Różowo włosa
z westchnieniem zaniosła kolejne naczynia do zlewu. Z pokoju dobiegały odgłosy
rozmów przeplatane wybuchami śmiechu. Nigdy nie przypuszczała, że to się tak
skończy. Chociaż, gdyby tak pomyśleć, nie powinna spodziewać się niczego
innego. Weszła z powrotem do pokoju niosąc w ręce dzbanek z wodą. Spojrzała na
kąt pokoju gdzie spoczywał jej poobijany przyjaciel, a następnie na pozostałych
gości. Wygląda na to że Ren-sama i
Horokeu-kun mają sojusz z Hao-sama. W istocie sojusz się nawiązał zaraz po
tym, gdy Chocolove opowiedział kolejny dowcip i zanim jego byli współzawodnicy
zdążyli mu wyperswadować kolejne żarty, spadł na niego dość pokaźnych rozmiarów
meteoryt. Zaraz potem jej wzrok się przeniósł na współpomysłodawcę całej
wieczerzy.
- Yoh-sama może jeszcze soku?- zapytała się uczynnie, o dziwo bez rumieńców.
- Yoh ma na dzisiaj dosyć, Tamao.- rzekła stanowczo Anna, mrużąc oczy w kierunku długowłosego. Dziwnym trafem za każdym razem, gdy sok pojawiał się na stole w magiczny sposób zamieniał się w napój procentowy. Ponad to Horokeu uważał to za całkiem zabawne upić wszystkich dookoła i co chwila wznosił toast. Aczkolwiek dorosła część bawiła się sama w swoim towarzystwie i to równie owocnie. U każdego widniały delikatne rumieńce na twarzy, świadczące nie o tyle co o gorącu, a o zawartości alkoholu we krwi. Oprócz Piriki, gdyż brat pilnował jej jak oka w głowie, a z kolei Tamao zostawała przy herbacie mimo usilnych starań niebieskowłosego. Anna natomiast wraz z Jeanne miały swój własny dzbanek, do którego Usui nie miał dostępu pod groźbą śmierci. Blondynka zdawała sobie sprawę, że będzie musiała się zająć swoim narzeczonym, lecz nie sądziła że jego starszy brat z taką chęcią go upije. Itako jednak postanowiła nieco dzisiaj nagiąć swoją stanowczość i zezwoliła na tą zabawę, zdając sobie sprawę jak to się może zakończyć. Niestety w momencie gdy Yoh niespodziewanie chciał wznieść toast, strącając przy tym na nią kubek z wodą miarka się przebrała. Szatyn jednak nie spostrzegł złowrogiego wzorku swojej narzeczonej w związku z czym zupełnie nieświadomie dolał oliwy do ognia.
- Yoh-sama może jeszcze soku?- zapytała się uczynnie, o dziwo bez rumieńców.
- Yoh ma na dzisiaj dosyć, Tamao.- rzekła stanowczo Anna, mrużąc oczy w kierunku długowłosego. Dziwnym trafem za każdym razem, gdy sok pojawiał się na stole w magiczny sposób zamieniał się w napój procentowy. Ponad to Horokeu uważał to za całkiem zabawne upić wszystkich dookoła i co chwila wznosił toast. Aczkolwiek dorosła część bawiła się sama w swoim towarzystwie i to równie owocnie. U każdego widniały delikatne rumieńce na twarzy, świadczące nie o tyle co o gorącu, a o zawartości alkoholu we krwi. Oprócz Piriki, gdyż brat pilnował jej jak oka w głowie, a z kolei Tamao zostawała przy herbacie mimo usilnych starań niebieskowłosego. Anna natomiast wraz z Jeanne miały swój własny dzbanek, do którego Usui nie miał dostępu pod groźbą śmierci. Blondynka zdawała sobie sprawę, że będzie musiała się zająć swoim narzeczonym, lecz nie sądziła że jego starszy brat z taką chęcią go upije. Itako jednak postanowiła nieco dzisiaj nagiąć swoją stanowczość i zezwoliła na tą zabawę, zdając sobie sprawę jak to się może zakończyć. Niestety w momencie gdy Yoh niespodziewanie chciał wznieść toast, strącając przy tym na nią kubek z wodą miarka się przebrała. Szatyn jednak nie spostrzegł złowrogiego wzorku swojej narzeczonej w związku z czym zupełnie nieświadomie dolał oliwy do ognia.
