Szkoła zaczęła się na nowo po przerwie
świątecznej, wiadomość o indywidulanym toku nauczania Hao i to na dodatek w
jego rodzinnej miejscowości nie spodobała się większości żeńskiej populacji
szkoły. Jedynie garstka uczniów znała prawdę. Rodzeństwo Tao po powrocie z Chin
zdążyło już nadrobić zaległości powstałe w wyniku ich nieobecności i nie
potrafili ukryć, że po części się cieszą, że na jakiś czas Hao zniknie z ich
życia, co prawda wiadomość o sposobie zdobycia informacji nie przypadł im do
gustu, jednak cała sytuacja wychodziła na plus. Rana na barku Anny goiła się
dosyć szybko, jednak nadal odczuwała dyskomfort przy podnoszeniu ręki do góry,
z czego często korzystał Yoh. Najbardziej wtedy gdy blondynka podczas brania
prysznica chciała również umyć włosy. Początkowo zapewniała, że jest w pełni
zdolna zrobić to za pomocą jednej ręki, ale za każdym razem szatyn udowadniał
jej, że jednak nie i z ogromną chęcią wyręczał w tym swoją narzeczoną.
Niestety związek Horokeu i Usagi stanął w miejscu
po dwóch randkach i sami nie wiedzieli czyja to wina. Usagi skupiła się na
nauce, zawsze dobrze wypadała w egzaminach końcowych więc i tym razem nie
chciała zawieść, poza tym zaczęła mieć wątpliwości czy związek w jednej klasie
jest dobrym pomysłem. Jeśli coś by nie wyszło to nie chciała się męczyć przez
kolejne dwa lata, dlatego stwierdziła że poczeka na rozwój wydarzeń. Natomiast
Horo Horo był zbyt niedomyślny by zauważyć oziębienie ich stosunków. Zwykła
pogawędka od czasu do czasu mu wystarczyła i jakoś nie kwapił się do
zaproszenia gdzieś białowłosej, poza tym jego myśli zaprzątała masa innych
rzeczy nie koniecznie związanych z dziewczynami. Konsola do gry i codzienne miniturnieje
z Tao wypełniały jego popołudnia w sposób zadowalający.
W klasie jak zwykle panował harmider przed
rozpoczęciem lekcji. Gdy tylko weszli do klasy, Yoh został otoczony przez
wianuszek dziewczyn. Każda stała przed nim z malutkim pudełkiem i
przekrzykiwały się nawzajem.
- Przyjmij moje czekoladki!
- Nie, moje ciasteczka!
- Mogę być Twoją walentynką Yoh?- zapytała się
najwyższa z nich. Doszła do ich klasy dwa tygodnie temu. Z pochodzenia
Francuzka. Medium znacząco odchrząknęła i wzrok żeńskiej części przeniósł się
na nią. Przeraziły się widząc wściekłą Kyoyame. Każdy zdążył już poznać co to
znaczy zdenerwować Annę, więc były na tyle mądre aby odpuścić sobie szatyna.
Oprócz jednej. Europejka stała, równie pewna siebie i mierzyła Itako
nienawistnym spojrzeniem. Natomiast Asakura zakłopotany wycofywał się powoli,
obawiając się najgorszego. Chociaż, gdzieś tam w sercu delikatnie się uśmiechał
na widok zazdrosnej blondynki.
- Yoh, chyba Twoja mała przyjaciółka mnie nie
lubi. Powiedz jej coś!- zaszczebiotała Francuzka, czepiając się ramienia
szamana. Cisza zapanowała w klasie, bowiem tak wściekłej Anny jeszcze nie
widzieli. Manta schował się gdzieś, obawiając się że zaraz zostanie użyty jako
przedmiot do rzucenia w kierunku Roxane. Itako chwyciła za korale, uśmiechając
się przebiegle i już po chwili lewitował obok niej uwięziony Amidamaru.
- Nieee!- zapłakał szatyn widząc jak jego
narzeczona odchodzi wraz z samurajem. Wszyscy patrzyli się na tą scenę nie
rozumiejąc nic, oprócz tego że bardzo współczują nowej koleżance.
