sobota, 7 grudnia 2019

56. Akceptacja.




Ostatni dzień szkoły był równoznaczny z mini imprezą w Inn En i właściwie medium nie mogła się nie domyśleć, że wieczorem wszyscy ich znajomi zjawią się w domu. Było gorąco, głośno i czasem nawet nieprzyjemnie gdy czuła wzrok Daisuke na sobie. 

Grill skwierczał, a Ryu krzątał się wokół pilnując mięsa. Roxanne stała przy nim dyskutując wraz z Tamao o jej ulubionej potrawie, a różowowłosa nie mogła się oprzeć wrażeniu że będzie miała wizje jak ta dwójka bierze ślub. Nieopodal Ren unikał zarówno swojej siostry jak i Piriki, których miał serdecznie dość, mimo że wrócił do Tokio dopiero 2 godziny temu. Z kolei Manta żalił się Yoh odnośnie letnich zajęć na jakie zapisał go ojciec.

- Wiem, że mieliśmy jechać do Izumo, ale chyba się z tego nie wywinę.

- W porządku. W końcu wkrótce będziesz częścią jego firmy, to na pewno dla niego ważne. - mimo że szatyn odpowiadał całkiem składnie jego wzrok nie opuszczał narzeczonej. To co się zdarzyło dzisiaj po południu, znacznie mu poprawiło humor i nie mógł się doczekać dalszego ciągu. Dlatego tak bardzo chłonął każdy gest jaki wykonywała w spokoju oczekując na swoją kolej. Jednak jako że szczęściu często trzeba pomóc, gdy medium tylko ruszyła do domu, przeprosił Mante i pobiegł za nią. 
Stała przy ladzie w kuchni wrzucając kostki lodu do szklanki. Nie wiedział czy tak dobrze go znała, czy miał to wypisane na twarzy ale od razu domyśliła się co chodzi mu po głowie.

- Nawet o tym nie myśl.- rzuciła, chociaż jej ciało wysyłało sprzeczne sygnały.

- Nikt nie zauważy, że nas nie ma.

- Nie.- rzekła twardo.

- Tylko mi nie mów, że jesteś zła za tą scenę z Mi-chan.

- Skąd. Mi-chan wydaje się bardzo miła, nawet jej to powiedziałam, nie pamiętasz?

- Przepraszam, że przerwę… Nie chciałem podsłuchiwać, właściwie przyszedłem tylko po lód, ale usłyszałem że rozmawiacie o Mojiyama-san.- Tanaka jak zwykle wiedział, kiedy się pojawić. - Też mi się wydaje że to fajna dziewczyna, powinieneś ją zaprosić na randkę.- tym razem słowa skierował bezpośrednio do Yoh. Szatyn nie wiedział co powiedzieć, co wywołało u Anny wredny uśmieszek. Wówczas Asakura uznał, że warto by zagrać w tą grę, skoro jego narzeczona tak dobrze się bawi.

- Jest tylko jedna osobą, z którą bym poszedł na randkę i gdyby usłyszała że rozmawiam o innej dziewczynie… wiesz…- powiedział po czym wykonał gest podrzynania gardła. - Ale… masz rację. Jest taka miła i uczynna, w dodatku całkiem ładna.- mówiąc to nie odwracał wzroku od medium, której nieco zrzedła mina. Tak samo Daisuke zamilkł, czując że coś tu nie gra. Po pierwsze zastanowił go fakt, że Asakura miał kogoś na oku i wyglądało na to że jest z tą osobą bardzo blisko, skoro może być aż tak o niego zazdrosna, a po drugie dlaczego tak wpatrywał się w Annę. Jakby wyczekująco.

- Zanieś lód.- rzuciła do blondyna, który z ociąganiem wykonał jej prośbę. Gdy zostali sami, żadne z nich nie ruszyło się z miejsca. Anna zmrużyła oczy posyłając mu złowrogie spojrzenie, a Yoh jedynie uśmiechnął się do niej ciepło, zresztą jak zawsze gdy się nieco z niej naigrywał.

Mina Anny wyrażała coś pomiędzy nie jestem pewna czy mam ochotę Cię pocałować, czy skrzywdzić. Jednak chłopak nie wydawał się być zrażony perspektywą oberwania. Przyzwyczaił się już, że gdy Itako nie wie jak ma zareagować wybiera po prostu najprostsze rozwiązanie, którym dla niej jest cios w twarz. Tym razem Yoh stał za daleko, by go dosięgła więc wolał po prostu się uśmiechnąć, licząc że mu daruje te słowne potyczki.

- Naprawdę tego pożałujesz.- powtórzyła swoje słowa z popołudnia.

- Teraz czy później?- odparł, a ona zamrugała zdziwiona na te słowa. Po chwili jednak pokręciła głową na boki i powiedziała:

- Gdyby tylko Twoi przyjaciele wiedzieli jaki jesteś naprawdę.

- Myślę że jestem normalnym nastolatkiem.- wzruszył ramionami.- Który stęsknił się za swoją narzeczoną.- dodał po chwili namysłu i z każdym słowem robił krok w jej stronę.

- Normalny nastolatek nie ma narzeczonej.- wyszeptała, nie mogąc się skupić na niczym innym niż na jego ustach. Uwielbiała to uczucie na kilka sekund przed pocałunkiem, to jak jej mięśnie w podbrzuszu się skurczały, a potem jak brakowało im tchu… Czysta przyjemność.

- W takim razie jestem szczęściarzem.- powiedział i nachylił się by złączyć ich usta. Namiętność eksplodowała, tak jak poprzednio i po chwili oboje zatracili się w pocałunkach. Niestety nie dane im było nacieszyć się przyjemnością, gdyż przerwał im głos Ren`a.

- Znajdźcie pokój!- warknął w ich stronę. Naturalnie para odskoczyła od siebie, medium wyszła szybkim krokiem, a Yoh zakłopotany podrapał się po karku starając zatuszować wstyd uśmiechem.- Dlaczego zawsze mnie to spotyka…- mruknął złotooki, zdając sobie sprawę, że to nie pierwszy raz gdy ich nakrył. Asakura nie chcąc denerwować bardziej swojego przyjaciela nie odezwał się słowem, chociaż ciekawiło go czemu Ren nie uważa kuchni za pokój.

Towarzystwo robiło się coraz głośniejsze i upierdliwe, dlatego też Anna uznała że pora to zakończyć i wygoniła przyjaciół. Cisza jaka zapanowała zaraz po wyjściu kłócących się Piriki i Ren`a była jak balsam, i to najwyraźniej nie tylko dla niej gdyż Tamao również przestała być taka spięta. 

Światła zostały zgaszone, drzwi zamknięte i nie trzeba było długo czekać aż lokatorów pochłonie sen. Przynajmniej część z nich, gdyż ani Anna ani Yoh nie spali. Wymknęła się cicho ze swojego pokoju i skierowała kroki do łazienki. Zamknęła po sobie uchylone drzwi i to na zapadkę by ponownie nikt im nie przeszkodził. Szatyn brał właśnie prysznic i Anna uznała że będzie to idealna zemsta za dzisiejsze prowokowanie jej. Zmieniła wodę na zimną po czym z wrednym uśmiechem obserwowała najpierw jak szatyn wyskakuje spod strumienia, a następnie jego zaskoczenie że ją widzi. Kabina prysznicowa znajdowała się na równi z podłogą, więc to była tylko kwestia czasu zanim ją do siebie pociągnie. Od razu ją pocałował nie chcąc by swoimi protestami obudziła pozostałych domowników, jednak zimna woda nie sprzyjała romantycznej atmosferze mimo wysokiej temperatury jaka panowała na zewnątrz. Ściągnął z niej przemoczone ubrania, których nie było zbyt wiele. Widząc ponownie czarną bieliznę nie mógł się nie uśmiechnąć, nie wiedział czy specjalnie ją ubrała czy był to zbieg okoliczności, ale nic go tak nie pobudzało jak właśnie koronka. Powolnym ruchem zsunął figi, gdy tymczasem ona mocowała się z zapięciem od stanika. 

Minęło tyle czasu odkąd widział ją w takim wydaniu, że przez chwilę zapomniał co powinien robić. Napawał się widokiem tych idealnych kształtów, dopóki nie poczuł jak go dotyka. Pocałował ją nagle i to z taką siłą, że musiała aż oprzeć się o ścianę żeby nie upaść. 

Emanowało od nich czyste pożądanie, przez co nie było miejsca na delikatność i czułość. Tak długo byli od siebie odgrodzeni, że teraz nie wiedzieli co zrobić z rękami czy ustami. Wkrótce potem zarówno kabina jak i lustro zaparowało i to wcale nie przez gorącą wodę. 


***

Podał jej ręcznik, którym się owinęła. Idąc tu nie myślała by wziąć ze sobą cokolwiek na przebranie.

- Mógłbym się do tego przyzwyczaić.- wyszeptał. - Wspólne prysznice są bardzo… przyjemne.- zastanowił się przez chwilę szukając odpowiedniego słowa. Nie odpowiedziała nic, ale nie musiała. Wszystko było wypisane na jej twarzy i w tych oczach, które teraz wpatrywały się w Yoh. Uspokoiła się nieco… nie fizycznie bo jej serce nadal biło przyspieszonym rytmem, ale psychicznie. Czuła że wreszcie się w pełni pogodzili. 

Weszli do jego pokoju, który znajdował się od wschodniej części. Latem zawsze panował tu przyjemny chłód, co sprawiało że było to najlepsze pomieszczenie do spania w całym domu. 

Mimo to ciężko jej było się tu odnaleźć, rozglądała się jakby to był jej pierwszy raz tutaj. Sama nie wiedziała czego szukała, czy zmiany, czy może potwierdzenia że wszystko jest na swoim miejscu. 

Oprócz tego, że pokój był chłodny miał jeszcze jedną wielką zaletę, a mianowicie widok z okna. Ulica znajdowała się po przeciwnej stronie domu, dzięki czemu żadne sztuczne światło nie przyćmiewało gwiazd. Oparła się o parapet pozwalając by delikatny wietrzyk wdarł się do pokoju.

Z punktu widzenia Yoh sytuacja była idealna. Otóż na tle przepięknego nieba stała jego narzeczona, a pozycją jaką przybrała sprawiła że wstąpiły w niego nowe siły. Ręcznik wydawał się za krótki, lecz było zbyt ciemno by mógł coś dostrzec, ale wcale mu to nie przeszkodziło. Stanął przy niej, czekając aż podniesie wzrok. Przybliżył się by ją pocałować, powoli, niespiesznie, zupełnie inaczej niż przed chwilą. Wtedy desperacko potrzebowali poczuć się wzajemnie, a teraz nacieszyć tą obecnością. Gdy coś mokrego opadło na jego stopy domyślił się że to zapewne ręcznik. Zjechał prawą ręką po jej plecach, zatrzymując się na pośladku, a następnie powtórzył tą czynności w drugą stronę. Czuł jej nagie ciało przylegające do własnego, jak wplata rękę w wilgotne włosy, a druga znajduje się na ramieniu. Przerwał by pociągnąć ją na futon, a następnie wrócić do pieszczot. Usiadła na nim delektując się bliskością jaką dzielili i przyjemnym dotykiem jakie zapewniały jego dłonie. Wkrótce potem szatyn zszedł z pocałunkami niżej zajmując się najpierw szczęką, potem jej szyją i wiedząc jakie są jego dalsze zamiary medium nieco odgięła się do tyłu, pozwalając mu na dostęp do bardziej wrażliwych miejsc. 

Usta co jakiś czas ponownie się ze sobą łączyły a wówczas ich dłonie mocniej się zaciskały na ciałach. 

W pewnym momencie ich spojrzenia się spotkały i wyrażały dokładnie to samo uczucie, które wręcz ich zalewało. Jednak to nie była tylko miłość, to było coś więcej, potrzebowali się wzajemnie, uzupełniali, pragnęli. Niczym dwa przeciwieństwa, które nie mogą bez siebie istnieć.

Nie ma właściwych słów, które oddałyby ogrom tych uczuć, ale najlepiej odpowiadające tej chwili właśnie padły ze strony Anny. Często je mówiła, gdy ktoś wątpił w ich narzeczeństwo, dzięki czemu temat był zamykany, ale nigdy nie powiedziała ich w takiej sytuacji. To była kwestia Yoh, a ona mu tylko odpowiadała. 

Kochała go tak, że to prawie bolało.

