sobota, 8 grudnia 2018

One-shot #5

Cześć!

Opowiadaniu stuknęło 3 latka więc postanowiłam dodać świąteczno-urodzinowego one-shota :)
Wydaję mi się, że zadowoli Was długością jak i samą fabułą. Oczywiście nie ma to powiązania z głównym opowiadaniem.

Na tą trzecią rocznicę chciałabym sobie życzyć by zawsze było Was tak wielu chętnych do czytania mojego opowiadania. Wielokrotnie to powtarzałam i powtórzę raz jeszcze - jesteście bardzo motywujący, wręcz niezastąpieni i marzę by to się nigdy nie zmieniło.Niestety nie ma co ukrywać zainteresowanie Shaman King nie jest tak wielkie jak kiedyś, mimo to fakt że gdzieś tam jest ktoś kto nie dość, że czyta z chęcią jeszcze pozostawia po sobie jakiś ślad jest najlepszym prezentem!

Nie przedłużając chcę Wam podziękować za te minione lata i zapraszam!






Szatyn wziął głęboki oddech wysiadając z samolotu. Mroźne powietrze delikatnie podrażniło jego gardło, lecz zupełnie się tym nie przejął. Odwrócił się by zerknąć czy jego żona idzie za nim, czy nadal krzyczy na niebieskowłosego przyjaciela. Jednak miał tylko w połowie rację, bowiem medium szła za nim lecz w towarzystwie Tamao, a Horokeu pomagał swojej siostrze zejść ze śliskich schodów. Odkąd turniej został zakończony, a jego brat został Królem Szamanów, starali się utrzymywać ze sobą kontakt. Ciężko było zwołać wszystkich na jeden termin, dlatego też Jeannie uznała że grudniowe święta i sylwester będą odpowiednim czasem. Tym sposobem rok w rok zbierali się u kogoś i spędzali ten czas wspólnie, jednak nie były to jedyne momenty podczas których się widywali. Otóż jego przyszła żona nawiązała bliską znajomość z Iron Maiden, co skutkowało tym że srebrnowłosa była częstym gościem w Inn En, a wraz z nią i Lyserg. Dodatkowo, wbrew temu co mogło się wydawać Ren i Horokeu również wzajemnie się odwiedzali, chociaż mogło to mieć coś wspólnego z zauroczeniem złootokiego siostrą szamana z północy. W dodatku Jun zarządzała filią ich firmy w Tokio, Manta natomiast pracował obecnie w dziale finansów u swojego ojca, lecz myślał nad założeniem własnej działalności powiązanej z szamaństwem. Chocolove jako że sam się przyznał do popełnienia w młodości przestępstwa oraz przez wzgląd na jego dobre zachowanie dostawał co roku przepustkę by spędzić koniec roku z przyjaciółmi. Dodatkowym argumentem oczywiście była całodobowa obstawa przez jednego z najznamienitszych detektywów, samego Lyserga Diethela. Z kolei Tamao jak i Ryu pomagali w prowadzeniu Onsenu, którym aktualnie opiekowały się Hanagumi.

Francja przywitała ich mroźnym wiatrem i sporymi ilościami śniegu. Ogromny dom, który należał do Jeannie był zbudowany w typowo góralskim stylu. Alpy o tej porze roku prezentowały się przepięknie, a samo miasteczko przyozdobione na święta wyglądało uroczo. Srebrnowłosa rozdzieliła pokoje, a następnie zaprosiła wszystkich na kolację. Zdawała sobie sprawę że różnica czasu jest uciążliwa, więc na dzisiaj nie zaplanowała żadnych atrakcji. Mimo to cała grupa i tak siedziała długo by nadrobić miniony czas.

Następnego dnia Jeannie uznała że najwyższa pora udekorować choinkę z czym czekała specjalnie na przyjaciół. Horokeu jednak usilnie próbował przekonać że te idealne stoki wręcz wołają go i jego snowboard, a najwyższy szczyt Europy utwierdzał go w tym przekonaniu. Pozostała część grupy również była zafascynowana widokami i wspólnie uznali że dzisiaj będą zwiedzać miasteczko. W istocie do zobaczenia było całkiem sporo, lecz zaczęli od największej atrakcji a mianowicie kolejki na szczyt Aiguille du Midi.

Najwyżej położona kolej linowa na szczycie.- Manta jak zwykle przybrał rolę przewodnika. - Składa się z trzech odcinków…

- Przestań zanudzać!- rzucił podekscytowany Horokeu. Manta miał lekko naburmuszoną minę lecz poniekąd był wdzięczny swojemu przyjacielowi, że nie musiał łamać sobie języka na francuskich nazwach.

