środa, 22 stycznia 2020

57. Partyzantka.


Kasumi była nieco zawiedziona, że jej przyjaciele odmówili wyjazdu nad morze. Liczyła, że spędzą miło czas tak jak w zeszłym roku. Jednak Roxanne wróciła do Paryża, Ren oraz Jun zostali w Chinach, Pirika postanowiła wrócić na Hokkaido i wspomóc swojego brata w działaniach na rzecz przywrócenia równowagi w kulturze ich plemienia, Hao wymigał się nie mówiąc właściwie czemu nie jedzie nad morze, Usagi wyjeżdżała z rodzicami. Na szczęście mogła liczyć na Daisuke, Annę Yoh oraz Tamao i Mante. Prace remontowe w Inn En rozpoczęły się już pierwszego dnia wakacji i po tygodniu mieli dość kurzu, pyłu oraz hałasu więc ten tygodniowy wypad spadł im z nieba. Anna wiedziała co robi zostawiając zajazd pod opieką ducha-architekta, który dowodził pożyczoną armią Kyonshi od rodzeństwa Tao. Nie chciała wprowadzać dużo zmian w wystroju, ale dom wymagał odświeżenia.

Tym sposobem jechali pociągiem od pół godziny zadowoleni z perspektywy plaży, morza i miasteczka turystycznego. Kasumi opowiadała, że jest tam mnóstwo surferów i że często odbywają się tam zawody, na które warto popatrzeć. Ponadto przez całe lato odbywały się tam różne festyny, imprezy i pokazy więc zapowiadał się naprawdę intensywny tydzień. 

Podróż mijała spokojnie do momentu, aż nie dosiadł się do ich przedziału na oko 30 letni mężczyzna, który usiadł obok Tamao. Różowowłosa speszyła się bliskością obcej osoby i spłonęła rumieńcem, nieco przy tym się odsuwając. Natomiast sam obiekt jej rozmyślań spojrzał po twarzach nastolatków i dopiero gdy zatrzymał się na Yoh jego mina zrzedła.

- Znam Cię… - wyszeptał.- Asakura…

Potem wszystko stało się tak szybko, że ani Kasumi ani Daisuke nie wiedzieli co tak właściwie się wydarzyło. W jednej chwili siedzieli i przyglądali się nieznajomemu, a w następnej w miejscu gdzie siedział Yoh był wbity miecz. Hashimoto krzyknęła przerażona i skuliła się w stronę Tanaki, natomiast blondyna sparaliżował strach. Poczuł jak serce mu przyspiesza, ale jednocześnie cała krew mu odpłynęła i nie mógł się ruszyć. Tymczasem Yoh stał na środku przedziału mierząc w przeciwnika zmniejszonym podwójnym medium. Annie przemknęło przez głowę jak duże postępy zrobił jej narzeczony odkąd pierwszy raz zastosował tą taktykę, lecz po chwili wróciła myślami do mężczyzny, który zaatakował szatyna.

- Kim jesteś?- zapytał Yoh łagodnie, lecz nadal mierzył w napastnika bronią.

- Nie pamiętasz mnie?- na jego usta wpełzł uśmieszek, a słowa ociekały kpiną.

- Przepraszam, ale nie. Powinienem Cię znać? - zaintrygowany szatyn przyglądał się mężczyźnie. W jego głosie dało się wyczuć skruchę i zatroskanie zaistniałą sytuacją, przez co opuścił podwójne medium niżej niemal całkowicie rezygnując z obrony. Wykorzystał to brunet, który wyciągnął miecz z siedzenia i zamachnął się w stronę Yoh. - Woah! Uważaj bo zrobisz komuś krzywdę!- zaniepokoił się Asakura.

- Na przykład Tobie!

- Ale ja Cię nawet nie znam! Dlaczego mnie atakujesz?!

- Z przyjemnością Ci przypomnę!- krzyknął rozsierdzony do granic możliwości. Długo pielęgnował w sobie tą nienawiść i chęć zemsty. - Zabiłeś mojego przyjaciela podczas Turnieju!

