niedziela, 27 stycznia 2019

46. Adorator.





Wchodząc do domu zauważyła że rodzice koleżanki z klasy bardzo się postarzeli odkąd ich ostatnio widziała. Kobieta schudła i zapadła się w sobie, a u ojca Umi coraz widoczniej odznaczała się siwizna. Przywitała się z nimi a następnie podeszła do panny Hashimoto, która siedziała opatulona kocem w fotelu. Wzrok brunetki skierował się ze ściany wprost na medium i jedyne co widziała w tych dużych niebieskich oczach to przerażenie.

- Jesteś gotowa?- zapytała blondynka. Wtedy w szpitalu obiecała jej że wyjaśni co się stało, ale Umi musiała stanąć na nogi. Być może nie była w pełni sił, ale i tak uczyniła duży progres.

- Nie mogę…- wyszeptała brunetka. Medium nie była dobra w delikatnej perswazji, wręcz odwrotnie - wolała szybko oderwać plaster, jednak w tym konkretnym przypadku należało postąpić spokojnie. Westchnęła ciężko, wiedząc że w tym momencie przydałby się tu Yoh.

- Co się stało w pokoju?- starała się brzmieć łagodnie, ale i tak przebijała w tym tonie nuta stanowczości. Umi odwróciła głowę nie chcąc o tym mówić, a łzy ponownie popłynęły po jej policzkach.

- Myślę że wystarczy. Doceniamy, że przyszłaś Kyoyama-san, ale widzisz że ona nie jest w stanie rozmawiać.- do rozmowy wtrąciła się Pani Hashimoto. Itako jednak ją zignorowała i dalej kucała przy koleżance uparcie czekając, aż ta w końcu się uspokoi.

- Umi… Anna-san specjalnie tu dla Ciebie przyszła. Sama mi mówiłaś, że to ona Ci pomogła.

- Wtedy w szpitalu… powiedziałaś nam, że miałaś już do czynienia z czymś podobnym.- tym razem odezwał się ojciec Umi. Medium zawahała się z odpowiedzią, nie było problemem by wyjawić prawdę, ale o to że oboje mogą jej nie zaakceptować tym samym krzywdząc Kasumi. Jednak miała pewien punkt zaczepienia.

- Kasumi-san uczy się na miko prawda?- zapytała siadając na jedynym wolnym fotelu w pokoju.

- Tak, wiara w naszej rodzinie jest silnie zakorzeniona. Umi od dziecka dużo przebywała w świątyni, uczyła się tańców i robienia talizmanów.

- A co z pozostałymi posługami? W końcu w dawnych czasach były to osoby przepowiadające zajmujące się przekazywaniem woli bogów?

- Jeśli pytasz czy Kasumi miała jakieś nadprzyrodzone zdolności to odpowiedź brzmi nie.- odpowiedziała twardo Pani Hashimoto.

- A ktoś w rodzinie przejawiał takie zdolności?

- Obaa-san… powiedzmy, że miała silnie rozwiniętą intuicję.- wyjaśniła mama Umi.

- Nie rozumiem dokąd mają te pytania doprowadzić?- zirytował się mężczyzna.

- Do pomocy Pana córce. - odparła szorstko, wyczuwając jego sceptyczne nastawienie.- W dzisiejszych czasach miko nie jest popularnym zajęciem, to że Umi ciągnie do świątyni może mieć większe znaczenie niż się Państwu wydaje.

- I niby ty masz jej pomóc? Pojawiasz się znikąd i pytasz o rzeczy, które Cię nie dotyczą!- mama Kasumi starała się uspokoić męża, ale ten najwyraźniej stracił cierpliwość.

- Nie przyszłam tu by się tłumaczyć.

- Nie zrozum nas źle… Po prostu… Nawet lekarze nie do końca rozumieją co się wydarzyło, a ty  jesteś taka młoda i…

- Być może, ale wiem więcej niż się mogłoby wydawać. Moja mama również jest silnie powiązana z wiarą i świątynią, więc jak to Pani ujęła nadprzyrodzone zdolności nie są mi zupełnie obce.

- Myślisz, że Kasumi…

- Myślę, że skoro nauka nie umie nawet tego wyjaśnić należy się zwrócić gdzieś indziej.- oznajmiła dobitnie medium, czekając na ostateczną decyzje rodziców.

- Brednie!- krzyknął całkiem zniesmaczony ojciec. Wzburzony wstał i opuścił pokój, trzaskając drzwiami, na co każdy podskoczył. Kasumi jakby ocknęła się spoglądając na wszystkich po kolei.

