niedziela, 30 czerwca 2019

51. Triumf.



Ferie wiosenne niestety nie objawiły się w tym roku słonecznie i ciepło, były pełne deszczu i wiatru, co sprawiło że święto Hanami przesunęło się w czasie o prawie dwa tygodnie. Atmosfera w Inn En była zwyczajna i jedynie wprawiony obserwator mógł zauważyć, że coś jest na rzeczy. Nie dało się tak po prostu wymazać tamtych wydarzeń i zimnego traktowania, ale przynajmniej starali się coś z tym zrobić. Częściej ich rozmowy dotyczyły programu w telewizji niż listy zakupów, mimo to powstała bariera nadal nie chciała runąć. Tak jakby nie potrzebowali wrócić do tamtego stanu ich związku i zwykłe przyjacielskie traktowanie było wystarczające. Nie rozmawiali więcej o tamtych słowach wypowiedzianych przez Yoh podczas imprezy. Właściwie w ogóle nie poruszali tematu adoratora Anny, co mogło by się wydawać niepoprawne ze względu na to że spędzali ze sobą czas codziennie. Wszystko za sprawą Kasumi, która wreszcie odważyła się zadzwonić do medium, i czuła że musi stanąć na nogi przed rozpoczęciem ostatniej klasy liceum.Tym sposobem Daisuke wziął sobie do serca codzienne przychodzenie po Kyoyame jak i jej odprowadzanie i nie krył się z tym, że te wspólne spacery wprawiały go w wybitnie dobry nastrój. Na początku był bardzo sceptycznie nastawiony do nowych informacji jakimi karmiła jego przyjaciółkę, ale kiedy u brunetki nastąpiła poprawa nie miał zastrzeżeń. Fakt że panna Hashimoto ma silnie rozwiniętą intuicję musiał zostać przez wszystkich zaakceptowany. Nie wiedział co robiły za zamkniętymi drzwiami, o czym rozmawiały co też Anna jej pokazywała. Ale wystarczył mu fakt że Kasumi nie chodziła tak zahukana i wystraszona, w dodatku nawet ponownie zaczęła projektować. Jednak pewnego dnia dziewczyna ewidentnie miała spadek formy, co skutkowało złym humorem. Już od progu nieprzyjemnie patrzyła na blondynkę, która podniosła lewą brew nie rozumiejąc dziwnego zachowania.

- Zrobił to? - powiedziała w końcu, a jej ton wyrażał pogardę. Stała z założonymi rękoma i uparcie wpatrywała się w przyjaciółkę. Kiedy odpowiedź nie nadchodziła, brunetka nie wytrzymała i niemalże wykrzyczała swoje pytanie.- No pocałował Cię czy nie?!

Niebezpieczny błysk pojawił się w oczach medium na dźwięk tych słów.

- Wiesz co... myślę że dzisiaj zaprosimy naszego kochasia. - w tych słowach nie było nic romantycznego, tym bardziej nie zapowiadało się nawet że będzie. Mimo to Kasumi nadal była nadąsana. - Nie. - powiedziała medium. - Odpowiedź brzmi nie. I jeśli kiedykolwiek spróbuje, przysięgam że mnie popamięta!- tym razem Anna również wyglądała na wściekłą. 

Kilka minut później w pokoju pojawił się również blondyn i chociaż z początku ucieszył się na wieść o pomocy, tak teraz patrząc jak obie dziewczyny nieprzychylnie na niego spoglądają, miał ochotę uciec.

- Dzisiaj jest ważny dzień i pomyślałam, że Kasumi-san przyda się wsparcie. Jak wiecie demony i duchy stanowią nieodłączną część naszego świata, ale nie każdy jest je w stanie zobaczyć, czy wyczuć. Dlatego sprawdzimy na jakim etapie jesteście wy.

- Co? Jak?- zdziwiła się brunetka, na co medium podniósł się kącik ust.

- Przyprowadziłam dzisiaj ze sobą gościa.- oboje zamrugali i po chwili zrozumieli co Anna ma na myśli.

- Nie mów mi że jest tu jakiś duch!- zapiszczała i zaczęła się rozglądać.

- Poznaj Konchiego.- wówczas tuż obok głowy medium pojawił się duch lisa. Ukłonił się, ale Hashimoto bardziej skupiła się na fakcie, że właśnie w jej pokoju lewituje półprzezroczysty zwierzak. 

- Konchi jest stosunkowo młodym duchem i średnim pod względem swojej mocy, dlatego też Daisuke go nie widzi. - nagięła nieco fakty z wrednym uśmieszkiem. Gdy skończyła mówić lis ruszył w stronę blondyna, a Kasumi przypatrywała się temu z przerażeniem. Jednak kiedy zaczął zaczepiać chłopaka nie mogła powstrzymać parsknięcia.

- Co? Co się dzieje?- denerwował się.

- Sprawdźmy czy coś poczuje.- oznajmiła medium i Konchi zanurkował w Tanake. Jego ogon smyrał go po twarzy a głowa wystawała zza pleców, jednak mimo to wyglądało że obiekt testowy nadal pozostawał niewzruszony. - Nadal nic.

