Na każdej ze ścian znajdowały się ogromne półki wypełnione różnej grubości księgami. Jednak na wprost wejścia znajdował się ołtarz z zapalonym kadzidełkiem i płótnem przedstawiającym postać. Dziewczyna podeszła zaciekawiona i ujrzała wizerunek największego z rodu Asakura. Powietrze było zatęchłe i pełne kurzu, w dodatku panował półmrok. Pomieszczenie przypominało jej pokój gdzie znajdowała się Księga Szamanów, którą musiała dostarczyć Yoh podczas Turnieju. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie tamtej podróży. Za ołtarzykiem była przeszklona biblioteczka z 5 księgami, a na każdej znajdował się odpowiedni symbol.
~ Pięć punktów gwiazdy jedności~ przemknęło jej przez myśl. ~ Taka moc w zasięgu ręki.~ przejechała palcami po szybie, czując w swoim ciele każdy z żywiołów. Emanowały ogromną siłą. Wabiły ją swoją potęgą, zmuszały aby poznała każdy z nich, a w szczególności ten jeden, najważniejszy. Nagle ostra woń kadzidełka dotarła do jej nozdrzy. Blondynka jakby przebudziła się z zamyślenia. Wiedziała, że nie po to ją tutaj wpuścili, że musi znaleźć jakiekolwiek informacje dotyczące owego zebrania. Po raz ostatni zerknęła w stronę pergaminów, karcąc się za swoją chciwość. Postanowiła zacząć swe poszukiwania od najstarszych z zebranych tutaj ksiąg. Wzięła jedną do ręki, a w drugiej trzymała korale, po czym wyszeptała znaną jej formułę. Już po chwili z jej korali utworzyło się przejście, do którego weszła pewnym krokiem.
W salonie zapanowała cisza po przemówieniu Yoh-mey. Po chwili do pomieszczenia weszła jego współmałżonka oznajmiając iż obiad czeka na stole, na co wszyscy z radością przystali. Przyjaciele ruszyli za Yoh, natomiast starsza para pozostała w pokoju.
- Więc zdecydowałaś się ją wpuścić.- rzekł Yoh-mey.- Nie boisz się że, nie oprze się takiej mocy?
- Nie.-ucięła krótko, lecz po chwili z zastanowieniem dodała.- Obawiam się, że dowie się prawdy. Nie zdziwię się, jeżeli wtedy nas opuści.
- Może to i dobrze? Nie chcę ich zmuszać do miłości.
Kino uderzyła swojego męża laską za głupotę. Doskonale pamiętała pierwsze spotkanie swojego wnuka z Anną i również pamiętała jak się ono zakończyło. Z lekkim uśmiechem opuściła pokój, popędzając swojego męża.
Krew skapywała na podłogę tworząc pojedyncze plamy na drewnie. Dziewczyna opadła na ziemie ciężko dysząc. Poszarpana sukienka, zmierzwione włosy i liczne rozcieńcia na jej ciele świadczyły, że księgi staja się co raz brutalniejsze. Jednak nic ją tak nie bolało jak ta jedna największa rana. Rana w jej sercu. Musiała chwilkę odpocząć i oddzielić jego myśli od swoich.
- Dlaczego musiałam zacząć od jego ksiąg?!- przeklęła samą siebie, spoglądając na wizerunek Hao. Odczuwała jego ból, myśli, uczucia. Niemalże była nim, ale nie mogła zapomnieć kim jest na prawdę. Ręką starła strużkę krwi, która sączyła się z rozciętej wargi. Sterta książek leżała za nią, niestety żadna z nich nie przyniosła tego, czego oczekiwała. Jedynie co z tego wyniosła to tak dobrze jej znane ból i cierpienie. Nie miała pojęcia ile czasu już tu jest, lecz nie było to teraz ważne. Musiała jak najszybciej znaleźć jakąkolwiek wskazówkę. Wzięła do drżącej ręki kolejną z ksiąg i rozpoczęła na nowo rytuał.
Po sycącym obiedzie, przyszedł czas na trening. Kino oczywiście zapewniła chłopcom rozrywkę do końca dnia, natomiast Yoh-mey postanowił pomęczyć nieco Tamao, na co mimo wszystko przystała z uśmiechem. Chciała zdobywać wiedzę, odkrywać nowe pokłady siły, które w niej drzemały. Dostała taką szanse i musi ją wykorzystać. Chociaż trening z Yoh-mey nie należał do najprzyjemniejszych to i tak cieszyła się, że stary mistrz poświęca jej uwagę. Wygląda na to że jest tego warta. Po Turnieju Szamanów uwierzyła w siebie i swoje zdolności.
