Upalne dni zamieniły się w paskudne pełne deszczu i wiatru w
mgnieniu oka. Inn En wbrew nazwie nie była zbyt ciepła, a to za sprawką
zepsutego pieca. Katar dopadł każdego domownika więc nie namyślając się wiele
postanowili zadzwonić po serwis, niestety jak to w życiu bywa nieszczęścia
chodzą parami i po wstępnych oględzinach okazało się że z pieca się już nic nie
wykrzesa. Pojawił się kolejny wydatek, lecz tym razem postanowili coś zmienić i
tym sposobem zamienili swój system ogrzewania na bardziej ekologiczny co
wiązało się z ogólnym remontem. Po 3 tygodniach pełnych kurzu, hałasu i obcych
ludzi krzątających się po domu mieli nowoczesny system grzewczy i do tego
bardzo ekologiczny, więc każdy był zadowolony. Oprócz rzecz jasna Yoh-mei,
który musiał wyłożyć na ten remont co nieco uszczupliło ich bogactwa rodzinne.
Na dodatek Anna wspomniała coś o kolejnym remoncie na wiosnę…
- Co się dzieje?- zapytał się Yoh podczas ich co miesięcznej
uczty hamburgerowej. Właśnie spędzali swój wspólny dzień. Oboje doszli do wniosku,
że raz w miesiącu gdzieś razem wyskoczą, tak w ramach rozwoju braterstwa.
Jednak tym razem nie był to zbyt udany wypad, gdyż Hao miał dosyć zbolałą
minę.- Wyglądasz jakby Cię ząb bolał. – dodał jeszcze krótkowłosy.
- W przyszłym tygodniu jest to całe Halloween.- wyrzucił w końcu z siebie. Yoh
się cały spiął na wspomnienie o tym dniu. Co roku Anna szykowała coś dla niego
i zawsze choćby nie wiadomo jak się starał dawał się nastraszyć. A ona czerpała
z tego dziwną satysfakcje…
- I?- wydukał.
- I ten dzień zawsze przysparza najwięcej problemów. Ludzie igrają z siłami, o
których nie mają pojęcia.
- Cóż… w piekle nie ma tak źle.- wspomniał Yoh.
- Yoh… byliście tylko na jednym poziomie. – wyjaśnił mu brat patrząc na niego z
politowaniem.- Naprawdę myślisz, że walka to najgorsze co może Cię tam spotkać?
Wyobraź sobie Mante w starciu z Oni.- wyjaśnił, przez co młodszemu z bliźniaków
zrzedła mina.
- Król Duchów jest niespokojny, daje mi jakieś niewyraźne znaki i sam nie wiem
jak mam je odczytać.
- Nie uratujesz wszystkich.- wyszeptał ze smutkiem Yoh. – Ale nie jesteś sam. W
końcu nasi przyjaciele są rozsiani po całym świecie – dodał.- Wystarczy, że
jako Król…
- Yoh to nie jest wyjście z problemu.- przerwał mu.- Ten kto ma zginąć tamtego
dnia i tak zginie, tu chodzi o coś innego. Po prostu… jeszcze nie wiem o co. –
przyznał, choć nie był rad że te słowa wyszły na światło dziennie. W końcu kto
jak kto ale on nie powinien mówić, że czegoś nie wie.
- Może musisz poczekać.
- Może…- odparł jednak w głębi wiedział, że tak nie jest, że powinien już dawno
odkryć jaki jest problem, a jedyne co miał to kilka niespójnych wskazówek:
Pentagram narysowany na betonowej podłodze, znak drogowy szpitala, migające
zielone światełko oraz rozmazany obraz jak ktoś biegnie. Prezentowało się to
jak jeden z filmów grozy. Gdy wyjawił te sceny jego brat zamyślił się również
próbując dopasować to do siebie nawzajem i niestety ale również uznał to za
pseudo horror.
- A skąd pewność że akurat Halloween?
Tak to było dobre pytanie, na które zdobył się Yoh. W końcu zasugerował się tym
że ten dzień ma wiele powiązań z siłami nadnaturalnymi, ale przecież nie musi
się to koniecznie wówczas stać.