- Przestańcie się ze mnie naigrywać!

- Więc myślisz że żartujemy? - zapytała medium, a jej oczy niebezpiecznie się zwężyły. Wówczas lis założył kaptur na głowę chłopaka i mocno ściągnął sznurki, na co Tanaka zapiszczał i zachwiał się, chroniąc przed upadkiem dzięki chwyceniu się biurka. Zdenerwowany chciał zrobić krok do przodu i wówczas runął jak długi na podłogę. Jego sznurówki były zawiązane w pokaźny węzeł i wątpił by kiedykolwiek udało mu się go rozwiązać. Kasumi nie umiała się już powstrzymać i wybuchnęła szczerym śmiechem, co poniekąd udobruchało Daisuke. Jednak nadal czuł się niepewny w tym pokoju i marzył o tym by wyjść, niestety okazało się że Anna jeszcze nie skończyła.

- Jak widzisz duchy mogą fizycznie skrzywdzić ludzi. Niestety ale niewinne dowcipy mogą się zmienić w groźne ataki. - tym razem zarówno Kasumi jak i Tanaka wstrzymali oddech w oczekiwaniu na to co się może stać. I kiedy już myśleli że nic nie nastąpi Daisuke dostał prosto w brzuch, na tyle mocno by polecieć prosto na łóżko, jednak też na tyle lekko by nie stracić oddechu. Cios był wyważony i na pewno długo zapadnie w pamięć obojgu przyjaciół. Konchi lewitował z założonymi rękoma, a na jego twarzy pojawił się wredny uśmieszek, dokładnie taki sam jak na twarzy Itako. Jedynie brunetka wykrzesała z siebie odrobinę współczucia i pomogła się podnieść przyjacielowi. Poniekąd chciała powiedzieć że to było niepotrzebne, ale należało się blondynowi za te wszystkie rzeczy których musiała wysłuchiwać o jego uczuciach, poza tym pozostawała jeszcze kwestia że po raz pierwszy odkąd duch zagościł w jej pokoju wreszcie poczuła jego obecność. Włoski na jej rękach się zjeżyły pod wpływem energii jaka się wydzieliła w czasie ataku. 

- Poczułam coś...- wyszeptała spoglądając na medium. Ta jedynie przytaknęła, w końcu taki był zamysł tej całej szopki.

- W końcu!- mruknął Konchi, a z ust Hashimoto wyrwał się krótki pisk.

- To mówi!

- Jakie "to"?! Jestem potężnym duchem! Gdybym tylko chciał...!

- Urusai!- krzyknęła medium i chwilę później duch leżał przygnieciony jej stopą. Próbował się wyrwać, ale jak zwykle nie miał najmniejszych szans z Kyoyamą.

- Jak to możliwe że możesz go dotykać?- zapytała Kasumi. To było dla niej bardziej niemożliwe od samego faktu istnienia duchów. Przecież od zawsze kojarzono je z postaciami niematerialnymi, mogły przenikać przez ściany. a przed chwilą widziała że i przez ludzi.

- Lata praktyki.- odparła wymijająco. W końcu wiedząc, że duch i tak się niczego nie nauczy wypuściła go, co przyjął z ulgą. - Myślę, że tyle wystarczy.- dopiero po chwili Kasumi zrozumiała, że Anna mówiła do niej. Przez poprzednie dni Itako opowiadała jej trochę o duchach i demonach, jak i również o prawdziwych obowiązkach miko. Zasugerowała nawet, że może ją zapoznać z jedną prawdziwą, która również posiada dar komunikacji ze zmarłymi. Jednak dopiero dzisiaj po raz pierwszy lekcja przyniosła ważne efekty. Celem tego wszystkiego było oswojenie dziewczyny z duchami i całym ich światem, musiała to zaakceptować inaczej strach jaki wywołał u niej demon mógł ją całkowicie pochłonąć. A tego za wszelką cenę należało uniknąć.

Anna wróciła do Inn En w zdecydowanie lepszym humorze niż normalnie, co nie umknęło uwadze Hao. Gdy tylko pojawiła się w salonie nie umiał się powstrzymać przed skomentowaniem.

- Czy mi się wydaje czy widzę uśmiech na Twojej twarzy?- cóż widok poskładanego Tanaki wywołał u niej dobry humor.

- Może.- odpowiedziała zaczepnie.

- I wydaje mi się, że to nie mój brat jest przyczyną Twojego dobrego humoru.

- Jak zwykle jesteś wszystkowiedzący.

- Z grzeczności nie zaprzeczę.- odparł. Chcąc skorzystać z dobrego humoru swojej bratowej, postanowił raz jeszcze spróbować szczęścia i wspomnieć o klejnocie.- Dowiedziałaś się czegoś w Aomori?

- Tak.- odpowiedziała krótko, wahając się czy kontynuować wypowiedź.- Ale zakładam, że ty wiesz więcej.