Podczas lekcji wzrok szatyna co chwila spoczywał
na siedzącej kilka ławek dalej Annie. Przyłapał się na tym kilkakrotnie, że nie
może się na niczym skupić tylko na tym co miało miejsce na początku dnia. Nie
rozumiał zachowania dziewczyny, przecież nic złego nie zrobił. Chociaż lepiej że na mnie się wyżyła niż na
Roxane.- przemknęło mu przez myśli i na chwile zerknął na Francuzkę.
Uśmiechała się zalotnie do niego. Niedobrze…
Yoh znał na tyle Kyoyame, że obawiał złego zakończenia się tej sytuacji. Jednak
zaraz dotarło do niego, że zamartwianie się nic nie da i postanowił sprawić by
Anna była zadowolona z dnia. Gdy tylko zaczęła się przerwa obiadowa, szybko
znalazł się przy narzeczonej i próbował ją jakoś udobruchać. Jednak gdy nic nie
działało, a przed drzwiami zaczęły gromadzić się również dziewczyny z innych
klas, szatyn wyciągnął najcięższą broń.
- Obiecałaś mi randkę. – rzekł z ogromnymi
rumieńcami. Na te słowa Kasumi otwarła oczy ze zdziwienia, Daisuke zakrztusił
się sokiem, Roxane upuściła swoją torbę, a Manta wraz z Horo Horo i Ren`em
szybko obstawili między sobą czy medium na forum klasy przyzna mu rację.
Sekundy mijały, a uczniowie z napięciem wyczekiwali odpowiedzi. Anna wstała i
spojrzała prosto w oczy Yoh, który nieco zląkł się takiego zachowania.
Jemu też
da kosza? Może jednak zmieni zdanie i umówi się ze mną.
Jak to
randka?! Co on w niej widzi?!
- Chcę iść na gorącą czekoladę.- niespodziewanie
powiedziała blondynka.
- Dobrze.- odparł Asakura z miną pełną
zdeterminowania.
Tao z tryumfującą miną pozbierał pieniądze od
przyjaciół, przekonany o tym że urodził się po ty by je zarabiać, a prowadzenie
firmy to jego przeznaczenie. Usui machnął ręką niezadowolony, lecz zaraz do
jego nozdrzy dotarł cudowny zapach, jedyny w swoim rodzaju. Spojrzał w bok i
ujrzał Usagi zajadającą w najlepsze czekoladki. Cudownie wyglądające,
przepysznie pachnące, w kształcie serca i chyba jeszcze nadziane konfiturą…
- Zapomnij.- prychnęła na niego.
- Nie znajdzie się żadna dla mnie?- zapytał z
nadzieją.
- Nie zasłużyłeś.- odparła z tryumfującą miną.
- Niby czemu?- zapytał się zbulwersowany.
- Bo nie masz na tyle odwagi by mnie gdziekolwiek
zaprosić.- odpowiedziała, po czym bezczelnie wyjęła z woreczka ostatnią
czekoladkę i ostentacyjnie włożyła ją do ust wychwalając przy tym jej cudowny,
rozpływający się w ustach smak.
- Tak właściwie to skąd je masz?- zapytał się
zaciekawiony Manta. Raczej powinna je komuś dać, a nie sama dostać.
- Pomagałam im piec i zostało trochę.- wskazała
na swoje koleżanki, które rozmawiały o czymś zawzięcie.- Pewnie nie powinnam tego mówić, ale dostaniesz
trochę.- zwróciła się do Ren`a.- Więc jak się dowiem, że wyrzuciłeś MOJE
czekoladki to się pogniewamy.- dodała złowrogo, lecz na jej ustach majaczył
uśmieszek. W odpowiedzi Tao jedynie wywrócił oczami nie chcąc wnikać w ten
temat. Ten dzień i tak był dla niego zbyt trudny do przetrwania, na dodatek nie
mógł wrócić od razu po lekcjach do domu, bo obiecał swojej siostrze że zaprosi,
jakąś zainteresowaną nim dziewczynę na randkę. Tym sposobem pewnie znowu
skończy w Inn En przed konsolą i to z Horo Horo. Chociaż może Manta też by dał
się namówić… Mimo to dziwnie się poczuł ze świadomością, że walentynki spędzi z
facetami.
