poniedziałek, 19 sierpnia 2019

53. Podchody.



Przez kilka dni panował względny spokój, Usui nie była pewna czy to za sprawką Jun jej brat się uspokoił, czy to przez nawał obowiązków szkolnych, ale całe 4 dni bez wrednego komentarza dały jej nadzieję. 

W piątek jadąc razem do szkoły, nie chciała mu przeszkadzać w kontemplacji powalających widoków za oknem, ale wypadało by uprzedzić złotookiego, że dzisiaj nie wraca z nim. W odpowiedzi mruknął coś niezrozumiałego i ich rozmowa została zakończona.

Jednak w ciągu dnia Tao zaczął się zastanawiać co Pirika ma zamiar robić. Oczywiście tłumaczył to sobie zwykłą ciekawością i nie przyjmował do wiadomości innej opcji. Kiedy lekcje dobiegły już końca prawie zapomniał o tym, że ma wracać sam i zapewne zupełnie wyrzuciłby to z myśli lecz usłyszał jej śmiech, tuż po drugiej stronie szafek. Męski głos jej zawtórował i domyślił się co też dziewczyna ma w planach. Nawet nie zwrócił uwagi na nagły przypływ złości, które ostatnio co raz częściej mu się zdarzały, po prostu chciał wejść pomiędzy nich i pociągnąć ją do samochodu. Jednak gdy robił pierwszy krok tuż przed nim wyrosła Nicole. Nie rozmawiali ze sobą często, dziewczyna całkowicie wyleczyła się z uczucia jakie wobec niego żywiła, ale od czasu do czasu przypominała o sobie. Był jej winny przysługę i wyglądało na to że nadszedł czas na spłatę długu.

Kolekcja wiosenna powoli pojawiała się w sklepach, lecz ona miała chrapkę na letnią. Dużo pracowała by odpowiednio wyglądać w stroju kąpielowym i chciała się pochwalić tymi wynikami na reklamach, a kluczem do spełnienia tej zachcianki były właśnie znajomości rodzeństwa Tao.

Niebieskowłosa z początku zauroczona szarmanckim zachowaniem nowopoznanego chłopaka szybko zrozumiała że nic wartościowego nie wniesie do jej życia. Starała się nie ziewać, ale nawet kawa nie pomogła. Wymyśliła na poczekaniu wymówkę i udało jej się zmyć szybciej niż planowała.

- Tak szybko?- zapytała się Jun, kiedy wróciła po południu.

- Wynudziłam się za wszystkie czasy.- oznajmiła, opadając zawiedziona na fotel. - Był miły, ale mówił w kółko o jednym...

- Czyli?

- O mnie.- odpowiedziała nieco zawstydzona.- Masz śliczne włosy, piękny uśmiech, Twoje oczy są jak gwiazdy... - przedrzeźniała chłopaka.- Próbował coś opowiedzieć ale wciąż wracał do mojego wyglądu.

- Cóż za skromność.- zachichotała panna Tao, na co Usui przewróciła oczami i wówczas do salonu wszedł Ren. Wzrok młodej dziewczyny zatrzymał się dłużej niż powinien na jego osobie. Tao miał zwyczaj zaraz po skończonym treningu uzupełniać płyny w postaci mleka, miał również zwyczaj ćwiczyć bez koszulki i to był właśnie powód zapatrzenia się Piriki. Jego mięśnie nadal były napięte po wysiłku i wydawało się że myślami pozostał na siłowni, gdyż nie specjalnie przejął się karcącym spojrzeniem swojej starszej siostry. W końcu czy tak trudno jest ćwiczyć w ubraniu?

Zielonowłosa jednak tylko westchnęła i wróciła do rozmowy ze swoją przyjaciółką, która szybko skarciła się za podziwianie wyrzeźbionych mięśni. Dopiero wówczas Ren spostrzegł, że Usui już wróciła co nie omieszkał się skomentować kpiącym uśmieszkiem, jednak towarzystwo panny Tao powstrzymało go od jakiejkolwiek aluzji. Pirika zupełnie nieświadoma, że w głowie Rena właśnie została zbesztana nadal narzekała na stracony czas.

- W takim razie chcesz gdzieś wyjść? Jest w końcu piątek, a nie ma nawet 18.- zapytała Jun. Usui ochoczo pokiwała głową mając nadzieję na udaną zabawę. Zielonowłosa uradowana udała się w stronę garderoby, zostawiając pozostałą dwójkę samych.