- Ponownie z grzeczności nie zaprzeczę.- posłał jej uśmieszek.- Dwa klejnoty są wykute z tego samego kamienia. Tworzą razem yin i yang i tylko wówczas można korzystać z ich mocy. Ale... żeby znaleźć drugi, musisz nauczyć się posługiwać swoim. Nie kontrolować go i używać kiedy zechcesz. Ma stanowić część Ciebie, jak przedłużenie Twojej ręki. Myślę że fachowy termin to symbioza.- po wypowiedzi Hao zapadła cisza. Zapędzona w kozi róg analizowała szybko co powinna zrobić, ale wszystkie drogi prowadziły do Króla Szamanów.

- Żeby było jasne... Nie ufam Ci. Jeśli spróbujesz czegokolwiek podejrzanego…

- Wiem, powtarzasz to w kółko przy każdej możliwej okazji. Wytatuuj to sobie od razu na czole.- powiedział zirytowany, a na twarzy medium pojawił się uśmieszek. Dawno nie udało jej się go na tyle podjudzić by pokazał to po sobie.- Wróćmy do ciekawszych spraw... Od dzisiaj mów mi sensei.

- Po moim trupie!

- Da się załatwić.

- Jesteście uroczy. - skwitował sprawę Ren, który pojawił się w pokoju ze szklanką mleka. Już wolał oglądać tą dwójkę niż dłużej zostać w apartamencie. Nawet zaczynało mu się wydawać że tęskni za Horo Horo, który też go irytował, ale z nim przynajmniej mógł zagrać na konsoli, albo ponabijać się w taki sposób że niebieskowłosy nawet tego nie zauważał. Tymczasem Pirika była na to zbyt delikatna i obrażała się gdy dawał jej delikatnego pstryczka w nos. Dlatego też sparingi z Yoh były dla niego wybawieniem. Na zmianę trenował przy pomocy Basona i Ducha Elektryczności, starając się rozwinąć swoje umiejętności. 

- Tak myślisz? - odpowiedział długowłosy odnajdując w tym idealną okazje do dokuczenia Annie.- Może byś jeszcze przemyślała sprawę z małżeństwem. Założę się że Tobie i Yoh nikt nigdy tak nie powiedział, a tu popatrz... mamy pierwszego fana.- wskazał na Tao. 

- Nie mieszajcie mnie w swoje gierki. Poza tym gdzie jest ten Twój brat? 

- Poszedł na zakupy z Tamao. Widzisz może to przeznaczenie, oni są tam razem we dwoje, a my sami w domu. Chemia wisi w powietrzu. 

Tao zrobił minę jakby miał właśnie zwrócić śniadanie, a Annie definitywnie podskoczyło ciśnienie. W oczach pojawiła się furia i ręka samoistnie powędrowała na policzek Hao.

- Przestań o mnie fantazjować. 

- Dlaczego? To takie…

- Nie kończ!

-... podniecające.

Zdenerwowana przegraną potyczką opuściła towarzystwo. Wówczas wzrok Hao powędrował na Tao, który również długo nie wytrzymał tego spojrzenia.

- O mnie też nie fantazjuj.- jednak zanim Hao zdążył odpowiedzieć to pojawił się jego brat i razem z Ren`em wyszli nieco powalczyć. Wówczas ponownie w pokoju pojawiła się Itako wraz z pudełkiem, w którym znajdował się klejnot.

- Tylko bez głupich komentarzy.- zażądała. 

- Nie obiecuję. 

Jednak jedynym zadaniem jakie postawił przed nią Hao było przyzwyczajenie się do klejnotu. Nie zbyt przekonana założyła go na rękę, doskonale pamiętała że Kino jej poleciła nie wyciągać go dopóki nie znajdzie drugiego. Niestety od tamtej pory stała w miejscu z tą sprawą i jedynie Asakura mógł coś podpowiedzieć. 

- Pamiętaj co mówiłem. Symbioza. 

- Wiem.- rzekła zniecierpliwiona.

- Przykro mi to mówić, ale nie wiesz. Nie możesz go ściągnąć gdy coś Ci nie będzie pasować, musisz go zaakceptować i pozwolić na to by działał wtedy gdy będzie chciał i w taki sposób jaki będzie chciał.

- Mówisz jakby to była istota żyjąca.

Szaman wzruszył tylko ramionami, przekazał jej to co się dowiedział i nie miał wpływu na to czy medium go wysłucha.

- Skoro wszystko jasne... powiedz mi dlaczego to robisz.- zażądała. 

- Niezbadane są wyroki Króla Duchów.- niestety ale taką odpowiedzią musiała się zadowolić. Spojrzała na swoją rękę czując że w najbliższej przyszłości będzie musiała być o wiele bardziej ostrożna.

- Wiesz czemu demony go chcą?

- Bo to jedyna broń jaka może je unicestwić na zawsze. Normalnie odsyłasz je do piekła, gdzie mogą zostać zapieczętowane, albo robisz z nich swoje maskotki. Jednak to je zabija, więc możliwe że będą chciały zniszczyć klejnot.

