sobota, 10 grudnia 2016

13. Pierwsze kroki.

Hej :) Chciałam się wyrobić na 6 grudnia, gdyż była to rocznica prowadzenia tego opowiadania, ale ciężko było z czasem, dlatego mam kilka dni obsówy. Mimo to mamy roczek więc podsumowując te 12 miesięcy to jestem mega zadowolona :) Pomysł na pisanie o ich zwykłym życiu przyszedł do mnie już dawno, bo jakieś 3 lata temu. Wstępnie akcja miała się rozgrywać po anime, miałam napisanie już 25 rozdziałów, lecz nagle do głowy przyszedł mi pomysł co się mogło dział zaraz po walce na kontynencie MU i nie było to nic innego jak uczta, dokładnie tak samo jak po walce z Ren`em. I tak napisałam pierwszy rozdział tego opowiadania. Pozostałe 25 mam nadal zapisane na dysku i nie raz rozdziały tego opowiadania są pisane na podstawie tamtych, więc praca nie poszła na marne, chociaż widzę jak mój styl pisania uległ poprawie. Na szczęście dla was :P Ponad to widzę, że decyzja z pisaniem o wydarzeniach po mandze jest najlepszą jaką podjęłam. Możliwe że zachowania bohaterów są czasem niekanoniczne, ale staram się (na prawdę!), co nie raz mnie nawet irytuje, bo przychodzi mi do głowy pomysł na notkę, ale wiem że to nie przejdzie bo nikt z bohaterów nie pasuje mi do sytuacji, która pojawiła się w mojej głowie.
Jednak tym co mnie najbardziej utwierdza w przekonaniu że podjęłam dobrą decyzje są Wasze komentarze. Czytając je widzę, że dostrzegacie to iż się staram nie zmieniać charakterów i pracuje nad notką zmieniając ją kilkakrotnie zanim opublikuje. Szczególnie muszę podziękować tu tym osobom, które komentują regularnie i zmuszają się do napisania więcej niż "super! czekam na ciąg dalszy!". Nie zrozumcie mnie źle, każdy komentarz mile widziany a im ich więcej tym bardziej się ciesze, ale najbardziej mnie radują te długie, które faktycznie komentują to co się wydarzyło w danej części.
Dlatego na ten roczek życzę sobie, żeby było więcej takich komentarzy bo to mnie napędza i motywuje. Poza tym to świetna nagroda za czas spędzony na poprawianiu notek :)
Długi wstęp, musicie wybaczyć, ale chciałam jakoś podsumować miniony rok :)
Zapraszam do czytania, myślę że wam się spodoba :)
***

Horokeu wodził za Anną wzrokiem już od kilku dni, starając się zauważyć jakąkolwiek zmianę w jej zachowaniu. Znalezienie bordowej satynowej koszuli nocnej na ramiączkach sprawiło, że zapaliła mu się lampka w głowie. I nie pomogło zapewnienie Anny, że wypadła z kosza z praniem, które miała rozwiesić. Po prostu coś mu nie pasowało w sposobie jakim to wypowiedziała, może w tym że tak szybko wymówiła te kilka słów, albo faktu, że to ona miała rozwiesić nieistniejące pranie. Bo przecież coś by wisiało w ogrodzie, a biały sznurek rozwieszony między dwoma kijami nie byłby pusty tamtego dnia. Poza tym… od kiedy Anna śpi w TAKIM stroju?

Medium natomiast starała się zignorować tą dziwną obserwacje ze strony Usui i zachowywać się dalej tak jak ma w zwyczaju. Łudziła się, że szare komórki niebieskowłosego nie dodadzą dwa do dwóch i wkrótce znudzi mu się doszukiwanie prawdy.
Jej życzenie się spełniło z tą różnicą, że nie z nudy lecz natłoku obowiązków. Nauczyciele nie podzielali z uczniami myśli, że po wakacjach również trzeba chwilkę odpocząć i ruszyli z pełnej pary do tego stopnia, że na trzeci tydzień nauki nie wiadomo było do czego ręce włożyć. W dodatku okazało się, że przed świętami rozegra się turniej między szkołami w kendo, oczywiście pieniądze za wstęp na finał miały zostać przekazane na cel charytatywny, jednak sensei nie dawał wytchnienia i ćwiczył swoich wojowników wyciskając z nich siódme poty. Miesięczna przerwa w trenowaniu i posiłki przygotowane przez duet Ryu+Tamao sprawił, że szamani nieco spadli z formy.
- Stary czuje się jak przed wyjazdem do Patch…- marudził Horokeu wspominając swoje umiejętności z początku turnieju. Cała grupka wracała właśnie z treningu, Yoh naturalnie był pełen optymizmu mimo zmęczenia. Wdał się w rozmowę z Mantą, który również miał wiele na głowie ze względu na zajęcia dodatkowe.
- … A na dodatek Oto-san chcę, żebym raz w tygodniu towarzyszył mu w spotkaniach oraz bardziej się interesował firmą.- skarżył się blondyn.
- Brzmi poważnie…-zamyślił się Asakura. – Ale spróbuj pogadać z Ren`em.
- He? Po co?
- W końcu on też ma na głowie rodzinny biznes, jestem pewny że jakoś Ci pomoże.
- Cóż… może.- odparł Oyamada spoglądając w stronę Tao, który szedł z niezmiennym wyrazem twarzy od lat. 
- Nie wiem co gorsze treningi czy nauka.- niebieskowłosy dalej prowadził swoją litanie marudzenia, nie przejmując się za bardzo czy ktokolwiek go słucha. – Przydałaby się jakaś… hmm… a może by tak… nie… 
- Możesz przestać gadać do siebie? Przeszkadzasz mi. – odezwał się w końcu Ren. 
- Uważam że wszystkim nam przyda się nieco rozluźnienia!- oznajmił zadowolony z siebie. 
- Nie potrzebuje się rozluźniać!!!- złotooki wrzasnął tak głośno, że spłoszył ptaki spokojnie dziobiące w ziemi. 
- Jaaasne….
I w ten oto na pozór zwyczajny sposób Horo osiągnął to co chciał, otóż naprzeciwko niego stał wściekły Tao z wyciągniętą bronią.
- Ej no chłopaki… jesteśmy na środku drogi.- zwrócił im uwagę Manta.
- A ty Yoh co powiesz na trochę walki?- zagadnął go przyjaciel z północy z dzikim błyskiem w oku.
- W sumie dawno nie było okazji, jestem ciekaw co u Amidamaru…
- Jak możesz pozwolić swojemu duchowi na tyle swobody?! To jest duch stróż! On ma być przy Tobie!
- Wiesz Ren wydaje mi się, że Bason również…
- Urusai!


Anna właśnie skończyła przeglądać ostatnie papierki, gdy do pokoju samorządu wpadła Kasumi.
- Oh na szczęście jeszcze jesteś! Już myślałam, że Cię nie zastane!- wydyszała.
- Jak widzisz nadal tu jestem więc co się dzieje?- zapytała spokojnie swoim oschłym tonem. 
- Projekt.- padło jedno słowo.
- I co z nim?- blondynka nadal nie wzruszona krzątała się po pomieszczeniu odkładając segregatory na półki. 
- Termin został przesunięty bo Alkemi jest chora i sensei stwierdził, że wejdziemy zamiast niej na następną lekcje. 
W tym momencie do Anny dotarło w czym tkwi problem. Nie miały ruszonego zadania w najmniejszym stopniu, a prezentacja wypadała na jutro. Medium zacisnęła usta w cienką linię z nerwów, jednocześnie myśląc jak wybrnąć z tego problemu. Alkemi i Yuri miały przedstawić na następnej lekcji biologii, która wypadała na jutro, swój projekt związany organizmami jednokomórkowymi, natomiast ona z Umi miały mieć swój za tydzień i jedyne co posiadały do temat – Mszaki, czyli rośliny ziemno-wodne. Zaklęła pod nosem uświadamiając sobie, że biblioteka szkolna jest już zamknięta.
- Chodź!- oznajmiła i ruszyła przed siebie błagając by Manta nadal był w Inn. Przez całą drogę do domu nie padło żadne słowo między dziewczynami. Hashimoto widząc minę swojej koleżanki bała się wręcz odezwać, jednak w końcu odważyła się wydukać o co chodzi widząc jak Anna zwalnia a jej wyraz twarzy z zaniepokojonego zmienia się na zirytowany.
- Poczekaj tu.- poprosiła nie wpuszczając ją dalej niż przedpokój. Już po chwili dało się słyszeć ogólny krzyk przerażenia i brunetka już miała ruszyć na ratunek lecz zaczepił ją długowłosy.
- Umi-chan.- wypowiedział jej imię w taki sposób że nie wiedziała, czy jest zdziwiony czy niezadowolony z jej wizyty. Najwyraźniej chłopak wyczytał z jej miny, że coś jest nie tak więc zaproponował herbatę starając się wynagrodzić jej faux pas.

Tymczasem z tyłu domu ogródek wyglądał jak pobojowisko, wszystko było zniszczone łącznie z ozdobami, które Anna poustawiała miejscami.
- A-anna…- wyjąkał Yoh.- Myślałem, że będziesz później…- wiedział co go czeka, mimo to próbował grać na zwłokę.
- Co do cholery się tu dzieje?!- warknęła miażdżąc każdego spojrzeniem.
- Trening?- pisnął szatyn.
- Trening?- powtórzyła złowrogo.- Walczyliście w ogrodzie w ramach treningu?!- już przy bramie wyczuła wybuchy foryoku. Jednak była pewna, że nie wpadli na tak durny pomysł jak walka na tyłach domów. 
- Anna-sama…- padło ze strony Basona jednak ten został zdeptany przed medium, następnie w ruch poszły korale i cała trójka duchów została uwięziona. – Nie obchodzi mnie jak to zrobicie ale do wieczora ten ogródek ma wyglądać jak wcześniej!


Medium wydała z siebie ciężkie westchnięcie siadając obok Umi. Przed nimi znajdował się laptop używany aktualnie przez Mante, który mając wybór pracy w ogrodzie a znalezienie informacji na temat mszaków wybrał drugą opcję. Tym sposobem dziewczyny uzyskały potrzebne informacje i mogły zacząć pisać referat.
- Myślę, że tyle wystarczy.- odezwała się w pewnym momencie Anna. Zegar wskazywał już dość późną godzinę, poza tym Kasumi od dłuższego czasu niemalże zasypiała nad kartką.
- Uh… też tak myślę.- odpowiedziała rozbudzając się nieco na wiadomość o końcu tej męczarni. – Co ma być to będzie.- skwitowała patrząc na ich projekt. – W takim razie pójdę już do domu.
- Jest już dosyć późno, powinnaś zostać tutaj. 
- Ja się tym zajmę.- powiedział trzeci głos, a ich oczom ukazała się pozostała część lokatorów. – I tak miałem odwieść Mante, więc Ciebie też mogę.- dodał Ren. Oyamada jak tylko przestał być przydatny w szukaniu informacji został oddelegowany do naprawiania ogródka i tym sposobem wszyscy oprócz Hao byli umorusani z ziemi. Medium zdawała sobie sprawę z tego, że Yoh ubłagał swojego brata, a właściwie przekupił hamburgerem, żeby im pomógł. Tym sposobem trawnik nie wyglądał już na przeoranego, a ładnie przystrzyżonego. 
Trójka gości pożegnała się z przyjaciółmi gdy opuszczali Inn En, z kolei Horo i Yoh kłócili się o to kto pierwszy skorzysta z łazienki zostawiając po sobie ślady błota na parkiecie. 
- Mszaki?- zapytał Hao.
- To nie był mój pomysł.- westchnęła Kyoyama, porządkując kartki.
- Cóż… mszaki w ogrodzie mają się całkiem nieźle.- powiedział nawiązując do pobojowiska na tyłach domu. 
- Zapewne skoro to ty odwaliłeś najwięcej roboty.
- Nic Ci nie umknie prawda?
- Nie specjalnie się z tym kryłeś.
- Też racja.
Na chwilę zamilkli, a długowłosy przyglądał się poczynaniom swojej przyszłej bratowej. Kilka kredek, kolorowych pisaków i ostro zatemperowanych ołówków podpowiadało mu, że medium ma w planach rysowanie.
- Myślałem, że skończyłyście?
- Umi była już zmęczona więc nie miałam z niej żadnego pożytku.- odpowiedziała zaczynając pierwszy schemat.
- Nie wiem czy to bardziej wredne czy uprzejme z Twojej strony.
- Myśl sobie co chcesz.- odparła zmazując pierwsze kreski.
- Źle się do tego zabierasz. Powinnaś zacząć od tego, wtedy będziesz wiedziała w jakiej skali przerysować resztę.- skomentował jej poczynania, wskazując coś na obrazku widocznym na ekranie laptopa. Niestety miał rację, więc Anna chcąc czy nie posłuchała jego rady.
- Nie tak.- znowu się wtrącił.- Tu masz to bardziej zaokrąglone.
- Możesz przestać?!- warknęła zirytowana. Naprawdę była śpiąca i chciała mieć to już za sobą. 
- Daj to.- wyrwał jej z ręki ołówek i przysiadł się by narysować. Musiała przyznać, że szło mu to lekką ręką, jakby było to dla niego naturalne. Przypatrywała się jego dłoni i sposobie w jaki sunęła po papierze, następnie wzrok przeniosła na twarz. Włosy założył za uszy, dzięki czemu mogła przyjrzeć się twarzy tak posobnej do osoby, którą kochała. Zaciskał usta zupełnie jak Yoh, gdy się na czymś skupiał. 
- Przestań bo jeszcze sobie coś pomyślę.- wyszeptał. Przebudziła się z tej dziwnej obserwacji i ponownie spojrzała na rysunek. Nie wiedziała, że potrafił rysować, właściwie nie wiele o nim wiedziała jako zwyczajnym człowieku. Co lubił, co nie, co potrafił, a z czym miał problemy… Jej informacje ograniczały się głównie do tego co słyszała od Asakurów. W szkole ze wszystkim sobie w miarę radził, utrzymywał kontakty z rówieśnikami, co prawda głównie skupiając się na płci przeciwnej, ale to nadal mało. Ukrywał się za maską. Nie ujawniał prawdziwego siebie, tylko raczej starał się być gdzieś z boku i wtrącać w odpowiednich momentach – takiego go znała również z czasów turnieju. Siedział gdzieś na trybunach ze swoją świtą, dosyć biernie uczestnicząc w wydarzeniach i wykazując niewielkie zainteresowanie walkami. Oczywiście oprócz tych kilku sytuacji gdzie przeciwnik należał do boskiej klasy, ale i tak było raczej o nim cicho. Do czasu. 
- Może być?- z rozmyślań wyrwał ją głos szamana. Rysunek prezentował się naprawdę nieźle, wiedziała że sama na pewno by go nie zrobiła w połowie tak dobrze.
- Dziękuje.- powiedziała ciągle przypatrując się kartce.
- Cóż skoro już przy tym jesteśmy… Dziękuje za odnalezienie mojej matki. 
Po pierwszym szoku, który wydawało się że trwał kilka minut, powrócił jej zdrowy rozsądek i już otwierała usta by odpowiedzieć, gdy przerwał im Yoh.
- Co robicie?- pochylił się nad nimi ze szklanką wody.- Sugoi! Kto to narysował?- zachwycił się.
- Twój brat.- odpowiedziała blondynka, w której głowie nadal kotłowało się wiele myśli.
- Onii-san, nie wiedziałem, że umiesz rysować! Nauczysz mnie?- zapytał jak małe dziecko. 
- Ciebie? Bazgrzesz jak kura pazurem, więc zapomnij o malowaniu!- wtrąciła się dziewczyna.
- Anna jesteś niesprawiedliwa!
- Pogódź się z tym.- rzekła zadowolona z siebie. 
- To wy tu dalej sobie wyznajcie dozgonną miłość, a ja już pójdę spać. Oyasumi. – powiedział Hao po czym wstał i z delikatnym uśmiechem opuścił pokój. Itako odprowadziła go wzrokiem, co przykuło uwagę Yoh.
- Wszystko ok?- zapytał jak to miał w zwyczaju. 
- Taak. Po prostu uświadomiłam sobie jak nie wiele o nim wiemy…
- Mamy całe życie, żeby to zmienić.- szatyn jak zwykle znalazł wyjście i to najbardziej oczywiste. Pomógł Annie pozbierać rzeczy i razem udali się na górę. Wyszeptał jej prosto w usta, że czeka u siebie w pokoju, po czym jak gdyby nigdy nic odwrócił się i zniknął za drzwiami nie zasuwając ich do końca, powodując tym rumieniec. 


