Z samego rana do
posiadłości zawitał Faust wraz ze swą ukochaną Elizą. Umiejętności Jun okazały się na tyle dobre,
że Johan był pełen podziwu dla Tao. Zmienił tylko opatrunki, sprawdził czy nie
wdało się zakażenie i podał zastrzyk znieczulający. Keiko zobowiązała się do doglądania i smarowania
maścią która miała pomóc w szybszym gojeniu. Cała gromadka czekała teraz w
salonie popijając herbatę oraz jak zwykle wysłuchując żartów Choco, po czym
goniąc go po pokoju. Annie zaczęła żyłka pulsować, gdyż robiło się co raz
głośniej, więc dopiła ostatni łyk herbaty i zamachnęła się. Naczynie poleciało
pod odpowiednim kątem, uderzając Choco, Horo i Rena. Poleciałoby i dalej gdyby
Lyserg nie chwycił go w odpowiednim momencie, położył przed Anną, a Ryu
pospiesznie wypełnił je ponownie parującą cieczą.
- Niech żyją
niezniszczalne kubki.- powiedział Manta, lecz Kyoyama zgromiła go wzrokiem.
- Faktycznie to
dziwne, że się nie roztrzaskał.- odparł Yoh, gładząc się po podbródku i mając
minę myśliciela.
- Ja myślę, że Anna
użyła duchów, żeby ten kubek tak poleciał i się nie roztrzaskał.- dodał swoje
Choco.
- Jak chcecie to mogę
jeszcze raz rzucić.- odezwała się spokojnie blondynka, a w jej oku można było
dostrzec błysk.
- Niee!- krzyknęli
Horokeu i McDaniels, którzy rozmasowywali sobie guzy. W tym momencie do pokoju
weszli Faust i Eliza.
- Rana wygląda na
poważną i jest naprawdę głęboka. Jednak jestem pewien, że jeśli będzie dużo
leżał i wypoczywał wyjdzie z tego jedynie z blizną.- Przyjaciele przytaknęli
lekarzowi, po czym głos zabrała Anna.
- Skoro jesteście
wszyscy to musimy ustalić co dalej.- cisza zapanowała w pomieszczeniu. Nikt nie
śmiał przerywać Kyoyamie.- Za 2 godziny jadę z Kino-sensei do Osorezan. A wy
skontaktujcie się z Radą Szamanów, może wiadomo już coś. Pilnujcie Hao. Dobrze
wiecie, że go potrzebujemy.- spojrzała na nich srogo. – Treningi same też się
nie zrobią.- jak na komendę wszyscy wstali i wyszli zanim Itako powiedziałaby
ile tym razem mają do zrobienia. Dziewczyna również opuściła salon i udała się na
poszukiwania swojej mentorki. Natomiast Jun wraz z Tamarą wlepiły wzrok w Pirikę.
Na ich twarze wypełzł chytry uśmiech.
- Eeej!!!- krzyknęła
niebiesko-włosa.
- Ren i tak mi
wszystko opowie, więc jak wolisz.- powiedziała Jun. Usui nie miała wyjścia,
musiała opowiedzieć przyjaciółką co wczoraj zaszło.
Podróż do Osorezan
minęła w milczeniu. Najwyraźniej najstarsza przedstawicielka rodu Asakura
uważała za zbędne wyjaśnienie czegokolwiek. Możliwe, że było to spowodowane
faktem iż Anna była odporna na wszelkie argumenty. Powinna być zdenerwowana, a może nawet
podekscytowana, ale lata spędzone pod skrzydłami Kino-sensei nauczyły ją wręcz
stoickiego spokoju. Beznamiętnie spoglądała za okno na mijane krajobrazy. Z
daleka majaczyła góra Mount Osore.
Wysiadły na stacji i
skierowały swoje kroki do domu Kino-sensei. Anna opatuliła się szczelniej
szalikiem. Mimo lata tu zawsze było zimno, aura tego miejsca powodowała, że
zwykli ludzie nie czuli się pewnie.
