Długowłosy
przez chwilę wpatrywał się w młodszą z dziewczyn, po czym delikatny uśmieszek
pojawił się na jego twarzy. Mimo względnego spokoju jaki zachowały potrafił
wyczuć ich zdenerwowanie tym spotkaniem.
-
Widzę, że szkolne życie może pochłonąć każdego.- zwrócił się do srebrnowłosej,
po czym przeniósł wzrok na Itako.- Jak zwykle wyglądasz olśniewająco.
Szczególnie taka wściekła i zazdrosna.
-
Do rzeczy.- zwróciła mu uwagę Kyoyama.
-
Jak Twój bark?- zadał pytanie, na które mimo wszystko nie spodziewał się
usłyszeć odpowiedzi. Medium wpatrywała się w niego wręcz przewiercając go
wzrokiem co stanowiło zupełną przeciwność stanowiska jakie przyjęła Iron
Maiden. Mimo zaciekawienia w jej oczach, usta zacisnęła w cienką linie
spodziewając się wszystkiego po szamanie.
-
Możesz schować Shamasha.- odpowiedział szatyn nie odrywając wzroku od Anny. –
Będzie potrzebny później. – to zaciekawiło obie dziewczyny.
-
Dowiedziałeś się czegoś?
-
Oczywiście.- poczęstował je uśmiechem, za który nie jedna dziewczyna dałaby się
pokroić. Rozmowę przerwała kelnerka, która z pełnym profesjonalizmem starała
się oprzeć urokowi Hao. Każdy złożył po zamówieniu, po czym długowłosy tym
razem bez żadnych gierek zwrócił się do swoich rozmówczyń.- Demona można
odesłać tylko wtedy gdy będzie się znajdował w czyimś ciele. Sam musi wybrać
kogo chce opętać, ale na pewno będzie to osoba która miała już styczność z Oni.
-
Chcesz zastosować mantrę wypędzania demonów na żywym człowieku.- zdanie wypowiedziane
przez Jeannie brzmiało niczym oskarżenie i w istocie nim było.- To jest jak
morderstwo z premedytacją.
Hao
przewrócił oczami na słowa srebrnowłosej.- Obrońca uciśnionych. – skomentował
jej zachowanie.
-
Ma rację. To zabije tą osobę.- Anna zgodziła się z koleżanką.
-
Więc to dobrze, że ktoś tu potrafi przywracać do życia.
Po
raz kolejny kelnerka przeszkodziła tym razem przynosząc zamówienie. Nadal
usilnie starała się nie zarumienić, pod naporem spojrzenia Asakury. We trójkę
obserwowali każdy jej gest gdy kładła poszczególne filiżanki na stole wraz z
cukrem i łyżeczkami, mając wrażenie że robi to nadzwyczaj długo. Wyczuwając
dziwną atmosferę odwróciła się szybko zapominając życzyć smacznego. Cisza przy
stoliku nadal trwała i Hao zdawał sobie sprawę że biją się teraz z myślami.
Zamieszał swoją kawę cierpliwie czekając aż pierwszy szok minie.
-
Dobrze wiesz jak to działa.- odezwała się pierwsza Iron Maiden.
-
Więc jeśli chcesz żeby nikt nie utracił swojego cennego życia lepiej się
postaraj.- nie podobało jej się to że rozkazuje co gorsze że miał rację i
będzie chciała za wszelką cenę ocalić tą osobę. Jednocześnie nie spodziewała
się po nim niczego innego jak tego dziwnego rodzaju szantażu jaki zawsze na
nich stosował.
-
A dla ciebie moja droga mam inne zadanie. – zwrócił się do dziewczyny przy
której siedział. Niespodziewanie położył rękę na jej barki i lekko ścisnął,
jednak to wystarczyło by poczuła ból. Syknęła i wyrwała się z jego uścisku.
Westchnął ciężką kręcąc głową niczym zawiedziony rodzic.- Wystarczyło, żebyś
mnie wtedy posłuchała. Wiesz co masz zrobić.- powiedział i po raz ostatni
spojrzał na Itako, po czym opuścił lokal zostawiając na w pół wypity napój.
Siedziała
teraz przy biurku, na którym stało lusterko do makijażu i oglądała odbicie trzech
podłużnych blizn jakie nosiła na ramieniu. Zaróżowione, wydawały jej się
odznaczać na jej skórze niczym neony w ciemną noc. Minęły niecałe 3 miesiące a
rana zdążyła się już zrosnąć, wiedziała że to dzięki foryoku proces regeneracji
przyspieszył, mimo to szramy nadal nie wyblakły i zaczęła wątpić by
kiedykolwiek to nastąpiło.
Anna
nigdy nie była osobą lekkomyślną, chociaż niektóre jej działania mogły sprawiać
że człowiekowi wydawało się że medium działa impulsywnie. Niespodziewane ciosy,
słynne lewe i prawe sierpowe, cięty język, jednak zawsze wszystko było
przemyślane. Po prostu analizowała wszystko szybciej niż przeciętny człowiek.