Wycieczka zajęła im niemal cały dzień, lecz życie wieczorne tutaj dopiero rozkwitało. Każda z restauracji i pubów zapraszała w swoje progi, kusząc cudownymi zapachami. Mimo uprzedzeń, że wszędzie będą podawane żabie udka bądź ślimaki, okazało się że jedzenie mają tutaj wybitnie dobre. Jedynie Anna marudziła, że jej szarlotka dziwnie smakuje i koniec końców zostawiła połowę, jednak nie chcąc marnować jedzenia Yoh chętnie skorzystał z tej okazji i dokończył ciasto ze smakiem.Wracając już do domu bystre oko medium uchwyciło w jednej z witryn tutejsze wyroby i w szczególności do gustu przypadł jej jeden z serów. W pełni usatysfakcjonowana mogła teraz spokojnie pójść spać.

Kolejnego dnia zwłoki Jeannie już nie odpuściła i zabrali się do dekoracji, z kolei oczywistym już było że zarówno Tamao jak i Ryu zajęli się oprawą kuchenną na dzisiejszą wieczerzę.

Pirika starała się powiesić srebrną gwiazdkę na jednej z gałęzi, lecz ta ewidentnie jej uciekała do góry. Wówczas poczuła ja męska dłoń delikatnie wyjmuje ozdobę i pomaga w zawieszeniu. Niebieskowłosą otulił zapach perfum i z delikatnym uśmiechem na ustach odwróciła się by zatopić w złotych tęczówkach.

- Arigato Ren-kun.

- Mówiłem Ci, żebyś piła więcej mleka.- odparł zaczepnie.

- Mówiłeś też, że małe jest piękne.

- Ej! Znowu zaczynacie?!- krzyknął Horo Horo.

- Onii-san, daj spokój.- żachnęła się dziewczyna. Jednak mimo to chłopak pokazał gestem że będzie ich obserwował, dodatkowo zaznaczając że Tao ma trzymać ręce przy sobie.

- Raaany Anna nie wytrzymasz jeszcze trochę?- uwaga każdego się skupiła na marudzącym Yoh, który niósł pudło z łańcuchami, a za nim kroczyła medium z kilkoma dużymi bańkami.- Tamao i Ryu przygotowują kolację

- Nie! Chcę ser.- oznajmiła twardo, a jej oczy niebezpiecznie się zwęziły.

- Dobra! Tylko przestań się tak patrzeć!- poddał się szatyn mamrocząc coś pod nosem.

- I orzechy…- dodała po namyśle.

- Orzechy?! A skąd ja wezmę orzechy?- jednak wówczas medium znowu się krzywo na niego popatrzyła, co ponownie zadziałało.

W końcu nadszedł czas kolacji a Ryu wraz z Tamao jak zwykle przeszli samych siebie. Stół się aż uginał od ilości potraw, o dziwo nie tylko azjatyckich. Oboje uznali, że skoro Francja słynie z dobrej kuchni to warto poznać skąd też to przekonanie się wzięło i zaserwowali im wybitne dania. Każdy znalazł coś dla siebie i po dwóch godzinach był wręcz przejedzony.

Wiem, że miało nie być prezentów, ale nie mogłam się powstrzymać.- oznajmiła niespodziewanie Jeannie. Następnie każdemu rozdała bańkę innego koloru z napisanym imieniem. Powieszenie ich na choince było całkiem dobrym pretekstem, żeby się nieco rozruszać.

- Zajęłaś moją gałązkę.- zaczepił Pirikę złotooki.

- Kto pierwszy ten lepszy.

- A kto wyższy ten sprytniejszy.- odpowiedział, wieszając jej bombkę wysoko na choince.

- No wiesz! -dziewczyna się lekko naburmuszyła, co wywołało uśmieszek triumfu na twarzy panicza Tao. Wówczas Pirika podstawiła krzesło i zawiesiła ozdobę Ren`a równie wysoko.

- Właściwie to... podoba mi się. - rzekł spoglądając na obie kule, które teraz wisiały nie dość że najwyżej ze wszystkich to jeszcze bardzo blisko siebie.

- Mi też.- odparła niebieskowłosa wpatrując się w mężczyznę.

Kolejnego dnia Jun uznała, że pora się rozdzielić. Wśród wszystkich atrakcji jakie oferuje Chamonix wybrała muzeum kryształów, by później odpocząć w SPA. Zrelaksowane i wypielęgnowane udały się do jednej z restauracji, w której serwowano również grzane wino. Ośmielona Jun uznała, że warto by nieco pozaczepiać przystojnego kelnera, co wywoływalo salwy śmiechu wśród dziewczyn. Zbliżała się już pierwsza gdy Pirikę siłą ściągały ze sceny by zaprzestała wreszcie swoich prób na karaoke. Celine Dion w końcu nie jest dla każdego. Jednak dla niej nie miało zupełnie znaczenia, że nie ma już mikrofonu i podtrzymywana przez Tamao i Jun (które swoją drogą robiły za chórki) nadal usilnie starała się dokończyć My heart will go on.

