sobota, 17 listopada 2018

44. Prezent.




Od czasu rejsu, kiedy Kino przekazała jej wiadomość, podświadomie Anna wiedziała że niebawem ten dzień nadejdzie i chociaż minęło kolejne kilka miesięcy miała na co czekać. Nie była nigdy cierpliwa, ale tym razem nie było innego wyjścia, bowiem to nie ona decydowała o spotkaniach. Jednak patrząc teraz na swoją rodzicielkę zrozumiała że w jej przypadku czas działał na korzyść. Wróciła do wspomnień gdy widziała ją ostatni raz.

Trening na Itako przebiegał zgodnie z planami, co nie znaczyło że był łatwy. Kino nie uznawała słów „to tylko dziecko” i wręcz katowała swoją podopieczną ćwiczeniami, jednak owe dziecko już dawno zatraciło swoją niewinność i stawało się również wyzbyte z innych emocji. Tego od niej wymagano, ale gdzieś tam pośród tego wszystkiego nie zapominała o uczuciu które gościło w jej sercu nieprzerwanie odkąd Yoh pojawił się w jej życiu.

Dzień zaczął się inaczej niż zwykle. Kino kazała jej się dokładnie wykąpać, ładnie ubrać i starać nie ubrudzić. Tym sposobem blondynka siedziała wyprostowana przy stole nie wiedząc na co czeka. Być może to kolejny trening? Nie lubiła tych odnoszących się do cierpliwości.

Najpierw poczuła ogromną moc, a później usłyszała dwie kobiece głosy… i oba znała. Podniosła się, a jej serce zabiło mocniej. Chciała udowodnić, że jest idealną Itako, że żadne emocje nie przejmują nad nią kontroli, ale przecież tu chodziło o coś poważniejszego niż irytacja.

- Oka-san.- wypowiedziała te słowa z drżącym głosem i już po chwili tkwiła w objęciach. To było cudowne znów poczuć jej zapach, ciepło i miłość. Przez 9 lat Konohanasakuya-hime była na wyciągnięcie ręki, a potem nagle zniknęła zostawiając list, który był jej największym skarbem. Niestety wiadomość w nim zawarta nie została dobrze przyjęta, co wywołało Reishi. Jednak również wówczas Anna dowiedziała się kim jest – córką bogini. Jej moc stawała się co raz większa, a ona nie umiała poradzić sobie ze stratą rodzicielki, która musiała wrócić do swoich obowiązków. Anna Itako, jej przyjaciółka, była już za stara by zostawić jej pod opiekę młodą dziewczynę mimo to Kyoyama pamiętała ją jak przez mgłę. Wiedziała że była silna, ale i schorowana, stanowiła tymczasowe rozwiązanie sytuacji. W końcu trafiła pod opiekę Kino, która wyraźnie zaznaczyła swoje warunki, lecz wtedy Anna nie przypominała siebie. Demony w niej drzemiące pragnęły wydostać się na zewnątrz. Godness serce się krajało obserwując z ukrycia jak jej własne dziecko się męczy, lecz takie były zasady. Nie mogła spędzić wieczności na Ziemii, musiała odejść, lecz wierzyła że jej córka da radę. Gdy sytuacja wydawała się tragiczna pojawił się Yoh. To było oczywiste że tą całą miłość jaką młoda Anna darzyła swoją matkę, a która ją opuściła, musiała przelać na kogoś innego. Zresztą oboje siebie potrzebowali.

- Na jak długo zostajesz?- zapytała medium wracając do rzeczywistości.

Mina kobiety wystarczyła medium by zrozumieć, że niewystarczająco by mogła się nacieszyć  tą obecnością. Obie miały teraz taki sam wyraz twarzy, zaciśnięte usta w wąską linię i przygaszony wzrok. – Wolę częściej, ale na krócej się pojawiać.- powiedziała jakby miało to ją usprawiedliwić.

I tym sposobem Anna spędziła walentynki z osobą, którą darzy szczerym uczuciem, lecz zupełnie odmienne zdanie miał Yoh. To nie tak że byli wzorową parą do naśladowania, a romantyczność od nich emanowała. Nie… ale mimo to szatyn spodziewał się czegokolwiek. Poza tym rozstali się w złych okolicznościach i chciał jakoś naprawić ich relację.