Dom był dawno nie odwiedzany, a mimo to panował tu porządek. Niewielka warstwa kurzu znajdowała się na meblach. Anna przejechała palcem po pobliskiej komodzie sprawdzając czy bardzo się namęczy przy porządkach.
Dom był dawno nie odwiedzany, a mimo to panował tu porządek. Niewielka warstwa kurzu znajdowała się na meblach. Anna przejechała palcem po pobliskiej komodzie sprawdzając czy bardzo się namęczy przy porządkach.
- Idź i kup
najpotrzebniejsze rzeczy.- usłyszała. Ponownie wyszła na ziąb. Tym razem mżawka
zmieniła się w deszcz, a ponad to silnie wiało. Przyspieszyła kroku, żeby się
nie przemoczyć.
Miasto było zupełnie
puste. Idąc uliczkami każdy dom wyglądał na opuszczony. Mgła opadła powodując,
że Osorezan wyglądało jak miasto widmo. Widoczność zmalała niemal do kilku metrów
przed siebie. Nie przyjemny dreszcz przeszył Annę. Obróciła się za siebie, lecz
tak jak się spodziewała, nikogo tam nie było. Skręciła w lewo i stanęła przed
małym sklepikiem. Popchnęła drzwi, ku jej zdziwieniu nie otworzyły się. Potarła
rękawem o szybę, miejsce wydało się opuszczone. Rozejrzała się dookoła. Nikogo
tu nie było, co ją jeszcze bardziej zdziwiło nie wyczuwała nawet obecności
duchów. Pobiegła w kierunku centrum.
Odetchnęła z ulgą gdy zobaczyła, że ktoś się wyłania z wszechobecnej
mgły. Jednak zaraz obiekt zniknął. Podbiegła jeszcze kilkanaście metrów. Miasto
znała na pamięć, więc wiedziała, że znajduje się na głównej ulicy. Sprawdziła
każdy budynek i tak jak poprzednio wszystkie były opuszczone. Mgła zdawała się
stawać co raz gęstsza, sunęła po ziemi zbliżając się do Itako. Zdezorientowana
wyciągnęła korale przed siebie i chwyciła mocno. Obróciła się kilkakrotnie
wokół siebie lecz nie widziała nic tylko białą parę. Wkrótce Anna miała problem
z zobaczeniem swoich butów. Nie wiedziała gdzie ma biec, zaczęła spazmatycznie
oddychać. Mgła wtargnęła w jej ciało poprzez otwarte usta. Madium upadła na
ziemię nieprzytomna.
Z salonu dobiegały
chichoty dziewcząt. Pirika właśnie opowiedziała przyjaciółkom, tak jak chciały
ze wszystkimi detalami, co zaszło pomiędzy nią a Ren`em.
- Ech…- westchnęła
Jun.- Z facetami teraz tak trzeba, nie ma co liczyć na inicjatywę z ich
strony!- powiedziała głośno, gdyż wiedziała że chłopcy właśnie skończyli
trening i podsłuchują pod drzwiami. Właściwie nie dało się tego nie zauważyć,
gdyż z drugiego pomieszczenia dochodziły różne szepty typu „przesuń się” czy też „ciszej bądźcie!”. Zielonowłosa wstała z podłogi i odsunęła
drzwi. Pokręciła głową, jednak jej wzrok był jak zawsze łagodny. Podeszła do Ren`a
i pogładziła go po twarzy mówiąc przy tym:
- Oj braciszku…
kompletnie nie masz pojęcia jak się obchodzić z kobietami.- wszyscy wybuchli
śmiechem na słowa Tao. Nawet Horo się zaśmiał. Tymczasem Pirice zrobiło się
nieco głupio i schowała się za zasłoną włosów. Natomiast złotooki widząc, że
mimo jego krzyków żeby przestali się śmiać bo ich posiatkuje, nie przestawiali poszedł
naburmuszony do swojego pokoju. Jun zaśmiała się serdecznie, wiedziała że Ren
nie potrafi się długo na nią gniewać.
