Yoh obudził się z przeczuciem, że
ten dzień przyniesie mu coś nieoczekiwanego. Odkrył kołdrę wzdrygając się, gdy
tylko mroźne powietrze dotarło do niego. Mimo to czuł się zupełnie wypoczęty i
pełen energii co nie zdarzało się często, przy wczesnych pobudkach, a już
szczególnie w zimie. Wychodząc na korytarz dopadła go idealna cisza jaka
panowała w domu. Zero odgłosów kłótni, chrapania, telewizora po prostu niczym
nie zmącony spokój. Musiał przyznać, że dawno w tym domu nie panował taki
nastrój. Wychodząc z łazienki po porannej toalecie jego uwagę przykuł zegar
stojący na korytarzu, a właściwie godzinę którą wskazywał – 10.15. Zszedł na
dół do kuchni cały czas zastanawiając się gdzie się wszyscy podziali. Do
lodówki była przyczepiona karteczka z wiadomością.
Wyszedłem kupić prezent Usagi, nie wiem o której wrócę. ~HoroHoro.
To by wyjaśniało brak chrapania
niosącego się po domu, ale odgłos telewizji i kłócących się Anny i Hao nadal
pozostawał zagadką. Mimo to postanowił przygotować śniadanie. Nie spiesząc się
i nucąc pod nosem jedną z piosenek Bob Love zajął się przygotowywaniem
poszczególnych składników. Czekając, aż się zagotuje woda na herbatę wyjrzał
przez okno. W nocy napadało sporo śniegu i teraz cały świat był przykryty
białym puchem. Może Anna odpuści mi dzisiaj
trening? Łudził się, ale wówczas jego wzrok padł na termometr, który
wskazywał -17 °C. Naprawdę nie uśmiechało mu się biegać przy takiej
temperaturze. Wówczas do jego głowy wpadł pewien pomysł jak mógłby przekonać
swoją narzeczoną do leniwego dnia. Nałożył przygotowany wcześniej posiłek na
tackę, następnie ruszył do jej pokoju modląc się by nie wszedł nie w porę o ile
dziewczyna w ogóle tam była. Zasłonięte okna i rozłożony futon nieco wprawiły
go w osłupienie. Anna była rannym ptaszkiem o czym przekonał się boleśnie w
ciągu minionych lat. Przysiadł obok niej i przez chwilę obserwował jak śpi
zwinięta w kłębek i niemal całkiem zakryta kołdrą. Oby nie była chora. Przemknęło mu przez myśl, lecz zaraz odgonił
ten pomysł. Nachylił się nad nią i pocałował w głowę, lecz gdy to nie pomogło
postanowił skorzystać z okazji i położył się przy niej.
- Zimno…- usłyszał jej cichy
głos. Lubił jak się zachowywała zaraz po przebudzeniu. Jeszcze nie zupełnie
świadoma, ale za to całkiem swobodna pokazywała mu siebie. Odgarnął kołdrę
słysząc pomruk niezadowolenia i szybko wszedł pod nią wyczuwając ciało
blondynki. Ona jakby z automaty wtuliła się w niego wyczuwając jak ciepły jest.
Nawet się nie zawahała gdy wsuwała ręce pod bluzę.
-Zrobiłem Ci śniadanie.-
wyszeptał, a w odpowiedzi usłyszał tylko rozespane ‘mhmmm’. – I herbatę
jaśminową, Twoją ulubioną. – na te słowa Anna otworzyła oczy. Prawda była taka,
że uwielbiała zieloną, ale za jaśminową była w stanie zabić.
- Która godzina?- zapytała się
już w miarę przytomna.
- Dosyć późno. – odpowiedział
cały czas się uśmiechając do niej. Owinięta w kołdrę sięgnęła po jedzenie oraz
napój, który na szczęście był jeszcze ciepły. Czekał cierpliwie aż zje do
końca, a gdy zauważył że chce wstać chwycił ją szybko i przyciągnął do siebie.
Zakrywając ich kołdrą i śmiejąc się z jej miny mocniej ją przytulił.
- Yoh!- krzyknęła oburzona.
- Tam jest naprawdę zimno.-
zaczął.
- Jakoś sobie poradzę.- usłyszał
już lekko poirytowany głos.