Nazajutrz zaczynała się szkoła i naprawdę liczyła na to że chociaż uda jej się wyspać. Każda jej emocja w ciągu minionego dnia była spotęgowana i ten emocjonalny rollercoaster dał się jej we znaki, dlatego też liczyła na porządny sen. Mimo to miała pewne podejrzenia że noc może nie przebiec tak spokojnie jakby chciała i z każdą minuta jej lęk rósł. W końcu gdy na zegarze pojawią się 23 uznała że musi się wreszcie położyć. 

Właśnie nalewała szklankę wody gdy okazało się że nie jest sama w kuchni. Nie powiedział ani słowa ani nie odpowiedział na jej pytanie. Po prostu sięgnął po szklankę i z dokładnie takim samym zamiarem z jakim ona się tu znalazła. Jednak wyglądał inaczej. Był zdeterminowany, ale to nie to wywołało ciepło na jej twarzy tylko fakt, że miał na sobie jedynie dresowe spodnie. Odkąd pamiętała Hao był dobrze zbudowany, miał zadziorny błysk w oku i pewny siebie uśmieszek. Książkowy przykład niegrzecznego chłopca. Opierała mu się co tylko podsycało jego zamiary, jednak to moc ich ze sobą łączyła. Sprawiała że aura wokół była naelektryzowana.

Chciała się odsunąć, zrobić krok w tył, odwrócić wzrok, ale zamiast tego jej oczy podziwiały muskularne barki, wyrzeźbiony tors i to jak spodnie luźno zwisały na jego biodrach. Wówczas na nią spojrzał, stopniowo wzrok zjeżdżał coraz niżej, z oczu na usta, na dekolt, aż w końcu na odsłonięte uda. Nie pamiętała żeby ubierała taką wyzywającą koszulę nocną, nawet żeby taką posiadała, ale nie to było teraz najważniejsze. Podniósł rękę, spodziewała się założenia włosów za ucho, albo głaskania po policzku, jednak on chwycił ją mocno za podbródek i przyciągnął do siebie. 

Omal nie krzyknęła gdy otwarła oczy, a po kilku sekundach z jej ust wydobyło się głośne przekleństwo.

***
Cześć :)

Tymże miłym akcentem zakończymy dzisiejszą część ;) Myślę że przypadnie Wam do gustu miły sen Anny ;) Jakoś nie umiem się powstrzymać i od czasu do czasu lubię ich ze sobą zeswatać, nawet jeśli ma to być tylko we śnie...

W każdym razie cieszę się że udało mi się wyrobić jeszcze w tym miesiącu :)

Czekam na Wasze komentarze!
Piszcie co Wam się podobało, a co nie, piszcie też co byście chcieli przeczytać to może uda mi się jakoś wprowadzić Wasze pomysły :)

wtorek, 4 czerwca 2019

50. Obnażenie.




Przedłużająca się cisza zaczęła ich krępować, lecz Anna nie wiedziała co powinna powiedzieć. Po prostu wpatrywała się w Yoh szukając w spojrzeniu tego ciepła, którym zawsze ją obdarowywał. Ostatnio nie mogła w tych orzechowych oczach odnaleźć tego, czego potrzebowała, ale teraz widziała przebłyski uczucia jakie ich wiązało. Wówczas do trójki dołączyła zdenerwowana Tamao.

- Yoh-sama, Anna-sama… Hao… on…- nie umiała znaleźć właściwych słów. Próbowała powstrzymać długowłosego, nie chciałaby żeby tamten chłopak ucierpiał, sama się nim już zajęła, więc o co chodziło Asakurze? 

Oboje zerwali się i próbowali przedrzeć przez tłum w miejsce gdzie długowłosy dopadł nastolatka. Hao stał nad nim znacznie górując, a chłopak trzymał się za nos z którego ciekła obficie krew. Nie wyglądał tragicznie mimo to Anna od razu zażądała wyjaśnień.

- Uczę dobrego wychowania. - odpowiedział wymijająco.- Kolega po prostu nie rozumie, że jeśli kobieta mówi nie to należy uszanować!

- W takim razie macie wiele wspólnego.- odparła uszczypliwie medium zwracając uwagę Hao na siebie. 

- Coś Ci zrobił?- zapytał Yoh patrząc na Tamao. Ona jednak zaprzeczyła nie chcąc ponownie tego wywlekać. 

- Nie zdążył, ale jego zamiary były jasne. Wystarczy spojrzeć na rękę Tamao.- w istocie na przedramieniu znajdowało się zaczerwienienie po mocnym uchwycie chłopaka.

- Skończ się popisywać. Wygląda na to że dostał już swoją lekcję.

Jeszcze przez chwilę panowała napięta atmosfera, jednak w końcu Hao ustąpił, a pozostali odetchnęli z ulgą. Długowłosy nawet nie spojrzał na, teraz już leżącego na podłodze, chłopaka jedynie Tamao rzuciła mu spojrzenie czując się winną całego zajścia. Wkrótce dołączyła do pozostałych i gdy sprawa wyszła na jaw Ren w momencie posłał uśmieszek pełen triumfu w stronę Piriki. Dziewczyna była pewna, że tym razem Tamao się poszczęści i pozna kogoś wartościowego ale jednak się nie udało. Tymczasem Ren był świadomy o zwyczajach znajomych ze szkoły i uprzedzał zarówno Tamao jak i Pirikę, lecz panna Usui była wybitnie uparta. Przewróciła tylko oczami na widok Tao i jego postawy ja-zawsze-mam-rację.

