sobota, 29 lipca 2017

24. Przyjaźń.



Annę przeszył ból gdy poczuła jego dotyk na barku, szybko więc wykręciła rękę i odepchnęła od siebie chłopaka, krzycząc żeby więcej tego nie robił, a jej mina wyrażała resztę zdania związaną z dotkliwym skrzywdzeniem. Rana po demonie wyglądała cały czas tak samo, lecz na szczęście rozpuszczone włosy ją zasłaniały. Odetchnęła ciężko, po czym dopiła drink i obróciła się na pięcie by wyjść z tego pokoju, lecz wówczas zauważyła jak kilka osób jej się przygląda.
- Nie zaprosiłam Cię tutaj żebyś psuła nastrój.- powiedziała Roxane udając oburzoną.
- To nie ty mnie zaprosiłaś.- skwitowała jej zachowanie medium, oczekując na kolejny atak.
- Ale ja mogę Cię stąd wyprosić. I wiesz co… chyba to zrobię. Wiem, że przyszłaś tu tylko po to by...
- Oh zamknij się!- warknęła Anna nie chcąc jej już dłużej słuchać.- Dawno się tak nie wynudziłam, więc sama stąd wyjdę.
- Wiesz jak na Ciebie mówią? Królowa Lodu! Jesteś tak zimna, że nikt nie chce się z Tobą przyjaźnić! Ludzie są przy Tobie bo się ciebie boją, a nie dlatego że…
Finisz był do przewidzenia. Cios Anny był jak zwykle spektakularny, chociaż nie tak silny jak w przypadku Hao lub Yoh którzy najczęściej obrywali.
- Nie znasz mnie i jeżeli chcesz dożyć dwudziestki to nigdy więcej się do mnie nie odzywaj. – wyszeptała to wprost w jej twarz najbardziej pogardliwym głosem. Pod naporem groźnego spojrzenia medium, szatynka się ugięła i odwróciła by nie patrzeć już na nią dłużej.
Plan Nicole na uwiedzenie Ren`a Tao w dużej mierze opierał się na pomyśle Jun. Poniekąd udało jej się go spełnić. Zagadała go, a on się o dziwo odezwał, zadała mu pytanie, po raz kolejny się o dziwo odezwał, poprosiła go o pomoc, w końcu dmie w opałach się nie odmawia, a chłopak był gentlemanem. Zamknęła drzwi za sobą tak że nawet nie usłyszał jak przekręca kluczyk. Rozglądał się po pokoju niczym nie świadomy, że dał jej się złapać w tak banalną pułapkę. Był dla niej teraz ofiarą i to nie byle jaką. Ofiarą wypatrywaną od długiego czasu, utęsknioną, nieosiągalną, jednak nadal ofiarą. Wymagało to od niej cierpliwości i schowania swojego ego gdzieś pod łóżko, ale osiągnęła zamierzony cel. Dzisiaj był wieczór, kiedy Ren Tao utonie w jej pieszczotach i zdobędzie go.

- Więc gdzie jest ta półka?- zapytał chłopak lekko zirytowany. Wybłagała go by powiesił ów mebel, bo jeden z uchwytów się poluzował a Nicole nie miała na tyle siły by to naprawić.

- Wydajesz się być zdenerwowany. – powiedziała to w taki sposób by skłonić go do odwrócenia się twarzą do niej. Zrobiła te kilka kroków do przodu by stanąć wystarczająco blisko by poczuł jej perfumy, jej wzrok pełen pożądania, a na ustach błądził mały uśmiech triumfu.

- Nie ma żadnej półki.- odparła w końcu nie odwracając wzroku. Popchnęła go do tyłu, tak że kolana same się ugięły czując opór w postaci łóżka. Zanim zdążył zareagować, a tym bardziej cokolwiek powiedzieć usiadła na niego okrakiem.- Teraz rozumiesz?- dodała jeszcze zanim go pocałowała. Nie przejmowała się, tym że nie rozchylił warg, zeszła na szyje co spowodowało, że cały zesztywniał, w końcu dotarła do ucha.- No dalej, czego się boisz.- wyszeptała, a jej ręce szarpnęły za kołnierz sprawiając, że mocniej do niej przywarł.- Bądź mężczyzną.

Poczuła przez cienki materiał bluzki, że jego dłonie w końcu zabrały się do działania. Błądziły po plecach, co raz wyżej i wyżej, sprawiając, że przeszedł ją dreszcz przyjemności. Jego dotyk dziwnie ją rozpalał, jakby każdy z opuszków palców był naelektryzowany i w miejscu gdzie właśnie dotykał powstawała iskra.

- Jesteś bardzo zuchwała, żeby nie powiedzieć głupia.- to były ostatnie słowa jakie wypowiedział, zanim przywarł do jej ust.

Niespodziewanie usłyszeli krzyki, muzyka ucichła i wyraźnie dało się odróżnić głos Anny i Roxane. Niechętnie zeszła z niego, poprawiając przy tym koszulkę po czym bez słowa oboje wyszli z pokoju nie patrząc na siebie.

- Co się dzieje?- zwróciła na siebie uwagę Nicole. Na policzku jej siostry widniał czerwony ślad i mogła się jedynie domyślać od kogo pochodził. Jun ostrzegła ją okrutnie miłym głosem, jak bardzo ceni sobie Kyoyame i że nie należy z nią zadzierać jeśli nie chce stać się ich wrogiem. Nie wiedziała tylko że pod słowem zadzierać kryje się również podrywanie Yoh.

- Dziewczyny dajcie spokój. Jest sobota, impreza, mamy się bawić a nie kłócić. A w szczególności o facetów. – mrugnęła do nich licząc na rozluźnienie atmosfery.

- Czy ty masz szminkę na policzku?- jednak tym co okazał się naprawić nastrój był Horokeu. Również usłyszał krzyki dlatego musiał przerwać dzikie pląsy na parkiecie z Usagi, o czym świadczył pot na ich czołach. Jednak teraz jego uwagę przykuł Ren, którego fryzura była nieco rozburzona, policzki płonęły żywym ogniem, a przez usta i szyje ciągnęła się smuga różowej szminki. – O stary! – krzyknął jeszcze zanim zaczął się śmiać. Jego towarzyszka tylko przewróciła oczami wiedząc, że za chwilę się uspokoi. Wzięła do ręki dwa przypadkowe kubki z zawartością alkoholu po czym podała je Annie i Roxane.

- Nicole-chan ma rację. Solidarność kobiet przede wszystkim. – wyszczerzyła się do nich dumna z siebie. – No dalej do dna! Na zgodę.

Każdy z niecierpliwością czekał co też dziewczyny zrobią. Jednak żadna nie wzięła do usta kubka mimo że trzymały go już w ręce kilka sekund. Pierwsza drgnęła szatynka, która zamiast wypić zawartość przyłożyła zimną szklankę do policzka. Blondynka również zrezygnowała z toastu, po czym tak jak zamierzała wcześniej udała się do wyjścia. Ku zdziwieniu Roxane ruszyli za nią kolejno Yoh, Manta i Ren. Usui zdecydował się zostać ze względu na Usagi, bowiem liczył na poprawę stosunków między nimi. Jeannie z Lysergiem również wyszli z zaróżowionymi twarzami, gdyż Jeannie strasznie chciała  potańczyć i próbowali dorównać Horo Horo i jego partnerce.