- Zdecydowanie bezpieczniej
będzie zostać tutaj. – nalegał wiedząc że igra z ogniem i kiedy miał już
nastąpić wybuch przyciągnął ją bliżej do siebie i pocałował.
- Nienawidzę Cię.- wyznała
patrząc na niego z wyrzutem, a on znowu zaśmiał się na jej słowa.
- Na zewnątrz jest -17°C, a w
domu też nie ma za ciepło, przyniosłem Ci śniadanie do łóżka więc po co chcesz
wstawać?
- Więc Twój plan polega na tym,
żeby się lenić cały dzień i jeszcze mnie wciągasz do tego?- jej prawa brew
podniosła się do góry.
- Niee… mój plan polega na tym,
że chcę spędzić z tobą trochę czasu.
- Możemy go spędzić jak normalni
ludzie. Na dole.
- Albo przyjemniej tutaj. – jego
ręka powędrowała po nodze dziewczyny zatrzymując się na udzie i gładząc je po
zewnętrznej stronie. Nie mówiła już nic tylko oddała się jego pieszczotom. Nie
było powodu by ukrywać, że sprawiało jej to przyjemność. Czuła jak jego usta
składają pocałunki na jej szyi i karku, a ręka delikatnie masuje po plecach.
Przymknęła oczy, czekając co będzie dalej. W końcu jego wargi odnalazły
właściwą drogą i już po chwili całowali się namiętnie, lecz bez pośpiechu.
Siedziała na nim okrakiem jednocześnie wtulając się w ciepłe ciało chłopaka,
gdy tymczasem on wsunął ręce pod yukate i gładził ją po plecach. Przygryzła
płatek jego ucha czując jak przebiega ją dreszcz podniecenia gdy jedna z rąk
przejechała po całej ich długości. W końcu Yoh postanowił nieco zmienić pozycję
i oboje położyli się koło siebie, co nieco ostudziło atmosferę. Szatyn kreślił wzorki na jej brzuchu jednocześnie przypatrując
się jej twarzy i temu jak zmienia się jej wyraz gdy zjeżdżał na bok.
- Cała się spinasz gdy tak
robię.- powtórzył ponownie gest.
- Bo to łaskocze.- wyznała
wiedząc, że może później tego żałować.
Plan Yoh zadziałał, a przeczucie
zaraz po obudzeniu również się spełniło. To było całkiem nieoczekiwane, żeby
leżeć z Anną pod kołdrą cały dzień bez ważnego powodu. Takie chwile jak te
sprawiały, że nie mógł się już doczekać małżeństwa z nią. Spędzili kilka godzin
na rozmowach przeplatanych wybuchami namiętności. Wszystko było tak
perfekcyjne, że szatyn nie do końca w to wierzył. I za każdym razem kiedy
nachodziły go wątpliwości że to sen Anna potrafiła go zapewnić że tak nie jest.
Bardzo pomocne były w tym jej usta mimo ze nie wypowiadały ani słowa.
- Dochodzi 15 Yoh. – zauważyła. –
Zaczynam być głodna.
- Ja też… Może zamówimy coś do
jedzenia?
- Spaghetti…- rozmarzyła się
blondynka.
- Mi pasuje!
Mimo, że bardzo nie chciał
opuszczać swojej narzeczonej, szczególnie gdy leży obok niego a jej usta nie
chcą się oderwać od jego, to telefon sam się nie wykona. Z bólem serca wstał i
zszedł na dół zadzwonić do restauracji. Posprzątał trochę w kuchni i już miał
wracać na górę do medium, gdy okazało się że go wyprzedziła. Pastelowo różowy
golf i czarne legginsy sprawiały, że wyglądała jednocześnie słodko i
pociągająco.
- Wiedziałem, że nie powinienem
cię zostawiać.- westchnął. Kyoyama nic nie odpowiedziała tylko powoli
przybliżała się do niego budując napięcie. W końcu gdy znajdowała się tuż przy
nim, a Yoh wyciągał głowę by znowu ją pocałować, zmieniła nieco kierunek i gdy
już się spodziewał poczuć jej delikatne wargi, dziewczyna odchyliła jego bluzę
i wsadziła mu śnieżkę za kołnierz.