***

Z ulgą poczuła jak kładzie ją na plecach, na twarzy nadal widniał uśmiech co świadczyło o tym, że jeszcze dochodzi do siebie. Przez kilka chwil milczeli, starając się uspokoić swój oddech, aż w końcu szatyn poczuł że zmęczenie daje się mu we znaki.

- Nadal uważasz, że pożałuje?- wyszczerzył się do niej.

- Niech będzie że jesteśmy kwita.- szatyna nieco to zbiło z tropu. Był przyzwyczajony do tego że medium nie chodzi na kompromisy, że woli zawsze zagarnąć całość dla siebie. 

Niestety nie za bardzo mógł się skupić na rozmyślaniu, czy Itako powoli się zmienia gdyż właśnie się schyliła po poduszkę i ten widok przesłonił mu cały świat. Chciałby móc ją widywać w taki sposób częściej.

- Zostaniesz?- zapytał. Dziewczyna odwróciła się do niego z zamiarem powiedzenia kąśliwej uwagi, że gdyby nie zamierzała tu spać to przecież nie kwapiła by się porządkiem, ale wówczas zrozumiała że szatyn ma co innego na myśli. W jego spojrzeniu była powaga i niema prośba by się zgodziła. Oboje wiedzieli że minione tygodnie były dla nich ciężkie. Anna nie powinna przed nim ukrywać swojego pochodzenia, a szatyn jej odtrącać. Nie potrafili ze sobą dojść do porozumienia i czasem sami już nie wiedzieli czy ta zimna obojętność nie była gorsza od złości.

- Oczywiście.- odparła, a po chwili jeden z jej kącików powędrował do góry, tworząc mały uśmieszek.- W końcu obiecałeś mi łatwe życie.

***
Witam wszystkich!
Z lekka spóźniony prezent Mikołajkowy :)

Jak dla mnie jest baardzo romantycznie, żeby nie powiedzieć cukierkowo, ale myślę że od czasu do czasu mogę sobie pozwolić na taki rodzaj notki ;)
Mam nadzieję że przypadła Wam do gustu!

Poza tym chcę Wam złożyć życzenia świąteczne, gdyż nie wiem czy jeszcze coś wstawię w tym roku...
Tak więc życzę Wam ciepłych, radosnych świąt spędzonych w rodzinnym gronie. Zdrowia, pomyślności w nadchodzącym roku i by każdy dzień był dla Was udany, a uśmiech nie schodził z twarzy!

Pozdrawiam ciepło :*




niedziela, 27 października 2019

55. Katharsis.




Powolnymi krokami zbliżały się wakacje, w powietrzu dało się wyczuć nadchodzące lato i poczucie beztroski. Manta usiłował zmusić Yoh do nauki, codziennie przypominając mu o egzaminach, ale szatyn zdecydowanie bardziej wolał oddawać się lenistwu niż książkom. Nawet sensei nie był go w stanie zmotywować przed letnimi zawodami Kendo. Naturalnie Anna prawdopodobnie mogłaby pogonić swojego narzeczonego, ale była zbyt zajęta przygotowaniami do wycieczki, która miała się odbyć we wrześniu oraz festynem szkolnym. Na szczęście udało jej się przerzucić wszelkie sprawy związane z przedstawieniem na Roxanne. Klasa zdecydowała jednak że Romeo i Julia jest za trudna i lepiej pokazać coś łatwiejszego, więc stanęło na Królewnie Śnieżce. Usagi odkryła w sobie pokłady cierpkiego humoru i scenariusz aż kipiał różnymi gagami, co niesamowicie spodobało się wychowawczyni klasy. Wszyscy tak się zaangażowali w próby, że egzaminy zeszły na drugi plan przez co istniała duża szansa że nie wypadną zachwycająco. Powtórki materiału robione na poszczególnych lekcjach wskazywało na to, że uczniowie zaniedbali swój podstawowy obowiązek jakim była nauka. Niemalże na każdym przedmiocie narzekano na klasę, która jednak nic sobie z tego nie robiła, czego wyniki można było zobaczyć właśnie na egzaminach. Miyamoto-sensei wygłosiła na godzinie wychowawczej tyradę o tym jak bardzo jest zawiedziona i że ma nadzieję iż następnym razem przyłożą się bardziej, chociażby ze względu na studia. Uczniom jednak te słowa jednym uchem wpadały, a drugim wypadały gdyż każdy nie mógł się doczekać jutrzejszego festynu, ponadto był to ostatni dzień szkoły. 

- Anna-san!- zawołała Kasumi.- Próbowałam Cię złapać przez cały tydzień!- podbiegła do blondynki. Medium cierpliwie czekała na to aż brunetka do niej dołączy. - Chciałam Ci serdecznie podziękować za pomoc… wiesz w jakiej sprawie.- dodała konspiracyjnym tonem. Blondynka przytaknęła w odpowiedzi, lecz w duchu cieszyła się że Umi wyszła na prostą, wróciła do szkoły i stara się nie panikować na widok duchów. - Dlatego w ramach podziękowania chciałam Cię zaprosić do domu mojej cioci w pobliżu Koushirahama. - Anna nadal milczała, nieco zaskoczona propozycją.- Pomyślałam że pojedziemy na kilka dni na plażę, ciocia akurat wyjeżdża na dwa tygodnie do Europy z rodziną i zostawia nam dom pod opieką. Mogę zabrać ze sobą kilka osób. - pospieszyła z wyjaśnieniami. Kyoyama przez chwilę analizowała wypowiedziane słowa, gdyż na wakacje planowała rozpocząć remont Inn En, jednak pomysł że nie będzie musiała wdychać kurzu i obracać się w bałaganie przypadła jej do gustu. 

- Myślę, że to bardzo dobry pomysł.- odpowiedziała w końcu, na co uradowana Kasumi klasnęła w ręce.

- Świetnie! W takim razie zadzwonię w przyszłym tygodniu ze wszystkimi szczegółami.

Tym razem klasa  była osłabiona jeśli chodzi o zawody sportowe, gdyż Ren wrócił do szkoły tylko na czas egzaminów, a następnie poleciał do Chin by załatwić niedokończone sprawy dziadka. Z kolei Hao uznał że odwiedzi swoją dalszą rodzinę, z którą Yohmei odnowił kontakt. Na szczęście Yoh dzięki wielokilometrowym biegom nie zajmował ostatnich miejsc, a przeciąganie liny oraz mecze piłki nożnej brał bardziej jako zabawę niż rywalizację. Niestety co innego myślał Daisuke, który za punkt honoru obrał sobie pokonanie szatyna na każdej możliwej płaszczyźnie. Udało mu się już mieć lepsze oceny na egzaminach, co wbrew pozorom nie było takie trudne, teraz koniecznie chciał strzelić chociaż jedną bramkę, a że Asakura grał na pozycji obrońcy to również nie powinien mieć z tym problemu. Z kolei ta część klasy, która nie brała udziału w zawodach przygotowywała się do przedstawienia. Przedstawienie trwało jakieś 40 minut i postanowiono że wystąpią w sumie 3 razy, ewentualnie 4 jakby się okazało że zbierze się dodatkowa grupa chętnych osób. Usagi stała schowana za kotarą, by w razie czego przypomnieć co dana osoba miała mówić, a kilku chłopców przygotowywało scenerie przypinając namalowany na płótnie zamek do tablicy. 

Przedstawienie wielokrotnie wywołało salwy śmiechu i mimo tego, że ludzie wchodzili i wychodzili z sali to Usagi i tak robiło się ciepło na sercu a każdym razem jak widziała uśmiech na ich twarzach. Skończyło się na tym, że zagrano 4 razy i za każdym klaskano na stojąco, a przy scenie pocałunku słychać było ciche westchnienia uczennic. 

Przy ogłoszeniu wyników okazało się że klasa zebrała najbardziej przychylne opinie wśród uczniów, dzięki czemu ponownie dostała dofinansowanie do wycieczki. Słysząc to Anna jednocześnie się ucieszyła jak i zirytowała, gdyż nie brała pod uwagę przy planowaniu wyjazdu do Kioto dodatkowych środków, ale ma jeszcze ponad miesiąc by nanieść poprawki. Na dzisiaj pozostało jej jeszcze kilka papierków, które należało uzupełnić w związku z festynem, podczas gdy pozostali uczniowie pomagali w sprzątaniu szkoły.

Wystarczył jeden dotyk by przez ich ciało przebiegł prąd. Zupełnie przypadkowe muśnięcie dłoni. Niezamierzone przejechanie po zimnych palcach. Podał jej tylko teczkę, którą miał przekazać od wychowawczyni i za późno wypuścił z ręki, a ona za wcześnie złapała przedmiot chwytając dokładnie w tym miejscu co trzymał. Od dawna nie czuł tych dziwnych dreszczy, które towarzyszyły im przy zbliżeniu. Właściwie od dawna nie czuł jej. Jedyne co mógł to wodzić wzrokiem, obserwować, wdychać jej zapach i wspominać. Starał się zająć myśli spotkaniami z przyjaciółmi, Manta z chęcią gospodarował mu czas, w dodatku treningi też zawsze mu pomagały więc stopniowo zwiększał liczbę kilometrów, pompek. 

Ale teraz był tu tylko z nią. 

Nie było nikogo kto mógłby rozproszyć jego myśli. 

Musiał wyjść, przewietrzyć się, zrobić cokolwiek żeby przestać czuć jej perfumy.

- Arigato.- powiedziała zupełnie niewzruszona. Oczywiście, że nie miała pojęcia co się działo w jego głowie, poza tym zawsze była  lepsza w kontrolowaniu emocji. Umiała trzymać je na uwięzi wystarczająco dobrze by nie dać się zwieść pierwotnym instynktom. Tylko że czasem pozwalała na ich uwolnienie i było to istne Katharsis.
Usiadła na swoim miejscu i uznała że lepiej będzie zająć się pracą.

- Pomóc Ci?

- Nie.- odpowiedź nadeszła szybciej niż by wypadało, ale w tym dusznym pomieszczeniu jego zapach rozchodził się wyjątkowo szybko a ona nie mogła się rozpraszać. Musiała dokończyć te cholerne papierki, by wreszcie móc się cieszyć wakacjami. Obowiązki najpierw, potem reszta świata. Była w końcu przykładną przewodniczącą, dotrzymywała terminów i danego słowa, więc nie mogła odłożyć tego na jutro. Z resztą jutro zaczynają się ferie i nikogo już tu nie znajdzie.- Co ty robisz?- zapytała zdumiona, gdy zauważyła jak Yoh rozsiada się wygodnie na miejscu jej zastępcy.

- Poczekam na Ciebie.- odparł niewzruszony. Wyczuł w jej wypowiedzi coś co sprawiło że postanowił tu zostać.

-Nie masz innych zajęć?

- Nie.

- Nie umówiłeś się z Mantą?

- Nie.

- Sprzątanie?

- Nie.

- Zrobiłeś trening?

- Mam dzień wolny.- zastanawiał się co dalej wymyśli.

- W takim razie przynieś mi sok z automatu.- cóż na to nie miał innego wyjścia jak tylko wykonać prośbę. Kiedy wrócił okno w sali zostało uchylone, sprawiając że letni wietrzyk kołysał roletą, która nie była w stanie w pełni zasłonić popołudniowego słońca. Postawił na biurku puszkę, z której ściekały strużki wody. Z ulgą przyjęła zimny napój, a on wpatrywał się w nią jak w obrazek teraz dostrzegając że ma odpięte guziki w swojej koszuli. Z pewnością zwróciłby wcześniej na to uwagę, szczególnie że gdy tak się pochylała nad kartką widział więcej niż by wypadało. A to mogło oznaczać, że Annie jest gorąco, co wcale nie byłoby dziwne, biorąc pod uwagę temperaturę w pokoju, ale być może to on miał z tym coś wspólnego. Nie chciał jej przeszkadzać, wiedział że takie stanie nad kimś może nieco irytować i zaburzać pracę, ale jednocześnie nie potrafił odejść. Podszedł najpierw do szafki i przyjrzał się książkom i teczkom, a gdy to go nie zainteresowało uznał że najlepiej będzie po prostu stanąć przy oknie. Boisko co prawda było zupełnie puste i zastanawiał się czy oprócz nich ktoś jeszcze znajduje się w szkole, lecz zaraz potem pojawił się jeden z pracowników administracyjnych. Trawa przybrała barwy ciemnej zieleni, gdy Słońce schowało się za chmurami, dając tym samym odetchnąć wszystkiemu. 

