wtorek, 2 października 2018

43. Uległość.





Przerwa świąteczna dobiegła końca i każdy musiał zmierzyć się z rzeczywistością, bez względu na to co się stało. Wskazówki dla wszystkich poruszały się jednakowo i właśnie wybiły 8:30 na szkolnym zegarze.

Oficjalna informacja była taka że Kasumi miała wypadek i więcej szczegółów nie podano. W gorszej sytuacji byli rodzice Ichiro, gdzie ich synowi przypisano od razu łatkę samobójcy. Naturalnie wszystkie poszlaki również do tego prowadziły również te że ponad rok temu jego pierwsza dziewczyna zginęła w wypadku samochodowym. Długo się po tym zbierał i chyba nigdy do końca się nie otrząsnął, lecz Umi została potraktowana jako dobry objaw.

Niestety oficjalna wersja różniła się wszystkim od prawdziwej. Ichiro został opętany przez demona. Stanowił łatwy cel ale tylko pośredni. Bo przecież najsmaczniejsze dusze to były te zupełnie czyste, nieskalane. Tak łatwo je wówczas omamić, wpajać truciznę, powoli z rozwagą dawkować sobie tą przyjemność.

Faktem było że Kasumi również stała się ofiarą, lecz czy przypadkową? Manta zapewniał że gdy dopadł go Faust za nic nie winił Yoh, prędzej siebie że był słaby. Hao niespecjalnie przejął się brunetką, o wiele bardziej martwiła go Opacho, jednak pozostali… Nie można powiedzieć że mieli krew na rękach, bo każdy z nich zrobił co umiał by jak najszybciej odnaleźć i pokonać demona. Mimo to niesmak pozostał.

Stan zdrowia panny Hashimoto pozostawiał wiele do życzenia. Jednak tego co się obawiali najbardziej to jej psychika. Dobrą wiadomością natomiast był fakt że Usagi nabiła jedynie guza wielkości piłeczki pingpongowej i oprócz bólu głowy nic jej nie dolegało. Pirika wyjaśniła swojej niedoszłej bratowej że Horokeu ma obowiązki wobec wioski i musi na razie zostać na Hokkaido. Zapewniła również że na pewno o niej nie zapomni, jednak dla białowłosej słowa nie robiły większej różnicy. Fakt że go nie ma obok był jedynym z jakim się liczyła, bo tak naprawdę na tym jej najbardziej zależało.

Daisuke snuł się jak cień czekając na wybudzenie jego przyjaciółki, które trwało zbyt długo. Co raz częściej spotykał się na tym, że się obwiniał za tą sytuację, że nie zauważył jej zmiany, właściwie niczego nie widział bo jedyne na co chciał patrzeć była blondynka z jego snów. Kochał ją. Wiedział że to nie jest już zauroczenie, nie mógł wyprzeć z głowy obrazu jej twarzy gdy pochylił się do niej by ją pocałować na balu Bożonarodzeniowym. Albo wtedy gdy przyszedł z wiadomością że Umi zaginęła i ten łagodny ton głosu, żeby odpoczął. Miękła… widział to, teraz tylko trzeba było kontynuować te podchody. To był jego sposób radzenia sobie z tą trudną sytuacją – Anna była jedyną pozytywną iskierką w tej jakże smutnej chwili.

Pozostawała jeszcze Roxanne, która niemalże ich molestowała swoją obecnością dzień w dzień. Kilka razy musieli jej udowodnić że duchy istnieją, dopóki medium nie uświadomiła jej za pomocą Zenki że jest irytująca. Obyło się na szczęście bez ofiar, ale i tak chodziła później wystraszona. Osobą, która okazała się być najcierpliwsza z całego grona okazał się oczywiście Ryu, który z uwielbieniem chadzał z tą młodą i piękną dziewczyną na spacery poszerzając przy tym jej wiedzę na temat szamaństwa. Starał się nie ujawniać za wiele, ale fakt że jej rodowita koleżanka jest w stanie wskrzeszać zmarłych był czymś nie do zaakceptowania przez umysł. Obraz zakrwawionego Yoh nawiedzał ją w snach, dlatego też tak bardzo bała się wieczornej pory, która oznaczała tyle co koszmary. Desperacko potrzebowała towarzystwa, kogoś z kim może porozmawiać późno w nocy i zupełnie przez przypadek ma motor. Wymykała się z domu i automatycznie szła w jedno miejsce gdzie mogła spotkać starszego kolegę. Tokio o tej porze wyglądało jak miasto neonów, a ona uwielbiała te widoki.