Po dość hałaśliwym
obiedzie i ponownym wyśmianiu fioletowowłosego, rozmowa zeszła na nieco
bardziej poważny temat. Szamani mieli się skontaktować z Radą. Podróż do Doubie
zabrałaby im trochę czasu więc uznali to za plan B. Natomiast planem A była
rozmowa z Hao. Na delegata został wybrany Yoh. Przesunął lekko drzwi i ujrzał
swoją mamę smarującą długowłosego maścią po ranie na boku. Szaman wydawał się
przy tym bardzo cierpieć, lecz dzielnie znosił katusze. Postanowił poczekać
kilka minut, aż Keiko skończy, po czym wszedł do pokoju.
- Hao chciałbym z Tobą
porozmawiać.- powiedział. Kobieta widząc, że to coś ważnego postanowiła
zostawić synów samych.
- Czego ode mnie
chcesz?- zapytał z niechęcią szaman.
- Anna pojechała po
Księgę Przeznaczenia. Jeśli będą obie, i uda się do nich wejść czy mogę liczyć
na Ciebie, że to zrobisz?- padło pytanie. Hao zaplótł ręce i prychnął na słowa
Yoh. – Tylko ty jesteś w stanie to zrobić.- głos młodszego z bliźniaków
przybrał ton błagalny.
- Goldva wam
powiedział, że kiedy byłem połączony z Królem Duchów to pokazałem mu przyszłość. On również uważa,
że planetę czeka śmierć. Nie pomyślałeś, że ja w cale nie chce wam pomóc?
- Wiem czemu jesteś
ranny. Tracisz swoją moc Hao.
- Dlatego, że moja
dusza została rozdzielona!- spojrzał nienawistnie na brata.
- Jaki masz interes w
tym, że cała rasa ludzka zostanie unicestwiona?! Przecież nie każdy szaman jest
dobry, tak jak i nie każdy człowiek jest zły. Nie widzisz tego?!
- Nie widziałeś
przyszłości! Ziemia zostanie całkiem zatruta, będzie niezdatna do życia, a
ludzie będą próbowali zasiedlić inne planety. Zniszczą je tak samo!
- Przyszłość zależy od
nas. Przecież Turniej Szamanów jest po to by uratować świat od zniszczenia. Moc
Króla Duchów jest na tyle ogromna, że pomoże ochronić Ziemię! Nikogo nie trzeba
zabijać. Zbyt wiele już krwi rozlałeś.- Hao zamilkł po słowach brata. Wiedział,
że w tym co powiedział Yoh jest trochę prawdy, jednak bał się przyznać przed
samym sobą. Niespodziewanie krótkowłosy ukląkł na brzegu tatami. Spojrzał w
brązowe oczy, identyczne jak jego i cichym głosem powiedział. - Nikt o tym nie
wie, ale po naszej walce nie potrafiłem ze sobą wytrzymać. Nie mogłem uwierzyć,
że zabiłem. To było wbrew wszelkim ideom jakie wyznaję, zaprzeczeniem samego
siebie. Żałowałem, że nie potrafiłem Cię zrozumieć i pomóc. Oboje byliśmy
zaślepieni i nie chcieliśmy iść na ustępstwa. - Wyrzucił z siebie wszystko.
Poczuł niesamowitą ulgę, że mógł to wszystko powiedzieć. Czekał na ten moment od
kiedy zrozumiał, że zabił.
- Nawet nie wiesz jak
patetycznie to brzmi.- usłyszał odpowiedź. Na szczęście pozbawioną wszelkiej
wrogości i cynizmu. Krótkowłosy zaśmiał się.
