Gęste chmury spowiły
niebo, stanowiąc zapowiedź ciężkiej nocy. Ryu wraz z Choco oraz Tamao sprzątali
pozostałości po opatrywaniu Hao. Dziewczyna z trudem opanowywała się, aby nie
zemdleć od nadmiaru krwi. Metaliczny zapach nieprzyjemnie drażnił jej nozdrza,
a w gardle pojawiła się ogromna gula. Od godziny usiłowali domyć podłogę. Ren
nadal stał z boku, a obok niego o ścianę oparte było Guan-Dao. Jakby starał się
być w pogotowiu, gdyby Tamao jednak nie dała rady i zemdlała, ale mimowolnie
jego wzrok kierował się na drugi pokój, gdzie aktualnie znajdowała się Pirika z
bratem oraz Morty`m. Oboje próbowali doprowadzić ją do porządku. Chciała pomóc
w sprzątaniu ale, gdy tylko weszła i zobaczyła ilość krwi zrobiła się blada, a
na jej czole pojawiły się kropelki potu. Fala gorąca zalała ją tak
niespodziewanie, że nogi ugięły się pod nią. W porę ją uchwycił Horokeu i
zaprowadził do innego pokoju.
Mina każdego z
szamanów wyrażała jedno- niepewność. Właśnie uratowali człowieka, który chciał
ich zabić. Tao im dłużej o tym myślał, tym bardziej był zły na siebie, że nie
dobił Hao. Gdyby tylko nie był jedyną osobą z pomocą której mogą uratować
świat. Ponownie zerknął na niebiesko-włosą. Dziwne uczucie pojawiło się w jego
sercu. Nie, na pewno nie był zazdrosny. Był sfrustrowany swą bezczynnością i
niezdecydowaniem. Zacisnął pięści zdenerwowany, po czym szybkim ruchem chwycił
swoją broń i wyszedł z domu.
- A jemu co?-
powiedział Trey, jakby do siebie. Pirika również obejrzała się za Tao, lecz po
chwili zawiesiła głowę, chowając twarz we włosach.
-Idę do siebie.-
wyszeptała nagle.
Anna właśnie zamknęła
drzwi od swojej sypialni. Ręce jej drżały, usta były sine, a z włosów kapały
jeszcze pojedyncze krople wody. Omiotła pokój wzrokiem, nie mogąc uwierzyć, że
wczoraj o tej porze była tu z Yoh. Teraz wydawało się to tylko snem. Legendą
opowiedzianą jej dawno, którą pamięta jak przez mgłę. Upadła na kolana. Była
zdruzgotana, tym co dzisiaj ujrzała. Dolna warga lekko zaczęła jej drgać, oczy
piec, a ona sama skuliła się na futonie, dając upust emocjom.
Tymczasem podłoga w
kuchni jak i stół lśniły czystością. Szamani po długiej i wyczerpującej walce
dopięli swego i mogli się pogrążyć w niespokojnym śnie. Tao resztkami sił wymachiwał
bronią. Mimo wyczerpującego treningu nie udało mu się zająć myśli niczym innym
jak Piriką. Przebłyski z kilku ostatnich dni nie dawały mu spokoju. Pierwszy
dotyk- pchnięcie do przodu. Rozmowa w pokoju-unik. Troska o nią- atak z
powietrza. Ostatni na dziś. Obejrzał się za siebie.
- Co tu robisz?-
powiedział szorstko.
- Nie wiem...-
usłyszał cichą odpowiedź.
- Powinnaś spać.-
rzekł, zbliżając się do rozmówczyni.
- Nie mogę.
Kiedy ją wymijał,
dziewczyna chwyciła go niespodziewanie za nadgarstek. Odwróciła się przodem i
spojrzała pewnie w złote oczy.
- Jeśli coś złego ma się wkrótce wydarzyć, to nie chce tej resztki czasu spędzić w ten sposób. Nie
chce żałować, że czegoś nie zrobiłam. Więc wybacz mi, ale muszę...- stanęła na
palcach i złożyła na ustach Tao długi pocałunek. Z zamkniętych oczu popłynęły
łzy, a ręka puściła jego nadgarstek. - Nawet jeśli mnie nie chcesz, to jestem
szczęśliwa, że mogłam choć przez chwile poczuć, że ci na mnie zależy. Dziękuje
Ci Ren.- zniknęła tak szybko, że szaman nie zdążył nawet zareagować. Pozostał
po niej tylko zapach jaśminu.