- Chyba się
musisz przebrać Anna… Chętnie Ci pomogę. – wybełkotał, po czym objął ją
ramieniem, wręcz wisząc na niej.
Tego dla
medium było za wiele, nie zastanawiając się długo uderzyła Yoh za ten komentarz,
i to mocniej nie zwykle. Horokeu już miał coś wspomnieć na temat rumieńców na
twarzy Anny, lecz postanowił trzymać język za zębami. Jun z Piriką wymieniły
tylko spojrzenia chichocząc, natomiast na twarzy Hao pojawił się wredny
uśmieszek. Manta natomiast usiłował ocuć swojego przyjaciela, lecz nie zapowiadało
się szybko na jego powrót.
- Hao-sama…-
obok długowłosego pojawiła się Opatcho- Dlaczego Anna-neesan się tak
zdenerwowała?
- Ponieważ
Yoh powiedział coś czego nie powinien.- odarł spokojnie szatyn, czekając tylko
na następne słowa małej dziewczynki.
- Ale jej
się to podobało…
W tym
momencie nastąpiła zupełna cisza w pokoju, każdy patrzył na Opatcho nie
dowierzając, że powiedziała to na głos. Reszta była już formalnością. Pierwszy
wybuchł śmiechem Horo-Horo, zaraz za nim Pirika wraz z Jun, Ren również nie
mógł się opanować, Ryu wycierał łzy ze śmiechu, Lyserg śmiał się nieco nerwowo,
a Tamao wraz z Jeanne całe czerwone, siedziały z zakrytymi ustami. Poplecznicy
Hao, którzy zdołali poznać Annę, również nie mogli się powstrzymać i dołączyli
do tej salwy śmiechu. Anna wstała z zaciśniętymi pięściami i zapłonęła żywym
ogniem, natychmiast nakazując swoim Shikigami zająć się Hao, lecz stało się coś
zupełnie do przewidzenia, a mianowicie jej atak został zneutralizowany. Jednak
na tym Itako nie poprzestała i chwyciła dzbanek z wodą wylewając na niczego nie
spodziewającego się króla szamanów. Wywołało to kolejny wybuch śmiechu, mimo że
Hao tylko pstryknął palcami i już był suchy. Spojrzał na Annę, która uśmiechała
się w pełni usatysfakcjonowana.
- Nie
odbiorę tej przyjemności Yoh, abyś była mokra… znowu. – odezwał się w końcu,
akcentując ostatnie słowo.
- Jeszcze
słowo, a znowu dostaniesz w swojego małego nędznego….- odparła nieco
spokojniej.
Szatyn już
brał oddech by odpowiedzieć Annie, lecz został zatrzymany przez jedyną osobę,
przez którą mógł.
-Hao, nie
denerwuj Anny-chan. To taka uprzejma dziewczyna. W dodatku wkrótce dołączy do
rodziny, a rodzina powinna się wspierać.- piękny głos Asano-hy zażegnał spór. –
Poza tym dobrze pamiętam jak biegałeś za Kumiko-chan gdy byłeś mały.
Tym razem
nawet Anna się roześmiała na słowa kobiety. Szatyn natychmiast zrobił się
czerwony z zażenowania, aczkolwiek mógł się spodziewać, że jego matka będzie
chciała zdjąć z niego tą zasłonę nieomylności i wyższości nad wszystkimi. W
końcu on też był tylko człowiekiem… i jak każdy człowiek miał uczucia.
Wystarczyło tylko by ją ponownie zobaczył, by usłyszał jej głos, by mógł ją
dotknąć aby cała nienawiść z niego uszła. To było dla niego coś nowego, ale
jednocześnie poczuł jakby ciężki kamień spadł mu z serca po tylu latach. To
również był jej pomysł by spędzić czas z tymi wszystkimi ludźmi, którzy
przybyli go uratować. Nie potrafił jej odmówić po tylu latach rozłąki. Yoh
oczywiście zaproponował zajazd, na co Asano-ha uradowana nawet nie pytając
swojego syna o zdanie oznajmiła, że powinni się tam natychmiast udać by
świętować zwycięstwo Hao.