- Mogę?- szatyn zapytał wskazując na  sok. Medium przytaknęła i sięgnęła po napój w tym samym czasie co Yoh. Niestety ale puszka się zachwiała i chcąc uchronić raport przed zalaniem Anna chwyciła kartkę i stanęła na równe nogi, a szaman może i złapał sok, lecz nie do końca udało mu się uchronić przed jego ulaniem. Tym sposobem napój znalazł się na biurku i na nogach medium, a głowa Yoh idealnie na wysokości jej twarzy. Złość ustąpiła miejsca zawstydzeniu, jednak chłopak szybko odskoczył i zaczął się rozglądać za chusteczkami. 

- Gomene!- powiedział i nie myśląc wiele kucnął, po czym przyłożył ściereczkę do jej kolana by wytrzeć dziewczynę od lepkiego napoju. Jednak wówczas zauważył że kolejna kropla spadła ze spódniczki na jej udo ciągnąć za sobą ścieżkę. Przełknął ślinę zdając sobie dopiero sprawę z tego jak się zachował i w jakiej pozycji się znajdują oraz jak mogło by się to zmienić na jego korzyść. Odważył się spojrzeć do góry by sprawdzić czy jego narzeczona jest wściekła do granic możliwości czy być może też odczuwa to pożądanie. 

- Na co czekasz?- zapytała i już wiedział, że zdecydowanie druga opcja. Odłożył ściereczkę, chwycił za udo i scałował słodki napój z rozkoszą słysząc jak dziewczyna głośno wciąga powietrze. 

To było takie cudowne znowu go czuć, jakby ktoś ją uwolnił z klatki i wreszcie mogła biec przed siebie. Jego palący dotyk przyprawiał o ciarki i to było jedyne co łączyło ją teraz z rzeczywistością. Czułe pocałunki, którymi się obdarowywali były niczym tlen po długim nurkowaniu. Zdominowało ich pożądanie i tęsknota, jednak wcale nie wydawali się być przejęci opętaniem przez pierwotne instynkty.

Nawet nie wiedziała kiedy wyciągnął jej koszulę ze spódniczki, jedyne co zdołała zarejestrować to że zdecydowanie za wolno odpina guziki. Ubierając czarną bieliznę nie spodziewała się że ktoś inny ją dzisiaj ujrzy, jednak pamiętała że w takiej najbardziej ją lubi. A kiedy poczuł pod palcami koronkę na pośladku to była jego kolej na gwałtowne wciąganie powietrza. 

Znajdowali się w pokoju przeznaczonym dla samorządu szkolnego i pomimo, że z całej rady to Anna była jedynym uczniem obecnym w szkole, wcale nie znaczyło że ktoś miał by nie wejść. Miała oddać raport do 17, a wskazówki nieubłaganie się do niej zbliżały w dodatku drzwi pozostawały otwarte. 

Wrócił do ust i całował z taką siłą, że aż się ugięła siadając na biurku i kiedy już jego ręka zbliżała się do najbardziej wrażliwego miejsca usłyszeli stukot obcasów o posadzkę. Oderwali się od siebie próbując doprowadzić do porządku. Po chwili rozległo się pukanie, a następnie w drzwiach pojawiła się ich wychowawczyni. Trochę się zdziwiła na widok dodatkowej osoby i to spoza samorządu, jednak powstrzymała się od komentarza. 

- Skończyłaś?

- Jeszcze chwilę.

- Pamiętaj żeby się podpisać na wszystkich kartach. - medium jedynie przytaknęła i z ulgą przyjęła wyjście nauczycielki. Żadne z nich nie potrafiło się odezwać i wszystko wyglądało na to że są zawstydzeni swoim zachowaniem. 

- Poczekam na zewnątrz. - z ulgą przyjęła tą wiadomość. Inaczej nie mogłaby się skupić na dokończeniu wypełniania kart. Na szczęście dużo jej nie zostało i po 20 minutach wychodziła już ze szkoły. Na schodach siedział jej narzeczony, lecz nie był sam. 

- Mojiyama-san… Nie wiedziałam że jesteś w szkole.- powiedziała Anna zachodząc ich od tyłu. Starała się wyprzeć ze świadomości że siedzą zdecydowanie za blisko siebie.- Mogłaś mi pomóc z raportem. 

- Wiem, ale pomagałam przy sprzątaniu auli.- oznajmiła melancholijnym tonem. Była słodką, drobną dziewczyną z klasy Nicole i tak jak Anna należała do samorządu. - A potem zobaczyłam Yoh-kun. Wyglądał bardzo samotnie, więc chciałam mu dotrzymać towarzystwa.

- Doprawdy?- tym razem wzrok Kyoyamy powędrował na szatyna. 

- Taaak. Mi-chan była taka miła, że zechciała ze mną poczekać na Ciebie. Powiedziała, że może to trochę potrwać.

- To naprawdę urocze z Twojej strony, że zamiast mi pomóc, tak jak powinnaś, wolałaś dotrzymać towarzystwa Yoh. Gwarantuję Ci, że tego nie zapomnę.- rzekła medium swoim specjalnym tonem, który wywoływał poczucie winy. Mojiyama wstała zawstydzona i ruszyła bez słowa do budynku. - Co to miało być Asakura? - warknęła, ale on tylko się zaśmiał.

- Jesteś taka słodka gdy robisz się zazdrosna.- wyznał w końcu.

- Nienawidzę Cię. - westchnęła ciężko, po czym przyłożyła rękę do czoła, zamknęła oczy i wzięła kilka głębszych wdechów by się uspokoić. Wówczas poczuła jak Yoh łapie ją za drugą dłoń i szepta do ucha.

- W takim razie okazujesz to w bardzo ciekawy sposób.

- Pożałujesz tego. - odpowiedziała. Błysk w oku szatyna mógł świadczyć tylko o tym że nie mógł się już doczekać swojej kary.

***

Cześć :)

Myślę że ta część opowiadania przypadnie Wam do gustu :)
Chciałam dodać jakiegoś one-shot`a na Haloween, ale kompletnie nie miałam pomysłu o czym by mógł być, więc musicie się zadowolić pogodzeniem Yoh i Anny.

Poza tym uchylę Wam rąbka tajemnicy - kolejna część zapowiada się jeszcze lepiej ;)

Czekam na komentarze - piszcie co myślicie :)

Pozdrawiam ;*

niedziela, 22 września 2019

54. Śmierć.



Przeczucie nie zawiodło Anny. Od rana czuła podświadomie że coś się wydarzy i chociaż dzień w szkole minął bez większych afer to dziwny ścisk w żołądku nie ustępował. Nie była pewna co też jej 6 zmysł chciał podpowiedzieć, kompletnie nie wiedziała na jaki rodzaj niespodzianki powinna się nastawić. Pozwoliła sobie na chwilę odetchnąć dopiero gdy zamknęły się za nią drzwi do domu. Wówczas zdała sobie sprawę jak bardzo jej mięśnie były napięte a ona sama zachowywała się niczym zaniepokojona zwierzyna. Cisza w domu zdawała się być złowieszcza a nie kojąca jak zazwyczaj. 

Cudem uniknęła skrócenia o głowę, jednak jej włosy nieco utraciły na swojej długości. Kolejny atak zablokowała już o wiele pewniej, sprawiając że napastnika zamroczyło. To była ta chwila kiedy mogła mu się przyjrzeć i ze zdumieniem odkryła że w kuchni stoi demon. Od razu rozpoznała talizman jaki miał przyczepiony do czoła, a przez myśl przeszło jej że skoro Hao tak bardzo chciał sprawdzić jej umiejętności to mógł przy tym nie demolować domu w którym mieszkali. Kilkoma atakami wygoniła demona do ogródka, a widok jaki zastała spowodował że żałowała swoich poprzednich myśli. Oni, który znalazł się w kuchni miał ją tylko zwabić, tymczasem prawdziwa walka miała się odbyć z tuzinem demonów jakie czekały na nią z tyłu domu. Hao posłał jej uśmieszek, kiedy zauważyła jego obecność.

- Ładna fryzura.- rzucił zaczepnie.

- Nadal lepsza od Twojej.- warknęła zła. Ten facet nie znał granic, naprawdę mógł to rozegrać w bardziej cywilizowany sposób.  

- Nie zabij żadnego, mam do nich sentyment.- powiedział, porzucając temat włosów po czym spojrzał na stwory, które czekały na znak.- Miłego.

Mając jakąkolwiek nadzieję na to że osiągnęła jako taki consensus z klejnotem szybko zrozumiała że była w błędzie. To że przywykła do niego i delikatnego mrowienie na nadgarstku okazało się tak złudne że aż się sama z siebie chciała śmiać. Klejnot gdy tylko poczuł że medium przygotowuje się do ataku całkowicie objął ją swoją mocą i wykorzystał jako narzędzie. Jakby przez ten cały czas kiedy pozostawał w uśpieniu i gromadził moc by w końcu sobie ulżyć. Trzy demony które stały w pierwszym rzędzie zniknęły niemal natychmiast. Reszta z początku była zaskoczona tak brutalną sytuacją ale zaraz ruszyła na Annę nie oszczędzając w środkach. Dużym plusem posiadania klejnotu był to że z taką samą zaciekłością bronił jak i atakował, więc medium włos z głowy już nie spadł. Tym co musiała opanować to siła ataku, a dziewięć Oni stanowiły do tego niezły trening. Dzięki temu, że nie musiała skupić się na obronie mogła całą uwagę przelać na obniżenie jakości ciosów, a przez to i ich sile. Gdy czuła że klejnot próbuje uderzyć mocniej specjalnie zmieniała kierunek ciosu. Jednak wiedziała że musi odesłać demony, a samo atakowanie nie przynosiło wystarczających efektów. Jedyny plan jaki miała to narzucić klejnotowi ochronę podczas gdy ona sama powinna zająć się inkantacją. Musiała zaryzykować i opuścić gardę. Sprawdziła czy jak przestanie atakować, co też nie było łatwe ze względu na preferencje jakie miała jej nowa biżuteria, czy wówczas może się nie obawiać o swoje życie. 

Nie wszystko poszło zgodnie z jej planem. Potrzebowała kilku sekund po tym jak dostała najpierw w ramię a potem w tył głowy. Zadzwoniło jej w uszach, a w płucach zabrakło powietrza, ale starała się zachować równowagę. 

Chwyciła korale w jednej ręce a drugą trzymała przed sobą by bronić się przed atakami. Rozpoczęła wypowiadać słowa inkantacji ale ponownie poczuła uderzenie i całe skupienie wyparowało. 

Wiedziała, że Hao wszystko ustawił tak by to za pomocą klejnotu odesłała demony, ale chyba po raz pierwszy od dawna wydawało jej się to nie do opanowania. Do tej pory używała korali, które były jej posłuszne, gdy tymczasem klejnot stanowił zupełne przeciwieństwo. Jak miała sprawić by jej słuchał? Pamiętała jak Hao wspominał o symbiozie i fakt że chciała zmusić ten kawałek skały do czegoś był czymś odwrotnym, ale klejnot również ją zmuszał. Również narzucał jej swoją wolę i wykorzystywał. Co miała zrobić by doszli do porozumienia?

- Jak Ci idzie?- jak na zawołanie pojawił się Hao. Prychnęła tylko i to wystarczyło by utwierdził się w przekonaniu że źle. Spojrzał na 9 pozostałych demonów, które teraz czekały na znak od swojego Pana. Domyślił się że pierwsza trójka niestety zniknęła. Zawahał się, być może za wiele wymagał na sam początek, ale Anna też nie stanowiła przeciętnej uczennicy. - Spróbujemy ponownie za jakiś czas.- powiedział, a Oni zniknęły. Długowłosy przez chwilę się zastanawiał czy nie zapytać się o samopoczucie, ale uznał - i to całkiem słusznie - że rozjuszy tym bardziej Itako. 