- Chyba masz rację.-
podrapał się po głowie z lekkim zakłopotaniem, po czym wstał z zamiarem
opuszczenia pokoju.- Odpocznij. Wiem, że nam pomożesz.- dodał jeszcze i
wyszedł.
Szatyn wszedł do pokoju gdzie
wszyscy na niego czekali. Uśmiechnął się tylko tak jak on potrafi, podrapał się
z lekkim zakłopotaniem po głowie, po czym przemówił do zebranych:
- Porozmawiałem z nim, ale chyba
raczej nam nie pomoże ze skontaktowaniem się z Radą.
- Wiedziałem.- prychnął Ren.
- Może da się jakoś przywołać
któregoś z członków za pomocą Dzwonka Wyroczni?- zadał pytanie Manta. Lyserg,
który wydawał się być najbardziej obeznany w tego typu sprawach usiadł przy
blondynie i oboje zaczęli szukać czegokolwiek w urządzeniu. Jak się okazało
Dzwonek był bardziej skomplikowany niż się wydawało i zapowiadało się na to, że
nie od razu się uda coś uzyskać.
- Chyba będzie trzeba pojechać do
Dobie Villige.- oznajmił Ryu. Ostatnie słowo zostało zakłócone przez rumor dochodzący
z niedalekiego pokoju, a zaraz potem każdy poczuł jakby coś zostało mu wydarte
prosto z serca.
- Hao!- krzyknął szatyn i pobiegł w
kierunku skąd dobiegał hałas. Za nim pobiegła cała reszta. Odsunęli drzwi i
ujrzeli długowłosego miotającego się na podłodze. Wyglądało to jak atak
epilepsji. Faust wybiegł przed szereg i zauważył, że rana się otworzyła na
nowo. Bandaże zaczynały przesiąkać krwią. Pierwszy ocknął się Yoh, który
podbiegł do swojego brata usiłując go przytrzymać. Wydawało się, że atak
słabnie. Nagle Hao podniósł się do pozycji siedzącej i zaczął kaszleć. Miał
przeszklone oczy, wydawało się że się dusi. W końcu splunął krwią na podłogę i
opadł bezwiednie. Szamani spojrzeli po sobie. Jedynie Yoh nie odwracał wzroku
od brata, tylko patrzył się przerażony. Faust podbiegł natychmiast do Asakury i
pierwsze co zrobił to sprawdził puls.
- Żyje.- oznajmił swym melodyjnym
głosem, po czym zabrał się za odwijanie starego bandaża.
- Co to było?!- ocknął się Horokeu.
- Tamao miałaś może ostatnio jakieś
wizje?- zapytał się z nadzieją w głosie Yoh. Różowo-włosa pokręciła jednak
przecząco głową, po czym dodała.
- Właściwie to od tamtej wizji nie
miałam żadnej.
Szatyn zamyślił się. Było tyle pytań
i wszystkie pozostawały bez odpowiedzi. Wtem usłyszeli zachrypnięty głos.
Spojrzeli na długowłosego.
- Król Duchów… On się rozpadł…-
wyszeptał. Choco już miał zacząć opowiadać jakiś genialny dowcip na który wpadł
pod wpływem słów Hao, ale został skutecznie uciszony przez Horo.
- Miałeś wizje tak?- zapytała się
ciepło Tamao. Od jej spotkania ze starszym z bliźniaków, jakoś przestała się go
tak strasznie bać. Podeszła bliżej szamana i chwyciła go za rękę.- Pokaż mi.-
oboje zamknęli oczy. Po chwili na ich twarzach malował się grymas bólu, a ich
uścisk mocniej się zawarł. Ręce zaczęły im drżeć i robić się sine z powodu
braku krwi. Nagle wizjonerka odskoczyła od Asakury z krzykiem. Siedziała na
kolanach ciężko oddychając. Dopiero po kilku minutach udało jej się nieco
opanować.
- Tamara co widziałaś?- zapytała się
Pirika nie wytrzymując już tej niewiedzy.
