piątek, 12 maja 2017

20. Wypowiedzenie wojny.



Tydzień egzaminów minął dość wyczerpująco i w piątek wieczorem uczniowie w końcu mogli odpocząć od nauki. Grupa przyjaciół postanowiła uczcić zakończenie tego ciężkiego okresu wspólnym wyjściem. Jednak jak zwykle Roxane i Anna miały podzielone zdania, gdzie się wybrać. Szatynka chciała udać się na karaoke, gdyż nigdy nie była, z kolei Kyoyama stwierdziła że to nudne i że chce iść gdzieś indziej. Tym sposobem wszyscy stali pod Tokio Tower już od pół godziny zastanawiając się czy nie zacząć świętowania właśnie w tym miejscu bo na kompromis się nie zapowiadało. 
- Może kręgle?- pytała się już trzeci raz Umi.
- Połamie sobie paznokcie!- odparła zdenerwowana Barthez. Ren wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć.
- Może chodźmy do salonu gier?- zaproponował Daisuke, mając na myśli miejsce które prowadził jego wujek. Nie wiedział czemu wcześniej tego nie zaproponował, możliwe że cały zapas swojej inteligencji przelał na papier.
- Możemy iść.- oznajmiła Anna, na co Roxanne tylko przytaknęła.
- Yatta!- ucieszyła się brunetka i klasnęła w dłonie.
- Założę się, że pokonam Cię w rzutki!- stwierdziła Francuzka, pokazując palcem na Annę. – Jestem w tym mistrzem!
- Jeszcze się nie nauczyłaś, że ja zawsze wygrywam?- odparła blondynka akcentując słowo „ja”.  Manta delikatnie potrzepał Asakurą, który zasnął w międzyczasie.
- Yoh idziemy do salonu gier.- oznajmił Oyamada, widząc że szatyn nie bardzo ma pojęcie co się dookoła niego dzieje.
- Hej czy to nie przypadkiem tu walczyliśmy?- zapytał znienacka patrząc na Horokeu.
- Tak. – odparł mu przyjaciel. Oboje na chwilę wrócili do wspomnień.- Mam wrażenie jakby to było w poprzednim życiu.- niebieskowłosy powiedział na głos to co obu chodziło po głowie.
Tak jak zapowiedziała Roxanne zamierzała pokonać Annę, więc zaczęli od rzutek. Dziwnym trafem wszystkie które rzucała blondynka trafiały w pole o najwyższych wartościach, z kolei rzutki Barthez niejednokrotnie lądowały obok tarczy. Szamani stwierdzili, że nie mieszają się w to, chociaż wiedzieli czemu tak się dzieje, w końcu małych duszków kierujących rzutkami nie można było przeoczyć. Jednak tak dla własnego bezpieczeństwa uznali, że lepiej pomilczeć. Towarzystwo rozdzieliło się, jednak każdy dobrze się bawił. W końcu zmęczeni usiedli przy wspólnym stoliku i zamówili różnego rodzaju desery. Rozmowa toczyła się na temat egzaminów, trudnych pytań, czego się spodziewali i z czego nie są zadowoleni. Wkrótce pożegnali się ze sobą i każdy udał się w swoją stronę.
Wracali razem do domu późnym wieczorem. Ona była zamyślona, miała założone ręce i nieodgadniony wyraz twarzy. Natomiast on przyglądał się jej już od dłuższego czasu. Była taka odkąd wyszli z salonu gier. Obok szedł Horokeu, który również zastanawiał się nad zamyśleniem Anny i oboje próbowali rozgryźć jej zachowanie.
- Anna?- zapytał w końcu szatyn, medium jakby przebudziła się z transu i spojrzała na narzeczonego.
- Myślisz, że powinniśmy pojechać do Izumo?- powiedziała w końcu. Szatyn zaśmiał się na te słowa.
- Wyglądałaś jakby stało się coś strasznego. – odparł wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z Usui.
Ostatni tydzień pierwszej klasy liceum upłynął dość luźnie. Na lekcjach przerabiali testy, które pisali w zeszłym tygodniu, a w ostatni dzień szkoły ukazała się tablica informująca o wynikach. Anna nie była do końca zadowolona ze swojego wyniku, gdyż znalazła się w połowie setki najlepszych uczniów, chociaż z drugiej strony nie żałowała tych chwil spędzonych z Yoh, zamiast przy książkach. Po długiej przemowie dyrektora uczniowie w końcu mogli opuścić budynek szkoły.
- Może wybierzemy się gdzieś?- zapytała Hashimoto z nadzieją.