Lekcje dobiegły końca, więc klasa opustoszała.
Również przed pomieszczeniem nie było już ani jednej dziewczyny, która chciała
wręczyć coś jakiemuś chłopakowi. Anna nawet nie zauważyła kiedy jej narzeczony
stał się tak popularny wśród płci pięknej, to znaczy wiedziała, że był ale
odkąd Hao zniknął wszystkie fanki z fanklubu bliźniaków przerzuciły się właśnie
na Yoh. A przynajmniej takie miała wrażenie.
- Gotowa?- usłyszała jego głos. Zerknęła na
niego, wydawał się być nieco zakłopotany. Uśmiechnęła się delikatnie i poszli
na ich walentynkową randkę. Chciał by była szczęśliwa przy nim, aby się
uśmiechała i nigdy nie czuła samotnie. Zawdzięczał jej tak wiele, widział na
własne oczy jak się dla niego poświęcała i że sporo zdrowia ją to kosztowało.
- Śledzą nas.- oznajmiła niespodziewanie
blondynka. Yoh odwrócił się za siebie jednak nikogo nie widział.- Roxane i
Daisuke.
- Naprawdę?- zdziwił się.
- Tak. Chowają się za tą dużą reklamą.-
rzeczywiście można było zauważyć dwie pary nóg wystające spod baneru. Asakura
ciężko westchnął.
- Mam nadzieje, że sobie odpuszczą.
Skręcili w wąską uliczkę, gdzie znajdowała się
bardzo przytulna kawiarnia. Wnętrze wystrojone w serca i amorki oddawało
idealnie klimat walentynek. Malutkie świeczki gościły na każdym stoliku. W rogu
jakaś para szeptała do siebie, chichocząc co chwila. Kilka miejsc dalej chłopak
czule trzymał za rękę swoją towarzyszkę, wpatrując się w jej oczy. Usiedli w
kącie by mieć trochę prywatności, a po kilkunastu minutach kelnerka przyniosła
zamówione przez parę czekolady, przerywając im rozmowę.
- Oishii!!!- zachwycał się Asakura. Anna ucieszyła
się na ten widok. Ostatnie półtorej miesiąca było spokojne i szczęśliwe.
Chciałaby wieść takie życie już do końca. Turniej kosztował ją wiele nerwów,
tak jak i wydarzenia które miały miejsce później. Jednak to wszystko co się
działo teraz było jak obrót o 180 stopni. Każdy napotkany problem szkolny był
zgrabnie rozwiązywany, każda przeszkoda omijana.
Oprócz dwóch, które były uparte i nie chciały
odpuścić.
Dzwoneczek przy drzwiach poruszył się wydając
dźwięk. Weszła para, która usiadła w pierwszym wolnym miejscu.
- A było tak miło.- szepnęła medium. Yoh również
odczuwał pewien dyskomfort. Chociaż z drugiej strony cała sytuacja wydawała się
dość komiczna. Zerknął na siedzącą obok Annę i posłał jej ciepły uśmiech.
- Jest tylne wyjście. – rzekł poważnie, choć w
oczach dało się zauważyć radosne iskierki, które zdradzały podejście szatyna.
Kyoyama również nie mogła się powstrzymać i cichutko się zaśmiała, widząc minę
narzeczonego. Okoliczności w jakich się znaleźli były jak wyjęte z jakiegoś
romansidła, które blondynka tak często oglądała. Pokręciła głową z
niedowierzaniem, że właśnie ona uczestniczy w czymś takim. Dopiła resztkę
czekolady, delektując się prawdziwym belgijskim smakiem. Przez chwilę
propozycja uniknięcia konfrontacji z Roxane i Daisuke była kusząca, lecz nie
byłaby sobą nie pokazując kto tu rządzi. Tak więc, bez najmniejszych skrupułów
przeszła obok pary przelotnie przysłuchując się ich rozmowie. Tak jak myślała
byli wściekli i zazdrośni.
