Letnie zawody stanowiły o wiele
większą imprezę w porównaniu do zimowych. Wiele nowych szkół dołączyło do grona uczestników, a trenerów można było podzielić na dwie kategorie. Jedni z nich
uważali że udział w jak największej ilości zawodów podnosi kwalifikacje uczniów
już nie mówiąc o doświadczeniu, natomiast drudzy woleli
trenować w czterech ścianach nie ujawniając nikomu swoich technik, co miało
skutkować ‘atakiem z zaskoczenia’ i nieprzewidywalnością. Po pierwszej godzinie
zawodów można było stwierdzić, że obie techniki są równie dobre.
Tym razem miejsca na trybunach
były rezerwowane i Anna jako przewodnicząca szkoły nie miała zamiaru siedzieć
nigdzie indziej niż w pierwszym rzędzie. Pouczyła jeszcze całą zgraje, żeby tym
razem się ograniczyli do samego kendo, bo nie będzie miał kto po nich sprzątać
bałaganu. Hao nadal pozostawał nieobecny więc utworzenie pseudo bariery
ochronnej nie wchodziło w grę. Horokeu co prawda wierzył że Jeannie nie miałaby
z tym problemu jako że należała do boskiej klasy, ale Anna uciszyła go
spojrzeniem. O dziwo obeszło się bez rękoczynów, i sami nie wiedzieli czy
medium ma dobry humor czy woli ich nie uszkadzać przed zawodami.
Rubinowe oczy ani na chwilę nie
umiały się zatrzymać w jednym miejscu. Ogrom stadionu i nowoczesność zrobiły na
Jeannie ogromne wrażenie. Już z zewnątrz budynek odstawał od innych, ale
wnętrze przyćmiło wszystko co widziała. A może to wspomnienia z Patch ją
wprawiły w taki nastrój, w końcu widząc tyle osób i maty do walki na środku
miała prawo do retrospekcji. Dopiero zapach czekolady ją sprowadził na ziemię.
Lyserg stał nad nią w jednej ręce trzymając mrożoną kawę dla siebie a w drugiej
mrożoną czekoladę dla Iron Maiden. Uśmiechnęła się w podziękowaniu i ponownie
zwróciła uwagę na zawodników.
Anna z niesmakiem obserwowała jak
jej narzeczony obrywa. Oczywiście że trzy walki pod rząd nie są łatwym
wyzwaniem, ale w końcu to niedoszły Król Szamanów, którego stać na więcej.
- Od razu widać, że nie trzymał
się treningu.- mruknęła niezadowolona co mogło oznaczać że w domu czeka na
szatyna kara.
- Wygląda jakby się dobrze bawił.
– sytuację próbował uratować Manta.
- Uważasz że Yoh to masochista?-
zapytała i zmierzyła go ostrym wzrokiem. Blondyn chciał potwierdzić tą teorię
biorąc po uwagę że jego przyjaciel zadaje się z Kyoyamą miał do tego pełne
prawo, lecz jego iloraz inteligencji był za wysoki żeby strzelać sobie w
kolano, dlatego też zamilkł. Jednak prawda była taka, że
szatyn rzeczywiście wyglądał na takiego co czerpie satysfakcję z walki. Przeciwnik
okazał się godny, więc dlaczego miałby kończyć od razu walkę? Poza tym kibice
wydawali się być zadowoleni.
- Yoh-dono…- zaczął nieśmiało
Amidamaru, starając się nie rozproszyć swojego przyjaciela. Yoh jednak wyczuł
go na sekundy przed pojawieniem się, w końcu minęło kilka lat odkąd już
razem walczyli.- Anna-san wygląda na niezadowoloną.- dodał jeszcze, wiedząc że
szatyn będzie mu wdzięczny.
- Wybacz.- Asakura uśmiechnął się
do przeciwnika po czym pokonał go w przeciągu minuty. W końcu motywacja ma
różne oblicza, a jego do złudzenia przypominała twarz groźnej Itako.