- Nigdy nikogo nie zabiłem!- odparł Yoh. Manta wyłapał spojrzenie Tamao i wiedział, że myślą o tym samym. W końcu to nie byłby pierwszy raz gdy ktoś pomylił Yoh z Hao. 

- Łżesz!- krzyknął mężczyzna.- Pamiętam Cię i ten Twój szatański ogień!

- To nie ja! - po raz kolejny chłopak wyparł się. Jednak mężczyzna był tak bardzo zaślepiony, że nie chciał w ogóle słuchać o jakiejkolwiek pomyłce. Ponownie rzucił się na szatyna, lecz nie zdawał sobie sprawy że nie stanowi dla niego żadnego wyzwania. Yoh wykonał kilka ruchów i rozbroił napastnika, który w wyniku ataku wpadł na ścianę przedziału, a następnie na podłogę. Zirytowany, że szatyn pokonał go tak szybko wybiegł na korytarz odgrażając się głośno. Wszyscy odetchnęli z ulgą jednak po chwili Kasumi i Daisuke równocześnie zaczęli przekrzykiwać się w pytaniach i pretensjach. Yoh usiłował im wytłumaczyć, że nie wie, że przeprasza, że nie chciał ich wystraszyć, że to nie jego wina i że tak, zdarza mu się to czasem.

- Po prostu idziesz ulicą i ktoś Cię atakuje?!- krzyknął zdenerwowany Tanaka.

- Taak… mniej więcej tak to czasem wygląda.- odparł zamiast szatyna Oyamada. Blondyn jęknął w akcie niemocy. Każdy przez chwilę analizował zaistniałą sytuację, aż w końcu medium oznajmiła żeby zmienili przedział, gdyż nie ma zamiaru płacić za szkody wyrządzone przez tego szaleńca.

Reszta podróży minęła już bez rewelacji, chociaż zarówno Daisuke jak i Kasumi aż skręcało by się dowiedzieć czegoś więcej o świecie szamanów. Umi była pod wrażeniem podwójnego medium, pierwszy raz miała styczność z tego typu walką. Niestety jej entuzjazmu nie podzielał przyjaciel, gdyż nie dostrzegał świata niematerialnego. 

Rozmowy na ten niewygodny temat ustały dopiero przed domem, w którym mieli zamieszkać. Każdy podziwiał widok pobliskiej plaży i morza, a do tego piękny biały budynek stanowczo uciął kwestie walk szamańskich. Kasumi rozdzieliła pokoje, każdy się odświeżył po podróży i wspólnie uznali że można by skorzystać ze stojącego na werandzie grilla. Sklep znajdował się 15 minut piechotą, jednak pozostawione przez rodzinę rowery znacznie ułatwiły to zadanie. 

Yoh przechadzając się między regałami oddzielił się od Tanaki i Kasumi, gdyż dostał specjalne zadanie w postaci ciasteczek dla medium - i tylko on wiedział jakie. Stojąc przed wielką półką z mnóstwem słodyczy doszedł do wniosku, że inni na pewno też będą chcieli coś przekąsić i wrzucił do koszyka kilka przysmaków. Jego uwagę jednak przykuło nie jedzenie, a chichot z prawej strony. Spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył dwie młode dziewczyny ubrane w krótkie spodenki i górę od bikini. Na rękach miały mnóstwo koralików, a we włosy wplotły kolorową chustę. Odwzajemnił ich uśmiech, po czym wrócił do słodyczy. Całą tą sytuację widział Daisuke, który postanowił to wykorzystać i podszedł do nowych koleżanek ze swoim firmowym uśmiechem. 

- Ohayo.- rzekł pokazując rząd białych zębów. Obie dziewczyny odpowiedziały to samo, znowu chichocząc.- Przyjechaliśmy na wakacje, macie może ochotę wpaść do nas na powitalnego grilla?- zapytał starając się za wszelką ceną nie zniżyć wzroku z ich oczu. Dziewczyny już miały odpowiedzieć, gdy zza półki ze słodyczami wyłoniła się Kasumi trzymając w ręce dwa rodzaje lodów.

- Jak myślisz, które… A co ty robisz?- stanęła zaniepokojona widokiem jaki zastała.

- Poznaje koleżanki.