Jako że atmosfera zgęstniała a i godzina była już późna postanowili się pożegnać. Mimo to gdy dotarli do domu medium nie czuła zmęczenia, co więcej była rozbudzona i to nie przez udawanie przez Hao wybawcy, ale przez słowa jakie wypowiedział jej narzeczony. Miał rację ze wszystkim. Była trudna i wymagająca i mogła się zasłaniać tym że robiła to dla jego dobra, ale czasem po prostu nie umiała się z nim inaczej komunikować. Jednak prawda była taka, że ich ścieżki splotły się razem już dawno i wszystko wskazywało na to że w takim stanie pozostaną.

Patrząc na nią teraz, ubraną cały czas w tą sukienkę ponownie poczuł fale gorąca rozchodzącą się po ciele. Nagie plecy ukazujące jej piękną, gładką skórę sprawiły, że jego wyobraźnia zaczęła działać, a kołnierzyk od koszuli uciskać. Rozpiął dwa pierwszy guziki i w końcu zebrał się na odwagę.

- Przez to wszystko zapomniałem Ci dzisiaj powiedzieć jak pięknie wyglądasz.- nawet nie miał pojęcia jak często to dzisiaj słyszała, ale jednak to na komplement z jego strony najbardziej czekała. Mimowolnie rumieńce wkradły się na jej twarz.- Gomenasai.- powiedział, tym razem sprawiając że na niego spojrzała.- Nie powinienem tak reagować.- medium westchnęła. Zdała sobie sprawę że gdyby od razu wyjawiła mu kim jest to ta cała sytuacja nie miałaby miejsca, ale Yoh musiał się skupić na treningu, turnieju, i na swoim bracie.

- Nigdy nie chciałam Cię okłamywać. Ale musiałeś się skupić na turnieju. Potem pojawił się Hao i...- powtórzyła to co myślała, lecz pod koniec i tak się zacięła. 

- Powinienem wiedzieć coś jeszcze?- zapytał, a jego głos był dziwnie odległy. Ponownie się zawahała, czy wyjawić mu całą historię, nie chciałaby żeby znowu się od niej odwrócił, ale skoro powiedziała A to trzeba również powiedzieć i B.

Zaczęła od samego początku, od pierwszego wspomnienia swojej matki. Od tego jak się nią zajmowała, jak śpiewała jej starą kołysankę by uspokoić, od tego jak stroniły od ludzi bo przecież były tak inne. Aż w końcu Konohanasakuya-hime wyjawiła jej kim jest i jakie jest jej przeznaczenie, potem zaczęły się objawiać moce Anny i rozpoczęła szkolenie u starej przyjaciółki jej matki, ale kilkuletnia dziewczynka chciała się bawić, chciała mieć koleżanki i nie mogła zrozumieć dlaczego jest to zakazane. W końcu zaczęła się obwiniać o to że jest inna od wszystkich co wywołało reishii. Tak bardzo chciała poznać ludzi i upewnić że się jej nie boją że odkryła w sobie tę moc, lecz nie potrafiła już dłużej nad nią panować. Wówczas okazało się również że Konohanasakuya-hime nie może przebywać dłużej na ziemi. Musi wrócić do pozostałych Bogów i jednocześnie zostawić swoją córkę. Spadło to na Annę niczym lawina, coraz częściej pojawiał się w głowie głosik, który wmawiał że Konohanasakuya-hime odwróciła się od niej z tego samego powodu co wszyscy ludzie. Nie mogła już dłużej wytrzymać i uciekła z domu przyjaciółki jej mamy prosto w zamieć śnieżną. I tak znalazła ją Kino. Przekonana, że Anna jest porzuconym dzieckiem z powodu jej mocy zajęła się należycie i wytrenowała na Itako.  

- Resztę już znasz.- zakończyła historię czekając na jakieś słowa szatyna. 

- Nie próbowałaś nigdy wrócić do domu?- zapytał.

- Nie miałam po co. Zresztą znalazłam nowy dom.

- A nie jesteś ciekawa co się stało z Twoją pierwszą mentorką?- z początku Anna nie rozumiała do czego Yoh dąży, lecz wkrótce uświadomiła sobie że pominęła pewną kwestię.

- Była duchem jak się u niej uczyłam, więc nie spodziewam się żeby coś się zmieniło.- na szczęście drobny żarcik rozluźnił atmosferę i Yoh posłał jej uśmiech, który tym razem również sięgnął jego oczu. 

- Wiesz po co Konohanasakuya-hime dała Ci ten klejnot?- Kyoyama wzruszyła tylko ramionami. Naprawdę nie miała pojęcia. 

- Hao powiedział, że jego nowym zadaniem jest odnaleźć drugi, pasujący do Twojego.

