sobota, 16 listopada 2013

12. Rodzina.



Szatyn niepewnie szedł w stronę pokoju, za drzwiami którego znajdował się jego przodek. Odgłosy kroków zlały się z biciem jego serca. Serca pełnego miłości i zaufania, którym chciał obdarzyć swojego brata. Teraz już wiedział na pewno, że nie potrafiłby go zabić ponownie. Za wiele to go kosztowało poprzednim razem, ponad to zrobił to wbrew wyznawanym przez siebie ideom. Delikatnie przesunął drzwi i zerknął do pomieszczenia. Jego rodzina siedziała na około posłania, gdzie leżał Hao.
- Wejdź Yoh, nie chowaj się tak.- usłyszał karcący głos swojej babci. Szaman posłusznie wszedł do pokoju i usiadł dokładnie w tym samym miejscu gdzie ostatnio. Niczym niezmącona cisza zapanowała w pokoju.
- Nawet na mnie nie spojrzysz?- odezwał się długowłosy. Yoh drgnął niespokojnie. Zacisnął położone na kolanie, dłonie w pięści ze zdenerwowania.
- Od tamtego dnia obiecuje sobie jedno, jednak za każdym razem, gdy Cię widziałem wzbierała we mnie złość.- zaczął szatyn, lecz zawahał się na moment.- Złość na samego siebie, że nie potrafiłem do ciebie dotrzeć, spokojnie porozmawiać i że wybrałem opcje nie tylko narzuconą przez innych, ale i najgorszą. Musisz wiedzieć, że żałuje tego.- głos co raz bardziej mu drżał.- Przepraszam Hao. Wybacz mi...- głowa jakby bardziej mu zawisła. Zgromadzeni w pomieszczeniu zerknęli zdenerwowani na Yoh. Nie spodziewali się u niego skruchy. Odczuli to jako przejaw bunty wobec nich samych, ponad to jasno dał do zrozumienia że ma do nich żal. Ojciec bliźniaków miał już coś powiedzieć, lecz przerwano mu.
- Wzruszające.- długowłosy przewrócił oczami.
- Oboje wiemy że to co mówię jest szczere, przecież to wyczuwasz.- mimowolny uśmiech pojawił się na twarzy młodszego z bliźniaków.
- I co myślisz, że nagle staniemy się przykładnymi braćmi?- zapytał z przekąsem.
- Nie.- zaśmiał się Yoh.- Na początek możesz nam pomóc z Gwiazdą Zniszczenia, a potem się zobaczy.- spoważniał na chwilę.- Wiem, że szukałeś Księgi Przeznaczenia. Domyślam się też po co, a co za tym idzie- chcesz nam pomóc. Obiecuje, że żadna krzywda Ci się nie stanie. Ponad to Faust ma dzisiaj przylecieć, więc trafisz w dobre ręce.- to było równoznaczne z końcem rozmowy. Mimo niechęci Hao, Yoh wydawał się być szczęśliwy że dostał drugą szansę.  Wierzył uparcie, że tym razem uda im się dojść do porozumienia. Głęboko gdzieś nawet marzył aby to co teraz wydaje się niemożliwe w przyszłości stało się prawdą. Może wspólne działanie zbliży ich do siebie. Póki co owe „może” było nie do przeskoczenia, więc należy działać krok po kroku. Wstał i zostawił swojego brata z resztą rodziny, która najwyraźniej miała zamiar pilnować swojego przodka przez resztę dnia. Zasuwając drzwi ujrzał, że Anna czeka na niego. Uśmiechnął się tak jak zwykle i podrapał się po głowie z lekkim zakłopotaniem. Nie bardzo wiedział co ma powiedzieć.
- Lyserg jest w salonie.- powiedziała cicho nawet na niego nie patrząc. Yoh zrozumiał, że powinien pójść do niego.- Jak skończysz to zrób potem trening koteczku.- dodała jeszcze i skierowała się do swojego pokoju.

W salonie razem z Anglikiem siedzieli także Horokeu, Ren oraz Morty. O dziwo panowała w pomieszczeniu cisza, w dodatku dziwna aura biła od nich. Siedzieli z pochylonymi głowami, nie patrząc na siebie w ogóle. Każdy bił się ze swoimi myślami. Nawet nie zwrócili uwagi na Choco, który próbował ich rozbawić. Stał przed nimi i wygłaszał swój kolejny z serii dowcip. Do pomieszczenia wszedł Yoh. Jednak widząc panującą atmosferę, aż się cofnął. Zerknął na McDaniels`a jednak on tylko wzruszył ramionami.
- Ej…- zaczął niepewnie. – Chłopaki… musimy jeszcze zrobić dzisiejszy trening.- powiedziawszy to, jeszcze bardziej się wystraszył bo każdy z nich jakby został zupełnie znokautowany. Postanowił jeszcze raz do nich przemówić.- Rozmawiałem z Hao i prawdopodobnie ma Księgę Przeznaczenia.- zanotował lekkie poruszenie u przyjaciół.
- I tak nam jej nie da.- powiedział beznamiętnym głosem Lyserg.
- Ale sam fakt, że jej szukał oznacza, że chce nam pomóc.- odpowiedział Yoh.
- Albo zniszczyć, żebyśmy nie mogli nic zrobić.- do rozmowy wtrącił się Ren. Szatyn widząc, że nie może nic zdziałać dodał że wychodzi na trening, bo woli zjeść dzisiejszą kolacje. Po chwili namysłu, lecz bez entuzjazmu, reszta pobiegła za nim. Jedynie Manta został na swoim miejscu i ciężko westchnął nad swoim losem. Chciał się do czegoś przydać, coś zrobić, jednak jak zwykle jedyne co mu zostało to sprzątanie lub pomoc w kuchni. 

