sobota, 23 grudnia 2017

One-shot #4

Witam w ten przedświąteczny dzień :) Mam nadzieje że znajdziecie chwilkę czasu podczas pieczenia ciast, zawijania krokietów, gotowania/smażenia/siekania/mieszania i najlepsze -smakowania, by zajrzeć tu na chwilkę :) 

Przygotowałam świąteczne opowiadanie, dosyć krótkie bo tylko 1,5 strony w Wordzie, ale za to myślę że jest całkiem przyjemny :) Poza tym jestem z siebie dumna bo nie użyłam w nim ani jednego imienia! Ha! 

Zastanawiałam się czy dopisać jakieś słowo wprowadzenia, ale to chyba zepsuje cały klimat opowiadania ^^, poza tym mam mądrych czytelników więc poradzicie sobie :P

Inspiracja? Śnieżek sypał tak uroczo, że jakoś tak mnie to nastroiło... 

Oczywiście chciałam Wam również życzyć radosnych świąt Bożego Narodzenia, spędzonych w rodzinnym gronie, rozciągliwego żołądka, karpia bez ości i wymarzonych prezentów :) A na ten Nowy 2018 rok to spełnienia marzeń, wytrwałości i mnóstwo szczęścia! 

Bez przedłużania bo zaraz wyjdzie, że dłużej się rozpisuje na wstępie niż w opowiadaniu...

ZAPRASZAM!!!

***
Mecz już się kończył i nie wyglądało na to by udało się jego drużynie wbić dwie bramki aby wygrać. Zegar wybił 89 minutę zdecydowanie za szybko by mogli coś jeszcze zrobić, jednak na szczęście nie były to zawody bo inaczej trener na pewno by odebrał mu odznakę kapitana. Grali dobrze, a przynajmniej tak uważał, ale przede wszystkim charytatywnie. To miała być dobra zabawa bez względu na wynik i patrząc na miny jego kolegów z drużyny tak właśnie było. Gdy sędzia oznajmił koniec meczu wymienili serdeczne uściski z przeciwnikami, a największe gwiazdy meczu nawet koszulkami. Zerkając na publiczność nie dało się ukryć, że zdecydowaną większość stanowiły dziewczyny i to nie tylko z jego szkoły.
W szatni analizowali grę jak to mieli w zwyczaju po każdym meczu. Mimo braku zwycięstwa każdy z nich był zadowolony i nawzajem próbowali siebie przekonać że grali na najwyższym poziomie.
- Jeśli to wszystko na co cię stać to dobrze że wróciłam.- ostry głos przerwał ich dyskusję. Każdy z drużyny zwrócił się w stronę wejścia do szatni gdzie o framugę drzwi opierała się młoda kobieta. Przyzwyczajeni do fanek i ich dziwnych podchodów już mieli zacząć prężyć swe mięśnie, lecz wówczas ich kapitan wypowiedział jej imię w sposób w jaki nigdy dotąd nie słyszeli. Po raz pierwszy od dawna poczuł że może odetchnąć pełną piersią, że wreszcie będzie kompletny i ta pustka jaka się w nim pojawiła właśnie została wypełniona ciepłem. Wiedziony emocjami ruszył w jej stronę sam nie wiedząc czy chcą ją uściskać, pocałować czy zwyczajnie przywitać. Jednak zanim zdołał podejść bliżej, wbiła mu wskazujący palec prosto w mostek i oznajmiła żeby się ubrał.
- Czekam na zewnątrz.- dodała jeszcze. Odprowadził ją wzrokiem, po czym szybko złapał koszulkę i naciągnął na siebie. Cała drużyna patrzyła na niego w oczekiwaniu na kilka słów wyjaśnienia, w końcu to był pierwszy raz gdy ich kapitan zwrócił uwagę na inną dziewczynę. Zawsze był wobec nich uprzejmy, ale od razu dawał znać że nie jest zainteresowany nią w romantyczny sposób. A teraz znikąd zjawia się ona i chłopak zachowuje się jakby dostał najwspanialszy prezent na gwiazdkę.
- Więc?- ponaglił go kolega oczekując wyjaśnień.- Kto to?- dodał jeszcze widząc że kapitan zamierza opuścić szatnie.
- Moja narzeczona.- odpowiedział jeszcze zostawiając wszystkich w osłupieniu.
Od razu ją zauważył wśród tłumu, to tak jakby jakiś wewnętrzny radar kierował jego ciałem. Zatrzymał się kilka metrów przed nią chcąc przyjrzeć się lepiej. Cała sceneria wydawała mu się jakby magiczna, śnieg sypał uroczo, drzewa były przyozdobione kolorowymi lampkami, z głośników stadionu wydobywała się świąteczna muzyka i pośrodku tego wszystkiego stała ona.
Podszedł wiedząc już co powinien zrobić.
Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to fakt, że przewyższał ją o głowę. Nadal miał dłuższe włosy teraz związane z tyłu, tak jak lubiła najbardziej, ale najważniejsze były oczy. Niezmiennie czekoladowe, ciepłe i teraz wypełnione czymś o czym od zawsze marzyła.
Delikatnie złapał jej twarz w ręce, które przyjemnie ogrzały zmarznięte policzki po czym schylił się by złożyć na jej ustach pocałunek. To była jedyna forma przywitania jaką mógł zaakceptować po takim czasie i wyglądało na to że ona również. Nie chciał nawet na chwilę pozwolić jej się odsunąć, wdychał ten słodki zapach perfum dziękując w duchu że ich nie zmieniła i chłonął jej obecność powoli delektując się tym uczuciem.
- Chodźmy do domu.- powiedziała w końcu, a jemu bardzo spodobał się sposób w jaki wymówiła tak proste słowo jak dom. A może to dlatego że mieli iść tam oboje?- Ktoś na Ciebie czeka.- dodała i posłała mu delikatny uśmiech. Spojrzał zaciekawiony na dziewczynę po czym złapał za jej rękę i ruszyli we dwoje w drogę. Spacer wydał im się całkiem rozsądnym wyjściem, chciał się zapytać o wiele rzeczy, co robiła, gdzie była, po co wyjechała i najważniejsze czy już zostanie. Ale jakoś nagle mając ją obok uznał że nie potrzebuje tych informacji, że sama obecność wystarczy.
Hałas jaki usłyszał już w progu domu mógł świadczyć tylko o jednym.
- Stary! No nareszcie!
Lawina powitań mniej lub bardziej emocjonujących zalała chłopaka, który stał oniemiały w wejściu. Wszyscy jego przyjaciele stali przed nim tak samo jak te dwa lata temu. Zaśmiał się widząc że nic a nic się nie zmienili, standardowe kłótnie, przekomarzania i żarty.
- To twoja sprawka?- zapytał się stojącej obok niej dziewczyny.
- Może…- odparła jakby zaczepnie. Zatrzymał jej spojrzenie na dłużej chcąc tym sposobem przekazać to wszystko czego nie umiał powiedzieć.
Zapowiadały się najlepsze święta w jego życiu.


środa, 6 grudnia 2017

31. Propozycja.



Nastał drugi dzień tygodniowego rejsu. Większość przyszła na śniadanie w późniejszych godzinach niż normalnie ze względu na późną porę powrotu z bankietu. Tak jak podczas wczorajszego posiłku i tym razem Yoh wraz z narzeczoną musieli usiąść z rodziną przez co szatyn ponownie się spiął. Miał szczerą nadzieję że tym razem nikt się go o nic nie będzie czepiać, ale nie zdążył usiąść a już jego kochana babcia go zganiła za nie odsunięcie krzesła Annie. Yoh nie przypominał sobie zajęć z savoir-vivre, raczej jak uniknąć ataku ze strony duszków jego dziadka, ale przemilczał tą uwagę.

- Chyba będziemy musieli poważnie porozmawiać.- oznajmił Yohmei wywołując jeszcze większy niepokój u swojego wnuka. W istocie zaraz po śniadaniu starzec zażądał by szatyn za nim podążył co było mu wyraźne nie w smak, a kiedy zaczął słuchać wykładu na temat ogłady, dobrego traktowania kobiet i jak należy z nimi postępować błagał by udało mu się zdrzemnąć tak jak to miał zwyczaj w dzieciństwie podczas monologów swojego przodka.

Mógł się połączyć bólem razem z Ren`em, który również został zaatakowany i zbesztany za ignorowanie na wczorajszym bankiecie swojej 'dziewczyny'. Pod przymusem zatańczył z nią tylko raz i to na dodatek tak sztywno jakby został sparaliżowany.

Natomiast dwójka staruszków miała niezły ubaw z męczenia młodzieży i patrzenia jak z każdą chwilą ich twarz się zmienia ze zestresowanej na znudzoną bądź zawstydzoną. Opowieści o ich podbojach miłośnych za czasów młodości, chociaż podkolorowane, to nie budziły sympatii raczej chęć ucieczki. I to ciągłe krytykowanie co robią źle albo nie robią. Ren po raz pierwszy pomyślał że woli spędzić resztę życia w samotności i olać sprawę z przekazaniem wiedzy potomkowi, bo to co się dowiedział w ciągu zeszłej godziny sprawiło że chciał sobie obciąć uszy. 

Kino i tym razem złapała Lyserga który służył jej za towarzystwo i pomoc jednocześnie. Jednak nie mógł się całkowicie skupić na tym co robi ze względu na Jeannie. Już od wczorajszego wieczoru cały czas spędzała z Ran, która nie kryła zachwytu nad jej umiejętnościami, mocą, skromnością i sprytem. Diethel miał dziwne wrażenie, że kryje się za tym coś więcej niż zwykłe zainteresowanie dziewczyną, która uratowała jej syna.

Anna spędzała czas z Tamao oraz dziećmi wiedząc, że to najlepszy pomysł by uniknąć dziwnych wykładów z Asakurami o związku z Yoh. Stała teraz w basenie w swoim granatowym bikini do połowy zanurzona w wodzie, trzymając za ręce Seyram która pływała w dmuchanym kółku i miała nietęgą miną. Obok nich różowowłosa odbijała piłką wraz z Redseb`em, który chlapał wodą na lewo i prawo. W końcu nie mogąc dłużej wytrzymać na leżaku Horokru opuścił swoją dziewczynę, która kochała się opalać, i dołączył do zabawy. Taplanie się w basenie to zdecydowanie lepsze zajęcie niż rozpuszczanie na słońcu. Jednak Usagi nie narzekała na brak towarzystwa ze względu na siostry Barthez, które również postanowiły zażyć nieco kąpieli słonecznych. Wkrótce po omówieniu najlepszych kosmetyków do pielęgnacji opalenizny temat zszedł na to co je bardziej interesowało, a mianowicie jak tam się miewa związek z Horo Horo i innych babskich rzeczy. W tym momencie nie wiadomo skąd wyłoniła się Pirika, która chciała znać jak najwięcej szczegółów mimo że wczoraj białowłosa wszystko jej opowiedziała. Młodsza z rodzeństwa Usui ponownie się ekscytowała niczym dziecko, które ma gwiazdkę drugi dzień z rzędu, a jej piskom zachwytu nie było końca. Do grona dziewczyn dołączył Ren, który był bardzo zmęczony i zirytowany rozmową ze swoim dziadkiem i chciał najzwyczajniej w świecie odpocząć, lecz te ciągłe chichoty, kwiki i głośne zachowanie stanowiło iskrę do wybuchu. Nie wiedział czemu akurat padło na Pirkę, ale słowa krytyki same z niego wypływały dopóki nie poczuł się lepiej. W obronie stanęła Usagi, która widziała jak niebiesłowłosa robi się czerwona ze wstydu.

- O co Ci chodzi?- zapytała zdenerwowana.

- Nie martw się Usagi-san. Ren tak ma że jak zazdrości to się wyżywa na wszystkich. – odpowiedziała Usui po czym odeszła w kierunku barku. Czekoladowy shake był czymś co powinno jej poprawić humor.

- Co to miało być?!- zbeształa go Usagi niczym Jun. Jednak on postanowił ją zignorować i obrócił się żeby zniknąć gdzieś przed kolejnymi pretensjami.- Nie odwracaj się jak do ciebie mówię.- słowa choć wypowiedziane bez podniesionego głosu, to napawały dziwnym lękiem, że jeśli nie posłucha to pożałuje. Spojrzał w dół by spotkać się wzrokiem z białowłosą.- Nie obchodzi mnie o co się wkurzasz, ale dobrze wiesz że Pirika nie jest niczemu winna. Tym bardziej nie jest Horo, na którym się zawsze wyżywasz. A jak nie potrafisz kontrolować swoich wybuchów to proponuje ci kilka minut w sypialni z Nicole, chyba że tchórzysz. – tym razem to była kolej Ren`a by się zaczerwienić. 