Gdy wyszli na zewnątrz było już ciemno, jednak
zaspy śniegu rozjaśniały noc.
- To co teraz?- zapytał się szatyn. Anna oderwała
wzrok od nieba i przeniosła go na szamana.
- To ty zaproponowałeś randkę.
Chłopak przez chwilę się zastanawiał, ale jakoś
jego myśli krążyły na temat rzeczy, które wolałby robić ze swoją narzeczoną w
domu.
- Możemy iść do świątyni.- wypalił nagle.- W
końcu nie byliśmy tam na Nowy Rok.
Szli w milczeniu idąc obok siebie, jednak bardzo
blisko. Pojedyncze spojrzenia rzucane w stronę drugiej osoby, dłonie które co
chwila stykały się ze sobą i chęć chwycenia ich, ale jednocześnie brak reakcji.
Nigdy nie byli związkiem na pokaz. Upublicznianie ich uczuć stanowiło dla niech
pewną barierę, którą nie chcieli przekroczyć, co powodowało wiele niedomówień.
Jednak było coś jeszcze co wywoływało przyjemny ścisk w brzuchu. Każde dotknięcie
bardziej lub mniej romantyczne odkrywało w nich pokłady namiętności. Tak jak
wtedy po powrocie do domu z turnieju, w metrze gdy panował ścisk, w kuchni
podczas podawania kubka. Yoh uwielbiał to uczucie gdy chłodne palce
prześlizgiwały się po jego własnych, spojrzenia krzyżowały się ze sobą i
widział w jej oczach determinacje i iskierki rozbawienia. Minimalnie
podniesiony kącik ust. Te niepozorne znaki były dla niego aż nadto wyraźne.
- Nie musze umieć czytać w myślach żeby wiedzieć
o czym myślisz.- ciszę przerwała Anna.
- Po prostu dobrze mnie znasz.
- Albo nie potrafisz przestać się szczerzyć.
Wyglądasz jakbyś dostał nielimitowany karnet na pomarańcze, mandarynki i resztę
tych kwaśnych rzeczy.
- To by było coś. – szatyn się zamyślił.
Świątynia o tej porze dnia świeciła pustkami, nie
żeby była dobrym miejscem na randkę w walentynki, jednak mimo to cisza była aż zbyt
wyraźna. Kilka niepozornych duchów zwróciło na nich swoją uwagę, jednak zaraz
potem wróciły do swoich zajęć. Yoh dziwnie się poczuł prosząc o opiekę nad Hao,
uświadamiając sobie że jego brat jest swego rodzaju Bogiem, mimo to miał
nadzieje że życzenie się spełni. Anna z kolei jak zwykle pomyślała o zdrowiu,
lecz tym razem nie ograniczała się tylko do narzeczonego.
- Podobało Ci się?- zapytał znienacka. Kyoyama
nieco zaskoczona nie odwróciła się do chłopaka. Powiedziała jedynie ciche tak,
ale czuła że rumieńce wykwitły na jej twarzy. Zdała sobie sprawę, że właśnie
była na prawdziwej randce z Yoh… co więcej chciała iść na kolejne.
Romantyczny nastrój jednak szybko prysł, gdyż już
u progu domu dało się słyszeć krzyki dochodzące z sąsiedniego pokoju.
Standardowe wyzwiska przeszły już do historii i Horokeu i Ren pięli się wzwyż
tej hierarchii, jednocześnie zgłębiając tajniki nauki przezwisk. Była tylko
jedna gra, która wyzwalała w nich taką kreatywność – Need For Speed. Wszystkie
inne były jeszcze do zdzierżenia i potrafili się w nich hamować, nawet czasem
grali w jednej drużynie. Ale jakimś cudem te komputerowe bestie na czterech
kółkach potrafiły wyzwolić prawdziwe zło jakie w nich drzemało. Dlatego też tą
grę zostawiali na koniec, żeby od razu nie popsuć sobie zabawy. Zabawa się
również psuła gdy do pada dorwała się Anna. Dalej nikt nie pobił jej rekordu
sprzed dwóch tygodni.