- W dodatku pentagram nie koniecznie musi oznaczać przywołanie demona.-
zasugerował rysunek powiązany z funkcjonowaniem podstawowych elementów.- Może… Ta gwiazda sugeruje Ciebie… Może trafisz do szpitala bo ktoś Cię będzie
gonić!- krzyknął Yoh ciesząc się jak dziecko które rozwiązało rebus.
- Źle mi życzysz.- skomentował ten pomysł Hao z drwiącym uśmieszkiem. To że był
to pentagram przywołujący demony było pewne, zbyt często sam go używał żeby nie
rozpoznać tego symbolu. Jednak to co go intrygowało to pozostałe urywki.
Gdy wrócili do domu Anna jak zwykle leżała przed
telewizorem, lecz tym razem towarzyszył jej Usui. Oboje wyglądali dosyć
wciągnięci w film, więc bliźniacy zerknęli co też przykuło ich uwagę. Kadr
właśnie pokazywał ciemny i długi korytarz z jedną mrugającą żarówką w oddali.
Kamera najechała na ścianę gdzie stała jedna z aktorek opierając się i dysząc
jak po ucieczce.
- Nigdy nie powinniśmy tu wchodzić!- krzyczała na jakiegoś mężczyznę, który
również wyglądał na przerażonego.
- Gdzie oni są?- wyrwało się Yoh.
- W szpitalu psychiatrycznym. – odpowiedziała Anna.
I tyle wystarczyło Królowi Szamanów by zrozumieć swoją wizję i najwyraźniej
jego bliźniak również załapał bo gapił się na niego z miną.
Pentagram służył przywoływaniu demonom, ale był również
symbolem najgorszego z nich wszystkich, a przecież 31 października jest uważany
za niemalże dzień władcy piekieł. Owszem był jeszcze 30 kwietnia, czyli Noc
Walpuri, ale Halloween był bardziej popularne.
Niespodziewanie Hao zaklął. Horokeu zaczął się śmiać, gdyż z boku wyglądało to
komicznie, Anna miała niezadowoloną minę, a Yoh zatroskaną. Jednak długowłosy
się tym nie przejmował, gdyż zrozumiał całą układankę. Wizje były rozmazane,
gdyż sam Król Duchów obawiał tego, który miał powstać.
W nocy gdy wizje najczęściej nawiedzały długowłosego starał
się wyłapać jak najwięcej szczegółów, które mogły mu pomóc w zlokalizowaniu
miejsca gdzie wydarzenie ma się odbyć.
Nie było tego za wiele, a nie mieli też czasu na przyglądanie się
każdemu z opuszczonych budynków i szukanie poszlaki. Może gdyby wcześniej
porozmawiał o tym z Yoh…
Głównym znakiem rozpoznawczym było drzewo przy wejściu,
które było charakterystycznie wygięte. Przeglądanie obrazków w Internecie
zaczynało im brzydnąć, lecz nie mieli
wyjścia.
- Kto ma zostać przywołany?- zapytała się wprost Anna. Widziała jak Hao krąży
wokół tej jednej informacji unikając zdradzenia.
- Nie wiem.- odparł uznając, że to będzie najwygodniejsze.
- Hao...- zaczęła rzeczowo.- Wiem, że to będzie ktoś silny, ale nie wierzę że
sam Władca Piekła. Jestem pewna, że dało by się zauważyć jakieś znaki na ziemi.
- Może to cisza przed burzą?
- Próbujesz przekonać mnie czy siebie? – spojrzała na niego sceptycznie, po
czym powiedziała to co chodziło po jej głowie już od jakiegoś czasu.- Może nie
chodzi o samo przywołanie demona, ale o osobę którą masz uratować.
Hao gdy tylko ustalili jaki to szpital zniknął i mimo że
wszyscy chcieli pomóc Król zastrzegł że sam to załatwi. Yoh nie był z tego
faktu zadowolony i nie kryjąc się z tym zamierzał dołączyć do brata
wykorzystując w tym celu Ren`a. 10 godzinny lot za sprawą odrzutowca nie minął im
zbyt szybko. Była 17 gdy wylądowali, a pozostawało im jeszcze dostać się na
miejsce.