- Zapytam jeszcze raz…- zaczęła medium skupiając całą swoją uwagę na brunetce.- Jesteś gotowa?

- Ja… - przełknęła ślinę wahając się przez moment.- Tak… Tak jestem.

- W takim razie co się stało w pokoju?

- Widziałam tam coś, stało w rogu i potem nagle się rzuciło! Ja próbowałam uciec, ale..- zamilkła nagle czując jak Tanaka kładzie jej rękę na ramieniu. Anna wiedziała, że zaraz powie, że przecież nikogo tam nie było, ale to niekoniecznie było prawdą.

- Cóż sprawdźmy to.- rzekła i nie czekając na nikogo ruszyła do pokoju swojej koleżanki.

Rzeczywiście, wyglądał jakby przeszło przez niego tornado i na pierwszy rzut oka nic nadzwyczajnego się w nim nie gnieździło, lecz wprawione oko medium od razu zauważyło kilka nieprawidłowości. Nic dziwnego, że zagnieździł się w tym miejscu demon, w końcu przez kilka tygodni Kasumi była opętana przez potężnego Oni, a  swój ciągnie do swego. W końcu znalazła go buszującego w szafie, prawdopodobnie szukającego bardziej osobistych rzeczy, po czym rozpoczęła mantrę wypędzania. Jednak nagle klejnot na jej ręce pojaśniał, a delikatne wzory pojawiły się na dłoniach. Demon zaczął się miotać i kurczyć, aż w końcu rozpadł się w pył. Medium zdumiona spoglądała na kurz osiadający powoli na podłodze - unicestwiła go, a nie taki był plan. Nagle ktoś zapukał do drzwi, wyrywając ją z zamyślenia, szybko schowała ręce za siebie by ukryć blednące znaki.

- Wszystko w porządku? - w drzwiach ujrzała twarz blondyna.

- Tak. - odpowiedziała i rozejrzała się wokół.

- Tam na dole… to ty tak na serio z tymi...no wiesz?- brew dziewczyny podjechała do góry, wykazując jej zirytowanie.

- Nie mam na to czasu.- odpowiedziała po chwili.

Gdy wróciła do salonu oznajmiła iż w pokoju wszystko jest w porządku i że Umi może sama sprawdzić, jednak brunetka wolała spędzić tę noc na kanapie w towarzystwie telewizora. Na koniec zapisała numer telefonu do Inn En, zaznaczając że najlepiej będzie jak Umi sama zdecyduje kiedy będzie najlepszy czas na rozmowę.

- Odprowadzę Cię.- zwrócił się do Anny, Tanaka.

- Nie trzeba.- odpowiedziała.

- Nie ma mowy żebyś wracała sama o tej porze!- rzekła twardo Pani Hashimoto. Oboje byli zdumieni na jej stanowczość więc po prostu przytaknęli, chcąc uniknąć dalszej dyskusji. Itako od razu ruszyła w swoją stronę, nie spoglądając za siebie ani nawet nie czekając na blondyna.

- Wiem, że nie chcesz mi tego wyjaśnić, ale proszę Cię. Naprawdę chcę wiedzieć!

- Co?- zapytała, ale widząc niezrozumienie na jego twarzy dodała- Co chcesz wiedzieć?

- Wszystko! - niemal wykrzyczał.- Skąd wiesz tyle o tym? Jak to jest w ogóle możliwe?!

- A jak jest możliwe, że ty istniejesz?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.- Po prostu, tak już jest… A wiem tyle o tym bo odkąd się urodziłam mam do czynienia z różnymi rodzajami miko.

- Miko jest opiekunką świątyni, pilnują porządku, robią talizmany i tańczą na festynach.- wyrecytował chłopak nadal nie rozumiejąc.

- To ty tak myślisz, w rzeczywistości robią o wiele więcej.

- Słuchaj wiem, że kiedyś były łącznikiem między ludźmi a bogami i może nawet miewały wizję, ale w dzisiejszych czasach to jest przecież…

- Nie obchodzi mnie czy wierzysz, czy nie. - oznajmiła dobitnie.

- Czy możesz mi pokazać? - zapytał, a kącik jej ust powędrował do góry. Dokładnie takiej odpowiedzi się spodziewała.

- To nie tak działa.- odparła na co chłopak westchnął zrezygnowany. Przez resztę drogi szli w milczeniu, każdy zastanawiając się nad własnymi myślami. To nie było łatwe dla Daisuke by nagle znaleźć się w samym środku legend i mitów.