Spoglądając po raz kolejny w lustro pogodziła się z faktem, że czeka ją wizyta u fryzjera. Chcąc zająć myśli czymś innym uznała że skupi się na szkolnych sprawach, w tym kwestią związaną z festynem. Pomysł przedstawienia nie był zły, ale Romeo i Julia była wymagającą sztuką, a z tego co widziała klasa niekoniecznie miała zacięcie teatralne. Aczkolwiek gdyby tak zupełnym przypadkiem przerzucić tą część obowiązków na Roxanne, miałaby więcej czasu na inne sprawy, a wiedziała że wraz z przerwą wakacyjną czeka ją uzupełnianie kilku kwestii poza tym we wrześniu szykowała się wycieczka do Kioto dla wszystkich 3 klas i najwyższa pora by zacząć ją organizować. Uśmiechnęła się do swoich myśli, ciesząc że ten ciężar zrzuciła ze swoich barków. 

Pirika nadal była pod wrażeniem Lee Yu i coraz częściej się przyłapywała na tym, że jej myśli odpływają w kierunku jego stalowych oczu. Był miły, szarmancki, inteligentny a do tego jego poczucie humoru było cudowne. Niczym chodzący ideał zapraszał ją na różne randki, a czasem na zwykły spacer po parku. Uczucie w jej sercu rosło i rosło, i można by powiedzieć to samo o Ren`ie jednak w jego przypadku był to niepokój. Ośmielił się nawet podzielić swoimi obawami z Jun, ale ta zbeształa go za podobne insynuacje. Za wszelką cenę chciała jak najlepiej dla Piriki i nie dostrzegała żadnych niepokojących znaków. Za to złotooki widział je aż nazbyt, nie żeby chodził za nimi krok w krok, po prostu zupełnym przypadkiem znajdował się w tych samych miejscach co oni. 

Jednak wydarzyło się coś co sprawiło że zapomniał o Lee Yu. Poranny telefon z rezydencji Tao w Chinach nie przyniósł dobrych wieści. Jun spokojnych tonem oznajmiła że Ojii-san czuje się co raz gorzej i lepiej żeby Ren przyjechał. Nie spodziewali się że tym razem z tego wyjdzie, tak więc nie mając wyjścia złotooki w czwartek po południu czekał spakowany w holu na windę.

- Pozdrów wszystkich.- powiedziała nieśmiało Pirika. Jako bardzo empatyczna osoba czuła wewnętrzną potrzebę by go pocieszyć, ale przecież to jest Ren. Ten sam Ren, który non stop jej dogaduje i irytuje, ten sam który w kółko powtarza że ma serce z kamienia. Mimo wszystko zrozumiał jej przekaz, dwa słowa zupełnie nie związane z tym co naprawdę chciała powiedzieć, ale on wiedział.

- Nie zapraszaj nikogo pod moją nieobecność.- odpowiedział. W pierwszym momencie nibieskowłosa się zirytowała. Znała zdanie Ren`a na temat Lee Yu i domyśliła się że to jego ma na myśli, ale potem zdała sobie sprawę że to nie jej dom i powinna uszanować decyzję właściciela. Przytaknęła tylko po czym pomachała mu na pożegnanie gdy tylko drzwi w windzie się zamykały.

Cisza w apartamencie jej tak nie przeszkadzała jak brak towarzystwa, szczególnie w sobotę. Jednak humor poprawiała jej myśl o niedzielnej randce. Postanowiła zawczasu przejrzeć szafę, bo na nauce i tak się nie mogła skupić. Jednak przyjemnie popołudnie przerwał jej telefon. Podniosła słuchawkę widząc na wyświetlaczu numer Jun. Zielonowłosa smutnym tonem oznajmiła że nad ranem Ji-san odszedł. Pogrzeb miał się odbyć za 4 dni, poprosiła również by przekazała tą wiadomość pozostałym przyjaciołom.

Zjawili się w Chinach w wtorek wieczorem. Tłum gości który również postanowił pożegnać szanowanego członka rodu Tao przewijał się przez rezydencję w ogromnych ilościach. Nie spodziewali się że Ojii-s an znał tyle ludzi. Jednak z wyjaśnieniami przyspieszył im Ren, który przyglądał się obcym twarzom nieprzychylnym wzrokiem. 

- Nie przyszli tutaj by się pożegnać. To dla nich szansa by zmienić warunki umowy z nami, myślą że jesteśmy osłabieni przez śmierć Ojii-san.- rzucił tak lekko jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Jednak przyjaciele popatrzyli po sobie i każdy z nich wiedział że Ren jest zły. 

- Ohayo Tao-san - do towarzystwa dołączyła srebrnowłosa. Okazało się że Jeannie pojawiła się tutaj już w niedzielny poranek, gdy tylko usłyszała o przykrej wiadomości wsiadła w samolot by pojawić się w Chinach jak najszybciej. Twarz Ren`a od razu się wygładziła, sam to zauważył już podczas jej pobytu w Japonii. Nie wiedział jak to działało ale w jej towarzystwie odczuwał spokój. Jednak wszystko wskazywało na to że był jedyną osobą, której obecność Iron Maiden była taka zbawienna. Z początku spokojne szepty między Anną, a Hao przeradzały się w zażartą dyskusję. Dopiero pojawienie się Kino sprawiło że oboje zamilkli. 

- Sporo tu szamanów.- odezwała się, po czym dodała - Lepiej uważaj na klejnot.- nie było w tym zdaniu żadnych emocji, jednak medium wiedziała że Kino nie zgadzała się z decyzją jaką podjęła Anna. Będąc w Osorezan poleciła jej nie używanie klejnotu dopóki nie znajdzie drugiego, który zrównoważy moc. Medium uznała że najlepszym wyjściem będzie milczenie z jednoczesnym wykonaniem rady jaką jej dała mentorka. 

Następnego dnia okazało się, że słowa Kino były prorocze. W pokoju, w którym goszczono Annę znajdowało się duże okrągłe okno, typowo chińskie,  a ze względu na mikroklimat było pozbawione szyby. Słońce nie zdążyło jeszcze wzejść, ale jego jaśniejące promienie powoli już oświetlały pokój, w którym spała. Bezszelestny cień poruszył się tuż przy krawędzi okna by zajrzeć czy ofiara znajdowała się na swoim miejscu. Miarowy oddech potwierdzał, że nadal znajdowała się w krainie Morfeusza, a to co go tak interesowało leżało bezpiecznie na nadgarstku. Nie mógł pojąć dlaczego to ona dostała ów klejnot, skoro to on był godny. Na pewno o wiele bardziej niż porzucona dziewczyna. Liczył że demon którego wcześniej wysłał rozwiąże tą sprawę, ale najwyraźniej plotki o jej mocy były prawdziwe. Jednak obserwacja jej przez ostatnie tygodnie potwierdziła, że nie umiała sobie poradzić z Klejnotem, a szczególnie ta beznadziejna walka w ogródku za domem na której wspomnienia chciało mu się śmiać. Była żałosna w całej swej okazałości, mimo iż posiadała w sobie cząstkę pradawnej bogini. Zabicie jej we śnie byłoby najprostszym rozwiązaniem, ale chciał by widziała jego twarz przed śmiercią. Chciał żeby wiedziała kto to zrobił, poza tym klejnot musi być odebrany siłą a nie podstępem, mimo to osłabienie jej przecież wchodziło w grę. Wyjął nóż typu Tanto i przyjrzał mu się uważnie, jakby podziwiając dobrze wykonaną robotę. W końcu był to jego najnowszy nabytek, kanciaste zakończenie przypominało tradycyjne noże japońskie i chociaż był niepraktyczny w codziennych zastosowaniach, tak do zadawania ciężkich obrażeń nadawał się w sam raz. Wziął zamach by wykonać cios, lecz wówczas pierwsze promienie słońca padły wprost na nóż odbijając je tak, że padły na twarz Anny. Przebudziła się, ale jej umysł nadal pozostał zamroczony niedawnym snem. Jednak jej ciało zareagowało automatycznie, dokładnie tak jak podczas walki z demonami. Klejnot miał jej bronić i tak też zrobił. Nie straciła życia ale nóż przeciął jej rękę tuż nad łokciem. Napastnik zamachnął się ponownie i ponownie została tylko draśnięta dzięki obronie Yasakani-no-magatama. Jednak to wystarczyło by się rozbudziła i zrozumiała że napastnik tak łatwo się nie podda. Pamiętając jak łatwo przyszło jej unieszkodliwienie demonów za pomocą Klejnotu, postanowiła się mu poddać. Tym razem napastnik postanowił zaatakować od dołu i zamiast odepchnąć go tak jak to działo się podczas walki w ogródku, jedynie udało jej się zablokować cios. Nie rozumiała czemu ale Klejnot nie chciał atakować. Jedynie jej bronił, i to też nie do końca umiejętnie. Podniosła się unikając kolejnego ciosu, a następnie sięgnęła po korale wiedząc, że na tym etapie Yasakani-no-magatama może wyrządzić więcej szkód niż pożytku. Poza tym podświadomie czuła że tym razem to nie dziwny test Hao, ale prawdziwy przeciwnik. Na dodatek był bardzo dobrze wyszkolony i nie zamierzał grać czysto o czym zdążyła się już przekonać. Ponownie zaciął ją na zgięciu kolana, co nie tylko zabolało ale i mocno ją rozjuszyło. Wezwała Zenki i Koki, które wyrosły przed nią zajmując się napastnikiem, gdy tymczasem ona miała czas na ucieczkę. Usiłowała biec lecz krwawiąca noga nie ułatwiała jej tego zadania w żaden sposób. Korytarz był jeszcze spowity w półmroku, a ona zdecydowanie potrzebowała pomocy. Wpadła do pierwszego lepszego pokoju nie zastanawiając do kogo należał. Musiała po prostu mieć kilka sekund dla siebie by ochłonąć i przygotować się do walki. Jednak hałas zbudził Jeannie, która z początku nieco się zlękła obcej osoby, jednak zaraz obok niej pojawił się Shamash, a chwilę później rozpoznała Kyoyame.

- Co się dzieje? - zapytała jeszcze zaspanym głosem. - Krwawisz? - dodała już bardziej przytomna. 

- To nic poważnego. - odpowiedziała chociaż obie rany nie były zbyt płytkie. Iron Maiden jednak nie wyglądała na przekonaną, bowiem cała ręka jak i noga były pokryte szkarłatną cieczą. Medium nie przejęła się niepokojem jaki wywołała u dziewczyny tylko stała gotowa na kolejny atak, wpatrywała się uparcie w drzwi oczekując że zaraz pojawi się w nich napastnik. Jednak nic się nie działo, a Anna coraz dotkliwiej odczuwała skutki minionych wydarzeń.

- Anna? - poczuła rękę na ramieniu i dopiero wówczas się rozluźniła. - Musimy Cię opatrzyć. 

Wkrótce potem medium znalazła się pod ostrzałem pytających spojrzeń, opatrunki bowiem zwracały uwagę i tylko nieliczni zostali powiadomieni o wydarzeniach z rana. Każdy z rodziny Tao, oprócz rzecz jasna Ren`a, przeprosił Annę za niedogodności z jakimi się spotkała. Mimo wszystko czuli się w pewien sposób odpowiedzialni, chociaż nikt nie wiedział kto ją zaatakował. W rezydencji przebywało dużo obcych osób, którzy przybyli w związku z pogrzebem i tak właściwie każdy mógł się okazać napastnikiem. 

Anna starała się być cierpliwa i czekała na moment aż wreszcie będzie mogła spokojnie porozmawiać z jedyną osobą, z którą chciała ten temat przedyskutować. Hao oczywiście zdawał sobie z tego sprawę, sam zresztą wiedział że na pewno medium powie mu więcej niż pozostałym. Zresztą zdawkowe “zostałam zaatakowana nad ranem, nic mi nie jest i nie wiem kto to był” nie było zbyt wyczerpujące. Wiedział że liczą się szczegóły i to na nie liczył najbardziej. Złapał ją wreszcie w pokoju, do którego i tak chciał się udać. Czekała aż skończy oględziny, ale po napastniku nie było ani śladu. Opowiedziała mu po kolei co się działo nie szczędząc o tym, jak się zachowywał Klejnot. 

- Wiesz, czemu nie chciał się słuchać?- brak odpowiedzi oznaczał tyle, że nie miał pojęcia. Dla niego również to wszystko było nowe i niejasne. 

- Przynajmniej nadal Cię bronił. - powiedział, patrząc wymownie na jej bandaże. 

- Podczas walki z Twoimi demonami był bardziej aktywny. 

- Jest bronią na demony, więc nie dziwię się. 