- Myślę, że też powinieneś iść.- szepnęła Usagi, lecz niebieskowłosy pokręcił głową. Wiedział jak bardzo Usagi chciała tu przyjść i się pobawić, a z kolei on chciał być z nią. Poza tym Anna potrzebowała teraz tylko jeden osoby. – W takim razie chodźmy razem.- dodała jeszcze uśmiechając się do niego ciepło.

Poczuła się dziwnie gdy każdy zaczął za nią wychodzić, lecz słowa szatynki dalej odbijały się w jej głowie. Nie powinna zwątpić w przyjaźń albo miłość ale przydomek Królowej Lodu nie wziął z niczego.

- Nie wiem jak wy, ale ja tam lubię lód. – powiedział Usui gdy dogonił przyjaciół. Wstrzelił się w jej myśli od razu sprawiając że mimo wszystko medium się delikatnie uśmiechnęła.- Czy ja mam zwidy czy ktoś tu się uśmiechnął…- jednak widząc jak Anna posyła mu mordercze spojrzenie przerzucił się na Ren`a.- No to opowiadaj jak było!

Ren był równie bezpośredni co medium więc skorzystał z wolnej ręki, która wgniotła się w policzek niebieskowłosego.

- To może ty Jeanne nam opowiesz jak się tańczyło w ramionach angielskiego gentleman`a?- zagadnął dziewczynę, która się zarumieniła na wspomnienie tych kilkudziesięciu minut.

- Kochanie… - zagadnęła Usagi zwracając uwagę Horo Horo na siebie, po czym wzięła go za rękę i odciągnęła od czerwonookiej. – Ciii….- przyłożyła palec do ust i w bardzo infantylny sposób nakazała chłopakowi się przymknąć.

Wszyscy razem weszli do Inn En, Manta od razu skierował się do kuchni z zamiarem przygotowania jakiś przekąsek. Z pomocą przyszły mu dziewczyny, oprócz Anny, która od razu poszła na górę. Yoh stanął przy schodach wahając się czy nie powinien dać jej chwili dla siebie. Zerknął na Ren`a licząc na jakąś poradę, jednak nie mógł powstrzymać chichotu na widok szminki na twarzy przyjaciela. Tao więc się zbulwersował i udał do kuchni by poszukać czegoś czym będzie mógł zmyć to z twarzy by ponownie wyglądać godnie i reprezentatywnie jak to miał w zwyczaju. Jeannie podała mu mokrą ściereczkę, lecz widząc jak nieudolnie chłopak sobie radzi sama wzięła się za jego czyszczenie.

Szatyn zerkając jak przyjaciele krzątają się po kuchni odganiając przy tym Horokeu, stwierdził że może zostawić ich na chwilę samych i zająć się narzeczoną. Wspiął się po schodach, brak światła z jej pokoju nie wróżyło nic dobrego. Stała naprzeciwko lustra w jej pokoju oglądając swoje ciemne odbicie.

- Nie poznałem Cię w tej sukience.

Skrzywiła się na jego słowa, po czym odpowiedziała jednym słowem.- Jun.

- Domyśliłem się.

Dziewczyną targały sprzeczne uczucia. Z jednej strony była zła na Yoh, że nie zareagował w żaden, sposób nawet nie podszedł i co gorsza nie poznał jej, lecz z drugiej miała delikatne wyrzuty sumienia za to jak się zachowała wobec Daisuke. Sama się prosiłaś - przemknęło jej przez myśl.

Chłopak stanął za nią i spojrzał w odbicie jej oczu w lustrze. Medium nie dostrzegła wahania w jego oczach, ale wyczuła w zachowaniu, w tym jak niepewnie położył dłonie na jej ramionach, jak kilkakrotnie wziął wdech by coś powiedzieć, jak bał się złapać ją mocniej jakby miała się rozbić niczym porcelana.

- Chcę ją zdjąć.- oznajmiła niespodziewanie czując, że to wszystko wydarzyło się właśnie przez ubranie.

Chciał jej powiedzieć, że wyglądała w niej jak modelka, że widział jak się na nią patrzyli i jak sam nie mógł oderwać wzroku, ale przyznanie się że pożerał ją wzrokiem nie wiedząc nawet że to ona nie było dobrym zagraniem. Nie miał pojęcia jakim cudem mogła leżeć na niej tak idealnie, ale gdy się odwróciła poczuł tyle emocji na raz, że sam się pogubił, która przebijała najbardziej. Duma, zazdrość, pożądanie czy jeszcze coś innego.

Tym razem zachowując już pewność siebie chwycił za zamek i zjechał nim do samego dołu. Sukienka już wcześniej zaczęła z niej opadać, jednak było w tym geście coś pociągającego, co sprawiło że chciał dokończyć. Spojrzał na swoją narzeczoną ubraną jedynie w bieliznę i szpilki. Mówi się że biały jest kolorem niewinności, jednak w tym co widział nie było ani grama grzeczności. Oczywiście, że jej chciał ale miał plan, który niestety wymagał poświęceń. Przejechał opuszkiem palców po jej plecach. Następne co wiedziała to jak przed zamknięciem drzwi mówi do niej żeby zeszła na dół.

Grupa siedziała już w salonie wokół niskiego stołu zastawionego napojami i przekąskami. W tle leciało radio, a zabawa pytanie czy wyzwanie dopiero się rozkręcała. Usagi była miłośniczką takich gier, więc chcąc trochę rozładować atmosferą i jednocześnie przełamać lody zaproponowała taką formę spędzenia czasu. Horokeu nie mógł się doczekać, aż padnie na Ren`a, jednak ten kategorycznie odmówił brania udziału w tej błazenadzie i postanowił zostać tylko biernym obserwatorem. Więc tak właściwie gra na tym stanęła.

- Dalej Ren co ci szkodzi. – zachęcał go Yoh licząc na świetną zabawę.

- Nie odmawiaj kobiecie gdy cię prosi.- dorzuciła swoje Usagi.

- Będziesz mógł się zemścić na bałwanku.- doszedł trzeci głos, który przekonał Tao do zagrania. Za to Yoh zaniemówił na widok swojej narzeczonej ubranej w czerwoną bluzkę na ramiączkach, której dekolt składał się w serek odsłaniając więcej niż zazwyczaj, do tego włosy związane w luźnego koka i opięte legginsy. Wyglądała domowo, ale jednocześnie pociągająco, wiedział że mści się za to że ją tak zostawił, ale postarał się za wszelką cenę nie ulec jej urokowi.

- To chyba już wiemy co wam tyle zajęło.- szepnął pod nosem Horokeu, jednak każdy go usłyszał i już wkrótce standardowo klapek przeleciał przez stół by walnąć szamana w czoło. Tym sposobem wszyscy siedzieli w kółku a butelka kręciła się po kolei wskazując poszczególne osoby.