Te rozmyślania przerwał mu głos Manty.
- Anna-sama… chyba zabiłaś Yoh.- oświadczył nie wiedząc za bardzo jak zareagować.
- Pobyt w piekle dobrze mu zrobi.
Te rozmyślania przerwał mu głos Manty.
- Anna-sama… chyba zabiłaś Yoh.- oświadczył nie wiedząc za bardzo jak zareagować.
- Pobyt w piekle dobrze mu zrobi.
Otworzył
leniwie jedno oko, lecz zamknął je po chwili. Krajobraz wydawał mu się znajomy.
Tym razem otworzył oboje oczu i zobaczył skały, wstał chwiejąc się nieco.
- Mości Yoh wszystko w porządku?
Szaman podniósł głowę i ujrzał na jednej ze skał swojego dawnego znajomego. Niestety w tym stanie ciężko kojarzył fakty.
- Matamune co ty robisz?
- Dlaczego jesteś w piekle?- kot nie kwapił się odpowiedzieć na poprzednie pytanie, tylko sam zadał własne, które wydawało się znaczniej bardziej sensowne.
- W piekle?- powtórzył szatyn. – Jak to jestem w piekle?!- zawołał zdziwiony, co poskutkowało natychmiastowym wytrzeźwieniem.
- Yoh?- przed chłopakiem pojawił się ogromny demon.- Co ty tu robisz? Myślałem że już po wszystkim? Mamusia Cię tu wysłała po coś?
Wtem do Yoh dotarło wszystko. – Anna…!- złapał się za głową i kucnął przyjmując pozycję obronną. Oh-Oni jak i nekomanta wymienili zdziwione spojrzenia.- Zdenerwowała się na mnie i chyba za mocno uderzyła.
Matamune zaśmiał się serdecznie na te słowa, czego nie można było powiedzieć o demonie.
- Mości Yoh wszystko w porządku?
Szaman podniósł głowę i ujrzał na jednej ze skał swojego dawnego znajomego. Niestety w tym stanie ciężko kojarzył fakty.
- Matamune co ty robisz?
- Dlaczego jesteś w piekle?- kot nie kwapił się odpowiedzieć na poprzednie pytanie, tylko sam zadał własne, które wydawało się znaczniej bardziej sensowne.
- W piekle?- powtórzył szatyn. – Jak to jestem w piekle?!- zawołał zdziwiony, co poskutkowało natychmiastowym wytrzeźwieniem.
- Yoh?- przed chłopakiem pojawił się ogromny demon.- Co ty tu robisz? Myślałem że już po wszystkim? Mamusia Cię tu wysłała po coś?
Wtem do Yoh dotarło wszystko. – Anna…!- złapał się za głową i kucnął przyjmując pozycję obronną. Oh-Oni jak i nekomanta wymienili zdziwione spojrzenia.- Zdenerwowała się na mnie i chyba za mocno uderzyła.
Matamune zaśmiał się serdecznie na te słowa, czego nie można było powiedzieć o demonie.
-
Zdenerwowałeś mamusię?! Miałeś się nią opiekować, a nie denerwować!!!- krzyknął
i zaczął gonić Yoh, który usilnie starał się nie potykać o własne nogi.
Przyjaciele,
którzy już ochłonęli nieco po dość ciekawej wymianie zdań między Hao i Anną,
zerknęli na ciągle leżącego Yoh. Do pokoju weszła Keiko wraz z Mikihisą, którzy
przyszli przekazać, że udają się już na spoczynek.
- Co się stało Yoh?- zapytał się ojciec. Na twarzy każdego ponownie pojawił się uśmiech.
- Zdenerwował Anne-san.- odparł w końcu Manta.
- Czy ktoś mógłby go ocucić?- tym razem pytanie zadała matka. Wzrok każdego powędrował na Hao.