Do końca roku szkolnego pozostało półtora
miesiąca. W szkole panował popłoch związany z egzaminami końcowymi, również
Anna dała się ponieść i codziennie do późnych godzin wieczornych uczyła się.
Kryło się za tym również to, że chciała znaleźć się na tablicy setki
najlepszych uczniów i to w cale nie na ostatnim miejscu. Ponad to obrała sobie
za cel bycie przewodniczącą szkoły, tak więc Yoh miał nieco luźniej w domu,
sporo czasu poświęcał na treningi wraz z Amidamaru podczas, których towarzyszył
mu Manta. Oyamada wiedząc, że jego przyjaciel z własnej woli nie zasiądzie do
książek, wykorzystywał każdą możliwą okazje do powtarzania materiału. Próbował
również podobnych sztuczek z Horokeu, ale on niestety był niereformowalny pod
tym względem.
Doszło nawet do tego, że Anna nie budziła swojego
narzeczonego, więc zdarzało się że chłopak spóźniał się na lekcje. Tak jak i
tego ranka. Szaman szybko pobiegł na górę po mundurek i zahaczył jeszcze o
łazienkę w celu umycia zębów. W międzyczasie Oyamada zdążył powycierać naczynia
i pochować je w odpowiednie miejsca. Oboje ruszyli po drodze omawiając
wczorajsze zagadnienia. Szatyn za nic nie mógł pojąć chemii, co było jego
jedynym zmartwieniem. Na szczęście reszta przedmiotów jakoś szła mu lepiej. W
końcu doszli do budynku. Sporo osób witało się z Asakurą, co nie umknęło
Mancie.
- Stałeś się bardzo popularny Yoh-kun.
- Im więcej przyjaciół tym lepiej.- to było w
stylu szatyna. Właściwie blondyn nie spodziewał się innej odpowiedzi. Weszli po
schodach na drugie piętro i zauważyli spore zbiorowisko przed drzwiami.
- Co się dzieje?
Któryś z chłopaków zachichotał na widok przybyłej
dwójki. – Kłócą się. Lepiej tam nie wchodź.
Z klasy dochodził krzyki, z których szatyn
rozróżnił głos Anny i drugi o dość niecodziennym akcencie. Roxane? Myślałem że już sobie darowała…Westchnął i przepchał się do
środka. Blondynka siedziała w swojej ławce, a nad nią stała Francuzka i
przejęcie o czymś mówiła.
- Jesteś jak mały wkurzający pudelek który
potrafi tylko szczekać. A teraz odejdź zanim naprawdę się zdenerwuję.– słowa
zostały wypowiedziane tym najbardziej pogardliwym tonem jaki u Kyoyamy
występował. Aż ciarki przechodziły. Pomyśleć, że kiedyś i do mnie tak mówiła…-
Asakura wspomniał wydarzenia, które miały miejsce kilka lat temu.
- Yoh-kun, zróbmy coś lepiej.
- Cóż obawiam się że Anna nadal ma Shikigami, a w
starciu z nimi nie wiele możemy.
- Załatw to Asakura. W końcu to Twoja
dziewczyna.- Tao popchnął szatyna w kierunku kłócących się.
- Dobrze, że jesteś! Zrób coś z nią bo nie
wytrzymam.- Roxane doskoczyła szybko do chłopaka.
- O co chodzi?- zapytał się nie wiedząc od czego
w ogóle zacząć. Szatynka od razu szybko zaczęła tłumaczyć, że na festiwal przed
wakacjami powinni zrobić typowo francuską kawiarnie, że przecież ma dostęp do
wszystkich potrzebnych rzeczy i chciała sama to zorganizować w ramach
podziękowania za ciepłe przyjęcie w klasie. Tymczasem Anna chciała pójść
bardziej w klasykę i stworzyć dom strachu. Nawet szamanom przebiegły ciarki po
plecach na myśl co też medium mogłaby stworzyć.