Czarnowłosa zapaliła światło u siebie w pokoju i o mało co nie dostała zawału jak kilka sekund później usłyszała hałas. 
- Mówiłem Ci żebyś wymieniła ten karnisz.- powiedział blondyn trzymając w ręce drewniany kij, który jeszcze chwilę temu był wbity w ścianę. – Poza tym gdzieś ty była tak długo?!
- Robiłam projekt z Anną.- odpowiedziała zrezygnowana. Była nieziemsko zmęczona, a podróż do domu uspała ją jeszcze bardziej, w końcu nie na co dzień jeździ się limuzyną z tak miękkim siedzeniem, że się wręcz w niego zapada. Jednak wiedziała, że wizyta jej przyjaciela o takiej godzinie znaczy tyle, że nie pójdzie jeszcze spać. – Więc co Cię do mnie sprowadza? – spodziewała się kolejnego wywodu związanego z jakąś dziewczyną albo Anną albo problem na poziomie nie starczy mi na nową grę, lecz gdy odpowiedź nie nadchodziła w głowie zaświtało, że to musi być coś poważniejszego, czyli rodzice. 
- Znowu?- zapytała, a on przytaknął. 
- Do tego Nana też swoje dodała. 
- Twoja siostra powinna czasem się ugryźć w język. 
- Szczerze to wykrzyczała to o czym chyba wszyscy myślą.- widząc jej pytający wzrok dodał.- Że jakby wzięli ten rozwód to każdy byłby szczęśliwszy. Serio mam dość ich kłótni o wszystko! Zaraz zacznie im brakować już tematów i pewnie zaczną wrzeszczeć na siebie o to że jeden drugiemu powietrze zabiera.- wyżalił się głosem pełnym goryczy. Już od jakiegoś czasu w domu Daisuke działo się nie najlepiej, małżeństwo jego rodziców przechodziło poważny kryzys co odbijało się na każdym z domowników. 
- Nie wydaje mi się, żeby rozwód załatwił sprawę.- Umi całym sercem wierzyła w miłość do grobowej deski.- Może powinni iść na terapię.
- Na terapię chodzą pary które chcą naprawić związek, a tutaj raczej minęło by się to z celem.
- Nie dowiesz się tego dopóki nie spróbują. 
Opadł na łóżko zrezygnowany. Miał na sobie zielony podkoszulek i szare luźne spodnie od piżamy. Lubiła go w takim domowym wydaniu, wydawał jej się bliższy, wiedziała że nie wiele dziewczyn będzie miała taką okazje. Jego złote włosy rozlały się na biało-niebieskiej poduszce. Po cichu adorowała go i była wdzięczna losowi za takie chwile przyjemności, gdy mogła na niego patrzeć w tak naturalnym wydaniu.
- Po prostu chodźmy spać.- rzekł patrząc się w sufit.
- Wyciągnij sobie poduszkę, a ja się w tym czasie ogarnę.
Wyciągnęła z szafy swoją piżamę, po czym poszła do łazienki. Szybki prysznic zupełnie odbiegał od tego, który zazwyczaj brała. Przeglądając się w lustrze ujrzała jak bardzo jej oczy się świecą z podniecenia. Tak dawno razem nie spali! Uwielbiała zasypiać wdychając jego zapach. Ciekawe czy on też lubi mój… Stwierdziła, że zaryzykuje i spsikała się swoją ulubiona perfumom. Gdy wróciła do pokoju światło było już zgaszone, oprócz jednej małej lampki nocnej. Bez słowa położyła się obok zastanawiając się co dalej.
- Zmieniłaś szampon?- zapytał wąchając jej włosy. 
- Tak. Morelowy.- odpowiedziała czując jak blisko niego się znajduje. 
- Podobała mi się truskawka.
- Usunęli go więc musisz się przyzwyczaić do tego.
- Chyba taaak…- ziewnął.
- Wiesz…- zagadnęła po jakimś czasie.- Jak sobie w końcu znajdziesz dziewczynę to nie będziesz mógł tu już przychodzić.
- Może dlatego dalej jej nie mam.- odparł po chwili namysłu.- Poza tym ty też nie będziesz mogła jak znajdziesz kogoś kogo lubisz.
- Będę za tym tęsknić.- wypaliła. – I zawsze możesz mnie przedstawić jako swoją kolejną siostrę.- zachichotała, lecz po tym co usłyszała nie było jej już do śmiechu.
- I to nawet nie było by takie wielkie kłamstwo… Jesteśmy prawie jak rodzeństwo. – po tych słowach mina jej zrzedła, a serce ścisnął ból. Nigdy dla niego nie stanie się kimś innym niż przyjaciółką z dzieciństwa, oczy zapiekły ją od łez, które formowały się w kącikach. Szybko otarła je udając, że trze oczy ze zmęczenia. 
- Idę spać, jestem zmęczona.-burknęła. Daisuke nie wyczuwając zmiany w nastroju dziewczyny zgasił lampkę i również postanowił zamknąć w końcu oczy.


Zawsze budzili się odwróceni do siebie plecami, lecz tym razem blondyn otwierając oczy zobaczył coś innego niż kawałek ściany. Kilka centymetrów od niego spała Umi, a on sam obejmował ją jedną ręką. Ich nogi zaplątały się razem i jedyne czego brakowało to czułego pocałunku na dzień dobry. Otrząsnął się z dziwnych myśli, przecież nie dawniej niż kilka godzin temu sam jej powiedział, że uważa ją za siostrę. Chciał się wyplątać z tego dziwnego i bardzo nienaturalnego układu ciał, lecz gdy tylko się poruszył Kasumi przysunęła się do niego bliżej. Westchnął. To nie powinno tak wyglądać, leczy gdy spojrzał na nią dotarł do niego jeden podstawowy fakt- było mu cholernie dobrze i tak właściwie nie chciał się ruszać. Spojrzał na zegarek i wiedział że za niecałe pół godziny zadzwoni budzik, więc miał te dwadzieścia kilka minut by się nacieszyć tym uczuciem. Przytulił mocniej brunetkę, zbliżając się jeszcze bardziej, po czym z uśmiechem zamknął oczy. Na szczęście nie zajęło mu dużo czasu by znowu zapaść w sen, nawet jeśli zapowiadał się na dość krótki to wiedział że będzie przyjemniejszy niż każda inna drzemka nad ranem.

niedziela, 13 listopada 2016

12. Powiew nostalgii.


Witam wszystkich i zapraszam na kolejną część opowiadania :)
Jednak pragnę uprzedzić (ze względu na to że może nie wszyscy przepadają za takimi fragmentami), że na końcu umieściłam scenę sam na sam między Anną, a Yoh. Nie nazwałabym tego "dozwolone od lat 18", ani też "nie dla dzieci". 

Zostało zaledwie kilka dni do ponownego pójścia do szkoły, jednak miało to swoje plusy. Do Funbari Inn wrócił Horokeu wraz ze swoją siostrą, Tamao, Ryu z Beznadziejnyni oraz Jun ze swoim młodszym bratem. Co prawda rodzeństwo Tao nadal posiadało do dyspozycji swój wieżowiec, ale spędzenie niecałego tygodnia w tradycyjnym japońskim zajeździe brzmiało dla Jun zbyt zachęcająco by mogła odmówić. Miała sporą słabość do gorących źródeł jak i do Piriki.
- To pewnie Manta, pójdę otworzyć.­- oznajmił Yoh zaraz po tym jak rozległ się dzwonek do drzwi.
- On już tu prawie mieszka, mógłby dorobić sobie klucze.-­ westchnęła medium.
- A nie pomyślałaś, że nie chce wchodzić bez pukania?­ - zapytał się długowłosy, w odpowiedzi uzyskał zaciekawienie w oczach dziewczyny.­ - Być może o tym nie wiesz, ale Manta nakrył was na małym co nie co i od tamtej pory woli nie wchodzić od tak.
Nie dała po sobie poznać zażenowania, chociaż odwrócony wzrok mówił sam za siebie.
- Oh no dalej, nie ma się czego wstydzić. Jesteście narzeczonymi, całowanie i takie tam są przecież dozwolone.
- Urusai.­ - warknęła, na co on się zaśmiał.
- No cóż nawet jeśli jesteś dla mnie taka nie miła Anno myślę, że Ci się spodoba niespodzianka.- dodał jeszcze i nim blondynka zdążyła się zapytać o co chodzi do salonu wraz z szatynem i jego przyjacielem weszli Kasumi i Daisuke.
- Ohayo Mina!- zawołała wesoło brunetka. Oczywiście Ryu widząc płeć przeciwną zdążył poprawić swój zabójczy fryz lecz nie dobiegł do wybranki z powodu dwóch osób. Ren`a, który zupełnie przypadkowo wyciągnął nogę by Umemiya przez nią przepadł oraz Tanaki, który miał minę jakby chciał rozszarpać mężczyznę.
- Ryu przestań leżeć na ziemi! Mówiłam, że chcę herbatę, Jun-san poprosiła o coś zimnego a Tamao miała wystarczająco dużo ostatnio na głowie.- zarządziła Itako.
- Właśnie! Tamao-chan jak się miewają dzieci? - zapytała się niebieskowłosa, a reszta ekipy ponownie zajęła się sobą.
- Dużo was...- wtrącił blondyn omiatając towarzystwo wzrokiem.
- Yoh-kun ma wiele przyjaciół.- odparł Oyamada z uśmiechem na ustach.
- Kasumi-chan!- zawołała panna Tao z błyskiem w oku.- Masz może coś dla mnie?
Brunetka nieco się przeraziła na wspomnienie o jej pracach, lecz mimo to wyciągnęła z torby duży zeszyt z rysunkami i wystającymi skrawkami materiałów.
- Więc to ty musisz być Hashimoto-senpai.- zagadnęła ją Usui.- Jun-neesan mi wspomniała przez telefon o Tobie. Ja jestem Pirika, młodsza siostra Horokeu.
- Hashimoto Kasumi.- obie się delikatnie pokłoniły.
- Tanaka Daisuke.- wtrącił się blondyn.- Nie mogę uwierzyć że Usui chował przed światem taką piękność.
- Stary nawet nie próbuj jej podrywać!
- Nie podrywam tylko komplementuje.
- Nie obchodzi mnie jak to nazwiesz! Metr odstępu między wami!- dalej krzyczał, po czym stanął między nimi na udowodnienie swoich słów.
- Onii-san! Nie możesz decydować z kim i jak blisko będę stać!
- A właśnie, że mogę! Jestem Twoim starszym bratem!
- To tak nie działa!
- Pirika-chan musisz zobaczyć tą sukienkę!- zawołała zielonowłosa. - Gdyby dodać kilka falbanek tutaj... o a tu koronkę... Twoja suknia ślubna była by jak ze snu!
- Masz rację! Tutaj zostawić tą granatową wstawkę i pasowało by do wystroju sali...
- Ile ty masz lat żeby planować już swój ślub?- zapytał ją z przekąsem Ren.
- Najwyraźniej więcej od ciebie... przynajmniej mentalnie.- odparła Usui z wrednym uśmiechem.
- Moja krew!- zawołał dumny Horo.- Ale żadnych chłopaków przed szesnastką! Jesteś za młoda, a oni są niewyżyci...
- Przestań ją straszyć! Nie każdy jest taki jak Asakura.- mimo zaczepki długowłosy nie zareagował gdyż był pochłonięty swoją małą, prywatną wojną z blondwłosą medium. Tym razem po ich spojrzeniach można było wywnioskować, że to Anna jest górą. Mając do dyspozycji duszki liści oraz swoje umiejętności ich kłótnia weszła na nowy wymiar. Po zupełnie niepotrzebnym komentarzu ze strony Króla o intymnych przeżyciach jego brata i przyszłej bratowej, dziewczynie puściły nerwy. Nie myśląc długo za pomocą swoich małych przyjaciół i nożyczek pozbyła się również zupełnie niepotrzebnego kosmka włosów z głowy szamana.
- Nie kuś żebym następnym razem użyła maszynki.
- Skusić to...
- Nie chce tego słuchać.
- Wiesz... ostatnio narzekałaś że w nocy Ci gorąco, co prawda nie wiem czy to za sprawą Yoh czy też wysokich temperatur, ale mam dla ciebie rozwiązanie tego problemu.
- Nie będę spała naga.- wysyczała.
- Cieszę się, że to ty wyszłaś z tą propozycją, ale miałem na myśli tą cudowną koszulę nocną, którą tak chowasz w szufladzie.
- Skąd...
- O! Czy to nie Twoja yukata wisi tam na drzewie?- przerwał pokazując palem przez okno.- Oh... odfrunęła.- dodał z wrednym uśmiechem.
- Słuchaj Asakura.- chwyciła go za koszulkę i przybliżyła.- Nie każ mi żałować że odnalazłam Asanohe!
Oboje ciskali w siebie groźnymi spojrzeniami, aż w końcu przerwał im Ren.
- O rany zabijcie się w końcu i będzie spokój na chwilę.
- Uważam że powinniśmy wyjść się zabawić. ­- powiedziała Kasumi dla rozluźnienia, po czym wstała poganiając każdego. W końcu po kilkunastu minutach błagań, szantażowania i przeszkadzania w inny sposób Itako, wyszli do miasta. Jak to w wakacje bywa ulice były wypełnione przez młodzież i turystów, tak samo wszystkie kluby karaoke i salony gier. Tłumy ludzi bawili się wspólnie, więc ciężko było znaleźć coś wolnego, na szczęście z pomocą przyszedł Tanaka, którego wujek prowadził takie miejsce. Umi dawała czadu na karaoke i wkrótce, zaraz po tym gdy Yoh palnął że chciał zostać gwiazdą rocka, zagoniła go do śpiewania. Anna uniosła brew widząc swojego narzeczonego z mikrofonem w dłoni. Tak, to mogło być ciekawe więc rozsiadła się wygodnie w fotelu, bacznie obserwując poczynania szatyna. A owe poczynania były godne podziwu. Nie wiedziała że ma taki głos, śpiewał jakąś amerykańską balladę, którą kojarzyła tylko z filmu, ale mimo to oczu nie mogła oderwać. Właściwie to pozostała część grupy również zaniemówiła by skupić się na występie. Gdy skończył Umi oznajmiła, że miałby ogromne szanse spełnić swoje dziecięce marzenie, gdyby się nieco podszkolił ze śpiewu. Na ustach Hao majaczył uśmiech tryumfu, z którego można było wyczytać dumę, jakby to po nim odziedziczył talent. Zarówno Manta jak i Anna się zastanawiali jak to się stało, że nie wiedzieli o tej ukrytej zalecie, znając go już tyle lat.
- Może spróbujesz jeszcze raz?­ - zapytał się wujek Daisuke i mrugnął porozumiewawczo do swojego bratanka. To nieco zaniepokoiło towarzystwo, lecz nie Yoh. Z chęcią podjął się ponownego zaśpiewania, lecz z każdym wersem szło mu co raz gorzej, aż w końcu każdy kategorycznie zażądał wyłączenia sprzętu. Tanaka chichotał w najlepsze, starając się stłumić wybuch śmiechu, lecz po kilku minutach mu nie wyszło.
- Co to było?­ - zapytała pierwsza Kasumi odtykając swoje uszy.
-  To ja.­ - wujek pomachał, skierowując wzrok wszystkich na siebie.­ - A właściwie moje nowego cudeńko.­ – powiedział, pokazując na sprzęt, który znajdował się pod jego rękami.
- Syntezator mowy?
- Coś o wiele lepszego, ale dla uproszczenia możecie go tak nazywać. Niestety muszę was zmartwić – Yoh nie śpiewa ani tak dobrze jak za pierwszym razem, ani tak źle jak za drugim.
Nie wiedząc czy się cieszyć czy płakać szatyn zrobił jedną rzecz, którą przychodziło mu naturalnie – uśmiechnął się. Po tym występie każdy chętniej próbował swoich sił na karaoke przez co wujek Tanaki musiał zamknąć później lokal. Przed wejściem grupka zaczęła się żegnać, każdy jutro wracał do swoich obowiązków, a w przypadku Piriki do rodzinnej wioski. Jun w końcu przekonała swoją przyjaciółkę, że podróż jej prywatnym odrzutowcem nie stanowi żadnego problemu, więc niebieskowłosa wróciła na tę ostatnią noc w Tokio do wieżowca rodzeństwa Tao. Horokeu nie był tym faktem zadowolony, więc również postanowił zanocować tam gdzie jego siostra. Pirika oczywiście podziękowała Annie i Yoh za możliwość pobytu u nich po czym zniknęła za drzwiami limuzyny.
- Anna- san…- zagadnęła cichutko Kasumi.- Mam nadzieje że nie masz nam za złe naszego ostatniego rozstania… Nie powinniśmy Cię tak ostro oceniać, ani mieszać się gdzie i z kim mieszkasz. Znam Cię już trochę i wiem że nie dasz się wykorzystywać w żaden sposób.
Kyoyama była zaskoczona słowami swojej koleżanki, nie spodziewała się aż takiej przemowy, jednak ulżyło jej że między nimi znowu było w porządku.
- To dobrze że w końcu to zrozumiałaś.- odparła medium.
- Idziesz Anna? Spóźnimy się na metro!- zawołał szatyn.
- Do zobaczenia w szkole.- dodała jeszcze, po czym ruszyła w stronę narzeczonego.
- To gdzie pozostali?- zapytała się gdy podeszła do niego.
- Cóż… Ryu postanowił pojechać na południe by przedłużyć swoje wakacje, a Hao zniknął gdzieś zaraz gdy wyszliśmy z budynku.
- Pewnie jest już w domu.
- Raczej nie. Wspominał coś, że wróci za kilka dni. – powiedział nieco smutny tonem. Prawdopodobnie udał się by załatwić coś związanego z obowiązkami jako Król Szamanów i Yoh miał mu nieco za złe, że nie zabrał go ze sobą. Miał wrażenie, że ostatnio lepiej się dogadują, lecz zawsze potem wyskakiwało coś takiego co ich znowu rozdzielało. Ta zabawa w kotka i myszkę była męcząca, lecz szatyn chciał ją tym razem wygrać, więc nie pozostawało mu nic innego jak dostosować się do reguł jego brata. Był cierpliwy i wierzył, że w końcu dojdzie do celu. Delikatnie się uśmiechnął do swoich myśli.- Więc wygląda na to że jesteśmy sami.- na te słowa Anna podniosła lewą brew do góry, zastanawiając się co też miał na myśli.- I słyszałem, że nie masz w czym spać..- dodał jeszcze wywołując tym samym rumieńce na jej twarzy.
Wskoczyli do metra równo z sygnałem ostrzegawczym. Niestety panował ścisk, co było niemałym zaskoczeniem jak na porę o jakiej wracali. Najwyraźniej nie tylko oni postanowili pojechać wcześniej do domu. Niespodziewanie Yoh objął Annę w pasie jedną ręką, a drugą trzymał się za górny uchwyt.
- Oh no dalej Anna, przecież i tak nie masz się czego złapać.- skomentował jej mordercze spojrzenie. W odpowiedzi spuściła wzrok jednak ramie chłopaka przesłoniło jej niemalże cały świat. Westchnęła wprost na jego odsłoniętą szyję co nie pozostawiło po sobie żadnych konsekwencji. Yoh trochę się spiął czując gorący oddech na skórze, a w głowie mignął mu obraz pewnej wspólnej nocy. W dodatku odkąd tylko ją dotknął czuł pulsujące pożądanie by móc zrobić więcej niż przytrzymanie jej. Jego ręka zaczęła się pocić co również nie uszło uwadze blondynce. Niemalże parzyło ją miejsce gdzie trzymał dłoń. Zjechał trochę niżej powodując, że spojrzała na niego i wtedy bez wahania pochylił się by ją pocałować. Niestety nie dane im było długo cieszyć się tą chwilą gdyż metro akurat zahamowało wjeżdżając na kolejną stacje. Do końca podróży żadne z nich nie spojrzało na siebie.
- To chyba najgorętsza noc tego lata… - wyszeptała do siebie zirytowana medium. Albo… to przez ten pocałunek. Dopowiedział głosik w jej głowie. Skarciła się od razu za ten pomysł. Przecież nie pierwszy raz się całowali, więc to na pewno nie to. Mimo wszystko ta myśl rozwinęła się bardziej sugerując, że przecież jeden delikatny pocałunek nigdy im nie wystarczył. Jednak Yoh nie przyszedł do jej pokoju, a ona nie miała odwagi pokazać się w tym czym spała. Jednak pragnienie wzięło górę więc postanowiła zejść na dół się ochłodzić. Szklanka wody z trzema kostkami lodu nieco złagodziła jej cierpienie jednak tylko chwilowo. Siedziała na krześle kuchennym, nogami opierając się o zimny grzejnik znajdujący się tuż pod oknem. Przyłożyła zimną szklankę do karku i dopiero wtedy zauważyła że nie jest sama w kuchni.
- Widzę, że nie tylko mi jest gorąco.- powiedział dziwnie zachrypniętym głosem, w duszy dziękując, że światło jest zgaszone i nie widzi jego rumieńców. Nie licząc na żadną odpowiedź również nalał sobie wody dodając kostki lodu dla ochłody. Usiadł obok dziewczyny za wszelką cenę starając się nie pożerać jej wzrokiem. Napięcie między nimi rosło i osiągnęło szczyt gdy Anna cicho sapnęła kładąc zimną szklankę na swoje udo. Yoh mógł sobie wyobrazić jak kropelki wody zostawiają ścieżkę na gładkiej skórze. Wstał gwałtownie by nie zerwać z niej tej kusej koszuli nocnej.
- Yoh?- zagadnęła cicho. Odważył się spojrzeć na nią. 
Jesteś tak cholernie sexowna... 
Sam już nie wiedział czy wypowiedział to na głos czy też pozostawił w swojej głowie, chociaż mina Anny sugerowała mu pierwszą opcję.
- Oboje wiemy jak to się skończy więc przestań już gadać.
Oczywiście, że Yoh spełnił jej żądanie, zresztą jak zawsze. I oczywiście, że wiedział jak to się skończy już wtedy w metrze. Jedyne czego nie przewidział to zbitej szklanki zaraz po tym gdy podczas namiętnych pocałunków posadził Annę na blat kuchenny. Zimny kamień dawał przyjemne uczucie chłodu na udach i pośladkach. Objęła go nogami w pasie nie dając możliwości ucieczki, nie żeby szatyn planował przerwać. Tak rzadko mieli czas dla siebie i tyle prywatności jednocześnie. Niestety zbite szkło nie było zbyt bezpieczne szczególnie że oboje planowali wkrótce nie mieć na sobie nic. Podtrzymując ją przeszedł kilka metrów do salonu, gdzie dywanik zaraz przy wejściu na taras wydawał się być idealnym miejscem do położenia się. Nie przerywając pieszczot podwijał jej koszule co raz wyżej. Usiadła i wyciągnęła ręce do góry by ściągnął przeszkadzający kawałek materiału. Uwielbiał jej ciało, każdy pieprzyk, bliznę, znamię, a ona uwielbiała jak się na nią patrzył. Jakby była ósmym cudem świata, jak wtedy za pierwszym razem, zawsze ten sam zachwycony wyraz twarzy i miłość w oczach. Potrzebował kilka sekund by się ponownie nacieszyć jej widokiem zanim ponownie przystąpił do działania. Czując twarde uwypuklenie na udzie jęknęła.
- Jeszcze…- usłyszał gdzieś przy swoim uchu, jednocześnie czując paznokcie wbite w kark.
Kolejna kropelka potu spłynęła mu ze skroni, otarł ją wierzchem dłoni nie odrywając wzroku od Anny. Oddychała równie szybko co on i była równie spocona. Uwielbiał gdy mogli być tak blisko siebie i to nadzy.
Ostatni ruch sprawił że krzyknęła głośniej, ale dla niego była to niemalże melodia. Świadomość zadowolenia swojej kobiety i zaspokojenia siebie sprawiała, że czuł się najszczęśliwszy na Ziemi.
Wyciągnęła rękę by przesunąć drzwi i wpuścić trochę świeżego powietrza, które owinęło się wokół nich niczym dym. Podmuch nocnego wiatru chłodził ich rozpaloną skórę i pozwalał na uspokojenie szalejącego serca.
- Gdzie dałeś moją koszulę?
- Uh… nie wiem, chyba ją gdzieś rzuciłem. – w odpowiedzi usłyszał tylko westchnięcie. Siedziała między jego nogami opierając się o tors, a on przytulał ją jednocześnie gładząc po ciele, delektując się tymi chwilami. Przymknął oczy i wdychał jej zapach pomieszany z tym niesionym z pola. Wyciągnął jedną ręką pled zakupiony w Patch, który zdobił jeden z foteli i przykrył ich. Siedzieli tak do momentu gdy Annie głowa opadła na jego ramie a oczy zamykały się tak jak wtedy gdy zasypiała.
- Chodź spać.- wyszeptał. Niechętnie ale oboje wstali. Owinęła się drapiącym materiałem przytrzymując go z przodu po czym skierowała się na schody. Chwilę potem dołączył do niej Yoh ubrany w swoje spodenki, ciesząc się, że jego narzeczona nie ma takich pomysłów jak rzucanie ubrań. Rozdzielili się na korytarzu, lecz nie na długo. Szatyn przyniósł ze sobą swoje posłanie i tak jak zwykle ułożył się po jej prawej stronie. Itako leżała nadal owinięta w pled, więc Yoh starał się jak najdelikatniej wyplątać ją z niego, widząc że dziewczyna już prawie śpi. W końcu dopiął swego po czym przykrył ją cienką kołdrą.
- Oyasumi.- wyszeptał jeszcze.