Więc dlaczego wtedy postąpiła tak inaczej? Dała się omotać demonowi do pewnego
stopnia, a powinna mieć się bardziej na baczności niż normalniej. Jednak one
zawsze działały na nią gorzej, była przy nich słabsza, mniej skupiona. Wmawiała
sobie, że te wszystkie rzeczy jakie usłyszała od podobizn jej przyjaciół nie
były prawdą, ale jednocześnie wiedziała że tkwi w nich ziarno prawdy. Poza tym
jedyną osobą, która nie pojawiła się w tym kalejdoskopie oskarżeń był Hao.
Chciała wierzyć, że to dlatego iż demon nie chciał się powtarzać bo przecież
już wcześniej przybrał jego postać, ale niestety była też inna myśl, która
wydawała jej się o wiele bardziej rozsądna. Tylko on potrafił ją zaakceptować w
pełni. Albo raczej zrozumieć. Yoh po prostu był cierpliwy i nauczył się z nią
żyć, ale nigdy nie będzie w stanie pojąć co się działo w jej głowie. Mimo to
był jej osobistym słońcem, które wrzucało do jej świata trochę ciepła i nie
potrafiła bez tego żyć.
Westchnęła
ciężko, po czym wyciągnęła z pudełka korale. Lśniły jak zawsze delikatnie się
przy tym mieniąc na błękitny kolor. Rytuał w istocie powinna przeprowadzić
zaraz po opuszczeniu portalu a nie prawie 4 miesiące później i była naiwna
sądząc, że może to zlekceważyć. Jednak nie czuła nic złego w sobie, żadnej
namiastki demonicznej energii mimo to wiedziała że stanowi potencjalną osobę,
którą demon może opętać. Wystarczyło mieć styczność z Oni by nosić na sobie ich
ślad, a ona spotkała ich w życiu aż za wiele. Chociaż gdyby Fuoku chciał już
dawno skrzyżowałby ich ścieżki w jakiś sposób.
Wypowiedzenie
mantry nie przysporzyło jej żadnego problemu co było dobrym znakiem, korale
nadal mieniły się jasnym światłem, które wraz z wypowiadanymi słowami
przybierało na mocy. Krótki błysk świadczył o zakończeniu rytuału jak i o jego
powodzeniu. Cokolwiek związanego z demonem zostało z niej zmazane i tkwiło
teraz w koralach, co równocześnie oznaczało, że jeśli napotka osobę która
również nosi ślad to będzie w stanie to wyczuć.
Przez
następne dni w Funbari Inn panowała cisza. Anna za wszelką cenę unikała swojego
narzeczonego, a on zauważywszy to starał się jej ułatwić, z kolei Horokeu
wyczuwając napiętą atmosferę między dwójką współlokatorów starał się jak
najmniej przebywać w domu w obawie o oberwanie talerzem, gdy dojdzie do
konfrontacji. Szatyn owszem, był tym przejęty, ale doszedł do wniosku, że może
blondynka potrzebuje czasu dla siebie, więc postanowił czekać. Medium z kolei
była zajęta pracą przewodniczącej, więc nawet nie miała czasu myśleć o Hanami.
Zbliżał się festyn szkolny i w klasie, aż huczało od pomysłów. Ponad to
pozostawała kwestia wycieczki, która nie okazała się być tak łatwa. Mimo małej ilości
snu Anna nie poddawała się i walczyła z przemęczeniem. Wolała wszystko sama
robić bo wiedziała, że wtedy będzie to wykonane najlepiej. Jednak po trzech
nocach z małą dawką snu zasnęła na biurku i prawdopodobnie zostałaby tam do
rana, gdyby nie Yoh.
-
Wybacz nie chciałem Cię obudzić.- powiedział, a w ręku trzymał koc, który
zapewne miał posłużyć jako nakrycie. Itako tylko pokręciła głową, że nic się
stało, po czym ponownie zabrała się do pracy.
-
Mogę Ci jakoś pomóc?
-
Nie.- odparła szorstko.
-
Tylko się nie przemęczaj.- dodał jeszcze i wyszedł z pokoju. Pokręcił głową z
niedowierzaniem, że ten foch trwa już tyle czasu, a on naprawdę nic złego nie
zrobił. Spojrzał na swojego ducha stróża z rezygnacją w oczach.
-
Już nie wiem co mam zrobić. Przepraszałem ją już chyba ze sto razy!- powiedział
i przesunął drzwi od swojego pokoju.
-
Może zaproś ją na romantyczną kolacje?- podpowiedział Amidamaru. Nie znał się
na tych sprawach, gdyż większość jego życia pochłonęła walka i nie miał okazji
dowiedzieć się wiele na temat miłości, ale niejednokrotnie był zmuszany do
oglądanie seriali razem z Anną, więc postanowił ów wiedzę wykorzystać i pomóc
swojemu przyjacielowi. Doskonale pamiętał jak Rick zaprosił Sylvie do
najwspanialszej restauracji w mieście z najbardziej wykwintnymi daniami, tylko
dlatego, że musiał odwołać ich wcześniejsze spotkanie.
-
Nie mam pieniędzy.- po tej odpowiedzi plan legł w gruzach.