Długowłosy cały dzień obserwował szpital. Nie było w nim nic
podejrzanego, przeszedł przez korytarze i nie napotkał nawet jednego ducha, co
dziwne budynek nie miał nawet piwnicy, gdzie przeważnie znajduje się
prosektorium. Jakby tu nigdy nie istniał szpital. Niechętnie, ale postanowił
zaczerpnąć informacji u miejscowych. Oczywiście nie sam.
- Więc?- zapytał gdy ruda dziewczyna stanęła obok niego.
- Szpital działał tylko przez 3 lata. Druga część budynku runęła i wówczas
okazało się, że ktoś tam źle obliczył kilka rzeczy, więc postanowili zamknąć
całość nie chcąc ryzykować. – odpowiedziała swoim ochrypłym głosem.
- Druga część?
- Właśnie na niej stoimy.- odparła Kanna, która próbowała zapalić kolejnego
papierosa, jednak zapalniczka odmówiła jej posłuszeństwa. Hao uśmiechnął się na
znajmy dźwięk jaki wydawało urządzenie podczas wywoływania iskry. Niemka co raz
bardziej zirytowana westchnęła ciężko i już miała odłożyć papierosa do paczki,
gdy ten niespodziewanie sam się zapalił. Podniosła wzrok na swojego mistrza i
kiwnęła niezauważalnie głową. Zerknął jeszcze na blondynkę, lecz ta stała jak
zwykle wycofana i milcząca.
- Ktoś się zbliża.- oznajmiła Marion nie zmieniając swojej pozycji. Szatyn
podążył za jej wzrokiem i ujrzał jasnowłosą dziewczynę wbiegającą do szpitala.
Nie czekając na nic podążył jej śladem poruszając się niemal bezszelestnie. Jej
kroki były ciężkie i odbijały się echem po korytarzach, pierwsze co przyszło mu
na myśl to fakt że dziewczyna była zdenerwowana a nawet przerażona,
jednocześnie niesamowicie zdeterminowana. Gdy ją zobaczył zrozumiał, że nie
uciekała. Skrobała zawzięcie na podłodze odpowiednie znaki niczym w transie.
Już postanowił wyjść z ukrycia gdy poczuł w okolicy kogoś z silnym foryoku.
Sekundę później rozpoznał, że to jego bliźniak wraz z przyjaciółmi zjawili się
na miejscu. Zaklął w myślach. Nie chciał ich tutaj. Właściwie nie chciał ich
nigdzie, irytowali go, byli hałaśliwi i nieznośni. Dlatego chciał załatwić tą sprawę sam,
odpocząć od nich, zrobić zwykłą przerwę. Jego matka może i chciała dla niego
jak najlepiej, rodzina i przyjaciele brzmi cudownie, lecz on przez ten czas,
który dane mu było spędzić na ziemi nauczył się żyć sam. Czuł się przytłoczony
nimi.
- Czy ja nie mówiłem, że załatwię to sam?- warknął na czwórkę przybyszów,
materializując się przed nimi.
- Cóż…- zaczął Yoh drapiąc się po policzku, tak jak miał to w zwyczaju gdy się
zastanawiał nad odpowiedzią.
- Jak zwykle Asakura Twoje wypowiedzi powalają.- westchnął zirytowany Ren.
- Skoro już tu jesteśmy to możemy pomóc.- oznajmij szatyn.
- Nie potrzebuje pomocy. Równie dobrze możecie wrócić do domu. – spojrzał na
nich wrogo, żądając natychmiastowego skutku. Tak jakby potrafili znikać jak on.