poniedziałek, 31 października 2016

One-shot #2



Kasumi z westchnieniem zapalała świecę w świątyni. Nie była pewna czy to kobieca intuicja czy też praktykowanie na miko sprawiło, że miewała przeczucia. I tym razem było podobnie. Ścisk w brzuchu i gula w gardle sprawiły, że ciągle rozglądała się na boki i nie mogła się na niczym skupić. Na szczęście dzień dobiegał końca, więc łudziła się że to może niestrawność jej dokucza.

Mijając jedną ze znanych amerykańskich kawiarni zauważyła wydrążone dynie i ozdoby związane z Halloween. Faktycznie dzisiaj był 31 października, a już od ponad dwóch tygodni w sklepach dało się znaleźć kostiumy i inne gadżety związane z tym świętem.

Japończycy widzieli w tym dniu głównie zabawę zupełnie zapominając skąd wywodzą się poszczególne zabawy. Słyszała jak koleżanki z klasy rozmawiają o strojach, które zaprezentują na paradzie. Jednak ją to jakoś nie interesowało. Miała poczucie że zmarłych powinno się zostawić w spokoju i nie kusić losu w żaden sposób. A już na pewno nie bawić się w wywoływanie…

Dlatego też zadawała sobie teraz pytanie jakim cudem znalazła się w takiej sytuacji?!

Rozejrzała się po salonie rodziny Tanaka. Znała go na pamięć jednak teraz przy zgaszonych światłach i zapalonych świecach czuła się w nim niepewnie. Może to przez ten dziwny horror o szpitalu psychiatrycznym? Ugh… wszystko poszło nie po jej myśli. Gdy tylko wróciła do domu od razu ktoś zapukał w jej okno, lecz zamiast Daisuke zobaczyła jego siostrę. Nana namówiła ją by wpadła do nich i chociaż Umi dostała zawału widząc ją w oknie wyglądającą jak kościotrup, zgodziła się. Poza tym Nana nigdy nie odpuszcza… W domu oprócz rodzeństwa Daisuke było też kilka znajomych jego drogiej One-chan, również przebranych za dziwne stwory. Blondyn natomiast miał doczepione kocie uszy na opasce i dorysowane wąsy.
- Nie wysiliłeś się bardzo z kostiumem.- skomentowała.
- I tak jest lepszy niż Twój.- odpowiedział lustrując ją wzrokiem. 
- Naprawdę nie miałam czasu na te pierdoły.

Tym sposobem zaczął się wieczór, który na długo zapadł w pamięć Umi. Usiedli wszyscy przed ogromnym telewizorem i włączyli film. Mimo że towarzyszyły temu ciągłe chichoty, ona nie potrafiła się wyluzować. Skupiła się tak mocno na horrorze, że wyłączyła się całkowicie i nie słyszała dopowiadanych kwestii i ciągłych wybuchów śmiechu. Kilkakrotnie podskoczyła, a nawet zamknęła oczy. Szczęśliwa gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, uznała że to dobry pomysł na udanie się do domu. Jednak wtedy ktoś zaproponował zagranie w Kokkuri-san. A ona nie wiedzieć kiedy, a tym bardziej czemu siadła razem z nimi. Oczywiście na początku każdy się wygłupiał, dopóki jedna z dziewczyn nie pisnęła.
- Przysięgam, że coś poczułam!!!- krzyczała zrozpaczona. Nagle zrobił się przeciąg, a płomienie świec zadygotały niebezpiecznie, aż w końcu wszystkie zgasły, oprócz jednej. Wówczas oczom Hashimoto ukazał się zarys Tanuki i Kitsune. Lewitowały przy świetle spoglądając na nich z wyższością, aż nagle ruszyły przed siebie robiąc mnóstwo hałasu i zamętu. Pokój wyglądał jak po przejściu tornada już nie wspominając o wylanych napojach i rozsypanych przekąskach, które wylądowały również we włosach zebranych. Wszyscy zaczęli krzyczeć i miotać się robiąc jeszcze większy chaos, aż w końcu część z nich wypadła z domu uciekając przed siebie.



Tymczasem w zupełnie innej części Tokio, blond włosa młoda kobieta skończyła oglądać kolejny film dzisiejszego wieczoru, gdy dotarło do niej, że w domu jest dziwnie cicho. Rozejrzała się wokół przymrużając oczy, aż w końcu zadała nurtujące ją pytanie.
- Tamao… gdzie są Conchi i Ponchi?
- O nie!
***
Tanuki i Kitusne czyli jenot azjatycki i lis :)
Wiem, że krótko ale bez marudzenia ;) i zdaje sobie sprawę, że jest wiele innych postaci w SK, które są straszniejsze niż Conchi i Ponchi, ale jeśli mam pisać o Fauście to potrzebuje mentalnego przygotowania ;P
Powyższe wydarzenia nie mają nic wspólnego z opowiadaniem.
Nowa notka pojawi się w listopadzie. 