- Przestań tak o tym myśleć, to i tak nic nie da. Skup się lepiej na Kasumi, będzie potrzebować dużo wsparcia.

- Nie mogę przestać, gdy wiem że ty też jesteś w to zamieszana!- medium aż musiała przystanąć na tą deklarację. Odchrząknęła i już miała zacząć mówić, gdy poczuła jak chłopak kładzie ręce na jej ramiona. - Nie chcę, żeby Ci się coś stało, wystarczy że Kasumi na tym ucierpiała.- dodał.

Tego było już dla medium za wiele, niespecjalnie ją interesowały nieudolne próby zwrócenia na siebie uwagi przez Daisuke, zresztą on sam ją po prostu nie obchodził, ale jeśli nie utnie tego szybciej to może się źle skończyć.

- To naprawdę urocze, ale może obściskujcie się gdzie indziej?- niespodziewanie pojawił się Hao i z wrednym uśmiechem przypatrywał się ich reakcji. Anna zrobiła krok w tył, niezadowolona że została nakryta w takiej nieodpowiedniej sytuacji. Opuściła ich bez słowa, mając serdecznie dość dzisiejszego dnia. Jednak Hao jedynie odprowadził ją wzrokiem by następnie zamienić dwa słowa ze swoim kolegą. Tanaka nie był zadowolony wtargnięciem długowłosego pomiędzy nich i to po raz kolejny. Nadal nie wybaczył zrujnowania tamtego idealnego momentu podczas grudniowego balu.

- O co Ci chodzi Asakura?!

- Powiem to tylko raz… Odpuść.

- Wiesz co… Może to ty odpuść.- odpowiedział blondyn wytykając go palcem. Długowłosy spojrzał na jego palec wskazujący wciskający się w obojczyk, by następnie uśmiechnąć się perfidnie, tylko na to czekał. Chwycił go za nadgarstek i wykręcił rękę tak że chłopak zwijał się na kolanach z bólu.

- Nie waż się mnie dotykać!- wysyczał zirytowany. Tanaka z ulgą poczuł jak szatyn go wypuszcza, jednak upokorzenie było ogromne. Spojrzał z wyrzutem do góry i sam nie wiedział czy to przez grę świateł, ale oczy Hao jarzyły się niebezpiecznie. Mimo to nie zląkł się, a tym bardziej nie zamierzał odpuszczać. Wstał i otrzepał się ze śniegu, a następnie stanął na równi z szatynem.

- Nie nastraszysz mnie Asakura, nawet mnie nie obchodzi Twoje zdanie. Decyzje kogo Anna wybierze z nas podejmie tylko i wyłącznie ona! I dopóki nie da mi jasno do zrozumienia, że mam dać spokój będę walczył. - wyrzucił z siebie, jednak nie spodziewał się że jego rywal wybuchnie śmiechem.

- Ty naprawdę nic nie rozumiesz…-pokręcił głową.- Ale wiesz co… To może nawet być zabawne, tylko potem nie mów że nie ostrzegałem.- rzucił przez ramię, po czym zostawił blondyna samego ze swoimi myślami.

Weszła do domu nawet nie zapalając światła, ruszyła w kierunku schodów jednak coś zwróciło jej uwagę. W salonie ktoś był i wszystko wskazywało na to, że całkiem nieźle się bawi, szepty i chichoty sprawiły że wolała jednak sprawdzić kto to. Miała pewne podejrzenia i w momencie gdy ujrzała ów osoby bardzo by chciała żeby się spełniły. Poczuła jakby ktoś odciął jej dopływ powietrza i to bardzo brutalnie, nie wiedziała co było gorsze ból fizyczny czy psychiczny. Chwilę później obraz się zamazał, a z jej oczu popłynęły łzy. Zsunęła się po ścianie, zanosząc szlochem, a para zdawała się jej w ogóle nie dostrzegać. Różowe włosy wyraźnie się odznaczały, a ten tors poznałaby wszędzie. Zajęci sobą leżeli na podłodze w zwartym uścisku, a koszulka jej narzeczonego przewieszona przez stolik najwyraźniej wybitnie im przeszkadzała. Widziała jak te męskie dłonie, które powinny dotykać tylko jej, wślizgują się pod koszulkę dziewczyny, a usta przenoszą się z jej warg na szyję. Niespodziewanie oboje równocześnie spojrzeli na blondynkę i posłali jej pogardliwy uśmiech.