Od poprzednich zawodów Daisuke
znacznie się poprawił. Udowodnienie przez Ren`a, że jego głównego nemezis da
się pokonać pozwoliło na rozwinięcie skrzydeł. Zaczął się nawet zastanawiać nad
zawodowym sportem, lecz jego rodzice wybili mu to z głowy dosyć skutecznie.
Jednak wiedział że wygrywając zawody udowodni im coś i może zmienią zdanie.
Stanął naprzeciwko zawodnika
analizując jego postawę. Nie była profesjonalna, od razu wyłapał kilka
podstawowych błędów co dało mu przewagę. Zwycięstwo zajęło mu 2 minuty.
Zupełnym przeciwieństwem okazała się następna walka i to na nią najbardziej
czekał. Kazuhiro i tym razem brał udział w turnieju i wydawał się tak samo
pewny siebie jak zawsze, lecz Tanaka wiedział że da się go pokonać. Zaatakował
jak zwykle agresywnie i szybko, jednak blondyn wiele godzin ćwiczył z Tao,
dlatego miał opracowaną taktykę. Co prawda Ren`a nigdy nie udało mu się
pokonać, ale w końcu Kazuhiro to nie złotooki. Jego ciało jakby samo wiedziało
w którą stronę się usunąć, gdzie odskoczyć i w końcu jak zaatakować. Pierwsze
punkty należały do Daisuke, kolejne do przeciwnika. Zażarta walka trwała od
kilku minut, a sędzia wskazywał remis. W głowie blondyna aż huczało od
wszystkich pouczeń trenera, zlewało się to z głosem spikera przez co mało
brakowało a przegrałby to najważniejszą w jego życiu walkę.
- Skup się…- wyszeptał do siebie.
Nie mógł pozwolić na żadne rozkojarzenie, jedyne co musiał to zaatakować i
trafić. Przecież tak wiele razy już to robił, to powinno stać się dla niego
naturalne.
- …Tanaka Daisuke!!!- przez
pierwsze sekundy nie wiedział czy mu się udało. Ale podniesiona ręka do góry
przez sędzię utwierdziła go w przekonaniu, że wygrał. W końcu po tylu latach
pokonał go, a dzięki temu i siebie. Poszedł o krok dalej, naprawdę to zrobił i
czuł że stać go na więcej, że naprawdę ma szanse wygrać te zawody nawet jeśli
jego kolejnym przeciwnikiem jest Ren Tao.
Fioletowowłosy wyraźnie zastrzegł
Jun, że nie życzy sobie żadnego dopingu bo go to rozprasza, w zamian za to
pojawili się rodzice, więc sam już nie wiedział co gorsze. Treningi z Tanaką
traktował jak rozgrzewkę, gdyż to Yoh był jego celem, co tak właściwie było
niezmienne odkąd go poznał. Dlatego nie zamierzał tracić czasu na blondyna
wiedząc że w końcu przyjdzie mu zmierzyć się z Asakurą.
- Woow! Ren stał się mega
szybki!- ekscytowała się Usagi, pamiętając poprzednie zawody. Manta spojrzał na
Anna, lecz wyraz jej twarzy był niezmienny. Jedynie Jeannie nie potrafiła powstrzymać
delikatnego uśmieszku. Lyserg z kolei wyczulony na wszelkie zmiany u swojej
towarzyszki przyjrzał się uważnie dziewczynie. Widywał u niej już tą minę i
zawsze w jakiś sposób wiązała się ona z Tao.
- Czy…?- zamilkł widząc jej
błagalny wzrok. Cóż… już wcześniej się domyślał że Iron Maiden pomaga w jakiś
sposób Ren`owi, jednak wiedział że nie zna się na kendo. Natomiast zna się na
wykorzystywaniu zalet swojego ducha stróża bez połączenia z nim, i jak było
widać na macie postanowiła podzielić się tymi technikami z dziedzicem rodu Tao.
- Wygrywa Tao Ren!!!- spiker
ogłosił wynik starcia po zaledwie minucie. – To było szybkie! Następna walka
Tao Ren i Fukinawa Issei!