- Podczas walki z Tobą…

- To było coś innego.- przerwał jej wiedząc, że tamte wydarzenia miały zupełnie inne okoliczności niż dzisiejsze.- Byłaś zła a wtedy Klejnot inaczej odbiera Twoje reakcje. Dzisiaj stoczyłaś prawdziwą walkę i myślę że to w tym leży problem. Wcześniej wiedziałaś że nie zginiesz, albo chociaż miałaś nadzieje że po wszystkim Cie wskrzeszę. - powiedział analizując poprzednie walki i gdzieś tam Anna zaczynała rozumieć do czego zmierza. - Gdybyś się nie obudziła Klejnot mógłby Cię nie obronić, i jeśli napastnik przyszedł tu z zamiarem zabicia Cię, mogłoby być za późno zanim ktoś by Cię znalazł. - wyjaśnił i chociaż starał się nie dać po sobie poznać to wstrząsnęło nim to. Nie zadrżał mu głos, stał dalej twardo spoglądając w okno bo wiedział że wszystko co czuł odbijały jego oczy. 

Tymczasem Yoh również przejął się stanem zdrowia swojej narzeczonej jak i w ogóle faktem, że ktoś odważył się podnieść na nią rękę. Dodatkowo przerażał go fakt, że podczas gdy Anna walczyła on spał wręcz kamiennym snem. Nawet 6 zmysł nie zadziałał. Amidamaru również był zawiedziony swoim brakiem reakcji, jednak ilość duchów jaka się zgromadziła w domu Tao skutecznie go rozpraszała. Zresztą odkąd Hao na bieżąco uczestniczył w ich życiu ciężko było w ogóle cokolwiek wyczuć gdyż jego foryoku mocno tłumiło inne.

Szatyn uznał że bez rozmowy nie pozbędzie ciążących wyrzutów sumienia. Jednak posiadłość Tao była całkiem duża i ciężko było znaleźć dziewczynę. Kilkukrotnie został zaczepiony przez osoby, których nie znał, a które ku jego zdziwieniu znały jego dziadka lub brata. Koniec końców nieco zniechęcony uznał że jedyne miejsce jakie zostało mu do sprawdzenia to pokój medium. Nie bardzo kojarzył które to drzwi, wszystkie na korytarzu wyglądały tak samo, ale postanowił zaryzykować i stanął pod tymi, które mu się wydawały właściwe. Upewnił się w swoim przekonaniu w momencie gdy usłyszał jej głos, a zaraz potem odezwał się Hao. I nie spodobały mu się jego słowa, a wręcz go przeraziły. Oczywiście że umieranie nie należało do przyjemnych, ale techniki które udało im się opanować podczas Turnieju Szamanów pozwalały na nagięcie kwestii życia i śmierci. Wiedział, że na każdego nadchodzi czas, ale gdy pomyślał nad tym co powiedział Hao czuł że go wręcz zmroziło. 

Pogrzeb głowy rodziny Tao odbył się z przepychem i oczywiście z tradycjami. Wszyscy byli ubrani na biało, a drogą, którą szedł pochód za zmarłym była udekorowana licznymi lampionami oraz kadzidełkami. Do samego miejsca pochówku towarzyszyła urnie tylko najbliższa rodzina. Cicha muzyka skrzypiec została coraz bardziej zagłuszona przez bębny, aż w końcu wszystko umilkło. Wielki gong zabił siedem razy, następnie podpalono papierowe konstrukcje co miało pomóc duszy w przejściu duszy poprzez dziesięć sądów zaświata, a na samym końcu wystrzelono fajerwerki. Dopiero wówczas zakończono oficjalną część i przystąpiono do nieco bardziej luźnej, która przybrała formę zabawy. Ludzie jedli, pili, bawili się do późnych godzin nocnych.

- Anna.- zagadnął szatyn. Blondynka siedziała przy jednym ze stolików i pochłaniała kaczkę, która wybitnie jej smakowała.- Jak się czujesz?- zapytał, ale widząc jej apetyt był pewny że wszystko w porządku. Gdy usłyszał to samo co pomyślał, postanowił przyznać się o co tak naprawdę mu chodzi.  

- Słyszałem Twoją rozmowę z Hao. Myślisz że wróci?

- Był dosyć zdeterminowany by zdobyć Klejnot, więc myślę że tak.- odpowiedziała całkiem spokojnie, na co Yoh wypuścił ciężko powietrze i oparł się o krzesło zrezygnowany.- Wygląda na to że nie będziemy się nudzić.- dodała, na co on ponuro się uśmiechnął. 

- Wolę myśleć, że to ktoś z tutejszych gości…

- To nie ma znaczenia. W końcu demon pojawił się w drodze do domu. - szatyn zasępił się jeszcze bardziej o ile to było możliwe. Cała jego postawa wskazywała na to, jak bardzo nie podobało mu się to że Anna została narażona na niebezpieczeństwo. Mimo to wiedział że musi jakoś to zaakceptować. 

Przez całą drogę powrotną Yoh z Anna zawzięcie dyskutowali o obstawie dla blondynki, szatyn w końcu postawił na swoim. Amidamaru miał za zadanie pilnować medium jak i całego domostwa. Wiadomym jest, że Inn En i tak było otoczone przez duchy, jednak to samurajowi najbardziej ufał młody Asakura. Itako uważała to jednak za bezsensowne, gdyż wcale nie pchała się na drugą stronę i sama zajęła się swoją ochroną. W kilku miejscach w domu widać było zawieszone talizmany, które subtelnie miały dać znać potencjalnemu wrogowi o tym, że lepiej się tu nie zapuszczać. Jednak tak naprawdę wątpiła by ktoś miał ich atakować właśnie w domu. Mimo to Yoh był jej wdzięczny za to że wzięła na poważnie tą groźbę, która nad nimi wisiała. Gdy tylko wspomniał to co podsłuchał w Chinach pod jej drzwiami, czuł się tak jakby ktoś uderzył go prosto w przeponę a głowę włożył do wiadra pełnego z zimną wodą. 

Strach…

I teraz już wiedział, że to utrata kogoś było najgorszym co go mogło spotkać.

***

Cześć :)
Cóż myślę, że tytuł mógł nieco Was przerazić, ale starałam się opisać śmierć Ching Tao w sposób mało przygnębiający ^^. Poza tym dotyczył on również Anny i ataku na nią.
Jestem ciekawa co o tym wszystkim myślicie i jakie macie domysłu odnośnie tego kto był na tyle szalony, żeby zaatakować Itako ;)

Jako że zaczął się rok szkolny życzę wszystkim uczniom i studentom powodzenia! Nie dajcie się pokonać przez książki i sprawdziany :D

poniedziałek, 19 sierpnia 2019

53. Podchody.



Przez kilka dni panował względny spokój, Usui nie była pewna czy to za sprawką Jun jej brat się uspokoił, czy to przez nawał obowiązków szkolnych, ale całe 4 dni bez wrednego komentarza dały jej nadzieję. 

W piątek jadąc razem do szkoły, nie chciała mu przeszkadzać w kontemplacji powalających widoków za oknem, ale wypadało by uprzedzić złotookiego, że dzisiaj nie wraca z nim. W odpowiedzi mruknął coś niezrozumiałego i ich rozmowa została zakończona.

Jednak w ciągu dnia Tao zaczął się zastanawiać co Pirika ma zamiar robić. Oczywiście tłumaczył to sobie zwykłą ciekawością i nie przyjmował do wiadomości innej opcji. Kiedy lekcje dobiegły już końca prawie zapomniał o tym, że ma wracać sam i zapewne zupełnie wyrzuciłby to z myśli lecz usłyszał jej śmiech, tuż po drugiej stronie szafek. Męski głos jej zawtórował i domyślił się co też dziewczyna ma w planach. Nawet nie zwrócił uwagi na nagły przypływ złości, które ostatnio co raz częściej mu się zdarzały, po prostu chciał wejść pomiędzy nich i pociągnąć ją do samochodu. Jednak gdy robił pierwszy krok tuż przed nim wyrosła Nicole. Nie rozmawiali ze sobą często, dziewczyna całkowicie wyleczyła się z uczucia jakie wobec niego żywiła, ale od czasu do czasu przypominała o sobie. Był jej winny przysługę i wyglądało na to że nadszedł czas na spłatę długu.

Kolekcja wiosenna powoli pojawiała się w sklepach, lecz ona miała chrapkę na letnią. Dużo pracowała by odpowiednio wyglądać w stroju kąpielowym i chciała się pochwalić tymi wynikami na reklamach, a kluczem do spełnienia tej zachcianki były właśnie znajomości rodzeństwa Tao.

Niebieskowłosa z początku zauroczona szarmanckim zachowaniem nowopoznanego chłopaka szybko zrozumiała że nic wartościowego nie wniesie do jej życia. Starała się nie ziewać, ale nawet kawa nie pomogła. Wymyśliła na poczekaniu wymówkę i udało jej się zmyć szybciej niż planowała.

- Tak szybko?- zapytała się Jun, kiedy wróciła po południu.

- Wynudziłam się za wszystkie czasy.- oznajmiła, opadając zawiedziona na fotel. - Był miły, ale mówił w kółko o jednym...

- Czyli?

- O mnie.- odpowiedziała nieco zawstydzona.- Masz śliczne włosy, piękny uśmiech, Twoje oczy są jak gwiazdy... - przedrzeźniała chłopaka.- Próbował coś opowiedzieć ale wciąż wracał do mojego wyglądu.

- Cóż za skromność.- zachichotała panna Tao, na co Usui przewróciła oczami i wówczas do salonu wszedł Ren. Wzrok młodej dziewczyny zatrzymał się dłużej niż powinien na jego osobie. Tao miał zwyczaj zaraz po skończonym treningu uzupełniać płyny w postaci mleka, miał również zwyczaj ćwiczyć bez koszulki i to był właśnie powód zapatrzenia się Piriki. Jego mięśnie nadal były napięte po wysiłku i wydawało się że myślami pozostał na siłowni, gdyż nie specjalnie przejął się karcącym spojrzeniem swojej starszej siostry. W końcu czy tak trudno jest ćwiczyć w ubraniu?

Zielonowłosa jednak tylko westchnęła i wróciła do rozmowy ze swoją przyjaciółką, która szybko skarciła się za podziwianie wyrzeźbionych mięśni. Dopiero wówczas Ren spostrzegł, że Usui już wróciła co nie omieszkał się skomentować kpiącym uśmieszkiem, jednak towarzystwo panny Tao powstrzymało go od jakiejkolwiek aluzji. Pirika zupełnie nieświadoma, że w głowie Rena właśnie została zbesztana nadal narzekała na stracony czas.

- W takim razie chcesz gdzieś wyjść? Jest w końcu piątek, a nie ma nawet 18.- zapytała Jun. Usui ochoczo pokiwała głową mając nadzieję na udaną zabawę. Zielonowłosa uradowana udała się w stronę garderoby, zostawiając pozostałą dwójkę samych.

- Randka się nie udała?- zaczepił ją Ren.

- Nie Twoja sprawa.- odpowiedziała niebezpiecznie mrużąc oczy.

- Zanudziłaś go?

- Mam serdecznie dość Twoich komentarzy! Kim ty niby jesteś żeby mnie tak traktować?! - krzyknęła rozjuszona. Nic tak jej nie denerwowało jak ten jego wredny uśmieszek, nawet słowa potrafiła jakoś przeboleć, ale gdy tylko widziała jak patrzy na nią z góry miała ochotę go rozszarpać. Wściekła w kilku krokach znalazła się przy nim i wytykała mu każde bezczelne zachowanie wbijając palec wskazujący w ramię.

Wówczas rozległ się dźwięk dzwonka oznajmiającego, że winda znalazła się na ich piętrze. Drzwi się rozwarły i pojawiła się w nich Nicole, którą aż cofnęło na widok Ren`a pozbawionego górnej części garderoby jak i Piriki, która stała dosyć blisko. Oboje patrzyli na szatynkę wyczekująco tym bardziej utwierdzając ją w przekonaniu, że w czymś im przeszkodziła. Niebieskowłosa prychnęła rozjuszona i szybkim krokiem poszła szukać Jun.

Tao spojrzał nieprzychylnie na Barthez.

- Przecież miałam przyjść o w pół do szóstej!- zarzuciła mu. Ren przypomniał sobie o wcześniejszej rozmowie i przytaknął. Wskazał kanapę by poczekała na niego, a sam poszedł doprowadzić się do porządku.

