Dni mijały jeden po drugim i każdy powoli się przyzwyczajał do obecności Hao w domu. Kilka razy nawet sam z własnej woli zrobił zakupy, czasem coś posprzątał, umył. Wszystko jakoś funkcjonowało, spokojnie, żeby nie powiedzieć, że nudnie jednak do czasu.
Obudził się z dziwnym uczuciem niepokoju. Rozejrzał się jeszcze nie do końca przytomny po pomieszczeniu, ale nic nie przykuło jego uwagi. Mimo to wstał i wyszedł na korytarz, gdzie również rozglądnął się na boki ale i tym razem wydawało się, że wszystko jest w porządku. Nagle usłyszał jęknięcie, dobiegające wprost z pokoju jego brata. Zdziwiony zajrzał do środka. Hao leżał dziwnie sztywny, ręce miał zaciśnięte w pięści, a oczy zmrużone. Yoh zrobił kilka kroków bliżej i kucnął przy bracie przyglądając mu się. Widać było, że cierpi przez sen, postanowił go obudzić, lecz w tym momencie długowłosy podniósł się do pozycji siedzącej, tym samym przyprawiając o zawał swojego bliźniaka. I szaman czy nie, Yoh wystraszył się i narobił rabanu, jakby go obdzierali ze skóry. Nie trzeba było długo czekać zanim Anna przybiegnie.
- Co tu się dzieje?!
Na chwilę zapanowała cisza i było tylko słychać głośne chrapanie Horokeu.
- Czekam!- blondynka nie ustępowała i mierzyła wzrokiem bliźniaków.
- Właściwie to też bym chciał wiedzieć.- odparł zdziwiony król szamanów.
- Um… wstałem, żeby się napić i usłyszałem jak stękasz przez sen.- odparł sprawca całego zamieszania. I chociaż zdanie zabrzmiało dziwnie była to najprawdziwsza prawda.
- To miłe Yoh, ale po co tak krzyczeć?- skomentowała z przekąsem dziewczyna.
- Wybaczcie, że muszę przerwać tą miłą pogawędkę, ale sprawy same się nie załatwią.- długowłosy wstał z zamiarem wyjścia z pokoju.
- Gdzie idziesz? Przecież jest środek nocy.- zapytała się jego młodsza wersja, jednak było jeszcze inne pytanie, zdecydowanie ważniejsze dla Yoh.- Mogę iść z Tobą?
- Nie trzeba, poradzę sobie sam.- jednak zanim zdążył zniknąć, poczuł nieprzyjemne ciarki na ciele i doskonale zdawał sobie sprawę kto wydziela tak przerażającą aurę. Wzrok Anny wyrażał jedno- jeśli Yoh chce z Tobą iść to pójdzie.- Chociaż skoro chcesz.- dodał po chwili namysłu.
Wylądowali u podnóża gór, otaczał ich gęsty las, a powietrze nie dość że było wilgotne to jeszcze panował ogólny gorąc. Mimo, że Yoh próbował nawiązać rozmowę z bratem, Hao za nic nie chciał zdradzić co się dzieje, nawet tego gdzie się znajdują. Usłyszeli wystrzał, następnie zapanował harmider, kolorowe ptaki poderwały się do lotu i coś zaszeleściło w krzakach tuż obok nich.
- Co to było?- zapytał krótkowłosy, jednak jego towarzysz pokazał gestem by być cicho. Naprzeciwko nich pojawiła się pantera. Piękna, smukła z czarnym futrem, jednak było coś nie tak. Upadła, oddychając szybko. Hao zaklął pod nosem i wymamrotał coś o spóźnieniu się. Podszedł do zwierzęcia i ujrzał ranę na jego tylnej kończynie. Mimo, że nie wyglądała na głęboką, była na tyle poważna, że dziki kot nie mógł ustać o własnych siłach. Usłyszeli drugi wystrzał, bliżej nich.