Naturalnie złotooki pokonał
wszystkich swoich przeciwników i za każdym razem widzowie byli zachwyceni jego
obrotnością i szybkością. To były ekspresowe walki, ale dostarczały emocji. W
końcu gdy trzecie dobiegła końca Tao mógł zejść z maty z poczuciem pewnego
spełnienia. Początkowo gdy Jeannie zaproponowała mu wspólny trening nie wiedział
jak zareagować, właściwie nawymyślał jej że nie potrzebuje pomocy szczególne ze
strony baby, ale poprosiła go o jedną walkę. I przegrał z kretesem. W ciągu 20
minut rozgromiła go na łopatki i to bez zadyszki.
- Jakbym miał Ducha Burzy to
wynik byłby inny.- powiedział gdy jego oddech się unormował.
- Nie powiedziałam, że nie możesz
go użyć.- oznajmiła, spodziewając się wykrętów.- Właściwie to nie rozumiem
dlaczego z niego nie korzystasz.
Nie musiała mówić więcej. Tao
wiedział, że pozostając przy Basonie nie rozwinie się bardziej, że to jego
drugi duch otwiera mu nowe drzwi, ale korzystając z niego miał poczucie że
zdradza swojego oddanego przyjaciela. Lojalność figurowała na jego liście zalet
i nie chciał z niej rezygnować.
- Bocchama…- oczywiście Bason
zdawał sobie sprawę z tego co się dzieje w sercu jego przyjaciela, dlatego też
nie mógł pozwolić na takie myślenie. Tym sposobem Ren raz w tygodniu spotykał
się z Iron Maiden i to bynajmniej nie w celach towarzyskich.
Gdy na macie pojawił się
niebieskowłosy, Usagi poczuła lekkie zdenerwowania. Chciała by wygrał, ale
wiedziała że nie ma na to szans. Była parę razy na ich treningu i widziała jak
bardzo jej chłopak odstaje od czołówki drużyny. Mimo to trener wybrał go jako
czwartego zawodnika reprezentującego szkołę, chociaż zawody były indywidualne.
Dlatego poniekąd była z niego dumna, ale jednocześnie nie nastawiała się na
jego wygraną, ani na pokaz umiejętności. Traktowała to jako zwykłe hobby i w
sumie dobrze że się trochę ruszał poza samym wf. Już w pierwszej walce miał
problem z przeciwnikiem, ale jakimś cudem podołał. Na pewno można było
stwierdzić, że potrafi dostarczyć emocji. Ubrała nawet koszulkę z napisem „Horo
#1!” wiedząc, że go to ucieszy. O dziwo przeszedł przez trzy walki dosyć
płynnie i wówczas zakiełkowała w niej nadzieja, że może nie jest tak
beznadziejny jak myślała. Nie trwało to jednak długo gdyż pierwsza walka
ćwierćfinału nie przyniosła nic innego jak przegraną. Mimo to niebieskowłosy
wrócił na trybuny uśmiechnięty i dopisał obok 1 na koszulce 8. Usagi pochyliła
się by dać mu całusa w policzek lecz potem żałowała tego co zrobiła.
- Jesteś spocony.- powiedziała z
niesmakiem nadal czując sól na wargach. Niebieskooki westchnął tylko wiedząc,
że na więcej nie mógł liczyć. Poza tym dochodziła do tego zasada nie-miziamy-się-przy-znajomych.
W końcu nadeszła przez wielu upragniona walka
pomiędzy Ren`em i Yoh. Wyglądało to bardzo podobnie jak na poprzednich
zawodach, niemalże zdobywali punkty w tym samym momencie i nikt nie mógł
obstawić jednogłośnie kto zwycięży. Oczywiście oprócz Anny, która akceptowała
tylko wygraną. Były momenty gdy to szatyn dominował, ale zaraz potem szala
przechylała się w stronę Ren`a. Widzowie byli zachwyceni, a trener zadowolony
ze swoich uczniów i min pozostałych kolegów po fachu, którzy ewidentnie
zazdrościli mu uczniów. Cóż tej dwójki był pewny jak obu swoich rąk, Tanaka
miał talent, ale potrzebował więcej treningu, a Horokeu był najlepszy z
pozostałych zawodników jego drużyny pod względem waleczności. Jego
nieprzewidywalność stanowiła atut, dlatego wiedział że przejdzie przez
eliminację, czego nie był pewny co do pozostałych. Natomiast tamta dwójka
wyglądała jakby urodziła się z kendo w ręce, a oglądanie ich walki, tak
doskonałej w każdym calu, sprawiało wszystkim ogromną przyjemność.