W kuchni została tylko Usui i najstarsza z rodu Asakura. Dziewczyna pozbierała talerze, zanosząc je do zlewu, przy którym stała Keiko. Niebiesko-włosa odłożyła naczynia, po czym wzięła ścierkę i zaczęła wycierać umyte już sztućce. Kiedy w końcu wszystko było czyste, dziewczyna odezwała się cichym głosem.
- Kino-sensei czy mogłabym jakoś pomóc Annie?
- Niestety moja droga, tą podróż Anna musi pokonać sama, ale mam dla ciebie inne zajęcie. Pójdziesz z Keiko do świątyni.- odpowiedziała staruszka, uśmiechając się do dziewczyny.
Tymczasem w ogrodzie, trójka przyjaciół wykonywała zadane im ćwiczenia. Mimo, iż nawet nie byli w połowie, z ich ciał lał się pot, a mięśnie błagały o odpoczynek. Właściwie to nie było nic nowego, standardowy trening. Jednak i tak ledwo mogli oddychać, a co dopiero ruszać się.
- Twoja... babcia... jest... gorsza... od... Anny...- wysapał Horokeu.
- Lepiej nic... nie mów... bo tata... nam dołoży...- odrzekł również zmęczony Yoh.
- Nie czuje nóg...- dodał Morty. Jedynie Ryu się nie odzywał i wykonywał posłusznie ćwiczenia.
- Tak to jest jak się nie trenuje! Nie znam nikogo bardziej leniwego od was!-krzyczał Mikihisa. Reszta szamanów, którzy byli u rodu Asakura przyglądała się tej scence ze współczuciem. Oni też zdążyli się dowiedzieć co to znaczy dostać trening od Kino.
Kolejna księga znalazła się na podłodze. Płytki oddech, zwężone źrenice i strach, że nie przeżyje. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niej, że to Hao został zabity a nie ona. Oparła się ręką o półkę, żeby nie upaść tym razem. Kątem oka zauważyła, że przy drzwiach stoi miska z wodą oraz talerz z ryżem. Z trudem dostała się do drzwi i uklękła przed nimi, sięgając po zwilżoną ściereczkę. Przemyła rany, zaciskając przy tym zęby. Najgorzej było ze skronią, gdzie krew niemalże ciurkiem leciała spływając po policzku i skapywała na ramię, brudząc przy tym ubranie. Za drzwiami zauważyła dwa ogromne cienie. Kino-sensei poleciła zostawić tam shikigami, na wszelki wypadek. Zerknęła na talerz, porcja ryżu musiała jej wystarczyć na dzisiaj. Po zjedzonym posiłku i krótkim odpoczynku, ponownie zaczęła przeszukiwać księgi.
Zbliżał się wieczór. To była najpiękniejsza pora dnia, wtedy najlepiej można było odczuć panującą tu harmonie. Morty, Yoh, Horo, Ren i Ryu postanowili skorzystać z gorących źródeł, licząc ze choć trochę pomogą przy obolałych mięśniach. Chwila relaksu po ciężkim dniu napawała ich radością.
- Ile gwiazd...- powiedział zachwycony Morty patrząc na niebo, na co przyjaciele mu tylko przytaknęli.
- Myślicie, że spotkamy resztę w Doubie?- zapytał się Horo, dalej spoglądając w nieboskłon.
- Na pewno!- odrzekł mu Ryu.
- Ciekawe czy się pozmieniali przez ten czas?- zagadnął Yoh.
- Dowcipy Choco nigdy się nie zmienią.- westchnął załamany Tao.
- Mój Lyserg!- zachwycał sie Ryu.
Każdy spojrzał na siebie z uśmiechem, doskonale rozumiejąc co druga osoba ma na myśli. Znowu się spotkają. Po tak długiej przerwie.
Różowo-włosa zmierzała do swojego pokoju. Pragnęła tylko płożyć się we własnym łóżku i zasnąć. Była wykończona. Nagle poczuła coś twardego przed sobą i pewnie by upadła, gdyby nie czyjaś pomoc.
- Przepraszam, nie zauważyłam.- powiedziała szybko, rumieniąc się jak zwykle.
- Nic się nie stało. - odpowiedział jej szaman. Dziewczyna słysząc tak dobrze jej znany głos, jeszcze bardziej stała się czerwona i pochyliła głowę, zasłaniając się włosami.- Tamao... widziałaś może Anne?
- Niestety nie. Wiem, że Pirika poszła z Twoją mamą do świątyni. Może Kino-sensei będzie coś wiedzieć.- odpowiedziała cicho.
- No trudno. W takim razie dobranoc.- pożegnał się Yoh i udał w kierunku swojej sypialni, zastanawiając się gdzie też podziała się jego narzeczona.
Poranek przywitał szamanów rześkim powietrzem. Na trawie gromadziły się kropelki rosy, w których odbijały się promienie słoneczne. Chłopcy przyzwyczajeni do wczesnych pobudek o dziwo sami wstali i zeszli na dół na śniadanie, gdzie zastali Tamarę oraz Jun krzątające się przy stole. Po kilku minutach wszyscy zasiedli do pożywnego posiłku.