W dość pesymistycznym nastroju znalazł go Ren, który za wszelką cenę unikał walentynkowej aury, którą Jun wraz z Piriką rozprzestrzeniły w apartamencie. Widząc przygotowane na stole filmy, w tym „Titanic”, lody czekoladowe i wino musujące uznał że pora się ewakuować zanim go wciągną i zrobią poduszką. Wychodząc minął się również z Jeannie, która aż podskoczyła na jego widok. Skrywając skrzętnie coś za plecami, przywitała się a następnie nieco niespokojnym krokiem uciekła w stronę windy. Teraz jednak patrząc na swojego przyjaciela nie wiedział co gorsze – babski wieczór, czy pocieszanie Yoh.

- Zagramy?- zapytał wskazując na konsole do gier. Liczył, że tak jak Horokeu po prostu przytaknie. Niestety Asakura wziął głęboki wdech i rozpoczął swój monolog.

- Rany weź się w garść. – odpowiedział po wyczerpującej historii opowiedzianej przy pomocy Amidamaru, który wiernie towarzyszył swojemu przyjacielowi. – Poza tym gdzie jest Twój brat od siedmiu boleści.

- Eh… Pewnie znowu się z kimś spotyka, albo coś załatwia.- wzruszył ramionami. Chciał porozmawiać z bliźniakiem o tym żeby nie naciskał tak na Annę, ale niestety ten nawet nie dał mu szansy. Zniknął niedługo po tym jak medium opuściła szkołę, co wywołało ogólne oburzenie i nową falę plotek. To również nie pomogło mu w odzyskaniu dobrego humoru. Po raz kolejny westchnął ciężko.

- A Matamune?- zapytał jeszcze złotooki.

- W Izumo.

- Manta?

- Dodatkowe zajęcia.

- Jesteś beznadziejny.- podsumował Tao.

Hao mimo że miał wiele propozycji jak spędzić ten wieczór, i niektóre z nich były bardzo kuszące, pozwolił sobie na odkrycie tajemnicy swojej szwagierki. Pytanie, które zadawał sobie odkąd ją poznał wreszcie doczekało się odpowiedzi. I to jakiej! Warto było czekać tyle czasu by zrozumieć skąd Anna posiada swoją moc.

Obserwując obie kobiety doszukał się wiele podobieństw – w gestach, mimice, zachowaniu. Wygląd musiała odziedziczyć po ojcu widząc że jedynie oczy się zgadzają. Ale to jak się poruszały, niczym zsynchronizowany zegarek było niesamowite. Wówczas naszła go myśl zupełnie niepozorna, ale wywołująca lawinę uczuć - czy gdy siedzą obok siebie z Yoh to również postronna osoba były by w stanie wyłapać tak wiele podobieństw. W końcu byli nie tylko braćmi, ale nawet bliźniakami a to stanowiło o pewnego rodzaju jednakowości. Nawet nie zauważył kiedy zaczął się uśmiechać na myśl o Yoh i jak bardzo ten uśmiech przypominał ten, tak często pojawiający się, na twarzy młodszego z Asakurów.  Zerknął po raz ostatni na kobiety, po czym zniknął wiedząc dokładnie co powinien zrobić.

Gdy wracała było już późno o czym świadczyła zupełna cisza w okolicy. Przez całą drogę nie spotkała ani jednej osoby, lecz była zajęty rozmyślaniem nad czymś innym niż obecną godziną. To było takie orzeźwiające znowu się z nią zobaczyć, ponownie poczuła się wypełniona i do tego kompletna. Aura jaką roztaczała Konohanasakuya-hime wokół siebie miała w sobie coś ze spokoju i kojącej łagodności. Niestety ta beztroska nietrwała za długo, bowiem w bramie domu stała osoba o perfidnym uśmiechu na twarzy.

- Moja droga Anno. To zaszczyt spotkać córkę Konohanasakuya-hime. – rzekł po czym ukłonił się nisko. Mimo że ten gest powinien wyrażać szacunek to jedyne co się przebijało przez jego zachowanie to drwina.- Już się nie mogę doczekać, aż ujawnisz nam pełnie swojej mocy.- dodał.

- Myślałam że zajmie Ci to mniej czasu.- odparła pewna siebie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Wiedziała że interesuje go jej historia i spodziewała się że po wygraniu korony Króla Szamanów, Hao umiejętnie wykorzysta moc jak i wiedzę by się tego dowiedzieć. Na pewno nie był to dla niego priorytet ale bardziej kwestia czasu.

