wtorek, 31 października 2017

One-shot #3



Niebieskowłosa stanęła nad stolikiem w stołówce i z głośnym trzaskiem upuściła swoją tackę z jedzeniem. Plastikowy kubek z wodą zachwiał się niebezpiecznie lecz ona zdawała się tego nawet nie zauważyć.

- Wyglądasz na zmęczoną.- zaniepokoiła się jej przyjaciółka, z którą nie miała okazji jeszcze dzisiaj porozmawiać. Na pierwszą lekcję się spóźniła, przez co została przydzielona do pary z Marie, a kolejne miały już osobno.

- Wycinałam do późna serwetki.- wymamrotała z pełnymi ustami.

- Serwetki?-powtórzyła cicho Tamao.

- Taaaak.- ziewnęła przeciągle, lecz już po chwili jej głos był pełen energii jak i złości.- Bo ktoś mnie olał!- wzrok obu dziewczyn padł na blondynkę przeżuwającą powoli swoje danie. Nawet nie zwróciła na nie uwagę.

- Hej sis!- do stolika dołączył niebieskowłosy chłopak siadając tuż obok swojej siostry, wraz z przyjaciółmi. Tym sposobem jak co dzień zrobiło się ciasno.

- Już nas zostawiasz?- zaczepił Annę, Hao widząc jak wstaje od stolika.

- Twoje ego jest tak wielkie, że mnie przygniata i mam ochotę zwrócić lunch… a może to na Twój widok?- jednak prawda była taka, że dziewczyna nie potrafiła wytrzymać w jednym pomieszczeniu z długowłosym i codziennie przychodziła na stołówkę wcześniej by móc się zmyć, zanim on się zjawi.

- Chcesz sprawdzić co jeszcze mam duże?- zawołał za nią, lecz jak zwykle został zignorowany.

- Serio stary? Nie mogłeś poczekać aż zjemy?- westchnął zrezygnowany Horokeu patrząc z niesmakiem na swojego hot-dog`a.

- Jak to u mnie w domu?!- wrzask z drugiego końca stołu przebił wszystko. Ren nie był osobą która często podnosi głos, preferował bardziej fizyczne udowadnianie swojego zdania, lecz na kobietach nie mógł stosować takich sztuczek. Stąd też owe krzyki, który wyzwalały w nim jedynie trzy osoby- matka, siostra i jego dziewczyna.

- Po pierwsze już wszystko ustaliłam z Jun i bardzo jej się ten pomysł spodobał. Po drugie ten Twój „dom” to istny zamek więc idealnie się nadaje. Po trzecie już prawie wszystko przygotowałam!- najwyraźniej Pirika wcześniej postanowiła przygotować się do tej rozmowy.

- Co się dzieje? – zagadnęła Jeannie, której jak zwykle towarzyszył Lyserg.

- Nic.- niemalże warknęła w jej stronę. To nie było tajemnicą iż Usui nie przepadała za białowłosą, chociaż jedynymi wtajemniczonymi były same dziewczyny i Hao, który kiedyś wspomniał o tym że Jeannie pocałowała Ren`a, lecz zapomniał dodać iż było to w przedszkolu. Cóż dla niego było to całkiem zabawne, mniej dla pozostałych a już w szczególności dla Tao. – Zrobiło się trochę tłoczno.- dodała jeszcze po czym odeszła z wysoko uniesioną głową.

- Czy może ktoś mi wyjaśnić co się dzieje?- tym razem głos zabrał Manta, który na początku rozmowy był zajęty odciąganiem swojego najlepszego przyjaciela od cheeseburgerów, gdyż mogłoby nic nie zostać dla innych uczniów. Szwedzki stół na stołówce miał swoje plusy i minusy.

- Pirika organizuję od miesiąca imprezę halloweenową w domu Ren`a.- oznajmił Horo Horo podsumowując ostatnie 15 minut. – A Ren się właśnie o tym dowiedział. – zrobił przerwę na kęsa swojego obiadu.- Oczywiście nie muszę mówić co się stanie jeśli się nie pojawicie.

Wszyscy zgodnie pokiwali głowami przerażeni. Mściwość Piriki nie znała granic o czym kilka osób się przekonało, więc każdy wolał jej nie podpadać.

Niebieskowłosa zirytowana na cały świat weszła z rozmachem do łazienki, sprawiając że kilka pierwszorocznych zlękło się.

- Straszysz ludzi.- skomentowała Anna zerkając na inne dziewczyny. Właśnie kończyła poprawiać makijaż, gdy obok niej w lustrze pojawiła się jej przyjaciółka. – Przestań się tak marszczyć.- dodała jeszcze w odpowiedzi uzyskała jedynie westchnięcie. – Niech zgadnę… Ren się dowiedział o imprezie i przyszła Jeannie.- podsumowała sytuację.

- Tak panno wiem-to-wszystko.- fuknęła, na co Anna podniosła brew patrząc wprost na odbicie przyjaciółki.- Rany… jak ty to robisz. Serio czasem to jest przerażające, jakbyś czytała w myślach.

- Moja babcia wierzy w takie sprawy, uważa się za medium. Kiedyś nawet próbowała mnie nauczyć.

- Hmm.. to może mi się przydać.- oznajmiła młodsza z dziewczyn i blondynka nie była pewna czy chce wiedzieć po co jej ta informacja.- Mam nadzieje że wpadniesz w piątek.

Tym razem to była kolej Anny na marszczenie.- Wiesz że nie lubię imprez.- zaczęła się wykręcać.

- Tym razem nie pożałujesz! To będzie coś zupełnie innego!- ożywiła się niebieskowłosa. – Poza tym będzie tam pewna osoba….- ostatnią samogłoskę przeciągnęła w taki sposób że zabrzmiało to jakby miała jakiś plan wobec niej.

- Znowu sobie ubzdurałaś że ktoś mi się podoba?- Pirika lubiła bawić się w swatkę, jednak niekoniecznie była w tym dobra.

- Tak. Mam teorie. – oznajmiła uśmiechnięta

- Pewnie tego pożałuje, ale słucham.- obie wyszły z łazienki zmierzając w stronę drugiej części szkoły gdzie miały lekcje po lunchu.

- Uważam, że to któryś z bliźniaków. Jesteś z nimi blisko, oboje są przystojni no i nie biedni.- zaczęła wyliczać.- Yoh jest jak aniołek, a Hao jak diabełek… pytanie czy wolisz ułożonych chłopców czy łobuzów.- poruszała sugestywnie brwiami, a Anna starała się nie wybuchnąć śmiechem.

- Czyżbyście o nas rozmawiały drogie Panie?- jak na zawołanie za nimi pojawiła się reszta grupy, a wraz z nią długowłosy.

- Cześć Anna!

- Yoh… jechaliśmy razem do szkoły.- odparła zniesmaczona dziewczyna.

- Tak? Chyba jeszcze spałem.

- Raczej rozwaliłeś się na całym siedzeniu i włączyłeś tryb wyrzynarki.- niestety ale droga do szkoły nie należała do najmilszych. Jako że bliźniaki wraz z blondynką mieszkali blisko siebie wspólne podróże do szkoły stały się codziennością, chociaż początki były ciężkie. W końcu Yoh miał problemy ze wstaniem na czas, a Hao lubi drażnić się z Anną, przez co zdarzało im się spóźniać, lecz Kyoyama nie była by sobą gdyby nie wzięła sprawy w swoje ręce i tym sposobem zjawiali się w szkole na czas. Jednak tym co zaczynało drażnić pasażerów było chrapanie młodszego z bliźniaków.

- Nie prawda!- machinalnie już zaprzeczył Yoh, czując się odrobinę zażenowany że wyciągają to przy wszystkich.

- Ja śpię z zatyczkami do uszu. Jak tata i Horo zaczną piłować to nie ma zmiłuj.- westchnęła Pirika.

- Hej!- tym razem to niebieskowłosy się oburzył, co skutkowało ogólnym rozbawieniem towarzystwa. Jednak przerwa na lunch dobiegała końca, więc musieli się rozdzielić i każdy poszedł w swoją stronę na lekcje.

***

Bliźniaki stali przed posiadłością Tao z rozdziawionymi buziami. Fakt nie należeli do najbiedniejszych, a ich zajazd też był rozległy, lecz to co znajdowało się przed nimi wyglądało jakoś tak… niczym dom rodziny Addamsów.

- Pirika nie żartowała mówiąc że to zamek…- w końcu pierwszy odezwał się Hao.- I teraz już rozumiem dlaczego tak naciskała na przebrania w stylu gotyckim.

- Są niewygodne.- narzekał Yoh odkąd tylko założył na siebie koszulę.- Wszystko jest takie sztywne i…

- I myślę, że one Ci to wynagrodzą.- długowłosy wskazał na dwie młode kobiety czekające przy drzwiach wejściowych. Ich przebrania były nie tylko tematyczne ale i całkiem sexowne. Przez myśl mu przeszło, że jeśli wszystkie dziewczyny będą tak wyglądać to chyba zostanie już tu na zawsze. Takie jego własne prywatne siódme niebo.
Asakurowie było popularni w szkole nie tylko dlatego że byli bliźniakami i to różniącymi się jedynie długością włosów, ale również z kilku innych powodów. Ich rodzina prowadziła jedyny pensjonat w mieście, który prezentował się całkiem okazale na tle gór, udzielali się w szkole i to nie tylko sportowo poza tym to co liczyło się najbardziej w tym wieku – byli przystojni. Jednak to Hao był tym bliźniakiem z ikrą, który potrafił wykorzystać swoje zalety w sposób dla siebie przyjemny. Yoh z kolei był wyluzowany i całkiem spokojny, idealny kumpel. Często dziewczyny próbowały wykorzystać go by dostać się do starszego z braci i chociaż długowłosy irytował się wtedy nieziemsko to jego bliźniak nic sobie z tego nie robił. Wychodził z założenia, że im więcej znajomych tym lepiej. Do tego dochodziła również Anna. Uważała się za samotniczkę, ale w jej pamięci od zawsze widniał widok jej i Asakurów. Mieszkali blisko więc jako dzieci często się razem bawili i tak już zostało. Blondynka dorabiała w weekendy w zajeździe i było to motywowane dwiema rzeczami. Po pierwsze chęcią niezależności po drugie naciskiem ze strony rodziców, że im wcześniej zacznie prace tym lepiej. W końcu doświadczenie zbiera się w każdej pracy.

- Dziwne, że Anna nie chciała przyjść z nami.- powiedział Yoh wchodząc do środka. Hao szybko otaksował wzrokiem dziewczyny stojące przy wejściu, lecz zaraz potem odpowiedział bratu.

- Podobno ma ważną rolę do odegrania. Cokolwiek to znaczy.- wyjawił to co usłyszał na jednej z przerw.