- Poszukaj wody, trzeba to przemyć.- rzucił starszy Asakura, po czym zniknął w zaroślach. Yoh zdeterminowany bardziej niż kiedykolwiek ruszył na poszukiwania wody. Miał wiele pytań, jednak odłożył je na później, chociaż obawiał się że na odpowiedzi będzie musiał czekać dłużej niżby tego chciał.
To było dziwne uczucie zajmować się tak groźnym, a jednocześnie tak bezbronnym zwierzęciem. Mimo to szatyn starannie by zadać jak najmniej bólu obmywał posłusznie ranę. Nagle usłyszał krzyki w innym języku, jak i foryoku jego brata. Ruszył w tym kierunku i ujrzał 3 mężczyzn, którzy stali ze strzelbami wymierzonymi w króla szamanów. Pierwszy z nich pociągnął za spust, jednak zanim Yoh zdążył zareagować, Hao jednym ruchem ręki, a właściwie powietrza, wytrącił im broń z rąk. Następnie z szatańskim uśmiechem i kulą ognia w ręce rzucił się na przeciwników.
- Hao! – wrzasnął młodszy Asakura, co skutecznie rozproszyło uwagę szamana. Z tej okazji skorzystali napastnicy, którzy zaczęli uciekać. Długowłosy ruszył za nimi w pościg, a na końcu tego pochodu znalazł się Yoh. Korzystając z licznych lian i innych pnączy król szamanów złapał każdego z mężczyzn, którzy leżeli teraz bezbronnie na ziemi. Przerażenie malowało się na ich twarzach, co bardzo cieszyło szatyna. Po raz kolejny ruszył na nich z kulą ognia i ponownie jego brat mu przerwał.
- Nie możesz ich zabić!- wydyszał.
- Niby dlaczego? Zabili mnóstwo zwierząt, by sprzedać ich futra i kości na czarnym rynku. Nikt nie będzie za nimi tęsknił!- warknął zirytowany.
- Na pewno mają jakiś powód!
- Jesteś zbyt naiwny.- odparł, ale ręka mu zadrżała.
- Zawsze możesz użyć reishi.
- Puszczę ich wolno i myślisz, że nagle staną się obrońcami przyrody?! Nie bądź łatwowierny, Yoh!
- Myślę, że powinieneś oddać ich w ręce władz. Oni na pewno się nimi zajmą.
- Nawet jeśli, to potem wrócą do polowań! Dlaczego ja Cię słucham w ogóle?! Dlatego nie chciałem Cię brać ze sobą!
- Bo próbuje Cię nakierować, żebyś postąpił słusznie?- zapytał spokojnie.- Słuchaj, zabicie kogoś zawsze będzie najgorszym wyjściem z sytuacji. Myślę, że jest mnóstwo lepszych pomysłów co z nimi zrobić.
- Jak na przykład co.- wiedział, że przegrał tą walkę. Yoh był jego namacalnym sumieniem, jego moralnym kompasem, jego lepszą połówką.
Manta dopiero na przerwie mógł podejść do swojego przyjaciela. Przez całe przedpołudnie zerkał na niego od czasu do czasu i nie żeby zasypianie na lekcji było czymś nowym w przypadku młodszego Asakury, ale dzisiaj wyglądało to inaczej niż zazwyczaj.
- Wszystko w porządku? – zapytał zmartwiony. W odpowiedzi Yoh najpierw ziewnął, później się przeciągnął, a dopiero na końcu spojrzał na Oyamade.
- Tak.- wyszczerzył się do blondyna.
- Wyglądasz na zmęczonego.
- Naprawdę wszystko jest ok. – zapewnił go ponownie. Mimo zmęczenia jakie malowało się na twarzy szamana można było również dostrzec radość. Yoh w pewien sposób czuł się spełniony, jakby nie patrząc upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu - spędził czas ze swoim bratem, oraz powstrzymał go po raz kolejny od zabójstwa. Do ich uszu dotarły piski zachwytu, więc oboje spojrzeli na źródło hałasu. Fanklub bliźniaków, który próbował złożyć wniosek o stworzenie klubu pod dumną nazwą ‘YoHao’ (próbował, gdyż wniosek wpadł w ręce Anny), kwiczał ze szczęścia na widok jak długowłosy rozmawia z ich przewodniczącą. Ba nawet przyjmuje od niej domowej roboty obento, co skutkuje propozycją wyjścia gdzieś razem.
