środa, 2 lipca 2014

14. Epilog ~1



Z samego rana do posiadłości zawitał Faust wraz ze swą ukochaną Elizą.  Umiejętności Jun okazały się na tyle dobre, że Johan był pełen podziwu dla Tao. Zmienił tylko opatrunki, sprawdził czy nie wdało się zakażenie i podał zastrzyk znieczulający.  Keiko zobowiązała się do doglądania i smarowania maścią która miała pomóc w szybszym gojeniu. Cała gromadka czekała teraz w salonie popijając herbatę oraz jak zwykle wysłuchując żartów Choco, po czym goniąc go po pokoju. Annie zaczęła żyłka pulsować, gdyż robiło się co raz głośniej, więc dopiła ostatni łyk herbaty i zamachnęła się. Naczynie poleciało pod odpowiednim kątem, uderzając Choco, Horo i Rena. Poleciałoby i dalej gdyby Lyserg nie chwycił go w odpowiednim momencie, położył przed Anną, a Ryu pospiesznie wypełnił je ponownie parującą cieczą.
- Niech żyją niezniszczalne kubki.- powiedział Manta, lecz Kyoyama zgromiła go wzrokiem.
- Faktycznie to dziwne, że się nie roztrzaskał.- odparł Yoh, gładząc się po podbródku i mając minę myśliciela.
- Ja myślę, że Anna użyła duchów, żeby ten kubek tak poleciał i się nie roztrzaskał.- dodał swoje Choco.
- Jak chcecie to mogę jeszcze raz rzucić.- odezwała się spokojnie blondynka, a w jej oku można było dostrzec błysk.
- Niee!- krzyknęli Horokeu i McDaniels, którzy rozmasowywali sobie guzy. W tym momencie do pokoju weszli Faust i Eliza.
- Rana wygląda na poważną i jest naprawdę głęboka. Jednak jestem pewien, że jeśli będzie dużo leżał i wypoczywał wyjdzie z tego jedynie z blizną.- Przyjaciele przytaknęli lekarzowi, po czym głos zabrała Anna.
- Skoro jesteście wszyscy to musimy ustalić co dalej.- cisza zapanowała w pomieszczeniu. Nikt nie śmiał przerywać Kyoyamie.- Za 2 godziny jadę z Kino-sensei do Osorezan. A wy skontaktujcie się z Radą Szamanów, może wiadomo już coś. Pilnujcie Hao. Dobrze wiecie, że go potrzebujemy.- spojrzała na nich srogo. – Treningi same też się nie zrobią.- jak na komendę wszyscy wstali i wyszli zanim Itako powiedziałaby ile tym razem mają do zrobienia. Dziewczyna również opuściła salon i udała się na poszukiwania swojej mentorki. Natomiast Jun wraz z Tamarą wlepiły wzrok w Pirikę. Na ich twarze wypełzł chytry uśmiech.
- Eeej!!!- krzyknęła niebiesko-włosa.
- Ren i tak mi wszystko opowie, więc jak wolisz.- powiedziała Jun. Usui nie miała wyjścia, musiała opowiedzieć przyjaciółką co wczoraj zaszło.

Podróż do Osorezan minęła w milczeniu. Najwyraźniej najstarsza przedstawicielka rodu Asakura uważała za zbędne wyjaśnienie czegokolwiek. Możliwe, że było to spowodowane faktem iż Anna była odporna na wszelkie argumenty. Powinna być zdenerwowana, a może nawet podekscytowana, ale lata spędzone pod skrzydłami Kino-sensei nauczyły ją wręcz stoickiego spokoju. Beznamiętnie spoglądała za okno na mijane krajobrazy. Z daleka majaczyła góra Mount Osore.
Wysiadły na stacji i skierowały swoje kroki do domu Kino-sensei. Anna opatuliła się szczelniej szalikiem. Mimo lata tu zawsze było zimno, aura tego miejsca powodowała, że zwykli ludzie nie czuli się pewnie.
Dom był dawno nie odwiedzany, a mimo to panował tu porządek. Niewielka warstwa kurzu znajdowała się na meblach. Anna przejechała palcem po pobliskiej komodzie sprawdzając czy bardzo się namęczy przy porządkach.