Jak się okazało na imprezie było całkiem sporo osób, lecz o dziwo wszystkich znał. Wyglądało na to że ma naprawdę niezły zbiór znajomych. Przywitał się z większością po czym ruszył do stolika z przekąskami, a przynajmniej miał taką nadzieje że jest to jedzenie bo liczne czaszki, pająki, dynie i inne robaki mogły sugerować coś innego. Zastanowił się co powinien wybrać bo było w czym przebierać. Słono-słodkie przekąski kusiły zapachami i poniekąd wyglądem. W końcu zdecydował się na kiełbaski zapiekane w cieście francuskim do złudzenia przypominające odcięte palce i sam nie wiedział czy to przez ten sos pomidorowy, czy też tak świetne wykonanie. Obok stały babeczki z różową mazią uformowaną w kształcie mózgu lub z czekoladą z której wychodziły żelkowe dżdżownice, a jeszcze dalej bordowy poncz w misie w kształcie czaszki. Gdy już miał się zabierać za miotełki, w skład których wchodziły kabanosy i ser żółty, światło niemalże całkowicie zgasło. Panował półmrok i przez chwilę dało się usłyszeć szepty i chichoty. Na szczycie schodów stanęła Pirika, a przynajmniej tego się domyślił po kolorze włosów. Jej strój sprawił że większa część męskiej populacji rozmarzyła się, lecz jej głos sprawił że przebudzili się i zaczęli wsłuchiwać w plan. Otóż panna Usui wraz z panną Tao zaplanowały niecodzienny wieczór, który w dużej mierze opierał się na grze.

- Macie czas do końca wieczora by odnaleźć zabójcę Pana F. Wskazówki znajdziecie w pokojach! Część z was ma specjalne role do odegrania, koperty ze swoimi imionami znajdziecie w zbrojowni! Czas start!

Manta od razu doskoczył do Yoh widząc jak zgraja nastolatków pędzi w jego stronę. Zerknęli na górę schodów lecz Piriki już nie było, a w pokoju zostali tylko we trójkę.

- Jestem ciekawy co Ren powiedział gdy zobaczył swoją dziewczynę w TAKIM stroju.- oznajmił Hao ze swoim sławnym uśmieszkiem.

- Mnie bardziej interesują te kanapki.- Yoh specjalnie odmówił zjedzenia dzisiaj lunchu wiedząc jakie pyszności się szykują.

- Twoje priorytety są niezmienne.- westchnął Manta podsumowując tym samym zachowanie swojego przyjaciela. W końcu zdecydowali udać się do zbrojowni i ku ich zdziwieniu w istocie było to pomieszczenie wypełnione bronią. Cała trójka zagwizdała z podziwem na widok halabard, mieczy, szabli i innej białej broni jaka znajdowała się w gablotach, bądź też wisiała na ścianach. O dziwo na stoliku została jedna koperta zaadresowana do Manty.

- No chyba się obrażę!- dla długowłosego był to cios iż nie został uraczony rolą specjalną. Yoh zaśmiał się na widok bliźniaka, wiedząc jak bardzo poczuł się znieważony.- Alboo… to ja jestem zabójcą!- dodał lecz pozostała dwójka pochylała się już nad kopertą Manty. Instrukcje były jasne chociaż spodziewali się jakiś rymowanek.

- Udaj się do pokoju nr 302. – przeczytał Hao na głos.

- Całą wieczność zajmie nam znalezienie tego pokoju!- gorączkował się Oyamada.

- Co to jest?- Yoh wskazał na róg kartki, która wyglądała na ubrudzoną. Manta powąchał plamę i mógł dojść do tylko jednego wniosku – czekolada.

- Cóż czekoladę już minęliśmy i nie wydaje mi się by pokój miał numer 302.- Hao nawiązał do stolika z przekąskami.

- Myślę, że to nam pomoże.- blondyn pokazał napis na odwrocie – ZJEDZ MNIE. Nie zastanawiając się długo ugryzł róg z czekoladą.

- Prawie jak w Alicji w Krainie Czarów, stałeś się malutki… A nie ty zawsze taki byłeś.- naigrywał się Hao. Oyamada przewrócił oczami, zdając sobie sprawę że nie może dać się podejść. Żując kartkę doszedł jednak do wniosku że jest to zwykły papier, co rozbawiło bliźniaków. Chociaż tak właściwie był to widok plującego Manty.
- Myślę że mamy się po prostu udać do kuchni. – stwierdził Yoh, gdy już się uspokoili. Niestety nie wiedzieli gdzie się znajduje zarówno pokój 302 czy kuchnia, ale przynajmniej mieli plan. Po 20 minutach poszukiwań i natykania się na inne grupki w końcu trafili. Duży znak 302 wisiał na drzwiach, za którymi prezentowała się jadalnia wraz z ladą za którą stała Tamao. Odwrócona do nich lewym bokiem czekała aż podejdą i usiądą obok Horokeu, który miał kwaśną minę.

- Hej Tamao!

- Wyglądasz pięknie!- dodał swoje Hao. Jednak na to hasło dziewczyna odwróciła się drugim bokiem, który prezentował się potwornie. Szramy na policzkach i jakby dziury, wraz z samym strojem który był poszarpany i jakby brudny. Yoh się zaśmiał na widok ten widok, natomiast pozostali przejawiali więcej pokładów normalności, gdyż na ich twarzach wykwitł wyraz obrzydzenia.

- Ale Cię Pirika urządziła!- skomentował krótkowłosy szatyn i tym razem również Tamamura się uśmiechnęła. W końcu pokazała gestem by usiedli przy ladzie, a ona postawiła przed nimi 4 kubki z identyczną galaretowatą substancją.

- Musicie to wypić. Ten kto zrobi to najszybciej może wyjść reszta zostaje.- zasady wydały się proste i na „trzy cztery” podnieśli kubki i… każdy z nich niemal jednocześnie wypluł zawartość. Cóż nie tyle że było to niesmaczne co kwaśne gorzkie a na końcu nawet słone.

- Co to jest?!!- krzyczał spanikowany Hao nie zwracając uwagi na swojego brata który zrobił się zielony.

- Pierwszy!- krzyknął Usui niesamowicie zadowolony z siebie, po czym wybiegł nie pytając się o dalsze wskazówki. Byle dalej od tego koktajlu o smaku porażki.

- Cóż następna kolejka?- zapytała się jak zwykle uroczo różowowłosa. I w takich właśnie sytuacjach w mężczyznach odzywa się ten gen odpowiedzialny za rywalizację i chęć zaimponowania nie tylko dziewczynie ale i kumplom. Atmosfera zgęstniała i ponownie na cztery przechylili swoje kubki. Yoh jednak nawet nie był w stanie wziąć łyka. Odskoczył szybko od stolika wytrącając tym samym kubek swojego brata, co standardowo rozpoczęło wymianę obraźliwych komentarzy między nimi. Tym sposobem powiedzenie gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta ponownie zostało udowodnione. Wskazówka pojawiła się na samym dole szklanki u Manty. Zalaminowana torebka wypełniona powietrzem oraz małą figurką przedstawiającą coś pomiędzy druidem, a magiem.

- I co ja mam z tym niby zrobić?!- zirytował się Oyamada. Tamao westchnęła i zapewne gdyby nie makijaż rumieniec wykwitłby na całej jej twarzy.

- Ślady zbrodni znajdziesz w pokoju w którym dzieje się magia.- wypowiedziała na jednym tchu, ciesząc się niezmiernie że to nie Hao otrzymał taką wiadomość. Manta już miał coś powiedzieć, ale przeszkodził im rechot bliźniaków, którzy nie mogli się powstrzymać widząc miny pozostałej dwójki. Blondyn nieco zażenowany wyszedł z pokoju na poszukiwania sypialni. I gdzieś tam w głowie zapaliła mu się lampka że w tym zamku może być ich kilka.

Trzecie podejście Hao wiedział, że wygra widząc w jaki sposób Yoh reaguje na zawartość naczynia. Na dnie jego szklanki znajdowała się również figurka tym razem jednak przedstawiająca kobietę ubraną w dziwne szaty z mikroskopijnymi koralikami oraz kulą przy boku.

- Próbując dowiedzieć się czegoś o zabójcy odwiedzasz medium.- oznajmiła Tamao przyglądając się figurce.

- W takim razie idę, a tobie drogi bracie życzę smacznego!- oznajmił Hao i posłał w stronę brata triumfujący uśmiech.

Oboje obserwowali jak znika za drzwiami, po czym spojrzeli na siebie. Tamamura z początku nie chciała się zgodzić na swoją rolę właśnie ze względu na takie krępujące sytuacje jak ta teraz. Powinna jakoś zagadać, ale nie umiała się odnaleźć. Jednak Horokeu jakoś pociągnął rozmowę wcześniej, więc może i tym razem się uda.

- Więc zostaliśmy sami.- oznajmił Yoh i chociaż było to zwykłe stwierdzenie faktu, w cale tak nie zabrzmiało. Jego ton nadawał tym trzem słowom zupełnie innego wydźwięku. - Co powiesz na toast? Za ten wieczór?- kontynuował.

- Nie musisz tego pić jak nie ma innych zawodników.- wyjaśniła niepewnie różowowłosa.

- Wiem. Po prostu chciałbym wznieść toast z piękną dziewczyną.- posłał jej uśmiech nie przestając wpatrywać się w różowe tęczówki.- Przynajmniej w połowie.- nawiązał do jej stroju. Dziewczyna zachichotała i mile zaskoczona przystała na tą propozycję, lecz postanowiła wyciągnąć spod lady zwykły sok. Stuknęli się szklankami i wypili za wieczór, za imprezę, za grę, za piękno, za młodość i gdy już mieli brać kolejny łyk za miłość kolejna porcja uczestników pojawiła się w pokoju. Yoh ponownie przegrywał, a Tamao domyślała się że robi to specjalnie, ale w cale jej to nie przeszkadzało. Właściwie nie mogła się doczekać rozwoju wydarzeń tego wieczoru.

Hao podpytał tu i ówdzie by dowiedzieć się czy ktoś już może był u medium, lecz wszystko wskazywało na to że przypadł mu zaszczyt bycia pierwszym. Jednak udało mu się zdobyć pewną podpowiedź, gdy wpadł na uciekającego Horokeu.

- Stary oni mają cmentarz w ogródku!- wrzeszczał przerażony. Cóż była to całkiem popularna dekoracja ogrodu w ten dzień, lecz prawdę mówiąc takie rody jak ten mają własne cmentarze w ogródkach, więc nie wiedział czy wyśmiewanie Horo będzie uzasadnione.- W ogóle cała tamta strona jest jakaś nawiedzona!- wskazał na schody prowadzące do zachodniego skrzydła. Wiało zimnem, a wystrój był bardziej poważny. Żadne pajęczyny, czy dynie tylko ciemno i dosyć pusto. Hao więc postanowił zbadać co też takiego para nienormalnego mogło być w tej części domu. A może i natknie się na medium.