- Następnym razem nie rób mi
malinki w widocznym miejscu.- odskoczył od niej jak poparzony zupełnie się tego
nie spodziewając.
- Anna!
Wiedział że się uśmiecha
zadowolona ze swojego dzieła. Ryzykując wiele bo nie tylko swoje zdrowie ale i
życie, wyciągnął resztki śniegu i rzucił w jej kierunku. Niestety jedynie
spadło na nią kilka kropel.
- To było
imponujące.-skomentowała nadal się wrednie uśmiechając.
- To co powiesz na bitwę na
śnieżki? Przegrany sprząta po obiedzie.- oznajmił, wiedząc że musi ją czymś
przekupić. Westchnęła ciężko, po czym go wyminęła.
- Pospiesz się! – usłyszał jak
woła go z przedpokoju. Był zdziwiony, nie spodziewał się że dziewczyna na to
przystanie, ale i był szczęśliwy. Bitwa na śnieżki kojarzyła mu się z czymś
wesołym, z dzieciństwem i tymi krótkimi momentami normalności, którym obojgu
brakowało.
Stanęli naprzeciwko siebie gotowi
do walki. Wygrywał ten kto 3 razy trafi, jedna prosta zasada miała im
wystarczyć. Mimo to Yoh miał mieszane przeczucia, w końcu Anna zawsze znajdowała
jakiś sposób żeby wygrywać. Niekoniecznie był on uczciwy. Rzucił pierwszy,
idealnie wymierzył i wszystko wskazywało na to że trafi, jednak kulka rozbiła
się o Zenki. Pozostało więc pytanie gdzie jest Kouki… Nie zdążył dokończyć tej
myśli a hałda śniegu spadła na niego, zaraz potem poczuł 3 precyzyjne
trafienia.
- Wygrałaś! Poddaje się!- stał
blisko jej nadal się zasłaniając. Odczekał kilka sekund, lecz nic już w jego
stronę nie leciało. Otrzepał się z puchu, który miał wrażenie że był wszędzie i
spojrzał z wyrzutem na dziewczynę.
- To nie na tym miało polegać.
- Nie marudź bo zrobię z Ciebie
bałwana.- groźba była jak najbardziej do spełnienia.- Czy możemy już wrócić? –
niecierpliwiła się medium. Mimo że w Osorezan w cale nie bywało cieplej
zdecydowanie bardziej wolała spędzić czas pod kocem.
- Jest pięknie prawda?- zapytał,
tym tonem który sprawiał że jej serce miękło. Niski i ciepły głos, a słowa
wypowiadanie ciszej niż normalnie. Rozejrzała się po ogrodzie. Śnieg tworzył
najpiękniejsze widoki jakie jej było oglądać, dokładnie tak jak teraz. Ot
zwykły ogródek pomalowany na biało, ale sposób jak drzewo było przyozdobione
płatkami śniegu, jak się układał na gałęziach przypominając rozkwitające
jabłonie, zachodzące słońce dodające do tego trochę ciepła i wspaniale iskrzące
się drobinki na ziemi, ułożone tak płasko jakby ktoś przykrył prześcieradłem…
Wszystko to tworzyło przepiękny pejzaż.
- Dobrze Ci radzę odłóż tą
śnieżkę.- powiedziała widząc kątem oka co jej narzeczony robi.
Te kilkanaście minut wystarczyło,
by odczuć skutki niskiej temperatury w szczególności u Yoh. Jednak gorąca
herbata potrafi zdziałać cuda i już po chwili siedzieli naprzeciwko siebie
popijając zbawienny płyn. W końcu pojawił się dostawca z jedzeniem, przerywając
im tym samym kolejną romantyczną chwilę. Sama już nie wiedziała, czy to kuchnia
ich tak nastraja czy też to on tak na nią działa. Gdy skończyli posiłek, na
zewnątrz było już całkiem ciemno, a wkrótce zaczynało się popołudniowe tournee
seriali Anny. Pokój z telewizorem nabrał trochę bardziej europejskiego klimatu
biorąc pod uwagę kanapę i trzy fotele, kotatsu został przesunięty trochę na bok
chociaż nadal był często używany szczególnie podczas takich mrozów jak obecny.