Za nimi w pewnej odległości szły Anna wraz z Jeannie, które zdecydowanie wolały pozostać przy herbacie. Srebrnowłosa zachichotała na widok swoich przyjaciółek zadzierających gardła, jednak nie dało się ukryć że były to częste widoki o tej porze.

Cieszę się, że wszyscy przyjechali.- oznajmiła szczęśliwa Iron Maiden.

- Nadal brakuje jednej osoby.- dodała medium myśląc o swoim szwagrze.

- Ilościowo wszystko się zgadza serożerco.- zażartowała srebrnowłosa, wiedząc że medium jej wybaczy przezwisko. O dziwo nawet prychnęła na wymyślone słówko.- Wygląda na to, że za rok widzimy się w Inn En.- dodała jeszcze. 

Wówczas rozmowę przerwał pisk dziewczyn, a następnie gromki śmiech bowiem cała trójka leżała na ziemi. Z trudnością się pozbierały, a śliski chodnik wcale im tego nie ułatwiał. Jednak na szczęście udało im się w całości dotrzeć w końcu do domu, gdzie męska część również się nieźle bawiła. Yoh wraz z Ryu podtrzymywali Horokeu który miał przypięte narty i udawał że leci, by następnie wylądować nie tak już pięknym telemarkiem. Lyserg, Ren oraz Manta robili za sędziów, którzy wystawili dosyć niskie noty, z kolei Choco był wyśmienitym komentatorem.

- Proszę Państwa damska publiczność szaleje na widok faworyta dzisiejszego konkursu!- krzyczał, na co Pirika zapiszczała wczuwając się w swoją rolę.

- Ja też chcę!- wyrwała się i stanęła na stole.

- Co za wdzięk i gracja! Sorry stary, ale wolę patrzeć na nią.- wtrącił Choco kierując swe słowa do poprzedniego zawodnika.- Więc leć nasza śnieżynko, daj się ponieść!!!- w istocie niebieskowłosa wzięła sobie te słowa do serca, przez co Yoh i Ryu zachwiali się, a żeński skoczek stracił równowagę i już niemal czuła jak po raz drugi boleśnie upada, lecz wówczas wkroczył do akcji Ren, który ją złapał.

- Jesteś pijana.- oznajmił rozbawiony i chociaż Pirika również wyczuła w jego oddechu alkohol, postanowiła się nie kłócić. Najlepszym rozwiązaniem byłoby żeby poszła spać, ale schody wydawały się jakby ruchome.- No, idziemy. - nakierował ją na właściwą drogę. Jednak pozostali uznali, że to nie jest jeszcze ich pora i dalej się wygłupiali z dużym udziałem Horo.

Tymczasem na piętrze Usui starała się zachowywać normalnie, lecz czkawka jej to wybitnie utrudniała.Nawet udało jej się umyć zęby, a zimna woda nieco otrzeźwiła myśli. Wychodząc już z łazienki miała prosty plan by znaleźć swój pokój i wygodne łóżko, jednak przeszkoda okazała się być całkiem wysokim i przystojnym mężczyzną. Nie mogła się skupić przez tą mieszankę jego perfum i whisky. Uparcie powtarzała w myślach by wziąć się w garść, aż w końcu poczuła się na tyle pewnie by sklecić wypowiedź.

- Nie musisz się mną zajmować.

- Wiem… ale jesteś całkiem zabawna w takim wydaniu.

- Nie drwij sobie ze mnie.- starała się brzmieć poważnie, ale gdzieś w połowie zdania czkawka wróciła co spowodowało u niej wybuch śmiechu. Po chwili oboje zamilkli wpatrując się w siebie niczym zaczarowani. Wszystko wyglądało jak na filmach, Ren powinien się teraz pochylić i ją pocałować, lecz nadal uparcie stał i przyglądał niebieskim oczom. W końcu panna Usui zrezygnowała i wyminęła chłopaka tłumacząc się, że musi się położyć.

Następnego dnia Horokeu uznał, że najwyższa pora pokazać tutejszym narciarzom, jak bardzo snowboard ich przewyższa. Jeannie również koniecznie chciała skorzystać z dobrodziejstwa jakie dawały stoki i bez namysłu wykupiła karnet dla całej grupy.

Medium westchnęła ciężko ubierając buty, kompletnie nie miała ochoty na wychodzenie dzisiaj ze swojego łóżka, a tym bardziej na szusowanie po stokach. Poczuła jak delikatnie kręci się jej w głowie, aż musiała przysiąść na stołku.