- Zróbmy po prostu głosowanie. – szatyn zwrócił
się do reszty klasy z pytaniem, którą opcję woleli by bardziej. Jednogłośnie
wszyscy odparli że dom strachu, z wiadomych przyczyn. – I po kłopocie.
Długowłosa stała z otworzonymi ustami, patrząc na
Kyoyame. Następie zawstydzona usiadła do swojej ławki, nie wierząc że jej urok
osobisty nie wystarczył. Chyba po raz pierwszy ktoś jej czegoś odmówił. Nie
chciała nawet patrzeć na swoją rywalkę, wręcz czuła ten uśmiech satysfakcji
jaki gościł na jej twarzy. Przez tłum ledwo przepchał się nauczyciel, jako że
był dość niski i stary ciężko mu było zapanować nad klasą, ale gdy w końcu
każdy zajął swoje miejsce mógł zacząć prowadzić lekcję.
Nastał wieczór. Yoh właśnie skończył sprzątać w
kuchni po kolacji. Anna przed chwilą poszła do siebie pouczyć się jeszcze
angielskiego przed snem. Szatyn odłożył ostatni kubek do szafki i również udał
się na piętro. Drzwi od pokoju Kyoyamy nie były do końca zamknięte, więc
chłopak zerknął przez szparę.
- Przestań podglądać.- skarciła go. Asakura
stanął za nią i przez ramię spojrzał na jej schludne notatki.
- Angielski?- zapytał, lecz do Anny dotarło tylko
to że czuła go kilka centymetrów od swojego policzka.
- Nie rób tego.- od razu go ostrzegła.
- Ale czego?- zapytał zadowolony z siebie.
- Wiesz o czym mówię. Chce to skoń…czyć.- poczuła
jak odgarnia jej włosy na drugą stronę jednocześnie przejeżdżając kciukiem po
jej karku.
- W takim razie Ci pomogę.-oznajmił. Położył dłonie
na jej barkach, po czym zaczął delikatnie masować. Blondynka zamiast się
rozluźnić to bardziej się spięła. Mimo to oddała się przyjemności i odłożyła
książki na bok. Jednak zaraz otrzeźwiała i wstała odwracając się przodem do
chłopaka z zamiarem klarownego wyjaśnienia gdzie są drzwi i że powinien się
znaleźć za nimi. Niestety nie zdążyła wyrazić swojego zdania, gdy szatyn ją
ubiegł i pochylił się by w końcu ją pocałować.
- Mogę pożyczyć Twoje notatki z bio… - Usui
sądząc, że skoro drzwi są otwarte to raczej w niczym nie przeszkodzi, wparadował
do pokoju bez uprzedzenia.
- Wypad! Oboje!- krzyknęła medium.
- Sorry stary.- powiedział Horokeu, gdy znaleźli
się już na korytarzu. Szatyn nadal nieco zawstydzony machnął tylko ręką, po
czym się przeciągnął i pożyczył dobrej nocy przyjacielowi.
- Nie uczysz się?- zdziwił się niebieskowłosy.
- Nieee… Amidamaru mi zawsze pomaga.- wyjawił
swój sekret. Na te słowa Usui zaświeciły się oczy i popatrzył z nadzieją na
Kororo, ale ta tylko pokręciła głową oznajmiając tym samym by wybił sobie ten
pomysł z głowy. Jednak chłopak nie poddawał się i tym razem wzrok pełen nadziei
skierował na swojego przyjaciela i jego ducha stróża. Tu już otrzymał aprobatę
i pełne zrozumienie, dlatego też nie bacząc na protesty Kororo, pełen
szczęścia i uczucia ulgi poszedł w ślady Yoh i również postanowił się wyspać
przed jutrzejszym dniem.
Zaczęła się przerwa obiadowa. Jako że był bardzo
ciepły dzień blondynka postanowiła spędzić wolny czas na zewnątrz, a mianowicie
na dachu. Po chwili dołączyli również do niej Yoh i Manta, przynosząc ze sobą
coś do picia.
- W przyszłym tygodniu są egzaminy.
- Chyba się nie martwisz co Manta?- Oyamada się
tylko uśmiechnął w odpowiedzi, po czym zaczął jeść swoje obento.