- Po śniadaniu zaczniecie od zwykłych ćwiczeń, które zada wam Yoh-mey, potem idźcie do Mikhisy.- zarządziła Kino.
- Babciu, gdzie jest Anna?-zapytał się niepewnie Yoh.
- No właśnie, od wczoraj jej nie widziałam.- poparła go Pirika.
- Jest zajęta, szuka informacji o tym zebraniu.- odpowiedziała wymijająco najstarsza z rodu Asakura.
- Ale tak właściwie to dlaczego ono jest takie ważne? Przecież to tylko zebranie.- zapytał się niebiesko-włosy chłopak.
- Właśnie Horokeu, gdy Gwiazda Przeznaczenia wraz z Gwiazdą Zniszczenia przetną niebo to oznacza, że Turniej Szamanów wkrótce się rozpocznie. Jak wiadomo Gwiazdy te pojawiają się raz na 500 lat, przerwa w Turnieju mogła spowodować pewne zaburzenia, dlatego mogliśmy je zobaczyć ponownie. Król Duchów się niecierpliwi, bo nie ma kto przejąć jego mocy, a to już dawno powinno nastąpić.- wyjaśniła Kino.
- No ale przerwa jest spowodowana przez Hao, tak samo jak 500 lat temu, a mimo to Król Szamanów został wybrany.- powiedział Yoh.
- Własnie dlatego, że Król Szamanów jeszcze nie został wybrany mogą się pojawić problemy. Nie wiem czemu tak długo to trwa, ale jeżeli Król nie zostanie wybrany, to Gwiazda Zniszczenia osiągnie w końcu swój cel.- zakończyła rozmowę staruszka.- Idźcie na trening.
Przyjaciele wyszli z domu w ciszy, każdy z nich zastanawiał się nad słowami Kino.
- Mam dziwne przeczucie, że babcia nie mówi nam wszystkiego- zaczął rozmowę Yoh.
- Przynajmniej coś już wiemy, może Annie uda się znaleźć jeszcze jakieś informacje. - dodała Jun.
- Ciekawe co by się stało, jeśli Król Szamanów nie zostałby wybrany?- zapytał się Ryu.
- Myślę, że byłoby to coś znacznie gorszego od Hao.- oznajmił Morty. Każdy popatrzył na siebie nie pewnie, przypominając sobie ostatni Turniej. Stoczyli wtedy najgorszą walkę w swoim życiu i nigdy tego nie zapomną. Udało im się uratować ludzi, zabijając go- człowieka który był odpowiedzialny za liczne morderstwa, ból, cierpienie, żal, nienawiść. Ledwo uszli wtedy z życiem, a skoro Gwiazda Zniszczenia ma być czymś zdecydowanie gorszym...
Itako po raz trzeci tego dnia przemywała swe rany. Siedziała już w bibliotece od dwóch dni i niczego nie znalazła, co bardzo ją niepokoiło. ~A jeśli źle szukam?~ zaczynała się wahać, nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłaby wyjść stąd z pustymi rękami. Jak na razie udało jej się przejrzeć większość zapisków Hao, jednak to nic nie pomogło. Każda księga była o tym samym, o ludziach którym zaufał, o ludziach tak słabych że zdradzili swojego przyjaciela, i wreszcie o ludziach którzy się bali. Nie bali się jego, tylko to co on potrafił uczynić, nie pojmowali tego, więc zdecydowali się go zniszczyć. Tak właśnie było w każdym wcieleniu, pomagał ludziom, a potem musiał przed nimi uciekać, aż w końcu zdecydował się ich zniszczyć. Zaczął ich postrzegać jako zarazę dla Ziemi i zabijał wszystkich pozostawiając po sobie spustoszenie. Reishi tworzyło Oni, które były idealne do destrukcji. Z nią było przecież tak samo, ale jej nikt nie chciał zabić, tylko ona chciała aby wszyscy zginęli. Potem zjawił się Yoh. Osoba o czystym sercu i nieskazitelnym umyśle. Gdyby Hao poznał w swoim pierwszym wcieleniu Yoh, na pewno historia potoczyłaby się inaczej, ale teraz jest już za późno... Prawda?