Roxane dawała znaki swojej siostrze, że powinna pójść za swoim chłopakiem i okazać tym sposobem wsparcie, ale szatynka nadal była w szoku, że Tao potrafił od tak sobie kogoś zmieszać błotem i naprawdę nie chciała usłyszeć takich słów od niego. Dlatego wolała zostać na leżaku i porozmawiać z nim później jak już ochłonie.

- Ren?- wzrok wszystkich powędrował w stronę Jeanne, która podeszła do grupy wraz z Panią Tao. Uśmiechnęła się do niego miło ignorując każdego wokół.- Mogę Cię prosić na chwilę?

Złotooki posłusznie poszedł za Iron Maiden, tak właściwie to kto by się oparł prośbie takiej anielicy? Ran Tao spojrzała na każdą z dziewczyn, zatrzymując się dłużej na Nicole. Posłała jej uśmiech jednak szatynka widziała że ta radość nie sięga jej oczu, za to kryło się w nich coś innego. Jakby… litość?

Tymczasem Jeannie bez słowa szła przed siebie nie racząc nawet spojrzeniem swojego towarzysza. Wchodząc pod podkład odetchnęła z ulgą czując klimatyzacje, zdjęła kapelusz który zakrywał jej głowę, a dla Ren`a i twarz. Związane włosy w taki upał to było jedyne wyjście, więc jego oczom ukazała się Jeannie jakiej jeszcze nie widział. Piękne sploty warkoczy, letnia sukienka, bez tej całej swojej boskości wyglądała naprawdę uroczo.

- Czy jest tu jakaś sala odporna na foryoku?- zapytała w końcu. I nie było to coś co spodziewał się usłyszeć. Przytaknął jedynie i tym razem on pokierował ich małą wycieczkę. Przeszli przez niewielką siłownie, która straszyła pustkami oprócz recepcjonistki, która ukłoniła się na widok Tao. Na końcu pomieszczenia znajdowały się drzwi bez klamki za to z małym ekranem i przyciskami z nadrukowanymi cyframi. Wklepał odpowiednią kombinację, którą srebrnowłosa zapamiętale powtarzała w głowie. Ich oczom ukazał się pokój rozmiarów sali gimnastycznej, bez okien, sztucznie oświetlany. – Powinno się nadać. – powiedziała bardziej do siebie niż do niego. Obeszła pomieszczenie dookoła, gdzieś w połowie obok niej pojawił się Shamash. Bason wyczuwając tą dziwną atmosferę, również się postanowił ujawnić, jednak ku jego zaskoczeniu Iron Maidem pokiwała przecząco głową.- Tym razem chce żebyś wykorzystał swojego drugiego ducha. – patrzyła mu prosto w oczy widząc jak duże zaskoczenie wywołała tym prostym zdaniem. – Chyba, że tchórzysz.- powtórzyła słowa Usagi posyłając mu przebiegły uśmieszek, który nikt wcześniej nie widział. Ta strona Iron Maiden była zagadką, a on powoli ją odkrywał. Nie zwlekał z atakiem, i chociaż był przywiązany do Bason`a to duch elektryczności sprawiał że przez jego ciało przepływały fale energii dające mu tyle przyjemności.

Brunetka wstała rano w dobrym humorze, wczorajszy bankiet nie był może spełnieniem jej marzeń, ale przetańczyła kilka piosenek z Daisuke, co gdy teraz sobie przypominała wywoływało uśmiech na jej twarzy. Nucąc cichutko pod nosem starała się nie obudzić Usagi, która od razu zapowiedziała że lubi spać do południa i była by wdzięczna za nie hałasowanie rano. Stanęła przed lustrem, które w łazience było na całą wysokość ściany i podziwiała swoje dzieło. Wyglądała dobrze w czerwono-czarnym bikini, klapkach na obcasie i pareo. Włosy spięła w małego koczka, a na ramie wsunęła torbę z ręcznikiem i kremami. Zapukała do pokoju naprzeciwko, czekając aż ktoś jej otworzy.

- Basen?- powiedziała jedno słowo starając się nie zarumienić na widok Daisuke owiniętego ręcznikiem. Jasne włosy przybrały kolor mlecznej czekolady, tak jak zawsze gdy były mokre. Przytaknął w odpowiedzi, po czym wpuścił ją do środka prosząc żeby chwilkę poczekała na niego. Nie kwapił się z ubraniem koszulki, a ona nie miała mu za złe że ograniczył się do szortów. Zajęli leżaki mając do wyboru wiele ze względu na to że większość uczestników rejsu znajdowała się jeszcze na śniadaniu. Zapachy dochodzące z kuchni sprawiły że sama poczuła iż zjedzenie czegokolwiek w cale nie sprawi że będzie gorzej wyglądać w tym stroju kąpielowym. Zaproponowała nawet że przyniesie im coś na talerzykach żeby zjedli przy basenie. Tanaka nie doszukując się w tym dziwnym zachowaniu, ani innym stroju drugiego dna, ochoczo przystał na jej propozycję. Spędzili naprawdę miłą godzinę rozmawiając i śmiejąc się tak jak mieli w zwyczaju nocą, gdy spali razem. Latem zawsze okno było otwarte na oścież by wpuścić trochę chłodnego powietrza chociaż o jakimkolwiek wietrzyku mogli zapomnieć ze względu na wąską zabudowę.

Niestety czar prysł. Blondyn w połowie zdania zaniemówił i mrugnął kilkakrotnie wpatrując się w jeden punkt. Kasumi również tam spojrzała i na jej twarzy pojawiła się kwaśna mina. Z basenu postanowiła również skorzystać Anna. Niosła na rękach małą dziewczynkę, a obok niej skakał chłopiec, który na widok pustego zbiornika wody postanowił wskoczyć z rozbiegu. Jednak uprzedziła go medium grożąc, że jeśli nie zdejmie plecaka w którym znajdowały się ich rzeczy to zrobi z niego dodatkowe koło ratunkowe. Tamao odetchnęła z ulgą, bo już widziała siebie jak biegnie za nim by go zatrzymać. Na szczęście dla Kasumi, Itako usadowiła się po przeciwnej stronie basenu, więc brunetka ponownie spróbowała swoich sił by zwrócić uwagę na siebie. Jednak Daisuke postanowił usiąść na brzegu i pomoczyć nogi w zimnej wodzie. Skwar jeszcze nie dawał się we znaki chociaż słońce już powoli grzało. Co raz więcej osób schodziło się na basen w tym siostry Barthez, które uznały że leżaki naprzeciwko wejścia do basenu będą najlepszym miejscem do obserwowania, plus każdy będzie je widział. Jednak nawet na nie Tanaka nie zwrócił uwagi czekając ciągle aż Anna postanowi zdjąć sukienkę. Widział jak spod materiały wystają wiązania jej stroju i miał nadzieje że ten granat nie pochodzi od szkolnego stroju. Na jego szczęście białe groszki potwierdziły jego tezę, jednak zanim to do niego dotarło musiał się najpierw powstrzymać od rzucenia się na blondynkę. Widząc tą dziwną reakcje i ciągłe westchnięcia brunetka poczuła jak wzbiera w niej złość, jednak nie dała za wygraną. Postanowiła go popchnąć tak by wpadł do wody i wszystko wyglądało by świetnie gdyby nie to, że Daisuke spojrzał na nią jakby popełniła największą zbrodnię na świecie.

- To tylko woda.- odpowiedziała na jego złowrogie spojrzenie.- Nie jesteś z cukru. – dodała jeszcze, jednak on ją zignorował i postanowił ponownie usiąść na brzegu. Wywróciła oczami po czym opadła na swój leżak w myślach wyzywając go od najgorszych. Smak bezsilności nie był jej obcy i zaczynała się do niego przyzwyczajać.

Tanaka siedział tak półtorej godziny wlepiając maślany wzrok w Annę, która cierpliwie oswajała Seyram z wodą i mniej cierpliwiej odnosiła się do Redseba, który chlapał wszystko i wszystkich wokół. Tamao korzystała z chwilowego odpoczynku od dzieci, które pochłaniały jej większość energii i czasu, jednak po godzinie bezczynnego leżenia postanowiła dołączyć i zając czymś blondyna żeby nie denerwował tak innych ludzi, którzy nie mogli spokojnie wejść do basenu. Wkrótce potem poczuł że obok niego ktoś siada i już miał zamiar zepchnąć tą osobę do wody będąc przekonanym że to Umi, lecz okazało się że osobnik jest bardziej umięśniony.

- Asakura?- zdziwił się widząc jak przygaszony jest chłopak. Zresztą kto by nie był po tych wszystkich historiach, jakie się nasłuchał od dziadka. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że Ren kłóci się z kimś kto nie był Horo Horo, ani nawet jak piłka uderzyła go w kolano. Dopiero mocny rzut Anny prosto w twarz ocucił chłopaka. Podniosła jedną brew do góry oczekując jakieś reakcji, która była do niego bardziej podobna niż siedzenie i gapienie się w wodę. Redseb dołączył do tego ataku ochlapując szatyna i z chęcią przystąpił do tego również Horo Horo. Niestety Tanaka również oberwał, co było mu nie w smak, jednak zaraz na jego twarzy pojawił się uśmiech widząc jak medium mu się przygląda.

- Jesteś w tym naprawdę niezła.- postanowił zaryzykować i odezwać się do Anny. – Robi postępy.- spojrzał na Seyram, która patrzyła się na niego nieprzychylnie.

- Lepsze to niż siedzenie i gapienie się na innych.- dokładnie poczuł co znaczy zostać przyłapanym na gorącym uczynku. – A teraz nadmuchaj to.- podała mu rękawki do pływania dla dzieci. Jakiś czas zajęło zanim Seyram zgodziła się w ogóle je założyć i to nie ze względu na to że się bała, ale nie chciała mieć na sobie czegoś co dotykał ten wysoki chłopak. Nie lubiła go i mimo swojego wieku dobrze wiedziała że Anna chodzi mu po głowie.

- Wystarczy na dziś. – oznajmiła Kyoyama widząc jak cała się pomarszczyła od siedzenia w wodzie. Jednak to nie przeszkadzało w wyglądaniu świetnie i zarówno Daisuke jak i Yoh patrzyli na nią z uwielbieniem gdy wychodziła z basenu. Z tą różnicą że to szatyn mógł jej później dotknąć a Tanaka co najwyżej pomarzyć.

Tamao widziała tą całą sytuacje jak i te wcześniejsze i nie wiedziała czy powinna w ogóle poruszać ten temat, szczególnie przy dzieciach. Wybrała milczenie, chociaż naprawdę chciała wyjaśnić tą sprawę. Szczególnie widząc jak Seyram się zachowuje wobec chłopaka. To nie było normalne by kogoś nie lubiła, chociaż lepsza taka emocja niż żadna. Jednak nadal nie rozumiała skąd ta niechęć, brała pod uwagę to że nie może być zazdrosna o Annę bo dziewczynka przecież wiedziała o narzeczeństwie z Yoh, a jego lubiła. Pokręciła tylko głową mając nadzieje że to kolejny dziecięcy wymysł.

Na nieszczęście Tanaka nie odpuszczał i postanowił postawić na najtańszy z możliwych podrywów. Podszedł do leżaka Anny, na którym siedziała również Seyram owinięta w ręcznik i jadła przygotowane wcześniej jabłko. Ponownie obdarzyła go nieprzychylnym spojrzeniem, jednak blondyn nawet jej nie zauważył. Dla niego liczyła się tylko dziewczyna.

- Może nasmaruje Ci plecy?- zaproponował stając na nad nią i zasłaniając słońce.

- Leże na nich.- odpowiedziała nie racząc go nawet spojrzeniem.

- No tak…- próbował szybko wymyślić coś co miałoby więcej sensu.- Ale masz czerwone ramiona.- był dumny z siebie, że to zauważył.

- Do ramion sama dosięgnę. A teraz przesuń się bo zasłaniasz mi słońce.

Niestety po raz kolejny chłopak został spławiony, co bardzo ucieszyło Seyram. Uśmiechnęła się pod nosem zasłaniając twarz długimi włosami po czym kontynuowała swoje drugie śniadanie. To co przykuło uwagę medium to chichot, który jak już zdążyła zapamiętać należał do Roxane, poza tym najczęściej tak się śmiała w towarzystwie jej narzeczonego. I tym razem miała rację. Szatynka jak to miała w zwyczaju wieszała się na Yoh i zabawiała go rozmową jeśli nie flirtem.

