Od czasu rejsu, kiedy Kino
przekazała jej wiadomość, podświadomie Anna wiedziała że niebawem ten dzień
nadejdzie i chociaż minęło kolejne kilka miesięcy miała na co czekać. Nie była
nigdy cierpliwa, ale tym razem nie było innego wyjścia, bowiem to nie ona decydowała
o spotkaniach. Jednak patrząc teraz na swoją rodzicielkę zrozumiała że w jej
przypadku czas działał na korzyść. Wróciła do wspomnień gdy widziała ją ostatni
raz.
Trening na Itako przebiegał zgodnie z planami, co nie znaczyło że był
łatwy. Kino nie uznawała słów „to tylko dziecko” i wręcz katowała swoją
podopieczną ćwiczeniami, jednak owe dziecko już dawno zatraciło swoją
niewinność i stawało się również wyzbyte z innych emocji. Tego od niej
wymagano, ale gdzieś tam pośród tego wszystkiego nie zapominała o uczuciu które
gościło w jej sercu nieprzerwanie odkąd Yoh pojawił się w jej życiu.
Dzień zaczął się inaczej niż zwykle. Kino kazała jej się dokładnie
wykąpać, ładnie ubrać i starać nie ubrudzić. Tym sposobem blondynka siedziała
wyprostowana przy stole nie wiedząc na co czeka. Być może to kolejny trening?
Nie lubiła tych odnoszących się do cierpliwości.
Najpierw poczuła ogromną moc, a później usłyszała dwie kobiece głosy… i
oba znała. Podniosła się, a jej serce zabiło mocniej. Chciała udowodnić, że
jest idealną Itako, że żadne emocje nie przejmują nad nią kontroli, ale
przecież tu chodziło o coś poważniejszego niż irytacja.
- Oka-san.- wypowiedziała te słowa z drżącym głosem i już po chwili
tkwiła w objęciach. To było cudowne znów poczuć jej zapach, ciepło i miłość.
Przez 9 lat Konohanasakuya-hime była na wyciągnięcie ręki, a potem nagle zniknęła
zostawiając list, który był jej największym skarbem. Niestety wiadomość w nim
zawarta nie została dobrze przyjęta, co wywołało Reishi. Jednak również wówczas
Anna dowiedziała się kim jest – córką bogini. Jej moc stawała się co raz
większa, a ona nie umiała poradzić sobie ze stratą rodzicielki, która musiała
wrócić do swoich obowiązków. Anna Itako, jej przyjaciółka, była już za stara by
zostawić jej pod opiekę młodą dziewczynę mimo to Kyoyama pamiętała ją jak przez
mgłę. Wiedziała że była silna, ale i schorowana, stanowiła tymczasowe
rozwiązanie sytuacji. W końcu trafiła pod opiekę Kino, która wyraźnie
zaznaczyła swoje warunki, lecz wtedy Anna nie przypominała siebie. Demony w
niej drzemiące pragnęły wydostać się na zewnątrz. Godness serce się krajało
obserwując z ukrycia jak jej własne dziecko się męczy, lecz takie były zasady.
Nie mogła spędzić wieczności na Ziemii, musiała odejść, lecz wierzyła że jej
córka da radę. Gdy sytuacja wydawała się tragiczna pojawił się Yoh. To było
oczywiste że tą całą miłość jaką młoda Anna darzyła swoją matkę, a która ją
opuściła, musiała przelać na kogoś innego. Zresztą oboje siebie potrzebowali.
- Na jak długo zostajesz?-
zapytała medium wracając do rzeczywistości.
Mina kobiety wystarczyła medium by zrozumieć, że niewystarczająco by mogła się nacieszyć tą obecnością. Obie
miały teraz taki sam wyraz twarzy, zaciśnięte usta w wąską linię i przygaszony wzrok.
– Wolę częściej, ale na krócej się pojawiać.- powiedziała jakby miało to ją
usprawiedliwić.