- Jesteśmy tu od godziny, a ty już musisz podrywać?!

- Od razu podrywać! Po prostu zawieram nowe znajomości....- odparł wiedząc, że Umi skutecznie spłoszyła nieznajome.

- Chodźmy do kasy.- oznajmił Yoh po chwili, w której jego przyjaciele mierzyli się nienawistnym spojrzeniem.

Gdy tylko cała trójka weszła do domu dało się wyczuć, że coś się zmieniło. Aura wokół Kasumi i Daisuke była tak ciężka, że Tamao bała się odezwać do nich. Przez całą drogę Yoh musiał wysłuchiwać ich kłótni i bał się że za chwilę zaczną okładać się zakupami.

Anna widząc jak niepewnie każdy się zachowuje, zabrała się do przyrządzania jedzenia, a Yoh wraz z Tanaką i Mantą wysłała do rozpalania grilla. Kasumi zniknęła na chwilę w łazience i przez krótką chwilę wydawało się, że słychać było szlochanie, jednak brunetka wyszła z przyklejonym uśmiechem na twarzy.

Kiedy odpoczęli chwilę od siebie było widać, że humory im się nieco poprawiły. Zachód Słońca sprawiał że morze przybrało pomarańczowej barwy. Mimo oddalonych chmur widok i tak był przepiękny i każdy cieszył się z tych chwil wytchnienia. W końcu zerwał się taki wiatr, że siedzenie na zewnątrz przestało być przyjemne. Pozbierali naczynia i przenieśli się do domu, gdzie od razu zrobiło im się cieplej.

Oprócz kłótni przy kolejce do łazienki, wieczór minął bez większych afer. Jednak zmęczenie po podróży przypomniało o sobie w okolicach północy i każdy w końcu postanowił położyć się spać. 

Rankiem ustalili że pora na skorzystanie z dobrodziejstwa jakim była plaża. Kasumi wygrzebała ze schowka parasol, by mogli się schować przed rażącym słońcem, Tamao z Mantą zajęli się przekąskami, a Anna rozdzielała pomiędzy Yoh a Daisuke torby z potrzebnymi rzeczami, tak by dziewczyny nie musiały dźwigać. Fakt faktem nie musieli iść jakoś bardzo daleko, w końcu znaleźli odpowiednie miejsce a przed nim ukazał się bezkres oceanu. Tak jak wspominała Kasumi, miasteczko roiło się od surferów, a więc i sama plaża była ich pełna. 

Szybko wskoczyli do wody, chcąc się ochłodzić gdyż letnie Słońce prażyło niemiłosiernie. Z wczorajszych chmur nie pozostało nic i nad ich głowami było piękne błękitne niebo. Ulga którą odczuli po zamoczeniu się szybko została zastąpiona przez chęć zabawy, bowiem fale były spore. Wyjście z morza stanowiła nie lada wyczyn, gdyż woda ciągnęła bardzo mocno. Kasumi i Tamao trzymały się siebie nawzajem by wyjść na brzeg i nie wywrócić się przy tym, jednak fale nieustannie je podcinały i obie chwiały się na lewo i prawo. Anna stała na brzegu mocząc się do kolan, udając że siła oceanu nie robi na niej wrażenia, jednak i ona kilka razy się zachwiała. Manta po tym jak woda pociągnęła go za sobą uznał że woli siedzieć pod parasolem. Natomiast Yoh jak i Daisuke szaleli w wodzie jak dzieci, na przemian skakali i nurkowali. 

Gdy tak siedzieli wszyscy na swoich ręcznikach i schnęli w ciepłych promieniach, zajadając się przy tym pysznymi przekąskami wyglądali jak z obrazka. Ot grupa przyjaciół wybrała się nad morze. Jednak rzeczywistość nie była tak sielankowa. Od samego rana medium czuła że są obserwowani. Amidamaru nikogo nie znalazł, więc wykluczyła mężczyznę z pociągu. Był na zbyt niskim poziomie by móc się tak maskować. Przez myśl jeszcze jej przemknęły wydarzenia z Chin i niestety ale intuicja jej podpowiadała iż zobaczą się ponownie.

