Ogromna gwiazda po raz kolejny przeszyła ciemne niebo. Szamani na całym świecie zwrócili swój wzrok ku górze, aby upewnić się że widzą to co widzieć powinni. Wpatrywali się przez pewien czas w ów ciało niebieskie, a na ich twarzach malowało się zadowolenie. Już po chwile rozległ się upragniony dźwięk dzwonków wyroczni. Każdy z nich pospieszył, aby przeczytać wiadomość od Rady Szamanów, każdemu zależało tylko na jednym- na wznowieniu Turnieju Szamanów.
Tej nocy gwiazdy były wyjątkowo dobrze widoczne, jak na stolice Japonii. Mimo licznych świateł i wczesnej pory te jasne punkciki na niebie świeciły bardziej niż zwykle. Młody szaman siedział na werandzie swojego domu, wpatrując się w nie jak zahipnotyzowany. Z domu dobiegał odgłos telewizora oraz kapanie niedokręconego kranu. Chociaż mięśnie go bolały niemiłosiernie, a zmęczenie powodowało opadanie powiek, cieszył się z tej chwili wytchnienia. Jednak nagle ten spokój został przerwany.
- Anno!- rozległ się głos należący do siedemnastoletniego chłopaka. Odgarnął kosmyki włosów, opadające mu na twarz i zerknął czy dziewczyna idzie.
- Co się stało? Przegapię swój serial!- jednak zamilkła widząc to co szatyn.
- Gwiazda Przeznaczenia.- szepnął.
- I Gwiazda Zniszczenia.- dodała blondynka. Zanim zdążyli cokolwiek jeszcze powiedzieć, rozległa się melodia dzwonka wyroczni. Oboje ruszyli na górę, aby sprawdzić co tym razem ma im do przekazania szanowna Rada.
Wspaniała rezydencja, ukryta wśród gór i mgły zawsze budziła respekt. Była niczym niezdobyta twierdza, a każdy kto się tam zapuścił mógł już nigdy nie wrócić. Wokół dało się wyczuć specyficzną aurę tego miejsca- na swój sposób niezwykłą. Miejsce to było owiane tajemnicą i licznymi legendami krążącymi wśród ludzi. Młody chłopak jak zwykle ćwiczył w jednej z ogromnych sal ów domu. Otaczała go cisza, potrzebował jej aby skupić się na treningu. Zawsze go denerwowało gdy ktoś mu przeszkadzał w wykonywanych zadaniach. Jednak tym razem powód był bardzo ważny, dlatego też jego duch stróż zdecydował się wkroczyć do sali,wiedząc jakie może to nieść za sobą konsekwencje.
- Paniczu...- zaczął ledwie słyszalnym głosem.
- Bason! Co ja mówiłem o...- jednak nie dane mu było dokończyć.
- Gwiazda Przeznaczenia!- przerwał mu duch. Dziedzic rodziny Tao zerwał się natychmiast i pobiegł w stronę okna. Zacisnął wargi na znak zdenerwowania.
Gdzieś w oddali było słychać dobrze mu znaną melodię dzwonka wyroczni.
Rozległa cisza zapanowała na polu. Jedynie bzykanie ważek zakłócało ten spokój. Na pojedynczych kroplach wody, znajdujących się na liściach lilii można było ujrzeć fragmenty nieba. Nieco dalej znajdowało się niewielkie oczko wodne, z gładką jak lustro taflą. Umorusany błotem chłopak przyglądał się tej niczym nie zmąconej wodzie z ogromnym uśmiechem na twarzy. Mimo zmęczenia, przepoconych ubrań i resztek mułu we włosach czuł się szczęśliwy. Jednak jego wyraz twarzy uległ diametralnej zmianie zobaczywszy Gwiazdę Przeznaczenia w odbiciu nieba. Spojrzał w górę upewniając się że nie są to przewidzenia. Śledził jej tor lotu, aż całkiem była niewidoczna. Jego wzrok napotkał niewielkie światełko w oddali. Ruszył w jego kierunku znając drogę na pamięć. Była już późna godzina, więc wiedział że inni też musieli zauważyć to co on. Kiedy dotarł do domu każdy z domowników, choć zaspany, z napięciem oczekiwał co
powie szaman.
- Horokeu...- szepnęła piskliwym głosem jego siostra, wręczając mu dzwonek wyroczni.
Nagły warkot silnika spłoszył ptaki z niedalekiego drzewa. Wysoki mężczyzna własnie uruchomił swój motor, aby dotrzeć do kolejnego motelu. Po krótkich zakupach znów był gotowy do drogi. Nucąc pod nosem jedną z jego ulubionych piosenek ruszył w kierunku autostrady. Czując pęd swojej maszyny wiedział, że dobrze zrobił wyruszając w tą podróż. Wiatr okalał jego ciało, jednak on niczym nie wzruszony jechał dalej. Nagle jego uwagę przykuło jasne światło. Niespodziewanie zatrzymał się na środku drogi i spojrzał na niebo.