- Idź i kup najpotrzebniejsze rzeczy.- usłyszała. Ponownie wyszła na ziąb. Tym razem mżawka zmieniła się w deszcz, a ponad to silnie wiało. Przyspieszyła kroku, żeby się nie przemoczyć.
Miasto było zupełnie puste. Idąc uliczkami każdy dom wyglądał na opuszczony. Mgła opadła powodując, że Osorezan wyglądało jak miasto widmo. Widoczność zmalała niemal do kilku metrów przed siebie. Nie przyjemny dreszcz przeszył Annę. Obróciła się za siebie, lecz tak jak się spodziewała, nikogo tam nie było. Skręciła w lewo i stanęła przed małym sklepikiem. Popchnęła drzwi, ku jej zdziwieniu nie otworzyły się. Potarła rękawem o szybę, miejsce wydało się opuszczone. Rozejrzała się dookoła. Nikogo tu nie było, co ją jeszcze bardziej zdziwiło nie wyczuwała nawet obecności duchów. Pobiegła w kierunku centrum.  Odetchnęła z ulgą gdy zobaczyła, że ktoś się wyłania z wszechobecnej mgły. Jednak zaraz obiekt zniknął. Podbiegła jeszcze kilkanaście metrów. Miasto znała na pamięć, więc wiedziała, że znajduje się na głównej ulicy. Sprawdziła każdy budynek i tak jak poprzednio wszystkie były opuszczone. Mgła zdawała się stawać co raz gęstsza, sunęła po ziemi zbliżając się do Itako. Zdezorientowana wyciągnęła korale przed siebie i chwyciła mocno. Obróciła się kilkakrotnie wokół siebie lecz nie widziała nic tylko białą parę. Wkrótce Anna miała problem z zobaczeniem swoich butów. Nie wiedziała gdzie ma biec, zaczęła spazmatycznie oddychać. Mgła wtargnęła w jej ciało poprzez otwarte usta. Madium upadła na ziemię nieprzytomna.

Z salonu dobiegały chichoty dziewcząt. Pirika właśnie opowiedziała przyjaciółkom, tak jak chciały ze wszystkimi detalami, co zaszło pomiędzy nią a Ren`em.
- Ech…- westchnęła Jun.- Z facetami teraz tak trzeba, nie ma co liczyć na inicjatywę z ich strony!- powiedziała głośno, gdyż wiedziała że chłopcy właśnie skończyli trening i podsłuchują pod drzwiami. Właściwie nie dało się tego nie zauważyć, gdyż z drugiego pomieszczenia dochodziły różne szepty typu „przesuń  się” czy też „ciszej bądźcie!”.  Zielonowłosa wstała z podłogi i odsunęła drzwi. Pokręciła głową, jednak jej wzrok był jak zawsze łagodny. Podeszła do Ren`a i pogładziła go po twarzy mówiąc przy tym:
- Oj braciszku… kompletnie nie masz pojęcia jak się obchodzić z kobietami.- wszyscy wybuchli śmiechem na słowa Tao. Nawet Horo się zaśmiał. Tymczasem Pirice zrobiło się nieco głupio i schowała się za zasłoną włosów. Natomiast złotooki widząc, że mimo jego krzyków żeby przestali się śmiać bo ich posiatkuje, nie przestawiali poszedł naburmuszony do swojego pokoju. Jun zaśmiała się serdecznie, wiedziała że Ren nie potrafi się długo na nią gniewać.
Po dość hałaśliwym obiedzie i ponownym wyśmianiu fioletowowłosego, rozmowa zeszła na nieco bardziej poważny temat. Szamani mieli się skontaktować z Radą. Podróż do Doubie zabrałaby im trochę czasu więc uznali to za plan B. Natomiast planem A była rozmowa z Hao. Na delegata został wybrany Yoh. Przesunął lekko drzwi i ujrzał swoją mamę smarującą długowłosego maścią po ranie na boku. Szaman wydawał się przy tym bardzo cierpieć, lecz dzielnie znosił katusze. Postanowił poczekać kilka minut, aż Keiko skończy, po czym wszedł do pokoju.
- Hao chciałbym z Tobą porozmawiać.- powiedział. Kobieta widząc, że to coś ważnego postanowiła zostawić synów samych.