- Wszystko w porządku?- zapytał jej mąż.

- Chyba odpuszczę.- odpowiedziała.

- Co? Nie możesz!- Pirika od razu do niej doskoczyła.

- Nie czuje się najlepiej…

- Za dużo wina!- podśmiewał się Horokeu.

- Przecież ty wczoraj…- zaczęła niebieskowłosa, lecz wówczas Jeannie jej przerwała.

- No trudno, to zostań w domu i odpocznij.

- Zostać z Tobą?- zapytał zatroskany szatyn, który nie widywał często swojej żony w takim stanie. Jednak Anna tylko pokręciła przecząco głową i z ulgą ściągnęła kurtkę. Zamknęła drzwi za grupą zapewniając jeszcze kilkukrotnie, że nie potrzebuje niańki. Teraz jedyne o czym marzyła to żeby wreszcie się położyć, a kanapa wydała jej się równie odpowiednia co łóżko.

Oczywistym było, że Ren będzie chciał rywalizować z  Horo Horo co skończy się wielką kraksą z innymi. Na szczęście Manta posiadając za grosz rozumu widząc zbliżającą się apokalipsę skręcił gwałtownie w lewo, stając się zwykłym obserwatorem tego istnego domina. Najpierw wlecieli w Ryu, później w Yoh a na samym końcu w Choco,który i tak się ledwo trzymał na nogach mając narty po raz pierwszy na sobie. Pirika zanosiła się śmiechem, przy okazji niepostrzeżenie pstrykając cudowne zdjęcia swoim przyjaciołom. Tamao jako jedyna posiadając w sobie pokłady litości postanowiła im pomóc i jakoś rozplątać, lecz sama straciła równowagę dopełniając tą mieszaninę nart, kijków snowboardu i ludzi. Jęki niosły się echem przeplatając ze złorzeczeniem jak w przypadku Horo, który zapewniał że jeśli brunet zaraz nie weźmie tego kijka to wsadzi mu go tam gdzie słońce nie dochodzi.

Tym sposobem wrócili obolali i naburmuszeni na siebie nawzajem, lecz zaraz zapomnieli o wypadku, bowiem na fotelu siedział Król Szamanów.

- Jeszcze jego brakowało.- sapnął Tao.

- Onii-san!- przywitał się radośnie Yoh. Ostatni raz widzieli się w maju, co dla młodszego z braci było zdecydowanie za długim okresem przerwy.

- Widzę, że macie komplet.- oznajmił długowłosy.

- Tak…- powiedział krótkowłosy delikatnie się uśmiechając.- Anna jeszcze śpi?

- Wyszła.- odpowiedział Król, jednak widząc niepewną minę swojego brata od razu dodał.- Tylko się przywitałem, więc przestań się tak patrzeć. Swoją drogą nawet mi nie odpowiedziała.

Natomiast sam obiekt rozmowy chodził zirytowany po mieście łypiąc groźnie na każdego. Zjadła cały zapas sera i teraz nie dość że była głodna to jeszcze ten idiota raczył się zjawić bez uprzedzenia! Musiała wstać z kanapy i otworzyć mu drzwi, a ledwo udało jej się zasnąć!
Wówczas niespodziewanie oberwała śnieżką. Odwróciła się z zamiarem zniszczenia kogokolwiek, kto ośmielił się ją zaatakować jednak winowajcą okazał się mały chłopiec, który z rozbrajającym uśmiechem ją przeprosił. Odwzajemniła gest dając znać że wszystko jest w porządku. Otrzepała się ze śniegu dochodząc do wniosku że przesadziła może nieco z reakcją. Głupie hormony...

Tymczasem Ren miał ochotę stać i walić głową w ścianę. Plan na zaimponowanie Pirice był doskonały, musiał tylko umiejętnie do niej podjechać i zagaić, ale niestety jej kochany braciszek się napatoczył. Najzwyczajniej w świecie dał mu się sprowokować co miało tragiczne skutki, które odczuwał do tej pory. Oglądał właśnie w lustrze swoje nowe nabytki w postaci siniaków na żebrach, gdy drzwi jego pokoju się otworzyły. Niebieskowłosa stanęła i aż zaniemówiła na widok chłopaka bez koszulki. Pogrążona w świecie fantazji nie usłyszała, że Tao mówi do niej i dopiero jak pomachał ręką przed oczami wróciła na ziemię.

Przyszłam się zapytać czy nie potrzebujesz czegoś.- za wszelką cenę starała się na niego nie spojrzeć by pozostać skupioną.- Mam plandaże i bastry… To znaczy bandaże i plastry. - poprawiła się od razu w myślach wiedząc że ten wstyd nigdy nie da jej spokoju. Natomiast sam poszkodowany zdążył przeanalizować sytuację i uznał, że jeśli schowa swoje ego i poprosi o pomoc to może mieć z tego przyjemne korzyści.