Drzwi były otwarte i jedynie poświata ze świec pozwalała cokolwiek zobaczyć. A było co podziwiać. W oknie stała postać, po sukience stwierdził że musiała nią być kobieta. Czarno-czerwony gorset opinał i uwydatniał, a rozkloszowany dół w cale nie był długi. Piękne smukłe nogi majaczyły w pół cieniu, ale był pewny są idealne. Gdy już skończył lustrować ją wzrokiem postanowił odchrząknąć, ale ona nic sobie z tego nie robiła. W końcu podszedł bliżej stając naprzeciw dziewczyny. Cień jakie rzucały długie rzęsy na policzki tylko sprawił że była piękniejsza. Nie miała na twarzy żadnego halloweenowego makijażu, ale na pewno był on mocniejszy, zresztą do takiego stroju inny nie pasował.

- Anna?- zagadnął, a dziewczyna przeskoczyła wzrokiem na chłopaka.

- Przyszedł się Pan dowiedzieć o zabójcy?- postanowiła nie wychodzić z roli.

- Wszystko w porządku?- zapytał mając mieszane uczucia.

- Proszę usiąść.- ręką wskazała na krzesło. Posłuchał jej licząc, że może w lepszym świetle będzie w stanie odgadnąć co też dziewczynie chodzi po głowie. Znali się zbyt długo by nie zauważył że coś jest nie tak. Rozejrzał się po pokoju słuchając jednym uchem ‘medium’, wiedząc że gdy przetrwa ten teatrzyk będzie mógł z niej wycisnąć.

- Proszę podać mi ręce.- oznajmiła na koniec. Dotknął jej dłoni i naszła go myśl że chciałby spleść ich palce, albo pogładzić kciukiem wierzch dłoni. Nie zdarzało mu się to często w jej przypadku, zaznaczyła jasno że poza przyjaźnią nie ma na co liczyć, ale co mógł poradzić na to że jego ciało wysyłało jasne sygnały. – Duchy w ciemnościach jeśli słyszycie mój głos…- zaczęła formułkę odpowiednio ją intonując. Przyglądał się jej uważnie mrużąc oczy. Płomień świeczki na środku stołu chybotał się sprawiając że obraz był zniekształcony, ale zauważył dowód na to że Anna była smutna.

- Dlaczego płakałaś?- zadał pytanie ale kilka innych rzeczy stało się w tym samym czasie. Dziewczyna otworzyła oczy, przerażona że odkrył to co tak przez cały dzień starała się ukryć. Potem okno znajdujące się za nią otworzyło się z hukiem sprawiając, że do pokoju wdarło się zimne jesienne powietrze. Zapanowała ciemność, lecz to co najbardziej przeraziło Hao to fakt, że framuga wdzierając się do środka strąciła inscenizacje która leciała prosto na nich.

Lyserg co raz bardziej przekonywał się że pomysł zostania detektywem ma sens. Godzinę mu zajęło odkrycie zabójcy, z czego Pirika nie była zadowolona, prawie na niego nakrzyczała, bo zabawa miała trwać jeszcze co najmniej raz tyle. Wspólnie postanowili, że nie ujawnią wyniku żeby reszta też do tego doszła. Został sam z „zabójcą”.

- Od początku Cię podejrzewałem.- oznajmił.

- Czemu?

- Pirika za Tobą nie przepada. To było całkiem oczywiste, że obstawi Cię w roli czarnego charakteru.

- Wyjaśniłyśmy sobie to i owo. Coś mnie zdradziło?

- Cóż coś ci się wymsknęło podczas naszej rozmowy.- nawiązał do ich wcześniejszego spotkania, na co dziewczyna uśmiechnęła się ale i pokręciła głową.

- To było celowe, ale najwyraźniej jako jedyny wyłapałeś.

- Poza tym musiałem znaleźć dowód zbrodni.- wspomniał o plastikowym pistolecie, który Pirika postanowiła odłożyć na miejsce.- Po drugie strzegł go Ren, więc wiedziałem że jestem blisko i po trzecie nikt by cię nie podejrzewał.

- Dlaczego?- zaciekawiła się.

- Bo jesteś chodzącą niewinnością.- odpowiedział spoglądając w jej oczy nico dłużej.

- Tak mnie widzisz?- nie potrafił określić czy była zadowolona czy też nie spodobało jej się to stwierdzenie.

- Nie tylko ja.- odparł, a ona zamilkła. Tym razem była to niezręczna cisza jaka panowała między nimi.

- Powinieneś iść na wypadek gdyby ktoś inny się zjawił.- oznajmiła, ale jej ton był jak o 180 stopni odwrócony od poprzedniego. Aż go ciarki przebiegły na myśl o tym zimnie jakim go uraczyła.

- Uraziłem Cię czymś?

- Nie. Powiedziałeś prawdę. A teraz już idź.- ponagliła go. Nie pozostało mu nic innego jak zrobić to co kazała.

- Jeannie…- zaczął stając w drzwiach.- W niewinności nie ma nic złego.- dodał jeszcze zanim całkiem zniknął.

Oczywiście że nie ma!- prychnęła – w końcu to niewinność. Miała 18 lat i odkąd pamiętała zawsze była grzeczna, posłuszna, poukładana, spełniające oczekiwania innych gdy tymczasem czuła jak w środku rośnie coś co ją kusi, co ma czarny zakazany kolor, ale jest tak tajemnicze że nie umie się powstrzymać i chce dotknąć tego szaleństwa. Chce poczuć się młodą piękną dziewczyną, za którą się obracają, z którą chcą się umówić, z którą flirtują. Chce się całować raz romantycznie a raz namiętnie, chce się przytulać i chodzić z kimś za rękę...
Spojrzała tęsknie na drzwi, a w jej oczach zebrały łzy spowodowane złością. Mając chwilę postanowiła, że to ten moment by pokazać innym, że też potrafi się bawić. Pirika od początku uważała że jej strój jest nieodpowiedni, ale wtedy zwaliła to na jej niechęć, ale teraz pomyślała że to całkiem niezły pomysł by ubrać to co zaproponowała jej Jun. Nikt nie wie jakim cudem, ale siostra Ren`a zawsze wiedziała wszystko najlepiej. Gdy spojrzała na swoje odbicie w lustrze wyglądała niczym czarna wdowa. Blada skóra i długa, granatowa suknia z dużym dekoltem oraz czerwone usta komponowały się w całość. Szczęśliwa postanowiła po przechadzać się po posiadłości. W końcu jej postać miała się przemieszczać co jakiś czas.

Obudził go ból w ręce, co czasem mu się zdarzało przy nieodpowiedniej pozycji – skutek kontuzji. Jednak tym razem był on dosyć silny, dlatego też postanowił rozmasować przedramię. Ku jego zdziwieniu wokół panowała ciemność i czuł że coś przygniata mu ów kończynę. Chwilę mu zajęło zanim uświadomił sobie co się stało tuż przed tym jak stracił przytomność.

- Anna?!- widział jak dziewczyna obrywa w głowę i wydało mu się to całkiem niebezpieczne. Panika wzrosła gdy nie usłyszał odpowiedzi, poza tym ciemności w cale nie pomagały w rozwiązaniu problemu. Dodatkowo miał dziwne przeczucie jakby ktoś ich obserwował, ale wiedział też że może za bardzo daje się ponieść nastrojowi. Wygrzebał się jakoś spośród tektur i innych niezidentyfikowanych rzeczy, lecz duża szafa uniemożliwiała mu wyprostowanie. Jakim cudem ona spadła?! Zastanawiał się próbując dojść do Kyoyamy. Lekka poświata z okna rozjaśniła nieco pokój, a wzrok przyzwyczajał się do ciemności.

Leżała na ziemi w nienaturalnej pozycji, ale na szczęście krwi nie było nigdzie widać. Nie mógł być jednak pewny czy nie uszkodziła sobie czegoś, w szczególności że była nieprzytomna. Dotknął jej ramienia, które było lodowate, sam zresztą czuł nieprzyjemny wiatr na skórze, lecz adrenalina robiła swoje. Potrząsnął ją delikatnie, lecz na nic się to zdało. Postanowił zaryzykować i przyjrzeć się czy jej klatka piersiowa unosi się w górę i sam nie wiedział czy mu się wydaje czy po prostu chce żeby ona oddychała. Gdy już miał się nachylić nad jej ustami zauważył jak marszczy brwi. Syknęła co mogło oznaczać, że coś ją boli, ale również że żyje. Dopiero teraz dotarło to niego, wcześniej działał instynktownie, ale co jeśli nadal by leżała, nie oddychała, gdyby… Pokręcił głową, ale to okropne uczucie nie chciało odejść, poczuł jak żołądek mu ściska, a świat na moment zawirował.

- Wszystko w porządku?- zapytał.

- Chyba…- trzymała się za bok głowy gdzie wcześniej oberwała.

- Pokaż to.- przysunął się bliżej, a ona usiadła, co nie było dobre w skutkach, gdyż zamroczyło ją. Odruchowo złapała się Hao, który przytrzymał ją nie wiedząc co się dzieje. – Przestraszyłaś mnie.- powiedział poważnie, przyglądając się jej głowie.- Nic nie widać, ale to mnie martwi.- przejechał kciukiem po jej łuku brwiowym. Skrzywiła się, więc wrócił palcem do poprzedniego miejsca. Trzymał obie dłonie na jej twarzy co miało ułatwić mu oględziny, ale teraz nabrało bardziej czułego wydźwięku. Spoglądając mu w oczy widziała strach, który dalej nie chciał ustąpić.

- Czuję się dobrze.- oznajmiła by go uspokoić.

- Wiem… ale przez chwilę…

Położyła swoje dłonie na jego i jeszcze raz pewniej powtórzyła, że nic jej nie jest. – Poza tym na tym polega cała zabawa. Masz się bać.- dodała i posłała mu uśmiech. Robiła to rzadko, ale za każdym razem czuł wtedy jakby oświetlał go promyk, a na sercu robiło się ciepło. Odetchnął ciężko, po czym z niechęcią wziął ręce.

- Nigdy więcej.- oznajmił dobitnie.

- Nie zastanawia Cię co się właściwie stało? Okno przewróciło szafę?

- Zastanawia, ale ważniejsze żeby obejrzał Cię lekarz, więc wydostańmy się stąd!

Nagle oboje usłyszeli skrzypienie. Anna już miała mówić żeby ktokolwiek to jest im pomógł, lecz Hao zatkał jej buzię, a następnie wskazał na podłogę. Medium chociaż z początku zirytowana teraz wpatrywała się w koło od wózka inwalidzkiego.

Nikt z ich znajomych nie miał problemów z chodzeniem.

Cichutkie i równomierne skrzypienie było dowodem że niespodziewany gość odjechał. Przez chwilę trwali jeszcze skuleni ledwie oddychając, starając się przy okazji uspokoić bijące serce. Blondynka nie należała do dziewczyn, które łatwo wystraszyć, ale cały ten dzień to było po prostu dla niej za dużo. Oparła głowę o ramię przyjaciela starając się ukryć łzy. Objął ją ramieniem i złożył delikatny pocałunek w głowę, zwykły opiekuńczy całus.

- Musimy wziąć się w garść.- wydukała w końcu.- To mógł być ktoś z rodziny Ren`a, a my sobie wyobrażamy nie wiadomo co.- dodała już pewniej.