Czasami bywały takie dni że Yoh siedział przy Annie podczas gdy ona oglądała
seriale i chociaż nie interesowały go perypetie bohaterów to taka forma
wspólnego spędzania czasu mu odpowiadała. Zawsze znajdował sobie jakieś zajęcie
i ukradkiem zerkał na narzeczoną wczuwającą się w dramaty odgrywające na
ekranie. Nie miał pojęcia dlaczego tak bardzo to lubiła, mimo to nie odważył
się jej zapytać. Prawdę mówiąc bał się co usłyszy. Te postacie miały normalne
życie, ich problemy rozgrywały się wokół pieniędzy, rodziny i właściwych
wyborów. Tymczasem oni walczyli z demonami tego świata wielokrotnie ocierając
się o śmierć. Zwykle życie nie było czymś co potrafił jej ofiarować, a chciał
dać jej wszystko o czym marzyła.
- Masz dziwną minę.- jej słowa
wytrąciły go z rozmyślań. Siedział na kanapie, gdy tymczasem ona z
przyzwyczajenia już preferowała podłogę.
- Zamyśliłem się.- wyznał.
- To nigdy nie wychodzi Ci na
dobre.-westchnęła.
- Chyba masz rację.- zaśmiał się
nerwowo, lecz radość nie sięgnęła jego oczu, które nadal wpatrywały się w
dziewczynę.
- Więc?- ponagliła go, a on zupełnie
zdezorientowany nie wiedział co ma odpowiedzieć.- Co tym razem wymyśliłeś?-
zaakcentowała ostatnie słowo.
- Jesteś szczęśliwa?
- Dlaczego miałabym nie być?-
jego pytanie zupełnie zbiło ją z tropu.
- Miałem na myśli… My nigdy nie
będziemy tacy jak oni.-wskazał ręką na telewizor, a ona podążyła wzrokiem w
kierunku urządzenia. Przypatrywała się właśnie scenie knucia intrygi przeciwko
jednej z bohaterek. W końcu odpowiedziała, nadal wpatrując się w ekran.
- Nie chciałabym mieć takiego
życia jak oni. Nie bez powodu zajmujemy się tym czym się zajmujemy. Jestem
pewna że znajdujemy się we właściwym miejscu, pozostaje tylko kwestia
właściwego czasu. – jak zwykle w kilku sensownych zdaniach rozwiała jego
wątpliwości.
-Więc jesteś…?- nie dokończył
zdania, przez co ponownie się do niego odwróciła.
- Tak Yoh jestem zadowolona z
naszego życia.- zabrzmiało to jak wyuczona regułka, lecz zaraz potem na jej
twarzy pojawił się łagodny uśmiech, który tak uwielbiał.- Kto by nie był po
takim dniu. – dodała jeszcze.
To były te momenty, które
sprawiały że zakochiwał się w niej na nowo. Wiedział, że ją kocha, z każdym
dniem mocniej, z każdym wspólnym porankiem bardziej, z każdym pocałunkiem
namiętniej, i najważniejsze, że z wzajemnością.
- Tadaima!- usłyszeli głos
przyjaciela, który wkrótce pojawił się w pokoju. Zmierzył ich podejrzanym
wzorkiem, a potem na jego usta wkradł się uśmieszek.- Czyżbym wam coś przerwał?
- Nie, oglądamy telewizje.-
odpowiedział szatyn ignorując zaczepkę.
- Więc chcesz mi powiedzieć, że
siedzicie tu całkiem sami i nic nie robiliście?
- Tak dokładnie.- Asakura
uśmiechnął do niebieskowłosego, jakby by dumny ze swojego osiągnięcie.
- Jakim cudem ty i Hao to
bliźniacy?- przejechał ręką po twarzy.- Gdyby on był tu sam z dziewczyną...
- Jak tam zakupy z Jun?- Anna jak
zwykle wiedziała gdzie uderzyć. Horokeu na dźwięk imienia siostry Ren`a i słowa
zakupy dostał histerii i zaczął opowiadać jak to panna Tao ciągała go po
sklepach. Naiwny dał się wrobić medium, która jak tylko usłyszała że nie wie co
kupić Usagi odesłała go do przyjaciółki. Upiekła przy tym dwie pieczenie na
jednym ogniu- Jun była wniebowzięta, a Usui załamany. W końcu Horokeu pokazał
bransoletkę, którą wspólnie wybrali. Była srebrno-niebieska z doczepianymi
ozdobami w zimowym stylu. Głośny trzask drzwi uświadomił im, że ostatni już
współlokator jest w domu. Z kolei fakt, że jego sylwetka tylko im mignęła
wskazywał na to, że nie ma dobrego humoru. Yoh wahał się czy iść z nim porozmawiać czy
też zostawić go w spokoju. W końcu pod pretekstem przyniesienia posiłku
zdecydował się udać na górę.