- Ale
- Nie!- krzyknął po raz ostatni by potem rozpłynąć się w powietrzu. Ponownie
pojawił się za jedną z kolumn w pomieszczeniu gdzie ostatnio spotkał
dziewczynę. Skończyła rysować pentagram, świece paliły się ustawione w
odpowiednich miejscach, a ona sama krążyła wokół swojego dzieła i kolejno cięła
się po dłoniach. Krew skapywała w ramiona gwiazdy uzupełniając brakujący
element. Potem na chwilę przestała przyglądając się swojemu dziełu. Hao mógł
wówczas zobaczyć ją w pełnej okazałości. Krótkie platynowe włosy były
postrzępione, tak jak ubrania które miała na sobie. Wychudzona i pełna lęku,
poruszała się dziwnie tak nienaturalnie. Przypominała zdziczałego człowieka.
Nie miał planu. Ruszył przed siebie by ją po prostu
zatrzymać. Nie zabić, nie spopielić, nie unicestwić. Zwyczajnie powstrzymać.
Zupełnie nie zareagowała na jego obecność. Mamrotała pod
nosem słowa mantry. Zapewne ją znał, ale w innym języku. O ile sam jej nie
stworzył. Jednym ruchem ręki poderwał ją do góry przygniatając do sufitu, jednak
ona nie przestawała. Była w transie i nie wyglądała jakby dopiero przed chwilą
weszła w ten stan.
- Jesteś opętana…- powiedział do siebie przyglądając jej się badawczo.
Poruszyła głową jakby odgarniając przeszkadzające jej włosy, lecz wykonała to z
nienaturalnie dużą prędkością przez co wyglądało to jak tik nerwowy. Potem
zaczęła krzyczeć i próbować wyrwać się. Długowłosy uśmiechnął się… Wreszcie jakaś normalna reakcja.
- Wygląda tu trochę jak w Izumo…- skomentował Yoh
wspominając wizytę w ukrytej świątyni Wielkiego. Manta przyznał mu rację i mimo
że miał kilka zastrzeżeń, świece i pentagram przywoływały mu na myśl również
tamto miejsce.
- Czy ja nie wyraziłem się jasno? I gdzie Hana-gumi?
- Postanowiłem je nieco ochłodzić. – padło ze strony Usui. Oczywiście, że nie
miały z nimi szans. Jednak nie bał się ich zostawić bo wiedział, że dobre serce
Yoh nie da skrzywdzić nikogo.
Zapewne rozmowa potoczyła by się dalej gdyby nie to, że w
miejscu środka gwiazdy podłoga zaczęła się rozpadać. Pierwsza pojawiła się
dziwna łapa, wykrzywiona i czerwona. Potem wyszła reszta ciała. Stwór nie różnił
się jakoś znacząco od tych, które szamani już spotkali na swojej drodze.
Hao wyciągnął drugą rękę i również uchwycił demona
przygniatając swoje zdobycze bardziej do sufitu. Oni nie wydawał się być
zadowolony z tej sytuacji, ale to co bardziej zwróciło uwagę zgromadzonych to
fakt że wydawał się być zdziwiony. Jakby ktoś właśnie przerwał mu codzienną
czynności w samym środku i przeniósł na powierzchnie Ziemi. Asakura zastanawiał
się nad kilkoma pomysłami naraz, w kółko zadając pytanie o co tu właściwie
chodzi.
- Coś wyłazi.- odezwał się Oyamada zwracając uwagę wszystkich na portal. Tym
razem postać nie miała żadnego sensownego kształtu. Przypominała zmorę, cień,
była jakby rozmazana, bezkształtna, lecz nie na tyle by nie dało się od różnić
góry od dołu. Nie miała ani rąk ani nóg, twarzy również mimo to człowiek
wiedział kiedy na niego patrzyła. Każdy się wzdrygnął, czując przejmujące zimno
a zaraz potem w ich głowach pojawiła się fala wspomnień, tych najgorszych,
bolesnych przepełnionych smutkiem i goryczą.
Nagle jak ręką odjął wszystko ustało, a stwór korzystając z chwili otumanienia
szamanów wypełzł całkiem z dziury i uciekł bezszelestnie przez wyrwę w ścianie.
Hao zaklął i ruszył w pogoń upuszczając kobietę i demona. Tylko refleks Ren`a
uchronił ją przed roztrzaskaniem. Yoh z kolei natychmiast ruszył na Oni.