- Masz rację.- odpowiedział, lecz żadne z nich nie zawołało o pomoc. – Możemy spróbować się przecisnąć tędy. – wskazał palcem drogę, po czym spróbował podnieść szafę, która okazała się być stalowa. Nie był słaby, ale to było  ponad jego siły. Nawet we dwójkę próbowali jakoś ją przesunąć, co niestety nie skończyło się dobrze. Osunęła się niżej, co raz bardziej ograniczając im ruch.

- Przynajmniej powietrza nam nie zabraknie.- Hao usiłował znaleźć jakieś plusy tej sytuacji, ale i ten Anna szybko przekształciła na wadę.

- Jeśli nie zamarzniemy to na pewno będziemy poważnie chorzy. Spróbujmy się przecisnąć.

Spróbowali, ale wszystko było tak zakleszczone, że nie tylko nie dało się ruszyć, ale ani ona ani on nie mieli by szans się zmieścić. Zaklęli równocześnie co nieco rozładowało sytuację.

- W końcu zauważą że nas nie ma.- kolejna nadzieja również została brutalnie zniszczona przez Annę.

- Oczywiście, że zauważą, ale wówczas Pirika stwierdzi, żeby nam nie przeszkadzać i może rano nas znajdą.

- Twój pesymizm nie ma granic.

- To jest realizm. Od tygodnia trajkota o tym by mnie zeswatać z Tobą, albo Yoh. Pewnie kazała Tamao specjalnie dla Ciebie zachować tą głupią figurkę. –prychnęła.

- Niczego nie żałuję. – rzekł niemalże jej przerywając.- Gdyby nikt tu nie przyszedł pewnie dalej leżałabyś nieprzytomna, albo nawet gorzej, a tak możemy spędzić trochę czasu razem. – uśmiechnął się do niej.- Opowiedz mi o tym swataniu coś więcej.-poruszał sugestywnie brwiami.

- Nie ma o czym mówić. – odparła cierpko.

- Na pewno jest! No dalej jaki miałyście plan?

- My?! To Pirika sobie wyobraża nie wiadomo co! Poza tym za niedługo mnie tu nie będzie.- dodała zanim zdążyła ugryźć się w język. Nie było już odwrotu, a pytające spojrzenie Hao tylko upewniło ją w tym. Jednak zdarzyło się coś co uratowało ją od tłumaczeń.

W pokoju było zimno, ale tym razem poczuli jak coś mrozi im krew w żyłach. Powietrze zgęstniało, a z ich ust unosiła się para. Ponownie tego wieczoru usłyszeli skrzypienie kół wózka, oboje od razu spojrzeli na siebie i chociaż wcześniej stwierdzili że powinni poprosić o pomoc, tak teraz naszły ich wątpliwości. Dziwna aura zapanowała w pomieszczeniu, a jeszcze dziwniej się zrobiło gdy zobaczyli że człowiek wstaje z wózka i próbuje podnieść metalową szafę. Potem odsuwa krzesła… stół… dekoracje… i droga do wyjścia jest przed nimi. Ale coś im nie pasuje, coś sprawia że tkwią bez ruchu modląc się by pozostać niezauważonymi. Czują że coś jest nie tak, że to jest nierealne. Anna przerażona patrzy jak blada dłoń chwyta ją za kostkę. Szarpie się, ale bezskutecznie, czuję że Hao trzyma ją, nie pozwala odejść, ale tamten jest silniejszy.

- Anna!- krzyczy gdy dziewczyna zostaje pociągnięta. Traci ją z oczu i w momencie chce się rzucić na ratunek, ale wówczas tuż przed nim pojawia się blada twarz z podkrążonymi oczami i wystającymi kośćmi. Przerażony cofa się odruchowo, ale zaraz potem zdrowy rozsądek bierze nad nim górę. W jego oczach pojawia się determinacja i już po chwili jednym susem znajduje się po drugiej stronie barykady. Chwyta Annę za rękę i uciekają z tego pomieszczenia nie patrząc nawet gdzie.

- Myślę, że jesteśmy bezpieczni.- Anna po raz pierwszy zabrała głos od kilku minut. Hao z kolei odważył się spojrzeć za siebie, jednak ciemny korytarz w cale go nie uspokoił. Szczególnie, że chwilę później usłyszeli skrzypienie kółek od wózka. Szybko weszli do pierwszego lepszego pokoju zatrzaskując drzwi. Nie wiedzieli czemu uciekają, ale jakiś mały głosik w ich głowie podpowiadał że robią słusznie. Wymacał po ciemku dłoń dziewczyny i splótł z nią swoją, ale czując jak bardzo drży pociągnął ją mocniej do siebie. W tej niczym niezmąconej ciszy słyszał jak łapie krótkie i płytkie oddechy. Pamiętał z lekcji pierwszej pomocy że jest to objaw ataku paniki, a sytuacja pasowała do tego w 100%. Wyszeptała, że jej słabo, po czym powoli zaczęła się osuwać na podłogę. Kucnął przed nią ledwie dostrzegając jej kontury, po czym próbował mówić uspokajającym głosem ale było tylko co raz gorzej.

To był impuls. Sam nie wiedział czy gdzieś o tym przeczytał, czy może było to w którymś filmie, a może ktoś mu o tym opowiedział? Ale nie zastanawiając się długo przywarł swoimi wargami do jej. Mocno, jakby cały ten strach spowodował, że zapomniał jak to się robi. Ale na szczęście Anna pamiętała. Gdy pierwszy szok minął a jej myśli zaczęły krążyć wokół chłopaka zamiast strachu, naszła ją ochota na coś bardziej namiętnego. Wplotła rękę w jego długie włosy, wbrew temu co mówiła uwielbiała je odkąd pamiętała. Chciała chociaż raz poczuć coś więcej niż zwykle delikatne pieszczoty, a Hao mogła zaufać. Nigdy się z nikim w taki sposób nie całowała, walczyli o dominację co dodawało tylko smaczku. Wszyscy poprzedni chłopcy byli tak bardzo wymierni, że po kilku tygodniach miała ich dość. Ale nie on… Asakura nigdy nie dawał za wygraną, był uparty jak ona. Nagle zaczęło ją to podniecać a nie irytować… chociaż może było tak już od dłuższego czasu?

Powoli oderwał usta patrząc cały czas w oczy. Odbijał się w nich blask, który padał z podwórka, a wargi nadal miała rozchylone.

- Dlaczego to zrobiłeś?- zapytała już spokojnie, chociaż nadal nieco oszołomiona.

- Przeczytałem gdzieś, że wstrzymywanie oddechu może powstrzymać atak paniki.- odparł pewnie, chociaż na jego twarzy gościł uśmieszek. Cóż nie da się ukryć, że Kyoyama od zawsze go interesowała. Ale wyraźnie dawała mu do zrozumienia, żeby dał jej spokój, dlatego też jedyne co to pozostawał w pobliżu. Aż w końcu nadeszła ta upragniona chwila…

Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie, a oni opierając się wcześniej o nie polecieli razem do tyłu. Światło z korytarza oślepiło ich i dopiero po chwili rozpoznali twarze przyjaciół, które przypatrują się im z zainteresowaniem. Oprócz Piriki.

- Ha! Wiedziałam!- wskazała palcem na swoją przyjaciółkę. Nie było sensu się tłumaczyć, bo niebieskowłosa jak sobie coś wmówiła to nie ma zmiłuj.

Anna siedziała na krześle przykładając worek z lodem do głowy, a szatyn opowiedział krok po kroku co się wydarzyło. Tamao zaniepokojona zerkała na blondynkę raz po raz, wiedząc że uderzenia w głowę mogą być niebezpieczne, a objawy są różne.

- Nie zamierzam zemdleć.- westchnęła nieco już zirytowana Kyoyama.

- Więc jakiś facet na wózku wam pomógł?- podsumowała zaciekawiona Usui.

- Nie widziałem nikogo takiego…- zastanowił się jej brat.

Jun niepewnie spojrzała na Ren`a. Nie chciała mówić tego na głos, ale to było aż zbyt nieprawdopodobne. Wszystko się zgadzało, przez co miała jeszcze większe wyrzuty sumienia.

- Znam to spojrzenie!- Pirika wpatrywała się w pannę Tao, oczekując wyjaśnień.

- Cóż… Tamta część posiadłości należała do naszego wuja.- odpowiedziała zdawkowo.

- Daj spokój! Nie uwierzę że powrócił z zaświatów!- złotooki w końcu wyjawił co ich tak niepokoiło.

- W taką noc jak ta różne rzeczy się dzieją…- po raz pierwszy głos zabrała Jeannie.

Na kilka minut zapanowała cisza i każdy analizował to co się wydarzyło. Jasne, że nie chcieli uwierzyć w duchy, ale… No właśnie zawsze było to ale. Od wieków słyszy się o opowieściach tego typu, o opętaniach, nawiedzeniach. A w końcu w noc z 31 października na 1 listopada bariera między tymi dwoma światami jest najcieńsza.

 - Mam dość.- oznajmiła rzeczowo blondynka, wstając tym samym.- Do zobaczenia w poniedziałek.- rzuciła wszystkim po czym skierowała się do wyjścia.

- Anna poczekaj! Odprowadzę Cię!- zawołał Hao i już nawet nie chodziło o to że musieli pogadać o pocałunku, ale o to że nie chciał jej spuszczać z oczu. Poza tym nadal była mu winna wyjaśnienia.

Na ustach niebieskowłosej dziewczyny majaczył delikatny uśmieszek. Już się nie mogła doczekać aż wydusi ze swojej przyjaciółki to wszystko o czym Hao im nie powiedział. A czuła że było to coś ważnego…

Tymczasem dwójka ludzi stała w oknie z uśmieszkami spoglądając jak para przyjaciół ich dzieci wychodzi z terenu ich posiadłości. W pomieszczeniu panowała ciemność, jedynie światło z korytarza dawało snop na podłogę, oświetlając kółka od wózka inwalidzkiego.

- En…- zaczęła cichutko kobieta.- Myślisz że ich wystraszyliśmy?

- Jestem tego pewien Rin.- rzekł mężczyzna tubalnym głosem. 