- Całe szczęście, że nie ma tu Hao.- westchnął z ulgą niebieskowłosy. Medium spojrzała na niego z politowaniem, po czym odparła.

- Jakbyś mógł mieć przed nim tajemnice.

Nie dało się ukryć że Król Szamanów był wszystkowiedzący i bez uczestniczenia w tego typu rozrywce.

- A ty masz?- skorzystała z okazji Usagi.

- Nie wypadło na mnie.- rzekła Anna nawiązując do gry, więc białowłosa zakręciła butelką która niestety zatrzymała się na Lysergu. Kiedy to samo stało się po raz trzeci nieco już zirytowany chłopak doszedł do wniosku że stół musi być krzywy i przenieśli się na dywan. Jednak gra zaczęła się nudzić bo kilka osób w obawie przed wyznaniem jakiś tajemnicy wybierało opcję z wyzwaniem więc już wkrótce butelka stała na ziemi zamiast się na niej kręcić. W ich przypadku jak zwykle sprawdziło się po prostu siedzenie i opowiadanie, wspominanie naprzemienne z kłótniami i chwilowymi gonitwami Ren`a i Horo. Jednak było już po pierwszej i większości zaczęły się już kleić oczy więc zapadła decyzja o udaniu się na spoczynek. Yoh wyciągnął dodatkowe futony i każdy udał się do wyznaczonego przez medium pokoju.

Przez kilka następnych dni Ren i Anna zajęli się organizacją wycieczki dla dwóch klas, starając zarezerwować dodatkowe 30 miejsc, lecz niestety ceny w Kyoto były zbyt duże i całość wyszła drożej niż się spodziewali. Odłożyli ten plan na przyszły rok, postanawiając wymyślić coś innego. Pomysł podsunęła im przewodnicząca klasy Nicole, proponując dwudniową wycieczkę na wyspę Izu-Oshima. Najbliższy termin jaki mogli zarezerwować wypadał na 11 i 12 maja, co dobrze się składało bo był to czwartek i piątek.

***
Wybaczcie za banalny tytuł ale jakoś nie potrafiło dotrzeć do mnie nic lepszego.
Miło widzieć tyle komentarzy po 2 tygodniach, stąd też kolejna część pojawiła się nieco szybciej niż było zamierzone. 
Zauważyłam również że nie darzycie sympatią Roxane, więc wam zdradzę że w ciągu najbliższych kilku części sytuacja się wyjaśni ;) I ja wiem że łatwiej by było gdyby Anna i Yoh byli bardziej wylewni w swoim związku, ale cóż... wszystko w swoim czasie :)
Czekam na opinie :)
Pozdrawiam ;*