I tym sposobem Anna spędziła
walentynki z osobą, którą darzy szczerym uczuciem, lecz zupełnie odmienne
zdanie miał Yoh. To nie tak że byli wzorową parą do naśladowania, a
romantyczność od nich emanowała. Nie… ale mimo to szatyn spodziewał się
czegokolwiek. Poza tym rozstali się w złych okolicznościach i chciał jakoś
naprawić ich relację.
W dość pesymistycznym nastroju
znalazł go Ren, który za wszelką cenę unikał walentynkowej aury, którą Jun wraz
z Piriką rozprzestrzeniły w apartamencie. Widząc przygotowane na stole filmy, w
tym „Titanic”, lody czekoladowe i wino musujące uznał że pora się ewakuować
zanim go wciągną i zrobią poduszką. Wychodząc minął się również z Jeannie,
która aż podskoczyła na jego widok. Skrywając skrzętnie coś za plecami,
przywitała się a następnie nieco niespokojnym krokiem uciekła w stronę windy.
Teraz jednak patrząc na swojego przyjaciela nie wiedział co gorsze – babski
wieczór, czy pocieszanie Yoh.
- Zagramy?- zapytał wskazując na
konsole do gier. Liczył, że tak jak Horokeu po prostu przytaknie. Niestety
Asakura wziął głęboki wdech i rozpoczął swój monolog.
- Rany weź się w garść. –
odpowiedział po wyczerpującej historii opowiedzianej przy pomocy Amidamaru,
który wiernie towarzyszył swojemu przyjacielowi. – Poza tym gdzie jest Twój
brat od siedmiu boleści.
- Eh… Pewnie znowu się z kimś
spotyka, albo coś załatwia.- wzruszył ramionami. Chciał porozmawiać z
bliźniakiem o tym żeby nie naciskał tak na Annę, ale niestety ten nawet nie dał
mu szansy. Zniknął niedługo po tym jak medium opuściła szkołę, co wywołało
ogólne oburzenie i nową falę plotek. To również nie pomogło mu w odzyskaniu
dobrego humoru. Po raz kolejny westchnął ciężko.
- A Matamune?- zapytał jeszcze
złotooki.
- W Izumo.
- Manta?
- Dodatkowe zajęcia.
- Jesteś beznadziejny.-
podsumował Tao.
Hao mimo że miał wiele propozycji
jak spędzić ten wieczór, i niektóre z nich były bardzo kuszące, pozwolił sobie
na odkrycie tajemnicy swojej szwagierki. Pytanie, które zadawał sobie odkąd ją
poznał wreszcie doczekało się odpowiedzi. I to jakiej! Warto było czekać tyle
czasu by zrozumieć skąd Anna posiada swoją moc.
Obserwując obie kobiety doszukał
się wiele podobieństw – w gestach, mimice, zachowaniu. Wygląd musiała
odziedziczyć po ojcu widząc że jedynie oczy się zgadzają. Ale to jak się
poruszały, niczym zsynchronizowany zegarek było niesamowite. Wówczas naszła go
myśl zupełnie niepozorna, ale wywołująca lawinę uczuć - czy gdy siedzą obok
siebie z Yoh to również postronna osoba były by w stanie wyłapać tak wiele
podobieństw. W końcu byli nie tylko braćmi, ale nawet bliźniakami a to
stanowiło o pewnego rodzaju jednakowości. Nawet nie zauważył kiedy zaczął się
uśmiechać na myśl o Yoh i jak bardzo ten uśmiech przypominał ten, tak często
pojawiający się, na twarzy młodszego z Asakurów. Zerknął po raz ostatni na kobiety, po czym
zniknął wiedząc dokładnie co powinien zrobić.