Dlaczego by więc nie wyjść mu naprzeciw?

Itako rzuciła że idzie na chwilę do domu. Nie chciała w razie walki demolować budynku, w końcu byli tu gośćmi, jednak otwarte okno w jej pokoju sugerowało że znajdzie zgubę właśnie tam. Pokazała gestem Amidamaru by subtelnie zerknął do środka. Duch posłusznie wykonał zadanie, jednak napastnik chyba wyczuł że nie jest już sam i Itako ujrzała jak ktoś wyskakuje z okna na dach. Teraz mogła zobaczyć że była to wysoka osoba o atletycznej budowie ciała i ubrana na czarno. Przez głowę przemknęło jej nawet że wygląda jak swego rodzaju ninja. 

- Anna!- ocknęła się na dźwięk swojego imienia, a gdy znowu spojrzała na dach, postać zniknęła. - Pomyślałem że…- zaczął szatyn, ale potem pomyślał że nie ma sensu mówić że się martwi. Tak długo jak miał ją w zasięgu wzroku czuł się spokojnie i po tamtym feralnym wieczorze w Chinach musiał ją wyczuwać choćby na poziomie energii.

- Chyba mnie zauważył…- powiedział zdziwiony Amidamaru.- Patrzył dokładnie tam gdzie byłem, a przecież nie było mnie widać.- dodał. Te słowa tylko utwierdziły Annę w przekonaniu, że na pewno mają do czynienia z napastnikiem z Chin.

- Mamy ogon.- oznajmiła medium. Szatyn spojrzał na otwarte okno w jej pokoju i zrozumiał, że to dziwne uczucie ścisku w żołądku to nie niestrawność z wczorajszego grilla. - Musimy mieć na oku Kasumi i Daisuke, są łatwym celem. Konchi i Ponchi nie mogą ich odstępować na krok. Poza tym może Tamao wywoła jakąś wizje, Amidamaru masz jej pilnować tak jak i Mante. Zenki będzie pilnować domu, a ty... - spojrzała na szatyna, który z uwagą jej słuchał. - ...musisz sobie przypomnieć o Duchu Ziemi.

- A co z Tobą?- zapytał Asakura, a na twarzy blondynki pojawił się uśmiech, który oznaczał że nie może się już doczekać tego spotkania.

- Nadal mam swoje korale Yoh.- odpowiedziała takim tonem, że chłopaka przeszły ciarki. Już współczuł napastnikowi, wiedział że gdy Anna się mści to zawsze oddaje z nawiązką.

Wyjazd mógłby okazać się bardziej udany gdyby pogoda dopisała. Każdego popołudnia przychodziła burza więc z wycieczek po mieście, o których tak mówiła Kasumi nic nie wynikło. Plusem mieszkania w domku tuż przy plaży była ogromna weranda na szczęście zadaszona, która wychodziła wprost na morze. Duży drewniany stół z krzesłami zdawał się nie pasować kolorystycznie do białych bali, ale trwał tu nie przemiennie od kilkunastu lat i nie straszne mu były sztormy, zawieje, deszcze czy burze. Obok znajdowała się dwuosobowa huśtawka, skąd można było podziwiać jak fale rozbijają się o falochron. Brunetka, będąc jeszcze dzieckiem, często siedziała na niej z książką tak długo, aż ciocia nie zagoniła jej do spania. 

Codziennie rano wychodzili na plaże, dopiero wtedy mogła przyjrzeć się bliznom na ciałach ich przyjaciół. I choć ciekawość rosła w niej coraz bardziej powstrzymywała się. Na początku wszystko szło gładko, udało jej namówić przyjaciół na ten wyjazd, może nie wszystkich, ale najważniejsze że Anna się zgodziła, zorganizowała transport, zadbała o powrót i o odpowiednie rozlokowanie pokoi. Tamao wraz z Kyoyama wzięły sypialnie po jej młodszych kuzynach, a Yoh po najstarszym. Manta dostał wersalkę w salonie. Z kolei ona i Daisuke mieli sąsiadujące pokoje, połączone wspólnym balkonem. Liczyła na jakieś romantyczne momenty we dwoje, lecz przez popołudniowe ulewy nic takiego się nie wydarzyło. Frustrowała ją ta niewygodna pogoda, lecz swoje dokładał też Tanaka, który całą uwagę poświęcał Annie. Na każdym kroku był obok niej, a to z czymś zimnym do picia, a to z przekąską, albo z filtrem do opalania oraz propozycją posmarowania jej. 