sobota, 15 lipca 2017

23. Intrygi.



Długowłosy przez chwilę wpatrywał się w młodszą z dziewczyn, po czym delikatny uśmieszek pojawił się na jego twarzy. Mimo względnego spokoju jaki zachowały potrafił wyczuć ich zdenerwowanie tym spotkaniem.
- Widzę, że szkolne życie może pochłonąć każdego.- zwrócił się do srebrnowłosej, po czym przeniósł wzrok na Itako.- Jak zwykle wyglądasz olśniewająco. Szczególnie taka wściekła i zazdrosna.
- Do rzeczy.- zwróciła mu uwagę Kyoyama.
- Jak Twój bark?- zadał pytanie, na które mimo wszystko nie spodziewał się usłyszeć odpowiedzi. Medium wpatrywała się w niego wręcz przewiercając go wzrokiem co stanowiło zupełną przeciwność stanowiska jakie przyjęła Iron Maiden. Mimo zaciekawienia w jej oczach, usta zacisnęła w cienką linie spodziewając się wszystkiego po szamanie.
- Możesz schować Shamasha.- odpowiedział szatyn nie odrywając wzroku od Anny. – Będzie potrzebny później. – to zaciekawiło obie dziewczyny.
- Dowiedziałeś się czegoś?
- Oczywiście.- poczęstował je uśmiechem, za który nie jedna dziewczyna dałaby się pokroić. Rozmowę przerwała kelnerka, która z pełnym profesjonalizmem starała się oprzeć urokowi Hao. Każdy złożył po zamówieniu, po czym długowłosy tym razem bez żadnych gierek zwrócił się do swoich rozmówczyń.- Demona można odesłać tylko wtedy gdy będzie się znajdował w czyimś ciele. Sam musi wybrać kogo chce opętać, ale na pewno będzie to osoba która miała już styczność z Oni.
- Chcesz zastosować mantrę wypędzania demonów na żywym człowieku.- zdanie wypowiedziane przez Jeannie brzmiało niczym oskarżenie i w istocie nim było.- To jest jak morderstwo z premedytacją.
Hao przewrócił oczami na słowa srebrnowłosej.- Obrońca uciśnionych. – skomentował jej zachowanie.
- Ma rację. To zabije tą osobę.- Anna zgodziła się z koleżanką.
- Więc to dobrze, że ktoś tu potrafi przywracać do życia.
Po raz kolejny kelnerka przeszkodziła tym razem przynosząc zamówienie. Nadal usilnie starała się nie zarumienić, pod naporem spojrzenia Asakury. We trójkę obserwowali każdy jej gest gdy kładła poszczególne filiżanki na stole wraz z cukrem i łyżeczkami, mając wrażenie że robi to nadzwyczaj długo. Wyczuwając dziwną atmosferę odwróciła się szybko zapominając życzyć smacznego. Cisza przy stoliku nadal trwała i Hao zdawał sobie sprawę że biją się teraz z myślami. Zamieszał swoją kawę cierpliwie czekając aż pierwszy szok minie.
- Dobrze wiesz jak to działa.- odezwała się pierwsza Iron Maiden.
- Więc jeśli chcesz żeby nikt nie utracił swojego cennego życia lepiej się postaraj.- nie podobało jej się to że rozkazuje co gorsze że miał rację i będzie chciała za wszelką cenę ocalić tą osobę. Jednocześnie nie spodziewała się po nim niczego innego jak tego dziwnego rodzaju szantażu jaki zawsze na nich stosował.
- A dla ciebie moja droga mam inne zadanie. – zwrócił się do dziewczyny przy której siedział. Niespodziewanie położył rękę na jej barki i lekko ścisnął, jednak to wystarczyło by poczuła ból. Syknęła i wyrwała się z jego uścisku. Westchnął ciężką kręcąc głową niczym zawiedziony rodzic.- Wystarczyło, żebyś mnie wtedy posłuchała. Wiesz co masz zrobić.- powiedział i po raz ostatni spojrzał na Itako, po czym opuścił lokal zostawiając na w pół wypity napój.
Siedziała teraz przy biurku, na którym stało lusterko do makijażu i oglądała odbicie trzech podłużnych blizn jakie nosiła na ramieniu. Zaróżowione, wydawały jej się odznaczać na jej skórze niczym neony w ciemną noc. Minęły niecałe 3 miesiące a rana zdążyła się już zrosnąć, wiedziała że to dzięki foryoku proces regeneracji przyspieszył, mimo to szramy nadal nie wyblakły i zaczęła wątpić by kiedykolwiek to nastąpiło.
Anna nigdy nie była osobą lekkomyślną, chociaż niektóre jej działania mogły sprawiać że człowiekowi wydawało się że medium działa impulsywnie. Niespodziewane ciosy, słynne lewe i prawe sierpowe, cięty język, jednak zawsze wszystko było przemyślane. Po prostu analizowała wszystko szybciej niż przeciętny człowiek. Więc dlaczego wtedy postąpiła tak inaczej? Dała się omotać demonowi do pewnego stopnia, a powinna mieć się bardziej na baczności niż normalniej. Jednak one zawsze działały na nią gorzej, była przy nich słabsza, mniej skupiona. Wmawiała sobie, że te wszystkie rzeczy jakie usłyszała od podobizn jej przyjaciół nie były prawdą, ale jednocześnie wiedziała że tkwi w nich ziarno prawdy. Poza tym jedyną osobą, która nie pojawiła się w tym kalejdoskopie oskarżeń był Hao. Chciała wierzyć, że to dlatego iż demon nie chciał się powtarzać bo przecież już wcześniej przybrał jego postać, ale niestety była też inna myśl, która wydawała jej się o wiele bardziej rozsądna. Tylko on potrafił ją zaakceptować w pełni. Albo raczej zrozumieć. Yoh po prostu był cierpliwy i nauczył się z nią żyć, ale nigdy nie będzie w stanie pojąć co się działo w jej głowie. Mimo to był jej osobistym słońcem, które wrzucało do jej świata trochę ciepła i nie potrafiła bez tego żyć.
Westchnęła ciężko, po czym wyciągnęła z pudełka korale. Lśniły jak zawsze delikatnie się przy tym mieniąc na błękitny kolor. Rytuał w istocie powinna przeprowadzić zaraz po opuszczeniu portalu a nie prawie 4 miesiące później i była naiwna sądząc, że może to zlekceważyć. Jednak nie czuła nic złego w sobie, żadnej namiastki demonicznej energii mimo to wiedziała że stanowi potencjalną osobę, którą demon może opętać. Wystarczyło mieć styczność z Oni by nosić na sobie ich ślad, a ona spotkała ich w życiu aż za wiele. Chociaż gdyby Fuoku chciał już dawno skrzyżowałby ich ścieżki w jakiś sposób.
Wypowiedzenie mantry nie przysporzyło jej żadnego problemu co było dobrym znakiem, korale nadal mieniły się jasnym światłem, które wraz z wypowiadanymi słowami przybierało na mocy. Krótki błysk świadczył o zakończeniu rytuału jak i o jego powodzeniu. Cokolwiek związanego z demonem zostało z niej zmazane i tkwiło teraz w koralach, co równocześnie oznaczało, że jeśli napotka osobę która również nosi ślad to będzie w stanie to wyczuć.
Przez następne dni w Funbari Inn panowała cisza. Anna za wszelką cenę unikała swojego narzeczonego, a on zauważywszy to starał się jej ułatwić, z kolei Horokeu wyczuwając napiętą atmosferę między dwójką współlokatorów starał się jak najmniej przebywać w domu w obawie o oberwanie talerzem, gdy dojdzie do konfrontacji. Szatyn owszem, był tym przejęty, ale doszedł do wniosku, że może blondynka potrzebuje czasu dla siebie, więc postanowił czekać. Medium z kolei była zajęta pracą przewodniczącej, więc nawet nie miała czasu myśleć o Hanami. Zbliżał się festyn szkolny i w klasie, aż huczało od pomysłów. Ponad to pozostawała kwestia wycieczki, która nie okazała się być tak łatwa. Mimo małej ilości snu Anna nie poddawała się i walczyła z przemęczeniem. Wolała wszystko sama robić bo wiedziała, że wtedy będzie to wykonane najlepiej. Jednak po trzech nocach z małą dawką snu zasnęła na biurku i prawdopodobnie zostałaby tam do rana, gdyby nie Yoh.