- Wybaczcie, ale nie mam zamiaru znowu podpaść mojej kochanej szwagierce.- odparł w pełni zadowolony z siebie. Niestety Faust też odpadł, jako że aktualnie również był duchem, więc wszyscy spojrzeli na Jeanne. Ona westchnęła tylko i zabrała się do wyznaczonego jej zadania.
- Co się stało Yoh?- zapytał się ojciec. Na twarzy każdego ponownie pojawił się uśmiech.
- Zdenerwował Anne-san.- odparł w końcu Manta.
- Czy ktoś mógłby go ocucić?- tym razem pytanie zadała matka. Wzrok każdego powędrował na Hao.
- Wybaczcie, ale nie mam zamiaru znowu podpaść mojej kochanej szwagierce.- odparł w pełni zadowolony z siebie. Niestety Faust też odpadł, jako że aktualnie również był duchem, więc wszyscy spojrzeli na Jeanne. Ona westchnęła tylko i zabrała się do wyznaczonego jej zadania.
Yoh podniósł
się z krzykiem oraz przerażeniem w oczach, co bardzo zadowoliło jego
narzeczoną. W dodatku wydawał się już trzeźwy w pełni.
-Ah Anna!
Gomenasai!- padł przed nią na kolana błagając o wybaczenie.- Przysięgam, że już
nigdy nie będę pić ani mówić takich rzeczy!
- Yoh…- Manta go szturchnął. Szatyn przeniósł wzrok na rozbawionych rodziców, którzy pożyczyli mu dobrej nocy oznajmiając jednocześnie, że jutro rano wracają do Izumo.
- Yoh…- Manta go szturchnął. Szatyn przeniósł wzrok na rozbawionych rodziców, którzy pożyczyli mu dobrej nocy oznajmiając jednocześnie, że jutro rano wracają do Izumo.
Nie trwało
to długo zanim wszyscy zgodnie stwierdzili, że najwyższa pora by pójść już
spać. Zmęczenie walką, turniejem, nerwami i niepewnością w końcu do nich
dotarło i uderzyło ze zdwojoną mocą. Pokoje zostały już wcześniej rozdzielone,
więc każdy posłusznie udał się do swojego.
Yoh obrócił się na swój lewy bok by sprawdzić, czy jego bliźniak śpi. Chwilowy pobyt w piekle uświadomił mu coś bardzo ważnego.
- Aniki…- zaczął nie pewnie, gdy w końcu zebrał się w sobie. – Co z ich marzeniami?
Hao ciężko westchnął.- To nie do końca zależy ode mnie.- odparł z kwaśną miną.
- Jak to?- Yoh podniósł się do pozycji pół leżącej. Spodziewał się przekonywania Hao, a nie takiej informacji.
- Może i jestem królem szamanów, ale to co mnie nim czyni to moc wielkiego ducha i to do niego należy decyzja.
- Czyli nawet gdyby się nic nie zmieniło, nie mógłbyś zabić wszystkich?
- Taa…- odparł sennie Hao, lecz po chwili do jego uszu dotarł chichot.- Z czego się śmiejesz?!
- Starasz się od tysiąca lat o tą moc a jak już ją zdobyłeś to i tak nie jest do końca Twoja. Jesteś pechowcem.- oznajmił krótkowłosy i ponownie zaczął się śmiać. Jednak po chwili umilkł, gdyż poczuł jak coś miękkiego odbija się od jego twarzy. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, że Hao właśnie rzucił w niego poduszką.
- Król Szamanów, czy nie właśnie rozpętałeś wojnę!
Niestety, żadna z biednych jaśków nie mogła dosięgnąć starszego z braci, ze względu choćby na jego moc kontrolowania powietrza. Tak więc wszystkie poduszki wracały z powrotem bijąc Yoh gdzie popadnie. Wtem drzwi się odsunęły i ukazała się w nich Anna, a obok niej Opatcho.