***
Długie prawda? Właściwie to kiedy wyświetliła mi się 8 strona musiałam już się hamować bo było kilka akcji które chciałam jeszcze wpleść. I nie wiem czy to przez to, czy może jednak pomysł nie był do końca przemyślany ale nie do końca o to mi chodziło. Za mało strachu a za dużo zwykłych scen, i gdybym tylko miała czas to na pewno bym to poprawiła. I tak się ledwo na dzisiaj wyrobiłam -.-
W każdym razie liczę że dotrwaliście i nikt nie jest zawiedziony ;)
Jeśli chodzi o rodziców Ren`a i Jun to wolę wyjaśnić iż oni jedynie mieli ich nastraszyć a wypadek nie był ich winą. Błagam nie pytajcie się dlaczego nie pomogli, ani nie zapytali się czy im pomóc bo sama jeszcze nie do końca wiedziałam jak to ugryźć podczas tworzenia. O takich właśnie niedociągnięciach mówiłam... Także bardzo bym prosiła o niedoszukiwanie się tego typu sytuacji i spojrzenie na całość z przymrużeniem oka :)
Z góry dziękuje za komentarze i pozdrawiam ciepło!!! 

niedziela, 15 października 2017

29. Remis.



Letnie zawody stanowiły o wiele większą imprezę w porównaniu do zimowych. Wiele nowych szkół dołączyło do grona uczestników, a trenerów można było podzielić na dwie kategorie. Jedni z nich uważali że udział w jak największej ilości zawodów podnosi kwalifikacje uczniów już nie mówiąc o doświadczeniu, natomiast drudzy woleli trenować w czterech ścianach nie ujawniając nikomu swoich technik, co miało skutkować ‘atakiem z zaskoczenia’ i nieprzewidywalnością. Po pierwszej godzinie zawodów można było stwierdzić, że obie techniki są równie dobre.

Tym razem miejsca na trybunach były rezerwowane i Anna jako przewodnicząca szkoły nie miała zamiaru siedzieć nigdzie indziej niż w pierwszym rzędzie. Pouczyła jeszcze całą zgraje, żeby tym razem się ograniczyli do samego kendo, bo nie będzie miał kto po nich sprzątać bałaganu. Hao nadal pozostawał nieobecny więc utworzenie pseudo bariery ochronnej nie wchodziło w grę. Horokeu co prawda wierzył że Jeannie nie miałaby z tym problemu jako że należała do boskiej klasy, ale Anna uciszyła go spojrzeniem. O dziwo obeszło się bez rękoczynów, i sami nie wiedzieli czy medium ma dobry humor czy woli ich nie uszkadzać przed zawodami.

Rubinowe oczy ani na chwilę nie umiały się zatrzymać w jednym miejscu. Ogrom stadionu i nowoczesność zrobiły na Jeannie ogromne wrażenie. Już z zewnątrz budynek odstawał od innych, ale wnętrze przyćmiło wszystko co widziała. A może to wspomnienia z Patch ją wprawiły w taki nastrój, w końcu widząc tyle osób i maty do walki na środku miała prawo do retrospekcji. Dopiero zapach czekolady ją sprowadził na ziemię. Lyserg stał nad nią w jednej ręce trzymając mrożoną kawę dla siebie a w drugiej mrożoną czekoladę dla Iron Maiden. Uśmiechnęła się w podziękowaniu i ponownie zwróciła uwagę na zawodników.

Anna z niesmakiem obserwowała jak jej narzeczony obrywa. Oczywiście że trzy walki pod rząd nie są łatwym wyzwaniem, ale w końcu to niedoszły Król Szamanów, którego stać na więcej.

- Od razu widać, że nie trzymał się treningu.- mruknęła niezadowolona co mogło oznaczać że w domu czeka na szatyna kara.

- Wygląda jakby się dobrze bawił. – sytuację próbował uratować Manta.

- Uważasz że Yoh to masochista?- zapytała i zmierzyła go ostrym wzrokiem. Blondyn chciał potwierdzić tą teorię biorąc po uwagę że jego przyjaciel zadaje się z Kyoyamą miał do tego pełne prawo, lecz jego iloraz inteligencji był za wysoki żeby strzelać sobie w kolano, dlatego też zamilkł. Jednak prawda była taka, że szatyn rzeczywiście wyglądał na takiego co czerpie satysfakcję z walki. Przeciwnik okazał się godny, więc dlaczego miałby kończyć od razu walkę? Poza tym kibice wydawali się być zadowoleni.

- Yoh-dono…- zaczął nieśmiało Amidamaru, starając się nie rozproszyć swojego przyjaciela. Yoh jednak wyczuł go na sekundy przed pojawieniem się, w końcu minęło kilka lat odkąd już razem walczyli.- Anna-san wygląda na niezadowoloną.- dodał jeszcze, wiedząc że szatyn będzie mu wdzięczny.

- Wybacz.- Asakura uśmiechnął się do przeciwnika po czym pokonał go w przeciągu minuty. W końcu motywacja ma różne oblicza, a jego do złudzenia przypominała twarz groźnej Itako.

Od poprzednich zawodów Daisuke znacznie się poprawił. Udowodnienie przez Ren`a, że jego głównego nemezis da się pokonać pozwoliło na rozwinięcie skrzydeł. Zaczął się nawet zastanawiać nad zawodowym sportem, lecz jego rodzice wybili mu to z głowy dosyć skutecznie. Jednak wiedział że wygrywając zawody udowodni im coś i może zmienią zdanie.

Stanął naprzeciwko zawodnika analizując jego postawę. Nie była profesjonalna, od razu wyłapał kilka podstawowych błędów co dało mu przewagę. Zwycięstwo zajęło mu 2 minuty. Zupełnym przeciwieństwem okazała się następna walka i to na nią najbardziej czekał. Kazuhiro i tym razem brał udział w turnieju i wydawał się tak samo pewny siebie jak zawsze, lecz Tanaka wiedział że da się go pokonać. Zaatakował jak zwykle agresywnie i szybko, jednak blondyn wiele godzin ćwiczył z Tao, dlatego miał opracowaną taktykę. Co prawda Ren`a nigdy nie udało mu się pokonać, ale w końcu Kazuhiro to nie złotooki. Jego ciało jakby samo wiedziało w którą stronę się usunąć, gdzie odskoczyć i w końcu jak zaatakować. Pierwsze punkty należały do Daisuke, kolejne do przeciwnika. Zażarta walka trwała od kilku minut, a sędzia wskazywał remis. W głowie blondyna aż huczało od wszystkich pouczeń trenera, zlewało się to z głosem spikera przez co mało brakowało a przegrałby to najważniejszą w jego życiu walkę.

- Skup się…- wyszeptał do siebie. Nie mógł pozwolić na żadne rozkojarzenie, jedyne co musiał to zaatakować i trafić. Przecież tak wiele razy już to robił, to powinno stać się dla niego naturalne.

- …Tanaka Daisuke!!!- przez pierwsze sekundy nie wiedział czy mu się udało. Ale podniesiona ręka do góry przez sędzię utwierdziła go w przekonaniu, że wygrał. W końcu po tylu latach pokonał go, a dzięki temu i siebie. Poszedł o krok dalej, naprawdę to zrobił i czuł że stać go na więcej, że naprawdę ma szanse wygrać te zawody nawet jeśli jego kolejnym przeciwnikiem jest Ren Tao.

Fioletowowłosy wyraźnie zastrzegł Jun, że nie życzy sobie żadnego dopingu bo go to rozprasza, w zamian za to pojawili się rodzice, więc sam już nie wiedział co gorsze. Treningi z Tanaką traktował jak rozgrzewkę, gdyż to Yoh był jego celem, co tak właściwie było niezmienne odkąd go poznał. Dlatego nie zamierzał tracić czasu na blondyna wiedząc że w końcu przyjdzie mu zmierzyć się z Asakurą.

- Woow! Ren stał się mega szybki!- ekscytowała się Usagi, pamiętając poprzednie zawody. Manta spojrzał na Anna, lecz wyraz jej twarzy był niezmienny. Jedynie Jeannie nie potrafiła powstrzymać delikatnego uśmieszku. Lyserg z kolei wyczulony na wszelkie zmiany u swojej towarzyszki przyjrzał się uważnie dziewczynie. Widywał u niej już tą minę i zawsze w jakiś sposób wiązała się ona z Tao.

- Czy…?- zamilkł widząc jej błagalny wzrok. Cóż… już wcześniej się domyślał że Iron Maiden pomaga w jakiś sposób Ren`owi, jednak wiedział że nie zna się na kendo. Natomiast zna się na wykorzystywaniu zalet swojego ducha stróża bez połączenia z nim, i jak było widać na macie postanowiła podzielić się tymi technikami z dziedzicem rodu Tao.

- Wygrywa Tao Ren!!!- spiker ogłosił wynik starcia po zaledwie minucie. – To było szybkie! Następna walka Tao Ren i Fukinawa Issei!

Naturalnie złotooki pokonał wszystkich swoich przeciwników i za każdym razem widzowie byli zachwyceni jego obrotnością i szybkością. To były ekspresowe walki, ale dostarczały emocji. W końcu gdy trzecie dobiegła końca Tao mógł zejść z maty z poczuciem pewnego spełnienia. Początkowo gdy Jeannie zaproponowała mu wspólny trening nie wiedział jak zareagować, właściwie nawymyślał jej że nie potrzebuje pomocy szczególne ze strony baby, ale poprosiła go o jedną walkę. I przegrał z kretesem. W ciągu 20 minut rozgromiła go na łopatki i to bez zadyszki.

- Jakbym miał Ducha Burzy to wynik byłby inny.- powiedział gdy jego oddech się unormował.

- Nie powiedziałam, że nie możesz go użyć.- oznajmiła, spodziewając się wykrętów.- Właściwie to nie rozumiem dlaczego z niego nie korzystasz.

Nie musiała mówić więcej. Tao wiedział, że pozostając przy Basonie nie rozwinie się bardziej, że to jego drugi duch otwiera mu nowe drzwi, ale korzystając z niego miał poczucie że zdradza swojego oddanego przyjaciela. Lojalność figurowała na jego liście zalet i nie chciał z niej rezygnować.

- Bocchama…- oczywiście Bason zdawał sobie sprawę z tego co się dzieje w sercu jego przyjaciela, dlatego też nie mógł pozwolić na takie myślenie. Tym sposobem Ren raz w tygodniu spotykał się z Iron Maiden i to bynajmniej nie w celach towarzyskich.

Gdy na macie pojawił się niebieskowłosy, Usagi poczuła lekkie zdenerwowania. Chciała by wygrał, ale wiedziała że nie ma na to szans. Była parę razy na ich treningu i widziała jak bardzo jej chłopak odstaje od czołówki drużyny. Mimo to trener wybrał go jako czwartego zawodnika reprezentującego szkołę, chociaż zawody były indywidualne. Dlatego poniekąd była z niego dumna, ale jednocześnie nie nastawiała się na jego wygraną, ani na pokaz umiejętności. Traktowała to jako zwykłe hobby i w sumie dobrze że się trochę ruszał poza samym wf. Już w pierwszej walce miał problem z przeciwnikiem, ale jakimś cudem podołał. Na pewno można było stwierdzić, że potrafi dostarczyć emocji. Ubrała nawet koszulkę z napisem „Horo #1!” wiedząc, że go to ucieszy. O dziwo przeszedł przez trzy walki dosyć płynnie i wówczas zakiełkowała w niej nadzieja, że może nie jest tak beznadziejny jak myślała. Nie trwało to jednak długo gdyż pierwsza walka ćwierćfinału nie przyniosła nic innego jak przegraną. Mimo to niebieskowłosy wrócił na trybuny uśmiechnięty i dopisał obok 1 na koszulce 8. Usagi pochyliła się by dać mu całusa w policzek lecz potem żałowała tego co zrobiła.