Niewysoki chłopak
przewracał się boku na bok. Cały czas miał przed oczami widok Hao, jego krwi,
zmartwionej twarzy Yoh. Dlaczego była
taka zmartwiona?!!- krzyczał w myślach. Nie mógł zrozumieć zachowania
swojego najlepszego przyjaciela. Już nie
ważne, że wczoraj... z Anną...- otrząsnął się.- Ale dzisiaj? Nie wytrzymał i wstał. Wiedział, że nie zaśnie dopóki
nie porozmawia z Yoh. Zapukał do drzwi, lecz odpowiedziała mu cisza. Westchnął
ciężko.- Co ja robię? Przecież jest środek nocy, on na pewno śpi. Już chciał
zawrócić, gdy minęła go Pirika. Zdziwiony odwrócił się za nią. Płakała?
Spojrzał w kierunku skąd biegła i ujrzał Ren`a, który trzymał sie za usta. AAA!!! Co tu się dzieje?!!- nie wytrzymał
niewysoki blondyn.
Tao stał przez chwilę,
zanim wyszedł z szoku. Delikatnie dotknął swoich ust. Nie wierzył w to co się
właśnie przed chwilą stało. Dopiero zimny podmuch powietrza doprowadził go do
porządku. Chwycił mocniej Guan-Dao, wiedząc że już nie zaśnie tej nocy
postanowił zastąpić Asakure. Wszedł bez pukania do pokoju gdzie znajdowali się bliźniacy i ujrzał
śpiącego Hao, a obok na podłodze leżał Yoh. Tao trącił nogą krótkowłosego,
który o dziwo się obudził.
- Zastąpię Cię.-
powiedział.
- Nie Ren zostanę przy
nim. Idź spać.
- Ja nie zasnę już tej
nocy, a ty chyba bardziej przydasz się Annie.
Yoh zawiesił głowę. -
Chyba masz racje.- wyszeptał. Ostatni raz spojrzał na swojego brata i opuścił
pokój. Wiedział, że Hao nie mógł tak nagle się zmienić, ale myśl że kiedyś
mogło to nastąpić dodawała mu otuchy. Była dla niego nadzieją, której tak
bardzie teraz potrzebował. Zapukał do drzwi pokoju Anny. Mimo późnej pory
usłyszał ciche "proszę".
- Cześć- wyszeptał
czule. Uklęknął przy posłaniu, z zamiarem pogładzenie jej po włosach. Jednak
przeraził się na widok dziewczyny. Miała napuchnięte i podkrążone oczy, dłonie
zaciśnięte w pięści, spowodowały że paznokcie wbiły się w skore dziewczyny,
raniąc ją przy tym. Jej twarz była mokra od łez, ponad to blada. Anna drżała z
zimna, mimo że była cała przykryta. Yoh spanikował, nie wiedział co się jej
dzieje, zaczął przykładać ręce do czoła blondynki. Bez namysłu ściągnął z
siebie swoje kimono opatulając nim medium. Sam wszedł pod kołdrę, przytulając
Annę do siebie. Zaczął gładzić ją po włosach i szeptać do niej, że wszystko
będzie dobrze. Blondynka skuliła się i mocniej przywarła do Asakury. Łzy
przestały lecieć, a dłonie się nieco rozluźniły.
- Nie bój się.-
wyszeptał pewniej, widząc że z Itako już lepiej. Ich oddech się wyrównał, a
dziewczyna robiła się co raz cieplejsza. Yoh podniósł je podbródek, tak że ich
spojrzenia się spotkały.
- Proszę nie strasz
mnie tak więcej.- powiedział, po czym pocałował w czoło, a następnie w usta. -
Śpij.
Złote oczy błyszczały
w ciemności, wpatrując się w klatkę piersiową Asakury. Powolne i regularne
ruchy sprawiły że Tao stał jak zahipnotyzowany. Od godziny już nie ruszył się z
miejsca, nawet nie usiadł. Ściskał mocno broń na wszelki wypadek. Drgnął gdy
zobaczył, że Hao poruszył się niespokojnie. Skierował ostrze Guan-Dao na
posłanie, gdzie leżał długowłosy. Ciemne tęczówki spojrzały na dłoń, której
palce wyglądały jakby ściskały drugą.
- Witaj w świecie
żywych.- powiedział z przekąsem fioletowo-włosy. Dopiero wtedy Asakura
zauważył, że ma towarzysza, który celuje w niego bronią.
- Tao.- szepnął z trudem.
Po chwili wspomnienia zalały go całkowicie, chwycił się za bok. Na jego twarzy
pojawił się grymas bólu.