- Jak już skończycie się wydurniać to…- blondynce przerwała dziewczynka krzycząc:
- Opatcho przyszła powiedzieć Oyasumi Hao-sama!- podbiegła radośnie do długowłosego i przytuliła się delikatnie. Korzystając z chwili Yoh chciał ponownie przeprosić Annę, ale wystarczyło jedno jej spojrzenie by umilkł. W końcu gdy obie panie opuściły pokój bliźniacy ponownie ułożyli się do snu.
- Oyasumi Aniki.
- Oyasumi Yoh.
Yoh obrócił się na swój lewy bok by sprawdzić, czy jego bliźniak śpi. Chwilowy pobyt w piekle uświadomił mu coś bardzo ważnego.
- Aniki…- zaczął nie pewnie, gdy w końcu zebrał się w sobie. – Co z ich marzeniami?
Hao ciężko westchnął.- To nie do końca zależy ode mnie.- odparł z kwaśną miną.
- Jak to?- Yoh podniósł się do pozycji pół leżącej. Spodziewał się przekonywania Hao, a nie takiej informacji.
- Może i jestem królem szamanów, ale to co mnie nim czyni to moc wielkiego ducha i to do niego należy decyzja.
- Czyli nawet gdyby się nic nie zmieniło, nie mógłbyś zabić wszystkich?
- Taa…- odparł sennie Hao, lecz po chwili do jego uszu dotarł chichot.- Z czego się śmiejesz?!
- Starasz się od tysiąca lat o tą moc a jak już ją zdobyłeś to i tak nie jest do końca Twoja. Jesteś pechowcem.- oznajmił krótkowłosy i ponownie zaczął się śmiać. Jednak po chwili umilkł, gdyż poczuł jak coś miękkiego odbija się od jego twarzy. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, że Hao właśnie rzucił w niego poduszką.
- Król Szamanów, czy nie właśnie rozpętałeś wojnę!
Niestety, żadna z biednych jaśków nie mogła dosięgnąć starszego z braci, ze względu choćby na jego moc kontrolowania powietrza. Tak więc wszystkie poduszki wracały z powrotem bijąc Yoh gdzie popadnie. Wtem drzwi się odsunęły i ukazała się w nich Anna, a obok niej Opatcho.
- Jak już skończycie się wydurniać to…- blondynce przerwała dziewczynka krzycząc:
- Opatcho przyszła powiedzieć Oyasumi Hao-sama!- podbiegła radośnie do długowłosego i przytuliła się delikatnie. Korzystając z chwili Yoh chciał ponownie przeprosić Annę, ale wystarczyło jedno jej spojrzenie by umilkł. W końcu gdy obie panie opuściły pokój bliźniacy ponownie ułożyli się do snu.
- Oyasumi Aniki.
- Oyasumi Yoh.
***
Z okazji mikołajek pierwszy rozdział nowego opowiadania :D Jestem ciekawa co o tym myślicie :)
Jeeej....*-* To jest... to jest... Po prostu przeszło moje najśmielsze oczekiwania!*o* Niezastąpiona, szurnięta gromadka, mnóstwo wydurniania się, no i bliźniaaaacyyyyy *w* *w* Chyba najlepszy mikołajkowy prezent, jaki w tym roku dostałam:3
OdpowiedzUsuńTak! Meteoryt! xD Jedna z najlepszych scen z końcówki mangi xDDD
Lol, scena z Anną i Yoh po prostu zwaliła mnie z nóg xD Co też alkohol robi z człowiekiem... Odebrał Yoh wszelkie instynkty samozachowawcze. Aczkolwiek... komentarz Opacho chyba podsumował to najlepiej xD No i riposta Anny do Hao xD Taaak, od razu przypomina mi się ten mem ze screenem z mangi jak Anna serwuje Hao kopniaka w wiadome miejsce, mówiąc żeby przestał zachowywać się jak rozpuszczony dzieciak, i do tego dołączony jest podpis "Może i przestanie zachowywać się po tym jak dzieciak, ale nie wiadomo, czy będzie mógł wyróść na mężczyznę..." xDD