Gdy wracała było już późno o czym
świadczyła zupełna cisza w okolicy. Przez całą drogę nie spotkała ani jednej
osoby, lecz była zajęty rozmyślaniem nad czymś innym niż obecną godziną. To
było takie orzeźwiające znowu się z nią zobaczyć, ponownie poczuła się
wypełniona i do tego kompletna. Aura jaką roztaczała Konohanasakuya-hime wokół siebie miała
w sobie coś ze spokoju i kojącej łagodności. Niestety ta beztroska nietrwała za
długo, bowiem w bramie domu stała osoba o perfidnym uśmiechu na twarzy.
- Moja droga Anno. To zaszczyt
spotkać córkę Konohanasakuya-hime. – rzekł po czym ukłonił się nisko. Mimo że ten gest
powinien wyrażać szacunek to jedyne co się przebijało przez jego zachowanie to
drwina.- Już się nie mogę doczekać, aż ujawnisz nam pełnie swojej mocy.- dodał.
- Myślałam że zajmie Ci to mniej
czasu.- odparła pewna siebie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Wiedziała że
interesuje go jej historia i spodziewała się że po wygraniu korony Króla
Szamanów, Hao umiejętnie wykorzysta moc jak i wiedzę by się tego dowiedzieć. Na
pewno nie był to dla niego priorytet ale bardziej kwestia czasu.
Była zła i on to wiedział, tym bardziej go to
bawiło że sam doprowadził ją do takiego stanu. Nawet nie spodziewał się takiego
miłego prezentu od losu, przecież nie mógł przejść obojętnie obok takiej
szansy. Miał ją w garści, jedyną osobę którą nie potrafił rozgryźć. Tymczasem
dziewczyna poczuła jak grunt usuwa się spod nóg, na stabilnych fundamentach
których tak długo pilnowała pojawiło się pęknięcie. Rozgoryczenie wypełniało ją
w całości, nie rozumiała czemu nie mogła w pełni nacieszyć się tym dniem.
Szybko całe te emocje przekształciły się w chęć zemsty. Bolesnej. Wiedziała że
z nim nie wygra, ale sam fakt skrzywdzenia go był nieziemsko kuszący, a na to
miała szanse. Szybki plan wkradł jej się w głowę lecz wymagał dopracowania. Hao
wiedział że ta zupełna cisza nie wróży nic dobrego, ale nie potrafił przestać
się perfidnie uśmiechać. Czekał na cios, zapewne z lewej ręki, której używała
na “gorsze przypadki”.
- Taka bezradna.
Testowanie jej limitów cierpliwości było jak zabawa
z ogniem - być może miał doświadczenie, ale koniec końców musiał się poparzyć.
-Nawet nie myśl, że możesz mnie tym szantażować!-
warknęła.
- Nie miałem takiego zamiaru…- zaczął się do niej
powoli zbliżać - ale po Twoim zachowaniu dzisiaj w klasie chyba się skuszę.
- Jesteś obrzydliwy.
- A ty cudowna. - odparł szybko. - Ale lepiej skupmy
się na interesach, więc co zaproponujesz mi w zamian za niezdradzanie Twojego
największego sekretu?
- Nic. Nie jesteś wart nawet mojego wydychanego
powietrza. - pogarda, która emanowała od niej była wręcz namacalna.
- W takim razie jestem ciekawy co też mój braciszek
powie na te nowiny.- oznajmił zirytowany jej zachowaniem. Nie miał zamiaru
mieszać w to Yoh i naprawdę nie miał również zamiaru ją szantażować, ale nie
pozwoli przecież na takie traktowanie. Nie o tyle wymaga szacunku co mu się po
prostu należy.
Niestety dla obojga granica została przekroczona i
chociaż Hao się spodziewał spoliczkowania to na pewno nie tego co nastąpiło po
nim. Dał się zaskoczyć, dawno nie walczył i niestety ale refleks nieco mu
osłabł, co też poskutkowało wyleceniem w powietrze na wysokość kilku metrów.