- Właściwie to jeśli masz jakieś maści na siniaki…- spróbował, zauważając wcześniej tubkę w jej ręku. Widząc, że niebieskowłosa przytakuje i chce mu podać specyfik wpadł na lepszy pomysł.- Mogłabyś?- wskazał na żebra. Panna Usui sama nie wiedziała, czy bardziej się cieszy czy boi, ale pięknie prezentujące się mięśnie całkiem zasłoniły jej zdrowy rozsądek.

- Z przyjemnością.- wyszeptała, lecz Ren i tak to usłyszał. Zamknęła drzwi by zaraz powrócić do jej “pacjenta” i z lekkością rozprowadzała wyciąg z Arniki po jego ciele. Tao spiął się na jej dotyk, za co dziewczyna przeprosiła będąc pewną że to jej zimne palce, ale i sama miała gęsią skórkę i to wcale nie spowodowaną temperaturą. Kiedy skończyła Ren wstał i obrócił się do niej przodem, po czym podziękował wyciągając z jej ręki maść.

- A ty? Nie masz po wczoraj żadnych zadrapań?- zapytał z błyskiem w oku, podchodząc bliżej.

- Ja… Nie wiem…- wydukała speszona mając teraz tylko w głowie to by wreszcie się pochylił do niej.

- Możemy sprawdzić..- wyszeptał tuż w jej usta, a następnie pamiętała tylko smak jego warg i jak żołądek wirował z każdą minioną sekundą bardziej. To nie było jak pierwszy delikatny pocałunek, który wypełnia jeszcze niepewność. Było w nim czuć zniecierpliwienie i zachłanność, jakby niewiadoma co będzie potem miała to zniszczyć. Jednak jedyną osobą, która zrujnowała tę chwilę okazał się Horokeu który nawoływał swoją siostrę. Oderwali się od siebie, dopiero wówczas zauważając, że Tao miał ręce pod jej bluzką, a miejsce w którym je trzymał było dziwnie naelektryzowane. Wyciągając je przejechał po plecach, a ona wydała z siebie jakby jęk rozczarowania, że ta przyjemność tak szybko dobiegła końca.

- Myślisz, że uwierzy że nie ma mnie w domu?- zapytała, lecz wówczas jej brat krzyknął jeszcze głośniej na co oboje się wzdrygnęli.- Zrobię mu kiedyś krzywdę.- dodała zirytowana.

- Tymi małymi piąstkami?- droczył się z nią.

- No wiesz!- oburzyła się po czym dotknęła go mocniej w zabandażowane miejsce, na co on odskoczył.- Te ręce są cudowne!- oznajmiła pewna siebie.

- Chętnie się o tym przekonam.- odpowiedział prowokacyjnie, co wywołało rumieniec na twarzy dziewczyny. Jednak przyzwyczajenie w wygrywaniu słownych potyczek wzięło nad nią górę i z iskierką w oku odparła.

- A ja nie mogę się już doczekać by sprawdzić co jeszcze te usta potrafią.- po czym wyszła racząc młodego mężczyznę uśmiechem. Zeszła na dół gdzie w salonie siedzieli prawie wszyscy łącznie z jej bratem. Jednak na widok niebieskowłosej wszystkie rozmowy ucichły i każdy dziwnie się jej przypatrywał.

- Co? Mam coś na twarzy?- zapytała.

- Oprócz dwóch ogromnych rumieńców to nic.- odpowiedział jej zadowolony z siebie Hao. Wówczas w salonie pojawił się również Ren i tym razem wzrok wszystkich przeskakiwał to na niego to na Pirikę.- Masz koszulkę na lewo.- dorzucił oliwy do ognia po czym czekał na wybuch. Horokeu niemalże od razu wyskoczył na nich sugerując nieprzyzwoite rzeczy, a Król tylko siedział i patrzył dumny ze swojego dzieła. Był tu niemalże od godziny, a zdążył już wszystkich zirytować. Uwielbiał te spotkania.