- Jesteś spocony.- powiedziała z niesmakiem nadal czując sól na wargach. Niebieskooki westchnął tylko wiedząc, że na więcej nie mógł liczyć. Poza tym dochodziła do tego zasada nie-miziamy-się-przy-znajomych.

W końcu  nadeszła przez wielu upragniona walka pomiędzy Ren`em i Yoh. Wyglądało to bardzo podobnie jak na poprzednich zawodach, niemalże zdobywali punkty w tym samym momencie i nikt nie mógł obstawić jednogłośnie kto zwycięży. Oczywiście oprócz Anny, która akceptowała tylko wygraną. Były momenty gdy to szatyn dominował, ale zaraz potem szala przechylała się w stronę Ren`a. Widzowie byli zachwyceni, a trener zadowolony ze swoich uczniów i min pozostałych kolegów po fachu, którzy ewidentnie zazdrościli mu uczniów. Cóż tej dwójki był pewny jak obu swoich rąk, Tanaka miał talent, ale potrzebował więcej treningu, a Horokeu był najlepszy z pozostałych zawodników jego drużyny pod względem waleczności. Jego nieprzewidywalność stanowiła atut, dlatego wiedział że przejdzie przez eliminację, czego nie był pewny co do pozostałych. Natomiast tamta dwójka wyglądała jakby urodziła się z kendo w ręce, a oglądanie ich walki, tak doskonałej w każdym calu, sprawiało wszystkim ogromną przyjemność.

- Czy my zawsze musimy remisować?!!- wściekał się złotooki.

- Daj spokój Ren. Tu chodzi o zabawę.- szatyn jak zwykle próbował rozluźnić atmosferę i zarzucił rękę na ramie przyjaciela

- Nie dotykaj mnie Asakura!- warknął Tao, na co Yoh się zaśmiał, ale przezornie zabrał swoją kończynę.

Na pulpicie, który wskazywał zajmowane przez wszystkich zawodników miejsce obok ich nazwisk widniała 1. I choćby pozostali nie wiadomo jak bardzo się starali, patrząc na punktacje nie mieli szans na dogonienie ich. Wynik zawodów był przesądzony, lecz przecież na podium widniały jeszcze dwa miejsca o które należało walczyć. Tanaka znalazł się na trzecim, drugie zajął ktoś z Sapporo. Jak widać nie tylko skoki narciarskie królowały w tej miejscowości wśród sportowców.

Medium stała z założonymi rękoma, a jej mina nie wyrażała zachwytu. Właściwie jakby się tak zastanowić to Yoh nie był do końca pewny, czy kiedykolwiek widział u niej zachwyt. Ale wówczas mignął mu obraz gdy ogląda Awaya Ringo lub Toma Cruza na ekranie i upewnił się w przekonaniu, że owszem zdarzyło mu się lecz niestety nie on był tego powodem.

- Ale przecież wygrałem!- zaczął zanim wzięła oddech by prawić mu kazanie. Również po tylu latach nauczony, żeby nie stać w zasięgu jej ręki stanął bezpiecznie metr przed dziewczyną. Nie ugiął się pod jej spojrzeniem, tym razem o dziwo było na odwrót. To Anna pierwsza odwróciła wzrok i chociaż chciała by zniknęły, to rumieńce same pojawiły się na policzkach. Oczywiście że były spowodowane duchotą jaka panowała na hali, bo przecież klimatyzacja nie działała, a nie jego spojrzeniem w którym gdy tylko się zagłębiała czuła jak jej serce mięknie.

- Więc mogę odebrać nagrodę?- zapytał bez ogródek.

- Może później.- odrzekła odwracając się.

Cała grupa przyjaciół wraz z rodzinami i trenerem postanowiła świętować w pobliskiej cukierni. Naturalnie En Tao budził strach, Ren miał minę cierpiętnika i jedynie Jun i Ran wyglądały na szczęśliwe. Nawet najstarszy z rodu się pojawił w Japonii i chociaż pogratulował wnukowi to nie mógł się obejść bez kilku uszczypliwych komentarzy. Umi siedziała razem z rodziną Tanaki udając, że w cale nie słyszy cichej kłótni pomiędzy rodzicami jego przyjaciela, oraz prób uspokojenia ich przez Nane. Żal ścisnął jej serce, więc złapała pod stołem rękę Daisuke chcąc dodać mu tym samym otuchy i mimo że dla niej ten gest wydał się trochę intymny to postanowiła to zachować dla siebie. Manta został niezauważony przez kelnera więc mógł jedynie liczyć na to co jego przyjaciele mu ofiarują, a czego jak się można było domyśleć nie było za wiele. Horokeu wcinał już trzecią porcję lodów co miało swoje znaczenie bowiem każda jedna przypadała na jedną walkę a za ogólny udział w zawodach postanowił się nagrodzić słodką bułeczką. Jednak jeśli chodzi o zawartość cukru w cukrze to Jeannie królowała. Zamówiła specjalność zakładu czyli najsłodszy deser w karcie, prosząc od razu o podwójną porcję. Lyserg przypatrywał się jej na wpół uśmiechnięty mieszając łyżeczką w swojej kawie, trzeciej już dzisiaj, przegryzając co jakiś czas ciasteczkiem z dżemem. W końcu pierwsze lody zostały przełamane, dyskusja stała się bardziej otwarta, każdy wyrażał swoją opinię o minionych zawodach a En Tao i ojciec Daisuke znaleźli wspólny temat, który dotyczył perfekcjonizmu. Dopiero Usagi uświadomiła że od ponad godziny już tu siedzą i dochodzi 22, więc najwyższa pora się już żegnać. Horokeu naturalnie postanowił odprowadzić swoją dziewczynę nie omieszkując zaproponować jej romantyczny spacer z przystankiem na ich ulubionym placu zabaw. Noc była ciepła, a niebo gwieździste więc białowłosa chętnie przystała na tę propozycję. Lyserg złapał taksówkę, widząc że Jeannie również zastanawiała się nad spacerem, ale sądząc po ilości cukru w jej organizmie spodziewał się że zmieniło by się w to marsz więc uznał że tak będzie lepiej. Ród Tao oczywiście zaproponował Annie i Yoh podwózkę, na co medium ochoczo się zgodziła. Z kolei Nana oznajmiła że ona prowadzi i siedzi z przodu z mamą, łudząc się że może rozdzielając rodziców sprawi ze zamilkną na chwilę, lecz wówczas ich ojciec przyczepił się Daisuke uważając że mógł się bardziej postarać.

- Jeśli chcesz możesz dzisiaj u mnie spać.- szepnęła Umi w stronę swojego przyjaciela, tak żeby tylko on to usłyszał. Blondyn przez chwilę się wahał, bił się z myślami bo pierwsze co chciał powiedzieć to że z chęcią, ale nie mógł zapomnieć tamtego wydarzenia, a filmik na telefonie utwierdzał go tylko, że dla Umi może to znaczyć więcej niż powinno. Ostatecznie więc pokręcił głową, przekonując ją że zostanie u siebie.

Yoh przez całą drogę obserwował swoją narzeczoną, która siedziała naprzeciwko niego. Miała założoną nogę na nogę  i jej smukła łydka była na wyciągnięcie ręki. Brązowy sandał z wysokim obcasem od czasu do czasu zahaczał o jego nogę. Oliwkowa sukienka podkreślała opaleniznę i sam nie wiedział czy lubił ją dlatego że miała ładny kolor, czy to może przez dekolt. Był z siebie dumny, że dojechał do domu udając że niczego nie zauważa, chociaż jego narzeczona wysyłała mu dosyć oczywiste znaki.

- Bardzo ładnie wyglądasz.- powiedział przy drzwiach. Zdarzało mu się to co raz częściej i wraz z doświadczeniem przychodziła również płynność w wymowie tych kilku słów.

- Dziękuję.

Odczekał chwilkę, ale nie chciał się dużej oszukiwać. Dzięki obcasom byli równi, co postanowił wykorzystać na swoją korzyść. Odgarnął jej włosy na jedno ramię i zaczął całować szyje, na początku były to zaledwie muśnięcia wargami, lecz chwilę później znaczył już mokry ślad na skórze.

- Może później, co?- zacytował ją prześmiewczo. – Chyba raczej na pewno i w tej chwili.


Chciała mu odpowiedzieć, że jest zbyt pewny siebie i że miała na myśli dokładnie to co powiedziała, ale jej ciało zdradzało ją w 100%. Odchyliła głowę do tyłu kładąc ją na ramieniu szatyna, przymknęła oczy, a z jej ust jedynie wydało się westchnięcie gdy poczuła że szatyn podwija jej sukienkę. Stali w takiej pozycji naprzeciwko dużego lustra w przedpokoju. Widząc w odbiciu jej wyraz twarzy, uznał że zachwyt który miał okazje jak dotąd oglądać u blondynki nie umywa się do tego co widzi teraz.

***
Hej wszystkim! 
Z tej notki jestem zadowolona i myślę, że dla każdego coś miłego się znajdzie :) Poza tym lubię kończyć takimi pozytywno-romantycznymi akcentami :)
Wszyscy się domagają Hao, a Hao na razie nie ma i będziecie musieli jeszcze troszkę bez niego wytrzymać, natomiast wróci i to na pewno na dłużej :) 
Bardzo mi się podobają wasze domysły odnośnie tego co może się stać dalej, bądź tego co byście chcieli żeby się stało (mam tu również na myśli to z kim Ren powinien być) i zdradzę tylko tyle że tu również myślę że was nie zawiodę, ale cierpliwości :)
Poza tym planuje one-shot`a z okazji halloween!
Dziękuje za wszystkie komentarze, sprawiają że dzień staje się lepszy i może brzmi to za słodko ale tak jest :)
Pozdrawiam serdecznie !!!

niedziela, 1 października 2017

28. Pożądanie.



Tym razem poranek był zupełnym przeciwieństwem wczorajszego. Cała ta sprawa z Roxane zbliżyła ich do siebie jeszcze bardziej, przez co nie mogli się od siebie oderwać. Właściwie to Yoh nie mógł, co chwila łapał ją za rękę, skradał pocałunki i podążał wzrokiem za nią nawet gdy nigdzie nie szła. Nawet Manta nie mógł uwierzyć w to co widzi i gdy zapytał Amidamaru co się stało, ten się wyraźnie zawstydził i unikał odpowiedzi jak tylko mógł. Nie kwapił się nawet z zadaniem również tego pytania swojemu niebieskowłosemu przyjacielowi, gdyż ten zapewne przespał by nawet trzęsienie ziemi. Oyamada westchnął zrezygnowany i wyminął parę wchodząc pierwszy do klasy. Wzrok wszystkich stanął na Yoh i Annie którzy wkroczyli chwile po swoim niskim koledze. Emanowała od nich jakby poświata, sprawiająca że każdy czuł się szczęśliwszy. Ich oczy były rozświetlone a na ustach widniał delikatny uśmieszek. Roxane owszem była zawiedzona i po raz pierwszy czuła jak smakuje odtrącenie, ale jednocześnie cieszyła się że będzie mogła być blisko Yoh jako przyjaciółka. Może kiedyś zakocha się we właściwej osobie, ale póki co musiała wyleczyć się z tej miłości. Korzystając z chwili czasu przed rozpoczęciem lekcji, podeszła do Kyoyamy i nisko się ukłoniła.