Cała ta sytuacja rozegrała się w ciągu dwóch minut. Mimo to każdy miał
wrażenie, jakby stali w tym zrujnowanym miejscu już od godziny. Yoh zawahał się
czy również powinien ruszyć w pogoń za demonem i bratem, lecz wówczas zjawił
się ktoś kogo nie spodziewali się ujrzeć. Pióra i ponczo dały im jasno do
zrozumienia, że to jeden ze strażników plemienia Patch. Podszedł do
nieprzytomnej kobiety i wziął ją na ręce, po czym spojrzał na nich i skinął
głową. Nie wiedzieli czy to w ramach podziękowania czy też gest oznaczający
przywitanie i pożegnanie jednocześnie. Wykonał kontrolę ducha i na jego plecach
pojawiły się skrzydła. Podszedł do dziury w ścianie i ruszył w drogę powrotną
zupełnie jak Król Szamanów.
- Chyba… nic tu po nas. – odezwał się Usui. Pentagram był przedzielony na pół,
świece zgasły podczas walki i teraz całe to pomieszczenie wyglądało jak zwykły
opuszczony budynek, który daje schronienie bezdomnym, a nie jak miejsce
narodzin monstra, z którym będą walczyć przez najbliższe lata.
***
Witam w Nowym Roku :) Miałam wielkie plany dodać tą część na święta w ramach prezentu, potem z kolei w przerwie między świątecznej ale cały czas mi to umykało, aż w końcu przysiadłam dzisiaj i postanowiłam że już prawie miesiąc minął, więc najwyższa pora.
Postanowiłam wdrożyć trochę akcji, która się rozciągnie w opowiadaniu na długi okres czasu. Mam nadzieje że wam się podobało mimo że długością nie powala.
Pozdrawiam serdecznie i śle ciepełko bo u mnie to nie dość, że pełno śniegu (widok z okna na ośnieżone góry to jedyny plus zimy) to jeszcze przerażająco zimno :(
Postanowiłam wdrożyć trochę akcji, która się rozciągnie w opowiadaniu na długi okres czasu. Mam nadzieje że wam się podobało mimo że długością nie powala.
Pozdrawiam serdecznie i śle ciepełko bo u mnie to nie dość, że pełno śniegu (widok z okna na ośnieżone góry to jedyny plus zimy) to jeszcze przerażająco zimno :(
Fajny rozdział :3 Halloween zawsze mile widziane. I... nie wiem, co mam powiedzieć... Dobra, zostawię tak jak jest, dzisiaj nie mam siły wysilać się na jakiś sensowny komentarz.
OdpowiedzUsuńPozdro!
~ Halley S.
Uwielbiam czytać o tej więzi między braćmi, któraczej hao stara się ukryć. Albi przynajmniej sprawia take wrażenie.
OdpowiedzUsuńCzytając twoje opowiadania nie można się nudzić, naprawdę;) za każdym razem umiesz zaskoczyć czymś innym.
Długowłosy powinien się już nauczyć, że braciszek nie zostawi go samego w takich sytuacjach jak wala z jakimiś potworami, oczywiście cała reszta tak samo. Ciekaw jestem kiedy konsekwencje przyniesie to za sobą.
Czekam na next, dz
Muszę przyznać że wspaniałe opisujesz braterska miłość i mam nadzieję że będzie ona się rozwijać. Na tą gromadke to zawsze można liczyć, zawsze pomocni;) ciekawa jestem bardzo jak wątek walki ze złymi stworami rozwinie się dalej i jakie konsekwencje to za sobą poniesie. No i oczywiście cały rozdział wspaniały;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, 3maj sie
Ohayo :)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim muszę przeprosić cię za moją długą nieobecność :( Zawiodłam cię... Zamiast cię wspierać i czytać na bieżąco, ja po prostu zniknęłam... Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Jestem ci ogromnie wdzięczna, że przez te prawie cztery lata cały czas zaglądasz na mojego bloga i dajesz mi motywacje do pisania :*
Dobra, kończę już z tymi wyznaniami, bo się popłaczę :P
Zdajesz sobie sprawę, że to opowiadanie jest co najmniej genialne. Te opisy, charakter postaci są po prostu idealne. Anna jest Anną. Yoh jest Yoh. Hao jest Hao. Wszystko jest tak jak powinno być.