Nadszedł 31 grudnia i cała grupa przygotowywała się do przywitania nowego, oby lepszego roku. Serpentyny i kolorowe balony były porozwieszane po całym salonie, a zimne ognie czekały na północ tak samo jak szampan. W końcu byli we Francji, więc szkoda by nie skorzystać z okazji i nie napić się prawdziwego trunku. Pirika uparła się, że ma zamiar dzisiaj się wytańczyć, więc musieli zrobić specjalnie dla niej coś na kształt parkietu. Nie trwało to długo nim jej brat dołączył i odstawili coś na kształt dziwnego tańca rodzeństwa. Kolejną osobą która też nie umiała usiedzieć był Chocolove, chociaż bardziej to wyglądało jakby Ren wypchał go na środek salonu by przestał słuchać jego noworocznych żartów. Yoh był zupełnie pochłonięty rozmową ze swoim bratem, skutecznie unikając swojej żony, która dzisiaj chodziła jakoś wybitnie spięta. Manta bawił się aparatem na co dziewczyny z chęcią przystały pozując z każdym po kolei. Lyserg sączył whisky z lodem myśląc tylko o relaksie i starając się odganiać wszelkie obrazy związane z jego pracą i tym co go czeka po urlopie. Jeannie plotkowała o czymś zawzięcie z Jun wymieniając porozumiewawcze uśmieszki i raz po raz zerkając na siedzącą osobno medium, która miała przed sobą cały talerz przekąsek, na którym królował ser. W końcu Pirika uznała, że nie będzie sama tańczyć bo to co wyprawiali Horo i Choco nie miało nic wspólnego z tańcem, wyciągnęła Tamao, która gdy tylko nadarzyła się okazja czmychnęła gdzieś, ale z przyjemnością zastąpił ją Ryu prezentując nowe umiejętności jakie nabył podczas kursu.

Dochodziła północ, więc każdy zabrał ze sobą swój przydział by przywitać godnie nowy rok. Zaczęło się odliczanie i dokładnie przy jedynce korek szampana wystrzelił, a wszyscy zaczęli klaskać i gwizdać. Odpalili zimne ognie, a Ryu rozlewał trunek po kieliszkach. Jun jako pierwsza złożyła życzenia urodzinowe swojemu bratu i jak co roku wyściskała go za wszystkie czasy. Yoh zaśmiał się na ten widok, lecz nagle poczuł mrowienie na karku. Odwrócił się i ujrzał swoją małżonkę stojącą przy choince, która wpatruje się w niego z nieodgadnioną miną. Nie pozostało mu nic innego jak podejść.

Podobają mi się. - zaczęła wskazując na bombki z ich imieniem. Jej była czerwona z białym napisem, natomiast imię Yoh widniało na zielonej. - Ale tak chyba będzie jeszcze lepiej. - dodała, po czym zawiesiła pomiędzy obie kule, bombkę w kształcie śpiącego niemowlęcia. Chwilę zajęło zanim trybiki Yoh zajarzyły, a potem była już sama radość. Podniósł swoją żoną i okręcił się z nią kilka razy czym zwrócił na siebie uwagę pozostałych.

- Ej! Znajdźcie sobie pokój!- zażartował Horokeu, jednak nie zareagowali na niego w żaden sposób.

- Rany przepraszam!- ocknął się szatyn rozumiejąc, że takie podnoszenie może nie było najlepszym pomysłem. Przytulił po prostu swoją żonę, całując ją do tego w czoło. Pozostali weszli do środka, zaciekawieni dziwnym zachowaniem małżonków, jednak wówczas wszystko się wyjaśniło.

- Będę tatą!!!- krzyknął Yoh uradowany jak nigdy w życiu. Oczywiście wszyscy od razu rzucili się do gratulacji i ściskania młodych rodziców. W zasadzie sytuacja prędzej czy później musiała mieć miejsce, w końcu byli małżeństwem kilka lat, mimo to i tak u kilku osób wywołała szok. Szczególnie u Ren`a, który zakrztusił się szampanem i Hao, który czuł w kościach że szwagierka zagoni go do opieki nad małą kopią Yoh… lub co gorsza nad małą Anną!

Świętowanie dobiegło końca i każdy ruszył do swojego pokoju, bardziej lub mniej chwiejnym krokiem. Jednak mimo iż na twarzy panny Usui gościł szeroki uśmiech w głębi serca czuła, że nie wytrzyma już długo z okłamywaniem siebie samej. Nie mieli czasu, żeby porozmawiać z Ren`em o tym co się zdarzyło, a dla niej było to ważne. Nie chciała wierzyć że było to pod wpływem chwili, ganiali za sobą już od dłuższego czasu. Poza tym miała plan by w końcu podczas tego wyjazdu ustali cokolwiek z Tao, nawet przygotowała mu prezent, ale patrząc teraz na niego wydał jej się nieodpowiedni. Mimo to wzięła go ze sobą i po cichu udała się do pokoju złotookiego. Czuła, że serce niemalże wyrywa jej się z piersi, jednak musiała wiedzieć na czym stoi.

Pirika?- zapytał zdziwiony, ale zaraz potem ocknął się i wpuścił dziewczynę do środka. Na samą myśl co się tu wcześniej działo gdy byli sami jej policzki przybrały różowej barwy. Dziękując w duchu, że jest ciemno i chłopak nie widzi jej rumieńców, zaczęła mówić.