Blondynka kątem oka patrzyła zażenowana na tą całą sytuację, gdy usłyszała obok siebie męski głos.
- Nie wierzę, że one są takie głupie.- powiedział Daisuke. – No bo przecież zaraz się jedną znudzi i pójdzie do drugiej.
Anna musiała mu przyznać rację, mimo to powstrzymała się od komentarza.
- Zresztą on też nie zachowuje się fair, mógłby je bardziej szanować. – widząc brak reakcji u swojej koleżanki zapytał- On Ci się chyba nie podoba?
- Nie! – szybciej powiedziała, niż pomyślała.
- A Yoh?- przerwał jej.
- To nie Twój biznes.- dokończyła. Zirytował ją tymi pytaniami, więc rzuciła mu groźne spojrzenie, a w odpowiedzi otrzymała uśmiech.
- Widzę, że znowu jesteś zła, chcesz czekoladkę?- zaproponował, nie przestając się szczerzyć do niej. Przewróciła oczami i już miała odejść, lecz chłopak odezwał się ponownie.- Więc młodszy Asakura. Czy jeśli zaproponuje Ci randkę odmówisz mi tak jak pozostałym?
Prychnęła na jego słowa.- A czym ty się niby różnisz od pozostałych?
- Zdobyłem pierwsze miejsce na zawodach w kendo.
- Yoh z łatwością Cię pokona.
- Jestem opiekuńczy, przygarnąłem bezdomnego psa, pomogłem wróblowi ze złamanym skrzydłem i nigdy nie odmawiam pomocy.
- Yoh pomaga każdemu kogo spotka na swojej drodze.
- Umiem Cię rozbawić.
- Nie, nie umiesz.
- Ale się nauczę i w końcu pojawi się uśmiech, poza tym zawsze mam przy sobie czekoladę.
- Od czekolady się tyje… i wolę herbatniki.
Ktoś odchrząknął i oboje spojrzeli w tym kierunku. Okazało się, że prawie cała klasa przysłuchuje się ich rozmowie, i na dodatek uważa to za ciekawe widowisko. Anna się nieco nachmurzyła na ten widok, w końcu to nie kulturalne podsłuchiwać.
- Wiesz co…- niespodziewanie obok nich pojawił się długowłosy.- Jesteś jak lwica, która broni swojego stada.
Oczywiście, że zrozumiała aluzje, jednak zastanawiała się jaki będzie ciąg dalszy, gdyż Hao cokolwiek mówił, zawsze miało podwójny sens.
- Nie żebyś była tak owłosiona, chociaż kolor Twoich włosów jest podobny do koloru futra… -chwycił kosmyk jej włosów i przyjrzał mu się dokładnie, po czym zatknął za ucho, za co oczywiście został spiorunowany wzrokiem.- No i jeszcze te duże, czarne oczy. Jest coś w tobie z kociaka.
Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, Anna podniosłą rękę w oczywistym celu zdzielenia Hao, jednak jak przystało na króla szamanów zablokował ten atak, jak i ten płynący z drugiej ręki.
- Sierpowy Anny zablokowany po raz drugi!- niemalże krzyknął Manta.
- Musi mnie tego nauczyć!- zachwycał się Horokeu, wspominając jak za każdym razem gdy zakradał się do lodówki Anna biła go po twarzy. Ren prychnął i z wyższością oznajmił, że nikt nie waży się podnieść ręki na wielkiego dziedzica Tao, po czym nie trzeba było długo czekać, aż Usui trzepnie go w tył głowy, rozumiejąc jego słowa jako wyzwanie. Oczywiście wybuchło zamieszanie z tego faktu i Manta choć starał się z całego serca nie mógł ich uspokoić. Korzystając z chwili zamieszania blondynka postanowiła zaatakować po raz kolejny.