Aww Asanoha też przyszła:3 No ba, że Hao zrobiłby wszystko, co ona mu powie:> I dobrze, w końcu zacznie robić mądre rzeczy;)
Oj... Chyba kłótnie małżeńskie Yoh i Anny powinny być zaliczane do zupełnie odrębnej kategorii...^^'' Dobrze, że mają w ekipie wskrzeszaczy^^' Pomijając fakt, że kochany braciszek się do tego nie kwapił xD
I Matamune nawet się pojawił:D I Oh-Oni:D To było takie urocze jak w mandze pomagał Yoh w piekle i jak mu przykazał dbać o mamusię Annę:3333
I ten moment z bliźniakami na koniec:33333333 Ty mnie naprawdę rozpieszczasz tym rozdziałem^o^ Chociaż to nie fair, że Hao jest super-potężny i Yoh nie może mu oddać! No weź, Hao. Daj braciszkowi trochę satysfakcji. Jestem pewna, że radość Yoh wróciłaby do Hao pomnożona przynajmniej o dwa razy;)
Rozdział się bardzo podobał!:D Jeśli tak zapowiada się cała reszta nowego opowiadania, to jak najbardziej jestem za:D I mam nadzieję, że Hao mimo bycia Królem Szamanów dalej będzie aktywnie uczestniczył w życiu braciszka:3
Buziaczki i czekam na next:)
Początek jest świetny :) i fajnie, że udało Ci się wrócić do pisania :P czekam, aż większość przypomni sobie czym była dla nich manga kilka lat temu i wtedy na pewno chętnie poczytają sobie Twoją historię :) a do Shaman King po pewnym czasie każdy wraca :p
OdpowiedzUsuńDobra, postanowiłam, że skomentuję każdy rozdział tego opowiadania (poprzednie też przeczytałam i podobało mi się ^^). Pomyślałam, że będzie Ci miło przeczytać nie jeden, a kilka komentarzy. :D
OdpowiedzUsuńZaczyna się bardzo ciekawie i chociaż wiem, że szamańskie walki czy Turniej już tutaj nie odegrają żadnej roli. W końcu Haoś jest Królem Szamanów, ale myślę, że miło będzie się czytało coś innego. ^^ Twoje opowiadanie będzie swego rodzaju odskocznią od reszty fan fiction o SK. :3
Hahaha, po prostu leżę na biurku i nie mogę się opanować! Tyle zabawnych scen w wykonaniu tej rąbniętej gromadki. :D Pisz tak dalej, proszę. xD
Asakurzasty moment *.* rozpływam się :3 chociaż Haoś mógłby dać braciszkowi taryfę ulgową. xD Wtedy byłoby zabawniej, a ile radości sprawiłoby to Yoh. ^.^
O, i nawet Asano-ha jest. :D Nie ma to jak posłuchać się mamusi i integrować z rodziną i przyjaciółmi braciszka. :D Niech Haosiek częściej słucha mamusi, wyjdzie mu to na dobre. xD
A moment z Yoh i Anną był rozbrajający. xD Ach, ta moc alkoholu... Robi z ludźmi różne rzeczy, a Yoh zdecydowanie przesadził. Chociaż... Annie podobno się podobało, mimo tego że się do tego nie przyzna. Przed Opacho nic się nie ukryje. xD
Wiem, zdaję sobie sprawę, że chronologia tego komentarza dawno się zgubiła, a ja pisałam, co mi do głowy przyszło. :D Cóż... Idę do kolejnego rozdziału. ;)
A, no i bardzo mi się podobało. Mam nadzieję, że dalej jest jeszcze ciekawiej. :)
O kurczaczki, bardzo mi się podoba ta szalona gromadka normalnie, jaki ich nie lubić, po prostu się nie da. Co ten alkohol robi z człowiekiem, że taki sposób Annę rozłościł, Oh Yoh powinneś się hamować. A tak poza tym nie wiedziałam, że u mnie przenosić do piekła, Yoh musi na Annę zdecydowanie uważać. Oj kochający rodzice, martwią się o syneczka, powinien słuchać swej matki 😀 A w swojej strony chyba Annie się podobało, choć nie sama się do tego nie przyzna ❤
OdpowiedzUsuń