Była zła i on to wiedział, tym bardziej go to bawiło że sam doprowadził ją do takiego stanu. Nawet nie spodziewał się takiego miłego prezentu od losu, przecież nie mógł przejść obojętnie obok takiej szansy. Miał ją w garści, jedyną osobę którą nie potrafił rozgryźć. Tymczasem dziewczyna poczuła jak grunt usuwa się spod nóg, na stabilnych fundamentach których tak długo pilnowała pojawiło się pęknięcie. Rozgoryczenie wypełniało ją w całości, nie rozumiała czemu nie mogła w pełni nacieszyć się tym dniem. Szybko całe te emocje przekształciły się w chęć zemsty. Bolesnej. Wiedziała że z nim nie wygra, ale sam fakt skrzywdzenia go był nieziemsko kuszący, a na to miała szanse. Szybki plan wkradł jej się w głowę lecz wymagał dopracowania. Hao wiedział że ta zupełna cisza nie wróży nic dobrego, ale nie potrafił przestać się perfidnie uśmiechać. Czekał na cios, zapewne z lewej ręki, której używała na “gorsze przypadki”.

- Taka bezradna.

Testowanie jej limitów cierpliwości było jak zabawa z ogniem - być może miał doświadczenie, ale koniec końców musiał się poparzyć.

-Nawet nie myśl, że możesz mnie tym szantażować!- warknęła.

- Nie miałem takiego zamiaru…- zaczął się do niej powoli zbliżać - ale po Twoim zachowaniu dzisiaj w klasie chyba się skuszę.

- Jesteś obrzydliwy.

- A ty cudowna. - odparł szybko. - Ale lepiej skupmy się na interesach, więc co zaproponujesz mi w zamian za niezdradzanie Twojego największego sekretu?

- Nic. Nie jesteś wart nawet mojego wydychanego powietrza. - pogarda, która emanowała od niej była wręcz namacalna.

- W takim razie jestem ciekawy co też mój braciszek powie na te nowiny.- oznajmił zirytowany jej zachowaniem. Nie miał zamiaru mieszać w to Yoh i naprawdę nie miał również zamiaru ją szantażować, ale nie pozwoli przecież na takie traktowanie. Nie o tyle wymaga szacunku co mu się po prostu należy.

Niestety dla obojga granica została przekroczona i chociaż Hao się spodziewał spoliczkowania to na pewno nie tego co nastąpiło po nim. Dał się zaskoczyć, dawno nie walczył i niestety ale refleks nieco mu osłabł, co też poskutkowało wyleceniem w powietrze na wysokość kilku metrów. Ujrzał tylko cień czegoś dużego zanim został powalony.
Shikigami…

Tym razem nie miał zamiaru ograniczać się, wiedział że stać ją było na o wiele więcej niż zaprezentowała podczas ich walki w Patch. Poza tym jej foryoku regenerowało się w równie szybkim tempie.

Zablokowała jego kontratak i to bez problemu, korale jarzyły się wśród nocnej ciemności powodując że mógł ją z łatwością namierzyć. Jednak ona wcale nie potrzebowała stać się niezauważona, szczególnie teraz kiedy wiedziała że nie musi się hamować. Owszem korale dodawały jej mocy, ale to nie była jej jedyna broń.

Zachodzące słońce sprawiło, że niebo nabrało pomarańczowej barwy, a drzewa wydłużyły swoje cienie. Anna czuła że dzisiejsze spotkanie dobiega końca i chociaż wiedziała że jest szansa że ujrzy jeszcze swoją rodzicielkę to i tak czuła niedosyt.

- Zanim się rozstaniemy, chciałabym Ci coś dać…- zaskoczona dziewczyna spoglądała jak Konohanasakuya-hime wyciąga coś z kieszeni swojej szaty. Zawiniątko okazało się być małym zawiniętym kamieniem. 

- Yasakani no Magatama… - wyszeptała Anna widząc zielony odcień “Krzywego klejnotu". 

- Używaj mądrze. - odpowiedziała na pożegnanie po czym zniknęła z uśmiechem na twarzy.

Anna przyglądała się jadeitowemu kamieniowi zdumiona. Znała legendę o Ninigim i swojej matce, ale nie spodziewała się że ona odziedziczy coś tak cennego. Zacisnęła prezent w dłoni doskonale wiedząc, że będzie idealnie pasował do jej bransoletki.

Hao widząc z jaką łatwością odpiera jego ataki uznał, że by się odsłoniła to ona musi zadać cios. Zelżał z natarczywością co Anna od razu wykorzystała. Chcąc przetestować nową zabawkę ruszyła na długowłosego. Czuła że kamień jest wypełniony energią nie pochodzącą z tego świata, która nie tylko co dodawała jej mocy, ale sprawiała że miała więcej możliwości zaatakowania. Bransoletka zaświeciła się na zielono gdy jej atak trafił prosto w Asakure.