- To wyjaśnia dlaczego tak bardzo się upiera, żeby mnie trenować. - powiedziała, po czym zagryzła wargę. Nie spodziewała się jednak że ten z pozoru niewinny gest wywoła u Yoh aż taką reakcję. Robiła tak za każdym razem gdy całował ją po szyi, a szczególnie gdy schodził nieco niżej. Niczym błysk po piorunie w głowie szatyna pojawił się obraz jednej z ich wspólnych nocy i przez chwilę nie mógł się otrząsnąć. Teraz gdy już wszystko sobie wyjaśnili czuł jak bardzo za nią tęsknił, a ciało mówiło samo za siebie.

- Lepiej chodźmy już spać.- rzucił starając się nie patrzeć na to jak jej sukienka podwinęła się na udzie. Nie mogła się z nim nie zgodzić, emocje jakie towarzyszyły jej przez ten cały wieczór sprawiły w końcu że marzyła o odpoczynku. 

Następnego dnia Jeannie i Lyserg przyszli się pożegnać około południa ze swoimi przyjaciółmi, a przy okazji wyjaśnić kilka kwestii z wczorajszego wieczoru. Zaraz po tym jak Tamao przyznała się do nieudanego tet-a-tet, Ren ponownie wyciągnął na wierzch że to przez Pirikę i jej głupie próby swatania. Naturalnie niebieskowłosa nie pozostała dłużna i już wkrótce wybuchła kłótnia pomiędzy nimi. Jun przewróciła oczami, kochała ich oboje, ale częstotliwość z jaką ta dwójka potrafiła się awanturować przechodziła wszelkie pojęcie.

- Ren chyba tęskni za Horo-Horo.- wyszeptał Yoh do Manty, lecz Tao i to usłyszał.

- Za nikim nie tęsknie Asakura!- szatyn aż podskoczył, lecz nie zdążył odpowiedzieć bo Pirika krzyknęła żeby nie odwracał się jak do niego mówi.

- Jak stare małżeństwo…- westchnął Manta nadal się im przyglądając.

- Ciekawe czy kiedyś będziesz na tyle odważny żeby się tak z Anną kłócić.- do rozmowy dołączył Hao, spoglądając na swojego brata.

- Lepiej z nią walczyć, co?- oddał mu młodszy bliźniak.

- Zamknijcie się oboje.- warknęła w ich stronę medium zirytowana hałasem.

Na szczęście Ryu uratował sytuację, gdyż zaserwował gościom swoją udoskonaloną zupę miso i chociaż przez chwilę było cicho. Jednak jak tylko ostatnia kropla została zjedzona Ren ponownie rozpoczął swoją tyradę z Piriką o kolejną błahostkę. Jun westchnęła zmęczona już ich zachowaniem, gdyż odkąd Usui się do nich wprowadziła tak wyglądała codzienność. Tamao starając się jakoś opanować towarzystwo zagadnęła swoją przyjaciółkę o nowy rok szkolny, gdyż obie miały uczęszczać do tej samej klasy. Lysterg tymczasem starał się jakoś zagadnąć Ren`a, ale ten tylko prychał zirytowany. Kiedy po raz kolejny odpowiedzią Tao było mruknięcie Jeannie nie wytrzymała i zachichotała, po czym wyjawiła że zmarszczka na czole Ren`a przypomina jej serduszko. Złotooki cały poczerwieniał, co wywołało jeszcze większą salwę śmiechu. Niestety ale nie miał jak się odgryźć Iron Maiden, bo nawet jej śmiech był przyjemny dla uszu. W końcu odpuścił ze swoją zemstą i włączył konsole do gier. 

- Słyszałam, że macie zamiar otworzyć onsen.- zagadnęła panna Tao kierując swoje słowa do Anny. Wówczas medium przypomniała sobie że Asakurowie przysłali tu Tamao właśnie ze względu na pomoc w prowadzeniu interesu. Przytaknęła i korzystając z okazji jak i doświadczenia Jun zaprosiła ją do swojego pokoju gdzie trzymała teczkę z pomysłami. Po przeanalizowaniu i omówieniu wszystkich za i przeciw pozostawała jedna kwestia.

- Trzeba nieco odświeżyć dom.- oznajmiła Jun.

- Wiem, myślałam że najlepiej w wakacje i na jesień zrobić głośne otwarcie. Latem i tak mniej osób korzysta z gorących kąpieli.- zielonowłosa przytaknęła po czym z szerokim uśmiechem oznajmiła, że w takim razie pora zorganizować kampanię reklamową. 

Yoh właśnie zamknął drzwi za przyjaciółmi i odetchnął zadowolony. Uwielbiał te spotkania, takie głośne, pełne życia i zabawy. Tak dawno nie czuł się taki odprężony, że wydawało mu się jakby po raz pierwszy swobodnie oddycha. Wrócił do głównego holu, słyszał że Tamao sprząta po spotkaniu, z kolei Anna i Hao oglądają coś w telewizji, o dziwo bez kłótni. Uznał że lepiej pomóc swojej przyjaciółce, która przyjeła dodatkową parę rąk z wdzięcznością. Nagle z pokoju gdzie pozostała dwójka mieszkańców powinna w spokoju oglądać program doszły do kuchni słowa ich rozmowy, która odbywała się nienaturalnie głośno. Szatyn westchnął powoli akceptując że oni nigdy nie wytrzymają dłużej niż 5 minut bez kłótni, po czym próbował ignorować ich dyskusje. Jednak wówczas jego brat powiedział coś co go zaniepokoiło. 