- Nadal mam nogi.- wycedziła przez zęby, a następnie podniosła prawą nogę do góry, aby go kopnąć. Jednak szatyn zdążył odskoczyć i to chyba było największe zdziwienie tego roku. Nawet Ren i Horo przestali się bić nawzajem by spojrzeć na scenę pod tytułem bezbronna Anna.
- Ćwiczyłem od naszego ostatniego spotkania. – uśmiechnął się zawadiacko, po czym spoglądając niżej niż pępek a wyżej niż kolana wyszeptał.- Różowe.
Anna za wszelką ceną starała się ukryć zawstydzenie. To nie był pierwszy raz gdy widział jej bieliznę, jakby nie patrzeć Hao robi pranie, jednak zaglądanie pod spódnice było zbyt poważnym wykroczeniem. Yoh przełknął ślinę gdyż doskonale znał ten wzrok, który właśnie pojawił się u jego narzeczonej. W swojej głowie nazywał to czystą furią, więc próbując mimo wszystko ratować swojego brata, bo biedak nie wiedział z czym ma do czynienia, odezwał się.
- Oni-san! – wzrok każdego przeniósł się na młodszego Asakure.- Czy mógłbyś, proszę przestać złościć Annę?- powiedział niepewnie i jakby bojąc się czy złość blondynki nie przeniesie się na niego.
- Robi się z tego miłosny trójkąt.- wyszeptał niebieskowłosy, na co Ren pokiwał głową niczym znawca tematu.
Itako zamknęła oczy, wzięła kilka głębszych oddechów, wygładziła spódnicę, po czym spokojnym, ale jakże lodowatym tonem oznajmiła.- Właśnie zgotowałeś sobie piekło.
Jednak długowłosy zupełnie się nie przejął groźbą, ba nawet miał już przygotowaną odpowiedź.
- Już tam byłem i w cale nie było tak źle.
- Hao.- po raz kolejny odezwał się Yoh. Patrzył na niego tym wzrokiem, że każdy poczułby wyrzuty sumienia. Był zły na swojego bliźniaka, ale jakby też rozczarowany jego zachowaniem. – Powiedziałem, żebyś przestał.- tym razem ton jego głosu był stanowczy, lecz nadal łagodny.
- A tyle razy mu mówiłem żeby nie wkurzał Yoh.- stwierdził Horokeu i pokręcił głową zawiedziony.
- Um.. Tao-san, nie boisz się, że się pobiją?- odezwała się jakaś bardzo niska dziewczyna. Zdziwił się, że ktoś pyta go o zdanie, ale zaraz potem uświadomił sobie, że jako przewodniczący powinien pilnować porządku w klasie.
- Pff.- parsknął Usui.- Yoh się nigdy nie bije… no chyba że weźmiesz mu ostatnią pomarańczę to może się zrobić agresywny. Taa Yoh jest niemalże uzależniony od pomarańczy, a Ren od mleka. Spójrz.- Horo spróbował wziąć od swojego przyjaciela kartonik mleka, który trzymał w ręce. Reakcja była do przewidzenia, wyraz twarzy złotookiego natychmiast się zmienił, a czub na jego głowie powiększył się dwukrotnie.- Widziałaś jego włosy?
Dziewczyna zachichotała po czym położyła dłoń na ramieniu niebieskowłosego i dodała.- Jesteś taki zabawny Horokeu-kun!
Na te słowa szaman się zarumienił, po czym zakłopotany odparł zwykłe ‘dziękuję’ i zaśmiał się nerwowo.
- Nadrabia poczuciem humoru, bo inteligencji brak.- dodał od siebie Ren.
- Coś ty powiedział bufonie?!
- I do tego przygłuchy!
Wtem niespodziewanie Usui uśmiechnął się przebiegle, gdyż przypomniał sobie trik Chocolove, który zawsze działał na Ren`a. Już po chwili Tao stał sparaliżowany i co najważniejsze nie mógł nic z tym zrobić. Z oczu ciskał tylko błyskawice, gdyż wiedział że jak tylko to minie, policzy się z szamanem z północy.