- Mam dość na dzisiaj.- oznajmiła medium, co stanowiło tylko wymówkę i Tamao o tym doskonale wiedziała. Jednak zachowała pozory i przytaknęła swojej przyjaciółce obiecując, że zajmie się dziećmi. Blondynka wstała i ruszyła okrężną drogą do kajut przechodząc obok Yoh. Posłała mu krótkie spojrzenie, lecz zdążył je złapać, poza tym znał je dobrze i wiedział co się za nim kryło. Wstał niemalże od razu i ruszył za Anną zrównując się krokiem. Nie pytała się co go gryzie, a on jej się nie żalił, jedyne co miał w głowie to obraz jak rozwiązuje jeden supeł po drugim z jej stroju. Pozory udało im się zachować jedynie do schodów, gdzie chcąc najpierw przepuścić kogoś kto na nie wchodził, chwycił ją w pasie sugerując by delikatnie się przesunęła. Oboje poczuli jak iskra przeskakuje między nimi, a naga skóra którą się dotykali wręcz parzy. Delikatnie przejechał po jej plecach wywołując westchnięcie. Gdy w końcu udało im się dotrzeć do pokoju chłopaka nie rzucił się na nią tak jak można by się spodziewać. Usiadł na łóżku i zlustrował ją wzrokiem od stóp kończąc na oczach. Zrobiła ten krok do przodu by znaleźć się w zasięgu jego dłoni, które od razu powędrowały na uda. Przesuwał nimi w górę i w dół, a pocałunkami obdarował jej płaski brzuch.

- Smakujesz chlorem.- przerwał na chwilę.

- Chcesz wziąć prysznic?- zaproponowała. Jednak on ponownie wrócił do pocałunków schodząc co raz niżej tuż nad materiałem jej stroju.

- Nie.- odparł w końcu jednocześnie ciągnąc za sznureczki z obu stron jej bikini.

Lyserg zawsze był spostrzegawczy a dodatkowe zagadki jego ojca wzmocniły tą umiejętność. Łączenie faktów też nie było dla niego obce więc kiedy spotkał Jeannie wiedział dokładnie o co ją spytać, lecz nie mógł dać po sobie poznać jakie są jego przypuszczenia.

- Ciężko Cię złapać.- zaczął rozmowę. Iron Maiden jedynie na niego spojrzała i jakimś dziwnych sposobem, może było to przeczucie, wiedział że ona już wie. – Więc dlaczego Ran-san tak bardzo Cię… absorbuje?- przez chwilę szukał odpowiedniego słowa starając się nadal grać w to co sam zaczął.

- Zaproponowała mi ofertę i ja na nią przystałam.- chciał by wypowiedziała to na głos.

- Ofertę?

- Dokładnie.- przytaknęła mu.- Negocjujemy, stąd też wspólnie spędzony czas.- wyjaśniła mu.

Zapatrzył się jeszcze na nią przez chwilę. Jeanne zawsze wyglądała na młodszą, może to przez te ubrania, naturalność, sam nie wiedział, ale nigdy nie była infantylna. Nie mógł jej zarzucić dziecinnego zachowania, nieprzemyślenia wszystkich za i przeciw, podążania za emocjami nie za rozumem. Dlatego czuł że każdy jego argument nie miał sensu.

- Piękne prawda?- zapytała spokojnym głosem, wpatrując się w czarne niebo. – Nie widziałam jeszcze tylu gwiazd.

Diethyl podążył wzrokiem za nią. Otaczała ich ciemność, byli na pełnym morzu gdzie żadne światło nie zakłócało widoczności, a to sprawiło że droga mleczna widniała przed nimi jak na tacy. Można by rzec że ta cała otoczka napawała tą atmosferę jakimś rodzajem romantyczności.

- Mam ochotę pośpiewać.- oznajmiła znienacka.


- W takim razie zapraszam na 2 piętro. Z tego co widziałem dzisiaj odbędzie się karaoke.- wziął ją pod ramię i ruszyli razem w kierunku schodów. Ta rozmowa sprawiła że był jednocześnie spokojny i zaniepokojony. Wiedział że nie przekona Jeanne do zmiany podjętej decyzji, nawet jeśli był w pewnym stopniu przeciwny, co napawało go negatywnymi emocjami. Więc jedyne co mu pozostawało to być przy niej tak długo jak mu pozwoli. 


***

Mamy rocznicę! Yay :3 !!!
Wydaje mi się, że moje życzenie sprzed roku się spełniło odnośnie komentarzy jak i samych komentujących ^^ Na ten rok życzyłabym sobie po prostu więcej osób odwiedzających mój blog :)
Chciałam wam podziękować za wszystkie miłe słowa jakie się pojawiły w komentarzach, które tak bardzo mnie motywują i zachęcają do pisania dalszych części ;*
Zdaje sobie sprawę że wprowadzanie nowych postaci nie zawsze wychodzi na dobre, natomiast biorąc po uwagę jak często zdarzało się to w mandze uznałam, że nie będzie to stanowić problemu a mi na pewno pomoże. Po części chodzi mi o ubarwienie nastoletniego życia szamanów, które ja sama wspominam z nostalgią, ale nie tylko :) 
Przede wszystkim tego co się boje to że któreś z postaci wyjdzie poza charakter dlatego bardzo Was proszę o zwracanie na to uwagi i informowanie mnie w komentarzach, że może to było dziwne, że wyobrażacie to sobie inaczej :) Natomiast mogę was zapewnić że staram się jak mogę by utrzymywać charakter postaci, a wszelkie zachowania odstające tłumaczyć dojrzewaniem i faktem że przestali być dziećmi ;)
Myślę że tyle podsumowania wystarczy :)
Pozdrawiam Was wszystkich i jeszcze raz dziękuje że jesteście ze mną!!!

piątek, 17 listopada 2017

30. Rozrywka dla seniorów.



Nicole wiedziała, że nie może nazwać się dziewczyną Ren`a, ale wiedziała również że była zdecydowanie bardziej na przodzie niż którakolwiek dziewczyna w jego rankingu, jeśli taki w ogóle posiadał. Próbowała go zaczepić w szkole, zmusić do wypowiedzenia chociaż kilku słów w jej stronę, ale on uparcie traktował ją jak powietrze. Panna Tao dała jej wolną rękę, ale zaznaczyła że nie będzie jej pomagać w podboju serca swojego brata. Jednak szatynka miała plan i miała też dużo czasu na przygotowanie się do niego. Wymagała to od niej samozaparcia i spędzenie dużej ilości czasu razem ze swoim ojcem. Skoro nie mogła do niego przemówić jako dziewczyna może uda się zwrócić jego uwagę jako partnerka biznesowa. Louis wtajemniczył ją w działania swojej firmy i chociaż z początku nie wiedziała wielu rzeczy to po miesiącu była gotowa na rozmowę. Poza tym jeszcze nikt nie uległ jej urokowi w stroju kąpielowym, więc spodziewała się że połączenie tych dwóch rzeczy będzie zabójcze dla jej ofiary.

Gdy tylko znalazła się na pokładzie statku należącego do rodziny Tao od razu zwróciła uwagę na to że rodzeństwo nie stoi same. Gości witała piękna kobieta i dostojny mężczyzna, który trzymał rękę na ramieniu Ren`a. Obok nich stał dosyć niski starszy Pan w hawajskiej koszuli, który rozmawiał z podobnym do siebie jegomościem. Wokół nich biegał chłopiec, który próbował nieco rozruszać chowającą się dziewczynkę.

- Ojii-san?- usłyszała zdziwiony głos i zaraz potem wyminął ją Yoh, jednak zanim zdążył podejść do całej grupy został powalony przez ów chłopczyka, który uradowany krzyczał „Nii-san!”. Dokładnie te same słowa zbiegły się z niebieskowłosą dziewczyną, która równie energicznie podbiegła do Horokeu. Usagi puściła rękę swojego chłopaka, by ten mógł się przywitać ze swoją siostrą. Potem nadeszła gorsza część i należało przedstawić swoją lubą, lecz Pirika zdążyła już doskoczyć do ramienia białowłosej i wypytywać się o wszystko. Usagi przygotowana na to cierpliwie odpowiadała, spoglądając z pobłażaniem na swoją przyszłą szwagierkę.

Anna zaczęła krzyczeć na Yoh, żeby przestał się wydurniać i wstał z podłogi bo bagaże same się nie zaniosą, Tamao rozglądała się dookoła wpadając na kilka osób po drodze, na szczęście od upadku ratował ją Manta, Jeannie wraz z Lysergiem zdążyli się już przywitać z rodziną Tao i nie uszło nikomu uwadze, jak bardzo lubią srebrnowłosą, albo raczej szanują. Sam Ren stał z dziwną miną i za każdym razem jak jego ojciec klepał go po ramieniu wyglądał jakby miał wypluć płuca. Znienacka pojawiła się staruszka w czarnych okularach, która dołączyła się do Anny i zaczęła nadawać na Yoh, a potem również na dziewczynę, żeby nie odpuszczała mu nawet na wakacjach. Następnie wręczyła tubkę kremu do opalania swojemu wnukowi życząc sobie posmarowania ramion, bo reumatyzm dawał się jej we znaki i pora wygrzać te stare kości na słońcu. Kyoyama jeszcze nigdy się tak nie cieszyła na widok Seyram, którą szybko chwyciła za rączkę i wręcz uciekła od Kino, zostawiając swojego narzeczonego na pastwę jego babci. Na nieszczęście Lyserg znalazł się w pobliżu, a że był ubrany podobnie do służby znajdującej się na pokładzie, to najstarsza z rodu Asakura wzięła go za basenowego i biedny męczył się z dostosowaniem leżaka dla niej kilkanaście minut. Gentleman nie odmawia przecież damie. Nawet jeśli wygląda na 100 lat i zachowuję się lekko mówiąc niemiło.

- To wygląda jak jakiś zjazd rodzinny.- powiedziała przerażona Kasumi widząc jak Yoh i Lyserg krzątają się wokół starszej Pani. Do zapamiętania: nie wchodzić jej w drogę.

- Chce wskoczyć do basenu…- rozmarzył się Tanaka. W istocie nie on jeden o tym myślał, ze względu na pogodę. W końcu prom ruszył w rejs i co raz więcej osób pojawiało się w mniej oficjalnych strojach. Kostiumy kąpielowe, okulary przeciwsłoneczne, drinki z palemką… wszystko to wyglądało niemalże jak teledysk jakiegoś bogatego rapera.

En Tao powitał każdego z osobna i tylko nieliczni widzieli go już wcześniej, w końcu firma sama z siebie nie zaczęła zarabiać tak dużych pieniędzy jedynie za pomocą Ren`a czy Jun. Niestety Louis nie miał na tyle szczęścia i był to pierwszy raz gdy widzi swojego wspólnika, co tak właściwie dla Nicole było na rękę. Zrobienie pierwszego dobrego wrażenie było jej celem na dzisiaj. Starała się zaistnieć w konwersacji między mężczyznami tym samym nie umniejszając swojemu ojcu, który był tak dumny ze swojej córki, że zapowiedział nawet że zamierza ją następnym razem zabrać na obrady ze sobą. Szatynka naprawdę, liczyła że zrobi wrażenie na rodzinie Tao, że będą ją podziwiać iż w tak młodym wieku się interesuje przyszłością przedsiębiorstwa. Niestety nie poszczęściło się jej, podsłuchała rozmowę dziadka Ren`a, w której dosyć nieprzychylnie wypowiadał się o swoim wnuku i jego braku umiejętności zdobywania kobiecych serc. Wymienił kilka imion, w tym niestety Jeannie, lecz o niej nie wspomniał w żaden sposób. Potem wraz z Yohmei zaczęli wspominać swoje młodociane lata i o tym już nie chciała słuchać. Jednak nie poddawała się i postanowiła poszukać samego Ren`a by ponownie spróbować swoich sił, zanim to nastąpiło zahaczyła jeszcze o kajutę, którą dzieliła z siostrą. Roxanne cierpliwie na nią czekała doskonale wiedząc co zaraz się stanie.  Niebieskie bikini czekało już gotowe na łóżku, a w ręku trzymała szczotkę i kilka gumek zawiniętych na nadgarstku.

- Musisz być bardziej naturalna.- wskazała na mleczko do demakijażu i kilka wacików. Całość zajęła 20 minut i Nicole wreszcie wyglądała jak na swój wiek, chociaż strój kąpielowy niewątpliwie dodawał jej sex-appealu. Wyszły obie pod ramię wiedząc że wyglądają świetnie. Jedyną konkurencją dla niej mogła być Jun, która jednak pozostała w letniej sukience i Pirika. Nie znały jej dobrze, ale dziewczyna zdecydowanie należała do tego wąskiego grona kobiet, które odziedziczają naturalne piękno. Do tego te długie włosy i niektórzy oglądali się za nią z chrapką w oczach. Biedny Horokeu usiłował namówić ją by włożyła coś na siebie, lecz ona upierała się że nie będzie pływać w basenie w ubraniach, mimo że pływać nie zamierzania ani tak właściwie nie umiała. Usui biegał tak od swojej siostry do dziewczyny, lecz obie go zbywały w dodatku Usagi wydawała się być zdenerwowana i w końcu warknęła na niego, że jak mu się nie podoba to niech się nie patrzy. Do zrozpaczonego Horo Horo dosiadł się zmęczony Yoh, a obok niego przerażony Lyserg. Każdy westchnął po kolei dając upust swoim emocjom.