- Mam dla Ciebie prezent… Z okazji urodzin. - wyciągnęła zza pleców podarunek, który okazał się być szklaną kulą wypełnioną mchem, drewienkiem i pięknym niebieskim kwiatem. Na górze znajdował się otwór umożliwiający podlewanie mini ogródka, a po bokach był doczepiony sznurek, by powiesić ozdobę.- Długo myślałam co Ci dać, w końcu możesz mieć wszystko czego zapragniesz… Uznałam więc że zrobię coś własnoręcznie… coś co będzie Ci o mnie przypominać w Chinach. Tak więc…- zacięła się na chwilę unikając jego wzroku- Wszystkiego najlepszego Ren-kun.

- Sama to zrobiłaś?- ewidentnie był pod wrażeniem.

- Mówiłam Ci że moje ręce są cudowne.- zażartowała.

- Taak… mówiłaś.- powtórzył głucho, wpatrując się w  prezent.- Arigato. - zapadła cisza i oboje coraz bardziej krępowali się tą sytuacją. W końcu Pirika westchnęła i uznała, że najwyższa pora wyjaśnić tamtą sytuację.

- Musimy poro…- jednak usta Ren`a przerwały jej wypowiedź. Ponownie wstrząsnął nią dreszcz rozkoszy, prawdę mówiąc o niczym innym nie mogła myśleć odkąd ją pocałował.

- Jedyne co musimy to dokończyć.- powiedział na chwilę się od niej odrywając i na szczęście tym razem nikt im nie przerwał.


Ranek przywitał ich ostrym słońcem, które obudziło najpierw Ren`a, a później Pirikę. Łapiąc ostatki snu, skuliła się na łóżku zahaczając o nogę mężczyzny. Odwróciła się w jego stronę, przytulając do ciepłego torsu i z majaczącym uśmiechem na ustach przywołała nocne wspomnienia. Nie wiedziała ile tak leżeli, być może nawet ponownie zasnęła, ale niestety idylla dobiegła końca, bowiem za drzwiami rozległ się taki huk, że oboje aż usiedli na łóżku.

Założę się, że to Oni-san.- sapnęła zła.

- Pewnie tak. On ma jakiś 6 zmysł jak jesteśmy sami. -westchnął.

- Nie chce stąd wyjeżdżać.- marudziła niebieskowłosa. Bardzo spodobało jej się to miejsce, piękne widoki i przytulny dom.

- Więc zostańmy.- odpowiedział jakby mówił o pogodzie. Już otwierała buzie by odpowiedzieć, ale wówczas Ren zakrył jej usta ręką i oznajmił że nie puści dopóki się nie zgodzi. W końcu zirytowana odepchnęła dłoń złotookiego i krzyknęła że zostanie.

- Ale nadal musimy porozmawiać i to nie tak jak wczoraj. - pogroziła mu palcem. Jednak on spojrzał na nią z lekkim politowaniem i odrzekł.

- O czym chcesz rozmawiać? Gonimy za sobą jak kot za myszą już od kilku lat, może i zaczęliśmy od końca, być może powinienem najpierw zaproponować randkę, ale to nie zmieni naszych uczuć.- przez chwilę dziewczyna wydawała się analizować wypowiedziane słowa, a następnie odpowiedziała:

- Dobra, ale i tak masz mnie zabrać na randkę!

- Co za desperacja.- zażartował.

- Sam jesteś zdesperowany! Prawie mnie udusiłeś żebym tylko została.- odbiła piłeczkę szukając przy okazji swoich ubrań.- To chyba Twoje.- rzuciła mu koszulkę.

Kiedy w końcu prezentowała się w miarę dobrze, uznała że póki jest jeszcze rano, a jej brat pewnie nie do końca kontaktuje spróbuje go podejść by nie robił dużej awantury. Koniec końców w domu zostali Jeannie, oraz Ren z Piriką. Horokeu biadolił że stracił siostrę i już nic nigdy nie będzie takie samo, na co Ryu go dobił by znalazł sobie wreszcie dziewczynę. Yoh nie odstępował na krok swojej żony, co zaczynało ją irytować aż w końcu wydarła się na niego, ale szatyn przygotowany na takie niemiłe niespodzianki miał przy sobie zapas sera. Hao pożegnał się z bratem oznajmiając mu że zobaczą się dopiero wówczas jak ich dziecko będzie już znośne, po czym czym prędzej ruszył w przeciwną stronę niż oni. Choco eskortowany przez Lyserga opowiedział swój ostatni żart, a następnie unikając ciosów pobiegł do taksówki, która miała ich zawieść na lotnisko w Lyonie. Manta pokiwał tylko głową, zastanawiając się czy oni kiedykolwiek dorosną po czym raz jeszcze pogratulował Yoh i oznajmił że za niedługo do nich wpadnie. Jun ze łzami żegnała swojego brata i “przyszłą bratową”, będąc wniebowzięta, że w końcu zrozumieli co do siebie czują. Tamao na wszelki wypadek wykupiła zapas sera, spodziewając się tych licznych dramatów, które ją teraz czekają, a Ryu był tak uprzejmy że zabrał jej bagaż.