Ujrzał tylko cień czegoś dużego zanim został powalony.
Shikigami…
Tym razem nie miał zamiaru ograniczać się, wiedział
że stać ją było na o wiele więcej niż zaprezentowała podczas ich walki w Patch.
Poza tym jej foryoku regenerowało się w równie szybkim tempie.
Zablokowała jego kontratak i to bez problemu,
korale jarzyły się wśród nocnej ciemności powodując że mógł ją z łatwością
namierzyć. Jednak ona wcale nie potrzebowała stać się niezauważona, szczególnie
teraz kiedy wiedziała że nie musi się hamować. Owszem korale dodawały jej mocy,
ale to nie była jej jedyna broń.
Zachodzące
słońce sprawiło, że niebo nabrało pomarańczowej barwy, a drzewa wydłużyły swoje
cienie. Anna czuła że dzisiejsze spotkanie dobiega końca i chociaż wiedziała że
jest szansa że ujrzy jeszcze swoją rodzicielkę to i tak czuła niedosyt.
- Zanim się
rozstaniemy, chciałabym Ci coś dać…- zaskoczona dziewczyna spoglądała jak Konohanasakuya-hime wyciąga coś z kieszeni swojej szaty. Zawiniątko okazało się być małym zawiniętym
kamieniem.
- Yasakani no
Magatama… - wyszeptała Anna widząc zielony odcień “Krzywego klejnotu".
- Używaj mądrze. -
odpowiedziała na pożegnanie po czym zniknęła z uśmiechem na twarzy.
Anna
przyglądała się jadeitowemu kamieniowi zdumiona. Znała legendę o Ninigim i
swojej matce, ale nie spodziewała się że ona odziedziczy coś tak cennego.
Zacisnęła prezent w dłoni doskonale wiedząc, że będzie idealnie pasował do jej
bransoletki.
Hao widząc z jaką łatwością odpiera jego ataki
uznał, że by się odsłoniła to ona musi zadać cios. Zelżał z natarczywością co
Anna od razu wykorzystała. Chcąc przetestować nową zabawkę ruszyła na
długowłosego. Czuła że kamień jest wypełniony energią nie pochodzącą z tego
świata, która nie tylko co dodawała jej mocy, ale sprawiała że miała więcej
możliwości zaatakowania. Bransoletka zaświeciła się na zielono gdy jej atak trafił prosto w Asakure.
***
Roxanne opierała się o motor czekając aż Ryu wróci
z napojami dla nich. Zimna noc i wiatr w czasie jazdy sprawiło że zaczęła się
trząść co brunet od razu zauważył. Byli blisko Inn En, poznawała tą okolicę bo
często tędy jeździli,a lubiła ją w szczególności przez te cudne widoki nieba.
Tak jakby gwiazdy można było dotknąć ręką.
Spojrzała jak wysoka postać zbliża się do niej,
nigdy by nie przypuszczała że zawiąże z nim taką bliską znajomość. Nie była
głupia by nie zauważyć tych maślanych oczu jakie do niej robił i tego jak
wodził za nią wzrokiem, czuła lekkie wyrzuty sumienia że tak go wykorzystuje,
ale po tych wydarzeniach wydawało jej się że balansuje na cienkiej linie
świadomości i jeśli pozwoli sobie na utracenie równowagi to spadnie w ciemny
dół. A on… był dla niej jak ktoś kogo mogła się złapać gdy poczuła się
niepewnie.
- Proszę. – wręczył jej ciepłą puszkę z uśmiechem,
lecz po chwili wyprostował się jak struna z zaniepokojeniem wymalowanym na
twarzy.
- Coś nie tak? – zapytała zdziwiona jego
zachowaniem, ale okazało się że Ryu mamrocze coś pod nosem. Mówił jej że
również ma Ducha Stróża, ale nie była w stanie go zobaczyć. Szybko skojarzyła
fakty i przełknęła ślinę obawiając się że zaraz coś ją dotknie bądź co gorsza
opęta.