- Do Anny też podbijają inni kolesie?- prawda była taka, że medium nie musiała nawet zakładać bikini, by robić wrażenie. Ludzie podświadomie wyczuwali że jest silna, a do tego piękna, więc gdy założyła strój kąpielowy mimo że narzuciła na siebie zwiewną koszulkę sięgającą do połowy uda, to niemalże padali jej do stóp. Potem stanęła obok Piriki, która była już zmęczona tym dzikim zachowaniem mężczyzn, okryła się ręcznikiem i obie po pół godzinie moczenia nóg w basenie uznały, że bezpieczniej będzie założyć coś normalnego.

- Nie nazwałbym siebie innym.- odparł Yoh, wspominając jak chciał skomplementować swoją narzeczoną, ale wydukał jedynie „łał…”, co zirytowało Itako. Usui pokiwał głową wiedząc jak się czuje jego przyjaciel, po czym zwrócił się do następnego w kolejce.

- A ciebie Lyserg co gryzie? Jeannie-san coś kombinuje?

- Nie widziałem jej odkąd Ran-san postanowiła ją oprowadzić. Ale bardziej się martwię, że ten tydzień spędzę na usługiwaniu Twojej babci…- zwrócił się do Asakury, po czym przeszły go ciarki na wspomnienie o tym co robił przez ostatnie godziny.

Ponownie westchnęli jednocześnie i wpatrywali w mijane pojedyncze wyspy w ciszy. Po kilku minutach dołączył do nich złotooki z równie kwaśną miną co pozostali.

- Witamy w kąciku zażaleń.- odezwał się ponownie Horokeu.- Wyglądasz jakbyś właśnie dostał ochrzan od rodziców za nieposprzątanie pokoju.

Poniekąd niebieskowłosy miał rację, Ching Tao oznajmił mu że powinien zacząć myśleć nad przyszłością ich rodu i znaleźć w końcu jakąś ładną i silną dziewczynę. Ren miał wrażenie że na starość jego dziadkowi coś się miesza w głowie, bo żeby interesował się kiedykolwiek jego bądź Jun, życiem uczuciowym to graniczyło z chorobą psychiczną. Albo za dużo rozmawiał z Asakurami, to też stanowiło opcję.

- Miałem taką samą minę, gdy Ojii-san oznajmił mi że mam narzeczoną. – powiedział Yoh przyglądając się swojego przyjacielowi przez chwilę. Ren cały poczerwieniał na twarzy i cała trójka zaalarmowana tym dziwnym zachowaniem zaczęła się domagać wyjaśnień.

- Czepiają się że nie mam dziewczyny.- wyrzucił z siebie te słowa z prędkością światła niemalże łącząc je w jedno potężne. Naturalnym było że Horokeu zacznie się śmiać i przez następne minuty nie będzie mógł złapać oddechu. Tao miał ogromną ochotę poszatkować go Guan Dao, ale obiecał matce że nie będzie go używał przez ten tydzień. Właśnie poczuł co to hańba. Manta widząc jak cała męska część ich grupy opiera się o barierkę postanowił dołączyć do nich, lecz gdy podszedł aura smutku i przygnębienia wręcz była namacalna. Oprócz Horokeu, który nadal śmiał się z boku. Całej tej sytuacji przypatrywała się Seyram, która bawiła się piłką ze swoim bratem. Lubiła Yoh chociaż może właściwie to lubiła go bo Anna go ceniła. Chciała go jakoś pocieszyć, a przy okazji może i pozostałych więc rzuciła w niego piłkę po czym oznajmiła że został zbity. Szatyn zaśmiał się na jej zachowanie, co zupełnie zadowoliło dziewczynkę.

- Nie dałaś mi nawet szans.- oznajmił.- Ren, macie tu może boisko?- prom był takiej wielkości że i stadion by się tu znalazł.

- Pod pokładem.- oznajmił złotooki.

- Świetnie. Zagramy w dwa ognie.

- Chłopaki na dziewczyny!- do rozmowy dołączył się Redseb, który miał dość damskiego towarzystwa w domu i wreszcie chciał pobyć z kimś kto miał podobne zainteresowania.
J
un uznała że nada się na sędzię, gdy tylko usłyszała ten pomysł. Koniecznie chciała się zmyć spod spojrzenia swojego ojca. Mimo że nie miał do niej żadnych pretensji to i tak miała wrażenie, ze zaraz coś powie.

- Skąd pomysł zaproszenia swoich rodziców i dziadków Yoh?- zapytał się Manta.

- Nie było takiego pomysłu. Otou-san uznał, że warto się pokazać i zadzwonił do mnie dwa dni temu że zjawią się wraz z Okaa-san i Ojii-san. Potem jakimś cudem Ojii-san namówił również na to dziadków Yoh i tym sposobem wszyscy się tu znaleźli.- wyjaśniła zmęczonym głosem. Nie tak planowała ten tydzień.

Po godzinie gry i w miarę wyrównanym wyniku usiedli na podłodze spoceni i zmęczeni wysiłkiem. Dziewczyny były zwinne i szybkie, lecz to oni mieli więcej siły i potrafili ją wykorzystać. Jednak płeć żeńska miała tajną broń w postaci Seyram, o której chłopcy zapomnieli i na samym końcu dziewczynka rzucając piłkę sprawiła, że to jej drużyna wygrała.

- Chce do basenu…- wysapał Daisuke.

- Powtarzasz to cały dzień.- odpowiedziała mu Kasumi.

- Możemy w sumie pograć w basenie.- zaproponował Lyserg.

- Jestem za!- odezwała się Usagi, która zdążyła już odpocząć.

- Zaraz będzie obiad.- oznajmiła Jun spoglądając na zegarek i dopiero wówczas poczuli jak głodni są. Wyglądało na to że rozgrywkę będą musieli przełożyć na później. Szybki prysznic był czymś o czym teraz marzyli. Anna wzięła na ręce Seyram wiedząc, że dziewczynka i tak by za nią poszła, poza tym wyglądała na wyczerpaną. Położyła ją na swoim łóżku wykorzystując ducha opiekunki, a sama poszła do łazienki. Wiadomym było że dziewczynka zaśnie wyczerpana ruchem jak i słońcem, dlatego też nie miała serca jej budzić. Tamao, która dzieliła pokój z Kyoyama starała się jak najciszej zachowywać czekając na swoją kolej.

Kasumi szybko się umyła spodziewając się że powrót do pokoju może zając Usagi trochę więcej czasu ze względu na dyskusję jaką rozpoczęła z Horokeu. Poza tym chciała złapać jeszcze Annę i zamienić z nią dwa słowa. Spędziła ten dzień w dużej mierze z Tanaką i była bardzo zadowolona, do momentu gdy blondyn nie zaczął nawijać o Kyoyamie w kostiumie. Chociaż nie chciała była zła na medium, za to że potrafi zwrócić jego uwagę, a ona sama jest wtedy spychana na bok.

- Możesz wejść.- wyszeptała blondynka w stronę Hashimoto, gdy ta stanęła w drzwiach. Z łazienki dało się słyszeć szum wody więc zapewne różowowłosa postanowiła zmyć z siebie pot i chlor. Brunetka nawet na nią nie spojrzała, nie chcąc powiedzieć czegoś czego mogła by potem żałować. Medium ignorowała to oziębłe traktowanie, mimo że wolałaby pozostać w takich stosunkach jakie miały wcześniej.

- Powiem Ci coś co usłyszałam od kogoś. Zazdrość działa w dwie strony.- powiedziała tylko zanim Kasumi zdążyła wyznać jej co się dzieje. Potem wyszła na korytarz i udała się w stronę bufetu, spotykając po drodze Tanake. Wyglądał jakby czekał na nią.

- Nie mieliśmy okazji porozmawiać dzisiaj, a chciałem Ci powiedzieć że wyglądałaś fantastycznie w kostiumie. Figura jak u modelki.

Przy ostatnim zdaniu dołączył do nich Yoh i nie spodobało mu się, że blondyn komplementuje jego narzeczoną.

- Lepsze to niż „łał”. – korzystając z faktu że szatyn do nich dołączył postanowiła mu nieco dopiec i wypowiedziała to zdanie patrząc się prosto na niego. Na jego nieszczęście kolejną osobą, która dołączyła do tego grona był Yohmei. Jak się można było spodziewać zaczął się wyśmiewać ze swojego wnuka i braku obycia przy kobietach.

- Czy ty myślisz, że ja powiedziałem do twojej babci „łał” i była moja?- szatyn już dalej nie słuchał tych pouczeń, ciesząc się że jego rodzice postanowili zostać w Izumo bo poważnie by zaczął rozważać wyskoczenie za burtę i rozbicie obozu na jednej z wysp jakie mijali podczas rejsu. Może nawet by trafił na taką gdzie istniała cywilizacja…

To samo przemknęło przez głowę Ren`owi gdy tym razem nie tylko jego ojciec ale i matka zaczęli mu prawić morały dotyczące przedłużenie linii rodu i wybrania silnej szamanki, by za kolejne 500 lat rodzina Tao mogła pokonać Asakurów i wygrać Turniej Szamanów. Zaczął się rozglądać za jakimś kołem ratunkowym, lecz zamiast tego ujrzał Nicole, która zmierzała w ich stronę. Raz kozie śmierć…- przemknęło mu przez myśl.

- Umawiam się z nią.- oznajmił zdesperowany przyciągając do siebie szatynkę.- Od miesiąca. Nie chciałem nikomu mówić żeby nie zapeszyć.- powiedział plotąc to co mu ślina na język przyniosła.

Nie chcąc być nie miłym En powstrzymał się od skomentowania tego że dziewczyna jest tylko człowiekiem, więc ograniczył się jedynie do stwierdzenie że i to dobre na początek, po czym odszedł w stronę stolika, gdzie czekała na niego już zupa. Ren odetchnął i puścił dziewczynę ciesząc się że na jakiś czas będzie miał spokój.

- Musisz się wiele nauczyć jak zdobyć dziewczynę.- odezwała się po raz pierwszy Barthez.

- Nie chcę Cię zdobywać. Inaczej nie dali by mi spokoju.- powiedział na powrót szorstkim głosem.

- Możesz zaprzeczać ale coś do mnie czujesz.

- Będziesz przez ten tydzień udawać moją dziewczynę, a potem koniec.- zażądał, lecz Nicole wiedziała doskonale jak to wykorzystać na swoją korzyść

- Zobaczymy…- uśmiechnęła się do niego wrednie po czym na oczach wszystkich złożyła na jego ustach szybkiego całusa.

Mimo że Ren siedział przy stole wraz z rodziną to i tak słyszał z drugiego końca sali jak Horokeu się z niego naśmiewa do momentu, aż Pirika go uspokoiła. Zabieranie talerza swojemu bratu było jedyną rzeczą jaka na niego działała i odwracała uwagę od wszystkiego innego.

- A teraz wystarczy, że poproszę o cokolwiek.- dopowiedziała tłumacząc Usagi jak należy obsługiwać chłopaka.- Onii-san!- zwróciła uwagę na siebie.- Chce żebyś nalał mi trzy szklanki soku, a oddam Ci talerz.

Usui w mgnieniu oka wykonał polecenie i niczym pies czekał na nagrodę z nadzieją w oczach.

- Myślisz że jakbym poprosiła go o wyłowienie mi perły też by dało radę?-zapytała się Usagi notując uważnie ten krótki wykład.

- Na pewno. Poproś od razu o naszyjnik.

Lyserg szczęśliwy, że znalazło się dla niego miejsce przy stole poza zasięgiem działania Kino delektował się cudownym jedzeniem. Była to zdecydowanie najlepsza rzecz dzisiejszego dnia. Jednak widząc jak Yoh z każdą minutą marnieje w oczach sprawiło, że miał wyrzuty sumienia że zostawił go samego na tym polu walki.

- Nie smakuje Ci?- zapytała zmartwiona Iron Maiden.

- Nie, nie, jest przepyszne.- zreflektował się i na potwierdzenie swoich słów włożyć potężny kawałek mięsa do ust. Dopiero wówczas dotarło do niego, że dziewczyna siedzi w typowo chińskiej sukience, podobnej do tych które tak często zakładała Jun. Zakrztusił się na ten widok sprawiając że wszyscy przy stole zwrócili na niego uwagę.

- Przebrałaś się.- oznajmił w końcu po tym jak przełknął ten kawałek i napił się by nawilżyć podrażnione gardło.

- Tak, dostałam od Ran-san. Uznałam, że ubiorę ją na dzisiejszy bankiet.

- Bankiet?-powiedziały równocześnie Usagi i Pirika, zachwycone że będą mieć okazje się wystroić, po czym porozumiewawczo spojrzały na Kasumi, która była dzisiaj dosyć markotna.