wtorek, 4 października 2016

11. Rodzinne wakacje.



Lato dawało się we znaki. Upalnie dni po 40 stopni w cieniu ciągnęły się leniwie jeden po drugim. Yoh ciągle męczył Anne tym by wyjechali gdzieś nad morze, jednak za każdym razem go zbywała. Na szczęście jak zwykle Manta pozostał wierny i przesiadywał każdą wolną chwile w Inn En. Hao zdawał się przywyknąć do obecności Oyamady na każdym kroku, jednak przez oglądanie jak bardzo są zżyci z jego bratem przywoływało mu na myśl jedną osobę. 
To nie tak, że zostawił swoich uczniów na pastwę losu. Zaraz po walce na kontynencie Mu, gdy okazało się, że moc Króla Duchów nie jest na jego wyłączny użytek został niemalże zmuszony do przywrócenia życia każdemu kto zginął podczas tej wyprawy. Więc zarówno przyjaciele Yoh, w tym Faust i Eliza, którzy wrócili do Niemiec, jak i każdy z jego uczniów został wskrzeszony. Każdy kto chciał i kogo się dało, bo niestety straty w ludziach były. Tak więc odwiedzał swoich uczniów, którzy po przygodzie jakim był turniej zdawali się być nieco spokojniejsi. Hanagumi trzymały się nadal razem i w ramach wdzięczności (co prawda wręcz wymuszonej) obiecały Annie pomóc przy prowadzeniu zajazdu, gdy ten zacznie funkcjonować. Wiedział, że reszta próbuje w jakiś sposób ratować świat, cokolwiek to dla nich znaczyło. Jednak sam czuł, że to walka z wiatrakami. Najbardziej było mu żal Opacho. Asanoha stwierdziła, że dziewczynce bardzo dobrze zrobi pobyt wraz z Redsebem i Seyram w Izumo. Ale on wiedział, że jej serce leży przy nim i poniekąd jego część przy niej. Nie widział jej już zbyt długo. Jego brat jakby wiedział co mu chodzi po głowie i zaproponował wyjazd do rodzinnej posiadłości. Wkrótce potem cała czwórka znalazła się w pociągu, a później w autobusie, gdyż itako zarządziła, że zamierza tam dotrzeć w cywilizowany sposób, a nie jak na jakieś paralotni, czyli z kontroli ducha nici, a podróż zajęła im prawie cały dzień. Manta wspominał poprzedni raz gdy tu się znalazł i mimo tego posiadłość ponownie zrobiła na nim ogromne wrażenie. Hao z początku dogryzał Yohmei, że jego świątynia jest schowana, ale zaraz potem Kino uciszyła go swoim ciętym językiem oraz laską. Mikihisa i Keiko zjawili się dopiero na kolacji witając wszystkich zwykłym Konichiwa. Z Tamao co prawda widzieli się zaraz na początku, gdyż to ona ich powitała, ale zaraz potem znikła wspominając o przerwanym treningu. Wróciła z dziećmi również na kolacje. Opacho natychmiast pobiegła do swojego mistrza wtulając się z miłością i chowając w długie włosy. Hao uśmiechnął się naturalnie, co sprawiło że wyglądał niemalże identycznie jak Yoh. To były tylko momenty, ale czasem zdarzało się że wychodziło z nich nie o tyle braterskie co bliźniacze podobieństwo.
- Urosłaś. Jesteś teraz wyższa od Manty.
- To przez włosy.- wymamrotał blondyn, ale niestety nikt go nie słuchał. Pozostałą część dnia spędzili razem na opowiadaniu co się u nich działo. Okazało się, że cała trójka jest pod opieką Mikihisy i Keiko, którzy nadrabiają stracony czas rodzicielstwa. Co jeszcze bardziej zdziwiło Asakure to fakt, że te słowa padły z ust dziewczynki.
- Co masz na myśli?- przecież Yoh tu się wychowywał. Nie rozumiał pojęcia straconego czasu. Murzynka wzruszyła ramionami.
- To z nich wyczytałam.
Najwyraźniej reishi nie ustępowało, ale Opacho jakoś sobie z tym radziła. Prawdopodobnie lepiej od niego i od Anny. Wkrótce potem zjawiła się Tamamura przerywając ich pogawędkę.
- Hao-sama... To czas na kąpiel dla Opacho.- w istocie Król szamanów nawet nie zauważył jak późna jest już godzina. Zawsze pilnował by dziewczynka chodziła spać o odpowiedniej godzinie mimo że czasem, jak to bywa z dziećmi, buntowała się i wkrótce potem zasypiała przy nim. Przytaknął tylko i zostawił je same. Był szczęśliwy, że mógł w końcu pobyć z nią trochę dłużej.
Nazajutrz Hao znalazł swojego brata wpatrzonego w sytuacje na podwórku jak w coś niemożliwego. I za takie krótkowłosy to uważał. Cała trójka dzieciaków goniła z zawiązanymi oczami Mikihise. Mieli używać do tego swojego szamańskiego zmysłu, gdy tymczasem on korzystał ze swoich umiejętności szybkiego poruszania się. Obok stała Keiko dopingując każdego i mówiąc gdzie jej mąż aktualnie się znajduje. Bardziej wyglądało to na zwykłą zabawę niż trening, nie wspominając już jakie ćwiczenia Yoh musiał wykonywać w ich wieku.
- Ojii-san nasyłał na mnie duszki i musiałem za pomocą mojego foryoku je zniszczyć. Miałem związane ręce żeby nie odganiać ich.
- Nadal mogłeś uciekać.- zauważył starszy z braci.
- I przez większość czasu to robiłem. - zaśmiał się.
- A co z Mikihisą i Keiko? Też Cię dopingowali?
- Ah... nie bardzo. Oka-san widywałem rano, czasem też wieczorem, a Oto-san często wyjeżdżał.
Dało to do myślenia Hao. O dziwo nie wyczuł żadnej zazdrości u swojego bliźniaka ani zawiści za pokręcone dzieciństwo.
- Opacho mi wczoraj powiedziała, że próbują nadrobić rodzicielstwo.- zdecydował się ujawnić tą informacje.
- He? Myślisz, że chodziło o nas?
Czasami Yoh przejawiał objawy głupoty o najwyższym poziomie.
- Oczywiście, że o nas. Pewnie chcieli by, żebyśmy wychowywali się razem jak bracia.
- Więc nie powinni Cię chcieć zabić!- powiedział zdenerwowany. Króla Szamanów co raz bardziej zadziwiała jego druga połówka - nie złościł się, że jego rodzice woleli okazywać miłość komuś innemu niż on, że zostawili go na pastwę jego samego, ale gdy chodziło o to jak traktowali Hao warczał na nich jakby byli najgorszym złem na tym świecie. Wtedy dotarło do długowłosego co w sercu Yoh siedzi - wierzył, że gdyby pozwolili mu zostać razem z nim w posiadłości i normalnie się wychowywać dokładnie tak jak teraz trójka dzieci biegająca przed nim, Hao zmieniłby swoje podejście już wcześniej. Żałował straconych lat jako małolaty.
- Zapominasz o jednej rzeczy.- odezwał się.- Być może miałem i właściwie nadal mam formę dziecka, ale w środku moja dusza ma wiele lat.
- Więc skoro, o Wielki, jesteś taki dojrzały to czemu przy dziewczynach zachowujesz się jak dzieciak?- co raz częściej zdarzało się, że Yoh dogryzał bratu i co gorsze Hao dawał się w to wciągać.
- To ty ledwo masz odwagę chwycić swoją narzeczoną za rękę!
- Przynajmniej ją mam! Uważaj, żeby Oba-san nie znalazła też kogoś dla Ciebie.
- I myślisz, że tak łatwo bym się jej poddał?!
- Oba-san ma dar przekonywania.
- Nie ma żadnego daru tylko swoją laskę.
- Nazywam ją darem przekonywania.
Rozmowę przerwał im pisk dzieci, które w końcu złapały Mikihisę.
- Pierwsza!- krzyczała Opacho, po czym podbiegła do swojego mistrza oczekując pochwały. A on niczym dumny ojciec pogładził ją po głowie i powiedział, że następnym razem uda jej się jeszcze szybciej.
Pobyt w Izumo przedłużył się z kilku dni do dwóch tygodni. O dziwo nikt nie męczył Yoh żadnymi treningami, ćwiczeniami czy innymi zadaniami. Był to błogi czas odpoczynku i lenistwa dla wszystkich. Nawet sam Król Szamanów się nieco zrelaksował wybierając się z Opacho na 3 dni na obóz w niedalekim lesie. Mała Seyram wpatrywała się w Annę jak w obrazek, lecz wstydziła się albo nawet bała podejść bliżej. Itako miała coś w sobie co budziło respekt, ale Redseb zdawał się tego nie dostrzegać tak dokładnie jak jego siostra. Często niespodziewanie łapał ją za rękę i ciągnął żeby się pobawili wszyscy razem, a kiedy blondynka w końcu przytakiwała biegł po Tamao, Yoh i Mante. Był taki pełen życia, a przy tym roztrzepany że nie raz medium nie wytrzymywała, lecz wówczas jej narzeczony bądź Tamamura starali się ratować sytuację i odciągali Redseb`a od dziewczyny. Seyram wówczas chichotała rozbawiona sytuacją, co znacznie łagodziło gniew Anny, bowiem dziewczynka nie śmiała się zbyt często. W dzień przed wyjazdem odważyła się odezwać do medium, co wszystkich bardzo zdziwiło. Na ogół nie mówiła zbyt wiele, a jeśli już to do Tamao lub Keiko. Co jednak jeszcze bardziej zdziwiło to sens jej słów, a mianowicie Seyram chciała, żeby dzisiaj wykąpała ją Anna. Nie mając wiele do gadania medium musiała się zgodzić na tą prośbę, a właściwie żądanie. Dziewczynka była bardzo przy tym grzeczna, nie rozbryzgiwała wody, a nawet nie bawiła się żadnymi zabawkami. Siedziała z lekkim uśmiechem na ustach, chichocząc od czasu do czasu gdy coś ją załaskotało. Najwięcej czasu zajęło mycie włosów, lecz pomagała swoimi malutkimi rączkami, żeby szybciej poszło. Gdy stała już opatulona w swoją piżamkę w tańczące truskawki nadeszła najgorsza część, czyli suszenie i rozczesywanie włosów. Siedziały w łazience ponad 40 minut zanim Seyram była gotowa do snu, lecz to nie był koniec udziwnień tego wieczoru. Dla Anny była to zbyt wczesna godzina na sen dlatego postanowiła spędzić jeszcze trochę czasu przed telewizorem, jednak nie przewidziała, że dziewczynka ruszy za nią z kołdrą i poduszką i położy się przy niej, a właściwie na jej nogach. Z dziecięcą szczerością zaśmiała się na widok miny medium i schowała głowę pod kołdrę by zaraz potem wyściubić nosa i sprawdzić czy blondynka się nie złości i nie karze jej iść do pokoju, jednak ta obdarowała ją uśmieszkiem, po czym wróciła do oglądania programu. Seyram zamknęła oczy, wiedząc że pora na sen, jednak tym razem to ona się zdziwiła czując jak Anna głaszczę ją po głowie. Nie trwało długo zanim spokojnie zasnęła.

Blondynka siedziała w półmroku przyglądając się śpiącej kilkulatce. Gdyby komuś powiedziała, że to dziecko było opętane przez własnego ojca nie uwierzyłby. Seyram małymi kroczkami odzyskiwała swoją osobowość, którą nawet nie wiedziała że ma. Jednak przebywając wśród innych dzieci czy to w przedszkolu, czy tutaj w domu zaczynała zachowywać się jak na swój wiek przystało. Biorąc ją na ręce Anna miała niemałe wyzwanie, żeby zabrać się ze wszystkim na raz. Mając poduszkę pod pachą, a Seyram owiniętą w kołdrę ruszyła do pokoju rodzeństwa. Idąc tak korytarzem nie zauważyła dwóch par oczu, które się jej przyglądają. Bliźniacy niemalże z identycznymi minami obserwowali jak stąpa po drewnianej podłodze, przytulając do siebie dziewczynkę.
- Czyżby w Annie obudził się instynkt macierzyński?- zapytał z przekąsem starszy z braci, na co jego kopia zaśmiała się nerwowo.
- Mam nadzieje, że jeszcze nie.
- Kiedyś na pewno.
- Jestem zbyt młody, żeby być ojcem. Nie to co ty... staruchu.
Hao zmrużył oczy, nie pozwalając by uszło to na sucho. Postanowił więc nieco podręczyć Yoh.
- Anna nie została wybrana na Twoją żonę tylko dlatego, że jest godna nazwiska Asakura.
- Hę? Co masz na myśli?
- No wiesz... ona jest silna, ty jesteś silny, wasz potomek na pewno będzie miał mnóstwo mocy.
Krótkowłosy pobladł, lecz Hao dalej kontynuował.
- A jak będzie miał lub miała rodzeństwo to całkiem nieźle zasilicie naszą rodzinę.
- Onii-san przestań!- zatrzymał go Yoh. Nie tak chciał żeby ta rozmowa się potoczyła. Długowłosy z kolei miał minę zwycięzcy. Zadowolony z siebie, że tym razem to on dopiekł braciszkowi mógł spokojnie iść spać.

Podróż powrotna mijała równie wolno co poprzednia. Autobus, pociąg, aż w końcu metro zawiozło ich do stacji Funbari.
- Na prawdę nie rozumiem co jest złego w podróżowaniu na kontroli ducha. Zaoszczędzisz pieniądze, czas i nie zanieczyszczasz środowiska.- zaczął rozmowę długowłosy, gdy znaleźli się pod domem.
- Płacąc za bilet napędzasz gospodarkę, więc ludzie mają pracę, czasu mamy sporo a co do zanieczyszczeń to dzisiejsze spaliny są czystsze niż pobierane powietrze, pociąg i metro zużywają tylko prąd co nie jest złe.- wyjaśniła ostrym tonem medium, ubiegając przy tym Mante, który już miał otwartą buzię, żeby wyjaśnić to samo.
- Wow Anna...- Yoh zamrugał zdziwiony.
- Oglądałam o tym program.- odparła, co wyjaśniło sytuację. Krótkowłosemu udało się namówić Annę, żeby zamówili pizzę na kolację, bo dochodziła już 18, a lodówka świeciła pustkami.
- Mmm... Oishi!- zachwycał się młodszy z braci. - Nie wiem co lepsze pizza czy cheeseburgery!
- A może chceeseburger na pizzy?- odpowiedział Manta, który towarzyszył im przy kolacji. Szatynowi zaświeciły się oczy na ten pomysł i szukał poparcia u innych, lecz spotkał się głównie z groźnym spojrzeniem narzeczonej.
***
Witam wszystkich :) Od razu na wstępie chce wam podziękować za takie wspaniałe komentarze! To jest na prawdę cudowne uczucie wiedzieć, że komuś podoba się moja praca i że wyczekuje na kolejną część :) Dlatego postanowiłam ukrócić czas oczekiwania i jak widać 11 rozdział się pojawił :) Jestem ciekawa co o nim sądzicie :)
W jednym z komentarzy padło stwierdzenie że Anna powinna być w ciąży. Owszem wiem o tym, jednak nie chce się sugerować SK Flowers ani Funbari no uta, dlatego u mnie historia potoczy się inaczej :)
Pozdrawiam i mam nadzieje że pogoda jest lepsza u was niż u mnie!