- Odwiozę Cię do domu.- odpowiedział
zdeterminowany. Zmrużyła oczy domagając się sensownej odpowiedzi.
- Muszę coś sprawdzić i będzie dla Ciebie
bezpieczniej jak…
- Nie ma takiej opcji! – przerwała mu i ponownie
założyła kask. – Jadę z Tobą.- oznajmiła pewna chociaż wewnątrz trzęsła się ze
strachu. Przerażała ją myśl o duchach i walkach, ale wiedziała również że czuła
niedosyt. Chciała wiedzieć więcej…
Umemya nie był zachwycony takim obrotem sprawy, ale
wiedział że nic złego jej się nie stanie. Znał oba źródła energii jednak fakt
że te osoby korzystają ze swoich mocy go po prostu zaciekawił. Nie mając innego
wyjścia ruszył w kierunku Inn En.
***
Szatyn uznał że skoro i tak nie ma szans na rozmowę
z Anną równie dobrze może oddać się swojemu ulubionemu zajęciu jakim było
spanie. Minęło sporo czasu odkąd ostatnio leniuchował a dzisiejszy dzień
wydawał się na to całkiem obiecujący. Nie można powiedzieć, że nie przejął się
medium, po prostu ją znał. Być może dzisiaj nacisnął zbyt mocno, ale przejdzie
jej złość.
Zasnął słuchając muzyki, słuchawki już dawno nie
znajdowały się na jego uszach a leżały gdzieś obok. Oddychał równomiernie i z
lekkim uśmiechem pozwalał snom na wędrówkę po jego wyobraźni. Do momentu.
Sam nie
wiedział co się stało ale w sekundę stał na nogach a Amidamaru pojawił się przy
nim. Wyjrzał przez okno, ale noc wydawała się niczym nie różnić od poprzednich.
Zszedł na dół i dopiero wówczas usłyszał dźwięki. W pokoju stała dwójka jego znajomych, brunet przywitał się ze swoim
przyjacielem, ale nie było w tym krzty uśmiechu. – Wiesz co się dzieje? - zapytał w końcu.
- Myślałem że ty mi powiesz. – odparł Asakura.
Szatynka zwróciła uwagę że zarówno Ryu jak i Yoh
trzymają w ręce bronie i są gotowi na każdą ewentualność. Ponownie skarciła się
za swoją głupotę, myślała że zdoła się przekonać by podołać tej zagadce ale
wizja rannego przyjaciela męczyła ją za każdym razem gdy zamykała oczy. Wówczas
cała trójka usłyszała głos.
Itako była z siebie dumna że
w końcu trafiła i było widać że cios nie był tylko muśnięciem. Hao odleciał do
tyłu o znaczną odległość, ale jako zaprawiony w walkach wiedział jak gładko
wylądować.
- Nadal
się powstrzymujesz. - oznajmił niezadowolony. Nienawidził tego że czegoś nie
wiedział, a ona była jak chodząca tajemnica. Zaraz jednak jego wyraz twarzy
uległ zmianie. - Ale ja też mam w zanadrzu kilka sztuczek.
Anna szybko zrozumiała
że musi wykazać się pomysłowością jeśli chce wyjść w twarzą z tego spotkania.
Cóż nowy nabytek był obiecujący i aż drżał z niecierpliwości by go wykorzystać.
Skupiła się na jego zielonym kolorze, a formuła sama jej przyszła do głowy.
Zaraz potem wiązka energii poleciała prosto w stronę szamana, jednak cios
został sparowany bardzo podobnym powodując że oba ataki się ze sobą zmieszały
oddziałowując na walczących.