Na czwarty dzień pobytu Umi została sama na plaży z Mantą oraz Yoh, który rozleniwiony ciepłymi promieniami zasnął na ręczniku. Wiedziała że jej kolega z klasy wie więcej niż się wydaje i niż mówi jej medium, więc zapytała się o blizny, które odznaczały się na plecach szatyna.

- Czy Anna-san wspomniała o Turnieju?- zapytał nie wiedząc na jakim etapie wiedzy jest Kasumi. Brunetka pokiwała przecząco głową więc blondyn kontynuował swoją wypowiedź.- Co 500 lat jest organizowany Turniej Szamanów, który ma na celu wyłonić ich Króla oraz zapobiec katastrofie. Yoh akurat urodził się w tych czasach, kiedy Turniej był organizowany. Stoczył wiele walk stąd też tyle blizn.

- Anna też w nim brała udział?- zapytała się na co Manta nieco nerwowo się zaśmiał.

- Nie do końca.- nie za bardzo wiedział jak odpowiedzieć- Ale pozostali już tak. Poznałem Yoh tuż po tym jak przeniósł się do Tokio, gdzie odbywał się pierwszy etap Turnieju. Potem pojawił się Ren… Uwierz mi nie chciałabyś go wtedy znać, zupełnie inny człowiek. Następnie Jun oraz Horo Horo… ah no i jeszcze Ryu. Lyserga oraz Jeanne poznaliśmy w czasie kolejnego etapu Turnieju. Tak samo jak…Choco, ale chyba nie poznałaś go.- w ostatniej chwili zrozumiał że jeśli powiedziałby Hao, spadłaby na niego lawina niewygodnych pytań.

- I ten Turniej jest legalny? Władze o nim wiedzą?!

- Walki na śmierć i życie nigdy nie są legalne… ale wydaje mi się że wiedzą. Może nie wszyscy ale z pewnością pośród władz są szamani.

- To jest…- nie mogła znaleźć właściwego słowa.

- Wiem… byłem tam i wszystko widziałem. I uwierz mi nie było łatwo oglądać te walki, w szczególności, kiedy to Twoi przyjaciele stawali na ringu. - powiedział nieco smutnym tonem.

Tym razem popołudnie zapowiadało się bezdeszczowo i każdy chętnie wybrał się do miasteczka. Ilość straganów z pamiątkami ich przytłoczyła, ale jednocześnie zachwyciła. Medium nie przyznałaby się do tego na głos ale lubiła te bibeloty. Stanęli przy kilku stoiskach z grami typu złów rybkę, albo zestrzel balona by zmarnować swoje pieniądze. W pewnym momencie Kasumi wydała z siebie pisk i podbiegła uradowana do automatu z przytulankami.

- Tata zawsze mi wygrywał jedną jak tu byliśmy na wakacjach. 

- Posuń się…- rzekł Daisuke tonem specjalisty, po czym wrzucił monetę. Mechaniczne ramię wisiało nad kolorową krówką, po czym zniżyło się i płynnie zjechało z jej łebka, kończąc tym samym turę blondyna. Umi jęknęła, ale reszta zaśmiała się z tej porażki wiedząc doskonale, że te maszyny tak już mają. Nie przeszkadzało im to bowiem w kontynuowaniu zabawy. Kolejny spróbował Yoh, później Tamao i Manta, niestety żadnemu nie udało się uzyskać wymarzonej zabawki ale zabawa jaką przy tym mieli była przednia. Do momentu aż Anna nie oznajmiła im że nie ma zamiaru się  tym użerać i że woli wydać pieniądze na coś bardziej pożytecznego, a ten automat to pic na wodę.  Jednak oni na przemian prosili i podjudzali, aż w końcu zmęczona ich marudzeniem podeszła do wystającej rączki i pewnym ruchem, nie wrzucając uprzednio monety poruszyła ją do przodu. Tanaka już miał się odezwać, że najpierw trzeba zapłacić, ale szeroka łapa poruszała się dokładnie tak jak chciała medium więc pomyślał, że albo zepsuli albo poprzedni pieniążek jeszcze działa. Jednak nerwowy chichot Manty oraz Yoh uzmysłowił mu coś innego, a Tamao i Kasumi wpatrywały się w maszynę z małym przerażeniem. Tymczasem Anna miała ogromną satysfakcję, że cała ferajna wreszcie się zamknęła.