- Randka się nie udała?- zaczepił ją Ren.

- Nie Twoja sprawa.- odpowiedziała niebezpiecznie mrużąc oczy.

- Zanudziłaś go?

- Mam serdecznie dość Twoich komentarzy! Kim ty niby jesteś żeby mnie tak traktować?! - krzyknęła rozjuszona. Nic tak jej nie denerwowało jak ten jego wredny uśmieszek, nawet słowa potrafiła jakoś przeboleć, ale gdy tylko widziała jak patrzy na nią z góry miała ochotę go rozszarpać. Wściekła w kilku krokach znalazła się przy nim i wytykała mu każde bezczelne zachowanie wbijając palec wskazujący w ramię.

Wówczas rozległ się dźwięk dzwonka oznajmiającego, że winda znalazła się na ich piętrze. Drzwi się rozwarły i pojawiła się w nich Nicole, którą aż cofnęło na widok Ren`a pozbawionego górnej części garderoby jak i Piriki, która stała dosyć blisko. Oboje patrzyli na szatynkę wyczekująco tym bardziej utwierdzając ją w przekonaniu, że w czymś im przeszkodziła. Niebieskowłosa prychnęła rozjuszona i szybkim krokiem poszła szukać Jun.

Tao spojrzał nieprzychylnie na Barthez.

- Przecież miałam przyjść o w pół do szóstej!- zarzuciła mu. Ren przypomniał sobie o wcześniejszej rozmowie i przytaknął. Wskazał kanapę by poczekała na niego, a sam poszedł doprowadzić się do porządku.

W międzyczasie obie dziewczyny zajęły się przygotowaniem do wyjścia, jednak widać było że Pirika coraz bardziej pogrąża się w swoich myślach. Czuła się jak między młotem a kowadłem, gdyż nie wyobrażała sobie zostawić Jun. Kochała ją jak siostrę i miały ze sobą wiele wspólnego, dlatego za nic nie chciała jej zostawić. Jednak powodem dla którego w ogóle się tu znalazła była ucieczka od szykanowania, a Ren nic innego nie robił jak właśnie w kółko ją obrażał. Więc co za różnica czy tu czy w domu?

- Podjęłam decyzję.- powiedziała w końcu. Zielonowłosa przestała mówić o zaletach nowego kremu pod oczy i w pełni skupiona czekała na dalsze słowa.

Ren spojrzał na roześmiane dziewczyny, które właśnie skończyły się przygotowywać. Już dawno zdążył odprawić Nicole, która wyglądała raczej na zadowoloną z przebiegu rozmowy. Jęknął  gdy zobaczył jak obie pięknie wyglądają. Na szczęście nie usłyszały i dalej w szampańskich humorach udały się do windy. Złotooki został sam w apartamencie z własnymi myślami, które wybitnie krążyły wokół niebieskowłosej i jego ukrytych pragnień.

Najwyraźniej wypad do miasta był owocny, gdyż Pirika przez następne dni chodziła wniebowzięta. W środę okazało się że to za sprawką kelnera, który obsługiwał w piątek dziewczyny i umówił się na randkę z niebieskowłosą. Pirika w kółko powtarzała że jest uroczy i z uwielbieniem przypominała sobie jego ciemne brązowe oczy. Ren nie mógł już tego słuchać, cała ta gadanina Usui przyprawiała go o mdłości więc po prostu zamknął się w swoim pokoju.

- To była katastrofa!- usłyszał dwie i pół godziny później. Zdziwiony uchylił drzwi bijąc się z myślami czy nie zachowuje się jak skończony idiota. - Jakby inny człowiek! Ledwo był w stanie wyjąkać cokolwiek! W życiu nie widziałam nikogo tak zdenerwowanego!

- W piątek był raczej pewny siebie...- zastanawiała się Jun.- W takim razie czemu tak długo to trwało?- zapytała. Na to pytanie najwyraźniej Usui się zarumieniła gdyż usłyszał chichot swojej siostry.

- Gdy siedzieliśmy przy stole przyszedł jego kolega i tak jakoś wyszło, że postanowił z nami spędzić czas.

- Więc byłaś na randce z dwoma chłopakami na raz!- zaśmiała się panna Tao. Reszty rozmowy Ren już nie słyszał, gdy obie zaczęły mówić przyciszonymi głosami. Mimo to tyle mu wystarczyło by jeszcze bardziej się zdenerwować. 