...odganiać od Ciebie Tanakę…

Wyglądało na to że to nie był pierwszy raz gdy blondyn spoufalał się z jego narzeczoną. Niestety ale dało mu to do myślenia i wnioski jakie wyciągał co raz mniej mu się podobały. Musiał coś zrobić z tym faktem i to najlepiej tak by Daisuke przestał interesować się Anną. 

- Tamao, przyjaźnisz się z Anną prawda?- na początku zebrać informację.

- Można tak powiedzieć.- dziewczyna się nieco speszyła.

- Mówiła Ci coś o Daisuke?- dziewczyna zamrugała zdumiona. Nie wiedziała, czego się spodziewać, ale na pewno nie rozmowy o tamtym chłopaku. Jako że odpowiedź nie nadchodziła Yoh postanowił nieco przybliżyć różowowłosej temat. - Wydaje mi się, że coś do niej czuje. - przypomniał sobie wczorajsze wydarzenia z imprezy i jeszcze bardziej utwierdził się w swym przekonaniu. Tamao patrzyła na niego zdumiona i ledwo powstrzymywała się od śmiechu. Być może i powinna źle się z tym czuć, w końcu zależało jej na Yoh bardziej niż powinno, ale ta jego bezradność i próba wyciągnięcia od niej informacji sprawiła że szatyn stał się nagle taki zagubiony, że aż ją to rozbawiło.

- Nie wspominała mi nic.- odpowiedziała w końcu, ale widząc niezadowolenie na twarzy przyjaciela postanowiła mu jednak pomóc.- Ale wydaje mi się, że masz rację. Daisuke wodzi za Anną wzrokiem odkąd go poznałam.- dodała jeszcze, uświadamiając sobie tym samym jak bardzo chłopak jest niezorientowany w tym temacie. Tym razem to była kolej Yoh na zdumienie, jednak gdy się nad tym zastanowił to w istocie od początku kiedy się poznali blondyn się kręcił przy Annie, ale przecież to przez Kasumi. Ona się zaprzyjaźniła z jego narzeczoną, a po nitce do kłębka i Tanaka, nie spodziewał się jednak że to zabrnie dalej. - Widzę że zrozumiałeś.- szatyn spojrzał na roześmianą twarz Tamao i nieco zakłopotany przytaknął. Przekonany o słuszności swojej wczorajszej interwencji pozostało mu jeszcze porozmawiać z samym obiektem westchnień.

Nie było sensu dłużej zwlekać, starał się przez cały wieczór obmyślić plan swojej wypowiedzi w taki sposób by Anna nie poczuła się urażona, ale jednocześnie przekonać ją do swoich racji. Rozmowa z nią przypominała czasem stąpanie po cienkim lodzie. Westchnął przytłoczony wszystkimi myślami, a w głowie pojawiło mu się pytanie czy ze wszystkimi dziewczynami należy tak uważnie dobierać słów czy tylko z jego narzeczoną.

Zastał ją przy biurku, a w powietrzu unosił się drażniący zapach lakieru do paznokci. Siedziała z założoną nogą, a jej łydka wystawała spomiędzy rozcięcia. W ręce trzymała końcówkę z pędzelkiem i w pełni skupiona na swojej dłoni nawet nie spojrzała na gościa. Yoh uświadomił sobie, że coś w tym jest iż kobieta jest bezbronna wówczas gdy lakier na jej paznokciach schnie, a już w szczególności jego kobieta.

- Cześć.- powiedział pierwsze co przyszło mu na myśl. Medium co prawda na niego spojrzała, ale nie odpowiedziała. Nie wiedział skąd u niego taki strach, wydawało mu się że już się go wyzbył, ale teraz znowu czuł się jakby miał 13 lat a Anna powodowała u niego ciarki i to nie te przyjemne.- Przyszedłem żeby porozmawiać o wczoraj.- tym razem dziewczyna zwróciła na niego uwagę, nawet zakręciła buteleczkę z lakierem by być w pełni skupiona na szamanie. Spodziewała się że chłopak będzie miał pytania odnośnie jej historii i tego, że przez te kilka lat odkąd się znali był karmiony kłamstwami. 

- Słucham.- powiedziała dosyć chłodnym tonem, mimo to jej oczy wyrażały chęć przeprowadzenia w końcu tej rozmowy. Może wreszcie uda im się dojść do jakiegoś porozumienia.

- Nie pomyśl sobie, że Ci nie ufam, albo że sobie nie radzisz… Wiem że jesteś bardzo niezależna, ale jego zachowanie mnie trochę niepokoi.- wyjąkał szatyn, zerkając na dziewczyna. Nie umiał nic wyczytać z jej perfekcyjnej maski, do momentu kiedy nie mrugnęła.