- Za to ty powinieneś.- Kyoyama wskazała na
szatyna, który aktualnie nie mógł odpowiedzieć, gdyż miał pełną buzię. Nagle
drzwi się otwarły i ujrzeli małą brunetkę z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Tu się schowaliście!- krzyknęła radośnie i
dosiadła się do grupy. – Też się martwicie egzaminami? Ja z nerwów nie mam
ochoty nawet jeść, że już nie wspomnę o spaniu. Nie ważne co bym nie robiła
matematyka jest dla mnie niezrozumiała!
- Przesadzasz. Wystarczy przeanalizować przykłady
z książki i samemu je rozwiązać, a zrozumiesz.
- Chyba nie mam zbyt ścisłego umysłu.
- Ja kompletnie nie mogę zapamiętać tych dziwnych
regułek z chemii. – do rozmowy włączył się Yoh.
- Mam pomysł!- krzyknęła radośnie Hashimoto.-
Może pouczymy się razem?
- Super!- ucieszył się Yoh, lecz zaraz przeszły
go ciarki bo Anna patrzyła się na niego bardzo nieprzychylnie.
- U mnie jest niestety remont, więc odpada. –
zasmuciła się brunetka i spojrzała wyczekująco na resztę. W końcu Kyoyama
zlitowała się i oznajmiła:
- Yoh?
- Myślę, że się pomieścimy.- odpowiedział.
- W takim razie umówmy się na sobotę i niedzielę.
Manta- zwróciła się do blondyna.- Wyjdziesz po Umi i razem dojdziecie.
Gdy nadeszła sobota Anna wczuła się w dawną
siebie. Goniła Yoh i Horo do porządków w każdym miejscu w domu, nawet tym
najrzadziej odwiedzanym, wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Tao
jako ten inteligentny wiedział, że najlepiej przyjść na gotowe więc był tuż
przed umówioną godziną. Chociaż nie wiedział po co przyszedł, nie miał z niczym
problemów, ale Jun namówiła go mówiąc że może komuś innemu pomóc, a to przecież
dobry uczynek, a dobre uczynki do nas wracają. W końcu nadszedł czas i
usłyszeli rozmowy dobiegające z przedpokoju. Manta w końcu nauczył się wchodzić
bez pukania, co poniekąd było wszystkim na rękę bo nikt nie musiał biec by
otworzyć mu drzwi. Ku zdziwieniu domowników razem z brunetką na przystanku
stali również Roxane i Daisuke.
- To Twój dom Yoh-kun?- zapytała się szatynka.
- Tak.- odparł troszkę zakłopotany.- Komu
herbaty?- jako, że wszyscy się zgłosili szamanowi zajęło to trochę i zanim
wrócił z tacką, zeszyty i książki były już rozłożone. Zajmowali się matematyką.
Manta i Anna byli w swoim żywiole. Asakura rozdał każdemu po kubku i sam
przysiadł się do kółka. Sporo im zajęło wytłumaczenie kilku zadań, jednak
zaczęli od tych trudniejszych, ale już po 3 godzinach funkcje nie wyglądały tak
groźnie jak na początku.
- Pora na przerwę!- oznajmiła Umi, której już
cyferki się mieszały. Odepchnęła daleko swój zeszyt, żeby go już nie oglądać.
Zabrali się za przygotowane wcześniej przekąski.
- Spory dom, wygląda trochę jak zajazd.- zagadnęła
Roxane.
- Bo nim był. – zaśmiał się Yoh.
- I za kilka lat będzie. Manta jak tam dofinansowanie?-
dodała swoje Anna.
- Naprawdę będzie tu zajazd?- zdziwiła się Hashimoto.
- Tak, z tyłu domu są gorące źródła. Przydają się
po treningu.- rozmarzył się Asakura.
- Pff mi takie rzeczy nie są potrzebne.- obruszył
się blondyn.
- Nigdy nie miałeś treningu Anny.- wyszeptał
szaman, a z jego oczu pociekły potoki łez na wspomnienie tych bolących mięśni.