- Hao?- zapytał nie wiedząc, czy
zaraz nie będzie uciekał przed strumieniem ognia.
- Nie teraz Yoh!- usłyszał
dokładnie tego czego się spodziewał.
- Przyniosłem Ci jedzenie.
Spaghetti.- forma przekupstwa czasem działała na długowłosego, ale nie
zapowiadało się by i tym razem ten pomysł był dobry. Krótkowłosy zebrał w sobie
odwagę i wszedł do pokoju bliźniaka.
- Jesteś najbardziej upierdliwą
osobą jaką znam Yoh.- Hao stał na środku pomieszczenia z założonymi rękami.
Nerwowy śmiech zawisł w powietrzu. Nie wiedział co ma zrobić, jego brat nadal
pozostawał dla niego zagadką i co raz częściej nachodziła go myśl czy
kiedykolwiek ją rozwiąże.
- Smacznego.- postanowił nie
naciskać. Zresztą i tak chyba wyczerpał limit szczęścia jak na jeden dzień.
Postawił talerz z parującą potrawą na biurku po czym wyszedł. Król szamanów czy
nie, każdy z pustym żołądkiem ma humorki.
Nie denerwował się, nie pocił,
ręce mu się nie trzęsły, a włosy nawet chciały się układać. Elegancko, lecz bez
przesady, jak powiedziała Jun, czyli koszula w kratę, biała podkoszulka i
czarne spodnie. Nie wiedział dlaczego dziewczyny tak dużą uwagę przywiązują do
wyglądu, jaka różnicę widzą między tym co ma na sobie a zwykłą bluzą. Zerknął z
utęsknieniem na łóżko, gdzie spoczywał jego ulubiony ciuch i zawahał się czy
może jednak powinien się przebrać. Potem jego wzrok spoczął na zegarze i
doszedł do wniosku, że powinien się już zbierać jeśli chce zdążyć na metro.
Umówili się przed kawiarnią, którą również wskazała mu siostra Ren`a. Na
początku miał pewne obawy czy nie wybierze czegoś wykwintnego, ale okazało się
że to zwykłe miejsce, takie jak każde inne. Chociaż napis głosił że tylko tam
można było znaleźć jedyną belgijską czekoladę w okolicy. Jak dla niego nie
ważne skąd, ważne że czekolada. Sprawdził jeszcze portfel czy ma wystarczająco
pieniędzy na postawienie deseru. Pożegnał się ze swoimi oszczędnościami, po
czym ruszył do wyjścia. W głowie ciągle tłukły mu się słowa panny Tao,
pouczającej go co, kiedy i jak ma robić.
- Ohayo.- uśmiechnął się mając
nadzieje że rumieńce nie pokrywają całej jego twarzy. Właśnie zaczął się
denerwować. I to wszystko przez nią.
Jakim cudem ona wygląda tak słodko?
Weszli, usiedli, kelnerka
podeszła podając im menu. Pamiętał żeby nie wybrać dużej porcji, bo źle wypadnie.
3 gałki lodów w polewie z gorącej czekolady wydawały się odpowiednie. Usagi
zdecydowała się na gorzką czekoladę z syropem malinowym i piankami marshmallow.
Teraz komplement… przypomniał sobie
co powinien zrobić na początku spotkania.
- Wyglądasz…- zaczął, ale mu
przerwała.
- Tylko nie mów że słodko.-
spojrzała na niego przekornie.
- Uroczo?- dokończył licząc że
takie słowo jej będzie odpowiadać. – Dlaczego nie słodko?- to go bardziej
interesowało.
- Każdy to mówi. – odpowiedziała,
lecz widząc jego minę zrozumiała że popełniła gafę. – Mam na myśli każdą osobę,
sąsiad, sąsiadka, pani ze sklepu, dosłownie każdy mi mówi że wyglądam słodko.