- O czym ty mówisz?!- zirytowała się nie potrafiąc zrozumieć niczego z wypowiedzi swojego narzeczonego.

- O Daisuke.- odpowiedział. Zapadła cisza, oboje wpatrywali się w siebie z wyczekiwaniem na odpowiedź, jednak ich myśli biegły zupełnie innymi torami.

- Jeśli mówisz o wczoraj to tylko go drażniłam.

- Nie chodzi mi o wczoraj… Właściwie chodzi, ale nie tylko.- medium zamrugała nie rozumiejąc czego szatyn oczekuje.- On po prostu… Nie podoba mi się jak na Ciebie patrzy.- kilka sekund minęło, a Yoh czuł się coraz bardziej zawstydzony. Zupełnie nie tak wyobrażał sobie tą rozmowę. Anna w końcu przechyliła głowę na bok a w jej oczach pojawiły się iskierki rozbawienia.

- Rozumiem…- mruknęła.

- Naprawdę?- uradował się szatyn.

- No tak. Powiedziałeś że nie podoba Ci się jak na mnie patrzy, ale chyba nie wiele mogę tu zdziałać. Przecież nie wydrapie mu oczu…. Ale myślę że Hao lubuje się w takich ostrych zabawach.- z każdym wypowiadanym słowem zapał młodszego z bliźniaków gasnął. W końcu zrezygnowany mruknął coś pod nosem, a wyglądał przy tym tak żałośnie że Itako w końcu się nad nim zlitowała.- Yoh… Nie powiem mu żeby przestał się patrzeć, nie jesteśmy w przedszkolu. Poza tym… to wszystko co mu wczoraj powiedziałeś na pewno dało do myślenia. 

Tymczasem w oddalonym o 2 przystanki od Inn En domu, Kasumi siedziała na łóżku wpatrując się w chodzącego po pokoju przyjaciela. Od wczoraj nie mógł się uspokoić i analizował całą tą sytuację z imprezy, na którą ona nie poszła. Takie przyziemne dramaty potrafiły oderwać jej myśli od tamtego traumatycznego przeżycia, jednak tylko do momentu aż nie dotyczyły relacji na linii Anna-Daisuke. 

- Co jest z Tobą nie tak?- wyszeptała zdumiona opierając się na ręce. Nie usłyszał jej wypowiedzi i dalej kontynuował swój wywód. Przewróciła oczami starając się chociaż udawać, że go słucha.

- Bo widzisz wszystko było ok. Chciała żebym robił jej drinki… Żaden jej nie smakował ale wiem że to tylko taka gra, wydaje mi się że boi się przed sobą przyznać że coś jednak do mnie czuje. Może i powiedziała że nie i że uczucie jednostronne, ale nie chce mi się w to wierzyć. Inaczej nie poszłaby ze mną nigdzie… Kasumi musisz mi pomóc! Nie zasypiaj! Jak to wygląda od waszej strony?

- Naprawdę chcesz wiedzieć? - zapytała szczęśliwa że wreszcie mu to wyjaśni. Chłopak przytaknął i zniecierpliwiony oczekiwał olśnienia.

- Nie obchodzisz jej.- powiedziała głośno i wyraźnie. I to po raz 3. - A teraz daj mi spać.

- Umi-chan nie bądź zazdrosna! Jesteśmy przyjaciółmi i tak pozostanie!- wykrzyczał i poklepał ją po ramieniu. Jednak ona walnęła go poduszką i wskazała palcem wyjście. Chłopak niestety nie miał innej opcji i opuścił pokój, nadal będąc myślami przy ciemnookiej blondynce.

Yoh tymczasem stał na środku pokoju, czując się jak wywołany do odpowiedzi na środek klasy. Jak na dłoni było widać, że jest speszony. Nie mieli z Anną zwyczaju rozmawiać o uczuciach i to tak jawnie.

- Więc przestać być zazdrosny bo to do Ciebie nie pasuje.- dodała jeszcze medium, starając się jakoś przerwać ciszę. Szatyn zaśmiał się nieco nerwowo na jej słowa ale koniec końców przyznał rację. Niestety czuł tylko częściową ulgę, ponieważ sam wiedział o tym że nigdy ale to przenigdy nie odpuściłby sobie Anny, więc czemu Tanaka by miał?

***
Cześć :)
Bardzo Was przepraszam za tak długą przerwę, ale wszystko co należało załatwić już za mną i teraz wracam pełna zapału.
Doceniam wszystkie komentarze i to że dawaliście znak że nie zapomnieliście o mnie, było to na prawdę bardzo pokrzepiające w minionych tygodniach dla mnie :)
Dziękuje że wyczekaliście :)

Swoją drogą to już 50 część tego opowiadania i mogę powiedzieć że jestem z niego dumna :)
Mam nadzieje że podobała Wam się i cóż... ja na Waszym miejscu czułabym niedosyt po takiej przerwie, ale korzystam z chwili czasu i wstawiam ten rozdział :)
Nie chcę nic obiecywać, ale na 90% kolejny pojawi się szybciej ;)

Jeszcze raz Wam dziękuje za cierpliwość ;)

Pozdrawiam!