-
To może sam coś ugotuj?- to był impuls. Samuraj najpierw powiedział, a później
pomyślał że to Yoh, który z kuchenką i jedzeniem nie do końca jest
zaprzyjaźniony, żeby aż robić wspaniałe potrawy przeprosinowe. Szatyn spojrzał
spod byka na ducha.
-
Wiem!- krzyknęła istota z zaświatów.- Kwiaty! Przecież zawsze kobiecie dawało
się kwiaty!
-
Mówiłem Ci już, że nie mam funduszy
-
Ale Yoh-dono! Jest wiosna!
Fakt…
Postanowił wcielić plan w życie dopiero jutro. W tej chwili jego łóżko było dla
niego bardziej kuszące niż nocne spacery.
Blondynka
już od progu pokoju czuła dość intensywny zapach. Na środku biurka stał wazon z
ogromnym bukietem kwiatów. Musiała przyznać że były naprawdę piękne. Podeszła
bliżej by przyjrzeć im się z bliska,
przyznała w duchu że Yoh się naprawdę napracował. Nagle na jednej z dzikich róż
pojawiła się czarna kropka, co więcej miała ona małe nóżki i czułka oraz poruszała się w górę płatka. Po chwili
Anna dostrzegła całe mnóstwo podobnych żyjątek i nie myśląc długo zawołała
swojego narzeczonego. Yoh słysząc ten ton przeraził się, że znowu coś zrobił
nie tak i nie pewnie wszedł do pokoju. Blondynka stała przy biurku z klapkiem w
ręku.
-
Nie bij!- krzyknął wystraszony i zasłonił twarz ręką. Ona tylko przewróciła
oczami z dezaprobatą po czym zaczęła mówić.
-
Dziękuje za bukiet, ale następnym razem idź do kwiaciarni.- po czym uderzyła o
stół butem. Szaman poszedł bliżej i zauważył, że wewnątrz kolorowych kielichów,
aż się roi o różnego rodzaju żuczków i robaczków.
-
Gomene Anna.- po czym uśmiechnął się i podrapał po głowie z zakłopotaniem.- Ale
już nie wiedziałem co mam robić, żebyś się do mnie odezwała.
-
Dlatego przyniosłeś mi bukiet pełen robaków! Jak romantycznie!- powiedziała, a
sarkazm dało się wyczuć na kilometr.
-
Przynajmniej zadziałało.- zachichotał patrząc jak jego narzeczona zabija
żuczki, jakby to było najgorsze zło na świecie. Ona tylko zgniotła go wzrokiem
i już słowa nie powiedziała. Asakura wziął bukiet i uważnie by nie roznieść
małych insektów po domu wyszedł do ogrodu gdzie pozbył się kwiatów.
-
Po problemie.- powiedział sam do siebie zadowolony, po czym wrócił do jej
pokoju. – Więc wybaczysz mi?- zapytał stojąc w progu. Ona westchnęła tylko i
spojrzała na niego.
-
Po prostu zrób coś z nią Yoh.- rzekła i w cale nie chodziło jej o robaczki.
Chłopak usiadł na ziemi i przyglądał się medium. Lubił ją obserwować jak
wykonuje różne czynności, chociażby jak rozczesywanie włosów, gotowanie, jak
ogląda telewizje, jak odrabia zadanie domowe. Nie wiedział czemu, ale podobał
mu się sposób w jaki to wszystko robiła.
-
Długo zamierzasz się tak gapić?- zapytała w końcu. On tylko uśmiechnął się jak
to miał w zwyczaju.- W takim razie może się przebiegniesz.
Mając
chwilę spokoju Anna mogła swobodnie dokończyć zadanie domowe oraz zabrać się za
wymyślanie atrakcji na festiwal szkolny. Oczywiście jej klasa robi to na czym
przewodnicząca się najbardziej zna- dom strachów.
Nadeszła
pora obiadu, a Yoh nie było nigdzie widać. Lekko poirytowana sama zabrała się
za gotowanie, choć nie było jej to na rękę. Po pół godzinie dało się usłyszeć
szatyna.
-
Jak zwykle przychodzisz na gotowe.- żachnęła się. Stała tyłem do wejścia, więc
nie widziała co szaman robi. A on w najlepsze patrzył się na swoją narzeczoną,
nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Jej blond włosy robiły się co raz dłuższe i
teraz miała je zaczesane na jedno ramię, co odkrywało jej szyję z prawej
strony. Miała na sobie luźną czarną bluzę zakładaną przez głowę, która sięgała
jej nad kolana. JEGO bluzę. Otrząsnął się z fantazji o jej nieziemskim ciele i
w końcu zadał jej pytanie.
-
Dlaczego chodzisz w mojej bluzie?
-
Pralka się zepsuła i nie wywiesiłeś wczorajszego prania, więc fartuch jest
jeszcze mokry.
-
Ale…
-
Przestań się tak gapić.
Chłopak
odchrząknął i zarumienił się, po czym z trudem oderwał wzrok od Kyoyamy i
nakrył do stołu. Milczeli, ale tym razem była to inna cisza niż przez ostatnie
dni. Oboje najzwyczajniej w świecie czuli się zawstydzeni. Yoh musiał przyznać,
że najchętniej zostawił by swoją narzeczoną w takim ubraniu jakim miała w tym
momencie na sobie i nie zmieniał nic. Jednak wiedział, że jak nie naprawi
pralki to skończy się to dla niego bardzo boleśnie. Anna skończyła posiłek
pierwsza, po czym wręczyła chłopakowi listę rzeczy do zrobienia.