Nadszedł kolejny weekend i ponownie jego siostra wzieła Pirikę do miasta uprzednio zahaczając również o Inn En by porwać Tamao i Annę. Jednak blondynka za żadne skarby nie dała się wyciągnąć nawet z pokoju, a różowowłosa nie znała pojęcia asertywność, więc musiała przystać na propozycję swoich przyjaciółek.

Później oczywiście była wdzięczna za odciągnięcie jej z tego dramatycznego trójkąta pomiędzy medium a bliźniakami. Jednak ponownie jedyną osobą, która cokolwiek wyciągnęła z tego wypadu była Pirika. 

Otóż poznała znajomego rodziny Tao, który uznał że koniecznie musi się z nią spotkać, oczywiście bez zobowiązań. Ren już od wtorku chodził przez to zdenerwowany. Niestety ale nie słyszał najlepszych opinii na temat swojego partnera biznesowego, dlatego dziwił się Jun że tak entuzjastycznie podchodzi do ich randki. Jednak ona w kółko powtarzała, że to tylko zwykłe spotkanie. 

Widząc ją ubraną w dopasowaną czarną sukienkę, wyglądała nie dość że formalniej to o wiele doroślej. Bardziej jakby szła na rozmowę kwalifikacyjną niż randkę. W dodatku wydawała się zestresowana, i co gorsza nie mogła oczekiwać wsparcia od Jun, gdyż ta ponownie wyjechała na kilka dni. Stukot jej obcasów przywrócił Ren`a do rzeczywistości i nim się spostrzegł dziewczyna już znikała za zamykającymi się drzwiami windy. Udało mu się uchwycić jej spojrzenie zanim całkiem mu umknęła. Był zły. Właściwie był wściekły na nią że po raz kolejny wychodzi z kimś innym, że się tak stroi, że wygląda obłędnie i w końcu że on tak na nią nie działa jak ona na niego. Coraz mocniej zaciskał rękę na szklance, która broniła się przed całkowitym zmiażdżeniem. Dopiero gdy pojawiło się pierwsze pęknięcie na ściance, odłożył ją na stolik. Na prawdę starał się uspokoić i nie myśleć co też jego znajomy może zrobić siostrze jego przyjaciela. Właściwie każdy jego poprzednik mógł się nieodpowiednio zachować, ale tym razem to nie był podrzędny kelner czy sprzedawca, albo kolega ze szkoły. To był Lee Yu znany przede wszystkim ze swojej przebiegłej strategii miażdżenia każdego potencjalnego przeciwnika w przemyśle białej broni. Plotki chodziły, że pokątnie zajmuje się również ciężką artylerią, co wcale nie zdziwiłoby Ren`a. Jednak pozostawała jeszcze kwestia przedmiotowego traktowania wszystkich, którym się otaczał. Jedynymi do których posiadał szacunek byli oczywiście klienci, zarówno Ci stali jak i potencjalni, oraz osoby o podobnym statusie co on sam. Dlatego też nie miał pojęcia o co mu chodziło z Piriką.

Jednak skoro chciała się z nim umówić oraz Jun nie widziała przeciwwskazań to nie zamierzał się w to wtrącać. Nawet kiedy wróciła nie potrafił wyczytać, czy spotkanie się udało. Nie spojrzała na niego, nie uśmiechnęła jak to miała w zwyczaju, ani nawet nie przywitała. Zamknęła się w swoim pokoju, ale dla niego przecież tak było lepiej, w końcu nie musiał się na nią patrzeć, a przez to czuł się mniej zirytowany. 

Medium z utęsknieniem wyczekiwała na wolną sobotę. Musiała w końcu wybrać się do muzeum w związku z klejnotem, zbyt długo to odwlekała w czasie. Na szczęście coraz rzadziej przejmował nad nią kontrolę, ponownie musiała zacząć praktykować techniki jakie Kino ją nauczyła na początku swojej ścieżki Itako. Wiedziała jednak że takie wyciszenie wiąże się również z odgrodzeniem siebie od innych. Najspokojniejsze były te dni gdy nic ją nie wytrąciło z równowagi, czyli każdy dzień bez rozmowy z Hao. Nie dostała od niego żadnych nowych wskazówek odnośnie treningu, więc postanowiła działać na własną rękę. Tym sposobem znalazła się pod muzeum. 