Hao leżał sam w swoim pokoju, obok posłania znajdowała się miseczka z kolacją oraz szklanka wody. Spojrzał na jedzenie i z ogromną chęcią zjadł swoją porcję, nie przyznając nikomu, że to najlepsze co miał w życiu w ustach. Każdy teraz siedział przy kolacji. Ren z Horo nadal nie rozmawiali ze sobą, Lyserg podczas treningu przemyślał słowa Anny i z trudem doszedł do tego samego wniosku co ona. Ryu miał dzisiaj jakiś pechowy dzień w kuchni więc mówił tylko Mancie co ma robić, przez co nieco wzrosła samoocena Oyamady, gdyż wszyscy chwalili posiłek. Przy stole brakowało tylko Kyoyamy.
- A gdzie Anna?- zapytał się Yoh
- Zaraz spadnie jak kasza manna!- odpowiedział Choco. W tym samym momencie zabójczy wzrok Tao oraz Usui skierował się na McDanielsa.
- To był Twój najgor…- powiedzieli równocześnie i spojrzeli na siebie. Tao westchnął ciężko i dodał cicho.- Czyń honory.- niebiesko-włosy przytknął i jako pierwszy ruszył na Choco, a zaraz zanim podążył Ren. Zostawiając ich samym sobie, reszta wróciła do spożywania posiłku.
- Nie rozumiem…- stwierdził zrezygnowany Mikihisa, co wywołało ogólny śmiech.

Blondynka od popołudnia siedziała w swoim pokoju. Przed nią leżała nie wielka książka. Zwykła okładka, pożółkłe kartki i zapach kadzideł z rodowej biblioteki Asakurów.
- Amitsu…- wyszeptała cicho. Wstydziła się przyznać, że bardzo podobało jej się to imię. Tym razem normalnie przeczytała zapiski swojej rodzicielki. Obyło się bez żadnych szamańskich tuneli i wizji. Niewiele to wniosło do tego co już wiedziała o swojej matce. Wiedziała, że należy szukać u źródła w tym wypadku był to Hao. Niepostrzeżenie udała się do jego pokoju. Długowłosy właśnie kończył jeść. Zasunęła drzwi i stanęła nad nim.
- Może w końcu powiesz, czemu dałeś mi tą książkę.- powiedziała i upuściła przedmiot wprost obok niego. Sama zrobiła kilka kroków i spojrzała przez okno.
Przez długi czas szaman się nie odzywał, więc blondynka ponownie się odezwała.
- Tylko dlatego, żeby zrobić mi na złość?- zapytała z kpiną. Hao był na tyle słaby, że nie mógł blokować swoich myśli przed Itako.
- Powinnaś wiedzieć, że Twoja matka żyje.
- Domyśliłam się tego.
- Nie przyszłaś tu po to prawda?
- Znalazłeś Księgę?- medium odwróciła się przodem do Asakury.
- Tak… Wiem kto ma Księgę Przeznaczenia.- oznajmił wprost. Na jego twarz wkradł się przebiegły uśmiech.- I nie zgadniesz gdzie się znajduje.
- Powiedz.- zażądała. Zaśmiał się na jej słowa.

- Z chęcią Anno. Ma ją Amitsu Kyoyama.
***
Cześć wszystkim :) Zauważyłam że obrazek w poprzedniej notce wzbudził w was różne odczucia. Generalnie jest tak, że nie wiedziałam że jest on z yaoi, ale chciałabym, żeby te osoby które były oburzone, wskazały mi co jest w nim gorszącego. Jeśli nic to nie wiem o co tyle krzyku.
Yohao: Wybacz, za ten chaos w poprzedniej części ^^ Jakoś chciałam prze to przeskakiwanie z jednych bohaterów do drugich podkreślić, że wszystko dzieje się tak szybko, być może nie potrzebnie.
Pewnie powiecie, że krótko i owszem zgodzę się z wami ;P Myślę, że taka długość notek będzie od dzisiejszej już do końca, co oznacza że może do 20 części dojdę :) Liczę, że się podobało, paaaa ;*