Nigdy ładnie.
- Ale słodko to znaczy ładnie!-
oburzył się.
- Słodko wyglądają dzieci lub
zwierzęta. I tak, wiem że moja uroda jest iście dziecinna, ale uwierz mi można
mieć dość słuchając tego w kółko.- jakby na potwierdzenie swojej buntowniczej
postawy skrzyżowała ręce pod piersiami. Horokeu nie mógł się powstrzymać i
wybuchnął śmiechem.
- Naprawdę wyglądasz jak dziecko
kiedy tak robisz!- wskazał na nią palcem. Otworzyła szerzej oczy z
niedowierzania, że mógł jej to wytknąć.
- Wychodzę!- wstała zirytowana,
na co Usui zaczął panikować.
- Nie! Usagi-chan zostań!- również
wstał na co zwrócił uwagę wszystkich w sali. Oboje się zarumienili i posłusznie
usiedli z powrotem na miejsca. Niezręczność to zbyt lekkie słowo by opisać
sytuacje w jakiej się znaleźli.
- Proszę.- niebieskowłosy wręczył
dziewczynie mały prostokątny pakunek. Liczył że może prezentem naprawi
atmosferę. Nastolatka również wyjęła małe zawiniątko i położyła na stole.
- Odpakuj.- posłała mu uśmiech,
wiedziała że będzie zachwycony kuponem do wybranej cukierni.
Trochę dziwnie się
czuła kupując to, gdyż miała wrażenie jakby robiła dla niego zakupy w spożywczym, ale zaraz potem
uświadomiła sobie że nic lepszego nie znajdzie, plus niektóre desery były
dostępne tylko z tą kartą. Usui chciał niemalże skakać z radości wiedząc ile
ten kawałek papieru daje mu możliwości. Już od dawna polował na niektóre
słodycze, które kosztowały majątek, a teraz… wszystko stało przed nim otworem.
Natomiast Usagi nie spodziewała
się niczego innego niż biżuterii. Bezpieczny prezent, na pewno się spodoba,
poza tym co innego mógłby jej kupić skoro ledwo się znają. W jakiś sposób
bransoletka przypominała jego samego -
może przez podobieństwo kolorów, ale było coś jeszcze. Do sznurka była
przyczepiona zawieszka przedstawiająca białego królika. Wyraźnie się
odznaczała, miała inny styl niż pozostałe ozdoby. Wyglądała na ręczną robotę.
- Ten królik…- zaczęła i
spojrzała na niego.
- Podoba Ci się? Chciałem dodać
coś od siebie. – tak właściwie to całą robotę odwaliła Pirika, ale obie wraz z
Jun zastrzegły mu żeby nie mówił o tym.
- Tak… podoba. – nie powiedziała
jak bardzo, ale chwycił ją za serce tym małym dodatkiem.
Wkrótce potem pojawił się kelner
z ich zamówieniem. Czekolada była najlepsza jaką kiedykolwiek smakowali i na
szczęście nie poskąpili jej w kuchni, więc oboje byli wręcz przesyceni
słodkością.
- To…- wskazała na pustą szklankę
po swojej porcji.- Jest jak pułapka na ser dla myszy. Wiesz, że cię zamuli ale
i tak chcesz skosztować.
- Najlepiej by było teraz się
zdrzemnąć.
- Dokładnie!- zaśmiała się.
- Słyszałem też, że można się
poruszać, ale nigdy nie próbowałem. Zawsze wybierałem opcję z drzemką.
- Wygląda że twój czas wolny
poświęcasz spaniu i jedzeniu.- rzekła przekornie.
- Co zrobić… nadal nie mogę się
zdecydować kto jest moim najlepszym przyjacielem lodówka czy łóżko.
Pokręciła głową z politowaniem,
ale na jej ustach krążył uśmiech. Oboje postanowili, że wypróbują opcję ze
spacerem. Do centrum mieli pół godziny na nogach, więc akurat by nie zmarznąć,
ale też by poczuć się lepiej. Na pierwszy rzut oka było widać, że Horo Horo
uwielbia śnieg, czego nie można było powiedzieć o Usagi. Nie cierpiała zimy,
nie ważne co na siebie założyła zawsze się trzęsła.