- Mhm, wieczorem ma się odbyć powitalny bankiet. – przytaknęła srebrnowłosa.

Tymczasem przy innym stole Anna siedziała wyprostowana niczym struna, pamiętając pouczenia jakie dostawała od Kino gdy mieszkały razem w Aomori. Obok niej siedział Yoh, który dłubał w talerzu i od 20 minut musiał wysłuchiwać zażaleń swojego dziadka, że jego wnuk wdał się w ojca i że kiedyś trzeba było się postarać o kobietę.

- Masz szczęście, że najgorsze załatwiliśmy za Ciebie.- westchnął mając na myśli poproszenie o rękę.
Yoh miał wrażenie że jeszcze chwila i zaraz eksploduje. Chcąc jakoś zmienić temat i pomóc swojemu przyjacielowi, Tamao znienacka oznajmiła, że ta sałatka jest przepyszna.

- To tylko pomidor z ogórkiem i śmietaną, co w tym nadzwyczajnego drogie dziecko.- poniekąd osiągnęła swój cel, lecz tym razem rozmowa skupiła się na niej i jej umiejętnościach kulinarnych. Jednak wystarczyło jedno zdanie wypowiedziane przez Kino by zarówno Anna jak i Yoh spięli się jeszcze bardziej.

- Mam nadzieje, że nie będziemy musieli się za was wstydzić na dzisiejszym bankiecie.

Decyzja zapadła i nie było odwrotu. Musieli dzisiaj zatańczyć. Yoh przełknął ślinę patrząc błagalnym wzrokiem na swoją narzeczoną, której również nie było do śmiechu. 

Po obiedzie schronili się w kajucie, która należała do medium. Szatyn wyglądał jakby miał się rozpłakać. Doskonale pamiętał ich kurs tańca z czasów Turnieju, który nie wypadł najlepiej. Ciągle deptał dziewczynę, aż ona tracąc cierpliwość policzkowała go. Ślad nie chciał zejść przez tydzień.

- Przestań być taką beksą.- jak zwykle rzeczowo chciała go doprowadzić do pionu.

- Przecież wiesz, że jestem w tym beznadziejny!

- Ciszej.- syknęła na niego, widząc że Seyram się poruszyła. – Wstawaj. Połóż ręce tak jak się uczyliśmy.

W takiej pozycji zastała ich Kasumi, która bez pukania weszła nie spodziewając się nikogo innego jak śpiącej dziewczynki. Chciała poczekać na Kyoyame i tym razem poprosić żeby zostawiła Tanakę w spokoju mimo że wiedziała iż to uczucie jest jednostronne. Zamrugała kilka razy po czym przekrzywiła głowę nie wiedząc jak ma zinterpretować ten obrazek. W końcu medium odsunęła się o krok od chłopaka i czekała na to co brunetka zrobi lub powie.

- Ja tylko przyszłam się zapytać czy idziesz się z nami przygotować?- zapytała starając się nie roześmiać. Miała ogromną ochotę opowiedzieć wszystko ze szczegółami Tanace, by zrobić mu na złość, lecz obiecała Pirice że zaraz zjawi się w jej kajucie i pozwoli ułożyć sobie włosy. Niestety spodziewała, że na tym nie poprzestanie i skończy się tak, że zostanie potraktowana jak lalka. Gdy zamknęła drzwi narzeczeni spojrzeli na siebie, po czym wrócili do poprzedniej pozycji próbując na szybko przypomnieć sobie podstawowe kroki.

- Jedna rzecz nam dobrze wychodziła.- przypomniał sobie szatyn i uśmiechnął do blondynki. Przyciągnął ją mocniej do siebie i zaczął się kołysać powoli. I gdy już prawie miał ją pocałować, Seyram zaczęła się wiercić, aż w końcu otworzyła swoje oczy. Kyoyama odsunęła się od szatyna i zwróciła swoją uwagę na dziewczynkę.

- Głodna?- zapytała. Munzer pokiwała głową dalej rozespana. Wyszli we trójkę na korytarz, gdzie spotkali nieco zaniepokojoną Tamao. Na ich widok ulga pojawiła się na jej twarzy, a Redseb chichotał za jej plecami zadowolony, że nabrał wizjonerkę iż jego siostra postanowiła pójść sama popływać w tym głębokim basenie. Całą grupą poszli do bufetu, licząc że jeszcze coś zostało do jedzenia i to nie tylko dla Seyram. Yoh również odczuł skutki grzebania w talerzu zamiast jedzenia jego zawartości.

- Musicie się jeszcze wykąpać przed wieczorem.- zwróciła się do dzieci Tamao.

- A ty kiedy się przygotujesz?- zapytała się Anna. Różowowłosa nieco się spięła, bo wiedziała ile czasu schodzi przy tej dwójce i że dla siebie go już nie znajdzie.- Tak myślałam.- westchnęła Anna wyczytując wszystko z miny Tamamury.- Zajmę się nimi.- postanowiła.

- Arigato Anna-san!- ucieszyła się dziewczyna, po czym od raz pobiegła do kajuty.

- To było miłe.- szatyn posłał delikatny uśmiech medium.

- W takim razie bądź równie miły i zajmij się Redsebem.- oznajmiła zadowolona z siebie.

- Wiedziałem że tak będzie.

- Nikt się nie musi mną zajmować!- oburzył się chłopiec, lecz został zignorowany przez wszystkich. Została im godzina do rozpoczęcia bankietu. Niektórzy byli przerażeni myślą o publicznym tańczeniu, niektórzy już nie mogli się doczekać aż zaprezentują innym swoją kreację, a jeszcze inni myśleli tylko o tym jakby się wykręcić z tego wydarzenia.

Muzyka zaczęła grać i jako pierwsi na parkiecie pojawili się En i Ran Tao, a w ślad za nimi Jun i Ren. Następnie zaczęli wychodzić pozostali w tym Anna i Yoh. Wyraźnie dało się zauważyć jak bardzo są spięci oraz jak bardzo czują się niekomfortowo w centrum uwagi, a wraz z kolejnymi krokami również jak zmienia się twarz medium z normalnej na zirytowana za sprawą szatyna, który namolnie ją deptał. Całości z boku przyglądała się dwójka starszych Panów, którzy mieli zadowolone miny.

- Wygląda na to, że oboje sprostali zadaniu.- odezwał się jeden z nich patrząc na swojego wnuka z narzeczoną.

- Mamy cały tydzień na rozstrzygnięcie zakładu Yohmei.- odparł drugi z błyskiem w oku.- W końcu któryś z nich pęknie.

- Nie macie pojęcia jak manipulować ludźmi.- podeszła do nich staruszka w czarnych okularach.- W końcu zauważą, że zachowujecie się dziwnie i domyślą się że założyliście się o to, który z nich będzie lepszym kobieciarzem.

- Czy to wyzwanie?- zapytał się najstarszy z rodu Tao.


- Polegniesz z kretesem.- zapowiedziała Kino. I oboje wiedzieli że ma rację. 

***
Coś wesołego i słonecznego w te paskudne jesienne dni :) Chociaż u mnie to już powoli zimowo jak tak patrze przez okno na te ośnieżone szczyty gór ;)
Mam nadzieje że się podobało, za wszelkie błędy przepraszam, starałam się je wyłapać, ale mogło coś umknąć ^^
Pozdrawiam :)

wtorek, 31 października 2017

One-shot #3



Niebieskowłosa stanęła nad stolikiem w stołówce i z głośnym trzaskiem upuściła swoją tackę z jedzeniem. Plastikowy kubek z wodą zachwiał się niebezpiecznie lecz ona zdawała się tego nawet nie zauważyć.

- Wyglądasz na zmęczoną.- zaniepokoiła się jej przyjaciółka, z którą nie miała okazji jeszcze dzisiaj porozmawiać. Na pierwszą lekcję się spóźniła, przez co została przydzielona do pary z Marie, a kolejne miały już osobno.

- Wycinałam do późna serwetki.- wymamrotała z pełnymi ustami.

- Serwetki?-powtórzyła cicho Tamao.

- Taaaak.- ziewnęła przeciągle, lecz już po chwili jej głos był pełen energii jak i złości.- Bo ktoś mnie olał!- wzrok obu dziewczyn padł na blondynkę przeżuwającą powoli swoje danie. Nawet nie zwróciła na nie uwagę.

- Hej sis!- do stolika dołączył niebieskowłosy chłopak siadając tuż obok swojej siostry, wraz z przyjaciółmi. Tym sposobem jak co dzień zrobiło się ciasno.

- Już nas zostawiasz?- zaczepił Annę, Hao widząc jak wstaje od stolika.

- Twoje ego jest tak wielkie, że mnie przygniata i mam ochotę zwrócić lunch… a może to na Twój widok?- jednak prawda była taka, że dziewczyna nie potrafiła wytrzymać w jednym pomieszczeniu z długowłosym i codziennie przychodziła na stołówkę wcześniej by móc się zmyć, zanim on się zjawi.

- Chcesz sprawdzić co jeszcze mam duże?- zawołał za nią, lecz jak zwykle został zignorowany.

- Serio stary? Nie mogłeś poczekać aż zjemy?- westchnął zrezygnowany Horokeu patrząc z niesmakiem na swojego hot-dog`a.

- Jak to u mnie w domu?!- wrzask z drugiego końca stołu przebił wszystko. Ren nie był osobą która często podnosi głos, preferował bardziej fizyczne udowadnianie swojego zdania, lecz na kobietach nie mógł stosować takich sztuczek. Stąd też owe krzyki, który wyzwalały w nim jedynie trzy osoby- matka, siostra i jego dziewczyna.

- Po pierwsze już wszystko ustaliłam z Jun i bardzo jej się ten pomysł spodobał. Po drugie ten Twój „dom” to istny zamek więc idealnie się nadaje. Po trzecie już prawie wszystko przygotowałam!- najwyraźniej Pirika wcześniej postanowiła przygotować się do tej rozmowy.

- Co się dzieje? – zagadnęła Jeannie, której jak zwykle towarzyszył Lyserg.

- Nic.- niemalże warknęła w jej stronę. To nie było tajemnicą iż Usui nie przepadała za białowłosą, chociaż jedynymi wtajemniczonymi były same dziewczyny i Hao, który kiedyś wspomniał o tym że Jeannie pocałowała Ren`a, lecz zapomniał dodać iż było to w przedszkolu. Cóż dla niego było to całkiem zabawne, mniej dla pozostałych a już w szczególności dla Tao. – Zrobiło się trochę tłoczno.- dodała jeszcze po czym odeszła z wysoko uniesioną głową.

- Czy może ktoś mi wyjaśnić co się dzieje?- tym razem głos zabrał Manta, który na początku rozmowy był zajęty odciąganiem swojego najlepszego przyjaciela od cheeseburgerów, gdyż mogłoby nic nie zostać dla innych uczniów. Szwedzki stół na stołówce miał swoje plusy i minusy.

- Pirika organizuję od miesiąca imprezę halloweenową w domu Ren`a.- oznajmił Horo Horo podsumowując ostatnie 15 minut. – A Ren się właśnie o tym dowiedział. – zrobił przerwę na kęsa swojego obiadu.- Oczywiście nie muszę mówić co się stanie jeśli się nie pojawicie.

Wszyscy zgodnie pokiwali głowami przerażeni. Mściwość Piriki nie znała granic o czym kilka osób się przekonało, więc każdy wolał jej nie podpadać.

Niebieskowłosa zirytowana na cały świat weszła z rozmachem do łazienki, sprawiając że kilka pierwszorocznych zlękło się.

- Straszysz ludzi.- skomentowała Anna zerkając na inne dziewczyny. Właśnie kończyła poprawiać makijaż, gdy obok niej w lustrze pojawiła się jej przyjaciółka. – Przestań się tak marszczyć.- dodała jeszcze w odpowiedzi uzyskała jedynie westchnięcie. – Niech zgadnę… Ren się dowiedział o imprezie i przyszła Jeannie.- podsumowała sytuację.

- Tak panno wiem-to-wszystko.- fuknęła, na co Anna podniosła brew patrząc wprost na odbicie przyjaciółki.- Rany… jak ty to robisz. Serio czasem to jest przerażające, jakbyś czytała w myślach.

- Moja babcia wierzy w takie sprawy, uważa się za medium. Kiedyś nawet próbowała mnie nauczyć.

- Hmm.. to może mi się przydać.- oznajmiła młodsza z dziewczyn i blondynka nie była pewna czy chce wiedzieć po co jej ta informacja.- Mam nadzieje że wpadniesz w piątek.

Tym razem to była kolej Anny na marszczenie.- Wiesz że nie lubię imprez.- zaczęła się wykręcać.

- Tym razem nie pożałujesz! To będzie coś zupełnie innego!- ożywiła się niebieskowłosa. – Poza tym będzie tam pewna osoba….- ostatnią samogłoskę przeciągnęła w taki sposób że zabrzmiało to jakby miała jakiś plan wobec niej.