- Czego ode mnie chcesz?- zapytał z niechęcią szaman.
- Anna pojechała po Księgę Przeznaczenia. Jeśli będą obie, i uda się do nich wejść czy mogę liczyć na Ciebie, że to zrobisz?- padło pytanie. Hao zaplótł ręce i prychnął na słowa Yoh. – Tylko ty jesteś w stanie to zrobić.- głos młodszego z bliźniaków przybrał ton błagalny.
- Goldva wam powiedział, że kiedy byłem połączony z Królem Duchów  to pokazałem mu przyszłość. On również uważa, że planetę czeka śmierć. Nie pomyślałeś, że ja w cale nie chce wam pomóc?
- Wiem czemu jesteś ranny. Tracisz swoją moc Hao.
- Dlatego, że moja dusza została rozdzielona!- spojrzał nienawistnie na brata.
- Jaki masz interes w tym, że cała rasa ludzka zostanie unicestwiona?! Przecież nie każdy szaman jest dobry, tak jak i nie każdy człowiek jest zły. Nie widzisz tego?!
- Nie widziałeś przyszłości! Ziemia zostanie całkiem zatruta, będzie niezdatna do życia, a ludzie będą próbowali zasiedlić inne planety. Zniszczą je tak samo!
- Przyszłość zależy od nas. Przecież Turniej Szamanów jest po to by uratować świat od zniszczenia. Moc Króla Duchów jest na tyle ogromna, że pomoże ochronić Ziemię! Nikogo nie trzeba zabijać. Zbyt wiele już krwi rozlałeś.- Hao zamilkł po słowach brata. Wiedział, że w tym co powiedział Yoh jest trochę prawdy, jednak bał się przyznać przed samym sobą. Niespodziewanie krótkowłosy ukląkł na brzegu tatami. Spojrzał w brązowe oczy, identyczne jak jego i cichym głosem powiedział. - Nikt o tym nie wie, ale po naszej walce nie potrafiłem ze sobą wytrzymać. Nie mogłem uwierzyć, że zabiłem. To było wbrew wszelkim ideom jakie wyznaję, zaprzeczeniem samego siebie. Żałowałem, że nie potrafiłem Cię zrozumieć i pomóc. Oboje byliśmy zaślepieni i nie chcieliśmy iść na ustępstwa. - Wyrzucił z siebie wszystko. Poczuł niesamowitą ulgę, że mógł to wszystko powiedzieć. Czekał na ten moment od kiedy zrozumiał, że zabił.
- Nawet nie wiesz jak patetycznie to brzmi.- usłyszał odpowiedź. Na szczęście pozbawioną wszelkiej wrogości i cynizmu. Krótkowłosy zaśmiał się.

- Chyba masz rację.- podrapał się po głowie z lekkim zakłopotaniem, po czym wstał z zamiarem opuszczenia pokoju.- Odpocznij. Wiem, że nam pomożesz.- dodał jeszcze i wyszedł. 
Szatyn wszedł do pokoju gdzie wszyscy na niego czekali. Uśmiechnął się tylko tak jak on potrafi, podrapał się z lekkim zakłopotaniem po głowie, po czym przemówił do zebranych:
- Porozmawiałem z nim, ale chyba raczej nam nie pomoże ze skontaktowaniem się z Radą.
- Wiedziałem.- prychnął Ren.
- Może da się jakoś przywołać któregoś z członków za pomocą Dzwonka Wyroczni?- zadał pytanie Manta. Lyserg, który wydawał się być najbardziej obeznany w tego typu sprawach usiadł przy blondynie i oboje zaczęli szukać czegokolwiek w urządzeniu. Jak się okazało Dzwonek był bardziej skomplikowany niż się wydawało i zapowiadało się na to, że nie od razu się uda coś uzyskać.  
- Chyba będzie trzeba pojechać do Dobie Villige.- oznajmił Ryu. Ostatnie słowo zostało zakłócone przez rumor dochodzący z niedalekiego pokoju, a zaraz potem każdy poczuł jakby coś zostało mu wydarte prosto z serca.