Centrum handlowe było wręcz
oblegane przez ludzi, część z nich robiła jeszcze zakupy świąteczne, a cześć
przyszła oglądać pokazy związane ze świętami. Gwoździem programu było
oczywiście zapalenie choinki, która w tym roku była wyższa o 3 metry niż w
poprzednim.
- Co roku tu przychodzę. –
oznajmiła, gdy znaleźli miejsce skąd chociaż częściowo było widać sztuczne
drzewko.
- Ja jeszcze nigdy nie widziałem
tego. – w tym momencie tuż przed Usagi stanął potężnych rozmiarów mężczyzna.
Westchnęła zrezygnowana, za każdym razem miała miejsce taka sytuacja, więc nie
pozostawało jej nic innego jak się przesunąć. Kilka razy próbowała wytłumaczyć
takiej osobie, że jej zasłania, ale nigdy to się dobrze nie kończyło.
- Jak chcesz mogę Cię wziąć na
barana. – zaproponował Usui.
- Jaaasne… daj mi jeszcze balona
i będę wyglądać jak ona.- wskazała na kilkuletnią dziewczynkę, którą tata wziął
na ręce by coś widziała.
- Skoro takie jest twoje
świąteczne życzenie.
Szturchnęła go łokciem między
żebra, w ramach odwetu.
- Dobra dobra dostaniesz dwa
balony!- dodał z wrednym uśmiechem.
-Osz ty!- w tym momencie
światła zostały przygaszone, żeby choinkę było lepiej widać. Usagi poczuła jak
ktoś ją ciągnie w bok i spojrzała na chłopaka, który cofnął się trochę żeby
zrobić dla niej miejsce. Uśmiechnęła się do niego w podzięce po czym oboje
oglądali jak poszczególne piętra drzewka się zapalają. Lubiła ten widok, sama w
pokoju miała takie świąteczne lampki, dawały przyjemne światło przy którym jej
pokój wyglądał inaczej. Magicznie. Usui nadal trzymał ręce na jej ramionach i
nie wiedziała, czy zapomniał czy też nie chciał ich ściągnąć, ale czuła się
dobrze.
- Czyli masz siostrę?- padło
pytanie, gdy przechadzali się po centrum jakiś czas później.
- Tak, ma na imię Pirika.
- Starsza czy młodsza?
- Młodsza. A ty masz rodzeństwo?
- Nie, jestem jedynaczką.
Na chwilę umilkli rozglądając się
po wystawach sklepów i starannie omijając innych ludzi.
- Wydaje się że dobrze znasz
bliźniaków.- ponownie zagaiła rozmowę.
- Tak, poznałem Yoh kilka lat
temu. Pomógł mi gdy pierwszy raz przyjechałem do Tokio, potem poznałem Mante,
Ren`a i Hao.
- Jest jeszcze Anna. Od początku
się z wami trzyma.
- Taak…- jego głos mu trochę
zadrżał.
- Co? Nie lubisz jej?- zdziwiła
się białowłosa.
- Cóż Anna jest… Anną.-
postanowił wybrnąć z tego tak jak zawsze robił to Yoh.- Może jeśli ją lepiej
poznasz to zrozumiesz o co mi chodzi.
- Teraz mnie zaciekawiłeś.
Opowiedz coś o niej.
- Nie ma mowy! Jak wrócę do domu
spierze mnie na kwaśne jabłko!
- Więc to prawda, że mieszkacie
tam.
- Tak, Inn En jest jak dom dla
nas wszystkich. – uśmiechnął się ciepło na tę myśl.
- Zazdroszczę wam. Też bym tak
chciała mieszkać ze znajomymi.
- Tak z pewnością jest ciekawie.
Szczególnie przez Hao i Annę. Ta dwójka ciągle się kłóci, raz nawet zaczęli
rzucać w siebie rzeczami. Głównie to Anna rzucała, ale…- machnął ręką. – Najgorzej gdy wejdziesz pomiędzy nich, wtedy zostaje Ci tylko paść na ziemię w pozycji obronnej.
- Zawsze wiedziałam, że coś
między nimi jest.
- Hę? Niby co?
- Oh daj spokój! Nie zauważyłeś
jak się do siebie zwracają? Albo jak patrzą na siebie? Widać tą chemię miedzy
nimi. – niebiesko włosy zaśmiał się na jej słowa.