Każdy patrzył na pojedynek oniemiały. To był nowy
poziom, zupełnie nieosiągalny dla nich. Ciało zarówno Hao jak i Anny pokrywały
znaki, które jarzyły się w ciemności. Rozpoczynając od dłoni, szły wzdłuż
przedramienia rozpościerając się na klatkę piersiową. W przypadku długowłosego
ich kształty były bardziej ostre, kanciaste, przypominające te symbolizujące
plemię Patch, z daleka przypominały jarzące się węgliki. Natomiast Anny były
smukłe i zawiłe ale przy tym zimne, biało-niebieskie.
Pierwszy oprzytomniał Yoh i chociaż całe to zajście
było poniekąd interesujące to jednak postanowił przerwać tę bezsensowną walkę.
- Nie mieszaj się!- krzyknął Hao, powodując że
krótkowłosy się cofnął. Następnie Król wycelował w Annę ponownie, lecz tym
razem żadne połączenie energii nie nastąpiło. Wybuchowi towarzyszył ogromny
huk, a oboje zostali brutalnie odepchnięci. Ryu zasłonił Roxanne starając się
utrzymać na nogach, a Amidamaru szybko wskoczył do miecza, który trzymał Yoh by
stworzyć tarcze. Każdy zasłonił oczy nie mogąc znieść rażącego światła, lecz
gdy blask już zelżał szatyn spojrzał wpierw w stronę Anny. Był gotowy by ruszyć
z pomocą, ale okazało się że oboje stali o własnych siłach i chociaż ciężko
dyszeli, nie wyglądało na to by coś się komuś stało. Świecące znaki powoli
wyblakły sprawiając że teraz jedynym źródłem światła była uliczna latarnia.
- Całkiem nieźle. - rzekł długowłosy i tylko on
sam wiedział że to wcale nie był sarkazm.
- Urusai. - warknęła medium zirytowana, że nie
powaliła go całkiem. Wówczas poczuła metaliczny smak w ustach, a dzwonienie w
uszach zdawało się nie słabnąć.
- Co to miało być?!- wrzasnęła Roxanne. Widziała
jak ich ciała zdobią dziwne znaki, czuła jak każdy włos się zjeżył, a potem ten
błysk i huk. Jednak nikt nie kwapił się jej odpowiedzieć, jedni ze względu na to
że nawet nie wiedzieli co mieli by powiedzieć, a drudzy uznali że nie mają
powodu do tłumaczenia.
- Myślę że jest już późno i nie jest to pora na
wyjaśnienia. - powiedział Yoh, co dopiero pobudziło pozostałych do działania.
- Tak… Odwiozę Cię.- Ryu położył rękę na ramieniu
szatynki dając jej do zrozumienia że pora na nich.
- Ale...Co? Nie możemy tak!- resztę już nie
usłyszeli gdyż brunet skutecznie wypchnął dziewczynę do domu. Zaraz potem Anna
się wyprostowała i nie patrząc ani na swojego przeciwnika, ani na narzeczonego
weszła do budynku. Zaraz za nią podążyli bliźniacy.
Tej nocy w Inn En żadne
słowo więcej nie padło.
***
Witam wszystkich!
Na początku pragnę przeprosić za zwłokę w publikacji rozdziału, ale dni przelatują mi między palcami i nie jestem w stanie złapać chwili by coś opublikować, a co dopiero napisać. Niestety ale wszystkie rozdziały jakie miałam napisane do przodu są już tu na blogu więc niestety pisze na bieżąco, czego bardzo nie lubię.
Tak, więc proszę Was o cierpliwość...
Nie mam zamiaru ani zawieszać, ani porzucać opowiadania (mimo iż zainteresowanie Shaman King maleje) to nadal chce "tworzyć" ;)
Co do nowego przedmiotu pojawiającego się w tej części, polecam sprawdzenie czym też jest ów Yasakani no Magatama, aczkolwiek mam zamiar w przyszłych rozdziałach go opisać.
W każdym razie nad tą częścią pracowałam sporo czasu bo opisy walki nie są moim konikiem, no i oczywiście chciałam Was zadowolić :)
Czekam na Wasze opinię!