Miałam się dziś uczyć biologii ( nie dawno czytałam o mszakach, a tu puff i wzmianka w twoim opowiadaniu :P ), ale gdy zaczęłam czytać, nie mogłam się oderwać. Po prostu wciągnęła mnie twoja historia i dała motywację do pisania mojego opowiadania :)
Kocham twoje wykonanie Yoh i Anna, jest takie prawdziwe. Za każdym razem rozpływam się jak czytam o ich związku. Uwielbiam sytuacje w stylu Anna vs. Hao :P Na dodatek miłość między bliźniakami kwitnie <3
One-shot I jest moim ulubionym. To było opowiadanie w totalnie moim guście, przysparzającym na mojej twarzy rumieniec ekscytacji xD
Czekam na next :) Bardzo :*
Pozdrawiam i życzę weny
Anna-medium
Lepiej późno niż wcale!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz. Rozdział przeczytałam już dawno, ale nie mogłam się zebrać do napisania komentarza ;/
Jest trochę inny od pozostałych, ale bardzo mi się podobał :D Jestem ciekawa jak dalej to pociągnisz. Rozumiem Hao, że chciał trochę odpocząć, ale znając brata powinien się spodziewać, że ten nie pozwoli mu na samodzielne działanie. Niech się tylko a niego za bardzo nie gniewaj tylko niech razem spróbują rozwiązać problem. Wątek zapowiada się ciekawie i mam nadzieję, że dalej też taki będzie. Zaraz zabieram się za czytanie kolejnego rozdziału a komentarz zostawię wieczorem bo muszę zbierać się na korki. Pozdrawim :D
Aaaaaa gomeeen!!! To chyba mój nowy rekord w zaległościach w komentowaniu i bynajmniej nie powód do dumy. Trochę wypadłam w blogosfery w ostatnich miesiącach i tak to się potem kończy... No nic, biorę sie za nadrabianie. Przynajmniej mam od razu osiem rozdziałów do czytania i nie muszę czekać na ciąg dalszy. :D
OdpowiedzUsuńOj tam, niech Yohmei nie marudzi. Kto mu spłodzi prawnuki, jeśli Yoh i Anna zamarzną przez niedziałający piec? No właśnie. :P Chociaż w razie czego, tak na czarną godzinę, mają przeciez szanownego Króla Szamanów, któy zdaje się ma sentyment do Ducha Ognia. :D
No nie wiem, ja tam na miejscu Hao nie odrzucałąbym tak od razu teorii braciszka. Jakby nie patrzeć, to nawet jest w niej trochę logiki. xD A to migające światełko, to... znak, że po drodze wpadnie na sprzedawcę kapusty z Avatara! O! Na miejscu Hao miałabym się na baczności. :P
Czyli szpital psychiatryczny, tak? Chyba niespecjalnie ulżyło naszym bohaterom, że są bliżej rozwiązania zagadki. Opierając się na literaturze źródłowej (czytaj: horrory o szpitalach psychiatrycznych) można wnioskować, że Halloween nie zapowiada się ciekawie. Albo wręcz przecienie - zbyt ciekawie.
Cóż, Hao po troszku sam jest sobie winien - trzeba było zabrać brata jak chciał, wtedy przynajmniej miałby na głowie tylko jego, zamiast czwórki szamanów. Ale nie-e, Haosia samosia wie lepiej. Poza tym ej! Na obecność Hanagumi jakoś nie narzekał, a o ile pamiętam z matmy, trzy dziewczyny to więcej osób niż jeden Yoh. No po prostu foch z mojej strony. I pewnie jeszcze będzie marudził, że to przez nich stwór nawiał. Ehhh... xD
Rozdział się podobał:) Lecę czytać dalej :)
Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń