Najgorsze były te ciągłe pytania
gdzie jest jego brat, kiedy wróci i kiedy już ustalił, że wersja z chorobą
będzie najbardziej przekonująca, zaczęły się pytania jak się czuje, czy już mu
lepiej i że na gorączkę są najlepsze zimne okłady, kąpiele lodowe, paracetamol…
Mógłby napisać doktorat z możliwości zbicia temperatury. Nawet były i takie
‘koleżanki’ które odważyły się pojawić w Inn En by odwiedzić chorego Hao. I
chociaż nie miałby nic przeciwko, pokazanie im pustego pokoju już od ponad
tygodnia nie ułatwiło by sprawy. Na szczęście Anna skutecznie rozprawiała się z
nękającymi ich uczennicami. Yoh po kilku dniach przestał gwałtownie reagować na
każde otwieranie drzwi, po tygodniu na hałas w nocy, a po dwóch na to że w
najbliższym czasie Hao w ogóle wróci. Do głowy przychodziły mu już różne myśli,
lecz nie ważne jak głupie były jedną na szczęście zawsze odtrącał. Jego brat
żył- tego był pewien. Wielokrotnie wyobrażał sobie bliźniaka jak mówi z tym
swoim uśmieszkiem, że przygoda ze szkołą była całkiem miłą rozrywką, ale nic
poza tym. Ma obowiązki jako Król.
- Skup się!- krzyknął na niego
sensei, gdy po raz kolejnych na zajęciach z kenjutsu o mało co nie dostał w
żebra. Miał tam niewygojonego siniaka już od dłuższego czasu, gdy po raz
pierwszy dał się zaskoczyć w trakcie walki, potem jeszcze kilkakrotnie oberwał
w to samo miejsce. Za każdym razem bolało bardziej, lecz nauczył się już ignorować
ból w walce. Poza tym z tego co mu się wydawało, a miał w tym doświadczenie,
żebra nie były złamane. – Asakura po jutrze są zawody, a ty prezentujesz sobą
kpinę! Zejdź mi z oczu!- wrzasnął upokarzając go tym samym na oczach całej
grupy. Nie był to przyjemny człowiek, ale był wymagający i dzięki niemu drużyna
nieprzerwanie od 4 lat broniła pucharu. W tym samym momencie w sali pojawiła
się Anna. Przeszła przez całą jej długość kierując się do swojego narzeczonego,
a wszyscy rozstępowali się przed nią jak przez ważną osobistością. Kyoyama nie
była towarzyska, nie udzielała się jakoś wybitnie w szkole mimo to do każdego
doszły słuchy, że potrafiła tak zreorganizować samorząd, że wszystko chodziło
jak w szwajcarskim zegarku. Nie było problemu, którego ona by nie rozwiązała
tak jak i nie było nikogo kto mógłby z nią konkurować o zaszczytne miejsce
przewodniczącej w przyszłym roku. Poza tym… była tak piękna. Mimo że męska
część bała się jej to w sekrecie wiele z nich adorowało ją na bezpieczną
odległość. Jednak nie wszyscy.
- Anna-chan!- usłyszała irytująco
wesoły głos.
- Nazwij mnie jeszcze raz ~chan a
wepchnę Ci ten kij… boleśnie.- warknęła w stronę Tanaki. – ot cała ona, niczym
Czarna Wdowa. – A co do ciebie…- zaczęła miażdżąc wzrokiem szatyna. Widział że
chce go uderzyć, albo wyciągnąć za ucho z sali. Przełknął ślinę, nie dało się
ukryć że nie ważne co w życiu przeszedł włączając śmiertelne walki jak i samo umieranie, nic tak
nie podnosiło adrenaliny jak ona. – Musisz wracać do domu.- dokończyła nieco
łagodniejszym tonem.- Sensei obiecuję, że Yoh wygra te zawody. – powiedziała
jeszcze rzeczowym tonem po czym obróciła się i wyszła z sali nie obracając się
nawet za siebie. Nie musiała, nikt by nie ryzykował przeciwstawieniem się jej.
Jednak Yoh znał ją już tyle czasu i wiedział że za tym wszystkim kryje się coś jeszcze.
Jednak Yoh znał ją już tyle czasu i wiedział że za tym wszystkim kryje się coś jeszcze.
- Co się dzieje?
- Twój brat się dzieje.-
odpowiedziała nadal zirytowana.
- Wrócił?- zapytał jednak ona
tylko prychnęła, co właściwie było jednoznaczne z odpowiedzią twierdzącą.
Hao siedział przed telewizorem
oglądając wiadomości, czego właściwie wcześniej nie robił, lecz miało to swoje
źródło w tamtej nocy. Przed nim leżało zamrożone mięso, które co jakiś czas
przykładał do twarzy. I właśnie w takim momencie pojawił się jego brat.
- Onii-san…- jego wzrok mówił
wszystko. Długowłosy wiedział, że tak będzie, że Yoh będzie się martwił i
tęsknił za nim, a gdy wróci będzie się cieszył tak jak pies gdy wraca
właściciel. – Co Ci się stało?- cała ta
urocza chwila zniknęła wraz z chwilą gdy Hao obrócił się w pełni do bliźniaka,
prezentując tym samym opuchnięty policzek.
- Wszedłem do jaskini lwa.-
zażartował i już po chwili w jego stronę leciał klapek, damski, rozmiar 36.
- Anna!- zwrócił jej uwagę zanim
pomyślał i już po chwili drugi but do pary wylądował na czole drugiego Asakury.
Po tym incydencie Kyoyama wyszła z pokoju mamrocząc pod nosem coś na kształt
idiotów, pokrak i debili.
- Lwem okazała się Twoja
narzeczona. – dodał jeszcze. Yoh niemal z niego wymusił całą opowieść dlaczego
go nie było. Chociaż był pewny, że chodziło o stwora, którego Horokeu
ochrzcił Fukou, co oznaczało tragedię, to i tak wolał to usłyszeć z ust brata. Niestety,
ale nie rozstali się w dobrych stosunkach i nie wiedział co było tego powodem.
Jednak Hao opowiadał krok po kroku zaczynając od tego, że śledził dziwnego
stwora przez kilka dni i niemalże udało mu się z nim skonfrontować, jednak
wymknął się. Wówczas postanowił zmobilizować strażników plemienia Patch, na
początku próbowali rozgryźć czym jest ów Fukou jednak niestety w księgozbiorach
natknęli się na kilka opcji, ale jednocześnie na nic konkretnego. Jakieś
wzmianki tu i ówdzie. Potem Hao zostawił robotę papierkową swoim podwładnym, a
sam zaczął analizować wydarzenia z tamtego wieczoru. Obecność demona wywoływała
stan podobny do ciężkiej depresji, ogólny smutek i przygnębienie, jakby
wszelkie szczęście zniknęło. Ponownie zaczął poszukiwania w miejscu, gdzie
ostatnio zetknął się z Oni lecz tym razem rozglądał się za znakami jakie mógł
po sobie zostawić. I dopiero to zadziałało, natknął się na jego ślad w postaci
osób które z niewiadomych powodów popełniły samobójstwo lub próbowały
zarzekając się, że czuły taką potrzebę chociaż były szczęśliwe. Yoh już miał
zadać pytanie odnośnie tych nieszczęśników, którzy stracili życie, lecz
długowłosy go wyprzedził oznajmiając że nie ma po ich duszach śladu, a jako
Król Szamanów ma dostęp do każdego ducha, nie ważne gdzie jest.
- Nie mogły tak po prostu
zniknąć.
- I to jest cecha
charakterystyczna, jak go nazwaliście? A tak Fukou. Demon który sprawia że
dusza zostaje unicestwiona. – po tych słowach Yoh na chwilę zmarszczył brwi
jakby przypominając sobie o czymś, a potem zerknął na brata wahając się czy
zadać to pytanie, które mu przyszło na myśl. W końcu wypowiedział to na głos.
-
Tak jak te, które pochłaniał Duch Ognia.
- Dokładnie tak.- odparł
niewzruszony.
Trybuny były zapełnione po same
brzegi, mimo to na sali panował względny spokój. Tu i ówdzie można było
zobaczyć transparenty mające dodawać
otuchy zawodnikom, czy też koszulki z nadrukami szkół, które brały udział w
zawodach. Kasumi wraz z Mantą czekali na Annę przy wejściu do hali już ponad 10
minut. Dziewczyna wydawała się nieco zaniepokojona, bo spóźnianie się nie było
w stylu Kyoyamy i nieustannie wyglądała blond włosów wśród wchodzących ludzi. W
końcu ją zobaczyła i od razu można było stwierdzić, że jest wściekła. Wyglądała
jakby w myślach odliczała od 10 w dół by nie przywalić swojej osobie
towarzyszącej.
- Asakura-kun?- zdziwiła się na
widok długowłosego.- Jesteś już zdrowy?
- Niestety, ale jak powie jeszcze
słowo to tym razem skończy w szpitalu.- odpowiedziała za niego blondynka ciskając
w swojego przyszłego szwagra zabójczym spojrzeniem. Następnie skierowała swoje
kroki wewnątrz hali, w celu znalezienia najlepszych miejsc.
- Co jej znowu zrobiłeś?-
zaciekawił się Oyamada.
- To co zwykle, znalazłem się w
nieodpowiednim miejscu i czasie… I ona też. – taka wypowiedź w zupełności im
wystarczyła. Tymczasem Anna wypatrzyła 4 puste siedzenia w pierwszym rzędzie.
Chociaż nikt na nich nie siedział to widać było, że są przez kogoś zajęte,
pozostawione na nich kurtki, szaliki i duży transparent z nazwą szkoły mówiły same za siebie. Oczywiście to nie przeszkodziło Annie, gdyż już po
chwili wszystkie rzeczy znalazły obok krzesełek i cała czwórka mogła wygodnie
usiąść. Problem pojawił się dopiero wówczas gdy właściciele ubrań chcieli
wrócić na swoje miejsca. Grupa młodych mężczyzn nie wyglądała zbyt przyjaźnie i
bez ogródek zaczęli mieć pretensje, które brzmiały jak groźby, co stanowiło
iskrę do wybuchu. Kyoyama chwyciła najbliżej stojącego chłopaka za koszulkę
szarpiąc nim jednocześnie i w dość dosadny sposób opowiedziała co z nimi zrobi
jeśli nie zostawią ich w spokoju. Padły między innymi słowa obdzierać,
krzywdzić fizycznie i rzucić klątwę, a na koniec odepchnęła go tak, że wleciał
w swoich kolegów. Na początku byli zdziwieni, że taka drobna osóbka ma w sobie
tyle agresji, później gdy się już pozbierali a strach minął i ustąpił miejsca
złości stanęli nad Itako przygotowując się do usunięcia ich siłą.
- Hej!- ktoś krzyknął.- Zostawcie
ich w spokoju!!!- wzrok całej czwórki powędrował w drugą stronę gdzie stał
brunet z wyciągniętym drewnianym mieczem i celował w uprzykrzających się gości.
Za nimi stało kilku równie groźnie wyglądających mężczyzn, a to już w
zupełności wystarczyło, żeby pozbyć się natrętnych Panów.- Anna-ookami,
Hao-sama, Manta!- zawołał zadowolony, że widzi znajomych. – Ah i przepiękna
koleżanka!- również jej pomachał. W
ramach przywitania blondynka zacisnęła usta, Hao nadal oglądał swoje paznokcie,
dopiero Oyamada odezwał się tak jak należało, a zaraz po nim nieśmiało Kasumi.
Ryu wraz ze swoimi przyjaciółmi zaczął się rozglądać za wolnymi miejscami, co
zajęło mu chwilę gdyż kilka najbliższych krzeseł natychmiast się zwolniło po
krzywym spojrzeniu B-Boy`a, które właściwie wywołała myśl o tym, że zjedzenie
dodatkowej porcji ramenu nie było dobrym rozwiązaniem. Jednak nie namyślając
się długo zajęli siedzenia, a Manta zdziwiony skąd się tu wzięli zaczął słuchać
historii o ich wyprawie.
- Już Ci lepiej?- zagadnął
długowłosy nawiązując do wcześniejszego wybuchu.
- Tak. – odpowiedziała spokojnie
Anna. Natomiast Kasumi, która dopiero poznawała Kyoyame patrzyła na wszystko z
przerażeniem. Wiedziała, że blondynka ma chłodne usposobienie i że miewa
przejawy agresji, ale pierwszy raz widziała ją w akcji. I chociaż nie chciała
to zaczęła mieć pewne obawy co do ich
przyjaźni. Manta jakby rozumiejąc jej rozdarcie zaśmiał się nerwowo, po czym
zalecił, że lepiej do tego przywyknąć, a najlepiej się nie odzywać gdy medium
jest zła. Ich rozmowę przerwał głos spikera, który oznajmił pierwszą walkę.
Jako że Kasumi była oddanym kibicem Daisuke i od zawsze chodziła na jego walki
to w większości znała przeciwników, dlatego też stanowiła cenne źródło
informacji. Podczas gdy kolejno wymieniano zawodników ona w skrócie dopowiadała
co o nich wie, a głównie były to słabe punkty. Anna starała się skrupulatnie
zapamiętać by w czasie przerwy przekazać cenne informacje o wrogach swojemu
narzeczonemu.
Tymczasem u męskiej części
przyjaciół trwała luźna atmosfera. Yoh drzemał uprzednio prosząc Amidamaru o
obudzenie go gdy nadejdzie jego pora. Horokeu sam się nakręcał irytując przy
tym Ren`a co powodowało mini bójki co 5 minut, a Daisuke siedział ze
słuchawkami na uszach próbując się koncentrować. Co jakiś czas robił obchód
witając się z niektórymi, a innymi mierząc wrogim wzrokiem, kilka razy zerknął
również na arenę sprawdzając jak umiejętności jego przeciwników się zmieniły od
letnich zawodów. Naturalnie kilka nowych twarzy również się pojawiło i nie dało
się ukryć, że stanowiły pewnego rodzaju sensacje dla stałych bywalców turnieju.
- Tanaka Daisuke!- usłyszał i z
przyspieszonym biciem sercea, które mu zawsze towarzyszyło gdy wychodził na pole
walki ruszył po wygraną. Początki zawsze były łatwe, wygrywał jedną walkę za
drugą, dopiero później pojawiały się problemy, które uniemożliwiały mu zdobycie
medalu lub pucharu w zależności od rangi zawodów. Głownie był to jeden problem
o dźwięcznym imieniu Kazuhiro Nitodarama – mistrz nad mistrzami, wielokrotny
zdobywca pucharów medali i wszystkiego co dotyczyło kendo. Nigdy z nim nie
wygrał.
Pierwsze trzy walki minęły mu w
mgnieniu oka, w międzyczasie walczył jeszcze Yoh, który był nieco zażenowany
widokiem prowizorycznego transparentu ze swoim imieniem, jednak fakt że trzymał
go Ryu wraz z resztą swojego gangu w zupełności mu to wynagrodził. Następny
wychodził Horokeu, który nieco zawodził że jemu nikt nie kibicuje, jednak
wówczas na płótnie gdzie widniało imię Yoh pojawiła się doczepiona kartka z
imieniem Usui i chociaż było to napisane z błędem to i tak znajdował się w
siódmym niebie.
- To się nazywa przyjaciel!-
zawołał uradowany niemalże ze łzami w oczach. – Tobie pewnie nikt nie kibicuje.
– oczywiście nie mógł się powstrzymać żeby nie rzucić zaczepki w Tao, po czym
ruszył na arenę.
Kasumi powoli poznawała
przyjaciół Yoh usilnie starając się zapamiętać ich ksywki bądź też imiona,
jednocześnie próbując nie być wredna, lecz konkretna w zapewnieniach że nie
potrzebuje chłopaka.
- Czy to czasem nie Jun-neesan?- zagadnęła
widząc piękną kobietę spieszącą w ich kierunku.
- Czy Ren już walczył?- zapytała
z lekką zadyszką, a gdy wszyscy pokręcili głowami, że jeszcze nie odetchnęła z
ulgą.- Na szczęście zdążyłam. Gdybym nie zobaczyła na plakacie że zawody
zaczynają się o 16 to pewnie przegapiłabym wszystkie walki!
- Ren Ci nie powiedział o której
się zaczyna?- zaciekawiła się brunetka.
- Powiedział że o 19.- oznajmiła
nieco speszona. Oczywiście że Hashimoto się zastanawiała dlaczego też jej
kolega okłamał swoją siostrę, ale nie zdążyła zadać pytania a już miała
odpowiedź. Otóż w ciągu kilku sekund 10 mężczyzn stało na najwyższym stopniu
trybun z ogromnym transparentem z napisem „Tao Ren numerem 1”. Manta miał
dziwne przeczucie, że widział już go podczas turnieju szamanów, lecz zachował
to informacje dla siebie nie widząc sensu wyciągania tego teraz. Chociaż w cale
by się nie zdziwił gdyby Jun trzymała te wszystkie rzeczy razem z dzwonkiem
wyroczni w jakimś magazynie.
Usui nieco wytrącony z uwagi
widząc kyonshi trzymający 5 metrowy napis omal dał się pokonać. Na szczęście w
porę zatrzymał cios i przeszedł od razu do ataku co wywołało aplauz u
publiczności. Rozejrzał się po sali widząc jak wszyscy wiwatują i cieszą się
razem z nim – Kochają mnie!- zawołał do siebie szczęśliwy jak nigdy.
Walki trwały jedna po drugiej do
wieczora kiedy to przed półfinałem zarządzono przerwę. Anna w tempie
natychmiastowym się ulotniła w poszukiwaniu Yoh by przekazać mu dalsze
instrukcje dotyczące jego walki jak i zawodników, z którymi przyjdzie mu się
zmierzyć. Oczywiście podała mu je podczas gdy Yoh wykonywał
ćwiczenia rozluźniające pod jej bacznym okiem. Przynajmniej tak je nazwała
Kyoyama, bo dla Asakury połączenie tych dwóch słów wydawało się sprzeczne.
- Nie wolno tu przebywać osobom
spoza drużyn.- usłyszeli gruby głos.
- Odpuść Kazuhiro. – wtrącił się
Daisuke. Znał go na tyle, że wiedział iż brunet będzie szukał wszędzie
zaczepki, ba nawet z chęcią zgłosi to sędziom.
- To Twoja niunia?- 3 magiczne
słowa spowodowały, że każdy pobladł i ze zgrozą wpatrywał się w Annę.
- O stary zacznij się lepiej
modlić albo uciekać. – dodał swoje Usui.
- Jak mnie nazwałeś?- po raz
kolejny wściekłość emanowała od niej na odległość metra.
- Nie obchodzi mnie kim jesteś.
Nie masz plakietki więc wypad.
To trwało zaledwie tyle ile
mrugnięcie okiem, a Kazuhiro leżał na ziemi przygwożdżony przez nogę blondynki,
a katana która w jednej sekundzie spoczywała w ręce Yoh a w drugiej w jej, była
wymierzona w jego gardło.
- Ty mały nędzny karaluchu!*- wysyczała.-
Ciesz się, że Cię nie rozdeptałam.
- Anna…- zaczął blondyn, ale
widząc jej morderczy wzrok dodał po chwili.-… ~san. Jeśli go uszkodzisz mogą
nas wykluczyć z zawodów.
- Uh… masz szczęście.- warknęła
jeszcze w stronę Nitadoramy.
- I chociaż sam z przyjemnością
obiłbym go za nazwanie Ciebie niunią to lepiej będzie zrobić to po zawodach.-
dodał jeszcze próbując się podlizać Annie.
- Czy to nie Twoja działka bronić
jej?- zapytał się Horo Horo stając obok Asakury.
- Powiedziała, że jeśli przestanę
ćwiczyć to do końca życia będę jeść ryż.- odpowiedział szatyn nadal
„rozluźniając” mięśnie. Usui poklepał go tylko po ramieniu, rozumiejąc w 100%.
Rozbrzmiał gong obwieszczający
koniec przerwy, a zarazem rozpoczęcie półfinałów. Shinra Private Academy prowadziła
w rankingu pod względem ilości punktów spośród wszystkich szkół, jednak w
indywidualnej klasyfikacji to Nitadorama był championem. Na drugim miejscu
uplasował się Tanaka, a na trzecim jednocześnie Yoh i Ren. Niestety Horokeu nie
załapał się na podium, i chociaż bardzo się starał to zamykał pierwszą
dziesiątkę.
- Znowu się spotykamy…- zaczął
złowieszczo Horokeu stając naprzeciwko Yoh. Szatyn zaśmiał się na wygłupy
przyjaciela, lecz nie dał się rozproszyć. Nie czekali, aż jeden z nich
zaatakuje tylko na raz ruszyli na siebie. Usui jako większy zawodnik skupił się
na sile ciosów, tymczasem Asakura jako ten bardziej zwinny postawił na
szybkość. Mimo kilku trafnych uderzeń żaden z nich jeszcze nie zdobył przewagi,
według regulaminu gdy obydwaj zawodnicy zadają trafienia jednocześnie, punkty nie są
przyznawane. Po raz pierwszy usłyszano sygnał, że 5 minut przewidzianych na
walkę dobiegło końca. Mieli teraz 3 minuty na zdobycie jednego punktu. Stanęli
naprzeciwko siebie tak jak na początku walki, oboje uśmiechając się do siebie
jednocześnie dysząc z wysiłku. Szatyn postanowił wykorzystać jeden z trików
jakie pokazał mu Amidamaru- rozpędził się, dzięki czemu mógł wyskoczyć wysoko
niemalże nad niebieskowłosego z zamiarem uderzenia w strefę men-uchi. Koniec
katany uderzył w środek głowy zgodnie z przewidywaniem, jednak szatyn nie
spodziewał się ze Horokeu odeprze go z taką siłą, próbując wygiąć przy tym
miecz tak by trafić go w ramię. Niestety pierwszy punkt należał do Asakury, tym
samym wykluczając Usui z dalszych walk. Podali sobie ręce, a tłum skandował
wyraźne HoroHoro, bez wątpliwości chłopak stał się ulubieńcem publiczności.
Kolejną walkę miał stoczyć obrońca tytułu
nieprzerwanie od 4 lat – Kazuhiro oraz Ren. Nitodarama jednak nadepnął Tao na
odcisk wyśmiewając się z tych ‘debili’, którzy trzymali transparent oraz
niestety posyłając kilka niesmacznych komentarzy na temat jego siostry. I w tym
momencie mantra jaką Ren często sobie wmawiał by nie atakować w gniewie poszła się
przejść, a jako że Tao większość swojego życia spędził na ukierunkowaniu
swojego gniewu w walce tak by wygrać Kazuhiro ledwo nadążał z obroną nie
wspominając już o ataku. Na przemienne ataki na prawy lub lewy bok napierśnika
nieco uśpiły bruneta i korzystając z tego faktu Ren podskakując i obracając się
jednocześnie dotknął strefy tsuki, czyli odsłonę gardła, bezapelacyjnie
wygrywając walkę. Zupełna cisza zapanowała na hali, gdyż każdy był przekonany
że Nitadorama nie odpadnie w półfinale, ba byli pewni że będzie walczył w
finale.
- Wygrywa Tao Ren!- oznajmił spiker równie
zbity z tropu co wszyscy. Tymczasem złotooki zdążył już zejść z maty i
najzwyczajniej w świecie otworzyć kolejny kartonik mleka.
Kolejne walki nie dotyczyły nikogo z
Shinra Private Academy jednak od ich wyników zależało kto z ich drużyny będzie
walczył jako pierwszy. Wszystko wskazywało na to, że wspólną walkę tym razem
Yoh stoczy z Ren`em. Tao na tę wiadomość nie mógł się nie ucieszyć, odkąd tylko
poznał Asakurę marzył by w końcu z nim wygrać w uczciwej walce.
- Co powiesz na dodatkową pomoc?- zapytał
się z błyskiem w oku Tao.
- Czyli?
- Kontrola ducha.-odparł wskazując
bambusowy miecz i tak by nikt tego nie zauważył wprowadził do niego Basona.
- Amidamaru!- duch również uformował się w
kulkę w dłoni Yoh, co stanowiło przyjęcie wyzwania.
Anna poruszyła się niespokojnie wyczuwając
delikatne drgania jej korali. Nie uszło to uwadze Hao, który również poczuł
napływ foryoku. Ryu wlepił wzrok w wychodzących na arenę przyjaciół widząc coś
świecącego wokół ich katan.
- Czy ja dobrze widzę?- zapytał się
Horokeu, który po przegranej walce dołączył do przyjaciół na trybunach.
- Chyba wszyscy nie mamy zwidów.- odparł
mu brunet.
Manta jako że siedział obok Kasumi wolał
się nie wdawać w dyskusję dlaczego też Ren i Yoh mają kontrolę ducha, tym
bardziej że Hashimoto przecierała oczy pewna że wzrok jej płata figle. Jednak
za każdym razem widziała bladą poświatę przy mieczach. To na pewno światło tak pada…Tłumaczyła sobie nieustannie. Albo posmarowali czymś miecze i świecą. Może
oboje lubią Gwiezdne Wojny i chcieli w jakiś sposób zrobić miecze świetlne?
Każdy kolejny pomysł wydawał się być jeszcze bardziej niedorzeczny. Poza tym
nie była pewna czy smarowanie farbą fluorescencyjną katany jest dozwolone, a
sędziowie wydawali się nic nie zauważać.
- To może być ciekawe…- mruknął Hao
przebudzając się nieco.
I było, pierwsze zderzenie mieczy wywołało
huk i mocny powiew wiatru, jednak zawodnicy się tym zupełnie nie przejęli.
Wymiana ciosów odbywała się tak szybko, ze sędziowie ledwo nadążali. Zarówno
Yoh jak i Ren dali się nieco ponieść wywołując zachwyt u publiczności, swoimi
zwinnymi atakami jak i unikami. Chociaż najbardziej zjawiskowe było gdy Yoh
postanowił potoczyć się po ziemi jednocześnie przeprowadzić atak od dołu, a Ren
wyskoczył do góry przeskakując nad przyjacielem jak i kataną. Ponownie dało się
słyszeć sygnał oznajmiający, że 5 minut minęło. Oboje postawili na ofensywę,
chcąc wygrać.
- Gomene Ren, ale jeśli przegram to Anna
nie da mi żyć.- padły pierwsze słowa od początku walki.
- Nie interesuje mnie Twoja motywacja
Asakura.- odparł nacierając przy tym na Yoh. Mimo to żaden z nich nie mógł
uzyskać przewagi, a 3 minuty to zbyt mało czasu by rozegrać dobrą walkę nawet
jeśli o wyniku miało by przesądzić jedno trafne uderzenie, na które żaden nie
mógł się do tej pory zdobyć. Zegar odliczał ostatnie 10 sekund i oboje
postawili na ten atak wszystko nie przejmując się, że to nie turniej szamanów a
publiczności nie chroni bariera. Tym razem trafienie było celne, niestety w obu
przypadkach co stanowiło ponowny remis. Sędziowie byli pod tak dużym wrażeniem
walki, że jednogłośnie przyznali remis i tym sposobem ich nazwiska wskoczyły na
pierwsze miejsce przeganiając Tanake o 3 punkty. Nadeszła kolej i na niego,
jednak teraz gdy wiedział ze jego wróg numer 1 odpadł nabrał pewności i jego
walki choć z trudniejszymi przeciwnikami, kończyły się przed upływem 5 minut.
Doszło do tego, że nazwiska całej trójki znalazły się na pierwszym miejscu
ustanawiając tym samym rekord jak i fakt, że to ich szkoła wygrała zawody
zarówno w klasyfikacji indywidualnej jak i międzyszkolnej. Dochodziła 20 gdy
ogłoszono wyniki i wręczono puchar. Wkrótce kibice zaczęli opuszczać hale
sportową z wypiekami na twarzy cały czas komentując walkę Ren`a i Yoh. Niestety
znaleźli się i tacy, którym nie spodobał się sposób w jaki postanowili ją
stoczyć i zaraz po wyjściu z szatni oboje zostali ochrzanieni.
- Coś ty sobie myślał!- blondynka wyraźnie
nie była zadowolona co udowodniła łapiąc narzeczonego za ucho i targając nim.
- Ren jak mogłeś być tak
nieodpowiedzialny!- Jun również była niepocieszona.
- Gdyby nie Hao, połowa ludzi mogła by nie
wyjść o własnych siłach. – wysyczała w ich stronę itako.
- Gomenasai!- piszczał szatyn czując że
zaraz ucho mu odpadnie.
- Masz szczęcie że Twój brat utworzył
barierę. – westchnęła jeszcze Anna, zupełnie niepocieszona że nie mogła się
przyczepić do Hao, a wręcz odwrotnie powinna być wdzięczna. Gdy dziewczyny już
im odpuściły nadeszła pora na gratulację od pozostałych przyjaciół.
- Myślę, że powinniśmy świętować wasze
zwycięstwo!- oznajmił wesoło Horokeu.
- Impreza? Jestem za!- wtrącił się
Daisuke, który wcześniej spotkał się ze swoimi rodzicami. Obok niego stała
Kasumi oraz Usagi, która również przyszła obejrzeć zawody wraz z kilkoma
koleżankami, które należały do fanek bliźniaków oraz Ren`a bądź też Tanaki.
- Jestem zmęczony.-marudził Yoh myśląc
jedynie o tym żeby zjeść kolacje, odpocząć trochę w gorących źródłach a potem
schować się pod kołdrą i zasnąć w najlepsze.
- To ty pójdziesz spać do siebie a my na
dole będziemy się bawić.- zarządził Usui zapominając o jednym szczególe z blond
włosami.
- Myślę, że to świetny pomysł! To świetna
reklama dla Inn En!- do rozmowy wtrąciła się Jun, wiedząc doskonale że to
jedyny argument, który może przekonać Annę. W końcu mając zgodę najważniejszej
osoby wszyscy ruszyli do Funbari zahaczając o sklep w celu zakupienia
potrzebnego prowiantu.
- A oto i najlepsze gorące źródła w całym
Tokio!- powiedziała panna Tao gestem zapraszając do środka, a jej zachęcający
uśmiech przekonał każdego.
***
Hej :) Zeszło ponad miesiąc zanim mogłam dodać cokolwiek, ale liczę że długością wam to wynagrodziłam ;) Planowałam właściwie dodać kolejny one-shot na walentynki, ale to może innym razem ^^
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tej części, oprócz końcówki, gdyż nie miałam pojęcia jak zakończyć :/ i wyszło trochę tak jakbym urwała w połowie...
W każdym razie liczę że wam to nie będzie przeszkadzać :)
To zdanie z "*" to jak się niektórzy domyślili zapożyczenie z Harrego Pottera, chociaż nie dosłowne ;) Kiedy pisałam tą część leciał właśnie w tv Więzień Azkabanu i nie mogłam się powstrzymać :P
W kolejnej części zapraszam Was na imprezę do Inn En ;) Więc komentujcie, a pojawi się szybciej niż planuje dodać :D
Pozdrawiam serdecznie!!!
Fajny rozdział :3 Warto było na niego czekać :3 Najbardziej oczywiście podobała mi się walka Ren vs Yoh, chociaż zastanawiam się, czy akcje z Anną tego jednak nie przebijają... Naaah... Gomene, Anna, ale wolałam szamański pojedynek ^.^'
OdpowiedzUsuńAnyway, czekam na kolejny rozdział ;)
Pozdro!
~ Halley S.
Hej! Dopiero co trafiłam na twojego bloga, a już mi się spodobał. Szczególnie kłótnie Anny z Hao ^^ Mega mi się podoba jak opisujesz związek Anny i Yoh. Już się nie mogę doczekać na nowy rozdział i możesz być pewna ze będą stała czytelniczką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Jak dobrze ze hao wrócił, yoh pewnie ciężko znosił. Długowłosy to jednak lubi ryzyko, jak nie walka z potworami to sprzeczki z anna:D a juz myślałem że będzie między nimi spokój.
OdpowiedzUsuńUu tak groźnej wkurzonej blondynki to dawno nie było, ci mężczyźni mają szczęście że ryu przybył w samą porę. A ten chłopak nie wiedział w co się pakuje, bidulek. Tanaka też powinien być ostrożny.
Horo jak zawsze musi z wszystkiego żartować. Ten i yoh faktycznie byli nieodpowiedzialni, mogła się komuś stać krzywda, zresztą woadomo że anna by się też dowiedziała.
Jak zawsże rozdział świetny, czekam na następny i pozdrawiam. Dz
Ohayo :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle jestem pod wrażeniem :)
Kocham to jak kreujesz Anne <3 Boże, daj żeby i mi tak wyszło :P
Opisy walki genialnie <3
Czy mówiłam już, że lubię jak jest dużo Anny?
I jak jest dużo Anny vs. Hao?
I dużo Yoh & Anna? <3
Tak, więc czekam na next
Pozdrawiam i życzę weny
Anna-medium
Jak zawsze czytając twoje opowiadania mam dreszcze*.*
OdpowiedzUsuńGenialne kłótnie hao i Anny:D oni kiedyś się chyba pozabijaja XD
Daisuke jaki obrońca, i może blondynka da sobie radę doskonale, to yoh powinien jej bronić. Oni są przesłodcy:3
Po renie się ne spodziewałam takiego bezmyślnego zachowania o.O
Już nie moge się doczekać tej imprezy!
Pisz jak najszybciej, dalej tak doskonale:*
Oki, kolejny rozdział do nadrabiania. :)
OdpowiedzUsuńTo było do przewidzenia, że Yoh będzie tęsknił i się martwił. Ja wiem, że Hao jest zajęty i w ogóle, ale najpotężniejszego szamana na ziemi chyba stać na choćby krótką telepatyczną wiadomość "jestem cały, trochę mnie nie będzie". Ech, Hao musi się jeszcze sporo nauczyć o posiadaniu osób, którym na nim zależy...
Taaak, usuwanie się Annie z drogi to bardzo słuszna decyzja. Nie dziwię się, że w szkole nauczyli się ją tak szybko podejmować. xD
A na ten opuchnięty policzek jak najbardziej Hao sobie zasłużył! Na pewno Anna wzięła przy tym pod uwagę, ile przykrości sprawił jej narzeczonemu, o którego się martwi, choć nie przyzna tego na głos. Na klapka też sobie zasłużył.
Hmm, czyli demon dalej biega sobie wolno, tak? Ta "walka przez kilka najbliższych lat" na końcu poprzedniego rozdziału to była tak na serio? ^^'
Hahaha wspaniałe zawody. :D Aż przywołują ciepłe wspomnienia z Turnieju. Pewnie taki był zamiar, prawda? ;) I oczywiście doping dla Rena. xDDDD To byłą piękna scena w mandze. xDDD
Lol, ten koleś, który wyskoczył z "niunią", (gomen, nie mam pamięci do nazwisk xD) nawet nie ma pojęcia, jakie miał szczęście, że przeżył. xD I że Anna nie mogła brać udziału w tych zawodach. xD Wtedy szkołą nie musiałaby się martwić o puchar~~~:3 Cóż, przynajmniej chłopaki się wyszaleli i trochę odreagowali. Czy dzięki temu będzie teraz chwila spokoju...? Może na chwilę... xD Taak, pomysł z włączeniem do walki kontroli ducha był zacny, pani Tao, naprawdę. xD Ale skoro mają Hao, który może im zrobić barierę chroniącą publiczność, to pfff. Co tam, niech się bawią. :D
Rozdziałsię podobał:) Lecę czytać dalej :D