyć, że to ta sama dziewczyna. Zamknął oczy a jego usta wykrzywiły się w coś jakby drwiący uśmiech.
- Więc chcesz
powiedzieć, że mnie lubisz trochę bardziej niż resztę? I że byłaś do tego
stopnia zdesperowana, że aż musiałaś mi to pokazać w postaci pocałunku?-
powiedział pewny siebie. Pirika nieco zbita z tropu, po chwili również się
drwiąco uśmiechnęła.
- W końcu tego kwiatu
pół światu.
- Czyli jak teraz wyjdę
i powiem, że nic z tego nie będziesz znowu płakać?- odparł akcentując przed
ostatni wyraz.
- Boisz się.-
oskarżyła go.
- Ja się niczego nie
boję!- powiedział jakby się tłumaczył.
- Czyżby? A może
wielki Ren Tao obawia się, że nie poradzi sobie z dziewczyną? Ciekawe ile
stałeś pod moimi drzwiami.
- To ty spanikowałaś
jak mnie zobaczyłaś!- prawdopodobnie ta dyskusja trwała by dłużej, gdyby nie
drugi gość.
- Przeszkadzam?-
zapytał.
- Onii-san?- zdziwiła
się Pirika. Widać było, że coś go gryzie.
- Dobrze, że jesteście
tu oboje. Bardzo was przepraszam za moje zachowanie. Powinienem się cieszyć, że
to mój kumpel stara się o Ciebie, a nie jakiś obcy koleś. – Horokeu spuścił
wzrok, a pozostała dwójka zerknęła na siebie niepewnie.
- Cieszę się, że w
końcu do tego doszedłeś niebieska czapko. Kostka mydła by szybciej to
zrozumiała.
- Nie przesadzaj
bufonie. Masz mi się nią opiekować. Jak zobaczę tylko że coś się dzieje to…
- Też mam siostrę-
przerwał mu Ren. Oboje uśmiechnęli się do siebie.
- Więc jednak przyznajesz,
że to ty się o mnie starasz?- zapytała Pirika.
- Nie wyobrażaj sobie
za dużo.- odparł Tao i zmierzwił jej włosy. Po czym wyszedł z pokoju.
Niebiesko-włosa stała z nieco naburmuszoną miną.
- Widziały gały co
brały.- dodał swoje trzy grosze Horo i wzruszył ramionami. Po chwili dziewczyna
została sama w pomieszczeniu. Nie mogła uwierzyć, że była taka pewna siebie.
Trochę jak Anna. Uśmiechnęła się sama do siebie i pokręciła głową
nie dowierzając.
W innej części
posiadłości na werandzie siedział Manta. Wpatrywał się w gwiazdy rozmyślając nad wszystkim co się ostatnio
wydarzyło i co widział. Tak wiele się zmieniło przez ten czas. Mimo, że tak
bardzo się różnił od swoich przyjaciół, cieszył się że ich ma, że może z nimi
to wszystko przeżywać. Wzloty i upadki.
- Manta?- usłyszał za
sobą głos Yoh.- Co tu robisz?- szatyn przysiadł się.
- Jakoś nie mogę
zasnąć.
- Rozumiem.- szaman
uśmiechnął się charakterystycznie.
- Co teraz będzie?-
zapytał się Oyamada.
- Nie wiem. Hao traci
swoją moc i staje się coraz słabszy.
- A co z Księgą
Przeznaczenia?- Yoh podrapał się zakłopotany po głowie.
- To jest kolejny
problem. Wiemy tylko kto ją ma.
- To już coś.- maluch
zaśmiał się nerwowo. Obok nich zmaterializował się Amidamaru. Miał nieco
zamyślony wyraz twarzy.
- Coś się stało?
- Nie jestem pewien
czy powinniśmy ufać Hao. – odpowiedział duch.
- Póki nie sprawdzimy
nie dowiemy się.- powiedział Yoh.
- Sporo się ostatnio
dzieje. – westchnął Manta na co szatyn się zaśmiał.
- Przynajmniej się nie
nudzimy… i Anna nie każe mi tyle trenować, a oba-san jest zajęta Hao.
- Jedyne pozytywy.-
stwierdził Morty odwzajemniając uśmiech.
- Nie przejmuj się
Amidamaru, co ma być to będzie.- duch przytaknął w odpowiedzi.- Jestem wykończony.
Myślę, że to dobra pora na pójście spać.- szatyn spojrzał jeszcze raz na
niebo.- To do jutra.
- Do jutra Yoh.
Mimo wszystkich
wydarzeń, jakie w ostatnim czasie miały miejsce każdy zasnął spokojnym snem.
Może nie wszyscy z uśmiechem na twarzy i niekoniecznie w pełni szczęścia jednak
wiedzieli, że mogą na siebie liczyć. Nowe problemy i nowe niewiadome wypełniały
ich dni w całości. Wieczór zawsze bywał taką magiczną porą. Spokojną i pełną
wrażeń jednocześnie. Nieoczekiwane zwroty akcji, wyznania, zmiany dokonywane
pod gwiazdami nabierały nowy wymiar. Swój własny i nieopisany.