- Hao!- krzyknął szatyn i pobiegł w kierunku skąd dobiegał hałas. Za nim pobiegła cała reszta. Odsunęli drzwi i ujrzeli długowłosego miotającego się na podłodze. Wyglądało to jak atak epilepsji. Faust wybiegł przed szereg i zauważył, że rana się otworzyła na nowo. Bandaże zaczynały przesiąkać krwią. Pierwszy ocknął się Yoh, który podbiegł do swojego brata usiłując go przytrzymać. Wydawało się, że atak słabnie. Nagle Hao podniósł się do pozycji siedzącej i zaczął kaszleć. Miał przeszklone oczy, wydawało się że się dusi. W końcu splunął krwią na podłogę i opadł bezwiednie. Szamani spojrzeli po sobie. Jedynie Yoh nie odwracał wzroku od brata, tylko patrzył się przerażony. Faust podbiegł natychmiast do Asakury i pierwsze co zrobił to sprawdził puls.
- Żyje.- oznajmił swym melodyjnym głosem, po czym zabrał się za odwijanie starego bandaża.
- Co to było?!- ocknął się Horokeu.
- Tamao miałaś może ostatnio jakieś wizje?- zapytał się z nadzieją w głosie Yoh. Różowo-włosa pokręciła jednak przecząco głową, po czym dodała.
- Właściwie to od tamtej wizji nie miałam żadnej.
Szatyn zamyślił się. Było tyle pytań i wszystkie pozostawały bez odpowiedzi. Wtem usłyszeli zachrypnięty głos. Spojrzeli na długowłosego.
- Król Duchów… On się rozpadł…- wyszeptał. Choco już miał zacząć opowiadać jakiś genialny dowcip na który wpadł pod wpływem słów Hao, ale został skutecznie uciszony przez Horo.
- Miałeś wizje tak?- zapytała się ciepło Tamao. Od jej spotkania ze starszym z bliźniaków, jakoś przestała się go tak strasznie bać. Podeszła bliżej szamana i chwyciła go za rękę.- Pokaż mi.- oboje zamknęli oczy. Po chwili na ich twarzach malował się grymas bólu, a ich uścisk mocniej się zawarł. Ręce zaczęły im drżeć i robić się sine z powodu braku krwi. Nagle wizjonerka odskoczyła od Asakury z krzykiem. Siedziała na kolanach ciężko oddychając. Dopiero po kilku minutach udało jej się nieco opanować.
- Tamara co widziałaś?- zapytała się Pirika nie wytrzymując już tej niewiedzy.
- Świątynia Króla Duchów cała się trzęsła, a On rozleciał się.
- Nie rozumiem.- przyznał Usui.- Jak on mógł się rozlecieć?
- Król Duchów to ostatni przystanek, Horo. Jest wszystkimi duszami.
- I że niby te wszystkie dusze nagle gdzieś sobie poleciały?!- powiedział zdenerwowany Ren.
- Nie bez powodu.- rzekła poważnie Tamamura.- One uciekały przed czymś.- niezrozumienie nadal malowało się na twarzach szamanów.
- Król Szamanów nie został wybrany, a co za tym idzie nikt nie przejął mocy Króla Duchów, więc nikt nie jest na tyle silny aby ochronić Ziemię przed zagładą. Gwiazda Zniszczenia osiągnie swój cel.
- Czyli, że Król Duchów już nie istnieje?- upewnił się Ryu.
- A nas czeka…
- Śmierć.- dokończył za Lyserg`a, Ren.
Strach. To było jedyne uczucie jakie teraz odczuwali szamani. Tym razem nie ocalą świata.
- Ale…- zaczął nie pewnie Morty. Wzrok każdego przeniósł się na niewysokiego blondyna. – Hao powiedział, że zostanie zniszczone tylko to co zagraża Ziemi, a po drugie może w Księdze Przeznaczenia będzie coś napisane.
- Ludzie zagrażają planecie.- usłyszeli cichą odpowiedź z ust szatyna.
- Szamani też są ludźmi, czy to znaczy że…?- zapytała się cicho Jun. Jednak nie uzyskała odpowiedzi. Długowłosy tylko odwrócił wzrok i zamknął zmęczony oczy. Pozwolił się w spokoju opatrywać Faustowi.
- Nie…- powiedział Yoh.- Anna zdobędzie Księgę Przeznaczenia i wtedy może czegoś się dowiemy. - był zdeterminowany, ale nadal spokojny. – Musimy trenować. A jutro polecimy do Doubie Villige.