- Gomenasai.- powiedziała. Itako westchnęła i zerknęła na szatyna, który zdziwił się na ten widok.

- Od początku mówiłam Ci że tej wojny nie wygrasz.- rzekła blondynka jakby uświadamiając dziecko co złego zrobiło.- Nie potrzebnie teraz cierpisz.

- Być może, ale niczego nie żałuje.- odparła szatynka i posłała swojej byłej rywalce delikatny uśmiech po czym usiadła w swojej ławce. Wyglądało na to, że to koniec rozterek sercowych.
Kasumi patrzyła na tą scenę z szerokim uśmiechem, ciesząc się że jej przyjaciele w końcu dogadują się tak jak powinni. Po czym zerknęła na Tanakę, który nie był już taki zadowolony. Podniosła brew i założyła ręce, na ten widok Daisuke natychmiast zmienił nastawienie i zaczął gorączkowo bić brawo.
Na długiej przerwie Roxane złapała Annę, która szła do łazienki. Mimo że odpuściła, nadal chciałaby wiedzieć kilka rzeczy. Sprawdzając czy są same w pomieszczeniu zapytała się cicho.

- Anna… o co chodzi z tym narzeczeństwem?- to pytanie spędzało sen z powiek Francuzce.

- Zostanę żoną Yoh, o to w tym chodzi.- odparła wymijająco.

- Słuchaj… odpuściłam go sobie. Widzę, że miedzy wami kwitnie, ale w tym wieku?!

- To nie jest Twoja sprawa!- irytowała się blondynka.

- Wpadłaś?- zapytała się drugi raz o to samo.

- Roxane… nie będę Ci tego tłumaczyć. Kocham Yoh odkąd go poznałam, zawdzięczam mu życie, a on również wiele osiągnął dzięki mnie. To Ci musi wystarczyć. – powiedziała w końcu, licząc że to w pełni usatysfakcjonuje Barthez. Ona westchnęła ciężko, myśląc czy nie dałoby się jakoś inaczej podejść Anny. Gdy wchodziły razem do klasy przychodził jej do głowy tylko jeden pomysł.

- A co na to Twoi rodzice?- zapytała. Manta i Yoh, jako że siedzieli blisko wejścia usłyszeli słowa Roxane i odruchowo spojrzeli na blondynkę.

- Powiedziałam Ci, że to nie Twoja sprawa i nie interesuj się tak!- medium podniosła głos.

- Tak właściwie to nigdy nic nie wspominałaś o swoich rodzicach.- do tematu dołączyła Umi, nie zważając na ton głosu Kyoyamy.

- Założę się że Twoja mama wygląda jak twoja starsza siostra. Obie piękne. Twój tata to szczęściarz. – dodał Daisuke.

Anna odwróciła się na pięcie i wyszła zdenerwowana. Yoh westchnął ciężko i pokręcił głową, natomiast Manta usiłował jakoś odwrócić tok rozmowy i zagadnął przyjaciół o matematykę. Jednak na nic się to zdało. Każdy oczekująco wpatrywał się w szatyna.

- Czyżby Panna Idealna miała problemy w domu?- zapytała się Roxane, ale nie uzyskała odpowiedzi. Spojrzała na dwójkę chłopaków siedzących na przeciwko niej i zmrużyła oczy.- Wy coś wiecie prawda?

- Roxane...- zaczął Yoh nie pewny co ma dalej powiedzieć.- Nie jest to historia, którą chcesz usłyszeć.

- Skoro Anna-san nic nam nie mówi nie będziemy naciskać.- rzekła Hashimoto kończąc tym samym temat. Reszta przerwy minęła im w ciszy, siedzieli pogrążeni we własnych myślach. Barthez miała najwięcej spiskowych teorii, każdy zaczerpnięty jakby z filmu. Mimo to najbardziej do niej przemawiała opcja, że Anna z Yoh mimo tego co mówią wpadli, a jej rodzice gdy się o tym dowiedzieli wyrzucili ją z domu.

Po lekcjach każdy udał się na zajęcia dodatkowe swoich klubów, natomiast Manta do prywatnej szkoły przygotowującej go do egzaminów. Anna i Umi miały dzisiaj dyżur sprzątania sali, więc blondynka mogła spojrzeć czy szatyn zrobił jakiekolwiek postępy w nauce. Obserwując ich przez okno doszła do wniosku, że styl walki nie wiele zmienił się od turnieju i tak właściwie to walczył tak samo, z tą różnicą że bez pomocy Amidamaru, który lewitował obok dopingując swojego przyjaciela. Obok zaraz ćwiczył Daisuke. Tak jak się spodziewała szło mu nieco gorzej, ale i tak nieźle, chociaż wiele mu do szatyna brakowało. Sensei coś nagle krzyknął i Yoh został zaatakowany z dwóch stron. Bez problemu uskoczył przed pierwszym ciosem, lecz Tanaka, który stał z tyłu, zamachnął się mocno uderzając Asakure. Szatyn upadł, lecz mimo to był w stanie nadal się bronić, a po chwili wstać. Stal teraz w kółko mierząc się nawzajem wzrokiem. Jak się Anna domyślała zarówno sensei jak i Daisuke mieli wspólnie atakować jej narzeczonego. Na twarzy Yoh jak zwykle gościł szeroki uśmiech, nigdy niczym się nie przejmujący optymista. Czyż nie był idealny dla tak trudnego charakteru jak Kyoyama? Blondynka westchnęła i doszła do wniosku, że był idealny w każdym calu. Był dokładnie taki jak chciała by był.

- Anna-san.- usłyszała głos Umi, który sprowadził ją na ziemie. Odwróciła się i zobaczyła, że prawie wszyscy już opuścili sale i ona jedyna stoi w ręku z miotłą. – Idziesz?

- Nie. Musze jeszcze kilka spraw załatwić.

Brunetka pomachała swojej przyjaciółce na pożegnanie i opuściła klasę. Tymczasem Kyoyama zabrała się za pisanie sprawozdania z wycieczki, które należało oddać do sekretariatu. Gdy skończyła, słońce już powoli chyliło się ku zachodowi. Oddała te kilka kartek w odpowiednie miejsce, a następnie zebrała się do domu. Wiedząc, że zaskoczy szamana swoją nieobecnością, a za tym szło brak obiadu, wstąpiła jeszcze do sklepu. Ku jej zaskoczeniu zakupy robiła też Nicole. Zacisnęła usta w cienką linię, doskonale pamiętając co też szatynka na nią mówiła. Minęła ją bez słowa i zabrała się za szukanie potrzebnych rzeczy.
Wychodząc spostrzegła, że Barthez stoi przy drzwiach, czekając na kogoś.

- Anna.- zaczęła gdy blondynka wyszła ze sklepu.- Roxane wszystko mi powiedziała. – zerknęła patrząc czy medium nie jest zła, ale nie dało się poznać po niej niczego.- Chciałam Cię przeprosić, za to wszystko co powiedziałam. Tak naprawdę nie myślę tak o Tobie, ale widząc jak bardzo bolało to wszystko Roxane nie mogłam się powstrzymać.

Kyoyama wysłuchała co szatynka miała jej do powiedzenia i przyjęła przeprosiny. Nagle usłyszała jak ktoś woła ją po imieniu. Spojrzała w tamtą stronę i ujrzała Jun, a za nią szedł ze spuszczoną głową jej brat. Rodzeństwo podeszło do stojących dziewczyn.

- Właśnie szliśmy do was w odwiedziny. – oznajmiła zielonowłosa, zupełnie ignorując Barthez. Wyraźnie zastrzegła, że jeśli cokolwiek zrobi Annie może zapomnieć o jej pomocy przy misji jak uwieść Ren`a.

- To ja już pójdę.- szepnęła Nicole i odeszła od przyjaciół.

- Wiedziałam, że sobie z nimi poradzisz.- dodała jeszcze panna Tao, po czym cała trójka poszła do domu Yoh. Okazało, się że Manta również wpadł na ten sam pomysł. Ren skinął głową w akcie przywitania się i usiadł obok Oyamady. Blondyn korzystając z okazji zaczął wypytywać się o studia, gdyż również miał zamiar uczęszczać na Uniwesytet Tokijski. Z kolei Asakure nie bardzo interesował ten temat więc przysnął na siedząco.

Natomiast dziewczyny poszły do kuchni zrobić coś do jedzenia, i chociaż Tao wszelkimi możliwymi sposobami próbowała wycisnąć z medium coś więcej o tym co się stało w szkole, Anna uparcie milczała.

Zasiedli wszyscy razem do posiłku. Gdy już zjedli i nieco odpoczęli Jun zabrała głos oznajmiając wszystkim, że zaprasza ich na tygodniowy rejs statkiem podczas wakacji. Zastrzegła od razu że nie ma mowy o żadnej odmowie i że już jest wszystko ustalone. Poza tym mówiąc wszystkich miała na myśli całą ich ekipę. Lyserg i Jeannie już wiedzieli, tak samo z resztą jak Pirika. Horokeu miał za zadanie przekonać Usagi, gdyż jego siostra koniecznie chciała poznać tą cudowną dziewczynę, która zwróciła uwagę na jej brata. W końcu Jun przyznała, że jeśli w ogóle Hao się zjawi to mogą mu przekazać, że i dla niego znajdzie się miejsce. Niestety jako że pierwotną wersją rejs był przeznaczony dla współpracowników firmy, to Lousi Barthez również został zaproszony wraz z rodziną. Tak więc Nicole i Roxane również miały się pojawić, tym sposobem do pełni brakowało tylko Daisuke i Kasumi. Jednak okazało się że Jun i tym się zajęła, zapraszając Hashimoto na popołudniową herbatę, którą przywiozła jej Jeanne z Anglii. Mimo że brunetka miała nadzieje na kilka dodatkowych sugestii odnośnie jej jednostronnego uczucia, to tym razem ona sama okazała się tą która pomaga pannie Tao. Otóż zielonowłosa była rozdarta co zrobić z Nicole. Jednak Umi przekonała ją, że każdy zasługuję na drugą szansę, i gdyby spojrzeć na to z innej stronie to przecież szatynka stanęła tylko w obronie swojej siostry. Rezultat można była zauważyć już dwa tygodnie później.

Szatynka przejrzała się po raz ostatni w dużym lustrze. Odważnie, ale z klasą- postawiła na taką kombinację tego wieczoru. Czerwona sukienka miała na plecach ogromne wycięcie w kształcie rąbu, ukazując jej nagą skórę. Na nogach przepięknie prezentowały się czarne wysokie szpilki z czerwoną podeszwą. Podniosła jeden kącik ust do góry, wiedząc że te buty zawsze pobudzają wyobraźnie u płci przeciwnej. Czerwień jest idealny by zwrócić uwagę na siebie. Poprawiła jeszcze szminkę i włosy, które postanowiła wyprostować. Usłyszała pukanie do drzwi i cichy głos jej siostry.

