sobota, 11 lutego 2017

15. Turniejowe historie.



Najgorsze były te ciągłe pytania gdzie jest jego brat, kiedy wróci i kiedy już ustalił, że wersja z chorobą będzie najbardziej przekonująca, zaczęły się pytania jak się czuje, czy już mu lepiej i że na gorączkę są najlepsze zimne okłady, kąpiele lodowe, paracetamol… Mógłby napisać doktorat z możliwości zbicia temperatury. Nawet były i takie ‘koleżanki’ które odważyły się pojawić w Inn En by odwiedzić chorego Hao. I chociaż nie miałby nic przeciwko, pokazanie im pustego pokoju już od ponad tygodnia nie ułatwiło by sprawy. Na szczęście Anna skutecznie rozprawiała się z nękającymi ich uczennicami. Yoh po kilku dniach przestał gwałtownie reagować na każde otwieranie drzwi, po tygodniu na hałas w nocy, a po dwóch na to że w najbliższym czasie Hao w ogóle wróci. Do głowy przychodziły mu już różne myśli, lecz nie ważne jak głupie były jedną na szczęście zawsze odtrącał. Jego brat żył- tego był pewien. Wielokrotnie wyobrażał sobie bliźniaka jak mówi z tym swoim uśmieszkiem, że przygoda ze szkołą była całkiem miłą rozrywką, ale nic poza tym. Ma obowiązki jako Król.

- Skup się!- krzyknął na niego sensei, gdy po raz kolejnych na zajęciach z kenjutsu o mało co nie dostał w żebra. Miał tam niewygojonego siniaka już od dłuższego czasu, gdy po raz pierwszy dał się zaskoczyć w trakcie walki, potem jeszcze kilkakrotnie oberwał w to samo miejsce. Za każdym razem bolało bardziej, lecz nauczył się już ignorować ból w walce. Poza tym z tego co mu się wydawało, a miał w tym doświadczenie, żebra nie były złamane. – Asakura po jutrze są zawody, a ty prezentujesz sobą kpinę! Zejdź mi z oczu!- wrzasnął upokarzając go tym samym na oczach całej grupy. Nie był to przyjemny człowiek, ale był wymagający i dzięki niemu drużyna nieprzerwanie od 4 lat broniła pucharu. W tym samym momencie w sali pojawiła się Anna. Przeszła przez całą jej długość kierując się do swojego narzeczonego, a wszyscy rozstępowali się przed nią jak przez ważną osobistością. Kyoyama nie była towarzyska, nie udzielała się jakoś wybitnie w szkole mimo to do każdego doszły słuchy, że potrafiła tak zreorganizować samorząd, że wszystko chodziło jak w szwajcarskim zegarku. Nie było problemu, którego ona by nie rozwiązała tak jak i nie było nikogo kto mógłby z nią konkurować o zaszczytne miejsce przewodniczącej w przyszłym roku. Poza tym… była tak piękna. Mimo że męska część bała się jej to w sekrecie wiele z nich adorowało ją na bezpieczną odległość. Jednak nie wszyscy.

- Anna-chan!- usłyszała irytująco wesoły głos.

- Nazwij mnie jeszcze raz ~chan a wepchnę Ci ten kij… boleśnie.- warknęła w stronę Tanaki. – ot cała ona, niczym Czarna Wdowa. – A co do ciebie…- zaczęła miażdżąc wzrokiem szatyna. Widział że chce go uderzyć, albo wyciągnąć za ucho z sali. Przełknął ślinę, nie dało się ukryć że nie ważne co w życiu przeszedł włączając  śmiertelne walki jak i samo umieranie, nic tak nie podnosiło adrenaliny jak ona. – Musisz wracać do domu.- dokończyła nieco łagodniejszym tonem.- Sensei obiecuję, że Yoh wygra te zawody. – powiedziała jeszcze rzeczowym tonem po czym obróciła się i wyszła z sali nie obracając się nawet za siebie. Nie musiała, nikt by nie ryzykował przeciwstawieniem się jej.
Jednak Yoh znał ją już tyle czasu i wiedział że za tym wszystkim kryje się coś jeszcze.

- Co się dzieje?

- Twój brat się dzieje.- odpowiedziała nadal zirytowana.

- Wrócił?- zapytał jednak ona tylko prychnęła, co właściwie było jednoznaczne z odpowiedzią twierdzącą.

Hao siedział przed telewizorem oglądając wiadomości, czego właściwie wcześniej nie robił, lecz miało to swoje źródło w tamtej nocy. Przed nim leżało zamrożone mięso, które co jakiś czas przykładał do twarzy. I właśnie w takim momencie pojawił się jego brat.

- Onii-san…- jego wzrok mówił wszystko. Długowłosy wiedział, że tak będzie, że Yoh będzie się martwił i tęsknił za nim, a gdy wróci będzie się cieszył tak jak pies gdy wraca właściciel. – Co Ci się stało?- cała  ta urocza chwila zniknęła wraz z chwilą gdy Hao obrócił się w pełni do bliźniaka, prezentując tym samym opuchnięty policzek.

- Wszedłem do jaskini lwa.- zażartował i już po chwili w jego stronę leciał klapek, damski, rozmiar 36.

- Anna!- zwrócił jej uwagę zanim pomyślał i już po chwili drugi but do pary wylądował na czole drugiego Asakury. Po tym incydencie Kyoyama wyszła z pokoju mamrocząc pod nosem coś na kształt idiotów, pokrak i debili.

- Lwem okazała się Twoja narzeczona. – dodał jeszcze. Yoh niemal z niego wymusił całą opowieść dlaczego go nie było. Chociaż był pewny, że chodziło o stwora, którego Horokeu ochrzcił Fukou, co oznaczało tragedię, to i tak wolał to usłyszeć z ust brata. Niestety, ale nie rozstali się w dobrych stosunkach i nie wiedział co było tego powodem. Jednak Hao opowiadał krok po kroku zaczynając od tego, że śledził dziwnego stwora przez kilka dni i niemalże udało mu się z nim skonfrontować, jednak wymknął się. Wówczas postanowił zmobilizować strażników plemienia Patch, na początku próbowali rozgryźć czym jest ów Fukou jednak niestety w księgozbiorach natknęli się na kilka opcji, ale jednocześnie na nic konkretnego. Jakieś wzmianki tu i ówdzie. Potem Hao zostawił robotę papierkową swoim podwładnym, a sam zaczął analizować wydarzenia z tamtego wieczoru. Obecność demona wywoływała stan podobny do ciężkiej depresji, ogólny smutek i przygnębienie, jakby wszelkie szczęście zniknęło. Ponownie zaczął poszukiwania w miejscu, gdzie ostatnio zetknął się z Oni lecz tym razem rozglądał się za znakami jakie mógł po sobie zostawić. I dopiero to zadziałało, natknął się na jego ślad w postaci osób które z niewiadomych powodów popełniły samobójstwo lub próbowały zarzekając się, że czuły taką potrzebę chociaż były szczęśliwe. Yoh już miał zadać pytanie odnośnie tych nieszczęśników, którzy stracili życie, lecz długowłosy go wyprzedził oznajmiając że nie ma po ich duszach śladu, a jako Król Szamanów ma dostęp do każdego ducha, nie ważne gdzie jest.

- Nie mogły tak po prostu zniknąć.

- I to jest cecha charakterystyczna, jak go nazwaliście? A tak Fukou. Demon który sprawia że dusza zostaje unicestwiona. – po tych słowach Yoh na chwilę zmarszczył brwi jakby przypominając sobie o czymś, a potem zerknął na brata wahając się czy zadać to pytanie, które mu przyszło na myśl. W końcu wypowiedział to na głos.

- Tak jak te, które pochłaniał Duch Ognia.

- Dokładnie tak.- odparł niewzruszony.


Trybuny były zapełnione po same brzegi, mimo to na sali panował względny spokój. Tu i ówdzie można było zobaczyć  transparenty mające dodawać otuchy zawodnikom, czy też koszulki z nadrukami szkół, które brały udział w zawodach. Kasumi wraz z Mantą czekali na Annę przy wejściu do hali już ponad 10 minut. Dziewczyna wydawała się nieco zaniepokojona, bo spóźnianie się nie było w stylu Kyoyamy i nieustannie wyglądała blond włosów wśród wchodzących ludzi. W końcu ją zobaczyła i od razu można było stwierdzić, że jest wściekła. Wyglądała jakby w myślach odliczała od 10 w dół by nie przywalić swojej osobie towarzyszącej.

- Asakura-kun?- zdziwiła się na widok długowłosego.- Jesteś już zdrowy?

- Niestety, ale jak powie jeszcze słowo to tym razem skończy w szpitalu.- odpowiedziała za niego blondynka ciskając w swojego przyszłego szwagra zabójczym spojrzeniem. Następnie skierowała swoje kroki wewnątrz hali, w celu znalezienia najlepszych miejsc.

- Co jej znowu zrobiłeś?- zaciekawił się Oyamada.

- To co zwykle, znalazłem się w nieodpowiednim miejscu i czasie… I ona też. – taka wypowiedź w zupełności im wystarczyła. Tymczasem Anna wypatrzyła 4 puste siedzenia w pierwszym rzędzie. Chociaż nikt na nich nie siedział to widać było, że są przez kogoś zajęte, pozostawione na nich kurtki, szaliki i duży transparent z nazwą szkoły mówiły same za siebie. Oczywiście to nie przeszkodziło Annie, gdyż już po chwili wszystkie rzeczy znalazły obok krzesełek i cała czwórka mogła wygodnie usiąść. Problem pojawił się dopiero wówczas gdy właściciele ubrań chcieli wrócić na swoje miejsca. Grupa młodych mężczyzn nie wyglądała zbyt przyjaźnie i bez ogródek zaczęli mieć pretensje, które brzmiały jak groźby, co stanowiło iskrę do wybuchu. Kyoyama chwyciła najbliżej stojącego chłopaka za koszulkę szarpiąc nim jednocześnie i w dość dosadny sposób opowiedziała co z nimi zrobi jeśli nie zostawią ich w spokoju. Padły między innymi słowa obdzierać, krzywdzić fizycznie i rzucić klątwę, a na koniec odepchnęła go tak, że wleciał w swoich kolegów. Na początku byli zdziwieni, że taka drobna osóbka ma w sobie tyle agresji, później gdy się już pozbierali a strach minął i ustąpił miejsca złości stanęli nad Itako przygotowując się do usunięcia ich siłą.

- Hej!- ktoś krzyknął.- Zostawcie ich w spokoju!!!- wzrok całej czwórki powędrował w drugą stronę gdzie stał brunet z wyciągniętym drewnianym mieczem i celował w uprzykrzających się gości. Za nimi stało kilku równie groźnie wyglądających mężczyzn, a to już w zupełności wystarczyło, żeby pozbyć się natrętnych Panów.- Anna-ookami, Hao-sama, Manta!- zawołał zadowolony, że widzi znajomych. – Ah i przepiękna koleżanka!- również jej pomachał.  W ramach przywitania blondynka zacisnęła usta, Hao nadal oglądał swoje paznokcie, dopiero Oyamada odezwał się tak jak należało, a zaraz po nim nieśmiało Kasumi. Ryu wraz ze swoimi przyjaciółmi zaczął się rozglądać za wolnymi miejscami, co zajęło mu chwilę gdyż kilka najbliższych krzeseł natychmiast się zwolniło po krzywym spojrzeniu B-Boy`a, które właściwie wywołała myśl o tym, że zjedzenie dodatkowej porcji ramenu nie było dobrym rozwiązaniem. Jednak nie namyślając się długo zajęli siedzenia, a Manta zdziwiony skąd się tu wzięli zaczął słuchać historii o ich wyprawie.

- Już Ci lepiej?- zagadnął długowłosy nawiązując do wcześniejszego wybuchu.

- Tak. – odpowiedziała spokojnie Anna. Natomiast Kasumi, która dopiero poznawała Kyoyame patrzyła na wszystko z przerażeniem. Wiedziała, że blondynka ma chłodne usposobienie i że miewa przejawy agresji, ale pierwszy raz widziała ją w akcji. I chociaż nie chciała to  zaczęła mieć pewne obawy co do ich przyjaźni. Manta jakby rozumiejąc jej rozdarcie zaśmiał się nerwowo, po czym zalecił, że lepiej do tego przywyknąć, a najlepiej się nie odzywać gdy medium jest zła. Ich rozmowę przerwał głos spikera, który oznajmił pierwszą walkę. Jako że Kasumi była oddanym kibicem Daisuke i od zawsze chodziła na jego walki to w większości znała przeciwników, dlatego też stanowiła cenne źródło informacji. Podczas gdy kolejno wymieniano zawodników ona w skrócie dopowiadała co o nich wie, a głównie były to słabe punkty. Anna starała się skrupulatnie zapamiętać by w czasie przerwy przekazać cenne informacje o wrogach swojemu narzeczonemu.

Tymczasem u męskiej części przyjaciół trwała luźna atmosfera. Yoh drzemał uprzednio prosząc Amidamaru o obudzenie go gdy nadejdzie jego pora. Horokeu sam się nakręcał irytując przy tym Ren`a co powodowało mini bójki co 5 minut, a Daisuke siedział ze słuchawkami na uszach próbując się koncentrować. Co jakiś czas robił obchód witając się z niektórymi, a innymi mierząc wrogim wzrokiem, kilka razy zerknął również na arenę sprawdzając jak umiejętności jego przeciwników się zmieniły od letnich zawodów. Naturalnie kilka nowych twarzy również się pojawiło i nie dało się ukryć, że stanowiły pewnego rodzaju sensacje dla stałych bywalców turnieju.

- Tanaka Daisuke!- usłyszał i z przyspieszonym biciem sercea, które mu zawsze towarzyszyło gdy wychodził na pole walki ruszył po wygraną. Początki zawsze były łatwe, wygrywał jedną walkę za drugą, dopiero później pojawiały się problemy, które uniemożliwiały mu zdobycie medalu lub pucharu w zależności od rangi zawodów. Głownie był to jeden problem o dźwięcznym imieniu Kazuhiro Nitodarama – mistrz nad mistrzami, wielokrotny zdobywca pucharów medali i wszystkiego co dotyczyło kendo. Nigdy z nim nie wygrał.

Pierwsze trzy walki minęły mu w mgnieniu oka, w międzyczasie walczył jeszcze Yoh, który był nieco zażenowany widokiem prowizorycznego transparentu ze swoim imieniem, jednak fakt że trzymał go Ryu wraz z resztą swojego gangu w zupełności mu to wynagrodził. Następny wychodził Horokeu, który nieco zawodził że jemu nikt nie kibicuje, jednak wówczas na płótnie gdzie widniało imię Yoh pojawiła się doczepiona kartka z imieniem Usui i chociaż było to napisane z błędem to i tak znajdował się w siódmym niebie.

- To się nazywa przyjaciel!- zawołał uradowany niemalże ze łzami w oczach. – Tobie pewnie nikt nie kibicuje. – oczywiście nie mógł się powstrzymać żeby nie rzucić zaczepki w Tao, po czym ruszył na arenę.

Kasumi powoli poznawała przyjaciół Yoh usilnie starając się zapamiętać ich ksywki bądź też imiona, jednocześnie próbując nie być wredna, lecz konkretna w zapewnieniach że nie potrzebuje chłopaka.

- Czy to czasem nie Jun-neesan?- zagadnęła widząc piękną kobietę spieszącą w ich kierunku.

- Czy Ren już walczył?- zapytała z lekką zadyszką, a gdy wszyscy pokręcili głowami, że jeszcze nie odetchnęła z ulgą.- Na szczęście zdążyłam. Gdybym nie zobaczyła na plakacie że zawody zaczynają się o 16 to pewnie przegapiłabym wszystkie walki!

- Ren Ci nie powiedział o której się zaczyna?- zaciekawiła się brunetka.

- Powiedział że o 19.- oznajmiła nieco speszona. Oczywiście że Hashimoto się zastanawiała dlaczego też jej kolega okłamał swoją siostrę, ale nie zdążyła zadać pytania a już miała odpowiedź. Otóż w ciągu kilku sekund 10 mężczyzn stało na najwyższym stopniu trybun z ogromnym transparentem z napisem „Tao Ren numerem 1”. Manta miał dziwne przeczucie, że widział już go podczas turnieju szamanów, lecz zachował to informacje dla siebie nie widząc sensu wyciągania tego teraz. Chociaż w cale by się nie zdziwił gdyby Jun trzymała te wszystkie rzeczy razem z dzwonkiem wyroczni w jakimś magazynie.

Usui nieco wytrącony z uwagi widząc kyonshi trzymający 5 metrowy napis omal dał się pokonać. Na szczęście w porę zatrzymał cios i przeszedł od razu do ataku co wywołało aplauz u publiczności. Rozejrzał się po sali widząc jak wszyscy wiwatują i cieszą się razem z nim – Kochają mnie!- zawołał do siebie szczęśliwy jak nigdy.

Walki trwały jedna po drugiej do wieczora kiedy to przed półfinałem zarządzono przerwę. Anna w tempie natychmiastowym się ulotniła w poszukiwaniu Yoh by przekazać mu dalsze instrukcje dotyczące jego walki jak i zawodników, z którymi przyjdzie mu się zmierzyć. Oczywiście podała mu je podczas gdy Yoh wykonywał ćwiczenia rozluźniające pod jej bacznym okiem. Przynajmniej tak je nazwała Kyoyama, bo dla Asakury połączenie tych dwóch słów wydawało się sprzeczne.

- Nie wolno tu przebywać osobom spoza drużyn.- usłyszeli gruby głos.

- Odpuść Kazuhiro. – wtrącił się Daisuke. Znał go na tyle, że wiedział iż brunet będzie szukał wszędzie zaczepki, ba nawet z chęcią zgłosi to sędziom.

- To Twoja niunia?- 3 magiczne słowa spowodowały, że każdy pobladł i ze zgrozą wpatrywał się w Annę.

- O stary zacznij się lepiej modlić albo uciekać. – dodał swoje Usui.

- Jak mnie nazwałeś?- po raz kolejny wściekłość emanowała od niej na odległość metra.

- Nie obchodzi mnie kim jesteś. Nie masz plakietki więc wypad.

To trwało zaledwie tyle ile mrugnięcie okiem, a Kazuhiro leżał na ziemi przygwożdżony przez nogę blondynki, a katana która w jednej sekundzie spoczywała w ręce Yoh a w drugiej w jej, była wymierzona w jego gardło.

- Ty mały nędzny karaluchu!*- wysyczała.- Ciesz się, że Cię nie rozdeptałam.

- Anna…- zaczął blondyn, ale widząc jej morderczy wzrok dodał po chwili.-… ~san. Jeśli go uszkodzisz mogą nas wykluczyć z zawodów.

- Uh… masz szczęście.- warknęła jeszcze w stronę Nitadoramy.

- I chociaż sam z przyjemnością obiłbym go za nazwanie Ciebie niunią to lepiej będzie zrobić to po zawodach.- dodał jeszcze próbując się podlizać Annie.

- Czy to nie Twoja działka bronić jej?- zapytał się Horo Horo stając obok Asakury.

- Powiedziała, że jeśli przestanę ćwiczyć to do końca życia będę jeść ryż.- odpowiedział szatyn nadal „rozluźniając” mięśnie. Usui poklepał go tylko po ramieniu, rozumiejąc w 100%.

Rozbrzmiał gong obwieszczający koniec przerwy, a zarazem rozpoczęcie półfinałów. Shinra Private Academy prowadziła w rankingu pod względem ilości punktów spośród wszystkich szkół, jednak w indywidualnej klasyfikacji to Nitadorama był championem. Na drugim miejscu uplasował się Tanaka, a na trzecim jednocześnie Yoh i Ren. Niestety Horokeu nie załapał się na podium, i chociaż bardzo się starał to zamykał pierwszą dziesiątkę.

- Znowu się spotykamy…- zaczął złowieszczo Horokeu stając naprzeciwko Yoh. Szatyn zaśmiał się na wygłupy przyjaciela, lecz nie dał się rozproszyć. Nie czekali, aż jeden z nich zaatakuje tylko na raz ruszyli na siebie. Usui jako większy zawodnik skupił się na sile ciosów, tymczasem Asakura jako ten bardziej zwinny postawił na szybkość. Mimo kilku trafnych uderzeń żaden z nich jeszcze nie zdobył przewagi, według regulaminu gdy obydwaj zawodnicy zadają trafienia jednocześnie, punkty nie są przyznawane. Po raz pierwszy usłyszano sygnał, że 5 minut przewidzianych na walkę dobiegło końca. Mieli teraz 3 minuty na zdobycie jednego punktu. Stanęli naprzeciwko siebie tak jak na początku walki, oboje uśmiechając się do siebie jednocześnie dysząc z wysiłku. Szatyn postanowił wykorzystać jeden z trików jakie pokazał mu Amidamaru- rozpędził się, dzięki czemu mógł wyskoczyć wysoko niemalże nad niebieskowłosego z zamiarem uderzenia w strefę men-uchi. Koniec katany uderzył w środek głowy zgodnie z przewidywaniem, jednak szatyn nie spodziewał się ze Horokeu odeprze go z taką siłą, próbując wygiąć przy tym miecz tak by trafić go w ramię. Niestety pierwszy punkt należał do Asakury, tym samym wykluczając Usui z dalszych walk. Podali sobie ręce, a tłum skandował wyraźne HoroHoro, bez wątpliwości chłopak stał się ulubieńcem publiczności.

Kolejną walkę miał stoczyć obrońca tytułu nieprzerwanie od 4 lat – Kazuhiro oraz Ren. Nitodarama jednak nadepnął Tao na odcisk wyśmiewając się z tych ‘debili’, którzy trzymali transparent oraz niestety posyłając kilka niesmacznych komentarzy na temat jego siostry. I w tym momencie mantra jaką Ren często sobie wmawiał by nie atakować w gniewie poszła się przejść, a jako że Tao większość swojego życia spędził na ukierunkowaniu swojego gniewu w walce tak by wygrać Kazuhiro ledwo nadążał z obroną nie wspominając już o ataku. Na przemienne ataki na prawy lub lewy bok napierśnika nieco uśpiły bruneta i korzystając z tego faktu Ren podskakując i obracając się jednocześnie dotknął strefy tsuki, czyli odsłonę gardła, bezapelacyjnie wygrywając walkę. Zupełna cisza zapanowała na hali, gdyż każdy był przekonany że Nitadorama nie odpadnie w półfinale, ba byli pewni że będzie walczył w finale.

- Wygrywa Tao Ren!- oznajmił spiker równie zbity z tropu co wszyscy. Tymczasem złotooki zdążył już zejść z maty i najzwyczajniej w świecie otworzyć kolejny kartonik mleka.

Kolejne walki nie dotyczyły nikogo z Shinra Private Academy jednak od ich wyników zależało kto z ich drużyny będzie walczył jako pierwszy. Wszystko wskazywało na to, że wspólną walkę tym razem Yoh stoczy z Ren`em. Tao na tę wiadomość nie mógł się nie ucieszyć, odkąd tylko poznał Asakurę marzył by w końcu z nim wygrać w uczciwej walce.
- Co powiesz na dodatkową pomoc?- zapytał się z błyskiem w oku Tao.
- Czyli?
- Kontrola ducha.-odparł wskazując bambusowy miecz i tak by nikt tego nie zauważył wprowadził do niego Basona.
- Amidamaru!- duch również uformował się w kulkę w dłoni Yoh, co stanowiło przyjęcie wyzwania.

Anna poruszyła się niespokojnie wyczuwając delikatne drgania jej korali. Nie uszło to uwadze Hao, który również poczuł napływ foryoku. Ryu wlepił wzrok w wychodzących na arenę przyjaciół widząc coś świecącego wokół ich katan.

- Czy ja dobrze widzę?- zapytał się Horokeu, który po przegranej walce dołączył do przyjaciół na trybunach.

- Chyba wszyscy nie mamy zwidów.- odparł mu brunet.

Manta jako że siedział obok Kasumi wolał się nie wdawać w dyskusję dlaczego też Ren i Yoh mają kontrolę ducha, tym bardziej że Hashimoto przecierała oczy pewna że wzrok jej płata figle. Jednak za każdym razem widziała bladą poświatę przy mieczach. To na pewno światło tak pada…Tłumaczyła sobie nieustannie. Albo posmarowali czymś miecze i świecą. Może oboje lubią Gwiezdne Wojny i chcieli w jakiś sposób zrobić miecze świetlne? Każdy kolejny pomysł wydawał się być jeszcze bardziej niedorzeczny. Poza tym nie była pewna czy smarowanie farbą fluorescencyjną katany jest dozwolone, a sędziowie wydawali się nic nie zauważać.
- To może być ciekawe…- mruknął Hao przebudzając się nieco.

I było, pierwsze zderzenie mieczy wywołało huk i mocny powiew wiatru, jednak zawodnicy się tym zupełnie nie przejęli. Wymiana ciosów odbywała się tak szybko, ze sędziowie ledwo nadążali. Zarówno Yoh jak i Ren dali się nieco ponieść wywołując zachwyt u publiczności, swoimi zwinnymi atakami jak i unikami. Chociaż najbardziej zjawiskowe było gdy Yoh postanowił potoczyć się po ziemi jednocześnie przeprowadzić atak od dołu, a Ren wyskoczył do góry przeskakując nad przyjacielem jak i kataną. Ponownie dało się słyszeć sygnał oznajmiający, że 5 minut minęło. Oboje postawili na ofensywę, chcąc wygrać.

- Gomene Ren, ale jeśli przegram to Anna nie da mi żyć.- padły pierwsze słowa od początku walki.

- Nie interesuje mnie Twoja motywacja Asakura.- odparł nacierając przy tym na Yoh. Mimo to żaden z nich nie mógł uzyskać przewagi, a 3 minuty to zbyt mało czasu by rozegrać dobrą walkę nawet jeśli o wyniku miało by przesądzić jedno trafne uderzenie, na które żaden nie mógł się do tej pory zdobyć. Zegar odliczał ostatnie 10 sekund i oboje postawili na ten atak wszystko nie przejmując się, że to nie turniej szamanów a publiczności nie chroni bariera. Tym razem trafienie było celne, niestety w obu przypadkach co stanowiło ponowny remis. Sędziowie byli pod tak dużym wrażeniem walki, że jednogłośnie przyznali remis i tym sposobem ich nazwiska wskoczyły na pierwsze miejsce przeganiając Tanake o 3 punkty. Nadeszła kolej i na niego, jednak teraz gdy wiedział ze jego wróg numer 1 odpadł nabrał pewności i jego walki choć z trudniejszymi przeciwnikami, kończyły się przed upływem 5 minut. Doszło do tego, że nazwiska całej trójki znalazły się na pierwszym miejscu ustanawiając tym samym rekord jak i fakt, że to ich szkoła wygrała zawody zarówno w klasyfikacji indywidualnej jak i międzyszkolnej. Dochodziła 20 gdy ogłoszono wyniki i wręczono puchar. Wkrótce kibice zaczęli opuszczać hale sportową z wypiekami na twarzy cały czas komentując walkę Ren`a i Yoh. Niestety znaleźli się i tacy, którym nie spodobał się sposób w jaki postanowili ją stoczyć i zaraz po wyjściu z szatni oboje zostali ochrzanieni.

- Coś ty sobie myślał!- blondynka wyraźnie nie była zadowolona co udowodniła łapiąc narzeczonego za ucho i targając nim.

- Ren jak mogłeś być tak nieodpowiedzialny!- Jun również była niepocieszona.

- Gdyby nie Hao, połowa ludzi mogła by nie wyjść o własnych siłach. – wysyczała w ich stronę itako.

- Gomenasai!- piszczał szatyn czując że zaraz ucho mu odpadnie.

- Masz szczęcie że Twój brat utworzył barierę. – westchnęła jeszcze Anna, zupełnie niepocieszona że nie mogła się przyczepić do Hao, a wręcz odwrotnie powinna być wdzięczna. Gdy dziewczyny już im odpuściły nadeszła pora na gratulację od pozostałych przyjaciół.

- Myślę, że powinniśmy świętować wasze zwycięstwo!- oznajmił wesoło Horokeu.

- Impreza? Jestem za!- wtrącił się Daisuke, który wcześniej spotkał się ze swoimi rodzicami. Obok niego stała Kasumi oraz Usagi, która również przyszła obejrzeć zawody wraz z kilkoma koleżankami, które należały do fanek bliźniaków oraz Ren`a bądź też Tanaki.

- Jestem zmęczony.-marudził Yoh myśląc jedynie o tym żeby zjeść kolacje, odpocząć trochę w gorących źródłach a potem schować się pod kołdrą i zasnąć w najlepsze.

- To ty pójdziesz spać do siebie a my na dole będziemy się bawić.- zarządził Usui zapominając o jednym szczególe z blond włosami.

- Myślę, że to świetny pomysł! To świetna reklama dla Inn En!- do rozmowy wtrąciła się Jun, wiedząc doskonale że to jedyny argument, który może przekonać Annę. W końcu mając zgodę najważniejszej osoby wszyscy ruszyli do Funbari zahaczając o sklep w celu zakupienia potrzebnego prowiantu.


- A oto i najlepsze gorące źródła w całym Tokio!- powiedziała panna Tao gestem zapraszając do środka, a jej zachęcający uśmiech przekonał każdego.

***

Hej :) Zeszło ponad miesiąc zanim mogłam dodać cokolwiek, ale liczę że długością wam to wynagrodziłam ;) Planowałam właściwie dodać kolejny one-shot na walentynki, ale to może innym razem ^^
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tej części, oprócz końcówki, gdyż nie miałam pojęcia jak zakończyć :/ i wyszło trochę tak jakbym urwała w połowie...
W każdym razie liczę że wam to nie będzie przeszkadzać :) 
To zdanie z "*" to jak się niektórzy domyślili zapożyczenie z Harrego Pottera, chociaż nie dosłowne ;) Kiedy pisałam tą część leciał właśnie w tv Więzień Azkabanu i nie mogłam się powstrzymać :P
W kolejnej części zapraszam Was na imprezę do Inn En ;) Więc komentujcie, a pojawi się szybciej niż planuje dodać :D
Pozdrawiam serdecznie!!!