Otworzyła oczy, a jej serce waliło jak oszalałe. Wierzchem dłoni przesunęła po policzku, który był mokry od łez. Kilka powolnych oddechów pozwoliło jej się nieco uspokoić i dopiero wówczas dostrzegła, że w pokoju jest nadzwyczaj jasno. Jedynym źródłem światła był klejnot na bransoletce, znajdującej się na jej ręku. Teraz dopiero dotarło do niej, że musiała w nim zasnąć, przypominając sobie jak naprawdę wyglądał powrót do domu. Myślała tylko o tym, żeby wreszcie położyć się spać, zmęczenie dawało jej się we znaki. Bezowocne poszukiwania tylko ją zdenerwowały, a potem jeszcze ten wypadek z demonem. Chciała go tylko odesłać, a nie unicestwić.

To był tylko sen…

Jednak gdy tylko ponownie zamknęła oczy znowu pojawił się obraz tamtej dwójki. Zirytowana ściągnęła biżuterie, przecież ona nie miewała snów! Odkąd pamięta nigdy nic jej się nie śniło, a już w szczególności tego typu rzeczy. Jednak realizm tych obrazów ją poraził, przeczytała kiedyś, że sny są listami które sami do siebie piszemy, więc być może podświadomość dawała jej jakieś znaki? Strata Yoh była czymś niewyobrażalnym dla niej, a co dopiero zdrada.

Analizując te wszystkie wydarzenia mogła dojść tylko do jednego wniosku - klejnot sprawiał, że wszystko było intensywniejsze, każda odczuwalna emocja, bodziec, moc. Nie mogła obwiniać swojej matki za ten prezent, musiała po prostu nauczyć się nad tym panować.

Nadal otumaniona starała się zasnąć, jednak ukojenie przyszło dopiero nad ranem.

Szatyn spojrzał na zegarek wiszący koło lodówki. Dochodziła 10, a porcja śniadania dla Anny leżała nietknięta na blacie do tej pory. Tamao robiła je ponad godzinę temu, więc albo medium nie zeszła na dół, albo wyszła z domu bardzo wcześnie. Z zamyślenia wyrwał go huk z salonu i pisk różowowłosej.

- Tamao?- zapytał podbiegając do dziewczyny.

- Wszystko ok.- dziewczyna leżała na fotelu, za którym stała drabina.- Zachwiałam się tylko.

- Co się dzieje?- doszedł do nich trzeci nieco zachrypnięty głos. Oboje spojrzeli na dziewczynę stojąca w progu salonu, z dość zdumioną miną. Widząc ich tak blisko siebie automatycznie umysł przywołał sen z poprzedniego dnia. W momencie pobladła, a nogi stały się dziwnie miękkie.

- Dobrze się czujesz?- zapytała zaniepokojona wizjonerka. Medium przytrzymała się ściany, powoli wracając do siebie i wydukała ciche tak.

- A ty?- tym razem pytanie było skierowane do Tamao, która nadal leżała na fotelu tył na przód.

- Tak, tak. Chciałam posprzątać, ale źle stanęłam i spadłam.

- Ohayo Yoh, Tamao…- przywitał się starszy z bliźniaków, którego również zwabił hałas. Następnie spojrzał na medium i dodał - Wyglądasz na niewyspaną.

Nie uzyskawszy odpowiedzi wzruszył jedynie ramionami, po czym wyszedł z salonu. Itako również uznała, że nie jest tu potrzebna, a skoro i tak już nie zaśnie to jedyne co pozostało to śniadanie.

- Mogę się podzielić.- rzucił Hao wskazując na talerz. Medium tylko westchnęła, po czym wyciągnęła dwa kubki na herbatę.

- Czym sobie zasłużyłem na taką obsługę?- zagaił ponownie.

- Mam dla Ciebie propozycję.- oznajmiła poważnie.- Ja Ci robię herbatę, a ty się do mnie nie odzywasz.- dopowiedziała i nawet nie musiała się odwracać by wiedzieć, że się uśmiecha.

- Rozumiem, że dalej nie chcesz mojej pomocy.

- Jaki ty domyślny. - Itako położyła oba kubki na stole, po czym wzięła talerz przeznaczony dla niej. Wówczas do kuchni weszła pozostała dwójka w poszukiwaniu plastra, bo jak się okazało wizjonerka nieprzyjemnie zdarła sobie łokieć.