Tym sposobem kolejne spotkanie dobiegło końca. Mimo że tak bardzo różniło się od poprzednich to i tak każdy miał poczucie, że nic się nie zmienili. Yoh po raz ostatni obejrzał się za siebie, wsiadając do samolotu. Miejsce było cudowne i do tego dowiedział się tu najwspanialszej rzeczy w całym jego życiu. Teraz już mu tylko pozostało oczekiwać pojawienia się nowego członka rodziny.

***
Jeszcze na koniec kilka słów :)
Nie jestem w stanie obiecać, czy uda mi się do końca roku opublikować kolejną część, także proszę o cierpliwość!
Ponad to, gdyby jednak się nie udało to chcę wszystkim życzyć zdrowych, spokojnych świąt, spędzonych z najbliższymi :) Dużo prezentów, a jeszcze więcej miejsca w brzuchu żeby to całe pyszne jedzonko się pomieściło :)

Pozdrawiam ;*

Źródło obrazka: https://www.deviantart.com/6l0ch/art/My-sweet-dream-164337079

7 komentarzy:

  1. Uśmiałam się jak nigdy czytając tego one shota.
    Anna w ciąży i jej humorki. Dobrze że Ramao kupiła dużo sera. Może się przydać ;)
    Hao bojący się opieki nad małym Yoh albo małą Anną.
    Jak dla mnie para Ren i Pirika jest całkiem słodka *.* Gdyby jeszcze Horo się tak nie wtrącił to byłoby najlepiej. Jemu też trzeba dziewczynę znaleźć!
    Zawsze jest mi szkoda Choco :(
    A i jeszcze polubiłam Jeanne w twoim opowiadaniu ;)
    Skoro nie wiesz czy wstawisz nowy rozdział (chociaz moze sprawisz mi prezent urodzinowy 24 grudnia xd) to i ja złożę ci życzenia.
    Przede wszystkim zdrowia, szczęścia, żebyś miała dalsze chęci do pisania, spokoju i dużo prezentów.
    Dzięki za twoje zyczenia,
    Pozdrawiam SM!

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko ale uroczo! Przyznam szczerze, ze lubie paring ren i pirika:) uwazam ze do siebiw pasuja. Jeszcze anna w ciazy, juz sobie wyobrazam jej lozniensze zachcianki. Bardzo fajny one shot, dodatkowo humor hao i jego zamilowanie do wkurzania kazdego wyszedl Ci super!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ten czas leci,nawet nie zauwazylam kiedy minely te 3lata...
    Swietny one shot nooo i dlugi! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Horo tez powinien znalezc druga polowke! Jak pirika hest z renem to on tez musi kogos znalezc, swoja droga milo widziec rena takiego... Innego, a z pirika sa super!
    Hao slusznie sie boi, anna napewno mu nie odpusci. Zreszta yoh tez nie bedzie mial lekko, ale za to widac ze sie cieszy.
    Uwielbiam twoje one shoty tak samo jsk notki!a na notke mam nadzieje ze jednak wstawisz przd swietami;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mysle ze ciekawy byl by one shot w ktorym ukazalabys anne i yoh jako rodzicow^^ yoh musi sie naprawde cieszyc. W sumie ren i pirika to slodka para, tylko co horo musi przezywac haha

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo podoba mi sie wizja anny w ciazy, chociaz juz wiem jak bardzo yoh bedzie mial ciezko. Ale musi sie cieszyc, hao rowniez musi byc w siodmym niebie ze bedzie wujkiem haha
    Milo ze cala ekipka stara sie utrzymywac ze soba kontakt, prawdziwi przyjaciele;) a szczegolnie tak bliski kontakt rena oraz piriki, chociaz jej brat rowniez powinien kogos poszukac;)
    Cudowny one shot, mam nadziene ze kolejna notke dodasz niebawem oraz zycze Ci zdrowych i wesolych swiat! Dz

    OdpowiedzUsuń
  7. Doskonale rozumiem notki tam rzadko, ale liczy sie jakos! U ciebie zawsze 10/10. Super one shot, czekam na next i zycze wesolych swiat!

    OdpowiedzUsuń