wtorek, 20 września 2016

10. Letnie rozkosze.



Jun była tak miła, że pozwoliła na powrót ich największą limuzyną. Oczywiście Horokeu wraz z Yoh ekscytowali się każdym najdrobniejszym szczegółem nie posiadając na co dzień takich luksusów jak barek samochodowy, telefon w samochodzie, wygodne skórzane fotele... właściwie nie posiadając samochodu wszystko wydawało się dla nich luksusowe. Daisuke ledwo powstrzymywał się od dołączenia do pozostałej dwójki, lecz starał się udawać że nie robi na nim to wrażenia. Udało mu się usiąść obok Anny, więc chciał zrobić dobre wrażenie mimo że aż korciło go by również pomyszkować w limuzynie. Zamiast tego usilnie wbijał wzrok w swoje dłonie. Kilka centymetrów od jego nogi znajdowała się noga Kyoyamy - smukła, gładka i zakryta tylko do połowy uda. Już uwielbiał tą sukienkę. Założyła nogę na nogę powodując palpitacje jego serca. Nie musiał długo czekać, aż w końcu wywoła u niej reakcje.
- Gapisz się.- oznajmiła lodowatym tonem, co przywołało go na ziemie. Rumieńce wykwitły na jego twarzy, więc odwrócił się do okna. Na nieszczęście blondynki po jej drugiej stronie siedział Hao. Kątem oka widziała na jego twarzy uśmieszek, więc wolała uprzedzić jego komentarz i warknęła 'urusai', co na szczęście poskutkowało ciszą.
Tanaka wpatrywał się w krajobraz za oknem, a w jego głowie kłębiło się mnóstwo myśli. Nigdy wcześniej tak się nie czuł, uwielbiał oglądać Annę w każdej sytuacji od zwykłego zerkania na nią jak notuje coś na lekcjach, jak się skupia by coś zrozumieć marszcząc przy tym brwi, nawet jak się denerwuje i krzyczy po nich. Wszystko dookoła niej miało jakąś poświatę, która go przyciągała. Czuł się jak ćma, która leci do światła wiedząc, że może się sparzyć. Miał trzy siostry i do tego Umi, więc kwestie miłości, romantyzmu i serduszek miał opanowane. Nasłuchał się o tym wystarczająco wiele, lecz żaden z opisu nie pasował do tego co czuł wobec Anny. Bał się, że ta fascynacja go zniszczy, ale jednocześnie chłonął jej obraz więcej i więcej.
Samochód zatrzymał się po raz drugi, pierwszym przystankiem był adres Oyamady, dopiero potem zajazd. Umi i Daisuke wysunęli głowy, żeby zobaczyć gdzie mieszkają ich znajomi.
- Inn En?
- Onsen?- powiedzieli równocześnie zdziwieni.
- Wynajmujemy tu pokoje. - wyjaśniła pokrótce Anna niewiele mijając się z prawdą. Większość pieniędzy otrzymywali od Asakurów, lecz Usui musiał się dokładać nieco do rachunków za jedzenie. Blondyn nie wytrzymał i zadał pytanie najbardziej go nurtujące.
- Miszkasz sama z 3 chłopakami?!
Kyoyamie nie spodobał się oskarżycielski ton jakim niemalże wykrzyczał te słowa.
- To nie Twój interes!
Atmosfera zgęstniała jeszcze bardziej gdy Tanaka ponownie się odezwał:
- Zmusili cię? Jesteś im coś dłużna, że Cię wykorzystują do sprzątania i gotowania?!
Zapadła grobowa cisza, przerwana po kilku sekundach rechotem Horokeu.
- O stary! Anna i sprzątanie?! To jak ogień i woda! Każe nam sprzątać tak długo dopóki się nie przejrzy w podłodze!- prawdopodobnie kontynuował by swój wywód, lecz został zdzielony przez, po raz kolejny tego wieczoru zirytowaną, Annę.
- Jak już wcześniej wspomniałam to nie Twój interes.- oznajmiła w miarę spokojnie, po czym westchnęła i kontynuowała - Ale nikt mnie nie wykorzystuje, mieszkam tu dobrowolnie.
Tanaka spoglądał po kolei na każdego szukając potwierdzenia słów dziewczyny. Jednak nie ufał na tyle bliźniakom z ich fanklubem dziewczyn, a Usui leżał na ziemi półprzytomny, jedyną osobą, której by uwierzył był Ren.
- Ja...- zaczął nie wiedząc co powiedzieć,
- Jedźmy już. - odezwała się po raz pierwszy Kasumi. Chłopak zatrzasnął drzwiczki i oparł się o siedzenie. Zerknął na swoją towarzyszkę i aż za dobrze znał ten wyraz twarzy. Usta ściśnięte w cienką linie, a policzki naburmuszone świadczyły że zaraz dostanie bure.
- Nie powinieneś tak na nią naskakiwać! Nie dość że gapisz się na nią cały wieczór jak jakiś obleśny zboczony typ to jeszcze niszczysz jej dobrą reputacje!
- Ja w cale... - nie dokończył.
- Oj nie wmawiaj mi że się nie gapiłeś!!! Pożerałeś ją wzrokiem!!!
- I co z tego? Jest ładna!- proszę powiedział to na głos.- Poza tym uważasz to za normalne mieszkać z tyloma facetami?! Masz pojęcie jakie plotki będą chodzić gdy się o tym dowie ktoś w szkole?!
- Wiemy tylko my, więc zachowaj to dla siebie. Poza tym na prawdę uważasz, że ktoś mógłby wykorzystać Annę?- nieco zelżała z tonu, lecz nadal była zła. - To co powiedział Usui miało wiele sensu i jest jak najbardziej prawdopodobne.
- W cale mnie nie uspokoił.
- To na prawdę nie jest Twój interes! Skończ już!- wrzasnęła na niego po raz kolejny. Do końca drogi nie odzywali się już do siebie. Każdy był porążony we własnych myślach. Umi wiedziała, że zachowuje się jak hipokrytka - sama miała podobne myśli co jej przyjaciel, ale uparcie starała się uwierzyć też w to co usłyszała od Horokeu. Brzmiało to sensownie.
Cała grupka stanęła pod drzwiami domu w oczekiwaniu na klucze. Itako jako ta najbardziej odpowiedzialna z nich wszystkich postanowiła, że to ona się nimi zaopiekuje, a teraz sterczała pod drzwiami i szukała ich w torebce jak jakaś sierota. Nie mogła się skupić, gdyż myślami wciąż była przy samochodzie i tym co usłyszała od Tanaki.
- Może daj mi to.- zaproponował Yoh, nie wiedząc czego się spodziewać w odpowiedzi. Cisnęła w nim torebką trochę za mocno, lecz się nie odezwał. Od razu wyciągnął breloczek, który dostała od niego z tylnej kieszonki zapinanej na zamek - zawsze tam chowała najważniejsze rzeczy. Nikt nie śmiał odezwać się słowem po wejściu do ciemnego budynku. Nie była o tyle zła co zawiedziona. Nie spodziewała się... właściwie to spodziewała się takiej reakcji ale nie od nich. Uratowali im życie w tym przeklętym lesie więc odrobina wdzięczności nie zaszkodziłaby. Być może dopowiadała sobie zbyt wiele, ale słowo wykorzystywać nie zabrzmiało tak jakby miało oznaczać tylko pranie czy sprzątanie. Gdy już znalazła się w swoim pokoju mogła dać upust emocjom. Zdjęła maskę obojętności i zamiast tego pojawił się smutek. Reakcja Umi również nie była dobra, to że nic nie powiedziała nie znaczyło, że nie pomyślała. Anna sama często stosowała taktykę milczącą gdy nie chciała powiedzieć, czegoś co mogło by urazić daną osobę. Na początku pracy w samorządzie parę razy na głos wyraziła swoje opinie, które były dosyć ostre i później miała nieprzyjemności z koleżankami. Właściwie to one uważały że Kyoyama- san jest niemiła, prychnęła tylko na wspomnienie tych przewrażliwionych dziewczyn.
Niestety nie widziała wyrazu twarzy Hoshimoto, co chociaż trochę by przybliżyło co myślała. Zależało jej na tej znajomości, polubiła tą drobną brunetkę za bezpośredniość, inteligencje i dobre wychowanie. Automatycznie przyszło jej na myśl powiedzenie, który by usłyszała od Yoh - nie masz na to wpływu, więc się tym nie martw. W istocie nie miała na to wpływu. Prawdopodobnie mogłaby poprosić Asakurów by wynajęli jej gdzieś pokój, może nawet bliżej szkoły, ale tak właściwie po co? Na te niecałe trzy lata? Pewnie po szkole wezmą ślub z Yoh i tyle by było osobnego mieszkania, wyrzucone pieniądze ot co.
Skończyła zmywać makijaż i jakoś poczuła się lepiej z myślą jej ślubu. Później otworzą onsen z prawdziwego zdarzenia i będą go wspólnie prowadzić. Sukienkę odwiesiła na wieszak, po czym rozłożyła futon pod oknem - tak jak najbardziej lubiła. Z nieco już lepszym humorem zajęła się wieczorną toaletą i była wdzięczna, że nikt jej nie wszedł w drogę. Potrzebowała chwili samotności, żeby poukładać sobie wszystko w głowie. Kładąc się spać nie spodziewała się tylko, że Yoh obmyśla plan poprawy jej humoru na jutro.
Pierwsze co ją zdziwiło to bukiet margaretek na biurku, a drugie to szatyn siedzący obok niej i wpatrujący się w okno.
- Yoh?- zagadnęła jeszcze śpiąca.
- Ohayo.- uśmiechnął się do niej.
- Co tu robisz?- podniosła się do pozycji półleżącej opierając się na łokciach.
- Nic. Czekam, aż się obudzisz.- oznajmił wesoło.
- Która jest godzina? - zapytała jednocześnie ziewając.
- Przed 9. Śniadanie czeka w kuchni.
Tym razem w pełni przebudzona spojrzała na narzeczonego.
- O co chodzi?
- O nic Anna. - zaśmiał się.- Przebierz się i zejdź na dół.
Zrobiła tak jak powiedział i już po chwili ujrzała niecodzienny widok. Yoh robił śniadania, ale na pewno nie takie - na stoliku znajdowały się świeżo wypieczone słodkie bułeczki, rogaliki i chałka obok talerzy stał kubek z gorącą herbatą a na środku stołu w małym szklanym flakoniku znajdował się piękny różowy kwiat. Wiedziała nawet skąd go zerwał. Kącik ust podniósł się do góry, a gdy Yoh usiłował po francusku wypowiedzieć smacznego, uśmiech rozlał jej się po całej twarzy.
- Z jakiej to okazji?- zapytała smarując rogalik powidłami.
- Już mówiłem że bez żadnej okazji. Dobry początek wakacji.
- A ja myślę, że chcesz mi wynagrodzić wczorajszy wieczór.
- Przyznaję, że to co się stało pod domem nie było miłe... I jeśli chcesz to mogę porozmawiać z rodzicami, myślę że się zgodzą żeby coś Ci wynająć.
To było do przewidzenie, że Yoh też o tym pomyśli, jednak przez noc Anna doszła do jeszcze jednego wniosku, którym nie była opłacalność całego przedsięwzięcia.
- Nie chce. Dobrze mi tu Yoh. Tu jest mój dom - mówiąc to spojrzała mu w oczy i tym razem to on się zarumienił.
- Jakby nie było zawsze jest posprzątane, wyprasowane, wyprane i ugotowane - każdemu było by dobrze.- doszedł trzeci głos do rozmowy. Itako przewróciła oczami na słowa swojego przyszłego szwagra.
- O jak romantycznie! Ale... zostawiliście coś dla nas?- zapytał HoroHoro.
- Żeby we własnym domu nie można było spokojnie śniadania zjeść. - westchnęła medium, lecz na jej ustach nadal błąkał się uśmiech.
- Technicznie to ten dom jest bardziej mój niż Twój. - dogryzł jej długowłosy dosiadając się do stołu i sięgając po ostatni kawałek chałki. Usui wymamrotał, że właśnie miał na niego ochotę, ale w sumie zadowoli się też słodkimi bułeczkami.
- Technicznie i nie na długo.- odparła kontynuując śniadanie.
- Kilka lat to kawałek czasu.
- Mówi to ktoś kto ma kilka reinkarnacji za sobą.
Krótkowłosy szatyn oparł głowę na ręce i dalej przysłuchiwał się tej wymianie zdań z delikatnym uśmiechem na ustach. Horokeu wsunął trzecią bułeczkę, przygotowując się na przyjęcie rogalika. W takiej atmosferze, w miarę przyjacielskiej, minęło im śniadanie.
- Czekam na zewnątrz.- oznajmił starszy z bliźniaków, na co Yoh przytaknął. Przy myciu naczyń mieli już opanowany system jeden myje, drugi wyciera więc zabrali się za sprzątanie. Blondynka nadal siedziała dopijając herbatę i oczekiwała wyjaśnień. Szatyn nie musiał nawet na nią patrzeć by wiedzieć, że musi odpowiedzieć na niezadane pytanie.
- Zaległy prezent urodzinowy. - odparł lakonicznie. Na chwilę zapadła cisza i słychać było tylko szum wody. Po chwili Usui odezwał się oznajmiając, że wyjeżdża dzisiaj na jakiś czas do domu i może uda mu się namówić Pirikę, żeby wróciła z nim tutaj chociaż na kilka dni.
- Miło by było zobaczyć wszystkich znowu.- rozmarzył się Yoh.
- Minęło zaledwie kilka miesięcy, poza tym większość jest tutaj.- oznajmiła Anna tonem jakby miała im coś za złe.
- Tęsknie za kuchnią Ryu i Tamao.- wyznał szatyn.
- Nawet mi nie mów.- zachlipał niebiesko włosy, jednak zaraz spoważniał.- Podobno Choco oddał się w ręce władz i dobrowolnie chciał iść do więzienia.
- Wiem. Nie wydaje mi się żeby po tym wszystkim Redseb i Seyram chowali do niego, aż taką urazę.
- Kto wie... byli bardzo mściwi.
- Zawsze można ich odwiedzić, są w Izumo z Opacho.- wtrąciła medium.
- Też o tym myślałem, ale nie wiem czy Oni-san da się przekonać.
- Próbuj.- posłała mu uśmiech. Usui kończył odkładać talerze, gdy pozostała dwójka podeszła do drzwi wejściowych. Yoh zakładał buty, gdy Anna niespodziewanie podeszła bliżej.
- Ariato Yoh.- wyszeptała i spojrzała w jego oczy dłużej niż by wypadało. Po chwili pojawił się Usui z plecakiem i torbą.
- Odprowadzimy Cię na dworzec.- uśmiechnął się szatyn do przyjaciela. Gdy wyszli przed dom, Hao już się niecierpliwił.
- Ckliwe pożegnanie?- zapytał prześmiewczo.
- Można tak powiedzieć. - uśmiechnął się młodszy z braci. Stacja kolejowa znajdowała się kilkanaście minut drogi, podczas której Yoh i Horo rozmawiali na temat tego jak przekonać Pirikę, żeby wpadła tutaj w odwiedziny. Podstawowym argumentem była siostra Ren`a i ich zażyłość, która objawiała się prawie codzienną rozmową telefoniczną.
- Dlaczego jej po prostu nie poprosisz?- odezwał się Hao i oboje spojrzeli na niego zdziwieni.- Dziewczyny to lubią, myślą że mają wtedy władze.
Usui namiętnie analizował słowa Króla Szamanów i doszedł do wniosku, że to może wypalić. Wkrótce potem nadjechał pociąg. Niebiesko włosy wsiadł do przedziału i pomachał bliźniakom, którzy zostali na peronie. Był zdenerwowany powrotem do domu. Wiedział, że zawiódł ludzi w wiosce nie wygrywając turnieju, jednak teraz miał plan. Wiedział w jaki sposób należy opowiedzieć tą historię, jego największą przygodę życia, żeby mu uwierzyli, że tak na prawdę jest tak jak powinno być.
- Więc co chcesz robić Yoh?- padło to najważniejsze pytanie.
- Myślałem o pokazaniu Ci miasta.
- Chcesz mnie oprowadzić po Tokio?- zdziwił się długowłosy.
- Poniekąd.- padła wymijająca odpowiedź. Hao wzruszył ramionami i wyrównał krok z bratem. Krótkowłosy zaczął od pokazania Hao miejsc dla niego ważnych, gdzie zaczynał swoją przygodę w tym wielkim mieście - reklama ze złośliwym duchem, opuszczona kręgielnia, która została przekształcona w magazyn, muzeum, miejsce jego walk z pierwszej rundy. Opowiadał przy tym o wszystkim co się wtedy działo i co czuł w związku z tymi wydarzeniami. Chciał żeby jego brat to wiedział.
- Yoh... - przerwał mu Hao.- Wiem dlaczego to robisz.
- Huh? Na prawdę?- sam nie wiedział dlaczego mu to wszystko mówi.
- Chcesz w ten sposób nadrobić czas dla nas.
Spodobało mu się słowo nas, poczuł że stał się mu nieco bliższy.
- Chyba tak... - przyznał.
- Nie musisz tego robić. - dodał jeszcze długowłosy. Wbrew pozorom nie zraziło to Yoh, jednak zamilkł. Prowadził swojego brata na cmentarz, gdzie poznał Amidamaru. Było to dla niego najważniejsze miejsce w całym mieście, wiele się tutaj wydarzyło i stęsknił się za widokiem ze wzgórza. Usiadł pod drzewem jak to miał w zwyczaju i spoglądał na zachodnią część miasta .
- Masz rację.- odezwał się w końcu.- Nie muszę tego robić z wielu powodów, ale nie takich jak myślisz. Wydaje Ci się, że robię to po to by nadrobić czas z Tobą, owszem, ale myślisz też że robię to dlatego bo boje się, że wrócisz do pomysłu wybicia ludności.
- Ten etap mamy już za sobą.- przysiadł się obok. Musiał przyznać, że było w tym miejscu coś co sprawiało, że odczuwał spokój w sercu. - Nie zrobię tego.
- Wiem o tym i możesz się zasłaniać tym że to Król Duchów Ci na to nie pozwala, ale prawda jest inna.
- Desperacko wierzysz w to, że się zmieniłem.
- Bo tak jest - mieszkasz z nami, chodzisz do szkoły, spotykasz się z innymi po lekcjach.
Na to długowłosy nie miał argumentu, mógł oczywiście zrzucić to na prośbę swojej matki, lecz tak na prawdę nie miał żadnego obowiązku jej spełniać. Ciężko mu było przed sobą przyznać, że w głębi duszy chciał być częścią normalnej rodziny, szczęśliwej i pełnej. Asanoha o tym wiedziała i pokierowała nim tak, by mógł tego teraz doświadczyć. Chociaż w jakimś stopniu. A Yoh... czekał na niego z otwartymi ramionami. Oboje pogrążyli się we własnych myślach siedząc obok siebie i korzystając z uroków lata. W końcu tradycyjnie Yoh zaczął doskwierać głód.
- Chciałbym Cię zabrać w jeszcze jedno miejsce. - powiedział. Nie musieli iść daleko, właściwie kilka przecznic, gdy wyłoniła się przed nimi niewielka knajpka z napisem "American", prowadzona przez typowego Amerykanina. Yoh zdążył już poznać historię jego rodziny i tego jak się znalazł w Japonii, lecz postanowił nie zadręczać tym brata.
- Najlepsze hamburgery. Nawet te w Patch się chowają przy tych.
Zamówili po całym zestawie wraz z frytkami, sosami, colą i ogromnym hamburgerze. Właściciel przywitał się z Yoh jak ze starym dobrym znajomym nie mogąc się nadziwić, że ma on bliźniaka o którym wcześniej nie wspominał. Hao nie odezwał się słowem, lecz nie dlatego że nie chciał mieć do czynienia ze zwykłym prostym człowiekiem, ale dlatego że miał pełną buzię, gdyż właśnie spożywał najpyszniejszy posiłek w ciągu całego swojego życia.
- No to zajadajcie. - powiedział na odchodne Steve i poklepał braci po plecach z szczerym uśmiechem. Gdy spożyli już posiłek, współwłaścicielka, czyli żona Steva, podeszła do ich stolika pozbierać talerze i kubki.
- Oh wy na prawdę jesteście bliźniakami!- zawołała zachwycona. Oboje siedzieli w takiej samej pozycji, prawie leżąc na krzesłach i odpoczywając po spożyciu tak ogromnego posiłku. Napięte koszulki świadczyły o dużej zawartości żołądka a błogi wyraz twarzy, że było smaczne. Yoh nie bardzo rozumiał zdziwienie jakie wychwycił w tym zdaniu, ale odpowiedział jej uśmiechem.
Taaak... jesteśmy.- pomyślał Hao i również lekko się uśmiechnął.
- Tym razem ja zapłacę.- oznajmił krótkowłosy, mając na myśli ich mały wypad na kawę w Patch. Wychodząc starszy z braci zebrał się w końcu w sobie i powiedział coś co mile zaskoczyło Yoh.
- Nie musisz życzyć sobie na urodziny spędzania wspólnie czasu.
Długo nad tym myślał i zrozumiał, że ta relacja jest warta ryzyka.
- Arigato Oni-san.
Mając dom cały dla siebie Anna postanowiła nieco zadbać o swój wygląd. Wykorzystała do tego olejki, kremy i inne cudowne, wręcz magiczne płyny które dostała od Jun. Odważyła się nawet na maseczkę, lecz czas mijał powoli a ona zrobiła już wszystko co mogła. Dochodziło południe, słońce w zenicie, upał niemiłosierny. Przyszła jej do głowy jeszcze jedna rzecz - rozłożyć koc w ogrodzie i złapać trochę promieni słonecznych. Podobała jej się opalenizna, którą złapała w czasie pobytu na pustyni. Świetnie współgrała z jej blond włosami i do tego mogła wtedy bezkarnie nosić czarne ciuchy nie wyglądając przy tym tak blado. Odważyła się nawet ubrać górną część jej kostiumu kąpielowego, lecz bezpieczniej było zostać przy krótkich spodenkach - jakby nie patrzeć nie wiadomo kiedy wrócą bliźniaki. Przygotowała kremy do opalania, oliwkę, coś do picia, gazety i odtwarzacz muzyki. Już po chwili poczuła ciepło rozchodzące się po jej ciele, zamieniające z minuty na minuty w gorąc. Na szczęście powiewał wietrzyk co ratowało ją od całkowitego spalenia się w tym upale.
Yoh otworzył drzwi od domu, było pusto i cicho, automatycznie zerknął na miejsce gdzie jego narzeczona zostawiała buty -  były na swoim miejscu. Zawołał ją kilka razy lecz odpowiedziała mu cisza. Spragniony ruszył do kuchni po coś zimnego do picia i ze szklanką w ręce rozpoczął poszukiwania dziewczyny. Już miał wchodzić na górę gdy spostrzegł przez okno jak leży w ogródku... Przetarł oczy nie dowierzając. Jego narzeczona leżała pół naga! Ba! Nawet nie pół tylko 3/4 bo co te spodenki niby miały zasłaniać? I czy ona nie miała nic na sobie oprócz spodenek? Podchodząc bliżej zrozumiał, że nie zauważył cienkiego paska od bikini na jej plecach. Leżąc na brzuchu schowała głowę w ramie tak by słońce jej nie raziło, a na uszach miała słuchawki, właściwie jedną bo druga jej wypadła. Spała. Zerknął na jej plecy i wiedział że będzie ją dzisiaj smarować czymś przeciw oparzeniom. Stał tak nad nią podziwiając jak piękną ma kobietę. Blond włosy związane teraz w luźnego koka, nagie plecy z przewiązanym sznurkiem, wystarczyłoby pociągnąć żeby się go pozbyć, wcięcie w pasie sprawiało że jej talia była jak u modelek, które muszą się głodzić tymczasem ona ma to wszystko za darmo, na koniec długie, smukłe nogi. Zerknął na prawe udo, tuż przy spodenkach miała znamię, a obok pieprzyk. Wtem do głowy wpadł mu szatański pomysł. Przyłożył zimną szklankę do czerwonego uda dziewczyny. Jednak nie spodziewał się aż takiej reakcji - najpierw pisnęła, a potem odskoczyła tak, że wytrąciła naczynie z rąk Yoh, które rozlało wodę na oboje. Yoh zaczął śmiać się w najlepsze i chociaż wiedział, że zarobił przez to trening prosto z piekła było warto. Nigdy nie widział by jego narzeczona zachowywała się tak dziewczęco. Piszczenie? To nie w jej stylu. Śmiał się w najlepsze dopóki nie poczuł na swojej twarzy nowej porcji wody, która niestety była ciepła. Zerknął na Annę,  która trzymała w ręce swoją szklankę i była nadzwyczaj dumna z siebie.
- Asakura!- wrzasnęła, ale on nadal się uśmiechał.
- Gdybym wiedział, że będziesz leżeć prawie naga w ogródku, zostałbym.- dodał, a z jego oczu dało się wyczytać uwielbienie.
- Hao ma na Ciebie zły wpływ.- oznajmiła, lecz w głębi czuła się mile zaskoczona.
- Anna czy ty masz pojęcie jak piękna jesteś?-
- Słońce Ci zaszkodziło! Poza tym co tak wcześnie?
- Złapała nas burza, więc wracaliśmy do domu, ale Hao nagle stwierdził, że musi coś jeszcze załatwić i zniknął.
- Jak było?
- Dobrze. - odpowiedział. - A teraz chodźmy do środka zanim się rozpada.- jakby na potwierdzenie słów usłyszeli grzmot i zza drzew zaczęły wyłaniać się potężna czarne chmury. Byli sami w domu co się ostatnio rzadko zdarzało. Oboje nie potrzebowali być cały czas blisko siebie tak jak większość par w ich wieku i migdalić się gdy nikt nie patrzy, ale były takie momenty, chwilowe słabości gdy chcieli siebie nawzajem. Usiąść razem przed telewizorem, nie tak jak zwykle dwa metry od siebie, ale blisko, żeby poczuć ciepło tej drugiej osoby. Niestety tym razem nie było im dane wykorzystać czasu na małe pieszczoty.
- Nie zakładaj tego.- powiedział szatyn widząc jak jego narzeczona zamierza ubrać bluzkę. W ręce trzymał już krem łagodzący poparzenia słoneczne.- Masz spalone plecy i nogi.
Musiała spojrzeć do lustra, gdyż nie czuła żeby ją cokolwiek piekło i rzeczywiście aż się zdziwiła widząc jaki odcień czerwieni ma jej ciało. Na szczęście twarz była tylko trochę zaróżowiona, niestety taka jej uroda że najpierw się opala na czerwono, a dopiero później brązowieje.
- Odwróć się tyłem.- nakazał i wylał trochę kremu na swoje ręce. Już po chwili poczuła szorstkie dłonie na swoich plecach wraz z kojącym chłodem. Rozluźniła się pod wpływem pseudo masażu i ulgi jaki zapewnił żel z aloesem, jednak to co ją zdziwiła to fakt, że z chłopak z pleców przeskoczył na nogi.
- Poradzę sobie już sama.- zapewniła go.
- Nie mam nic przeciwko, żeby dokończyć.
Przewróciła oczami, oczywiście że nie miał nic przeciwko. Niestety nie czuła się zbyt komfortowo widząc chłopaka klęczącego przed nią, który smarował jej nogi, tym razem z przodu. Uchwycił jej spojrzenie gdy przeszedł z łydek na uda. Nie był pewien czy się rumieni czy to w wyniku dzisiejszej kąpieli słonecznej, ale to że przygryzała dolną wargę nasuwało mu na myśl tylko jedną odpowiedź. Wstał, lustrując ją wzrokiem i ubolewając że reszta ciała wyglądała zdatnie do funkcjonowania i będzie musiał zaprzestać dotyku. Chociaż...
- Zamknij oczy.- o dziwo posłusznie wykonała polecenie. Wziął jeszcze trochę żelu na środkowy i wskazujący palec, po czym delikatnie wmasował w policzek, najpierw prawy, potem lewy nie pomijając przy tym nosa, następnie zajął się czołem. Stojąc tak blisko Anna mogła wyczuć mieszankę jego perfum, które uwielbiała i kremu, który miała na sobie. Na końcu poczuła delikatny pocałunek na jej ustach. Chciała więcej, ale szatyn zdążył się odsunąć.
- Nie jesteś głodna?- zapytał, wiedząc że nie jadła nic od śniadania. Odpowiedź brzmiała tak, z tą różnicą, że nie wiedziała czy bardziej była głodna jego czy obiadu.