- Znowu sobie ubzdurałaś że ktoś mi się podoba?- Pirika lubiła bawić się w swatkę, jednak niekoniecznie była w tym dobra.

- Tak. Mam teorie. – oznajmiła uśmiechnięta

- Pewnie tego pożałuje, ale słucham.- obie wyszły z łazienki zmierzając w stronę drugiej części szkoły gdzie miały lekcje po lunchu.

- Uważam, że to któryś z bliźniaków. Jesteś z nimi blisko, oboje są przystojni no i nie biedni.- zaczęła wyliczać.- Yoh jest jak aniołek, a Hao jak diabełek… pytanie czy wolisz ułożonych chłopców czy łobuzów.- poruszała sugestywnie brwiami, a Anna starała się nie wybuchnąć śmiechem.

- Czyżbyście o nas rozmawiały drogie Panie?- jak na zawołanie za nimi pojawiła się reszta grupy, a wraz z nią długowłosy.

- Cześć Anna!

- Yoh… jechaliśmy razem do szkoły.- odparła zniesmaczona dziewczyna.

- Tak? Chyba jeszcze spałem.

- Raczej rozwaliłeś się na całym siedzeniu i włączyłeś tryb wyrzynarki.- niestety ale droga do szkoły nie należała do najmilszych. Jako że bliźniaki wraz z blondynką mieszkali blisko siebie wspólne podróże do szkoły stały się codziennością, chociaż początki były ciężkie. W końcu Yoh miał problemy ze wstaniem na czas, a Hao lubi drażnić się z Anną, przez co zdarzało im się spóźniać, lecz Kyoyama nie była by sobą gdyby nie wzięła sprawy w swoje ręce i tym sposobem zjawiali się w szkole na czas. Jednak tym co zaczynało drażnić pasażerów było chrapanie młodszego z bliźniaków.

- Nie prawda!- machinalnie już zaprzeczył Yoh, czując się odrobinę zażenowany że wyciągają to przy wszystkich.

- Ja śpię z zatyczkami do uszu. Jak tata i Horo zaczną piłować to nie ma zmiłuj.- westchnęła Pirika.

- Hej!- tym razem to niebieskowłosy się oburzył, co skutkowało ogólnym rozbawieniem towarzystwa. Jednak przerwa na lunch dobiegała końca, więc musieli się rozdzielić i każdy poszedł w swoją stronę na lekcje.

***

Bliźniaki stali przed posiadłością Tao z rozdziawionymi buziami. Fakt nie należeli do najbiedniejszych, a ich zajazd też był rozległy, lecz to co znajdowało się przed nimi wyglądało jakoś tak… niczym dom rodziny Addamsów.

- Pirika nie żartowała mówiąc że to zamek…- w końcu pierwszy odezwał się Hao.- I teraz już rozumiem dlaczego tak naciskała na przebrania w stylu gotyckim.

- Są niewygodne.- narzekał Yoh odkąd tylko założył na siebie koszulę.- Wszystko jest takie sztywne i…

- I myślę, że one Ci to wynagrodzą.- długowłosy wskazał na dwie młode kobiety czekające przy drzwiach wejściowych. Ich przebrania były nie tylko tematyczne ale i całkiem sexowne. Przez myśl mu przeszło, że jeśli wszystkie dziewczyny będą tak wyglądać to chyba zostanie już tu na zawsze. Takie jego własne prywatne siódme niebo.
Asakurowie było popularni w szkole nie tylko dlatego że byli bliźniakami i to różniącymi się jedynie długością włosów, ale również z kilku innych powodów. Ich rodzina prowadziła jedyny pensjonat w mieście, który prezentował się całkiem okazale na tle gór, udzielali się w szkole i to nie tylko sportowo poza tym to co liczyło się najbardziej w tym wieku – byli przystojni. Jednak to Hao był tym bliźniakiem z ikrą, który potrafił wykorzystać swoje zalety w sposób dla siebie przyjemny. Yoh z kolei był wyluzowany i całkiem spokojny, idealny kumpel. Często dziewczyny próbowały wykorzystać go by dostać się do starszego z braci i chociaż długowłosy irytował się wtedy nieziemsko to jego bliźniak nic sobie z tego nie robił. Wychodził z założenia, że im więcej znajomych tym lepiej. Do tego dochodziła również Anna. Uważała się za samotniczkę, ale w jej pamięci od zawsze widniał widok jej i Asakurów. Mieszkali blisko więc jako dzieci często się razem bawili i tak już zostało. Blondynka dorabiała w weekendy w zajeździe i było to motywowane dwiema rzeczami. Po pierwsze chęcią niezależności po drugie naciskiem ze strony rodziców, że im wcześniej zacznie prace tym lepiej. W końcu doświadczenie zbiera się w każdej pracy.

- Dziwne, że Anna nie chciała przyjść z nami.- powiedział Yoh wchodząc do środka. Hao szybko otaksował wzrokiem dziewczyny stojące przy wejściu, lecz zaraz potem odpowiedział bratu.

- Podobno ma ważną rolę do odegrania. Cokolwiek to znaczy.- wyjawił to co usłyszał na jednej z przerw.

Jak się okazało na imprezie było całkiem sporo osób, lecz o dziwo wszystkich znał. Wyglądało na to że ma naprawdę niezły zbiór znajomych. Przywitał się z większością po czym ruszył do stolika z przekąskami, a przynajmniej miał taką nadzieje że jest to jedzenie bo liczne czaszki, pająki, dynie i inne robaki mogły sugerować coś innego. Zastanowił się co powinien wybrać bo było w czym przebierać. Słono-słodkie przekąski kusiły zapachami i poniekąd wyglądem. W końcu zdecydował się na kiełbaski zapiekane w cieście francuskim do złudzenia przypominające odcięte palce i sam nie wiedział czy to przez ten sos pomidorowy, czy też tak świetne wykonanie. Obok stały babeczki z różową mazią uformowaną w kształcie mózgu lub z czekoladą z której wychodziły żelkowe dżdżownice, a jeszcze dalej bordowy poncz w misie w kształcie czaszki. Gdy już miał się zabierać za miotełki, w skład których wchodziły kabanosy i ser żółty, światło niemalże całkowicie zgasło. Panował półmrok i przez chwilę dało się usłyszeć szepty i chichoty. Na szczycie schodów stanęła Pirika, a przynajmniej tego się domyślił po kolorze włosów. Jej strój sprawił że większa część męskiej populacji rozmarzyła się, lecz jej głos sprawił że przebudzili się i zaczęli wsłuchiwać w plan. Otóż panna Usui wraz z panną Tao zaplanowały niecodzienny wieczór, który w dużej mierze opierał się na grze.

- Macie czas do końca wieczora by odnaleźć zabójcę Pana F. Wskazówki znajdziecie w pokojach! Część z was ma specjalne role do odegrania, koperty ze swoimi imionami znajdziecie w zbrojowni! Czas start!

Manta od razu doskoczył do Yoh widząc jak zgraja nastolatków pędzi w jego stronę. Zerknęli na górę schodów lecz Piriki już nie było, a w pokoju zostali tylko we trójkę.

- Jestem ciekawy co Ren powiedział gdy zobaczył swoją dziewczynę w TAKIM stroju.- oznajmił Hao ze swoim sławnym uśmieszkiem.

- Mnie bardziej interesują te kanapki.- Yoh specjalnie odmówił zjedzenia dzisiaj lunchu wiedząc jakie pyszności się szykują.

- Twoje priorytety są niezmienne.- westchnął Manta podsumowując tym samym zachowanie swojego przyjaciela. W końcu zdecydowali udać się do zbrojowni i ku ich zdziwieniu w istocie było to pomieszczenie wypełnione bronią. Cała trójka zagwizdała z podziwem na widok halabard, mieczy, szabli i innej białej broni jaka znajdowała się w gablotach, bądź też wisiała na ścianach. O dziwo na stoliku została jedna koperta zaadresowana do Manty.

- No chyba się obrażę!- dla długowłosego był to cios iż nie został uraczony rolą specjalną. Yoh zaśmiał się na widok bliźniaka, wiedząc jak bardzo poczuł się znieważony.- Alboo… to ja jestem zabójcą!- dodał lecz pozostała dwójka pochylała się już nad kopertą Manty. Instrukcje były jasne chociaż spodziewali się jakiś rymowanek.

- Udaj się do pokoju nr 302. – przeczytał Hao na głos.

- Całą wieczność zajmie nam znalezienie tego pokoju!- gorączkował się Oyamada.

- Co to jest?- Yoh wskazał na róg kartki, która wyglądała na ubrudzoną. Manta powąchał plamę i mógł dojść do tylko jednego wniosku – czekolada.

- Cóż czekoladę już minęliśmy i nie wydaje mi się by pokój miał numer 302.- Hao nawiązał do stolika z przekąskami.

- Myślę, że to nam pomoże.- blondyn pokazał napis na odwrocie – ZJEDZ MNIE. Nie zastanawiając się długo ugryzł róg z czekoladą.

- Prawie jak w Alicji w Krainie Czarów, stałeś się malutki… A nie ty zawsze taki byłeś.- naigrywał się Hao. Oyamada przewrócił oczami, zdając sobie sprawę że nie może dać się podejść. Żując kartkę doszedł jednak do wniosku że jest to zwykły papier, co rozbawiło bliźniaków. Chociaż tak właściwie był to widok plującego Manty.
- Myślę że mamy się po prostu udać do kuchni. – stwierdził Yoh, gdy już się uspokoili. Niestety nie wiedzieli gdzie się znajduje zarówno pokój 302 czy kuchnia, ale przynajmniej mieli plan. Po 20 minutach poszukiwań i natykania się na inne grupki w końcu trafili. Duży znak 302 wisiał na drzwiach, za którymi prezentowała się jadalnia wraz z ladą za którą stała Tamao. Odwrócona do nich lewym bokiem czekała aż podejdą i usiądą obok Horokeu, który miał kwaśną minę.

- Hej Tamao!

- Wyglądasz pięknie!- dodał swoje Hao. Jednak na to hasło dziewczyna odwróciła się drugim bokiem, który prezentował się potwornie. Szramy na policzkach i jakby dziury, wraz z samym strojem który był poszarpany i jakby brudny. Yoh się zaśmiał na widok ten widok, natomiast pozostali przejawiali więcej pokładów normalności, gdyż na ich twarzach wykwitł wyraz obrzydzenia.

- Ale Cię Pirika urządziła!- skomentował krótkowłosy szatyn i tym razem również Tamamura się uśmiechnęła. W końcu pokazała gestem by usiedli przy ladzie, a ona postawiła przed nimi 4 kubki z identyczną galaretowatą substancją.

- Musicie to wypić. Ten kto zrobi to najszybciej może wyjść reszta zostaje.- zasady wydały się proste i na „trzy cztery” podnieśli kubki i… każdy z nich niemal jednocześnie wypluł zawartość. Cóż nie tyle że było to niesmaczne co kwaśne gorzkie a na końcu nawet słone.

- Co to jest?!!- krzyczał spanikowany Hao nie zwracając uwagi na swojego brata który zrobił się zielony.

- Pierwszy!- krzyknął Usui niesamowicie zadowolony z siebie, po czym wybiegł nie pytając się o dalsze wskazówki. Byle dalej od tego koktajlu o smaku porażki.

- Cóż następna kolejka?- zapytała się jak zwykle uroczo różowowłosa. I w takich właśnie sytuacjach w mężczyznach odzywa się ten gen odpowiedzialny za rywalizację i chęć zaimponowania nie tylko dziewczynie ale i kumplom. Atmosfera zgęstniała i ponownie na cztery przechylili swoje kubki. Yoh jednak nawet nie był w stanie wziąć łyka. Odskoczył szybko od stolika wytrącając tym samym kubek swojego brata, co standardowo rozpoczęło wymianę obraźliwych komentarzy między nimi. Tym sposobem powiedzenie gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta ponownie zostało udowodnione. Wskazówka pojawiła się na samym dole szklanki u Manty. Zalaminowana torebka wypełniona powietrzem oraz małą figurką przedstawiającą coś pomiędzy druidem, a magiem.

- I co ja mam z tym niby zrobić?!- zirytował się Oyamada. Tamao westchnęła i zapewne gdyby nie makijaż rumieniec wykwitłby na całej jej twarzy.

- Ślady zbrodni znajdziesz w pokoju w którym dzieje się magia.- wypowiedziała na jednym tchu, ciesząc się niezmiernie że to nie Hao otrzymał taką wiadomość. Manta już miał coś powiedzieć, ale przeszkodził im rechot bliźniaków, którzy nie mogli się powstrzymać widząc miny pozostałej dwójki. Blondyn nieco zażenowany wyszedł z pokoju na poszukiwania sypialni. I gdzieś tam w głowie zapaliła mu się lampka że w tym zamku może być ich kilka.