***

Roxanne opierała się o motor czekając aż Ryu wróci z napojami dla nich. Zimna noc i wiatr w czasie jazdy sprawiło że zaczęła się trząść co brunet od razu zauważył. Byli blisko Inn En, poznawała tą okolicę bo często tędy jeździli,a lubiła ją w szczególności przez te cudne widoki nieba. Tak jakby gwiazdy można było dotknąć ręką.

Spojrzała jak wysoka postać zbliża się do niej, nigdy by nie przypuszczała że zawiąże z nim taką bliską znajomość. Nie była głupia by nie zauważyć tych maślanych oczu jakie do niej robił i tego jak wodził za nią wzrokiem, czuła lekkie wyrzuty sumienia że tak go wykorzystuje, ale po tych wydarzeniach wydawało jej się że balansuje na cienkiej linie świadomości i jeśli pozwoli sobie na utracenie równowagi to spadnie w ciemny dół. A on… był dla niej jak ktoś kogo mogła się złapać gdy poczuła się niepewnie.

- Proszę. – wręczył jej ciepłą puszkę z uśmiechem, lecz po chwili wyprostował się jak struna z zaniepokojeniem wymalowanym na twarzy.

- Coś nie tak? – zapytała zdziwiona jego zachowaniem, ale okazało się że Ryu mamrocze coś pod nosem. Mówił jej że również ma Ducha Stróża, ale nie była w stanie go zobaczyć. Szybko skojarzyła fakty i przełknęła ślinę obawiając się że zaraz coś ją dotknie bądź co gorsza opęta.

- Odwiozę Cię do domu.- odpowiedział zdeterminowany. Zmrużyła oczy domagając się sensownej odpowiedzi.

- Muszę coś sprawdzić i będzie dla Ciebie bezpieczniej jak…

- Nie ma takiej opcji! – przerwała mu i ponownie założyła kask. – Jadę z Tobą.- oznajmiła pewna chociaż wewnątrz trzęsła się ze strachu. Przerażała ją myśl o duchach i walkach, ale wiedziała również że czuła niedosyt. Chciała wiedzieć więcej…

Umemya nie był zachwycony takim obrotem sprawy, ale wiedział że nic złego jej się nie stanie. Znał oba źródła energii jednak fakt że te osoby korzystają ze swoich mocy go po prostu zaciekawił. Nie mając innego wyjścia ruszył w kierunku Inn En.

***

Szatyn uznał że skoro i tak nie ma szans na rozmowę z Anną równie dobrze może oddać się swojemu ulubionemu zajęciu jakim było spanie. Minęło sporo czasu odkąd ostatnio leniuchował a dzisiejszy dzień wydawał się na to całkiem obiecujący. Nie można powiedzieć, że nie przejął się medium, po prostu ją znał. Być może dzisiaj nacisnął zbyt mocno, ale przejdzie jej złość.

Zasnął słuchając muzyki, słuchawki już dawno nie znajdowały się na jego uszach a leżały gdzieś obok. Oddychał równomiernie i z lekkim uśmiechem pozwalał snom na wędrówkę po jego wyobraźni. Do momentu. 
Sam nie wiedział co się stało ale w sekundę stał na nogach a Amidamaru pojawił się przy nim. Wyjrzał przez okno, ale noc wydawała się niczym nie różnić od poprzednich. Zszedł na dół i dopiero wówczas usłyszał dźwięki. W pokoju stała dwójka jego znajomych, brunet przywitał się ze swoim przyjacielem, ale nie było w tym krzty uśmiechu. – Wiesz co się dzieje? - zapytał w końcu.

- Myślałem że ty mi powiesz. – odparł Asakura.

Szatynka zwróciła uwagę że zarówno Ryu jak i Yoh trzymają w ręce bronie i są gotowi na każdą ewentualność. Ponownie skarciła się za swoją głupotę, myślała że zdoła się przekonać by podołać tej zagadce ale wizja rannego przyjaciela męczyła ją za każdym razem gdy zamykała oczy. Wówczas cała trójka usłyszała głos.

Itako była z siebie dumna że w końcu trafiła i było widać że cios nie był tylko muśnięciem. Hao odleciał do tyłu o znaczną odległość, ale jako zaprawiony w walkach wiedział jak gładko wylądować.

- Nadal się powstrzymujesz. - oznajmił niezadowolony. Nienawidził tego że czegoś nie wiedział, a ona była jak chodząca tajemnica. Zaraz jednak jego wyraz twarzy uległ zmianie. - Ale ja też mam w zanadrzu kilka sztuczek.