Lekcje dobiegały końca, uczniowie zgromadzili się w szatni oraz przy wyjściu ze szkoły. Anna nadal była sfrustrowana, więc z hukiem zatrzasnęła drzwiczki od szafki z butami. Nagle poczuła jak ktoś zabiera torbę z książkami z jej ręki.
- Wiem, że nadal jesteś zdenerwowana, dlatego chodźmy na spacer.- uśmiechnął się do niej łagodnie i złapał za rękę. Lubiła to uczucie gdy się dotykali, a wizja spędzenia razem popołudnia sprawiła że kąciki ust nieznacznie podniosły się do góry. Niedaleko szkoły znajdowała się zatoczka z niewielkim placem zabaw dla dzieci. Oboje usiedli na huśtawkach i przyglądali się jak dwójka chopców wspina się po drabinkach, ścigając przy tym.
- Nie powinieneś opuszczać treningu.- oznajmiła po długim milczeniu blondynka.
- A tam.- machnął ręką.- Jak sama powiedziałaś pokonałbym Daisuke z łatwością,- zachichotał, na co narzeczona posłała mu złowrogie spojrzenie.- Jak na razie jest moim największym rywalem w grupie.- zdziwiła się na te słowa, więc szatyn kontynuował wypowiedź.- Ren raczej specjalizuje się w innej broni, a Horokeu tym bardziej.
- Pozostaje jeszcze Twój brat.
- Żadko się zjawia więc trener nie uważa go za członka drużyny. - wyjaśnił. Na nowo zapadło milczenie, itako wpatrywała się w chłopca, któy naśmiewał się ze swojego kolegi, że jest za wolny. Jednak jego radość nie twała długo, gdyż stracił równowagę i spadł z drabinki. Anna odruchowo wstała by pomóc dziecku, lecz zaraz przy nim znalazła się jego matka. Yoh patrzył na dziewczynę z szerokim uśmiechem, na co ta tylko przewróciła oczami.
- No co?
- Bez reishi jestem w stanie powiedzieć co myślisz, ten Twój dunowaty uśmieszek wszystko zdradza.
- Ale to nic złego!- bronił się.
- Jesteś jak otwarta księga.
- Tylko dla Ciebie.- oznajmił to ciepłym głosem. Wiedziała co ma na myśli, bo prawda była taka, że mimo iż Yoh miał wspanialych przyjaciół, to tylko ona potrafiła spojrzeć na niego i wiedzieć co się dzieje w jego głowie. Nie była pewna czy to skutek wspólnie przeżytych lat, czy po prostu Yoh był dla niej łatwy do odgadnięcia bo miała okazje 'być' w jego umyśle. Jego słowa spowodowały lekki rumieniec, co szatyn skwitował niezmienną miną odkąd się poznali pod tytułem "kawaii". Anna skomentowała to tylko zwykłym 'ugh', po czym przypomniała sobie wydarzenia z nocy.
- Co z nimi zrobiliście?
- Horo Horo się nimi zajął. Mówił, że ma doświadczenie z takimi sprawami.
Uśmiechnęła się delikatnie na te słowa. Usui był miłym i bardzo prostym chłopakiem, ale miał dwie świętości- jego siostra i natura. I jeśli któreś z nich zostało w jakiś sposób naruszone to można stwierdzić, że wylaził wówczas wilk ze skóry owcy.
Kilkanaście godzin wcześniej:
- Możecie mi to wyjaśnić?- zapytała się spokojnie, biorąc uprzednio trzy głębokie wdechy. Druga pobudka tej nocy nie sprawiła, że będzie w lepszym humorze. Ponad to w jej domu stało 3 obcych mężczyzn. Obcokrajowców, którzy wyglądali na wybitnie przerażonych, jakby mieli zejść z tego świata lada moment. Yoh pokrótce opowiedział jej co się wydarzyło przez ten czas, kiedy ich nie było i wraz z każdym słowem żyłka na czole medium co raz szybciej pulsowała.
- I stwierdziłeś, że weźmiesz ich tu bo ja coś wymyśle?!- powtórzyła za nim. – A ty się na to zgodziłeś?!- powiedziała jeszcze głośniej, zwracając się do długowłosego, który był bardzo rozbawiony.