-
Tylko najpierw weź prysznic.- dodała jeszcze po czym opuściła szatyna. Oprócz
tradycyjnych obowiązków domowych jak posprzątanie po obiedzie i wywieszenie
prania, szaman musiał również załatwić kilka materiałów i innych
pasmanteryjnych drobiazgów, o których istnieniu nie miał pojęcia. Westchnął i
po raz ostatni zerknął w stronę wchodzącej po schodach Anny. Naprawdę nie miał
ochoty na wywieszanie tego prania i to nie z tego samego powodu co zwykle.
Nazajutrz
Kyoyama rozplanowała zadania związane z festiwalem. Męska część miała za
zadanie zbudowanie kilku potrzebnych rekwizytów, które Manta zaprojektował,
oczywiście z ‘dobrej woli’. Natomiast większość dziewczyn została zagoniona do
szycia kostiumów. Tym razem blondynka dała im wolną rękę, same mogły wybrać
jakie przebranie stworzą. Ren`owi powierzyła zadbanie o odpowiedni klimat, nie
chciała by było to typowo oklepane i zabroniła rozwieszanie jakichkolwiek pajęczyn
czy innego dziadostwa, jak to ujęła. Podsunęła mu by zainspirował się własną
posiadłością w Chinach, która podobno powodowała gęsią skórkę.
-
Yoooh!- krzyknęła Roxane.- Za co chcesz być przebrany? Może jakiś przystojny
wampir?
Chłopak
nie zdążył odpowiedzieć, gdyż blondynka go wyprzedziła:
-
Ja robię dla Yoh kostium.- oznajmiła.- i dla ciebie Manta też.- na jej twarz
wdarł się delikatny uśmieszek, co nie wróżyło niczego dobrego. – A ty Roxane
idealnie pasujesz do wiedźmy.- dodała jeszcze.
Dyskusja
trwała przez następne pół godzinny i oczywiście stało się tak jak Anna chciała.
Jednak oprócz rozporządzania, medium pomagała swoim koleżankom w szyciu. Miała
doświadczenie, gdyż niejednokrotnie zszywała coś swojemu narzeczonemu, co
podczas treningów ulegało zniszczeniu, ponad to należy pamiętać o kostiumie do
walki który również sama stworzyła.
W
drodze powrotnej Manta z Yoh szli za Itako w kółko szeptając i trzeba przyznać,
że byli wystraszeni, z czego nadmiernie korzystał Usui dopóki Anna oznajmiła,
że jemu nie ma zamiaru nic uszyć bo wystarczy gdy ludzie zobaczą że przy stole
zachowuje się jak świnia to uciekną i tak.
Kolejne
dni mijały a Anna nie wychodziła z pokoju tylko zawzięcie pracowała nad
kostiumami. Przebrania stały się tematem numer jeden w klasie i każdy chciał
wiedzieć co Kyoyama wymyśliła. Najbardziej przejęci byli tym Manta i Yoh,
obawiali się swoich najgorszych koszmarów. W końcu blondynka słynęła z chęci
upokarzania innych więc nie zdziwili się gdy zobaczą przebranie różowego
króliczka z rogami zamiast uszu i ostrymi kłami zamiast siekaczy.
Prace
nad wystrojem klasy szły pełną parą i wszystko wyglądało na to że uda się
skończyć przed czasem. Może i po drodze było kilka potknięć, ale Anna zawsze
potrafiła jakoś zaradzić nowo powstałym problemom. Nawet Roxanne nie mogła
wyjść z podziwu.
Nastał
w końcu upragniony dzień i każdy czuł lekkie zdenerwowanie by wszystko wypadło
jak najlepiej. Klasa, która wygra w tym roku dostaje dofinansowanie na
wycieczkę i do tego kosz słodyczy dla każdego. Pogoda była przepiękna i już na
placu przed szkołą było mnóstwo rozmaitych stoisk. Na boisku za budynkiem o 10
rozpoczynały się zawody sportowe, w których oczywiście brała grupka chłopców z
drużyny Kendo, co wywołało ogólne niezadowolenie i nikt nie wierzył że ktoś
będzie w stanie pokonać ich klasę. Zawody trwały do 13 potem uczniowie mieli
czas dla siebie by po przechadzać się wśród stoisk, a na popołudnie zaplanowane
było ognisko.
Na
początku miały odbywać się pokazy każdego klubu sportowego. Zaczęto z gracją bo
od gimnastyki, dziewczyny były ubrane w piękne stroje i wykonywały niesamowite
akrobacje w rytm muzyki. Przy każdym obrocie Yoh co raz bardziej się
ekscytował, przy kolejnym salcie już nie wytrzymał i wstał z wrażenia krzycząc
w kółko „Woow! Widziałeś to Manta?!” Szatyn sam się prosił, więc Anna walnęła
go jak to miała w zwyczaju i był spokój przez następne kilka minut. Kasumi
tylko zerknęła na Oyamade, który mimo że widział to już setki razy, za każdym
razem bolało go tak samo. W końcu z głośników rozbrzmiał głos nauczyciela wf,
który oznajmił że za 15 minut rozpoczną się zawody. Asakura powrócił do świata
żywych i udał się w stronę szatni.
-
Yoh…- usłyszał za sobą Annę. Odwrócił się i zerknął na nią. Potrafił wszystko
wyczytać z jej oczu. Uśmiechnął się szeroko.
-
Wiem.- rzekł, po czym pobiegł przed siebie.
To
był pierwszy raz gdy Roxanne była świadkiem, takiej sytuacji między nimi.
Widziała to w ich spojrzeniach. Zrozumienie, tak jak czytała w tylu książkach,
tak jak widziała to na tylu filmach, tak jak opowiadała jej mama- wystarczyło
jedno spojrzenie. Jednak było w tym wszystkim coś jeszcze, taki dziwny spokój i
pewność. Byli pewni jeden drugiego i ufali sobie w 100%. Westchnęła ciężko. Ile
by dała by być na miejscu Anny…
- Jak długo się znacie?- zapytała szatynka.
-
Kilka lat.- odpowiedziała po namyśle.
-
Chodziliście razem do szkoły?
-
Do gimnazjum i teraz do liceum.
-
To gdzie się poznaliście?
-
Yoh pojechał do swojej babci na ferie zimowe i tam się poznaliśmy.
Barthez
już miała zadać kolejne pytanie gdy wokół nich podniosła się wrzawa. Zaczęły
się zawody sportowe. Na szczęście wystarczyło jedno spojrzenie Kyoyamy aby
uczniowie przed nią usiedli na swoje miejsca i zarówno Manta, Umi jak i Anna
mogli oglądać zmagania swoich kolegów na siedząco. Roxanne wraz z Nicole
wyciągnęły ogromy transparent z napisem „Powodzenia Yoh!”, co Itako uznała za
zwykły przejaw przyjaźni. Jednak gdy zaczęły kibicować mu podczas biegu nie
wytrzymała i skutecznie je uciszyła. W końcu nie może pozwolić by inne
dziewczyny krzyczały o jej narzeczonym jakie to ma wspaniałe mięśnie i żeby
ściągnął koszulkę. Zawody oczywiście wygrała klasa Ren`a i Yoh mógł spokojnie
odetchnąć. Jednak nie na długo. Wkrótce zaczynał się prawdziwy festyn, więc
należało się przebrać. Ludzie z okolicznych osiedli i domów przyszli specjalnie
popatrzyć na wyczyny uczniów liceum. Już przy samym wejściu znajdowała się
ogromny plakat zapraszający do domu strachów.
Kyoyama
wręczyła Yoh i Mancie po woreczku z kostiumem, oczekując ich pojawienia się za
5 minut. Wyszli. Każdy nieco zdziwiony patrzył na nich nie do końca rozumiejąc
idei przebrania. Po chwili podeszła do nich blondynka, po czym bez skrupułów
nałożyła na twarz swojego narzeczonego jakieś zielone mazidło. Na czole pociągnęła
czarną kredką do oczu kreskę, na której narysowała szwy, podobnie na lewym
policzku.
-
Manta jesteś dr. Frankenstainem, a ty Yoh jego potworem.
Teraz
to rzeczywiście nabrało sensu i trzeba przyznać, że wyglądali niczym ściągnięci
z plakatu filmu. Oyamada miał wrażenie, że medium zainspirował Faust, ale wolał
to przemilczeć. Spojrzał w lustro jeszcze raz… Wyglądał jak jego mniejsza
wersja.
Pozostali
również nałożyli w pośpiechu kostiumy. Nawet Anna miała coś dla siebie. Stała
przed wejściem do domu strachów w białej poszarpanej sukience ubrudzonej
sztuczną krwią oraz welonem we włosach, oczywiście wyjaśnienie było proste –
panna młoda, która dowiedziała się o zdradzie swojego przyszłego męża i żeby
było jasne krew należała do jej wybranka. Natomiast Umi, Daisuke i Horokeu
stanowili zobie-lokajów, którzy chodzili po szkole i zapraszali do odwiedzenia
ich klasy. Główną osobą oprowadzającą miał być Ren, który stwierdził że postawi
na klasycznego wampira, jednak to Roxanne zyskała najwięcej fanów w przebraniu
pielęgniarki. Spora część klasy miała wrażenie że kostium Barthez jest wzięty
ze sklepu dla dorosłych. Nie dało się ukryć, że gdy tylko pierwsi chłopcy
weszli i ją ujrzeli, wieść ta rozniosła się błyskawicznie i już wkrótce sporą
część kolejki zajmowali mężczyźni. Amidamaru również miał niezłą zabawę.
Niektórzy z przybyłych byli jak manta, czy Ryu na początku i widzieli zarys
jakieś postaci, która fruwa wokół nich. Nagle ów mara ruszała na nich z
krzykiem, w ostatniej chwili na przybysza spadało prześcieradło. Większość
wybiegała z krzykiem nie spodziewając się czegoś takiego. Dodatkowym atutem
była Corey, która wytwarzała nienaturalnie zimnie powietrze momentami,
szczególnie upodobała sobie oziębianie dłoni u dziewcząt i odkrytych karków u
chłopców. Ren również miał swój dodatkowy wkład w postaci ducha elektryczności,
i sprawiał że włoski stawały dęba w odpowiednich chwilach. Yoh wraz z Mantą mieli
swój wydzielony kawałek sali, który był zasłonięty kotarami. Odgrywając mini
przedstawienie dla każdej grupy, czyli dokładny moment wcielenia życia w
potwora, który po kilku spokojnych sekundach rzucał się na grupkę uczniów.
Klasa
do której chodziła Nicole również uzyskała sporą liczbę odwiedzin dzięki jej
przebraniu. Ubrana w dość specyficzny strój, a mianowicie w czarną
sukienkę-bombkę, bardzo krótką, a na to biały koronowy fartuszek. We włosy
miała wplecioną śliczną wstążkę, a na nogach czarne pantofelki na obcasie.
-
Może macie ochotę na coś słodkiego?- pytała się serwując jeden z
najpiękniejszych uśmiechów.
-
Tak.- zawsze padała odpowiedź, szczególnie od męskiej części, którzy nie mogli
oderwać od niej wzroku po czym przepadali w jej zawiłych sidłach flirtu.
Nie
dało się ukryć, ze siostry Barthez w swoich strojach były główną atrakcją
festynu, tak też ich klasy miały najwięcej klientów. Pozostała część chowała
się gdzieś daleko w tyle. Podczas ogniska dyrektor podziękował wszystkim za
trud włożony w pracę, jak i ogłosił wyniki. Klasa Anny jak i Nicole były
egzekwio na pierwszym miejscu, tak więc
musieli się podzielić zarówno przydzielonymi słodyczami jak i pieniędzmi.
Wówczas pojawił się pomysł wspólnego wyjazdu obu klas, co bardzo przypadło do
gustu każdemu oprócz Anny, która zdążyła już z Ren`em obliczyć wszystko
dokładnie, a dodatkowe prawie 30 osób wywracało ich pracę do góry nogami.
Uwagę
medium przykuło podejrzane zachowanie sióstr, które przechadzały się wśród
tłumu zgromadzonych uczniów wręczając niektórym rulony beżowego papieru
przewiązane koronkową wstążką. Trochę to potrwało zanim dotarły również do
niej, jednak z pustymi rękami.
-
Chyba nam zabrakło.- powiedziała starsza bezczelnie się przy tym uśmiechając.
-
Mam jeszcze jedno.- odparła jej młodsza kopia wyciągając z torebki zaproszenie,
które następnie wręczyła Annie. Roxane odciągnęła siostrę na bok i z gestów
dało się wyczytać że nie było to planowane posunięcie.
-
Wiem co robię.- oznajmiła Nicole starając się uspokoić długowłosą.- Jun Tao
powiedziała mi to i owo. – mrugnęła jeszcze do niej, po czym dołączyła do
swoich koleżanek z klasy, które od razu obskoczyły ją dookoła by dopytać się o
szczegóły.
Bez
wątpienia był to ten rodzaj papieru, który kosztuje kilka razy więcej niż taki
który znajduje się w zeszytach. Przyjemna gramatura w dotyku i wykaligrafowane
pismo w iście wersalskim stylu robiło wrażenie i to nie mniej niż sama treść. W
sobotę siostry Barthez zapraszały do siebie do domu na własną imprezę powitalną
obiecując przy tym świetną zabawę i parkiet dla odważnych. Oczywiście między
wierszami dało się wyraźnie odczuć, że będzie to typowa impreza jakie
niejednokrotnie można było zobaczyć w amerykańskich filmach. Open bar
zagwarantowany.
Medium
nie podobała się perspektywa głośnej muzyki i spędzenie w gronie podchmielonych
uczniów tych kilku godzin, lecz w myśl powiedzenia –Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej – zapadła decyzja
o pojawieniu się na imprezie. Dziwnym trafem Jun wiedziała o tym wydarzeniu i
czekała na swoją przyjaciółkę pod szkołą by nie umknęła jej w żaden sposób. Jeanne
wydało się że również pojawiła się w niewłaściwym miejscu i czasie bo panna Tao
zaciągnęła Iron Maiden do limuzyny i teraz cała trójka siedziała w luksusowym
samochodzie słuchając planu Doshi. Nie było mowy by w jakikolwiek sposób
przegadać zielonowłosą, która właściwie nie dała nawet dojść do słowa
dziewczynom. Zamilkła dopiero gdy podjechali pod centrum handlowe, co zdziwiło
nieco koleżanki bo Jun nie gustowała w sieciowych sklepach.