Większość turystów spacerowała pomiędzy poszczególnymi salami, lecz ona zaopatrzona w mapkę skierowała się bezpośrednio do wystawy związanej z manuskryptem. Dokument znajdował się nie dość że za szkłem to jeszcze odgrodzony był barierką.  Nieco bliżej znajdowało się powiększone zdjęcie ów dokumentu z komentarzami tłumaczy. Przestudiowała uważnie i niestety nie było to nic nowego czego nie znalazłaby w książkach. Pokręciła się jeszcze trochę po sali ale nawet nie znalazła żadnego ducha. Mimo to wyczuwała pewne zawirowania energii, które równie dobrze mogły pochodzić od wiekowych przedmiotów. Spodziewała się więcej po tym wypadzie i kiedy zrezygnowana opuszczała już salę, jej bransoletka zadrżała. Odwróciła się i ujrzała jak tuż za nią pojawia się demon. Sytuacja była o tyle niewygodna, że wokół było pełno ludzi, którzy stanowili potencjalne ofiary, lecz Oni wpatrywał się tylko w nią. Przeważnie demony były bardziej agresywne, ale przede wszystkim nie takie... pasywne. Nawet nie wyglądał groźnie. Obeszła raz jeszcze sale pilnując by nikogo nie zaatakował, ale stwór po prostu podążał jej śladem. Dopiero przy gablocie, przy której wcześniej stała zaczął się dziwnie zachowywać. Wskazał na coś na eksponacie, a następnie na siebie wymachując przy tym czymś co za pewnie miało stanowić jego ręce, a teraz przypominało długie macki zakończone pazurami. Widać było że jest zdenerwowany i zależy mu na tym by Anna zrozumiała jego przekaz. Nagle przestał, a na jego twarzy malowało się przerażenie i po chwili stanął w fioletowych płomieniach. Itako zareagowała instynktownie i za pomocą korali chwyciła demona by następnie pociągnąć go do siebie. Jednak tak jak przy poprzednich sytuacjach gdy polegała na swojej mocy, klejnot ponownie zadziałał i wchłonęła demona w bransoletkę. Jej barwa była teraz nieco brudniejsza, jednak nie zmieniła się znacznie co tylko utwierdziło ją w przekonaniu że Oni był nieszkodliwy. Intuicja podpowiadała jej że dostała to po co tu przyszła, teraz pozostawało jeszcze jedno - prezent dla bliźniaków.

W tym roku nie czuła się w obowiązku w kupowaniu im wymyślnych prezentów. Postawiła na słodycze i owoce oraz breloczki do kluczy z ich imieniami. Gdy wróciła do domu większość przyjaciół już się zeszła by złożyć im życzenia, a z kuchni dochodziły wspaniałe zapachy. 

- Ohayo Anna-san.- jedyną osobą, która przywitała ją z entuzjazmem była Pirika. Yoh był zbyt zajęty nową grą na konsole, którą Ren mu ofiarował poza tym widzieli się przy śniadaniu. Jednak pozostali dziwnie się w nią wpatrywali jakby oczekując czegoś. Dopiero Hao wskazał palcem na jej bransoletkę, która świeciła pulsacyjnie. To nie było normalne, ale o tym wiedzieli nieliczni. Wówczas biżuteria zadrżała i zaświeciła się jeszcze mocniej chwilowo oślepiając zebranych. Gdy wszystko ucichło na środku pokoju stał demon, dokładnie ten sam którego Anna poznała w muzeum. I nawet jeśli bardzo by nie chciała, nie miała jak inaczej wybrnąć niż powiedzieć prawdę. Oni wyglądał na swój sposób nawet uroczo, a już na pewno nie agresywnie. 

- Złapałaś Pokemona?- parsknął Hao. 

- Podobny do Ciebie, prawda?.- odparła dumna ze swojej riposty. Przez chwilę wydawało się że długowłosy odwdzięczy się jej pięknym za nadobne, lecz wówczas medium wyjawiła prawdziwy powód obecności demona.- Znalazłam go w muzeum.

- Muzeum?- zapytał zdziwiony Yoh. 

Itako wyjaśniła, że liczyła na dodatkowe informacje o klejnocie stąd też wizyta w takim miejscu, lecz zamiast tego znalazła Oni, który nie zachowywał się tak jak zostali do tego przyzwyczajeni.