- Gomene Umi-chan, ale obiecałam, że pomogę mojemu papa w pracy.- odpowiedziała Roxanne. Wzrok brunetki przeniósł się na Annę.
- Jutro z samego rana wyjeżdżamy na tydzień.
- Razem!?- zapytali równocześnie Daisuke i Barthez. Yoh przytaknął z szerokim uśmiechem na twarzy, a jego myśli zawędrowały za daleko, w wyniku czego oberwał od Kyoyamy.
- Jedziemy odwiedzić rodziców Yoh.- wyjaśniła.-  Poza tym musimy się jeszcze spakować, więc rusz się.- dodała blondynka.
- Pakujecie się razem?- zapytał podejrzliwie Tanaka.
- To cię nie powinno obchodzić.- brew dziewczyny delikatnie drgnęła.
- Ja też chce Ci pomóc!- krzyknęła oburzona Roxanne.
- Przecież nie masz czasu!- zwróciła jej uwagę brunetka.
- Dla Yoh zawsze go znajdę! Idę z wami!!- oznajmiła Europejka i niczym się nie przejmując ruszyła w stronę domu szatyna. Jako, że Yoh znajdował się w krainie marzeń, nie zwrócił nawet na to uwagi, dopiero gdy Manta się na niego wydarł wrócił na Ziemię. Anna pobiegła za szatynką krzycząc na nią, Daisuke przewrócił tylko oczami i ruszył za dziewczynami, natomiast Umi podeszła do Asakury.
- Chyba musisz się rozdwoić, albo przywieść Hao.- zachichotała. Szamana nieco zamurowało, ale opamiętał się po chwili i przytaknął z wymuszonym uśmiechem. Oyamada zerknął na swojego przyjaciele zaniepokojony.
- Lepiej się pospieszmy bo jeszcze rozniosą Ci dom.- dodała Kasumi wskazując na dwie przodujące dziewczyny.
Po 20 minutach marszu dotarli pod budynek, gdzie pod wejściem Kyoyama nadal wykłócała się z Francuzką. To był ten etap, gdy blondynka zaczęła się już poważnie denerwować, a chęć użycia na niej jakiegokolwiek ducha stawała się kusząca, albo chociaż rzucić w nią Mantą, ale on jak na złość gdzieś się podział.
- Zejdź mi z drogi.- warknęła, po czym wyciągnęła klucz z torby i otworzyła drzwi. Roxanne stała z dość nietęgą miną. Nie chciała jej aż tak zdenerwować, kłótnie z nią były bardziej jak rozrywka niż żeby rzeczywiście sprawić przykrość. Popatrzyła na Daisuke, który tylko wzruszył ramionami. Też nie wiedział, czemu blondynka była, aż tak rozdrażniona.
- Tak w ogóle, to skąd ona ma klucze?- zapytała Barthez.
- Bo Asakura ma głowę w chmurach, a bałwanek mózgu zapomina z domu.- usłyszeli jak zwykle uprzejmy głos Tao.
- Chcecie może coś do picia?- zapytał się gospodarz, prowadząc swoich gości do salonu. Wtem do pomieszczenia, weszła Itako niosąc tackę z lodami o smaku zielonej herbaty oraz specjalnie dla Yoh sorbet pomarańczowy.
- Jedziecie odwiedzić Hao?- nawiązała się rozmowa.
- Kogo?- zapytała się zdezorientowana Barthez.
- Brata bliźniaka Yoh.- wyjaśniła szybko Hashimoto.
- Masz brata bliźniaka?!
- Niestety.- mruknął Ren.
- Jak wygląda? Różnicie się jakoś?- Francuzka była bardzo podekscytowana nową wiadomością i chciała znać jak najwięcej szczegółów. Kiedy już dowiedziała się wszystkiego włącznie z tym, że krążą plotki o trójkącie miłosnym między Asakurami, a Anną (wtem niespodziewanie klapek, rozmiar 36 uderzył Usui prosto w głowę) nie mogła się doczekać aż go pozna. Niestety nie wiadome było kiedy starszy z braci wróci do szkoły, a właściwie czy w ogóle to się stanie.
- Ale to prawda!- bronił się Horokeu.- Krążą o was takie historie... Usagi mi powiedziała.- zarzekał się niebieskowłosy.
- To może przekaż swojej niedoszłej dziewczynie, żeby o nich nikomu nie mówiła.- żyłka na czole medium pulsowała co raz mocniej.
- To nie ona je wymyśla!
- Uuu… bronimy Usagi-chan…- naśmiewał się Tanaka. Usui zwrócił całą swoją uwagę na blondyna i zaczęli się kłócić, czego z kolei nie mógł przegapić Tao, w końcu odkąd wyjechał Hao rzadko się zdarzało by ktoś oprócz niego obrażał niebieskowłosego, a to go cieszyło najbardziej. Co prawda Daisuke nie był tak wysublimowanym zawodnikiem jak starszy z braci Asakura, ale dawał radę.