Anna szybko zrozumiała że musi wykazać się pomysłowością jeśli chce wyjść w twarzą z tego spotkania. Cóż nowy nabytek był obiecujący i aż drżał z niecierpliwości by go wykorzystać. Skupiła się na jego zielonym kolorze, a formuła sama jej przyszła do głowy. Zaraz potem wiązka energii poleciała prosto w stronę szamana, jednak cios został sparowany bardzo podobnym powodując że oba ataki się ze sobą zmieszały oddziałowując na walczących.

Każdy patrzył na pojedynek oniemiały. To był nowy poziom, zupełnie nieosiągalny dla nich. Ciało zarówno Hao jak i Anny pokrywały znaki, które jarzyły się w ciemności. Rozpoczynając od dłoni, szły wzdłuż przedramienia rozpościerając się na klatkę piersiową. W przypadku długowłosego ich kształty były bardziej ostre, kanciaste, przypominające te symbolizujące plemię Patch, z daleka przypominały jarzące się węgliki. Natomiast Anny były smukłe i zawiłe ale przy tym zimne, biało-niebieskie.

Pierwszy oprzytomniał Yoh i chociaż całe to zajście było poniekąd interesujące to jednak postanowił przerwać tę bezsensowną walkę.

- Nie mieszaj się!- krzyknął Hao, powodując że krótkowłosy się cofnął. Następnie Król wycelował w Annę ponownie, lecz tym razem żadne połączenie energii nie nastąpiło. Wybuchowi towarzyszył ogromny huk, a oboje zostali brutalnie odepchnięci. Ryu zasłonił Roxanne starając się utrzymać na nogach, a Amidamaru szybko wskoczył do miecza, który trzymał Yoh by stworzyć tarcze. Każdy zasłonił oczy nie mogąc znieść rażącego światła, lecz gdy blask już zelżał szatyn spojrzał wpierw w stronę Anny. Był gotowy by ruszyć z pomocą, ale okazało się że oboje stali o własnych siłach i chociaż ciężko dyszeli, nie wyglądało na to by coś się komuś stało. Świecące znaki powoli wyblakły sprawiając że teraz jedynym źródłem światła była uliczna latarnia. 

- Całkiem nieźle. - rzekł długowłosy i tylko on sam wiedział że to wcale nie był sarkazm.

- Urusai. - warknęła medium zirytowana, że nie powaliła go całkiem. Wówczas poczuła metaliczny smak w ustach, a dzwonienie w uszach zdawało się nie słabnąć.

- Co to miało być?!- wrzasnęła Roxanne. Widziała jak ich ciała zdobią dziwne znaki, czuła jak każdy włos się zjeżył, a potem ten błysk i huk. Jednak nikt nie kwapił się jej odpowiedzieć, jedni ze względu na to że nawet nie wiedzieli co mieli by powiedzieć, a drudzy uznali że nie mają powodu do tłumaczenia.

- Myślę że jest już późno i nie jest to pora na wyjaśnienia. - powiedział Yoh, co dopiero pobudziło pozostałych do działania.

- Tak… Odwiozę Cię.- Ryu położył rękę na ramieniu szatynki dając jej do zrozumienia że pora na nich.

- Ale...Co? Nie możemy tak!- resztę już nie usłyszeli gdyż brunet skutecznie wypchnął dziewczynę do domu. Zaraz potem Anna się wyprostowała i nie patrząc ani na swojego przeciwnika, ani na narzeczonego weszła do budynku. Zaraz za nią podążyli bliźniacy. 

Tej nocy w Inn En żadne słowo więcej nie padło.

***
Witam wszystkich!
Na początku pragnę przeprosić za zwłokę w publikacji rozdziału, ale dni przelatują mi między palcami i nie jestem w stanie złapać chwili by coś opublikować, a co dopiero napisać. Niestety ale wszystkie rozdziały jakie miałam napisane do przodu są już tu na blogu więc niestety pisze na bieżąco, czego bardzo nie lubię. 

Tak, więc proszę Was o cierpliwość...
Nie mam zamiaru ani zawieszać, ani porzucać opowiadania (mimo iż zainteresowanie Shaman King maleje) to nadal chce "tworzyć" ;) 

Co do nowego przedmiotu pojawiającego się w tej części, polecam sprawdzenie czym też jest ów Yasakani no Magatama, aczkolwiek mam zamiar w przyszłych rozdziałach go opisać.

W każdym razie nad tą częścią pracowałam sporo czasu bo opisy walki nie są moim konikiem, no i oczywiście chciałam Was zadowolić :) 
Czekam na Wasze opinię!

Pozdrawiam ;)

Źródło obrazka: https://comicvine.gamespot.com/forums/battles-7/shaman-king-hao-asakura-vs-final-form-father-1509509/