- Wybacz nie chciałem Cię obudzić.- powiedział, a w ręku trzymał koc, który zapewne miał posłużyć jako nakrycie. Itako tylko pokręciła głową, że nic się stało, po czym ponownie zabrała się do pracy.
- Mogę Ci jakoś pomóc?
- Nie.- odparła szorstko.
- Tylko się nie przemęczaj.- dodał jeszcze i wyszedł z pokoju. Pokręcił głową z niedowierzaniem, że ten foch trwa już tyle czasu, a on naprawdę nic złego nie zrobił. Spojrzał na swojego ducha stróża z rezygnacją w oczach.
- Już nie wiem co mam zrobić. Przepraszałem ją już chyba ze sto razy!- powiedział i przesunął drzwi od swojego pokoju.
- Może zaproś ją na romantyczną kolacje?- podpowiedział Amidamaru. Nie znał się na tych sprawach, gdyż większość jego życia pochłonęła walka i nie miał okazji dowiedzieć się wiele na temat miłości, ale niejednokrotnie był zmuszany do oglądanie seriali razem z Anną, więc postanowił ów wiedzę wykorzystać i pomóc swojemu przyjacielowi. Doskonale pamiętał jak Rick zaprosił Sylvie do najwspanialszej restauracji w mieście z najbardziej wykwintnymi daniami, tylko dlatego, że musiał odwołać ich wcześniejsze spotkanie.
- Nie mam pieniędzy.- po tej odpowiedzi plan legł w gruzach.
- To może sam coś ugotuj?- to był impuls. Samuraj najpierw powiedział, a później pomyślał że to Yoh, który z kuchenką i jedzeniem nie do końca jest zaprzyjaźniony, żeby aż robić wspaniałe potrawy przeprosinowe. Szatyn spojrzał spod byka na ducha.
- Wiem!- krzyknęła istota z zaświatów.- Kwiaty! Przecież zawsze kobiecie dawało się kwiaty!
- Mówiłem Ci już, że nie mam funduszy
- Ale Yoh-dono! Jest wiosna!
Fakt… Postanowił wcielić plan w życie dopiero jutro. W tej chwili jego łóżko było dla niego bardziej kuszące niż nocne spacery.
Blondynka już od progu pokoju czuła dość intensywny zapach. Na środku biurka stał wazon z ogromnym bukietem kwiatów. Musiała przyznać że były naprawdę piękne. Podeszła bliżej by przyjrzeć im się  z bliska, przyznała w duchu że Yoh się naprawdę napracował. Nagle na jednej z dzikich róż pojawiła się czarna kropka, co więcej miała ona małe nóżki i czułka  oraz poruszała się w górę płatka. Po chwili Anna dostrzegła całe mnóstwo podobnych żyjątek i nie myśląc długo zawołała swojego narzeczonego. Yoh słysząc ten ton przeraził się, że znowu coś zrobił nie tak i nie pewnie wszedł do pokoju. Blondynka stała przy biurku z klapkiem w ręku.
- Nie bij!- krzyknął wystraszony i zasłonił twarz ręką. Ona tylko przewróciła oczami z dezaprobatą po czym zaczęła mówić.
- Dziękuje za bukiet, ale następnym razem idź do kwiaciarni.- po czym uderzyła o stół butem. Szaman poszedł bliżej i zauważył, że wewnątrz kolorowych kielichów, aż się roi o różnego rodzaju żuczków i robaczków.
- Gomene Anna.- po czym uśmiechnął się i podrapał po głowie z zakłopotaniem.- Ale już nie wiedziałem co mam robić, żebyś się do mnie odezwała.
- Dlatego przyniosłeś mi bukiet pełen robaków! Jak romantycznie!- powiedziała, a sarkazm dało się wyczuć na kilometr.
- Przynajmniej zadziałało.- zachichotał patrząc jak jego narzeczona zabija żuczki, jakby to było najgorsze zło na świecie. Ona tylko zgniotła go wzrokiem i już słowa nie powiedziała. Asakura wziął bukiet i uważnie by nie roznieść małych insektów po domu wyszedł do ogrodu gdzie pozbył się kwiatów.
- Po problemie.- powiedział sam do siebie zadowolony, po czym wrócił do jej pokoju. – Więc wybaczysz mi?- zapytał stojąc w progu. Ona westchnęła tylko i spojrzała na niego.
- Po prostu zrób coś z nią Yoh.- rzekła i w cale nie chodziło jej o robaczki. Chłopak usiadł na ziemi i przyglądał się medium. Lubił ją obserwować jak wykonuje różne czynności, chociażby jak rozczesywanie włosów, gotowanie, jak ogląda telewizje, jak odrabia zadanie domowe. Nie wiedział czemu, ale podobał mu się sposób w jaki to wszystko robiła.
- Długo zamierzasz się tak gapić?- zapytała w końcu. On tylko uśmiechnął się jak to miał w zwyczaju.- W takim razie może się przebiegniesz.
Mając chwilę spokoju Anna mogła swobodnie dokończyć zadanie domowe oraz zabrać się za wymyślanie atrakcji na festiwal szkolny. Oczywiście jej klasa robi to na czym przewodnicząca się najbardziej zna- dom strachów.
Nadeszła pora obiadu, a Yoh nie było nigdzie widać. Lekko poirytowana sama zabrała się za gotowanie, choć nie było jej to na rękę. Po pół godzinie dało się usłyszeć szatyna.
- Jak zwykle przychodzisz na gotowe.- żachnęła się. Stała tyłem do wejścia, więc nie widziała co szaman robi. A on w najlepsze patrzył się na swoją narzeczoną, nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Jej blond włosy robiły się co raz dłuższe i teraz miała je zaczesane na jedno ramię, co odkrywało jej szyję z prawej strony. Miała na sobie luźną czarną bluzę zakładaną przez głowę, która sięgała jej nad kolana. JEGO bluzę. Otrząsnął się z fantazji o jej nieziemskim ciele i w końcu zadał jej pytanie.
- Dlaczego chodzisz w mojej bluzie?
- Pralka się zepsuła i nie wywiesiłeś wczorajszego prania, więc fartuch jest jeszcze mokry.
- Ale…
- Przestań się tak gapić.
Chłopak odchrząknął i zarumienił się, po czym z trudem oderwał wzrok od Kyoyamy i nakrył do stołu. Milczeli, ale tym razem była to inna cisza niż przez ostatnie dni. Oboje najzwyczajniej w świecie czuli się zawstydzeni. Yoh musiał przyznać, że najchętniej zostawił by swoją narzeczoną w takim ubraniu jakim miała w tym momencie na sobie i nie zmieniał nic. Jednak wiedział, że jak nie naprawi pralki to skończy się to dla niego bardzo boleśnie. Anna skończyła posiłek pierwsza, po czym wręczyła chłopakowi listę rzeczy do zrobienia.
- Tylko najpierw weź prysznic.- dodała jeszcze po czym opuściła szatyna. Oprócz tradycyjnych obowiązków domowych jak posprzątanie po obiedzie i wywieszenie prania, szaman musiał również załatwić kilka materiałów i innych pasmanteryjnych drobiazgów, o których istnieniu nie miał pojęcia. Westchnął i po raz ostatni zerknął w stronę wchodzącej po schodach Anny. Naprawdę nie miał ochoty na wywieszanie tego prania i to nie z tego samego powodu co zwykle.