- Wszystko opatrzone.
Czego chcesz?- zapytał bez ogródek. Ręką drżała mu, z przyjemnością wbiłby
Guan-Dao w jego serce.
- Masz głośne myśli.
Wiesz, że jakbym chciał to zabiłbym Cię na treningu, więc odłóż tą zabawkę.
Tao z niechęcią musiał
mu przyznać racje. Mimo to nadal w ręku trzymał broń, choć nie celował już w
Asakure. Zaczynało świtać, za oknem dało się słyszeć śpiew ptaków. Cisza
zapanowała w pokoju. Ren nie wiedział co myśleć. Hao wyglądał na bardzo
poturbowanego, a przez to i słabego. Wydawał się być bezbronny i taki ludzki.
Inny niż szaman, z którym walczył. Z kolei długowłosy przypatrywał mu się z
pozycji półsiedzącej. Słyszał jego myśli i wahania. Ponad to rozumiał młodego
dziedzica w pełni. Opadł ponownie na posłanie i zamknął oczy. Po chwili dało
się słyszeć pierwsze kroki na korytarzu.
Anna drgnęła.
Otworzyła oczy i ujrzała śpiącego szatyna. Mimowolnie uśmiech wkradł się na jej
twarz. Wstała najdelikatniej jak umiała, chociaż wiedziała że Yoh łatwo się nie
obudzi. Usiadła obok i wpatrywała się w chłopaka. Jednocześnie zastanawiała się
dlaczego reishi znowu ją obezwładniło. Wie, że jest silną Itako, że powinna
sobie poradzić. Tymczasem nawet gdy Yoh przyszedł nie mogła zasnąć spokojnym
snem. Często się budziła, poza tym szczypały ją dłonie od wbitych zeszłego
wieczoru paznokci. Wstała w końcu i udała się do łazienki. Idąc korytarzem
zerknęła na pokój gdzie znajdował się Hao. Mocniej zadrżało jej serce, na
wspomnienie wczorajszych wydarzeń. Hao to silny szaman i nawet jeśli nie
odzyskał całego foryoku to jak bardzo potężny musiał być ten kto go tak zranił.
Miała dziwne wrażenie, że niedługo się dowiedzą.
Różowo-włosa siedziała
u siebie w pokoju na podłodze, jej wzrok zupełnie pusty zdradzał iż ma wizje.
Była to ta sama co poprzednio, jednak mogła zauważyć kilka szczegółów. Hao
właśnie wybiegł z lasu na polanę, w oddali widać było posiadłość Asakurów.
Zdezorientowany skręcił w lewo i dalej biegł. Nagle przed nim pojawiła się
ściana ognia, chciał zawrócić lecz okazało się, że jest otoczony żywiołem.
Niespodziewanie pnącza złapały go za nogi, zawiał silny wiatr, unosząc jego
pelerynę. Nie wiadomo skąd strumień wody pod ogromnym ciśnieniem uderzył go w
bok. Rozbłysło się światło i Hao zniknął.
Tamao zdenerwowana
wstała szybko. Zachwiała się na swoich nogach i prawdopodobnie gdyby nie oparła
się o szafkę, upadłaby na podłogę.
- Konchi, Ponchi...-
wyszeptała. Duchy zaniepokojone jej stanem zmaterializowały się tuż obok.
- Może pójdziemy po
mistrza Yohmei?
- Tak on na pewno coś
zaradzi! Chodź Ponchi!!- duchy już miały opuścić pokój, lecz dziewczyna ich
zatrzymała.
- Nie... Ja sama
pójdę.- przeczesała włosy ręką i zdecydowanym krokiem pobiegła w poszukiwaniu
kogoś z rodu Asakura.
Po pewnym czasie
szamani zaczęli schodzić na śniadanie. Jedynie Ren został, aby pilnować Hao.
Ryu wraz z Keiko na zmianę przynosili kolejne rzeczy na stół, gdy nagle ten
poranny spokój zniszczony został przez Tamao. Wbiegła do jadalni zdyszana, a
jej wzrok wyrażał zdenerwowanie. Poparzyła się na zebranych.
- Znowu miałaś wizje
Tamao?- zapytała Pirika. Anna nie próżnując, sprawdziła wizje podopiecznej
Asakurów za pomącą swoich umiejętności.
- Jesteś pewna?-
zapytała. Wzrok wszystkich z różowo-włosej padł na Annę.
- Przed chwilą to
widziałam.- wyjaśniła.