Po trzech tygodniach Umi wreszcie odzyskała przytomność, ale jej krzyk długo po tym rozchodził się po szpitalnym korytarzu. Rozpacz i ból wręcz rozdzierały jej gardło, czuła obrzydzenie do samej siebie. Te wszystkie krzywdy jakie demon wyrządził jej rękami zostały w głowie. W końcu zapadła decyzja o przeniesieniu jej do izolatki, bo nie pozwalała innym spać. W dodatku miewała ataki histerii, gdzie chciała z siebie wydrzeć ten brud a rany na jej rękach miały w tym pomóc.

Przywiązana pasami, niczym warzywo – tak pierwszy raz zobaczyła ją Anna. Nikomu nie mówiła że zamierza odwiedzić Umi, wolała spróbować na własną rękę. Rodziców koleżanki przekonała słowami, że bliska jej osoba przechodziła przez coś podobnego więc postanowili ją wpuścić. Brunetka nawet nie spojrzała na to kto wszedł do pokoju myśląc że to kolejna pielęgniarka, jednak słysząc tak dobrze znany jej głos odwróciła się i spojrzała nienawistnym wzrokiem na medium. Ale Anna wiedziała o wszystkim i nie winiła Kasumi za to co wobec niej czuła.

- Wiesz co się stało?- zapytała na początek. Jednak dziewczyna uparcie milczała.- To był demon. Najgorszy jakiego spotkałam, a widziałam ich już wiele. – powiedziała licząc, że wywoła szok u koleżanki i patrząc po jej minie, osiągnęła swój cel. – Byłam w takiej samej sytuacji jak ty. – tym razem wiedziała że ma już pełną jej uwagę. – O wszystkim Ci opowiem, ale musisz dojść do siebie.

Po tej wizycie Anna nie pojawiła się w jej pokoju już więcej razy pozostawiając po sobie poczucie niedosytu. Chciała wiedzieć, wierzyła jej i to sprawiło że zrozumiała iż nie zwariowała. Ponownie przeniesiona na ogólną salę, wreszcie mogła zobaczyć pozostałych przyjaciół, lecz to widok Daisuke sprawił że nie wytrzymała i wybuchła płaczem. Zmoczyła mu chyba całą koszulkę zanim się uspokoiła, ale nawet wtedy nie puścił jej. Obejmował bo wiedział, że jeśli puści to dziewczyna zobaczy łzy i w jego oczach a tego nie chciał.

Walentynki tego roku okazały się być całkiem przełomowe, ze względu na ich liczbę jaką dostał Hao. Nowy rekord szkoły należał do niego i nie zapowiadało się na to by w najbliższym czasie ktoś go pobił. Już z rana gdy otworzył szafkę na buty, cała kupka wysypała się tuż pod jego stopy, a druga część pozostała w środku. Anna pozostawiła to bez komentarza, ale nie umknęło jej jak bardzo Yoh wyglądał na spanikowanego gdy i on chciał zmienić obuwie. Posłał jej nerwowy uśmieszek i zaczął kręcić się nerwowo, czekając aż medium odejdzie. Wybawicielką okazała się Roxanne, która zajęła Kyoyamę rozmową i pociągnęła w stronę klasy. Dopiero wówczas krótkowłosy szatyn odetchnął z ulgą i z błagającym wyrazem twarzy poprosił swojego starszego brata o zajęcia się ów problemem w postaci licznych listów miłosnych.

- Oczywiście Ototo.- odparł i już po chwili z szafki buchnęło ogniem, a spanikowany Yoh odskoczył przerażony.

- Co wy robicie!?- wycedził Ren widząc całą akcję.

- Pozbywamy się problemu.- wyjaśnił Król Szamanów po czym odszedł zadowolony z siebie gwiżdżąc pod nosem i przyjmując kilka paczuszek z czekoladkami.