Nazajutrz Kyoyama rozplanowała zadania związane z festiwalem. Męska część miała za zadanie zbudowanie kilku potrzebnych rekwizytów, które Manta zaprojektował, oczywiście z ‘dobrej woli’. Natomiast większość dziewczyn została zagoniona do szycia kostiumów. Tym razem blondynka dała im wolną rękę, same mogły wybrać jakie przebranie stworzą. Ren`owi powierzyła zadbanie o odpowiedni klimat, nie chciała by było to typowo oklepane i zabroniła rozwieszanie jakichkolwiek pajęczyn czy innego dziadostwa, jak to ujęła. Podsunęła mu by zainspirował się własną posiadłością w Chinach, która podobno powodowała gęsią skórkę.
- Yoooh!- krzyknęła Roxane.- Za co chcesz być przebrany? Może jakiś przystojny wampir?
Chłopak nie zdążył odpowiedzieć, gdyż blondynka go wyprzedziła:
- Ja robię dla Yoh kostium.- oznajmiła.- i dla ciebie Manta też.- na jej twarz wdarł się delikatny uśmieszek, co nie wróżyło niczego dobrego. – A ty Roxane idealnie pasujesz do wiedźmy.- dodała jeszcze.
Dyskusja trwała przez następne pół godzinny i oczywiście stało się tak jak Anna chciała. Jednak oprócz rozporządzania, medium pomagała swoim koleżankom w szyciu. Miała doświadczenie, gdyż niejednokrotnie zszywała coś swojemu narzeczonemu, co podczas treningów ulegało zniszczeniu, ponad to należy pamiętać o kostiumie do walki który również sama stworzyła.
W drodze powrotnej Manta z Yoh szli za Itako w kółko szeptając i trzeba przyznać, że byli wystraszeni, z czego nadmiernie korzystał Usui dopóki Anna oznajmiła, że jemu nie ma zamiaru nic uszyć bo wystarczy gdy ludzie zobaczą że przy stole zachowuje się jak świnia to uciekną i tak.  
Kolejne dni mijały a Anna nie wychodziła z pokoju tylko zawzięcie pracowała nad kostiumami. Przebrania stały się tematem numer jeden w klasie i każdy chciał wiedzieć co Kyoyama wymyśliła. Najbardziej przejęci byli tym Manta i Yoh, obawiali się swoich najgorszych koszmarów. W końcu blondynka słynęła z chęci upokarzania innych więc nie zdziwili się gdy zobaczą przebranie różowego króliczka z rogami zamiast uszu i ostrymi kłami zamiast siekaczy.
Prace nad wystrojem klasy szły pełną parą i wszystko wyglądało na to że uda się skończyć przed czasem. Może i po drodze było kilka potknięć, ale Anna zawsze potrafiła jakoś zaradzić nowo powstałym problemom. Nawet Roxanne nie mogła wyjść z podziwu.
Nastał w końcu upragniony dzień i każdy czuł lekkie zdenerwowanie by wszystko wypadło jak najlepiej. Klasa, która wygra w tym roku dostaje dofinansowanie na wycieczkę i do tego kosz słodyczy dla każdego. Pogoda była przepiękna i już na placu przed szkołą było mnóstwo rozmaitych stoisk. Na boisku za budynkiem o 10 rozpoczynały się zawody sportowe, w których oczywiście brała grupka chłopców z drużyny Kendo, co wywołało ogólne niezadowolenie i nikt nie wierzył że ktoś będzie w stanie pokonać ich klasę. Zawody trwały do 13 potem uczniowie mieli czas dla siebie by po przechadzać się wśród stoisk, a na popołudnie zaplanowane było ognisko.
Na początku miały odbywać się pokazy każdego klubu sportowego. Zaczęto z gracją bo od gimnastyki, dziewczyny były ubrane w piękne stroje i wykonywały niesamowite akrobacje w rytm muzyki. Przy każdym obrocie Yoh co raz bardziej się ekscytował, przy kolejnym salcie już nie wytrzymał i wstał z wrażenia krzycząc w kółko „Woow! Widziałeś to Manta?!” Szatyn sam się prosił, więc Anna walnęła go jak to miała w zwyczaju i był spokój przez następne kilka minut. Kasumi tylko zerknęła na Oyamade, który mimo że widział to już setki razy, za każdym razem bolało go tak samo. W końcu z głośników rozbrzmiał głos nauczyciela wf, który oznajmił że za 15 minut rozpoczną się zawody. Asakura powrócił do świata żywych i udał się w stronę szatni.
- Yoh…- usłyszał za sobą Annę. Odwrócił się i zerknął na nią. Potrafił wszystko wyczytać z jej oczu. Uśmiechnął się szeroko.
- Wiem.- rzekł, po czym pobiegł przed siebie.
To był pierwszy raz gdy Roxanne była świadkiem, takiej sytuacji między nimi. Widziała to w ich spojrzeniach. Zrozumienie, tak jak czytała w tylu książkach, tak jak widziała to na tylu filmach, tak jak opowiadała jej mama- wystarczyło jedno spojrzenie. Jednak było w tym wszystkim coś jeszcze, taki dziwny spokój i pewność. Byli pewni jeden drugiego i ufali sobie w 100%. Westchnęła ciężko. Ile by dała by być na miejscu Anny…
- Jak długo się znacie?- zapytała szatynka.
- Kilka lat.- odpowiedziała po namyśle.
- Chodziliście razem do szkoły?
- Do gimnazjum i teraz do liceum.
- To gdzie się poznaliście?
- Yoh pojechał do swojej babci na ferie zimowe i tam się poznaliśmy.
Barthez już miała zadać kolejne pytanie gdy wokół nich podniosła się wrzawa. Zaczęły się zawody sportowe. Na szczęście wystarczyło jedno spojrzenie Kyoyamy aby uczniowie przed nią usiedli na swoje miejsca i zarówno Manta, Umi jak i Anna mogli oglądać zmagania swoich kolegów na siedząco. Roxanne wraz z Nicole wyciągnęły ogromy transparent z napisem „Powodzenia Yoh!”, co Itako uznała za zwykły przejaw przyjaźni. Jednak gdy zaczęły kibicować mu podczas biegu nie wytrzymała i skutecznie je uciszyła. W końcu nie może pozwolić by inne dziewczyny krzyczały o jej narzeczonym jakie to ma wspaniałe mięśnie i żeby ściągnął koszulkę. Zawody oczywiście wygrała klasa Ren`a i Yoh mógł spokojnie odetchnąć. Jednak nie na długo. Wkrótce zaczynał się prawdziwy festyn, więc należało się przebrać. Ludzie z okolicznych osiedli i domów przyszli specjalnie popatrzyć na wyczyny uczniów liceum. Już przy samym wejściu znajdowała się ogromny plakat zapraszający do domu strachów.
Kyoyama wręczyła Yoh i Mancie po woreczku z kostiumem, oczekując ich pojawienia się za 5 minut. Wyszli. Każdy nieco zdziwiony patrzył na nich nie do końca rozumiejąc idei przebrania. Po chwili podeszła do nich blondynka, po czym bez skrupułów nałożyła na twarz swojego narzeczonego jakieś zielone mazidło. Na czole pociągnęła czarną kredką do oczu kreskę, na której narysowała szwy, podobnie na lewym policzku.
- Manta jesteś dr. Frankenstainem, a ty Yoh jego potworem.
Teraz to rzeczywiście nabrało sensu i trzeba przyznać, że wyglądali niczym ściągnięci z plakatu filmu. Oyamada miał wrażenie, że medium zainspirował Faust, ale wolał to przemilczeć. Spojrzał w lustro jeszcze raz… Wyglądał jak jego mniejsza wersja.