Grupa szamanów szła właśnie w kierunku Mikihisy. Trey po treningu z ojcem Yoh na pustyni wiedział czego się spodziewać, ale mimo to miał złe przeczucia. Otóż zadanie okazało się bardzo proste, ale przyjaciele i tak mieli z nim problem. Każdy z nich miał przewiązaną chustę na oczach, aby nic nie widzieć, ponadto zawiązane ręce i nogi. Mogli jedynie polegać na słuchu i węchu. Ojciec Yoh rzucał w nich piórami z foryoku, a oni musieli przechylać się raz w jedną stronę raz w drugą aby nie zostać powalonym. Oczywiście wszystko odbywało się bez pomocy duchów. Głównym celem tego zadania było wyostrzenie zmysłu szamana. Szatyn czuł się podobnie jak w jaskini Yomi, ale tym razem wiedział że obok niego stoją przyjaciele, że nie jest sam ze sobą. Po pewnym czasie szamani zdołali się przyzwyczaić do braku najważniejszych zmysłów i skupić się na tym jednym, co przyniosło odpowiednie efekty. Sytuacja zrobiła się trudniejsza gdy Mikihisa postanowił wezwać do pomocy duszki z liści, które potrafiły być bardzo dokuczliwe. Tak, więc przyjaciele musieli teraz uważać na dwie rzeczy, co w cale nie było takie łatwe. Trening trwał do późnego wieczora, przez co wszyscy byli wykończeni. Mimo usilnych starań każdy z nich w końcu poległ.
- Powinniście przebrnąć przez to bez żadnego problemu.- zaczął poważnym tonem Mikihisa.- Tymczasem każdy z was upadł. Wokół was trenuje wiele szamanów, część z nich jest i silniejsza i sprytniejsza od was. Jak wam się wydaje, kto by wygrał turniej?- ojciec Yoh udzielił krótką, aczkolwiek treściwą reprymendę pozostawiając przyjaciół samych.
- Myślicie, że ma racje?- odezwał się po pewnym czasie Horokeu. Jego głos był cichy i niepewny.
- Byc może...-odparł szatyn- Ale przeoczył jedną ważną sprawę... My mamy siebie, a oni są sami.- dokończył uśmiechając się.
- Razem pokonamy wszystko!- zawtórował mu Ryu, na co Morty zaśmiał się cicho.
- Chodźmy do domu, może zostało coś z kolacji.
Blondynka wzięła do ręki kolejną z ksiąg. Tym razem pochodziła ona z okresu, kiedy Hao odrodził się jako członek plemienia Patch. Była już zniechęcona i skora do poddania się, jednak nagle poczuła ostrą woń kadzidełka. Zerknęła na wizerunek Hao, który również patrzył się wprost na nią. Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz, ale mimo to nie potrafiła odwrócić głowy od ołtarzyka. Nagle powiał wiatr, gasząc przy tym świece, które były jedynymi źródłami światła w pomieszczeniu. Dziewczyna poczuła jakby ktoś ocierał się o jej nogę.
- Wokół samotnych ludzi gromadzą się koty.- usłyszała głos i spojrzała w dół, zobaczyła tylko oczy zwierzęcia. Wystraszona cofnęła się, jednak istot przybywało, a wiatr wzmagał na sile. Nie miała pojęcia gdzie znajdują się jej korale, więc zaczęła ich szukać po omacku. Jednak jedyne co czuła to sierść zwierząt, w końcu jej ręka wylądowała w misce z wodą, która się przewróciła. Wszystko ustało. W pokoju znów panował półmrok i cisza. W ręce trzymała księgę która właśnie miała przejrzeć jednak tuż przed nią znajdowała się druga. Dużo cieńsza i niezniszczona przez czas, jakby nowa. Medium sięgnęła po nią, czuła jak jej serce mocniej uderza ze strachu. To wszystko było poza jej kontrolą, a ona tego nie lubiła. Nie czuła się na tyle silna, aby mieć pewność, że sytuacja sprzed kilku sekund nie powtórzy się ponownie. Mimo to patrząc na przedmiot leżący przed nią zrozumiała, że nie może teraz się poddać przerażeniu, że musi wiedzieć co w tej księdze jest. Zdecydowanym ruchem stworzyła z korali wejście, w którym po chwili zniknęła.
***
Dłuuga 3 część :) Mam nadzieje, że już troszkę lepsza niż dwie pierwsze. Co nieco już się zaczyna dziać.
Nie będę ukrywać, że Anna to moja ulubiona postać, więc będę o niej dużo pisać, ale oczywiście skupie się też na pozostałych bohaterach.
Nie będę ukrywać, że Anna to moja ulubiona postać, więc będę o niej dużo pisać, ale oczywiście skupie się też na pozostałych bohaterach.
Do Spokoyoh: Fakt stosunki AnnaxYoh w anime są dość przyjacielskie, ale w mandze Anna otwarcie mówi, że go kocha. Ponadto jest fragment gdy prosi go, żeby mogli spać razem, więc wygląda to troszkę inaczej. A jako że ja lubię ich jako parę, stworzyłam wątek miłosny.
Ale nie bój się bliźniaki też będą ;P
Ale nie bój się bliźniaki też będą ;P
Pozdrawiam wszystkich i może w następnym tygodniu też opublikuje 2 części :)