- Aaannaaa… mam Twoje ulubione.- zawołał w progu klasy biorąc sobie za cel dzisiejszego dnia, wyprowadzenie medium z równowagi. Prychnęła jedynie w odpowiedzi, jednak Hao wiedział że na tym nie koniec.- Karmelizowany imbir w gorzkiej czekoladzie, mam rację?

Trudno żeby nie miał biorąc po uwagę, że dokładnie takie czekoladki znajdowały się w kuchni schowane za herbatami i stanowiły zabezpieczenie na paskudne dni. I oczywiście wszyscy w domu o tym wiedzieli.

- Czego chcesz?- warknęła w końcu wiedząc że inaczej będzie ją dręczył w nieskończoność.

- A co to humor? Czyżby ktoś… nie to niemożliwe… a może jednak?- grę aktorską miał wyćwiczoną do perfekcji, lecz i tak się nie nabrała.- Czy zostałaś odrzucona?- ostatnie słowo powiedział na tyle głośno że wszyscy się obrócili.

Nie dała po sobie poznać, że i ją to zagranie zszokowało, ale plan na zemstę pojawił się w głowie niemalże od razu. Na szczęście znała pewien słaby punkt długowłosego i mimo że było to upokarzające dla niej, postanowiła że wcieli go w życie.

- Hao…- zaczęła swoją przemową, ale to nie jego imię sprawiło że wszystkim opadły szczęki. Głos był wypełniony ciepłem ale i pewnym zawstydzeniem dokładnie w ten sposób gdy dziewczyna chce wyznać swoje uczucia. Przybliżała się do niego krokiem godnym modelki, kusząco kręcąc biodrami, a głębokie spojrzenie sprawiło że nie mógł oderwać od niej wzroku. Przełknął ślinę, czując jak robi mu się cieplej przez to uwodzicielskie zachowanie. Gdy stanęła już na tyle blisko że niemalże stykali się nosami, poczuł jak zaczyna się prowokacyjnie bawić jego krawatem, okręcając go wokół swojej dłoni.- Odrzucona? Niby przez kogo?-wyszeptała.- Przecież nawet ty mi jesz z ręki.- dodała. Nie będąc pewną czy długowłosy zaraz nie wyskoczy z kolejnym ambitnym tekstem skorzystała z chwili i szarpnęła mocno sprawiając że był na jej łasce pod względem dopływu powietrza.- Żałosne.

Dokładnie w takiej pozycji zastali ich Yoh, Manta i Ren, którzy musieli zgasić ognisko jakie wywołał Hao. Złotooki westchnął i pokręcił zniechęcony głową, po czym udając że nic nie widzi usiadł w swojej ławce.

- Znowu? – westchnął Oyamada, pamiętając dziwną sytuację w domu gdy Hao sugerował medium że śmiało może mu wyznać swoje uczucia, na co ta skitowała to jedynie ciosem prosto w nos oznajmiając że dokładnie tyle ma mu do powiedzenia.

- Co z nimi?- westchnął zrezygnowany Asakura, nie wiedząc już jak sprawić by przestali skakać sobie do gardeł.

- Czy im się to nie nudzi?- do stojącej dwójki doszedł Lyserg wraz z Jeannie.

- Ano… Anna-san?- jedynie srebrnowłosa zwróciła jej uwagę.

- Pozbywam się pasożyta.- oznajmiła nadal trzymając za krawat. W końcu widząc że chłopak robi się nieco czerwony na twarzy popuściła i zabroniła dosyć dosadnie odzywanie się do niej.

Oszołomieni uczniowie nie mogli skupić się na lekcjach, chcąc koniecznie wymienić się sobą domysłami i teoriami na temat całego przedstawienia. Jednak Yoh zastanawiało co innego i nie zamierzał już dłużej czekać by dowiedzieć się o co im tak naprawdę chodzi. Poprosił Annę o rozmowę i tym razem nie ukrywała swojego zdziwienia. Nie spodziewała się że narzeczony będzie prawił jej morały że tym razem przesadziła, ale nie mogła odeprzeć się wrażeniu że to właśnie o jego bliźniaku będą dyskutować.