- Yoh mam dla Ciebie złą wiadomość. - Hao po wczorajszych wydarzeniach uznał, że warto by nieco zamieszać. Postawa Tanaki wzbudziła w nim pewnego rodzaju obrzydzenie, więc uznał że zemsta za znieważenie będzie najlepszym rozwiązaniem. Tymczasem Yoh nieco się zląkł na tak poważny ton swojego brata, sam nie wiedział czego powinien się spodziewać, tymczasem okazało się że bliźniaka trzymają się żarty.- Wszystko wskazuje na to, że masz rywala.

- Rywala?- powtórzył po nim. Jakby nie patrzeć każdy szaman był dla niego potencjalnym rywalem, więc nie bardzo rozumiał co długowłosy miał na myśli. Anna tylko przewróciła oczami nadal będąc bardziej zainteresowana w śniadaniu. W końcu najważniejsze to nie dać się mu sprowokować.

- Tak. A nasza Anna ma adoratora.- tego się nikt nie spodziewał. Tamao się zarumieniła, zdając sprawę że doskonale wie o kogo chodzi jednak pozostawała milcząca.

- Nie mam czasu na Twoje gierki.- odrzekła sama zainteresowana, po czym spojrzała na zegar. Mając dużo czasu w nocy przeanalizowała sytuację i uznała, że nie ma sensu dłużej zwlekać z odkryciem tajemnicy klejnotu. - Wyjeżdżam. - ta informacja wywołała większe poruszenie niż poprzednia.- Powinnam wrócić w poniedziałek..- dodała zdając sobie sprawę, że poprzednia wypowiedź mogła mieć nienajlepszy wydźwięk. Dokończyła śniadanie ignorując wlepiające się w nią orzechowe oczy. Dawniej ignorowanie Yoh przychodziło jej z większą łatwością niż obecnie. Kiedy wyszła przeniósł wzrok na bliźniaka, który jedynie westchnął.

- Nie mogę Ci powiedzieć.- wyznał Hao. Jednak jego młodsza wersja nie ustępowała i nadal wpatrywała się w odbicie lustrzane swoich oczu.- To jest jej sprawa i powie Ci kiedy będzie chciała.

- Nie do końca jej skoro walczyliście ze sobą.

- To było tylko w ramach rozruszania mięśni.

- A te świecące znaki?

- To nowy atak. Wiesz przecież, że jak wzrasta poziom foryoku to pojawiają się nowe możliwości.

- Więc jej poziom wzrósł?- krótkowłosy wyciągnął wnioski z tej rozmowy, a przytaknięcie tylko go utwierdziło, że są prawidłowe.- Nagle?

- I wracamy do początku… Jak będzie chciała to

- Tak, tak… tylko że ja się pytam Ciebie.

- Skąd pomysł że mi wyjawiła sekret?

- Jesteś Królem Szamanów… Wiesz wszystko.- Yoh rozłożył ręce licząc że pochlebstwo sprawi że Hao mu uchyli rąbka tajemnicy.

- Wszystko to przesada, ale jako że jesteś moim bratem nakieruje Cię… Wiesz kim jest Anna?- chłopak zmarszczył brwi nie do końca rozumiejąc o co Hao go pyta..- Dowiesz się tego, a dowiesz się wszystkiego.

Yoh został sam przy stoliku kuchennym z jeszcze większym mętlikiem w głowie. Po raz kolejny wyszła kwestia pochodzenia Anny, która wcześniej nie miała dla niego aż takiego znaczenia. Nie lubił tajemnic i sekretów, a szczególnie jeśli takie miała przed nim osoba z którą planuje spędzić życie. W dodatku Hao zdawał się wiedzieć o wszystkim i zapewne, znając go, umiejętnie to wykorzystał. Spojrzał przez okno i zauważył jak kobieca sylwetka znika za bramą z torbą. Wszystko wskazywało na to że będzie musiał jeszcze poczekać z odpowiedziami.


***

Cześć :)

Wybaczcie za zwłokę, mam nadzieje że w tym roku uda mi się z większą częstotliwością publikować rozdziały :)
Na szczęście udało mi się trochę podgonić historię i mam już kilka rozdziałów napisanych do przodu. Mimo to na wszelki wypadek proszę Was o cierpliwość bo różnie może się okazać z czasem ^^'

W każdym razie jestem ciekawa co sądzicie o rozdziale bo wydaje mi się że się nieco namieszało ;) Piszcie w komentarzach co myślicie! Albo co chcielibyście żeby się stało ;)

Pozdrawiam serdecznie! ;*