- Anna prędzej dała by się spalić
żywcem niż być z Hao. Oni są po prostu do siebie podobni.
- Zakład, że będą ze sobą?-
spojrzał na nią zdziwiony, i chociaż wiedział że to nie fair przytaknął.- Do
końca pierwszej klasy będą ze sobą. Możemy się założyć o…
- Jak chcesz możemy się przekonać
nawet teraz. Pójdziemy do Inn En i sama ich o wszystko wypytasz.
- Czemu mam wrażenie, że wiesz
więcej niż mi się wydaje?- wzruszył ramionami dla niepoznaki.
Usagi zmierzyła
go wzrokiem, ale wiedziała co zrobić by i tak wygrać.
- Jeśli ja wygram ty płacisz za
kino, a jeśli jednak masz racje to ja stawiam.- wskazała na plakat filmu, który
leciał w kinie. I tak chciała go obejrzeć, poza tym była by to ich druga randka
a na nią najbardziej liczyła.
Ten zakład nadał ich randce
nowego wymiaru. Usagi uwielbiała oryginalność a to była kwintesencja
oryginalnej pierwszej randki. W dodatku nie mogła przestać się uśmiechać na
myśl o mini szpiegowaniu, zapowiadało się na niezłą zabawę. Gdy wchodzili do
domu Usui pokazał jej gestem by była cicho, po czym zaprowadził ją przed pokój
gdzie Anna i Yoh siedzieli naprzeciwko siebie i grali w karty. Schowali się za
ścianą i patrzyli licząc, że cokolwiek zobaczą. Jednak to było już 3 rozdanie,
a oni nic innego nie robili. Usagi wcześniej nie zgodziła się na wypytywanie
ich, więc jedyną opcją było zobaczenie co by potwierdziło stronę któregoś z
nich. Jednak Hao nigdzie nie było widać, a tamta dwójka nie robiła nic innego
poza tasowaniem kart.
- Wygląda na to, że musimy to
przełożyć.
- Mam nadzieje że mówisz o
zakładzie a nie o kinie, bo naprawdę chce zobaczyć ten film. – spojrzała na
niego z wyrzutem.
- O-oczywiście…- zaśmiał się
nerwowo.
- Będę się zbierać. Jak wrócę do
domu to dam ci znać kiedy mam wolne to możemy się wybrać.
- Odprowadzę Cię. – dodał jeszcze
i bez żadnych skrupułów wziął ją za rękę i wyszli na przystanek.
Blondynka uważnie przyglądała się
jak jej narzeczony po kolei wykłada karty. Była o jedną wygraną do przodu i
chciała aby ta przewaga się zwiększyła, lecz ku jej niezadowoleniu wszystko
wskazywało na to że tym razem to szatyn wygra. Uwielbiała brać kąpiele i
naprawdę miała na nią ochotę, ale jeśli Yoh wygra to będzie mu musiała
odstąpić. Asakura też chciał się dzisiaj zrelaksować, a przynajmniej tak jej
powiedział chociaż zaczynała wierzyć, że chodzi mu po głowie coś innego.
- Chyba już poszli.- zagadnął
chłopak mając na myśli jego przyjaciela z dziewczyną. – A skoro mamy remis…- prawa brew medium
powędrowała do góry w oczekiwaniu na ciąg dalszy, lecz nie usłyszała go. Za to
poczuła. Yoh był doskonały w przekazywaniu wiadomości za pomocą warg i dłoni.
Szczególnie gdy dłonie znajdowały się na jej plecach, pod bluzką, albo wplątane
w włosy, a usta na jej własnych, potem na szyi i schodziły niżej.
- Wydaje mi się, że wanna
pomieści dwie osoby.- wyszeptała mu do ucha.
- Myślę, że powinniśmy to
sprawdzić. Na wszelki…- poczuł jak blondynka delikatnie przygryza mu płatek
ucha. -… wypadek.
***
Mimo że długa notka, to mam wrażenie, że nic się nie dzieje -.-
Takie to trochę cukierkowate, no ale w kolejnej części będzie akcja :) Więc im szybciej się pojawią komentarze, tym szybciej opublikuje kolejny rozdział :)