Kiedy w końcu udało im się znaleźć w szkole trochę prywatności co nie było łatwe ze względu na to, że wiele wścibskich spojrzeń ich obserwowało, szatyn odsłonił się. Widziała że jest zawiedziony, i chociaż chciała żeby to nie ona stanowiła powód, nie mogła oprzeć się wrażeniu że tak właśnie jest.

- Jak to jest że potraficie ze sobą konspirować, walczyć, ustalać plany i nie wiadomo co jeszcze, a po wszystkim chcecie się pozabijać?- wyrzucił z siebie.

Nie wiedziała. Tak po prostu między nimi było, odkąd się poznali. Zirytował ją swoją pewnością siebie już na początku i nie mogła pozbyć się tego niesmaku, a Hao też niespecjalnie jej to ułatwiał.

- Irytuje mnie.- odparła i czując się atakowaną założyła ręce na piersiach. Jednak Yoh znał ją już zbyt długo by nie wiedzieć co ten gest znaczy. Chwycił ją za dłonie i nie zamierzał puścić, zmuszając tym samym do spojrzenia na niego.

- Anna… Ciebie każdy irytuje.- zaśmiał się, ale zaraz spoważniał.- Ja po prostu nie wiem co gorsze, gdy obmyślacie plany za moimi plecami czy gdy podstawiacie sobie nogi na zmianę.

- To nie ze mną powinieneś rozmawiać tylko z nim.- była zdenerwowana i to na niego. Wyrwała ręce i rzuciła mu złowrogie spojrzenie.

- Cóż, ale jestem tu teraz z Tobą i chciałbym się czegoś dowiedzieć.

Widział w jej oczach, że bije się z myślami, że jest coś co chce powiedzieć ale jakby nie umiała tego ubrać w słowa. Odwróciła wzrok i odetchnęła ciężko, a gdy ponownie mógł spojrzeć na jej twarz wiedział że nacisnął zbyt mocno. Zasłoniła się swoją maską, perfekcyjną mimiką bez wyrazu, którą miała wyćwiczoną od lat.

- Dobra.- odpuścił i chociaż nie chciała go odepchnąć, to właśnie zrobiła. Uciekła. Oczywiście z godnością, powolnym krokiem, zostawiając Yoh za sobą, ale mimo to oboje wiedzieli że to właśnie była ucieczka. Szatyn jeszcze chwilę obserwował swoją narzeczoną, po czym oparł się o ścianę zrezygnowany.

- Yoh-dono…- pojawił się przed nim Amidamaru. Duch widział już wcześniej u swojego przyjaciela, że przejmuje się tą sprawą. Chciał by Hao czuł się w Inn En jak w domu, bo dzięki temu istniała szansa że kiedy to całe przedsięwzięcie Asanohy ze szkołą średnią dobiegnie końca i już nie będzie widywał swojego brata tak często, Hao będzie ich odwiedzał właśnie w Funbari Onsen.

- Aaa! Nie cierpię tego uczucia!- zirytował się szatyn, na co samuraj odetchnął z ulgą. Młody Asakura zawsze pozostawał sobą, nie ważne co się działo i tak też było tym razem. Yoh nie lubił się martwić, wręcz nie umiał, a ta sytuacja sprawiała że irytował się co było zupełnie do niego nie podobne.

- Po prostu pozwól im być sobą. Będą się kłócić jak pies z kotem, ale koniec końców zawsze staną po Twojej stronie. – orzechowe oczy wpatrywały się w wojownika z lekkim przekąsem, nie dając się przekonać.- To tak jak Horokeu i Ren. Sam mówiłeś, że kłócą się bo im na sobie zależy.

- Teraz nie wiem czy to zmierza w dobrą stronę.- mruknął chłopak, na co duch się szczerze zaśmiał.

- Nie bądź zazdrosny. – na twarzy Yoh pojawiły się rumieńce i chociaż próbował zaprzeczyć, wplątywał się jeszcze bardziej. Na szczęście dołączył do Amidamaru i oboje chichotali schowani za makietą ich szkoły.