***
Cześć :) Troszkę mi zajęło aby w końcu przysiąść i opublikować następną część... powody? Jest ich kilka, ale myślę że głównym to brak czasu. Sporo mam na głowie i szczerze to przyznaję, że już kilka razy nawet miałam zamiar w końcu coś dodać, ale zawsze jakoś umykało mi to pod koniec dnia ^^.
W każdym razie mam nadzieję, że się podobało :) Spodziewam się, że błędów jest masa, ale nie mam do tego głowy.
Pozdrawiam serdecznie i cieplusio ;***
W każdym razie mam nadzieję, że się podobało :) Spodziewam się, że błędów jest masa, ale nie mam do tego głowy.
Pozdrawiam serdecznie i cieplusio ;***
Tym się własnie kończy zaglądanie tam gdzie nie trzeba - można się dowiedzieć rzeczy, o których niekoniecznie chciało się wiedzieć. Yoh ma za swoje;P
OdpowiedzUsuńAle tak na serio, to dobrze, że się dowiedział. W sumie prędzej czy później i tak to by nastąpiło. A teraz skoro wie, to może bardziej wspierać Annę:) Bo to bez wątpienia nie będzie dla niej przyjemne...
"Podoba mi się imię Pirika, więc pozwól, że nie będę się bawił w kuchenne metafory" - Ren, ty szarmancki szczwaniakuXD W ogóle ta scena wyszła Ci genialnie:D I bardzo dobrze, że wreszcie to załatwili:) I Ren podbił kuchnię;D, i Pirika była pewna siebie, i Horo zrozumiał, że źle się zachowywał. Nie mogli tak od razu?;P Uniknęliby tylu nieprzyjemności.
Cały Yoh, on we wszystkim potrafi dojrzeć pozytywy;D Mój kochany:3
Sprawiłaś mi miłą niespodziankę tym rozdziałem:) I oczywiście rozumiem brak czasu. I tak publikujesz częściej niż ja...^^''
Rozdział się podobał:) Buziaczki i czekam na next:)
Ja nie widziałam żadnych błędów Q_Q Rozumiem świetnie brak czasu, ja mam brak weny T.T i zły humor, ale do rzeczy.
OdpowiedzUsuńNajbardziej spodobał mi się początek rozdziału. Wiedziałam, że mama Anny nie mogłaby oddać tak cudownej córki i na pewno ją kochała i kocha.
Hao- powinien zaliczyć solidnego kopniaka, że jej tego nie pokazał. Już ja mu dam, zginie z moich rąk -=.= Albo oddam go młodszej siostrze, tak to zdecydowanie lepsza opcja ^^
Nasz Wielki Ren też się musi bać, nie ma bata by było inaczej !
A i .. hym... dalej nie mam pomysłu na komentarz :-: Gomen i czekam na next , a sama zabieram się na napisanie czegoś na którymś z blogów ~!
Pozdrawiam
Ohayo :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się cieszę, że u ciebie nowy rozdział!
Pojawiły się moje ulubione słowa z SK :,,Nie ma sensu przejmować się rzeczami, na które nie mamy wpływu." Szkoda, że tak to łatwo powiedzieć, a trudniej zrobić...
Yoh jest wścibski! No, ale przynajmniej pomorze Annie... Dziewczyna mimo wszystko nie jest ze stali!
Ren pogodził się z Piriką... Była taka stanowcza... I te teksty. Jesteś genialna! W końcu Trey trochę zmądrzał...
Pozdrawiam i dziękuje za komentarz u mnie na blogu :)
No nareszcie! Przyznam, że zaczęłam wchodzić na Twojego bloga z przyzwyczajenia. Proszę jakie miłe zaskoczenie.:) Rozdział świetny. Mam nadzieję, że następny pojawi się szybciej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
valkarria
Jejku !
OdpowiedzUsuńPiszesz wspaniale ! Tylko pozazdrościć. Strasznie ciekawe postaci i wydarzenia !
już nmg doczekać się następnego <3
PS: Zapraszam na nowe blogi o SK :
OdpowiedzUsuńhttp://zmien-swoje-przeznaczenie-asakura.blogspot.com
http://oczy-boga-smierci-sk.blogspot.com
http://czarny-kruk-sk.blogspot.com
Q_Q
Pozdrawiam
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Ostatnimi czasy nic nie czytałam i nie pisałam. Dopiero niedawno się zebrałam w sobie.
OdpowiedzUsuńTa sprawa z matką Anny jest naprawdę intrygująca. Jestem ciekawa ich spotkania.
Nie łapię specjalnie romansów i nie potrafię ich pisać. Jak tylko się staram, to dziesięć razy nad wszystkim myślę. A tu taka ładna scenka z Piliką i Renem.
Szkoda, że Hao przespał ten rozdział :)
Zapraszam na nowy odcinek u mnie! :)
OdpowiedzUsuń