Pozdrawiam ;)
Źródło obrazka: https://comicvine.gamespot.com/forums/battles-7/shaman-king-hao-asakura-vs-final-form-father-1509509/
Czekałam na ten rozdział i dziękuję za niego.
OdpowiedzUsuńAnna kontra Hao, czekałam na to. Niech mu Anna skopie tyłek!
W końcu ma jakieś potężne moce i nasz ciekawe wyjaśnienie jej pochodzenia.
Roxanne niech się nie miesza w nie swoje sprawy i niech nie wykorzystuje Ryu.
Czekam na kolejne rozdziały mimo nawału zajęć.
Pozdrawiam SM!
Ale sie porobilo, jezus z kazda notka robi sie co raz ciekawiej*-* ciagle licze na szczera rozmowe miedzy anna i yoh(chociaz to pewnie w swoim czasie). Jestem ciekawa kto by wygral gdyby hao i anna dali z siebks 100%
OdpowiedzUsuńProsze dodaj kolejna czesc szybciej bo chyba nie wytrzymam!
Tak sie ciesze, ze dodalas notke^^
OdpowiedzUsuńWalka anny i hao zdecydowanie nalezy do ciekawszych momentow olowoadania. Juz wyobrazam sobke szok jaki musiala przejsc roxane, a co dopiero powie yoh gdy dowie siw prawdy, bo mam nadzieje ze anna mu powoe- w koncu szczerosc to podstawa. Czekam niecierpliwie na kolejna czesc! Pozdrawiam
Brak czasu chyba dokucza kazemu, ttm bardziej sie ciesze gdy widze nowa czesc:) czekam na kolejne posty^^
OdpowiedzUsuńEh biedny yoh, ja mu sie nie dziwie ze byl przybity. Za to ren.. Normalnie mistrz pocieszania.
OdpowiedzUsuńCzekam na duzo wiecej szczegolow zwiazanych z pochodzeniem anny! Swoja droga przeuroczo opisalas jej pierwszy konakt z yoh^^ oni zawsze sa tacy slodcy. Ale fakt, orzyda im sie rozmowa do ktorej powinien dolaczyc hao, ile mkzna przeciez dokuczac blondynce:/
Mam nadzieje ze kolejna czesc bedziw szybciutko! Zyxze weny:*
Czytanje twoich notek to jak spełnienie marzen! To cudenko moge czytac w kolko i liczs ze kolejne bede rownie dobre
OdpowiedzUsuńIdealnie na taka pogode! Opis walki wyszedl Ci naprawde dobrze, wiec nie przejmuj sie:) oo tak, rozmowa przydala by sie niektorym i to szybko. Nie chce zwby ich zwiazek cierpial.
OdpowiedzUsuńMimo ze ren okazuje to w dziwny sposob to milo widziec ze sie martwi o przynaciela.
Czekam na kolejna czesc i pozdrawiam cieplo! Dz
Kolejnt raz nie zawiodlas, notka super. Ja bym chyba z ciekawosci nawet na miejscu hao dowiedzial sie prawdy o annie, a opis walki tej dwojki tez fajnie wyszedl
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze masz jescze wene i checi pisac! Ssczegolnke ze wychodzi Ci to swietnie i twoje opowiadanie niesamowicie wciaga. Widac, ze akcja ciekawie rozwija sie do przodu, genialny pomysl z rodzicielka blondybki. Jestem ciekawa jak bedzie wygladal rozwoj wydarzen, a procz chyba najlepszej pary (oczywiscie annaxyoh),do wyjasnienia maja sobie jescze cos pare osob, a to tylko nakreca moja ciekawosc!
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na nastepna czesc:)
Rozumiem problem z czasem, nie jestes sama. Warto czekac na twoje opowiadania bo naprawde masz talent
OdpowiedzUsuń