6 komentarzy:

  1. Fajny rozdział :3 Warto było na niego czekać :3 Najbardziej oczywiście podobała mi się walka Ren vs Yoh, chociaż zastanawiam się, czy akcje z Anną tego jednak nie przebijają... Naaah... Gomene, Anna, ale wolałam szamański pojedynek ^.^'
    Anyway, czekam na kolejny rozdział ;)

    Pozdro!
    ~ Halley S.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Dopiero co trafiłam na twojego bloga, a już mi się spodobał. Szczególnie kłótnie Anny z Hao ^^ Mega mi się podoba jak opisujesz związek Anny i Yoh. Już się nie mogę doczekać na nowy rozdział i możesz być pewna ze będą stała czytelniczką.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dobrze ze hao wrócił, yoh pewnie ciężko znosił. Długowłosy to jednak lubi ryzyko, jak nie walka z potworami to sprzeczki z anna:D a juz myślałem że będzie między nimi spokój.
    Uu tak groźnej wkurzonej blondynki to dawno nie było, ci mężczyźni mają szczęście że ryu przybył w samą porę. A ten chłopak nie wiedział w co się pakuje, bidulek. Tanaka też powinien być ostrożny.
    Horo jak zawsze musi z wszystkiego żartować. Ten i yoh faktycznie byli nieodpowiedzialni, mogła się komuś stać krzywda, zresztą woadomo że anna by się też dowiedziała.
    Jak zawsże rozdział świetny, czekam na następny i pozdrawiam. Dz

    OdpowiedzUsuń
  4. Ohayo :)
    Jak zwykle jestem pod wrażeniem :)
    Kocham to jak kreujesz Anne <3 Boże, daj żeby i mi tak wyszło :P
    Opisy walki genialnie <3
    Czy mówiłam już, że lubię jak jest dużo Anny?
    I jak jest dużo Anny vs. Hao?
    I dużo Yoh & Anna? <3
    Tak, więc czekam na next
    Pozdrawiam i życzę weny
    Anna-medium

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zawsze czytając twoje opowiadania mam dreszcze*.*
    Genialne kłótnie hao i Anny:D oni kiedyś się chyba pozabijaja XD
    Daisuke jaki obrońca, i może blondynka da sobie radę doskonale, to yoh powinien jej bronić. Oni są przesłodcy:3
    Po renie się ne spodziewałam takiego bezmyślnego zachowania o.O
    Już nie moge się doczekać tej imprezy!
    Pisz jak najszybciej, dalej tak doskonale:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Oki, kolejny rozdział do nadrabiania. :)

    To było do przewidzenia, że Yoh będzie tęsknił i się martwił. Ja wiem, że Hao jest zajęty i w ogóle, ale najpotężniejszego szamana na ziemi chyba stać na choćby krótką telepatyczną wiadomość "jestem cały, trochę mnie nie będzie". Ech, Hao musi się jeszcze sporo nauczyć o posiadaniu osób, którym na nim zależy...
    Taaak, usuwanie się Annie z drogi to bardzo słuszna decyzja. Nie dziwię się, że w szkole nauczyli się ją tak szybko podejmować. xD
    A na ten opuchnięty policzek jak najbardziej Hao sobie zasłużył! Na pewno Anna wzięła przy tym pod uwagę, ile przykrości sprawił jej narzeczonemu, o którego się martwi, choć nie przyzna tego na głos. Na klapka też sobie zasłużył.
    Hmm, czyli demon dalej biega sobie wolno, tak? Ta "walka przez kilka najbliższych lat" na końcu poprzedniego rozdziału to była tak na serio? ^^'
    Hahaha wspaniałe zawody. :D Aż przywołują ciepłe wspomnienia z Turnieju. Pewnie taki był zamiar, prawda? ;) I oczywiście doping dla Rena. xDDDD To byłą piękna scena w mandze. xDDD
    Lol, ten koleś, który wyskoczył z "niunią", (gomen, nie mam pamięci do nazwisk xD) nawet nie ma pojęcia, jakie miał szczęście, że przeżył. xD I że Anna nie mogła brać udziału w tych zawodach. xD Wtedy szkołą nie musiałaby się martwić o puchar~~~:3 Cóż, przynajmniej chłopaki się wyszaleli i trochę odreagowali. Czy dzięki temu będzie teraz chwila spokoju...? Może na chwilę... xD Taak, pomysł z włączeniem do walki kontroli ducha był zacny, pani Tao, naprawdę. xD Ale skoro mają Hao, który może im zrobić barierę chroniącą publiczność, to pfff. Co tam, niech się bawią. :D

    Rozdziałsię podobał:) Lecę czytać dalej :D

    OdpowiedzUsuń