- Czy my zawsze musimy
remisować?!!- wściekał się złotooki.
- Daj spokój Ren. Tu chodzi o
zabawę.- szatyn jak zwykle próbował rozluźnić atmosferę i zarzucił rękę na
ramie przyjaciela
- Nie dotykaj mnie Asakura!-
warknął Tao, na co Yoh się zaśmiał, ale przezornie zabrał swoją kończynę.
Na pulpicie, który wskazywał
zajmowane przez wszystkich zawodników miejsce obok ich nazwisk widniała 1. I
choćby pozostali nie wiadomo jak bardzo się starali, patrząc na punktacje nie
mieli szans na dogonienie ich. Wynik zawodów był przesądzony, lecz przecież na
podium widniały jeszcze dwa miejsca o które należało walczyć. Tanaka znalazł
się na trzecim, drugie zajął ktoś z Sapporo. Jak widać nie tylko skoki
narciarskie królowały w tej miejscowości wśród sportowców.
Medium stała z założonymi rękoma,
a jej mina nie wyrażała zachwytu. Właściwie jakby się tak zastanowić to Yoh nie
był do końca pewny, czy kiedykolwiek widział u niej zachwyt. Ale wówczas mignął
mu obraz gdy ogląda Awaya Ringo lub Toma Cruza na ekranie i upewnił się w
przekonaniu, że owszem zdarzyło mu się lecz niestety nie on był tego powodem.
- Ale przecież wygrałem!- zaczął
zanim wzięła oddech by prawić mu kazanie. Również po tylu latach nauczony, żeby
nie stać w zasięgu jej ręki stanął bezpiecznie metr przed dziewczyną. Nie ugiął
się pod jej spojrzeniem, tym razem o dziwo było na odwrót. To Anna pierwsza
odwróciła wzrok i chociaż chciała by zniknęły, to rumieńce same pojawiły się na
policzkach. Oczywiście że były spowodowane duchotą jaka panowała na hali, bo
przecież klimatyzacja nie działała, a nie jego spojrzeniem w którym gdy tylko
się zagłębiała czuła jak jej serce mięknie.
- Więc mogę odebrać nagrodę?-
zapytał bez ogródek.
- Może później.- odrzekła
odwracając się.
Cała grupa przyjaciół wraz z
rodzinami i trenerem postanowiła świętować w pobliskiej cukierni. Naturalnie En
Tao budził strach, Ren miał minę cierpiętnika i jedynie Jun i Ran wyglądały na
szczęśliwe. Nawet najstarszy z rodu się pojawił w Japonii i chociaż
pogratulował wnukowi to nie mógł się obejść bez kilku uszczypliwych komentarzy.
Umi siedziała razem z rodziną Tanaki udając, że w cale nie słyszy cichej kłótni
pomiędzy rodzicami jego przyjaciela, oraz prób uspokojenia ich przez Nane. Żal
ścisnął jej serce, więc złapała pod stołem rękę Daisuke chcąc dodać mu tym
samym otuchy i mimo że dla niej ten gest wydał się trochę intymny to
postanowiła to zachować dla siebie. Manta został niezauważony przez kelnera
więc mógł jedynie liczyć na to co jego przyjaciele mu ofiarują, a czego jak się
można było domyśleć nie było za wiele. Horokeu wcinał już trzecią porcję lodów
co miało swoje znaczenie bowiem każda jedna przypadała na jedną walkę a za
ogólny udział w zawodach postanowił się nagrodzić słodką bułeczką. Jednak jeśli
chodzi o zawartość cukru w cukrze to Jeannie królowała. Zamówiła specjalność
zakładu czyli najsłodszy deser w karcie, prosząc od razu o podwójną porcję.
Lyserg przypatrywał się jej na wpół uśmiechnięty mieszając łyżeczką w swojej
kawie, trzeciej już dzisiaj, przegryzając co jakiś czas ciasteczkiem z dżemem.
W końcu pierwsze lody zostały przełamane, dyskusja stała się bardziej otwarta,
każdy wyrażał swoją opinię o minionych zawodach a En Tao i ojciec Daisuke
znaleźli wspólny temat, który dotyczył perfekcjonizmu. Dopiero Usagi
uświadomiła że od ponad godziny już tu siedzą i dochodzi 22, więc najwyższa
pora się już żegnać. Horokeu naturalnie postanowił odprowadzić swoją dziewczynę
nie omieszkując zaproponować jej romantyczny spacer z przystankiem na ich
ulubionym placu zabaw. Noc była ciepła, a niebo gwieździste więc białowłosa
chętnie przystała na tę propozycję. Lyserg złapał taksówkę, widząc że Jeannie
również zastanawiała się nad spacerem, ale sądząc po ilości cukru w jej
organizmie spodziewał się że zmieniło by się w to marsz więc uznał że tak
będzie lepiej. Ród Tao oczywiście zaproponował Annie i Yoh podwózkę, na co
medium ochoczo się zgodziła. Z kolei Nana oznajmiła że ona prowadzi i siedzi z
przodu z mamą, łudząc się że może rozdzielając rodziców sprawi ze zamilkną na
chwilę, lecz wówczas ich ojciec przyczepił się Daisuke uważając że mógł się
bardziej postarać.
- Jeśli chcesz możesz dzisiaj u
mnie spać.- szepnęła Umi w stronę swojego przyjaciela, tak żeby tylko on to
usłyszał. Blondyn przez chwilę się wahał, bił się z myślami bo pierwsze co
chciał powiedzieć to że z chęcią, ale nie mógł zapomnieć tamtego wydarzenia, a
filmik na telefonie utwierdzał go tylko, że dla Umi może to znaczyć więcej niż
powinno. Ostatecznie więc pokręcił głową, przekonując ją że zostanie u siebie.
Yoh przez całą drogę obserwował
swoją narzeczoną, która siedziała naprzeciwko niego. Miała założoną nogę na
nogę i jej smukła łydka była na
wyciągnięcie ręki. Brązowy sandał z wysokim obcasem od czasu do czasu zahaczał
o jego nogę. Oliwkowa sukienka podkreślała opaleniznę i sam nie wiedział czy
lubił ją dlatego że miała ładny kolor, czy to może przez dekolt. Był z siebie
dumny, że dojechał do domu udając że niczego nie zauważa, chociaż jego
narzeczona wysyłała mu dosyć oczywiste znaki.
- Bardzo ładnie wyglądasz.-
powiedział przy drzwiach. Zdarzało mu się to co raz częściej i wraz z
doświadczeniem przychodziła również płynność w wymowie tych kilku słów.
- Dziękuję.
Odczekał chwilkę, ale nie chciał
się dużej oszukiwać. Dzięki obcasom byli równi, co postanowił wykorzystać na swoją
korzyść. Odgarnął jej włosy na jedno ramię i zaczął całować szyje, na początku
były to zaledwie muśnięcia wargami, lecz chwilę później znaczył już mokry ślad
na skórze.
- Może później, co?- zacytował ją
prześmiewczo. – Chyba raczej na pewno i w tej chwili.
Chciała mu odpowiedzieć, że jest
zbyt pewny siebie i że miała na myśli dokładnie to co powiedziała, ale jej
ciało zdradzało ją w 100%. Odchyliła głowę do tyłu kładąc ją na ramieniu
szatyna, przymknęła oczy, a z jej ust jedynie wydało się westchnięcie gdy
poczuła że szatyn podwija jej sukienkę. Stali w takiej pozycji naprzeciwko
dużego lustra w przedpokoju. Widząc w odbiciu jej wyraz twarzy, uznał że
zachwyt który miał okazje jak dotąd oglądać u blondynki nie umywa się do tego
co widzi teraz.
***
Hej wszystkim!
Z tej notki jestem zadowolona i myślę, że dla każdego coś miłego się znajdzie :) Poza tym lubię kończyć takimi pozytywno-romantycznymi akcentami :)
Wszyscy się domagają Hao, a Hao na razie nie ma i będziecie musieli jeszcze troszkę bez niego wytrzymać, natomiast wróci i to na pewno na dłużej :)
Bardzo mi się podobają wasze domysły odnośnie tego co może się stać dalej, bądź tego co byście chcieli żeby się stało (mam tu również na myśli to z kim Ren powinien być) i zdradzę tylko tyle że tu również myślę że was nie zawiodę, ale cierpliwości :)
Poza tym planuje one-shot`a z okazji halloween!
Dziękuje za wszystkie komentarze, sprawiają że dzień staje się lepszy i może brzmi to za słodko ale tak jest :)
Pozdrawiam serdecznie !!!
Ja też lubie jal konczysz takimi akcentami *-* rozdzial mega mi sie podoba.
OdpowiedzUsuńDaisuke! Przestań byc dla umi taki obojętny, przecież to taka dobta dzoewczyna. Dobrze tez ze horo i Usagi soe dobrze dogaduja.
A o annie i yoh juz nie wspomne. Bo jednak oni sa najlepsi^^
Czekam na kolejny rozdzial:*
Oj ren nie denerwuj sie, lepiej remis niz jakbys mial z nim przegrać:p
OdpowiedzUsuńKurcze umi, musisz pogadac z daisuke w cztery oczy!
Ajj oczywiscie ze anna jest zachwycona, kto by nie byl przy yoh*-* takicb koncowek moze byc wieeecej!
Rodzial super, nie moge sie doczekac następnego
Nie dziwne ze yoh tal dobrze walczy skoro anna go trenowała xd
OdpowiedzUsuńRozdzial mega i czekam na nastepny!
Haha remisy Yoh i Rena są już chyba owiane legendą :D I chociaż z oczywistych względów bardziej kibicuję Yoh, to z chęcią zrezygnuję z jego wygranej dla poirytowanego kolejnym remisem Rena xD
OdpowiedzUsuńTaaak, przy naszych szamanach takie zawody to czysta formalność. Powinni zabraniać im udziału, żeby inni też mieli czasem szansę coś wygrać. :p
Ale Ren, przecież zombie-doping jest najlepszy! Chociaż szkolna publiczność faktycznie mogłaby okazać się mniej tolerancyjna niż szamańska... xD Stop dyskryminacji ze względu na stan funkcji życiowych!
Rozdział się podobał:) Pozdrawiam i czekam na następny :)
Ale przeciez remis to bardzo dobra rzecz. Lepiej niz jakby mial przegrac.
OdpowiedzUsuńDaisuke gratulacje! W koncu go pokonałes. Teraz musisz pogadac z umi, nie mozesz jej tak ignorować!
Nie tylko ty lubisz takie koncowki*-* oby było ich jak najwięcej. Logoczne ze anna musi byc zachwycona skoro to yoh^^
Rodzial naprawdę wspanialy. Czekam na kolejny. Pozdrawiam :* dz
Na amidamaru to jednak mozna liczyc. Ren tu sie nie ma co denerwować to tylmo walka, dobrze ze chociaż horo się cieszę haha.
OdpowiedzUsuńAno yoh podoba się chyba wszystko co by Anna miała na sobie:D
Notka bardzo mi się podobała i czeka na następną:* życzę weny!
Świetna notka! Nie moge doczekac się kolejnej
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam dużo wcześniej, ale dopiero teraz mam czas zeby skomentować.
OdpowiedzUsuńNie ma to jak walki Yoh kontra Len. Ten pierwszy powinien się cieszyć, że mu się nie dostało za to, że przegrał. Anna była tym razem wyrozumiała,
Nadal czekam na epickie wejście Hao albo tego demona ^^ To czekanie osładzają mi momenty między Anną i Yoh ;) Oby było ich jak najwięcej...
Szczerze to poczytałabym jeszcze o Annie i Hao, ale nie ma co T.T dlatego uwielbiam ich kłótnie na twoim blogu...
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam SM :3
heh no trafiłaś z tą Anną i Hao bo przygotowuje coś na prawdę długiego na halloween :)
UsuńCierpliwości... ;)
Pozdrawiam Aomori