- Którego chcesz?- zapytała od niechcenia.

- Obojętne… wiesz w sumie chyba żaden mi się nie podoba…

- W takim razie może spodoba Ci się któryś z dołu.- rzekła i z czystą satysfakcją sprawiła że przytulanki same z siebie zaczęły wirować.

- Delfin! Może być delfin!- krzyknęła wystraszona Umi, byle tylko medium przestała robić to co robiła. Wówczas wymieniona maskotka podskoczyła do góry wprost w żelazną łapę i skierowała się do otworu, którym wypadła.

- Nie ma za co.- rzuciła jeszcze Itako, której humor zdecydowanie się poprawił. Yoh spojrzał na nią rozbawiony, a Kasumi wzięła misia nieco spanikowana. Tak na wszelki wypadek odmaszerowała od stoiska by nikt nie przyczepił się iż nie zapłaciła za maskotkę. 

- Spokojnie przecież wrzuciliśmy tam wystarczającą ilość pieniędzy. - starał się ją uspokoić Manta. 

- Pewnie masz rację. - odpowiedziała po chwili i zaczęła się śmiać z minionej sytuacji.

- To było nieodpowiedzialne. Wiesz jak to wyglądało?- zwrócił uwagę Annie Tanaka. Spojrzała na niego krzywo, po czym wyminęła by dołączyć do Tamao. - Nie obrażaj się, po prostu… Powiedzmy, że ciężko mi się przyzwyczaić, że masz do czynienia z takimi rzeczami. Sam fakt że ktoś Cię może zaatakować jest dosyć niepokojący. Tym bardziej że chciałbym Ci pomóc, a nie wiem jak.

- Nie potrzebuje Twojej pomocy.- żachnęła się.- Ale dobrze Ci radzę się przyzwyczaić bo Kasumi będzie potrzebować przyjaciela. Mimo wszystko.

- Co masz na myśli przez mimo wszystko?- jednak medium nie odpowiedziała, tylko rzuciła mu przydługie spojrzenie.

Doszli do końca stoisk i postanowili wrócić drugą stroną by przyjrzeć się atrakcjom. Zanim doszli na początek poważnie zgłodnieli i postanowili zatrzymać się w knajpce podającej Ramen. Mimo iż restauracja była duża, siedzieli w niej tylko oni. Z początku nie zauważyli nic podejrzanego, jednak gdy klejnot Anny zawibrował dopiero zrozumiała że coś jest nie tak. Chwilę później była już w 100% przekonana że nie powinni tu nigdy wchodzić, bowiem tuż za nią stał kucharz ze sporych rozmiarów nożem w ręku. Yoh zablokował cios i mężczyzna zatoczył się do tyłu, dzięki czemu wszyscy mogli odskoczyć.

- Co do cholery!- zirytował się Tanaka.

- Jest opętany.- rzekła medium nie spuszczając wzroku z kucharza, który powłóczystym krokiem szedł w ich stronę. Kasumi załzawionymi oczami patrzyła na rosłego mężczyznę jednocześnie kurczowo trzymając się Daisuke. Była przerażona i czuła jednocześnie jak jej nogi robią się miękkie i wrastają w ziemię. Kucharz niespodziewanie zmienił kierunek i rzucił się na tą dwójkę popychając mocno Umi, która upadła na ziemię i dosyć mocno uderzyła głową o posadzkę. Trzymając się za tył głowy, doczołgała się do ściany i rozejrzała za ratunkiem. Wtem dosłownie znikąd pojawił się przed nią Yoh, który mierzył w atakującego. Mężczyzna zamachnął się i po chwili dało się słyszeć szczęk uderzających o siebie broni. W tym momencie gdy szatyn skupiał się na tym by uchronić koleżankę przed atakiem, demon opuścił ciało i ruszył na Kasumi. Wrzasnęła na widok parszywego stwora z wyciągniętymi w jej stronę pazurami oraz kłapiącymi zębami. Zamknęła oczy czekając na najgorsze, które jednak mimo wszystko nie nadchodziło. Zamiast tego usłyszała głos Anny, która jak się okazało trzymała demona w swoich koralach i z malującym się skupieniem na twarzy wypowiadała inkantację. Po chwili było już po wszystkim, jednak stres pozostał i Kasumi poczuła jak odpływa.