- Świątynia Króla Duchów cała się
trzęsła, a On rozleciał się.
- Nie rozumiem.- przyznał Usui.- Jak
on mógł się rozlecieć?
- Król Duchów to ostatni przystanek,
Horo. Jest wszystkimi duszami.
- I że niby te wszystkie dusze nagle
gdzieś sobie poleciały?!- powiedział zdenerwowany Ren.
- Nie bez powodu.- rzekła poważnie
Tamamura.- One uciekały przed czymś.- niezrozumienie nadal malowało się na
twarzach szamanów.
- Król Szamanów nie został wybrany,
a co za tym idzie nikt nie przejął mocy Króla Duchów, więc nikt nie jest na
tyle silny aby ochronić Ziemię przed zagładą. Gwiazda Zniszczenia osiągnie swój
cel.
- Czyli, że Król Duchów już nie
istnieje?- upewnił się Ryu.
- A nas czeka…
- Śmierć.- dokończył za Lyserg`a,
Ren.
Strach. To było jedyne uczucie jakie
teraz odczuwali szamani. Tym razem nie ocalą świata.
- Ale…- zaczął nie pewnie Morty.
Wzrok każdego przeniósł się na niewysokiego blondyna. – Hao powiedział, że
zostanie zniszczone tylko to co zagraża Ziemi, a po drugie może w Księdze
Przeznaczenia będzie coś napisane.
- Ludzie zagrażają planecie.-
usłyszeli cichą odpowiedź z ust szatyna.
- Szamani też są ludźmi, czy to
znaczy że…?- zapytała się cicho Jun. Jednak nie uzyskała odpowiedzi. Długowłosy
tylko odwrócił wzrok i zamknął zmęczony oczy. Pozwolił się w spokoju opatrywać
Faustowi.
- Nie…- powiedział Yoh.- Anna
zdobędzie Księgę Przeznaczenia i wtedy może czegoś się dowiemy. - był
zdeterminowany, ale nadal spokojny. – Musimy trenować. A jutro polecimy do Doubie
Villige.
- Widzisz Yoh…- zaczął niepewnie
Hao.- Ja wybrałem po prostu mniejsze zło chcąc stworzyć Królestwo Szamanów.
Bliźniak pozostawił tą wypowiedź bez
komentarza i wyszedł z pokoju. Za nim podążyli wszyscy w milczeniu.
Deszcz wzmocnił na sile. Staruszka
wyszła przed dom i choć była niewidoma to czuła, że coś się zmieniło na
zewnątrz. Tajemnicza mgła oplotła ją niczym pajęcza nić. Dało się
wyczuć ból i przerażenie. Ciche szepty wołające o pomoc i zapowiadające upadek
cywilizacji. Kino Asakura przez całe swoje życie twardo stąpała po ziemi,
jednak nigdy nie przeżyła czegoś takiego. Wróciła do domu, zaniepokojona długą
nieobecnością swojej podopiecznej. Chwyciła za słuchawkę od telefonu.
Melodia rozniosła się po pokoju.
Yohmei jakby przeczuwając, co się stanie stał w pobliżu urządzenia. Gdy
podniósł słuchawkę, wyleciał z niej mały duszek. Jego żona tylko w razie
poważnych spraw korzystała z telefonu. Mimo to obawiał się tego wysyłając ją
wraz z Anną do Osorezan. Wyszedł do ogrodu, gdzie trenowali szamani. Yoh widząc
swojego dziadka przerwał ćwiczenia i podszedł do dziadka.
- Musisz jechać do Osorezan.-
usłyszał do najstarszego przedstawiciela swojego rodu.- Coś złego się stało.-
nie ukrywał przed swoimi wnukiem zdenerwowania. Szatyn przeraził się. Mimo jego
wiecznego optymizmu, najgorsze myśli nawiedzały jego głowę.