Pozostali również nałożyli w pośpiechu kostiumy. Nawet Anna miała coś dla siebie. Stała przed wejściem do domu strachów w białej poszarpanej sukience ubrudzonej sztuczną krwią oraz welonem we włosach, oczywiście wyjaśnienie było proste – panna młoda, która dowiedziała się o zdradzie swojego przyszłego męża i żeby było jasne krew należała do jej wybranka. Natomiast Umi, Daisuke i Horokeu stanowili zobie-lokajów, którzy chodzili po szkole i zapraszali do odwiedzenia ich klasy. Główną osobą oprowadzającą miał być Ren, który stwierdził że postawi na klasycznego wampira, jednak to Roxanne zyskała najwięcej fanów w przebraniu pielęgniarki. Spora część klasy miała wrażenie że kostium Barthez jest wzięty ze sklepu dla dorosłych. Nie dało się ukryć, że gdy tylko pierwsi chłopcy weszli i ją ujrzeli, wieść ta rozniosła się błyskawicznie i już wkrótce sporą część kolejki zajmowali mężczyźni. Amidamaru również miał niezłą zabawę. Niektórzy z przybyłych byli jak manta, czy Ryu na początku i widzieli zarys jakieś postaci, która fruwa wokół nich. Nagle ów mara ruszała na nich z krzykiem, w ostatniej chwili na przybysza spadało prześcieradło. Większość wybiegała z krzykiem nie spodziewając się czegoś takiego. Dodatkowym atutem była Corey, która wytwarzała nienaturalnie zimnie powietrze momentami, szczególnie upodobała sobie oziębianie dłoni u dziewcząt i odkrytych karków u chłopców. Ren również miał swój dodatkowy wkład w postaci ducha elektryczności, i sprawiał że włoski stawały dęba w odpowiednich chwilach. Yoh wraz z Mantą mieli swój wydzielony kawałek sali, który był zasłonięty kotarami. Odgrywając mini przedstawienie dla każdej grupy, czyli dokładny moment wcielenia życia w potwora, który po kilku spokojnych sekundach rzucał się na grupkę uczniów.
Klasa do której chodziła Nicole również uzyskała sporą liczbę odwiedzin dzięki jej przebraniu. Ubrana w dość specyficzny strój, a mianowicie w czarną sukienkę-bombkę, bardzo krótką, a na to biały koronowy fartuszek. We włosy miała wplecioną śliczną wstążkę, a na nogach czarne pantofelki na obcasie.
- Może macie ochotę na coś słodkiego?- pytała się serwując jeden z najpiękniejszych uśmiechów.
- Tak.- zawsze padała odpowiedź, szczególnie od męskiej części, którzy nie mogli oderwać od niej wzroku po czym przepadali w jej zawiłych sidłach flirtu.
Nie dało się ukryć, ze siostry Barthez w swoich strojach były główną atrakcją festynu, tak też ich klasy miały najwięcej klientów. Pozostała część chowała się gdzieś daleko w tyle. Podczas ogniska dyrektor podziękował wszystkim za trud włożony w pracę, jak i ogłosił wyniki. Klasa Anny jak i Nicole były egzekwio  na pierwszym miejscu, tak więc musieli się podzielić zarówno przydzielonymi słodyczami jak i pieniędzmi. Wówczas pojawił się pomysł wspólnego wyjazdu obu klas, co bardzo przypadło do gustu każdemu oprócz Anny, która zdążyła już z Ren`em obliczyć wszystko dokładnie, a dodatkowe prawie 30 osób wywracało ich pracę do góry nogami.
Uwagę medium przykuło podejrzane zachowanie sióstr, które przechadzały się wśród tłumu zgromadzonych uczniów wręczając niektórym rulony beżowego papieru przewiązane koronkową wstążką. Trochę to potrwało zanim dotarły również do niej, jednak z pustymi rękami.
- Chyba nam zabrakło.- powiedziała starsza bezczelnie się przy tym uśmiechając.
- Mam jeszcze jedno.- odparła jej młodsza kopia wyciągając z torebki zaproszenie, które następnie wręczyła Annie. Roxane odciągnęła siostrę na bok i z gestów dało się wyczytać że nie było to planowane posunięcie.
- Wiem co robię.- oznajmiła Nicole starając się uspokoić długowłosą.- Jun Tao powiedziała mi to i owo. – mrugnęła jeszcze do niej, po czym dołączyła do swoich koleżanek z klasy, które od razu obskoczyły ją dookoła by dopytać się o szczegóły.
Bez wątpienia był to ten rodzaj papieru, który kosztuje kilka razy więcej niż taki który znajduje się w zeszytach. Przyjemna gramatura w dotyku i wykaligrafowane pismo w iście wersalskim stylu robiło wrażenie i to nie mniej niż sama treść. W sobotę siostry Barthez zapraszały do siebie do domu na własną imprezę powitalną obiecując przy tym świetną zabawę i parkiet dla odważnych. Oczywiście między wierszami dało się wyraźnie odczuć, że będzie to typowa impreza jakie niejednokrotnie można było zobaczyć w amerykańskich filmach. Open bar zagwarantowany.
Medium nie podobała się perspektywa głośnej muzyki i spędzenie w gronie podchmielonych uczniów tych kilku godzin, lecz w myśl powiedzenia –Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej – zapadła decyzja o pojawieniu się na imprezie. Dziwnym trafem Jun wiedziała o tym wydarzeniu i czekała na swoją przyjaciółkę pod szkołą by nie umknęła jej w żaden sposób. Jeanne wydało się że również pojawiła się w niewłaściwym miejscu i czasie bo panna Tao zaciągnęła Iron Maiden do limuzyny i teraz cała trójka siedziała w luksusowym samochodzie słuchając planu Doshi. Nie było mowy by w jakikolwiek sposób przegadać zielonowłosą, która właściwie nie dała nawet dojść do słowa dziewczynom. Zamilkła dopiero gdy podjechali pod centrum handlowe, co zdziwiło nieco koleżanki bo Jun nie gustowała w sieciowych sklepach.
Jeannie w dżinsach była czymś tak nierealnym, że nawet Anna była pod wrażeniem do tego biała falbankowa bluzka, która już wyglądała dla czerwonookiej znajomo, i Iron Maiden wyglądała jak normalna dziewczyna w swoim wieku.  Z kolei blondynka znając co panna Tao potrafi wymyślać chciała ją ubiec i znalazła również parę zwykłych spodni, wspominając że ma do tego odpowiednią bluzkę. Jednak zielonowłosa jej nie słuchała tylko wpatrzona szła do celu, który w jej wyobraźni świecił jaśniej niż wszystko inne. Jasna sukienka ombre, która z pomarańczowego przechodziła w żółty by na końcu zamienić się w biały, bez ramiączek, opięta niczym druga skóra.
- Nie ma mowy.- padła oczywista odpowiedź.
- Czy mam powiedzieć Roxane, gdzie może spotkać Yoh podczas jego codziennej przebieżki?
Kyoyama ciskała w pannę Tao spojrzeniem bazyliszka, lecz ona jak zwykle nic sobie z tego nie robiła. Pokazała tylko gestem, żeby szybciutko poszła do przebieralni, co wiedziała że jest zbędne bo sukienka i tak zostałaby kupiona.
- W ciemnej wersji bardziej mi się podoba.- medium jednak postanowiła pójść na kompromis i wskazała na granatowy odpowiednik. Z niechęcią Jun przystała na wybór blondynki, chociaż i tak pomarańczowa wersja nie została odwieszona na miejsce.
- Myślę, że powinnaś ją przymierzyć- odezwała się Jeanne widząc z jakim uwielbieniem kobieta wpatruję się w ubranie. Tym sposobem każda kupiła coś dla siebie, naturalnie panna Tao powciskała obu dziewczynom kilka dodatkowych toreb, żeby miały większy wybór, po czym odwiozła je do domów życząc uprzednio miłej zabawy.
Najwyraźniej wiadomość o imprezie również zaaferowała chłopców, bo już od progu dało się słyszeć ich dyskusje odnośnie czego mogą się spodziewać. Głównie dotyczyło to wynajętych tancerek egzotycznych, które mogły by umilić pobyt w rezydencji Barthez. Horokeu miał chyba bardzo wygórowane zdanie o Roxane i Nicole bo opowiadał o tym jakby zabawa miała się odbyć co najmniej w pałacu.