- Umi? - Tanaka znalazł się przy niej od razu i delikatnie potrząsnął, jednak nie reagowała.

- Zaraz się ocknie… Spokojnie, nic jej nie będzie.- zapewnił Manta, jednak na blondyna podziałało to jak płachta na byka.

- Spokojnie?!! Zwariowałeś?! Nigdy nie widziałem jej tak przerażonej! Ona może mieć wstrząśnienie mózgu, nie widziałeś jak się uderzyła?!- krzyczał rozemocjonowany Tanaka. Nagle poczuł piekące uderzenie na policzku.

- Urusai. - warknęła medium, a potem już nieco spokojniejszym tonem oznajmiła - To moja wina. 

Daisuke już miał coś powiedzieć ale brunetka odzyskała przytomność i uwaga ich wszystkich skierowała się na niej. Po zapewnieniach, że czuje się na siłach by wrócić do domu ruszyli powoli nie rozglądając się już po straganach. Humor każdego był znacznie gorszy niż sprzed pół godziny, a do tego znacznie doskwierał im głód, który nie pomagał. Kasumi szła powoli nie patrząc na nikogo, co jakiś czas masując tył swojej głowy. Czuła pod palcami wystającego guza i za każdym razem się krzywiła gdy go dotykała. Nie chciała myśleć o tym dziwnym stworze, ale gdy tylko zamykała oczy widziała jego szpony i przechodził ją dziwny dreszcz. Marzyła o czymś miłym, o ciepłym dotyku dłoni, które ją przytulały i przyjemnym męskim zapachu. Zerknęła na obiekt swoich westchnień, który szedł ze zmartwioną miną, ale gdy tylko poczuł jej wzrok na sobie uśmiechnął się pokrzepiająco. Jednak zbyt dobrze go znała by nie widzieć tego zdenerwowania. Natomiast sam Daisuke nie mógł myśleć o niczym innym tylko o tym, że po raz kolejny ich życiu coś zagraża. Jednak najbardziej przejmował się tym że zarówno Kasumi jak i Anna były w samym centrum tego całego bajzlu. Złość w nim wzbierała. bo teraz już rozumiał dlaczego Kyoyama chodziła taka spięta, musiała się mieć na baczności i to zapewne odkąd była dzieckiem. Kiedy przeniósł spojrzenie na Asakure zirytował się jeszcze bardziej, bowiem ten luzacki styl zupełnie nie pasował do sytuacji. Przez krótką chwilę miał ochotę rzucić się na niego i zetrzeć ten beztroski uśmiech. Jednak zaraz potem przypomniał sobie jak szybki szatyn potrafi być i że nie miałby z nim szans, co tak właściwie jeszcze bardziej go zdenerwowało. Tym sposobem zanim doszli do domu blondyn cały trząsł się ze złości i jak tylko wszyscy znaleźli się w pokoju oznajmił poważnym tonem.

- Musimy porozmawiać.

***
Cześć wszystkim!
Bardzo Was przepraszam, że aż tyle czasu mi zajęło by wrócić do Was z czymś nowym, ale nie umiem odpowiednio zagospodarować czasu ostatnio ^^

W każdy razie korzystając z wolnego popołudnia, wstawiłam dla Was kolejną część i myślę że akurat się nada ze względu na wakacyjną scenerię :) Mnie już przytłacza ta okropna pogoda i tęsknie za Słońcem...

Piszcie co myślicie!

Pozdrawiam ;*