Jeannie
w dżinsach była czymś tak nierealnym, że nawet Anna była pod wrażeniem do tego
biała falbankowa bluzka, która już wyglądała dla czerwonookiej znajomo, i Iron
Maiden wyglądała jak normalna dziewczyna w swoim wieku. Z kolei blondynka znając co panna Tao potrafi
wymyślać chciała ją ubiec i znalazła również parę zwykłych spodni, wspominając
że ma do tego odpowiednią bluzkę. Jednak zielonowłosa jej nie słuchała tylko
wpatrzona szła do celu, który w jej wyobraźni świecił jaśniej niż wszystko
inne. Jasna sukienka ombre, która z pomarańczowego przechodziła w żółty by na
końcu zamienić się w biały, bez ramiączek, opięta niczym druga skóra.
-
Nie ma mowy.- padła oczywista odpowiedź.
-
Czy mam powiedzieć Roxane, gdzie może spotkać Yoh podczas jego codziennej
przebieżki?
Kyoyama
ciskała w pannę Tao spojrzeniem bazyliszka, lecz ona jak zwykle nic sobie z
tego nie robiła. Pokazała tylko gestem, żeby szybciutko poszła do przebieralni,
co wiedziała że jest zbędne bo sukienka i tak zostałaby kupiona.
-
W ciemnej wersji bardziej mi się podoba.- medium jednak postanowiła pójść na
kompromis i wskazała na granatowy odpowiednik. Z niechęcią Jun przystała na
wybór blondynki, chociaż i tak pomarańczowa wersja nie została odwieszona na
miejsce.
-
Myślę, że powinnaś ją przymierzyć- odezwała się Jeanne widząc z jakim
uwielbieniem kobieta wpatruję się w ubranie. Tym sposobem każda kupiła coś dla
siebie, naturalnie panna Tao powciskała obu dziewczynom kilka dodatkowych toreb,
żeby miały większy wybór, po czym odwiozła je do domów życząc uprzednio miłej
zabawy.
Najwyraźniej
wiadomość o imprezie również zaaferowała chłopców, bo już od progu dało się
słyszeć ich dyskusje odnośnie czego mogą się spodziewać. Głównie dotyczyło to
wynajętych tancerek egzotycznych, które mogły by umilić pobyt w rezydencji
Barthez. Horokeu miał chyba bardzo wygórowane zdanie o Roxane i Nicole bo
opowiadał o tym jakby zabawa miała się odbyć co najmniej w pałacu.
Stojąc
przed bramą nie można było tego nazwać pałacem, ale większym domem w którym
wyraźnie odznaczało się nowoczesne budownictwo. Ogród był przystrojony lampkami,
a dzięki wysokim tujom muzyka nie niosła się poza posiadłość. Zaproszone były w
całości klasy Nicole i Roxane oraz dodatkowych kilka osób co dawało razem ponad
60 osób. Ren siłą zaciągnięty przez swoją siostrę został odstawiony pod same
drzwi, żeby przypadkiem nie zwiał, Horo Horo nie miał innego wyjścia jak
przyjść bo Usagi była tak szczęśliwa mówiąc o sobocie, poza tym sam był ciekawy
tego wydarzenia roku. Yoh marudził, że wolałby się zdrzemnąć w domu jednak
Roxane wymusiła na nim obietnicę że się zjawi. Wystarczyło tylko zerknąć na
Lyserga żeby wiedzieć że stało się coś dziwnego – wzrok wbity w ziemię, rumiane
policzki i usta zaciśnięte jakby za wszelką cenę starał się nie odezwać.
-
A temu co?- zagadnął Tanaka, pojawiając się niemalże znikąd.
-
Może znowu jakiś chłopak próbował go poderwać.- odparł Usui wspominając te
kilka dziwnych sytuacji związanych z dziewczęcą urodą Diethel`a. Ren obrócił
się w ich kierunku i po kilku chwilach jego policzki zrobiły się równie różowe
co u różdżkarza.
-
Co jest?- Usui był bardzo zdezorientowany i rozglądał się na boki szukając
przyczyny ów zawstydzenia. Zza Lyserga wyglądała niepewnie Jeannie i to właśnie
przez jej strój zupełnie nie poznał swojej koleżanki. Jednak teraz widząc ją
tak odmienioną musiał zbierać swoją szczękę z podłogi.
-
Zgaduję że to sprawka Jun-san. – dodał Yoh komentując nowy styl czerwonookiej.
Anna rzuciła mu spojrzenie pt. „a kogo
innego?” po czym zaczęła ściągać płaszcz. Nie chciała ubierać tej sukienki
i widzieć jak wszyscy się na nią gapią, bo nie dało się ukryć że dzisiaj
wyglądała obłędnie, jednak w cale się tak nie czuła. Czasem miała wrażenie że
Jun traktuje ją jak lalkę, nie szanując jej zdania odnośnie stylu jaki
preferuje i jak to ona miała odwagę powiedzieć jej to wprost. Raz. Gdy nie
chciała ubrać tego co kupiła dla niej panna Tao. I wiedziała już, że to nie
popłaca. Wzdrygnęła się na wspomnienie tego dziwnego monologu jaki zielonowłosa
wygłosiła wówczas, który jakimś cudem przekształcił się w wykład odnośnie
zdrady zaufania i bólu jaki wypełniał jej serce. Zdecydowanie nie było to tego
warte, dlatego też ta sexowna sukienka teraz znajdowała się na jej ciele.