- To… dlaczego jedziecie we dwoje?- Roxane zadała jedno z pytań jakie ją nurtowały. Kasumi może i nie powiedziała tego na głos, ale cała jej mowa ciała mówiła, że jest równie zainteresowaną odpowiedzią. Yoh to pytanie zdziwiło, bo w sumie nigdy nie zastanawiał się dlaczego Anna również odwiedza jego rodzinę, oczywiście pomijając kwestie małżeństwa, to on chyba powinien wychodzić z takimi pomysłami, a nie medium. Dla Manty cała ta sytuacja była zupełnie niepotrzebna, w końcu w gimnazjum Kyoyama nie chowała się ze związkiem z Yoh tak bardzo jak teraz. Nie obchodziło jej co pomyślą inni, a teraz najwyraźniej bardzo zależy jej na zdaniu innych, które niestety mogło by się zmienić gdyby dowiedzieli się prawdy. On sam kiedy usłyszał pierwszy raz słowo „narzeczona” był w szoku. Więc może tego się Anna obawiała? Że ludzie się od niej odwrócą. Mimo to Kasumi i Daisuke jakoś zaakceptowali fakt wspólnego mieszkania, więc istniała duża szansa, że tą informacje również by jakoś przetrawili. Gorzej z pozostałymi znajomymi.
- Bo mogę. – padła pewna odpowiedź ze strony Anny. Patrzyła się z wrednym uśmieszkiem wprost na Roxane, a w jej spojrzeniu było coś z rzucania wyzwania. Szatynka w sprawach damsko-męskich była biegła jak Manta w matematyce, dlatego też w mig pojęła co się szykuje. Kości zostały rzucone.
- W takim razie życzę miłego wyjazdu.- odpowiedziała Roxane z równie perfidnym uśmiechem, i tylko Anna usłyszała dalszą część „… bo jak wrócisz to nie będzie już tak słodko”.
Podróż tradycyjnie im się dłużyła, a widoki za oknem przedstawiające przedwiośnie tylko pogarszały sytuację. Mimo to Anna była uparta i wolała podróżować tradycyjnymi środkami transportu, aniżeli się decydować na szamaństwo. Zaplanowali kilkudniowe odwiedziny, z możliwością przedłużenia ich do końca ferii, mając na uwadze to co się stało podczas wakacji. To co ich najbardziej zaskoczyło to zmiana jaka zaszła u Tamao. Przywitała ich bez zająknięcia i bez zarumienienia, z uśmiechem jak u Jun. Nadal skromnie, lecz z pewnością siebie. Oczywiście wraz z nią pojawiły się dzieci, Redseb skakał wokół Yoh jak nakręcony ciągnąc go jednocześnie w cztery różne kierunki, bo nie mógł się zdecydować co pokazać najpierw. Z kolei Seyram jak zwykle patrzyła się swoimi dużymi oczami jakby chciała w ten sposób przekazać to wszystko, czego nie potrafiła lub nie chciała powiedzieć. Jednak nie trzeba było długo czekać, aż znowu przekona się do Anny bo już wieczorem nie odstępowała jej na krok życząc sobie nawet spania w jednym pokoju.
Keiko podczas wieczornego mycia naczyń po kolacji raz po raz spoglądała na Annę, która jej pomagała. Nigdy nie była w dobrych stosunkach ze swoją przyszłą synową, a przynajmniej nie w tak dobrych jak należało by. Kyoyama miała ciężki charakter i każdy o tym wiedział, w końcu odziedziczyła kilka cech po jej matce, a Kino była bardziej człowiekiem czynu niż słowa. Mimo to było kilka rzeczy, które je łączyło.
- Wiesz… zanim Miki zaczął nosić maskę był dosyć przystojny. Umiał grać i śpiewać, a za takimi zawsze ugania się grupka dziewczyn. – uśmiechnęła się do swoich wspomnień i wówczas Anna zauważyła podobieństwo u swojego narzeczonego i jego matki. – Dopóki mu nie pokazałam palcem jak dziecku, nie wiedział że one oczekują czegoś więcej niż słuchania jego gry. – westchnęła, po czym po raz pierwszy spojrzała na blondynkę.- Po twojej minie widzę że Yoh odziedziczył po ojcu coś więcej niż tylko zamiłowanie do muzyki. – zaśmiała się delikatnie na swoje słowa. – Pewnie to wiesz, ale Yoh nie odrywa od Ciebie wzroku dlatego nie bądź dla niego za ostra, dobrze?- przekrzywiła delikatnie głowę, a na jej ustach nadal gościł uśmieszek. – I pamiętaj, że zazdrość działa w dwie strony.