Tanaka odsunął się zdziwiony zachowaniem kolegi. Po półgodzinnej przerwie grupa
zajęła się dla odmiany japońskim. Roxane miała duże problemy z językiem,
chociaż mówiła dość płynnie. Tym sposobem minęło im całe popołudnie i nastał
wieczór.
- Do jutra!- krzyknęła Umi zabierając ze sobą
pozostałą dwójkę gości. Gdy drzwi się zamknęły, Anna zerknęła na Mantę. On
jakby wiedząc co chce powiedzieć, uprzedził ją i zaczął zbierać naczynia z
pokoju i dawał je do zlewu, gdzie zajmował się nimi Yoh. Z kolei Usui wycierał
i podawał Ren`owi, który miał chować je po szafkach, ale zamiast tego odkładał
je na blat.
- Nauka może być bardziej wykańczająca niż
sądziłem.- powiedział, na co blondyn się uśmiechnął.
- Masz racje, w dodatku bywa taka nudna. – dodał
swoje Horokeu.
- A ja uważam, że powinniście korzystać z tego
daru. Mi niestety nie było to dane.- obok przyjaciół pojawił się Amidamaru oraz
Bason, który mu zawtórował.
- Może i tak. Ja bym tam mógł mieć tylko
przerwy.- stwierdził szatyn.
- Biologia wydaje się być bardzo ciekawym
przedmiotem.- rzekł duch.
- Ale przy tych nazwach można sobie język
połamać, zresztą tak jak na chemii.- westchnął Asakura.
- Za to na wf wszystko inne można sobie połamać.-
żachnął się Oyamada, przypominając sobie ostatnią lekcję gimnastyki.
Następnego dnia rano Anna postanowiła wstać
wcześniej i zrobić obfite śniadanie, a przy okazji dorobić nieco przekąsek na
popołudnie. Po niecałej godzinie wszystko wydawało się już być gotowe, więc nie
czekając na nikogo zjadła śniadanie w samotności, przy okazji układając listę zakupów
w głowie, gdy do pomieszczenia wszedł zaspany szatyn. Uśmiechnął się nieśmiało
do narzeczonej, po czym zaczął jeść letnie już śniadanie.
Pierwszy ponownie pojawił się Manta, tym razem
bez towarzystwa i jak zwykle zaczął się rozglądać za swoim przyjacielem.
Pomogła mu w tym jak zwykle blondynka.
- Jest w ogrodzie. – blondyn posłusznie udał się
za dom i ujrzał szamana robiącego pompki.
- Poranny trening co?- zaśmiał
się Oyamada. Poczekał aż szaman skończy i oboje weszli do domu, gdzie Itako
już na nich czekała z listą zadań do wykonania. Na szczęście nie było tego tyle
ile wczoraj, ale wypadało by zachować porządek. W końcu okruszki same się nie
zmiotą, a stół sam się nie przetrze, tak jak i napoje same się nie kupią. Kiedy
wyszli blondynka miała chwilę dla siebie. Zerknęła w duże lustro w łazience.
Poprawiła przedziałek i rozczesała włosy. Niejednokrotnie słyszała od
dziewczyn, że zazdroszczą jej długich rzęs, ale jakoś nigdy nie zwracała na to
uwagi. To nie było w jej stylu, żeby się malować, jednak widząc efekt nałożenia
pomadki na usta, tuszu na owe długie rzęsy była zdziwiona. Wyglądała doroślej. Słysząc hałasy dobiegające zza drzwi, domyśliła się że przyszli ich goście. Westchnęła ciężko na myśl o całym dniu nauki, jednak zaraz potem wybuch śmiechu jej przyjaciół sprawił, że zrobiło jej się trochę lżej na duchu.
Może w cale nie będzie tak źle?
***
Hej :) wracamy do codzienności i zwykłych zajęć jak pewnie już zauważyliście. Rozdział można powiedzieć, że o niczym jednak postać Roxane Barthez namiesza w najbliższym czasie ^^ (obrazek na górze oczywiście ją przedstawia)
Pozdrawiam ;)