- Idioto, co robisz?!- wrzasnął na niego jego duch stróż. Na szczęście ulica była zupełnie pusta jak pola położone wokół niej. Mężczyzna ściągnął kask, starając się nie zniszczyć swej nienagannej fryzury i ujrzał coś na co czekał od dawna.
- Tokageroh, spójrz!- wskazał na Gwiazdę Przeznaczenia. Z jego torby rozległ się utęskniony dźwięk dzwonka wyroczni.
Głośne miauczenie kotów wywabiło młodego chłopaka na zewnątrz. Spojrzał z uśmiechem po zwierzętach i zrzucił im resztki z kuchni. Kolejne brawa rozległy się na sali. Prowadzący zapowiadał występ następnego komika. Zwierzęta jakby wyczuły co teraz myśli ich żywiciel i zaczęły się ocierać o jego nogi. Smutny wyraz twarzy chłopaka mówił sam za siebie, jednak mimo to pogłaskał każdego kota.
- Jak się będziesz tak obijał, to nigdy nie zaczniesz występować!- krzyknął szef na niego. Wiedząc, że w czeka na niego sterta naczyń, wstał i skierował swe kroki z powrotem do kuchni. Rzucił ostatnie spojrzenie na koty, które teraz zapatrzone były w niebo. Chłopak również podniósł głowę, by zobaczyć co tak zafascynowało te stworzenia. W jednej chwili zatroskany wyraz twarzy przemienił się w ogromny uśmiech. Obok niego pojawił się duch stróż w małej formie. Spojrzał na swego właściciela, jakby chcąc mu coś zasygnalizować.
- Dzwonek Wyroczni!- wyszeptał sam do siebie chłopak. Rzucił fartuch w kąt i pobiegł w stronę swojego domu.
Przejeżdżający ulicą samochód oświetlił na chwilę pokój. Chłopak ocknął się i rozejrzał po pomieszczeniu. Kark bolał go od niewygodnej pozycji, w której spędził ostatnie kilka godzin. Odłożył książkę na miejsce, zaznaczając wcześniej gdzie skończył czytać. Zerknął jeszcze na swoje wahadełko, które leżało półkę niżej. Wziął je do ręki i przyjrzał się dokładnie, warstwa kurzu zdążyła zgromadzić się na nim. Westchnął ciężko odkładając urządzenie na miejsce. Po raz kolejny jasne światło zalało jego pokój, jednak różniło się od poprzedniego. Zielonowłosy podszedł niepewnie do okna i ujrzał ogromną gwiazdę mknącą przez niebo. Przywarł mocniej do szyby, nie pewny czy mu się to nie śni. Z zastanowienia wyrwała go melodia dzwonka wyroczni. Odwrócił się i ujrzał migający ekranik. Po drodze zerknął jeszcze raz na swoją broń- tym razem był to pistolet Arcyducha.
Ogromna posiadłość niedaleko świątyni w Izumo ponownie cieszyła się zainteresowaniem wśród szamanów. Po turnieju wiele z nich postanowiło się podszkolić w swoich zdolnościach i część wybrała własnie to miejsce. Każdy mógł znaleźć dla siebie spokojny kąt. Pojedyncze świerszcze dawały swój ostatni w tym dniu koncert. Cichy szum wiatru, dźwięk fontanny... To własnie harmonia cechowała to miejsce. Niczym oaza spokoju. Jednak ta noc była inna. Większość z uczniów nie mogła zasnąć. Napięta atmosfera dawała się we znaki, co chwila wybuchały kłótnie i walki.
- Yoh-mey.- szepnęło cicho staruszka.
- Tak wiem Kino, coś się wydarzy. Czuje to.- odpowiedział jej mąż.
- Kino-sensei!!!- usłyszeli oboje krzyk. W ich stronę biegła piętnastoletnia dziewczyna.
- Spokojnie Tamao.- dziewczyna ukłoniła się lekko przed swoimi mentorami i od razu zaczęła mówić z przerwami na oddech.
- Widziałam... Jasne światło!- małżonkowie spojrzeli po sobie znaczącym wzrokiem. Jednak nadal milczeli, dając różowowłosej szanse.- Potem widziałam niebo, gwiazdy... Wiem że to nic znaczącego, ale czuje że coś się wydarzy!
- Tamao uspokój się. Wiem że Twoje wizje są coraz dokładniejsze, ale pamiętaj że na wyćwiczenie tego potrzeba czasu.- powiedział staruszek. Stojąca obok niego żona trąciła go laską.
- Spójrzcie w górę.- oznajmiła. Oboje podnieśli głowy.
- Gwiazda Przeznaczenia.- szepnął Yoh-mey.
- A za nią Gwiazda Zniszczenia- dodała Kino. Tamao wydała z siebie zduszony okrzyk. Uczniowie patrzyli na niebo z zachwytem, niektórzy wyszli ze swoich pokoi, aby lepiej widzieć. Po chwili, jak na komendę, rozległa się melodia dzwonka wyroczni. Każdy z nich zaczął czytać na głos tekst wyświetlający się na ekranie.