- Nawet nie wyczuwam jakiekolwiek złej emocji.- mruknął równie zdumiony Hao. - Gdzie dokładnie go znalazłaś?- dziewczyna wyjaśniła dokładnie co się stało nie ukrywając ani dziwnych fioletowych płomieni, ani wchłonięcia przez klejnot. Wszyscy wyczekująco wpatrywali się w długowłosego niczym w wyrocznie, lecz on uparcie milczał. Nie wiedział co ma o tym myśleć, Król Duchów ostatnio też nie dawał się we znaki. Jednak w końcu był Królem Szamanów, a jego umiejętności były zdecydowanie nieprzeciętne. - Talizman powinien na razie załatwić sytuację. - oznajmił wszystkim swój plan. Dawno nie korzystał z tej sztuczki, ale też dawno nie była mu potrzebna bo odkąd zdobył Ducha Ognia nie potrzebował pomocy demonów.

- Hao-sama.- tuż przed Oni pojawił się Matamune. - Myślę że jestem w stanie pomóc.- dodał kot z uśmieszkiem na twarzy. Szatyn nie śmiał odmówić swojemu przyjacielowi, szczególnie że wiedział iż nekomanta ma wiele sztuczek w zanadrzu. Zwierze obeszło demona dookoła kilka razy bacznie się mu przyglądając, w końcu stanął naprzeciwko niego wykonał kilka skomplikowanych gestów swoimi łapami a na końcu skierował je wprost na Oni. Czysta energie popłynęła wprost na stworzenie, na powierzchni którego zaczęły się pojawiać pęknięcia, jego demoniczna postać okazała się skorupą z której wyłonił się duch mężczyzny. Jak tylko początkowy szok minął Hao szybko zdobył informacje kim też ów osoba była i jak się okazało Anna miała niezłego nosa, bowiem przed nimi stał autor Kronik Japońskich. Jednak długowłosy znacznie bardziej zaciekawił się nową umiejętnością Matamune, który zdaje się wyczuł zainteresowanie swoją osobą i uznał że usunie się na bok by nie prowokować niewygodnych pytań. 

Autor naturalnie był wdzięczny za uwolnienie go z niewygodnej postaci, ale i lekko zatrwożony zaistniałą sytuacją. Szczególnie, że Anna nie o tyle zadawała pytania co od razu domagała się odpowiedzi, a jak powszechnie wiadomo mało kto byłby w stanie wytrzymać jej spojrzenie. W końcu coraz bardziej zlękniony spojrzał błagalnym wzrokiem na Króla Szamanów, który uznał że najszybciej dowie się wszystkiego tworząc z nim jedność ducha. Już po chwili chłonął obrazy pokazywane przez ducha w jego głowie, przeszukując przy tym przydatnych informacji o klejnotach. Widział jak skryba z pieczołowitością opisuje dokładnie moment wręczenia klejnotów podczas koronacji i jak przez chwilę zajaśniały, gdy cesarz ich dotknął. Następnie regalia zostały zabrane i kolejnym obrazem była cicha rozmowa podsłuchana za drzwiami jednego z pokoju w pałacu. Mimo przytłumionych głosów dało się wyczuć zdenerwowanie, ale słowa były zbyt zniekształcone by cokolwiek zrozumieć. Wówczas zza rogu wyłonił się strażnik i skryba jedynie skinął głową w geście przywitania, a następnie udał się na spoczynek. Mógł być to nieistotny fragment wspomnień, ale nie wydawał się takim. Kończąc jedność ducha Hao zadał mężczyźnie kilka pytań o tamto niespokojne spotkanie i udało mu się dowiedzieć iż w tamtym dniu pałac został odwiedzony przez jednego z członków rodu Nakatomi. Nazwisko, które padło wywołało na twarzy Króla Szamanów zmarszczkę, która świadczyła o głębokim zamyśleniu.

- Nakatomi…- powtórzył na głos Yoh, próbując sobie przypomnieć skąd kojarzy ów nazwisko. Widząc, że pozostali również nie bardzo mają pojęcie Anna postanowiła nieco im pomóc.

- Nakatomi to jeden z wielkich rodów arystokratycznych. Nadzorowali obrzędy shinto, a kapłański urząd mistrza ceremonii przypadał komuś z tego właśnie rodu. Można powiedzieć, że byli pierwszym poważanym rodem szamańskim.