W międzyczasie obie dziewczyny zajęły się przygotowaniem do wyjścia, jednak widać było że Pirika coraz bardziej pogrąża się w swoich myślach. Czuła się jak między młotem a kowadłem, gdyż nie wyobrażała sobie zostawić Jun. Kochała ją jak siostrę i miały ze sobą wiele wspólnego, dlatego za nic nie chciała jej zostawić. Jednak powodem dla którego w ogóle się tu znalazła była ucieczka od szykanowania, a Ren nic innego nie robił jak właśnie w kółko ją obrażał. Więc co za różnica czy tu czy w domu?

- Podjęłam decyzję.- powiedziała w końcu. Zielonowłosa przestała mówić o zaletach nowego kremu pod oczy i w pełni skupiona czekała na dalsze słowa.

Ren spojrzał na roześmiane dziewczyny, które właśnie skończyły się przygotowywać. Już dawno zdążył odprawić Nicole, która wyglądała raczej na zadowoloną z przebiegu rozmowy. Jęknął  gdy zobaczył jak obie pięknie wyglądają. Na szczęście nie usłyszały i dalej w szampańskich humorach udały się do windy. Złotooki został sam w apartamencie z własnymi myślami, które wybitnie krążyły wokół niebieskowłosej i jego ukrytych pragnień.

Najwyraźniej wypad do miasta był owocny, gdyż Pirika przez następne dni chodziła wniebowzięta. W środę okazało się że to za sprawką kelnera, który obsługiwał w piątek dziewczyny i umówił się na randkę z niebieskowłosą. Pirika w kółko powtarzała że jest uroczy i z uwielbieniem przypominała sobie jego ciemne brązowe oczy. Ren nie mógł już tego słuchać, cała ta gadanina Usui przyprawiała go o mdłości więc po prostu zamknął się w swoim pokoju.

- To była katastrofa!- usłyszał dwie i pół godziny później. Zdziwiony uchylił drzwi bijąc się z myślami czy nie zachowuje się jak skończony idiota. - Jakby inny człowiek! Ledwo był w stanie wyjąkać cokolwiek! W życiu nie widziałam nikogo tak zdenerwowanego!

- W piątek był raczej pewny siebie...- zastanawiała się Jun.- W takim razie czemu tak długo to trwało?- zapytała. Na to pytanie najwyraźniej Usui się zarumieniła gdyż usłyszał chichot swojej siostry.

- Gdy siedzieliśmy przy stole przyszedł jego kolega i tak jakoś wyszło, że postanowił z nami spędzić czas.

- Więc byłaś na randce z dwoma chłopakami na raz!- zaśmiała się panna Tao. Reszty rozmowy Ren już nie słyszał, gdy obie zaczęły mówić przyciszonymi głosami. Mimo to tyle mu wystarczyło by jeszcze bardziej się zdenerwować. 

Nadszedł kolejny weekend i ponownie jego siostra wzieła Pirikę do miasta uprzednio zahaczając również o Inn En by porwać Tamao i Annę. Jednak blondynka za żadne skarby nie dała się wyciągnąć nawet z pokoju, a różowowłosa nie znała pojęcia asertywność, więc musiała przystać na propozycję swoich przyjaciółek.

Później oczywiście była wdzięczna za odciągnięcie jej z tego dramatycznego trójkąta pomiędzy medium a bliźniakami. Jednak ponownie jedyną osobą, która cokolwiek wyciągnęła z tego wypadu była Pirika. 

Otóż poznała znajomego rodziny Tao, który uznał że koniecznie musi się z nią spotkać, oczywiście bez zobowiązań. Ren już od wtorku chodził przez to zdenerwowany. Niestety ale nie słyszał najlepszych opinii na temat swojego partnera biznesowego, dlatego dziwił się Jun że tak entuzjastycznie podchodzi do ich randki. Jednak ona w kółko powtarzała, że to tylko zwykłe spotkanie. 

Widząc ją ubraną w dopasowaną czarną sukienkę, wyglądała nie dość że formalniej to o wiele doroślej. Bardziej jakby szła na rozmowę kwalifikacyjną niż randkę. W dodatku wydawała się zestresowana, i co gorsza nie mogła oczekiwać wsparcia od Jun, gdyż ta ponownie wyjechała na kilka dni. Stukot jej obcasów przywrócił Ren`a do rzeczywistości i nim się spostrzegł dziewczyna już znikała za zamykającymi się drzwiami windy. Udało mu się uchwycić jej spojrzenie zanim całkiem mu umknęła. Był zły. Właściwie był wściekły na nią że po raz kolejny wychodzi z kimś innym, że się tak stroi, że wygląda obłędnie i w końcu że on tak na nią nie działa jak ona na niego. Coraz mocniej zaciskał rękę na szklance, która broniła się przed całkowitym zmiażdżeniem. Dopiero gdy pojawiło się pierwsze pęknięcie na ściance, odłożył ją na stolik. Na prawdę starał się uspokoić i nie myśleć co też jego znajomy może zrobić siostrze jego przyjaciela. Właściwie każdy jego poprzednik mógł się nieodpowiednio zachować, ale tym razem to nie był podrzędny kelner czy sprzedawca, albo kolega ze szkoły. To był Lee Yu znany przede wszystkim ze swojej przebiegłej strategii miażdżenia każdego potencjalnego przeciwnika w przemyśle białej broni. Plotki chodziły, że pokątnie zajmuje się również ciężką artylerią, co wcale nie zdziwiłoby Ren`a. Jednak pozostawała jeszcze kwestia przedmiotowego traktowania wszystkich, którym się otaczał. Jedynymi do których posiadał szacunek byli oczywiście klienci, zarówno Ci stali jak i potencjalni, oraz osoby o podobnym statusie co on sam. Dlatego też nie miał pojęcia o co mu chodziło z Piriką.

Jednak skoro chciała się z nim umówić oraz Jun nie widziała przeciwwskazań to nie zamierzał się w to wtrącać. Nawet kiedy wróciła nie potrafił wyczytać, czy spotkanie się udało. Nie spojrzała na niego, nie uśmiechnęła jak to miała w zwyczaju, ani nawet nie przywitała. Zamknęła się w swoim pokoju, ale dla niego przecież tak było lepiej, w końcu nie musiał się na nią patrzeć, a przez to czuł się mniej zirytowany. 

Medium z utęsknieniem wyczekiwała na wolną sobotę. Musiała w końcu wybrać się do muzeum w związku z klejnotem, zbyt długo to odwlekała w czasie. Na szczęście coraz rzadziej przejmował nad nią kontrolę, ponownie musiała zacząć praktykować techniki jakie Kino ją nauczyła na początku swojej ścieżki Itako. Wiedziała jednak że takie wyciszenie wiąże się również z odgrodzeniem siebie od innych. Najspokojniejsze były te dni gdy nic ją nie wytrąciło z równowagi, czyli każdy dzień bez rozmowy z Hao. Nie dostała od niego żadnych nowych wskazówek odnośnie treningu, więc postanowiła działać na własną rękę. Tym sposobem znalazła się pod muzeum. 

Większość turystów spacerowała pomiędzy poszczególnymi salami, lecz ona zaopatrzona w mapkę skierowała się bezpośrednio do wystawy związanej z manuskryptem. Dokument znajdował się nie dość że za szkłem to jeszcze odgrodzony był barierką.  Nieco bliżej znajdowało się powiększone zdjęcie ów dokumentu z komentarzami tłumaczy. Przestudiowała uważnie i niestety nie było to nic nowego czego nie znalazłaby w książkach. Pokręciła się jeszcze trochę po sali ale nawet nie znalazła żadnego ducha. Mimo to wyczuwała pewne zawirowania energii, które równie dobrze mogły pochodzić od wiekowych przedmiotów. Spodziewała się więcej po tym wypadzie i kiedy zrezygnowana opuszczała już salę, jej bransoletka zadrżała. Odwróciła się i ujrzała jak tuż za nią pojawia się demon. Sytuacja była o tyle niewygodna, że wokół było pełno ludzi, którzy stanowili potencjalne ofiary, lecz Oni wpatrywał się tylko w nią. Przeważnie demony były bardziej agresywne, ale przede wszystkim nie takie... pasywne. Nawet nie wyglądał groźnie. Obeszła raz jeszcze sale pilnując by nikogo nie zaatakował, ale stwór po prostu podążał jej śladem. Dopiero przy gablocie, przy której wcześniej stała zaczął się dziwnie zachowywać. Wskazał na coś na eksponacie, a następnie na siebie wymachując przy tym czymś co za pewnie miało stanowić jego ręce, a teraz przypominało długie macki zakończone pazurami. Widać było że jest zdenerwowany i zależy mu na tym by Anna zrozumiała jego przekaz. Nagle przestał, a na jego twarzy malowało się przerażenie i po chwili stanął w fioletowych płomieniach. Itako zareagowała instynktownie i za pomocą korali chwyciła demona by następnie pociągnąć go do siebie. Jednak tak jak przy poprzednich sytuacjach gdy polegała na swojej mocy, klejnot ponownie zadziałał i wchłonęła demona w bransoletkę. Jej barwa była teraz nieco brudniejsza, jednak nie zmieniła się znacznie co tylko utwierdziło ją w przekonaniu że Oni był nieszkodliwy. Intuicja podpowiadała jej że dostała to po co tu przyszła, teraz pozostawało jeszcze jedno - prezent dla bliźniaków.

W tym roku nie czuła się w obowiązku w kupowaniu im wymyślnych prezentów. Postawiła na słodycze i owoce oraz breloczki do kluczy z ich imieniami. Gdy wróciła do domu większość przyjaciół już się zeszła by złożyć im życzenia, a z kuchni dochodziły wspaniałe zapachy. 

- Ohayo Anna-san.- jedyną osobą, która przywitała ją z entuzjazmem była Pirika. Yoh był zbyt zajęty nową grą na konsole, którą Ren mu ofiarował poza tym widzieli się przy śniadaniu. Jednak pozostali dziwnie się w nią wpatrywali jakby oczekując czegoś. Dopiero Hao wskazał palcem na jej bransoletkę, która świeciła pulsacyjnie. To nie było normalne, ale o tym wiedzieli nieliczni. Wówczas biżuteria zadrżała i zaświeciła się jeszcze mocniej chwilowo oślepiając zebranych. Gdy wszystko ucichło na środku pokoju stał demon, dokładnie ten sam którego Anna poznała w muzeum. I nawet jeśli bardzo by nie chciała, nie miała jak inaczej wybrnąć niż powiedzieć prawdę. Oni wyglądał na swój sposób nawet uroczo, a już na pewno nie agresywnie. 

- Złapałaś Pokemona?- parsknął Hao. 

- Podobny do Ciebie, prawda?.- odparła dumna ze swojej riposty. Przez chwilę wydawało się że długowłosy odwdzięczy się jej pięknym za nadobne, lecz wówczas medium wyjawiła prawdziwy powód obecności demona.- Znalazłam go w muzeum.

- Muzeum?- zapytał zdziwiony Yoh. 

Itako wyjaśniła, że liczyła na dodatkowe informacje o klejnocie stąd też wizyta w takim miejscu, lecz zamiast tego znalazła Oni, który nie zachowywał się tak jak zostali do tego przyzwyczajeni.

- Nawet nie wyczuwam jakiekolwiek złej emocji.- mruknął równie zdumiony Hao. - Gdzie dokładnie go znalazłaś?- dziewczyna wyjaśniła dokładnie co się stało nie ukrywając ani dziwnych fioletowych płomieni, ani wchłonięcia przez klejnot. Wszyscy wyczekująco wpatrywali się w długowłosego niczym w wyrocznie, lecz on uparcie milczał. Nie wiedział co ma o tym myśleć, Król Duchów ostatnio też nie dawał się we znaki. Jednak w końcu był Królem Szamanów, a jego umiejętności były zdecydowanie nieprzeciętne. - Talizman powinien na razie załatwić sytuację. - oznajmił wszystkim swój plan. Dawno nie korzystał z tej sztuczki, ale też dawno nie była mu potrzebna bo odkąd zdobył Ducha Ognia nie potrzebował pomocy demonów.