- Niemożliwe...-
szepnęła blondynka.
- Czy ktoś może mi to
wyjaśnić?!!- krzyknął zdezorientowany Trey.
- Zwołajcie tu
wszystkich! Tamao opowiedz im!- rzuciła szybko Itako i wybiegła z
pomieszczenia. Yoh bez wahania ruszył za dziewczyną. Każdy kto pozostał
spojrzał na Tamamure wyczekująco. Co jest tak ważne, że nawet Anna wydawała się
zaniepokojona?
Blondynka biegła przed
siebie. Tyle myśli kotłowało się jej w głowie. Yoh ledwo nadążał za narzeczoną.
W końcu nie wytrzymał i zawołał za nią, lecz niewzruszona biegła dalej.
Treningi w końcu się na coś przydały i zatrzymał Annę.
- Co się dzieje?- ich
wzrok się spotkał.
- Obawiam się, że nie
będziemy w stanie uratować świata...- słowa wypowiedziane przez medium przecięły
powietrze. Spojrzenie Yoh stało się puste, a ręka która dotychczas trzymała
ramie Anny, opadła bezwładnie wzdłuż ciała.
Wszyscy przy stole
wyczekująco patrzyli na wizjonerkę. Do kuchni powolnym krokiem weszła
najstarsza przedstawicielka rodu.
- Kino-sensei!-
krzyknęła Tamao.- Miałam wizje! Hao został zaatakowany przez żywioły!
- Niemożliwe...-
wyszeptała staruszka. Zebrani mieli de ja vu, zupełnie jak Anna - pomyśleli.
- Chyba jest tylko
jeden sposób by to sprawdzić.- rzekł jej mąż.
- Najpierw śniadanie.-
oznajmił donośnie Ryu.- Bez śniadania ciężko się myśli, więc życzę wszystkim
smacznego.
Posłusznie każdy
zabrał się za jedzenie, a do Hao wrócą za kilka minut. W końcu nie ucieknie.
Po raz kolejny
znaleźli się w zatęchłym pomieszczeniu pełnym ksiąg. Minęli obraz z wizerunkiem
Hao sprzed 1000 lat, widać było że ktoś tu był. Nowe kadzidła drażniły jeszcze
bardziej nos, a świece były niewiele wypalone. Stanęli przed półką z 5 grubymi
księgami. Nadal były za szkłem w nienaruszonym stanie, jednak mimo to coś się
zmieniło. W miejscu, gdzie jeszcze nie dawno widniała pieczęć nie było nic.
- One nie są już
chronione.- powiedziała cicho Anna.
- Ale kto to mógł
zrobić? I jak?- Yoh zadał pytania, licząc że jego narzeczona wie coś więcej. W
pomieszczeniu zapanowała idealna cisza. Oboje spojrzeli po sobie wyczekująco,
jednak mimo to żadne się nie odezwało. Nie chcieli powiedzieć na głos tego co
było oczywiste, ale w pewien sposób raniące. To musiał być ktoś z rodu Asakura.
Anna pokręciła głową sama w to nie wierząc, a szatyn ciężko westchnął.
- To przecież
niemożliwe by ktoś.. ale czemu? Po co?- nie dowierzała Itako.
- Jaką wizje miała
Tamao.- po chwili ciszy szatyn uzyskał odpowiedź.
- Widziała jak Hao
ucieka, a potem każdy z żywiołów atakuje go. Na końcu rozbłysło światło i Hao
znika. Wydaję mi się, że to światło to piąty punkt Gwiazdy Jedności, duchowy.
- Myślisz, że to
dlatego jest w takim stanie.
- Być może, ale trzeba
będzie jego samego o to zapytać.
Yoh nie wiedział jak
odpowiednio dobrać słowa. Nadzieja jaką żywił wraz z powrotem Hao z każdą chwila jakby rosła w nim. Pragnął naprawić to co zrobił swojemu
bratu, chciał mu powiedzieć, że żałuje. Powiedzieć, przez co przeszedł po walce
w Gwiezdnym Sanktuarium, aby mu uwierzył. Jednak za każdym razem przypominał
sobie jaki bezwzględny był jego bliźniak, co ratowało go przed kolejnym popadnięciem
w depresje. Jestem naiwny nie ma co.
- Nie jesteś Yoh.