Yoh
jak tylko wszedł do domu od razu został wciągnięty w wir zabawy. Jak zwykle był
rozchwytywany, lecz tym razem ośmielone prze alkohol dziewczyny zaczęły mu
ciążyć bardziej niż zwykle. Szukał wzrokiem kogoś znajomego lecz liczba osób
była przytłaczająca. W końcu poczuł jak ktoś wpada na jego nogę i ku zdziwieniu
był to Manta, który stał się popychadłem ze względu na swój wzrost. Wyplątali
się z tego dziwnego uścisku i wyszli na zewnątrz by ochłonąć, lecz niestety nie
było im to dane. Podskoczyli na nagłe pogłośnienie muzyki, światła przygasły i
na schodach pojawiły się dwie postacie. Naturalnie wszyscy zaczęli bić brawa i
gwizdać, a siostry Bathez w cale nie zachowywały się jakby to był ich pierwszy
raz. Tak więc skoro gwiazdy wieczoru pojawiły się na swoim przyjęciu impreza
mogła zacząć się naprawdę. Wcześniej tego dnia wyniosły na górę cenniejsze
rzeczy, poprzesuwały meble by stworzyć parkiet, swoim wdziękiem przekonały
jednego z chłopaków ze szkoły żeby wpadł ze swoim sprzętem dj`a obiecując
świetną zabawę i złamały szyfr do barku rodziców. Przyozdobienie zajęło im
chwilę, gdyż miały to już opanowane po poprzednich imprezach, a ubrania wybrane
zostały już kilka dni wcześniej i wisiały na wieszaku przypominając im o ich
wielkim dniu. Standardowo rozplanowały w jadalni stolik z przekąskami na zimno
i na ciepło, w kuchni wystawiły różnego rodzaju soki, wody, alkohole, a w
salonie sprzęt nagłaśniający. Jak zwykle wszystko było dopracowane włącznie z
ich planem zdobycia pewnych chłopaków.
Blondynka
przedarła się przez tłum do kuchni widząc że jest tam najmniej osób. Zerknęła
na suto zastawiony blat i zanim zdążyła sobie cokolwiek nalać przed jej nosem
pojawił się pięknie wyglądający drink w przezroczystej szklance.
-
Dopasowałem do sukienki.- rzekł blondyn puszczając jej oczko. Blue Curacao
sprawiło że napój również był niebieski w sposób przypominający odcień ubrania
Anny.- Naprawdę wyglądasz…
Przerwał
im jakiś chłopak, który podszedł do Tanaki uprzednio klepiąc go po przyjacielsku
w ramię. Korzystając z tej chwili Anna miała odłożyć napój na stolik, gdyż nie
miała ochoty na alkohol i wolała zachować trzeźwość w razie czego, lecz wówczas
usłyszała dziewczęcy chichot i następujący po nim głos swojego narzeczonego.
Zerknęła na nich i zobaczyła jak siedzi w grupie znajomych z klasy oczywiście
razem z Roxane. Pociągnęła duży łyk napoju, który okazał się być wyśmienity po
czym ponownie zwróciła swoją uwagę na Daisuke, który zadowolony zaczął jej
opowiadać skąd nabył umiejętności sporządzania drinków i że za wszystkim stoi
jego starsza siostra. Życie studenckie wiele ją nauczyło i chciała przekazać
jemu tą wiedze. Wbrew pozorom nudziło ją to, ale stała tam uparcie wierząc że
jedynie zwalczy ogień ogniem.
-
Tanaka chyba kogoś wyłapał.- zaśmiał się jeden z uczniów klasy Roxane, po czym
gestem wskazał na stojącą w kuchni dwójkę. Kanapa na której siedzieli
znajdowała się naprzeciwko pomieszczenia, stąd też mieli dobry widok na
wszystko co się rozgrywało przed nimi. Szatyn przyglądał się uważnie
dziewczynie, wiedział że blond włosy nie należą tylko do Anny i w tym domu
kręciło się jeszcze kilka dziewczyn z takim samym kolorem, ale dałby sobie rękę
uciąć że to jego narzeczona tam stoi. Domyślał się że Tanaka lubił trochę za bardzo medium, ale
ufał jej i wiedział że nie dopuściła by do niczego. Jednak ta sukienka tak
bardzo nie pasowała mu do Itako, że przekonywał sam siebie, że to nie ona.
Właściwie nie wiedział w czym przyszła, czekała na nich wszystkich już ubrana w
przedpokoju, nawet nie zwrócił uwagi na buty. Wszystko się wyjaśniło w momencie
gdy blondyn objął ją ręką, kładąc dłoń na odsłonięte ramię dziewczyny.
***
Nawet nie wiecie jak bardzo mnie ucieszyło to poganianie żeby opublikować kolejny post ;) Jest to mega motywujące, więc przepraszam że tyle trwało, ale sporo się ostatnio dzieje i człowiek nawet na czterech literach nie ma kiedy usiąść ^^ W każdym razie wyżebrałam dzisiaj te kilka minut od losu żeby wam umilić to sobotnie popołudnie i nie tylko ;)
Długa część w zamian za długie oczekiwanie :) Jestem ciekawa które fragmenty wam się najbardziej podobają ?