- Sama chciałaś, żeby ze mną poszedł.- odparł wymijająco.- Poza tym tak bardzo chciałaś być żoną króla szamanów, więc teraz możesz poczuć czym to się je.- dodał z cynicznym uśmiechem. Anna zmierzyła go jednym ze swoich groźnych spojrzeń, za ten komentarz.
- Myślę, że tu potrzeba tego bałwana nie mnie.- odparła z ciężkim sumieniem.
- A co ma do tego Boro-Boro?- zaciekawił się długowłosy. Yoh po cichu poprawił brata, lecz ten go zignorował, więc chłopak dał sobie spokój z uczeniem bliźniaka jak jego przyjaciele mają na imię.
- Są już przerażeni, więc teraz trzeba dać im do zrozumienia, że to co robią jest złe i znaleźć inne zajęcie.
- Zawsze mogę ich zabić i będzie po problemie.
- Nie będziesz nikogo zabijał w moim domu, czy to jasne?!- oznajmiła ostrym tonem.
- Hai, hai… W takim razie zostawiam ich w waszych rękach, możecie zrobić z nimi co chcecie. – uśmiechnął się drwiąco, jednak zaraz potem spoważniał, a w jego oczach pojawiły się niebezpieczne ogniki.- Ale jeśli skrzywdzą choćby muchę, postaram się aby zniknęli z tego świata.
Anna zacisnęła usta w cienką linię, natomiast Yoh pożegnał brata nieco smutnym uśmiechem. Gdy zostali sami spojrzeli po sobie nie pewnie.
- Mówił mi, że nie może od tak zabijać.-szatyn westchnął zrezygnowany.
- Najwyaźniej Król Duchów ma mniej dobrotliwe serce niż ty.- odparła spokojnie, lecz zaraz potem dodała już innym tonem.- A teraz idź obudź tego żarłoka i jak rano wstanę to nie chce ich tu widzieć.- zastrzegła i Yoh doskonale wiedział czym grozi nie wykonanie jej polecenia.
- Hai...
Po łzach nie było śladu, mimo że ślad na kolanie został. Chłopczyk dalej wspinał się po szczeblach drabinki, lecz tym razem uważniej i nie naśmiewał się już z kolegi. Spokorniał.
- Więc tak właściwie nie wiesz co się z nimi stało?
- Nie. Wierze, że Horo zaradził temu poblemowi. - powiedział, mimo że naszły go wątpliwości, gdyż uświadonmił sobie, że Usui był na wpół przytomny gdy tłumaczył mu powagę sytuacji, a to mogło by oznaczać, że nie wykonał swojego zadania dobrze, co z kolei może mieć tragiczne skutki w przyszłości. Przełknął ślinę, gdy dotarło do niego że istnieje szansa, na to że może mieć tamtych mężczyzn na sumieniu.
- Wracajmy do domu!- ruszył przed siebie biegiem. Anna odprowadziła go wzrokiem z delikatnym uśmiechem. Może i Yoh był dla niej jak otwarta księga, lecz wiele jeszcze brakowało by i ona była dla niego. Oczywiście że nie mogła pozwolić by istniała chociaż szansa na to by Yoh miał później wyrzuty sumienia, więc podpowiedziała niebieskowłosemu, co też może zrobić by problem został skutecznie rozwiązany.
Zeskoczyła z huśtawki i również ruszyła w stronę domu z dużo lepszym humorem niż te kilkanaście minut temu.
***
Oto i jest część siódma :) Już po sesji i o dziwo udało się ją zdać przed sesją :D Uwielbiam takie sytuacje :D A u was jak egzaminy i koniec roku szkolnego?
Uważam że ta część jest nieco gorsza niż poprzednia ale myślę, że nie ma tragedii i każdy znajdzie coś dla siebie :) Udało mi się napisać kilka notek do przodu więc myślę, że jak ładnie skomentujecie to następna część będzie szybciej :) Ale to już leży w waszym interesie :P W każdym razie jestem ciekawa co myślicie ;)?