Jesteś po prostu dobry i szukasz go u każdego. Potrafiłeś go odnaleźć w 6
letniej dziewczynce, która chciała Cię zabić oraz wszystkich dookoła.- szatyn
był nieco zaskoczony słowami dziewczyny. Tak łagodny ton i zatroskane
spojrzenie sprawiły, że Asakura skulił się w sobie. Niepewną dłonią Anna
pogłaskała szamana po policzku. Yoh przyłożył swoją rękę na jej i wtulił się,
czując dotyk kobiety z którą miał spędzić resztę życia. Natychmiast przyjemne
ciepło rozeszło się po jego ciele. Przesunął jej dłoń przed swoje usta i musnął
delikatnie wargami. Spojrzał w oczy wyrażające zaskoczenie, a ona sama jakby
zmieszana, biła się ze sobą czy nie wziąć ręki. Jednak dotykając go czuła jakby
mu pomagała, a przecież niczego bardziej nie pragnęła jak tego by Yoh był
szczęśliwy. Niespodziewanie szatyn pociągnął ją do siebie i przytulił. Na
początku troszkę spięta z ogromnym rumieńcem by po chwili rozluźnić się w
ramionach narzeczonego.
- Dziękuje Ci za to
wszystko co dla mnie zrobiłaś. Jesteś niezastąpiona.- powiedział. Anna była już
zupełnie rozbita tymi słowami. Zacisnęła dłonie na jego koszuli. Znienawidziła
swoją matkę za to że ją porzuciła, ale gdyby nie to nigdy nie poznałaby Yoh.
Szatyn odsunął ją od siebie i delikatnie przejechał po jej włosach, które teraz
sięgały już za ramiona. Uśmiechnął się tylko tak jak on potrafi. To nie do uwierzenia, że tak nie dawno nie
wyobrażałem sobie jak mamy stworzyć rodzinę.- przemknęło mu przez myśl.
- Chodźmy do Hao.-
szepnęła.
- Anno...- zagadnął
kiedy wyszli z biblioteki.- Powiesz mi co się wtedy stało.- pytające spojrzenie
blondynki, uzmysłowiło szatynowi, że musi powiedzieć coś więcej.- No wtedy
przed wyjazdem do Doubie. Byłaś taka zdenerwowana i...- zamilkł widząc, że
Itako pobladła na twarzy.- Chodziło o Twoją matkę?- Anna przytaknęła. Szatyn
już nic więcej nie mówił. Gdy znaleźli się w głównej części posiadłości dało
się słyszeć rozmowy reszty ich znajomych.
- Twoja rodzina poszła
do Hao.- oznajmił Ren, który jako jedyny jadł. Yoh ciężko westchnął.
- Chyba też powinienem
tam iść.- rzekł cichym głosem. Anna położyła mu rękę na ramieniu i ciepło się
uśmiechnęła. Delikatnie kiwnęła głową i oboje ruszyli w stronę pokoju, gdzie
przebywał jeden z najsilniejszych szamanów na Ziemi.
***
Dzisiaj Haloween :D Lubię tematykę duchów i innych upiorów, ale dzięki Shaman King zdecydowanie się nie boję ;P Życzę mnóstwa cukierków i dobrej zabawy przy robieniu psikusów ;* a na jutro żeby nie było korków ^^ (niemożliwe ;/)
A no i jeszcze miałam odpowiedzieć na pytania Genezis:)
Wybacz, za wybrakowany opis, a co do materialności Hao to ukazując się wszystkim wyglądał jak żywy, ale zachowywał się troszkę jak duch, w końcu znikał. Jednak jak wiadomo Haoś bywa tajemniczy i lubi się pojawiać i znikać od tak. Myślę, też że możemy go uznać już wtedy za żywego, w końcu mając władze nad wszystkimi żywiołami takie znikanie nie jest czymś nadzwyczajnym :) Pozdrawiam ;*;*:*
Dzisiaj Haloween :D Lubię tematykę duchów i innych upiorów, ale dzięki Shaman King zdecydowanie się nie boję ;P Życzę mnóstwa cukierków i dobrej zabawy przy robieniu psikusów ;* a na jutro żeby nie było korków ^^ (niemożliwe ;/)
A no i jeszcze miałam odpowiedzieć na pytania Genezis:)
Wybacz, za wybrakowany opis, a co do materialności Hao to ukazując się wszystkim wyglądał jak żywy, ale zachowywał się troszkę jak duch, w końcu znikał. Jednak jak wiadomo Haoś bywa tajemniczy i lubi się pojawiać i znikać od tak. Myślę, też że możemy go uznać już wtedy za żywego, w końcu mając władze nad wszystkimi żywiołami takie znikanie nie jest czymś nadzwyczajnym :) Pozdrawiam ;*;*:*