Tymczasem Hao miał już ułożonych kilka scenariuszy jak zaczepić swojego ukochanego brata i przyszłą bratową, gdy wrócą. Jednak przerwa nadal trwała, fanek przybywało, góra czekoladek piętrzyła się za jego plecami, a tamtej dwójki nie było widać na horyzoncie. Zdarzyło się natomiast coś zupełnie innego co zwróciło jego uwagę. Pierwszą jego myślą, gdy poczuł przypływ tak ogromnej ilości energii był demon, lecz zaraz się opamiętał że ten problem mają już z głowy, a Król Duchów jak na razie milczał w sprawie innych potężnych zadań. Wątpił również by Anna z Yoh aż tak się pokłócili by zacząć walczyć, mimo że Shikigami często wchodziły w ruch to miały jakby inny posmak foryoku niż to co czuł teraz. To coś było delikatne i jakby lekkie, ale przy tym zabójcze. Nawet Jeannie nie emanowała czymś takim, choć jej energia była podobna.

Spostrzegł że medium wchodzi do klasy i chociaż stara się ukryć zdenerwowanie nie jest w stanie powstrzymać drżenia rąk.

- Poczułaś to?- zapytał, na co ona popatrzyła na niego jak na idiotę. Musiałaby być zupełnie wyzuta z wszelkich receptorów żeby nie wyczuwać tak potężnej mocy. Nawet uczniowie z niepokojem rozglądali się wokół. Zanim się zorientował stała przed nim spakowana.

- Nawet się nie waż za mną iść Asakura. To moja sprawa.- warknęła. Normalnie posłałby jej wredny uśmieszek i wyminął by zaraz znaleźć się u źródła zamieszania, ale tym razem postanowił działać dyskretnie.

Itako skierowała się dokładnie tam gdzie kierował ją 6 zmysł. Ujrzała na ławce kobietę, która ewidentnie na kogoś czekała i Anna wiedziała że tą osobą jest ona sama. Przyjrzała się uważnie zapamiętując każdy szczegół, wiedząc że prędko się znowu nie zobaczą.

- Witaj Konohanasakuya-hime.- mimo że z szacunku powinna się ukłonić i to bardzo nisko, stała z wysoko podniesioną głową wpatrując się w oczy, stanowiące odbicie lustrzane jej własnych.

- Witaj Anno. – posłała jej ciepły uśmiech.- Usiądź.- dodała wskazując na miejsce obok siebie. Sekunda zawahania nie była przypadkowa, mimo to Itako i tak przysiadła się wiedząc że przegra ze sobą tę walkę. Nie umiała odmówić sobie tych chwil, których od zawsze jej brakowało. Z niesamowitą łatwością Konohanasakuya-hime wyciągała z niej kolejne wiadomości o tym co się działo przez minione lata nawet nie musząc naciskać. Kyoyama łaknęła tej bliskości mimo że wielokrotnie obiecywała że w końcu wytknie jej te długie dni nieobecności.

- Anna… - westchnęła kobieta, wyczuwając co się dzieje w jej sercu.- Ostatnim razem byłaś mniej oficjalna.- stwierdziła nawiązując do zwrotów jakimi kierowała się blondynka.

- Miałam 11 lat.

- Coś się zmieniło od tamtego czasu?

- Wszystko… - zawahała się na chwilę, lecz później lekko zachrypniętym głosem wypowiedziała to słowo, która jednocześnie dawało tyle radości co i bólu.- … Okaa-san.

***
Cześć :) 
Miałam nadzieję, że wyrobię się szybciej ale oczywiście nawał pracy uniemożliwił mi publikację. 
Bardzo bym chciała również przygotować coś dla Was na Haloween i mam nawet pomysł, ale nie wiem jak mi wyjdzie z przelaniem tego "na papier".

W każdym razie notka jest przejściowa i starałam się wszystkich ująć, przez co może wyszło trochę 'skacząco'. Liczę że wątek z kuszącą Anną potraktujecie z przymrużeniem oka (zawsze chciałam coś takiego napisać :D).

Nooo i mamy tajemnice numer jeden odkrytą - kim jest Anna. Przynajmniej mój pomysł na jej pochodzenie. Klikając w Konohanasakuya-hime przechodzimy do jakże cudownej Wikipedii, która nam wyjaśni kim że jest ów kobieta. I tak wiem że w opisie widnieje że miała samych synów, ale w końcu tyle lat egzystencji mogło powić też córkę ;)

Czekam na komentarze!
Pozdrawiam serdecznie ;*