Stojąc przed bramą nie można było tego nazwać pałacem, ale większym domem w którym wyraźnie odznaczało się nowoczesne budownictwo. Ogród był przystrojony lampkami, a dzięki wysokim tujom muzyka nie niosła się poza posiadłość. Zaproszone były w całości klasy Nicole i Roxane oraz dodatkowych kilka osób co dawało razem ponad 60 osób. Ren siłą zaciągnięty przez swoją siostrę został odstawiony pod same drzwi, żeby przypadkiem nie zwiał, Horo Horo nie miał innego wyjścia jak przyjść bo Usagi była tak szczęśliwa mówiąc o sobocie, poza tym sam był ciekawy tego wydarzenia roku. Yoh marudził, że wolałby się zdrzemnąć w domu jednak Roxane wymusiła na nim obietnicę że się zjawi. Wystarczyło tylko zerknąć na Lyserga żeby wiedzieć że stało się coś dziwnego – wzrok wbity w ziemię, rumiane policzki i usta zaciśnięte jakby za wszelką cenę starał się nie odezwać.
- A temu co?- zagadnął Tanaka, pojawiając się niemalże znikąd.
- Może znowu jakiś chłopak próbował go poderwać.- odparł Usui wspominając te kilka dziwnych sytuacji związanych z dziewczęcą urodą Diethel`a. Ren obrócił się w ich kierunku i po kilku chwilach jego policzki zrobiły się równie różowe co u różdżkarza.
- Co jest?- Usui był bardzo zdezorientowany i rozglądał się na boki szukając przyczyny ów zawstydzenia. Zza Lyserga wyglądała niepewnie Jeannie i to właśnie przez jej strój zupełnie nie poznał swojej koleżanki. Jednak teraz widząc ją tak odmienioną musiał zbierać swoją szczękę z podłogi.
- Zgaduję że to sprawka Jun-san. – dodał Yoh komentując nowy styl czerwonookiej. Anna rzuciła mu spojrzenie pt. „a kogo innego?” po czym zaczęła ściągać płaszcz. Nie chciała ubierać tej sukienki i widzieć jak wszyscy się na nią gapią, bo nie dało się ukryć że dzisiaj wyglądała obłędnie, jednak w cale się tak nie czuła. Czasem miała wrażenie że Jun traktuje ją jak lalkę, nie szanując jej zdania odnośnie stylu jaki preferuje i jak to ona miała odwagę powiedzieć jej to wprost. Raz. Gdy nie chciała ubrać tego co kupiła dla niej panna Tao. I wiedziała już, że to nie popłaca. Wzdrygnęła się na wspomnienie tego dziwnego monologu jaki zielonowłosa wygłosiła wówczas, który jakimś cudem przekształcił się w wykład odnośnie zdrady zaufania i bólu jaki wypełniał jej serce. Zdecydowanie nie było to tego warte, dlatego też ta sexowna sukienka teraz znajdowała się na jej ciele.
Yoh jak tylko wszedł do domu od razu został wciągnięty w wir zabawy. Jak zwykle był rozchwytywany, lecz tym razem ośmielone prze alkohol dziewczyny zaczęły mu ciążyć bardziej niż zwykle. Szukał wzrokiem kogoś znajomego lecz liczba osób była przytłaczająca. W końcu poczuł jak ktoś wpada na jego nogę i ku zdziwieniu był to Manta, który stał się popychadłem ze względu na swój wzrost. Wyplątali się z tego dziwnego uścisku i wyszli na zewnątrz by ochłonąć, lecz niestety nie było im to dane. Podskoczyli na nagłe pogłośnienie muzyki, światła przygasły i na schodach pojawiły się dwie postacie. Naturalnie wszyscy zaczęli bić brawa i gwizdać, a siostry Bathez w cale nie zachowywały się jakby to był ich pierwszy raz. Tak więc skoro gwiazdy wieczoru pojawiły się na swoim przyjęciu impreza mogła zacząć się naprawdę. Wcześniej tego dnia wyniosły na górę cenniejsze rzeczy, poprzesuwały meble by stworzyć parkiet, swoim wdziękiem przekonały jednego z chłopaków ze szkoły żeby wpadł ze swoim sprzętem dj`a obiecując świetną zabawę i złamały szyfr do barku rodziców. Przyozdobienie zajęło im chwilę, gdyż miały to już opanowane po poprzednich imprezach, a ubrania wybrane zostały już kilka dni wcześniej i wisiały na wieszaku przypominając im o ich wielkim dniu. Standardowo rozplanowały w jadalni stolik z przekąskami na zimno i na ciepło, w kuchni wystawiły różnego rodzaju soki, wody, alkohole, a w salonie sprzęt nagłaśniający. Jak zwykle wszystko było dopracowane włącznie z ich planem zdobycia pewnych chłopaków.
Blondynka przedarła się przez tłum do kuchni widząc że jest tam najmniej osób. Zerknęła na suto zastawiony blat i zanim zdążyła sobie cokolwiek nalać przed jej nosem pojawił się pięknie wyglądający drink w przezroczystej szklance.
- Dopasowałem do sukienki.- rzekł blondyn puszczając jej oczko. Blue Curacao sprawiło że napój również był niebieski w sposób przypominający odcień ubrania Anny.- Naprawdę wyglądasz…
Przerwał im jakiś chłopak, który podszedł do Tanaki uprzednio klepiąc go po przyjacielsku w ramię. Korzystając z tej chwili Anna miała odłożyć napój na stolik, gdyż nie miała ochoty na alkohol i wolała zachować trzeźwość w razie czego, lecz wówczas usłyszała dziewczęcy chichot i następujący po nim głos swojego narzeczonego. Zerknęła na nich i zobaczyła jak siedzi w grupie znajomych z klasy oczywiście razem z Roxane. Pociągnęła duży łyk napoju, który okazał się być wyśmienity po czym ponownie zwróciła swoją uwagę na Daisuke, który zadowolony zaczął jej opowiadać skąd nabył umiejętności sporządzania drinków i że za wszystkim stoi jego starsza siostra. Życie studenckie wiele ją nauczyło i chciała przekazać jemu tą wiedze. Wbrew pozorom nudziło ją to, ale stała tam uparcie wierząc że jedynie zwalczy ogień ogniem.
- Tanaka chyba kogoś wyłapał.- zaśmiał się jeden z uczniów klasy Roxane, po czym gestem wskazał na stojącą w kuchni dwójkę. Kanapa na której siedzieli znajdowała się naprzeciwko pomieszczenia, stąd też mieli dobry widok na wszystko co się rozgrywało przed nimi. Szatyn przyglądał się uważnie dziewczynie, wiedział że blond włosy nie należą tylko do Anny i w tym domu kręciło się jeszcze kilka dziewczyn z takim samym kolorem, ale dałby sobie rękę uciąć że to jego narzeczona tam stoi. Domyślał się  że Tanaka lubił trochę za bardzo medium, ale ufał jej i wiedział że nie dopuściła by do niczego. Jednak ta sukienka tak bardzo nie pasowała mu do Itako, że przekonywał sam siebie, że to nie ona. Właściwie nie wiedział w czym przyszła, czekała na nich wszystkich już ubrana w przedpokoju, nawet nie zwrócił uwagi na buty. Wszystko się wyjaśniło w momencie gdy blondyn objął ją ręką, kładąc dłoń na odsłonięte ramię dziewczyny. 

***
Nawet nie wiecie jak bardzo mnie ucieszyło to poganianie żeby opublikować kolejny post ;) Jest to mega motywujące, więc przepraszam że tyle trwało, ale sporo się ostatnio dzieje i człowiek nawet na czterech literach nie ma kiedy usiąść ^^ W każdym razie wyżebrałam dzisiaj te kilka minut od losu żeby wam umilić to sobotnie popołudnie i nie tylko ;) 
Długa część w zamian za długie oczekiwanie :) Jestem ciekawa które fragmenty wam się najbardziej podobają ?