 ***
Ah lato w pełni... Szkoda że u nas się już skończyło. Mam nadzieje że każdy z was przeżył je tak jak chciał :) 
Co do tej części opowiadania to przychodzi mi na myśl dla każdego coś dobrego :) 
Mam też do was pytanie, jak to w końcu jest z tymi urodzinami Anny? Bo wszędzie gdzie sprawdzałam to data wypadała na 22 sierpnia, ale wole się upewnić żeby nie popełnić błędu w opowiadaniu. 
Pozdrawiam serdecznie! ;)

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

One-shot #1

Witam wszystkich :) Jak widać w tytule jest to one shot, który tak właściwie mi się przyśnił :) Podreperowałam go trochę i wyszło takie cudeńko, który znajduje się pod dołem. Z góry ostrzegam, że niestety nie ma w nim szamaństwa, można by rzec że jest to alternatywna rzeczywistość. Ponad to z tego co mi się kojarzy to dzisiaj są urodziny Anny (mam nadzieje że się nie mylę bo byłby wstyd) więc wszystkiego najlepszego ! :)
Kolejna część opowiadania myślę że pojawi się początkiem września :)
***

- Powodzenia!
- Tylko żeby nie było z tego dzieci!
- Hej! To moja siostra!
Poranek w pracy wyglądał jak co dzień. Rozległy się chichoty na ostatni komentarz, jedynie Tamao się zawstydziła co potwierdził jej wielki rumieniec. Po chwili wszystko wróciło do normy, a telefony i komputery poszły w ruch. Dzisiejszy dyżur, tak jak w większość dni, mieli Pirika i Hao. Nie bez powodu to ich wysyłano w teren do nabywania nowych klientów. Panna Usui miała idealne proporcje ciała, a długie włosy dodawały jej uroku - mężczyźni jedli jej z ręki. Taką samą strategie przyjął Hao Asakura- dobrze zbudowany szatyn, również z długimi włosami, jednak jego atutem był uśmieszek, który powodował że Panią miękły kolana.  Oboje prezentowali się świetnie w formalnych ubraniach i oboje potrafili być przekonujący, a więc z góry było przesądzone, że to im przypadnie stanowisko doradcy klienta. W biurze były jeszcze dwie inne dziewczyny, różowowłosa Tamao, najmłodsza z nich wszystkich, która dopiero niedawno weszła w świat pracy, więc jeszcze nie potrafiła się odnaleźć. Drugą była Anna, nie mówiła za wiele, nie udzielała się, była nastawiona na prace i pieniądze, których potrzebowała. Po pewnym incydencie ich przełożony, którym był Ren Tao, ustanowił ją za swojego zastępce. Bowiem nie było drugiej osoby, która tak doskonale rozwiązywała problemy z klientami. Nawet gdy była to zwykła rozmowa telefoniczna jej ton był na tyle stanowczy, że po kilku minutach nieporozumienie znikało. W ten sposób uratowała już kilkukrotnie podupadający wówczas dział finansowy. Bywały gorsze i lepsze okresy, ale tamten należał do najgorszych i to na jej barkach spoczęła odpowiedzialność. Jednak wolała pracę za biurkiem, a nie bezpośrednio z ludźmi. Niestety wiązało się to z tym, że nie miała bliskich przyjaciół, wszyscy tytułowali ją bardzo formalnie, gdy tymczasem między sobą zwracali się po imieniu. W zespole byli jeszcze Horokeu Usui- brat Piriki oraz Lyserg i Chocolove, którzy przybyli z Wielkiej Brytanii i USA w ramach wymiany partnerskiej.
W czasie przerwy do biurka blondynki podeszła Tamamura. Anna westchnęła w myślach, wiedząc, że zanim dziewczyna coś z siebie wyduka to minie dobrych kilka minut. Kątem oka zauważyła jak HoroHoro i Choco pokazują kciukami, że wszystko jest dobrze, jednocześnie zaśmiewając się pod nosem. Biedne naiwne dziewczę...
- Um... Kyoyama-san.- zaczęła nieśmiało. Czarnooka podniosła wzrok znad swojej porcji lunchu, co było równoznaczne z tym, że zanotowała jej obecność.- Idziemy dzisiaj... to znaczy... jest sobota i ma być impreza... Chcemy iść wszyscy... to znaczy jeśli nie chcesz to nie musisz...- widać było, że się męczy. W przypływie miłosierdzia Anna postanowiła skrócić jej cierpienia i wynagrodzić trud jaki włożyła w podejście do niej.
- Będę.- oznajmiła spokojnie.- Gdzie?
- HanaClub.
Umówili się na 22 przed wejściem, mieli zarezerwowaną lożę na 9 osób, co oznaczało że będzie ktoś spoza zespołu. Jako że było upalne lato, a w klubach bywało duszno, pozwoliła sobie na strój odkrywający co nieco. Krótkie białe spodenki i zwiewna, półprzezroczta, czerwona bluzka pasowały do siebie idealnie. Wyznawała zasadę - albo dekolt albo nogi, a że z tych dwóch rzeczy wolała te drugie to nie miała problemu z wyborem ubrania. Całość dopełniały białe koturny na słomianej podeszwie oraz pofalowane włosy. Raz na jakiś czas miło było się wystroić.
Usłyszała wybuch śmiechu i już wiedziała, że nie będzie czekać sama. Gdy dołączyła do grupy Pirika pierwsza odważyła się skomentować jej strój.
- Świetnie wyglądasz Anna-san.
Sama miała czarną, obcisłą i dosyć krótką sukienkę oraz niebotycznie wysokie, czerwone szpilki. Wzrostem niemalże dorównywała swojemu bratu i Ren`owi co było sporym wyczynem. Z kolei Tamao zdecydowała się na czarny T-shirt z odsłoniętymi plecami oraz spodnie a`la alladynki i buty na wysokim obcasie. Męska część była naturalnie pod wrażeniem każdej z Pań. Ubrani w koszulę i jeansy- prawie wszyscy bo zarówno Choco jak i Horokeu postawili na T-shirty, wyglądali równie szykownie. Czekali tylko na Hao oraz jedną dodatkową osobę.
- Idą!
Blondynka odwróciła się i ujrzała dwóch mężczyzn. Od razu rozpoznała Asakurę, lecz nie wiedziała kto był tą drugą osobą. Włosy związane w luźną kitkę, z przodu kilka pasemek włosów wisiało luźnie.
- Yoh!- usłyszała jak niebiesko-włosy pierwszy rwie się do przywitania.- Znowu spałeś?- zaśmiał się na widok chłopaka. Potrwało to kilka minut zanim i ona mogła go ujrzeć w pełni. Ubrany w zwykły jasny podkoszulek oraz luźne ciemnoezielone spodnie, a do tego trampki powodowały, że odstawał od reszty. Jednak gdy spojrzała na jego wyraz twarzy, taki beztroski i jakby rozespany nie mogła go sobie wyobrazić w niczym innym.
- A to jest Kyoyama-san.- oznajmił w końcu Hao.
- Jestem Asakura Yoh.- powiedział i się uśmiechnął. Annie zabiło mocniej serce.
- Asakura?- powtórzyła i aż nie rozpoznała swojego głosu. Był wyższy i zachrypnięty, aż musiała odchrząknąć.
- Brat bliźniak.- wyjaśnił w skrócie. Dopiero teraz zrozumiała dlaczego wydawał jej się znajomy. W istocie byli do siebie podobni, ale tylko z twarzy. Hao stał wyprostowany, z wypiętą piersią do przodu i wydawał się wyższy o kilka centymetrów, a Yoh lekko zgarbiony i wychudzony w porównaniu ze swoim sobowtórem, ale biła od niego szczerość. Nie prowadził, żadnych gierek słownych z rozmówcą, był prosty, a przy tym radosny. - Ten młodszy.
Przytaknęła, taka ilość informacji jej wystarczyła, a przynajmniej tak sobie wmawiała. Gdy tylko zobaczyła jak różowowłosa z wręcz uwielbieniem wpatruje się w szatyna i oboje zachowują się jakby byli przyjaciółmi z dzieciństwa, zdziwiła się. Właściwie lekko zirytowała, ale nie chciała tego przed sobą przyznać.
- Stara miłość nie rdzewieje.- usłyszała za sobą. Hao uchwycił jej pytające spojrzenie, więc zaczął wyjaśniać jednocześnie za pomocą dłoni kierując ją do wejścia klubu. Przez cienki materiał bluzki czuła gorącą rękę na swojej kibici, i w cale jej się to nie podobało. Odsunęła się gdy tylko mogła.- Poznali się jako dzieci, Tamao była nim zakochana wręcz do szaleństwa i trwało do kilka lat, dopóki nie wyjechała, ale gdy na ostatniej imprezie znowu go zobaczyła... Wydaje się, że stare uczucia wróciły.
- I mówisz mi to bo...?- jak zwykle wylała na niego kubeł zimnej wody. Nie interesowała ją Tamao, ani jej życie prywatne, a tym bardziej jakieś dziecinne miłości.
- Ponieważ chciałaś to wiedzieć i nie zaprzeczaj, że tak nie było.
- A ty jak zwykle masz przygotowaną odpowiedź.
Podniósł lewy kącik ust jak to miał w zwyczaju, po czym bez słowa usiadł na kanapie. Każda z lóż była innego koloru i wisiał nad nią żyrandol w kształcie kwiatu, dodatkowo siedzenia były wyszywane wzorami kwiatowymi. O dziwo nie było tu dziewczęco, różnorodność kolorów sprawiła, że człowiek czuł się jak w ogrodzie pełnym dzikich kwiatów i pnączy. Królował ciemnozielony imitujący trawę i liście. Parkiet był wyłożony kwadratowymi kostkami podświetlanymi o różnych kolorach, a wokół niego znajdowały się schody, które prowadziły do lóż. Nie wielki klub, lecz bardzo klimatyczny, obok znajdowała się sala z dużym barem i kilkoma kanapami, stolikami i krzesłami, gdzie muzyka była o wiele cichsza niż na głównej sali.
- Ja stawiam pierwszą kolejkę.- oznajmił Ren.- Co kto chce?- męska część zgodnie oznajmiła, że piwo, natomiast każda z dziewczyn wzięła po drinku.
Kilka osób pląsało już na parkiecie, lecz oni nadal siedzieli i rozmawiali. Druga pusta szklanka mohito wylądowała przed Anną -  była znudzona. Rozejrzała się po znajomych - Tamao rozmawiała z Yoh, a właściwie na odwrót, raczej to on mówił, Pirika zatopiła pazury w Ren`a, co ją zdziwiło, gdyż nigdy w pracy nie widziała by mieli bliskie kontakty. Horokeu próbował ich jakoś rozdzielić lub też wtrącić się do rozmowy, a pozostała trójka postanowiła że poduczą Hao angielskieo, gdyż doszedł do wniosku, że może po alkoholu lepiej zrozumie ten język. Nie zwlekając wstała, co było błędem gdyż natychmiast poczuła jak jej się kręci w głowie, więc musiała przytrzymać się stołu. Wszyscy na nią spojrzeli.
- Czyżby panna doskonała, za dużo wypiła?- zażartował ośmielony 3 piwem HoroHoro. Rzuciła mu tylko ostre spojrzenie, po czym opuściła grupę. Była zła na to, że dała się wciągnąć w tą błazenadę. Tuż przy toaletach była palarnia i przez chwilę poczuła chęć zapalenia. Zawsze tak było, ilekroć wypiła nachodziła ją ochota na papierosa, lecz wiedziała że źle się to dla niej kończyło. Jednak była jeszcze wystarczająco trzeźwa na to aby oprzeć się pokusie. Poprawiła swój wygląd, korzystając z dużej kolejki do toalety, po czym nieco odświeżona mogła znowu wrócić do stolika. Dała sobie pół godziny, po czym pójdzie do domu. Przynajmniej się wyśpi.
Gdy przechodziła przez sale barową spostrzegła Yoh siedzącego na barowym stołku i rozmawiającego z barmanem. Nie wiedziała czy to alkohol, czy też coś innego ją popchnęło, ale podeszła. Zdziwiła się na widok soku pomarańczowego, ale nie skomentowała.
- Mam słabość do pomarańczy.- wyznał niespodziewanie. Dosiadła się. Intrygował ją, był tak inny od reszty mężczyzn, że musiała go poznać bliżej, inaczej by sobie nie wybaczyła.
- Co podać?- zapytał się barman. Ciemnowłosy mężczyzna, z dziwną fryzurą a`la Elvis pasował do tego miejsca idealnie.
- Malibu z mlekiem.- może słodki kokos doda jej trochę energii. Wyciągała portfel, lecz podróbka Presleya ją wyprzedziła.
- Przyjaciele Yoh piją na koszt.- zdziwiły ją te słowa, lecz nie powstrzymały.
- Nie jesteśmy przyjaciółmi.- wyłożyła pieniądze na blat.
Barman nie ukrywał zaskoczenia, lecz nie szedł w zaparte .
- Więc Kyoyama-san, dobrze się bawisz?- zapytał choć sam nie był przekonany czy dobrze zrobił.
- Żartujesz prawda?- zapytała z kpiną. Zachichotał na jej słowa.
- Chciałem być uprzejmy.- wyjaśnił.
- To się ceni.
Na chwilę zapanowała cisza, Oboje byli skrępowani zaistniałą sytuacją i nie wiedzieli jak kontynuować rozmowę. Jedyną rzeczą jaka ich łączyła to znajomość Hao.
- Więc... Jak ci się pracuje z moim bratem?- po raz kolejny to on zaczął. Wiedział, że jego brat ma na nią chrapkę, w głowie nadal mu huczało jak nadawał nakręcony o tym, że dzisiaj ją zdobędzie jak tylko zobaczy, jakim wspaniałym tancerzem jest. Jednak mimo tej dwugodzinnej znajomości potrafił stwierdzić, że ją nie interesują takie rzeczy. Chociaż nie wątpił w jej umiejętności taneczne, z takimi nogami, a właściwie z taką figurą... i te piękne włosy. Odchrząknął by wrócić na ziemie. Taka kobieta mogła mieć każdego, okręcić go wokół palca tak by był na jej każde skinienie.
- Wolałabym nie mówić o Twoim bracie.
- Aż tak?
- Jest irytująco pewny siebie.
- Ah tak... coś w tym jest.
- Jesteśmy tu od jakiś...- zerknął na nadgarstek, przystawił do niego palec  i udawał, że odczytuje godzinę za pomocą zegara słonecznego.-... 2 godzin, a już mam dość. - dokończył. Parsknęła i przez moment na jej ustach widniał uśmiech. Jednak moment wystarczył by zabiło mu szybciej serce, poczuł jak się rumieni. Była taka słodka i mimo że trwało to przez sekundę, wiedział że zapamięta tą twarz już na zawsze. - Może zatańczymy?- przemógł się.
- Podobno miałeś dość?- zapytała posyłając mu wredny uśmieszek.
- A cóż innego można tu robić?- nachylił się gdyż muzyka zrobiła się głośniejsza niż na początku rozmowy. Anna również musiała się przybliżyć by odpowiedzieć. Poczuła zapach jego perfum i przebiegł ją dreszcz. Chciała go, tak bardzo go chciała. Chociaż dotknąć na chwilę.
- Więc chodźmy tańczyć.- zeszła z gracją z krzesełka po czym dopiła szybko drinka. Yoh złapał ją za rękę by nie zgubić się w tłumie i już nie puścił. Znaleźli gdzieś z boku parkietu więcej miejsca i rozpoczęli zabawę. Z tańca na taniec znajdowali się bliżej, Annie zaczął buzować alkohol we krwi i co chwila się śmiała z byle głupoty. Yoh może i nie był dobrym tancerzem, ale nadrabiał poczuciem humoru. Więcej było w tym wygłupów niż tańca, lecz oboje świetnie się bawili. W końcu Annie wykrzywiła się noga i wpadła wprost w ramiona szatyna. Znowu była tak blisko że mogła poczuć jego perfumy.
- Może odpoczniemy chwilkę?- poczuła jego oddech przy uchu. Nie wiedziała co się z nią dzieje, ale rollercoster w brzuchu mówił sam za siebie. Jednak wtedy nie była pewna czy to nie przez drinki. Ponownie złapał ją za rękę i zaprowadził do loży. W momencie, w którym ich dłonie się rozłączyły, poczuła jakby dziwna więź zniknęła, jakby przerwano jakieś połączenie. Wpuścił ją pierwszą, i dosiadł się zaraz obok. Wymacał pod stołem jej dłoń i delikatnie wodził po niej, bawiąc się przy tym palcami. Była szczęśliwa, od dawna nie czuła się lepiej.
- Odpoczywaj bo zaraz ja Cię porywam.- powiedział Hao w jej stronę ze swoim słynnym uśmieszkiem.
- Chyba mam na dzisiaj dosyć.- oznajmiła oschle. Ten facet irytował ją najbardziej ze wszystkich ludzi na ziemi. Jakim cudem mógł być bliźniakiem Yoh. Nie pojmowała skąd w niej tyle złości.
- Daj spokój Anna, na chwilę. Przecież nie mam zamiaru Cię wykończyć. Jeszcze.- ostatnie słowo powiedział na tyle cicho, że tylko ona usłyszała i tylko ona wiedziała, że było to jednoznaczne. Od początku współpracy chodził za nią i próbował wyciągnąć na randkę. Ale ona nie ufała takim jak on, myślał że z takim wyglądem może się panoszyć niczym Bóg, przez co pozwalał sobie na więcej. Nienawidziła jego gierek, uśmieszków, komentowania krótkich spódnic i zaglądania w dekolt. Dla niej był niewyżytym karaluchem, którego chciała zdeptać.
Wstała i uderzyła go w twarz tak, że aż usiadł. - Nie mów do mnie nigdy więcej!- wrzasnęła, po czym wzięła swoją torebkę i ruszyła do wyjścia. Świeże powietrze i cisza od razu sprawiły, że poczuła się lepiej. Już od dawna miała ochotę to zrobić i ulżyło jej niesamowicie. Zbyt długo tolerowała takie zachowanie i to nie tylko wobec niej. Wsiadła do pierwszej taxówki i podała adres. Wiedziała, że zapłaci horrendalną cenę, ale nogi już bolały ją od butów, a w głowie nadal się kręciło.
Weszła po cichu do klatki schodowej. Tuż obok jej pokoju znajdował się pokój właścicielki całego domu. Razem z nią mieszkali jeszcze dwaj gajdzini. Były dwie toalety na cały dom, a łaźnia publiczna znajdowała się tylko 100 m drogi. Nie było tak źle, nie miała dużego wyboru, tylko na to pozwalała jej pensja. Mimo, że nie była mała to nadal brakowało jej na wynajem mieszkania o lepszym standardzie, więc musiała dalej odkładać. Szybko rozebrała się zostawiając rozrzucone ubrania po pokoju i wskoczyła w luźną bluzkę na ramiączkach oraz zwykłe dresowe krótkie spodenki. Okno otworzyła na oścież i przeniosła futon bezpośrednio pod nie. Liczyła, że świeże powietrze pomoże jej ochłonąć oraz uspokoi żołądek. Nerwy z alkoholem nigdy nie były dobrym połączeniem.