Trzecie podejście Hao wiedział, że wygra widząc w jaki sposób Yoh reaguje na zawartość naczynia. Na dnie jego szklanki znajdowała się również figurka tym razem jednak przedstawiająca kobietę ubraną w dziwne szaty z mikroskopijnymi koralikami oraz kulą przy boku.

- Próbując dowiedzieć się czegoś o zabójcy odwiedzasz medium.- oznajmiła Tamao przyglądając się figurce.

- W takim razie idę, a tobie drogi bracie życzę smacznego!- oznajmił Hao i posłał w stronę brata triumfujący uśmiech.

Oboje obserwowali jak znika za drzwiami, po czym spojrzeli na siebie. Tamamura z początku nie chciała się zgodzić na swoją rolę właśnie ze względu na takie krępujące sytuacje jak ta teraz. Powinna jakoś zagadać, ale nie umiała się odnaleźć. Jednak Horokeu jakoś pociągnął rozmowę wcześniej, więc może i tym razem się uda.

- Więc zostaliśmy sami.- oznajmił Yoh i chociaż było to zwykłe stwierdzenie faktu, w cale tak nie zabrzmiało. Jego ton nadawał tym trzem słowom zupełnie innego wydźwięku. - Co powiesz na toast? Za ten wieczór?- kontynuował.

- Nie musisz tego pić jak nie ma innych zawodników.- wyjaśniła niepewnie różowowłosa.

- Wiem. Po prostu chciałbym wznieść toast z piękną dziewczyną.- posłał jej uśmiech nie przestając wpatrywać się w różowe tęczówki.- Przynajmniej w połowie.- nawiązał do jej stroju. Dziewczyna zachichotała i mile zaskoczona przystała na tą propozycję, lecz postanowiła wyciągnąć spod lady zwykły sok. Stuknęli się szklankami i wypili za wieczór, za imprezę, za grę, za piękno, za młodość i gdy już mieli brać kolejny łyk za miłość kolejna porcja uczestników pojawiła się w pokoju. Yoh ponownie przegrywał, a Tamao domyślała się że robi to specjalnie, ale w cale jej to nie przeszkadzało. Właściwie nie mogła się doczekać rozwoju wydarzeń tego wieczoru.

Hao podpytał tu i ówdzie by dowiedzieć się czy ktoś już może był u medium, lecz wszystko wskazywało na to że przypadł mu zaszczyt bycia pierwszym. Jednak udało mu się zdobyć pewną podpowiedź, gdy wpadł na uciekającego Horokeu.

- Stary oni mają cmentarz w ogródku!- wrzeszczał przerażony. Cóż była to całkiem popularna dekoracja ogrodu w ten dzień, lecz prawdę mówiąc takie rody jak ten mają własne cmentarze w ogródkach, więc nie wiedział czy wyśmiewanie Horo będzie uzasadnione.- W ogóle cała tamta strona jest jakaś nawiedzona!- wskazał na schody prowadzące do zachodniego skrzydła. Wiało zimnem, a wystrój był bardziej poważny. Żadne pajęczyny, czy dynie tylko ciemno i dosyć pusto. Hao więc postanowił zbadać co też takiego para nienormalnego mogło być w tej części domu. A może i natknie się na medium.

Drzwi były otwarte i jedynie poświata ze świec pozwalała cokolwiek zobaczyć. A było co podziwiać. W oknie stała postać, po sukience stwierdził że musiała nią być kobieta. Czarno-czerwony gorset opinał i uwydatniał, a rozkloszowany dół w cale nie był długi. Piękne smukłe nogi majaczyły w pół cieniu, ale był pewny są idealne. Gdy już skończył lustrować ją wzrokiem postanowił odchrząknąć, ale ona nic sobie z tego nie robiła. W końcu podszedł bliżej stając naprzeciw dziewczyny. Cień jakie rzucały długie rzęsy na policzki tylko sprawił że była piękniejsza. Nie miała na twarzy żadnego halloweenowego makijażu, ale na pewno był on mocniejszy, zresztą do takiego stroju inny nie pasował.

- Anna?- zagadnął, a dziewczyna przeskoczyła wzrokiem na chłopaka.

- Przyszedł się Pan dowiedzieć o zabójcy?- postanowiła nie wychodzić z roli.

- Wszystko w porządku?- zapytał mając mieszane uczucia.

- Proszę usiąść.- ręką wskazała na krzesło. Posłuchał jej licząc, że może w lepszym świetle będzie w stanie odgadnąć co też dziewczynie chodzi po głowie. Znali się zbyt długo by nie zauważył że coś jest nie tak. Rozejrzał się po pokoju słuchając jednym uchem ‘medium’, wiedząc że gdy przetrwa ten teatrzyk będzie mógł z niej wycisnąć.

- Proszę podać mi ręce.- oznajmiła na koniec. Dotknął jej dłoni i naszła go myśl że chciałby spleść ich palce, albo pogładzić kciukiem wierzch dłoni. Nie zdarzało mu się to często w jej przypadku, zaznaczyła jasno że poza przyjaźnią nie ma na co liczyć, ale co mógł poradzić na to że jego ciało wysyłało jasne sygnały. – Duchy w ciemnościach jeśli słyszycie mój głos…- zaczęła formułkę odpowiednio ją intonując. Przyglądał się jej uważnie mrużąc oczy. Płomień świeczki na środku stołu chybotał się sprawiając że obraz był zniekształcony, ale zauważył dowód na to że Anna była smutna.

- Dlaczego płakałaś?- zadał pytanie ale kilka innych rzeczy stało się w tym samym czasie. Dziewczyna otworzyła oczy, przerażona że odkrył to co tak przez cały dzień starała się ukryć. Potem okno znajdujące się za nią otworzyło się z hukiem sprawiając, że do pokoju wdarło się zimne jesienne powietrze. Zapanowała ciemność, lecz to co najbardziej przeraziło Hao to fakt, że framuga wdzierając się do środka strąciła inscenizacje która leciała prosto na nich.

Lyserg co raz bardziej przekonywał się że pomysł zostania detektywem ma sens. Godzinę mu zajęło odkrycie zabójcy, z czego Pirika nie była zadowolona, prawie na niego nakrzyczała, bo zabawa miała trwać jeszcze co najmniej raz tyle. Wspólnie postanowili, że nie ujawnią wyniku żeby reszta też do tego doszła. Został sam z „zabójcą”.

- Od początku Cię podejrzewałem.- oznajmił.

- Czemu?

- Pirika za Tobą nie przepada. To było całkiem oczywiste, że obstawi Cię w roli czarnego charakteru.

- Wyjaśniłyśmy sobie to i owo. Coś mnie zdradziło?

- Cóż coś ci się wymsknęło podczas naszej rozmowy.- nawiązał do ich wcześniejszego spotkania, na co dziewczyna uśmiechnęła się ale i pokręciła głową.

- To było celowe, ale najwyraźniej jako jedyny wyłapałeś.

- Poza tym musiałem znaleźć dowód zbrodni.- wspomniał o plastikowym pistolecie, który Pirika postanowiła odłożyć na miejsce.- Po drugie strzegł go Ren, więc wiedziałem że jestem blisko i po trzecie nikt by cię nie podejrzewał.

- Dlaczego?- zaciekawiła się.

- Bo jesteś chodzącą niewinnością.- odpowiedział spoglądając w jej oczy nico dłużej.

- Tak mnie widzisz?- nie potrafił określić czy była zadowolona czy też nie spodobało jej się to stwierdzenie.

- Nie tylko ja.- odparł, a ona zamilkła. Tym razem była to niezręczna cisza jaka panowała między nimi.

- Powinieneś iść na wypadek gdyby ktoś inny się zjawił.- oznajmiła, ale jej ton był jak o 180 stopni odwrócony od poprzedniego. Aż go ciarki przebiegły na myśl o tym zimnie jakim go uraczyła.

- Uraziłem Cię czymś?

- Nie. Powiedziałeś prawdę. A teraz już idź.- ponagliła go. Nie pozostało mu nic innego jak zrobić to co kazała.

- Jeannie…- zaczął stając w drzwiach.- W niewinności nie ma nic złego.- dodał jeszcze zanim całkiem zniknął.

Oczywiście że nie ma!- prychnęła – w końcu to niewinność. Miała 18 lat i odkąd pamiętała zawsze była grzeczna, posłuszna, poukładana, spełniające oczekiwania innych gdy tymczasem czuła jak w środku rośnie coś co ją kusi, co ma czarny zakazany kolor, ale jest tak tajemnicze że nie umie się powstrzymać i chce dotknąć tego szaleństwa. Chce poczuć się młodą piękną dziewczyną, za którą się obracają, z którą chcą się umówić, z którą flirtują. Chce się całować raz romantycznie a raz namiętnie, chce się przytulać i chodzić z kimś za rękę...
Spojrzała tęsknie na drzwi, a w jej oczach zebrały łzy spowodowane złością. Mając chwilę postanowiła, że to ten moment by pokazać innym, że też potrafi się bawić. Pirika od początku uważała że jej strój jest nieodpowiedni, ale wtedy zwaliła to na jej niechęć, ale teraz pomyślała że to całkiem niezły pomysł by ubrać to co zaproponowała jej Jun. Nikt nie wie jakim cudem, ale siostra Ren`a zawsze wiedziała wszystko najlepiej. Gdy spojrzała na swoje odbicie w lustrze wyglądała niczym czarna wdowa. Blada skóra i długa, granatowa suknia z dużym dekoltem oraz czerwone usta komponowały się w całość. Szczęśliwa postanowiła po przechadzać się po posiadłości. W końcu jej postać miała się przemieszczać co jakiś czas.

Obudził go ból w ręce, co czasem mu się zdarzało przy nieodpowiedniej pozycji – skutek kontuzji. Jednak tym razem był on dosyć silny, dlatego też postanowił rozmasować przedramię. Ku jego zdziwieniu wokół panowała ciemność i czuł że coś przygniata mu ów kończynę. Chwilę mu zajęło zanim uświadomił sobie co się stało tuż przed tym jak stracił przytomność.

- Anna?!- widział jak dziewczyna obrywa w głowę i wydało mu się to całkiem niebezpieczne. Panika wzrosła gdy nie usłyszał odpowiedzi, poza tym ciemności w cale nie pomagały w rozwiązaniu problemu. Dodatkowo miał dziwne przeczucie jakby ktoś ich obserwował, ale wiedział też że może za bardzo daje się ponieść nastrojowi. Wygrzebał się jakoś spośród tektur i innych niezidentyfikowanych rzeczy, lecz duża szafa uniemożliwiała mu wyprostowanie. Jakim cudem ona spadła?! Zastanawiał się próbując dojść do Kyoyamy. Lekka poświata z okna rozjaśniła nieco pokój, a wzrok przyzwyczajał się do ciemności.

Leżała na ziemi w nienaturalnej pozycji, ale na szczęście krwi nie było nigdzie widać. Nie mógł być jednak pewny czy nie uszkodziła sobie czegoś, w szczególności że była nieprzytomna. Dotknął jej ramienia, które było lodowate, sam zresztą czuł nieprzyjemny wiatr na skórze, lecz adrenalina robiła swoje. Potrząsnął ją delikatnie, lecz na nic się to zdało. Postanowił zaryzykować i przyjrzeć się czy jej klatka piersiowa unosi się w górę i sam nie wiedział czy mu się wydaje czy po prostu chce żeby ona oddychała. Gdy już miał się nachylić nad jej ustami zauważył jak marszczy brwi. Syknęła co mogło oznaczać, że coś ją boli, ale również że żyje. Dopiero teraz dotarło to niego, wcześniej działał instynktownie, ale co jeśli nadal by leżała, nie oddychała, gdyby… Pokręcił głową, ale to okropne uczucie nie chciało odejść, poczuł jak żołądek mu ściska, a świat na moment zawirował.

- Wszystko w porządku?- zapytał.

- Chyba…- trzymała się za bok głowy gdzie wcześniej oberwała.

- Pokaż to.- przysunął się bliżej, a ona usiadła, co nie było dobre w skutkach, gdyż zamroczyło ją. Odruchowo złapała się Hao, który przytrzymał ją nie wiedząc co się dzieje. – Przestraszyłaś mnie.- powiedział poważnie, przyglądając się jej głowie.- Nic nie widać, ale to mnie martwi.- przejechał kciukiem po jej łuku brwiowym. Skrzywiła się, więc wrócił palcem do poprzedniego miejsca. Trzymał obie dłonie na jej twarzy co miało ułatwić mu oględziny, ale teraz nabrało bardziej czułego wydźwięku. Spoglądając mu w oczy widziała strach, który dalej nie chciał ustąpić.

- Czuję się dobrze.- oznajmiła by go uspokoić.