- Hao-sama.- tuż przed Oni pojawił się Matamune. - Myślę że jestem w stanie pomóc.- dodał kot z uśmieszkiem na twarzy. Szatyn nie śmiał odmówić swojemu przyjacielowi, szczególnie że wiedział iż nekomanta ma wiele sztuczek w zanadrzu. Zwierze obeszło demona dookoła kilka razy bacznie się mu przyglądając, w końcu stanął naprzeciwko niego wykonał kilka skomplikowanych gestów swoimi łapami a na końcu skierował je wprost na Oni. Czysta energie popłynęła wprost na stworzenie, na powierzchni którego zaczęły się pojawiać pęknięcia, jego demoniczna postać okazała się skorupą z której wyłonił się duch mężczyzny. Jak tylko początkowy szok minął Hao szybko zdobył informacje kim też ów osoba była i jak się okazało Anna miała niezłego nosa, bowiem przed nimi stał autor Kronik Japońskich. Jednak długowłosy znacznie bardziej zaciekawił się nową umiejętnością Matamune, który zdaje się wyczuł zainteresowanie swoją osobą i uznał że usunie się na bok by nie prowokować niewygodnych pytań. 

Autor naturalnie był wdzięczny za uwolnienie go z niewygodnej postaci, ale i lekko zatrwożony zaistniałą sytuacją. Szczególnie, że Anna nie o tyle zadawała pytania co od razu domagała się odpowiedzi, a jak powszechnie wiadomo mało kto byłby w stanie wytrzymać jej spojrzenie. W końcu coraz bardziej zlękniony spojrzał błagalnym wzrokiem na Króla Szamanów, który uznał że najszybciej dowie się wszystkiego tworząc z nim jedność ducha. Już po chwili chłonął obrazy pokazywane przez ducha w jego głowie, przeszukując przy tym przydatnych informacji o klejnotach. Widział jak skryba z pieczołowitością opisuje dokładnie moment wręczenia klejnotów podczas koronacji i jak przez chwilę zajaśniały, gdy cesarz ich dotknął. Następnie regalia zostały zabrane i kolejnym obrazem była cicha rozmowa podsłuchana za drzwiami jednego z pokoju w pałacu. Mimo przytłumionych głosów dało się wyczuć zdenerwowanie, ale słowa były zbyt zniekształcone by cokolwiek zrozumieć. Wówczas zza rogu wyłonił się strażnik i skryba jedynie skinął głową w geście przywitania, a następnie udał się na spoczynek. Mógł być to nieistotny fragment wspomnień, ale nie wydawał się takim. Kończąc jedność ducha Hao zadał mężczyźnie kilka pytań o tamto niespokojne spotkanie i udało mu się dowiedzieć iż w tamtym dniu pałac został odwiedzony przez jednego z członków rodu Nakatomi. Nazwisko, które padło wywołało na twarzy Króla Szamanów zmarszczkę, która świadczyła o głębokim zamyśleniu.

- Nakatomi…- powtórzył na głos Yoh, próbując sobie przypomnieć skąd kojarzy ów nazwisko. Widząc, że pozostali również nie bardzo mają pojęcie Anna postanowiła nieco im pomóc.

- Nakatomi to jeden z wielkich rodów arystokratycznych. Nadzorowali obrzędy shinto, a kapłański urząd mistrza ceremonii przypadał komuś z tego właśnie rodu. Można powiedzieć, że byli pierwszym poważanym rodem szamańskim.

- Ojii-san chyba mi o nich opowiadał. - szatynowi błysło jedno wspomnienie z wielu opowieści jakim Yoh-mei go darzył w dzieciństwie. Medium spojrzała na niego karcącym wzrokiem, dla niej były to informacje wręcz podstawowe, które również Yoh powinien znać. Westchnęła w akcie bezradności, po czym skierowała rozmowę na tor który pierwszy przyszedł jej do głowy po tym jak usłyszała to nazwisko.

- Znałeś kogoś z rodu Nakatomi?- pytanie było skierowane do najstarszego członka ekipy. Hao przez chwilę miał minę jakby nie dotarł do niego sens tych słów, dopiero po chwili widać było że zaskoczył.

- O ile mnie pamięć nie myli to nasze rody się skrzyżowały. - oznajmił.

- Więc istnieje prawdopodobieństwo, że drugi klejnot posiada ród Nakatomi.- oznajmił Manta, który wziął sobie za słowo honoru znalezienie jak najwięcej informacji o jednym z najstarszych klanów w Japonii. - To by nawet miało sens, w końcu w dawnych czasach kapłani często gościli w pałacu cesarza, a rozdzielenie klejnotów stanowiło symbol podziału władzy. 

- W takim razie musicie odświeżyć kontakty ze swoim kuzynostwem. - oznajmiła Itako. Tymczasem Yoh usiłował przypomnieć sobie czy kiedyś ktoś z innej linii rodu Asakura ich odwiedzał w Izumo, ale nie kojarzył żadnych kuzynów, cioć czy innych członków jego rodziny.

- Nawet jeśli kiedyś Wasze rody się skrzyżowały to później losy mogły się różnie potoczyć. Przecież oni nawet mogą mieć inne nazwisko!- wtrącił się Oyamada.

- Niekonieczne. - wtrącił się długowłosy.- Przyjmuje się nazwisko tej strony, która ma wyższy status społeczny.

- Przynajmniej nie będziesz miała dylematu, czy zostawić nazwisko. - szepnęła Pirika do Anny.

- Nie byłbym tego taki pewny… W końcu nie wiemy kim jest Anna.- odparł długowłosy satysfakcją patrząc jak mina blondynki zmienia się w poirytowaną.

- Zadzwonię do Izumo. - Yoh uznał że uniknie kolejnej kłótni będzie najmądrzejszym wyjściem i udał się w stronę telefonu by wypytać dziadka o swoją rodzinę. Słyszał jak Anna i Hao się przekomarzają, Ren ponownie zatraca się w grze, a Pirika z czystą satysfakcją komentuje jego porażki.

Odebrał Yoh-mei, który z początku wydawał się być speszony tym że to wnuk zadzwonił pierwszy. Po złożeniu życzeń wysłuchał skróconej opowieści o duchu skryby z dworu cesarskiego, by następnie obiecać że postara się odnowić kontakty ze swoim kuzynostwem. Niemałą zasługę miał tu sam Yoh, który połechtał próżność swojego dziadka krótkim wspomnieniem o tym iż z nostalgią wspomina opowieści jakimi raczył go w dzieciństwie. 

Hao odetchnął z ulgą w duchu, w końcu nie mógł sobie pozwolić na to by ktokolwiek się domyślał że coś go gryzło. Obietnica starca dawała mu pewną nadzieję, bo miał wrażenie że już od dłuższego czasu utknął w martwym punkcie w kwestii klejnotu, a przeczucie podpowiadało mu że należałby się pospieszyć. Zerknął na swoją przyszłą bratową by ocenić czy jest już gotowa na kolejny etap treningu. Nosiła klejnot kilka tygodni i chyba ostatnio lepiej sobie już z nim radziła. 

Postanowił, a na jego ustach wpełzł wredny uśmieszek. Wiedział bowiem że Itako niekoniecznie spodoba się rodzaj ćwiczeń.

***
Witam wszystkich serdecznie :) 

Z tego co widziałam w komentarzach pod poprzednią częścią przypadł Wam do gustu pomysł połączenia Piriki i Ren`a, więc myślę że te ich dziecinne podchody również Was zainteresują ;) Wiecie... w końcu nie każda para jest jak Yoh i Anna, czasem trzeba się namęczyć :)

Poza tym co raz bardziej zagłębiamy się w historię Klejnotów :) Staram się opierać większość informacji na prawdziwych źródłach, które jednak czasem są modyfikowane na potrzeby opowiadania. 

Czekam z niecierpliwością na Wasze komentarze!
Korzystajcie jeszcze z wakacji przed powrotem do szkoły :)

Pozdrawiam!!!

poniedziałek, 22 lipca 2019

52. Pertraktacje.



Nie mogła powiedzieć, że się nie wyspała, ale tamten sen całkowicie rozstroił ją emocjonalnie. Nie miała pojęcia jak go interpretować i w czy w ogóle powinna. Wręcz brzydziła się sobą na samą myśl, co mogło się wydarzyć dalej i że czerpała z tego przyjemność. Doszła jedynie do wniosku, że to mogło być spowodowane tamtą głupią rozmową z Hao. I tego wolała się trzymać.

Niestety nie dane jej było zapomnieć, gdyż pierwszą osobą, którą zobaczyła rano był właśnie Hao. W kuchni unosił się aromat kawy, do którego zdążyła się już przyzwyczaić odkąd u nich mieszkał. Nie ubrany jeszcze w mundurek szkolny, wydawał się delektować ciszą i spokojem jaki panował w Inn En. W tym właśnie momencie poczuła ogromną zazdrość o to, że on mógł się zrelaksować gdy tymczasem jej nie było to dane.

- Ohayo. - zaczął rozmowę starając się jej nie denerwować. Wiedział jak klejnot może objawiać swoją moc i wolał uniknąć kłótni, która zapewne skończyłaby się w najlepszym wypadku jego dekapitacją. Opadła zrezygnowana na krzesło, starając się przypomnieć podstawową zasadę Itako - bez emocji. Zaraz po tym jak straciła umiejętność Reishi czuła się zagubiona, wbrew pozorom miała wtedy do dyspozycji mnóstwo cudzych uczuć, które zagłuszały jej własne, ale później była tylko ona i dziwna pustka. Minęło trochę czasu zanim zrozumiała, że to właśnie jest normalność, jednak teraz wszystko wyglądało tak samo. Cudownym zagłuszaczem był telewizor, stąd też takie zamiłowanie do seriali. - Z czasem będzie łatwiej.- dodał dziwnie łagodnie.

- Jeszcze pomyślę, że jest Ci mnie żal. - odpowiedziała.

- To takie dziwne?

- Ty mi powiedz. Ostatnio byłeś nie do wytrzymania.

- Bo nie chciałaś się zgodzić na pomoc. - wyjaśnił i wzruszył ramionami. Nic więcej nie powiedziała, jednak jej myśli gnały jak szalone. Czy to naprawdę możliwe, że aż tak mu zależało na klejnotach? Jeśli tak to czemu? Nie mogła się oprzeć wrażeniu, że jedyną osobą która będzie czerpać z tego jakieś korzyści był właśnie Asakura.

Zaraz po porannym apelu i przywitaniu wszystkich przez dyrektora ruszyli do swoich klas, gdzie pierwszym tematem jaki został poruszony przez wychowawczynie był festyn szkolny, który w tym roku miał się odbyć w czerwcu.

- Kyoyama-san!- dopiero za trzecim razem medium usłyszała swoje nazwisko i otrząsnęła się z myśli. 

- Tak?- wstała. 

- Dom strachu był fantastyczny, czy masz inny pomysł na festyn w tym roku?

- Nie, jeszcze o tym nie myślałam. - nauczycielka miała skwaszona minę, gdyż bardzo liczyła na blondynkę.

- Jeśli można...- wtrąciła się Roxanne.- Pomyślałam o przedstawieniu.

- Przedstawieniu?- powtórzyła głucho kobieta. 

- Tak. Moglibyśmy wystawić kilka w ciągu dnia, na przykład 3 albo 4. Kasumi zaprojektowałaby kostiumy, Anna-san pomogła uszyć…

- Jaką sztukę chciałabyś wystawić?

- Romeo i Julia oczywiście.- jej odpowiedź wywołało szmer wśród klasy i na to dokładnie liczyła.

- To naprawdę wspaniały pomysł, ale chyba nie mamy tu na tyle miejsca by odegrać... na przykład scenę balkonową.

- Coś wymyślę sensei.- odpowiedziała, ale tak naprawdę miała już wszystko opisane. Niezbyt przekonana Miyamoto- sensei nie miała wyjścia jak tylko poczekać czy jednak nikt nie wpadnie na mniej wymagający pomysł.

- Jeszcze do tego wrócimy. Teraz jednak chciałabym poruszyć z Wami ważniejszą kwestię, a mianowicie Waszą przyszłość. Dostałam kilka broszur odnośnie dalszych możliwości i proszę żeby się z nimi zapoznać. Przed końcem roku każdy z Was będzie musiał wypełnić formularz dotyczący ścieżki rozwoju, także proszę miejcie na uwadze że w tej klasie oceny liczą się znacznie bardziej.

- I co myślicie?- zapytała się na przerwie Roxanne swoich przyjaciół.

- Myślę nad Uniwersytetem Kiusiu.- każdy spojrzał na Usagi, która trzymała w ręce ulotce wyższej szkoły.