Zrobiło jej się gorąco i wiedziała, że to oznacza jedno- słońce właśnie znajdowało się w takim miejscu na nieboskłonie, że jego promienie zalewały prawie cały pokój. Prawie bo zostawał jeden mały kawałeczek, na którym przeważnie spała. Nieco zirytowana przeniosła się z futonem do zacienionego miejsca i mogła znowu spać.
Tym razem obudził ją hałas z zewnątrz i wiedziała, że już nie zaśnie. Na szczęście nie bolała ją głowa, jedynie miała sucho w ustach. Nie było wyjścia musiała wstać. Doczołgała się do wnęki z aneksem kuchennym i wyjęła wodę z lodówki. Od razu się orzeźwiła. Wracając z łaźni będzie musiała wstąpić do sklepu, gdyż oprócz drogocennego napoju nic więcej nie znajdowało się w lodówce. Szukając portfela w torebce zetknęła się z komórką, na wyświetlaczu widniały 2 nieodebrane połączenia i 2 wiadomości. Wszystko od Hao. Wydarzenia z minionego wieczoru wróciły do niej. Zażenowanie i wstyd ot co poczuła. Zachowywała się jak jakaś głupia nastolatka, która próbowała uwieść faceta i to wybitnie nie umiejętnie. A gdy nawiedził ją obraz w głowie jak wpada na niego to miała ochotę zapaść się pod ziemię. Co prawda wyjście miała wielkie, ale i tak czuła że pozostawiła po sobie zły posmak... a nie lubiła tego. Miała ochotę zadzwonić w tym momencie i wyjaśnić Yoh, że to nie tak miało być i że przemawiał przez nią wypity alkohol. Nie, nie może zwalić winy na alkohol, musi wsiąść odpowiedzialność za swoje czyny! Jęknęła w akcie niemocy. Zerknęła jeszcze raz na telefon i postanowiła przeczytać sms.
~Nie mam Twojego numeru, więc pisze z komórki Hao. Daj znać jak będziesz w domu. Yoh.
~To mój numer 734589003. Proszę daj znać. Yoh.
Uśmiechnęła się w duchu i postanowiła odpisać krótkie aczkolwiek treściwe "Wszystko ok. Anna"
Zastanawiała się chwilę jak się podpisać. Dobrze się wczoraj bawili razem mimo wszystko, lecz chyba zbyt wcześnie na tytułowanie siebie tylko imieniem. Chociaż... chciałaby usłyszeć jak wymawia jej imię.
Gdy wróciła do domu z trudem powstrzymała się od zerknięcia na telefon. Udawała przed sobą, że nie interesuje ją co odpisał, czy w ogóle odpisał. Najdokładniej jak się dało poukładała zakupy, włączyła palnik i zabrała się za przyrządzanie śniadanio-obiadu. Jednak co chwila wydawało jej się, że słyszy dźwięk przychodzącej wiadomości. W końcu się poddała. Jej serce przyspieszyło, gdy okazało się, że dostała sms.
~Cieszę się. Martwiliśmy się o Ciebie.
~Nie było powodu. Przepraszam za wczoraj, to nie do końca byłam ja.
Kliknęła wyślij. Należały mu się przeprosiny, choćby ze zwykłej grzeczności za odstawienie szopki z Hao. Na pewno nie poczuł się komfortowo. Jednak jej duma krzyczała "Anna Kyoyama nie przeprasza!" A gdzie byłaś wczoraj?! Warknęła do niej skutecznie ją uciszając.
~A ja właśnie myślę, że to byłaś prawdziwa ty.
Poczuła jak się rumieni, a w brzuchu ponownie harcuje stado motyli.
- Dosyć!- powiedziała do siebie, po czym schowała telefon gdzieś głęboko w torebce, i wróciła do robienia obiadu. Jednak jej myśli nie opuściły Yoh przez cały dzień, a ilekroć przypominała sobie jego ciepły uśmiech i spokój w oczach, robiło jej się jakoś tak miło na sercu. W poniedziałek rano w pracy znalazła na swoim biurku małą paczuszkę z doczepioną karteczką z napisem "Gomenasai. Hao." Spojrzała na niego, ale on skutecznie ukrywał się przed jej wzrokiem.
- Co to jest?- zapytała się ostro.
- Prezent przeprosinowy.- lecz ona nadal się w niego wpatrywała.- Za sobotę. Za dużo wypiłem i za dużo powiedziałem- dodał.
- I?
- I co?- w końcu podniósł głowę, a ona mogła ujrzeć piękny ślad na jego policzku. Parsknęła, ale zaraz się opanowała, chociaż wredny uśmieszek błąkał się po jej ustach.
- I nie powtórzy się to więcej.- odpowiedziała.
- I nie powtórzy się to więcej. - wyrecytował i ponownie schował głowę w papierach. Zagryzła wargę, zawsze tak robiła gdy się nad czymś zastanawiała, postanowiła zaryzykować.
- Hao...- powiedziała, lecz nie swoim zimnym i ostrym tonem, a nieco cieplejszym. Jak na komendę spojrzał na nią.- Wybaczam. -dodała, a on już wiedział że wpadł w jej sidła. Nie sposób się jej oprzeć, gdy łagodnieje. Zamiast ją uwieść, sam został uwiedziony, lecz to co o tak na prawdę bolało to nie  opuchnięty policzek, lecz fakt, że zaprzepaścił sobie u niej szansę. Znał swojego brata już 22 lata i nigdy jeszcze nie widział by się tak zachowywał w towarzystwie innej dziewczyny. To za nim się uganiały, a Yoh nie raz stanowił tylko przystanek pośredni w drodze do niego. A gdy tymczasem on napotkał jedyną kobietę, którą mógłby obdarzyć większym uczuciem, to wolała jego brata. Westchnął, w końcu czego się nie robi dla bliźniaka. Rozejrzał się po biurze. Pirikę już dawno odpuścił, gdyż była oczkiem w głowie swojego brata jak i Ren`a, chociaż ten drugi chyba nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. Zerknął na różowowłosą. Chociaż Tamao też jest niczego sobie...
- Hao!- warknęła Anna.- To dotyczy WSZYSTKICH kobiet, nie tylko mnie!
Przez pozostałe kilka dni panował względny spokój. Hao został wykluczony z jeżdżenia do klientów z powodu śladu, Anna miała niemalże wyrzuty sumienia że naraża firmę na straty. Jednak szybko okazało się, że zupełnie niepotrzebnie gdyż, z Piriką jeździł Ren i najwyraźniej obojgu było to w smak. Dopiero w czwartek towarzystwo się nieco rozruszało i to za sprawką Horokeu.
- Wszyscy wiemy, że ostatnia impreza przeszła do historii, ale co powiecie na jeszcze jedną w tym tygodniu?
Wszyscy popatrzyli się na siebie zdziwieni, gdyż wybierali się gdzieś średnio raz na miesiąc.
- Kolejna?- w końcu ktoś zadał to pytanie.
- A bo mój drogi kolego z kraju rządzonego przez kobietę, mamy teraz ważny powód.- zwrócił się do Lyserga, który darował sobie wyjaśnienie koledze z pracy systemu politycznego Wielkiej Brytanii. - Nasza koleżanka ma w sobotę urodziny. A wiecie co to oznacza?
- O nie!- odezwała się Anna. W zwyczaju firmy było noszenie papierowej czapeczki urodzinowej w dniu swojego święta, co w cale jej się nie spodobało. Nie podobała jej się również perspektywa wydawania pieniędzy po raz kolejny, gdyż nadal mocno odczuwała ostatnią taxówkę.
- Masz urodziny?- zdziwił się dłuogowłosy.
- Jak każdy w ciągu roku.- wywróciła teatralnie oczami.
- Eh... wątrobo szykuj się na sobotę.- westchnął Choco.
- Tak jak tydzień temu?
- Pewnie świetnie się tam bawiłem!
- Może znowu przyjdzie Kasumi-chan...- rozmarzył się Usui.
Zostało postanowione i Anna nie miała nic do powiedzenia.
- Skąd wiedziałeś?- zapytała się niebieskowłosego. Jedyną osobą, która miała dostęp do prywatnych informacji był Ren.
- Powiedzmy, że zawarłem układ. - wyszczerzył się. Blondynka domyślała się, że ten układ polegał na "ty mi dajesz co ja chce, a ja pozwalam Ci się zadawać z moją siostrą", i chociaż bardzo by chciała dorwać Tao i nawymyślać mu, to jakoś nie mogła zrobić tego Pirice, której oczy się świeciły za każdym razem gdy złootoki znajdował się w pobliżu.
Gdy nadeszła sobota, a Anna wymusiła na innych, że nie ubierze czapeczki, pozostawała jedna rzecz która nie dawała jej spokoju. Chciała, żeby Yoh też przyszedł, ale wstydziła się do niego napisać, a tym bardziej poprosić o to Hao. Głowiła się nad tym od czwartku i nadal nie miała pomysłu. Wyglądało na to, że będzie musiała zapomnieć o tym pomyśle, jednak stało się coś nieoczekiwanego.
- Anna-san.- zwrócił się do niej Hao. Zaakceptowała ten sposób mówienia do niej, co wszystkim o dziwo przyszło z łatwością.- Cieszę się, że podoba Ci się łańcuszek.- zerknął na dekolt gdzie spoczywała zawieszka w kształcie gwiazdy- jego prezent przeprosinowy.- Ale głupio się przyznać... bo nie mam już kasy na prezent. To znaczy czekoladę dostaniesz, ale wiesz 22 urodziny obchodzi się raz w życiu...
- Hao... każde urodziny obchodzi się raz w życiu poza tym nie oczekuję, żadnych prezentów. Co najwyżej podwózki do domu.
- No tak. Racja.- już miał się odwrócić i odejść, gdy na jego ustach zakradł się uśmieszek.- A co powiesz na to, że w ramach prezentu przyprowadzę kogoś wyjątkowego?
- Znalazłeś nową dziewczynę?- prychnęła.
- Nie. Miałem na myśli mojego brata.
- Oh... Może przyjść.- próbowała brzmieć tak jakby ją to nic nie obchodziło.
- To do zobaczenia wieczorem.- oznajmił i wyszedł. Została tylko ona w biurze, z czego była bardzo zadowolona, gdyż czuła jak mimowolnie wkrada jej się szeroki uśmiech na usta. Zerknęła na zegar, który wskazywał, że było po 18. Skończyła pracę, a to oznaczało że miała 4 godziny dla siebie. Już wcześniej wybrała sukienkę, która była bardzo podobna do tej co Pirika miała na sobie ostatnio, tym razem postawiła na ulubioną parę czarnych szpilek i włosy spięte w luźnego koka, z którego luźno wypadało kilka kosmyków.
Gdy Hao opuścił pomieszczenie westchnął z zażenowania. Spodziewał się po niej czegoś więcej, jakichkolwiek działań, gdy tymczasem ona nie robiła nic. Widział, że się biła z myślami i nie wiedziała jak zaprosić Yoh, ale dał jej czas. Podpytywał swojego brata czasem o nią, lecz ten milczał. W końcu postanowił wsiąść sprawy w swoje ręce i chcąc nie chcąc trochę sobie ubliżyć. Oczywiście, że miał wcześniej przygotowany prezent dla niej, kupił go od razu w czwartek, ale coś trzeba było wymyślić.
Czuła jak z każdym krokiem cieszy się co raz bardziej, z trudem powstrzymywała się od tego by nie podbiec do znajomych. Tak bardzo chciała go znowu zobaczyć. Z wypiekami na twarzy podeszła pod wejścia, gdzie wszyscy już czekali. Łącznie z nim.
Usiedli w tym samym miejscu co tydzień temu i złożyli po kolei życzenia obdarowując Annę prezentami, w większości były to standardowo- biżuteria, ale znalazły się i kosmetyki oraz piękny czerwony szal. Na końcu został Yoh.
- Wszystkiego najlepszego.- powiedział i uśmiechnął się tak jak tylko on potrafi.- Dopiero dzisiaj się dowiedziałem, więc nie było za bardzo czasu, ale udało mi się coś wykombinować.- jak zwykle rozbrajał szczerością. Podarował jej małą torebeczkę z breloczkiem w środku oraz kilka ładnie zapakowanych czekoladek kokosowych.
- Na prawdę nie musiałeś. Znamy się zaledwie tydzień. Żadne z was nie musiało.- zwróciła się do wszystkich.
- Po prostu podziękuj i możemy się zacząć bawić! Mam nadzieje, że zamówiłaś tort!- przewróciła oczami na wzmiankę o jedzeniu, kto jak nie HoroHoro mógł o tym wspomnieć.
- Musisz się zadowolić tym.- położyła na stół czekolady i inne słodycze, które znajdowały się w prezentach. Powoli impreza się rozkręcała i bawiła się o niebo lepiej niż poprzednio, wszyscy razem siedzieli i rozmawiali, jakimś cudem przekrzykując muzykę. Kilka razy nawet się zaśmiała, ale tylko za sprawą Yoh. W końcu Ren wziął się w garść i zaprosił Pirikę do tańca, w ślad za nimi poszła Tamao, którą wybłagał Hao. Horo nie mógł znieść, że siedzi tu jak ostatni kołek więc poszedł również poszukać kogoś z kim mógłby przetańczyć noc. Lyserg gdy tylko wstał został otoczony przez wianuszek rozchichotanych japonek. Choco wzruszył ramionami i postanowił sączyć kolejne piwo nieco zazdroszcząc swoim kolegom. Gdy została ich tylko trójka i zrobiło się trochę miejsca Yoh nieznacznie odsunął się od Anny. Nie przeszkadzało jej wcześniej to, że stykali się ramionami, czuła się tak jakby się o niego opierała i było jej z tym dobrze, poza tym szatyn znowu bawił się jej palcami.
- Mam ochotę spróbować dzisiaj czegoś nowego.- oznajmiła biorąc do ręki kartę drinków. Jej uwagę przykuł truskawkowy drink, lecz nagle Yoh wyrwał jej kartę, po czym uśmiechając się oznajmił, że zaraz jej coś przyniesie. O dziwo nie przeszkadzało jej to że był tak zuchwały wobec niej, podobało jej się że potrafi wyczuć dokładnie kiedy może sobie pozwolić na więcej. Zapewne gdyby od razu wziął ją za rękę na początku zabawy zirytowała by się. Ale on wytrwale czekał, przybliżał się stopniowo i był delikatny.
- Chodźmy.- ponaglił. Weszli do drugiej sali i usiedli przy barze tak jak ostatnio. Złożyła ręce pod piersiami i podniosła brew do góry, gdy pojawiła się przed nią długa, ale wąska szklanką z powbijanymi wokół krawędzi kawałkami gruszki, wyciętymi w rozmaite kształty.
- Vuala.- oznajmił.- Specjalność zakładu.
Wzięła łyk przez słomkę i musiała przyznać, że był przepyszny.- Co to?
- Wódka gruszkowa z gazowanym napojem cytrynowym. - wyjaśnił.- Smakuje?
- Myślę, że zasłużył na miano najlepszego drinka jakiego piłam.
Był orzeźwiający, ale jednocześnie słodki. Yoh wziął kawałek owocu i zjadł z uśmieszkiem.
- Moja nagroda.- dodał.
- Myślałam, że wolisz pomarańczę.
- Bo tak jest. A jaki jest Twój ulubiony owoc?
I rozmowa ruszyła pełną parą. Siedzieli obok siebie i opowiadali o wszystkim, o tym co lubią, gdzie byli, skąd są, o wzlotach i upadkach. Gdy Anna skończyła mówić o swojej przeszłości, stało się jasne dlaczego jest taka twarda i nieustępliwa. Ciężki start w życiu zapewnili jej rodzice, porzucając gdy była dzieckiem. Dla Yoh rodzina była najważniejsza i nie wyobrażał sobie jak można być tak bezdusznym.
- Niczego Ci nie brakuje.- chciał ją pocieszyć i złapał za rękę, lecz to co ją interesowało to fakt, że potrafił ją tak przejrzeć. Jakimś cudem przebił się przez mur, który stworzyła wokół siebie i potrafił dostrzec co ją boli.- Anna Jesteś perfekcyjna. - dodał jakby na potwierdzenie, ale ją obchodziło to, że wreszcie usłyszała jak wypowiada jej imię. I brzmiało to zaskakująco dobrze. Chciała go pocałować.
- Słuchaj... ja wiem, że znamy się tylko chwilę, ale czuję że....- nie dokończył. Poczuł jej usta na swoich. Nie zwlekał z odwzajemnieniem pocałunku, wplótł dłoń we włosy by przylgnąć do niej mocniej. Niestety rzeczywistość brutalnie sprowadziła ich na ziemię, gdyż stołki barowe nie słyną ze swojej statyczności. Oboje zachwiali się, w wyniku czego musieli zaprzestać przyjemności. Anna zarumieniona wlepiła wzrok w pustą już szklankę, a Yoh również zawstydzony oglądał kieliszki za barem.
- To było coś.- odezwał się pierwszy.
- Co chciałeś powiedzieć zanim...- dziękowała w duchu, że było ciemno, gdyż była pewna że jej twarz przybrała nowy odcień purpury. Jednak... dopięła swego.
- Myślę, że rozwiałaś moje wątpliwości.- uśmiechnął się ciepło.- Zatańczymy?
Ruszyli na parkiet. Musiała przyznać, że to były jej najlepsze urodziny w życiu, poza tym chciała zachować wspomnienia z tej nocy już na zawsze.
- Nigdy nie wiedziałam by Anna-san się tyle uśmiechała.- oznajmiła Pirika. Wszyscy siedzieli w loży, a za źródło rozrywki robiła tańcząca dwójka.
- Wygląda na szczęśliwą.
- Najwyraźniej mój brat potrafi się nią dobrze zająć.
- Zakład, że się dzisiaj pocałują?- wypalił Horokeu.
- Przyjmuję!
- Ja też!
- W sumie co mi tam!- męska część zaczęła obstawiać, lecz panna Usiu ponownie się odezwała.
- A ja myślę, że już się całowali.- zachichotała.- Powiedzmy, że nie znałam Anny-san od tej strony.
- Co?!
- Jak wychodziłam z łazienki to ich widziałam.- wyjaśniła pokrótce. - Poza tym spójrzcie.- pokazała palcem na parę. Yoh zwolnił nieco tempo i powoli przybliżał się do swojej partnerki, jedną rękę położył na plecach, a drugą pogładził policzek. Ponownie ich usta zetknęły się razem, lecz tym razem spokojniej, aczkolwiek na dłużej niż poprzednim.
- Cóż... przykro mi to stwierdzić Tamao, ale chyba Yoh się zakochał. Jakbyś potrzebowała pocieszenia to wiesz gdzie mnie szukać.- rzucił swoje słynne spojrzenie nikt-mi-się-nie-oprze różowowłosej, która aż zakrztusiła się napojem.
- Dz-dziękuje.- wyszeptała.
Hao skarcił się w myślach, że nie potrzebnie się w ogóle odzywał. Niestety musiał się pogodzić z faktem, że to nie on zdobył Annę.
***