- Wiem… ale przez chwilę…

Położyła swoje dłonie na jego i jeszcze raz pewniej powtórzyła, że nic jej nie jest. – Poza tym na tym polega cała zabawa. Masz się bać.- dodała i posłała mu uśmiech. Robiła to rzadko, ale za każdym razem czuł wtedy jakby oświetlał go promyk, a na sercu robiło się ciepło. Odetchnął ciężko, po czym z niechęcią wziął ręce.

- Nigdy więcej.- oznajmił dobitnie.

- Nie zastanawia Cię co się właściwie stało? Okno przewróciło szafę?

- Zastanawia, ale ważniejsze żeby obejrzał Cię lekarz, więc wydostańmy się stąd!

Nagle oboje usłyszeli skrzypienie. Anna już miała mówić żeby ktokolwiek to jest im pomógł, lecz Hao zatkał jej buzię, a następnie wskazał na podłogę. Medium chociaż z początku zirytowana teraz wpatrywała się w koło od wózka inwalidzkiego.

Nikt z ich znajomych nie miał problemów z chodzeniem.

Cichutkie i równomierne skrzypienie było dowodem że niespodziewany gość odjechał. Przez chwilę trwali jeszcze skuleni ledwie oddychając, starając się przy okazji uspokoić bijące serce. Blondynka nie należała do dziewczyn, które łatwo wystraszyć, ale cały ten dzień to było po prostu dla niej za dużo. Oparła głowę o ramię przyjaciela starając się ukryć łzy. Objął ją ramieniem i złożył delikatny pocałunek w głowę, zwykły opiekuńczy całus.

- Musimy wziąć się w garść.- wydukała w końcu.- To mógł być ktoś z rodziny Ren`a, a my sobie wyobrażamy nie wiadomo co.- dodała już pewniej.

- Masz rację.- odpowiedział, lecz żadne z nich nie zawołało o pomoc. – Możemy spróbować się przecisnąć tędy. – wskazał palcem drogę, po czym spróbował podnieść szafę, która okazała się być stalowa. Nie był słaby, ale to było  ponad jego siły. Nawet we dwójkę próbowali jakoś ją przesunąć, co niestety nie skończyło się dobrze. Osunęła się niżej, co raz bardziej ograniczając im ruch.

- Przynajmniej powietrza nam nie zabraknie.- Hao usiłował znaleźć jakieś plusy tej sytuacji, ale i ten Anna szybko przekształciła na wadę.

- Jeśli nie zamarzniemy to na pewno będziemy poważnie chorzy. Spróbujmy się przecisnąć.

Spróbowali, ale wszystko było tak zakleszczone, że nie tylko nie dało się ruszyć, ale ani ona ani on nie mieli by szans się zmieścić. Zaklęli równocześnie co nieco rozładowało sytuację.

- W końcu zauważą że nas nie ma.- kolejna nadzieja również została brutalnie zniszczona przez Annę.

- Oczywiście, że zauważą, ale wówczas Pirika stwierdzi, żeby nam nie przeszkadzać i może rano nas znajdą.

- Twój pesymizm nie ma granic.

- To jest realizm. Od tygodnia trajkota o tym by mnie zeswatać z Tobą, albo Yoh. Pewnie kazała Tamao specjalnie dla Ciebie zachować tą głupią figurkę. –prychnęła.

- Niczego nie żałuję. – rzekł niemalże jej przerywając.- Gdyby nikt tu nie przyszedł pewnie dalej leżałabyś nieprzytomna, albo nawet gorzej, a tak możemy spędzić trochę czasu razem. – uśmiechnął się do niej.- Opowiedz mi o tym swataniu coś więcej.-poruszał sugestywnie brwiami.

- Nie ma o czym mówić. – odparła cierpko.

- Na pewno jest! No dalej jaki miałyście plan?

- My?! To Pirika sobie wyobraża nie wiadomo co! Poza tym za niedługo mnie tu nie będzie.- dodała zanim zdążyła ugryźć się w język. Nie było już odwrotu, a pytające spojrzenie Hao tylko upewniło ją w tym. Jednak zdarzyło się coś co uratowało ją od tłumaczeń.

W pokoju było zimno, ale tym razem poczuli jak coś mrozi im krew w żyłach. Powietrze zgęstniało, a z ich ust unosiła się para. Ponownie tego wieczoru usłyszeli skrzypienie kół wózka, oboje od razu spojrzeli na siebie i chociaż wcześniej stwierdzili że powinni poprosić o pomoc, tak teraz naszły ich wątpliwości. Dziwna aura zapanowała w pomieszczeniu, a jeszcze dziwniej się zrobiło gdy zobaczyli że człowiek wstaje z wózka i próbuje podnieść metalową szafę. Potem odsuwa krzesła… stół… dekoracje… i droga do wyjścia jest przed nimi. Ale coś im nie pasuje, coś sprawia że tkwią bez ruchu modląc się by pozostać niezauważonymi. Czują że coś jest nie tak, że to jest nierealne. Anna przerażona patrzy jak blada dłoń chwyta ją za kostkę. Szarpie się, ale bezskutecznie, czuję że Hao trzyma ją, nie pozwala odejść, ale tamten jest silniejszy.

- Anna!- krzyczy gdy dziewczyna zostaje pociągnięta. Traci ją z oczu i w momencie chce się rzucić na ratunek, ale wówczas tuż przed nim pojawia się blada twarz z podkrążonymi oczami i wystającymi kośćmi. Przerażony cofa się odruchowo, ale zaraz potem zdrowy rozsądek bierze nad nim górę. W jego oczach pojawia się determinacja i już po chwili jednym susem znajduje się po drugiej stronie barykady. Chwyta Annę za rękę i uciekają z tego pomieszczenia nie patrząc nawet gdzie.

- Myślę, że jesteśmy bezpieczni.- Anna po raz pierwszy zabrała głos od kilku minut. Hao z kolei odważył się spojrzeć za siebie, jednak ciemny korytarz w cale go nie uspokoił. Szczególnie, że chwilę później usłyszeli skrzypienie kółek od wózka. Szybko weszli do pierwszego lepszego pokoju zatrzaskując drzwi. Nie wiedzieli czemu uciekają, ale jakiś mały głosik w ich głowie podpowiadał że robią słusznie. Wymacał po ciemku dłoń dziewczyny i splótł z nią swoją, ale czując jak bardzo drży pociągnął ją mocniej do siebie. W tej niczym niezmąconej ciszy słyszał jak łapie krótkie i płytkie oddechy. Pamiętał z lekcji pierwszej pomocy że jest to objaw ataku paniki, a sytuacja pasowała do tego w 100%. Wyszeptała, że jej słabo, po czym powoli zaczęła się osuwać na podłogę. Kucnął przed nią ledwie dostrzegając jej kontury, po czym próbował mówić uspokajającym głosem ale było tylko co raz gorzej.

To był impuls. Sam nie wiedział czy gdzieś o tym przeczytał, czy może było to w którymś filmie, a może ktoś mu o tym opowiedział? Ale nie zastanawiając się długo przywarł swoimi wargami do jej. Mocno, jakby cały ten strach spowodował, że zapomniał jak to się robi. Ale na szczęście Anna pamiętała. Gdy pierwszy szok minął a jej myśli zaczęły krążyć wokół chłopaka zamiast strachu, naszła ją ochota na coś bardziej namiętnego. Wplotła rękę w jego długie włosy, wbrew temu co mówiła uwielbiała je odkąd pamiętała. Chciała chociaż raz poczuć coś więcej niż zwykle delikatne pieszczoty, a Hao mogła zaufać. Nigdy się z nikim w taki sposób nie całowała, walczyli o dominację co dodawało tylko smaczku. Wszyscy poprzedni chłopcy byli tak bardzo wymierni, że po kilku tygodniach miała ich dość. Ale nie on… Asakura nigdy nie dawał za wygraną, był uparty jak ona. Nagle zaczęło ją to podniecać a nie irytować… chociaż może było tak już od dłuższego czasu?

Powoli oderwał usta patrząc cały czas w oczy. Odbijał się w nich blask, który padał z podwórka, a wargi nadal miała rozchylone.

- Dlaczego to zrobiłeś?- zapytała już spokojnie, chociaż nadal nieco oszołomiona.

- Przeczytałem gdzieś, że wstrzymywanie oddechu może powstrzymać atak paniki.- odparł pewnie, chociaż na jego twarzy gościł uśmieszek. Cóż nie da się ukryć, że Kyoyama od zawsze go interesowała. Ale wyraźnie dawała mu do zrozumienia, żeby dał jej spokój, dlatego też jedyne co to pozostawał w pobliżu. Aż w końcu nadeszła ta upragniona chwila…

Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie, a oni opierając się wcześniej o nie polecieli razem do tyłu. Światło z korytarza oślepiło ich i dopiero po chwili rozpoznali twarze przyjaciół, które przypatrują się im z zainteresowaniem. Oprócz Piriki.

- Ha! Wiedziałam!- wskazała palcem na swoją przyjaciółkę. Nie było sensu się tłumaczyć, bo niebieskowłosa jak sobie coś wmówiła to nie ma zmiłuj.

Anna siedziała na krześle przykładając worek z lodem do głowy, a szatyn opowiedział krok po kroku co się wydarzyło. Tamao zaniepokojona zerkała na blondynkę raz po raz, wiedząc że uderzenia w głowę mogą być niebezpieczne, a objawy są różne.

- Nie zamierzam zemdleć.- westchnęła nieco już zirytowana Kyoyama.

- Więc jakiś facet na wózku wam pomógł?- podsumowała zaciekawiona Usui.

- Nie widziałem nikogo takiego…- zastanowił się jej brat.

Jun niepewnie spojrzała na Ren`a. Nie chciała mówić tego na głos, ale to było aż zbyt nieprawdopodobne. Wszystko się zgadzało, przez co miała jeszcze większe wyrzuty sumienia.

- Znam to spojrzenie!- Pirika wpatrywała się w pannę Tao, oczekując wyjaśnień.

- Cóż… Tamta część posiadłości należała do naszego wuja.- odpowiedziała zdawkowo.

- Daj spokój! Nie uwierzę że powrócił z zaświatów!- złotooki w końcu wyjawił co ich tak niepokoiło.

- W taką noc jak ta różne rzeczy się dzieją…- po raz pierwszy głos zabrała Jeannie.

Na kilka minut zapanowała cisza i każdy analizował to co się wydarzyło. Jasne, że nie chcieli uwierzyć w duchy, ale… No właśnie zawsze było to ale. Od wieków słyszy się o opowieściach tego typu, o opętaniach, nawiedzeniach. A w końcu w noc z 31 października na 1 listopada bariera między tymi dwoma światami jest najcieńsza.

 - Mam dość.- oznajmiła rzeczowo blondynka, wstając tym samym.- Do zobaczenia w poniedziałek.- rzuciła wszystkim po czym skierowała się do wyjścia.

- Anna poczekaj! Odprowadzę Cię!- zawołał Hao i już nawet nie chodziło o to że musieli pogadać o pocałunku, ale o to że nie chciał jej spuszczać z oczu. Poza tym nadal była mu winna wyjaśnienia.

Na ustach niebieskowłosej dziewczyny majaczył delikatny uśmieszek. Już się nie mogła doczekać aż wydusi ze swojej przyjaciółki to wszystko o czym Hao im nie powiedział. A czuła że było to coś ważnego…

Tymczasem dwójka ludzi stała w oknie z uśmieszkami spoglądając jak para przyjaciół ich dzieci wychodzi z terenu ich posiadłości. W pomieszczeniu panowała ciemność, jedynie światło z korytarza dawało snop na podłogę, oświetlając kółka od wózka inwalidzkiego.

- En…- zaczęła cichutko kobieta.- Myślisz że ich wystraszyliśmy?

- Jestem tego pewien Rin.- rzekł mężczyzna tubalnym głosem. 

***
Długie prawda? Właściwie to kiedy wyświetliła mi się 8 strona musiałam już się hamować bo było kilka akcji które chciałam jeszcze wpleść. I nie wiem czy to przez to, czy może jednak pomysł nie był do końca przemyślany ale nie do końca o to mi chodziło. Za mało strachu a za dużo zwykłych scen, i gdybym tylko miała czas to na pewno bym to poprawiła. I tak się ledwo na dzisiaj wyrobiłam -.-
W każdym razie liczę że dotrwaliście i nikt nie jest zawiedziony ;)
Jeśli chodzi o rodziców Ren`a i Jun to wolę wyjaśnić iż oni jedynie mieli ich nastraszyć a wypadek nie był ich winą. Błagam nie pytajcie się dlaczego nie pomogli, ani nie zapytali się czy im pomóc bo sama jeszcze nie do końca wiedziałam jak to ugryźć podczas tworzenia. O takich właśnie niedociągnięciach mówiłam... Także bardzo bym prosiła o niedoszukiwanie się tego typu sytuacji i spojrzenie na całość z przymrużeniem oka :)
Z góry dziękuje za komentarze i pozdrawiam ciepło!!!