- Ja nie o tym! Co myślicie o przedstawieniu!- białowłosa przewróciła oczami. Mogła się domyśleć, że szatynka jak zwykle myśli o sobie. 

- Nie mam ochoty na naukę tekstów. 

- Przecież jest mnóstwo czasu.

- Uwielbiam Romea i Julię, ale jak mam iść we włoskie klimaty to wolę pizze.

- Może zrobimy włoską restaurację! Będziemy serwować spaghetti, lasagne, pizze!

Dyskusja rozgorzała na całego i wkrótce pojawiały się coraz dziwniejsze tematy. W końcu Barthez westchnęła zawiedziona, że nikt specjalnie nie poparł jej pomysłu.

- Co z Tobą?- zapytała w końcu milczącej Anny. Jednak wszystko wskazywało na to, że medium znów się pogrążyła głęboko w myślach gdyż nawet nie słyszała jak Yoh głośno mówi o tym że jest w stanie zjeść najwięcej cheeseburgerów spośród wszystkich. Jednak to co było najbardziej niepokojące to fakt, że przez ten cały czas medium wpatrywała się w jedną osobą. Hao również zauważył to dziwne zachowanie i domyślał się co ono może oznaczać. Wstał, po czym bez słowa wyszedł z klasy i dokładnie po kilku sekundach Itako zrobiła to samo. Barthez ciekawa do granic możliwości podążała za nimi starając się nie rzucać w oczy. W końcu w jednym z zaułków przy schodach usłyszała przytłumione głosy.

- Po co Ci drugi klejnot? - medium nie owijała w bawełnę. Jeśli ma się poświęcić tej sprawie to musi wiedzieć o co tak na prawdę chodzi. Nie pozwoli sobą manipulować nawet jeśli miało to być dla dobra ludzkości.

- Tłumaczyłem już.- oznajmij spokojnie długowłosy. Co raz częściej uświadamiał sobie, że znajomość czyiś myśli bardzo ułatwiało mu rozmowy. Mógł dokładnie powiedzieć to co rozmówca chciał usłyszeć i dzięki temu zyskać to co sam potrzebował. 

Ale nie w jej przypadku... zresztą zapewne i tak by mu nie uwierzyła. 

- Nie ufam Ci.- powiedziała hardo. Czuła że robi się co raz bardziej zdenerwowana, a do tego z przyjemnością całą swoją frustracje wyleje właśnie na Hao.- Myślisz że skoro jesteś wielkim Królem to możesz mi rozkazywać?! Jeśli nie powiesz mi po co Ci klejnot to...

- To co? Schowasz go z powrotem do pudełka i zamkniesz na 4 spusty licząc, że nikt nie wie że to ty stałaś się jego właścicielem?! Pozwól, że Cię oświecę... Wszyscy już wiedzą i każdy będzie chciał go odebrać a jedyna osobą, która może Ci pomóc jestem ja. Więc przestań chrzanić o zaufaniu, nie obchodzi mnie czy ci się to podoba czy nie ale masz się mnie słuchać!

Monolog Hao był mocnym wstrząsem dla Anny, ale jeszcze gorszym dla Roxanne, która w życiu nie spodziewałaby się czegoś takiego po długowłosym. Brzmiał niemalże tak jakby groził, co zupełnie nie pasowało do wizerunku jaki miała w swojej głowie.

Wróciła do klasy przed Asakurą starając się nie dać po sobie poznać czegokolwiek, inaczej jednak z pozostałą dwójką. Hao widać było, że jest zirytowany i nawet Yoh nie podszedł by się dopytać co też się wydarzyło. Wówczas pojawiła się również Anna z miną jakiej jeszcze u niej nie widział i go olśniło, że zapewne ponownie nastąpiła ostra wymiana zdań. Jednak ze swoim niezależnym zachowaniem, mógł zapomnieć o tym by mu wyjawiła cokolwiek.

Niestety nie miał o tym pojęcia Daisuke, który gdy tylko zobaczył mizernie wyglądającą koleżankę z klasy natychmiast podbiegł łudząc się że wyżali się właśnie jemu. Yoh obserwował jak blondyn dosiada się do Anny i częstuje ją czekoladkami jednocześnie wspominając o tym że skoro są przyjaciółmi to może na niego liczyć. Właściwie nie byłoby w tym nic strasznego, w końcu Manta też był przyjacielem, nawet Ren, jednak Tanaka miał wobec jego narzeczonej inne zamiary. 

Kiedy wracali ze szkoły Yoh zwolnił kroku by zrównać się z Itako. Nic nie mówił, ani o nic nie pytał, po prostu szedł obok obserwując otoczenie. Liczył że tyle wystarczy. Medium rozumiała co chciał przekazać jej swoim zachowaniem, ale nie mogła przestać myśleć o tym że nieświadomie go zdradziła. Potem to roszczeniowe zachowanie Hao i tym sposobem nie mogła wyzbyć się z głowy starszego z Asakurów przez cały dzień, co w jej mniemaniu było najbardziej niepoprawną rzeczą jaką mogła uczynić.

Wyrzuty sumienia do tego stopnia jej nie odpuszczały, że leżąc już w futonie miała ochotę wstać i przeprosić Yoh. Nawet sobie wszystko ułożyła w głowie, by wyszło tak że to nie była jej wina do końca. Jednak nadal nie potrafiła wyjaśnić sobie, a co dopiero komuś innemu czemu właśnie ten rodzaj snu jej się przytrafił. W końcu skoro klejnot potęgował uczucia to prędzej powinna śnić o wszystkich możliwych próbach pozbycia się swojego szwagra niż o całowaniu się z nim. 

Nie pamiętała już teraz szczegółów, ale być może tak naprawdę to był Yoh, tylko z głową swojego bliźniaka... W końcu w ostatnim czasie również dużo ćwiczył, więc na pewno jego ciało musiało się zmienić.

Pozwoliła by myśli pogalopowały nieco łudząc się tym samym, że może tym razem będzie miała przyjemny sen o swoim narzeczonym.

Znowu się czuła szczęśliwa i potrzebna. Przytulał ją od tyłu i składał delikatne pocałunki najpierw na uchu a potem, po szyi. Niemalże zachichotała gdy przygryzł płatek, a wówczas tuż przed jej oczami pojawiła się ręka, na której widniała mała, zapakowana w czerwony papierek pralinka. Odwróciła głowę i ujrzała roześmiane zielone oczy oraz blond czuprynę. 

Tym razem zaklęła głośno, gdy otworzyła oczy. Irytacja wypełniła ją jeszcze bardziej niż wczoraj i przez chwilę nawet zastanawiała się nad rzuceniem jakieś klątwy w Tanakę. On i to jego “w końcu jesteśmy przyjaciółmi, możesz na mnie liczyć”.

Aromat kawy było już czuć przy schodach, co oznaczało że Hao ponownie siedzi w kuchni. Nie przywitał jej tak jak poprzedniego dnia, właściwie nawet na nią nie spojrzał, za co właściwie była mu wdzięczna. Jak na razie sny, które miewała może i były niestosowne, ale poniekąd bezpieczne. Nie dręczyły ją koszmary, przez które chodziła by niewyspana i zmęczona, jednak nadal nie czuła się w pełni komfortowo. Zaparzyła swoją ulubioną herbatę oraz usiadła przy stoliku, jak najdalej od szatyna pogrążając się w swoich myślach. Po kilku minutach w pomieszczeniu pojawił się również Yoh, który był zbyt zaspany by zanotować fakt iż jego narzeczona i brat o dziwo nie drą kotów. Dopiero gdy wypił szklankę wody, odwrócił się do nich i spostrzegł że wpatrują się w niego wyczekująco.

 - Ohayo.- powiedział nieco zakłopotany.

 - Ohayo.- powtórzyła po nim Tamao, która również pojawiła się w kuchni. 

Zjedli śniadanie w spokoju, wyglądało na to że każdy znajdował się jeszcze jedną nogą w krainie snów, więc nawet nie próbowali ze sobą rozmawiać. Dopiero pojawienie się Manty nieco orzeźwiło towarzystwo. 

- Tamao-san, jak oceniasz naszą szkołę?- zapytał, gdy szli obok siebie. Różowowłosa grzecznie odparła, że budynek bardzo jej się podoba i do tego wydaje się być całkiem nowoczesny. Z kolei nie miała okazji za wiele porozmawiać z innymi uczniami, jednak na szczęście jest w jednej klasie z Piriką.

Słysząc jej imię Annę jakby olśniło. Przyspieszyła kroku wymijając ich wszystkich, licząc że złapie Usui jeszcze przed lekcjami. Niestety przeszkoda w formie Daisuke, skutecznie jej to uniemożliwiła. Wpadł na nią z dosyć mocnym impetem, najwyraźniej również się spiesząc. Oczywiście zaczął szczerze przepraszać i się kajać przez co skutecznie ją unieruchomił.

Jednak nawet gdyby Anna nie została zagadana i tak nie znalazłaby Piriki. Niebieskowłosa jechała dopiero do szkoły i mimo że w bardzo komfortowych warunkach to jednak w niemiłej atmosferze.

- Miałaś być za 15 na dole!

- To nie moja wina że księżniczka musi mieszkać w najwyższej wieży!- tłumaczyła się.

Wiedziała jak Ren reaguje gdy się spóźnia, dlatego starała się unikać takich wpadek za wszelką cenę i dzisiaj była gotowa na czas, ale winda znacznie się spóźniła a potem jeszcze zatrzymała na kilku piętrach w wyniku czego była na dole o całe 5 minut za późno, a to oznaczało ogromne korki. Niby niewielka różnica w czasie, ale spora na drogach. Tym sposobem znaleźli się właśnie w jednym z zatorów ulicznych co wywołało ogromną kłótnie.

- Trzeba było tyle nie stać przed lustrem!

- Przecież Ci mówię że to przez windę!!

- Jakby makijaż miał Ci pomóc.- dodał ciszej, ale i tak usłyszała.

Jednak tak było mu po prostu łatwiej. Usui wypiękniała przez ten czas i musiał by być całkowicie ślepy by tego nie zauważyć. Starał się by za wszelką cenę została tylko siostrą jego przyjaciela, ale nic mu nie pomagało, nawet przestało już działać to że starał się widzieć ją z twarzą Horokeu. Ale dał się tak łatwo podejść... Wystarczyło że ubrała piżamę, zwykłą bluzkę na ramiączkach i szorty, nawet nie było to opięte, a on w momencie poczuł, że się czerwieni. Dlatego jedyne co mu pozostało to obrażanie bo może wówczas przez chwilę nie zwracał uwagi na jej urodę.

Na ten komentarz kopnęła go mocno w piszczel i jego pierwszym odruchem była chęć oddania, lecz jedynie zacisnął pięść.

- Uspokój się, bramę zamykają 10 po.- powiedziała gdy ze zniecierpliwieniem stukał palcami o kolano.

- Wiem.- odpowiedział wymownie ponownie obarczając ją o to że zdążył poznać już tą informację.

Niebieskowłosa spojrzała na splecione dłonie myśląc nad wczorajszą rozmową z Jun. Coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że powinna jednak zmienić miejsce zamieszkania. Była zmęczona tą ciągłą walką i nieprzychylnym nastawieniem Ren`a dlatego w końcu postanowiła porozmawiać ze swoją przyjaciółką. Nie chciała jej się wyżalić czy skarżyć na brata, na pewno postawiłoby to Jun w niezręcznej sytuacji. Dlatego po prostu swobodnie rzuciła tematem że chyba łatwiej jej będzie mieszkać z Tamao biorąc pod uwagę, że są w jednej szkole. Jednak panna Tao zbyt dobrze znała swoich współlokatorów by nie wiedzieć co się naprawdę dzieje, dlatego poprosiła dziewczynę by jeszcze raz przemyślała tą sprawę. Tymczasem ona postanowiła zadziałać inaczej, w końcu nikt nie zna lepiej słabych punktów Ren`a niż starsza siostra.

***
Cześć :)
Jak mijają Wam wakacje ? Mam nadzieje że korzystacie z pogody i wolnego czasu :)

Kilka słów o rozdziale... nazwałabym go przejściowym, ale liczę że mimo to nadal przypadnie Wam do gustu :) Jestem ciekawa co myślicie, więc piszcie w komentarzach co się podobało a co nie ;)
Co do relacji Anny z Yoh musicie jeszcze trochę poczekać ;) Tak więc proszę o docenianie też innych postaci!

Czekam na Wasze opinie!