- Ojii-san chyba mi o nich opowiadał. - szatynowi błysło jedno wspomnienie z wielu opowieści jakim Yoh-mei go darzył w dzieciństwie. Medium spojrzała na niego karcącym wzrokiem, dla niej były to informacje wręcz podstawowe, które również Yoh powinien znać. Westchnęła w akcie bezradności, po czym skierowała rozmowę na tor który pierwszy przyszedł jej do głowy po tym jak usłyszała to nazwisko.

- Znałeś kogoś z rodu Nakatomi?- pytanie było skierowane do najstarszego członka ekipy. Hao przez chwilę miał minę jakby nie dotarł do niego sens tych słów, dopiero po chwili widać było że zaskoczył.

- O ile mnie pamięć nie myli to nasze rody się skrzyżowały. - oznajmił.

- Więc istnieje prawdopodobieństwo, że drugi klejnot posiada ród Nakatomi.- oznajmił Manta, który wziął sobie za słowo honoru znalezienie jak najwięcej informacji o jednym z najstarszych klanów w Japonii. - To by nawet miało sens, w końcu w dawnych czasach kapłani często gościli w pałacu cesarza, a rozdzielenie klejnotów stanowiło symbol podziału władzy. 

- W takim razie musicie odświeżyć kontakty ze swoim kuzynostwem. - oznajmiła Itako. Tymczasem Yoh usiłował przypomnieć sobie czy kiedyś ktoś z innej linii rodu Asakura ich odwiedzał w Izumo, ale nie kojarzył żadnych kuzynów, cioć czy innych członków jego rodziny.

- Nawet jeśli kiedyś Wasze rody się skrzyżowały to później losy mogły się różnie potoczyć. Przecież oni nawet mogą mieć inne nazwisko!- wtrącił się Oyamada.

- Niekonieczne. - wtrącił się długowłosy.- Przyjmuje się nazwisko tej strony, która ma wyższy status społeczny.

- Przynajmniej nie będziesz miała dylematu, czy zostawić nazwisko. - szepnęła Pirika do Anny.

- Nie byłbym tego taki pewny… W końcu nie wiemy kim jest Anna.- odparł długowłosy satysfakcją patrząc jak mina blondynki zmienia się w poirytowaną.

- Zadzwonię do Izumo. - Yoh uznał że uniknie kolejnej kłótni będzie najmądrzejszym wyjściem i udał się w stronę telefonu by wypytać dziadka o swoją rodzinę. Słyszał jak Anna i Hao się przekomarzają, Ren ponownie zatraca się w grze, a Pirika z czystą satysfakcją komentuje jego porażki.

Odebrał Yoh-mei, który z początku wydawał się być speszony tym że to wnuk zadzwonił pierwszy. Po złożeniu życzeń wysłuchał skróconej opowieści o duchu skryby z dworu cesarskiego, by następnie obiecać że postara się odnowić kontakty ze swoim kuzynostwem. Niemałą zasługę miał tu sam Yoh, który połechtał próżność swojego dziadka krótkim wspomnieniem o tym iż z nostalgią wspomina opowieści jakimi raczył go w dzieciństwie. 

Hao odetchnął z ulgą w duchu, w końcu nie mógł sobie pozwolić na to by ktokolwiek się domyślał że coś go gryzło. Obietnica starca dawała mu pewną nadzieję, bo miał wrażenie że już od dłuższego czasu utknął w martwym punkcie w kwestii klejnotu, a przeczucie podpowiadało mu że należałby się pospieszyć. Zerknął na swoją przyszłą bratową by ocenić czy jest już gotowa na kolejny etap treningu. Nosiła klejnot kilka tygodni i chyba ostatnio lepiej sobie już z nim radziła. 

Postanowił, a na jego ustach wpełzł wredny uśmieszek. Wiedział bowiem że Itako niekoniecznie spodoba się rodzaj ćwiczeń.

***
Witam wszystkich serdecznie :) 

Z tego co widziałam w komentarzach pod poprzednią częścią przypadł Wam do gustu pomysł połączenia Piriki i Ren`a, więc myślę że te ich dziecinne podchody również Was zainteresują ;) Wiecie... w końcu nie każda para jest jak Yoh i Anna, czasem trzeba się namęczyć :)

Poza tym co raz bardziej zagłębiamy się w historię Klejnotów :) Staram się opierać większość informacji na prawdziwych źródłach, które jednak czasem są modyfikowane na potrzeby opowiadania. 

Czekam z niecierpliwością na Wasze komentarze!
Korzystajcie jeszcze z wakacji przed powrotem do szkoły :)

Pozdrawiam!!!