- Widzisz Yoh…- zaczął niepewnie Hao.- Ja wybrałem po prostu mniejsze zło chcąc stworzyć Królestwo Szamanów.
Bliźniak pozostawił tą wypowiedź bez komentarza i wyszedł z pokoju. Za nim podążyli wszyscy w milczeniu.

Deszcz wzmocnił na sile. Staruszka wyszła przed dom i choć była niewidoma to czuła, że coś się zmieniło na zewnątrz. Tajemnicza mgła oplotła ją niczym pajęcza nić. Dało się wyczuć ból i przerażenie. Ciche szepty wołające o pomoc i zapowiadające upadek cywilizacji. Kino Asakura przez całe swoje życie twardo stąpała po ziemi, jednak nigdy nie przeżyła czegoś takiego. Wróciła do domu, zaniepokojona długą nieobecnością swojej podopiecznej. Chwyciła za słuchawkę od telefonu.

Melodia rozniosła się po pokoju. Yohmei jakby przeczuwając, co się stanie stał w pobliżu urządzenia. Gdy podniósł słuchawkę, wyleciał z niej mały duszek. Jego żona tylko w razie poważnych spraw korzystała z telefonu. Mimo to obawiał się tego wysyłając ją wraz z Anną do Osorezan. Wyszedł do ogrodu, gdzie trenowali szamani. Yoh widząc swojego dziadka przerwał ćwiczenia i podszedł do dziadka.
- Musisz jechać do Osorezan.- usłyszał do najstarszego przedstawiciela swojego rodu.- Coś złego się stało.- nie ukrywał przed swoimi wnukiem zdenerwowania. Szatyn przeraził się. Mimo jego wiecznego optymizmu, najgorsze myśli nawiedzały jego głowę.

Przyjaciele musieli się rozdzielić. Yoh wraz z Morty`m, Lyserg`iem i Ryu mieli wyjechać do Osorezan. Natomiast Ren, Horo, Choco, Tamara i Mikihisa do Doubie Villige. Na miejscu został Faust i Jun, którzy opiekowali się Hao oraz Pirika, której zostało zabronione ruszanie się z Izumo poprzez brata i młodego Tao.
Nazajutrz ruszyli w swą podróż, umawiając się poprzednio, że spotkają się ponownie w posiadłości Asakurów.
 ***
Witam wszystkich serdecznie! Przepraszam za długą nieobecność spowodowaną studiami. Na szczęście pracowity okres już za mną więc mam teraz czas na nadrobienie wszystkiego :) Cóż z tego jak wakacje, skoro taka paskudna pogoda za oknem :/ Przynajmniej u mnie, mam nadzieję, że u was chociaż słonko świeci...
W każdym razie jak widzicie po tytule zbliżamy się do końca. I tak, myślę że to nastąpi w lipcu, bądź w sierpniu. Wiele nie zostało zaledwie kilkanaście stron Word`a. Mam nadzieje że długość notki wam odpowiada i chociaż po części wynagrodzi wasze czekanie (o ile w ogóle czekaliście ^^)
Teraz chciałabym przejść do sprawy, która męczy mnie już ponad pół roku. Otóż zawsze marzyłam, żeby pisać opowiadanie (również na temat Króla Szamanów) jednak nieco inne od tych wszystkich, które istnieją. Mianowicie na temat ich zwykłego życia. Bez Turnieju i bez Hao (w każdym razie do czasu bez Hao ;P). Ot zwykłe szkolne życie z jakim musieliby się zmagać, a potem i dorosłość. Na prawdę marzyłam o tym i mam pytanie. Czy ktoś w ogóle był by zainteresowany czytaniem czegoś takiego? W końcu nie bez powodu większość opowiadań dotyczy jakiś złych rzeczy, z którymi muszą walczyć szamani. Boję się, że moja wersja by was nie wciągnęła i zanudzilibyście się bez jakiś dramatycznych akcji i walk. Więc proszę o szczere odpowiedzi i prawda jest taka, że już kilka notek mam napisanych, ale jeśli nie mielibyście ochoty czytać czegoś takiego to nie będę ich wystawiać na światło dzienne.
Pozdrawiam was gorąco i czekam na odpowiedzi ;*;*