"Szamanie! Ruszaj do Doubie Villige! Za miesiąc odbędzie się wielkie zebranie szamanów. Z poważaniem Wielka Rada Szamanów"
***
Witam :) Blog zakładany po raz 3 może zacznie wreszcie funkcjonować. Do trzech razy sztuka prawda? Jestem kilka części do przodu, ale myślę że opowiadania będą dodawane systematycznie. Raz na tydzień chyba wystarczy. Mam nadzieję, że pierwsza część nie jest nudna i zachęca do oczekiwania na następne. Pozdrawiam ciepło! Ja ne!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńrównież mam nadzieję, że ten blog pociągnie;) każdy blog o SK mile widziany^^ a jak jeszcze bliźniacy się w nim pogodzą...:3 to już w ogóle miodzio^^
OdpowiedzUsuńprolog może niezbyt zaskakujący, ale przypomniał mi epilog anime i się uśmiechnęłam:) i mi to wystarczy^^ aż muszę znowu całe obejrzeć;D
buziaczki i czekam na next:)
Nie wiem czemu, ale jak przeczytałam o Lysergu, to jakoś na mojej buźce wykwitł uśmiech :D Może to przez moją sympatię do tej postaci,a może to jakiś wewnętrzny głos..?
OdpowiedzUsuńDobra, nevermind :) Dzięki za odwiedzenie mojego bloga ^^ Twój.. Cóż, początek nie jest może specjalnie oryginalny, chociaż to dosyć trudne przy takim a nie innym zakończeniu anime :) Mimo to podoba mi się. Wspomniałaś o wszystkich, a ja momentami miałam wrażenie, że widzę przed oczami jakby kadry z anime :) Mimo tego, że miałam straszny zaciesz z Lys'a (wciąż nie wiem czemu), to nieco zabrakło mi Manty i naszego kochanego nekromanty! Gdzie Faust i Eliza, którzy ujrzeli Gwiazdę, siedząc na dachu jakiegoś budynku(sorry, dawno już nie oglądałam)?
Na razie, odnośnie samej treści niewiele mogę powiedzieć.. Co będzie, to będzie, zobaczymy :) Ciekawa jestem, jak potoczysz akcję.
Ze stylistyczno-gramatycznego punktu widzenia... Zauważyłam kilka literówek, poza tym powinnaś nieco popracować nad interpunkcją. W jednym czy dwóch miejscach zmieniłabym też szyk zdania, by nieco lepiej brzmiało. Sama ekspertem nie jestem, ale jakbyś chciała, to mogę Ci pomóc :)
Mam tylko drobną uwagę co do samego bloga.. Radziłabym zmienić kolor tekstu, bo komentarzy i tytułu posta w ogóle nie widać. Mogłabyś też usunąć weryfikację obrazkową przy wstawianiu komentarza..? To tylko denerwuje ludzi :D Tak przy okazji.. Świetny obrazek w nagłówku :D Widzę tam moich kochanych Johna i Meene <333 I to jeszcze razem!! *pisk oszalałej fanki*
Cóż jeszcze mogłabym powiedzieć.. Życzę powodzenia w pisaniu :) Już dodaję Twojego bloga do mojej listy na my-asakura-twins, więc nie kłopocz się powiadamianiem ^^
Zapraszam też na mojego drugiego bloga o SK two-souls-asakura.blogspot.com :)
Pozdrawiam, Yohao :*
Ciężko tu dodać komentarz,no ale mi się udało:) ciekawy początek, bardzo fajnie piszesz,tak...nastrojowo:) mam nadzieję że będe miała przyjemność czytania kolejnych rozdziałów i że będziesz mnie o nich informować :) dziękuje za mile słowa na asakura onsen! Staram się:) no...wiesz oni tam jeszcze trochę pobędą....Haoś musi sie dobrze zająć braciszkiem ^^ a to zajmuje duuużo czasu ^^
OdpowiedzUsuńNiestety u ciebie nie widze opcji dodania bloga do obserowanych...szkoda:(
Początki są zawsze najtrudniejsze :) Potem wszystko rozkręca się ekspresowo i nie wiesz, co opisać najpierw. A przynajmniej mnie taka lawina zalewa.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :) Daj mi znać, jak będzie!
Czytam Twoje opowiadanie od nowa! ^^
OdpowiedzUsuńŁadne wprowadzenie! Zachęca do czytania dalej ^^
Niestety czuję, że ćwiczenia z Polityki Zdrowotnej skuteczne mi przerwą zgłębianie Twojej historii ;_;
Witam serdecznie. Zaznaczam, że czytam w 2018. Więcej rozpiszę się pod najnowszą notką.
OdpowiedzUsuńZaczęło się tak ciekawie, cóż na pewno będę czytać dalej i oczekiwać następnych rozdziałów. Och, kurczę fajnie mi się czytało, na serio jestem ciekawa co się wydarzy dalej 😀 Pisz dalej i nie zniechęcaj się ❤
OdpowiedzUsuń