- Nicole?

- Jestem gotowa. - odpowiedziała i odwróciła się przodem do Roxane, która zmierzyła ją wzrokiem.- Wiesz, że jak będziesz mieć rozpuszczone włosy to będą Ci do talerza wpadać.- pokręciła głową.

- Nie jeśli zrobię tak.- młodsza Barthez uśmiechnęła się zawadiacko i przełożyła włosy na jedną stronę, odsłaniając swoją szyje i piękną biżuterie w postaci kolczyków. Założyła za ucho niesforne pasemka, które mimo wszystko opadały do przodu.

- Ujdzie. Chodź jeszcze do stołu musimy nakryć.

Wszystko było pięknie przyozdobione kwiatami i świecami, ozdobne serwetki złożone w dość fikuśne kształty, nawiązywały do sztuki origami. Z kolei muzyka była poważna, ale stonowana i stanowiło przyjemne tło do całości.

- Papa!- zawołała Nicole, błagając by mama przypilnowała go jeśli chodzi o ubiór. Zmrużyła oczy oglądając swojego ojca i sprawdzając czy wszystko jest na miejscu. W końcu uśmiechnęła się do niego i stwierdziła, że wygląda jak prawdziwy biznesman. Rozległ się dzwonek do drzwi.

- Ah to pewnie nasz gość!- kobieta klasnęła w dłonie i poszła otworzyć. 

Fioletowowłosy krążył pod wielkim domem przeklinając w duchu dzień kiedy pozwolił Jun odbierać jego służbowe telefony. Teraz za to pokutował, w życiu by nie doszło do takiej idiotycznej sytuacji, gdyby nie to że jego kochana siostra uznała, że taka kolacja polepszy ich stosunki. Oczywiście chodziło o firmę, bo gdyby skojarzyła fakt, że Louis to ojciec Nicole odmówiłaby. A przynajmniej tak mu się wydawało po tym jak ostatnio jego siostra się zachowywała. Nie rozumiał tej nienawiści, ale nawet nie miał najmniejszego zamiaru w to wnikać. Wojna miedzy kobietami była dla niego abstrakcją.

W końcu doszedł do wniosku, że im szybciej zacznie tą farsę tym szybciej skończy więc nacisnął guzik z narysowaną nutką i już po chwili rozległa się krótka melodia. Otworzyła mu kobieta po 40, która usilnie próbowała się odmłodzić, co widać było po jej makijażu. Zaprosiła go do środka gestem ręki.

- Konichiwa Tao-san.- rzekła kłaniając się nisko. Ren również odwzajemnił gest, po czym poszedł we wskazanym kierunku. Wokół stołu stała pozostała część rodziny. Przywitał się najpierw ze swoim partnerem biznesowym, a następnie z jego dwoma córkami. Gdy już mieli za sobą te wszystkie uprzejmości, zasiedli do stołu. I w tym momencie coś jakby uderzyło Ren`a w twarz. Nicole, która cały czas stała do niego przodem odwróciła się plecami by obejść stół. Nie rozumiał dlaczego jego reakcja była właśnie taka, ale ta czerwień sukienki jej ciemne włosy i goła skóra spowodowały, że fioletowowłosemu zrobiło się gorąco. Odkaszlnął delikatnie, przeklinając Jun jeszcze bardziej.

Nicole wiedziała, że nie zrobiła na nim wrażenia takiego jakie powinna, a właściwie takie jakie chciała na nim zrobić. Jednak postanowiła się nie poddawać i jeśli trzeba będzie skorzysta nawet z planu mdlejącej panny, by się choć odrobinę do niego zbliżyć. Ubrany był w czarną koszulę i eleganckie spodnie. Trzeba przyznać, że wyglądał zabójczo w takim zestawieniu. W końcu usiedli do stołu, lecz zanim dotarła do krzesła kątem oka zobaczyła jak ich gość się rumieni, a następnie próbuje dość do siebie. Oh... więc Pan Tao lubi zobaczyć trochę ciała.- uśmiechnęła się do siebie w duchu, po czym postanowiła zakodować tą sytuacje na przyszłość. Po kilku chwilach jej mama weszła do jadalni z tacką, prezentując się jak typowa gospodyni.

- Tao-san wiemy, że pochodzisz z Chin, więc mamy ze sobą coś wspólnego, gdyż nie pochodzimy z Japonii. Chcielibyśmy Ci przedstawić kawałek naszego kraju, więc szykuj się na francuską kuchnię.- zaśmiała się delikatnie, po czym dodała widząc nieco wystraszoną minę u Ren`a.-Bez obaw żadnych ślimaków i żab nie będzie!

Na stole wylądowała przystawka, którą Pani Barthez przedstawiła jako Wegetariańskie fritaty. Było to ciasto francuskie z cukinią, dynią i bakłażanem posypane startym cheddarem. Wyglądało dość apetycznie i równie dobrze smakowało. Ren musiał przyznać, że stwierdzenie iż Francuzi są świetnymi kucharzami nie wzięło się znikąd. Przystawka była dokładnie taka jaka być powinna- lekka i zachęcająca do dalszego jedzenia.

- Gdzie moje maniery!- nagle odezwał się Louis.- Zapomniałem zaproponować Panu wina!- po czym wstał od stołu i otworzył przeszkloną szafkę z alkoholem, gdzie była dość spora kolekcja butelek. Wyjął jedną z nich i spojrzał okiem eksperta po czym mruknął.- Taak... to powinno pasować.- następnie zwrócił się do swojego gościa.- Mam nadzieje, że nie odmówi Pan wina z mojej winnicy.

- Chętnie się napije.- powiedział Ren czując się nieco zaskoczony tą informacją.

- Tao-san w moim kraju wino to chleb powszedni, więc pozwolisz by z tradycji stała się zadość i naleje również moim córkom.

Ren jedynie przytaknął i wsadził do buzi ostatni plasterek cukinii. Podczas gdy Louis rozlewał wino do lampek, a Pani domu zniknęła w kuchni przygotowując główne danie, Nicole podniosła się ze swojego krzesła i bez słowa zaczęła zbierać ze stołu niepotrzebne już talerze. Nie omieszkała się nie wykorzystać takiej okazji i krzątała się przy Ren`ie dłużej niż przy pozostałych siedzeniach, co pewien czas delikatnie go trącając, w końcu też zniknęła w kuchni, więc inicjatywę przejęła Roxanne. Zmrużyła oczy, zastanawiając się jak to rozegrać, jednak już po chwili zaszczyciła go pięknym uśmiechem.

- Jak poznałeś Yoh?- zagadnęła nie mając nigdy okazji dłużej z nim porozmawiać.

Ren zbity nieco z tropu niepewnie wykrztusił, że zna go już kilka lat i że na początku się nienawidzili. Mimo tej zdawkowej odpowiedzi szatynka nie zamierzała poprzestać. Może i odpuściła sobie Asakure, ale koniecznie się chciała dowiedzieć więcej o tym narzeczeństwie.

- A Annę?- Tao nie spodobało się to przesłuchanie więc tym razem mruknął tylko że to długa historia. Barthez westchnęła ciężko widząc, że nic z niego nie wyciągnie, a nie zamierzała prosić o to swojej siostry. Już wystarczająco namieszała i miała wyrzuty sumienia że to przez nią nie najlepiej się układa między nimi.  Tą krótką wymianę zdań przerwało pojawienie się na stole głównego dania- kaczka w winogronach. Zapach ziół był oszałamiający, tak jaki wygląd. Potrawa prezentowała się bardzo estetycznie na półmisku. Zaraz do niej dołączyły ziemniaki zapiekane w łódki, a obok talerze lampka czerwonego wytrawnego wina. Nałożenie porcji chwilę potrwało, ale już po chwili każdy się zajadał, więc w jadalni zapanowała cisza przerywana uderzaniem sztućców o talerze. Jako że wszyscy byli bardzo najedzeni deser został odstawiony na później, a Ren zniknął wraz ze swoim partnerem biznesowym za drzwiami gabinetu.

Dokładnie czterdzieści minut minęło zanim wyszli, a Nicole znowu mogła się popisać swoim urokiem zamiast wpatrywać w zegarek. Ponownie Ren nabrał się na jej sztuczki pod tytułem oprowadzę Cię po domu. Droga została znacznie skrócona i ograniczyła się do jej pokoju.

- Widziałam jak na mnie patrzyłeś.- oznajmiła pewna siebie. Całe szczęście że te buty dodawały jej kilkanaście centymetrów bo niemalże stała na równi z nim. Jednak tym razem chciała żeby to on do niej podszedł dlatego też obróciła się tyłem do niego spoglądając przez okno.

- Czego chcesz?- zapytał nie ruszając się z miejsca choć czuł że chciałby.

- A czy to nie oczywiste?- zdziwiła się że musi mu jeszcze cokolwiek tłumaczyć.

- Nie mam ani czasu ani ochoty na Twoje gierki.- już miał wychodzić, gdy zatrzymała go jednym argumentem, którego nie mógł pominąć.

- Tak jak wtedy? Wydawałeś się być bardzo zadowolony z tego co tu się działo. – patrzyła na niego uparcie licząc, że zauważy jakąkolwiek zmianę na jego twarzy. - A ja z chęcią to powtórzę. – dodała jeszcze myśląc, że to go zatrzyma. Jednak Tao był inny od dotychczasowych chłopców jakich znała. Wydawał się być znudzony jej propozycją , a nie była przyzwyczajona by ktoś jej odmawiał.

- Czego TY chcesz?- zapytała licząc na jakąś wskazówkę. Nie wiedział. Nie miał swojego typu dziewczyny, chociaż jakby się nad tym zastanawiając to musiała mieć jedną cechę- nie mogła się narzucać. A niestety Nicole dokładnie to robiła w tym momencie. Nie dała całej tej sprawie rozwijać się, tylko żądała od razu rezultatów. Irytowała go ta sytuacja, a w nerwach zawsze działał impulsywnie.

Zmusił swoje stopy by podeszły do niej.

Dwa szybkie kroki wystarczyły by stanął nad nią i spojrzał z góry.

Tak właściwie to podobało mu się to, że tak bardzo go łaknie.

Pocałował ją.

Szorstko, bez uczucia i szybko.


A potem wyszedł uśmiechając się do siebie perfidnie jakby właśnie wygrał nagrodę dzięki oszustwu.

***
Wydaje mi się że wyszło trochę kiczowato -.- Taka jakby... kiczowata dramaturgia? Chyba tak bym to określiła i cóż przyznaje że stać mnie na więcej i tym razem nie popisałam się. Mam nadzieje jednak że przebrnęliście i nie zniechęci was to do dalszego czytania :)
Pozdrawiam :)