Weszła do domu z lekkim uśmiechem. Właśnie wróciła od lekarza, przez co musiała wyrwać się wcześniej z pracy. Jednak nie stanowiło to, żadnego problemu, gorzej bo miała do powiedzenia coś istotnego Yoh i wiedziała, że to wywróci ich życie do góry nogami. Na początku ich znajomości chłopak wspominał, że prowadzi Onsen, uwiódł ją myślami o łatwym życiu, które toczyło się w Inn En, jednak ona nie potrafiła całkowicie zrezygnować ze swojej wcześniejszej pracy. Chociaż jakby nie patrzeć była teraz współwłaścicielką zajazdu, o czym świadczył pierścionek na jej palcu.
Poprosiła dyskretnie Pirikę o adres jakiegoś dobrego lekarza, na co ta niemalże wykrzyczała to co już wcześniej sama podejrzewała. Po chwili wszyscy się niemalże, zlecieli i zaczęli wypytywać Annę czy to prawda, a ta zbyła ich że jeszcze nie wie. Jednak każdy już miał swoją teorię. Niebieskowłosa zrobiła przepraszającą minę, której nikt się nie oparł, po czym zapisała na kartce adres i numer telefonu. Wizyta była już na następny dzień, co było bardzo blondynce na rękę. A teraz stała w pokoju przyglądając się jak jej mąż drzemie w najlepsze.
- Yoh.- powiedziała na tyle głośno by się przebudził, lecz jak zwykle na nic się to zdało. Potrząsnęła nim i dopiero wtedy szatyn otworzył oczy.
- Anna.- powiedział rozespanym głosem i się uśmiechnął.- Naprawiłem zlew.- oznajmił dumnie. Niestety duży i stary dom miewał swoje humorki, które najczęściej objawiały się tym, że coś ciekło.
- Muszę Ci coś powiedzieć. - wręczyła mu czarno-białe pomazane zdjęcia. - Jestem w ciąży. Będziemy mieli dziecko.
Najpierw zbladł, ale potem obdarował ją najszczerszym uśmiechem.
- To cudownie! Zostanę tatą! Jak się czujesz? Wszystko dobrze?
- Tak Yoh wszystko dobrze. To jest nasze dziecko.- pokazała palcem na kropeczkę na zdjęciu.
- Takie małe...- zachwycał się.
- Yoh... myślałam już nad imieniem, które będzie pasować dla chłopca i dziewczynki.
- Hę? Jakie?
- Hana.- uśmiechnęła się wypowiadając to słowo.
- Tam gdzie się poznaliśmy?
- Nie tylko... To połączenie naszych imion... Poza tym termin porodu przypada na kwiecień.
- Podoba mi się. Niech zostanie Hana.
Podniósł ją i posadził sobie na kolana, kładąc jedną rękę na podbrzusze, a drugą na plecy. Oparł głowę o jej ramię i słuchał co jego żona i jednocześnie przyszła matka ich dziecka ma mu do powiedzenia w związku z zaistniałą sytuacją. Który pokój będzie dla dziecka, jak długo zamierza pracować, co potem...
Życie u boku Yoh rzeczywiście było łatwe, nie kłócili się za często, choć z charakterem Anny bywało różnie, jednak docierali się powoli. Była zadowolona z tego co ma i za nic by tego nie zmieniła.