Nie dało się ukryć, że ta cała sytuacja wydawała się medium bardzo abstrakcyjna, do tego stopnia, że nie była pewna czy jej się to nie przyśniło. W ogóle cała sytuacja jaka panowała w posiadłości zdawała się być inna niż te kilka miesięcy temu. Podczas pierwszego dnia Yohmei wyjawił, że zaraz na początku roku pojawił się tutaj Hao i po dwóch dniach zniknął wraz z Opacho. Nie widział swojego wnuka za dużo, ale za to Tamao spędziła z nim trochę czasu, co w zasadzie było spowodowane przez małą murzynkę. Kyoyama nie była wizjonerką jak jej różowołosa przyjaciółka, lecz za to potrafiła szybko łączyć fakty. Krótki pobyt Hao musiał wpłynąć na wszystkich. Nie wiedziała co zrobił czy też powiedział, ale dokonał niemożliwego- Tamao w końcu uwierzyła w siebie. Prawdopodobnie  wspomniał coś Keiko o jej związku z Yoh, stąd też ta rozmowa. Jak zwykle próbowała zrozumieć co też chciał tym zyskać, lecz żadnego ukrytego dna nie widziała. Może Hao w końcu postanowił zrobić coś dla innych? Jeśli odpowiedź była twierdząca to znalazła źródło jego zmiany. Siedziało obok niej wpatrzone w krajobraz za oknem z pomarańczowymi słuchawkami na uszach. 
***
Przyznaje że właściwie rozdział mógłby nie istnieć bez samej końcówki bo też nie zawiera jakiś ważnych wydarzeń, ale za to pokazuje relację na linii Anna-Roxane. Konflikt pogłębi się o wiele bardziej w kolejnych częściach i nie macie nawet pojęcia jaką radochę miałam z pisania tego x)

Jako że mamy dzisiaj ważny dzień to dodałam jeszcze od siebie drabble (liczyłam kilka razy i wyszło mi ze jest dokładnie 100 słów!) o bliźniakach :D Inspiracją jest jeden z obrazków, który myślę że wszyscy znają :)

Źródło: http://yohao88.deviantart.com/art/Fight-water-with-fire-119147057

- Niee!!!- tym razem krzyk długowłosego był o wiele bardziej stanowczy, niż poprzednio.

- Pomożesz mi! Bo jeśli nie to…- Yoh zaciął się szukając czegoś co mu pomoże. Chwycił szlauf i wycelował w brata.

To było jak mgnienie oka i oboje wyglądali jak po walce z tą różnicą że z Hao skapywała woda a z Yoh unosił się dym i dało się wyczuć swąd spalenizny. Mierzyli się wzajemnie wzrokiem i żaden nie chciał ustąpić.
- Co z wami nie tak?! Mieliście tylko podlać kwiaty!!!- wrzask Anny sprowadził ich na ziemię. – Idziecie dzisiaj spać bez kolacji.- oznajmiła na końcu a oni jednocześnie westchnęli ciężko.

Sto lat!!! ;*