Przyjaciele musieli się rozdzielić. Yoh
wraz z Morty`m, Lyserg`iem i Ryu mieli wyjechać do Osorezan. Natomiast Ren,
Horo, Choco, Tamara i Mikihisa do Doubie Villige. Na miejscu został Faust i
Jun, którzy opiekowali się Hao oraz Pirika, której zostało zabronione ruszanie
się z Izumo poprzez brata i młodego Tao.
Nazajutrz ruszyli w swą podróż,
umawiając się poprzednio, że spotkają się ponownie w posiadłości Asakurów.
***
Witam wszystkich serdecznie! Przepraszam za długą nieobecność spowodowaną studiami. Na szczęście pracowity okres już za mną więc mam teraz czas na nadrobienie wszystkiego :) Cóż z tego jak wakacje, skoro taka paskudna pogoda za oknem :/ Przynajmniej u mnie, mam nadzieję, że u was chociaż słonko świeci...
W każdym razie jak widzicie po tytule zbliżamy się do końca. I tak, myślę że to nastąpi w lipcu, bądź w sierpniu. Wiele nie zostało zaledwie kilkanaście stron Word`a. Mam nadzieje że długość notki wam odpowiada i chociaż po części wynagrodzi wasze czekanie (o ile w ogóle czekaliście ^^)
Teraz chciałabym przejść do sprawy, która męczy mnie już ponad pół roku. Otóż zawsze marzyłam, żeby pisać opowiadanie (również na temat Króla Szamanów) jednak nieco inne od tych wszystkich, które istnieją. Mianowicie na temat ich zwykłego życia. Bez Turnieju i bez Hao (w każdym razie do czasu bez Hao ;P). Ot zwykłe szkolne życie z jakim musieliby się zmagać, a potem i dorosłość. Na prawdę marzyłam o tym i mam pytanie. Czy ktoś w ogóle był by zainteresowany czytaniem czegoś takiego? W końcu nie bez powodu większość opowiadań dotyczy jakiś złych rzeczy, z którymi muszą walczyć szamani. Boję się, że moja wersja by was nie wciągnęła i zanudzilibyście się bez jakiś dramatycznych akcji i walk. Więc proszę o szczere odpowiedzi i prawda jest taka, że już kilka notek mam napisanych, ale jeśli nie mielibyście ochoty czytać czegoś takiego to nie będę ich wystawiać na światło dzienne.
Pozdrawiam was gorąco i czekam na odpowiedzi ;*;*
W każdym razie jak widzicie po tytule zbliżamy się do końca. I tak, myślę że to nastąpi w lipcu, bądź w sierpniu. Wiele nie zostało zaledwie kilkanaście stron Word`a. Mam nadzieje że długość notki wam odpowiada i chociaż po części wynagrodzi wasze czekanie (o ile w ogóle czekaliście ^^)
Teraz chciałabym przejść do sprawy, która męczy mnie już ponad pół roku. Otóż zawsze marzyłam, żeby pisać opowiadanie (również na temat Króla Szamanów) jednak nieco inne od tych wszystkich, które istnieją. Mianowicie na temat ich zwykłego życia. Bez Turnieju i bez Hao (w każdym razie do czasu bez Hao ;P). Ot zwykłe szkolne życie z jakim musieliby się zmagać, a potem i dorosłość. Na prawdę marzyłam o tym i mam pytanie. Czy ktoś w ogóle był by zainteresowany czytaniem czegoś takiego? W końcu nie bez powodu większość opowiadań dotyczy jakiś złych rzeczy, z którymi muszą walczyć szamani. Boję się, że moja wersja by was nie wciągnęła i zanudzilibyście się bez jakiś dramatycznych akcji i walk. Więc proszę o szczere odpowiedzi i prawda jest taka, że już kilka notek mam napisanych, ale jeśli nie mielibyście ochoty czytać czegoś takiego to nie będę ich wystawiać na światło dzienne.
Pozdrawiam was gorąco i czekam na odpowiedzi ;*;*